Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witaj p69
Przekręciłeś mojego nicka o jedną cyferkę ale to chyba do mnie ?
Nie było w moich słowach krzty ironii, naszą wadą jest że boimy się
myśleć, decydować o naszym losie. Nie będę opisywać tutaj źródeł
takiego zachowania. Pytanie o książki ? Można na podstawie ich zwariować, jest tyle szkół wychowania i przeczą po części jedne drugim.
Co to za psycholog że zamiast zacząć od znalezienia przyczyny w Tobie, bezpośrednio odpowiada że to Twoja wina ?
Piszę o rozumie bo cofając się do Naszych rodziców, dziadków nie było "cudownych" podręczników psychologów a większość z Nas została wychowana w miarę dobrze. Rodzic jest przewodnikiem w życiu młodego człowieka. Dzieci potrafią wyczuć Nasze słabości i korzystać z nich do woli. Co do zachowania dzieci i młodzieży ? Kształtują je rówieśnicy, media, popkultura. Zobacz przeważnie dzieci buntownicze ubierają się w czarne kolory, to symbol. Symbol izolowania się od ....
Witaj 69,
Pozwoliłam sobie na zagłębienie się w ten temat. Mam 18 lat, więc jestem w podobnym wieku do Twojego syna. Wydaje mi się, że moje spojrzenie na tę sprawę jest dość istotne i może być pomocne.
Ja również przeżyłam rozwód rodziców. Chaos, jaki zapanował w moim świecie w tym czasie, pojawił w ważnym okresie mojego życia. Miałam 12 lat. Nie radziłam z tym sobie. W głowie słyszałam ciągle głos "Musisz uciekać". Wiesz jak to jest? Jeśli zaczniesz uciekać, będziesz chciał uciekać zawsze. Bo tak łatwiej. Uciekałam na różne sposoby. Głownie poprzez akty autoagresji. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie wiem czy dla mojego ciała nie byłoby lepiej gdybym uciekając sięgnęła po używki. Długo to trwało. A właściwie trwa nadal. Ale walczę już 6 lat. Z pomocą rodziny, psychologa, psychiatry. Ból bardzo uzależnia.
Musisz być cierpliwy. Nie załatwisz sprawy w dzień, miesiąc albo rok. Nie było Cię przy nim przez jakiś czas. Nie wiem, czy nie ma Cię nadal, ale na pewno nie w takim stopniu w jakim powinien być ojciec. Taka rozłąka oddala bardziej niż może się Tobie wydawać. Już nie jesteś dla niego autorytetem. To znaczy, piszę z perspektywy dziecka. Nie wiem kto zawinił, ale nawet jeśli sprawcą rozstania była matka, to CIEBIE nie było.
Nie krzycz na niego. Nie nakładaj zbyt wielu kar, ale nie pozwól także wejść sobie na głowę. Musisz być ostrożny, czujny i wykazać się ogromną rodzicielską mądrością. Ma 16 lat, więc wydaje mu się, że życie nie ma sensu. Nie myśli o przyszłości, stara się poradzić sobie z teraźniejszością. A to, ze sobie nie radzi jest faktem oczywistym. (Uzywki). Jeśli jest choć trochę podobny do mnie, co jest dosyć prawdopodobne wyznaje teraz zasadę "LIVE FAST, DIE YOUNG". Więc dawanie mu kar albo mówienie ze zniszczy sobie zdrowie nic nie pomoże. Podejrzewam, ze nie obchodzi go zdrowie. Jeśli będziesz na niego krzyczał albo mówił, że nic przez to nie osiągnie, bedzie palił więcej żeby zapomnieć o tym że zawodzi Ciebie.
Polecam terapię wstrząsową. Na mnie szczególnie zadziały dwie rzeczy. Pierwszą było spotkanie z dużo starszą ode mnie dziewczyną. Widziałam jej ciało. Okropne szramy na jej rękach i nogach. Długo rozmawiałyśmy. Mówiła mi o tym, że poradzila sobie z przeszłością i wie, że to co robiła było najgłupszą rzeczą w jej życiu. (Wstyd na basenie, przed chłopakiem, dzieckiem). Spróbuj znaleźć wśród dzieci znajomych, którzy radzili sobie w podobny sposób jak Twój syn. Wbrew pozorom znalezienie takiej osoby nie jest trudne. Poszukaj chociażby kampanii w internecie, gdzie wypowiadają się młodzi ludzie, którzy musieli sobie radzić z tym problemem. Oglądałam kiedyś filmik o 24 mężczyźnie, który zaczął palić w wieku 14 lat. Wyglądał dużo starzej. Miał zniszczoną skórę, słaba pamięć. Brak perspektyw. Jeśli będziesz miał szczęście, to da mu do myślenia. Bardziej wpłynie na niego ktoś w podobnym wieku, niż "Staruszek" ( ) Rozumiesz, presja rówieśników, środowiska.
Druga rzeczą, która skłoniła mnie do głębokiej refleksji, była rozmowa z moją mamą. Nie byla to zwykła rozmowa. Była zupelnie inna od wszystkich poprzednich, które odbyłyśmy. Nie krzyczała. Nie marudziła. Nie było nakazów i zakazów. Usiadła przede mną. Przytuliła mnie i rozpłakała się. Widziałam w jej oczach ból. Powiedziała mi, że mnie kocha. Ale wtedy, naprawdę w to uwierzyłam. Nic tak nie motywuje do działania, jak miłość rodzicielska.
Czy rozmawiałeś z synem o jego problemach? Powiedziałes mu, że żałujesz? Teraz na pewno pomyślisz "Rozmawiałem. W sumie nie ma problemów". Nastolatki tak mówią, wiem po sobie. Dla niego wszystko może być problem. Zależy od perspektywy.
Mam nadzieję, że choć trochę rzuciłam Tobie światła na spojrzenie nastolatków. Chciałabym napisać więcej konkretów, ale nie znam aż tak dobrze ani chłopaka ani problemu. Jeśli napiszesz coś więcej, z chęcią postąpię podobnie
"W ciemności myśli Twoich chciałbym być światłem."
Zoran Drvenkar
Pod wpływem tego wątku przeczytałam ponownie "Jak mówić do nastolatków..." i znowu mam wrażenie, że książki z tej serii nikomu by nie zaszkodziły. Myślę, że można je wykorzystać również w kontekście komunikacji z dorosłymi ze swojego otoczenia na przykład z partnerami... i ex-partnerami...
Odświeżyłam sobie w pamięci sposoby na komunikację bez ataków, obwiniania, kazań, a z opisywaniem własnych emocji i oczekiwań...
Im dzieciaki młodsze... tym łatwiej pewnie niepostrzeżenie wprowadzić zmiany w swoich metodach i skłonić je do współpracy - moja córka zaczęła mi czytać przez ramię, więc chyba po prostu spróbuję Im podsunąć co ciekawsze fragmenty tej książki, żeby je potem przedyskutować.
Zobaczymy, że zechcą współpracować w tej kwestii...
Kupiłam też ostatnio "My, dzieci z dworca ZOO" - książkę, którą czytałam jako nastolatka. Dla moich dzieciaków jeszcze chyba za wcześnie, żeby ją czytały - za dużo tam np. treści dotyczących prostytucji nieletnich narkomanów m.in. z terminologią dotyczącą seksu oralnego, która oczywiście zdecydowanie zwróciła moją uwagę ponad 20 lat temu...
Ale sama zajrzałam do niej wczoraj i... w pierwszym rozdziale dziewczyna opisuje swoje problemy związane z porąbanym związkiem rodziców, przemocą w domu, rozwodem, nowym partnerem matki...
A potem pisze, jak stopniowo wsiąkała w środowisko narkomanów... żeby uciec od zbyt trudnej dla Niej rzeczywistości...
Nie jestem pewna, w jakim stopniu ta książka sprzed lat może przemówić do współczesnych nastolatków, ale jeśli ktoś z Was jest zainteresowany tematem, to może warto ją przeczytać, żeby trochę więcej zrozumieć...
Ja w każdym razie dziękuję za inspirację, p69!!!
Świat nie jest czarno-biały...
... chociaż chwilami tak się nam wydaje.
Ale sama zajrzałam do niej wczoraj i... w pierwszym rozdziale dziewczyna opisuje swoje problemy związane z porąbanym związkiem rodziców, przemocą w domu, rozwodem, nowym partnerem matki...
Te problemy są przyczyną ucieczek nie tylko w narkomanię. Takim "uśmierzaczem" bólu psychicznego może być też np. anoreksja. Marta74 pisała o "My, dzieci z dworca ZOO" , ja podsuwam to : Wanda Lachowicz "Przeklinam cię, ciało".
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Po przerobieniu nastolatków przyszedł czas na...
"Małego manipulanta" do rzeczy.
Samotne rodzicielstwo,nie...nie samotne SAMODZIELNE zależy od nas rodziców od naszej dojrzałości,odpowiedzialności,ale najczęściej
kojarzy się z samotnym wychowaniem dzieci,wzbudza poczucie niekompletnosci.
Najtrudniej mają matki samotnie wychowujące syna.Nieobecność ojca w życiu chłopca stawia matkę w znacznie trudniejszej sytuacji.
Musi ona pełnić podwójną rolę:swoją własną-matczyną i ojca.Kiedy ojciec porzuca rodzinę,matka powinna unikać za wszelką cenę
negatywnego nastawiania syna przeciwko jego ojcu, nawet jeśli sama została przez niego skrzywdzona.Sama muszę się porządnie
przed tym kontrolować,by przy młodych o ojcu nie mówić źle.Wychowuję sobie małego manipulanta,ten mały 10 letni gnojek,
robi ze mną co chce,z pozoru silna twardo stąpająca po tej ziemi kobietka,radząca sobie z wieloma problemami,nie potrafię poradzić
sobie z tym małym tyranem,nawet sobie nauczycieli w szkole ustawił,jedzą mu z ręki.Mały geniusz czy dziwak? po przejściu przez poradnię
psychologiczno-pedagogiczną- wniosek to ja muszę nauczyć się być stanowcza i przestać mu ulegać,ten mały demon i panią psycholog
sobie ustawił,to takie wrażliwe dobre dziecko,posiadający wiele pozytywnych cech,anioł po za domem, we wszystkim musi być najlepszy,nie przyjmuje
krytyki,to on rządzi i ma być jak on chce,dokładny ułożony,wszystko ma być na swoim miejscu,a najlepiej do jaśnie pana bez
potrzeby się nie odzywać,kochany jak czegoś chce,do szkoły nie pójdzie bo się zdenerwował, bo starszy brat coś tam nie tak powiedział.
3x w tyg proszę sąsiada i siłą wpycham go do auta i wiozę do szkoły,mało serce mi nie pęknie kiedy muszę to robić,kiedy słyszę ten płacz,
a tylko gdy podjedziemy pod szkołę idzie jak potulny baranek,a ja wychodzę na idiotkę,a jego spojrzenie mówi: "czekaj jak wrócę to ci pokażę"
Może gdybym mu jeszcze płaciła za chodzenie do szkoły,porannych fochów by nie było,gdzie popełniłam błąd wychowawczy? za bardzo ulegałam?
na zbyt wiele pozwalałam? bo najmłodszy to masz co chcesz? nie nauczę się pełnić podwójnej roli bycia matką i ojcem jednocześnie,nie potrafię być 2&1 kobietą i facetem jednocześnie.
Mam ich tylko dwóch,starsi poszli już swoją drogą,ale takiego starcia nie miałam jak mam z tym małym manipulantem,jestem u kresy sił,
i gdyby ex chciał wrócić po miłosnych wojażach chyba bez zastanowienia otworzyła bym mu drzwi,żeby było mi lżej i zdjął ze mnie ten ciężar,
jeden tyran ma 10 lat drugi 80 l... to zbyt wiele do udźwignięcia,albo to przetrwam albo mnie zabiją.
nie nauczę się pełnić podwójnej roli bycia matką i ojcem jednocześnie,nie potrafię być kobietą i facetem jednocześnie.
to o czym piszesz to nie jest/chyba/problem samotnych rodziców ale problem ludzi którzy nie stawiają granic albo stawiają je tylko po to by je pozwolić przesunąć.
Cytat
Najtrudniej mają matki samotnie wychowujące syna.Nieobecność ojca w życiu chłopca stawia matkę w znacznie trudniejszej sytuacji.
Bo nie mają się z kim podzielić trudnością? nie jest powiedziane że mając obok partnera sytuacja byłaby łatwiejsza przez sam fakt jego bytności.
Takie problemy sa również w rodzinach gdzie jest dwoje rodziców/niewspółgrających /lub gdzie bezstresowo wychowuje się dziecko/Właściwie to,gdy dziecko wychowuje sobie rodziców/rodzica
jeden tyran ma 10 lat drugi 80 l... to zbyt wiele do udźwignięcia,albo to przetrwam albo mnie zabiją.
Cześć dziewczyno, człowiek ma jednak o wiele większe pokłady siły i energii.
Moja starsza córka była w okresie końca gimnazjum, jej matka się na cały rok całkowicie odsunęła od nie, bo została ze mną i powiedziała jej głośno co o tym wszystkim myśli. Zaczęła pić alkohol, ja na początku załamany nie zauważyłem tego, jednak ocknąłem się. Poświęciłem jej wiele czasu i energii, pokazałem że jest dla mnie najważniejsza i liczę na nią. W tym czasie byłem tak padnięty że robiłem wielkie byki w pracy, byłem blisko zwolnienia. Jednak pokonaliśmy przeciwności, które wydawały mi się nie do pokonania.
Z perspektywy czasu patrzę na ten czas jako najlepszy jaki mógł mi się zdarzyć, dużo się nauczyłem, przede wszystkim cierpliwości, bo szybko to nie znaczy dobrze.
Od tego momentu zauważyłem też ludzi toksycznych, którzy karmiąc swoje ego próbowali pokazać że źle myślę, fantazjuję, idę złą drogą, jestem słaby etc.
Odnośnie wychowania dzieci to jestem liberalny, zawsze mówię co mi nie odpowiada, jak ich postępowanie odbieram, moje dziewczyny zawsze darzyłem i darzę wielkim zaufaniem i do tej pory nie straciłem go, i też staram się z całej siły aby one nie straciły go wobec mnie, jestem słowny. Mimo że mam swoje zdanie, szanuję ich zdanie i wybory.
Stanowczość w realizacji tego co mamy zrobić plus cierpliwość i wsłuchanie się w głos dziecka. Dzieci potrafią nami manipulować ale tylko wtedy gdy na to pozwolimy.
„Nie mogę wrócić do wczoraj, bo jestem już inną osobą”
–Lewis Carroll–
Nox,Nie jest problemem? inaczej wychowuje sie dzieci w pełnej rodzinie,inaczej w rozbitej,jeśli jest jeszcze wsparcie drugiego rodzica, bo jeśli go nie ma,to jest problem nie tyle co dla samego rodzica,ale i dla dziecka...
Cytat
Właściwie to,gdy dziecko wychowuje sobie rodziców/rodzica
I tu trafiłaś potrafię być konsekwentna dla tych starszych, a nie potrafię dla tego najmłodszego,i skutecznie pozbawia mnie energii,że ja w końcu ulegam byle już dał mi spokój, dopnie swego i się cieszy.
Po 2 czy 3 wizycie u psycholog syna ta doszukała się problemu we mnie,najpierw rozmawia ze mną potem z młodym,w pierwszej chwili pomyślałam czego ta baba ode mnie chce.
Ciągle żyjąc starym życiem,nie robiąc kroku do przodu obwiniając, i żal do byłego męża.
Czasami lepiej nie wiedzieć prawdy o sobie,i oszukiwać sama siebie bo tak wypada,bo strach zrobić krok do przodu,bo na horyzoncie i tak nic nowego nie ma,może to mój czas,ten meczący kiedy wrzeszczę mam już dość,a wszystkim mówię że jest dobrze.
Siedzę w gabinecie pani psycholog widzę siebie w lustrze,te smutne oczy To ja? Matka? kiedyś żona,pani domu dupy nie urywa,nie choruje, jestem zdrowa, a jednak mogłabym kawałki siebie zbierać z ulicy. Moja pewność wylądowała w szafie,stabilizacja mieszka w piwnicy,lęki za to gniazdują sobie miejsce w głowie.
Miałam męża, stabilne życie,nie mam już nic.
Tęsknota za starym życiem zatrzymała mnie, i dzięki synowi odkrywam prawdę o sobie której znać nie chciałam.
Zahira bo utracie męża robicie ze swoich synów partnerów a tak to nie działa.
Później szukają matek w swoich partnerkach, bo "mama" zrobi wszystko dla syna.
„Nie mogę wrócić do wczoraj, bo jestem już inną osobą”
–Lewis Carroll–
Zahi ,łatwiej się wychowuje we dwoje ,ok.
Ale dziecku tak samo łatwo manipulować uległą mamą w związku/chociaż przy ojcu powieka mu nie drgnie/ jak samotną mamą.
Cytat
proszę sąsiada i siłą wpycham go do auta i wiozę do szkoły,mało serce mi nie pęknie kiedy muszę to robić,kiedy słyszę ten płacz,
wytłumacz mi dlaczego serce Ci pęka? Wiesz ze jego płacz oznacza złość,bezsilność,manipulację,że do ostatniej chwili gra.
Z całą pewnością wiesz że powinien chodzić do szkoły,ze nie dzieje się mu tam żadna krzywda to skąd Twoja reakcja.
Ja nawet nie zapytam co się dzieje gdy nie chce iść do stomatologa
Nie znam szczegółów Twojej historii, ale mężczyzna, mąż, ojciec dzieciom, który gdzieś sobie wije nowe gniazdko z Twoich lęków, niedomagań wychowawczych i wysiłków by wszystkiemu podołać i być jednocześnie alfą i omegą... to wybacz: Wypierdek mamuta ci on jest, a nie kimś, za kim można takie słowa powiedzieć/napisać.
To stabilne życie było tylko w Twojej głowie, Ty byłaś sterem, żaglem i okrętem, a on sobie leżał wygodnie i pykał fajeczkę na wygodnej koi. Nie wmawiaj sobie, że Ci trudniej bez niego, bo to tylko kamuflaż dla Twoich problemów z najmłodszym synem. Chcesz sobie wytłumaczyć że to przez to, że nie wychowuje się w pełnej rodzinie? A gdzie jego tatuś? Jakoś tak chwilowo zapomniał, że ma dzieci? Czy zawsze mu ten problem powieściowo "wisiał" ? Myślisz, że samą swoją obecnością zrobiłby cud jak w Kanie Galilejskiej i syn byłby jak wzór wszelkich cnót? Śmiem twierdzić, że się mylisz.
Jesteś po prostu zmęczona Zahira, należy Ci się choć krótki odpoczynek. Wiem, że to niemożliwe...Bo uwiązana jesteś jak koń do wozu do tych swoich codziennych spraw, a Twój mąż za którym tak łatwo napisałaś te cytowane wcześniej słowa, w du...pie ma swoje ojcowskie obowiązki i zajmowanie się dziećmi choć przez kilka dni w roku.
Ja wychowałam sama córkę i jeszcze powierzonego mi na wychowanie chłopca/syna, ale ja nigdy nie mówiłam do córki dobrze o jej ojcu. Miałam kłamać? Mówiłam prawdę! Mówiłam jaki był i co zrobił, jak to się odbiło na nas i jakie konsekwencje jego poczynań spadły na nas, na jego rodzinę. Nie obyło się bez "przepraw" w wieku dorastania, ale wyszłam z tego obronna ręką, bo dzieci mnie szanowały i doceniały co dla nich robię. Gdy byłam zmęczona, to nie było obiadu w domu jak sobie nie ugotowały, a przy okazji także dla mnie. Nie próbowałam być Supermanem, bo nie miałam na to siły i przypłaciłabym to chyba jakąś chorobą. Chłopak miał w domu obowiązki i nie było, że boli... Musiał je wykonywać. Kary były na porządku dziennym i dobrze wiedzieli oboje, że ich nie unikną jak tylko coś przeskrobią. Chłopiec wyprowadził się z domu ode mnie i zamieszkał z dziewczyną gdzieś pod koniec studiów, ale do dziś mamy świetny kontakt. Może byłam nie najlepszą matką, ale nie próbowałam zrobić więcej, niż mogłam. Dzieci są moją dumą, córka i wychowany chłopiec także.
Nie załamuj się Zahira i pomyśl o sobie, o swoim spokoju i odpoczynku. Zacznij stawiać granice i egzekwuj ich przestrzegania. Jesteś tylko człowiekiem i wszyscy o których się starasz muszą to wiedzieć, a nie żyć w przeświadczeniu że jesteś ze stali i wszystkiemu podołasz. Jeśli młodszy syn nie zrozumie, że musi ponosić konsekwencje swoich poczynań, a Ty nie zawsze dobiegniesz z poduszką, żeby mu pod pupę podłożyć, to się nigdy nie zmieni. Musi się kiedyś potłuc i zbić sobie tyłek przez te swoje "mądrości", to przestanie manipulować ludźmi i Tobą. Teraz wie, że cokolwiek zrobi, to Ty stoisz na straży i dopilnujesz wszystkiego. A co, jeśli kiedyś nie dasz rady?
pit, Wiem do czego zmierzasz,ale nie jestem nadopiekuńcza,odpowiedzialna tak aż pewnie za bardzo,nie wyręczam młodego w niczym jedynie co to sprawdzam lekcje,czy spakował się do szkoły i przygotował ubrania jak jeden i drugi, i inne tam czynności,nie odmawiają wydanych poleceń nie ma tego że zaraz czy później.
Nox,No pęka,ale tu ja jestem temu winna,popełniłam największy błąd z możliwych,skupiając się na problemach starszych, najmłodszy na tym skorzystał,nie chciał iść do szkoły no ok nie idź, bo strzelił focha i on nie idzie i tak mu ulegałam bo się szarpać z nim nikt nie będzie,i dalej nie potrafię byś w stosunku do niego asertywna,a do stomatologa leci szybciej niż ja...
Myslaca,Ty najbardziej trafiłaś w czułe miejsce,za co ci dziękuję,uświadomiłaś mi że nie jestem wielbłądem, a prawda bywa bolesna ale jest do przyjęcia bo czas buntowania mam już za sobą,ale dalej nie potrafię myśleć o sobie,siebie zawsze gdzieś odkładam na później,i szlak mnie trafiał że ten tam sobie żyje bezproblemowo,obowiązków a cały ciężar spadł na mnie,a jeszcze potrafię sobie dołożyć przekraczając granicę swoich możliwości. O ojcu nie mówię źle bo już raz ten błąd popełniłam i nie fajnie to się skończyło,staram się tego unikać więc w oczach tych dwóch jest przykładnym tatusiem a starsze rodzeństwo wiedzą że też mają nie mówić chodź wiedzą jaka jest prawda są dorośli i ich decyzja czy chcą mieć z nim kontakt,czy młodszych oszukuje? tak z pewnością tak,lub nie chce wpoić w nich nienawiści do ojca,lub jakiegoś żalu.