Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
bob-bob w szerszej perspektywie to chyba jest tak, że jak coś w związku jest nie tak to idzie się na terapię, rozmawia albo sam nie wiem co a nie zdradza się żonę/męża w ramach ratowania związku czy też wskazania wad u partnera. Właśnie czasami a raczej przeważnie jest tak, że kochanka/nek umożliwia realizowanie pewnych fantazji albo sam nie wiem czego. Pewnie masz trochę racji w tym co piszesz ale zdrada jest zdradą a przyczyny można mnożyć i usprawiedliwiać zdradzającego. Jeżeli nie byłoby kochanki to może byłaby szansa coś uratować. Wierność z wyboru czy z konieczności? Jeśli kogoś kocham to jestem wierny a jeżeli kogoś nie kocham to odchodzę albo jasno to mówię a nie robię kogoś w jajco bo chyba na tym polega zdrada. Jeżeli się z kimś rozstanę i po tym rozstaniu spotkam kogoś to nikt nie nazwie tego zdradą a jeżeli ktoś nie ma charakteru jest kłamcą i realizuje swoje egoistyczne cele to nie gloryfikujmy takich osób. Jeżeli ktoś jest zdrajcą i zdradza z dwoma parnerami/kami to też jest OK czy już nie?
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
oj chyba mówimy o tym samym tylko w różny sposób. Ja się całkowicie zgadzam - zdrada nie jest przyczyną rozkładu związku tylko skutkiem. Tak samo prawdą jest to, że po stronie tej trzeciej osoby leży najmniejsza wina, no chyba że jest to wyjątkowo perfidna osoba wykorzystująca chwilę słabości i z premedytacją pakująca się w czyjeś życie. Oczywiście, że wina leży po stronie zdradzającego (bo zamiast walczyc z problemem to od niego ucieka w tak głupi sposó i zdradzanego - bo nie widzi co się dzieje i czasem - tak jak to było w moim wypadku - ignoruje dośc oczywiste objawy. Oczywiście że stawiałabym na wiernośc z wyboru a nie z konieczności - ładnie to ująłeś. A jednak uważam nadal, że po prostu przyzwoicie wobec drugiego człowieka byłoby poczekac i wejsc w jasny układ, uszanowac małżeństwo PÓKI jeszcze istnieje, nie ułatwiac zdradzającemu oszustw, nie uczestniczyc w nich.
A jednak uważam nadal, że po prostu przyzwoicie wobec drugiego człowieka byłoby poczekac i wejsc w jasny układ, uszanowac małżeństwo PÓKI jeszcze istnieje, nie ułatwiac zdradzającemu oszustw, nie uczestniczyc w nich.
Monko, ja bym nawet napisał, że BEZPIECZNIEJ dla tej trzeciej jest poczekać. Ja będąc trzecią/trzecim nie czułbym się bezpiecznie będąc z kimś, kto jest jeszcze w związku. Więc to nawet nie jest kwestia przyzwoitości, to kwestia rozumu.
Zykon, piszesz o teorii, pomyśl też o praktycznej stronie:
Cytat
jak coś w związku jest nie tak to idzie się na terapię
jak chcesz kogoś zmusić do terapii? tak samo do rozmowy i innych rzeczy?
Cytat
nie zdradza się żonę/męża w ramach ratowania związku czy też wskazania wad u partnera
to nie musi być przyczyną zdrady (może być), równie dobrze ktoś może zdradzać z niskiego poczucia wartości własnej.
Apropo tego pierwszego, to jestem ciekawy, co byś zrobił z kobietą, matką dwojga dzieci, którą darzysz miłością, która jest jednocześnie praktykującą katoliczką, która w efekcie swoich przekonań i zerowych doświadczeń seksualnych nie ma potrzeb i nie odczuwa żadnej przyjemności seksualnej? Na 3 lata związku ilość zbliżeń możesz policzyć na palcach jednej ręki, z czego połowa zakończyła się owocem. Psycholog jest wykluczony, bowiem kobieta ta uważa, że wszystko jest ok. Jakie widzisz wyjście? Zastrzegam, że jak coś sensownego wymyślisz, to od razu przekażę zainteresowanej osobie. Mi przychodzi tylko jedno wyjście do głowy, świadoma zdrada, która być może walnie tą kobietę tak, że coś do niej zacznie docierać, że w związku nie jest tylko ona i jej przekonania.
Bob-bob jak analizowałem Twoje argumenty zawarte w postach to przeszło mi przez myśl, że mogą one być spowodowane konkretną sytuacją życiową. Odnośnie zmuszania kogoś do terapii, to nie da się nikogo zmusić zgadzam się ale zakładam, że jeżeli jest chęć do ratowania to jest co ratować. Nikogo do niczego nie zmusisz bo do tanga trzeba dwojga.
Myślę, że większość postów także w tym wątku dotyczyły raczej sytuacji powszechnie występujących a nie sytuacji specyficznych takich jak opisałeś.
Nie jestem terapeutą, nic sensownego nie wymyślę. Moim zdaniem jeżeli kogoś darzę miłością to nie walnę tej osoby zdradą, nikt kto został zdradzony nie wpadłby chyba na taki pomysł. Założenie, że się kogoś kocha? No cóż a za co? Chyba za to kim ta osoba jest i jaka jest, więc kocham czy nie kocham, czy to tylko sam nie wiem cor30; Porozmawiał bym z tą osobą szczerze o związku, potrzebach itd. jeżeli by to niczego nie zmieniło to bym odszedł. Jeżeli chcę być z tą osobą to z nią jestem, związek jest chyba po to aby wszystko razem przezwyciężać a nie przy przeszkodach zmieniać sobie partnera to chyba lepiej od razu odejść. A jeżeli zdrada niczego nie zmieni to co? Rozstaną się czy będą tak trwać? Ale to już czyjeś życie i wybór, każdy żyje jak mu pasuje. Zdrada to zdrada, odejście jest honorowe i uczciwe i żadne powody tego nie zmienią ale może się mylę to tylko mój punkt widzenia. Odbiegliśmy od wątku.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Trochę nie rozumiem, u kogo jest ta chęć do ratowania? U zdradzającego czy zdradzanego?
Bo jeśli u zdradzanego tylko, to sam piszesz:
Cytat
Nikogo do niczego nie zmusisz bo do tanga trzeba dwojga.
A jeśli u zdradzającego, to właściwie sprawa rozwiązania, nie ma o czym pisać w tej materii.
Cytat
większość postów także w tym wątku dotyczyły raczej sytuacji powszechnie występujących
Czyli jakich? Jakie przypadki zaliczyłbyś do tych częstych, a jakie do tych nieczęstych?
Wg mnie zdradza najczęściej bierze się z niezrozumienia wzajemnych potrzeb, wtedy powoli tworzy się niezaspokojona przestrzeń, przestrzeń, w którą może "wejść" ktoś trzeci i zrobić relację w oparciu o niezaspokojone potrzeby. O potrzeby dowartościowania, uwagi, potrzeby emocjonalne, potrzeby namiętności, czy też nawet potrzeby zwykłego seksu wreszcie. Ja napisałem o takiej potrzebie, potrzebie zwykłego seksu, bo reszta teoretycznie jest (teoretycznie, bo to się u faceta przekłada także na potrzebę akceptacji, potrzebę potwierdzenia wartości). Więc co jest takiego niezwykłego w tej przytoczonej historii, to, że zdrada jeszcze się nie odbyła? Wg mnie to kwestia czasu, kiedy potrzeby w tym facecie będą dalej narastać, przejdą jakąś granicę i zaistnieje ktoś, w jego otoczeniu, kto odpowie na jego sygnały.
Cytat
Moim zdaniem jeżeli kogoś darzę miłością to nie walnę tej osoby zdradą, nikt kto został zdradzony nie wpadłby chyba na taki pomysł.
Zykon, jestem pewny, że "na sucho" każdy tak mówi, także ci, którzy potem zdradzali. Nie sądzę, żeby któreś z nich mówiło na początku związku, że w planie jest zdrada
Człowiek, który długi czas żyje z jakimiś niezaspokojonymi potrzebami doznaje powolnych zmian w postrzeganiu świata. To trochę tak, jak możesz brzydzić się złodziejstwem, ale po tygodniowej "diecie" ukradniesz jedzenie. Ukradniesz z głodu. Nie ze względu na obecność czy brak swojej moralności. Z silnej potrzeby. Tak silnej, że moralność idzie w kąt. Nie twierdzę, że wszystkie zdrady mają takie podłoże. Ale myślę, że sporo.
Wszystko co piszesz pod koniec, ok, ale to teoria. Nie widzę tam czynnika ludzkiego. Nie widzę problemów i rozterek emocjonalnych. Za suche, żeby było prawdziwe. Nie jesteś w stanie sam stwierdzić motywacji drugiego człowieka, póki on Ci nie powie. A może kłamać. Związek jest niby po to, żeby razem, ale wiele osób czyni z niego pole do zaspokajania głównie własnych potrzeb. Czasem zupełnie sobie tego nawet nie uświadamiając.
Na koniec, zdrada wcale nie musi być zdradą. Może być po prostu sygnałem ostrzegawczym. Wszystko zależy od jej przyczyn, intencji. Poczytaj szerzej forum, kojarzę przynajmniej dwa przypadki z ostatnich postów, kiedy bardziej chodziło o ten sygnał ostrzegawczy, niż faktyczną zdradę. Czasem jest tak, że sami nie wiemy czego chcemy i motamy się w związku. Dopiero groźba realnej utraty partnera pokazuje, jak jest on ważny i ... zadziwiająco wtedy związek może się ulepszyć, poprawić. A może też skończyć, kiedy okaże się, że właściwie to, co ta druga osoba robi, niespecjalnie nas interesuje.
Nie widzę tam czynnika ludzkiego. Nie widzę problemów i rozterek emocjonalnych. Za suche, żeby było prawdziwe.
bob-bob właśnie sucha analiza przypadku zdrady bez emocji z pominięciem jednej z zainteresowanych stron co czuje osoba zdradzana i może faktycznie czasami pomaga ale osoba zdradzona na pewno nie czuje się w niebo wzięta z powodu zdrady i już zawsze będzie o niej pamiętać. Zgadzam się pełnej rozciągłości co do:
Cytat
Wg mnie zdradza najczęściej bierze się z niezrozumienia wzajemnych potrzeb, wtedy powoli tworzy się niezaspokojona przestrzeń, przestrzeń, w którą może "wejść" ktoś trzeci i zrobić relację w oparciu o niezaspokojone potrzeby. O potrzeby dowartościowania, uwagi, potrzeby emocjonalne, potrzeby namiętności, czy też nawet potrzeby zwykłego seksu wreszcie....
zgadzam się zdrada jest skutkiem czegoś lub braku czegoś ale nie jest lekiem i nie jest w porządku. Groźba zdrady może dać do myślenia ale zdrada to już fakt dokonany a jej efekty mogą być odmienne od spodziewanych. Zdradę mojej ex wybaczyłem (nie raz) zmieniłem się i co? Jak napisałem jest moją ex wróciła do swojego kochanka mimo tego że wybaczyłem zmieniłem się itd. itp. problem w tym, że się zakochała i posprzątane. Jeżeli od razu by odeszła to żyłbym o 1,5 roku szczęśliwiej. Zdrada wszystko zniszczyła. Pytanie brzmi czy gdyby nie spotkała GO to może jakoś doszlibyśmy do porozumienia. Przez 10 lat prawie byliśmy już dotarci, potem usłyszałem od mojej ex że chciałby cofnąć czas i GO nie spotkać bo wiele straciła. Życzę jej dużo szczęścia popełniła błąd i zapłaci za niego szkoda mi jej. Nie sądzę że jest zadowolona z zdrady chociaż uważała że to wspaniały pomysł.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Zykonie, niestety, z racji różnic systemów emocjonalnych kobiet i mężczyzn nie można w pełni porównywać zdrad obojga płci. Facet często wraca po zdradzie, gdy wygasają jego emocje i zacznie kalkulować sytuację, może to być zaraz po, parę dni, tygodnie. Kobiece emocje natomiast potrafią trwać i trwać. Potrafią nie wygasnąć. Wtedy nie mamy drugiej szansy (my, faceci).
Z drugiej strony znacznie więcej chyba wysiłku trzeba, żeby zdradziła kobieta, znacznie więcej trzeba jej zabrać, żeby przestała kochać, znacznie dłużej trzeba zabierać.
...znacznie więcej chyba wysiłku trzeba, żeby zdradziła kobieta, znacznie więcej trzeba jej zabrać, żeby przestała kochać, znacznie dłużej trzeba zabierać.
Wystarczy zdradzić bo to niszczy wszystko.
Wskazujesz różne aspekty a może wystarczy być dobrym mężem lub żoną poczytałem posty i tak też bywa, to też jest dostateczny powód nuda.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Zwykle nie wystarczy. Przejrzyj forum, poczytaj ile dziewczyn pomimo zdrady daje szansę, praktycznie bez żadnych warunków wstępnych. Owszem, jeśli na bazie tej trwającej kobiecej emocji nie zrobi nic, żeby związek odbudować, to po pewnym czasie kobieta może dojść do wniosku, że jednak nie.
Cytat
to też jest dostateczny powód nuda
Zgadzam się. Wszystko zależy, z jakiego poziomu relacji między dwojgiem się startuje. Jeśli były to relacje oparte tylko na namiętności emocjonalnej to tak, nuda raz dwa "posprząta" emocje, jeśli się ich świadomie nie będzie podtrzymywać.
Przejrzyj forum, poczytaj ile dziewczyn pomimo zdrady daje szansę, praktycznie bez żadnych warunków wstępnych.
A ile przy tym cierpią o tym też piszą.
Jeżeli dobrze rozumiem to zdrada jest naturalna konsekwencją pozostawania w związku i jest uzasadniona właściwie zawsze byleby był jakiś powód. Zostałeś kiedyś zdradzony czy to tylko empatia.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Groźba zdrady lub zdrada której celem jest zmuszenie do określonego zachowania ukochanej osoby sam to napisałeś
Cytat
świadoma zdrada, która być może walnie tą kobietę tak, że coś do niej zacznie docierać, że w związku nie jest tylko ona i jej przekonania.
jest jak to napisałeś
Cytat
pole do zaspokajania głównie własnych potrzeb. Czasem zupełnie sobie tego nawet nie uświadamiając.
więc doszedłem do następującego wniosku: Zdrada jest egoistycznym przejawem dążenia do realizacji własnych potrzeb a nie jak to już pisałem lekiem. A jeżeli jedna z stron dąży do realizacji swoich potrzeb to związek już chyba przeszedł do przeszłości. Związek ma swój cel np. rodzina, dzieci i inne takie... zdrada może w sporadycznych przypadkach leczy ale też swoje skutki uboczne i tych też poczytałem na tym i innych forum. Myślę, że każdy ma swój pogląd poparty własnymi doświadczeniami i dzieląc się nimi pomagamy spoglądać na podobne sprawy z innej perspektywy.
Edytowane przez Zykon dnia 14.10.2008 13:04:48
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
No to nic bardziej mylnego. Drogą do zdrady jest nieświadomość w związku. Nieświadomość tego, że są dwie osoby, że każda ma swoje potrzeby, że decyzje należy podejmować wspólnie, na zasadzie negocjacji, że poświęcanie może być tylko wzajemnie itd. Ogólnie, że to się samo nie kręci i nad tym trzeba stale pracować.
Jeśli się nad związkiem pracuje, angażuje to nie ma nudy. Angażujesz się, więc się nie nudzisz. Równocześnie jesteś obiektem zaangażowania - także się nie nudzisz.
Jeśli związek zostawisz w stanie "samokręcenia się" to tak, nuda się pojawi.
Dla mojej ex nudą był dom, rodzina i dziecko wolała dragi, szybką jazdę samochodem pod wpływem (all), alkohol i kompletny brak odpowiedzialności. To w kwestii nudy.
A co pracy nad związkiem z tego co czytałem na tym forum to większość zdradzonych dowiaduje się, że w ich związku coś nie tak przy okazji zdrady. W związku z czym nie wiem jakie to terapeutyczne działanie i może niektórym pomaga a może dostosowują się do sytuacji.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
większość zdradzonych dowiaduje się, że w ich związku coś nie tak przy okazji zdrady
Wiem, jest to przykre, ale jest to efekt, że nie tam się patrzy. Zamiast patrzeć na zewnątrz, patrzy się na siebie do środka. A potem zonk, zdradził, a przecież się tak kochaliśmy (czytaj: czułam miłość we własnych emocjach). Żeby nie preferować żadnej płci, coś podobnego może być w drugą stronę.
Zykonie, ludzie potrafią ignorować wszelkie znaki ostrzegawcze, tłumaczyć je po swojemu jak im wygodnie.
bob mam jedno pytanie czy Twoim zdaniem bywają przypadki, że zdrada jest uzasadniona a tym samym zrozumiała i dopuszczalna? Liczę na jasną odpowiedź tak lub nie.
Cytat
Zykonie, ludzie potrafią ignorować wszelkie znaki ostrzegawcze, tłumaczyć je po swojemu jak im wygodnie.
tak, tak najgorsze jak się komuś coś wydaje... często niektórym ludziom się wydaje.
Dlatego wymyślono zasady, przykazania i inne tego typu duperele, żeby było wiadomo co jest dobre a co złe.
Cytat
jak możesz brzydzić się złodziejstwem, ale po tygodniowej "diecie" ukradniesz jedzenie. Ukradniesz z głodu. Nie ze względu na obecność czy brak swojej moralności. Z silnej potrzeby.
Z punktu widzenia głodnego jest to uzasadnione ale czy jest dobre i należy to błogosławić a co jeżeli ukradnie chleb bardziej głodnemu albo jeżeli ukradnie komuś pieniądze a życie ograbionego zależeć będzie od tych pieniędzy, co wtedy nadal jest to słuszne. Rozpatrywanie czy rozsądzanie takich spraw z punktu widzenia popełniającego jest trochę pokrętne, każdy złodziej, morderca czy zdradzający uważa że robi słusznie ale czy jesteś pewny że to jest usprawiedliwienie.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Zykonie, z tego czytania Twoich postów rysuje mi się wizja osoby starającej się wszystko uporządkować, zakwalifikować, ująć w reguły. Obawiam się, że tej materii tak ująć się nie da, bo zdrada nie jest czystą sytuacją. Można ją owszem, rozpatrywać w kategorii moralnej i tutaj kwestia jest jasna, zdrada jest zdradą, najgorszym z możliwych czynów, porównywalnym chyba do zabójstwa.
Ale jeśli przejdziemy na płaszczyznę związku, to już nie jest tak prosto. Zdrada jest efektem niezaspokojonych potrzeb. Bez wskazania, czy problem leży po stronie niezaspokojonego, czy też adresata jego próśb. A może winna jest komunikacja, lub jej brak?
Cytat
czy Twoim zdaniem bywają przypadki, że zdrada jest uzasadniona a tym samym zrozumiała i dopuszczalna?
Moralnie - nie. W aspekcie związku - jej efekt może dać lepszy związek. Nie znaczy to, że ją dopuszczam. Ale jeśli ma charakter jednorazowy, w jej efekcie związek staje się dużo lepszy, dużo głębszy, ludzie stają się bliżsi, zdradzający okazuje skruchę, a zdradzany rozumnie wybacza, to nie będę nawoływał do biczowania.
Inaczej nie umiem odpowiedzieć.
Cytat
Dlatego wymyślono zasady, przykazania i inne tego typu duperele, żeby było wiadomo co jest dobre a co złe.
To są ramy do oceny, nie ocena sama w sobie. Nie za każde zabójstwo idzie się siedzieć. Nie za każdą kradzież. Istotne bardzo są intencje, przyczyny.
Nie czuję się na siłach decydować co jest dobrem a co złem. To jest bardzo uproszczone widzenie świata, jakiś czas temu ze swojego słownika wywaliłem te dwa słowa, bo one są ... ostateczne.
Hipotetycznie, jeśli w imię dobra mąż jest przy żonie, ale nie jest szczęśliwy, relacja między nimi jest płytka. Mają dwoje dzieci, więc on z poczucia obowiązku i odpowiedzialności tam jest. Wychowują razem te dzieci, przekazując im schemat dla ich przyszłych związków: dwóch zimnych, oschłych osób razem, bez emocji, przytuleń pocałunków. Czy to nadal można nazywać dobrem? Jeśli potem te dzieci, w efekcie takich schematów, będą unieszczęśliwiać kolejnych ludzi, bo w związek nie potrafią włożyć więcej, niż widzieli u rodziców, to będzie dobro?
W którym miejscu można przeciąć ten "łańcuszek dobra"?
bob chęć uporządkowania wszystkiego to chyba właściwe dążenie im świat bardziej uporządkowany tym łatwiej go zburzyć
Zgadzam się z większością postu, przyjmuje, rozumiem. Moja ocena zdrady wynika z moich doświadczeń, też kiedyś myślałem, że zdrada może być "walnięciem" ustanawiającym nowy porządek ale już tak nie uważam. Skuteczność tej metody i jej efekty dość trudno przewidzieć ale to wybór decydujących się na nią osób.
Cytat
Hipotetycznie, jeśli w imię dobra mąż jest przy żonie, ale nie jest szczęśliwy, relacja między nimi jest płytka. Mają dwoje dzieci, więc on z poczucia obowiązku i odpowiedzialności tam jest. Wychowują razem te dzieci, przekazując im schemat dla ich przyszłych związków: dwóch zimnych, oschłych osób razem, bez emocji, przytuleń pocałunków.
Nie wiem co jest lepsze dla dzieci które biorą świat takim jakim jest nie widzą (przynajmniej te młodsze) drugiego dna. Podobno dzieci z rozbitych rodzin też nie potrafią utrzymać stałych związków. Ten sam model zachowań-przymus powtarzania.
Odnośnie tych trzecich, zastanawiam się ile zdrad jest spowodowana premedytacją osób trzecich (kochanek/kochanków) które chcą "upolować" czyjegoś męża lub żony.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Odnośnie tych trzecich, zastanawiam się ile zdrad jest spowodowana premedytacją osób trzecich (kochanek/kochanków) które chcą "upolować" czyjegoś męża lub żony.
Jak Ty jako facet, wyobrażasz sobie takie polowanie? Jak kobieta powinna na Ciebie oddziaływać, żeby Ciebie upolować?
Na mnie nie wiem-szewc bez butów chodzi
Oprę się na przytoczonym przez Ciebie przykładzie
Cytat
Apropo tego pierwszego, to jestem ciekawy, co byś zrobił z kobietą, matką dwojga dzieci, którą darzysz miłością, która jest jednocześnie praktykującą katoliczką, która w efekcie swoich przekonań i zerowych doświadczeń seksualnych nie ma potrzeb i nie odczuwa żadnej przyjemności seksualnej? Na 3 lata związku ilość zbliżeń możesz policzyć na palcach jednej ręki, z czego połowa zakończyła się owocem.
Jestem jej "przyjaciółką" wiem o sprawie sama mam duże potrzeby a mój mąż nie, więc uderzam do męża "oziębłej". Szczegóły pomijam. Ponieważ oboje mamy cel a tym samym motyw ja chcę on chce w czym problem. Podobnych przypadków znam kilka z tą różnicą, że przyczyny zawiązania się "przyjaźni" były inne. Polujący mają swoje metody np teksty w stylu co taka piękna kobieta robi sama itd. i ku mojemu zdziwieniu to działa w drugą stronę (kobietom) jest nawet łatwiej.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.