Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Myślę, myślę intensywnie i dochodzę do takiego wniosku:
skoro tak wiele z nas cierpi /rozpacza / przeżywa rozczarowanie/obrzydzenie / zniesmaczenie/ nie dowierza w to co się stało to może mamy do czynienia z BŁĘDNIMI ZAŁOŻENIAMI, może na początku naszych związków postawiłyśmy błędną hipotezę (albo wiele)
pierwszy przykład: założyłyśmy, że mąż nas słucha...(pozostawię bez komentarza)
kolejną może być, że mężczyźni myślą/rozumują podobnie do nas, mają podobną moralność, wrażliwość, podobnie odbierają różne sytuacje społeczne - co oczywiście jest empirycznie potwierdzoną bzdurą,
kolejnym błędnym założeniem jest ich monogamiczność. Te z was, które hodują zwierzęta, są świadome ich zachowań rozrodczych kierowanych instynktem. (albatrosy się nie liczą)
Może zatem traktujmy naszych upadłych aniołów jak duże zwierzęta (nic więcej) a skończy się być może nasze rozgoryczenie.
Ta taka moja mała dygresja po kolejnej próbie odpowiedzi na pytanie: "czemu cierpię chociaż nic złego nie zrobiłam"?
pozdrawiam
A ja znów się narażę pisząc szczerze,nie głaskając nikogo.Blondyno droga,czytam i oczom nie wierzę.Nazywasz tę kobietę wieśniarą,nie wiedząc o niej zbyt wiele.Wiesz tyle ile mąż Ci o niej powiedział.A jak zachował się Twój mąż?narobił kobiecie nadziei,zabierał na wycieczki,nie wiesz co jej mówił a oceniasz..żyłam przez 18 lat z moim mężem,....przerobiłam kilka jego romansów,poznałam kilka jego kochanek i były różne.jedne wiedziały tyle ile on sam imm powiedział,nie sprawdzały jego wersji no bo jak??Jego śpiewka to SEPARACJA.że jest ze mną chwilowo bo kupuje mieszkanie bo dziecko mamy chore,bo tysiąc innych powodów..tylko jedna z tych kochanek była wyrafinowana i nie wiele ją obchodziło jego zycie rodzinne.Pozostałym po dowiedzeniu się prawdy robiło sięprzykro że były tak oszukiwane..
Mimo,iż mój mąż był kawał świni,to trzeba przyznać iż miał pewną"klasę"Otóż gdy zdrada wychodziła na światło dzienne zawsze zakańczał zanomośc mówiąc iż zostaje z rodziną, przeprasza i że nie będzie sie więcej kontaktował.twój mąz Blondynko droga nawet słowa nie powiedział tej pani.A jesli ona go kochała mogła się zwyczajnie o niego martwić,(czy nie miał jakiegoś wypadku)Zresztą porzucił ją jak nic nie znaczącego śmiecia.Co innego gdyś z nią porozmawiała i wysłuchała jej wersji to mogła byś ja ocenić..
Ost kochanka mojego męża,dzieki której postanowiłam zakończyć te małżeństwo bardzo mi pomogła i do dziś dnia jest moją dobrą znajomą.Nie masz pojęcia jakimi kłamstwami ją karmił..
Zanim oceniłam kobiety,musiałam je poznać..poznać ich wersję tajemnicy..
W wielu sprawach masz rację Droga Ilonesiu, lecz ja powiem, że nie każde kochanki są tak "mądre" ja Twoja obecna przyjaciółka. Mają odwagę na spotkanie i rozmowę. Wiadomym jest, że zdradzający z założenia będzie kłamał aby osiągnąć cel. Wiem też , że nie wszystko powie ( żeby nie ranić, czy z braku odwagi) najnormalniejszy tchórz. Ja natomiast miałam odwagę zadzwonić do Flądry poinformować, zweryfikować, zaprosić na spotkanie celem wyjaśnienia i co? Dostałam odp. To jest sprawa pomiędzy mną i M ( M - moj facet) nie będę się spotykała, mnie taki układ odpowiada.
Z opowiadań M wiedziałam, że jest to cicha, biedna, niewchodząca nikomu w drogę , skrzywdzona przez los kobieta ( śmieszne co? ) a tu proszę niespodzianka - ta cicha i biedna okazała się wredną, wyrachowaną.........
Ludzie są bezradni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć...
Women zgadza się,iż nie każda "kochanka"jest w miarę OK i chce rozmowy.Wspomniałam iż jedna z "moich byłych"robiła to z premedytacją.,wyrachowana jak to celnie ujęłaś.Ale ja i tak winię facetów,bo to oni mamią,szukają przygód i wrażeń.To oni nas zdradzają,poniżając tym samym..
hej
nie mam niestety za wiele czasu by pisac ale zgadzam sie z postami powyzej
ja o naszej kochance zawsze bede myslala ze gdyz wiedziala ze ma rodzine ze jestesmy ze miszakym bardzo dlaeko i zadne zmiany nei wchodza w gre, stawiala wymagania ze jakis przelot byl z przesiadka, ze miejsce pobytu jej nie pasowalo....nawet na jedna kowae go nie zaprosila....wedlug mnei bardzo na kosnumpcje nastawiona kobieta..bardzo..
darowanemu koniowi w zeby sie nie zaglada, nie mowia tak?
a ze moj malzonek to starszyn swintuch i nieladnie zakonczyl cala afere to inan rzecz
ona nie miala powodow by sie zamartwiac, uswiadomilam ja po wydaniu afery ze wsio z nim jet ok..i sprawa miedzy nimi zakonczona..
skoro wie wie ze nie ma z chlopem przyszlosci , zadnej szansy to po co to robic?? na co ona liczyla? na atrakcje, wedlug mnie tylko.....moze i sie zakochala, nie wiem, moze faktycznie tak...ale wiedziala od poczatki, nie ma 15 lat.
i on nie byl jej pierwszym zonatym facetem
..
musze konczyc, dziekuje za dzielenie sei myslalmi:-)
bardzo mi to pomaga...
odezwe sie po weekendzie
ogromne dzieki za slowa nadziei!!!!
damy rade , nie?
powinnam sie nazwac "Manodepresja" ;-))
blodyna dlatego ze nia jestem "na glowie" ale jak widac tez naiwna blondyna, taka przyslowiowa..wierzylam facetowi tyle lat, kochalam najwieksza istniejaca miloscia i co??
no wlasnie..
ale bedzie oej..aktualnie, jak mozna wyczytac znajduje sie w fazie "mano":-)) ciekawe kiedy znow depresja dopadnie..
a ja mam znajoma. strasznie zagmatwana sprawa i zachowalam sie w niej jak slon w skladzie porcelany. do rzeczy. pare lat temu jedna moja znajoma, dosc bliska, ale bez przesady, opowiadala mi jak jej sie malzenstwo wali. powspolczulam, popocieszalam, powychodzilysmy na piwo. niespecjalnie bylam zaangazowana w jej sprawy i nie wnikalam jak sie pociesza, ze maz wredny i niedobry. ktoregos razu wpadla do mnie zaplakana i opowiedziala mi historie, ktora podniosla mi wlosy na glowie. okazalo sie, ze ma romans z mezem mojej naprawde bliskiej kolezanki. wymogla na mnie zebym nic nikomu. co wiecej mowila rzeczy typu: jaka ta zona niedobra i jedzowata. jak ona tego swojego meza trzyma. jaka niezaradna (od lat nie pracuje) i czy doprawdy moja kolezanka, ta od romasow i zlego meza, nie moglaby spedzic choc pol godziny czasem z mezem mojej przyjaciolki?? ona tak niewiele chce...
co zrobic. zupelnie bylam w kropce. z gory obiecalam ze nic nei powiem, zanim sie dowiedzialam o kogo chodzi, ale wiedzialam ze nie moge NIC nie powiedziec, bo chodzi o moja bliska przyjaciolke! sama wtedy bylam bez zadnych zdradowych doswiadczen. znaczy maz moj romansowal juz od pewnego czasu, ale ja nic nie wiedzialam. sam zreszta poradzil mi zebym byla cicho.
ostatecznie zaczelam dawac tak "dyskretne" wskazowki i rady mojej zdradzanej kolezance, ze sama sie wszytskiego domyslila i wycisnela ze mnie prawde. nie musze wam mowic jak sie czulam.. podle. zawiodlam zaufanie kolezanki - zdradzaczki i nie powiedzialam od razu o wszytskim przyjaciolce.
sprawa zakonczyla sie tak, ze moja zdradzana przyjaciolka wyjasnila mi, ze jej maz wcale jej nie zdradzal, a ta moja kolezanka zdradzaczka jest mitomanka. dzis nadal mam bliski kontakt z przyjaciolka, a kolezanke omijam szerokim lukiem.
czemu o tym pisze? bo mialam kontakt pelen sympatii ze zdradzaczka i powiem, ze doskonale wiedziala co robi. jasne, ze cierpiala, ale na boga kto jej kazal pakowac sie w cudze malzenstwo?? nic mi jej nie zal.z mezem ostatecznie sie rozwiodla, ale zdaje sie nie bardzo sobie zycie uklada. dzis nawet mi jej nie zal. nie zastanawiam sie nad tym co czuje maz mojej przyjaciolki, bo skupiam sie na odczuciach kochanki i zony. taka mam faze poza tym, skoro moja przyjaciolka postanowila z nim zostac i jesli nawet sama wierzy w te fikcje o mitomanii, to juz ich sprawa. moze mu wybaczyla i on sie zmienil. ale rozmowa z tak glupia kobieta, ktora tak niewiele chce, tylko od czasu do czasu pozyczyc sobie cudzego meza, zostawila we mnie traumatyczny slad. jak mozna byc taka idiotka?? nie, nie. niech sobie te kochanki beda najlepszymi z ludzi, dla mnie sa totalnie glupie.
mam nadzieje, ze jesli jakis zonaty "w separacji" facet poruszy moje serce wysle go na drzewo i bede intensywnie sobie przypominala co ja czulam, kiedy sie dowiedzialam o zdradzie.
Od jakiegoś czasu, kiedy słyszę słowo "separacja" włącza mi się czerwona lampka sygnalizacyjna...To najlepsze wytłumaczenie z " żona mnie nie rozumie", " jesteśmy ze sobą dla dzieci" itp...i sygnalizacja " może coś między nami być "...Czy Wy też tak macie ?
Do Tulia
Niestety nie zawsze wszystko jest takie proste i oczywiste. Słowo kochanka jest zbyt szeroko rozumiane, aby tak generalizować. Chyba, że mówimy tu o klasycznych sytuacjach gdy facet ma dobre małżeństwo, którego raczej nie zostawi,dom, rodzinę, a romansuję z inną,której nawet nie bajeruje.Wtedy to faktycznie godna potępienia i Ona i On.Jednak często facet po prostu ściemnia, a zakochana kobieta, w dodatku uczciwa, więc nie podejrzewająca z założenia innych o kłamstwo najzwyczajniej ufa. Czasem jest i tak, że ludzie faktycznie żyją obok siebie, a nie razem(tzw.cicha separacja), ale się nie rozstają ze zwyczajnej wygody, ale impuls miłości(nowej) to zmienia.
tami, ja wiem. moje postrzeganie osob zdradzajacych zmienilo sie. kiedys myslalam, ze skoro zdradza i sie nei kochaja, to trudno. kazdy ma prawo do szczescia, trzeba sie rozstac i tyle. dzis wstydze sie, ze tak myslalam. jasne, ze zycie nie jest czarno-biale, sa odcienie szarosci, mysle ze bylam zwyczajnie glupia i bez wyobrazni. moze zdrada i odejscie mojego meza uczynilo mnie lepsza, bo potrafie oddzielic szarosc zycia od zwyklego dranstwa. no i mysle, ze w przyszlosci bede umiala podejmowac rozsadne decyzje w sprawach zwiazkow. przynajmniej w jakims stopniu rozsadne, z dobrze ustawiona granica, ktorej nie przekrocze. inna rzecz, ze nigdy nie uwazalam kobiety za uczciwa, skoro znalazla sie ze swiadomoscia w trojkacie. po prostu znajdowalam okolicznosci lagodzace. zakochanie nie tlumaczy swinstwa. kazda moze powiedziec - tak bylam zakochana, ze wierzylam ze odejdzie od zony, skoro mnie kochal tak bardzo, to jak mogl kochac zone. - nie to tylko furtka, przez ktora mozna przepchnac kazda zdrade. kochanka mojego meza uznala ze ma czysta karte, bo sama jest po rozwodzie, nawet nie namawiala mojego meza do odejscia, taka byla uczciwa! i sadzila ze moj maz jest tak odppowiedzialny za swoja rodzine, ze tego tez nie zrobi. ale pojscie z nim do lozka/ pojscie z nia do lozka w zaden sposob nie psulo im swietnej opinii o samych sobie nawzajem. milosc i uczciwosc wedlug wlasnych regul to zadne wytlumaczenie i zadna uczciwosc. "zufanie" zonatemu facetowi to zwykla glupota, nawet nie naiwnosc.
kochanka mojego meza uznala ze ma czysta karte, bo sama jest po rozwodzie, nawet nie namawiala mojego meza do odejscia, taka byla uczciwa! i sadzila ze moj maz jest tak odppowiedzialny za swoja rodzine, ze tego tez nie zrobi.
Kochanka Mojego Męża napisała Mu (co widziałam) i powiedziała że Ty miałeś więcej do stracenia. Ja nie miałam nic, Ty Żonę którą uważałeś za najwspanialszą na świecie. Bo prawdopodobnie tak było, ona mówiąc żeby ode mnie odszedł usłyszała odpowiedź, że nigdy tego nie zrobi, bo kocham mnie nad życie i że jestem cudowną, najwspanialszą żoną na świecie. Więc ja nie rozumie niczego, jak można kochac, widziec, że ma sie cudowana żonę a zdradzic ... mówil, ze się zakochał, dziś, teraz mówi, że był w wielkim błędzie, teraz zrozumiał, że to nie miłosc, a głupie zauroczenie, że ja jestem miłością Jego życia ... Wiec czemu to zrobił? do dziś nie dostałam odpowiedzi ....
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Kurczę zaczęłam przez chwilę myśleć o kochance i moim mężu jak o uczciwych ludziach. Postąpili wobec mnie naprawdę bardzo uczciwie!: On przez kilka tygodni przed spaniem z nią wbijał mi do głowy w różnych wersjach, że jestem beznadziejna, i że robi mi łaskę, że ze mną jest i wszelkie zło tego świata to moja wina. Jej opowiadał to samo i wyznawał miłość 100 razy dziennie plus zapewnienia o wspólnym mieszkaniu i trojgu wspólnych dzieci. I taka sytuacja trwa do dziś od dwóch lat. Cichą separację to wprowadziłam ja!! bo ile można.
Spanie z kochanką po zadręczeniu żony oskarżeniami i pretensjami i powiedzeniu: koniec z nami, jest uczciwe? szczególnie, że facet ani myśli o rozwodzie a o wyprowadzce nie wspomnę. Spanie z żonatym facetem nawet jeśli ich już nic nie łączy a wiedzą o tym tylko oni troje, na oczach całego miasta przez dwa lata jest uczciwe? Wybaczcie, żadna miłość tego nie usprawiedliwia.
To jest chamstwo i świństwo.
Można się spotykać, obściskiwać itp z mężem kogoś innego bez żadnej żenady, bo nasza miłość taka wielka, a z żoną i tak już koniec i oni tylko sobie tak mieszkają razem? Można żegnać się czule i patrzeć jak on wraca do swojego domu z tą wstrętną żoną , z którą nie rozmawia i opowiadać rodzinie i koleżankom jakiego ma się super faceta i pokazywać wszędzie gdzie się jest, że z nas super jest para?
Błagam powiedzcie, że to nie jest uczciwe bo stracę wiarę w ludzi i w siebie.
Julanna wywal gada, wyrwij chwasta, pozbadz sie z zycia bydlaka.
pojechalysmy dzis po kochankach rowno, ale wedlug mnie slusznie. glupota nie zwalnia z odpowiedzialnosci jak nieznajomosc prawa nie zwalnia z jego przestrzegania. a co kto komu robi zlego, wroci do niego z wieksza sila predzej czy pozniej.
o rany, alesmy musialy nagrzeszyc w poprzednim zyciu
Blondyna!
Jesteś rozsądną, znającą swoja wartość Kobietą. Dałaś szansę i próbujecie z niej skorzystać. Ale na wszystko potrzebny jest czas. Moi przedmówcy pisali już, że zdrady się zapomnieć nie da. Da się za to wybaczyć. Ale wybaczenie to proces, który potrzebuje czasu. Wiem, że to truizm, ale niestety prawdziwy. Masz prawo czuć się zmęczona, masz prawo do wściekłości, do obrzucania tej pani wyzwiskami, do subiektywnej oceny...masz do tego pełne prawo. Decyzję w zasadzie podjęłaś: chcesz spróbować. Nie wiem czy warto czy nie warto, takiej oceny możesz dokonać tylko Ty. Jedyne co mnie niepokoi, to fakt, że Twój mąż zerwał kontakt z tą panią tak o, bez pożegnania, bez wyjaśnienia. Coś co trwa rok, nie może być tylko związkiem opartym na seksie, muszą w tym być jakieś emocje. Po lekturze ich korespondencji Ty najlepiej wiesz, czy były i jakie. W takiej sytuacji zakończenie znajomości powinno odbyć się choćby według schematu: "kocham żonę i to z nią chcę być."Mówię tu o definitywnym zakończeniu. Nie jest zakończeniem zniknięcie, bo to zawsze pozostawienie sobie furtki. Sprawy trzeba kończyć.
Mąż się stara, czasem czujesz, że przesadza. On robi to co umie, to co wydaje mu się słuszne. Jedynie szczera rozmowa o oczekiwaniach, o wspólnych oczekiwaniach może między Wami oczyścić grunt.
Nie próbuj więc zapomnieć, spróbuj wybaczyć i daj sobie czas. Daj sobie też czas na złość, bunt, gniew. Ale też na zdrowy egoizm.
Pozdrawiam z całym pakietem najcieplejszych myśli!
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Jedyne co mnie niepokoi, to fakt, że... emocje.
Tu się zgadzam w 100%. Moim zdaniem emocje były i to silne ( znam to z własnego doświadczenia) Nie raz słyszałam od M - Skarbie nie wiem jak ja mam jej to powiedzieć? Nie mogę jej zawieść , zranić Ona ( Flądra ) tyle przeszła.... Kurczaczki wówczas zapalała mi się lampka . Czyli ja nie przeszłam, mnie można ranić? Męczyłam, zagadywałam jak to M powiada nadawałam powiedziałam , że ma jej powiedzieć i już podjąć męską decyzję , bo jak nie to ja jej powiem i się skończy. Wiecie co z tego wyszło ? Ja jej powiedziałam, że mam dość takiego życia we troje. Powiedziałam w sposób grzeczny i taktowny Flądrze co miałam do powiedzenia, że może sobie jego brać ,tylko pod jednym warunkiem, a mianowicie, żeby oboje dali mi święty spokój . Oczywiście nic M nie powiedziałam, że rozmawiałam z Flądrą tylko zadałam mu pytanie czy zakończył tamten związek? Uzyskałam odp. nie ale ma zamiar .... pitu pitu znam już to na pamięć. Teraz nie mogę , bo ma problem w domu, teraz nie mogę bo dziecko w szpitalu, teraz nie mogę , bo .....itd Zawsze coś. Dwa dni Flądrze zajęły przemyślenia po naszej rozmowie. Napisała do M @ w którym stwierdziła , że czuje się jak dziwka, (nie wiedziała, że nią jest ), że czuje się oszukana i nie wie czy da sobie radę. Co M zrobił po 1 Wściekł się, że wszystko się wydało. Po 2 zakończył znajomość bez słowa. Zero wyjaśnień. Domyślam się jak się czuła i czuje po takim potraktowaniu , ale nie jest mi jej szkoda nic a nic. Trzeba było nie wchodzić z buciorami w cudze życie.
Tak więc bywa tak , że dla niektórych facetów lepiej jest zniknąć bez słowa niż przyznać się do prawdy.
Ludzie są bezradni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć...
U mnie gdy wszystko ujrzało światło dzienne, gdy zapalila mu sie lampka, ze mnie traci, od razu powiedzial, że kończy to. Nie było zaraz, za jakiś czas tylko tu i teraz, Napisał smsa (bo ona po moim telefonie do niej wiedziała, ze ja już wiem), potem rozmowa z cztery oczy w pracy, bo nie zezwoliłam na jakiekolwiek inne wyjaśnienia w miejscach innych niż praca. Co to to nie, pozwolilam na podwózkę do pracy, teraz już nie będzie tak łatwo. Mam strach, ze znów może kłamac, ale powiedział i tak jest nie daje mi powodów do żadnych podejrzeń i co najważniejsze nic a nic się nie kontaktują. Powiedział, że popełnił największy błąd życia. A teraz wszystko zrobi żeby mnie nie stracic i żebym znów uwierzyla w Jego milośc.
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Women napisał/a:
Napisała do M @ w którym stwierdziła , że czuje się jak dziwka, (nie wiedziała, że nią jest ), że czuje się oszukana
"Krysia" ( na kształt tej z reklamy ) mojego męża też napisała sms-a do niego z wypomnieniami, jak może po tym wszystkim, co ich łączyło ( 1-razowy sex i miesiąc czatowania w necie ) tak się zachowywać ?! oraz że czuje się, jak dziw*...Czyżby one nie były jednak tak głupie ?