Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Podobnie jak Adib uważam, że miłość jest suwerenna i zaden szantaż jej nie rozpali. Więc albo jest, albo jej nie ma. Ale może potrzebny jest ten krok, żeby z prawda stanąc oko w oko.
Jagodo, jestem zafascynowany Twoją odpowiedzią, perfekcją w posługiwaniu się językiem pisanym. Pokłony.
Masz rację, to nie jest podział damsko-męski. Różnica to szybsza orientacja u facetów, wynikająca z innego systemu emocjonalnego, który krócej/płycej zakłóca realną percepcję sytuacji, która ma miejsce. Być może chodzi jeszcze o poczucie bezpieczeństwa, różne u kobiety i mężczyzny, łatwość do zdecydowanych zachowań (testosteron) itp.
Dzięki, Bob. Pisanie to mój fach, więc staram się, póki mi za to płacą.
Z całą pewnością mężczyźni są bardziej niezależni od kobiet. Jest to kulturowo i biologicznie uwarunkowane. Dłużej mogą nie dostrzegać upływającego czasu, dłużej są zdolni do rozmnażania się, w polu ich zainteresowania są kobiety z większego przedziału wiekowego, z mniejszym poczuciem winy porzucają swoje potomstwo i jest na to wszystko większe przyzwolenie społeczne. Poza tym rozstrząsaliśmy już wcześniej pierwotną predyspozycję mężczyzny do poligamii jako naturalnej potrzeby przedłużania gatunku. Z innych źródeł niż kobieta sięga mężczyzna po poczucie bezpieczeństwa - on musi zaspokoić swoje potrzeby.
Finka, a moim zdaniem jeśli myślisz że to go zmotywuje do intensywniejszych staran, to czemu nie? czemu chocby nie postraszyc? oczywiscie to pewnie zadziała tylko raz, bo groźba powtarzana wielokrotnie i nigdy nie spełniana robi się szybko żałosna. oni chyba tak mają że chcą jakby nigdy nic wrócic na swoje miejsce, najlepiej nie roztrząsac bo "po co"?
a ja myślałam dzisiaj całą noc (przez moje "szkoleniowe gołąbeczki" już od dwóch tygodni nie mogę spac) i też zastanawiałam się nad separacją. ale na razie idę do notariusza (i tak muszę załatwic jakeś sprawy spadkowe) i przy okazji sporządzę testament - w całosci na dziecko. Nie będzie mi się beztrosko w razie czego plątał po MOIM mieszkaniu ze swoją "pocieszycielką nieszczęśliwych mężów". Kurcze, mam nadzieję, że tak można, coś mi się ze studiów kojarzy, że dziecko poczęte ale nienarodzone tez może dziedziczyc...
Tymczasem z tych postów ostatnich rysuje mi się jednak zależność kobiety od mężczyzny. W efekcie tej zależności kobieta powinna na różne sposoby (walką, szantażem, groźbami, płaczem, prośbami itp) utrzymać faceta przy sobie, bo samo jego utrzymanie jest dużą wartością (niezależnie od tego, co ten facet będzie czuł, myślał, czym będzie się kierował w przyszłości itd.). Ale to znaczy, że nie ma znaku równości między płciami.
Chciałbym uzyskać jakieś potwierdzenie w tym zakresie, czy ja dobrze to widzę?
Nie Bob,ja nie miałam na myśli tego,żeby Finka na siłę próbowała utrzymać męża przy sobie!
Ale ponieważ na moje pytanie czy naprawdę chce separacji czy też chce postraszyć męża napisała:
Cytat
jedno i drugie Anice
to właśnie w tym sposobie rysuje mi się to co napisałeś
Cytat
...W efekcie tej zależności kobieta powinna na różne sposoby (... szantażem, groźbami,itp) utrzymać faceta przy sobie
.
Czy to co zamierza Finka zrobić to nie jest trochę tak?
Finko-co o tym myślisz?
Myślę, że Twój mąż decydując się na zdradę brał także pod uwagę taki rozwój wypadków czyli separację i w konsekwencji tego rozwód. Po tym jak zareagował uważam, że go raczej nie zaskoczyłaś i spodziewał się tego (czegoś co powinno zwrócić jego uwagę), na marginesie stawianie sprawy w ten sposób powinno być poparte chęcią wzięcia rozwodu (a przynajmniej trzeba być na to przygotowanym). Z drugiej strony może on właśnie na to liczy jeżeli Ty złożysz pozew on nie będzie miał porzucenia rodziny jeżeli nie masz dość mocnych dowodów zdrady to robisz mu prezent. Moim zdaniem nie tędy droga, jeżeli chcesz ratować Wasz związek to z męskiego punktu widzenia (takiego prostego) powinnaś mu ruciekaćr1; w końcu to my faceci polujemy (taki atawizm z czasów kamienia) nie wiadomo dlaczego jak czegoś nie możemy mieć to chcemy a jak coś umyka to gonimy za tym nie wiedząc nawet dlaczego. Lepszym rozwiązaniem jest zaskoczenie go swoim zachowaniem, zacznij postępować egoistycznie nie dla niego a tak dla siebie, przestań się nim interesować, zacznij wychodzić żeby nie wiedział gdzie, udawaj, że dostajesz esy, rozmawiasz przez telefon w taki sposób żeby to widział ale nie słyszał musisz mu pokazać, że Ty też potrafisz wiele i to bez jego udziału, kiedy poczuje, że nie ma kontroli, że możesz żyć bez niego i to dobrze na Ciebie działa może spojrzy na Ciebie inaczej i znowu zaczniesz go fascynować i ciekawić trochę tajemniczości i pazur zawsze robią wrażenie. Podkreślam trochę bez teatralnych gestów, musi to być sporadyczne trochę ukrywane ale dobitne nic nie działa tak stymulująco jak konkurencja. To nie jest pomysł tak było u mnie, straszyłem separacją, rozwodem i co a no nic ale jak zaraz po wyjściu z domu miałem telefon przy uchu (nikt nie dzwonił a ona to widziała) na pytanie kto dzwonił? Odpowiadałem nikt albo pomyłka, kiedy wychodziłem z domu nie mówiąc gdzie idę i kiedy wrócę, to nagle stałem się obiektem zainteresowania ze strony mojej ex. Na wszelki wypadek zawsze miałem alibi byłem u kumpla albo rodziny która nic nie mówiła bo jeżeli jemu (Twojemu żonkosiowi) zależy na rozwodzie to może takie zachowanie wykorzystać przeciwko Tobie. Do tego sport, dieta, lepsze kosmetyki nowe ciuchy to działa, przynajmniej u mnie działało. Po pewnym czasie albo zaczniesz go znowu pociągać i to jest sygnał informujący o tym, że da się jeszcze coś odbudować a może zbudować coś nowego innego może nawet lepszego albo odkryje gardę i r30;
Nie znam skuteczności tej metody co do innych osób niż moja ex, więc nie ręczę ani nie daję gwarancji ale może warto spróbować w ten sposób. Do rozmowy o separacji już bym nie wracał w połączeniu z nowym zachowaniem da mu do myślenia może zechce zapolować.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Opowiem o swojej separacji.
11 czerwca odeszłam o męża.Wyprowadziłam się bardziej ze względu na teściową i te szambo które tam było ,i myślałam,że być może to wstrząśnie moim mężem.15 czerwca po rozmowie z kochanka telefoniczą(Ci którzy znają moją historię to wiedzą co to był za romans) Decyzja, Ostateczne zerwanie..
Nie było dnia, nocy bez łez.Nie było weekendów bez krzyku, bólu, rozdarcia.
W każdą niedzielę dostawałam schizy ,gryząc poduszkę, krzycząc z rozpaczy i tęsknoty..
Przecież ja tak bardzo go kochałam, tak jeszcze czekałam na telefon od niego, na jakiś gest że żaluje..
Cisza..
Poszłam do pracy, podnosilam się po upadku z urwiska bardzo dlugo i mozolnie..
Jak to wygląda dziś??
Mąż dzwoni coraz częściej, chce coś naprawiać, zaskakuje mnie gdy wychodzę z pracy a on czeka na mnie(powinien być w tym czasie 74 km od mojego miasta bo tam teraz pracuje) W zeszłym tyg Niespodzianka Umówil się z Chłopcami,kiedy ja byłam w pracy południu, on w tym czasie robi w moim mieszkaniu pizzę (tak,tylko on umie robić pizzę, leczo- zawsze to On to robil).Przyjjechał po mnie po pracy , w domu niespodzianka smaczna a ja??
A ja czuję się osaczana!!
Wkurzało mni to,że pstryka moim pilotem.Przełącza kanały,podczas leci mój ulubiony serial.!!, denerwuje jego pierdnęcie, irytuje jego zachowanie (A przecież zawsze takie było).Jednym słowem, widzę że jego towarzystwo mnie męczy,że odliczam czas kiedy sobie pójdzie. A gdy już wychodzi robię UFFF.
Co się stało??
Przecież w naszym związku to ja zawsze byłam tą osobą walczącą o dom, rodzinę, starającą sie mu dogodzić, dbałam o siebie itp . teraz nagle wkurzam się,że ON jest tuż tuż..
Czemu się kręci po mojej łazience?Dlaczego ruszal kosmetyki??
TO MOJE!!
Dlaczego tak często dzwoni z pytaniem co robię??
Po co?/ Nie chcę być osaczana, niechcę niespodzianek,
Chcę wrócić po pracy i robić to co lubię.Zapalić papierosa, pośmiać się z chłopcami, pogadać z nimi, pościelić ózko, popisać sms-y do przyjaciół, oglądać tandetnyt film jedząc jogurt, wyjść z psem o 23 na spacer bo tak mnie własnei naszło.!!
Nie chcę oglądać tego programu który lubi ON, nie chcę go drapać(Nigdy nie zasnąl bez drapania po plecaxch)
dobrze mi bez niego..
Teraz kiedy pomyslę ileż łeztracilam wkażdą niedzielę i jak krzyczałam to się śmieje ze swojej głupoty..
W sobotę zadzwonił czy idę na te urodziny do szwagierki. czy zmienięplany i spędzę z nim ciekawie czas.??
Oczywiście że idę na urodziny !!!! ( A jeszcze 2miesiące temu miała bym gdzieś te wyjście, robila bym się na bóstwo, gotowała coś pysznego ,pucowała mieszkanko najego przyjście)
Teraz bez zastaanowienia wolalam iść na imprezę, na sabat( 5 kobiet).
Mimo,że spalam 2 godziny na 6 poszłam do pracy,On zadzwonił o której kończę pracę, czy będę miala zakupy bo mnie zabierze do domu..i jego pytanie czy fajnie się bawiłyście?-Super.. a kogoś WYRWAŁYŚCIE??- na co ja, chyba za dużo pytań zadajesz...Więc się rozłączył i już nie odezwał..Jeszcze jakiś czas temu, napisała bym mu od razu jakiegoś sms-a, a dziś,?Uff, dobrze że nie muszę go słuchać...
Czemu się wkurzył?Przecież jak jescze mieskaliśmy razem i wracał późno , na moje pytanie "dlaczego dziś tak długo??"- slyszałam"za dużo pytań zadajesz" -O co więc mu chodzi??
Tak więc wyglada moja separacja z mężem...
Cudnie mi bez niego
Zykon napisał/a:
Myślę, że Twój mąż decydując się na zdradę brał także pod uwagę taki rozwój wypadków czyli separację i w konsekwencji tego rozwód.
teraz mówi że nie brał nigdy pod uwagę rozwodu bo planował nigdy nie wyjawić mi zdrady i prowadzić podwójne życie.
Cytat
Zykon:Moim zdaniem nie tędy droga, jeżeli chcesz ratować Wasz związek to z męskiego punktu widzenia (takiego prostego) powinnaś mu ruciekaćr1; w końcu to my faceci polujemy (taki atawizm z czasów kamienia) nie wiadomo dlaczego jak czegoś nie możemy mieć to chcemy a jak coś umyka to gonimy za tym nie wiedząc nawet dlaczego.
moją"ucieczką" jest pomysł separacji, niech zapoluje do woli.
Cytat
Lepszym rozwiązaniem jest zaskoczenie go swoim zachowaniem, zacznij postępować egoistycznie nie dla niego a tak dla siebie, przestań się nim interesować, zacznij wychodzić żeby nie wiedział gdzie, udawaj, że dostajesz esy,
Zykon, ja jestem wariatka i te sposoby już wypróbowałam oraz inne o których nie wspomnę
zmiana wizerunku, ciuchy, inne zachowanie,
wychodzenie w nocy z domu, tajemnicze telefony i smsy
awantury z wyjazdem w nieznane, upijanie męża do nieprzytomności,
pazur i bycie niedostępną damą...
repertuar się wyczerpał, efekt jest ale nie taki jaki by mnie zadowolił,
dlaczego mam się cieszyć z półproduktu? w końcu chodzi o bardzo ważną rzecz - o moje szczęsliwe życie,
bycie z kimś jest dobre i daje nam spełnienie ale nie ma sensu dla samego bycia pod jednym dachem,
nawet gdy realizuje się razem bardzo ważną misję,
ktoś mi ostatnio "zabił ćwieka" mówiąc że ta zdrada mnie nie zniszczyła ale dała ogromny bodziec do rozwoju, zmiany i przewartościowania pragnień i dążeń.
Jeśli tak podejdziemy nie tylko do zdrady ale i do każdego trudnego doświadczenia w życiu nic nie będzie w stanie nas unieszczęśliwić,
bycie zrozpaczonym to nasz wybór, jest nam źle - to też nasz wybór,
myślę że nawet samo nasze dążenie do realizacji pragnień już jest powodem do cieszenia się ze zwycięstwa,
zakładając porażkę, nie podejmujemy ryzyka i żadnych działań i w ten sposób tylko pasywnie poddajemy się kreowaniu naszej rzeczywistości przez osoby trzecie.
Edytowane przez finka dnia 14.10.2008 11:31:02
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
finko z tego co napisałaś to wydaje się że najgorsze już za Tobą teraz będzie z górki, przynajmniej u mnie jak doszedłem do takich wniosków to już było łatwo. Pewnego dnia stwierdziłem, że jest mi lepiej bez niż było z. Myślałem o separacji ale szkoda mi było czasu aby dwa razy bawić się w polskie sądy więc z mostu wniosek o rozwód odliczam już drugi półroczek od momentu kiedy usłyszałem że jestem wolny i jest mi bardzo dobrze. Nawet ja chyba więcej zyskałem niż ona kiedykolwiek zdoła ale życzę jej szczęścia bo będzie jej bardzo potrzebne strasznie wdepła.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Finka, z jednym masz rację - nasze złe doświadczenia bardzo przewartościowują nasze dążenia i pragnienia. Taki stary zwrot mi przyszedł teraz do głowy: co nas nie zabije to nas wzmocni. Powiem tu od razu, że bardzo tego nie lubię. Dlaczego mamy być mocni? Czy takie doświadczenia nie powodują, ze stajemy się oschli, niepotrzebnie twardzi? Czasami tęsknię za czasami kiedy byłem bardziej ufny, naiwny... i tak naprawdę trochę szczęśliwszy. Czy większa świadomość, wiedza, bagaż doświadczeń jest darem czy garbem? Całe życie uczymy się, pracujemy nad sobą, dążymy do prawdy, analizujemy swoje życie... co nam to daje? Nie wiem, może jestem za młody by to objąć swoim rozumkiem. Może jak będę miał 80 lat będę w stanie cieszyć się swoją wiedzą, może zostanę wtedy samotnym joginem, który potrafi parzyć po nad ciało... Teraz mój bagaż doświadczeń trochę mi ciąży. Staram się powoli zrzucać niepotrzebne elementy.. stare, znoszone, zepsute czyli niepotrzebne.
ktoś mi ostatnio "zabił ćwieka" mówiąc że ta zdrada mnie nie zniszczyła ale dała ogromny bodziec do rozwoju, zmiany i przewartościowania pragnień i dążeń.
Jeśli tak podejdziemy nie tylko do zdrady ale i do każdego trudnego doświadczenia w życiu nic nie będzie w stanie nas unieszczęśliwić,
bycie zrozpaczonym to nasz wybór, jest nam źle - to też nasz wybór,
myślę że nawet samo nasze dążenie do realizacji pragnień już jest powodem do cieszenia się ze zwycięstwa,
zakładając ryzyko, nie podejmujemy żadnych działań i w ten sposób tylko pasywnie poddajemy się kreowaniu naszej rzeczywistości przez osoby trzecie.
Przepisać dużymi literami na kartkę, powiesić na ścianie, czytać, próbować rozumieć i korzystać!!!
Rise, jest jeszcze druga wersja tego powiedzenia "Co nas nie zabije to OKALECZY". I to - jak mądrze pisze Finka - jest nasz wybór na której wersji się skoncentrujemy. Bo możemy się wściekac (w wersji żeńskiej - ryczec w poduszkę) i miec pretensje do całego świata i nigdy nikomu już nie zaufac. To jest OKALECZENIE. I jasne, że w pierwszej chwili mamy prawo się tak czuc, bo wydaje się nam, że świat się zawalił. Ale kiedy już się dojdzie do siebie po szoku, lepiej skoncentrowac się nad tym co nam to przeżycie pozytywnego może dac. Impuls do zadbania o siebie? Nauczkę, że związek to także ciężka praca? Wiedzę jak rozpoznawac niepokojące sygnały i jak im przeciwdziałac? Przekonanie, że nawet to można jakoś przeżyc? Radośc płynącą ze wsparcia prawdziwych przyjaciół? Nie jest tego wcale tak mało.
Ja nie chcę tym razem poddac się zgorzknieniu, nie zamierzam czuc się dalej mniej od niej warta i nie zamierzam dalej ryczec po nocach, tym bardziej że teraz nerwami szkodzę nie tylko sobie.
BTW, śmieszne jest jak się okazuje, że niektórym to nie w smak. Mój M. jest lekko zdziwiony i zaczyna myślec, że może mi już na nim nie zależy. A panienka wypisuje do mnie, że za łatwo wybaczam i zapominam - no cóż teraz widzę że biedactwo nie chciało byc tą, która "rozbija rodzinę" ale byłaby szczęśliwa gdybym to ja "postawiła kropkę nad i".
Także, podpisuję się obiema rękami pod wypowiedzią Finki - NIE DAJMY SIĘ!
Szczęście to stan umysłu. To zdanie nie przekonywało to mnie za bardzo ale to co napisała finka wyjaśnia kwintesencje tego krótkiego zdania.
Cytat
Jeśli tak podejdziemy nie tylko do zdrady ale i do każdego trudnego doświadczenia w życiu nic nie będzie w stanie nas unieszczęśliwić, bycie zrozpaczonym to nasz wybór, jest nam źle - to też nasz wybór, myślę że nawet samo nasze dążenie do realizacji pragnień już jest powodem do cieszenia się ze zwycięstwa, zakładając porażkę, nie podejmujemy ryzyka i żadnych działań i w ten sposób tylko pasywnie poddajemy się kreowaniu naszej rzeczywistości przez osoby trzecie.
Edytowane przez Zykon dnia 14.10.2008 15:39:33
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
chcę aby przepadał za mną
bez słów...
idealizuję?
może, ale wiem że bez tego uczucia nie będę w tym związku już szczęśliwa.
Wszyscy tęsknimy do stanu zakochania z początku znajomości, niektórzy tak bardzo, że zaczynają nowe, aby poczuc ten dreszczyk.
Czy jednak zakochanie to to samo co dojrzała miłośc?
Czy nie jesteś pewna miłości męża, czy może Twoja się wypaliła?
Sama też jestem zwolenniczką potrząśnięcia niewiernym, ale tylko w sytuacji, gdy się miota oślepiony tą niby miłością. Potrząśnięcie może byc wybudzeniem często skuteczniejszym niż wyrozumiałośc i czekanie. W sytuacji jednak, gdy nastąpił już powrót, żal, przeprosiny, wybaczenie to taka separacja może by budowaniem przez burzenie.
Ja potrzbowałam tego samego co Ty Finko, i miałam to. Jednak po 2 latach wszystko wróciło do normy, są kwiaty, są kolacje i inne bajery, ale jest to częścią życia małżeńskiego, niekoniecznie superekscytującego.
jagoda1711 napisał/a:(...)To brak symetrii w miłości nadaje związkowi cech feudalnych. Dopiero, gdy wyłożymy przed samymi sobą karty na stół, dochodzi do głosu wolna wola, bo ona jest nierozłączna z w pełni świadomym życiem. I do tego wg mnie prowadzi eksperyment Finki.
Trafiłaś w sedno.
Rozkładając te karty Jagódko, bardzo trudno mi przyznać to i powiedzieć głośno
nawet sama przed sobą ale wiem, czuję że tylko porównywalna symetria z jedynie małymi, nieznacznymi i któtkotrwałymi odchyleniami od osi,
nadaje tętno i rytm sercu związku,
daje sens bycia codziennie blisko siebie razem.
Bez tego też można i to się nader często praktykuje
stąd potem narasta poczucie niezgodności myśli i pragnień
jak to się zmienia? czy każdy związek na początku doświadcza tej symetrii?
czy może jej nigdy nie było? a czas jedynie pozwolił dostrzec tę prawdę?
czy można wypracować coś w tym temacie jedynie swoim wysiłkiem i "miłością"?
pytania, pytania, nie dają mi spać nocą...
Edytowane przez finka dnia 17.10.2008 23:49:14
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
brak proporcji między tym co dajemy, a tym co otrzymujemy w pewnym momencie czyni z nas buchalterów uczuć. Nasze wewnętrzne kalkulatory pokazują wciąż bilans ujemny. Jaki jest rezultat zderzenia hojności ze skąpstwem? Jaki jest limit bezinteresowności? Gdyby jeszcze to co chcemy ofiarować drugiej osobie przyjmowane było z wdzięcznością, ale czy nie lękamy się, że zostanie to roztrwonione lub odrzucone? Zaczynamy więc być oszczędni, obracać w palcach złoty pieniążek, zastanawiać się czy warto czynić kolejne inwestycje. Dochodzą do tego jeszcze nasze żałosne roszczenia - mówimy wszystko albo nic, a ile razy zadowalaliśmy się ochłapami? Dobijamy się łzami, pięściami, szantażem, milczeniem, szeregiem strategii do drzwi, za którymi spodziewamy się uczty, a wciąż zjadamy resztki z pańskiego stołu. Gdy tylko pojawi się szczelina, z tą głupią nadzieją wślizgujemy się w nią. Są jeszcze drugie drzwi, ale wielu boi się zaryzykować, by je otworzyć. Ale kto wie, może prawdziwa uczta jest właśnie tam.