Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Cały czas patrzycie przez pryzmat własnych wpojonych wartości i nawet nie próbujecie wyjść poza te narzucone Wam przez środowisko ramy.
Eh Wolfie, stanowczo przeceniasz zarówno wpływ, jak i środowisko . Tak się składa, że rozumiem doskonale , iż ludzie mają różne potrzeby w życiu. Daleka jestem od szydzenia , czy wydziwiania na temat tych, którzy uznali, że nie chcą się zamykać w związkach, bo wolą otwarte układy. Ani mnie to grzeje , ani ziębi. Natomiast nie rozumiem, dlaczego tak się upierają przy nazywaniu tych układów i konstelacji towarzyskich związkami. Wiesz, ja chleb kupuję tam , gdzie w danym momencie sprzedają taki, który mi pod różnymi względami odpowiada, a nie tam gdzie chodził mój pradziad , bądź uczęszcza moja przyjaciółka. Czyli robię to , w/g własnego smaku , potrzeb i przekonań , a nie w/g tego , co ktoś kiedyś czy obecnie zapodaje. I choćby ekspedientka sklepu z chlebem, który mam pod nosem była najsympatyczniejszą wieloletnią przyjaciółką rodziny, to jeśli mój nos mi wskazuje inny kierunek, pójdę tam, gdzie on mnie poprowadzi. Zatem nie kieruję się miłością do ekspedientki tylko miłością do chleba.
A czy to jest istotne, czy nazwiemy taką bardziej otwartą relację związkiem, czy układem...? To przecież tylko słowa...
Ważne, czy ludziom jest dobrze... czy się w tym odnajdują i nikt nikogo do niczego nie zmusza...
Nie znam osobiście osób, które by się przyznawały głośno do życia w związku otwartym, ale jeśli ktoś dokonał takiego wyboru... i jest szczęśliwy... to chyba dobrze...?
Mi to w każdym razie nie przeszkadza.
Jest niestety tak wiele monogamicznych związków, w których ludzie są nieszczęśliwi...
Prawdopodobnie monogamia nie jest ani warunkiem wystarczającym, ani koniecznym do osiągnięcia poczucia szczęścia...??
Warunkiem koniecznym jest życie w zgodzie ze sobą... z wpojonym i... następnie zmodyfikowanym przez życiowe doświadczenia systemem wartości...
Tak mi się wydaje...
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Widzisz Yorik dla mnie intymność to całokształt nie tylko seks nie osiąganie orgazmów, ale wszystko spojrzenia gesty sposób rozmowy coś, co zastrzegasz dla jednej osoby.
Widzę. Ale wciąż nie wiem, czym jest dla Ciebie intymność?
To bliskość, coś bardzo osobistego czy seksualność?
Ale intymność to nie wyłączność. Można mieć z kimś bardzo intymne relacje, zupełnie bez wyłączności.
Skąd się bierze to zastrzeżenie o wyłączności? Czy nie z oszukiwania siebie, że jesteśmy tak wyjątkowi, że mamy z kimś coś wyjątkowego, niepowtarzalnego na wyłączność? Wtedy czujemy się bardziej wartościowi, inni niż wszyscy?
Mało tego. Niektórzy myślą, że są tak wspaniali i wyjątkowi, że coś możliwe jest tylko z nimi jednymi jedynymi na świecie, z kimś innym to już nie, lub będzie gorszej jakości. Gdy przekonają się, że jest inaczej to jest masakra.
To samo, co z bliskością.
Znowu bardzo zawężona domyślna interpretacja. Wyeksponowana jedna składowa, której nawet w intymności być nie musi.
Mówiąc intymność pierwszym skojarzeniem są narządy płciowe lub nawet seks. Intymne dla niektórych to nawet delikatne określenie erotyczności lub seksualności.
Mamy: bieliznę intymną, infekcje intymne, fryzury intymne, żele intymne, części lub miejsca intymne, zdrowie intymne, sytuacje intymne, rozmowy intymne, sprawy intymne, depilacje intymną itdr30;.
No o czym to świadczy?
O tym, że nawet w pojęciach ludzie sprowadzają wszystko do jednego.
Intymność jest oczywiście składnikiem miłości i więzi, ale to nie tylko seksualność, a na pewno nie wyłączność.
A odpowiednie: wygląd, spojrzenia, gesty, rozmowy, dotyk itdr30;to bodźce pozwalające wejść w czyjąś sferę osobistą (intymną). To fizjologia.
Tak na marginesie. Za odczuwanie bliskości i przywiązania do kogoś u kobiet odpowiedzialna jest indukcja oksytocyny. Kiedy jest spektakularna? Przy porodzie, karmieniu piersią i orgazmie.
Jakie są tego implikacje? Upraszczając. Chcesz przywiązać do siebie kobietę, która będzie czuła z Tobą bliskość, dostarczaj jej dużo mocnych orgazmów, co by oksytocynka nie spadła.
I prowokacyjnie. Czy odczuwanie większej bliskości i przywiązania do potomstwa z jednoczesnym odsunięciem partnera nie jest zdradą? Niektóre kobiety mają potem problem z emocjonalnym powrotem do tego samego partnera. To już nie jest to samo. Czy nie łatwiej coś zaindukować komuś nowemu?
Cytat
Gdybyśmy ograniczyli się do orgazmów wystarczył by wypad do burdelu
Za drogo
Cytat
(łapiesz mnie za słówka Yoriku )
Żeby nie wystraszyć na wstępie, zanim złapie się za coś konkretnego, od czegoś trzeba zacząć.
Cytat
Każda z tych kultur padła.
Bo każda kultura kiedyś pada. Taka jest kolej rzeczy. Są realne czynniki, które mają na to wpływ.
A gdzie pokazanie zależności między czynnikiem akceptacji rozwiązłości a upadkiem kultury?
Gdzie przykład kultury bez akceptacji rozwiązłości, która nie padła?
Zresztą brak oficjalnej akceptacji niewiele w tym zakresie zmienia.
Cytat
Yoriku nie żyjemy w Afryce.
No nie, dlatego to bardzo dobry przykład na to jak ogromny wpływ mają uwarunkowania kulturowe na przekonania i odczucia człowieka; Do tego stopnia, że to samo odczuwa się jako obrzydliwe lub fantastyczne, normalne lub nieakceptowane, wstydliwe lub nie, postrzegane, jako tragedia życiowa lub nie, obrazę godności lub zaszczyt i poważanie.. itdr30; i bardzo ciężko to zmienić.
Często wtłaczane od dziecka są niezgodne z naturą człowieka czy logiką, no i żyjemy w społeczeństwie hipokrytów.
Nie twierdzę, że nie jest to potrzebne, ale skrajności i bezkrytyczne łykanie wszystkiego jako prawdy objawionej przeważnie szkodzi.
O gender nie mam zdania, stanowczo za mało wiem, a istoty philianizmu to chyba nie jestem w stanie rozumieć. Najwyższą wartością jest przyjaźń, czy jak? coś jak u hipisów, ale tam była podobno miłość;..
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
rekonstrukcja napisał/a:
Eh Wolfie, stanowczo przeceniasz zarówno wpływ, jak i środowisko .
To się zaraz okaże
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:Tak się składa, że rozumiem doskonale , iż ludzie mają różne potrzeby w życiu. Daleka jestem od szydzenia , czy wydziwiania na temat tych, którzy uznali, że nie chcą się zamykać w związkach, bo wolą otwarte układy.
Już tutaj zaprzeczasz sama sobie, z jednej strony mówisz że jesteś tolerancyjna, a z drugiej strony odmawiasz im prawa do nazywania ich związków związkami, tylko układami. Co już w odbiorze brzmi jak to gorsze.
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:Natomiast nie rozumiem, dlaczego tak się upierają przy nazywaniu tych układów i konstelacji towarzyskich związkami.
A czym się różni ich układ, od Twojego układu?
Jakbyś na przykład chodziła w burce, to nie byłoby dla Ciebie niczym dziwnym że Twój mąż, ma inne żony. A więc jak mówiłem, uwarunkowanie kulturowe.
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:Wiesz, ja chleb kupuję tam , gdzie w danym momencie sprzedają taki, który mi pod różnymi względami odpowiada, a nie tam gdzie chodził mój pradziad , bądź uczęszcza moja przyjaciółka.
Jak sama widzisz, tak Ci się tylko wydaje
Owszem masz wolną wolę, wybór itd, ale niestety Ciężko byłoby Ci teraz przestać mówić po polsku, być może przestać wierzyć w boga, czy mieć związek poligamiczny, bo tak zostałaś wychowana i taka jest powszechnie obowiązująca norma w środowisku w którym mieszkasz.
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:Zatem nie kieruję się miłością do ekspedientki tylko miłością do chleba.
A powiedz mi jakie możesz mieć pojęcie o chlebie, którego nawet nie spróbowałaś? ;P
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Z tego, co przeczytałam o philianizmie, to polega on na bliskich relacjach emocjonalnych z wieloma osobami... niekoniecznie relacjach seksualnych... choć ten aspekt też może wchodzić w grę i... teoretycznie wszyscy obecni w tym związku/układzie ludzie wyrażają zgodę na taką emocjonalną (i czasami fizyczną) bliskość i nie okazują zazdrości...
Brzmi interesująco... jak egzotyczny gatunek chleba, którego jeszcze nie spróbowałam...
Ale jak to działa w rzeczywistości - nie mam pojęcia...
Być może... jak w przypadku komunizmu... idea piękna, ale w praktyce kiepsko działa, bo... ludzie nie są idealni...?
Czy takie bliskie relacje między ludźmi należałoby nazwać przyjaźnią. czy miłością...? To chyba znowu kwestia definicji...
Gdzie leży granica między przyjaźnią a miłością...? W nasileniu emocji...?
Czy to po prostu różnica ilościowa...?
Czy może jest to zupełnie inne uczucie...?
Czy różnica leży w seksie...? Chyba nie...
Bo chyba (?) możliwa jest miłość bez seksu...
Może rzeczywiście bliską przyjaźń można nazwać miłością...?
Jeszcze inną kwestią jest trwałość takich emocji...
Czy jesteśmy w stanie zadeklarować, że kochać/przyjaźnić się będziemy zawsze... dopóki śmierć nas nie rozłączy...?
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Już tutaj zaprzeczasz sama sobie, z jednej strony mówisz że jesteś tolerancyjna, a z drugiej strony odmawiasz im prawa do nazywania ich związków związkami, tylko układami. Co już w odbiorze brzmi jak to gorsze.
Wolfi , nikomu nic odmawiam. W mojej opinii jest to układ, a nie związek. I nie dlatego, że to coś gorszego, czy lepszego , bo o jakości jednego czy drugiego przesądzają inne parametry . Ktoś otwiera spółką z o.o., kto inny spółkę sc i co ? Nazewnictwo decyduje o ich jakości ? Nie , prawda ? Natomiast przy wyborze każdej z tych opcji, trzeba się solidnie zastanowić nad tym, czym dysponujemy, co chcemy uzyskać, jakie są potencjalne możliwości oraz ograniczenia i w co się , kolokwialnie mówiąc, pakujemy. Mam nadzieję, że tym razem udało mi się jakoś wytłumaczyć na czym polega dla mnie różnica.
Post doklejony:
Cytat
A powiedz mi jakie możesz mieć pojęcie o chlebie, którego nawet nie spróbowałaś? ;P
Po pierwsze , skąd wiesz czy nie ?
Po drugie , trochę zabawne to , co napisałeś , bo idąc tą drogą myślową każdy z nas powinien się posprawdzać w relacjach homoseksualnych , biseksualnych, z osobami nieletnimi, z osobami starszymi o parę dekad, w trójkątach, kwadratach , z psami , z kotami, z owcami, końmi , etc , etc, żeby gdzieś tam na końcu życia wiedzieć jakie tak naprawdę ma potrzeby i czy czasem uwarunkowania środowiskowe i wszelkie inne , nie zdeterminowały i nie zamknęły drogi do szczęścia. .
Edytowane przez rekonstrukcja dnia 23.07.2014 18:26:48
Jeszcze inną kwestią jest trwałość takich emocji...
Czy jesteśmy w stanie zadeklarować, że kochać/przyjaźnić się będziemy zawsze... dopóki śmierć nas nie rozłączy...?
To jest właśnie jeden z największych kitów, w który ludzie nie wiadomo czemu chcą bardzo wierzyć, choć prawdopodobieństwo bliskie zera.
W swej krótkowzroczności i braku refleksji zadeklarować oczywiście jesteśmy w stanie, zwłaszcza jak zauroczenie rozum odbierze
Z bajek powinno wyrastać się zaraz po podstawówce, mniej rozczarowań by było
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Zgodzimy się chyba co do tego, że nie trzeba wejść w relację homoseksualną, związek z osobą starszą, czy młodszą o 20-30 lat... nie trzeba chodzić w burce... zawrzeć aranżowanego małżeństwa, czy żyć w poligamicznym lub poliamorycznym związku... żeby pozwolić innym ludziom takich wyborów dokonywać.
Bo jeśli ci ludzie są dorośli i dzieje się to zgodnie z ich wolą, nikt nie jest krzywdzony... to w moim przekonaniu mają po prostu prawo do szukania swojej własnej drogi do szczęścia...
Wolfi,
Nie powiesz chyba, że Ty jesteś zupełnie wolny od wpływu kultury, w której się wychowałeś...?
Post doklejony:
Yorik,
A mi się wydaje, że gdyby ludzie się nie ranili, nie krzywdzili, albo skutecznie rozwiązywali wszelkie konflikty... to naprawdę silne przyjacielskie emocje powinny przetrwać latami...
Nawet jeśli zmieniają swoją formę... ludzie okresowo oddalają się i zbliżają, to wspólne wspomnienia chyba mogą łączyć... podobne spojrzenie na świat, które potwierdziło się w latach przyjaźni, czy związku... nie powinno zniknąć...
Kilka dni temu rozmawiałam na Skypie z przyjaciółką, która wyemigrowała, a z którą łączą mnie wspólne przeżycia z czasów, kiedy miałyśmy po 13-18 lat.
Nie miałyśmy kontaktu przez ostatni rok, a w niedzielę rozmawiałyśmy przez 1,5 godziny i chyba mogłabym z Nią z przyjemnością przegadać kilka dni, gdyby bilety za ocean były tańsze...
Tak, są tacy ludzie z którymi można spotkać się po 10 latach i ma się wrażenie, że nie widziało się ich miesiąc. To kwestia podpasowania sobie, podobnych doświadczeń, wychowania, wiedzy, podejścia do życia.. itd..;
Edytowane przez Yorik dnia 23.07.2014 21:13:22
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
rekonstrukcja napisał/a:
Wolfi , nikomu nic odmawiam.
Poniekąd odmawiasz, bo uważasz, że tylko Twój układ można nazwać związkiem. Albo jesteś obiektywna i swój układ nazywasz również układem, dookreślając go jako np. małżeństwo heteroseksualne, albo nie jesteś obiektywna i swój układ nazywasz związkiem, a im odbierasz to prawo. Nie ma tu co szukać dziury w całym, dla nich też to są związki.
Cytat
rekonstrukcja napisał/a:
Po drugie , trochę zabawne to , co napisałeś ,
Sama zaczęłaś z tym porównaniem do chleba, a tu jednak trudno określić fakt czy będzie Ci smakował jedynie po wyglądzie, czy zapachu
Są rzeczy które mogłyby Ci się spodobać, nawet w monogamicznych relacjach heteroseksualnych, o których się nigdy nie przekonasz, bo albo nie masz możliwości ich sprawdzić, albo nawet na to nie wpadniesz, albo wręcz wydają Ci się nieodpowiednie, właśnie przez różne uwarunkowania, a które jednak mogłyby Ci się spodobać, jakbyś spróbowała.
Cytat
Marta74 napisał/a:
Wolfi,
Nie powiesz chyba, że Ty jesteś zupełnie wolny od wpływu kultury, w której się wychowałeś...?
Ależ oczywiście że nie, nigdzie tego nie napisałem, ale ja osobiście mam dużo wyższą tolerancję na to "co ludzie powiedzą" i w razie czego potrafię bronić swoich racji, nawet jeśli jestem w mniejszości
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Są rzeczy które mogłyby Ci się spodobać, nawet w monogamicznych relacjach heteroseksualnych, o których się nigdy nie przekonasz, bo albo nie masz możliwości ich sprawdzić, albo nawet na to nie wpadniesz, albo wręcz wydają Ci się nieodpowiednie, właśnie przez różne uwarunkowania, a które jednak mogłyby Ci się spodobać, jakbyś spróbowała.
Po pierwsze , nawet gdybym była wychowana przez dwóch kochających się mężczyzn, czy dwie kochające się kobiety, nie warunkuje mnie to , prawda ?
Po drugie : nie kieruję obawami , a tym bardziej obawami typu, co ktoś by o mnie powiedział, tylko tym czego sama chcę . Jeśli np. będę miała ochotę spróbować relacji homoseksualnej ( choć tę akurat można budować na zasadach związku ), to spróbuję , bo nie mam obciążeń typu " a fe, jakie to okropne " albo " co ludzie powiedzą" . Jeśli uznałabym, że chcę pofunkcjonować w luźnym układzie z kilkoma panami i paniami, też bym to zrobiła. Ale nazywajmy rzeczy po imieniu.
Dlaczego ? Choćby po to, żeby się samemu w błąd nie wprowadzać, że o innych nie wspomnę. Układ to układ , związek to związek i zarówno pierwszy jak i drugi ma swoje wady i zalety. Także powtarzam raz jeszcze , nie nazwa decyduje co gorsze, a co lepsze. Można stworzyć satysfakcjonującym układ, a można też chory związek.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Może ktoś zaoferuje wsparcie, żeby Rekonstrukcja nie poczuła się osamotniona...
Betrayed40 zgadzał się chyba z tym ostrym podziałem na związki i układy...
A może ktoś jeszcze dołączy i wspólnymi siłami przekonają nas do swoich definicji..??
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
A po Wam moje definicje ? Jem sobie ze smakiem żurek w restauracji, ktoś inny przegryzając schabowego zagląda mi w talerz i mówi : " Jak mokra breja może pani smakować ?" Czy ja się go wtedy pytam o definicje brei ? I usiłuję mu wytłumaczyć , że moja zupa jak każda zupa musi mieć płynną konsystencję , tak jak jego schabowy konsystencję stałą ? I analizuję, czy on czasem zazdrosny nie jest o mój żurek ? Dociekam , że może jest zły, bo dokonując swojego wyboru , nie wziął pod uwagę, że schabowego trzeba gryźć ( a on ma głęboką dziurę w zębie i go boli , bo nerw na wierzchu, ale boi się dentysty , więc ...itd, itd ) aby połknąć, natomiast zupa bez żucia sama przelatuje przez gardło ? Nie , nie i jeszcze raz nie. Swój apetyt tego dnia zaspokajam akurat zupą, on swój schabowym. I nie dlatego, że mam w zębie dziurę. Tylko dlatego, iż żurek lubię, choć mam świadomość, że mnie po nim wzdyma . A jak będę miała problem z uzębieniem, to pójdę do dentysty, bo nie chcę być zdeterminowana sytuacją, czyli mieć wolność wyboru zamawiając kolejne danie z menu. Choćby po to, żeby nie zazdrościć komuś tego, czego ja ze swoim bolącym zębem nie byłabym w stanie ugryźć i nie wsadzać ze złością nosa do czyiś talerzy. W każdym bądź razie zamawiając coś z karty dań, powinno się wiedzieć jak nazywa się mięso w panierce , albo wywar mięsno-warzywny zaprawiony zakwasem z mąki.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Znowu przykład kulinarny, znowu nietrafiony i znowu na jego przykładzie wychodzi to, że jednak układ w Twoich ustach to coś gorszego?
Zupa, jakkolwiek jej nie nazwiesz, jest posiłkiem, kotlet tak samo jest posiłkiem. W dodatku posiłek może składać się z kilku dań, mało tego, zupy też są różne.
Bez definicji się nie obejdzie bo chodzi o to, dlaczego odmawiasz prawa do nazywania związkiem takich układów?
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
IMO rzeczywiście w szczegółach tkwi diabeł
Jak się zastanowić to i związek, i układ jest tym samym.
Pojęcie związku, z racji wychowania, religii i społecznych uwarunkowań, kojarzy się nam z monogamią, a przecież takim być nie musi. Jeśli założymy, że nie trzeba mieć wyłączności na drugą osobę, już bliżej do układu, prawda?
Kwestia uczuć...Wydawałoby się, że w związku być powinny, w układzie niekoniecznie. Ale tutaj również wcale nie jest to takie oczywiste i znowu przydałaby się definicja, o jakie uczucia idzie.
W pierwszym odruchu więc, związek stanowi jakąś trwałą więź, jakieś zobowiązania, wzajemną zależność i (przynajmniej tak być powinno) obopólne ustępstwa, umowę etc. Ale przecież określony układ też jest swego rodzaju umową-, którą obie strony powinny akceptować i egzekwować, jeśli to nie tylko chwilowy przystanek.
Moim zdaniem, i jedno i drugie jest właśnie taką umową i tylko w nas samych tkwi chęć zakwalifikowania związku do czegoś akceptowalnego społecznie, a układu do grupy wyrachowania i egoistycznych pobudek.
Jeśli nawet uznać, że układ nie jest związkiem, i w jednym, i w drugim może być cała masa pozytywnych wibracji, jak i masa błota, więc nie wiem czy jest sens spierać się o definicję...
Gdybym miała podać moją instynktowną definicję związku... to rzeczywiście uważałabym, że wiąże się on z emocjami, w przeciwieństwie do układu, który obejmuje zobowiązania i... być może świadczenie jakichś usług... wymianę dóbr...
W relacjach damsko-męskich układem nazwałabym np. relację między prostytutką i Jej sponsorem... nawet gdyby był jedynym mężczyzną, z którym ma Ona kontakt.
Tylko że Oni chyba też się mogą polubić ... za bardzo (pamiętam przyjemną bajkę z czasów mojego dzieciństwa - "Pretty woman" ) i zastanawiam się w którym momencie nazwałabym tę relację związkiem...?
Chyba wtedy, gdyby oboje zaangażowali się emocjonalnie...
Tak, to jest chyba dla mnie definicja związku...
Relacja między ludźmi oparta na intensywnych wzajemnych pozytywnych emocjach...
Ale może koś mi podpowie lepszą...?
Dlatego powiedziałabym chyba, że np. monogamiczne małżeństwa mogą stać się niestety w niektórych przypadkach układami... jeśli ludzi wiążą wyłącznie inne kwestie niż wzajemne pozytywne emocje...
A ponieważ jestem raczej tolerancyjna i akceptuję różnorodne opcje i poglądy... to uważam, że teoretycznie większa grupa ludzi też może stworzyć związek oparty na różnokierunkowych intensywnych pozytywnych emocjach i jeśli tylko ludzie ci są dorośli i nikt nikogo do niczego nie zmusza... to moim zdaniem mają do tego prawo i życzę Im powodzenia w rozwiązywaniu skomplikowanych wielostronnych konfliktów...
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Chciałbym tylko nadmienić, że małżeństwo to też układ, nic innego, układ pomiędzy dwoma osobami i to mocno sformalizowany z podpisaną umową, zobowiązaniami itd, dlatego ciekaw jestem co według Rekonstrukcji odróżnia związek od układu
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.