Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Niestety moja historia jest prawdziwa i calkiem możliwe ze jestem rogaty, choć nie jestem "rogatym". Nie rozumiem czemu Piszesz Irka ze jestem naiwny? CZyzby to że teraz ja chce zrobic troche teatru w zyciu i przygotować sobie dobre karty to jest naiwność? Szczerze Wam powiem ze te pare dni rozmowy z Wami pomogly mi wiele zrozumiec i z wieloma rzeczami sie pogodzic, za co dziekuje. Piszesz Irka do mnie tak jakbyscie tlukli mi do glowy juz pól roku a faktem jest ze moj temat ma 3 dni. Czy któremus z Was udalo sie pozbyc bolu i watpliwosci w 3 dni? Ja wiem ze dobrocia nic nie zdzialam, z tym juz sie pogodzilem. Moge albo rozpetac teraz wojne i przegrac w sądzie albo przygotować sie lepiej i spróbować zawalczyć, czy to jest naiwność? Czy to ze chce wreszcie konkretnie wziaść sie do tego (moze nawet profesjonalnie) to bajka? Chyba źle mnie ocenilaś i nie czytasz uważnie tego co pisalem.
Twoja historia i to co pisales brzmia jak prowokacja i tyle. Caly ten dialog, ktory prowadziles mial wywolac w nas oburzenie i to ci sie udalo. Niezly teatrzyk.
Dajcie mu spokój,nie widzicie,że to jest dla niego bardzo świeże i cierpi??
Ja go akurat rozumiem,on się po prostu boi ją stracić!
Mój mąż 1,5 roku temu miał romans na moich oczach i chciał rozwodu i ja tak cierpiałam a nie chciałam go stracić....
Nie potępiajcie go,bo kocha i jest w tej chwili słaby!
Trafił tu,bo potrzebuje wsparcia.
Zostanproszę,rozumiem Twój ból i nadzieję ale zgodzę się z poprzednikami,że Ty zwyczajnie dajesz jej możliwość swobodnego romansowania!
Jesteś w delegacji,daleko?Dzwoń do niej na telefon-najlepiej ,jak macie w domu stacjonarny a przestań płacić za komórkę.I NAPRAWDĘ ODŁĄCZ jej internet!
Jeśli macie dzieci to ograniczysz jej z nim kontakt,bo przy dzieciach nie ma możliwości spotykać się z nim tak często jak chce.
Wiem,to nie jest metoda,żeby się nie kontaktowali -ale jak Ciebie nie ma w domu-to niech on ją odwiedza i przy okazji zobaczy jak to jest mieć dwójkę cudzych dzieci!Może się nimi zajmie?
To może być dla niego kubeł zimnej wody,bo nie wierzę,że facet chciałby się wiązać z kobietą z dwójką dzieci!Co innego jak sie sami spotykają bez zobowiązań.
A ona zobaczy,że jej ukochany wcale tak za nią nie szaleje jak jej dzieci go odstraszają!
A jesli chodzi o forsę ,to myslę,że nic się nie stanie jak troszkę obetniesz jej fundusze-niech poczuje,że jednak jest od Ciebie zależna .
A wszelkie dowody zbieraj swoją drogą.
wypowiedz zmoderowana. cleo Czego wy oczekujecie?? Chce sprobowac ja odzyskać, to zle, nie ma sensu iwogole. Chce sie przygotować do wojny to ze zmyslam?? O co Wam chodzi?? Ze niby daje sie oszukiwać? wiem, tylko teraz zrobie to jeszcze jakis czas nie po to zeby sie dalej ludzic nadzieją tylko po to zeby wyciagnać z tego korzysci, z premedytacją. Myslicie ze mnie jeszcze bardziej zrani? Jesli odetne jej teraz, w tej chwili telefon i net to co zyskam? Wojna bedzie, to fakt, ale poza tym nic, przerwe ich kontakt a sobie uniemożliwie kontrolowanie sytuacji i sledzenie jej poczynan. Owszem, wiem ze ona znajdzie sposob, tylko dziwie sie ze nie rozumiecie ze taki o ktorym ja juz nie bede wiedzial. Teraz z jej arch GG wiedzialem kiedy, gdzie z nim byla, o czym rozmawiaja, co rzekomo planują. Niech sie z nim przespi, trudno, zrobi to raz moze dwa a za trzecim bede czekal z kamerką. Co w tym dla Was takiego dziwnego? dalczego tak mnie odbieracie?? Prosze bardzo, napiszcie co w moim postepowaniu lub planach postepowania sklania Was do takich wniosków?
zostanprosze -nie czytałeś mojego postu?Przecież napisałam,że Cię rozumiem!
Ja po prostu uważam,że jak im odetniesz możliwość takiego kontaktu-to może wiedząc,że Cię nie ma w domu-on ją odwiedzi!
Myślisz,że faceta nie może odstraszyć dwójka cudzych dzieci???
Mało której kobiecie zależy tylko na seksie!
Ona na pewno liczy na to,że jakby Cię rzuciła-on ja przyjmie z otwartymi ramionami!Ją i Wasze dzieci!Dzieci chyba nie chce Ci zostawić!Trudno uwierzyć,by była tak wyrodną matką!
I czy naprawdę chcesz poczekać aż się prześpią?Będziesz umiał i to jej wybaczyć-skoro już teraz tak cierpisz??
Zastanów się-odpowiedz sobie czy chcąc ją odzyskać potrafisz to znieść!
Ja bym nie dała chyba rady...Jakby mi zależało,wolałabym do tego nie dopuścić.
A jesteś pewien,że on wie o Waszych dzieciach?
Myslę,że facet szuka tylko przygody,seksu z nią.
A nawet jakby się i zakochał-trudno mi uwierzyć,że związał by się z kobietą i wychowywał z nią dwoje obcych sobie dzieci!
Wybacz-ale faceci tacy wspaniałomyśini nie są....
Dziekuje Anice. czytalem Twoj post, mialem na mysli irke i Isie. Jestem pewien ze on wie o dzieciach, pisala mu nieraz. Ona twierdzi ze mnie nie kocha i nie chce ze mną być, zapewnia ze on nie ma tu nic do rzeczy i nie o niego chodzi, to miedzy nami sie skonczylo i nie przez niego. Ja uważam jednak ze wlasnie dlatego ze sie w nim zakochala, czy jak to tam nazwac, wydaje jej sie ze nas juz nic nie lączy i nic do mnie nie czuje. Jesli zakoncze to na sile to zyskam tylko wiecej nienawisci z jej strony. moze potrzeba jej kopa w dupe, zeby sie skurw...., a wtedy zobaczymy, usune skutek a nie przyczyne. Moze mi przejdzie ochota do walki o nią. Teraz wydaje mi się ze jakos sie tzrymam, na pewno zakrece kranik gotowkowy, przestane pokazywac jak cierpie, jak mi zalezy, zbiore dowody jej zdrady i zobaczymy. Zobaczymy co czy ona bedzie chciala wrocic, czy ja bede chcial. Nie rozumiem co w tym dziwnego ze tak mysle, moze po prostu ja sam potrzebuje sie przekonać ze nie chce z nia byc, i potrzebuje dowodu na to. Co w tym dziwnego ze ktos kto kocha probuje wierzyc ze to tylko przejsciowe i ze jest nadzieja. Nie oznacza to wcale ze ją rozgrzeszam, i ze nie jest taka jaka jest, a jaka jest to widac .Wroce z delegacji to mysle ze juz bede wiedzial wszystko, a na razie odsuwam sie od niej i ograniczam moje zainteresowanie jej problemami i potrzebami. Nie bez znaczenia jest tu fakt że latwiej mi to znosic gdy jestem daleko, a jak wroce to po prostu zaprosze go po moją żonę i jej walizki.
Myslę zostanprosze,że przykręcając kurek z kasą dobrzee srobisz obo ona straci nieco na pewności.Mniej -"na niby"-no tak przed nią się interesując,żeby odwrócić jej uwagę też.I w tym chyba masz rację,że nie odcinając netu nie stracisz kontroli.
Ale wyraźnie czekając aż się sk..wi i że to będzie kubeł zimnej wody dla niej(chyba że źle Cię zrozumiałąm) to na to nie licz!
I że jakby zrobiła coś takiego to dla Ciebie bedzie test czy z nią zostać to drastyczna metoda,ponieważ jeżeli jeszcze ją kochasz-doda Ci to tylko takich cierpień,które trudno będzie znieść!
Nie myśl,proszę,że nic Cię już bardziej nie zrani-nic błędniejszego!
Życzę Ci,żebyś nie musiał się o tym przekonać...
(moderowane przez cleo)Irka i Isia zle mnie ocenily, nie wiem, moze dlatego że już nie pamietają jak same zachowywaly sie w ich nieszcześciu. W każdym razie nie można oczekiwać że ktoś w 4 dni zmieni swoje myślenie i uczucia które ksztaltowaly sie 10 lat. Każdy czlowiek ma inną historię, przeszlość, inaczej kocha, inne ma wspomnienia i co innego w życiu przeszedl. Nie winie ich, mam nadzieje że zmienią zdanie na mój temat Faktem jest ze te 4 dni na tym forum dużo mi daly. Nie zaprzeczam temu co przeczytalem. Wiem ze taka jest prawda, ze tak moze być, jest mi teraz latwiej, wiecej rzeczy rozumiem, wiem jakie drogi są przede mną, ale dlaczego ktoś oczekuje że zmienie sie niemal z minuty na minute???
Jestem pewien ze ona nie wyprowadzi się gdy tego zarządam, przerabialismy to już, nie chce i nie musi, tak jak piszesz, jeśli ktoś zna na to sposób to slucham...owszem, zdecydowalem ze ucinam wszelkie wygody plynące dla niej z mojej (może i chorej) milości. Wierzcie mi że duzo do myslenia da jej fakt iż skonczy sie solarium 3x w tygodniu i kolejna "darowizna" na ciuchy (spora kwota), tyle juz wiem i rozumiem że nie robi tego dla mnie.
Zdecydowalem że zostawię NET, dlatego że dla mnie jest to w tej chwili jedyne źródlo informacji na temat tego co myśli, co robi, co zamierza, co chce zrobić i co zrobila, o tyle cenne że ona nie wie że z niego korzystam. Telefonu oplacać nie bede ale jestem świadomy, ba, jestem pewien że zadba o to "kochana" teściowa. Nie wykluczam też możliwości sponsoringu z jego strony, kilkadziesiąt zlotych miesiecznie na telefon to niewiele za "ruchanie na zawolanie"
Tak jak piszesz, potrzebuje czasu żeby zabić we mnie uczucie. To że ona je zabija nie ma znaczenia, to jest niwelowane przez moją nadzieję, że może ze mną gra, że moze tak nie mysli, że może jest szansa. Dopiero jak te nadzieje i wątpliwości zostaną rozwiane zostanie prawda która da mi wreszcie spokój i sile do nowego zycia.
Piszesz że może być tak ze ona wcześniej przestala mnie kochać niż jego poznala. Tak to może być prawda, choć przyznam szczerze że myśle (ludze sie) że jest inaczej. W każdym razie wlasnie to, dokladnie, niemal slowo w slowo mi powiedziala dzisiaj.
Milości nie da sie wyżebrać? tez tak mysle, tylko ze przekonam sie o tym jak faktycznie jej nie wyżebram, bo wiem ze teraz o nią żebrzę. Dzieki temu forum zacznę jednak robić to w inny sposób. Wiele z tych rad chcę, i wprowadzę w życie, wszak nie mam nic do stracenia prawda?
Dzis jak wrócilem po tygodniu jak zwykle wymięklem. Robilem to co sie zwykle robi po tak dlugim rozstaniu. Przez chwile bylo milo, nowa nadzieja, zaszczycila mnie nawet stwierdzeniem (w moich oczach szczerym) ze cieszy sie ze mnie widzi. Co z tego jak niedlugo potem uszlo z niej powietrze i wszystko wrocilo do normy. W efekcie powiedzialem jej co o tym wszystkim mysle i zabralem sie na dlugi spacer, od dziś też nie spie z nia w jednym lóżku.
Podczas dzisiejszej rozmowy stwierdzila też ze chcialaby żeby wrócilo w niej uczucie do mnie, ale na moją propozycję terapii malżeńskiej stwierdzila że nie chce tego.
I jeszcze jedno, kiedyś dawno, lata temu, kiedy pierwszy raz miala iść do psychologa pisala sobie na kartce co najbardziej ja boli. Może nie powinienem tego tutaj pisać ale napisze: "lubie sie klócić z moim mężem, lubie sprawiać mu ból i lubię jak on mnie rani. Boli mnie to a jednocześnie sprawia mi to przyjemność..." dodam tylko ze chodzi tu o uczucia. Wielokrotnie później doświadczalem prawdy tegoż wyznania.
Brawo!
To,że postanowiłeś spać osobno to już coś! byleś wytrwał. Nie myśl,że zycze Ci źle. Wydaje mi się,że ta kobieta popróbuje nowego związku,a jak się nie uda to zawsze przecież może wrócić do Ciebie,prawda ..? Dlatego tak się zachowuje. Trzyma Cię na dystans,czasem miłe słowo,gest - doskonale wie,co robi i jak to na Ciebie działa. Do czasu. Bo na wszystko potrzeba czasu. W końcu znudzi Ci się czekanie na nie wiadomo na co. Masz pewnie mieszane uczucia - miłość,która trudną "wypędzić" z serducha po tylu latach,a z drugiej strony nienawiść,może pogarda .. Życze Ci jasnej myśli i wytrwałości. Powodzonka!
zostanprosze zgadzasz sie na zło w Waszym związku i je tolerujesz a co gorsza nic z tym nie robisz i to jest najgorsze jaki model rodziny chcesz przekazać dzieciom nad tym sie zastanów nad niczym innym .Łapki mi opadają i chyba szkoda słów
Hej
Chcialem Wam napisać że weekend byl fajny. Kiedy wrócilem, przywitala mnie w takim fajnym kompleciku. Bylo dużo calowania, pieszczot, przytulania. Ona oczywiście trzymala dystans emocjonalny, ale taki dziurawy, chwilami jakby dając mi do zrozumienia ze nie jest tak zle, ze coś do mnie czuje, choć jeszcze boi się przyznać do tego, a wieczorem....sami wiecie. Bylem wniebowzięty. Dostalem powera, nową nadzieję, obiecywala jak zwykle ze mnie na pewno nie zdradzi, ze nawet w aucie z nim nie siedziala, ze tylko raz na kawie byli dwa tygodnie temu, ze on jej nawet nie dotykal, ze nie pozwolila by na to. Mówila ze moze spotka się z nim na kawie jeszcze ale ze absolutnie nie mam się czego obawiać. Co więcej, obiecala że za jakiś czas zgodzi się wybrać do poradni malzenskiej na jakąś terapię, bo jak mnie zapewniala, chcialaby zeby wrocilo jej uczucie do mnie. Jednoczesnie wycisnęla ze mnie conieco, bo wiecie, chcialem jej wynagrodzić ze tak walczy sama ze sobą o nas. oczywiście najpierw naprawilem komputer i zainstalowalem nowe gg. Tak cudownie się tego sluchalo i razem gotowalo, siedzialo.
Dzis rano jechalem do zakopanego jak na skrzydlach, humor doskonaly, zwlaszcza po wczorajszym "pozegnaniu". Wiedzialem ze ten tydzien będzie wreszcie dla mnie spokojniejszy, ze trochę odetchnę, ona miala dzwonić, mielismy pisać na gg wieczorami.
Nie popsul mojego dobrego humoru nawet fakt iż w polowie drogi do zakopanego brat sprzedal auto i wracalismy sie po moje 100km do domu. Co tam, wprawdzie dzien stracony ale...
Po powrocie do domu (wpadlem tylko na chwile), moj wzrok padl na komputer. Żony nie bylo w domu, pojechala na jazde (robi prawko). Mysle sobie "a niech tam, ostatni raz", odpalilem moj program hakerski i sciągnąlem sobie to co dziś zdązyla z nim naskrobać od 8 do 13.
Z szoku wyrwal mnie brat który przyszedl po paru minutach.
Najgorszy byl opis ich piątkowego spotkania, umawianie sie na motel na nastepny raz...zreszta co tu duzo pisać.
I wtedy coś we mnie pęklo. Spakowalem komputer i net do bagażnika. wykonalem telefon z podziękowaniami do teściowej która laskawie zaopiekowala się dziecmi kiedy ona z nim byla, ale to mi jescze nie dalo spokoju. Napisalem smsa temu h..... ze skoro dla jaj rozbija rodzine z malymi dziećmi to niech ma jaja zabrac do siebie swoją kochankę (nie odpisal) Pojechalem na plac manewrowy i poprosilem ją na slowo. Już od mamusi wiedziala ze ja wiem. Ponieważ nie chciala wysiąść i próbowala zatrzasnąć drzwi, zmuszony bylem przy instruktorze powiedzieć jej ze ma tydzien zeby sie do kochanka przeprowadzić bo jak wroce to nie chce jej widzieć. wsiadlem w auto i w fantastycznym nastroju ruszylem do zakopanego. Nie umiem opisać jak jest mi lekko, jakby jakiś ciężar spadl z serca. Boję się tylko że moja euforia będzie chwilowa i jutro wróci mega dól. Na dziś jestem zadowolony ze to przerwalem i powiedzialem co myśle i czuje. Od dziś to ja będę dyktowal warunki, tym latwiej ze naprawdę w tej chwili czuję ze tego chcę.
Dla tych co mi się dziwili: Nie jest tak, ze trzeba coś zrobić z tym wszystkim zeby bylo lżej na sercu, bywa tak że musi zrobić się lżej, musi coś pęknąć zeby wreszcie podjąć jakąś decyzję i zacząć zdecydowanie dzialać.
Tak czy owak, nie wiem jakbym się zachowal gdybym nie trafil na to forum i nie przeczytal tego wszystkiego.
Podziękowania
Twoja historia jest strasznie zakrecona i kompletnie wyssana z palca, moim skromnym zdaniem.
Przepraszam wszystkich za te moje komentarze ale wydaje mi sie na 99% ze to znowu rogaty tworzy kolejne nicki i historie, ktore w ogole nie trzymaja sie kupy, a kolejne posty nie wydaja sie pisane przez ta sama osobe.
irka napisał/a:
Twoja historia jest strasznie zakrecona i kompletnie wyssana z palca, moim skromnym zdaniem.
po tym ostatnim poście także tak sądzę, teraz już pojawiła się marna historyjka która kupy się nie trzyma zbytnio, już wcześniej śmierdziało z dyktafonem no ale teraz to już wogóle bajka. jeszcze tylko brakuje próby usunięcia męża przez żonę tak aby ona mogła wieść szczęśliwe życie z kochankiem, no ale pewnie niedługo ta historia zostanie rozwinięta
irka i Mikolaj29, zwisa mi, delikatnie mówiąc, co sobie myslicie, to nie pierwszy taki zarzut. Mikolaj29, a co Ci śmierdzi w dyktafonie?? nie wiesz co to takiego?? to takie urządzonko do rejestracji glosu, rozmów, wpisz w google, wszystkiego się dowiesz, pytalem czy coś takiego ma sens. Nie wiem. Jak admin będzie coś do mnie mial to napisze, jak na razie to tylko Wam coś nie pasuje ale co? to już wyjaśnić nie umiecie, zwlaszcza irka, ktora nie ma jednak na tyle odwagi by napisać co takiego jest w mojej historii niewiearygodnego, lub chociaż poprosić o wyjaśnienia na PW. Może należalo piać peany i zachwycać się Waszymi radami. Pisalem ze zgadzam się z nimi ale to nie takie proste. Przykro mi też, albo raczej odwrotnie, zaj.......dla mnie że wlasnie teraz przejrzalem na oczy, co chyba Wam się wydaje niemożliwe, to po co te Wasze rady? To Wy przeczycie sami sobie. Admina proszę o anulowanie mojego statusu i wyzerowanie licznika postów, poważnie, bo niedlugo ktoś waszego pokroju zarzuci mi że pisze byle co żeby mieć wyższy status.
Dla NORMALNYCH. Wczorajsza euforia dziś mocno zbladla, choć nieporównywalnie lepiej znosze tego dola.
Zalogowałam się na tym forum (niedługo minie pierwsza rocznica) Nie jestem stałym bywalcem bo przez różne forumowe"afery"stracilam chęć i serce.Ale co jakiś czas powracam by poczytać cos ciekawego, zobaczyć co nowego u moich dawnych znajomych,a może komuś będe mogła pomóc swoim doświadczeniem przeżytych zdrad,walki o małżeństwo,etc..
Co mnie zaś przeraża to nowych forumowiczów NIEDOWIERZANIE..
Kilkarazy przewinął się w różnych tematach nick rogaty,za bardzo nie wiem o co z nim chodzi,ale ta historia powyżej pana "zostańproszę" Wydaje mi się jak najbardziej sensowna, prawdziwa.
Czy to nie jest tak,iż osoby zdradzone(forumowicze) az tak zostali zranieni iż teraz nikomu i w nic nie wierzą??jesli tak to jest to przerażające.
Ja w historii powyższej widzę siebie, swoje małżeństwo 15 lat wstecz..
Prawdziwa historia,prawdziwa miłość zakochanej i zaangażowanej z jednej ze stron w małżeństwie..
Mogła bym tu pisac dużo i wiele, Nie jestem młodziutką dziewczyną a krótkim stażem małżeńskim,nie jestem też wyrocznią, ale na prawdę przerażą mnie tutaj taka nieufność do słowa pisanego osób które opisują coś po coś..Komu by się chciało podrabiać nicki, wymyslać historię i po co???
Po przeczytaniu kilkunastu wypowiedzi z forum dochodzę do wniosku że jednak wrócę na swoje psie forum.Tam pomagamy sobie uczciwie, a najbardziej biednym nieszczęsliwym pieskom i robimy to z zaangażowaniem i czystym sercem...O naszej radości nie wspomnę gdy w podzięce dostajemy całusa wilgotnym nosem jakiegoś psiaka..
Pozdrawiam i życzę szacunku,serca i pokory..
Ps;Nie jestem rogaty...
Admini mnie znają od roku czasu..
Piszę, choć z obawami i mieszanymi uczuciami. Dziękuję ilonesia. Tak jak myślałem. Euforia z poniedziałku uleciała i wróciły nadzieje na naprawienie związku. Ona dziśrano pękła jak balon. Telefony do koleżanki i żalenie sie (płacz) że boi się że mnie starciła i że teraz docenia to co straciła chyba o tym świadczą. Była też u mojej siostry (mieszka o 200m) i mówiła to samo. I koleżanka i siostra twierdzą że wyglądało to naprawdę szczerze. popołudniu była u siostry znowu, tym razem było o 180stopni w drugą stronę. Skąd taka zmiana? Moim zdaniem szczera byla postawa z rana. Podczas jej porannej wizyty u siostry dzwoniłem i rozmawialem z dziećmi, myśle że pokojarzyła że siostra mi wszystko powtarza i zmieniła fason żeby nie pokazać że jej zależy. Myśle że po porannym podłamaniu pozbierała się i próbuje dalej powalczyć o swoje warunki.
Chciałbym bardzo żeby chciała ratować naszą rodzinę. Oczywiście wiem że jeżeli teraz się wycofam to stracę wszystko bezpowrotnie. Jedyne wyjście to trwać w postanowieniu choćby serce krwawiło.
Niemniej jednak jest mi nieco lżej niż w ubiegłym tygodniu. Mam gdzie dać ujście temu co czuję, boli tylko to że niektórzy tutaj mają mnie za oszusta. Może nie powinienem być tak szczegółowy w moich postach ale nie potrafie ślizgać się po wierzchu tematu.