Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
no... dorzucilabym jednak pewna klauzule, dojrzali ludzie, jesli popelnia blad (wiem, nazwanie zdrady bledem moze zalatywac eufemizmem), sa gotowi poniesc jego konsekwencje.
ludzie niedojrzali zdradzaja, beda zdradzac i nigdy nie pogodza sie z konsekwencjami. maja mentalnosc Kalego. nie wyciagaja wnioskow. wiazanie sie ze zdrajca to zawsze pewne ryzyko - ze on sie niczego nie nauczyl i zawsze bedzie dzialal w ten sam sposob. a juz wiazanie sie z czlowiekiem, ktory wlasnie zdradza partnera - to glupota zaslugujaca na ukaranie.
mam jednak nadzieje, ze jesli ktos kiedys zdradzil, moze wyciagnac wnioski, moze sie zmienic, zna swojego wroga, i wlasnie dlatego juz nigdy nie powie lekko: "nigdy juz nie zdradze, odtad bede idealnym mezem/zona".
po prostu mysle, mam nadzieje, ze mozna jeszcze dojrzec, choc w pozniejszym terminie niz normalni ludzie
Nutoj, do cholery
Czym innym jest gledzenie sobie tutaj, co jest zalosne i smieszne, a czym innym staniecie z problemem twarza w twarz. Wiecie doskonale, ze kazda sytuacja jest inna i dlatego kazdemu "kocham CIe" trzeba przyjrzec sie oddzielnie. Ja swojemu sie przyjrzalem i wiem, o co chodzi. Brakuje mi zaufania, ktore - jak kazdemu chyba - zjechalo do zera. I dlatego miedzy innymi - MIEDZY INNYMI - daje zonie mowic ten zwrot do siebie. Bo chce zaczac wierzyc kiedys - NIE WIEM, KIEDY - ze to, co mowi, jest na tyle silne i niesie za soba tyle energii, ze bede mogl jej zaufac z powrotem i rowniez odpowiedziec bez prawdopodobienstwa porazki. Bo chyba tego czlowiek po zdradzie, odbudowujacy relacje i swoja sile wlasnie chce.
Rowniez przyjrzalem sie sytuacji wrednej i o ile odnioslem wrazenie, ze jest szczera w tym, co mowi i naprawde chce tego, co pisze - DLATEGO TEZ DALEM JEJ DOKLADNIE TAKA SAMA RADE. Inna sprawa jest, ze wredna nie grzeszy nadmiarem cierpliwosci i jej poddanie sie WROZY PO PROSTU ZLE (nie bede ciagnal, dlaczego, ale wszystko ze soba sie wiaze i te powiazania czuje, co bedzie powoli siadalo, jesli nie przekonana sie do tego, co pisalem).
Przypomne jeszcze raz na koniec: nie ulegajcie stereotypom. To, ze macie w glowach przypadki, gdzie niewierna zona obsypuje zdradzonego meza komplementami, goracymi zapewnieniami milosci i owym zwrotem "kocham CIe", podczas gdy jej intencje sa zupelnie inne - NIE SWIADCZY O TYM, ZE KAZDE INNE MOWIENIE KOCHAM CIE PRZEZ INNEGO ZDRADZACZA - NAWET CO DZIEN - MUSI BYC SKAZONE SYNDROMEM ZALOSCI I KLAMSTWA.
wredna napisał/a:
Czuję, że on chciałby to usłyszeć, a ja nie potrafię mu tego powiedzieć. Boję się, że mi nie uwierzy. Wiem, że jestem sobie sama winna, ale wydaje mi się, że słowa też są ważne.
Powiedz mu to czasem... Tak do końca to on nie wie o czym Ty myślisz i również Ty nie wiesz o czym on myśli... To niebezpieczne , potrafiliście rozmawiać o tym co się stało porozmawiaj z nim i o tym...
Powiedz jemu to co tutaj napisałaś jak z wszystkim co was dotyka tak i z tym musicie sobie oboje poradzić... Tak oboje bo tylko jeśli obojgu będzie zależało na odbudowie tego co było to wtedy ma to szansę powodzenia...
A tak poza tym jest nieskończenie wiele sposobów na powiedzenie "Kocham" bez wypowiadania tych słów , może jakieś serduszko na kanapce wywoła uśmiech na jego twarzy... Zrób cokolwiek , zależy Ci jak napisałaś...
To, że nie chce ciągnąć tematu na tym forum wcale nie oznacza, że jestem tchórzem, czy że się poddałam. Mam ważniejsze priorytety i żałuję, że podzieliłam się z Wami moim problemem. Wymądrzacie się jeden przed drugim nie do końca mając rację wcale nie pomagając, oczywiście nie wszyscy, ale większość, zwłaszcza henry, na którego temat nie chcę się wypowiadać, bo w przeciwieństwie do niego nie oceniam i nie krytykuję ludzi zbyt pochopnie. On pisze, że to żenujące takie ględzenia na forum, więc dlaczego tu rględzir1; ? Henry liczy się jakość tekstu, a nie ilość!
wredna napisał/a:
To, że nie chce ciągnąć tematu na tym forum wcale nie oznacza, że jestem tchórzem, czy że się poddałam. Mam ważniejsze priorytety i żałuję, że podzieliłam się z Wami moim problemem. Wymądrzacie się jeden przed drugim nie do końca mając rację wcale nie pomagając, oczywiście nie wszyscy, ale większość, zwłaszcza henry, na którego temat nie chcę się wypowiadać, bo w przeciwieństwie do niego nie oceniam i nie krytykuję ludzi zbyt pochopnie. On pisze, że to żenujące takie ględzenia na forum, więc dlaczego tu rględzir1; ? Henry liczy się jakość tekstu, a nie ilość!
Co jest dla ciebie ważniejszym priorytetem od męża i rodziny ? Kochanek? twoje dobre samopoczucie na skutek romansu ? bo na pewno nie rodzina i nie mąż !
Oczekiwałaś gotowej i łatwej recepty na bagno w które weszłaś i rozgrzeszenia bo to nie twoja wina że ci chemia w głowie narozrabiała?
Receptę dostałaś której zrealizowanie wymaga dużo twojej pracy
A po głowie niech cię głaszcze kochanek ! Kochanek zawsze cię pocieszy bo ma z tego korzyść w twojej osobie. A jak nie to cię zostawi i będzie następna !
Jeśli faktycznie kochasz męża to okaż jemu lojalność i mów że go kochasz tyle razy ile trzeba byś odzyskała jego zaufanie ! Mężowi jesteś to winna ale nigdy kochankowi !
Tak się dzieje jak luzie szastają na lewo i prawo słowem które zawsze powinno być zarezerwowane dla rodziny.
W wypadku zdradzających słowo kocham cię do kochanka czy kochanki służy do samousprawiedliwienia swojego czynu.
Po zdradzie zostajemy sam na sam z własnymi emocjami i jeśli nie usprawiedliwimy siebie przed sobą mówiąc zdradziłam bo się zakochałam to zostaje tylko jedno wytłumaczenie WYRZĄDZIŁAM KRZYWDĘ OSOBIE KTÓRA MNIE KOCHA. I tu lepiej brnąć w kłamstwa wpajając sobie przekonani że ja nic złego nie zrobiłam... jestem dobrym człowiekiem i mam prawo do szczęścia... ja się tylko zakochałam...
Więc skoro Kochanek to twoje szczęście do którego masz święte prawo to odejdź od męża.
Przestań mężowi wbijać sztylet w mikroskopijnych dawkach a zrób to raz a szybko !
Bez wątpienia ten sztylet należy się twojemu kochankowi !
Pamiętaj że obecnie twój mąż bardziej cierpi i ma większe rany niż gdybyś fizycznie dźgnęła jego 50 razy nożem.
Tak jesteś winna opatrywać te rany! nie jak suka z podkulonym ogonem ale jak żona. Tylko takie zachowanie pozwala w przyszłości uniknąć podobnych przygód. Przy okazji zobaczysz czy twój mąż cię kocha. Jeśli w przyszłości ci wybaczy i nie wykorzysta twojej skruchy to masz u boku swego człowieka godnego zaufania !
A kochanek kocha jedynie uciechę twoim ciałem i egoistycznie swoje doznania które przy tym towarzyszą.
Cos sie zdublowalo, poprawilam, sinead
Edytowane przez dnia 30.08.2012 12:23:42
Jeśli chcieć to móc, to możesz wszystko.
A co jeśli wszystko to czyjaś bliskość ?
Wredna. Pokazujesz swoim wpisem, że na prawdę jesteś niedojrzałą emocjonalnie osobą.
Zobrazuję Twoją postawę, w kontekście tego co tutaj zapodałaś: latlerek z podkulonym ogonem wyskakuje co chwilę zza kanapy, podszczypuje leżacego obok dobermana, jazgocząc przy tym donośnie.
Nie Wredna, to Ty nie rozumiesz co ludzie chcą Ci powiedzieć. Wyłapujesz tylko te informacje, które są dla Ciebie wygodne, abyś mogła się usprawiedliwić przed sobą.
Wiesz co. Faktycznie. Nie mów, że go kochasz. Przynajmniej w tej kwestii zachowasz trochę szacunku do siebie ,a przede wszystkim do męża.
Bezhonoru - pierwszy post i od razu świetne zdanie;
"Więc skoro Kochanek to twoje szczęście do którego masz święte prawo to odejdź od męża."
Dokładnie to samo mówiłem mojej żonie. Skoro jesteś przy nim szczęśliwa - ODEJDŹ. Zostaw mnie. Jak podjęła decyzję, że zostaje spytałem - czemu nie odeszłaś tam, gdzie miałaś rzekomo szczęście. Takie pytania, takie postawy unaoczniają zdradzaczom, że nie myślą o tym co robią i konsekwencjach swoich czynów. Zaczyna do nich docierać brutalność tego co robili. Ba, nawet nie zadają sobie pytań odnośnie istoty sprawy - "czy ja rzeczywiście jestem z nim szczęśliwa, czy to tylko ułuda, skoro z nim nie dzielę obowiązków życiowych, nie stawiamy sobie wymagań, które w związku sa nieodzowne, nie dzielimy problemów finansowych itp." Zdradzacze przy postawieniu ich przed ścianą sami zaczynają gryźć się ze swoim sumieniem i zaczynają widzieć co zrobili (z opisów na tym forum widzę jednak, że to nie jest niestety reguła) i wredną też to czeka, wcześniej czy później. I odniosłem podobne wrażenie do użytkownika Wica - ty wredna autentycznie sobie wycinasz część wypowiedzi i tylko do niej się odnosisz ignorując całościowy przekaz. Usłyszałaś tu zdania osób zdrdzonych - skoro posypujesz głowę popiołem i jesteśmy wszyscy dla siebie anonimowi, to czemu w Tobie taka złość, agresja, niechęć? Mam wrażenie, że Ty z mężem w ogóle nie przepracowałaś tematu Twojej zdrady, a fakt, że od roku nie powiedziałaś mu słów KOCHAM CIĘ mnie o tym w pełni przekonuje.
Podstawowa zasada pisania jest taka - jesli sie daje rade, to trzeba ja DOBRZE wytlumaczyc, inaczej rada nie trafi. Typow ludzi jest wiele, dlatego z grubsza mozna przyjac, ze do wiekszosci argumentacja trafi. Ty widocznie znajdujesz sie w mniejszosci, ktora "wszystko wie lepiej", a na dodatek drazni ja ukladna i prosta (bo pisze prosto - kiedys pisalem uzywajac za glebokich parabol, ale za to krotko, jednak zrozumialem z czasem, ze to nie trafia do wiekszosci) logika.
Chcesz krotko ? No to wersja dla CIebie, zgodna z Twoim latwiutkim do przeswietlenia charakterkiem: "spiep**aj do swojego faceta mowic mu kocham cie i nie piep** glupot, a jak nie kumasz, to jestes du*a wolowa i du*a wolowa umrzesz".
Daje rady od siebie, z DOSWIADCZENIA, jeszcze opisuje co i jak - a przyjdzie taka typowa "wiem lepiej" i sie jeszcze bedzie sprzeczac, ze ma racje - POMIMO, ZE NIE DOSZLA NAWET DO ETAPU, KTORY MY JUZ PRZESLISMY. PO prostu PlemPLem81 ma racje z tym obrazkiem. Rece opadaja.
Nawet nie pocieszam sie zlosliwie - ze to Twoje zycie i sama dazysz do zaglady zwiazku. Mnie nie rajcuje nieszczescie innych, mi zwyczajnie CIebie szkoda. DLatego pisze. Jesli to nie trafia, to pozostaje tylko miec nadzieje, ze dostajac w du*psko i ten zakuty leb - CZEGOS SIE W TEN SPOSOB NAUCZYSZ.
ech...wredna..czasami proszac o pomoc dostajemy inna niz bysmy sobie tego zyczyli, nie chodzi o to by przytakiwac i pokazwyac jak bardzo nam jest Ciebie 'zal'..bo nie jest,Dokonalas wyboru, zdoopilas sprawe masz konsekwencje-teraz czeka Cie sporo pracy.Widzisz sztuka niszczenia nie wymagal takiego wysilku jak sztuka naprawcza....w tym rzecz.
Jak nie uwazalas jak robilas to teraz rob jak uwazasz.........
henryjeweller napisał/a:
CHyba cos tu jest nie tak.
Moja zona mnie zdradzila i to od tamtej pory ona mnie zasypuje "kocham cie", a to ja nie potrafie jej na to odpowiedziec. Wez sie w garsc i zacznij codziennie mowic mu to po kilka razy. I przestan mnie denerwowac z jakas wydumana blokada, co Ty hamulec jakis mechaniczny jestes ? Powiedz raz, to bedziesz mogla mowic i po pare razy dziennie.
ale czy to się wtedy się stanie zbyt wyświechtane... bo czy same słowa coś znaczą?? to tylko słowa...które codziennieją i czy w ten sposób nie tracą swojej wartości...tak jak codziennie noszony niedzielny garnitur...przestaje być wtedy niedzielnnym...
Cytat
henryjeweller napisał/a:
TO TY POWINNAS MOWIC MU "kocham Cie" CODZIENNIE. Niezaleznie od tego, CO SOBIE SADZISZ W SWOJEJ GLOWIE, ZE ON O TOBIE SADZI.
Ja nie uważam, aby należało się zmuszać do powiedzenia czegokolwiek czego się do końca nie czuje, może trzeba by było się zastanowić dlaczego jest ta blokada. Bo niestety wyczuwa się gdy osoba, która to mówi nie jest do końca szczera i nie czuje tego co mówi. Bo może mieć to odwrotny skutek od zamierzonego. Ja wiem, że każdy patrzy przez swój pryzmat, ale w każdej sytuacji jest dobra metoda małych kroczków. Skoro wredna nie chcesz mówić co chwilę kocham, to zacznij lubić lubić spędzony razem czas, lubić wpólny spacer, wspólną kolację i zamiast mówić kocham mów może "lubię", włąśnie z Tobą lubię i jak zobaczysz ile jest tych lubię i bardzo lubię jest bo najpierw aby pogoś pokochać, musimy kogoś polubić, a u Was wydaje mi się musi nastąpić odbudowanie wspólnego związku. A słowa to tylko słowa, ważne jest to też co człowiek przekazuje ciałem a tego nie da się oszukać. Chłodny uścisk jest tak samo nie fajny i to się czuje.
Cytat
nutoj napisał/a:
Są gówno warte dla osoby zdradzonej. Ona ma świadomość wcześniejszych kłamstw, obmówień za plecami, wyjściem z całym uczuciem na zewnątrz. To jak wyglądają te słowa dla osoby kajającej się jest kompletnie nieistotne. Osoba zdradzona nie ma poczucia prawdy wyrażanej w tych słowach. Żeby ją odzyskać (o ile się da) potrzeba czegoś więcej niż "Kocham Cię".
powiem tak, ostro, ale jesteśmy ludzmi i każdy z nas może zbłądzić, nie wiadomo jak to jest z tą zdradą, a też nie obrzucajmy błotem tych, którymi sami możemy się stać, bo nigdy nie możesz powiedzieć nigdy, możesz się starać, aby tak nie było, ale nie możesz być 100% pewny. No a wszyscy jesteśmy ludźmi i błądzenie to ludzka rzecz, pytanie tylko jak chcemy potem to rozwiązać.
Fakt, że osoby zdradzające są tu potępiane i wylewamy na nich cały swój jad i gorycz, bo nie możemy powiedzieć tego co chcemy powiedzieć swoim zdradzaczą. To na nich wylewamy swoje pomyje
ale czy to się wtedy się stanie zbyt wyświechtane... bo czy same słowa coś znaczą?? to tylko słowa...które codziennieją i czy w ten sposób nie tracą swojej wartości...tak jak codziennie noszony niedzielny garnitur...przestaje być wtedy niedzielnnym...
Pisalem:
Cytat
Czym innym jest gledzenie sobie tutaj, co jest zalosne i smieszne, a czym innym staniecie z problemem twarza w twarz. Wiecie doskonale, ze kazda sytuacja jest inna i dlatego kazdemu "kocham CIe" trzeba przyjrzec sie oddzielnie. Ja swojemu sie przyjrzalem i wiem, o co chodzi. Brakuje mi zaufania, ktore - jak kazdemu chyba - zjechalo do zera. I dlatego miedzy innymi - MIEDZY INNYMI - daje zonie mowic ten zwrot do siebie. Bo chce zaczac wierzyc kiedys - NIE WIEM, KIEDY - ze to, co mowi, jest na tyle silne i niesie za soba tyle energii, ze bede mogl jej zaufac z powrotem i rowniez odpowiedziec bez prawdopodobienstwa porazki. Bo chyba tego czlowiek po zdradzie, odbudowujacy relacje i swoja sile wlasnie chce.
Przypomne jeszcze raz na koniec: nie ulegajcie stereotypom. To, ze macie w glowach przypadki, gdzie niewierna zona obsypuje zdradzonego meza komplementami, goracymi zapewnieniami milosci i owym zwrotem "kocham CIe", podczas gdy jej intencje sa zupelnie inne - NIE SWIADCZY O TYM, ZE KAZDE INNE MOWIENIE KOCHAM CIE PRZEZ INNEGO ZDRADZACZA - NAWET CO DZIEN - MUSI BYC SKAZONE SYNDROMEM ZALOSCI I KLAMSTWA.
Znaczy to, ze trzeba - PO PROSTU TRZEBA - zerwac ze stereotypowym mysleniem w danym wypadku, poniewaz NIE O STEREOTYPOWA SYTUACJE NAM TERAZ CHODZI. Tak wiec wyswiechtanie sloganu ma zastosowanie wszedzie indziej, ale nie w leczniczym ujeciu tego zwrotu, gdzie sytuacja tego WYMAGA. Tak, jak jest to narzedzie (jedno z wielu - podkresle - bo nie samym KOCHAM CIE sie leczy, co kazdy chyba uzna za sluszne, ale JEDYNM Z KILKU, GDZIE JEGO BRAK STANOWI POWAZNY BRAK PRZY CELOWOSCI - A WIEC DOWIEDZENIUJ ZDRADZONEMU SEDNA) sluzace do uleczenia mentalnosci zdradzonego, tak uzywane w kazdym innym wypadku - moze byc faktycznie wyswiechtywaniem sloganu. To jednak nie jest taki przypadek - jeszcze raz podkresle - i nalezy do kazdej sytuacji stosowac adekwatne narzedzia. To, ze sa akurat "brzydkie" skojarzenia i obawa o ich spelnienie - niech zostanie tylko obawa. Obawianiem sie jedynie - nie widzialem jeszcze, zeby ktos kogos uzdrowil.
Rozumiem te obawy, bo w zyciu nic pewnego nie ma. Ale - na litosc - sytuacja wymaga podjecia NIESTANDARDOWYCH KROKOW, ale przy tym jednoczesnie wymaga szczerosci - i to rozwiazanie laczy w sobie obie cechy, moim zdaniem i doswiadczeniem - na razie skutecznie.
Cytat
Ja nie uważam, aby należało się zmuszać do powiedzenia czegokolwiek czego się do końca nie czuje
I ja tak uwazam. Jednak wredna inaczej okreslila swoje uczucia i pewnosc do nich. Tak wiec nie dorabiajmy ideologii do wlasnych twierdzen, bo te sa zwyczajnie bledne.
Post doklejony:
P.S.
Byc moze wyrazilem sie na poczatku niejasno dla wszystkich tym "zasypywanie mnie KOCHAM CIE".. nie chodzi mi oczywiscie o bezwartosciowe 20 razy na godzine, w moim przypadku jest to 1-3 razy dziennie, co ja traktuje juz jako zasypywanie. W porownaniu z tym, co bylo wczesniej tak wlasnie sie czuje.
Edytowane przez henryjeweller dnia 30.08.2012 17:42:42
Fakt, że osoby zdradzające są tu potępiane i wylewamy na nich cały swój jad i gorycz, bo nie możemy powiedzieć tego co chcemy powiedzieć swoim zdradzaczą. To na nich wylewamy swoje pomyje
Są TU potępiane? A gdzie nie są w normalnie funkcjonujących relacjach międzyludzkich? TU jest miejsce dla takich jak my - którym los zesłał kłamstwo w postaci naszych partnerów. TU jest miejsce, gdzie dzielimy się swoimi przeżyciami, pomagamy sobie, unaoczniamy wiele rzeczy innym, którzy akurat się zarejestrowali i jako kolejni dołączyli do grona robionych na boku. TU jest w końcu miejsce, gdzie tacy jak my widzą, że jest nas setki, tysiące i co najważniejsze że da się dalej żyć, gorzej czy lepiej, ale da się żyć, bo w momencie odkrycia zdrady wydaje się nam, że to życie nie ma sensu.
A co do mówienia swoim zdradzaczom - nie wyobrażam sobie, bym żonie nie mówił tego, co tu piszę. Zna wszystko co myślę o tym, co do dziś we mnie jest, co mnie przeżera. Nie wylewam na nią teraz pomyj, bo na to było miejsce przez pierwsze półtora miesiąca, wtedy miała jazdy, które przywróciły ją do pionu - mam nadzieję, że na długo, a marzeniem jest na zawsze, ale nad tym też trzeba pracować, to nie stanie się samoistnie. Gorycz, jad - to na pewno jest na początku. Potem pojawia się wielki smutek, zawiedzenie. I wtedy już trochę z innej perspektywy się do tego podchodzi. Ile można w sobie nosić złość? Smutek owszem, bo to poczucie straty, poczucie okłamania. We mnie już takiej złości, jak na początku nie ma. Nie wiem czy jest jakaś w ogóle. Teraz, gdybym dowiedział się o jakiejś kolejnej akcji mojej żony, po prostu skończyłbym definitywnie znajomość, bez złości. To już przeszedłem i teraz mam większy dystans do naszego związku. Nie wiem czy tak każdy zdradzony ma, ale domyślam się, że wycofka uczuciowa u każdego z nas jest odczuwalna. Abstrahuję już od tego, że wiążą się z tym jazdy w myślach, zmiany nastrojów jak w kalejdoskopie itp - to w pewnym sensie nieuniknione efekty uboczne zdrady.
TO TY POWINNAS MOWIC MU "kocham Cie" CODZIENNIE. Niezaleznie od tego, CO SOBIE SADZISZ W SWOJEJ GLOWIE, ZE ON O TOBIE SADZI.
Powiem szczerze, że większej bzdury na tym forum nie słyszałem. Może to zbyt pragmatyczne podejście, ale od mówienia jeszcze nikomu niczego nie przybyło.
W związku malutkie gesty czynione od bladego świtu do ostatniego świadomego oddechu przed snem skierowane dla tego wyjątkowego człowieka, z którym ma się rozkosz dzielenia każdego dnia mają największe znaczenie. Słowo kocham tak często można zawoalować w prostych czynnościach, można je zmieścić w kubku herbaty podanym po ciężkim dniu, róży zostawionej obok talerza przy śniadaniu, tomiku poezji kupionym na likend, ech można by tak wymieniać bez końca.
Kocham wyrecytowane 2-3 razy dziennie, a może na godzinę, a może na tydzień a może w końcu pojawiające się okazjonalnie jest tylko dodatkiem, bo właśnie jako słowo nie znaczy NIC.
Pozwole sobie na dygresje, ze wlasciwie to sie ze mna zgadzacie, tylko uzywacie argumentow z wykrzywionego lustra, ktore nie odbija moich pogladow, jak sie wam wydaje. Moze niedokladnie czytacie, moze po lebkach - wychodzi wlasnie w praniu. Przeciez ja pisalem wyraznie:
Cytat
Tak, jak jest to narzedzie (jedno z wielu - podkresle - bo nie samym KOCHAM CIE sie leczy, co kazdy chyba uzna za sluszne, ale JEDYNM Z KILKU, GDZIE JEGO BRAK STANOWI POWAZNY BRAK PRZY CELOWOSCI - A WIEC DOWIEDZENIUJ ZDRADZONEMU SEDNA) sluzace do uleczenia mentalnosci zdradzonego, tak uzywane w kazdym innym wypadku - moze byc faktycznie wyswiechtywaniem sloganu.
Chyba czas sie zdenerwowac i powiedziec, ze zadam przyznania sie, czy w ogole osoby ze mna polemizujace mnie rozumieja, a zacznijmy od prostego pytania o czytanie calosci moich tekstow. W innym przypadku sensu nie ma sprzeczac sie z samym soba majac to samo zdanie.
I dodajac kolejny plus do swojego zdania "na temat": OCZYWISCIE, ZE MOWIENIE KOCHAM CIE POWINNO ZACZAC WYSTEPOWAC W TYCH NASZYCH CHORYCH, POLSKICH ZWIAZKACH. Uwazam to za jeden z elementow poprawnej komunikacji, ktorej brak sprowadzil wiekszosc z nas, jesli nie wszystkich wlasnie tutaj. I mowiac wprost, jesli ktos uwaza, ze nie bedzie mowil tego zwrotu z JAKIEGOKOLWIEK POWODU, to uwazam, ze ma problem ze soba. Niezaleznie od setek, czy tysiecy DOWODOW tejze milosci dawanych niechby i co godzine. Bzdura do kwadratu, ze cala ta masa zastapi zwrot KOCHAM CIE. To raczej, jak dochodzenie do sedna polslowkami, wciaganie partnera w logiczno-emocjonalna gre pt. "domysl sie, co mam na mysli", a tymczasem w komunikacji chodzi o JASNY I PROSTY PRZEKAZ.
I tak, jak w milosci nie chodzi o JEDYNIE mowienie "kocham Cie", czy JEDYNIE dawnia roz i podobnych pragmatycznych rzeczy - TYLKO O CALOSC, ktora komponuje wlasciwe spektrum uczucia, ktore chcemy przekazac, TAK SAMO, a moze nawet i tym bardziej przy leczeniu relacji potrzeba podkreslac wage kazdego z czynnikow, bez falszywego przeswiadczenia o braku potrzeby ktoregokolwiek.
Q, mialem isc sie kapac i zona przygotowala mi ciepla kolacje do wanny, ale juz wystygla, bo mnie szlag trafil i musialem se popisac :rozpacz
Kocham wyrecytowane 2-3 razy dziennie, a może na godzinę, a może na tydzień a może w końcu pojawiające się okazjonalnie jest tylko dodatkiem, bo właśnie jako słowo nie znaczy NIC.
tezeusz z całym szacunkiem nie zgodzę się z tobą KOCHAM CIĘ zawiera wszystko! Sedno sensu ślubowania w celu zawarcia małżeństwa, założenia rodziny i poświęcenia temu wszystkiemu swego życia!
Osoby dojrzałe emocjonalnie mają świadomość znaczenia tego słowa.
Słowem KOCHAM CIĘ winniśmy obdarowywać najbliższą rodzinie (mąż, żona, dzieci, rodzice, rodzeństwo, dziadkowie)
Zgodzę się z tobą w poniższych przypadkach:
Dla osoby lekkomyślnej i szastającej słowem KOCHAM CIĘ faktycznie nic nie znaczy i pod względem takich osób zgadzam się z twoim stwierdzeniem.
Moim zdaniem pani WREDNA wpadła w zauroczenie pod względem kochanka.
Gość chciał ją zdobyć i poświęcał jej swój czas jak i obsypywał czułymi słówkami, gestami, zapewne był na każdy gwizdek by ją omotać. Krótko mówiąc grał super przyjaciela pełnego poświęceń. Wiadomo że Leśniczy który ma do obejścia hektary (całe życie rodzinne) przegrywa z kłusownikiem który skupia się na zwierzynie (adoracji). Wszyscy wiemy że kobiety uwielbiają adorację pod każdym względem i nawet gdy są w super związku ciągle oczekują adoracji od innych panów.
Niestety w wielu przypadkach nie znają granic i wpadają w sidła zauroczenia. Podstępem zwabione nabierają przekonania że tylko przyjaciel je docenia, szanuje, uwielbia i tp.(ego wywindowane).
I w końcu pojawia się myśl ZAKOCHAŁAM SIĘ ! Przyjaciel też mnie kocha więc ruszajmy razem ku wymarzonemu szczęściu.
Słowo WYMARZONE dobrze pasuje do związku Kochanków.
Kłusownik marzy jak podejść i wykorzystać naiwność zwierzyny i z każdym krokiem się nakręca , Zwierzyna czyni podobnie, jeszcze nie spróbowała a już wytworzyła myśli jak to będzie smakować!
Właśnie dostaje to czego zabrakło jej w dotychczasowym związku.
Pani okazała się zbyt próżna by podgrzać stary przysmak (mąż) i zapragnęła nowych doznań.
Dla kobiet jest upokarzające okazywać uczucia mężowi by rozpalić w nim ogień ale upokorzenie męża w dopuszczeniu do adoracji i nadmuchaniu własnego ego przez kłusowników jest jak najbardziej na miejscu.
Jestem pewien że Wredna obdarzyła Kochanka słowem KOCHAM CIĘ, czego czynić nie powinna. Wie że skrzywdziła męża który ją kocha, za co czuje się odpowiedzialna i winna . Poczucie winny za świadomie wyrządzoną krzywdę napawa optymizmem i rokuje możliwość naprawy związku.
Sama stworzyłaś tą blokadę i sama możesz ją zniszczyć. KOCHAM CIĘ w małżeństwie ma magiczną moc, która pozwoli tobie pogodzić się z poczuciem winny za swoje błędy i wyrządzoną krzywdę a mężowi przywróci wiarę w ciebie i przyśpieszy gojenie ran.
Powodzenia i więcej wiary
Skoro kochasz i to czujesz to słowa są po to by wyrazić to co jest w sercu i na duszy.
Wygląda mi na to, że autorką tego wątku jest moja Kochana Żona. I jestem w lekkim szoku.
Zgadza się mniej więcej data rejestracji (wróciła wtedy od swojej Mamy, a ja byłem na wyjeździe na który, miałem na to WIELKĄ NADZIEJĘ, ona dołączy. Nie dołączyła, wymigała się, ale pewnie w środku bała się, ale teraz tak myślę, wtedy po prostu cierpiałem...). A wcześniej wspominałem jej, że ratuję się tym portalem.
Zgadza się nick - Wredna - to jej nick używany w grach fantasy w okresie gdy znalazła sobie kochanka. Aż dziw że nie wymyśliła czegoś nowego, choć może gdzieś w środku chciała żebym to znalazł (podobnie jak jakoś 'w środku' chciała wreszcie, żebym odkrył zdradę, w końcu 3 lata to ciągnęła, mogła dalej, ale zaczęła popełniać przedszkolne błędy.... jest przedszkolanką nawiasem mówiąc).
Akurat prawie wcale nie używam tu forum, tylko czytam opisy i trochę czatuję. Dziś chyba drugi raz wszedłem do forum.
Dla przypomnienia mój opis sytuacji: http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=2766
Tylko proszę bierzcie pod uwagę, że gdy go pisałem byłem jeszcze w pierwszej fazie, to było 10 dni od odkrycia faktów. Dziś napisałbym to na pewno inaczej. Ale główne fakty są jakie są....
No i ton jej wypowiedzi generalnie do niej pasuje. Z wyjątkiem otwierającego temat wątku........
Od ponad 3 tygodni próbuję ją utulić, przyjąć z powrotem, czekam jak kania dżdżu jakiegoś światełka w tunelu, słów że ona chce próbować kontynuować nasz związek....
a dopiero z tego forum dowiaduję się, że Ona mnie w środku jednak kocha.... no ręce i nóżki opadają!!
A w 'realu' trochę ponad tydzień temu (po tym jak wróciłem z tego urlopu na który nie dojechała) usłyszałem od niej prosto w oczy, że "ona nic już do mnie nie czuje"... wyobraźcie sobie jaki to był cios w brzuch!
Dzień później wieczorem mnie puściły nerwy i wykrzyczałem jej trochę w twarz...
Kilka dni trwała odbudowa sytuacji. Teraz jest stan 'lekkiej równowagi'.
Ale zanim napiszę dalej: oczywiście jest możliwość, że to jednak nie moja Kochana Żona. Może taki przypadek....
Tylko administratorzy portalu gdyby mieli możliwość porównania IP z jakich łączę się ja i wredna, mogliby sprawdzić czy to na prawdę my.
Jutro jej to pokażę i po prostu spytam. Chciałbym teraz, ale już śpi i wstaje bladym świtem, więc nie będę takim ch....
Tylko jeszcze to muszę przemyśleć, bo efekt może być odwrotny od zamierzonego. Ryzykuję pisząc tu, ale sądzę, że już tu nie wchodzi.
Rozumiem, że totalnie nie rozumie Henrego, ja jestem logiczny jak Henry, a ona to zupełnie inna psychika.
Ale winien Wam jestem kilka słów jak to wygląda z mojej strony.
Może zacznę od tego, że TAK, Kocham Ją. Po prostu, od 19 lat. Pewnie że nie tak jak 19 lat temu. Ale to PO PROSTU MOJA ŻONA!! Jedyna, najbliższa na świecie osoba! I czegokolwiek by nie zrobiła, to nic nie zmienia tego faktu, że to najbliższa osoba na świecie [o tak widzę tu już jak Henry się stroszy ))]
Ale dopóki ode mnie nie odejdzie świadomie i zdecydowanie, dopóty powyższy fakt pozostaje w mocy. Mogę mieć do niej żal, może mnie to boleć, ale... zawsze jestem w stanie wybaczyć. O tu też spodziewam się protestów innych, ale... macie prawo do własnego zdania ::))) A ja znam trochę siebie
Niestety, z mojej strony te kilka tygodni to nieustanna walka o to, żeby cokolwiek chciała do mnie mówić.
Jej największy problem, to właśnie nieumiejętność wyrażania uczuć i generalnie komunikowania własnych potrzeb i poglądów.
W trakcie tego miesiąca dowiedziałem się o pewnych sprawach rzucających na to trochę światła, ale przepraszam, o tym nie jestem gotów pisać.
No i na teraz sytuacja jest taka, że ... sam nie wiem....
Nie wiem jak to opisać.
Po tym jak mi puściły nerwy tydzień temu (o czym wspomniałem), zaczęła spać w pokoju córki na dmuchanym materacu. Po 4-5 dniach wspomniała, że chce porozmawiać o "przemeblowaniu" bo jednak ten materac niewygodny.
.... no i stanęło na tym, że teraz Ona śpi w naszym łóżku, a ja na podłodze w gabinecie.... Ta.. miałem alternatywę - przeprowadzić cały gabinet do sypialni i oddać Jej gabinet....
Ale generalnie, moja propozycja jest taka: dajmy sobie 3-4 miesiące czasu, tak do gwiazdki. Tak Jej wczoraj powiedziałem.
"Jak w Boże Narodzenie znowu stwierdzisz, że nic do mnie nie czujesz i chcesz rozwalić nasze życie, to ... ok. Rozwód i do widzenia."
Ale oczywiście ja żyję nadzieję, że powolutku trochę się ociepli i zaczniemy to odbudowywać. Choć jako realista na rozwód też będę przygotowany.
Ewidentnie potrzebujemy pomocy, na szczęście wśród moich znajomych są całe stada psychologów, rozmawiałem z jednym przyjacielem, który ma nam znaleźć jakąś fachową osobę.
To wszytko 'na ekranie' "nie brzmi".... to jest dużo bardziej delikatne i subtelne. W 70% Ją rozumiem (tzn. w życiu, mało rozumiem te wypowiedzi na forum, bo jak mówię totalnie nie okazuje mi uczucia, nie wspominając nawet o wypowiadaniu wielkich słów! No, ok, może trochę przesadzam z tym słowem 'totalnie' )))
Po tym jak się dowiedziałem o zdradzie straszliwie potrzebowałem i oczekiwałem od niej ukojenia i przytulenia. Wcale tam jakiś głupich słów!!! Mam w nosie czy mi powie Kocham Cię, czy nie powie. Kontakt, dotyk, przytulenie mówią 100 razy lepiej.
I nie otrzymałem prawie nic... w tej walucie...
A ona podobno się zadręcza co mi powiedzieć... no paranoja jakaś. NIC NIE MUSISZ MÓWIĆ!@!@!! Tylko mnie w końcu przytul!!!
Niestety, ale duża część energii mojej żony idzie na ratowanie obrazu siebie w jej własnych oczach i szukanie usprawiedliwień, i bardzo niewiele na ratowanie związku.....
No cóż, zobaczymy co dalej.....
Pozdrawiam was serdecznie,
nie piszcie już za dużo w tym wątku, bo zauważy )))