Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
witam po przerwie...
U mnie własciwie nastapila mała wywrotka....Intuicja mnie jednak dobrze informowała...
Wyobrazcie sobie ze od lutego do lipca co jakis czas pytałem..co jeszcze ukrywasz...co jest nie tak...? czuje ze cos jeszcze cie gnębi...
W koncu zagrałem vabank. POwiedziałem jej niedawno ze moze mi powiedziec bo i tak wiem.Ona sie pyta co wiem..ja mówie słuchaj rozmawiaelm przeciez z twoim byłym...wiem co z nim robiłas ,opowiedział mi wiec po co nadal kłamiesz..?
i wtedy sie złamała..a wyglądało to dosc szokująco ale spójnie z jej wczesniejszym przyznawaniem sie do różnych rzeczy.
Lezelismy w łózku wieczorem i ja bez naciskania mówie spokojnie..powiedz mi a bedzie ci lżej..przeciez cie nie zostawie. I wtedy ona zaczeła płakac i tłukąc głową w podusze powiedziała: Ale po co ty chcesz to wiedziec no po co ci to?
ja mówie: PO to zebym wiedział ze mam do czynienia ze szczerą kobietą..bo innej nie chce.
Wtedy ona powiedziała ze jej starsznie wstyd....itd. i jeszcze 15 minut mówiła z płaczem ze jej to nie przejdzie przez gardło bo sie boi ze starce do niej szacunek i ją zostawie.
W koncu powiedziała: Nie wiem ile razy sie z nim przespałam..nawet nie liczyłamale to wszysto miało miejsce kiedy jeszcze sie nie znalismy ale ja juz z nim wtedy nie byłam..ale on był w zwiazku ze swoją obecną zoną(to ta dziwczyna którą poznał zaraz po naszym rozstaniu).
Nie mogłam zniesc ze tak szybko znalazł sobie inną...to była taka zemsta...chciałam miec poczucie ze jestem mimo wszystko wazniejsza dla niego.
Ale przez cały czas kompletnie nic do niego nie czułam..był tylko narzedziem do leczenia kompleksów,,...ten temat skoczył sie około roku przed poznaniem ciebie i podczas naszego związku nie miało to miejsca,i nawet przez sekunde o tym nie myslałam...miałam juz ciebie a ty jestes całym moim swiatem.
To jej wyznanie.
POwiem szczerze ze wyszło ze moja kobieta ma starszne problemy ze szczeroscią,prawdomównoscią itd...w ogóle jej nie znałem od tej strony...od tego momentu(2-3 tygodnie) zupełnie inaczej na nią patrze..jakby była mi bardziej obca,inna..nierealna. Całkowicie odwróciła mi swoją osobe w mojej głowie.
Dodam ze ona sama z nim skonczyła definitywnie związek..a potem z tego wynika zaczeła z premedytacją próbować niszczyc relacje jego i jego nowej dziewczyny,narzeczonej,żony......i ona nie chciała nigdy go jej odbić.Powiedziała mi ze wystarczyłaby jedna rozmowa z nim ale...ona nie chciała bo wiedziała jakim jest facetem.
POwiem wiecej po tym teraz zadzwoniła do tej zony i wszystko jej powiedziła...okazało sie ze jej facet zdradza ją od 15 lat non top....
Powiem tak skąd biorą sie na swiecie tak popieprzeni ludzie...?
Oni mają dzieci ,my mamy dzieci....i zero skrupułów. Maskara. Najgorsze ze nie byłem w stanie zapobiec temu bo tak skrzetnie wszystko było ukryte.
pozdrawiam
On nie odszedł ..z tego co mówi mi ona go zostawiła...bo czuła ze ja zdradza..i rzeczywiscie okazało sie to prawdą. Ona twierdzi ze to była taka zemsta na niej(nie wiadomo za co) i na nim ze tak szybko sobie znalazł inną(zeby rozbic jego zwiazek).
Takze uwazam ze ona go kocha mimo ze mineło tyle lat ale ona sie zapiera ze absolutnie tak nie jest ze juz go nie kochała przy rozstaniu czyli 14 lat temu.
Jednak wszystkie fakty swiadczą o tym ze tak jest. Na moje pytanie po co jej był ten kontakt w naszym juz zwiazku odpowiedziała ze...on był jej kołem zapasowym w razie gdybym ją zostawił....ale kołem do spotkania sie ,pogadania,seksu...bo on mimo ze ma zone ,dzieci non top zdradza swoją zone...i jak to stwierdziła moja kobieta on jest idealnym pocieszycielem bo wiadomo ze sie zgodzi....po prostu ona go dobrze zna.
Moja kobieta twierdzi ze te relacje utrzymywła wyłacznie dlatego ze.....czuła sie cały czas zle wobec tamtej jego kobiety..czuła sie gorsza...i chciała sobie udowadniac ze go takze moze miec...ale nie ma to nic wspólnego z miłoscia....popieprzone na maxa.
W naszym zwiazku od tego momentu czyli od roku w relacjach jest swietnie....ona strasznie sie stara itd. we wszystkim jest zmiana na 100% na plus.....jednak...ja generalnie nie moge zniesc mysli ze mentalnie w głowie byłem na uboczu....mimo ze to ze mną była,spała,jadła,dzieci itd....trwam w tym czesciowo dla dzieci ...no i co by nie powiedziec...mimo to co sie stało kocham ją.
Post doklejony:
Dodam ze ja sie po tej akcjii wyciszyłem..juz to przyjmuje spokojnie...nasze rozmowy są teraz spokojne bez nienawisci...ona zlikwidowała u siebie te zadziornosc,te obojetnosc...stara sie...ale problem w tym ze ja jestem takim typem faceta gdzie jesli przeleje sie czara goryczy to ciezko mi wrócic na stara drogę. Ona zawsze była pewna ze ja bedę z nią..a teraz chyba poczuła ze zbieram sie do odejscia...moze sta ta zmiana. Jednak ja chyba nie potrafie zniesc mysli...ze byłem tym drugim...i to tyle lat.Tak jakbym zyła tyle lat w matrixie...na wierzchu niby ok a pod spodem drugie dno.
Starsznie mnie dołuje ze coraz mniej rzeczy moze odwrócic moje myslenie. MUsiało by sie chyba cos stac nieoczekiwanego na plus dla niej,tak jakby jakies potwierdzenie,dowód ze to jednak ja byłem najwazniejszy a tamto nic nie znaczyło.
Mimo wszystko ona nadal utrzymuje że traktowała go w naszym zwiazku jako kolege.....tylko ze relacje z kolegami to ja wiem jak wygladają. Fakt moze tylko z nim pisała...ale liczy sioe co czuła i czuje...a nie jakis tam sms.
Ja jej powiedziałem ze ze za jej uczucia do byłego ja jej nie karam i nie wypominam bo uczuc nie da sie ot tak narzucic komus czy z kogos wymazac..one są po prostu.Pozostaje jedynie zal ze nie zamkneła tej relacji dawno temu,weszła w nowy związek i wciągneła do naszego zycia stare motywy z przeszłosci.
A pamietam dokładnie moje słowa do niej w 2011 roku,kiedy nic jeszcze niebyło ,nic sie nie wydarzyło...Zakończ relacje z byłym bo to sie moze kiedys zle skonczyc...my sie kochamy,mamy dzieci..uważaj bo to delikatna materia,takimi rzeczami nie ryzykuj bo mozesz potem kogos poranic....
3 lata wytrzymała...w tym postanowieniu.
pozdrawiam
Edytowane przez chewbacca dnia 10.09.2015 09:53:40
Zdrada aby zrekompensować sobie kompleksy? Sorry, to jakaś żenada! Prosty wniosek - jeśli w Waszym związku jest miejsce na rtakier1; koło zapasowe to znaczy, że nie jest u Was dobrze.
rwciągneła do naszego zycia stare motywy z przeszłościr1;.
Twoja zona złamała zasadę wyłączności a to boli...
Nawiązując do tytułu "jak zaufać..." to może pierwsze zastanów się na co dajesz w związku przyzwolenie, co jest dla Ciebie akceptowalne a co nie...
W końcu powiedziała: Nie wiem ile razy się z nim przespałam, nawet nie liczyłam, ale to wszystko miało miejsce, kiedy jeszcze się nie znaliśmy, ale ja już z nim wtedy nie byłam, ale on był w związku ze swoją obecną żoną (to ta dziewczyna, którą poznał zaraz po naszym rozstaniu).
Nie mogłam znieść, że tak szybko znalazł sobie inną, to była taka zemsta, chciałam mieć poczucie, że jestem mimo wszystko ważniejsza dla niego.
Ale przez cały czas kompletnie nic do niego nie czułam, był tylko narzędziem do leczenia kompleksów.
Moja kobieta twierdzi ze te relacje utrzymywała wyłącznie dlatego, że... czuła się cały czas źle wobec tamtej jego kobiety, czuła się gorsza... i chciała sobie udowodnić, że go także może mieć..., ale nie ma to nic wspólnego z miłością...
A teraz chyba poczuła, że zbieram się do odejścia... może stad ta zmiana.
Piękny przypadek hienizmu i kobiecego atawistycznego pragnienia dominowania nad innymi kobietami!!!
Gad nie miał prawa porzucić, nie miał prawa szybko zastąpić inną samicą. By sobie udowodnić, że jest od następczyni lepszą, wystarczyło sięgnąć po już nie swoje.
Mąż - dla emocji kobiecych, był elementem nieistotnym.
Ale Chewbacca wciągnął w końcu spodnie, zagroził rozstaniem, po którym zostałaby z niczym. A lepiej mieć coś niż nic - więc... w ten sposób okazana męska dominacja spowodowała, że
sprawy relacji kto z kim wróciły na swoje miejsce.
W sumie, to już bez większego znaczenia, pozostaje tylko zadra, że coś takiego miało miejsce. Ale to przecież u kobiet normalne - kobiety takie są od zawsze, więc na nas mężczyzn, nie powinno robić to żadnego większego znaczenia. To jest element ich kobiecej natury, ich rywalizacji pomiędzy sobą, to jest to odwieczne ustalanie pozycji w stadzie, nadawanie sobie znaczenia przez zdolność do sięgania po najlepszych samców!
I nie wolno ich pod żadnym pozorem osądzać za działania dla nas irracjonalne - bo od zawsze w swoich działaniach kierują się wyłącznie emocjami. Tu emocje kazały wykazać samej sobie, że może konkurować z inną kobietą! To jest naturalny element kobiecej natury - i nic na to nie poradzimy, nie możemy oceniać kobiet według własnej logicznej miary, szukając w tym jakiejś uczciwości, bo popełnimy błąd.
W sumie, lepiej mieć kobietę niż jej nie mieć - więc należeć do tych, co się na przywilej bycia wyborem kobiety załapali, dla Chewbacca to jest na plus - pozycja lepsza od naszej, gdzie nasze kobiety odeszły do innych.
Jedyna rada, Chewbacca, ciesz się chwilą, ciesz się kobietą, miej seks, korzystaj - nie pozwól się tylko jej zdominować, bo stracisz odzyskany szacunek. Ty masz nosić spodnie i wyznaczać kierunek. Wtedy, będziesz miał kochaną żonę, a o taką teraz trudno, więc doceniaj, rozpieszczaj i chroń.
Tak Ramirez ale wiesz co to co piszesz miało w mojej głowie racje bytu po jej pierwszym potknięciu ....teraz jest inaczej. Ona przeciez notorycznie kłamała na jeden temat: jak ukrys WSZYSTKIE RELACJE ZE SWOIM BYŁYM.....nawet te które miały miejsce dużo wczesniej niz my sie poznalismy.
Przypominam ze ona zmieniła swoje nastawienie i podejscie(zaczeła sie naprawde starac) dopiero w momencie jak odkryłem całą prawde...a ona straciła jego..starciła mentalnie. Ona juz wie po 18 latach (walki sic !) ze go nie moze miec....bo nie dosc ze wie jego zona...to wiem ja...a on? On jak z nim rozmawiałem...wysmiał jej uczucia...powiedział ze nie moze za nie odpowiadac...i spytał mnie spokojnie na koncu...- Słuchaj..laska sama rozkłada przed tobą nogi ...to co nie wzioł bys..? Oczywiscie on to mówił w kontekscie tego co było miedzy nimi przed tym jak mnie poznała...zaklinał sie ze tutaj jak jest ze mną nawet sie nie widzieli.
I wiecie co ..ja powiedziałem mojej kobiecie jakis czas temu ze gdyby sie pusciła z jakims gosciem po pijaku..raz głupi bład itd..to sprawa by sie zamkneła w jeden dzien bo ja jestem naprawde facetem liberalnym..potrafie pewne rzeczy w głowie poukładac i wiem w jakich czasach zyjemy. Tyle ze to nie zdrada fizyczna z kims przygodnym...a emocjonalna i to ciezkiego kalibru.
Codziennie zadaje sobie pytanie o co tam tak naprawde chodziło...przeciez oni mogli do siebie wrócic tysiąc razy...byc w związku itd. jeszcze zanim mnie poznała.
KIedy ją nieraz naciskam to jej przesłanie do mnie jest takie zacytuje:
Ja utrzymywałam z nim kontakt bo nasze relacje były dla mnie traumatyczne ( kłótnie)...To nie miało nic wspólnego z seksem czy pożądaniem .Ja nie traktowałam go jako obiektu seksualnego ( haha)....tylko potzrebowałam wsparcia mentalnego.Jesteś i zawsze byłes dla mnie najważniejszy.Moze sie troche pogubiłam.Nie potrafiłam rozmawiać.Nie byłam szczera bo nie ufałam.BAłam sie ciebie,twoich reakcjii,tego ze mnie zostawisz. ALe zawsze chciałam zyc z tobą szczesliwie i wszystko byłam w stanie tobie wybaczyć.
Post doklejony:
Napisze moze pare słów o jej zyciu moze ktos z was jest w stanie ułozyc na tej podstawie jej profil.
PO krótce...
Najpierw była z exem 5 lat...w tym czasie ją zdradził...zaproponował jej kolezance seks wprost..kolezanka nie dosc ze odmówiła to powiedziała jej o tym...jak sie dzis pytam jak moze go szanowac skoro ją zdradzał...odpowiada ze ona to zbagatelizowała...on sie wyparł..... traktował ja oschle...uzywał siły fizycznej..nie bił ale po alku pchał na sciane tym podobne akcje...jednak nigdy nie uzywał w jej strone obelzywych słów nie kłócili sie nigdy...w koncu pod koniec ona postanowiła sie rozstac bo z jego strony nie czuła uczuc..
Potem była sama rok czasu..i w tym czasie on poznał inna(przyszła zona)...o ona ie wkurzyła i spali ze soba pare razy,spotykali sie..
potem poznała faceta w zwiazku byli rok..w tym czasie zero kontaktów z exem..
potem znowu rok sama i znów sie zaczeło...spotkania ,pisanie seks
po jakisms czasie poznała nastepnego faceta..równy rok zwiazku,i w tym zwiazku juz pisała z exem ale podobno do nieczego nie doszło cos jak u mnie teraz.......i na koniec go zostawiła bo jak mówi nie kochała go...i tydzien po zakonczeniu związku znów z exem pierwszym nad morze na jeden dzien ...seks i luzny kontakt...
Wtedy poznała mnie.
Ona cały czas wracała do exa po kazdym zwiazku...i jak twierdzi nigdy nie rozmawiali o powrocie do siebie..o uczuciach...twierdziła ze po prostu tego potzrebowała a on zawsze był pod ręką...fakt on cały czas był w związku...zdradzał..ona twierdzi ze w związkach nie zdradzała taka ma zasade. Więc skoro kobieta nie potrafi obyc sie bez jakiegos faceta...tak długi czas...to ona go nie pożąda,nie potzrebuje,nie ufa,nie kocha..?
Ona w przypływie szczerosci wyznała mi ze to przez jej kompleksy,dziecinstwo...ona czuła sie zawsze gorsza..ze podobno faceci o nią nigdy nie zabiegali,czuła sie gorsza od kolezanek,nie podrywali jej...ze sama czuła sie bezwartosciowa,niechciana,w domu matka lodówka zyje z ojcem od 40 lat jakby sie nie znali,ojciec w dziecinstwie sie pastwił nad nia...do dzis jak opowiada o tym to jest jeden płacz. Zawsze mi mówiła ze zazdrosci mi domu,rodziny,dziecinstwa bo ona takiego nei miała...starałem sie ją pocieszyc..ale mi chyba nie wychodziło. Bo to tak głeboko w niej siedzi. Jest uparta ,nieprzejednana,nieempatyczna jednoczesnie.
Spytałem ją jakis czas temu..jak mogła chodzic z facetem do łózka wiedząc ze gdzies tam jest dziewczyna która ma z nim związek,narzeczenstwo...przeciez przykłada ręke do zdrady i do cierpienia nieznanej sobie osoby. Ona stwierdziła ze nie czuła wyrzutów bo traktowała ją jako tą która odebrała jej faceta..w rzeczywisctosci to ejst oczywiscie nieprawda..bo on sam sie wycofał uczuciowo duzo wczesniej..i ona sama skonczyła związek z nim..zeby za pół roku rozwalac jego nowy związek.
Ona nie czuła wyrzutów....teraz po czasie..przeprasza mnie za zawód twierdzi ze jej duzo uswiadomiłem,ze czuje pogarde do swojego eksa ze sam tez sie na to godził.
TAk to wygląda.
Post doklejony:
jagoda...zasady naszego zwiazku tak mi sie wydawało zostały ustalone na poczatku...związku lata temu. Starała sie zabiegała,nie pisała,nie zdradzała....kiedys pamietam po roku zwiazku napisała na gg do swojego jednego byłego ( ie tego co tu jest w temacie)...w jakiejs sprawie mojej zeby mi cos załatwic...to 3 minuty po napisaniu..przyjechała do mnie do domu i pokzała mówiąc zobacz załatwiłam to dla ciebie....żadnego ukrywania,złych intencjii..zaufanie,szczerosc na najwyzszym poziomie...seks,dzieci..spedzanie czasu jak w bajce....NIeraz z nia rozmawiałem kiedys ,wypowiadała sie z pogarda o kolezankach które zdradzały itd. o niemoralnych zachowaniach ze to dla niej nie do pomyslenia...Ona mi całą sobą pokazywała ze jest zaprzeczeniem tej dzisiejszej kobiety......więc nie miałem powodu nie ufac,sprawdzać itd. nawet mi to przez mysl nie przeszło przez pierwsze lata związku...zadnych symptomów,sygnałów itd.
Zyłem jak w matrixie...spedzalismy czas zawsze razem...nigdy nie było motywów typu jakies niewyjasnione wyjscia,spotkania,niedomówienia...nigdy. To tak jakby ona perfekcyjnie prowadziła drugie zycie uczuciowe...Uwierzcie ciezko było sie zorientowac.
Edytowane przez chewbacca dnia 10.09.2015 14:52:06
Potem była sama rok czasu..i w tym czasie on poznał inna(przyszła zona)...o ona ie wkurzyła i spali ze soba pare razy,spotykali sie..
Cytat
potem poznała faceta w zwiazku byli rok..w tym czasie zero kontaktów z exem..
Cytat
po jakisms czasie poznała nastepnego faceta..równy rok zwiazku,i w tym zwiazku juz pisała z exem ale podobno do nieczego nie doszło cos jak u mnie teraz.......i na koniec go zostawiła bo jak mówi nie kochała go...i tydzien po zakonczeniu związku znów z exem pierwszym nad morze na jeden dzien ...seks i luzny kontakt...
Cytat
..ona twierdzi ze w związkach nie zdradzała taka ma zasade.
Dziewczyna z zasadami
,co nie przeszkadza jej wcale, żeby ktoś z nią zdradzał;
póki co , nie chciała (chyba), żeby faceci przez nią płakali, kobiety już mogą, bo to wojna o samców jest;
Ten pierwszy by jej bardzo pasował; nie jest wierny, więc nie chce cierpieć; z doskoku może być;
Czas pokaże, czy jesteś kolejną zabawką, bo przestanie kochać;
Cytat
wypowiadała sie z pogarda o kolezankach które zdradzały itd. o niemoralnych zachowaniach ze to dla niej nie do pomyslenia...
To hipokryzja jest. Sporo znam kobiet, które czymś i kimś gardzą, ale to ich samych zupełnie nie dotyczy
Prawie każda robi na siebie wyjątek, gdy dojdą do głosu uczucia;
O czym powiedziała jego żonie, że ma niedobrego męża, który ją zdradza czy że od początku z pełną świadomością i satysfakcją przez te wszystkie lata była z nim bliżej niż żona ?;
Czemu jej o tym powiedziała, żeby poczuć się lepiej a ją upokorzyć?
Genialne;
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Twoja żona jest albo tak głupia albo tak zaburzona. Albo jedno i drugie. Wyrachowanie jest przewidywalne, ma granice i schematy, głupota niestety nie.
Zasady w związku to forma umowy. Wydaje się, że Twoja żona dodała do umowy aneks, który dotyczy dość kluczowych kwestii brak UCZCIWOŚCI, brak WYŁĄCZNOŚCI, jednocześnie nie informując Ciebie o zmianie.
Jest szansa, że na taką zmianę mógłbyś się zgodzić (tak jak podana przez Ciebie "zdrada po pijaku"
....,,.przeciez oni mogli do siebie wrócic tysiąc razy...byc w związku itd. jeszcze zanim mnie poznała..."-jesteś pewny.Bo mnie się wydaje że były nie był wcale zainteresowany związkiem z twoją partnerką.Jako pogotowie seksualne była wystarczająco dobra/jak wiele innych/ale do związku znalazł sobie inną.... nigdy nie rozmawiali o powrocie do siebie..o uczuciach...twierdziła ze po prostu tego potrzebowała a on zawsze był pod ręką..."To twoja gwiazda odnawiała znajomość jak tylko poczuła tęsknotę a on..,, jak z nim rozmawiałem...wysmiał jej uczucia...powiedział ze nie moze za nie odpowiadac...i spytał mnie spokojnie na koncu...- Słuchaj..laska sama rozkłada przed tobą nogi ...to co nie wzioł byś..? i to świadczy jak ważną osobą w jego życiu jest twoja partnerka.Wtryniała mu się w związek nie dlatego że chciała zemsty na kobiecie której nie znała ale dlatego by mu pokazać że jest od tamtej lepsza.....,, Zawsze mi mówiła ze zazdrosci mi domu,rodziny,dziecinstwa bo ona takiego nie miała...no bidula i dlatego mając szansę stworzyć z tobą dla dzieci szczęśliwy dom uwiesiła się na przyrodzeniu innego faceta by ,....zrobić na złość jego partnerce.Baju,baju każde bajanie jest dobre by wyjść na kryształowo czystą.
Spytałem ją jakiś czas temu: jak mogła chodzić z facetem do łóżka wiedząc, ze gdzieś tam jest dziewczyna która ma z nim związek, narzeczeństwo... przecież przykłada rękę do zdrady i do cierpienia nieznanej sobie osoby. Ona stwierdziła, że nie czuła wyrzutów, bo traktowała ją jako tą która odebrała jej faceta. W rzeczywistości to jest oczywiście nieprawda, bo on sam się wycofał uczuciowo dużo wcześniej, i ona sama skończyła związek z nim, żeby za pół roku rozwalać jego nowy związek. Ona nie czuła wyrzutów... teraz po czasie, przeprasza mnie za zawód, twierdzi ze jej dużo uświadomiłem, że czuje pogardę do swojego eksa, że sam też się na to godził.
Ojej, jakie to charakterystyczne dla tego typu kobiet. Ona nie jest czymś niezwykłym - jest to wszystko zapisane w kobiecym genotypie, gdzie EMOCJE decydują o kobiecym postępowaniu, a nie rozsądek i logika.
Mamy dziewczynę z kompleksami, o dość niskim poczuciu własnej wartości, z przeżyciami traumatycznymi z młodości (nie zdziwiłbym się, gdyby swój pierwszy raz miała ze swoim ojcem). :szoook
Matce jej udało się zdobyć i zdominować ojca, więc uruchomiła wobec niego swą kobiecą pogardę, często spychając go w alkoholizm. Wzorzec działania wobec mężczyzn wyniosła więc z domu, po matce.
Mamy dziewczynę, której udało się "zdobyć" lokalnego samca Alfa, ale z pewnością nie poddał się on jej próbie zdominowania - okazał swą siłę i niezależność. Z jednej strony ta niezależność i siła ją fascynowała, z drugiej nie każdy chce być non stop olewany, a gdy jeszcze ten typ jest haremowy i zdradza, włączył się rozsądek.
Niestety, kobiety są zawsze rozdarte swoimi emocjami, a w tym przypadku, jej emocje to złość, że pojawiła się inna kobieta, której udała się sztuka założenia rumakowi wędzidła i zaciągnięcia do ołtarza, udała się sztuka oswojenia samca.
Kolejna emocja, to kobieca zazdrość - może już nie o haremowego, ale o to, że przez żonę jego, musiała się poczuć w hierarchii samic na samym dnie - a to boli.
Co robi więc samica kierowana własnymi emocjami i poczuciem doznanej klęski i poniżenia? By na drabinie hierarchii "jakości kobiecej" przesunąć się wyżej, należało doprowadzić do sytuacji, kiedy haremowy choćby na moment porzucił żonę i zdradził - bo w hienim umyśle, ten samiec który wybiera samicę - wybiera samicę lepszą od tej co miał.
Zdrada taka, była więc nie tyle zdradą, ale zwykłym pozycjonowaniem się w stadzie kobiet
Cechą charakterystyczną takich kobiet-hien, jest to, że one nie czują... wyrzutów, że zawsze potrafią racjonalizować swoje działania, zawsze znajdą dla siebie sprytne wytłumaczenie, choćby najgłupsze.
Na przykład, moja była szwagierka, postanowiła w pracy zdobyć faceta - ojca trójki małych dzieci. Zdobycie było celem, skutkiem rozbita rodzina - a uzasadnienie proste: "Mam prawo być szczęśliwa". I zdziwienie, czemu patrzymy na nią z pogardą... Alimenty na troje dzieci to dość znaczne obciążenie domowego budżetu, więc wkrótce pojawiła się kolejna emocja już wobec niego: pogarda za finansową niewydolność. Ta szybko zaowocowała porzuceniem frajera, a chwyceniem się tzw. chłopaka z dobrego domu - bo to jest cel właściwy hien: zająć teren, opanować bazę, posłać chłopa do roboty i wygodnie żyć...
Do momentu, kiedy Chewbacca będzie mężem i ojcem dominującym w jej związku - nie opuści go i będzie przykładną żoną. Oczywiście, ma w sobie łatwość popełniania zdrady, szczególnie w przypadku, gdyby sięgnął po nią facet, którego kobiecy wbudowany w mózg kompilator oceni dużo wyżej jako samca wartościowszego od Chewbacca. Jedyna rada - pilnować się, nie spoczywać na laurach.
Dałeś się upolować, założyłeś rodzinę - zaznaczaj teren, pilnuj go, korzystaj. Odrzuć poczucie krzywdy, bo jest nieuzasadnione, taka jest konstrukcja przynajmniej tak na oko 1/3 populacji kobiecej - więc nie jesteś wcale pechowcem - tu jest sporo nas.
Ciesz się przynajmniej udanym seksem.
Ramirez fajnie to napisałes ...ale moja decyzja bedzie inna, przekroczyła granice mimo upomnienia..wczoraj mozna powiedziec ,,wymusiłem,, na niej przyznanie sie do tego ze w naszym zwiazku pożadała go nadal a i głebsze uczucie do niego całkiem niewyparowało...bo ona sama nadal twardo utrzymuje ze nie ma od dawna takich uczuc. Ja jednak nie lubie zbioerac ochłapów...kiedys poznam inną kobiete a godnosc ma sie tylko jedną,juz i tak jej duzo oddałem w tym zwiazku....czas pokazac jaja. Dobrze jej zrobi zimny prysznic. Może i jest hiena,moze jest jakoś tam zaburzona w swoim wyimaginowanym swiecie ale dam jej szanse by poczuła ten błąd całą sobą,by gryzła tynk ze scian siedząc sama...mysle ze zrobie w ten sposób dla niej wiecej dobrego niz miałbym nadal głaskać ją po głowie za głupotę.
To strasznie ciezka decyzja bo nasze zycie rodzinne jest wybudowane i zaszło daleko...ale tak jak wyzej napisałem....kara musi być długa i uciązliwa.
dzięki za wasze madre rady,były pomocne.
Szczerze mówiąc nie wiem ile wytrzymam w swoim postanowieniu...ale po prostu musze to zrobić.Pomaga mi myśl że rzeczy trudne są dla nas wartosciowe...bo tylko w bólu i trudzie rodzi sie coś nowego i pozytywnego.
pozdrawiam
Są ludzie, którym wystarczy namiastka (np. seks bez żadnych emocji w ramach wymiany usług). Strategia "wystarczy być" lub "wystarczy mieć" jest dość popularna. Konsumpcjonizm wgryza się w emocje i relacje jakie budujemy z innymi. Taka dość pasywna postawa jest bezpieczna, nie wymaga zaangażowania...
Bardziej bliska jest mi postawa tych, którzy chcą od życia "więcej".
Warto szczerze pogadać ze sobą i określić co jest w życiu ważne a później... trzymać się założeń i żyć w zgodzie ze swoimi wartościami.
Jeśli nie zdradzimy i nie skrzywdzimy siebie to już połowa sukcesu...
Ach jagoda....ja mam strasznie głupią kobiete...wiesz ona raczej była zawsze szczera co do wymiany usług....jak nie chciała seksu to mówiła ze nie i...wiem juz ze wtedy nie zdradzała ...ja takze nie byłem swiety w tym związku...nieraz jak ja przepraszałem za moje ,,wyskoki,, to sam jej pytałem ,,po co ty ze mną jestes? przeciez nieraz cie zraniłem ,, a ona zawsze na to niezmiennie...odpowiadała...nie wiem po prostu cie bardzo kocham,pociąga mnie w tobie ta szorstkość ,ta nieraz chamskosc...a niekiedy całkowita odmiana na kochającego i czułego faceta...tylko nieraz przesadzasz,, Robisz mi nieraz chustawke emocjonalną która jest zbyt mocna...
Takze zeby tak od razu nie skreslac mojej byłej juz kobiety...uwazam ze kocha mnie na ten jej chory sposób,tak jak ja ja na swój nieraz chory sposób. To nie tak ze ja zawsze byłem tym miekkim kochajacym misiem..o nie...potrafiłem wsadzić jej bagnet pod zebro...
POwiem wam szczerze ze ona mi takze ten kontakt z byłym uzasadniała własnie tym ze nieraz przesadzałem ale fakt nie umiała mnie przestac kocghac i odejsc.....co ciekawe po kazdej takiej akcjii nasz seks był nieziemski. Cos w tym cholera musi być...zreszta jak mam byc szczery to jedynym fetyszem u niej w seksie jest..dominacja...ona uwielbia jak facet ją przed seksem dominuje...rozumiecie pewna brutalnosc w granicach jakiejs normy.
JAk z nia kiedys rozmawiałem o tym to stwierdział ze jej ex...nie był taki i niestety nie miała z nim takiego seksu jaki kocha a jaki odkryła ze mną...nie dawał jej tej chustawki. Ona mówiła ze on był lepszy od innych jej facetów..to przyznała...ale jak poznała mnie to zakonczyła to całkowicie w głowie....do czasu naszego kryzysu po 3 latach związku...i fakt te 3 lata nie pisała nic kompletnie...Trzeba przyznac ze jej wspólny mianownik wszystkich naszych relacjii na przełomie całego naszego związku to ..ona zawsze twierdziła z uporem maniaka ze tylko ja jestem najwazniejszy kocha mnie nad zycie i jesli ją zostawie to zycie przestanie miec dla niej sens..ze bedzie walczyc o mnie do upadłego...ze bedzie czekać gryzc sciany ale nie pozwoli mi o sobie zapomniec.
Ja tez chyba jestem jakis lekko spaczony bo moze podswiadomie tego własnie potrzebuje a kazde odstepstwo wywołuje panikę. Cholera musze to wszystko jeszcze raz przemyslec...w koncu jestem facetem i chyba powienienem jak mezczyzna przyjmować ciosy od życia...to jest siła umeic je przyjmowac i wstawać z kolan...ten jest silny kto wstaje z tych kolan a nie ten co nigdy na nie nie upadł. Nie ma pustki w naturze ,wydaje mi sie ze zawsze dąży do wypełnienia.
Nie usparwiedliwiam jej ....ale tez nie usprawiedliwiam juz siebie..kurwa jesli ja dałem sobie prawo...to czemu mam pretensje ze ona tez sobie dała...
W koncu nie spotykali sie jak była ze mną,nie przespali sie...ani jeden sms a było ich kilkanascie przez lata nie był w tonie chocby zblizonym do intymnego czy z podtekstem....
Moze zbyt wysoko zawiesciłem poprzeczke dla niej...ale to tez jest mi kiedys powiedziała ze uwielbia to w ze ja wymagam ze nie odpuszczam ze nie nosze za nią siatek z zakupami jak jej ex...co ja nieziemsko wkurwiało jak ja wyręczał we wszystkim. Ona lubi pewną autonomie ,samodzielnosc...
Zawsze jak było miedzy nami cos zle i emocje opadły to przychodziła do mnie wtulała sie i mówiła...Przeciez ty wiesz ze jestem twoją wierną suczką....
ehh musiałem sie wygadac
Ja jednak nie lubie zbioerac ochłapów...kiedys poznam inną kobiete
... i dam się oszukać skutecznie?!
Moim zdaniem nie warto, bo w tym wieku masz słabo rokujący rachunek prawdopodobieństwa:
- albo zostaniesz upolowany przez kolejną, która zapewni jeszcze większe "jazdy", I TRZYMAJ SIĘ MOCNO ZA PORTFEL,
- trafisz na ten 1% pań, które odrzucone przez swoich mężczyzn, faktycznie docenią podanie im męskiej silnej dłoni,
- nie będziesz chciał ryzykować wpakowania się w jakieś bagienko lub bagno, i wybierzesz samotne życie.
Teraz przynajmniej wiesz co masz. Owszem, urażone EGO boli, ale pamiętaj - kobiety w swojej większości są emocjonalne - i emocjami zawsze się w życiu kierują. Mało - zgodnie z książkami pisanymi przez kobiety i dla kobiet, one non stop "próbkują" seksualnie - czyli non stop myślą o seksie. W tym procesie oceniania naszej "jakości" - ZAWSZE jesteśmy pozycjonowani na półce WYSTARCZAJĄCO DOBRY, i zawsze mają półkę: TEN BYŁBY LEPSZY.
Więc Twoja żona nie jest jakimś wyjątkiem, a przynajmniej znasz zagrożenie - inni nie mieli takiej szansy i kobiety im odebrano.
W związku z tym, jakbyś nie wybrał - albo sam się będziesz oszukiwać, że jesteś ten jedyny i najlepszy, albo zaakceptujesz fakt, że zawsze będzie istniał dla kobiety jakiś facet, dla którego dałaby sobie majty ściągnąć, a Twoja pozycja będzie niezagrożona, gdy ten nie sięgnie po nią. ZAWSZE!!!
Przesłuchałeś kobietę, powiedziała prawdę, taką jaką skrywają wszystkie kobiety, że zawsze jest gdzieś ten Alfa dla nich i zawsze ich wybór jest często bolesnym kompromisem pomiędzy tym z kim są - a tym, z kim chciałyby być.
Owszem, istnieją kobiety mające prócz pragnień przyjęte zasady i normy moralne oraz religijne - więc skupią się na książkach i filmach, ale... ryzyko jest ZAWSZE!
Jak dobrze gotuje i nie wyrzuca z łóżka, to ja bym nic nie zmieniał, gdy przeprosi i poprosi, byś tego nie robił, obiecując naprawę i poprawę bez skrzyżowania paluszków ;-)
Tym bardziej, że jest już dziecko?
Łudzisz się nadzieją, że na portalu randkowym spotkasz dziewczynę, dla której również nie będziesz kompromisem na jej samotność czy biedę? Jak się lubisz oszukiwać, to bierz kolejną, ale... :szoook
Podstawowa zasada szczęśliwego związku - to świadomość, że popełniamy kompromis - ale szanujemy w tym siebie. Dokonujemy wyboru podejmując decyzję, On/Ona jest WYSTARCZAJĄCO DOBRY/A. To wcale nie oznacza bycie ochłapem. Zawsze będziemy mieć na imię KOMPROMIS. A z czasem, przez nasz charakter, zyskujemy na wartości.
Post doklejony:
Cytat
Cos w tym cholera musi być... zreszta jak mam byc szczery, to jedynym fetyszem u niej w seksie jest... dominacja. Ona uwielbia, jak facet ją przed seksem dominuje... rozumiecie, pewna brutalnosc w granicach jakiejs normy.
Jak z nia kiedys rozmawiałem o tym, to stwierdziła, ze jej ex... nie był taki i niestety nie miała z nim takiego seksu jaki kocha, a jaki odkryła ze mną... nie dawał jej tej chustawki...
Kiedys powiedziała, ze uwielbia to, ze ja wymagam, ze nie odpuszczam, ze nie nosze za nią siatek z zakupami jak jej ex, co ja nieziemsko wkurwiało jak ją wyręczał we wszystkim. Ona lubi pewną autonomie, samodzielnosc...
DOMINACJA jest słowem kluczem. Sprzedają nam bajki o równouprawnieniu, równorzędnym traktowaniu, delikatności, ale to mężczyzna musi w związku nosić spodnie, musi umieć być szlachetnie dominujący nie tylko w życiu, ale i w łóżku. Świadomość: jesteś moja, należysz do mnie - to dopiero początek tej gry. Dodajmy inwestowanie w kobiece emocje, zdecydowanie, męskie podejmowanie decyzji oraz udany seks - i marginalizujemy wszelką konkurencję.
Chewbacca, No właśnie, nic nie powiedziałeś, czy ona gotuje i czy daje się to zjeść, czy sprząta czy jest babą flejtuchem?
Emocjonalnie jest typową kobietą, może tylko z bardziej niestabilnymi emocjami niż by się chciało;
Ramirez,
Cytat
Mało - zgodnie z książkami pisanymi przez kobiety i dla kobiet, one non stop "próbkują" seksualnie - czyli non stop myślą o seksie.
Kurde, a na facetów zwalają, że im tylko jeno w głowie i że nie myślą głową, cwaniary
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
"Jak dobrze gotuje i nie wyrzuca z łóżka, to ja bym nic nie zmieniał, gdy przeprosi i poprosi, byś tego nie robił, obiecując naprawę i poprawę bez skrzyżowania paluszków ;-)"
Tak stawiając sprawę to myślę, że pomoc domowa o poszerzonym zakresie usług albo sponsorowana panna byłaby lepszym rozwiązaniem.
A pseudoporadniki i inne "publikacje", które to "definiują" co czują mężczyźni a co kobiety potrafią nieźle namieszać w głowie. Realnych i zdrowych kobiet w życiu życzę!:-) Frustracja gwarantowana, gdyż okaże się, że poradnikowe bzdury mają się nijak do rzeczywistości. No chyba, że wiedza poradnikowa daje namiastkę wygody, spokoju oraz rozleniwia zwoje myślowe... to przepraszam za zmącenie błogiego spokoju.
No chyba macie przesilenie jesienne!
Realnych i zdrowych kobiet w życiu życzę!:-) Frustracja gwarantowana, gdyż okaże się, że poradnikowe bzdury mają się nijak do rzeczywistości.
Jest cechą charakterystyczną, że dziewczyny z reguły każdą teorię biorą do siebie, a gdy nie bardzo im pasuje, to zaliczamy ochrzan. :niemoc
Kiedyś rozmawiałem sobie spokojnie z koleżankami z forum, rzuciłem coś, że dziewczyny potrafią sporo lub całość wydać z pensji na ciuchy i jak taki mąż ma sobie potem poradzić z rachunkami - i zaliczyłem ochrzan, jak śmiem je oceniać i że one wcale aż tyle na ciuchy nie wydają! :szoook Tak to działa... :sos
Ale w kwestii bzdur i realnych kobiet...
Dziwię się trochę, że tzw. bestsellery pisane przez kobiety dla kobiet, bez jakiegoś krygowania się - piszą otwartym tekstem, jak zachodzą procesy przetwarzania informacji w relacjach kobieta-mężczyzna, co mnie jako gineko-amatora bardzo interesuje...
Weźmy więc taki cytat jednej z najbardziej znanych autorek książek dla kobiet, pani Lee Abby, by nie powoływać się już na kobiece sławne Dzienniki Brigide Jones
Cytat
Myślę na okrągło o seksie. Czy coś jest ze mną nie w porządku? Takie pytania zadaję sobie nieustannie. Chyba nie każda kobieta bez przerwy myśli o bzykaniu? Czy inne kobiety, idąc ulicą, zawsze przyglądają się męskim rozporkom? Ile kobiet ocenia rpieprzność" każdego poznanego mężczyzny? Nie mam pojęcia, a bardzo bym chciała wiedzieć. Trochę mnie to niepokoi, bo może jestem jakąś wariatką i przez swoje monotematyczne myśli różnię się od reszty kobiet. Wiem, że większość ludzi nie ma kłopotów z niezobowiązującymi rozmowami o seksie. Nawet moje przyjaciółki przesiadują w pubach, dzieląc się anegdotami z Seksu w wielkim mieście i żarcikami o wibratorach w kształcie króliczków. Problem w tym, że ja zagłębiam się w szczegóły i kiedy wspomnę, że na przykład chciałabym spróbować, jak działa pierścień na członek z jednoczesnym pieszczeniem tyłka, wszystkie nagle albo cichną, albo nerwowo podskakują, proponując, że skoczą po następną kolejkę. A ja siedzę, gapiąc się na wybrzuszone spodnie barmana, i myślę ponuro, że znów znalazłam się w żenującej sytuacji. Chyba zawsze podejrzewałam, że jestem jakaś inna. Kiedy miałyśmy po dwadzieścia parę lat, moje przyjaciółki świergotały radośnie o dietach, sekretach makijażu i podrywie, a mnie to wszystko nie interesowało. Moje myśli skupiały się na karierze asystentki operatora filmowego oraz na dociekaniach, czy seks analny jest bolesny, a pozycja na misjonarza będzie w stanie zapewnić mi satysfakcjonującą
liczbę orgazmów. (Była i zdecydowanie nadal jest!) Myślałam wtedy, że to zapewne kwestia wieku i że gdy wszystkie będziemy po trzydziestce, potrzeby seksualne
przyjaciółek dorównają mojej żądzy przygód. Ale właśnie jesteśmy po trzydziestce i większość koleżanek albo wyszła za mąż i ma gromadkę dzieci, albo też rozpaczliwie tego pragnie i na wszelkie sposoby stara się znaleźć życiowego partnera. Dlatego czasem, gdy jestem w towarzystwie przyjaciółek, czuję, że muszę zachowywać pozory, ale złości mnie ukrywanie tego, co chodzi mi po głowie, tylko po to żeby oszczędzić sobie lub im kłopotliwych sytuacji. Chciałabym być po prostu sobą, rozmawiać z nimi otwarcie, lecz jak mam szczerze powiedzieć, że kusi mnie seks grupowy, skoro one kierują cały wysiłek na znalezienie tego jednego, jedynego, wyjątkowego mężczyzny, z którym mogłyby uprawiać miłość? Ale nawet jeśli rzeczywiście jestem dziwna, to i tak uważam, że istnieją inne przyjemności poza poszukiwaniem Tego Jedynego. Po co szukać rycerza w lśniącej zbroi, skoro tania seksualna zabawka może po kilku koktajlach na wódce dostarczyć niezłego ubawu? Czemu z tego nie skorzystać, kiedy ma się trzydzieści dwa lata i jest się napalonym singlem? Plątanina takich myśli w mojej głowie sprawiła, że postanowiłam prowadzić dziennik. Uznałam, że to najlepszy sposób na wyrażenie wszystkich moich niepokojów, nerwic i potrzeb bez narażania przyjaźni.
(...)
Przyglądnę się temu obiektywnie i może wreszcie zrozumiem, dlaczego tak bardzo zaprząta mnie seks. Może nawet w efekcie będę w stanie coś z tym zrobić...
(...)
Sobota, 1 stycznia
Prawdę mówiąc, pobzykałabym się. Ostatnią osobą, z którą spalam, jest mój eks, Steven, a było to kilka miesięcy temu. Zdycham z braku akcji. Wczoraj wieczorem już myślałam, że mi się poszczęściło. Cały Londyn się bawił. Miałam wrażenie, że wokół mnie kipi od okazji, że gdziekolwiek się obrócić, pełno jest interesujących facetów. Kiedy więc natknęłam się nie na jednego, nie na dwóch, ale na trzech pociągających chłopaków, uznałam, że z którymś z nich coś powinno się zdarzyć. Kumple z pracy zagrzewali mnie do walki ...
(...)
Napalenie plus łącze o dużej przepustowości równa się dziewczyna, która zdecydowanie za dużo czasu spędza w sieci. To dla mnie zbyt wiele: szybkie połączenie oznacza, że oglądam pornosy i znów kończy się tym, że moje ręce wędrują w dolne rejony ciała. Okropna strata czasu. Nie chodzi nawet o surfowanie po pomostronach. Odkryłam
właśnie błogi, które okazały się nieziemsko wciągające. Uwielbiam wiedzieć, co słychać u innych - zwłaszcza tych, których życie erotyczne jest dużo, ale to dużo bardziej
interesujące niż moje. Od niektórych blogów zaczynam się już uzależniać i codziennie sprawdzam, czy są nowe wpisy. Nie wszystkie z moich ulubionych blogów są erotyczne, a w każdym razie otwarcie erotyczne. Są też bardzo zabawne, bo tym, co najbardziej lubię w ludziach - oczywiście oprócz dobrego seksu - jest ogromne poczucie humoru. Nie ma to jak endorfinowy kop, kiedy ktoś mnie porządnie rozśmieszy: fantastycznie rozsadzająca energia, zupełnie jak podczas mocnych orgazmów. A te ostatnie zdecydowanie lubię. Zapewne właśnie dlatego poczucie humoru u mężczyzny zawsze robi na mnie większe wrażenie niż interesująca twarz czy techniki łóżkowe. Poczucie humoru jest niezwykle seksowne: kiedy facet mnie rozśmieszy, czuję się rozluźniona i wtedy zaczyna mnie to kręcić.
(...)
Wczoraj wieczorem siedziałam sobie w pubie z Fioną, koleżanką ze studiów, popijając leniwie wino, i kto pojawił się w drzwiach? Mój obecny obiekt westchnień numer jeden:
Graham Coxon. A ja byłam w stanie wyłącznie rzucać nieśmiałe spojrzenia w stronę byłego gitarzysty Biur. Po prostu nie miałam pojęcia, jak do niego zagadać.
(...) Tęsknota za seksem... zaczyna przeszkadzać mi w pracy. Niełatwo jest się skupić, kiedy łapię się na ocenianiu tyłków swoich kolegów. Powinnam zajmować się czyszczeniem obiektywów, lecz zamiast tego rozmyślam o członkach chłopaków z pracy, a jeśli upuszczę taki drogi sprzęt, nikt mnie więcej nie zatrudni. Sęk w tym, że ekipy filmowe składają się w większości z mężczyzn, więc przez cały dzień otaczają mnie faceci, co wzmacnia moją obecną frustrację seksualną. Zaczynam marzyć o bzykaniu się z niektórymi z nich. Niedobrze: nie powinno się mieszać pracy z przyjemnością. Jestem jedyną kobietą wśród współpracowników i chcę być traktowana
poważnie.
(...)
Wreszcie miałam okazję poćwiczyć flirt: wczoraj wieczorem spotkałam się z Blogerem. Rany, ale on jest przystojny. Sporo ponad metr osiemdziesiąt, ciemnoblond włosy i wspaniały uśmiech do pary z błyskiem w niebieskich oczach. Mniam. I zgodnie z moimi oczekiwaniami i nadziejami jest równie błyskotliwy i ciepły jak w blogu. Zaśmiewałam się na cały głos z jego żartów. Kiedy szedł do kibla, przyjrzałam się dokładnie jego tyłkowi. Baaardzo fajny! Pięć godzin zleciało w okamgnieniu, przez cały czas byłam
wyluzowana i świetnie się bawiłam. Trzymałam się też nieźle: mimo że cały czas gadaliśmy i wypiliśmy hektolitry alkoholu, udało mi się ani razu nie wspomnieć o seksie. Bałam się, że on i tak wie, iż w głowie mam wyłącznie ostre sceny z nami dwojgiem w rolach głównych, ale chyba jednak się nie zorientował, Bogu dzięki. Z żalem musieliśmy się rozstać o północy, ponieważ dziś rano wstawałam do pracy o piątej. Okropnie mnie to złościło. Chciałam się dowiedzieć, czy podobam mu się tak
samo jak on mnie i czy zechce się ze mną znowu spotkać; szczęśliwym zrządzeniem losu nasze ręce ciągle się zderzały, kiedy odprowadzał mnie na przystanek, i oboje
chichotaliśmy z zakłopotaniem. Wstrzymywałam oddech w nadziei, że przynajmniej się pocałujemy, zanim przyjedzie autobus. Bloger jakby czytał w moich myślach, bo pochylił się do pocałunku i delikatnie oparł dłoń na moich plecach. Dostałam odpowiedź. Wiem wreszcie, że zainteresowanie jest obustronne: całowaliśmy się przez ponad pół godziny. Do diabła z autobusem. Bloger nakręcił mnie tak, że ciężko było mi go po prostu zostawić na przystanku: czułam, jak erekcja rozpiera jego dżinsy. Ależ ja go wściekle potrzebowałam! Nic z tego,musiałam iść, żeby przespać się trochę przed pracą. Na szczęście umówiliśmy się na przyszły tydzień, tuż przed moim wyjazdem na urlop do Nowego Jorku. Przyznaję, że siedziałam w autobusie z szerokim uśmiechem na twarzy i mokrymi majtkami.
(...) Znów przez cały dzień myślałam o seksie. Biegałam jak w ukropie przez większość z czternastu godzin spędzonych w pracy, zatem nie było okazji do wymknięcia się w celu ulżenia sobie. Dopiero gdy wracałam do domu, zdołałam wreszcie wsunąć rękę między uda i dotknąć tej części ciała, która przez cały dzień domagała się uwagi.
Nie żeby było to łatwe, albowiem: Po pierwsze - miałam na sobie trzy warstwy ubrania, przez które trzeba było się przedrzeć, mianowicie: nieprzemakalne ocieplane spodnie, utrzymujące temperaturę legginsy oraz czarne koronkowe stringi. Po drugie - musiałam jedną ręką panować nad samochodem mknącym po autostradzie z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę. Po trzecie - zarówno w prowadzeniu samochodu, jak i zabawie przeszkadzały mi telefony i SMS-y, więc ciągle musiałam wyciągać rękę, żeby sprawdzać komórkę. Przez prawie godzinę byłam na granicy, ale nie mogłam sobie pozwolić na spowodowaną orgazmem chwilową ślepotę na dwupasmowce, więc gdy w końcu dotarłam wieczorem do domu, wpadłam do środka, zrzuciłam buty, ściągnęłam spodnie i legginsy i zdarłam z siebie majtki. I wiecie, co się stało? Nad moim napaleniem przeważyła pobudka o piątej rano, cały dzień w pracy i brak snu, toteż wszystko, do czego byłam zdolna, okazało się wielką porażką. Tak bywa, kiedy zasadniczo jesteś napalona, ale poza tym jesteś zmęczona / pracowałaś cały dzień / łaskotałaś się tam przez cały dzień...
(...)
Dorzuciłam jeszcze najróżniejsze prezerwatywy (zwykłe, prążkowane i zapachowe), żeby można było powiedzieć, że mam w głowie coś poza pracą. Wszystko przez Tonyego. To mój nowy kolega - o cudownych oczach - który flirtował ze mną przez cały tydzień. Nasze rozmowy są pełne erotycznych podtekstów i doszliśmy już do tego etapu, kiedy nąjniewinniejszy żart sprawia wrażenie otwartego zaproszenia. Co ma zrobić taka dziewczyna jak ja? Wiem, że sypianie z kolegami z pracy jest fatalnym pomysłem, ale nic nie mogę poradzić na to, że tak bardzo przydałoby mi się bzykanko! A tygodniowy pobyt poza domem i mieszkanie w jednym hotelu z Tonym nie pomagają. Niedobrze. Obawiam się, że skorzystam z najbliższej nadarzającej się okazji, nawet jeśli będzie to ktoś z pracy. Wolałabym, żeby to był Bloger, ale na niego muszę zaczekać do końca zdjęć. Czwartek, 20 stycznia Dostałam od Blogera słodkiego SMS-a, w którym pyta, czy pójdziemy na kolację, jak tylko wrócę w przyszłym tygodniu z planu. Ten SMS był jak zastrzyk radości. Przez dziesięć godzin stałam w marznącym deszczu ze świadomością, że jesteśmy umówieni na randkę, co bardzo poprawiało mi nastrój. Piątek, 21 stycznia Nareszcie czuję się znów jak kobieta. W końcu udało mi się zaliczyć jakiś seks! (Hurra!) Nie byłam już w stanie dłużej czekać mimo wszystkich SMS-ów od Blogera. Straciłam po prostu siłę woli. A na dodatek cóż to była za jazda! Wczoraj wieczorem umówiliśmy się z Tonym w hotelowym barze. Napiliśmy się wina, pogadaliśmy niezobowiązująco o tym, co wydarzyło się tego dnia na planie, a potem zmieniliśmy temat rozmowy na seks. Tony powiedział, że od jakiegoś czasu nie miał żadnych doświadczeń, ja nieśmiało przyznałam, że ja też, a w majtkach czułam już wilgoć...
(...)
Zdarłam z siebie majtki i błagałam Tony'ego, żeby wziął mnie mocno od tyłu, a on już przechylał się ze mną nad łóżkiem. Był tak samo napalony jak ja i doprowadził mnie do szczytowania cztery razy, zanim jeszcze zdążył we mnie wejść. Potem doszliśmy jednocześnie i poczułam, że miesiące frustracji spływają ze mnie jak na komendę.
Po tym wszystkim i po pobudce o szarym świcie praca dzisiaj okazała się nie najlepszym pomysłem. O mało nie upuściłam obiektywu, za co dostałam całkiem niezabawny opieprz od szefa. A poza tym odkryłam, że Tony ma dziewczynę. Nie mogę uwierzyć, że rzapomniał" mi o tym powiedzieć. Gdybym wiedziała, nigdy w życiu bym się z nim nie bzykała. Nie mam ochoty być jednorazowym skokiem w bok, no i nie zamierzam być powodem, dla którego inna kobieta jest zdradzana. Wiem, jak to jest. Najpierw Steven, teraz Tony. Dlaczego trafiam na takich dupków? Gdzieś przecież muszą być porządni mężczyźni, którzy chcą się zabawić, a nie mają partnerek, no nie?
:brawo
Jak widać na załączonym obrazku, kobieca literatura pisana przez kobiety dla kobiet, jest dosyć szczera - i zapewnianie, że to bzdury - trudne do uwierzenia. :cacy
Moje ulubione motto na dzisiaj: "Dowodem na istnienie potwora są jego ofiary".
Nie złość się na nas Jagódka... :tak_trzymaj
To teraz subtelniej... każdy z nas bierze z życia komunikaty, które wydają się nam bliskie, autentyczne - to oczywista oczywistość. Natomiast szczerze boli mnie jak widzę jak ktoś się kręci wokół stereotypów i podpina uniwersalne definicje do opisu rzeczy z założenia zróżnicowanych jak relacje damsko-męskie.
Co do cytowanej książki. No cóż... czasami filmy czy książki mogą zrobić dużą krzywdę jeśli traktuje się je jak prawdę objawioną:-)
Relacje damsko-męskie to nie aplikacja, którą można wgrać i system będzie śmigał;-)
Relacje damsko-męskie to nie aplikacja, którą można wgrać i system będzie śmigał
Gdyby nie było to możliwe w sensie szansy na zbudowanie modelu aplikacji, prawdopodobnie już dawno by porzucono prace nad sztuczną inteligencją...
Często nasze zachowania są jednak modelowe..., albo na szczęście - bo bez tego nie mielibyśmy najmniejszej szansy na odpowiedzi. Chaos przyczyn i skutków, skutecznie by to uniemożliwiał.