Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
wiecie co ja chyba się jeszcze łudzę,że mąż sie opamięta i wróci do nas,zobaczy co stracił.Tęsknie bardzo za nim i zarazem jestem jeszcze czasami zła na niego.
Ruda66 boje sie bardzo,nigdy nie bylam w sadzie w mojej sprawie,ani jako swiadek,przeraza mnie ta instytucja brrrrrrrrrrrrrr
Wiem, że się boisz. Jak każdy. Ale sąd, to nie tylko instytucja, to także ludzie, którzy wiele rozumieją, wiele widzieli, mają uczucia i przede wszystkim poczucie sprawiedliwości. Obok sędziego zasiadają lawnicy, którzy nie są zawodowymi prawnikami, lecz zwyklymi obywatelami. Jedyne, czego możesz się obawiać totwój mąż i jego adwokat lub pelnomocnik - to są Twoi przeciwnicy. Ale masz swojego mecenasa, któryma za zadanie bronić Twoich interesów i na pewno jest do tego przygotowany. Pamiętaj, to nie Ty zdradzilaś i porzucilaś, nie Ty skrzywdzilaś i zadalaś ból. To Ciebie skrzywdzono, zdradzono i porzucono. Zatem to nie Ty powinnaś się bać,tylko ten Twój zdrajca. Trzymam kciukiza Ciebie. na pewno sobie poradzisz. Czasem też tak się dzieje, że na pierwszej rozprawie delikwent wymięka, bo orientuje się, że tojuż nie żarty ani groźby, tylko prawdziwa rozprawai nagle okazuje się, że on wcale rozwodzić się nie chce, że przeprasza, że chce naprawić swój bląd. Musisz się dobrze zastanowić, czy naprawdę chcesz się z nim rozstać, czy tylko otrzeźwić. Bo to jest numer na raz - drugi raz nie zadziala.
Ruda66,ja nie mam co sie zastanawiac,nie otrzeźwie go on nie chce ze mna byc.Zastanawiam się tylko co ja zrobilam przez te wszystkie lata naszego malzenstwa nie tak ? Gdzie tu byla moja wina,co moglam zmienic,czego nie zauwazyłam?Tyle sobie zadaje pytan i nie moge znaleźć na nie odpowiedzi.To mnie denerwuje.
Porzucona czytam Cię z przerażeniem..gdzie Ty zawiniłaś??Chyba tylko tym,że nadal go kochasz.Jezu dziewczyno przestań się obwiniać!
Twój mąż jak ćma do światła idzie za tą kobietą bo jest dla niego nadal niedostępna,spotykają sie od czasu do czasu więc są sobą oczarowani,Nie łaczą ich problemy,,wspólne rachunki.Ich spotkania to małe święto.A Ty przestań sie obwiniać bo kiedyś i Twój mąz zobaczy co stracił ale na to może być za późno i wiesz mi na słowo.Ja po odejściu(ucieczce) byłam na zerze, nie miałam pracy,środków do życia, troje synow na utrzymaniu(w tym jeden przewlekle chory).tylko lina i się powiesić prawda?Nic z tego.Poszłam do pracy,do ludzi,staję na nogi,cieszy każdy zakup za własne pieniadze..Alimenty mam psi bo tylko 500 złotych miesiecznie,ale dobre i to.Mam spokój psychiczny BEZECENNY!!..Jestem spokojna,szczęsliwa.A mąż? teraz przejrzał na oczy ale już jest za późno...
Miałam przy nim mnostwo kompleksów a teraz już ich nie mam.Jestem dobrym człowiekiem i to ON nie zasługiwał na mnie tak samo jak i Twój mąz na Ciebie,..
Nie Twoją więc winą jest że małżonek sie zakochał , choćbyś stawała na rzęsach i tak by poszedł za swą chucią..
ilonesia,wszyscy mowia,ze wina jest po jednej i drugiej stronie,nigdy po jednej ,wiec musialam gdzies zawinic,ze jemu bylo zle ze mną,ze wymienil mnie na swieze miesko!nie mowie ze mlodsze bo jest starsza ode mnie,ale na swieze,a czy lepsze tego tez nie wiem
Dziewczyny, obie po trochu macie rację. Po pierwsze, zawsze popelniamy jakieś blędy - większe lub mniejsze - często nieświadomie, często w dobrej wierze, bo np. zawodzi komunikacja międzyludzka.Mężczyźni i kobiety przecież na wiele spraw mają inne poglądy, inaczej patrzą na świat i jeśli nie potrafią o tym ze sobą rozmawiać to blądów uniknąć się nie da. Po drugie, nie do końca jesteśmy panami swych uczuć, bo one w dużej mierze funkcjonują poza naszą wolą i to, że się facet zakochal, to zdarzyć się może - vis major. Ale są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze i tą ważniejszą jest odpowiedzialnośc czlowieka za wybory, których dokonuje w życiu. Ja na przyklad doskonale wiem teraz jakie blędy w malżeństwie popelnilam, ale mój ślubny nigdy nie byl laskaw powiedzieć mi, co mu się nie podoba, co chcialby zmienić - wolal się obrażać. Zakochal się - trudno, bywa i tak. To akurat niczyja wina, ale powinien byl w porę wycofać się w imię odpowiedzialności za wybór, którego dokonal żeniąc się ze mną i sprowadzając na świat dwójkę dzieci. Jeszcze nigdy nikomu tego nie mówilam, ale może już pora. Kilka lat temu zakochalam się na amen w naszym przyjacielu. Z wzajemnością. Do zdrady nie doszlo, bo oboje stwierdziliśmy, że nie mamy do tego prawa, bo skrzywdzilibyśmy naszych bliskichi siebie samych w efekcie. Bardzo bolalo, ale wlaśnie tak należalo postąpić. Poświęciliśmy coś ważnego dla tego, co bylo ważniejsze - dla naszych malżonków i dzieci. Nigdy nie żalowalam tej decyzji. Nie żaluję jej nawet teraz, bo postąpilam uczciwie. Może wlaśnie dlatego z taką determinacją walczę o uczucia mojego wiarolomcy. Ja nauczylam się go kochać po raz drugi - może nawet bardziej niż przedtem. Tym bardziej boli mnie jego zdrada. Ale uwierzcie, nigdynie przyszlo mi do glowy, że to co zrobil ( i jak to zrobil) to moja wina. Zdradzil, bo chcial, bo zatracil granice, bo zapomnial, co jest ważniejsze. Ale ja już mu to, do cholery, przypomnę!
dzisiaj ma strasznego doła,siedze i rycze......wspomnienia wracają jak bumerang .....mąż nie odzywa się już kilka dni,znajomy go widział na mieście bardzo uśmiechnietego,zadowolonego w towarzystwie kolegów i koleżanek.Dlaczego ja musze tak cierpieć ?
.....dlaczego tak jest.......myślałam,ze już odzyskałam spokój wewnętrzny.....chyba się myliłam.... :-(
Ja też mam doła teraz , ale tylko siedzę już nie ryczę . Wypłakałem ile mogłem i stawiam na siebie . Porzucona w tej gonitwie postaw na siebie , daj sobie szansę . W Twojej gonitwie ja obstawiam na Ciebie .
Po tym na ile Cię znam , wiem , że wygrana pewna .
Porzucona i Roberto takich dni jak dziś będzie jeszcze sporo. Ta sytuacja w której się znaleźliście potrzebuje czasu na zakończenie. W tej chwili to co się dzieje z wami to tak zwane etapy pożegnania się. Pożegnania się z tą traumatyczną sytuacją lub powolne żegnanie się z partnerem na zawsze. Jaką drogę obierzecie będzie zależeć od was samych. Wasz partner albo w porę się zrehabilituje lub też niestety przyłoży pieczęć do definitywnego pożegnania się z nim. Każdy etap pożegnania przebiega w bardzo indywidualnym czasie z indywidualnym natężeniem. Na ogół to my kobiety gorzej to znosimy i trudniej jest nam stanąć na nogi. No cóż w stosunku do partnera bardziej kierujemy się uczuciami niż rozumem.
Porzucona i Robercie przeczytajcie uważnie skopiowany tekst z tego portalu który napisała dla nas Pani psycholog Kasia 767. Wielu nam on bardzo pomógł. Przede wszystkim zrozumieć to co z nami się dzieje lub działo.
Etap pierwszy czyli SZOK.
Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin. Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.
W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie. (To "nie może być prawda", "on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji. Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach. Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się ( wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku, tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie - na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Nie warto walczyć ze swymi uczuciami. Zdrada boli, więc to naturalne, że odczuwasz agresję i nienawiść. Nie tłum w sobie tych emocji. Nie oszukuj się, że nic się nie stało, nie wypieraj bólu, bo fundujesz sobie ogromny stres. Krzycz, wal pięściami w poduszkę, płacz ile wlezie. Wyładuj całą swą złość, wściekłość i żal.
Ważne jest, by nie zostawać samemu ze swym bólem. Dobrze jest porozmawiać o tym, co się wydarzyło, z kimś zaufanym, komu można przyznać się do porażki, pokazać swą rozpacz. Gdy się wygadasz, wypłaczesz, zrzucisz z siebie część ciężaru, poczujesz ulgę. Świetnie zrozumie cię osoba, która też została zdradzona, poza tym jej wskazówki mogą ci się bardzo przydać.
drugi etap, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.
Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się. Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę. Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji. To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem. Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast i z pełną bezwzględnością. To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne. Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie (często nawet siedzieć spokojnie przez dłuzszą chwilę się nie da, tak nas "nosi" ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.
Faza trzecia - etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE
Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika, pojawia się zmęczenie. Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, duzo śpimy i spędzamy samotnie czas. Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.
To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia "przed zdradą". Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło. Nie małżeństwo, ale pewne wyobrażenie o nim. Im bardziej sobie to uświadomimy, tym szybciej będziemy gotowi na wprowadzanie zmian i budowanie od nowa. A także na przebaczenie.
Żeby móc wejść w następny etap niezbędne jest stawienie czoła trudnym emocjom: żalowi i smutkowi. Nie zaprzeczać napięciom, nie czekać, że się uspokoją, tylko rozmawiać, płakać, roztrząsać. Az do ukojenia, a to może trwać. Każdy przechodzi przez te fazy we własnym tempie.
Faza druga i trzecia będą przeplatać się. Po okresie wycofania znów może nadejść okres wzmożonych emocji (nieco słabszych niż poprzednio) i znów okres ochrony. Jest to niezwykle mądrze pomyślane, bo gdyby nie te zmniejszające się dawki, to doznanie całego bólu na raz byłoby nie do wytrzymania. Ta cykliczność prowadzi do wygaszenia emocji i bólu. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w fazę czwartą.
Co do 4 fazy( słowa naszej forumowej psycholog Kasi767)
Można znaleźć w fachowej literaturze co najmniej kilkanaście różnych opisów. To najbardziej indywidualna z faz. Tutaj jest miejsce na nową miłość, studia, zmianę zawodu, adresu, ale też na stagnację i odnalezienie w sobie ciszy.
uważam, że większość z wiele osób na forum osiągnęło ten poziom empatii, że znakomicie sobie radzi na etacie terapeuty. A ja nie mam monopolu na wiedzę, a tym o czym wiem i co umiem wyjaśnić, chętnie się podzielę.
Eva dziękuję Ci , znam ten tekst , ale z wielką uwagą przeczytałem jeszcze raz . Chętnie zobaczyłbym taką analizę zrobioną dla postę powania zdradzaczy , może to by coś wyjaśniło . A może na podstawie własnych doświadczeń , powinniśmy coś takiego zrobić . Wiedzielibyśmy czego możemy oczekiwać jutro, pojutrze . Może zdradzacze są obliczalni w swoim postępowaniu ? Patrzymy na taką osobę i wiemy co możemy oczekiwać w najbliższej przyszłości .
Ewa, dziekuje Tobie,ja rownież ten tekst czytała chyba juz z 10 razy.Trzymam kciuki za Roberto i siebie,mam nadzieje,ze nam się uda przez to przejsc.
Pozdrawiam
Chętnie zobaczyłbym taką analizę zrobioną dla postę powania zdradzaczy , może to by coś wyjaśniło
Robercie teraz Cię zadziwię. Wyobraź sobie, że ETAPY POŻEGNANIA również będą dotyczyły ZDRADZACZY. Tak, tak. Ja też w to nie mogłam uwierzyć.
Kiedy się u nich zacznie ?
Wtedy gdy kochanek/kochanka ich pogoni. Najpierw przeboleją z nimi rozstanie, a potem będzie próba ich powrotu do was. Ona następuje w bardzo indywidualny sposób. Jedni zrozumieją co w końcu zrobili i uczciwie starają się o łaskę i naprawę tego co zniszczyli, a drudzy chcą wrócić w glorii chwały obrzucając nas dalej swoimi wyimaginowanymi kłamstwami tak abyśmy czuli się winni nawet tego, że nas zdradzili.
Ich powrót będzie zależał od was samych. W zależności od tego czy bardzo was zranili i ranili później przez cały czas romansowania, czy mimo wszystko starali się w miarę jak na tą sytuację zachowywać się " przyzwoicie".
Jeżeli ich odżucicie i zobaczą, ze już nie widzicie możliwości dalszego bycia z nimi razem. Zrozumieją, że straci was na zawsze wtedy zacznie się dziać z nim to co wy już częściowo będziecie mieli za sobą.
Ex małżonek w stosunku do mnie i moich dzieci jest na drugim etapie, a już rok nie jesteśmy razem.
Mimo, że nieraz miewam trudne chwile to jednak wyprzedzam go zawsze o conajmniej milę. Potrafię już sama sobie z tym radzić. W moim przypadku jestem coraz bliżej fazy czwartej.
Psycholodzy uważają, że statystycznie pożegnanie się z partnerem trwa do dwóch lat. Pierwszy rok to przeżycie tych trudnych chwil, pnowne zaufanie samemu sobie, odbudowanie własnej wartości.
BO KAZDY Z NAS JEST WARTOŚCIOWYM CZŁOWIEKIEM.
A potem po prostu życie z uśmiechem na ustach, poznawanie nowych ludzi, czasem podróże. Nowa praca lub nowe miejsce zamieszkania.
Wielu ludzi z tego wyszło. Ja osobiście wiem, ze się da a byłam prawie jak zombi na skraju wyczerpania nerwowego, uzależniona od niego emocjonalnie do granic możliwości i wychodze i wiem , ze da się bez nich żyć. Oni nie są naszym powietrzem i wodą która nam obmywa ciało. My mamy swoją wartość wystarczy w to w końcu uwierzyć.
Moj mąz cały czas pała nienawiścią do mnie,non stop ma pretensje do mnie,ale powiem Wam,ze ja pracuje nad tym,nie daje sie poniesc emocjom zachowuje stoicki spokoj,jak on sie wydziera to ja mu mowie,jak ochloniesz to mozesz zadzwonic i wtedy porozmawiamy i sie wyłączam.Wiem,ze moim zachowaniem doprowadzam go do bialej goraczki,ale nie dam się już,nie ma prawa w ten sposob ze mna rozmawiac.
Nie wiem dlaczego,ale on teraz wydzwania czesciej do mnie ,mozliwe ze to jest kontrola mnie gdzie jestem co robie,tak to odczuwam .Dlaczegoosoba,ktorą kochamy i ktora nas kochała (tak im się wydawało) robi takie rzeczy.A moze oni nigdy nas nie kochali to były nasze wyobrażenia?Jak można komuś bliskiemu zrobić taką krzywdę,zadać tyle cierpienia,bólu.
Porzucona , jestem pod wrażeniem . To Twój pierwszy post gdzie wyrażnie czuć nutę optymizmu , gdzie przebija się obraz , już nie żony pragnącej za wszelką cenę zatrzymać męża , ale (Twoje imię ) , która zauważyła Siebie (przez duże S) w tym wszystkim . Będę podsłuchiwał , żeby nauczyć się tej melodii .
Jeżeli ich odrzucicie i zobaczą, ze już nie widzicie możliwości dalszego bycia z nimi razem. Zrozumieją, że straci was na zawsze wtedy zacznie się dziać z nim to co wy już częściowo będziecie mieli za sobą.
Ex małżonek w stosunku do mnie i moich dzieci jest na drugim etapie, a już rok nie jesteśmy razem.
Porzucona przeczytaj jeszcze raz uważnie to co napisała. Rozstanie z nami będą również przeżywać, ale nieco później. My będziemy już ich wyprzedzać z naszym pogodzeniem się z ich zdradą o całe lata świetlne.
Dziś syn miał telefon od ojca z pretensjami, że podaje go o alimenty. Syn cierpliwie czekał rok czasu jak ojciec może sam domyśli, że jest jego synem i powinien jemu choć od czasu do czasu pomóc i zainteresować się jak żyje i jak sobie radzi.W złości synowi powiedział, że słyszał, że sobie teraz świetnie żyjemy, że matka ma jakiegoś faceta którego synowie szybko za tolerowali który ją sponsoruje i jedzie z nim na wczasy do Egiptu. To oczywiście są bujdy wyssane z palca z czego oczywiście z synami pękaliśmy ze śmiech. Do czego zmierzam, a do tego, że ex chyba zaczyna powoli rozumieć co stracił. Dziś wiem, ze jak nas zostawił był pewny, że bez niego z niczym sobie nie poradzimy, że chyba powymieramy albo będziemy go prosić o pomoc.
Przeliczył się.
Każdy porzucony i zdradzony RADZI sobie z życiem. Radzi sobie z problemami, na początku z dziurą finansową. Mimo, ze spada na nas bardzo dużo obowiązków, kiedyś one były podzielona a teraz musimy sobie sami z nimi poradzić. Dajemy sobie radę i z czasem zauważamy, ze bez nich radzimy sobie o wiele lepiej. Na domiar tego w oczach byłych partnerów jesteśmy tak nieatrakcyjnym obiektem, że są wręcz pewni, ze sobie nikogo nie znajdziemy. A ty kolejny dla nich szok. Jesteśmy atrakcyjni i to bardzo a to między innymi dlatego, że odzyskaliśmy własne poczucie wartości. Jesteśmy bardziej pewni siebie, wierzymy w swoje możliwości oraz bardziej sobie ufamy.
W jego głosie słyszałam ten żal, zaskoczenie, niepewność, szok. Jak to ona kogoś ma a ja przecież mnie tak bardzo kochała i co już się odkochała 5 miesięcy po rozwodzie???
Choć nie mam nikogo i z nikim się nie związałam to wielką radością było usłyszeć jak mu robi się żal że mu uciekam i za nim nie tęsknie, nie proszę aby wrócił, że realizuje swoje marzenia( skok ze spadochronem z 4000 metrów) Mówię wam jaka świetna jazda i mimo że mam 41 na karku to wtedy czułam się jak nastolatka.
Uwierzcie mi, że wcześniej czy później i tak będą żałować, że bardzo skrzywdzili, że was opuścili, że będziecie potrafili bez nich żyć, że oni nie są waszym powietrzem którym musicie oddychać.
Czym wcześniej zaczniecie myśleć o sobie tym prędzej staniecie na nogi i sami się przekonacie że wasze życie biegnie dalej, a czy będzie lepsze będzie już tylko zależeć od was wszak sami jesteśmy kowalami własnego losu.
My wykuwamy sobie nowe do nowej, lepszej, ciekawszej i pełnej miłości drogi podkowy, a oni pomału cały czas kują sobie okowy.