Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Kochani, czy nam się to podoba czy nie, Gupia ma rację.
Dla niektórych "stety" a dla niektórych "niestety".
Wiara katolicka rządzi się pewnymi prawami i zasadami i nie ma od nich odstępstw... bo coś tam, coś tam.
Nie ma że boli.
Żeby nie było - jestem bardzo wierząca, ale nie jestem praktykującą katoliczką.
Gupia, kurka.... zmartwiłaś mnie, bo wynika z tego, że w tych wymienionych przez Ciebie grzechach przeciwko Duchowi Świętemu... ja też zgrzeszyłam, buuuuuuuuuu !
Chodzi mi o ten grzech :
" Rozpaczać albo wątpić w miłosierdzie Boże ".
Niestety, ja rozpaczałam STRASZNIE...
Przez pół roku.
Płakałam, wyłam, rwałam włosy z głowy i pytałam tylko bez końca : "Dlaczego, dlaczego Panie Boże mi to zrobiłeś, dlaczego ???".
Myślałam, że umieram...
No, ale potem przepraszałam Go za to i za moją słabość i chwile zwątpienia.
Myślisz, że mi przebaczy ???
No, ale mój mąż też zgrzeszył, hehe.
Zwłaszcza z tym grzechem :
" Grzeszyć licząc zuchwale na miłosierdzie Boże ".
Małż twierdzi, że JEMU Pan Bóg TO NA PEWNO WYBACZY, hahahaha !
Moim zdaniem jest różnica..między skrzywdzić..i założyć nowy zwiazek..a zostać skrzywdzonym..i zrobić to samo.
Ale to moje zdanie..i wszystko zależy od interpretacji.
Tak jak z tym muzułmaninem.
Miłośc zbudowana..na uczciwych fundamentach nie powinna być dla katolika zła.
W końcu to Bóg nauczył Nas kochać.
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
aga nr 1, oczywiście, że gupia ma rację, wg tej wiary tak jest, ale ja wole żyć wg tego co mi dyktuje sumienie. jakbym się ślepo trzymała tego co dyktuje wiara katolicka to powinnam wybrać między piekłem za życia albo piekłem po śmierci.
A że męczennicą nie chciałam być, to no cóż świętą chyba nie zostane.
To Ty rzuciłeś mną o ścianę jak szkłem, które rozbiło się na milion kawałeczków...
Nie mogłam się obronić, a Ty potraktowałeś mnie jakbyśmy nic dla siebie nie znaczyli...
Ale ja znajdę w sobie siłę i posklejam swoje szklane serce,
i udowodnię, że nie m
Będzie długo, ale temat jest arcyciekawy i chciałbym się odnieść do paru stwierdzeń:
Cytat
Gupia napisał/a:
Nikt nie mówi, że po zdradzie jest komukolwiek lekko, katolikom jeszcze trudniej, bo sytuacja wymaga poświęceń.
Wiem, że napisałaś Gupia, że nie będziesz się już w temacie wypowiadać, ale możesz mi proszę wyjaśnić, dlaczego katolikowi jest "trudniej"? Szczerze mówiąc, argument: "Jest mi trudniej, bo jestem katolikiem" jest dla mnie absurdalny - przepraszam, za mocne słowo, ale trudniej się do tego inaczej odnieść. Bo wypowiedzi tego typu to stawianie się na piedestale cierpiętnictwa, za podstawę mając niejasną doktrynę katolicką. Wywyższanie się ponad innych - ateistów, agnostyków, muzułmanów czy jakiekolwiek inne wyznanie. Nie, Gupia, katolikom NIE JEST trudniej, jest im INACZEJ, a to ogromna różnica. Jest inaczej, bo wierzący katolik kieruje się innym systemem wartości niż niekatolik i - szczerze mówiąc - ani Ty, ani ktokolwiek inny nie ma prawa do deprecjowania wartości innego wyznania czy moralności, tak długo, jak nie stoją one w sprzeczności z prawem do życia i wolnej woli innych ludzi.
Cytat
Gupia napisał/a:
Bo dla Boga dziesięć przykazań nie zmienia się w zależności od okoliczności, a czasy zawsze są takie same.
Gupia, mylisz się. Treść i wydźwięk dziesięciu przykazań zmieniały się wraz z biegiem czasu, przekładami językowymi, etc. (polska biblia tysiąclecia jest np. przekładem przekładu, dajesz głowę, że w pełni oddaje to zamysł pierwotnego autora?). Czy wiesz, że w pierwotnej wersji 10 przykazań rżonar1; czy rkobietar1; była uprzedmiotowiona, wrzucona w jedno przykazanie wraz z tymi rani jednej rzeczy która jego jestr1;?
Cytat
Aga nr 1 napisał/a:
I dlatego chyba istnieje takie coś jak "rozwód kościelny".
Lawina takich rozwodów.
"Popyt zrodził podaż".
Wredy można wyjść za mąż drugi raz i wziąć ślub kościelny ( drugi ).
I problem rozwiązany..
I żeby nie było - całkowicie zgadzam się z Gupią.
W katolicyzmie nie ma szarego w tych sprawach - jest białe... albo czarne.
Ago, w katolicyzmie jest mnóstwo szarości, zwłaszcza w rtychr1; sprawach i ich wydźwięk zmienia się wraz z nowymi interpretacjami i mijającym czasem. Warto wspomnieć, że np. celibat dla księży jest stosunkowo nowym wynalazkiem, stworzonym przez ludzi, a nie przez Boga.
Cytat
Monika1970 napisał/a:
Wierzę,że sami tworzymu swoje zycie.Nie kwestionuję istnienia Boga,kazdy ma prawo w niego wierzyć albo nie.Ale wiem jedno:to,że mamy slub kościelny,nie zabrania nam sexu po zdradzie
Oczywiście, że nie zabrania, można o tym poczytać np. u Mateusza (polecam cały kontekst): Mat 5:32 bt A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa."
Wyraźnie zaznaczona jest tu zdrada, jako czynnik nie powodujący zaistnienia cudzołóstwa.
Cytat
Gupia napisał/a:
Nie nie mogę o sobie powiedzieć że jestem tolerancyjna bo bardzo wielu rzeczy nie toleruje, np zabijania innych ludzi. Dla mnie tolerancja nie ma pozytywnego wydźwięku.
Biblia dopuszcza zabijanie, m.in. w obronie własnej (stary testament-często się pojawia, np. w Księdze Wyjścia; tudzież: Ewangelia Św. Łukasza)
Cytat
KrzysiekStankie napisał/a:
Moim zdaniem powtórze to jeszcze raz...."żyj tak aby nikt (nawet Ty) przez Ciebie nie płakał.
Czasem nie da się tego uniknąć. Ja często sobie powtarzam, żeby żyć tak, aby ludzie dookoła i ja sam cierpieli przez to jak najmniej. Nie da się być ideałem- bo jesteśmy ludźmi - ale jak już zrobimy błąd, możemy go naprawić lub odkupić zadając jak najmniej bólu.
Cytat
KrzysiekStankie napisał/a:
Może fragmentorycznie biorę przykazania, możliwe, ale tak naprawdę te wszystkie przypisy to również słowa ludzi.
Oczywiście, że wszystkie przypisy to słowa ludzi. Interpretacja też, ba - nawet tłumaczenie pisma świętego jest dziełem ludzkim, obarczonym skazą ludzkiego błędu i jednostkowej interpretacji.
Nie dajcie się proszę zwariować: czy bycie prawdziwym, głęboko wierzącym katolikiem tożsame jest ze ślepym podążaniem za katolicką doktryną? Literalnym wypełnianiem kościelnych nakazów i wystrzeganiem się za wszelką cenę własnego, odmiennego zdania?
Czy też może katolik, obdarzony przez Boga wolną wolą, umysłem, zdolnością interpretowania i analizowania powinien - zamiast kurczowo trzymać się każdej literki katolickiej doktryny - próbować znaleźć szerszy obraz, zrozumieć cały kontekst, motyw przewodni życia, który w jego wariacji będzie odrobinę odmienny od motywów współwierzących, ale posiadający wspólny trzon zaszczepiony głęboko w duszy.
Gdzie jest granica pomiędzy ślepym przestrzeganiem praw ustalonych przez Boga, ale przekazanych z błędami przez ludzi; a ślepym fanatyzmem islamskich terrorystów? Oni też podążają za swoją doktryną, nie szukając własnych odpowiedzi umocowanych w bogu na pytania, które dręczą każdego z nas.
Każdy ma prawo do własnej wiary, ale - co równie ważne - każdy wierzący ma prawo i musi sam próbować zrozumieć słowo boże i płynącą z niego naukę. I- z całym szacunkiem Gupia - ani Ty, ani ktokolwiek inny nie może i nie ma prawa powiedzieć: "Wiara wygląda właśnie tak", bo w samej istocie wiary zawarte jest poszukiwanie prawdy i wartości. I na sam koniec, podczas ostatecznej oceny, to nie ludzie będą dokonywać sądu. Nie będzie można się bronić słowami: "ale powiedziano mi, że mam tak robić a nie inaczej".
Wracając do pierwotnego pytania - nie Kobieto123, ślub kościelny w przypadku zaistnienia zdrady nie jest tożsamy z życiem w celibacie do końca życia. Musisz dokonać wyboru - jak mnóstwo ludzi przed Tobą - pomiędzy dwiema wartościami:
-życiem w celibacie, z uszanownaniem zawartego przed obliczem Boga małżeństwa; to na pozór wydaje się tym dobrym, szlachetnym rozwiązaniem, "czystym" i bezgrzesznym. Ale ma ono drugie dno - bo wybierając tą ścieżkę będziesz żyła w kłamstwie i obłudzie zaprzeczania własnym potrzebom, miłość nie będzie miała prawa bytu, bo seks jest jej nierozłącznym elementem. Żyjąc z partnerem bez seksu (to istotne - którego obydwoje będziecie chcieli) jest grzechem nieskończenie większym, bo polegającym na ucieczce w fałsz, w element wiary, w który nigdy do końca nie uwierzysz i nie zaznasz spokoju ducha, bo wiesz wewnątrz siebie, że jest on nieprawdziwy i niesprawiedliwy.
-Życiem, w którym jest seks z innym partnerem, życiem w zgodzie z samą sobą niewykluczającym się z byciem katolikiem. Wyborem, nie ucieczką, którego Ty sama dokonasz. Jeżeli jest to grzech, to Ty za niego zapłacisz - ale zapłacisz za coś, co wybrałaś sama - wzięłaś decyzję w swoje ręce. Jest to też droga, by być w życiu jeszcze szczęśliwym (bo druga opcja to życie w wiecznym kłamstwie i cierpieniu).
Wszystko powyższe to oczywiście nie prawda oświecona, tylko po prostu moje zdanie. Warto pamiętać, że drogowskazy życia zapisane są przez boga, ale w ziemię wbija je człowiek, więc warto brać poprawkę na to, że wiele z nich może być ustawionych źle.
P.S. Gupia nie ma racji obiektywnej, ma rację subiektywną. A to duża różnica.
"czy bycie prawdziwym, głęboko wierzącym katolikiem tożsame jest ze ślepym podążaniem za katolicką doktryną? Literalnym wypełnianiem kościelnych nakazów i wystrzeganiem się za wszelką cenę własnego, odmiennego zdania?"
widać, ze nie jesteś osobą wierzącą, dlatego wysuwasz argumenty, które nijak się mają do wiary, jeśli ktoś wierzy to przestrzeganie zasad i moralności jest sprawą naturalną
niemądre jest przekonywanie, ze Pan Bóg Panem Bogiem a życie to co innego, bo kierowanie się zasadami wiary w życiu codziennym jest oczywiste
ślub kościelny łączy ludzi trwale i nierozerwalnie, a seks jest związany z małżeństwem, nawet jeśli któreś z małżonków dopuściło się zdrady, to nie znaczy, że drugie może robić to samo, przysięga małżeńska to przysiega małżeńska
zajączka, każdą wypowiedź można wyrwać z kontekstu, by wyglądała zupełnie inaczej-odsyłam do kolejnych akapitów mojej wypowiedzi.
Nie masz racji pisząc, że jestem osobą niewierzącą, wręcz przeciwnie. Nie jestem katolikiem - ale byłem nim. Jestem agnostykiem, interesuję się religią i szukam Boga. Moje argumenty są bardzo mocno związane z wiarą, także katolicką. Wiara nie jest ślepowierstwem, z zadawanie pytań nie jest grzechem. Warto wiedzieć, w co się wierzy i gdzie jest postawiona granica tego, co wiarą jest, a co nie. Bo każdy - czy wierzący czy nie - musi sobie taką granicę postawić. Nie chcesz mi chyba wmówić, że bycie wierzącym katolikiem wiąże się z bezmyślną akceptacją słów Kościoła - popatrz na słowa nienawiści, które szerzy m.in. ksiądz Rydzyk. Popatrz na przesłanie miłości, które swoimi słowami niesie ksiądz Twardowski. Katolik musi wybierać, a nie tylko podążać - być świadomym w swojej wierze i nie akceptować wszystkiego, co pochodzi od Kościoła - bo te prawdy tworzą ludzie.
Wskaż mi proszę, gdzie napisałem, że wiara nie przystaje do życia codziennego? Pisałem o tym, że 10 przykazań zmieniło się z czasem - co miało znaczyć, że przykazania nie są niezmienne i uniwersalne w każdym miejscu i czasie, a nie to, że są głupie, czy nieprzystające do rzeczywistości.
Bo dekalog jest dobrym i szlachetnym kodeksem moralnym.
I nigdzie w swojej wypowiedzi nie podważyłem znaczenia przysięgi małżeńskiej. Pokazałem dwie drogi, które ja widzę, z ich konsekwencjami.
Zgadzam sie ze snufkinem w 100%.
Czesto interpretujemy Pismo Sw, doslownie, tymczasem pelne jest alegorii, matafor i porownan.Pamietajmy ze zostalo spisane przez ludzi(nie Boga) na przestrzeni wiekow.Interpretacje i przeklady rzadko kiedy sa dokladne i zeby bylo ciekawiej wiele tradycjii religijnych tegoz samego kosciola katolickiego wyglada zgola odmiennie w innych krajach... -dostalismy mozg do myslenia, slepe podazanie za religia, slepe przestrzeganie dogmatow nazywa sie fanatyzmem.
Ale to tylko moje zdanie, kto woli nich sobie nadstawia drugi policzek i cierpi odmawiajac paciaze.Ja wole byc szczesliwa i kochana i poki co niezauwazylam by Bog mial cos przeciwka...moze jedynie niektorzy zazdrosni ludzie ale tych mam w nosie
Snufkin powiedzmy sobie to otwarcie: wierzysz w swoją wiarę, którą sam sobie wymyśliłeś. Nie ma się ona nijak do Ewangelii. Jest to twój wybór, tak się określiłeś i takiego Boga sobie namalowałeś w poczuciu pewności własnego intelektu. Tylko akurat tu, nasz intelekt najbardziej zwodnicza rzecz.
Natomiast jak dla mnie to ok że szukasz Boga. Pomodlę się abyś odnalazł
Może po prostu uszanujmy się wzajemnie i nie próbujmy przeciągać na swoją stronę.Chociaż blizej mi do słów snufkina niż gupiej,to szanuję jej zdanie.Tylko,że gupia musi uszanować zdanie innych.Nie wszyscy są katolikami,ale to nie znaczy że są gorsi.Nie ma Ludzi gorszych.Nie powinniśmy kierować się tylko i wyłącznie zasadami moralnymi zwanymi dekalogiem.Te same zasady mają Ludzie,którzy nie są katolikami.Bo są prawi,uczciwi,pomocni i tolerancyjni.Gupia napisała,ze nie jest tolerancyjna,bo nie toleruje zabijania.Mylne podejście do sprawy.Są rzeczy nieakceptowalne przez wszystkie wiary,przez człowieczeństwo.Tolerancja,to złe słowo,wolę akceptacja.Nie toleruję gejów,tylko ich akceptuję,nie toleruję mających inne zdanie tylko ich akceptuję.To różni Ludzi,bez względu na wiarę.Nie ma lepszej i gorszej,jest tylko inna.Nie trzeba być katolikiem,żeby godnie żyć.Trzeba być Człowiekiem.To nas różni od innych gatunków.Człowieczeństwo.Nie chcę żyć bez miłości.Nie miałam wpływu na wydarzenia,które mnie dotknęły,jak większość z Nas.Pogodziłam się z faktycznym stanem rzeczy,ale nie zamierzam być starą zgorzkniałą,rozgoryczoną życiem Kobietą.Pisałam już,że jak się zakocham to będzie i sex.Bo przecież Bóg chce,żebym była szczęśliwa.Prawda gupia?
Pokazaliśmy w tej dyskusji wiele więcej niż we wszystkich innych.Bez oporów wypowiadamy się na temat wiary,cytujemy biblię,przytaczamy wzajemnie swoje wypowiedzi.Tylko ilu z nas jest zaciętych w swoich przekonaniach i nieszanujących zdania odmiennego?
Ja szanuję każde poglądy nawet jeżeli się z nimi nie zgadzam.Ot,zwykłym Człowiekiem jestem,ale nie fanatykiem.........
Sorki ,że wtrącam , ale myślałam ,że to portal dla zdradzonych , a nie wyłącznie dla zdradzonych katolików ???
Każdy żyje jak potrafi i nie nam osadzać kto robi dobrze. Nie dajmy się zwariować , bo w mysl wiary katolickiej mąż mnie nie zdradził , bo nie mieliśmy slubu kościelnego - tylko 16 lat razem i dwójka dzieci nas łączyła
Wystarczy isć do spowiedzi , odmówić pokutę i kazde może stanąć przed ołtarzem ?
Zdradzający nie zastanawia się nad wiarą.Skoro pożąda to robi wszystko ,aby rozładować seksualne napięcie. Zdradzony-po pierwszym szoku -pożądanie jakby zmalało. Jest rozpacz,nie przespane noce to i na igraszki brak chęci.Ale przychodzi czas gdy organizm domaga się tego, do czego stworzyła nas natura.Dla niektórych to dylemat. Bo wierzący,a to grzech.Ale gdy jest w zasięgu ręki obiekt zainteresowania i obie osoby są chętne wtedy w większości przypadków nikt nie myśli o wierze. Są wyjątki(nie ma reguł bez wyjątku).Ale do tych spraw każdy podchodzi indywidualnie i robi tak jak mu rozum podpowiada.Na świecie są różne religie,i w każdej religii jest sex Przez sex czujemy bliskośc ,miłość ,mamy ochotę do życia więc wybór należy do nas.Inna sprawa czy ze zdradzaczem.Jednym to nie przeszkadza i wręcz zabiegają o cielesny kontakt- z różnych pobudek. Inne osoby się brzydzą takiego "motylka"Gdy mąż mnie zdradził też próbowałam. Ale to był niewypał! Przed oczyma miałam jego kochankę i obrzydzenie okazało sie silniejsze od pożądania.Kobieta stworzona do uwodzenia ,mężczyzna adoruje.W łóżku odkrywają tajniki namiętności.Po zdradzie stroję się nadal,ale nie dla niego!Dla mnie to już obca osoba.Nie zabiegam o niego i jemu nie pozwolę się do mnie zbliżyć.Gdybym pozwoliła na zbliżenie zrobiła bym to wbrew sobie. A ja nie lubię fałszu.Łóżko scala małżonków, ale utrzymywać fikcyjne małżeństwo to tak jak przywdziać cudzą skórę.Nie można uganiać sie do końca życia za kimś kto nie umie docenić ,że ma przy boku prawdziwego przyjaciela.Polubiłam swoje nowe życie. Jestem szczęśliwa!.
Ja nie jestem specjalnie religijny , do kościoła idę gdy trzeba . Pewnie nie jest to dobre ale moim zdaniem wiara - wiarą , przykazania - przykazaniami , ale przecież każdy ma coś co nazywają sumieniem wystarczy wsłuchać się w jego głos i też można żyć tak by inni kiedyś powiedzieli - Jesteś dobrym człowiekiem...
A sex po zdradzie no cóż wszystko zależy od tych dwoje którzy jeśli chcą być nadal razem to poradzą sobie ze wszystkim , jeśli nie ma wspólnej przyszłości to raczej nie jest to dobry pomysł bo jedna strona czerpie tylko chwilową przyjemność a druga może zakładać że jednak nie wszystko jest skończone , ot co zwykła uczciwość...
pozdrawiam...
Mona nie zajmujemy całego portalu. Ten temat akurat tego dotyczy. My jesteśmy. Nie możemy mówić o nas?
Są tu wypowiedzi innych,mających zupełnie inne spojrzenie poglądy zasady i ja nie mówię co to? Portal jest tylko dla nich? Gdzieś tam mają swoje tematy swoje problemy wokół zdrady. Ja się na tym nie znam, nie interesuje mnie, nawet nie wchodzę.
Tolerancja dla wszystkich tylko nie dla katolików?
gupia napisał/a:
Snufkin powiedzmy sobie to otwarcie: wierzysz w swoją wiarę, którą sam sobie wymyśliłeś. Nie ma się ona nijak do Ewangelii. Jest to twój wybór, tak się określiłeś i takiego Boga sobie namalowałeś w poczuciu pewności własnego intelektu. Tylko akurat tu, nasz intelekt najbardziej zwodnicza rzecz.
Natomiast jak dla mnie to ok że szukasz Boga. Pomodlę się abyś odnalazł
Źle podejrzewasz. Tak jak ja nie krytykuję i nie oceniam Twojego systemu wartości, tylko wchodzę w polemikę i przedstawiam swoje zdanie, tak proszę o to samo z Twojej strony.
Nie wiesz, jak mój system wartości ma się do Ewangelii, więc skąd to kategoryczne stwierdzenie? Przyjmuję, że wynika ono z emocji i dobrej woli.
I dziękuję za Twoją modlitwę, przyda się:-)
A wracając do tematu: co w takim razie powinien zrobić zdradzony katolik po ślubie kościelnym i rozwodzie cywilnym ze swoimi potrzebami, bo wydaje mi się, że na to pytanie nie ma jeszcze odpowiedzi. Zabić w sobie pożądanie i potrzebę? Czuć potrzebę bliskości, seksu i miłości i wyrzec się ich?
Taaa, kochaś mojej żonki ,praktykujacy katolik ,co niedziela w kościele,spowiedzi,rekolekcje,itd.Rozpieprzył moje małżeństwo z 24 letnim stazem i czwórką dzieci.Ja nigdy się nie sk......m a do koscioła idę jak czuję taką potrzebę,przymuszony pacierz do nieba nie idzie...Snufkin, wyrzec się takich fajnych rzeczy?Nigdy w życiu
gupia - ten temat akurat dotyczył seksu po zdradzie , bez kontekstów religijnych . Temat dla wszystkich jak piszesz - nie TYLKO katolików .
Ja jestem ateistką i nie mogę patrzeć na obłudę dewotów , którzy innym mówią jak żyć , a sami po cichu grzeszą - słowem , myślą i czynem.
Nie osądzam i nie feruję wyroków . Każdy ma prawo do własnych słabości i grzechów...Wiara to osobista sprawa , ocen z tego nie ma , jesli Bóg istnieje - on będzie sądził , nie proboszcz, panie z chóru czy bogobojna sąsiadka
--- wierzysz w swoją wiarę, którą sam sobie wymyśliłeś. Nie ma się ona nijak do Ewangelii. Jest to twój wybór, tak się określiłeś i takiego Boga sobie namalowałeś w poczuciu pewności własnego intelektu---
Jedni uzywaja intelektu, nie boja sie zadawac pytan i szukac, inni wola przyjac co im podano na talerzu nie wysilajac sie o samodzielne myslenie.Sex w strefie religii katolickiej zawsze byl tematem tabu,wpojono nam, ze mamy sie kajac za rzekome grzechy ciala, tymczasem, zycie fizyczne jest biologia,chemia, fizyka podlega prawom tego swiata.Nie widze nic zdroznego w milowaniu(bardzo piekne slowo)po nieudanym zwiazku(zalegalizowanym czy tez nie)
...religia, opium dla mas...( jak to ktos napisal...)
Ja też uważam że to co zrobiła moje już ex żona zwolniło mnie z przysięgi która z całego serca jej składałem. Byłem kiedyś bardzo zaangażowanym katolikiem, teraz - jak snufkin - jestem bardziej agnostykiem i poszukuję prawdy w całości katolicyzmu licząc na swoja inteligencje i obiektywne spojrzenie a także na nauki co bardziej światłych acz niedocenianych mężów kościoła.
I nie neguję zupełnie tego co gupia pisze - bo tez tak to praktycznie można byłoby interpretować. A nawet trzeba by było biorąc pod uwagę przesłanki. Stawiam jednak na to że jednak religia ewoluuje jak zawsze to robiła a także pokładam pewna nadzieję na empatię Boga w stosunku do ludzi którzy stali się więźniami przysięgi która nie została dotrzymana.
Tak więc szanuję zdanie gupiej i jestem pod wrażeniem jej stanowczości, choć sam nieco inaczej to widzę.
Sinead - myślę że więcej pokory w postach byłoby dobrym kierunkiem. Nie mogę się oprzeć wrażeniu czytając Twoje posty że delikatnie gardzisz ludźmi mającymi poglądy takie jak gupia. A nawet rozszerzyłbym to na ludzi którzy mają inne poglądy na religie niż Ty jakbyś uzurpowała sobie prawo do jedynego prawego spojrzenia.
Twoje ostanie zdanie wiele mówi - "religia - opium dla mas".
Przypominam ponad to że to nie temat do dyskutowania kto jest prawdziwym katolikiem i czy bycie katolikiem ma sens. Tak więc każdy następny oftop - Shinead - w kierunku wjeżdżania na kogoś że jest taki a siaki religijny będzie traktowany poważnie.
Może warto posłuchać, co w tej kwestii mają do powiedzenia specjaliści? W zasadzie nic nowego nie wymyślono, ale jeśli ma to komuś pomóc... http://oognet.pl/content/details/829