Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
gratisek, posiadanie kręgosula moralnego to nie jest "kłebienie sie w zwoich zaletach" ale świadomość że taka sama ocena zdarzenia będzie dotyczyła mnie jeżeli mi się zdarzy.
Przeszłaś terapię z mężem ale niewiele z niej wyniosłach. To wynika z twoich postów, ty nie nabrałaś odrazy do zdrady, twoja ocena tego co zrobiłas jest dalej "relatywna" i usprawiedliwiona.
To sugeruje że śmiało wskoczysz do łóżka nastepnemu gachowi, bo... trzeba będzie coś naprawić w związku z mężem
Miałąś 3 lata rozpierduchy w związku, jak postąpiłaś :
1. czy powiedziałąs mężowi - jutro o godz xx idę na sex randkę z gościem XY ??
2. czy poszłaś po kryjomu, oszukując że masz inne zajęcia ??
Gdybyś chciała naprawisz związek "terapią szokowa" wybrałabyś wariant 1. .
Napisałem :
Nie liczmy na odpowiedź Gratiska, przecież to zdradzacz.
Jako typowy zdradzacz jest tchórzem.
Tak, typowy zdradzacz to tchórz który boi się zakończyć stary związek bo boi się że nowy nie wypali i dlatego oszukuje "starego" partnera.
Jeżeli, poinformowałaś swojego męża przed zdradą,
1. kiedy, gdzie i z kim zamierzasz go zdradzić,
2. oraz że w związku z tym składasz papiery rozwodowe
3. jego zwalniasz ze ślubów...
To bardzo przepraszam za pomówienie i wrzucenie Twojego przypadku w worka ze standardowymi zachowaniami zdradzaczy.
Nicku...lubie polemizowac z osobami pewnymi siebie,nie uzaleznionymi od innych ludzi (tak,jak wiekszosc panikujacych tu hmmm chyba" dzieci"...).Rozumiem bol i skrzywdzenie,ale nie kotlowanie sie w przeszlosci. A z racji tego,ze nie lubie sie powtarzac (bo z Wami to tak bedzie w kolko ),to prosze przeczytaj sobie uwazneij moj wczensiejszy wpis. I chyba Cie rozczaruje-wcale nie szukalam nowego zwiazku,nie mialam zamiaru zakladac nowego.Kazdemu zdradzonemu wydaje sie,ze to tlyko wystrczy "skonczyc" swoja meke,czyli stary zwiazek.Chyba mielismy zatem inne doswiadczenia.Bo jak zwiazek wyglada jak niekonczaca sie sinusoida,ma sie zobowiazania,i nie mozna dojsc do porozumienia nawet w sprawie rozwodu,to nie jest tak jak na pstrykniecie palca-jak Tobie NICKU sie wydaje.
Wcale sie nie gniewam,ze wrzucasz mnie do wroka "zdradzaczy",sama sie tam umiejscowilam jelsi jeszcze nie zauwazyles.A zdrada-jest banalnie prosta.Czego Wy sie spodziewacie? jakiejs historii nie z tej ziemi? Oczywiscie,ze schematy sa takie same,standardy zachowania. I zaskocze Cie - powody do zdrad rowniez .O czym Wy tu zdajecie sie zapominac.
Rozmywasz temat opisując "szarą strefę" którw każdym związku istnieje. Sinusioda w związku to normalność. Nie ma związków idealnych. Kłopoty z komunikacją są zawsze winą obu stron. Uważasz że to wystarczjący powódby zdradzić, oszukać ?
Jeżeli nie szukałaśnowego związku... to po co zaczynałaś romans, ?
zemsta ? szukanie przyjemnośc
Nicku chyba nie jestes w "moim temacie".Pisalam,ale powtorze,ze wlansie nie szukalam nikogo.Bylo mi zle i tak sobie w tym trwalam nieszczsliwie,niewidzac konca.Nawet przez mysl mi nie przeszla zdrada.Wy wszyscy myslicie,ze to od razu jest takie hop-do lozka.To ON odezwal sie do mnie.zaczelo sie milo rozmawiac i tak bylo przez jakies 3 m-ce.mnie to odpowiadalo,bo byla osoba,ktora potrafila mnie wysluchac,nie krytykowac,sluchala co mowie.DOpieor potem jakies pierwsze spotkanie-rowniez spedzone na ROMOZOWIE i kolejne.zanim zaczelo sie cokolwiek dziac,to jednak uplynelo troche czasu.i to nie jest tak,ze sobie tak trwalam i nie mialam sprzecznych mysli,Mialam,za kazdym razem.ze robie zle,ze chocby dla dziecka...ze to ze tamto...Poprostu poddalam sie temu co przyszlo,ON trafil na podatny grunt-zakompleksiona niezauwazana przez meza kobieta.
Klopoty z komunikacja...hmmm czasem nie dogadujesz sie z kims w pracy do tego stopnia,ze zmieniasz prace na inna.Wiec co dopieor w malzenstwie...Wydaje mi sie,ze to indywidualna sprawa,gdzie i kto jest w stanie ile zniesc i jakiej jakosci jest zycie.
Nigdy nie mowilam,ze klopoty z komunikacja to powod do zdrady,ale przeciez jakis ich powod jest,tak? (mowilam,ze pomijam tych,co dla sportu).
czemu zaczynalam romans-juz chyba odpowiedzialam wyzej.Poddalam sie temu,co do mnie przyszlo.Podobalo mi sie,bo byla osoba,ktora mnie zauwazyla.Tak poprostu.
I...jesli chodzi o wszelkie "fizycznosci",to nawet do piet nie dorastal mojemu mezowi.Niby maz-taki "nudny" juz obyty,tyle lat razem...ale wlansie to on zna wszelkie moje zakamarki,wie,jak sprawic przyjemnosc.Niby dotyk juz nie pobudza,ale umiejetnosci pozostaly,czego brakowalo JEMU.
NICKU nie szukalam przyjemnosci,bo jesli chodzi o seks to nigdy nie narzekalam na meza.Chodzilo o emocjonalne deficyty.
Jesli cos pominelam lub nadal nie odpowiedzialam na jakies Twoje pytanie,to slucham.
Nie wiem jaka wizje zdradzajacych macie Wy-zdradzeni.Przeciez przez pryzmat Waszego cierpienia nawet nie jestescie w stanie racjonalnie spojrzec na sytuacje. Myslicie,ze to jacys zwyrodnilacy tak robia,ludzie bez uczuc.Nie.Ale z tym to juz raczej temat nie do Was.
no wlasnie, nie wiesz. to nie to samo uczucie, Gratisek, odgryzac komus palec i byc kims, komu odgryzaja palec. to zupelnie inna wizja. i mozesz temu, ktoremu odgryzasz racjonalnie tlumaczyc, ze przeciez Ciebie nie boli, on sie i tak bedzie darl. a Ty nie pojmiesz, ze boli, bo boli nie Ciebie.
co do uczuc. moja droga, okazuje sie, ze zdradzaja Ci z ich nadmiarem. taki nudny i obyty maz nie wyczerpuje juz ich calego zapasu. poddanie sie jest niestety przegrana. poddalas, podalas i siebie i swoje zycie i zycie meza, a nawet Waszego dziecka. to takie proste, poddac sie - podac sie i miec wszystkich bliskich gdzies. Twoj punkt widzenia nie jest oryginalny, nie wiem czego sie mozemy od Ciebie nauczyc? poddawania? wlasnie staramy sie mimo wszytsko walczyc... umiesz to zrozumiec? pojac racjonalnie?
Tulia,ale walczyc o co?Jesli zostaliscie zdradzeni,to byl czyjs wybor (waszych partnerow).Juz pomijam,ze byl i powod do tego...ale nie zaprzeczam,ze byc moze to bylo latwiejsze rozwiazanie.Od razu ferujecie wyroki,a przeciez nigdy nie mowilam,ze jestem z tego dumna i ze to dobre rozwiazanie.Tak,to jest porazka,ale roznica miedzy mna a Wami polega na tym,ze ja uwazam,ze to WSPOLNA porazka, a Wy,ze osoby zdradzajacej.i o to mi jedynie chodzi. Moj punkt widzenia nie jest oryginalny,jak i Wasze zarzuty co do mnie -rowniez schematyczne,jak osob zdradzajacych. Mnie nie chodzi o oryginalnosc,ani o jakakolwiek nauke. ...
Wiec Tulio,tak wg Ciebie dlaczego zostalas zdradzona?
Podaj swoja wersje i podaj wersje podana przez partnera...
Wg Was-zdradzonych,czemu ludzie w ogole to robia?co ich do tego popycha? (pomijam tych dla sportu). Jesli wszyscy wy jestescie tacy idealni,bez skazy,to czemu wasi partnerzy chca to robic?czesto to zagubienie,blad,jakas jednorazowa pomylka,ale jednak przed tym-cos ich do tego popchnelo tak?wiec pytam co???
czemu zaczynalam romans-juz chyba odpowiedzialam wyzej.Poddalam sie temu,co do mnie przyszlo.Podobalo mi sie,bo byla osoba,ktora mnie zauwazyla.Tak poprostu.
Jakże to ładnie brzmi "nie szukałam", "poddałam się"...Normalnie rodem z naszego forumowego kolegi
Czy to "nie szukanie" nie było jednak Twoim wyborem? Mogłaś inaczej, mogłaś odejść z deficytowego związku, skoro i tak nie satysfakcjonował. Skoro byłaś aż tak zdesperowana, rozumiem, że sytuacja w małżeństwie była rzeczywiście mega zła. Dlaczego więc WYBRAŁAŚ romans i na co liczyłaś w perspektywie? O ile w ogóle zastanawiałaś się nad skutkami...
...żeby nie było...Moje małżeństwo też było deficytowe, jeśli deficytem nazywamy to samo...W momencie, kiedy moja miara się przebrała, postanowiłam o rozejściu się. makmek się zdziwi i zaraz skomentuje w sobie tylko właściwy sposób ...Nie szukałam substytutu, zamiennika, pocieszenia vel innych podobnych emocji...Nie poddawałam się fali, na której Ty pojechałaś. Czemu miałoby to służyć, poza dodatkowymi komplikacjami, że już nie wspomnę o jakimś poczuciu przyzwoitości i jednak potrzebie grania fair. Kazałam się wyprowadzić lub, jak mawia dziś TŻ, wyrzuciłam go z domu.
Ty postawiłaś na romans. Jeszcze raz zapytam:
Czego oczekiwałaś?
Czemu miałoby to służyć?
Dlaczego nie postawiłaś sprawy jasno: "nie liczysz się z moimi potrzebami, więc rozumiem, że to koniec?"
Gratisek, dziękuję za wyjaśnienie, chociaż... nie przekonują mnie te powody. Ale rozumiem że nie mnie masz przekonywać
Jeżeli pytaszo pytania bez odpowiedzi :
Cytat
Miałąś 3 lata rozpierduchy w związku, jak postąpiłaś :
1. czy powiedziałąs mężowi - jutro o godz xx idę na sex randkę z gościem XY ??
2. czy poszłaś po kryjomu, oszukując że masz inne zajęcia ??
dlaczego? bo moj byly juz maz poddal/podal sie, bo to bylo przyjemne, bo wolal tak, niz powiedziec:nasze zycie jest do niczego, jestes beznadziejna zona, chce ulozyc sobie zycie i poszukac kogos lepszego od ciebie.
o tyle byl od Ciebie bardziej fair, ze nie probowal sklejac czegos, co przestalo istniec.
nie jestem idealna, jestem bardzo nieidealna, z taka mna sie ozenil. jestem winna tego, ze nasze malzenstwo nie spelnilo jego oczekiwan. on jest winny zdrady. to nie zadna skomplikowana lamiglowka. nie czuje sie dzis skrzywdzona i nie palam nienawiscia. trzeba ponosic konsekwencje tego, co sie nabroilo. przerzucanie winy, co robisz Ty, jest nie w porzadku. Ty zdradzilas, Ty ponosisz za to wine. jesli konsekwencja Twojej zdrady jest dzis cudowne ozdrowienie Twojego malzenstwa, musisz miec faktycznie poczucie spelnionej misji. i jesli nawet u Ciebie to zadzialalo, daleka bym byla od radzenia komus zastosowania takiego cudownego leku na restauracje nudnego zwiazku. to nie my mamy wypaczone spojrzenie na zdrade, lecz Ty. tak lekko sie rozgrzeszajac z tego, co zrobilas, bedziesz zawsze szukac innych winnych kazdego swojego bledu. ani to dobre, ani madre.
Post doklejony:
pytasz o co walczyc. walczyc o to, zeby sie nie poddac i nie podac. nie poplynac na fali. nie zdradzic. pilnowac swoich krokow. analizowac swoje uczucia. byc racjonalnym. byc lojalnym. nie popelnic Twoich bledow. ani to proste, ani latwe, ale powod do dumy. warto.
ech ja wam powiem co to jest.....SHA jak zwykle ...
zaczyna sie od kontrastu- maz versus ten tajemniczy pan , ktory umie sluchac, przepasc sie poglebia bo maz to niedomyslna kreatura i zamiast zauwazyc ze cos zgrzyta gapi sie w tv -tajemniczy pan natomiast zawsze tam jest, czeka na smsa , czulym glosem prawi kompelmenty...rozbudza wyobraznie, i jest taki kojacy na cale mazenskie zlo.....
Jest jedno ale- ludzie nie maja sklonnosci telepatycznych rowinietych do tego stopnia by z gory wiedziec,czego, kiedy , jak i dlaczego potrzebuje druga strona.Jesli sie mowi o swoich potrzebach i nie dziala to sie o nich krzyczy, jak dalej nie dziala, to szuka sie drzwi z napisem-wyjsce ewakulacyjne.
Ja to nazywam lenistwem moralnym, kazdy moze sie oprzec, kazdy ma wladze nas swoim cialem i soba, wystarczajaca by umiec postepowac tak by nikogo nie krzywdzic.Teraz Gratisek z ofiary zamienilas sie w kata, i zobacz nikogo nie obchodzi co cie spotkalo i dlaczego, przekroczylas granice i to wystarczy.Gdybyc zamiast przyzwolenia kochankowi dala sobie szanse na zrozumienie tego co sie dzieje w waszym zwiazku byc moze bylby to zwiazek udany.A moze zaczal cie zaniedbywac bo cos zaczelo was dzielic wlasnie z Twojej winy?iI tez czekal az zauwazysz????? czy skoro jestes za 'wina posrodku' to probowalas rozerzyc 'wasza' wine za zdrade na rowniez Twoja wine za zle relacje w zwiazku?
Gratisek
Myślisz że wiesz? Tak naprawdę nic nie wiesz. Czytam co piszesz. Tobie wydaje się, że Ty Amerykę odkrywasz, a tak naprawdę zaczyna to już nudne się robić. Wpadasz tu z myślą, że ze swoimi doświadczeniami pokażesz nam jak to wygląda z drugiej strony z "Twojego racjonalnego punktu widzenia".
Tylko powiedz mi, co kryje się pod tą przykrywką? Dlaczego tu jesteś skoro wszystko masz już poza sobą? Właśnie Twoje podejście świadczy o braku dystansu i racjonalnego spojrzenia co zrobiłaś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że pisząc w ten sposób tylko siebie usprawiedliwiasz. Przecież jest to standardowe zachowanie zdradzacza. Śmiech mnie bierze z postawy takich osób jak Ty, bo wiem, że kiedyś wszystko dotrze do Ciebie jeżeli jesteś w miarę normalna. Nie jest to atak na Ciebie a tylko stwierdzam fakt. Jeżeli uda Ci się zrozumieć, staniesz się pokorniejsza. Mam nadzieje że tak się stanie i z mężem znowu będziecie tworzyć rodzinę a nie jej namiastkę.
Nie zamierzam Ci nic wyjaśniać, bo jak na razie i tak "wiesz wszystko", więc po co się produkować. Niech tak pozostanie
Proste jak drut. Do zdrady doprowadzają obie strony (jak sama powiedziałaś. I to jest prawda), ale sama zdrada jest decyzją zdradzacza. Jeżeli było Ci tak źle w małżeństwie, to trzeba było odejść a później szukać uniesień miłosnych. Przez zdradę krzywdzisz nie tylko męża ale i dzieci, które może masz. Inne wyjście jest tylko tchórzostwem. A tchórze właśnie w ten sposób usprawiedliwiają się, tak jak Ty teraz robisz.
Cytat
Tulia,ale walczyc o co?Jesli zostaliscie zdradzeni,to byl czyjs wybor (waszych partnerow).
Więc o co Twój mąż walczył? O co Ty walczyłaś? Jeżeli zdrada to koniec, to trzeba odejść. Dlaczego nadal jesteś z mężem? Nie potraficie przyznać się do tego, że waszego związku już nie ma? A może ponownie kochasz męża? Bo kiedy zdradzałaś, to chyba nie wmówisz nam, że darzyłaś go miłością w czasie uniesień z kochankiem? Tulia przynajmniej widziała swoje błędy, widziała błędy exa i stwierdziła, że ich związku już nie ma. Ot, taka chłodna kalkulacja.
Żebym był Twoim mężem i czytał co piszesz - pogoniłby Ciebie. Sorki za szczerość, ale Twoich tłumaczeń, punktu widzenia nie przejmuje.
Gratisek, ja staram się zrozumieć Twój punkt widzenia, bo nie jestem uprzedzona do osób zdradzających, bo niby dlaczego ? Co z tego, że ktoś mnie zdradził, ale miałabym nasrane w mózgu, gdybym czyjeś świństwa przeciągnęła na cały rodzaj ludzki. Tak samo jak nie zakładam z góry, że zdradzony to chodzący ideał , choćby był świnią do kwadratu, bo uświęca i niweluje wszystkie jego grzechy aureola osoby zdradzonej. W życiu różnie bywa, nie raz , nie dwa tak, że zdrada jest aktem rozpaczy u człowieka, który naprawdę nie widzi żadnego wyjścia. Są związki tak zimne, toksyczne, krzywdzące, że próbuje się od nich w panice uciekać w czyjeś ramiona, ale sytuacja życiowa nie pozwala, żeby to zrobić oficjalnie.
W czym problem? W tym, że z tego co nakreśliłaś , nie jawi się obraz osoby , która nie miała innego wyjścia. Przecież na łańcuchu nikt Cię nie trzymał przez te lata. Zastraszał Cię? Terroryzował ?
Porostu nie układało Wam się od wielu lat, nie wnikam dlaczego.
Dla mnie istotne jest coś innego. Mianowicie to:
Cytat
I jeszcze cos-ja nie zaluje tego,co mi sie przytrafilo.Na tamta chwile bylo mi to bardzo potrezbne-przy mezu juz bylam wrakiem,zniszczylabym sama siebie gdyby nie ta odskocznia.mam tylko wrzenie,ze w pore to skonczylam.Ale na pewno nie zaluje.Jak nie zaluje swojego koncowego wyboru-rodziny.
...a później to:
Cytat
przeciez nigdy nie mowilam,ze jestem z tego dumna i ze to dobre rozwiazanie
.
No widocznie, skoro wielokrotnie podkreślasz, że nie żałujesz , to przecież na chłopski rozum znaczy, że jesteś zadowolona z tego co robiłaś, czyli dokonałaś właściwego wyboru wchodząc w romans. A jednocześnie piszesz, że nie jesteś z tego dumna , bo zdrada to nie jest dobre rozwiązanie. Powalająca logika.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Powiem Ci jeszcze Liliand1, że dalsze odpowiedzi Gratiska będą kolejnymi absurdami. Nie trzeba wiele abo poznać jej punkt widzenia. A dowiedzenie się czegoś będzie mieszaniem sobie w głowie, a po czasie stwierdzisz, że jesteś w punkcie wyjścia. Trzeba przyjąć tylko do wiadomości, rozumieć niekoniecznie. Tak to jest i nie masz na to wpływu.
Dlaczego tak od razu piszę? Bo rozmowa z kimś, kto nie pojął podstaw w zdradzie mija się z celem. Dlatego po co się wgłębiać jak tam nie ma głębi? Liliand1 , to nie jest aż tak skomplikowane. Towarzystwo sama sobie wybierasz. A jeżeli ktoś jest inny niż Ty, to nie staraj się go zrozumieć, bo szkoda na to czasu. Porozmawiaj lepiej z kimś, z kim nadajesz na podobnych falach. Będziesz i zadowolona i mądrzejsza...
PYTASZ o co walczyć?
Proste,o SIEBIE.
Bo;
-po wielu nieprzespanych nocach,po rozpaczy,którą widziała zimna podłoga w łazience,z pięścią wciśnięta w usta,zatykająćą krzyk,żeby dzieci nie widziały
-bo zmienianiu wielomiesięcznym każdego poranka prześcieradła,bo dziecko zaczęło się moczyc
-po walce w sądzie o alimenty
-po zajęciu komorniczym w koncu
-bo miesiącach zadawania sobie pytania;DLACZEGO?-na które wielu z nas nigdy nie dostało odpowiedzi
-po nauce zorganizowania życia Rodziny na nowo,w pojedynke dorosłego człowielka
-po wiadomości o długach,z którymi Nas zostawiali niewierni
-po całej rozpaczy,żałobie,po powolnym stawaniu na nogi,po licznych kopniakach,które z nienacka dostawaliśmy w plecy
-po walkach w sądach,kiedy musieliśmy udowadniać,że to nie MY zdradzaliśmy
-po latach czasami,życia w niepewności
WALCZYLIŚMY o siebie.
Trafiłąś w tym temacie na większośc ,któa sobie poradziłą,różnie,ale sobie poradziłą,tej wiekszości pomagali inni,znamy swoje historie,znamy się w realu,jesteśmy przyjaciółmi i to nie wirtualnymi,możemy na siebie liczyć.
Teraz pewnie pomyślałaś,że jesteśmy bandą nieudaczników,skoro dłgo tu jesteśmy.Otóż nie,oddajemy co dostaliśmy,a dopóki będą na śweicie tacy jak Ty,to MY będziemy mieli kogo stawiać na nogi.
I nie pytaj Nas o przyczyny naszych zdrad,rozczarujesz się,ja BYŁAM ZBYT IDEALNA:niemoc.Dziwne?Nie ,róznie tłumaczą się zdradzając,a Ty nie jesteś wyjątkiem,jesteś zwykła damą,która mocno podszyta tchórzem,urządziłą swojemu mężowi trójkącik,nie pytając go o zgodę.I to jest nie fer.Bez względu na to,czy on także Cię zdradzał,bo to nie z nim teraz rozmawiam.
Nie jesteśmy bandą przygłupów,z klapkami na oczach,bo wielu z Nas normalnie rozmawia z niewiernymi na portalu,a wszystkim kibicujemy równie mocno,jeżeli postanowią ratowac swoje związki.
Bacello,nie martw sie,dlugo tu nie bede sie wpisywac,bo mam swiadomosc,ze glowa muru nie przebije i zreszta nie mam zamiaru na to tracic energii i czasu.Weszlam tu,bo strona otworzyla mi sie poprzez wp.pl.A poniewaz temat mnie rowniez dotyczy,postanowilam zobaczyc jak tu jest.Uderzylam mnie fala ubolewajacych nad swoim losem malkontentow a ze mam inne zdanie na ten temat,postanowilam je wyrazic.Nie,zeby kogos uswiadamiac,przekonywac.Wyrazilam swoje zdanie i co ciekawe po rozmowach z Wami jestem tym bardziej go pewna. Jak piszecie-zdrady sa rozne z roznych powodow,ale na penwo nie z tego,ze Wy jestescie tacy idealni (bo oczywiscie takih osob na swiecie nie ma). Nie silcie sie na uswiadamienie mnie,bo nie mam 15 lat ani 25 tylko troche wiecej i temat przerobilam we wszytskie strony.w moim przypadku (i nie tylko) zdrada miala pozytywny wplyw na zwiazek. i to chcialam powiedziec,a nie,ze to popieram,uwazam za dobre,usprawiedliwione itd...
tak sobie mysle,ze juz macie od dawna odpowiedz na to,dlaczego Wasi partnerzy Was zdradzili-jesli tak samo slepo egzystujecie w swoich zwiazkach jak tutaj,ze:tlyko ja jestem wazna/y,tlyko ja mam racje,tylko moj punkt widzenia jest ok,tylko moje potrzeby,tlyko ja zostalam/em zraniony...to mnie to rozwiazanie nie dziwi.I malo tego,jestem przekonana,ze z taka postawa bedziecie zdradzani nadal.I nie bedzie to wina Waszego partnera tylko Waszej despotycznej postawy.Ludzi,ktorzy nie wyciagjaja lekcji z takiego doswiadczenia.
A! no i nie twierdze tu,zeby wybaczac,poblazac itp dac sie oszukiwac.ALe dopuscic do siebie inna "wersje zdarzen" niz tylko skrzywdzenie biednych "idealnych" (ktorych notabene nie ma ).
Ja chetnie bym skierowala rozmowy ze zdradzonymi na tory: "a jak myslisz?dlaczego zostalas/es zdradzony".zapewne odpowedz bylaby: "bo bylam zbyt dobra,zbyt ufna...". Kompletne bzdury."Dobra" "ufna"to pojecia prawdziwe tylko w Waszym mniemaniu.Nie partnera.
Tak rozmawiac mozemy bez konca.Zawsze to bedzie slowo przeciwko slowu pisanemu tutaj.
Jesli ktos chce popisac o konkretach,to zapraszam na PW,bo takie ciagle walkowanie tamatu do niczego nie prowadzi a mielenie w kolko odwiecznych spraw (zdrady byly ,sa i beda) nic nie wnosi.Bynajmniej do moje zycia.
Pozdrawiam i zycze duzo sily i wiary w siebie-nie innych.
Ja ze swojej strony życzę pokory, bo najwyraźniej ci jej deficyt u Ciebie...
Zaproś tutaj męża, pogadamy o tym, co stracił i czy da się choćby zrównoważyć z tym, co zyskał na zdradzie...
A przyszło ci do głowy, że mąż stara się ci wybaczyć bo sam ma za uszami? W przeciwnym wypadku już miałabyś posprzątane. Nie chce mi się szukać i konkretnie cytować, że "uparta z niego bestia". Wnioskuję, że ciebie nawet to bawi. To jego staranie. Są tu ludzie, którzy przebudowali związek po obopólnej zdradzie więc nie osądzaj pochopnie. Wcale nie jesteś takim wyjątkiem i pępkiem jak ci się wydaje. Ten szlak jest już przetarty. Ale jesteś chyba pierwszą, która jest zadowolona z wetu za wet