Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Plemplem81 napisał/a: Żona stwierdziła, że żałuje zdrady, ale nie żałuje chwil z nim spędzonych, uprawianego seksu, rozmów, smsów, że dotykał jej włosy.
Odzielaj słowa, którymi karmi Cię żona, od faktów, które widzisz. Czytaj to, co między wierszami.
Twoja żona jawi mi się, jako znudzona nic-nie-robieniem panna ze świeżym lakierem na pazurkach, wiecznie niezadowolona (z nudów), przypisująca winę za wszystko, co jej się nie podoba każdemu, tylko nie sobie, mająca wytłumaczenie, że przecież jest tak chora (na globus rodem z filmu), że wymaga opieki i innego (lepszego, bardziej wyrozumiałego) traktowania...Ech...Jedno jest pewne, całkiem wprawna z niej manipulatorka...
Cytat
Plemplem81 napisał/a:
henryjeweller - otóż problem lezy w tym, że wyznawał jej miłość. Jego związek z żoną jest też w rozpadzie od dawna. Czuje się tam niekochany,
Sorry, ale czego się spodziewałeś? Przecież zdradzacz zawsze jest źle traktowany, nie jest kochany, przytulany, a jego związek nie istnieje od dawna, łączą go z partnerem tylko dzieci, kredyt, dom i rybki.
Jestem zwolennikiem dawania szansy, ale zawsze pod warunkiem spełnienia przez zdradzacza ściśle określonych warunków, trochę rodem z warunków spowiedzi: żal, postanowienie poprawy, zadośćuczynienie etc. Twoja żona nie spełniła żadnego, więc pytanie do Ciebie: Na co i na jakiej podstawie liczysz?
Działaj.
W tej chili nie zrobiłeś nic z żoną.
To że Ty się starasz, działasz... dla zony to zbędne.
Co mam przez to rozumieć? Na czym ma polegać to działanie? Wywieram na niej jakąś tam presję w rozmowach. Właściwie to nasze rozmowy przypominają terapię - ja jako terapeuta. Mam wrażenie coraz bardziej nieodparte, że słowa Bocello i Anuli123 są trafione przeokrutnie. Że ja całe życie żyłem nią i żyję nadal. Do teraz mówię jej, że pomogę jej przejść przez problemy, że pomogę jej odbudować jej niski poziom wartości, jej niskie ego. A to chyba duży błąd jak mniemam... Od tygodnia zapisałem się do klubu sportowego na specjalistyczne ćwiczenia dla sportowców, powracam też jednocześnie do trenowania kickboxingu - żona jak usłyszała, że robię to nie dla niej, tylko dla siebie, poczuła się w pewnym sensie urażona. Mam wrażenie, że rozpieściłem ją moją troską tylko o nią do granic możliwości.
henryjeweller - czytam Twój post chyba 5 raz z rzędu i masz dużo racji. Na początku bardzo obarczałem wszystkim jego. Ale to przecież moja żona jest wszystkiemu winna. W chwili obecnej tak jej już przedstawiam sprawę właśnie. Bardzo burzy się na to, gdy mówię jej, że zdrady jest winna tylko ona. Ze owszem - za pretekst do zdrady winni jesteśmy oboje, ale za samą zdradę winna jest ona, bo jak już jeden użytkownik tu pisał w innym temacie (Bocello chyba) - to ona ściągała majtki i to ona pisała smsy i umawiała się nie mówiąc mi; kochanie - "dziś idę cię zdradzić". Dużo mi dało czytanie tego forum, wypowiedzi. Mam większą świadomość, że ten czyn jest w 100 % dziełem jej - jej chęcią, zaspokojeniem własnych egoistycznych potrzeb.
Co do terapeuty - byliśmy 2 tygodnie po wykryciu zdrady u tej terapeutki, która prowadziła terapię grupową. Byliśmy na takim spotkaniu nazwijmy to kryzysowym - moja żona i ja. Wiesz - nie widziałem w tej terapeutce specjalnego przejęcia tematem - ona dobrze wie o kogo chodzi, bo moja żona powiedziała jej co się dzieje już wcześniej. Taki terapeuta to chyba więcej szkodzi niż pomaga, bo praktycznie bez jej interwencji mogły się rozpaść dwa związki, z czego w jednym z nich jest małe dziecko. Ja p..., co za dramat.
Tak i masz rację - nie docenia tego co ma. Nie docenia tego, że idzie na zakupy po bieliznę i lekką ręką wydajemy w Triumphie 6 stów, nie docenia tego, bo mówi mi, że dla niej to nie ma znaczenia, że mogłaby chodzić w rzeczach z handlu za 10 zł. Szokuje mnie to. Ja chcę, by czuła się doceniona, by czuła się wygodnie, komfortowo, a słyszę takie teksty, które jeszcze we mnie wzbudzają wyrzuty sumienia, że ona nie jest tego warta. Kurna, dociera to teraz do mnie... Kolejna kwestia do przemyślenia.
Słowa Bacello i anuli123 chodzą mi cały czas po głowie:
"Chhyba czasem warto odejśc dla siebie,dla swojego JA,żeby móc życ,nie wegetować ciągle z myslą o kimś,martwić się o kogoś,ciągle kogoś stawiać na nogi,walczyć z czyimiś demonami...Tak oczywiście można,ale tylko jak ten ktoś robi to samo dla Ciebie."
"Twoja żona jest chora emocjonalnie. Ona moze nawet nie zdaje sobie sparwy z tego co mówi, a raczej ze znaczenia słów, które wypowiada."
Mówicie to tak, jakbyście to same przeżyły. No dosłownie wyjęte z mojego życiorysu. To mi pokazuje, że pewne schematy myślenia, postępowań są dla nas ludzi takie same. Mimo,że każdy z nas jest inny, to psychikę mamy podobną. Jest dokładnie jak piszecie - żona nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia słów, które mówi. Bo wiem, że teraz jak jej powiedziałem o rozstaniu i że nie będę żył z taką osobą, która akceptuje swoje kłamstwo, daje sobie przyzwolenie na to co zrobiła brakiem żalu za wszystkie czyny i chwile spędzone na zdradzie, jej postawa się zmieni i powie mi dziś lub jutro, ze przemyślała to i że jednak żałuje. Jej problemem wielkim jest to, że ja w rozmowie nie daję się wprowadzić na manowce, dochodzę do wszystkiego w życiu i w rozmowie także logicznym myśleniem, bo w umyśle i jego meandrach postrzegam właśnie ludzką siłę. Dla mojej żony to pojęcie obce, niestety. Denerwuje ją, że tak rozmawiamy, że tak chcę rozmawiać. Że zaginam ja własnymi słowami - że przed chwilą powiedziała tak, a teraz mówi cos zupełnie innego. Wyprowadza ją to z równowagi. ale Anula123 masz rację - czas. Muszę wyluzować, choć to trudne w momencie, gdy emocje grają tak silną rolę, gdy człowiek czuje się tak okłamany, zdradzony.
Anula123 - piszesz o konsekwencjach rozejścia - czy możesz napisać o tym więcej? Wiem, że każdy przeżywa to na swój sposób, ale jak to wyglądało u Ciebie? Dlaczego tak radzić, by ratować związek nawet największym kosztem?
JakichWiele - chyba źle przedstawiłem moją żonę, bo nie można jej tak ocenić. To naprawdę skromny człowiek, delikatny, wrażliwy. Nie wybielam jej - opisuję jaka jest taka, jaką znam z lat wcześniejszych. Bo od ponad pół roku nie znam jej - z tej strony nie wiem kim jest. Być może to jest jej prawdziwa natura? Zdrajcy, kogoś kto nie szanuje tego co ma, nie szanuje uczuć, nie szanuje przeżytych lat, nie szanuje miru małżeńskiego. Wczoraj w trakcie rozmowy spytałem, jak ona sobie wyobraża dalsze życie - że było dobrze ze mną, spokojnie, pojawiło się zawirowanie, dzikie kłamstwo, spotkania w biegu, namietność i nagle dalej powrót do tego spokoju co był? Stwierdziła, że właśnie tak. Mówi, że nie poznaje mnie, że jestem poważny, stonowany, zupełnie inny, zmieniony, bardziej dojrzały. Że ona chce tamtego mnie (komedia całkowita, żeby po takich przeżyciach być tym samym człowiekiem). Że jej było z tamtym mną dobrze (to po kiego ch... mnie zdradzała???). Załamuje mnie taka postawa. Mówię jej, że jest nieodpowiedzialna, niedojrzała do związku partnerskiego, do myślenia nie tylko o sobie, ale o nas, czy choćby nawet o dziecku, bo przecież zdradzając mnie były takie sytuacje, że spóźniała się po dziecko do przedszkola i dziecko cierpiało, bo myślało, że mama zapomniała o dzieciaku.
JakichWiele - chyba źle przedstawiłem moją żonę, bo nie można jej tak ocenić. To naprawdę skromny człowiek, delikatny, wrażliwy.
Wiesz, mając dystans, bo po pierwsze nie mnie to dotyczy, a po drugie, bo moja zdrada sprzed 3 lat to jednak dawne dzieje, uśmiechnęłam się...Delikatna, wrażliwa...Ja widzę harpię, nie obraź się...
Nie można być wrażliwym (czytaj: empatycznym), urządzając najbliższej osobie piekło na ziemi.
Nie można być delikatnym rżnąc się gdzie popadnie (sorry, za dosadność), w tym we wspólnym-małżeńskim łóżku.
Jeszcze raz powtarzam, myśl racjonalnie, wyciągaj wnioski z zachowań, nie słów...
Brutalna prawda. Wybielam ją w każdym kroku. Widzę to. Dzięki za otwarcie oczu.
Post doklejony:
Chyba tak robię, że właśnie wierzę jej słowom. e ona taka nie jest, że ja ją przecież znam. Ale ta sytuacja pokazuje mi, że w ogóle jej nie znam...
Edytowane przez Plemplem81 dnia 11.07.2012 10:46:51
JW
A nie bierzesz pod uwagę, ze Jego żona jest porostu głupia i bezmyślna.
Robiła z Nim co chciała bo wiedziała że może, ze On jej na to pozwala( nie czytaj dosłownie rżnąc sie we własnym łóżku)?
Bo kazde jej zachowanie i tak znajdzie jego wytłumaczenie?
Głupia, bezmyślna i wykorzystująca jego zapatrzenie i opiekę.
Moze pora uderzyć w stół i pokazać jej że dłużej tak nie będzie. Postawić jej twarde ultimatum. Zastosować terapie szokową. Jest szansa, ze zacznie myśleć i się zmieni.
Mała szansa, ale każda warto wykorzystać, zwłaszcza, ze On ja naprawdę kocha co udowodnił nie słowami, tylko tym co robił.
Pogadaj z Henrym, On doświadcza naprawiania związku z niewierna żoną.
Rozwieść sie masz zawsze czas, póki co spróbuj innej drogi. I pamiętaj nie dla Niej, dla siebie.
Beznadzieja. Kochasz bezinteresownie. Doszukujesz się dobrych cech tam gdzie ich nie ma. Tzn. oddała to wszystko co należy się tobie > innemu. I umysł. I ciało. I nie żałuje nic a nic. Postawiła na szalę nawet dziecko. Przestań się wreszcie czołgać u jej stóp. Na moje oko nawet jak postawisz twarde warunki i jednak zostaniecie razem > ona te chwile będzie pamiętać jako coś miłego. Może nawet będą momenty, że jak będziecie się kochać to ona z tobą będzie się tylko fizycznie. Myślami będzie gdzie indziej. Tego chcesz? Jedyna możliwość by coś uratować to taka by kochanek ją kopnął. By rzeczywiście zobaczyła całą beznadzieję tej sytuacji. By poczula się wykorzystana. Inaczej będziesz miał dopiero jazdę.
czolem to co piszesz to jakas kalka. sche.at ten sam . coz powiedziec ja tez cierpie. zona mowi o depresji w ktora ja wpedzilem, samobojstwie. (to slyszlaem kiedy dowiedzialem sie ze adradza ze mna- ja o facecie nie wiedzialem prze jakies pol roku) u mnie teraz tez trwalo to mmiej wiecej tyle samo nim sie dowiedzialem. terapii potrzebowala duuuzo wczesniej nim sie poznalismy. przeczytaj jak bylo u mnie. to ja ja wpedzilem w ta depresje. ale zazdrosna siostra saczyla jej jad do ucha od dawna. ja i w em jak trudno stanac z boku i spojrzec na wszystko tak jak jest. ja tez jeszcze jestem slepy. K... to strasznie boli. leje sie ciurkiem. problemem zdradzacza jest zklamywanie rzeczywistosci. a nam potrzeba prawdy i tego co ktos pisal o warunkach szczerej i waznej spowiedzi. my tak generalnie jestesmy zdolni wybaczyc ale najpierw musimy wiedziec co. zdradzacz kalkuluje i wpyhca nas w poczucie winy. tez to odczuwam. normalny czlowiek zawsze ratuje i chroni to co zbudowal. dlaczego spotykamy tych nienormalnych. pewnie my tez mamy jakies niezaspokojone potrzeby. ktos powiedzial ze partnera wybiera sie z goracym sercem i zimna glowa. sieta prawda ale nim sie czlowiek zorientuje pol kulawego zycia ma juz za soba. i tak mozna by tu pisac caaaly dzien. dluuugo. milo mi mimo wszystko ze nie jestem sam. podziwiam odpornosc psychiczna zdradzacz. to chyba genetyczna wlasciwoc.
anula123 napisał/a:
JW
A nie bierzesz pod uwagę, ze Jego żona jest porostu głupia i bezmyślna.
Robiła z Nim co chciała bo wiedziała że może, ze On jej na to pozwala( nie czytaj dosłownie rżnąc sie we własnym łóżku)?
Bo kazde jej zachowanie i tak znajdzie jego wytłumaczenie?
Głupia, bezmyślna i wykorzystująca jego zapatrzenie i opiekę.
anula123, nie róbmy z dorosłych ludzi bezwolnych istot...Bezmyślne może być skakanie na główkę dzieci do jeziora, którego nie znają.
To, czego dopuściła się żona autora wątku, było działaniem zamierzonym i celowym, by zaspokoić własne próżne ego i chuć. Mało tego, nawet po wyjściu na jaw prawdy, zero z niej żalu, bo to tłumaczenie, które sprzedała mężowi to kpina.
Nie zabieram zdania czy autor z automatu ma dać szansę swojej żonie czy nie. Skłaniam go tylko do refleksji, kim naprawdę jest jego żona i czego się dopuściła.
Raz, że zdradzacz musi przejść określoną drogę, jeśli ma mu być dana szansa.
Dwa, że wybaczający powinien mieć świadomość komu i co wybacza oraz pełny obraz rokowań na przyszłość.
Zauważam na forum pewną prawidłowość: Ci, którzy bardzo pragną dać szansę, mają tendencję nazywania zdrady błędem. Sama zresztą kiedyś bliska byłam takiemu określeniu. Nie, to nie błąd, to działanie z premedytacją nastawione tylko na siebie.
Małomówny- dla mnie jesteś SUPERMAN. To nie żart, jesteś mądrym i dobrym człowiekiem, który ma na względzie dobro rodziny, dobro dziecka. Rozstanie rodziców dla dziecka to niewyobrażalna trauma...... Sądzę że musisz dać szanse sobie i swojej rodzinie. Tak to widać stojąc z boku, choć wiem że będąc w centrum tego huraganu niszczącego wszystko, bardzo trudno jest podjąć właściwą decyzję. Ja nie potrafię...... mam w sobie tysiące ton jadu, o którym wspominałeś. Zazdroszę Ci że potrafisz być tak silnym człowiekiem. Ja jestem słaba, za słaba, wolę wybudować ogromny mur, żeby już więcej mnie nikt nie skrzywdził. Jesteś niesamowity i trzymam kciuki żeby Ci się udało.
To, czego dopuściła się żona autora wątku, było działaniem zamierzonym i celowym, by zaspokoić własne próżne ego i chuć.
Oczywiście, ze tak. Mało tego dodam z pełna premedytacją i świadomością.
W głupocie i bezmyślności małej dziewczynki, a nie dojrzałej i odpowiedzialnej kobiety.
Słyszę od niej, że nie żałuje tego, co z nim robiła. Nigdy tego nie zaakceptuję i nigdy z tym żyć nie będę umiał. Wiem to. To jest pewne jak amen w pacierzu.
Cytat
Brutalna prawda. Wybielam ją w każdym kroku. Widzę to. Dzięki za otwarcie oczu.
Paradoksalnie rzecz ujmujac, im gorzej, tym lepiej. Masz przeklarowna sytuacje - ktora chcialoby miec wielu ludzi stad - zona nie kocha, nie pokocha, nie ma co z nia dluzej zyc, mozna pakowac manatki - chyba nawet wiadomo, czyje w tym przypadku. Gdybys byl zaslepiony miloscia, a ona karmilaby Cie klamstwami zmierzajacymi do trzymania Cie w stanie pewnosci jej milosci do Ciebie - mialbys PROBLEM. Nie wiedzialbys, co jest prawda. Nie potrafilbys podjac radykalnych, ani nawet racjonalnych... co ja gadam - nawet NAJMNIEJSZYCH dzialan przeciwko zonie.
Dlatego dobrze, ze skupiasz sie na sobie. Masz szanse odbudowac te zdrowa dawke egoizmu, ktora potrzebna jest kazdemu, w kazdym zwiazku. Jeden z malych kroczkow w kierunku Twojego "odzycia", mentalnego uwolnienia sie od niej - bluszcza, ktory oplotl Cie nieomal zastepujac Ci ubranie, ogrzewajac Cie czy ziebiac wedlug jej wlasnego widzimisie. I przy okazji widzisz, jak wyplywaja klamstwa zony - jej niezadowolenie z tego, ze robisz cos dla siebie, tylko kolejny dowod na to, co mowilismy wczesniej o niej.
Cytat
mówi mi, że dla niej to nie ma znaczenia, że mogłaby chodzić w rzeczach z handlu za 10 zł. Szokuje mnie to. Ja chcę, by czuła się doceniona, by czuła się wygodnie, komfortowo, a słyszę takie teksty, które jeszcze we mnie wzbudzają wyrzuty sumienia, że ona nie jest tego warta.
Tak, to kolejna rzecz do rozpatrzenia, rownolegle nie szeregowo Bo od tego trzeba bylo zaczac zwiazek, prawde mowiac - poznajac kobiete i jej wartosci: co JEJ odpowiada.. bo wielu facetow popelnia ten sam blad sadzac, ze obsypywanie kosztowymi podarkami uszczesliwi kobiete - nic bardziej mylnego. Kazda kobieta to indywidualna osobowosc i jedna bedzie rajcowac - rzeczywiscie - zakup majtek Triumph za 600 zl, a inna - wiatr we wlosach i granie na gitarze przy ognisku. Czy rozmowa przy winie o literaturze pieknej. Kazda ma swoj charakter i nie mozna ich traktowac tak samo, do kazdej trzeba stosowac JEJ WLASNA miare. Unikalna miare. Ja zone wlasnie tak traktowalem i choc - przyznam, ze nadal troche uwiera mnie, ze nie obsypuje ja tymi prezentami - to jednak ona sama podczas pracy nad soba po zdradzie przyznaje mi racje, ze dobrze robilem, odczytujac jej potrzeby i je wypelniajac wedlug jej schematu, a nie mojego. Coz warte bylyby te wszystkie drogie rzeczy, ktore moze i sa przyjemne na 10 minut, ale potem wychodzi ich wartosc uzytkowa, rowna w zasadzie zwyczajnemu zyciu ? Masz wiec racje, to kolejny problem do przemyslenia, przy okazji bolesny gdy zdasz sobie sprawe ze swojego zaniechania, ktore teraz odzywa sie ze zwielokrotnionym echem.
Nie zaluj nic, nie zaluj zlych decyzji, nie zaluj jednak zycia. Przezyles je i z pewnoscia byly chwile dobre, z pewnoscia byly chwile, gdy patrzyles z zauroczeniem na zone, z miloscia. Trzymaj to w sobie i pielegnuj te wspomnienia - bo to sa powody, dla ktorych usprawiedliwisz swoje zle wybory. Nie ma innej drogi, jak tylko w ten sposob je usprawiedliwic - i jednoczesnie uswiadomic sie, ze od tej pory juz nie musisz zmuszac sam siebie do takich usprawiedliwien. Od teraz masz nowe zycie, w ktorym mozesz wreszcie byc soba. Niektorzy troche sie tego boja, ale pomysl - to jak strach przed otwarciem oczu pod woda: albo bedziesz jeszcze rozbijal sie troche po omacku, albo sie przekonasz.
Zycze duzo wytrwalosci w tym, co zamierzasz robic - i wiary w to, co wlasnie zaczynasz odkrywac. To wlasciwa droga. Trzymaj sie tego, my tu jestesmy od tego, zeby pomoc.
Evidence - ale przecież no nie żartuj. Owszem, zdaję sobie sprawę, że jestem, albo lepiej powiedziawszy każdego dnia staram się być dobrym mężem. Także i dobrym człowiekiem dla ludzi mnie otaczających. Ale zdaję sobie sprawę ze swoich wad - teraz widzę to znacznie wyraźniej, zaczynam dopuszczać do siebie swoje myśli, zaczynam siebie słuchać. Kiedyś tłumiłem to, uciekałem, włączałem głośną muzykę. Bycie sam na sam ze sobą było dla mnie czymś, czego nie rozumiałem. Ta sytuacja, mimo że straszna, pozwoliła mi tę umiejętność rozwinąć. W pewnym sensie się z tego cieszę, tylko czemu takim wielkim kosztem emocjonalno-uczuciowym?...
Masz rację - dla mojej córeczki zrobiłbym wszystko, stoczyłbym bój na śmierć i życie jakby ktoś chciał ją odebrać. Dlatego kwestia rozejścia, rozstania to taka dla mnie odległa sprawa. A jednak pojawia się na horyzoncie coraz bardziej. Zaraz po dowiedzeniu się prawdy o zdradzie zacząłem walczyć o żonę, o jej uczucie. Teraz dochodzą do mnie rzeczy, których wcześniej nawet nie brałem pod uwagę, nie widziałem ich.
Piszesz o budowaniu muru - powiedz mi w czym on ma Ci pomóc? Ja widzę, że budowanie choćby jednej cegiełki muru w związku małżeńskim czy partnerskim jest już pierwszym krokiem do zabicia go. Chyba, że budujesz mur wokół siebie po zdradzie. To co innego. Ja też powiedziałem mojej żonie, że nie pozwolę siebie więcej skrzywdzić. Pokazałem jej tutaj granicę, że limit nieodpowiedzialnych kroków został wyczerpany.
No właśnie....., to w jaki świadomy , odpowiedzialny i szczery sposób o tym piszesz sprawia że dla mnie jesteś WIELKI.......kilka miesięcy temu odkryłam że mój mąż oszukiwał mnie wiele lat (8), był perfekcyjnym oszustem, zdradzał mnie, nawet kiedy byłam w ciąży......nie potrafie zapomnieć, nie potrafie wybaczyć, nie potrafie zyć. Był dla mnie całym światem, który runął w ciągu jednej chwili. Leże nieżywa już 7 miesięcy i nie moge wstać.....dlatego buduje mur, moje serce zamienia się w głaz, bo musze trwać w tym związku ze względu na dzieci....... Jeszcze parę miesięcy temu, kiedy miałam w sobie, jeszcze z rozpędu, ogromny magazyn miłości, mogłam coś zrobić. dzisiaj magazyn jest pusty.....jest żal, rozgoryczenie, zawiedziona miłośc, tony jadu do mojego męza i jego kochanki. Jestem kimś innym.....dla samej siebie złym człowiekiem, destrukcyjnym, chcącym podeptać to co jeszcze zostało. Dlatego trzymaj sie swojej pierwszej myśli, ratuj związek........bo za kilka miesięcy, kiedy to bardziej do Ciebie dotrze, ta cała krzywda i niesprawiedliwośc, moze być trudniej, bądz nawet niemożliwe.
Post doklejony:
jeszcze jedno...napisałam tak, bo zawsze chciałam mieć u swego boku odpowiedzialnego mężczyznę, który będzie walczył o mnie. niestety nie widzę tego w moim mężu, pomimo że teraz walczy.widzę go już zupełnie w innym świetle. I chyba nie potrafie go pokochać na nowo
Co mam przez to rozumieć? Na czym ma polegać to działanie? Wywieram na niej jakąś tam presję w rozmowach. Właściwie to nasze rozmowy przypominają terapię - ja jako terapeuta
jak silna jest ta presja ...
słowa Milorda :
Cytat
Dlatego radzę byś walnął w jej najczulszy punkt. W niego. Na nic tłumaczenia "jak to ona spaprała życie wszystkim dookoła". Tu trzeba ostro. Łudzisz się, że stoisz, choć klęczysz. Ma nią owładnąć poczucie zmarnowanego życia. Inaczej nic nie zrozumie. A co sobie później postanowisz to już twoja rzecz. Głaszczesz tych, którzy mówią "ratuj to". A ja mówię > zacznij od wstrząsu. Jak rzuci mu się lizać rany > nic po twoim poświęceniu
druga rada Yorik'a :
Cytat
Pomyśl o spotkaniu swojej żony z jego córką i żoną lub sam się spotkaj i powiedz jak wam życie gnida zniszczyła, co robili itd....On teraz jest bezkarny i wciąż próbuje jak ten piesek wskoczyć na suczkę.
Przegoń go.
do tej pory bawisz się w terapeutę Twojej zony, odkrywasz jej myśli, jej odczucia... ale nie zmieniasz jej punktu widzenia sprawy. Poznajesz jej stan ale nie naprawiasz go...
Jak piszesz ona dalej żyje przyjemnymi wspomnieniami... niczego nie zrozumiała... jak będzie czuła taka potrzebę zrobi to z przyjemnośćią kolejny raz...
Terapeuta :
Cytat
Co do terapeuty - byliśmy 2 tygodnie po wykryciu zdrady u tej terapeutki, która prowadziła terapię grupową. Byliśmy na takim spotkaniu nazwijmy to kryzysowym - moja żona i ja. Wiesz - nie widziałem w tej terapeutce specjalnego przejęcia tematem - ona dobrze wie o kogo chodzi, bo moja żona powiedziała jej co się dzieje już wcześniej
... wygląda skandalicznie... teraputa wiedział o wszystkim... co zrobił żeby zapobiec dramatowi. Ale najpierw sprawdź żonę, wypytaj czy terapeuta wiedział o tej sprawie.
Masz prawo ŻĄDAĆ od niego odpowiedzi co zrobił żeby zapobiec temu romansowi. Najlepiej na piśmie poprzez jego zwierzchnika.
Czy wie jakie skutki, jakie spustoszenie może wywołać w jego podopiecznych uświadomienie sobie parszywości ich działań, Przecież chyba wie że uświadomienie sobie krzywd jakie wyrządza zdradzacz może pogłębić jego depresję... Może działaj na obniżenie ich poczucia odpowiedzialności za ich czyny.. To spekulacje, ale jeżeli terapeuta rzeczywiście wiedział .... .
Post doklejony:
same rozmowy z żoną, przy kawce niczego nie naprawią. Zdołujesz się odkrywając jej drugie "JA".
Ona dalej jest w amoku. Jeżeli teraz wstrząsowy nie wyprowadzisz jej z tego stanu, w przyszłości będziesz miał powtórkę.
Czy zamierzasz wprowadzić w życie plany Milorda, Yorika ... ?
Post doklejony:
teraz wspomina jego dotyk, głaskanie włosów jak dotyk samego Boga....
Zniszcz jego wizerunek w niej, pokaż jej rzeczywistość.
Nieszczęśliwy polonista w związku z niedobrą kobietą ....
może słowa jego żony, córki, może uczennic zrzucą go z piedestału na którym go umieściła.
Wtedy dopiero wspomnienie jego dotyku zacznie ją parzyć
Ty widzisz walczącego męża i nie wiesz czy go pokochasz. Ja kocham moją żonę i nie widzę za bardzo by walczyła... Co za ironia losu.
Wiesz - nie wiem czy trwanie w związku dla dzieci jest dobre. Mam przykład rodziców mojej żony. Krzywdy, jakiej sobie w życiu wyrządzili nie da się opisać. i też właśnie żyli razem dla dzieci. Możesz sobie teraz wyobrazić tylko jak wygląda ich związek po latach, gdy dzieci już opuściły dom... Jeśli zostać, to tylko i wyłącznie dla związku, by go ratować, by było w tym związku dobrze obu stronom. Jeśli ma być inaczej, że ktoś czuje się w związku źle, to ja sensu w takim czymś nie widzę. Odnoszę to też do mojej osoby - gdybym nie chciał tego związku, mojej żony mimo trudów tej sytuacji, nie zostałbym z nią tylko i wyłącznie ze względu na dziecko. Bo zafunduję sobie piekło, jej i dziecku przy okazji.
Post doklejony:
Nick - w jakiś sposób też już w niego uderzałem. W sensie w rozmowwach z żoną, burzyłem jego wizerunek w jej oczach. Wydawało się, że wiele do niej dociera, że zaczyna wiele widzieć, rozumieć. Tyle, że widzisz - potem po miesiącu przychodzi rozmowa i okazuje się, że słyszę słowa; "żałuję samego faktu, że cię zdradziłam, ale nie żałuję chwil z nim spędzonych, rozmów, smsów, współżycia, dotyków". Dla mnie to paranoja - przecież jedno wyklucza drugie. Przecież te dotyki, smsy były właśnie zdradą. To było właśnie kłamstwem, nic innego. Te potajemne spotkania. Jak można to mieć w sobie za coś budującego, jak to żona określa? To jakiś dramat. Mówię jej, że nie odczuwa prawdziwego żalu za ten romans, że nie żałuje. Ona twierdzi, że ma te dwie postawy właśnie. Może jakaś kobieta tu jest, która rozumie jej punkt widzenia/ Wy - kobiety - jesteście niesamowicie złożonymi istotami...
Post doklejony:
Nick - pytasz jak silna jest ta presja. Tak silna, że moja żona już ma dosyć rozmów. Rozmawiamy codziennie, czasem zdarza się, że i 10 godzin w ciagu dnia. Zaczynam mieć na tym punkcie obsesję i czuję, że ją zamęczam. Ze właściwie sam to rozpierdzielam dręczeniem jej.
Do córki już napisałem, do żony pozostaje mi list, bo nie mam jej numeru komóry. To też spowalnia całą sprawę, a przecież minęło ponad miesiąc od odkrycia romansu. Chyba w tym temacie za wolno działam... Przyczyna leży w tym, że myślę o nas, o naszym związku, a nie o jego życiu, które mam głęboko gdzieś. Ale też widze, że typ jest nieustępliwy i że jeśli tego nie utnę, to może to tak trwać i trwać, aż w końcu się powtórzy, bo przecież moja żona daje sobie furtkę w postaci dobrych wspomnień z czasów zdrady. Więc jesli uważa, że dotyk, seks, smsy, spędzony czas były czymś pozytywnym i jej dużo wnoszącym do życia, to nie mam złudzeń, że przy następnej okazji, gdy będzie u nas jakiś kryzys (a będzie na pewno, jak w każdym związku), będzie wracała myślami do tego, co ostatnio ją z takiego kryzysu wyrwało. Nie było walki o nas, tylko była ucieczka i przyjemność zdrady. Czy dobrze to sobie układam?
Edytowane przez Plemplem81 dnia 11.07.2012 15:38:34
Więc jesli uważa, że dotyk, seks, smsy, spędzony czas były czymś pozytywnym i jej dużo wnoszącym do życia, to nie mam złudzeń, że przy następnej okazji, gdy będzie u nas jakiś kryzys (a będzie na pewno, jak w każdym związku), będzie wracała myślami do tego, co ostatnio ją z takiego kryzysu wyrwało. Nie było walki o nas, tylko była ucieczka i przyjemność zdrady.
Czy dobrze to sobie układam?
Dokładnie jest tak jak piszesz. Niestety.
Jeżeli teraz, poprzez terapię szokową, huśtawkę emocji nie wyprowadzisz jest ze stanu amoku w którym akceptuje dualizm moralny ( to było złe ale nie żałuję tego), w przyszłości spodziewaj się powtórki z rozrywki...
Plemplem,racja,wybielasz ja,patrzysz na nia i niewiele jeszcze widzisz,albo widzisz to,co chcesz.Spróbuj usiąść sobie wieczorkiem,wez lampke wina,spojrzyj na zone i pomysl ,czy to ta sama kobieta,w której się zakochałeś.Na bank wyjdzie Ci,że nie ta sama.
Milord ma rację,uderzenie w gada,to jej najczulszy punkt,zachować sie może dwojako;albo wpadnie w furię,bedzie krzyczeć i obwiniać Cie o wszystko,dowiesz się ,że nawet trzęsienia ziemi są dzieki Tobie,labo bedzie próbowała wszystko sklejać.To sytuacja,która z reguły nastepuje po wkroczeniu zony gada,faceci rzadko zostawiają zony,kochanki sa odskocznią,a przy tak sporej róznicy wieku,to raczej zabawka dla dojrzałego ,wyrachowanego faceta,niż wielkie uczucie.Jego córka jest prawniczką,na pewno zadba o zabezpieczenie mamy,tu może się okazać,że miłośc kochanka skonczy sie wraz problemami prawnymi.
Nie ma co się litować,wal w jej czuły punkt.
Tylko ,czy Ty już wiesz po co?Bo powody moga być różne....
I najważniejsze,kryzysu w związku nie leczy się romansem,nie dowartościowuje się swojego JA,poprzez ściąganie majtek przed pierwszym lepszym,podstwrzałąym facetem( a tak na marginesie,to miło mi,że chociaz ktoś jeszcze ma antycznego tego trzeciego-sorry)
,nie sypia się z męzem i kochankiem,nie finduje się swojemu partnerowi trójkąta,nie pytając go o zgodę,po prostu się tak nie robi.
A jak sie juz zdradzy....-to reguje się inaczej niż Twoja żona.Zupełnie inaczej.Puśc laskę na szerokie wody,daj co miesiąc przelewem alimenty na dziecko,rozdziel konta,zablokuj dostep do forsy,zmuś ja do podjęcia pracy,jak trzeba będzie wynajmij nianię do dziecka,ale pokaż dziewczęciu,że życie to także ciężka praca,nie tylko wydawanie i miauczenie na kolanach podstarzełego lowelasa,w czasie ,kiedy mąz zasuwa,na utrzymanie Rodziny.Po prostu pogoń dziewczę do realnego życia,z całymi konsekwencjami dorosłości,bo ja odnoszę wrażenie,że do dorosłości to jej chyba troszkę brakuje.
I pomysl sobie,chociaz może jeszcze nie czas na to,czy masz zamiar nadal zasuwać dla Rodziny ubrany wpiekne poroże.
Każde rogi kiedyś odpadaja,wielu z Nas już odpadły,Ty tez je zgubisz.
Jak przestaniesz kochać.Pomimo całego Twojego nieszczęścia widać,że resztką sił starasz się myśleć rozsądnie.Weż kartke,pomyśl i zapisz co dajesz w związku,wszystko co Ci na myśl przyjdzie ,a z drugiej strony co zyskujesz.Ta druga strona bywa zaskakująca,mocno zaskakująca....
Jeżeli masz nadzieję i jesteś przekonany ,że chcesz ratować swoje małżenstwo,to raczej chyba potrzebowałabyś jakiejś terapii w spólnie z żoną,wielogodzinne gadanie chyba nie ma sensu.Mnie,jako kobietę ,wkurzyłoby tylko,albo przytakiwałabym dla świętego spokoju...
Spróbuj pomyśleć jak kobieta....To wcale nie jest trudne.
Tak się zastanawiam czy przypadkiem ja nie jestem zbyt natarczywy, że chcę o tym wszystkim rozmawiać, że chcę wszystko wiedzieć. Moja żona mówi, że ją to dobija ciągłe rozmawianie o tym, gdy tymczasem mi to pomaga zrozumieć ją i w ogóle cały mechanizm jej motywów, działania. Tym bardziej, że nie wałkujemy jednego i tego samego, ale co jakiś czas wychodzą nowe rzeczy - a to jakieś 3 tygodnie temu, że nadal chciałaby z nim mieć kontakt, a to z 2 tygodnie temu, że nie wie kogo kocha, a to że nie umie odnaleźć uczucia miłości do mnie w sobie, a to że (tak jak powiedziała wczoraj) nie żałuje tych spędzonych z nim chwil, smsów itp.
Staram się spojrzeć na to na chłodno i gdyby nie uczucia, jakie mam do mojej żony, gdyby nie to, że ją bardzo kocham i gdybym spoglądał na te wpisy osobami osób trzecich raczej wyciągnąłbym wniosek, że jestem nabijany w butelkę, że moja żona kogoś okłamuje - albo siebie albo mnie...
Jeszcze do słów anuli123 i Bacello - tak, moja żona jest chora emocjonalnie. Sama mi to otwarcie mówi, że tak jest. Nie kryje się z tym, mówi wręcz, że ja też przecież o tym wiem, że to żadna nowość. Tym samym wnioskuję jakby sama siebie rozgrzeszała i dawała sobie pozwolenie na robienie różnych dziwnych rzeczy, których nie da się wytłumaczyć, bo jak sama mówi - ona sama siebie nie zna, a co dopiero ja mam ją poznać... Ale bagno .
Tak sobie myślę, czy miałby sens pokazanie jej tego forum, ba nawet zachęcenie do założenia swojego konta - czyli zaproszenie jej - nawet choćby tylko do tego tematu?
Chciałem, by przeczytała posty Gratiska i wszystkie odpowiedzi ludzi w jej temacie, bo są bardzo, bardzo pouczające i dające do myślenia. Jednak, gdy zacząłem o tym forum mówić wyczułem, że tak jakby traktowała nas wszystkich jako towarzystwo wzajemnej adoracji, że taplamy się w swoim sosie... Obawiam się, że moja żona boi się zobaczyć, co można na ten temat przeczytać, dowiedzieć się, że może zostać wywrócony jej świat, który teraz sobie jakoś powoli układa w głowie (typu właśnie, że nie żałuje zdrady, ale jej...żałuje... Pomieszanie z poplątaniem).
Post doklejony:
Cytat
Bacello napisał/a:
Tylko ,czy Ty już wiesz po co?Bo powody moga być różne....
Po to, żeby odciąć ja od alergenu, jak tu juz ktoś napisał? Gorzej jak się okaże, że kochanek jednak mówił prawdę i jest gotów zostawić swoją żonę, w mailach i smsach jej pisał, że już szuka nowej pracy dla siebie (ciężko mi uwierzyć, że 58-letni facet na emeryturze nagle zachce zasuwać dalej w robocie, ale tak może być...), że ona jest jego światełkiem, pokazała mu miłość, jakiej nigdy nie zaznał. Wiem, że tak było, bo ja z żoną mieliśmy cudowną miłość i ona wypisz-wymaluj przeniosła wszystkie schematy naszej miłości w ich romans.
Cytat
Bacello napisał/a:A jak sie juz zdradzy....-to reguje się inaczej niż Twoja żona.Zupełnie inaczej.
Ano właśnie - ona twierdzi, że wypaliła się jej miłośc do mnie przez te pół roku, że musi ją w sobie odnaleźć i nie daje mi tego, co zawsze sobie wyobrażałem, że daje osoba zdradzająca - ciepło, ciągłe zapewnianie, pocieszanie, uczucie, dotyk. Tego w ogóle nie ma. Nic, zero. Było przez 10 dni może, a od tygodnia jest echo, bo znów poruszamy trudne tematy, w których wychodzi prawda, jak choćby o tym braku żalu.
Cytat
Bacello napisał/a:Spróbuj pomyśleć jak kobieta....To wcale nie jest trudne.
To cholernie trudne. Jesteście istotami, których chyba nie da się zrozumieć... Przynajmniej nam, mężczyznom.
Edytowane przez Plemplem81 dnia 11.07.2012 18:42:35
Bo widzisz Plemplem,Kobiety nie sa logiczne,logiczna to jest matematyka,KOBIETY sa nieobliczalne,ale zrozumiec je mozna.Czasem trzeba tylko chcieć ,chociaż spróbuj pomyśleć jak ona.Znasz ją,żyjesz z nią od lat,znasz jej reakcje,spróbuj wyprzedzić jej ruch.
Chcesz pokazać jej to forum?No nie wiem,wiem ,z własnego doświadczenia,że obecność zdrajcy,który loguje się po zdradzonym,nie jest dobra.No,chyba,że szuka pomocy.Chcesz zrobić sobie internetowa terapię?????
Ha,ha,tu ośmiele się napisac,że opuszczają Cię resztki zdrowego rozsądku,spróbuj pomyśleć ,że to tylko Twoje miejsce,Twoja odskocznia,Twoja oaza na odkrywanie myśli.Przynajmniej raz nie dziel się z nią czymś,co jest tylko Twoje.Nie musisz.Czas,żebyś zrozumiał,że kochac kogoś,to nie znaczy oddać mu cały swój świat(ja chyba to pojęłam,ale bolało jak cholera),kawałek świata należy sobie zostawić,z uczciwością wobec drugiego człowieka,ale należy zostawić.
Wypaliła się jej miłośc?????No cóż,to chyba jest lepsze stwierdzenie,niz ;
-Kocham Cię,ale nie tak samo jak dawniej.Jesteś zbyt doskonała,
Przemyśl to,co Ci powiedziała,jestes w o wiele lepszej sytuacji niz byłam ja,trafiłęś tu szybko i zachowujesz jeszcze odrobinę logocznego myślenia.
A może choć raz pomyslisz JA????Nie ONA,nie MY,ale JA??????
Nie zyje się tylko dla kogoś,nie da się,żyje się dla siebie i dla kogoś.
Masz korki z życia gratis.Mnie przyjęcie tego do wiadomości kosztowałąo póltora roku,Masz na początku swojej żałoby.A teraz zacznij myśleć jak Kobieta,wczuj się w jej myśli,nie pytaj,postępuj tak jak ona by postapiła,znasz ją talk dobrze,że potrafisz.
To nie jest trudne,ale wymaga myślenia na zimno.Inaczej sobie nie poradzisz ,albo stracisz z życia wiele miesięcy.
Boli Cię?Bołało wszystkich,brutalnie,nie Ty piewrszy i nie ostani.Korzystaj z Naszych doświadczen ,ale rób tak,żeby Tobie było dobrze.Tylko dlaczego odnoszę wrażenie,że TY boisz się życia bez niej?Boisz się zmian???