Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nick pozew zawiera tylko sprawy rodzinne plus wyłączenie spraw podziału majątku do odrębnego postępowania, tak doradził adwokat tym zajmie się sąd "nie rodzinny".
Wczoraj larwa dowiedziała się że pozew jest w sądzie (pozew z wyłącznym orzeczeniem o winie), ustalenie miejsca pobytu dzieci przy ojcu. Powiedziałem że się nie wyprowadzam bo jedyne co bedzie mogła wyciągnąć w sądzie to porzucenie rodziny, a i powiedziałemże dla mnie to też nie jest przyjemne bo chce mi się ż...ać jak na nią patrzę.
Kamienna twarz, powiedziała "nie masz żadnych dowodów" więc widzę że w sądzie bedzie kłamać jak najęta i oto chodzi. Napiszę Ci prv bo kto wie może zaczne to czytać???
Witaj Betrayed, czytam Twój wątek i uśmiecham się. Podziwiam za odwagę, a przede wszystkim za Twoją determinację.
Pamiętaj, że Sąd reprezentuje osoba z krwi i kości. To człowiek, który oprócz akt ma przed sobą ludzi- ich dramaty - prawdę i kłamstwo.
Na rozprawie bądź prawdziwy. Bądź sobą i tylko w zgodzie ze sobą zwyciężysz. Kłamstwo czuć na odległość. Dla wprawnego oka i wyczucia sędziego prawda i kłamstwo to jak biel i czerń). Podparte solidnymi dowodami jest szansa na Twój triumf. Ale nie zapominaj, że długa i mozolna droga przed Tobą. Merytorycznie też musisz być mocny. Masz niestety niegodziwego przeciwnika. Wasze szanse są nierówne. Bo jakby nie patrzeć mentalnie jesteście od siebie oddaleni. Priorytety macie zupełnie inne. Percepcja inna...Dla niej ważna jest jej egzystencja w tym najgorszym wydaniu, dla Ciebie dobro dzieci.
Zanim związaliście się węzłem małżeńskim poznałeś jej charakter?
Jej cechy, które uważałeś za zaletę, Twoim zdaniem dzisiaj są dla Ciebie nauką?
Będę wdzięczna za odpowiedź. Trzymam za Ciebie kciuki. Pamiętaj, prawda zwycięża)
Wica
na początku dudowna kobieta (element osaczenia) dbała o mnie jak przyjeżdżałem do domu zawsze obiadek, codzień rano śniadanie, sex no mistrzostwo świata. Wspólne plany najpierw pomogłem jej splacić mieszkanie samochód nadal było super. Później wybudowaliśmy do madal było ekstra jedno dziecko, później drugi z zewnątrz cudowna rodzina. Tylko nie zauważałem że coraz mniej kontaktów z moimi znajomymi rola moja nagle zeszła do dostarczyciela kasy i opiekuna dzieci a i nagroda od czasu do czasu. Typowe zachwanie psychola. Ze bedzie ciężko jestem pewien, że priorytety mamy inne widać od razu. Mi dzieci dodają siły dla niej są kartą przetargową. Zgadza się w sądzie są ludzie którzy widzą ludzką tragedię dramat dzieci, ja nie mam sobie nic do zarzucenia nie boje się badań przez psychologów. Nie raz sobie przypominam jak stawałem w obronie córek bo np przyniosły za dużo zabawek do pokoju, Czy np starsza nie przebrała się po powrocie ze szkoły. Nie pamiętam w sumie aby kiedykolwiek odrabiała z nią zadanie domowe. W szkole pojawiła się dopiero w czerwcu. Nawet jej wychowawczyni stwierdziła że zachowuje się jak by brakowało jej matki (zawsze tuliła się do kobiet lub do mnie). Młodsza początkowo wychowywana była przez gnidę później jej matkę drugą oziembłą gnidę. Efekt dopiero od mojej matki dziecko nauczyło się tulić uwielbia być na rękach (żona i teściowa nigdy jej nie brały na ręce)
Jak niosę małą idąc na spacerze poklepuje mnie po plecach to taka jej osnaka zadowolenia. Ostatnio przeglądałem zdjęcia są zdjęcia dzieci i ja, same dzieci, dzieci z babciami i ... zdjęcia wykonane przez .. wiecie kogo widok lasu, ogrodu, psów tylko nie dzieci.
A nie zdarzyło Ci się kiedyś mieć przeczucie, że coś z nią jest nie tak? Że to karierowiczka nastawiona na branie? Że może być zimna i oschła? Bo wiesz, często intuicja nam dobrze podpowiada, a my ją po prostu ignorujemy i tłumaczymy sobie to naszą nadinterpretacją.
Ja tak miałam. Dziś wiem, że pierwsze skojarzenia były trafne. Po latach dopiero znalazły potwierdzenie(. Stłumiłam w sobie to co krzyczało, że mój pan ma inklinacje do zdrad, że może mieć rozdęte ego, że może być oschły i zimny, pozbawiony empatii.
Myślę, że w przyszłości możesz być dla kogoś wartościowego prawdziwym oparciem. Taka postawa jak Twoja pokazuje dojrzałość. Bierzesz odpowiedzialność za słowa i czyny, a przede wszystkim za drugiego człowieka. (dzieci).
Myślę też, że największą karą jaka ją spotka (albo już spotkała) to brak Ciebie i jeśli wygrasz sprawę w sądzie o prawo nad opieką do dzieci - to brak dzieci. Chociaż w chwili obecnej ją to nie interesuje.
Samotność jest chyba największą karą dla zdrajcy.
Z uwagą będę czytać Twoją historię) Pozdrawiam
Były symptomy których nie zauważałem nowy telefon zawsze dla niej nowy samochód podobnie. Na samym początku gdy się poznaliśmy nie zrobiła na mnie jakiegoś super przekonywującego wrażenia. Ale wiedziała jak się zamnie zabrać użekła mnie "opiekuńczością" czystością w domu na koniec jak byście zobaczyli moją lodówkę (dzieci były poza domem) spleśniała pizza, musztardza i ogórki. Do tego miała nieźle opanowaną socjotechnikę szukała "żywiciela" i go znalazła. I testowała na ile może sobie pozwolić. Podejrzewam że gdybym się nie zorientował żyli byśmy jeszcze długo w trójkącie. Tylko że jakoś w maju powiedziałem że tak dłużej się nie da albo w lewo albo w prawo musimy się rozwieźć. I co gwiazda wymyśliła. Wtedy znowu wzięła mnie na litość że ma traume itp a po cichu knuła (tyle że ja wiedziałem już więcej niż chciałbym wiedzieć).
Wica o przyszłości nie myślę, najpierw dzieci później reszta. Nie chodzi o to że chce jej je zabrać (i tak się nimi nie zajmowała i nie bedzie zajmować) już planowała (bo myślała że się wyprowadzam) że bedzie dalej bywać na salonach a dziećmi ma zająć się opiekunka w nadgodzinach. Czyli tak jak pisałem dla niej to karta. Nawet nasi wspólni znajomi a właściwie jej dawni znajomi zgodnie uważają że lepiej dla dzieci bedzie jak ja je wychowam. Ona spieprzy im psychikę tak jak jej mamusia zrobiła to z nia.
Post doklejony:
A kara to ją spotka -31.08 jak zobaczy przelew. polowa raty kredytu plus polowa oplat zwiążanych z domem, plus kasa dla dzieci. A reszta którą standardowo dostawała na odrębny rachunek (do pokazania) docelowo dla dzieci ale nigdy dla niej. Jeżeli dzieci zostaną przy mnie o cyzm marzę jej alimenty też bedą szły na odrębny rachunek nic od niej nie chcę. Chcę tylko aby zniknęła z naszego życia.
Betrayed, nie jestem pewna czy dobrze odczytałam, że cyt.: "(...) jej alimenty też bedą szły na odrębny rachunek nic od niej nie chcę." ?
Użyłeś sformułowania "JEJ ALIMENTY". Chodziło Ci o alimenty na dzieci czy na nią?
Alimenty na nią płaciłbyś gdyby ona udowodniła Ci winę i rozwód byłby z orzeczeniem Twojej winy. Wówczas ona może złożyć wniosek o płacenie alimentów na nią jeśli wykaże, że po Waszym rozwodzie jej życie zdecydowanie uległo pogorszeniu tzn. że rozwód przyczynił się znacząco do pogorszenia jej statusu materialnego. Może sobie wymyślić chorobę na tę okoliczność która np. uniemożliwia jej wykonywanie zawodu w stopniu umożliwiającym jej utrzymanie. Powodów może sobie wymyślić mnóstwo. Trzymaj rękę na pulsie. Zapytaj swojego adwokata jeszcze o to. Zabezpiecz się na wszelkie możliwe sposoby. Bo ona brzydko mówiąc może chcieć Cię u****ić.
Co do alimentów na dzieci no to chyba sprawa będzie oczywista. Jesli dzieci będą przy niej - alimenty płacisz Ty. Zbieraj rachunki, faktury. Wykaż wydatki jakie poniosłeś związane z potrzebami Waszych dzieci.
Ech przykra sprawa. Wierzę, że myślisz rozsądnie i mimo emocji jakie temu towarzyszą to zachowujesz zimną krew.
Post doklejony:
Na rozprawie nie daj się sprowokować. Ludzie podczas procesu zachowuja się czasem irracjonalnie. Nie przewidzisz ich reakcji. Natomiast Ty musisz być pewny tego czego chcesz.
1. Silna argumentacja poparta mocnymi dowodami w postaci nagrań, zdjęć, korespondencji z kochasiem czyli wszystko co masz aby wykazać jej winę, która przyczyniła się do rozkładu Waszego małżeństwa.
2. Kwestia opieki i alimentów na dzieci- rachunki, faktury, wiarygodni świadkowie.
Nie obędzie się bez prania brudów. Chyba, że żona podda się na wstępie. W co wątpię.
Myślę też, że największą karą jaka ją spotka (albo już spotkała) to brak Ciebie i jeśli wygrasz sprawę w sądzie o prawo nad opieką do dzieci - to brak dzieci. Chociaż w chwili obecnej ją to nie interesuje.
Samotność jest chyba największą karą dla zdrajcy.
Wica, jaka samotność ? Ja chyba nie znam przypadku, żeby psychol/ka byli samotni po rozstaniu z "żywicielem". Cenę w postaci samotności płacimy my, bo po takiej jeździe bez trzymanki , trzeba sporo czasu i wysiłku, często terapii, żeby dojść do siebie. A potem dużo szczęścia , żeby spotkać na swojej drodze odpowiedniego człowieka i dużo pracy nad sobą, żeby nie zepsuć nowej wartościowej relacji. Prawda jest taka, że bardzo dużo ludzi po takich przejściach pozostaje samotnych do końca życia, z konieczności, bądź wyboru.
Powiem o sobie...nie wyobrażam sobie , nie biorę nawet pod uwagę , żebym mogła się kiedykolwiek z kimś związać. Wiem, że są porządni, fantastyczni mężczyźni, ale co z tego? Mnie ciarki przechodzą na myśl, że mogłabym trafić na kolejnego kameleona. Przede wszystkim zdaję sobie sprawę z tego, że człowiek poraniony przez psychofaga jest niesamowicie łatwą ofiarą . Tak jak zwierzyna dla kłusownika.
Szczerze mówiąc, ta świadomość, że niestety dla własnego dobra , MUSZĘ zrezygnować z obecności mężczyzny w moim życiu, była dla mnie jedną z cięższych spraw do zaakceptowania. Ale jakkolwiek tego nie przetrawiałam, nie analizowałam, nie rozbierałam na czynniki pierwsze, wynik wychodzi mi ten sam : jestem skazana na samotność Taką dodatkową cenę "dobrowolnie" zapłacę za 7-lat toksycznego związku. Cóż, ode mnie natomiast zależy, czy uda mi się tak skonstruować swoje życie, żeby być osobą spełnioną i szczęśliwą, bo to akurat jest w zasięgu moich możliwości.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Przede wszystkim zdaję sobie sprawę z tego, że człowiek poraniony przez psychofaga jest niesamowicie łatwą ofiarą
Łatwą ofiarę mogą stanowić ludzie, którzy nie mają świadomości że życie spędzili z psychofagiem i wciąż nie rozumieją co faktycznie bylo ich udziałem i dlaczego.
Ci, którzy odkryli psychofaże techniki takich ludzi wyczuwają już
z daleka.
Nie sądzę rekonstrukcjo by ciebie mógł jeszcze jakiś popapraniec nabrać.
Owszem w tej psychofażej branży są tzw. amatorzy i tzw. wirtuozi, który zechce wziąć udział w manipulacji zależy od inteligencji kobiety...wiadomo, wyzwania wymagają wirtuozerii
Niepotrzebnie rekonstrukcjo zamykasz się na męski świat....taż tych popaprańców, kórych się obawiasz jest zeledwie parę procent....reszta to fajni, normalni mężczyźni. Jak to moja koleżanka mawiała nie mając przez jakiś czas partnera "ohhhh, szkoda by się tyle dobra marnowało"...oczywiście miała na myśli siebie samą
Tak samo myślę o tobie, masz zapewne wiele od zaoferowania.....szkoda by się to zmarnowało...i to z powodu kogoś, kto jest przeszłością dla ciebie....on i jego energia nie powinna mieć już wpływu na twoje decyzje.
Post doklejony:
Cytat
MUSZĘ zrezygnować z obecności mężczyzny w moim życiu,
Ty nic nie MUSISZ rekonstrukcjo!
A swoją drogą....nie lubię tego słowa....
Rekonstrukcjo, pisząc o samotności miałam na myśli dalszą przyszłość zdrajcy, psychofaga. Po rozstaniu z "żywicielem", jak to ładnie ujęłaś wiadomo, że oni będą nadal szukać ofiary-nie będą samotni. Ale kiedy ich repertuar się wyczerpie, kolejne osoby będą odchodzić, usiadzie taki gad w fotelu i nie będzie mu miał kto podać szklanki wody. Oczywiście, że on nie zrozumie przesłania, ale to się dokona.
Nie odczuje, że tak na prawdę jest samotny bo nikt go nie kocha. Czasem nie wiemy że właśnie ominęło nas szczęście albo nieszczęście. Ale to my tak myślimy. Psychofag jest pewien wszystkiego do końca.
Często chodzę na grób mojego Taty. Wciąż palą się tam znicze i stoją żywe, piękne kwiaty w wazonie. Ludzie o nim pamiętają . Rodzina, my o nim pamiętamy. Bo był dobrym i pięknym wewnętrznie człowiekiem.
Obok mojego Taty leży Pan, który za życia był bawidamkiem. Zdradzał swoją żonę regularnie. Wciąż nowe kochanice. Z opowieści wiem, że był to mężczyzna cudownej urody, miał bardzo dobrą profesję (wszyscy razem pracowali w jednej firmie). Kobiety za nim szalały. Wykorzystywał je. Wydawało się, że świat stoi przed nim otworem. Był pewny siebie i czerpał z życia garściami. Krzywdził ludzi, swoją żonę i dzieci tym samym. Wiele łez zostało przez niego wylanych. Zmarł na raka. Dziś jego grób jest pusty. Na Wszystich Świętych ktoś zapali jedną mizerną świeczuszkę. Ten człowiek dla rodziny umarł fizycznie i pamięć też o nim umarła. Wcześniej w świetle reflektorów brylował, zszedł ze sceny życia w samotności. W moim przekonaniu nikt nie chce o nim pamietać, czego dowodem jest chociażby żałosny widok opustoszałej i chylącej się płyty cmentarnej. Widnieje jedynie wyblakły napis z imieniem nazwiskiem, tytułem naukowym nic ponad to. Gdzie się podziały te jego kochanki?
To zmusza mnie za każdym razem do refleksji. Tym też chciałam się podzielić tutaj z Wami.
Widnieje jedynie wyblakły napis z imieniem nazwiskiem, tytułem naukowym nic ponad to.
Zawsze mnie śmieszyły tytuły naukowe na płytach cmentarnych...jak się mają takie informacje do śmierci, która jest końcem życia? Komu i czemu one służą, bo chyba nie zmarłemu.
Chyba, że była taka jego wola a żywi ją wypełnili, lub żywi chcą w jakiś sposób splendoru sobie dodać, że zadawali się z taką to wyjątkową osobą...nie ogarniam.
Kiedyś zdarzyło mi się nawet przeczytać na płycie grobowca
"tu leży MATKA KSIĘDZA", jakby poprzez fakt wydania na świat przyszłego duchownego mogła być wyróżniona z grupy innych matek ....cóż głupoty i próżności ludzkiej nigdy dość, nawet w takich miejscach.
Długo tu nie zaglądałem bo układałem tematy... i jakoś trzeba było wszystko poukładać. A więc po kolej, podział dorobku mam za sobą (dom był na mojej działce więc i tak nie miała szans-załatwiliśmy to u notariusza). Dzieci, na razie o nich rozmawiamy. Są związane z ich "gniazdem" więc żal mi by było jak by nie udało się aby zostały ze mną. Na drugi dzień larwa nie była już taka pewna czułem się jak centrala telefoniczna, dzwonili wszyscy znajomi. W sumie płacz non stop. Najlepsze że jej związek nie przetrwał nawet tygodnia (po tym jak dowiedziała się o rozwodzie). Wiecie co najciekawsze że facet ma zdiagnozowaną osobowość dyssocjalną, jest po leczeniu psychiatrycznym. Jak powiedziała nasza przyjaciółka nie dorastał mi nawet do pięt. I teraz jest codzienne zapewnianie o tym że to się nie powtórzy (jakoś jej nie wierzę) że to był błąd (sorry że zauważyła to dopiero jak ja rozpocząłem swoją grę) dwa dni wcześniej doskonale bawiła się na grillu u kmiotów. Na tą chwilę od miesiąca zero kontaktów zero telefonów (a taka była to wspaniała miłość, szkoda że zniszczyłem tak piękny związek :-) )
Na tą chwilę powiedziałem przy dzieciach nie poruszamy tematu. Rozwód najwcześniej w listopadzie. Skrucha jest co dzień ale czemu dopiero teraz. Nasza wspólna przyjaciółka ostatnio powiedziała że larwa boi się że wystawię jaj walizki za drzwi (nazwała to że boi się że odejdę).
Myślałem że jak wszystko bedzie już jasne bedzie OK ale jakoś wcale się lepiej nie czuję. W gruncie rzeczy nie sprawia mi przyjemności jak patrzę na kogoś w potrzasku.
Uczciwie powiedziałem iż oddam jej cały wkład w nasz wspólny majątek (sama zaproponowała aby dzieci zostały ze mną w domu-spodziewałem się walki a tu lipa).
Teraz już sam nie wiem co robić. Karty już są odsłonięte ale nadal co dzień cholernie boli, co dzień widzę ich gdy otwieram oczy. Dopiero teraz zaczynam normalnie zasypiać (w TYM czasie schudłem jakieś 10kg plus prze kilka miesięcy spałem po 2 godz dziennie).
betrayed40 napisał/a:
Skrucha jest co dzień ale czemu dopiero teraz. Nasza wspólna przyjaciółka ostatnio powiedziała że larwa boi się że wystawię jaj walizki za drzwi (nazwała to że boi się że odejdę).
Obawiam się, że przyjaciółka ma rację, trochę jak "lepszy rydz niż nic". Wizja, że na własne życzenie spie(p)rzyło się własne życie, musi być straszna.
Kochanek dał nogę, a mąż wystawił walizki...normalnie usiąść tylko, płakać i błagać o litość. betrayed40, nie daj się wciągnąć w tę grę. Skończ, co zacząłeś (mówię o rozwodzie), a potem...potem możesz obserwować dalej lub zupełnie zamknąć etap pt. "żona".
Mam nadzieję tylko, że żona przynajmniej, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi dotrzyma słowa...
Nie teraz. Nie w momencie kiedy jesteś na wygranej pozycji.
Zdobądź w sobie jeszcze trochę siły i pociągnij temat do końca. Jeśli teraz pokażesz, że ulegasz jej grze i manipulacji, ona to wykorzysta i będzie miała Cię już kompletnie za nic. Przepraszam, że to piszę, ale to niestety może okazać się prawdą. Decyzja oczywiście ZAWSZE będzie należeć do Ciebie. Chodzi o to, żeby Twoja żona odczuła co zrobiła. Jeśli będziecie mieli być razem to po rozwodzie też jest to możliwe. Ale będzie to już na Twoich zasadach. Jeśli zacznie znowu romansować pokażesz jej wolna drogę.
Bardzo dużo już zrobiłeś, szkoda by było gdybyś się wycofał.
Co do straconych kilogramów i nieprzespanych nocy- każdy z nas przez to przechodził. Kiedy emocje się wyciszą powrócisz do "żywych". I wtedy Twój organizm zregeneruje się. Minie troszkę czasu. Gorzej z psychiką. żal, smutek i rysa pozostaje.
No przyszło pismo z sądu. Cóż termin wyznaczony na początek grudnia. Pani zapłakana błagała abym wycofał pozew. Powiem wam długo myślałem i... i tak jak napisała Wika można być razem (można spróbować) ale rozwód musi być. Musi mieć świadomość że w każdej chwili mogę wywalić ją na zbity pysk. Za duzo mnie to kosztowało nerwów. Dużo rozmawiamy o dziwo i wyjaśniłem jej iż wiem o wszystkim od kilku miesięcy, wielokrotnie próbowałem dać jej szansę aby sama powiedziała co zaszło. Nawet naprowadziłem ją "słuchaj jeżeli kogoś masz powiedz, jeżeli zdradziłaś mnie powiedz" nic zero reakcji tylko jakieś tam pierdoły że nie wyszło nam małżeństwo że zobojętniałem jej itp. A teraz nie wiem czego ona oczekuje? Lampka jej się zapaliła jak powoli systematycznie zobrazowałem jej jak to się skończy i postawiłem warunek albo robimy podział majątku plus ustalamy jasne zasady przed rozwodem, albo po rozwodzie w sadzie. Powiedziałem jeżeli zdecyduje się na drugą opcje to już może się pakować bo tylko mnie wk...i że bedę musiał zapłacić kupę kasy dla adwokata za prowizję od czegoś co i tak jest moje. Co dalej z nią zrobię nie myślę na razie nie szukam nowego związku bo nie jestem na to gotowy. Najważniejsze to aby dzieci zostały w domu, ciekawostka to jest tak przerażona że tak "wspaniałej" matki jeszcze nie widzieliście :cacy. Wreszcze mogę mieć trochę czasu dla siebie tzn. Mogę wyskoczyć sobie tu i tam i nie mam zmartwienia kto zostanie z dziećmi. Nie powiem że się nie stara ale trochę chyba za późno. Zresztą nie wiem czy można zbudować związek od nowa po takim numerze. Znacie kogoś komu się udało?
Powiedziałem jej to i znowu był płacz, niech sobie płacze ja też płakałem aż zabrakł mi już łez.
JakichWiele masz rację świadomość że na własne życzenie spie(p)rzyło się własne życie musi być straszna. Wiecie co ostatnio zaproponowała, abyśmy wybrali się na terapię małżeńska więc spytałem: "jaką? małżeńska? Przecież naszego małżeństwa nie ma i możesz za to podziękować tylko i wyłącznie sobie nikt nie ponosi winy za to co się stało tylko Ty i miej tego świadomość" Ostatnio powiedziała że gdybym ją zlał było by jej lżej, bo moja obojętność jest jeszcze gorszą karą.
Ciekawy jestem miny Twojej żony jak dostanie pozew opisem powodów rozwodu, przyznaniem Tobie opieki nad dziećmi i proponowanym podziałem dorobku
Ten widok Nick będzie bezcenny:brawo.
Cieszę się Betrayed, że nie ulegasz. No cóż na rozprawie może być różnie. Mam na myśli histerie, pokazówki w wykonaniu Twojej pani.
Pamiętaj też, że na pierwszej rozprawie rozwodowej zawsze możesz się wycofać (jesli oczywiście będziesz chciał). Ale będzie dobrze, jeśli do samego końca będziesz trzymał panią w niepewności.
Nie odkrywaj wszystkich kart przed nią bo może dobrze się przygotować. Po prostu zaskoczysz ją czyms "szczególnym" na rozprawie). Na prawdę nie wiesz, jak dobrze czytać Cię tak mocno pewnego i wierzącego w to, że robisz słusznie, a tym samym dasz lekcję życia jeszcze żonie.
Ona wie tylko odemnie kilka faktów ale świadczą o tym że to tylko mała część całości. Gdy pokazałem jej zdjęcia z kmiotem powiedziałem niech sobie wybierze które chce zobaczyć. Mogła zobaczyć tylko jedno a mam ich 2 płyty DVD. Mam kilka dowodów które pozwolą na uzyskanie rozwodu na 100% z orzeczeniem o jej winie.
No a zobaczyć minę - bezcenne (zarówno tą na drugi dzień jak jej powiedziałem o rozwodzie, jak i to gdy przyszło pismo z sądu).
Że na rozprawie bedzie komedia jestem pewien.
Pisałem już wcześniej o tej pewności siebie beszczelności i arogancji. Byście widzieli jak wróciłem do domu po pracy a ona prosiła, płakała i znowu prosiła i tak do wieczora. Nie powiem żebym był jakimś sadystą ale poczułem się naprawdę przyjemnie (jeżeli można to tak określić)