Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie jest dobrze bo oboje na to pozwalają.
I on i ona.
Szukają usprawiedliwienia dla swojego postępowania.
Miłosc, rodzina, dzieci...
I tyle.
A tak naprawde jest im obojgu wygodnie, pomimo paru "niedogodności"..ale i do nich po czasie się przyzywczają.
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
Ja dokładnie pochodzę z takiej rodziny i uciekłem w wieku lat 17 i wracam do domu z przykrego obowiązku
Wiesz... to, co opisałam notimportant, nie jest równoznaczne, że teraz nie cenimy tych samych wartości, co nasi szczęśliwi koledzy sprzed lat. Powiem więcej, właśnie dlatego, że czegoś nas w dzieciństwie pozbawiono, tym bardziej kurczowo trzymamy się zasad, jakbyśmy chcieli coś nadrobić, pokazać, że jesteśmy warci miłości, że możemy żyć inaczej...
Tęsknisz za czasami, kiedy Twoja dziewczyna/koleżanka dawała Ci ten mały fragment tego, czego nie miałeś w domu. Ale to ułuda. Kojarzysz tę dziewczynę jako azyl tego, czego nie posiadasz i dziś.Ona tego Ci jednak nie da, bo tamta dziewczyna nie istnieje. Tę, którą dziś widzisz to matka dwojga dzieci i żona, która wyznaje inne niż Ty zasady. Ty chcesz powrotu do czystego uczucia, ona daje Ci w zamian huśtawkę emocji, brak stałości, wikłanie się w kłopoty, w których nie powinieneś być stroną uczestniczącą, kłamstwa, podwójne oblicze, konieczność ukrywania się...
Ta dziewczyna nigdy nie da Ci poczucia bezpieczeństwa i pewności, że kiedyś nie porzuci i Ciebie dla jakiejś kolejnej miłostki...
Żywisz się bajką o motylach sprzed lat, podczas gdy osoby i sytuacje uległy zmianie...
jedno jest pewne, cobyście nie zrobili, przed Wami już tylko piękna katastrofa.
Tak to się kończy, jak się prowadzi podwójne życie, a nieświadomy partner w końcu się dowie. Pewnie już tylko chwile dzielą Was od momentu kiedy rozpęta się piekło.
Współczuję ... szczególnie tym, którzy żyją w tej chwili w błogiej nieświadomości
To już się stało, teraz mam się "odkochać" lub ona ma się "odkochać" ? To łatwo się mówi. Nie zako****esz i nie odko****esz się na raz, dwa, trzy...
To właśnie powinieneś zrobić. Na raz, dwa, trzy powinieneś się odkochać albo cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości. Wpakowałeś się w bagno i teraz powinieneś jak najszybciej wyjść z tego z każdymi konsekwencjami dla siebie. Niestety, nie ma tak łatwo, i wiem o tym i musisz to jakoś przecierpieć, bo co byś nie zrobił to i tak będzie trudne do wykonania. Musisz zrozumieć, że jesteś kochankiem mężatki i to jest podstawą, żeby tego zaprzestać.
Nawarzyłeś sam piwa i sam musisz je wypić niestety. Po co zagłębiasz się, siebie i ją wybielasz? Czy Twoje i jej tłumaczenia coś wyjaśniają? Trzymaj podstaw to będzie łatwiej podjąć Ci jakąkolwiek decyzje - "mężatka to owoc zakazany". Jeżeli będzie wolna, jeżeli kocha Cię to będziecie razem. Ale jeżeli przekłada "szczęście rodziny" nad wasze, to musisz się z tym pogodzić i przyjąć do wiadomości. Żeby to zrozumieć to trzeba być nadzwyczajnie mądrym?
A mnie bardzo podoba się to, co napisał Milord - jasno, krótko i na temat.: Czytaj: "póki co to będzie jak jest" Czy to wolna czy mężatka > byle byłaby kładka. Szkoda słów. Jeśli coś się pcha na kij > to to rwij. Zero godności i czubek nosa. Ma dzieci? A co mi tam, Ma męża? olał to... Proste, czyste, oczywiste. Rżniesz czyjąś mężatkę tłumacząc to jej uczuciem do ciebie. Żenada.
Nikt tu nie chce czyjejś krwi, chodzi o zwykłe proste zasady i o to, by być zwyczajnie uczciwym. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia - nikt nie dał szansy wypowiedzieć się mężowi tej kobiety, a jestem pewien, że moglibyśmy zobaczyć całą tę love story w innym świetle. I żeby nie było wątpliwości - to co robisz notimportant, to potworne świństwo, które zapakowałeś w ładny kartonik.
Ok, dużo jadu się wylało tutaj, łącznie ze szmatami, idiotami, ****odajkami itp. Całe szczęście jestem na to odporny jak na nic innego.
Po kolei
Cytat
anula123 napisał/a:
A ja powiem jako MATKA
Mówisz, zę spotykacie sie w weekendy, raz czy dwa razy w miesiacu, spędzacie ze soba noc.
Nie wyobrażam sobie, majac maleńkie dzieci 3 i 7 lat - zostawić je na weekend z tym oschłym, nieczułym meżem - a samej jechać do faceta tulic sie do niego, całować, uprawiać sex - i mieć swiadomość, zę gdzieś tam te moje dzieciaczki same zostały - bez mamy, moze tesknia, moze chca sie przytulić, moze im źle teraz.
Ale to NIC - ważne że mnie dobrze.
Jaki masz obraz tej wspaniałej kobiety w konteksie tego co inni napisali powyzej i teraz w kontekście KOBIETY-MATKI
Jej wyjazdy nie są wyjazdami TYLKO do mnie, są wyjazdami na studia podyplomowe, na które przyjeżdżałaby tak czy siak, czy bym był czy nie. "Nieczułym" mężem tylko dla niej, według jej słów mąż się dziećmi zajmuje dobrze. Idiotyzmem byłoby mówienie, że nie kocha swoich synów, cały czas to powtarza. Oczywiście, że kocha. Tak jak pewnie i moi rodzice kochają mnie, chociaż ostatnio to chyba usłyszałem ze 20 lat temu, oni ode mnie zresztą też, ale ja nie wiem czy ich kocham, Wychowali mnie i tyle, posłali na dobre studia i opłacali angielski i tenisa, dzięki czemu dobrze mówię po angielsku i dobrze gram w tenisa. Z perspektywy czasu widzę, że wolałbym jednak cos innego niż angielski i tenis. Ojciec zdradzający moją matkę, ona 15 lat zapłakana, z próbą samobójczą, no ale dzieci trzeba wychować, nie ?
Moja dziewczyna / kochanka mówi, że gdzieś wlaśnie od 7 lat, czyli od momentu pierwszego dziecka (które przypominam było wpadką) starała się uzyskac od męża jakieś uczucia. Była i kurą domową (obiadki itepe) i własnie kobietą-matką-polką (wszystko dla męża i dzieci). W zamian za to dostała to, ze mąż chodzi do pracy i zarabia, wraca do domu, wali się na kanapę i ogląda TV, albo zasypia.
No i mają zorganizowane życie z dziećmi, czyli szkoła, basen itp. Ale jeśli to wszystko ma się opierać tylko na organizacji i na "sprawnie funkcjonującym przedsiębiorstwie, które ma wykonać plan", to sorry - ale ja za takie coś dziękuję. Jesteśmy ludźmi z uczuciami, a nie maszynami.
Cytat
krzysiekStankiew napisał/a:
Jak już wielu napisało...to jakim Ty musiałeś być potworem że żona Cię zdradziła..i ciekawe co mówiła o Tobie swojemu kochankowi? Ja wiem jakim...zrobiłeś najpotworniejszą rzecz na świecie...nie kochałeś Jej.
Popełnilismy w małżeństwie wiele błędów, zarówno ja jak i moja żona. Schemat podobny, tylko bez dzieci.
Cytat
krzysiekStankiew napisał/a:
Na zawsze pozostaniesz fajnym pogotowiem seksualnym...i kiedyś się do tego przyzwyczaisz..bo już tak będzie wygodnie.
Powiedziałbym, że bardziej emocjonalnym niż seksualnym. Seks jest - oczywiście, jest nawet niesamowity. Wazniejsze dla nas są rozmowy. Te same, których ja nie przeprowadzałem z moją żoną i te same, które ona przeprowadzała ze swoim mężem, po czym on zasypiał. [/quote]
Cytat
krzysiekStankiew napisał/a:
Żyrafko
Ja też daleki jestm od wieszani psów..na Nich..ich życie ich problem.
Błąd..że się wkręcił w taki związek..ale jak już to kiedyś pisałem..to takie budujące być własnie tym rycerzem na białym koniu...duży błąd.
Uważam poprostu..że oboje ..i On i Ona są thórzami w swoim postępowaniu..bo i Jemu i Jej tak wzgodnie..dlatego syukaj wytłumaczeń (dzieci, rodzina etc)...
I to tylko moje zdanie.
Żadna rada....czy ocena.
Moje zdanie...o które prosił.
Myślę, ze jednak podświadomie szukałem tutaj rady pisząc to co napisałem i ją dostałem, zachowam ją dla siebie.
Cytat
Gordian napisał/a:
Księżniczka po latach małżeństwa, nagle sobie uświadomiła, że jest źle i że jest krzywdzona??? Więc najwyższa pora skrzywdzić męża i dzieci?
"Nagle" ? Z tego co mi wiadomo taka sytuacja trwa u nich ładne kilka lat i w końcu coś wybuchło
Cytat
Gordian napisał/a:
A co z dziećmi i mężem w tej TWOJEJ Love Story?! Jest dla nich jakieś miejsce, czy są tylko tłem dla tego "wspaniałego" romansu i "poświęcenia" kochanka i kochanki?! Oni nie potrzebują wg Ciebie pomocy?! Pomyślałaś, że swoją wypowiedzią odbierasz im miłość i nadzieję, mało tego - przyzwalasz na to, by jakiś facet myślał, że zabieranie się za cudze żony jest ok?!
Mąż mnie nie interesuje, sam jestem porzuconym mężem po zdradzie i pozbierałem się z tego, dla dorosłego faceta to nie koniec świata. Nie żal mi go, tym bardziej że dostawał wyraźne sygnały czego zonie brakuje i nie zareagował na nie ani razu. Dzieci....Żal mi ich jak ta rodzina się utrzyma i żal mi ich jak się nie utrzyma. Jesli się nie utrzyma to tutaj moja rola, żeby było jak najmniej żal, ze się nie utrzymała.
Cytat
liliand1 napisał/a:
A z miłością się nie walczy.
Ładne zdanie, szczególnie z ust kogoś kto - z tego co się domyślam - sam przeżył zdradę.
Cytat
krzysiekStankiew napisał/a:
ale równiez do niego należy decyzja. Nie tylko do niej.
Zrozumiałem to TYLKO dzięki tej dyskusji, dziękuję.
Cytat
jakich wiele napisał/a:
spotykając się od dłuższego ( jak długiego ? )
8 miesięcy
Cytat
jakich wiele napisał/a:
Gdyby rzeczywistość była tak koszmarna, jak mówi, nie trzeba byłoby szukać kochanka, by mieć pretekst odejścia. Odeszłaby...
Te słowa, chyba prawdziwe, kłują mnie w serce. Usłyszałem je po raz drugi w życiu, ale trudno je zrozumieć będąc zakochanym.
Cytat
anula123 napisał/a:
Oj Drogi Panie - popatrz co wszyscy tutaj napisali.
Czy Ty naprawdę chcesz by tak wyglądało twoje zycie?
Teraz - moze nawet chcesz, ale za rok, dwa moze trzy - juz się zmęczysz.
Zmęczysz wyrzutami sumienia( bo mniemam, ze je masz), zmeczysz miłością w hotelikach, samotnymi wieczorami, brakiem bliskości - takiej zwyczajnej na codzień - a nie od święta.
Didziesz do wyczerpania nerwowego, frustracji i goryczy.
Ty ją moze naprawde kochasz ale ta miłość Cie zniszczy. A najgorsze jest to, ze zniszczy niewinne osoby. Kto wie jaka traumę przezyje tamten mąż, gdy się dowie.Powiem Ci, ze gdy mnie maż zdradzał, pisał sms-y ze jesem idealna. Kochanka słyszała co innego.
No i dzieci. My dorośli sobie poradzimy, ale poranione brakiem rodziny dzieci bedą odczuwac konsekwencje całe zycie, w swoich przyszłych związkach, podzielone miedzy mama a tatą.
Nie pisz, ze mogą choćby jutro do Ciebie się wprowadzić. One mają tatę i to nie Ty jesteś, nigdy im go nie zastąpisz.
I wiesz jaki jest nabardziej prawdopodobny scenariusz. twoja kochanka męża nie zostawi - bo nie obarczy się odpowiedzialnością i konsekwencjami dla siebie, bo to ona będzie w swoim otoczeniu miała przylepioną łatkw dz...ki. A Ty skutecznie, nieświadomie obrzydzisz jej męża i zniszczysz ich małżeństwo, nawet jeśli formalnie przetrwa.
Wydajesz się być mądrym gościem, więc sam pomysl
Niestety, zaczynam to odczuwać i to też może być jeden z powodów dlaczego tutaj to napisałem. O dzieciach już wspomniałem. Lepiej się rozwieść czy lepiej wychowywac dzieci w toksycznej rodzinie, nie będącej de facto rodziną, a maszyną do spełniania obowiązków. Ciocia wiki:
"Związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji.
W tym ujęciu rodzina pełni funkcje osobowe:
- małżeńską lub partnerską - bycie żoną lub mężem, partnerem lub partnerką,
- rodzicielską - bycie ojcem lub matką,
- braterską - bycie siostrą lub bratem"
Moim zdaniem rodzina powinna pełnić funkcję ZARÓWNO małżeńską JAK I rodzicielską. Nie ALBO tą ALBO tą. U niej pełni rodzicielską. Wystarcza ? Ja do tej pory (a mam 31 lat) mam tylko funkcję braterską. Słabo, prawda ?
Cytat
morfeusz napisał/a:
Cytat
To już się stało, teraz mam się "odkochać" lub ona ma się "odkochać" ? To łatwo się mówi. Nie zako****esz i nie odko****esz się na raz, dwa, trzy...
To właśnie powinieneś zrobić. Na raz, dwa, trzy powinieneś się odkochać albo cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości. Wpakowałeś się w bagno i teraz powinieneś jak najszybciej wyjść z tego z każdymi konsekwencjami dla siebie.
Całe życie jestem przez coś poraniony, chyba na własne życzenie....Za dużo we mnie uczuć, co może brzmiec paradoksalnie biorąc pod uwagę błędy jakie popełniłem w małżeństwie. Ale tak jest...
Cytat
Gordian napisał/a:
I żeby nie było wątpliwości - to co robisz notimportant, to potworne świństwo, które zapakowałeś w ładny kartonik.
Wiesz, ze nie wpakowałbym się w to nie wiedząc kim ona jest, czego potrzebuje i nie znając jej męża, którego znam (no może to za dużo powiedziane, ale parę razy w życiu go widziałem). Nawet w momencie gdy nasz romans był czymś niemożliwym nie mogłem sobie wyobrazić jak ona i on są razem. Nie jestem jedyną osobą, która to mówi.
Widziałem jej męża powiedzmy 5-6 razy w życiu. Wady i zalety ? OK, zaczniemy od zalet. Zaradny, zarabiający, pracowity. Wady ? Cynik, wywyższający się, pan i władca świata, emocjonalny terminator.
Widzę, że większość z was sprowadza rolę męża do maszynki do robienia pieniędzy, a żony do matki-polki. Gdzie szacunek, uczucia, wsparcie i troska ? Jesli za wsparcie uważasz zarabianie to chyba nie....Zarabianie jest częścią wsparcia moim zdaniem.
scaliłam
Proszę, odpowiadaj w jednym poście jakich wiele
No cóż...Nie przekonamy Cię, jak widzę...
Tyle zostało powiedzianych słów, tyle różnych kwestii poruszonych...Nikt nie przyznał Ci racji, nie poklepał po plecach...W sumie to już na początku zaznaczyłeś, że i tak zrobisz po swojemu, nie sugerując się otrzymanymi opiniami...
Nie wiem czy jest coś jeszcze do dodania...
Żyj więc według swoich wartości i tego, co uważasz za słuszne...Powinieneś być jednak przygotowany na konsekwencje powziętych decyzji...
Szkoda tylko, że przyczyniasz się to tego, z czym tutaj sami się zmagaliśmy lub jeszcze zmagamy...
jakich wiele napisał/a:
Szkoda tylko, że przyczyniasz się to tego, z czym tutaj sami się zmagaliśmy lub jeszcze zmagamy...
Tak, wiem.
Coś kontrowersyjnego teraz ?
Byłem i zdradzany i teraz jestem kimś z kim się zdradza. Nigdy nie zdradziłem. Każdy kij ma dwa końce, ten ma trzy, więc jest procą. Zaznałem dwóch z tych trzech końców. Po tych dwóch końcach mogę powiedzieć, że w zdradzie w przeważającej większości jest wina obu stron. Pogodziłem się z tym, że i w moim małżeństwie wina częściowo leżała po mojej stronie. Dopiero rok po rozejściu się z żoną jestem w stanie z nią usiąść, porozmawiać i zrozumieć błędy, których nie widziałem wcześniej. Ona też widzi swoje.
Dwa końce to trochę mało jak na ekstrapolację na całe społeczeństwo zdradzających / zdradzanych. Ale słucham opowieści, wsłu****ę się w historie. I zawsze widzę winę obu stron.
Poza pojedynczymi przypadkami, gdzie mąż jest zwykłym ******, a żona prostą ******.
notimportant napisał/a:
w zdradzie w przeważającej większości jest wina obu stron.
IMO mylisz się, nie rozróżniając winy za kłopoty w związku od winy za zdradę. To nie to samo, nie ma znaku równości.
O ile za kłopoty, nieporozumienia, rozłam, winne mogą być obie strony, wszystko jedno w jakich proporcjach, to za zdradę winę ponosi tylko zdradzający.
Dlaczego ?
Zaszeregowanie nas do sapiens zobowiązuje...Jeśli coś między dwojgiem ludzi mocno kuleje, jeśli mimo chęci lub nawet braku, nic nie ulega zmianie na lepsze, jeśli brak już sposobów, motywacji, w końcu sił...Podejmujemy decyzję o odejściu...Mamy wybór...Zdrada jest tchórzliwym wyborem chroniącym własne ****psko...
Nie czepiamy się, jak bluszcz kogoś nowego, póki nie puścimy starej gałęzi. Nie szukamy usprawiedliwień dla czegoś, co społecznie jest napiętnowane.
Chcesz wierzyć, że zona Cię zdradziła, bo nie byłeś bez winy...OK, jeśli ma to być jakąś ulgą w cierpieniu...
Ale to, co próbujesz nam tutaj wciskać, zwyczajnie do nas nie trafia i chyba nikt nie będzie miał mi za złe wypowiadanie się w licznie mnogiej...
Moim zdaniem rodzina powinna pełnić funkcję ZARÓWNO małżeńską JAK I rodzicielską. Nie ALBO tą ALBO tą. U niej pełni rodzicielską. Wystarcza ? Ja do tej pory (a mam 31 lat) mam tylko funkcję braterską. Słabo, prawda ?
Ona powinna? Kim Ty jesteś żeby o tym decydować? To jest jej/ich życie a Ty w swoich wyobrażeniach mówisz jak powinna się zachowywać, jak powinno wyglądać ich małżeństwo. To jest ich małżeństwo, nie Twoje. Jak będziesz miał żonę, wtedy będziesz realizował się jako mąż według swoich zasad. Teraz daj im spokój, bo ona wyszła nie za Ciebie, tylko za tego "cynika" jak go nazywasz. Nie bronię jej męża, jednak daleki jestem od osądów. Ty wpieprzyłeś się w czyjeś życie, teraz zamiast przyjąć krytykę z pokorą to jeszcze bronisz się atakując wysuwając dziecinne argumenty. Jesteś egoistą pełną gębą. Nie obchodzi Cię co robisz, nie obchodzi jej mąż, dzieci - liczysz się tylko Ty i ona. Chłopie, kieruj się podstawowymi zasadami - od mężatek z daleka" i jeżeli nie ma tam przemocy fizycznej czy psychicznej, to nie masz prawa wchodzić między małżonków. Jest to prawo nie pisane, ale wszyscy o tym wiedzą. Ale jak widać i tak jesteś najmądrzejszy i zrobisz po swojemu. Twoje życie, Twój cyrk.
jakich wiele napisał/a:
[quote]notimportant napisał/a:
Chcesz wierzyć, że zona Cię zdradziła, bo nie byłeś bez winy...OK, jeśli ma to być jakąś ulgą w cierpieniu...
To nie jest ulga w cierpieniu, ja już nie cierpię z powodu odejścia żony. To fakt.
Z perspektywy czasu po prostu widzę błędy, zarówno swoje jak i żony i się z tym pogodziłem.
Jesli moja kochanka RZECZYWIŚCIE się starała o uczucie od męża (nie wiem, nie było mnie przy tym, mówię co słyszę) i jeśli RZECZYWIŚCIE on jest gburem to ona popełnia błąd, będąc z nim "dla dobra dzieci". Jeśli tak nie jest no to cóż....jestem wykorzystanym idiotą
Witaj
moim zdaniem dużo sobie Sam powiedziałeś tutaj na forum
to twoje słowa zacytowane -
"Widzę, że większość z was sprowadza rolę męża do maszynki do robienia pieniędzy, a żony do matki-polki. Gdzie szacunek, uczucia, wsparcie i troska ? Jesli za wsparcie uważasz zarabianie
to chyba nie....Zarabianie jest częścią wsparcia moim zdaniem."
"Moja dziewczyna / kochanka mówi, że gdzieś wlaśnie od 7 lat, czyli od momentu pierwszego dziecka (które przypominam było wpadką) starała się uzyskac od męża jakieś uczucia. Była i kurą domową (obiadki itepe) i własnie kobietą-matką-polką (wszystko dla męża i dzieci). W zamian za to dostała to, ze mąż chodzi do pracy i zarabia, wraca do domu, wali się na kanapę i ogląda TV, albo zasypia.
No i mają zorganizowane życie z dziećmi, czyli szkoła, basen itp. Ale jeśli to wszystko ma się opierać tylko na organizacji i na "sprawnie funkcjonującym przedsiębiorstwie, które ma wykonać plan", to sorry - ale ja za takie coś dziękuję. Jesteśmy ludźmi z uczuciami, a nie maszynami."
Ty dziękujesz - a ona ?
Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka: Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział: Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
Nie mówimy o tym jak powinno wyglądać przykładowe wg. Ciebie małżeństwo. Także mam swoje zdanie a ten temat. Ale to jest ich życie, to ona tak wybrała, mąż na siłę do niczego jej nie zmuszał. Jeżeli czuła się jak w klatce, tłamszona przez męża terrorystę to powinna odejść od niego. Ale to powinna być jej decyzja. Teraz to za nią decydujesz jak to wszystko powinno wyglądać. Nie pojmujesz, że mówisz o swoim modelu rodziny pakując ją w ten schemat. Ale ona nie należy do Twojego schematu, jest w innym. Jeżeli odejdzie od męża, będziecie razem, wtedy będziesz mógł z nią realizować swoje marzenia, wdrażać je w życie.
Oddziel teraz swoje życie i jej. Jak na razie to są dwa różne światy. Jej świat nie należy do Ciebie jak na razie. I z tym musisz się pogodzić. Tylko ona ma wpływ na swoje życie i to od niej zależy czy chce zmiany czy nie. Żyjesz przeszłością kiedy mieliście po 14 lat. Ale teraz to już nie jest zabawa a prawdziwe życie z którym wiąże się odpowiedzialność nie tylko za siebie.
jakich wiele napisał/a:
Tak, on ma zarabiać, a ona gotować, o ile taki układ obojgu pasuje...A tego czy pasuje nie jesteś w stanie obiektywnie stwierdzić...
Jeśli "ucieka" do mnie to taki układ jej nie pasuje najwyraźniej i to mnie zastanawia.
Ale to już bardziej jej sprawa tak naprawdę. Jesli nie odejdzie od męża to jej najwyraźniej pasuje, albo przynajmniej nie przeszkadza. A wtedy to oznacza że dałem się zrobić w balona.
Wciąż wspominasz, że zostałeś zdradzony, a ja nie bardzo rozumiem, co to ma do rzeczy. Przecież i tak cię to niczego nie nauczyło, ani tez nie upoważnia w żaden sposób, do tego by ranić innych.
Ważne jest to, że należysz do tego typu ludzi, którzy patrząc w lustro nie widzą tego, co powinni zobaczyć.
Jestem spokojny czytając twoją historię - nie mam wątpliwości, że poniesiesz konsekwencje swoich działań, i tylko żal mi, że nie mogę się z tobą o to założyć. Myślę też, że nie będziesz szczęśliwy, ale ty chyba już o tym wiesz, więc niczym już cię nie zaskoczę.
Napisałeś: Nawet w momencie gdy nasz romans był czymś niemożliwym nie mogłem sobie wyobrazić jak ona i on są razem. Nie jestem jedyną osobą, która to mówi.
I? Co w związku z tym? Daje ci to jakieś prawa do ingerowania w czyjeś życie? Dobrze napisała ci Jakich Wiele, o tym, że bycie człowiekiem, do czegoś zobowiązuje, ale mam poważne wątpliwości, czy coś z tego zrozumiałeś. Jeszcze raz powtórzę za Milordem; sypiasz z czyjąś żoną, tłumacząc to miłością. Jak dla mnie - totalna żenada.
Ludzie słabi uciekają na skróty zamiast wyjść na przeciw problemom Tak jest najłatwiej, ale jest to wszystko droga bez wyjścia i samozniszczenia. Tak postępuje Twoja koleżanka. Jej mąż zawodzi, więc braki zaspokaja u Ciebie. Jesteś takim dopełnieniem jej życia. Dopóki będziesz w tym układzie, zawsze będziesz takim dopełnieniem, ochłapem. Jeżeli pasuje Ci taka rola to proszę bardzo.
Gordian napisał/a:
sypiasz z czyjąś żoną, tłumacząc to miłością. Jak dla mnie - totalna żenada.
Wszystko na tym forum zawsze sprowadzacie do seksu albo do głęboko zakorzenionej kulturowej wersji mąż - żona ?
Tak, sypiam z nią. Sypianie z nią nie jest aktem chuci, jest aktem miłości, przynajmniej z mojej strony, wierzę (może naiwnie) że z jej również.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Ludzie słabi uciekają na skróty zamiast wyjść na przeciw problemom Tak jest najłatwiej, ale jest to wszystko droga bez wyjścia i samozniszczenia. Tak postępuje Twoja koleżanka. Jej mąż zawodzi, więc braki zaspokaja u Ciebie. Jesteś takim dopełnieniem jej życia. Dopóki będziesz w tym układzie, zawsze będziesz takim dopełnieniem, ochłapem. Jeżeli pasuje Ci taka rola to proszę bardzo.
Nie pasuje mi taka rola, pewnie dlatego ten - chyba w miarę kontrowersyjny - temat założyłem.
Dzięki wam, zarówno tym z jadem, tych z konstruktywną krytyka i tym ze wsparciem - wiem co mam robić, może o to mi chodziło ?
PS. Kulturowa wersja mąż - żona to co pisałem wcześniej "zarabiam - gotuj".
Znów sorry za post za postem, ale niektóre się pojawiają w momencie jak już piszę i nie mam mozliwości edycji ani czekania.
Napisałeś do ludzi straszliwie poranionych, w temacie, który był przyczyną tych ran. Sam prosiłeś o rady. Każdy z nas uczciwie Ci je przedstawił z własnego punktu widzenia. Ty nie dasz sie przekonać, zresztą już pisząc to założyłeś.
8 miesięcy podwójnego zycia to długo. Miała już wystarczajaco dużo czasu by wybrać. Nie wybrała.
Podwójnie przeczytaj posty Morfeusza, Gordiana i Milorda - i je zapamiętaj. Chłopaki konkretnie i rzeczowo Ci powiedzieli.
Napisz tu za kolejne 8 miesiecy - uczciwie powiedz co u Ciebie??
Odpowiedz nam < czy dałeś sie zrobic w balona>.
jesli TAk - no cóz sam poznasz to na wlasnej skórze
Jeśli NIE - będziesz Ją miał i żył, ze świadomością krzywdy, która im wszystkim wyrządziłeś. Czy naprawdę będziesz szczęsliwy. Zweryfikujesz to szczęście za pare lat. I Pamiętaj będzie dwójka dorastajacych dzieci.
Czegokolwiek nie wybierzesz - i tak stracisz.
Według mnie lepiej stracic teraz i dać sobie szanse na normalne , ucziwe zycie. Pamiętasz jeszcze co to znaczy?