Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Kochana Natalko, Ty jesteś pewnie jeszcze w szoku, pamiętam siebie po 2 tygodniach, a raczej ten szok i te działania po omacku...
Współczuję Ci i podziwiam jak radzisz sobie po stracie swojego aniołka... tego nie przeżyłam i mogę tylko podejrzewać, że jest Ci sto razy bardziej ciężko... Musisz kochana się jakoś trzymać... jakoś próbować i mieć nadzieję, że przyjdzie dla Ciebie lepsze jutro, że jesteś młoda i jeszcze będziesz szczęśliwa... Musisz wierzyć, że wzbogacona o tą gorzką lekcję życia wyjdziesz z tego cała...
Trzymaj się... i nie daj się....
Magda wiesz, to od września się już ciągnęło, czułam, że mnie oszukuje, ale nie chciałam w to uwierzyć. Może miałam jakieś wyparcie. W ciągu krótkiego czasu dusza pękła mi dwa razy, dużo straciłam. Kiedyś musi karta się odwróci i może spełnią się moje marzenia. Widocznie teraz to nie ten czas.
Ty też się trzymaj i myśl pozytywnie, kiedyś w końcu musi być lepiej.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Natalko, jakoś się trzymam, staram się myśleć pozytywnie, robię postępy, tak mi się przynajmniej wydaję... ale droga daleka a siły czasem brak...
Czy karta się odwróci, ważne by w to wierzyć, czy zawsze krzywda wraca, czy zawsze los wynagradza zafundowane zło?
nie wiem... czasem nie mam siły, żeby się nad tym zastanawiać, może nie chcę, uciekam od odpowiedzi, uciekam od odpowiedzialności za swoje życie, bo strach przed życiem bez niego czasem paraliżuje...
Jeszcze nic nie planuję, jeszcze nic sobie nie obiecuję, na razie po prostu żyję, choć może to wegetacja, a może walka o szczęście?
Dzień za dniem, byle dalej od dnia kiedy wszystko się skończyło, byle jak najwięcej czasu upłynie, bo czas leczy rany...
Byle do wiosny...
Natalio dziękuję za Twoje słowa, może powtarzane codziennie staną się prawdą... Czy ja widzę ten postęp? może troszkę... częściej mam dni, kiedy wydaję mi się, ze stoję w miejscu, bo budzi się nadzieja, a ona nie prowadzi do niczego dobrego...
Metoda małych kroczków, tak... lecz czasem wydaję mi się, ze powinnam zastosować metodę ostrego cięcia
Buziaki
Post doklejony:
...no i wszystko niby bez zmian...
...nic szczególnego się dodatkowo nie wydarzyło...
...niby powinno być lepiej, może czasem nawet jest...
...i pojawia się dzień ja dziś, po nieprzespanej nocy, z koszmarem zemsty we śnie, z nim, z nią...
i wszystko wali się jak nigdy...
i ryczeć się chce... i nie widać żadnego światełka,
nie ma pozytywnych myśli...
jest tylko ta pieprzona pustka, żal, poczucie krzywdy...
i siedzę w pracy zaryczana i nie wiem cholera jasna co mam zrobić by nie zacząć chodzić po ścianach...
niemoc...
czarna rozpacz...
konsekwencje i brak odpowiedzialności... kara za zgodę na środowe z nim spotkanie...
....
Tak mi jakoś smutno dziś Niby nic się nie stało, przecież wiem, że się spotykają, że może nawet razem mieszkają i co z tego? Wiem, że byli wczoraj w kinie z okazji walentynek. Zabolało. dlaczego nie wiem, przecież to pierdoła, nie powinno mnie to wyprowadzać z równowagi. Już myślałam, że zaczynam sobie radzić
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Natalia a skad wiesz??
Postaraj sie odciac od tego nie pozwol aby ktos ci przekazywal wiesci co u niego.
Mimo wszystko chociaz wiesz to wszystko tak nie boli bo nie masz pewnosci.
Dla mnie wczorajszy dzien byl taki zwykly co z tego ze walentynki lepiej ich nie obchodzic i jakos tak juz nie jest obchodzone malo tych serduszek na wystawach bylo.
Znajoma mi przekazała tą radosną informację. Już jej powiedziałam, żeby mi więcej nic nie mówiła na ten temat, chociaż muszę się przyznać, że strasznie mnie ciekawi co u niego Skąd to się bierze? Wiem, że on nie jest już częścią mojego życia, tak jak poprosiłam nie kontaktuje się ze mną. Każda informacja o nim sprawia mi ból, a jednak "ciesze" się jak się o nim czegoś dowiem
Walentynek jakoś nigdy specjalnie nie obchodziłam, może jakieś kino albo kolacja. Wczoraj zrobiłam sobie relaksującą kąpiel taką z maseczką i świecami a potem poszłam spać. wczoraj było dobrze dziś jest źle
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Ja mam tak samo jak ktos zyczl;iwy przekazuje wiaqdomosci co u niego a raczej o tym ze sie pyta co u mnie slychac.
Jeden dzien ok na drugi jakby docieralo i mam dola, a tak jak nic nie pisze nikt na jego temat jest ok. Mnie tez ciekawi ale raczej to ze mu cos nie wyjdzie ale sie nie pytam, ta chec poznania co u niego slychac miazdze w sobie, bo po co mi cierpienie.
Przyjdzie czas ze na rewelacje z jego zycia bedziesz obojetna i bedziesz miec to w czterech literach....
Czekam na tą chwilę z utęsknieniem Niestety musi upłynąć tyle czasu ile trzeba abym mogła zacząć o tym myśleć na chłodno. Teraz mam poczucie krzywdy i straty. Czasami odnoszę wrażenie że mam jakieś rozdwojenie jaźni. Z jednej strony tak bardzo mi go brakuje, a z drugiej po tym co mi zrobił nie byłabym z nim szczęśliwa, chyba nie umiałabym zaufać. To dlaczego tęsknie? Dlaczego mi go brakuje? Dlaczego kocham i brakuje mi takiego s*****syna?
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Żebym ja wiedział,dla czego brakowało mi takiego.......Chyba nikt nie wie,tęsknota,miłość -maja swoje prawa,dla nas,malutkich,nieodgadnione.Czasem tak bardzo mocno czujemy brak i pustkę,ze ból jest fizyczny.Z tęsknoty boli każdy kawłek ciała,duszy nie czujemy,serce kłuje,nerwowo i za szybko bije,żołądek nie przyjmuje pokarmów,a mózg nie czuje głodu.ŁÓżko jest puste,wieczorami nie ma sprzeczki o pilota,nie ma rankiem esemesa z wiadomościa ,że dojrchał do pracy...Jestesmy jakby odarci z zycia,,jakby ktoś wyrwał na siłę kawałek naszeych ciał,nie szczędząc przy tym tortur i bólu...Tęsknota...
Moja to była w nocy jego koszula,z która zasypiałam w ramionach,jego poduszka,z resztakami jego zapachu,jego ręcznik w łazience,moja tęsknota to był cały ON...
Potem ,nie wiem kiedy ,tęsknota odeszłą.Nastały inne dni...Lepsze,cichsze.łagodniejsze...Tylko moje,bez łez...
Nie ma zapachu jego zapachu w sypialni,nie ma śladów w domu,a nawet jak są,znajdują się,nie bolą,nie przypominają tęsknoty...Moja tęsknota,odeszła z byt pózno,żałuję,ze nie razem z nim,bardzo żałuję...
Dziewczyny:
Są pytania,na które nie ma odpowiedzi,są miłości,które nigdy sie nie powtórzą,są dni,kiedy zaczynamy zyć same,dla siebie,są dni,w których juz nie czujemy się skrzywdzone,nie tęsknimy,przechodzimy nad wszytkim do porządku dziennego,(pamiętając jednak,nie zapominając o krzywdzie),w końcu nadchodzi dzien,kiedy budzimy sie wyspane,bez śladów łeż,budzimy się z usmiechem,kiedy nawet nie pomyslimy ,ze kogoś nam brakuje...
Można,są dołki,są gorsze dni,ale można...
Można wstać i iść,dla siebie,dla nikogo więcej....
Bacello, kochana - żebyś wiedziała, że ten Twój tekst zapisze sobie gdzieś w dokumentach... Pomogł mi w duzym stopniu to wszystko przemyslec - bo znow do mnie ból wraca - i to z taką siłą ze nie wiem co sie dzieje, że ciezko mi oddychać , boli mnie w klatce piersiowej że ciężko mi chodzić ... boje się ze juz nigdy nie pokocham, że nie zaufam, że bede mężczyzn traktować przedmiotowo jako rzecz nabytą, bez uczuć ... bo już sama ich chyba nie mam
bla187 początki są najtrudniejsze, potem podobno wracają do nas uczucia, takie odbite echo tego kiedyś czuliśmy. Jedyne co nam pozostaje to żyć, próbować cieszyć się tym życiem i czekać aż nam przejdzie :cacy
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
tak początki są najtrudniejsze....
u mnie nawet jeśli czasem są lepsze dni to chyba ciągle jeszcze ten "początek" się nie kończy...
mam za sobą cztery miesiące...
cztery miesiące ciężkiego podnoszenia się co rano z łóżka...
cztery miesiące pytania "dlaczego?"
cztery miesiące snów, które powodują zaburzenia rzeczywistości...
cztery miesiące tęsknoty za kimś kto nie wróci...
cztery miesiące łez...
cztery miesiące pustki i poczucia krzywdy...
cztery miesiące nierozumienia...
cztery miesiące poczucia, że ona mi go zabrała...
cztery miesiące rozmyślań o jego szczęśliwym nowym życiu z nią...
cztery miesiące zastanawiania się jakie jest moje nowe życie, co kocham, co lubię, czego chcę, o czym marzę, co mam robić, jak mam robić, jak mam żyć, jak planować, jak wspominać bez łez, jak zaufać, jak uwierzyć, jak ???
cztery miesiące pytań "jak dać radę?"
...
cztery miesiące życia z pytaniem czy to jak żyję ma sens, czy jest dawaniem sobie rady, czy nie jest zmarnowanym czasem....
i cztery miesiące z pytaniem kiedy to wszystko się w końcu skończy....
Na tak stawiane pytania nikt nie zna odpowiedzi, a już na pewno na pytania typu dlaczego. Pomimo tego co Cię spotkało, przez ostatnie cztery miesiące wstajesz rano, idziesz do pracy, wychodzisz z domu, funkcjonujesz, a więc powoli wygrywasz. Może i rzeczywiście jesteś na początku tej drogi, ale każdy kolejny krok sprawia, że zbliżasz się do mety. Przechodzimy teraz przez najtrudniejszy moment i ile to potrwa zależy od nas samych. Jednym wystarcza 6 miesięcy innym rok, a jeszcze inny wiele lat. Dajmy sobie tyle czasu ile potrzebujemy, to czas dla nas na żałobę, na odnalezienie własnego Ja. Stoimy w obliczu największego bólu i tęsknoty. O kolejnych dniach, tygodniach, miesiącach naszego życia powinnyśmy myśleć jako o czymś co przyniesie nam ukojenie. Powtarzajmy sobie, że to jest tylko okres przejściowy. Może nadchodzące miesiące będą najtrudniejszym okresem w naszych życiach ale no końcu czeka nas szczęście.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Magda,półtora roku rozppaczy
Półtora roku poczucia krzywdy i nowych,powalających wiadomości
Półtora roku rozumienia,ze facet mnie wykorzysywał
Półtora roku przyjmowania do wiadomosci,ze zyłam z psychopatą
Półtora roku powalania na kolania i biernego przyjmowania ciosów
Półtora roku miłości,bezwarunkowej
Rok bółu i tęsknoty
Rok poczucia niesprawiedliwości
Rok ,aby zrozumieć,że moje zycie zależy tylko ode mnie
Rok na umiejetnośc docenienia tego,co mam
Pół roku na rozpacz
Pół roku na żal
Pół roku łzy i bół,rozrywający serce,ale ból,który czułam kazdym kawałkiem ciała
Pól roku,na zrozumienie,ze nie jestem głupia
Pól roku,na przyjęcie do wiadomości,że nie jestem brzydka
Pół roku na powrót usmiechu
Trzy miesiące------wycięte z zyciorysu
Trzy miesiące,których wolałabym nie pamietac
Trzy miesiące rozpaczy i biernego patrzenia na świat
Trzy miesiące nienawiści kochanki
Trzy miesiące obwiniania jej
ale tylko prawie dwa lata...
Tyle potrzebowałam.
Dzisiaj;
-żyję
-wiem,że kocham mądrze Dzieci
-pracuję
-radzę sobie ze wszystkim
-umiem korzystać z pomocy innych
-mam nowych przyjaciół
-uśmiecham sie do obcych na ulicy
-znowu słucham muzyki
-bez strachu odbieram telefon
-nie boje sie wychodzić za bramę domu
-jeżdżę autem
-od dawna nie mam w domu nic oprócz zwykłych tabletek na przeziębienie
-moge z nim nawet wypic kawę
-cieszę się,ze wstaję z łózka
-zasypiam bez wiekszych problemów
-wiem,że jak jeszcze raz dostane kopniaka to oddam bez namysłu
-i chociaz czegos jeszcze mi brakuje,jestem szczęśliwa
Kazdy z NAs tutaj,przezył ogromna stratę,kazy potrzebuje swojego czasu na żałobę,nikt nie zna złotego środka na ukojenie bółu,tu nie pomoże żadna farmakologia,z bólem po stracie,musimy sobie poradzic sami,na początku,ważne jest,zeby nauczyć się z nim zyć.Potem on mija.
Byłam na dnie,w sytuacji,z której nie było wyjścia,wiele razy słyszałam,ze tak jak ja-kochaja tylko nieliczni,to była miłośc mojego zycia,miłość,dla której zrobiłabym wszystko...
Dzisiaj,po TYLKO dwóch latach,dopuszczam do siebie mysl,ze można pokochac raz jeszcze,inaczej,kogoś innego ,ale mozna...I chociaz trudno Wam w to uwierzyć,bo jeszcze Wasze uczucia targaja sercem,to---można.
Ból mija,zostaja wspomnienia,które chcemy,zeby zostały,te złe istnieją,lae tylko w pamięci,nie w sercu.
W sercu jest czas na kogos innego...
Tylko ile czasu potrzebuje kazdy z Nas ,nikt nie wie...
Jednak im szybciej ,wróci nam chęc do codziennego życia,tym szybciej to codzienne zycie będzie cieszyć..
Bacello, ja wiem, że za szybko chciałabym mieć to za sobą, ale czy to dziwne, że czasem mam dość... że czasem nie daję siły... że prawie nic się nie zmienia... i co daje mi poczucie, że też słyszę, że tak jak kochałam ja mało kto kocha...
płacę za to tak wysoką cenę, że nie wiem na ile starczy sił...
A ja nie chcę wiele, chcę żeby to się skończyło, chcę zapomnieć o nim, przestać go kochać, tak jak on przestał kochać mnie... nie chcę nikogo krzywdzić, nie chcę na czyimś nieszczęściu budować swojego nowego życia, chcę tylko żeby przyszła obojętność, zapomnienie... żebym mogła w końcu odetchnąć... ciągle czuję się jakbym nie potrafiła złapać oddechu świeżego powietrza, bo wszystko wokoło ma zapach wspomnień z nim związanych...
Niby tak mało chcę, ale jednak wiem, że za dużo...
Ciągle ta czarna rozpacz, ciągle poczucie krzywdy...
Wiadomości czy złe? jeśli te o tym jak on żyje są takimi to tak, dostaję takie ciągle...
Jeszcze nie rozumiem, że on mnie wykorzystywał....
Na kolana nic mnie nie powala, bo jeszcze się z nim nie podniosłam od czterech miesięcy, a ciosy przyjmuję ciągle, tyle, że nie mogą mnie już powalić bardziej... a siły na oddawanie nie mam, bo jednak coś stoi na przeszkodzie... pewnie ta miłość,bezwarunkowa, która teraz jest tylko przeszkodą, a nie darem...
Ból niezmienny, tyle że już się z nim oswoiłam, nie zmalał, jest tylko znajomy, ale ciągle jest...
Tęsknota jest z dnia na dzień większa.... Ona doskwiera najbardziej... Bo tęsknię z dnia na dzień za coraz bardziej, nawet za błahymi rzeczami...
Poczucie niesprawiedliwości również bez zmian...
Ciągle nie rozumiem że wszystko zależy ode mnie, że mam życie przed sobą, że jestem Panem swojego losu, nie doceniam tego co mam... nie wierzę w lepsze jutro, może jeszcze nie na to czas...
Łez już mniej, może oczy się już wystarczająco napłakały... ale nie znikły na zawsze, czasem płaczę w najmniej spodziewanych momentach...
Czasem w nocy gdy ból rozrywa serce towarzyszą temu łzy... a czasem w środku dnia jak gdyby nigdy nic pojawia się rozpacz i wszystko się wali....i wszystko boli...nawet fizycznie...
Ciągle marne poczucie własnej wartości, zastanawianie się nad własną inteligencją, potencjałem, wyglądem, wartością, własną jakością, normalnością... .
Ciągle wiele dni do wycięcia z życiorysu, ciągle wiele chwil o których wolałabym zapomnieć, wiele momentów, w których byłam na dnie i których po prostu mi wstyd... wiele działań, które poniżyły mnie i pozbawiły godności... wiele myśli, które spychają na dno i po których strach jest tylko silniejszy...
Jej nienawidzę nadal, tego akurat nie mam zamiaru zmieniać, nie odbiorę jej odpowiedzialności i jej winy... i nie będę jej dobrze życzyć...
Życie raczej bierne, chwilami bardziej wegetacja niż życie...
Bez pomysłu na siebie, na przyszłość, bez marzeń swoich własnych, bo wszystkie były wspólne, bez planów własnych, bo zawsze planowaliśmy wszystko razem...
Życie? Wegetacja? nie wiem, raz jedno, raz to drugie....
teraz zastanawiam się za jaki czas będę mogła napisać o tym wszystkim że to przeszłość tak jak Ty Bacello...
Na razie jakoś żyję..
Pracuję, więcej niż zawsze, więcej niż kiedykolwiek...
Nie daję sobie rady ze wszystkim, uczę się radzić sobie z większością...
Nie wiem czy mądrze potrafię korzystać z pomocy innych, na pewno nie potrafię prosić o pomoc... ale tego się też uczę...
Jeżdżę samochodem, bo muszę i lubię...
Nadal jednak boję się ludzi i świata, nie miewam już strachu przed wyjściem z domu, ale czasem wolę nie wysuwać nosa poza swoje cztery ściany, bo są najbezpieczniejsze....
Bez tabletek mało śpię... Boję się zasypiać bo on śni mi się co noc, a ja nie lubię już tych snów... zaburzają poczucie rzeczywistości...
Czuję niemoc. Chciałabym to wszystko zmienić, ale nie czuję, ze mogę...
Czasem chce tylko wstać, zrobić co muszę i iść spać, żeby dzień mieć za sobą...
A czasem mam straszne poczucie zmarnowanych dni, dni które przelatują mi między palcami,a ja nic nie mogę zrobić, bo nie wiem czego chcę, nie wiem jak to wszystko zmienić...
Czekam na słońce...
Na promyczek mały...
Na nadzieję na lepsze jutro, na jego powrót już nie mam nadziei....
To jedno też się nie zmienia - on nie wróci....
Magda sama nie wiem co Ci napisać. Prawie się poryczałam, jak czytałam to co napisałaś. Wydaje mi, że to normalne, że czasem masz dość, że czasem brak sił. Może to co teraz przechodzisz jest i będzie najtrudniejszą rzeczą jaka Ci się przydarzyła, ale pokonasz to. Wiem, wiem ja też bym chciała obudzić się rano i nie czuć tego ciężaru w piersiach. Ale i na to przyjdzie czas. Czas taki banał, taki zużyty frazes a jednak jest jedyną receptą. Ciężko żyć bez kogoś z kim wiązało się plany na przyszłość. Ja tez jeszcze nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Płacisz bardzo wysoką cenę za swoją bezwarunkową miłość. pamiętaj, że kto wysoko lata tez z wysoka spada. Było Ci dane przeżyć piękne 14 lat, teraz ktoś Ci to odebrał to normalne, że masz poczucie krzywdy, straty. Przecież się nie spodziewałaś, że najpodlejszą "niespodziankę" sprawi Ci nie kto inny jak własny mąż. Dlatego to tak boli, dlatego jeszcze nie wiesz jak to wszystko ogarnąć. Długa droga przed Tobą, przede mną też ale wierze, że jest ona do pokonania. Niedługo wiosna i doczekasz się promyczka słońca.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Ja tez czekam na ten czas ze bedzie mi obojenty.
Juz raz przerabialam zdrade z kims innym 3 lata zajely aby komus zaufac, uwierzyc.
NIestety dostalam takiego kopa ze nie warto bylo, znowu na dnie znowu wstaje i jakos to idzie.
Czekam na dzien kiedy bedzie mi on obojetny jak niedzielny obiad...
Magda właśnie przeczytałam Twój post i się poryczałam
To straszne,że osoby które tak bardzo kochamy/kochałyśmy tak strasznie nas zraniły. Wiem jak bardzo jest Ci ciężko, rozumiem Cię doskonale.
Też bym chciała żeby on stał mi się obojętny,teraz go nienawidzę za to co zrobił mnie i córeczce, ale serce nadal boli i rozrywa w środku, bo jeszcze tęskni...Dzisiaj spędziliśmy razem cały dzień, ja on i nasza córka-miała urodzinki i postanowiliśmy zorganizować jej fajny dzień. Było naprawdę fantastycznie, tak jak powinno być codziennie w prawdziwej rodzinie. Widziałam radość w oczach mojego dziecka. Wszyscy byliśmy szczęśliwi. Byliśmy. Córcia już smacznie śpi a ja siedzę i ryczę, znowu jestem w totalnej rozsypce a już myślałam że jest lepiej....czuję się okropnie ;'(