Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
JakichWiele napisał/a:
Bo biedny robotnik misio-tatuś wziąłby się i zdenerwował i już tak lajtowo by nie było z wybywaniem z domu, z opieką nad dziećmi, z opinią publiczną, z finansowaniem, z oddawaniem tym samym etc.?
O ile prawdą jest to co napisała autorka tematu, to raczej marne szanse. Przecież właśnie to jest sednem problemu, że gościu 10 lat temu zasiadł na kanapie i nie przejawia żadnych wyższych stanów emocjonalnych czy też inicjatyw. Jakby misio byłby się w stanie zmienić w niedźwiedzia, to Słowianka nie miałaby go dość, tylko zadowolona mruczała pod nim zamiast czuć do niego obrzydzenie.
Ponowię również pytanie Skoobiego, czy mamy pewność że to jakiś klon, bo nie wiem czy mam się zacząć produkować czy olać i nie robić z siebie głupka.
OTÓŻ TO!
Dokładnie tu jest największy problem.
To utwierdziło mnie 100% w przekonaniu że na pewno nie będziemy już nigdy razem...
Nie jestem klonem jak to piszecie, znam określenie troll, ale nie spodziewałam się takiego osądu, w każdym razie piszę prawdę.
JakichWiele - czytałeś moje wypowiedzi?
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
Rozmawialiśmy również o spotykaniu się z innymi osobami, pytałam Go czy jeśli się z kimś umówię to mam o tym otwarcie powiedzieć czy woli nie znać szczegółów i nie wiedzieć czy akurat dziś wychodzę ze znajomymi czy z kimś szczególniejszym. Nie odpowiedział.
Ludzie, trochę mnie dziwi Wasze podejście, wszystko mu powiedziałam, od razu. Z tego co wywnioskowałam to są tu osoby zdradzające w ukryciu przez miesiące, lata i to nie jest niczym dziwnym...
On wie! Sądzę że chyba tego nie jesteście w stanie pojąć - Jego "przyzwolenia" i bierności - i to Was najbardziej w tej sytuacji szokuje i powoduje że ciężko Wam uwierzyć w prawdziwość mojej historii, czy nie jest tak?
Tego jeszcze nie pisałam ale po jednej nocy poza domem przywiozłam w torebce prezerwatywy, fakt nie otwarte (kompletne) i zostawiłam na wierzchu w torebce, później nie było mnie w domu i sądzę że je znalazł (mógł szukać kluczy lub papierosów) I nic...
Rozmawialiśmy później przez telefon i poznałam po jego głosie że je widział, powiedział do mnie wtedy "koleżanko" dając do zrozumienia że je znalazł.
Później przełożyłam je do szuflady gdzie są różne rzeczy, kable, baterie itp... do której zagląda - nie schowałam ich.
ON WIE
Ja bym Go zostawiła, ale:
1. Dzieci, nie chcę żeby doznały szoku nagłą wyprowadzką.
2. On nie ma dokąd pójść, mieszkamy w domu mojej rodziny.
3. Jego nie stać na samodzielne mieszkanie - po opłaceniu ewentualnych nawet skromnych alimentów - takich jak przyznają polskie sądy, chociażby 700zł na dwoje dzieci - nie utrzyma się mieszkając sam z obecnej swojej wypłaty...
4. Tak, moja wygoda - jest wygodniej mieszkać wspólnie i wspólnie zajmując się dziećmi.
Nie jest to tak że gdyby On się wyprowadził nie mogłabym wychodzić, mieszkam jeszcze z moją rodziną która bez problemu posłucha wieczorami, nocą czy dzieci się nie obudziły w razie czego... Jak było między nami lepiej, wcześniej i wychodziliśmy razem to też tak było, dwa nawet czasem zdarzyło się że trzy razy w tygodniu mogliśmy wieczorem wyjść i nie było problemu... Więc tutaj racji nie macie że skończyło by się dla mnie wychodzenie...
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
Odchodząc trochę od tego wątku, jednak trochę na mnie wpłynęliście - nie umówię się z tym drugim, On nie wie o mojej obecnej sytuacji - o tym co się dzieje w moim domu - a sądzę że powinien.
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
Heh, wiem - znów wyprzedzę Wasz koment - nie wiem jak to możliwe że w stosunku do Jego osoby czuję skrupuły żeby Go oszukać a wobec Męża nie. Nie potrafię tego wyjaśnić ale tego S. nie chcę okłamać i spowodować że jakby się dowiedział o tym pierwszym to czułby się?? hmm - zdradzony??
Czy można wobec "kochanka"? Czuć skrupuły żeby go zdradzić?
Mam kolejny temat do przemyślenia...
Wobec tego pierwszego nie mam, powiedziałam mu że zamierzam się z kimś umówić, przespać - ale On jest zupełnie inną osobą, nie przeszkadza mu to więc wobec niego nie mam żadnych wyrzutów, ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
słowianka proponuję czytać ze zrozumieniem (również zastanowić się czasem nad swoimi wpisami):
Post powyżej:
Cytat
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
I słowianka post nr 1:
Cytat
Mieliśmy imprezę rodzinną i jak dzieci już odwieźliśmy do domu, były pod opieką mojej mamy to upiłam się i wydaje mi się na 99% ( niestety prawie urwał mi się film ) że powiedziałam mu że go zdradziłam.
No to jest to przyznanie się do zdrady o którym wspominasz? Przyznanie się to coś w ten deseń: "słuchaj zdradzam Ciebie, mam kochanka itp" to co robisz to naprowadzanie go aby sam się domyślił aby "oczyścić sumienie" z przyznaniem się nie ma nic wspólnego.
Tu prawie oplułem się kawą:
Cytat
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
O S się nie martw. Myślisz że ma to dla niego znaczenie. Przecież wie w co się ładuje. Wie co powinien wiedzieć, oficjalnie masz męża, dzieci. I to już wystarczający argument dlaczego nie powinien ładować się w taki układ.
Cytat
ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
No nie przesadzaj jaka tam wyjątkowa sytuacja. Po prostu chce ciebie przelecieć więc kreuje się na zakochaną w cudzej żonie łajzę. Gdyby miał świadomość że tak ochoczo nadstawiasz tyłeczka w kręgu singli myślę że by skorzystał, atak on poudaje zakochanego, ty niedostępną a skończy się zwykłym k...em. Proste jak drut :rozpacz (zwroty z małej litery użyte w pełni świadomie)
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Slowianka przepraszam ale pierdzielisz jak potłuczona.. i nie mam na celu obrażania ciebie ale.. twoją głupotę i naiwność.. Po 1 zawsze jest fajnie i różowo jak są motyle w brzuszku i komary w zębach.. Adrenalinka, zakazany owoc itd.. Wielka miłość? no proszę.. przejdzie jak tylko z kolesiem zamieszkacie, będziecie dłużej razem.. wspólne problemy, rachunki, dzieci.. a do tego jeszcze dojdą spotkania ex z dziećmi itd.. To opcja optymalna zakładając, iż koleś też poczuł te motyle a nie tylko celem jest wy****czenie ciebie..
Po2. w 99% przypadków faceci chcą wrócić do byłych.. i tutaj zależy już od chęci byłych żon i partnerek
Po3. co będzie jeśli koleś zwyczajnie chce się zabawić? rozpirzysz swój związek , bezpieczeństwo dzieci dla fantasmagorii?
No.. tutaj musisz przyznać, że potraktowałam ciebie po ludzku
Prywatnie powiem szczerze, że nienawidzę k..stwa! Jak kobieta świadomie może z siebie zrobić łajzę? Tyle żyję na tym świecie i nadal pozostaje to dla mnie zagadką..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
betrayed40 napisał/a: słowianka proponuję czytać ze zrozumieniem (również zastanowić się czasem nad swoimi wpisami):
Post powyżej:
Cytat
Powiedziałam mu: ZDRADZIŁAM CIĘ! - jak jeszcze bardziej wprost można???
Powiedziałam mu: NIE KOCHAM CIĘ I NIE CHCĘ Z TOBĄ BYĆ
I słowianka post nr 1:
Cytat
Mieliśmy imprezę rodzinną i jak dzieci już odwieźliśmy do domu, były pod opieką mojej mamy to upiłam się i wydaje mi się na 99% ( niestety prawie urwał mi się film ) że powiedziałam mu że go zdradziłam.
No to jest to przyznanie się do zdrady o którym wspominasz? Przyznanie się to coś w ten deseń: "słuchaj zdradzam Ciebie, mam kochanka itp" to co robisz to naprowadzanie go aby sam się domyślił aby "oczyścić sumienie" z przyznaniem się nie ma nic wspólnego.
Tak powiedziałam zaraz na drugi dzień, tak masz rację nie pamiętam na 100% ALE podczas Naszej rozmowy długiej jakiś czas później powtórzyłam to na trzeźwo i tak użyłam słów zdradziłam Cię.
Cytat
Tu prawie oplułem się kawą:
Cytat
Po za tym czułabym się w stosunku do Niego nie fair - sądzę że On myśli że jest dla mnie wyjątkiem - że tylko z Nim czuję coś takiego że chciałabym spotkać się potajemnie.
O S się nie martw. Myślisz że ma to dla niego znaczenie. Przecież wie w co się ładuje. Wie co powinien wiedzieć, oficjalnie masz męża, dzieci. I to już wystarczający argument dlaczego nie powinien ładować się w taki układ.
Cytat
ale tamten drugi jest inny i wiem że dla niego to coś znaczy i że jest to wyjątkowa sytuacja.
No nie przesadzaj jaka tam wyjątkowa sytuacja. Po prostu chce ciebie przelecieć więc kreuje się na zakochaną w cudzej żonie łajzę. Gdyby miał świadomość że tak ochoczo nadstawiasz tyłeczka w kręgu singli myślę że by skorzystał, atak on poudaje zakochanego, ty niedostępną a skończy się zwykłym k...em. Proste jak drut :rozpacz (zwroty z małej litery użyte w pełni świadomie)
[/quote]
Heh, no tak wszystko jest proste jak drut i logiczne
Nie ma, nie może być nic więcej, skąd ta pewność;p?
Nie znasz Go, nie masz prawa oceniać Go tak prosto
Są ludzie, owszem którzy przelecieli by co tylko się rusza ale to nie znaczy że każdy taki jest i każda zdrada jest tylko kwestią przelecenia kogoś...
Domyślam się że Wy akurat zostaliście zdradzeni więc nie przyznacie nigdy że zdradza może mieć "głębsze" podłoże niż niepohamowany popęd i skrajne zło osoby zdradzającej.
Annazalamana - heh, Ty pier***lisz
Gdzie ja napisałam coś o jakiejś miłości???
Napisałam że coś więcej niż sam seks, jakaś mięta, Wy się urwaliście z choinki, ledwo się planuje jakieś spotkanie a wyskakujecie z Wielką Miłością, śmieszne.
Twój scenariusz się nie spełni bo ja nie planuję żadnego związku z żadnym z Panów...
Zamieszkanie, dzieci, rachunki, pfff - nie będę się pakować w żadne zobowiązania przez najbliższy czas na pewno, chcę korzystać z życia a nie wychodzić z jednej klatki i wskakiwać do drugiej...
Jak pisałam jestem samodzielna i nie potrzebuję nowego Taty dla moich dzieci czy współlokatora w domu...
Chcę miło spędzić czas i tyle
Dlatego taki ewentualny układ mi odpowiada, wiem że nikt z nich nie będzie ode mnie nic oczekiwać czego ja sama nie zechcę.
Kolejna sprawa, nie doczytałaś, nie wiem?
Nie rozwalam swojego związku dla kogoś.
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
Moja zdrada była efektem końca mojego małżeństwa a nie powodem.
Przez 10 lat żyliśmy z sobą w wierności, z obu stron - jak doszło do mnie że gdyby nie dzieci to nie byłabym z Nim to wtedy zaczęłam otwierać się na nową znajomość.
Post doklejony:
Aha, jeszcze jedno.
Pomijacie ważny fakt.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...
On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Edytowane przez slowianka dnia 20.06.2014 23:24:28
Heh, no tak wszystko jest proste jak drut i logiczne
Nie ma, nie może być nic więcej, skąd ta pewność;p?
Nie znasz Go, nie masz prawa oceniać Go tak prosto
No w sumie nie znam, no i oceniać też nie mam prawa. Pytasz o zdanie odpowiadamy. Wiem, wiem fajniejsze było by - "ale jesteś super, jak my ci zazdrościmy" tylko drobny problem nikt tak nie powie. Budzisz raczej zaskoczenie, niesmak większości czytających.
Wracając do S (łajzy pozwól że tak będę go nazywał) nie znam ale znam setki takich histori z kochankiem, kochanką w tle i zawsze okazują się łajzami. Koguciki, pawie puszące się dla dodania powagi. Wiesz kiedyś z tego co pamiętam milord (nasz kolega) umieścił taki ciekawy zapis o smoku na piedestale. Warto przeczytać. A argumenty w stylu "nie masz prawa tak mówić" - dziewczyno. Jak myślisz ilu z nas miało okazje usłyszeć taki zarzut na własne uszy.
I nie chodzi o to że piszący w twoim wątku to jacyś popaprańcy i nieudacznicy. Mam prawo tak napisać bo wielu poznałem w realu, z wieloma spędziłem setki godzin na telefonie. I wiesz w każdym przypadku w który byłem blisko zaangażowany łajza była właśnie takim smokiem postawionym na piedestale. Co do wyglądu, charakteru, osiągnięć życiowych. Przy dotychczasowych małżonkach wyglądali naprawdę słabiutko.
Przeczytaj sobie o deprecjonowaniu partnera. I prośba nie naginaj obrazu dla potrzeb opowieści to nie Matrix.
Cytat
ALE podczas Naszej rozmowy długiej jakiś czas później powtórzyłam to na trzeźwo i tak użyłam słów zdradziłam Cię.
Prawda, półprawda i g... prawda tu mamy do czynienia z 2 lub 3 (obstawiam 3). Powiedz mu krótko. Zdradzam Ciebie nie zdradziłam. I nigdzie nie doczytałem abyś dałaś mu wybór. Owszem padły informację (zdradziłam Cię - zdradziłam nie zdradzam Cię -różnica chyba widoczna dla wszystkich), nie kocham Cię nie info nie kocham Cię i będę żyła jak singielka - różnica również widoczna.
I nic nie powiesz więcej bo tak jest po prostu wygodnie. Bardziej rozumiem twoje zachowanie (wygoda, egoizm pod przykrywką dbania o dzieci) niż męża. Nie wiem ale nawet mi go nie żal. Zgadza się na takie coś i nie wiem myśli że się wyszumisz?
Swoją drogą mówisz o dzieciach, jak to o nich myślisz. Myślę że wielu podzieli moje zdanie dzieci to będą miały ostro zrypaną psychikę. A po S znadzie się Z i alfabet od początku. A później zawsze możesz przejść na cyrylicę, lub chińskie krzaczki jest ich tam kilka tysięcy. 00
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Ze swojej strony powiem tylko...Żal dziecka pozostaje na zawsze i nawet po latach rodzic, który spadł z piedestału, nigdy nie odzyskuje szacunku.
Należy do tego dołożyć jego strach, poczucie wyobcowania i bycia gorszym niż koledzy, wstyd, bunt...Dzieciństwo kończy się znacznie wcześniej niż powinno, a skutki zostają na całe życie...
Fenix napisał/a:
wolfi my tylko tutaj robimy za głupków podwórkowych
Przecież to my zostalismy zdradzeni
A można było być po tej "piękniejszej" stronie i zdradzać:rozpacz
Fenix wiesz że nie pochwalam tego co robi Słowianka, ale tak naprawdę głównie przez wzgląd na dzieci
betrayed40 to głównie do Ciebie, coś się tak zawziął. Czemu doszukujesz się drugiego dna zamiast przyjąć to co mówi wprost. Albo traktujemy ją poważnie i przyjmujemy jej słowa za prawdę, albo traktujemy jak trolla, ale wtedy dyskusja nie ma sensu. Skoro dyskutujesz, to nie mów jej co i kiedy powiedziała. Kolejność działań zachowała prawie dobrą. Oczywiście do tego prawie można się przyczepić, ale bez przesady. Jakby mąż się wyprowadził to nie jeździłbyś już po niej tak bardzo, ale to że mąż się nie wyprowadził, to tak naprawdę nie jej wina, ona ze swojego mieszkania się nie wyprowadzi, a mimo wszystko tak jest jej wygodnie.
Tak naprawdę to jedynie dzieci szkoda, bo one dużo więcej widzą i rozumieją niż nam się wydaje, a dorośli, skoro im tak wygodnie niech sobie żyją jak chcą, to ich wybór, tylko niech mają wzgląd na dzieci.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Wolfie,
tu nie chodzi o jakąś zawziętość. Wiadomo każdy opis historii zabarwiony jest nutą subiektywnej oceny piszącego. Jeżeli jednak autor swój obraz próbuje narzucić innym - z tym nikt nie musi się zgodzić.
Co do kolejności zastrzeżenia miałbym spore
Odnośnie "magii słów" - nie wiem tylko ja widzę różnicę zdadziłam - zdradzam?
Sam wiesz wielu z nas żyje po zdradzie z naszymi partnerami ale z tego co się orientuję raczej nikt z nas nie był by w takim układzie gdyby trwało to nadal.
Autorka mówiąc mężowi o zdradzie zawsze mówi w czasie przeszłym - zdradziłam.
Tu nawet nie ma drugiego dna, są półprawdy. Zdradziłam, nie kocham.
Prosiła o osąd więc mój jest taki a nie inny - NIEDOMÓWIENIA, WŁASNA WYGODA.
Odnośnie męża jeżeli taki układ mu pasuje ich sprawa. Tyle że na tą chwilę jego wiedza wygląda m/w tak: była zdrada, jest brak miłości. Ile mieliśmy tutaj przypadków w alki o małżeństwa, rodzinę w przypadku gdy poz zdradzie nastąpiło odsunięcie zdradzacza?
Niestety muszę cytować co i kiedy powiedziała bo obraz kreowany na potrzeby wybielania odbiega bardzo od tego co pisze wcześniej
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40 Ale zakładając nawet, że trochę koloryzuje, to oszukuje samą siebie, nam to wisi.
Jak dla mnie to nie ma na chwilę obecną znaczenia w jakim czasie ona mu powiedziała, czy że zdradza, czy zdradziła. Oficjalnie powiedzieli sobie, że nie są ze sobą, ja to tak rozumiem. On ten fakt akceptuje, ona też, łączy ich póki co tylko papier. To że facet nadal mieszka z nią, świadczy tylko o tym, że jest misiem, z którego niedźwiedzia już nie będzie, no chyba że mu ktoś nagrzaną lutownicę w tyłek wepchnie.
Każde z nas po takim oświadczeniu stanęło by na głowie i zabrało tyłek w troki, bo takie życie dla drugiej strony jest zwyczajnie upokarzające. On woli tkwić w takiej atrapie związku i jeszcze zagrywa tanimi sztuczkami w postaci alkoholu próbując zaciągnąć ją do łóżka. Nie to abym Słowiankę wybielał, czy stawał po jej stronie, ale gość zwyczajnie nie ma jaj i naprawdę jej się nie dziwię, że w końcu po 10 latach poszła w tango, aczkolwiek najpierw powinna powiedzieć mu prosto w oczy co o nim myśli i się "oficjalnie" rozstać, a dopiero potem szukać przygód.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
betrayed40
Uczepiłeś się jednego i resztę moich wypowiedzi pomijasz.
Powiedz, powiedz, powiedz...
Nie muszę się mu tłumaczyć bo ROZSTALIŚMY SIĘ!
1. Czy do Ciebie to dociera?
2. Powiedz proszę o co chodzi Ci z pytaniem czy dałam mu wybór? Wybór czego?
Walka o małżeństwo - ja nie chce o nie walczyć bo jestem przekonana że jeśli w przyszłości zdecyduję się na jakiś związek to nie będzie to na pewno mój obecny mąż. Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
Wolfie - nie koloryzuję.
betrayed40
Piszesz o moich dzieciach.
Porównajmy dwie sytuacje z punktu widzenia dzieci:
Obecnie dla nich nie zmieniło się nic.
Wracamy z pracy i jemy razem obiad.
Potem popołudnie jak zwykle, zabawa, podwórko, kolacja kąpiel i spać.
Wieczorem ja siedzę przy komputerze a Małżonek przed TV.
Idziemy spać o różnych porach, wstajemy o różnych, rano się mijamy.
Weekendy są daremne ale to już od chyba z 3 lat.
Mam wrażenie że mając świadomość że mamy z sobą spędzić dwa dni 24h na dobę powodowała spięcia np. w sobotę rano. Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek. Oczywiście wtedy mijaliśmy się w zamkniętych 4-ech ścianach i siedzieliśmy wkurzeni na siebie... Wtedy jeszcze się przejmowałam i starałam załagodzić sytuację, oboje się staraliśmy - tylko że to było właśnie staranie dla dzieci, bo co kolejny weekend przesiedzimy w domu z znudzonymi maluchami, więc robiliśmy, robiłam dobrą minę do złej gry i z uśmiechem na twarzy, żeby dzieciom było miło jechaliśmy na rower, albo gdzieś tam. Ale w środku radości z tego spędzania czasu nie było, tylko zmuszenie dla dzieci właśnie. Więc nie pisz mi że o nich nie myślę bo to jest właśnie GÓWNO PRAWDA.
Wg Twoich rad powinnam wtedy odejść, a nie zdradzić.
Czy wg Ciebie to jest takie proste, że nadchodzi ten dzień i nagle sobie mówisz - o to 3-ci zrypany weekend z kolei, odchodzę.
Albo - o 5-raz pomyślałam sobie że gdyby nie dzieci nie bylibyśmy razem - odchodzę, wyprowadzaj się!
W jakim Ty świecie żyjesz.
Wiesz ile ja ciągle miałam wątpliwości, myślisz że nie myślałam o tym?
Ile razy się zastanawiałam, kurde a może będzie lepiej?
ROZMAWIALIŚMY!
Mówiłam że mi dużo rzeczy nie odpowiada.
Nie wychodziłam z domu sama, no może raz na 3 miesiące jak już jakaś meega okazja była, panieński czy coś takiego.
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
Żeby było jasne, dotąd nie dałam mu żadnych powodów do zazdrości, byłam fair przez te lata.
Znowu się rozpisałam odchodząc od wątku. - dzieci
3. Powiesz mi - nie pomijaj tego pytania - jak powinno wyglądać rozstanie rodziców żeby jak najmniej je skrzywdzić? Jak?
Bo z Twojej wypowiedzi wynika że albo:
Powinnam zamknąć się w domu i uśmiechać do Ojca moich dzieci, wyłączyć swój mózg i nie tylko bo przecież jestem matką.
Nie mam prawa czuć potrzeby bliskości, nie mam prawa wymagać niczego więcej niż faceta który wraca z pracy, kładzie się przed TV, w weekend próbuje upić żeby zaliczyć bo inaczej nie da rady.
Wyrzucić Go z domu, powiedzieć: Mężu wiesz, nie kocham Cię, źle mi, nie byłabym z Tobą gdyby nie dzieci, w sumie żyjemy sobie już jakiś czas obok siebie, potrafimy się omijać ale cóż, nie wypada mieszkać razem, spadaj. I wtedy wg Ciebie mogłabym wyjść spotkać się ze znajomym, wypić z Nim kawę a potem uprawiać sex? - To dla moich dzieci wtedy byłoby OK?
Czy może mam być zakonnica do końca życia bo przecież mam dzieci??
4. Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem Twojego toku myślenia - w sensie dzieci i nasze rozstanie.
Patrzysz przez pryzmat zdradzonej osoby a nie obiektywnie oceniasz dobro moich dzieci.
Jesteś wściekły na mnie bo zrobiłam to samo co zrobiono Tobie - chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy posługując się hasłem miłość do dzieci bo wiesz że to kobietę zaboli bardziej niż nazwanie puszczalską.
Gdyby nie dzieci to dawno mieszkałabym sama i nie męczyła się i nie udawała.
5. Wyjaśnij mi kiedy moja wypowiedź była sprzeczna bądź odbiegała od wcześniejszej?
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Wiem że nie miałabym odwagi, pewnośći żeby zrobić tak jak się powinno - czyli rozstać się i być fair.
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Słowianka tutaj akurat myślę że większość nie tylko zdradzonych, ale w ogóle ludzi i pewnie psychologów zgodzi się z tym że lepiej, abyście po rozstaniu rozeszli się i zamieszkali osobno. Obecnie Tobie wydaje się że dla dzieci nic się nie zmieniło, a nawet polepszyło bo nie ma weekendowych spięć, ale mylisz się.
Powiedz, bo chyba to nie padło, czy Wasze dzieci wiedzą że żeście się "rozstali"? Zdają sobie z tego sprawę? Wydaje mi się że nie.
One z Was czerpią wzorce i rozumieją więcej niż Ci się wydaje. Za jakiś czas zrozumieją jeszcze więcej i będą bardzo zaskoczone, że matka zdradza dobrego ojca. Mało tego że ich świat runie w gruzach, to według nich Ty będziesz tą złą. Także zastanów się nad tym, bo pozorna poprawa atmosfery w domu jest dobra tylko dla Ciebie.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Możliwe, że czuje się winny, ale przede wszystkim ma jeszcze jakąś nadzieję, że wszystko się ułoży; Może czeka aż mu się kobieta, która poszła w tango wyszumi?. Myślę, że czuje się bezradny w tej beznadziei, a to są desperackie zabiegi; próbuje coś zrobić, aby poprawić sytuację. Ale po nagromadzeniu się wielkich żali, złości i po tylu rzeczach, które się wydarzyły. To są desperackie działania. Coś mi się nie wydaje, że zupełnie mu wszystko wisi.
Cytat
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
No jak to, przecież podobno wszystko jasne, więc Ty nic udawać nie musisz. Widzisz, wewnętrznie czujesz, że nie jesteś w porządku; egoistycznie zadbałaś o siebie, wiesz o tym i coś jest nie tak.
Cytat
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Wiesz, jakie to oklepane frazesy ?
Męczysz się, bo się odsuneliście od siebie, fajniej żyć z kimś, kto jest nam bliski;
Dziwne to wasze oficjalne rozstanie. Mam jakieś wrażenie, że to Ty je narzuciłaś męczac się w jakimś układzie. On się nie męczył?
Znalazłaś dość łatwe rozwiązanie, które w jakiś sposób Cię zadowala, ale żyjesz zewnętrzną huśtawką emocjonalną; stymulowaniem się co jakiś czas; póki masz jeszcze tyłek do użycia to jakoś to będzie; mimo, że będziesz chciała coraz większych emocji; Myślisz, że żyjesz pełnią życia zaspokajając pierwotne instynkty ?
To na tym życie wg Ciebie polega ?
Odkryłaś tajemnicę szczęścia?
Cytat
Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Potrafisz to dokładnie określić, czy posługujesz się ogólnikami, bo tak wygodnie ?
Cytat
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
No kurde, teraz możesz wszystko, postawiłaś na swoim;
Zrobiłaś dokładnie to czego się obawiał. Nie reagował rozsądnie, zadziałało odwrotnie; ale bał się, że Ciebie utraci;
Cytat
Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek.
Klasyczna spirala narastającego żalu, niezgodności wyobrażeń i oczekiwań; Dlaczego nie szukaliście pomocy widząc co się dzieje ? ? ?
Naprawdę dobry psycholog był wam bardzo potrzebny;
Zaległe żale uniomożliwiły wyjaśnienie tego co się działo; nabraliście automatycznych zachowań, które ciężko złamać;
Cytat
Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Aż dziwne że to widzisz ?
Ha, ha;....przecież to proste jak budowa cepa; te emocje, ktre łaczą przekierowałaś na zewnątrz, liczysz się głównie TY, a związek to również ofiary i poświęcenia na rzecz drugiej osoby. Musi być w tym jakaś równowaga, To także zobowiązania i odpowiedzialność za innych, nie tylko za siebie.
Czy to co się stało to nie wpadanie w skrajności?; na zasadzie, teraz sobie odbije..;
Cytat
No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Czyli była byś szczęśliwa poświęcając się dla wyższych celów..
Niestety poszło Ci w drugą stronę, bo posmakowałaś..i chyba już odwrotu nie ma..;
Cytat
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
No niestety, to odwieczne pytanie chyba każdego.
Na ile można z siebie zrezygnować a na ile realizować się egoistycznie ?;
Myślisz, że po takim wyborze, będziesz jeszcze potrafiła stworzyć jakiś związek ? myślę, że tak samo się skończy..
Mówisz, że nie rozwalasz rodziny? To ciekawe...;
Aż się prosi zapytać cię, jakie masz wzorce i definicję rodziny
Naprawdę myślisz, że wyprowadzając realizację swoich potrzeb zupełnie na zewnątrz, nie żyjąc ze sobą tworzycie rodzinę ?
Masz jakieś konkretne cele w życiu, czy tylko sie bawić ?
Nie czytałem całości, ile masz lat ?
Można zaryzykować, że nie wyszumiałaś się za młodu i teraz amerykę odkryłaś. Odkryłaś, że jesteś kobietą ? Niektóre tak mają;
Myślę, że Ty nie wiesz, czego tak naprawdę od życia chcesz; chcesz czegoś więcej...;
Czegoś?....czyli czego i ile więcej ?
Masz jakieś sensowne cele w życiu, które realizujesz, czy tylko zabawa z facetami Ci w głowie ? Skoro zmieniasz, to nie trafiłaś jeszcze na takiego, który by Ci pasował; czy zmiany same w sobie są istotą rzeczy ?
Oczywiście masz rację, osoby zranione bardzo subiektywnie patrzą na świat, mają alergię na cierpienie, chcą przed tym ustrzec innych i zbyt emocjonalnie podchodzą do wszystkiego przez co klepią czasami głupoty bez zastanowienia, ale chcą dobrze;
Twoja droga i postrzeganie świata jest niestety schematyczne, nie jesteś jedyna, Twoje odczucia nie są niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym, oczywiście jak na nastolatkę emocjonalną przystało
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Yorik napisał/a:
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Mam wrażenie że Słowianka miota się w swoich uczuciach, zastanawiam się tylko czy z tego powodu że nadal mieszkają ze sobą i to powoduje jakiś dyskomfort, czy dlatego że mniej lub bardziej podświadomie czeka, aż jej mąż w końcu podniesie się z kanapy, ryknie, sprowadzi do parteru i zrobi z nią porządek pokazując że jest facetem i wtedy wróci wszystko do normy.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
nie wiedzą
Mają po kilka lat, ten młodszy jeszcze nie rozumie za wiele a starszy, cóż nie wiem co mam mu powiedzieć, że mama i tata już się nie kochają i przestaną mieszkać ze sobą...?
Nie potrafię;/ Nie wyobrażam sobie tego.
Nie wiem co mam robić i jak, nie wiem jak rozwiązać tą sytuację bo nie widzę wyjścia które byłoby pozytywne.
Albo się rozstaniemy i skończę te nieprzyjemności które są dla nas albo będę udawać dla dzieci. Nie widzę dobrego wyjścia, chyba go nie ma.
Post doklejony:
Cytat
Annazalamana napisał/a:
Slowianka.. a ja mam jeszcze 1 pytanie.. Czy powołując dzieci na świat to kochałaś męża? Bo mnie jakoś się zdaje, iż zostając matką przede wszystkim ponosisz odpowiedzialność za nie.. za ich bezpieczeństwo i prawidłowy rozwój..
I nie dążę tutaj do tego abyś koniecznie była z małżonkiem..
Przy pierwszym kochałam, przy drugim już było nie tak dobrze ale nie sądziłąm też że będzie tak źle. Zdecydowaliśmy się świadomie ale po czasie wydaje mi się że jak starszy podrastał i przestawał być bardzo "absorbujący" to zaczynało się myślenie takie jak jest teraz tylko nie zdążyło urosnąć do tego poziomu co teraz. Wydaje mi się że zaczynałam odczuwać tą, nie wiem jak to nazwać - stagnację, poczucie że nic nie ma, nie ma co z sobą (ja i Mąż) robić, a ciąża jest bardzo emocjonująca, i wczesne macierzyństwo też i tu chyba z tego braku, nie wiem miłości, emocji chciałam drugie dziecko, wiem że to oczywiście nie jest powód aby decydować się na dziecko ale szczerze tak chyba było...
Tak ponoszę za Nie odpowiedzialność.
Nie koniecznie była z małżonkiem więc jak powinnam się dzisiaj, teraz zachować wg Ciebie?
Edytowane przez slowianka dnia 24.06.2014 18:27:49
wolfie napisał/a:
Akurat to napisała dość wyraźnie. Oczekiwała że będzie mieć równorzędnego partnera, męża, wsparcie, a nie bezwolnego kanapowego misia.
Bez przesady. Oczekiwania wobec kogoś to można mieć, mogą się pojawiać, zanikać, mogą się zmieniać, tak jak kaprysy.
Gorzej jest z oczekiwaniami względem siebie, prawda Słowianko ?
Rozumiem, że ślub na ogół bierze się w pomroczności jasnej, bardziej ze swoimi oczekiwaniami i wyobrażeniami niż stanem faktycznym, ale za wspierającego LWA to chyba nie wychodziła ?
A jeśli tak było, to tylko dowód, że przy takiej kobiecie to spokojnie tylko na kanapie posiedzieć można, żeby się nie denerwować..;
No tak, pewnie ją oszukał, bo myślała, że będzie inaczej...i to oczywiście głównie jego wina......z drobnym jej idziałem.; przestała być królewną i miłość się skończyła; a każdy nowy wykazuje zaangażowanie, przynajmniej na początku Dzięki temu cały czas można być królewną, póki chętni będą
Zresztą miała trochę czasu żeby go sobie wychować. Najłatwiej tylko psy na kimś wieszać;..
Teraz zamiast kanapowego misia trzeba by jej awanturnika pijaczynę, co by po kątach rozstawił, du-psko przetrzepał, to by misia po stopach całowała, że tak grzecznie siedzi i TV ogląda
To nie jest czasami wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, gdy z babą nie da się żyć, która wiecznie ma tylko pretensje i oczekiwania w jedną stronę?
Jest tak popaprana, że trzeba ją upić, żeby majtki ściągnęła, no ludzie...: jeszcze żebraka seksualnego z niego zrobiła..., upokarzała go pewnie na kazdym kroku
Nie wiadomo w jakim stopniu to schemat po nagłym oświeceniu. Wiadomo, że na ogół kobiety, które broją swoich partnerów widzą w bardzo ciemnych barwach, cechy pozytywne niby są, ale są nie ważne, bo do koncepcji nie pasują; No niby nic mu nie brakuje, ale nie ma tego czegoś, co mają inni, a tylko swoją obecnością denerwują, żadna ich inicjatywa się nie podoba itd...; Tak to działa;
Misio by tu nam naświetlił parę spraw, coś mi się wydaje
Chciała iść w cug, to poszła, a teraz ideologię uprawia, żeby to jakoś wyglądało, że inaczej się nie dało
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Ktoś mnie pytał po co napisałam na tym forum, chyba po to żeby ktoś napisał tak jak Ty teraz, żeby dzięki wypowiedziom zmusić się do przemyśleń i dziękuję za to.
Cytat
Yorik napisał/a:
Ach Słowianka,
Cytat
On czuje się winny, dlatego chyba się tak zachowuje, wczoraj wyszedł z kolegami, ja byłam w domu a On wrócił z kwiatami...
Dzisiaj i wczoraj zaproponował wspólne wyjście ale ja odmówiłam.
Wieczorem proponuje mi alkohol, mając nadzieję na sex.
Możliwe, że czuje się winny, ale przede wszystkim ma jeszcze jakąś nadzieję, że wszystko się ułoży; Może czeka aż mu się kobieta, która poszła w tango wyszumi?. Myślę, że czuje się bezradny w tej beznadziei, a to są desperackie zabiegi; próbuje coś zrobić, aby poprawić sytuację. Ale po nagromadzeniu się wielkich żali, złości i po tylu rzeczach, które się wydarzyły. To są desperackie działania. Coś mi się nie wydaje, że zupełnie mu wszystko wisi.
Tak jest. Wiem że jest w desperacji i wiem że ma nadzieję że wszystko wróci "do normy"
Jest mi Go żal bo wiem że takie poczucie musi być beznadziejne, nie dziwię mu się że chodzi wkurzony, życie mu się wali i ja to wszystko wiem, ale nie wiem co z tym zrobić. Jak pisałam wyżej każde wyjście wydaje mi się złe. Jak jestem milsza i w lepszym nastroju, normalnie z sobą rozmawiamy to widzę że On od razu robi sobie nadzieję na więcej, chce iść dalej, jakiś kontakt fizyczny, przynióśł mi ostatnio te kwiaty...
A mnie to nie cieszy tylko bardziej pogrąża bo wtedy znów czuję się podle że swoim "miłym/normalnym" zachowaniem robię mu mętlik w głowie - i tak w koło. Jak jest między Nami zła atmosfera tak jak teraz to też jest źle...
Cytat
Cytat
Mnie ta sytuacja na prawdę męczy, chciałabym być sama, czuję się źle - nie z tego powodu że spotykam się z kimś innym tylko z powodu tego że muszę znosić tą udawaną ślepotę Męża.
No jak to, przecież podobno wszystko jasne, więc Ty nic udawać nie musisz. Widzisz, wewnętrznie czujesz, że nie jesteś w porządku; egoistycznie zadbałaś o siebie, wiesz o tym i coś jest nie tak.
Cytat
Nie chcę żyć z Mężem bo Go nie kocham i męczę się z Nim.
My oficjalnie się rozstaliśmy, więc nie muszę się spowiadać co robię i z kim...On już nie ma prawa oczekiwać ode mnie wierności, ja też nie oczekuję od Niego niczego.
Wiesz, jakie to oklepane frazesy ?
Męczysz się, bo się odsuneliście od siebie, fajniej żyć z kimś, kto jest nam bliski;
Dziwne to wasze oficjalne rozstanie. Mam jakieś wrażenie, że to Ty je narzuciłaś męczac się w jakimś układzie. On się nie męczył?
Znalazłaś dość łatwe rozwiązanie, które w jakiś sposób Cię zadowala, ale żyjesz zewnętrzną huśtawką emocjonalną; stymulowaniem się co jakiś czas; póki masz jeszcze tyłek do użycia to jakoś to będzie; mimo, że będziesz chciała coraz większych emocji; Myślisz, że żyjesz pełnią życia zaspokajając pierwotne instynkty ?
To na tym życie wg Ciebie polega ?
Odkryłaś tajemnicę szczęścia?
Teraz znów przesadzasz. Jak już piszę tak otwarcie to napiszę szczegółowo. Kochałam się z innym 2 razy odkąd to się zaczęło czyli w ciągu 3 miesięcy. Nie chodzi mi o czysty sex, raczej chyba brak mi bliskości w ogóle, tego że można z sobą posiedzieć, pogadać i się pośmiać a nie gapić w TV...
To byłby ideał, żeby tak sobie siedzieć w domu i chociaż w większości wspólnego czasu tak właśnie było, czy nie?
Ale u mnie tego nie ma, długo. Było na samym początku ale wtedy byliśmy inni, ja zaraz po szkole, były motyle, on był/jest dobry i to połączenie było dla mnie na tyle pozytywne że chciałam założyć z Nim rodzinę, wziąć ślub.
Jesteśmy młodzi, jestem jeszcze przed 30-stką
Po czasie jak motyle się skończyły, ja rozwijałam się w pracy, poznałam inne otoczenie niż koledzy ze szkoły którzy w sumie byli podobni - zabawa i zabawa. Zobaczyłam że liczy się też to żeby z sobą interesująco pogadać, obycie, jakaś wiedza, jakieś zainteresowania.
I niestety wtedy porównując mojego Męża wychodziło na to że z Nim nie mogę pogadać bo jest prostym człowiekiem - napisałam to najdelikatniej jak potrafię. Wiem że to nie Jego wina, tak wyszło i nie myślał o szkole, wiem też że "widziały gały co brały" - i długo sobie tłumaczyłam i wmawiałam mimo że już coś nie grało, że to nieważne, że jest dobry i mnie kocha i to się liczy - ale niestety po czasie jednak przeszkadzają mi te różnice tak bardzo że jest jak jest teraz w mojej głowie...
Narzuciłam - to tak poinformowałam Go że ja już nie kocham, nie chcę z Nim być i dałam czas na przemyślenie ochłonięcie i poprosiłam aby jak przemyśli co powiedziałam pogadać znów. No i w trakcie drugiej rozmowy spytałam czy chce się wyprowadzić - On że nie.
Spytał czy ja chcę - ja też odpowiedziałam że nie chcę.
I tak właśnie zaczęła się obecna sytuacja.
On się nie męczył? No myślę że nie. Ma inny charakter bardzo.
8h praca, potem obiad, kawa, kanapa, TV, kąpiel i spanie.
Weekend coś do zrobienia w domu, sprzątanie, kanapa, TV, piwo, sex i leciało.
Jak miałam fochy że nudno to dał się wyciągnąć na rower albo z dziećmi do zoo.
Jak miałam już wielkie fochy to sam proponował jakąś meega rozrywkę typu rower lub spacer
Ja trzymałam pieniądze. Ja opłacałam rachunki. Ja załatwiałam, dzwoniłam, decydowałam co komu trzeba kupić, czy w tym miesiącu pomalujemy mieszkanie, czy pojedziemy na wakacje, gdzie i kiedy, znajdywałam, rezerwowałam, opłacałam, i jechaliśmy.
Ja zapisywałam do lekarzy, ja chodziłam bo On nic by nie załatwił, nie wygadał.
Ja miałam trzecie dziecko po prostu...;/
Jak sobie to uświadamiam to płakać mi się chce...
Wstydziłam się Go, niestety ale tak, wstydziłam i jednocześnie byłam na siebie wściekła bo wiem że jest dobrym człowiekiem i bolało Go to bardzo bo choć nigdy mi tego nie powiedział to miał na pewno tego świadomość.
Wiem że przez to że czuł tą przepaść między Nami był taki zaborczy, na pewno bał się tych porównać bo miał świadomość że wielu ludzi dziwiło się że jesteśmy z sobą ( tzn przez te różnice )
Mam taki mętlik w głowie bo wkurza mnie Jego zachowanie ale jednocześnie je rozumiem. I tak jak piszę - to jest bardzo dobry człowiek ale czy dlatego że jest dobry mam trwać? Tak by wypadało prawda, ale ja czuję że nie dam rady.
Cytat
[quote]Jest dobrym człowiekiem ale niestety to nie wystarczy żeby stworzyć satysfakcjonujący związek dla obojga. No nie dla mnie przynajmniej.
No własnie. A co Ci wystarczy, żeby stworzyć satysfakcjonujący związek ?
Potrafisz to dokładnie określić, czy posługujesz się ogólnikami, bo tak wygodnie ?
Cytat
Chyba określiłam wyżej. Powiedz mi jak wg Ciebie wygląda satysfakcjonujący związek, może natchniesz mnie i będę wiedziała jakich błędów nie popełnić w przyszłości?
Cytat
Nie mogłam wypowiedzieć imienia jakiegoś faceta, znajomego - a już w ogóle jeśli On kogoś nie znał, bo momentalnie On się spinał i było pewne że do 3 godzin będzie foch, niby przez coś innego...
Nie było mowy o jakimś podwiezieniu np przez znajomego, rozmowie telefonicznej, no kurde nic.
No kurde, teraz możesz wszystko, postawiłaś na swoim;
Zrobiłaś dokładnie to czego się obawiał. Nie reagował rozsądnie, zadziałało odwrotnie; ale bał się, że Ciebie utraci;
Cytat
Też chyba było wyżej, tak na pewno się bał.
Co nie zmienia faktu że dla mnie też nie było to komfortowe, mając obrażonego Męża bo powiedziałam mu np przy kawie że spotkałam na ulicy znajomego i pogadaliśmy 5 min...
Ale tutaj tez stawiasz sprawę tak - powinnaś wszystko znosić, czy to było mądre i słuszne czy nie bo On przecież się bał że Cię straci. Kilka lat później faktycznie doszło do zdrady więc jego zachowanie jest uzasadnione a ja jak zwykle wymyślam i coś mi nie pasowało w jego zaborczym zachowaniu - a przecież On to wszystko ze strachu przez utratą... I znowu zamykamy błędne koło...
[quote]
[quote]Ja wkurzałam się że On nie ma cierpliwości, że od rana burczy i wiecznie coś mu nie pasuje, on zapewne też miał jakieś żale do mnie. I było tak że jego burczenie = moje wkurzenie = jego foch = mój foch = ciche dni które kończyły się w poniedziałek.
Klasyczna spirala narastającego żalu, niezgodności wyobrażeń i oczekiwań; Dlaczego nie szukaliście pomocy widząc co się dzieje ? ? ?
Naprawdę dobry psycholog był wam bardzo potrzebny;
Zaległe żale uniomożliwiły wyjaśnienie tego co się działo; nabraliście automatycznych zachowań, które ciężko złamać;
Cytat
Dlaczego - nie wiem.
Bo nie sądziłam że do tego dojdzie?
Bo sądziłam że się samo ułoży?
Pisze w liczbie pojedyńczej, o sobie bo jak pokazały ostatnie wydarzenia on choćby nie wiem co się działo to nie robi, zrobi kompletnie nic.
Jak teraz poszłabym i powiedziała że idziemy do psychologa to by powiedział: OK, idziemy, jakbym powiedziała, wyprowadź się to by sie wyprowadził, jakbym powiedziała że idziemy do jakiejś czarownicy co nas zaczaruje i będzie dobrze to też by potwierdził i poszedł.
Co do psychologa, zastanawiałam się poważnie już jakiś czas temu, czy ktoś z Was korzystał? Może coś poradzić, czy trzeba prywatnie czy z nfz-tu da się coś skorzystać?
[quote]
[quote]Dużo mnie kosztuje walka z samą sobą, i wiem że gdyby nie te zdrady to nie byłabym do końca przekonana że to na prawdę jest koniec.
Aż dziwne że to widzisz ?
Ha, ha;....przecież to proste jak budowa cepa; te emocje, ktre łaczą przekierowałaś na zewnątrz, liczysz się głównie TY, a związek to również ofiary i poświęcenia na rzecz drugiej osoby. Musi być w tym jakaś równowaga, To także zobowiązania i odpowiedzialność za innych, nie tylko za siebie.
Czy to co się stało to nie wpadanie w skrajności?; na zasadzie, teraz sobie odbije..;
Cytat
Czy Ty aby nie jesteś psychologiem?
Dokładnie widzę to że popadam w skrajności.
Te kilka miesięcy temu poważnie zastanawiałam się czy nie zwariowałam.
Mam teraz meega huśtawkę nastrojów.
W jednej chwili uważam że liczę się JA i mam w d*pie wszystko inne.
Za chwilę mam stracha co by było gdyby faktycznie sie wyprowadził.
Za chwilę marzę o tym żeby obudzić się gdzieś daleko i żeby nie musieć podejmować żadnych decyzji...
Za chwilę jest koło mnie N. i myślę o tym jak za**biście byłoby kochac się z Nim i nie myśleć o niczym...
Za chwilę chce mi się wyć, lub upić bo myślę o dzieciach i o tym jak zrobić żeby było najlepiej dla Nich.
Za chwilę myślę o Mężu i boję się o Niego, czy da sobie radę jakby faktycznie się wyprowadził, czy nie wpadnie w depresję, czy się nie rozpije, albo coś gorszego...
Za chwilę jestem tak zmęczona tymi obawami że staję się wściekła chyba żeby zagłuszyć te smutne myśli i wyrzuty...
[quote]
[quote]No niestety ale zapewne tkwiłabym nadal i uśmiechała się dalej
Czyli była byś szczęśliwa poświęcając się dla wyższych celów..
Niestety poszło Ci w drugą stronę, bo posmakowałaś..i chyba już odwrotu nie ma..;
Cytat
Tak staram się wybielić bo mam w sobie poczucie winy że chcę od życia czegoś więcej. Tak właśnie zdaję sobię sprawę że jestem oceniana - facet jest dobry, nie pije, nie bije - cóż Ona chce?
No niestety chcę.
No niestety, to odwieczne pytanie chyba każdego.
Na ile można z siebie zrezygnować a na ile realizować się egoistycznie ?;
Myślisz, że po takim wyborze, będziesz jeszcze potrafiła stworzyć jakiś związek ? myślę, że tak samo się skończy..
Mówisz, że nie rozwalasz rodziny? To ciekawe...;
Aż się prosi zapytać cię, jakie masz wzorce i definicję rodziny
Naprawdę myślisz, że wyprowadzając realizację swoich potrzeb zupełnie na zewnątrz, nie żyjąc ze sobą tworzycie rodzinę ?
Masz jakieś konkretne cele w życiu, czy tylko sie bawić ?
Nie czytałem całości, ile masz lat ?
Można zaryzykować, że nie wyszumiałaś się za młodu i teraz amerykę odkryłaś. Odkryłaś, że jesteś kobietą ? Niektóre tak mają;
Cytat
Nie wyszumiałam, Mąż był moim drugim facetem z czego pierwszym jeśli chodzi o dłuższy niż kilka miesięcy związek
Cele? Ja w tej chwili nic nie wiem oprócz tego że jest źle i chcę żeby było inaczej. Nie wiem jak Wiem że na pewno nie tak jak teraz...
Niestety nasze wzorce nieciekawe - całkiem łatwe do odgadnięcia jak na psychologa amatora;p
Mój ojciec odszedł do innej kobiety - oczywiście jest dla mnie k*rwą i wszystkim tym co napisaliście tutaj na mnie.
W mojej rodzinie głową była moja mama, gdyby ojciec był głową to by nas pewnie sprzedał za flaszkę wódki...
Cóż, znów typowo...
U mojego Męża też głową była mama bo ojca nie było...
I znów kolejny element układanki - oznajmicie mi że takie wzorce przyjęliśmy bo tak było w naszych rodzinach, eureka;p
Wiem i mam świadomość tego, nawet też podczas tej drugiej rozmowy gdy się "rozstaliśmy" powiedziałam mu że wiem że taki ma wzorzec, nie zmienia to jednak faktu że nie chcę tak żyć dalej...
[quote]
Myślę, że Ty nie wiesz, czego tak naprawdę od życia chcesz; chcesz czegoś więcej...;
Czegoś?....czyli czego i ile więcej ?
Masz jakieś sensowne cele w życiu, które realizujesz, czy tylko zabawa z facetami Ci w głowie ? Skoro zmieniasz, to nie trafiłaś jeszcze na takiego, który by Ci pasował; czy zmiany same w sobie są istotą rzeczy ?
Oczywiście masz rację, osoby zranione bardzo subiektywnie patrzą na świat, mają alergię na cierpienie, chcą przed tym ustrzec innych i zbyt emocjonalnie podchodzą do wszystkiego przez co klepią czasami głupoty bez zastanowienia, ale chcą dobrze;
Twoja droga i postrzeganie świata jest niestety schematyczne, nie jesteś jedyna, Twoje odczucia nie są niczym nadzwyczajnym i wyjątkowym, oczywiście jak na nastolatkę emocjonalną przystało
Podsumowując napisz mi w punktach co powinnam zrobić teraz w obecnej sytuacji w swoim życiu?
Ps. Bardzo na prawdę dziękuję Ci za analizę i tak szczegółowe odniesienia do moich wypowiedzi
Wbrew pozorom dużo te "rozmowy" tutaj dają mi do myślenia...
Post doklejony:
Cytat
To nie jest czasami wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, gdy z babą nie da się żyć, która wiecznie ma tylko pretensje i oczekiwania w jedną stronę?
Jest tak popaprana, że trzeba ją upić, żeby majtki ściągnęła, no ludzie...: jeszcze żebraka seksualnego z niego zrobiła..., upokarzała go pewnie na kazdym kroku
Heh, no sory, ale jak nie ma już nic to i pociągu też nie;p
Więc ochoty nie było i sex raz na trzy tygodnie to już było coś
Tutaj się mylisz akurat, nigdy nie upokarzałam Go w żadnym sensie, zawsze staram się odmawiając nie urazić
W towarzystwie, wsród rodziny zawsze stałam za Nim murem, także jeśli chodzi o dzieci, nigdy nie powiedziałam na Niego złego słowa, no chyba że w gorszych chwilach najlepszej przyjaciółce.
Nigdy też nie powiedziałam tego co tu napisałam Jemu - żeby Go nie urazić i nie upokarzać właśnie.
I teraz jest wielkie zdziwko - jak to my? Możemy się rozejść?
Każdy myślał że jesteśmy i On i ja bardzo szczęśliwi, teraz widzę że chyba lepiej byłoby drzeć ze sobą koty to nikt by się nie dziwił...
I On przede wszystkim...
Tak w ogóle widzę że bardzo Cię bawi wyśmiewanie mnie, nieładnie...
Post doklejony:
Haha - i Ty masz zdrowe podejście do seksu widzę - jak ściągnęłam majtki przed facetem którego pragnęłam to k*wa, a jak nie ściągnęłam przed facetem do którego nic nie czułam i czułam się jak Jego mamuśka to popaprana - weź mi to też wyjąśnij proszę
Edytowane przez slowianka dnia 24.06.2014 20:21:34
Słowianka, już odpowiadam (Wolfie sorry ale bez cofania się do poprzednich postów się nie obejdzie)
Cytat
"Uczepiłeś się jednego i resztę moich wypowiedzi pomijasz.
Powiedz, powiedz, powiedz...
Nie muszę się mu tłumaczyć bo ROZSTALIŚMY SIĘ!
1. Czy do Ciebie to dociera?"
Tak dziewczyno dociera do mnie ale to że cały czas operujesz półprawdą. Jakie rozstaliśmy się.
"Powiedziałam mu że wtedy całowałam się z innym, powiedziałam mu że go nie kocham, że wiem na 100% że nie chcę z nim być i gdyby nie dzieci to bym nie była 9 tak w skrócie )
On po pierwszej złości, po rozmowie na temat tego co nas różni stwierdził że to Jego wina - że mówiłam mu że jestem nieszczęśliwa i mówiłam co mi nie pasuje a on to olał i cytuję "z****ił"
Kilka dni potrzebował na przemyślenie sytuacji, porozmawialiśmy znowu...
Ustaliliśmy że oficjalnie rozstajemy się ale na razie mieszkamy z sobą.
Ja nie potrzebuję jego wyprowadzki, on też nie chce się wyprowadzić."
kolejne:
Cytat
"Podsumowując, mieszkam z mężem z którym się rozstałam ale ukrywam to że umawiam się z innymi."
"znam mnóstwo ludzi którzy się zdradzali tyle że nikt się do tego nie przyznawał, ja też nie przyznaję się w swoim otoczeniu, wiedzą dwie najbliższe mi osoby i Wy"
To kilka postów z żadnego nie wynika że powiedziałaś mężowi że systematycznie go zdradzasz, jedynie "zdradziłam Cię" , "z nami koniec" Odnośnie ostatniego cytatu ty przyznałaś się jedynie do jakiejś tam zdrady a nie do systematycznego bzykania na imprezach.
Cytat
"2. Powiedz proszę o co chodzi Ci z pytaniem czy dałam mu wybór? Wybór czego?"
Wybór decyzji jaką ma podjąć w świetle pełnej świadomośi faktów. CO mamy "nie kocham cię", wyjaśnienie z pierwszego cytatu, plus taki kruczek:
Cytat
"On zdaje sobie sprawę że nie jestem święta, że się bawię"
Dziewczyno jak to do nie jestem święta do świętości Tobie daleko - systematycznie przyprawiasz mu rogi.
Skąd wie może nie doczytałem, wie że go zdradziłaś wie że go nie kochasz o tym że systematycznie realizujesz się jako prawie singiel nie zauważyłem abyś gdzieś napisała.
Nie ma żadnej świadomości faktów,łudzi się że było to raz że może to naprawić.
Wg Twoich rad powinnam wtedy odejść, a nie zdradzić.
Czy wg Ciebie to jest takie proste, że nadchodzi ten dzień i nagle sobie mówisz - o to 3-ci zrypany weekend z kolei, odchodzę.
Albo - o 5-raz pomyślałam sobie że gdyby nie dzieci nie bylibyśmy razem - odchodzę, wyprowadzaj się!
W jakim Ty świecie żyjesz."
Żyję w świecie którego nie zrozumiesz. W świecie który czuje obrzydzenie do kłamstwa. W świecie w którym jasno mówisz co myślisz. Nie operujesz półprawdami. Jednak rozumiem że z tym co przeczytałem ciężko jest Tobie to pojąć. Jest takie słowo UCZCIWOŚĆ. Nie szukaj w wiki nie zrozumiesz.
I fakt jest to bardzo proste. Nie chcęsz z kimś być i mówię to jasno - nie świadomie, permanentnie ranię drugą osobę.
"3. Powiesz mi - nie pomijaj tego pytania - jak powinno wyglądać rozstanie rodziców żeby jak najmniej je skrzywdzić?" - bardzo prosto. Trzeba je trzymać od tego g...na z daleka. Nie wciągać je w przepychanki z rodzicami. Po prostu. Trudno to zrozumieć? Tłumaczę w przypadku zbyt burzliwej wymiany zdań wyjść na zewnątrz. Nie rozumiesz posłuchaj na YT kampanii rzecznika praw dziecka. Tak to niestety wyględa. Uderzenie w którego ktolwiek z rodziców uderza w dziecko.
Dziecko nie jest narzędziem jest najmniej winną ofiarą i trzeba je chronić na tyle ile to możliwe. Co mam więcej wyjaśniać.
"4. Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem Twojego toku myślenia - w sensie dzieci i nasze rozstanie."
Fakt tu akurat wogóle nie rozumiesz mojego toku myślenia. W sumie gdybyś zadała sobie trochę trudu mogła byś dotrzeć do mojej historii bo jest dostępna na forum, nie ukryłem jej ani nie zmieniłem konta. Przez całą moją historię trzymałem dzieci z daleka od tego g...a. Nie zgodziłem się również na wykorzystanie ich przez adwokata.
Gdy powiedziałem żonie że wiem o wszystkim i może z nami mieszkać dla dobra dzieci. Nie miałem żadnego przymusu po prostu moja dobra wola. I ochrona dzieci doputy dopóki będzie to możliwe.
"5. Wyjaśnij mi kiedy moja wypowiedź była sprzeczna bądź odbiegała od wcześniejszej?"
Ty będę miał duże pole popisu:
Po kolei:
"Rodzina, przyjaciele są już poinformowani że rozstajemy się.
Spotykam się z N. i planuję z S."
o niCZYM w ŻADNYM ASPEKCIE SPRAWY NIKOGO NIE POINFORMOWAŁAŚ. sTANDARDOWO UŻYŁAŚ PÓŁPRAWDY.
,
"Kochanek przyszły S. sądzę że będzie miał cudowny sex ze mną i poczucie że zdobył piękną i inteligentną kobietę na widok której 90% facetów ślinka leci - bo tak jestsmiley"
,
"Oczywiście że One nie mają wyboru, czy ktokolwiek zdradzany ma? Wybiera tylko zdradzający, ja wybrałam prawdę a moi koledzy wolą kłamstwo."
Kiedy odbiega opd poprzeniej. Cały czas przedstawiasz fakty wygodne dla siebie nie takie jakie są.
Zacytuję Fenix:
", ale bardziej żal mi tych kobiet od Twoich powiedzmy znajomych ...
Ona nie mają wyboru , bo nie wiedzą za nie ktoś zadecydował"
i Twoja odpowiedź:
'
"Uczucia tamtych kobiet? Uważam że należy polegać na swoim partnerze a nie na całym świecie kobiet które otaczają Waszych, naszych partnerów" Nie naz gwiazdo. Planujesz rozpieprzyć kolejny związek. W dużej mierze podłe i płytkie. Wiesz jak bym to widział. Mi nie wyszło nie wyjdzie innym. Taka gra podświadomości. Jak napisał makasiała. Co mamy Tobie tłumaczyć.
Pisałaś oceńcie dla mnie egoizm 100/100 zero skrupółów. Żadnych zasad. Niby Yuppie w sumie tzw korporacyjan myszka kreująca się na szczura. Ogólne odczucie - NIESMAK.
Na koniec jeżeli chcesz poczytać co czują dzieci odsyłam do wątku:
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=4216
Yorik ostatnie Twoje posty kwintesencja tematu. Nic dodać nic ująć.
Edytowane przez B40 dnia 24.06.2014 23:41:11
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40 napisał/a:
To kilka postów z żadnego nie wynika że powiedziałaś mężowi że systematycznie go zdradzasz, jedynie "zdradziłam Cię" , "z nami koniec" Odnośnie ostatniego cytatu ty przyznałaś się jedynie do jakiejś tam zdrady a nie do systematycznego bzykania na imprezach.
Hmm, próbuje, próbuje i nadal nie kumam do czego pijesz?
Do tego że nie nie wyprowadził/a, do tego że nie mają oficjalnego rozwodu?
Nie kumam.
Jak dla mnie układ jest jasny, ich już nie ma, ustalili to, choć w sumie bardziej poprawne byłoby ona mu to zakomunikowała, ale na jedno wychodzi. Więc skoro sytuacja została jasno postawiona, a on nadal nie wykazuje ruchów i propozycji w celu reanimacji związku, to wszystko to co nastąpiło później, trudno nazwać zdradą, przynajmniej w odniesieniu do sytuacji między nimi.
Po drugie czego byś chciał, aby każdy z tych, którzy się rozeszli, ale oficjalnie nie rozwiedli spowiadał się swojemu ex że właśnie uprawiał seks, czy spotkał się z kimś innym?
Masz pretensje o to że wie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele?
Sorry, ale to ich sprawa kogo dopuszczają do informacji o nich, to co się między nimi dzieje to ich sprawa, i nie mają obowiązku informować o tym nikogo.
Tak nie do końca łapie tę cześć Twoich zarzutów.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Betrayed40 odpuść sobie. Jeżeli jest prawdą co pisze Słowianka, to jak myślisz,jak zachowałby się w takiej sytuacji facet z jajami? Nawet przy tej półprawdzie. Widocznie jemu to odpowiada. Jaki jest tego powód i na jak długo, wie tylko on sam. Coś mi się nie chce wierzyć ,że już na tej kanapie zalegnie i będzie czekał i czekał. Tymczasowo pasuje im taka sytuacja i gra gitara. Słowianka jest stosunkowo młodą osobą i jeszcze patrzy na wszystko przez pryzmat młodości, nie dojrzała chyba do roli jaką w zbyt młodym wieku musiała podjąć, efekt jw.