Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Zwrot polowanie jest określeniem pejoratywnym i w dużym cudzysłowiu przelecenie czyjejś żony jest jakimś osiągnięciem, przynajmniej dla niektórych.
Myśliwym jest ten który inicjuje.
Ofiarą ten/ta która się oddaje.
Kto cierpi? Jak już pisałem stosowanie zdrady niesie ze sobą trudne do określenia skutki. Pomijam współmałżonków, dzieci itd ale czasami cierpią także sami zdradzający. Chociaż muszę przyznać że w momencie zaspokajania własnych potrzeb musi być przyjemnie bo po cóż by to robić i dlatego tak się dzieje i dochodzi do zdrady. Konsekwencje to już inna bajka-na tym portalu jest chyba dość opisów cierpiących i zadowolonych.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Zwrot polowanie jest określeniem pejoratywnym i w dużym cudzysłowiu przelecenie czyjejś żony jest jakimś osiągnięciem, przynajmniej dla niektórych.
Jak ja lubię takie zdania, w których nie wiadomo o co chodzi
Więc jeśli mówimy "o niektórych" to rozumiem, że o jakiejś mniejszości. Nie widzę sensu się tym zajmować. Jeśli ktoś zdradza dla samego zaliczenia, żeby "podpompować" swoje ego, to praktycznie nie widzę możliwości naprawy czegokolwiek. Mogę tylko życzyć, żeby zrobił to jak najprędzej, żeby możliwie szybko potem się to wydało, żeby szybko to przecierpieć i szybko znaleźć kogoś bardziej wartościowego, kto nie będzie się "łechtał mile" w taki sposób.
Zresztą, taki "bzykacz" raczej będzie trzymał się własnego domu, robiąc co jakiś czas pojedyncze wypady. Nie będzie wchodził w jakieś głębsze relacje na zewnątrz (wszak nie tego szuka). Więc ewentualnie można rozważyć jakiś rodzaj leczenia.
Tylko te trzecie będą w takich wypadkach ofiarami, nie myśliwymi. Myśliwego mamy obok.
Zykonie, ostatni Twój post jest bardzo niejasny dla mnie, nie wiem, czy o to właśnie Ci chodziło?
to ze mąż nie czuje się zbytnio winny za to co się stało to już szczegół....uważna że jestem jebnięta i że przesadzam(jak zwykle zresztą) i że moja depresja to tylko wymysł i że chodzenie na terapię jest bezsensowne...oczywiście tak, zdradzał mnie, ale nie chce w sadzie orzeczenia o winie....kiedy mu mówię, że mam problemy ginekologiczne i ze to być może on "sprzedał" mi wątpliwy prezent zdradzając mnie na prawo i lewo, to mi mówi: możesz się wyleczyć....mówię mu, że jest prawdopodobieństwo, że jeden jajowod jest niedrozny z powodu przewlekłych infekcji i że kolejna ciąża zakończy się ciążą pozamaciczna, na co słyszę; to nie zachodz....,
dodatkowe lekcje angielskiego dla syna to moja chora ambicja
przebeczałam pół nocy, kiedy wczoraj syn przyniósł do domu zabawkę od nowej przyjaciółki taty......słowa małego: Kaśka jest fajna i pomogła mi budować rozwaliły mnie....nie potrafie o tym z Kubą rozmawiać, ale poprosiłam go, żeby zabawki zostawiał u taty.
jak zrobic, żeby nie ranic siebie i nie wzbudzać w dziecku poczucia winy?
niby to fajnie, że się dogaduje z przyszłą macochą chociaż do rozwodu jeszcze daleko, ale to ojciec powinien bawić się z 10letnim synem...szczególnie, że autorytetu jakoś sobie nie zbudował do tej pory
czuję się zdradzona przez własne dziecko? nie mogę okazać tego dziecku, a jednocześnie coś we mnie pęka i krwawi....mam ochotę uciekać i krzyczeć, tylko dokąd?
może ktoś z Was ma takie doświadczenia związane z dziećmi i tą trzecią osobą?
Szyszko to wszystko przejdzie i za jakiś czas spojrzysz inaczej.Jeśli tak cię rani że małym zajmuje się tamta powiedz mężowi że nie życzysz sobie kon5taktów tamtej z waszym dzieckiem.Dziecko jaki dziecko łaknie akceptacji dobroci i to nie jest zdrada z jego strony.Zresztą czy ma wybór?Czy może tausiowi powiedzieć że nie chce widzieć 5tamtej pani?On jest fajna miła ma dla dziecka czas i będzie robiła wszystko by ją dziecko zaakceptowało.Ja mam wrażenie że trochę za wcześnie na kontakty z nią.Bo kim ona tak naprawdę jest?Ani to żona ojca ani jakaś iluzja związku.A co będzie jak tatusiowi się znudzi ta panienkia i znajdzie drugą?Czy przedstawi dziecku następną macochę?Zapropon7uj mężowi żeby spotykiał się z dzieckiem gdzieś gdzie będą tylko sami.Zreswztą to ich czas i powinni poświęcić tylko sobie.Nie wyobraqżam sobie by mój mąż zabrał dziecko do tamtej kobiety.Od zabaw wychowywania pieszczot karcenia jest ojciec i matka a nie jakaś kobieta.To moje skromne zdanie i wiem że ja nie pozwolę mieszać dziecku w głowie jeszcze bardziej.Ona dloa nas nie istnieje i istnieć nie będzie.
mi tez tak się wydawało....postawiono mnie przed faktem dokonanym....kocha ją od roku, wyprowadził się od nas miesiąc temu...i tez mam takie zdanie, że to powinien być ich wspólny czas...
Moje życie legło w gruzach po 23 latach małóżeństwa mąż znalazł sobie kochankę.Nie widzi w tym nic złego.Próbowałam walczyć.Spotkałam się z tą panią przysięgała na zdrowie swoich dzieci że tą znajomość zakończyła.Parę dni temu odkryłam że znowu się spotykają.Ja już nie mam sił,mąż wyprowadzić się nie chce .Tylko chce trawć w takiej chorej sytuacji.
Ada1234 mam dokładnie taką samą sytuacje co ty,mój maż po 25 latach małżeństwa oświadczył mi ze ma kogoś stało sie to w IV i od tej pory oficjalnie co tydzień wyjeżdża na weekend do kochanki a w tygodniu jest w domu.Dlaczego takie zachowanie nie jest karalne w Polsce?Nasi mężowie uważają że wszystko im wolno , nie ma znaczenia dla nich przysięga małżeńska ani obowiązki .Trzymaj sie , ja przetrwałam juz 6 m-sy i dojrzewam do separacji
szyszka nie pozwól na kontakty z nią dopóki sytuacja jakoś się nie unormuje.To świeża sprawa i chyba to nie jest czas na wprowadzanie do waszego kręgu nowej osoby.To dopiero miesiąć od jego wyprowadzki.Szybki ten twój mąż i bezmyślny fundując dziecku macochę tak ekspresowo.Mój wie że gdyby mi zaproponował spotkanie dziecka z tamtą to chyba długo by nie pożył.Nie pozwolę by m9oje dzieci miały dwie mamusie i dwóch tatusiow.Pogadaj z jakimś psychologiem czy dla dziecka jest to komfortowa sytuacja czy w ten sposób nie doznaje krzywdy.
dzisiaj poraz kolejny rozmawiałam z mężem powiedziałam że jak się nie wyprowadzi to go spakuję i zawioze jego rzeczy do tej kochanki.To on mi odpowiedział że będe musiała je przywieżć s powrotem bo on tam nie pojdzie .Mam załatwić nakaz eksmisji. A dz
ieci mają wystąpić o alimenty.Potrzebuje porady prawnej.ja nie pracuję. Mamy do społacenia kredyt na dom.
poinformowałam, że nie życzę sobie kontaktów małego z przyjaciółką męża...i ją i jego...on dobrze o tym wiedział i podejrzewam, że zrobił mi na złość...Kasia tatowa jest [...] fajna, bo ona się bawi, a ja muszę pilnować lekcji, porządku i słówek z angielskiego...mam ochotę wydrapać mu oczy i czuję sie podwójnie zdradzona...przez męża i przez syna
szyszko to tylko małe dziecko.On cię kocha a że jest zadowolony że tamta się z nim bawi to naturalne.My nie mamy tyle czasu bo mus8imy się zająć tyloma sprawami i czasem zmęczenie daJE się we znaki.Nie mieju tego za złe dziecku.On jest pogubiony w tym wszystkim jeszcze bardziej niż ty.By się odnalazł to ty musisz mu pomóc a żeby mu pomóc to musisz zrobić porządek sama ze sobą i swoimi uczuciami.przechodziłam różne etapy i wiem że dopóki nie pogodzisz się sama ze sobą to niczego nie zmienisz.Trzeba uwierzyć w siebie w swoją siłę trzeba pozbierać te cegiełki by zbudować nowy lepszy dom.Ja wiem że czasemj opadają ręce że nie masz siły cierpliwośći ale to jest właśnie walka.Jak zostaje si nagle samą i wszystko jest na twojej głowie czasem zapominamy co jest najważniejsze.Czy ważny jest posprzątany dom ugotowany obiad zrobienie prania?Nie.Zamiast tego idż gdz8ieś z synem zróbicie coś szalonego a wtedy syn nie powie że Kasia jest fajna.Powie że mama jest odjazdowa.Ja myślę że może brakować mu właśnie tej mamy szalonej tej która zamiast obiadu da kanapkę a w zamian za to pobawi się z nim.ja wiem że to wszystko trudne i też miałam taki etap.Zrozumiałam że moje życie nie zależy od zamiecionej podłogi.Jak leży na podłodze kopnij w kąt i wyjdz do kina z synem.Jemu brakuje kontaktu z tobą takiego koleżenskiego.Widzisz my zapominamy że dziecko nie tylko potrzebuje czystych ubrań ala zainteresowania nim.W tej samotności w tym przerażeniu próbujemy ogarnąć to wszystko zaczynamy być sfrustrowane bo nie dajemy rady.Z jedne strony ból po stracie z drugiej przerażenie co będzie dalej.I najchętniej schowałybyśmy sie w ciemny kącik by od nas nikt niczego nie chciał a tu trzeba wyjść z tego kącika i wziąć się za robotę.To jak ma starczyć cierpliwości i czasu na dziecko naamą siebie.Musisz przewartościować swoje życie.Zadbaj o siebie wyjdż gdzieś sama wychodż gdzieś z synem.Kasia to tylko zły duch który namieszaał w waszym życiu.Chcesz ją pobić to walcz tą samą bronią co ona a więcej syn nie powie że ona taka fajna.Syn potrzebuje ciebie jeszcze bardziej niż k8iedyś i jeśli chodzi o jego miłość to żadna Kasia Basia czy Małgosia ci nie zagraża.Przechodzisz teraz etap zazdrości o dziecko zaczynasz je traktować jak swoją własność i to naturalne .Też to przechodziłam.On jest jedynym człowiekiem który pozostał ci którego miłośći możesz być pewna.I za wszeloką cenę chcesz jego akceptacji chcesz by oni byli be a ty cacy.To ogromny błąd.Dużo pracy kosztowało mnie żeby pozbyć się tego uczucia by pozwolić dzieciom na ich własne wybory by dać im wolność i nie być zazdrosną o uczucia d9o innych.On nie robi niczego złego on poprostu chce być kochany akceptowany takim jakim jest.Nie bądż tylk9o nadzorcą ale kumplem bo dopóki będziesz tylko od syna wymagała to ona będzie lepsza bo ma czas i cierpliwość.
Szyszko, nie jestem matką, nie mam dzieci, ale chcę napisać o innym podejściu, niż te, o którym pisze Berta. Mam nadzieję, że do wątku przyłączy się kilka matek z doświadczeniem w takowej sytuacji, jak przedstawiłaś. Szkoda, że Berta nie przedstawiła tutaj efektu działań, o których pisze, a mianowicie jak to się przełożyło na stan jej dziecka. Myślę, że warto, żeby to napisała, jeśli szczerze chce doradzić.
Szyszko, wg mnie nie powinnaś przenosić relacji dorosłych w świat dziecka. Ty jesteś matką i nie powinnaś być zazdrosna o tą trzecią. Tak samo jak w przyszłości nie powinnaś być zazdrosna o kolegów syna, o jego pierwsze sympatie, dziewczyny czy w końcu żonę. Jesteś matką i to jest pozycja nienaruszalna.
Ile Twoje dziecko ma przyszywanych cioci, Twoich lub męża znajomych, przyjaciółek? Najlepiej, jeśli tak też potraktuje tą trzecią, niech to będzie kolejna ciocia. Jeśli tamto się skończy, ciocia się nudzi zabawami, czy też tatko poszuka sobie innej, to w tej wersji z ciocią nie będzie niczego złego.
Jeśli teraz zaczniesz tworzyć zakazy dla dziecka, nie zrozumiałe dla niego, niezgodne z jego postrzeganiem emocjonalnym, zaczniesz wywracać jego emocje do góry nogami.
Słyszałem w radio ostatnio kobietę, kuratora sądowego, która nadzoruje przekazywanie dziecka ojcu podczas jego "okienek" na widzenie. Otóż dziecko będąc w domu z matką płacze, histeryzuje, że nie chce iść, że chce zostać z mamą. Jak już wyjdzie na zewnątrz i widzi ojca, biegnie do niego, rzuca się na szyję i przytula. To może być efekt wtłaczania swoich emocji dziecku do głowy - głęboki kryzys emocjonalny. Dziecko w domu zachowuje się tak, jak matka oczekuje, "gra". Tymczasem w środku jest inaczej. Efektem są duże problemy emocjonalne dziecka, potem także dorosłej osoby. Zastanów się, co powinnaś zrobić.
[dopisane]
Szyszko, skojarzyłem jeszcze jedną rzecz wczoraj po napisaniu tego posta, zastanawiałem się, czy to dopisać, ale jeśli ma to Tobie pomóc w wyborach, to napiszę. Otóż zdarzyło się tak w moim życiu, że jak miałem 6 lat, byłem w wakacje w innym mieście u ojca. Jak zwykle nie miał czasu, więc zajmowała się mną ta trzecia. Pamiętam, że na początku jak u dziecka był we mnie pewien opór, ale szybko zniknął. Ona bawiła się ze mną, chodziła na spacery, do kina (pamiętam, to były Gwiezdne Wojny epizod IV, pamiętam, że ona kombinowała, bo byłem za mały a bardzo chciałem to obejrzeć, zrobiła tak, że mnie wpuścili). Potem, po powrocie do rodzinnego miasta i domu faktycznie moja matka, kiedy się ode mnie dowiedziała, zrobiła awanturę mojemu ojcu (przez telefon) a mi zakazała się z tą panią spotykać. Pamiętam, nie nie rozumiałem tego zupełnie, zadawałem jej dziwne pytania, typu co mam robić, jak to ona do mnie podejdzie, albo spotkam ją na ulicy. Odpowiedzi mojej matki nie rozumiałem, bo jak mam udawać, że jej nie widzę albo nie odzywać się?
Niemniej pamiętam, że jak byłem u ojca w któreś z kolejnych wakacji, to jak widziałem jej dom z zewnątrz, to pojawiał się we mnie jakiś nieokreślony niepokój, jakbym robił coś złego sięgając tam nawet myślami. Pamiętam to do teraz, bo wtedy czułem jakiś konflikt w środku, z jednej strony dobre wspomnienia, z drugiej to wklejone (bo raczej nie moje) przeświadczenie, że robię coś złego nawet patrząc.
Chyba dużo lepiej dla mnie, jako dziecka, byłoby, gdyby cała ta sprawa mnie ominęła.
Szyszko podpisując się pod słowami Bob'a, (tymi dopisanymi), wniosę coś więcej, czy wolała byś, aby ta kobieta, była oziębła i nie zwracała uwagi na wasze dziecko?, ja myślę, że to dobrze że dziecko ma teraz dobry kontakt z tą kobietą, bo niby jak ma być?, jak Ty byś się zachowała w jej sytuacji?, nie wymagaj od innych tego, czego nie chciałabyś aby wymagano od Ciebie?
Gdybym powiedział mojej żonie, że nie życzę sobie aby nasz syn kontaktował się z tamtym, to byłbym niezłym egoistą, bo niby co ma do tego dziecko, to nie dziecko nas rozdzieliło, Ono nie miało na to żadnego wpływu, tym bardziej należy się mu ciepło płynące od każdej osoby, nawet od tej trzeciej!!!.
nie zabraniam kontaktu syna z ojcem, zabiegam, aby były jak najczęstsze, wiedziałam, ze kiedyś Kuba spotka tę trzecia, ale na litość boską nie miesiąc po wyprowadzce!!!!!
jestem wściekła na męża, że ze mną tego nie ustalił, nie poinformował mnie o swoich zamiarach - -zresztą wiedział, że jestem przeciwna w tak krótkim czasie
nie okazuje mu niechęci, mowie, ze to fajnie, ze się z nim bawi, ale nie jestem w stanie zachwycać się tym co robili razem
to trudne, żeby utrzymać język za zębami, ale wytrzymałam i nie powiedziałam nic, co mogłoby spowodować że mały będzie czuł się winny. o zakazie kontaktów poinformowałam męża i Kasię, spokojnie i rzeczowo wyjaśniłam dlaczego taka decyzja
jestem zakręcona matką, ale całe życie to właśnie ja prowadziłam dom i dbałam o rozwój emocjonalny i duchowy syna...to ja uczyłam jeździć na rowerze, to ja zabierałam do kina i na lodowisko, to ze mną wyjeżdżał na wakacje...a na obiad często jest chińska zupka ale to nie zmienia faktu, że muszę też walczyć o odrobione lekcje, słówka z angielskiego i brudne skarpety za łóżkiem...
nie mówię, że Kaska jest zła i okropna...chodzi mi o to, że to ojciec powinien bawić się z synem i to on powinien starać się odbudować zaufanie syna...
Droga szyszko zgadzam się z bob'em i adib'em. Moja matka nigdy nie pozwoliła mojemu ojcu żeby przedstawił mi swoją drugą żonę, pamiętam, że ja tego chciałem miałem nadzieję, że kiedyś mnie do niej zabierze, chciałem tego bo myślałem, że jak pojadę do niego do domu to będę mógł z nim spędzać więcej czasu. Nie rozumiałem wtedy dlaczego matka jest temu przeciwna. Kiedy byłem już pełnoletni ojciec zabrał mnie na spotkanie z nią, przyjaźnimy się do teraz nawet moja matka to zaakceptowała. Przez pewien czas miałem żal do mojej matki o to że mi zabraniała się spotykać z ojcem i z nią. Spotykałem się z ojcem 2 razy w miesiącu w każdy piątek, po pewnym czasie miałem dość już tych spotkań stały się one rytuałem a mogło być inaczej. Odkąd stałem się pełnoletni wszystko jest "normalne" spotykam się ojcem kiedy mam ochotę, jeżdżę do nich na obiady i jestem zadowolony. O zdradzie mojej ex pierwszy dowiedział się ojciec nie wiem dlaczego ale tak zdecydowałem, wiedziałem na co mogę liczyć, jechałem do niego kawał drogi, chociaż matkę miałem w tym samym bloku, 4 rano poszliśmy na spacer i to była dobra decyzja, męska rozmowa chłodna, konkretna, spokojna i rzeczowa. Matka zareagowała trochę bardziej uczuciowo "kobieco". Do czego zmierzam nie miałem pełnej rodziny nie skarżę się, ale uważam, że jeżeli nie miałby zakazu spotykania się z nim i z nią byłoby inaczej lepiej. Nie miało znaczenia, że to on odszedł od mojej matki czasami jak źle o nim mówiła to nawet go rozumiałem. Teraz to ja widuję się z moim dzieckiem jak mój ojciec kiedyś ze mną z tą różnicą, że nie ja się do tego przyczyniłem. Moja ex (chociaż winna) skutecznie w oczach mojego dziecka kreuje obraz złego taty. Najbardziej mnie boli to, że moje dziecko w to wierzy a dlaczego miałoby nie wierzyć skoro poznało kochanka mojej żony na 2 lata przed rozwodem jako kolegę z pracy a kiedy ja odszedłem bo nie mogłem już dłużej wytrzymać kłamstw to okazało się, że to ja jestem wszystkiemu winny a 6 letnie dziecko nie rozumie dlaczego kolega z pracy mieszka z mamusią.
Najgorsze jest to, że kiedy spotykałem się z ojcem zastanawiałem się czemu jest smutny teraz wiem, że z tęsknoty bo mógł być zemną tylko "chwilę" sam teraz patrzę w smutne oczy własnego dziecka bo tęskni za mną. Niestety nie mogę z tym nic zrobić.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
nie chcę ograniczać kontaktu ojca z synem, byłabym prze szczęśliwa, gdyby przebywali ze sobą jak najczęściej, ale niestety Kuba nie może nawet u ojca nocować...dodam, ze nie mieszka z Kasią, a opieka nad małym ogranicza się do 3-5 godzin tyg, chociaż tatuś mieszka 3 bloki dalej...o nic tak nie walczyłam jak o to, żeby Kuba miał ojca
syn wie, że decyzja o rozstaniu była wspólna, że już nie chcieliśmy się kłócić itd i że teraz tata kocha Kaskę a nie mnie, ale zawsze będzie jego ojcem...niestety syn jest inteligentnym facetem i bacznym obserwatorem i tatuś nie potrafił zbudować swojego autorytetu, bo ważniejsze było piwo i koledzy...dziecku oczu nie zamknę, za dużo widział
wiem, ze mały będzie kontaktował się z tą kobieta, jestem nawet spokojniejsza, że jeżeli mi coś się stanie to ona pomoże mężowi (chociaż twierdzi, ze nie lubi dzieci) ale jeszcze nie teraz...mój stan psychiczny jest tragiczny, jestem leczona z powodu silnej depresji i nie potrafię bez płaczu rozmawiać o tym z synem
mamy ogromne problemy wychowawcze i uważam, ze najpierw ojciec powinien wyrobić sobie autorytet u syna, a nie wyręczać się Kaska...Kuba powinien tęsknic za ojcem, a nie za ta kobietą i zabawkami od niej....dodam, że mały chodzi do ojca żeby nie iść do świetlicy, albo jak czegoś potrzebuje...a jednocześnie garnie się do każdego faceta, który coś z nim robi wspólnie: czy to cos montuje, czy maluje czy wkręca śrubki...tatuś jakoś nie ma fantazji twierdząc, ze sam nie miał ojca
na jakiej podstawie mam budować autorytet ojca w oczach dziecka? nie mówię, że jest zły, ale tak często zawodził zaufanie małego, że Kuba już mu nie wierzy
Jeśli chodzi o moje dziecko drogi Bobie to zapewniam cię że moje dziecko ma się całkiem dobrze bez kontaktów z tamtą kobietą.Ona poprostu dla nas nie istnieje i istnieć nie będzie.Bo po 1 gdyby była dobrą matką to nie zafundowałaby dziecku wujka po miesiącu od wyprowadzki tatusia.Ciekawa jestem jak musi się czuć jej córka widząc to co się dzieje w domu jak śpią razem w łóżku.Zapewne jeszcze dziecko nie przebolało wyprowadzki tatusia a tu w łóżku mamusi nowy tatuś.No broń mnie Boże przed dawaniem przykładu mojej córce.Po 2 kim ona jest że ma zajmować się moim dzieckiem?Owszem moja córka ma ciocie i wujków wśród moich znajomych ale to chyba inne ciocie niż kochanka tatusia.Po 3 w jakim celu mam pozwolić na kontakty z tą kobietą?od zabaw karcenia uczenia jestem ja.A jak tatuś chciał nowej kobiety t9o niech ją ma ale moje dzieci nie muszą w tym uczestniczyć.nawet jeśli ona zostanie jego żoną to i tak na zawsze pozostanie obca czytaj mięzy wierszami znienawidzoną bo to dzięki niej tauś sobie poszedł.Zapewne powiesz ty wszystko wiedzący panie że to dzięki mnie dziecko ją nie lubi.Ale tu trochę się pomylisz bo t9o mój szanowny małżonek zrobił bardzo złą robotę .Interpretuj sobi3e to jak chcesz.Nie widzę ani ja ani dzieci powodów dla których mamy być tak wspaniałomyślni by z tą kobietą utrzymywać kontakty.Zresztą czy zdajesz obie sprawę jakie konsekwencje wywoluje w dziecku taka dziwna i nienormalna sytuacja.A co jeśli tatuś za jakis czas przedstawi następną ciocię?Według ciebie to wszystko jest tak proste i kiazdego potrafisz osądzać.Jeśli ktoś myśli inaczej postępuje inaczej to robi to dlatego że jest złośliwy że chce się mścić itd.Nie my nie widzimy intersu swoich dzieci tylko własną złość na męża drania i w swojej głupocie krzywdzimy dzieci.To nie rozsądek ale zacietrzewienie w swojej złości przemawia przez nas.To jaką ja jestem według ciebie matką i kobietą.?O chyba nie najlepszą bo przecież takie konsekwencje ponosi moja córka.A nie pomyślałeś kiedyś że możesz się mylić że mądrzejsi od ciebie mówią co dla mnie dla moich dzieci jest najlepsze.Czemu to wszystko ma służyć?Zadowoleniu tatusia tamtej kobiety czy dziecka?Czyj interes ma przedłożyć ponad wszystko?DZiecka czy ich?Co jeśli dziecko nie chce widzieć tatusia ?Mam ją wypychać na siłę?Mam mówić że tatuś taki wspaniały a jego kochanka to niemal święta osoba?To duże dziecko i mądre.Widzi co się dzieje.I nie zrobię jej jeszcze większej wody z mózgu 0po to by kogokolwiek zadowolić.
To co napisałam ci szyszko to moje osobiste zdanie i je podtrzymuję.Ale broń Boże daleka jestem od tego byś dziecku mówiła że zabran8iasz kontaktów z tą panią.Tą kwestię musisz załatwić ze swoim mężem .Przecież jeśli facet ma trochę oleju to załatwi to tak by dziecko nie dowiedziało się że to ty sobie nie życzysz kontaktów z nią.Mój niestey jest za głupi na jakiekolwiek mediacje.Niestey nie interesuje się dziećmi nie dba o nie.Tyle razy błagałam by poszedł z małą do psychologa na jej terpię i wysłuchał co ona ma do powiedzenia.Nie chciał bo uważa że on sobie poradził jak matka odeszła to i nasze dzieci sobie poradzą same.Wyjaśniam że daleka jestem od namawiania cię od robienia krzywdy twojemu dziecku.Ty sama znasz je najlepiej i wiesz co dla niego jest dobre a co złe.j3eśli ojciec stara sie być ojcem choćby na odległość to należy mu się szacunek .Złość mozna schować w kieszeń i trzeba dać dziecku możliwość kontaktów z nim.Z nią to jakby inna bajka.Widzisz ja przez 4 miesiące błagałam i zdarzało się że na kolanach by mój mąż przychodził do dzieci by kochał je jak kiedyś.i wiesz co to przyniosło?Tylko ból dziecka i strach.Do dziś nie może dojść do siebie po tym co jej tatuś zafundował.Cenię ludzi którzy po rozwodach nie przestają być rodzicami że pot4rafią dogadać się co do dziecka.Czy myślisz że nie byłoby mi łatwiej gdyby mój mąż część obowiązkow wychowawczych wziął na siebie?jestem sama z problemami to ja robię za ojca i matkę bo tatuś jak9oś zapomniał że ma dzieci prawa ale i obowiązki.Ale pogodziłam się z tym i daję radę.Najbardziej cieszy mnie że po tylu misiącahc walki moja córka zaczyna być inna .Zaczyna się śmiać bawić żyć jak dziecko.Chodzimy naq terapię uczymy się pokonywać trudności .Często mnie pyta co bym zrobiła gdyby ojciec chciał wrócić.Odpowiadam że to zależy od nich jeśli będą chciały byśmy spróbowali to pozwolę mu na powrót.Wiesz co mówi ze modli się by nigdy już nie wrócił bo jest jej lepiej bez ojca.Może kiedyś obydwoje dojrzeją by spotkać się i porozmawiać.Dziś go unika wraca ze szkoły tak aby go nie spotkać bo pracuje obok domu.Nie wychodzi na plac zabaw w godzinach kiedy on wraca z pracy.Jak psycholog pyta dlaczego tak robi to mówi ze się go boi że tęsni za nim ale boi się że może znów na nią krzyczeć albo ją bić.Oby nigdy twojec dziecko noe doświadczyło zła z ojca strony.Rób to co podpowiada ci rozum i serce.Pozdrawiam.
Berto, dzięki za odpowiedź, choć to była tylko moja sugestia, że pisząc o sposobach, dobrze by było, żebyś opisała także efekt. Z tego, co piszesz, wnioskuję, że Twój pomysł na kontakty dziecka może dawać niezbyt dobry efekt, w rodzaju sytuacji, którą opisujesz. Biorąc pod uwagę Twój bardzo emocjonalny opis efektu, raczej odradzałbym Szyszce podobną drogę. Szyszka nie pisała ani słowa, które wskazywałoby na jakieś podobieństwo do zachowania Twojego męża, Berto. Więc nie sądzę, żeby tak drastyczne środki, jakie zastosowałaś, były potrzebne. Poza tym, przynajmniej w mailu, Szyszka sprawia wrażenie dużo lepiej trzymającej się, pomimo sytuacji, osoby. Pewnie to także przekłada się na emocjonalność dziecka.
Być może za jakiś czas, kiedy Szyszce uda się poukładać całą sytuację, będzie mogła także Tobie Berto przekazać garść wskazówek, co robić, bo mam wrażenie, że Twoja sytuacja nie stabilizuje się, co nawet taki facet jak ja może odczuć czytając Twoje słowa.
współczuję Ci Berto bardzo......to przykre, kiedy ojciec zapomina o tym, ze ma obowiazki
mam problemy, ale nie aż takie...mąż jest w życiu syna, ale...mam wrażenie, że to tylko kolejna poza...za słowami nie idą czyny...na terapie na razie chodzi, na spotkania z wychowawca tez, ale Kuba za nim nie tęskni za bardzo...chyba przyzwyczaił sie, ze taty w domu nie było, bo siedział w knajpie
nie wieszam psów na mężu, zaciskam zęby nawet kiedy mnie wkurzy, popłacze sobie tylko...chyba po części to nauczyłam się być sama i sobie radzić, bo i tak nie mogłam liczyć na jego pomoc od dawna..
mam nadzieję, ze słowa męża; chcę żeby Kuba za mną tęsknił" sa prawdziwe i ze zrozumie co to znaczy byc ojcem...może te kroki będą małe?
nie wiem co będzie dalej, bo zaczyna kolejną prace, więc czasu będzie mniej, koledzy, piwo, imprezy no i Kasia.....oby mu się udało i oby jego zapowiadane zmiany były autentyczne...tylko czy człowiek po 34 latach może się zmienić?