Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Najpierw się przywitam.Część.Dawno mnie tu nie było i nie mam pojęcia,czy jeszcze będę potrafiła pisać tak jak kiedyś.
Hej milord---przygnało mnie tu,to samo co Ciebie--zablokowanie funkcji gościa--to wersja oficjalna,nie oficjalną zna Wielce Szanowny Admin Yorik,ale On wie,że wiedzmą jestem i pary z gęby nie puści.
Miło Cię widzieć Scoobi
Ciebie też Wolfie
A teraz do rzeczy;
To jeden z pierwszych postów jakie przeczytałam.
Przyznam,że bez alkoholu nie da się go ogarnąć,na serio,po piwo sobie poszłam
Afobam....jaki piękny farmakologiczny nick.
Chłopaki już tu wiele mądrości Ci rzekli.Ja tam Kobieta jestem i jak Kobieta napiszę(oczywiście nie chcąc broń Bosze urazić Twojego mocno wybujałego męskiego EGO---przez duże E);
Tkwisz w życiu z przed 5 lat.Nie zrobiłeś nawet małego kroku naprzód.Analizujesz,myślisz,dręczysz siebie i żonę,zadajesz sobie pytania,wciąż te same.
Otóż Afobam ---szkoda Twojego życia.Są pytania ,na które nie znajdziesz odpowiedzi---musisz z nimi żyć.Oczywiście wszystkich po zdradzie nurtowało;
--Jak mógł?Jak mogła?
Mógł i mogła.
--Czym sobie na to zasłużyłem??
Niczym,stało się.
---Moja kobieta nie jest ,nie była tylko dla mnie.
Idealista.
Babskim okiem patrząc,siedzisz w matrixie i użalasz się nad sobą.
Co zrobiłeś dla siebie przez te 5 lat???/
Nic---myślałeś.Chyba nie najlepiej Ci wyszło,jeżeli demony wciąż Cię doganiają.
I powiem więcej.Ten stan jest pewnie fajny.Biedny Afobam,wrażliwy,któremu żona dała po rogach.Zawsze to jakiś sposób na życie.
A może najnormalniej w świecie powiedzieć sobie,że NIGDY nie da się żyć jak przed zdradą???Bo się nie da.Wszystko jest inne.
Może czas na nowo zakochać się w żonie?Sprawić,żeby miała motyle zamiast wyrzutów i jęczącego faceta?
Może czas sobie powiedzieć,że Twoja żona,taka jaką była nigdy już nie będzie i zastanowić się czy CHCESZ żyć i kochać tę Kobiete,którą widujesz codziennie??/
Przebaczenie?
Można.Wielu tu takich,którzy wybaczyli.Ja dopiero jak przestałam kochać.
I dzięki Bogu,że mój osobisty Gad nie pozwolił uratować Mojej Rodziny.Nie umiałabym żyć w piekle.
Znam ZSP,co nie co wiem o psychotropach---ale mam jaja.BO chciałam żyć.
Ty chcesz tylko wegetować.
Na serio wegetacja w czasie sprzed pięciu lat Ci wystarcza???
Noto tyle ,bierz się do życia facet,a nie narzekaj i nie analizuj,Nie jesteś Kotem,życie masz jedno.
I ono jeszcze nie raz Ci balon męskiej próżności upuści i nadwyręży Ego....
I żeby nie byłonie miałam zamiaru Cię obrazić,ot taki kubełek zimnej wody...
A jedno wiem na pewno,prawda stara jak świat,taka babska tajemnica---jak każdy Człowiek chcę żyć z KIMŚ a nie obok.I Twoja Żona może zacząc myśleć tak samo.
skoobi napisał/a:
Ja Twoj problem widze tak.Wyglada mi na to , ze jestes idealista.A po sposobie w jaki odpowiadad
masz analityczne sklonnosci.Do momentu zdrady Twoj obraz swiatabyl racjonalny nie bylo dysonansu poznawczego.Gdy o zdradzie sie dowiedziales wszystko sie zawalilo.Nie byles w stanie wytlumaczyc sobie zdrady nie burzac modelu.Do tej pory tego modelu trzymasz sie kurczowo.I zeby to wszystko zrozumiec Twoj procesor domaga sie coraz wiecej danych-tylko ze to nic nie daje bo model jest wadliwy.Ale do tego nie chcesz sie przyznac -wiec wyjscie jest tylko jedno zadac wiecej szczegolowych informacji -to dlatego ciagle do tego wracasz .
Tu moze pomoc reset polaczony z upgrade do wersji bez bledu.
To nie jest do końca tak Skoobi, nie jestem idealny i mam sporo za uszami, a że życie (do zdrady) dało mi ostro popalić to i odnalazłem w nim czy w sobie umocowanie mnie do tegoż życia starając się z całych sił cieszyć tym co w sercu jeszcze zostało aby nie dać się stanom depresyjnym i móc żyć. I pewnego dnia znienacka to runęło, a że nie byłem w stanie tego udźwignąć, po czasie na pocieszenie wymyśliłem sobie rzecz najgorszą wedle mej najczarniejszej oceny którą to łaskawie życie mi jeszcze oszczędziło lecz i to zawiodło bowiem i na to (już po zdradzie) przyszedł czas. Tak, tak, zmaterializowały się najczarniejsze, wyselekcjonowane na potrzeby pocieszenia życiowe obawy. I to w tamtej chwili, rozdarty, mogłem dostrzec już tylko jedno wyjście - zostaje z kimś najbliższym mi na całym świecie (jednocześnie odległym), mimo że tak wspólne bycie razem po zdradzie boli. O ile po zdradzie próbowałem zatopić ból w alkoholu to wtedy wiedziałem, że nie ma takiego morza w którym dałoby się go choć w części zalać. Sznur lub wiara, w siłę że wciąż wyraźny cień zdrady pokonam. Nie jest to zatem kwestia tego czy dobrze wybrałem ani też kwestia wyboru zakorzenionych wzorców (one dawno upadły), a fakt zdrady wystąpił w czasie w którym obraz świata odstawał już w znacznym stopniu od ogólnie przyjętych racjonalnych norm czy modelu. W ciemności dostrzec można było jedno, wątłe światełko życia, życia z porożem na głowie i za nim poszedłem...
Starałem się zmienić niemal wszystko w swoim życiu, rozpocząłem też po raz pierwszy terapię (wtedy indywidualną) i tak bardzo chciałem stanąć na nogi aby choć rodzicom pokazać, że dam radę, bo przecież ich po części też to wszystko dotknęło. Jednak nie ukończyłem terapii, zmarła moja mama. Cofnąłem się o kilka kroków wstecz...
I w zasadzie od tamtego momentu tkwię w miejscu, choć podjąłem ponownie leczenie i to dość intensywnie, łącznie z 6-cio tygodniowym pobytem na oddziale zamkniętym. Osiągnąłem przez to sześć tygodni spokojnych nocy z farmakologicznym ale jednak snem. To wtedy w diagnozie pojawiło się zaburzenie osobowości, a zniknęła depresja, jednak kontynuacją leczenia miał być 24 tygodniowy pobyt na półotwartym już oddale lecz oddalonym od miejsca mego zamieszkania dość sporo. Nie chciałem wracać za kraty, a i też nie mogłem sobie pozwolić na tak długi okres izolacji. Nie widziałem dzieci przez 6 tygodni, za to napatrzyłem się na sceny jak z najmroczniejszych horrorów. To był przeskok niczym o dwa lub trzy wieki wstecz, przy czym ogólnie czułem się tam dobrze. Może nie dobrze, raczej pewnie, paradoksalnie - pewnie swego miejsca bo choć w wyjątkowo obrzydliwym świecie to jednak z dala od tego co mnie na zewnątrz czeka.
Opuszczając szpital usłyszeliśmy od ordynatora, że jeśli nie podejmę leczenia to pójdę na dno i pociągnę za sobą wszystkich których sięgnę...
Czułem się w miarę dobrze, zdawało mi się że jestem silny, cdn...
To się nazywa wymuszenie z tą likwidacją gości
Może daj jej w końcu tą szansę Afoban. To nie psychotropy, alkohol i cała reszta powinny decydować o naszym życiu. Co Ci zależy. Wspomagacze w postaci psychologów i inne takie.
Chyba nie zrobiłeś jednego. Zatańcz z żoną walca, kup jej ulubione wino, popatrz prosto w oczy. Zmień daty w życiorysie.
Jak się zdecydowałeś z nią zostać > daj jej się wykazać bo pięć lat to naprawdę długo.
Jeśli takie coś nie przyniesie efektu i ona nie będzie potrafiła przy Twojej pomocy odzyskać Twojego Ego... Marnie to widzę. Bez dopalaczy i uspokajaczy. Myślę, ze po takim czasie głupi miesiąc czy dwa, różnicy nie zrobi.
Ja tak sobie myślę, że jednej rzeczy nie zrobiłeś w tym wszystkim : NIE POGODZIŁEŚ SIĘ Z TYM, CO SIĘ STAŁO. Ty się pogodziłeś z rogami, a to stanowczo nie to samo.
O kobietach mówi się, że mają wrodzone słabe podejście do wspinaczki pod górki życiowe, bo nie portafią się uwolnić od swojego psychicznego wora na plecach, w który wrzucają wszystko, co je w życiu spotyka. I to ten wór ze złymi emocjami tak ciąży, że zamiast iść , czy też wdrapywać się, tkwią bądź osuwają się , bo tak mocno są wbite nim w ziemię. Z tego , co piszesz wygląda , że masz tę kobiecą przypadłość.
Tak sobie myślę, że chyba Yorik napisał dobrze : zespół stresu pourazowego. Moja pierwsza refleksja też taka była i im więcej się otwierasz , tym bardziej sobie tak myślę. Nie sądzę, żeby były takie prochy, albo taki alkohol, który zrzuciłby ten worek z Twoich pleców. Bo tak naprawdę problem jest sznurku mocującym wór do Twoich pleców, a nie w samym worze.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Afobam Ty fora pomyliłeś!!!!
Co Ty tu zasłone dymną robisz? Że żona zdradziła i to Twój najwiekszy problem! Chciałeś sie tu poużalać nad sobą!
Ty chłopie zaburzenia osobowości masz!!!(nawet sam sie do tego przyznaleś)
Lecz sie!!!
Piszesz że nie mogłeś kontynuawać terapii bo dzieci długo nie widziałeś!?
Jak nie pójdzisz na terapie to dzieci same nie beda chcialy Cie oglądać. Jak powiesz dzieciakom że idziesz sie leczyc i bardzo ich kochasz to one to zrozumieją i nie ważne ile mają lat.
Poza tym co jakis czas dostaje sie przepustki w szpitalu i mozna odwiedzac bliskich.
Jest tylko jeden warunek to Ty musisz miec chec na zmiany.
Nie masz już tego dosyc!!!
Nie warto poswiecic pół roku po to aby być szcześliwym przez reszte życia?
Afoban zgodzę się z tym co napisał Wolfi jestem podobnie nie najlepszym przykładem bo u mnie doły czasem wracają ale cóż nasz los. Nie rozumiem poszedłeś na plażę nudystów chociaż się źle czułes trzeba było nie iść - proste.
Spytam jak MOA co prze te pięć lat zrobiłeś dla siebie powiem jak Rekonstrukcja pogodziłeś się z rogami nie z sytuacją. Masz jakieś hobby zainteresowania nowe? Afoban czławieku wykończysz się wiem bo katowałem się tak przez 10m-cy (krótko) aż pewnego dnia stwierdziłem - słowa mojego psyhiatry co ten człowiek (zbyt szumne określenie) wniósł do Pana zycia że się pan tym przejmuje (chodzi o pozytywy).
Powiem może bardzo prostolinijnie - pogodziłeś się ze zdradą ale nie wybaczyłeś (nie chodzi o zapomnienie ale po prostu pogodzenie się z faktem - stało się). Proszę napisz co robisz teraz dla siebie? Podpowiem na swoim przykładzie: rower, rolki siłownia. Czas dal siebie już nie razem ale czas tylko i wyłącznie na moje hobby jeżeli rezygnuje z tego to tylko i wyłącznie moja decyzja nie nacisk ale decyzja.
Swoje zdanie nie podoba się Tobie coś mówisz nie chowasz to w sobie. Jeździłeś po niej 5 lat dziwisz się? Nie wiem czy zabiegał bym o kobietę 5 lat?
Prochy ok pomagają ale na początku (biorę od 10/2013) i mam zamiar odstawić - w sumie juz bym mógł ale psychiatra mówi min 1 rok.
Czy komuś sie udało??? Nie wiem ale wielu się stara z facetów znam kilku Numlock, Wofie i no i ja. Wiesz odkąd zacząłem myśleć w kategoriach dałem szansę więc trudno trzeba iść dalej nie powiem na początku będąc z żoną w łóżku widziałem nie raz ich razem teraz mysli powracają coraz rzadziej.
Wydaje mi się że zatrzymałeś się na etapie żalu i rozdrapujesz rany.
Wolfie tez zdarza mi się zażartować na "tym punkcie".
Życzę powodzenia ale szansy jakoś nie widzę nie potrafisz zostawić tego goowna za soba potrafisz "żyć z nią" ale nie wybaczyć"....
% lat:niemoc i tak długo wytrzymała
Dzięki betrayed40 za słowo, tylko że ja nie tak wyobrażałem sobie to wszystko...
Rolki, basen, rower i siłownia były lecz u mnie to raczej pozorne działania niczym zasłona dymna przed tym co siedzi we mnie, próba bycia szczęśliwym na siłę i każdy zryw ku lepszemu niweczą doły o których wspominasz.
Teraz to ja stanowię problem i jestem tego świadom lecz na ile zda się udawanie, że już się nie boję, że zaufałem, że jestem jej pewien? Jak widzisz to nie jest tylko kwestia zdarzeń sprzed lat ale obaw rodzący się w teraźniejszości.
Całe życie mam przeżyć z tymi obawami?
Afobam nie, nie masz całego życia przeżyć z obawami, właśnie o tym wszyscy piszą. Każdy odrobinę myślący człowiek ma jakieś obawy dotyczące swojego życia, swojego partnera itd. Sztuka polega na tym, aby te obawy nie stały się sensem naszego istnienia. Musisz pogodzić się z faktami, z przeszłością, z teraźniejszością i tym, że nie na wszystko masz wpływ, nie przewidzisz wszystkiego itd.
To jest życie, raz jest dobrze, innym razem gorzej, ale to Ciebie zależy czy będziesz się męczył w strachu o to co przyniesie jutro, czy stawisz przyszłości czoło z uśmiechem na twarzy, choć czasem może być to uśmiech przez łzy. To Twoje życie, nie marnuj go niepotrzebnie.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Zdaje się powoli odnajduję odpowiedzi na pytania które mnie nurtują.
Pisząc o obawach miałem na myśli obawy które są skutkiem zdrady i szansę na przywrócenie prawidłowego ich porządku tj poziomu sprzed zdrady.
Uśmiech przez łzy zabrzmiało jak szczęście z łzami w oczach czyli jednak zaburzone już na zawsze relacje pomiędzy zdradzającym i zdradzonym z pozą pozornego zadowolonego w chwilach "wspomnień".
Zdaję sobie sprawę, że istotą problemu jest kwestia częstotliwości powrotu owych wspomnień jak i ich intensywności oraz głębokości znieczulenia na nie.
Kiepsko się to rysuje jednak naiwnością z mojej strony było oczekiwać, że będzie jak dawniej lub jak z kobietą która nie zdradziła.
Cofnę się w dyskusji aby doprecyzować to o czym była już mowa.
Cytat
Nie rozumiem poszedłeś na plażę nudystów chociaż się źle czułes trzeba było nie iść - proste.
Poszedłem przekonany, że lepiej się poczuję, że przełamując jakieś bariery bardziej mnie to otworzy.
Cytat
Ty naprawdę nie masz na czole wypisanego słowa rogacz
Nie muszę mieć na czole ale wystarczy fakt, że osoba z którą rozmawiam o tym wie i już stawia mnie to w pozycji rogacza. I dlatego też w innych miejscach wyrażam opinie aby oszczędzić komu się tylko da informacji na ten temat, gdyż nie wiążą się z tym żadne korzyści, a i wynika to jedynie z chęci dołożenia niewiernej.
Cytat
Z resztą moją historię możesz poczytać.
Wolfie szukałem wtedy Twojej historii, a że nie obyty jestem z tym portalem to i jej nie znalazłem ale znalazłem ją teraz. Twoja historia wywarła na mnie wrażenie, a czytając do niej komentarze uświadomiłem sobie, że choć zupełnie odmienna jest nasza sytuacja to podobnie jak Ciebie, mnie fakt fizycznej zdrady już nie boli i tkwi jedynie we mnie ból po utracie zaufania. Głęboka zadra po tym jak mogła mnie oszukiwać i że nawet w obliczu zakończenia związku brnęła wciąż w kłamstwa. Różnica między nami jest taka, że Ty w jakiś tam jednak sposób "przygotowany" zostałeś do uderzenia i choć jak napisałeś - było to zupełnie co innego, to jednak pozwoliło Ci w pewnym sensie nabrać odporności. I może gdybym ja podejrzewał o skoki w bok to byłoby mi łatwiej sobie z tym poradzić, jednak byłem jej pewny bardziej niż samego siebie to i wstrząs był ogromny.
Cytat
1. Mało elastyczna osobowość widząca świat jednowymiarowo i żyjąca w takim środowisku, zakorzenione z dzieciństwa. Nie obraź się, ale tak jakbyś miał dziecinne myślenie. Mam naprawdę wrażenie że to rozmowa z przedszkolakiem. Nie obrażam tylko porównuję.
Trudno mi się z tym zgodzić, jako że elastycznością zmuszony byłem się wykazać w dużo poważniejszych sytuacjach niż zdrada, zaś żyjącym w jakimś środowisku każdy jest i tak samo jak każdy jakieś zakorzenienia ma. I w sumie nic z powyższego nie wynika.
Cytat
2. Bardzo niskie odczucie własnej wartości, pogłebione przez samego siebie i srodowisko. Tomy na ten temat istnieją i jak sobie z tym radzić, jak uwierzyć w siebie, dowartościować się naprawdę, a nie przez postrzeganie wąskiej grupy osób. Leżeniem do góry brzuchem się tego nie wypracuje. Jakie masz cele życiowe, jakie osiągnałeś ?
Zgodnym jestem w niskiej samoocenie lecz też świadomy z czego ona wynikła. Tomy pewnie i istnieją tylko, że ja korzystałem z pomocy kilku psychologów i psychiatrów, kilku też odmówiło prowadzenia terapii otwarcie przyznając, że sobie ze mną nie poradzą, odsyłając do lepszych.
Cytat
3, Poszukiwanie szczęścia na zewnątrz, czekanie aż ktoś je w zębach przyniesie. Czym jest dla Ciebie szczęście ? dlaczego inni ludzie potrafią być szczęsliwi, choć mają dużo mniej od Ciebie i większe nieszczęścia ? Wydaje mki się, że nie przepracowałeś podstaw własnego życia, nie wiesz jak żyć;..myślisz, że wszystko, również Twoje odczucia biorą msię z powietrza...;...lub od tej kobiety z którą jesteś..;
Szczęście upraszczając jest dla mnie stanem zadowolenia z życia jakie prowadzę, a czekania i zębów nie skomentuje. Nie działa na mnie motywująco, że ktoś ma jeszcze gorzej i ten tok myślenia sprowadza do absurdu, bowiem czy szczęśliwym będę mając najgorzej? Owszem nie wiem jak żyć, zaś dopełnieniem tego jest, że i nie bardzo widzę sens, a zmotywować się do życia nie bardzo jest jak skoro widzę je w czarnych barwach.
Cytat
4. Biorąc tylko to pod uwagę, a znalazło by się parę innych rzeczy, sprawia, że nigdy nie będziesz szczęśliwy. I wcale nie dziwi, że masz stany depresyjne. Długoletnia depresja to nie to samo co depresja. Może prowadzić do trwałych zmian osobowości i nie wiadomo czy już takich nie masz. Jak można Cię wyprowadzić z depresji, jak Ty nie masz do czego wracać ? Tak mi się wydaje.
Mój stan wynika nie tylko ze zdrady i co zrozumiałe jest wypadkową wszystkich bolączek czy traum i choć ja nigdy wcześniej nie przyznawałem się do depresji, bagatelizując objawy to dziś już wiem że owy stan prawdopodobnie trwa od 2000 roku. Paradoksalnie w miłości próbowałem szukać ratunku co tylko pogłębiło ten stan wskutek tego co się wydarzyło.
Poszukaj ośrodka leczcego stres pourazowy nie depresje, to inne podejście i techniki. Najlepiej znajdź kogoś, kto leczy wojskowych po mocnych przeżyciach.
Stosowano już na mnie wiele metod i potrzebę ich stosowania oceniał fachowiec i ja nawet nie wiem jakie to były metody, gdyż nie bardzo mnie interesowało jak owa metoda się zwie, łącznie z hipnozą. Teraz to ja nawet już nie wiem co mam leczyć, depresję, zaburzenia osobowości czy syndrom wiecznej żałoby, a i okazać się może, że jeszcze coś innego. A z znalezieniem odpowiedniego fachowca nie jest tak pięknie, bo i musi mieć on kwalifikacje, doświadczenie, podejście odpowiednie a i wypadałoby aby też sukcesy w leczeniu. Opowiadanie w kółko o sobie wciąż innemu aby po chwili usłyszeć durne z jego strony pytanie zniechęca z każdą kolejną próbą poszukiwań. I nie czarujmy się, bo niemal każdy z nich kieszeń głęboką ma, przy czym to akurat nie stanowi problemu jednak irytuje gdy ową kieszeń się wypełnia a taki "specjalista" pyta o to o co pytał już kilka razy.
Afobam, nikt Ci nie każe niczego udawać. Z wcześniejszych postów chyba niewiele zrozumiałeś. Połowa sukcesu, że zdajesz sobie sprawę, że teraz to Ty stanowisz problem.
Już to zaznaczałeś innymi słowami. Żyłeś w związku bardzo symbiotycznym, w świecie wykreowanym przez siebie, bo tak Ci było dobrze i wygodnie. Mimo, ze masz dowody na to, że świat nie jest taki jak myślałeś, to wciąż chcesz kurczowo trzymać się swoich wcześniejszych wyobrażeń, wciąż trzymać spódnicy, jak małe dziecko.
Nogdy nie zejdziesz z drzewa, trzymając się ze strachu kurczowo gałęzi.
Co Cię tak przeraża ? Nikt Ci nie każe mieć do żony 100% pewność i zaufania, wręcz przeciwnie. Jeśli wrócisz do tego co było a coś się wydarzy, to ciężki Twój los. Czemu się tego tak boisz ?
Czy na pewno była jedynym sensem Twojego życia, czy zaczęła dopiero być jak dostałeś w dziób i zacząłeś to w sobie pielęgnować ?
Zresztą wszystko jedno, to bardzo wzniosłe i chwytające z a serce, ale dobre w kinie a nie w normalnym życiu.
Faza związku symbiotycznego jest jak najbardziej naturalna i bardzo przyjemna, ale kiedyś się kończy. Twoja żona z niej już dawno wyszła, Ty zostałeś i jasno deklarujesz, że jej życie jest Twoim życiem.
Nie bój się odsunąć. Postaraj się nie opierać sensu swojego życia na niej. Rolki, basen itd, całkowicie luki nie wypełnią, ale dobre cokolwiek, póki się nie zmienisz. To chyba jedyna droga.
Boisz się, że jak się odsuniesz, to już do niej nie wrócisz ? Normalne odczucie, ale warto zaryzykować i poukładać sobie życie.
Musicie przez chwilę iść własnymi drogami, odnaleźć siebie, zobaczyć na wzajem w nowym świetle, aby w pełni świadomie ocenić co ma dalej sens. Jeśli faktycznie jesteście dla siebie ważni, to nie ma się o co bać, wasze drogi się zejdą, choćby nawet były jakieś przeszkody i problemy ...
Wtedy będzie miało to jakiś sens, bo właśnie nie będzie na siłę..;
To nie rolki i basen są próbą bycia szczęśliwym na siłe, tylko to Twoje kurczowe trzymanie się spódnicy uniemożliwiające odnalezienie siebie.
Jeśli będziesz silnym facetem, który dokładnie wie czego chce od życia dla siebie, a nie mota się w skrajnych emocjach uzależniony od kogoś, to i Twoja kobieta znajdzie w Tobie oparcie i ryzyko, że oprze się gdzieś na zewnątrz będzie mniejsze.
A nawet jak się przez chwilę na kimś oprze, czy zapomni o Tobie, to wcale nie będzie jednoznaczne, że ten ktoś będzie w jej życiu ważniejszy od Ciebie, bo życie nie jest tylko czarmo białe. Zaakceptuj to.
To taka zasada, że jak Ci za bardzo na czymś zależy to napewno się nie uda, bo Twoje życzenia są mniej świadome i realne a tylko emocjonalne. To zwykłe chciejstwo, często niczym nie uzasadnione, a czarodziejem nie jesteś, żeby zaklęciami robić sobie dobrze
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Afobam , tylko dwa pomysły przychodzą mi do głowy, jeśli chodzi o ingerencję z zewnątrz, że tak powiem. Przebadaj się pod kątem chorób tarczycy , oraz zrób kurację magnez+b6.
Gdybym była na Twoim miejscu rozważyłabym poddanie się hipnozie.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Yorik napisał/a:
Afobam, nikt Ci nie każe niczego udawać. Z wcześniejszych postów chyba niewiele zrozumiałeś. Połowa sukcesu, że zdajesz sobie sprawę, że teraz to Ty stanowisz problem.
"Nawracające doły" czy "śmiech przez łzy" raczej nie wykraczają poza moją percepcję postrzegania czy rozumowania i w nich znajduję odpowiedź czy na pytania czy jedynie u mnie z tym problem czy też pozostali którzy wybaczyli też tak mają. Szczęście w miłości postrzegam bowiem bez obaw które mną targają.
Cytat
Już to zaznaczałeś innymi słowami. Żyłeś w związku bardzo symbiotycznym, w świecie wykreowanym przez siebie, bo tak Ci było dobrze i wygodnie. Mimo, ze masz dowody na to, że świat nie jest taki jak myślałeś, to wciąż chcesz kurczowo trzymać się swoich wcześniejszych wyobrażeń, wciąż trzymać spódnicy, jak małe dziecko.
Nogdy nie zejdziesz z drzewa, trzymając się ze strachu kurczowo gałęzi.
Widać bardzo trudno wykreować mi sobie obraz miłości z szczęściem obarczonym niepokojem zdrady i nie mam tu na myśli pozbawionym wszelakich obaw lecz obaw które są następstwem zdrady, spotęgowych obaw.
Póki co wyłania mi się obraz taki, że nie mam co oczekiwać powrotu zaufania w kształcie sprzed zdrady i nie ma to nic wspólnego z wygodą, a z oczekiwanie normalności w tym względzie.
[/quote]Co Cię tak przeraża ? Nikt Ci nie każe mieć do żony 100% pewność i zaufania, wręcz przeciwnie. Jeśli wrócisz do tego co było a coś się wydarzy, to ciężki Twój los. Czemu się tego tak boisz ?[/quote]
Przeraża mnie perspektywa życia w strachu i nie oczekuje stu procentowej pewności lecz na poziomie takim jak była kiedyś, takiej jaką się ją ma wobec osoby która nie wbiła noża w plecy.
Cytat
Czy na pewno była jedynym sensem Twojego życia, czy zaczęła dopiero być jak dostałeś w dziób i zacząłeś to w sobie pielęgnować ?
Trafne pytanie ale faktycznie miłość była jedynym sensem mego życia, czymś co pozwalało mi żyć, dawało energię i cel w życiu, jednak aby dopełnić obrazu nadmienić muszę, że choć odpierałem sugestie, że mam depresję oraz bagatelizowałem jej objawy starając się ja zagłuszyć zainteresowaniami, przebojowym sprostaniu obowiązków dnia codziennego, coraz to trudniejszymi celami czy imponującymi osiągnięciami to jedynym moim marzeniem była śmierć, zaś wszystko pozostałe celem. W dążeniu do celu nieistotnym był wymiar materialny, a po każdym sukcesie brałem coraz to trudniejsze sprawy i wygrana pchała mnie dalej. Czułem się Bogiem sytuacji ale teraz, tutaj, wiedząc że nastąpi krach. Przyszłość mogłem ogarniać jedynie w krótkiej perspektywie, a dalej to już mrok, co oczywiście przekładało się też na planowanie. Wsparcie osoby najbliższej napędzało cały ten kołowrót, bo wiedziałem że jest ze mną i mi dopinguje. Mój stan można było porównać do cierpienia na nieuleczalną chorobę z znanym okresem jej zakończenie i gnałem do przodu ile sił aby nadrobić ile zdołam zanim kres choroby przyjdzie. Niewątpliwie było to przyczyną zdrady, a jej fakt zniszczył wszystkie cele mego życia zostawiając jedynie to marzenie...
Coś mi się zdaje, że pierwszy raz zrobiłem taką samoanalizę...
A z niej wynika inne podłoże mego problemu.
Zdrada była wiekiem do trumny bo trumnę miałem już gotową.
Afoban pierwsze to dzięki bo po troszę dzięki Twojemu powrotowi zrozumiałem co mnie czeka dalej - równia pochyła niestety. W pewnym sensie z
rozumiałem czego nie robić. Widziałem to sam ale szukałem potwierdzenia. Za to dzięki i dosyć grzeczności.
Musisz zrozumieć że nie ma nic złego w tym że nie masz do niej zaufania bo to naturalne poczytaj cytaty jest tam o starym indianinie i dwóch wilkach ty karmisz w sobie tego złego. Nie ona nie jej zachowanie ale Ty. Szkoda że nie znamy Twojej historii. Oczekujesz że bedzie tak samo że bedziesz jej ufał na 100%. Sorry nie bedziesz nie bedziesz już umiał nikomu tak zaufać. Dlaczego zapytałem o plaże nudystów bo nie bardzo rozumiem w czym miało by Tobie to pomóc. Ty masz poczuć swoją wartość "a nie obserwować" żonę bo myślę że bardziej o to chodziło o jej reakcję. Katujesz się myślami w stylu że czujesz się gorszy przy innych facetach itp. Nie jesteś od nich lepszy nie musisz nikomu nic udowadniać że jesteś wielki udowodniłeś chociaż o tym nie wiesz lub odpychasz tą myśl dać szansę nie jest prosto (wiem z doświadczenia).
Powiem tak mieszkam w małej miejscowości koło dużego miasta i wiem że osiedle huczało o wyczynach mojej Pani i .... mam to w doopie. Nie chodzi o to że nie mam jaj ale zrozumiałem co obchodzi mnie opinia osób na których opinii mi nie zależy.
Cytat
Trafne pytanie ale faktycznie miłość była jedynym sensem mego życia, czymś co pozwalało mi żyć, dawało energię i cel w życiu, jednak aby dopełnić obrazu nadmienić muszę, że choć odpierałem sugestie, że mam depresję oraz bagatelizowałem jej objawy starając się ja zagłuszyć zainteresowaniami, przebojowym sprostaniu obowiązków dnia codziennego, coraz to trudniejszymi celami czy imponującymi osiągnięciami to jedynym moim marzeniem była śmierć, zaś wszystko pozostałe celem
Nie była sam to tak ukształtowałeś podobnie do mnie wiesz kiedy zrozumiałem jakie zrobiłem błędy, gdy obejrzałem zdjęcia detektywa, moja pani za nim jak piesek z tyłu. Tzw postawa uległości Pan z przodu "Kali" z tyłu. W takich drobnych kwestiach zobaczyłem jaki jest jej styl zycia wyniesiny z domu. Po prostu jesteś dobry nazwał bym więcej a.. nikt tego nie potrzebuje. Chce w domu mieć samca Alfa. Okrutne ale tak bywa.
Doradził bym tobie dobrego terapeutę ale niestety GD (chociaż wiem że bywają u niego goście nawet z US czy DE). Rekonstrukcjo myślę że Afoban zwiedził już wszystkich możliwych terapeutów w okolicy efekt mizerny czasami tak bywa wiem bo sam miałem kilku do puki nie trafiłem do ostatniego teraz spotykamy się raz na 2, 3 miesiące i wystarczy. Poprzedni z perspektywy czasu stawiali jakieś śmieszne teorie a było coraz gorzej.
Wydaje mi się że Twój problem wynika z niskiej samooceny. Zadam pytanie; garbaty jesteś niezaradny zyciowo? Podejrzewam ze nie weź się w garść nie będzie tak jak kiedyś i tego jestem na stówę pewny ale może być inaczej równie dobrze (może złe sformułowanie ale dobrze). Pisałeś początkowo ze żona ma powoli dosyć i w sumie trochę ją rozumiem. Wiesz powiem moją wczorajszą historię moja pani wpada do mnie do siłowni (po 2 godz rolek) i pyta o 1 w nocy kiedy przyjdę ja na to jeszcze muszę powalczyć z żelazem (mamprofesionalną siłkę w garazu) i wiesz co wpadasz o 3 do łóżka skonany a widzisz ze druga osoba jest szczęśliwa że kładziesz się koło niej.
Twój problem polega moim zdaniem na tym ze sam pielęgnujesz w sobie ból chcesz kolejne 5 lat spędzić na prochach? Lepiej od razu to skończyć i odejść.
Napisałeś że chodziło o złamanie jakiś tam barier (pozbycie się kompleksów - plaża nudystów) - średnie rązwiazanie. Stworzyłes swój świat i żyjesz w nim i chcesz aby ona był w nim i aby było tka jak "przed" - nie będzie.
Piszesz że unikasz towarzystwa bo nazwijmy czujesz sie gorszy uprzedzasz fakty cyt:
Cytat
Nie muszę mieć na czole ale wystarczy fakt, że osoba z którą rozmawiam o tym wie i już stawia mnie to w pozycji rogacza. I dlatego też w innych miejscach wyrażam opinie aby oszczędzić komu się tylko da informacji na ten temat, gdyż nie wiążą się z tym żadne korzyści, a i wynika to jedynie z chęci dołożenia niewiernej.
A co ciebie interesuje opinia w sumie obcych tobie osób, wiem o czym mówisz piszesz bo sam tak dokładałem i efekt zerowy.
Mówiąć o zajęciach tylko Twoich mam na mysli "jadę w góry - sam jezeli mam ochotę", siłownia z założeniem dzisaj 10 jutro 20 i więcej jakieś cele nie ćwiczenie bez sensu ale z jakimś konkretny celem im trudniejszym tym lepiej.
I nie robisz tego aby oszczędzić komuś informacji na ten temat "chcesz jej dołożyć" nic poza tym i efekt tego mizerny. Posłuchaj rad innych zostaw to goowno nie bedzie jak było ale może być inaczej nie koniecznie tak samo ale może być dobrze. Zapytam macie dzieci bo nie doczytałem?
betrayed40 odstawiam ten temat na później, gdyż muszę sobie coś tam przemyśleć, albo lepiej - nie mam teraz na niego siły zanim w myślach go jakoś nie ogarnę...