Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Moim zdaniem sprawa jest prosta jeżeli chodzi o Sabenę. To ona doprowadziła do rozpadu małżeństwa. Ale brak seksu w związku nie jest pretekstem do zdrady. To, że facet nie przyznał się do zbliżenia fizycznego wcale nie oznacza, że tak nie było. Przeciwnie, będziemy chyba naiwni wierząc mu, że mówiąc, że poznał kogoś nic się nie stało a on tak po prostu podjął decyzję o odejściu. I właśnie wtedy, kiedy poznał pannę. Czyżby zbieg okoliczności? Pomijam już fakt, że zdrada nie musi oznaczać bzykania.
Brak seksu jest powodem do zniszczenia związku, z czym wiąże się późniejsze rozstanie. Tak prawidłowo powinno się postąpić. Czy seksu nie było miesiąc, czy parę lat to tylko kwestia cierpliwości osoby, która musi to wytrzymać. Więc, jeżeli taki układ komuś nie pasuje (i nie jest istotne czy ktoś się starał to naprawić czy nie), to powinien się wcześniej rozstać. To my wewnątrz ustalamy reguły naszego związku. Wejście osoby trzeciej powoduje zdradę.
a moze jest tak, ze kiedy seksu nie ma, to nie ma tez juz milosci? mowie o ludziach w sile wieku, kiedy dla kazdego ten seks ma wciaz jeszcze smak i urok. skad sie biora te bole glowy u kobiet? zmeczenie calym dniem, dziecmi? bo przeciez kiedy to kobieta wchodzi w romans, to przestaje byc zmeczona, nigdy nie boli jej glowa. chce jej sie stroic, depilowac, ujedrniac i chce jej sie zwyczajnie seksu!
oczywiscie kobieta sie moze zagubic. bo jej brak bylo w zwiazku komplementow. ale w koncu jesli mowimy o tym seksie i czy z powodu jego braku w zwiazku mozna popelnic zdrade, to moim zdaniem nie ma mowy jednak o zadnym zagubieniu, nie ma mowy o usprawiedliwianiu czegokolwiek. nie ma seksu? tzn ze malzonkowie przestali sie kochac. jesli facet w tej sytuacji nie zdradzi pierwszy, najprawdopodobniej przy pierwszej nadarzajacej sie okazji, zrobi to kobieta.
przyklad Sabeny jest o tyle ciekawy, ze z jej opowiesci wynika, ze facet faktycznie jest w porzadku. i niewazne czy jestesmy w stanie w to uwierzyc przy naszych doswiadczeniach. przeciez do jasnej cholery przyzwoici faceci nadal istnieja! choc to zagrozony gatunek a sama Sabena zachowuje sie niemal slodko kobieco: klapki na oczy i bo ja chce! bo wszystko sie da naprawic! no nie da sie. nie da sie, bo brak seksu jest pochodna braku milosci...
wiec kiedy nam sie seksu odechciewa z naszym partnerem, to albo cos z tym zrobmy, albo pakujmy manatki
Tulio, ale nieważne czy była w tamtym związku miłość czy jej nie było. Brak miłości, brak seksu, nie spełnianie się w kuchni, wyrodna matka, dwie lewe ręce do pracy, choroba itp. Wszystko to może być powodem do zdrady. Wszystko to może kłócić się z tym, czego oczekiwaliśmy w związku wchodząc w niego. Więc jeżeli nam coś nie pasuje, to powinniśmy odejść. Czasami któraś ze stron stara się naprawić, czasami obie, a często jest tak, że nie wytrzymujemy i bez wcześniejszych sygnałów odchodzimy. Sabena daleka była od "doskonałej" żony (nie chciałbym być w skórze jej męża), jednak nie zdradziła. Jej ten układ pasował, więc nic nie musiała robić. Pewnie też myślała, że mąż także się mógł już przyzwyczaić. Może też była dla kasy, dla stabilności materialnej. Ale to także jest mało istotne. Nikt nas na siłę nie trzyma. Jeżeli oczekiwaliśmy czegoś innego od naszego związku, to nie tkwimy w tym tylko coś z tym do cholery robimy, aby polepszyć naszą sytuację.
a co ja innego mowie?
byla w zwiazku, ktory jej pasowal. to strasznie glupie zakladac, ze drugiej stronie tez pasuje - chodzi mi o moment, w ktorym jeden ze skladnik malzenstwa lezy i kwiczy. nikt nie wchodzi w zwiazek malzenski, zeby uprawiac celibat. a jesli nam sie w ktoryms momencie tak podoba, to nie mozemy liczyc na to, ze drugiej osobie na pewno tez. jasne, ze trzeba komunikowac dyskomfort, ale z drugiej strony egoizmem jest twierdzic, ze nasza wygoda jest wygodna dla drugiej strony. zzwlaszcza w tak delikatnej, a jednak podstawowej dla zwiazku materii, jaka jest seks. czyz nie?
Jak dla mnie sprawa Sabeny jest niejasna, za sprawa zbyt jednostronnej wypowiedzi i braku odpowiedzi na zadane pytania. Nie mam pojecia, jak niektorzy moga tak latwo ferowac wyroki w oparciu o takie informacje - i nie mam na mysli tutaj siebie w roli glownego ograniczonego umyslowo, ale raczej widze miliony scenariuszy (ktore nawiasem mowiac sami ferujacy wyroki dostrzegaja) mozliwych do spelnienia, ktorych sie nie bierze pod uwage. Ja wiem, swoj wlasny pryzmat, doswiadczenia, blabla, ze ja moge byc naiwny nie swiadczy to wcale, ze ktos inny tez nie jest naiwny, albo wrecz holduje starym zasadom (stare, dobry wychowanie), pomimo ze wkolo az roi sie od podejrzliwych i nieufnych. Mozemy tu sobie roztrzasac kolejne "gdyby", a Sabena siedzi cicho, nie odpisuje w kwestii wyjasnienia sytuacji, tylko wciaz sie nakreca w wiadomym tylko sobie kierunku, co z kolei dla ferujacych wyroki tylko w to graj, bo to przeciez potwierdzenie ich teorii. Ja bym byl daleki od przyklejania swoich domyslow do stanu faktycznego na sile poprzez dedukcje bez poznania wiekszej ilosci faktow - a te na chwile obecna uwazam za skape.
Tak, czy inaczej - nie sadze, by ktos na trzezwo zgodzil sie z teza postawiona przez autorke watku - ze jakakolwiek zdrada jest uzasadniona. Mozna zapedzic sie w swoich wywodach naprawde daleko, ale zawsze mozna powiedziec "stop".. o co tu chodzi ? Jest powiedzenie "nie czyn drugiemu, co tobie niemile", jest przykazanie "nie cudzoloz" ? Czegoz wiecej trzeba, dlaczego dzielic wlos na czworo ? Nie to nie, koniec, kropka. I wszelkie proby obejscia to zwykle wykrety. WY-KRE-TY. Najpierw skoncz jeden zwiazek, potem zacznij drugi. Nie wiem, o czym tu jeszcze dyskutowac
]Jestem po ślubie 24 lata, mielismy według mnie udane małżeństwo[/i]- to opinia Sabeny (być może subiektywana)
zero kłotni, szacunek obopólny, trójka dzieci - ale to już fakty!
SZACUNEK, BRAK KŁÓTNI W 24 LETNIM MAŁŻEŃSTWIE BEZ SATYSFAKJI? - JAK TO MOŻLIWE????
Sabena, żona dyplomaty, życie miała jeśli nie lepsze to z pewnością bardziej ekscytujące od wielu tutaj na portalu. Nikt jej nie upokarzał, nie bił, prawdopodobnie nie doskwierał jej brak finasów.
Nie wiele trzeba by wzbudzić zazdrość u MALUCZKICH, którym doskwiera poczucie niższej wartości.
To precedens na tym portalu!!!
Po raz pierwszy spotykam się z opinią SAMA SOBIE ZGOTOWAŁA TEN LOS.
Czyż zatem nie wszyscy zdradzeni w jakiś sposób na to zapracowali???????
Gdyby bardzej się starali może nikt nie szukał by pocieszenia w zdradach.
Ci porzuceni mężowie z dziećmi i porzucone kobiety z dziećmi ....chyba także przyczynili się bycia zdradzonymi i porzuconymi BO NIE DOŚĆ SIĘ STARALI. Czegoś widocznie ich współmałżonkom zabrakło skoro musieli wyjść poza związek małżeński by to znaleźć!!!
Wg tego jak została osądzona Sabena rozumiem, że od tej pory będziemy szukać winy w zdradzonych......niech mają na to co sobie zasłużyli
Choć jej działania wydają się być desperackie i wcale ich nie pochwalam , to jednak ONA w tej całej panice lub nawet histerii wykazuje chęć naprawy podczas gdy wspaniały, pokrzywdzony przez los dyplomata,( który przez lata nie pisnął nawet słówkiem że coś nie gra) .....WCALE.....i to mi daje do myślenia.
TO BYŁ LINCZ!!!! .....
A poza tym , szukanie uzasadnienia i okoliczności łagodzących dla ZDRADY jest podobne jak szukanie uzasadnienia i okoliczności łagodzących dla ABORCJI.
A ja napiszę tak. Wszyscy tutaj zgodnym hurem oświadczają ,zdrady nic nie tłumaczy a jednak rzeczywistość jest inna,dlaczego? Jest kilka odpowiedzi : bo nas to nie dotyczy, to nie nasza sprawa gdy nas to nie dotyczy. Od sześciu lat w sumie ten temat nie jest mi obcy. Wędrowałam po wielu forach o zdradzie , okochankach (faceci rzadko się zwierzają). Rozmawiałam z kochankami,z niektórymi poznałam się bliżej. I to wcale nie jest tak,że podejmowanie decyzji jest proste, to się tak wydaje dopóki nas to nie dotyczy.No i duże znaczenie ma tutaj charakter zdrady. Mam znajomąz innego forum,mąż ją zdradził,niby byli później ze sobą,jednak nie udało się, wspierałyśmy się, psioczyłyśmy na kochanki. Ona zamierzała się rozejść ze swoim ślubnym i w międzyczasie poznaje faceta, zako****e się,dopiero wtedy składa papiery rozwodowe. Czyli ze zdradzanej staje się kochanką,tak? Mam ją potępiać ? Że mogła wziąść rozwód wcześniej? Nie był jej potrzebny. Czym kochanki kobiety a zreszta mężczyźni też tłumaczą zdradę? Nie chcą już nic zmieniać w swojej szarej rzeczywistości, nie stać ich na pewne ruchy. naprawdę niektóre tłumaczenia do mnie docierają.
Nie Margaret,z tego co mówi Sabena,jej małżenstwo nie było wyjatkowe,ale trudno dopuścic do siebie mysl,ze inteligenta osoba,nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji jaki niesie celibat.Obopólna zgoda?Moze.Nie usprawiedliwiam zdrady,zgadzam sie najpierw sie konczy jedno,potem zaczyna drugie.Mówię tylko,ze związek,który Sabenie wydawał sie być idealnym takim nie był.
U mnie było wszystko,taka piekna złota klatka ,na która sie
zgodziła,częściowo sama się w niej zamknęłam,ale sex tez był.Dzisiaj juz nie powiem,ze to było idealne małżenstwo.Bo co>Był szacunek,kompromis,dzieci,dom,wspólne zainteresowania,dom,kredyt?Nie było awantur,wręcz przeciwnie,do czasu wybuchu bomby czułam sie kochana,miałam miłość na kazdym kroku,oddawałam ją tak samo mocno.Zdrada i tak sie pojawiła.
Jednak w przypadku Sabeny,nie było miłości...Zostało przyzwyczajenie i slepa wiara.Celibat nie jest dobry ,wszyscy o tym wiemy,nikt nie mówi,ze prosiła sie o zdradę,ale problem w tym związku zaczął sie naście lat temu,a jego konsekwencja była zdrada.Jasne,mozna po cichu,tak,żeby nikt nie wiedział,korzystać z usług agencji,mozna tez iść na terapię.Można gdybać o rozwiązaniach w nieskonczoność.Ja tez mogłam wiele rzeczy,wszyscy moglismy.Problematyczne jest tylko,że dorosły człowiek nie zdaje sobie sprawy,ze sex w związku jest dopełnieniem uczucia.Nie jednorazowe turne,nie Korba z Lejdis,ale dopełnienie uczucia.Ciężko mi uwierzyc,że mozna tego nie rozumiec.
To nie jest lincz.Nikt nikomu tu nie obiecał głaskania głowy,kazdy ma własne zdanie,Ty też,Sabena tez,ja tez.
Może jestem idealistką,moze 100 lat temu powinnam sie urodzić,ale wiem na pewno,że nie ma udanego związku bez udanego sexu,prędzej czy pózniej sie rozpadnie.Tylko sposób w jaki następuje krach,powinien być nie poprzez zdradę.
Aborcje nalezy zostawić,to nie miejsce na rozważania nad tym tematem,tu są ludzie,którzy desperacko próbowali urodzic własne dziecko,są ez tacy,którzy te dzieci adoptowali,ale są też tacy,którzy poddali sie aborcji.I na tym poprzestanmy.....
nie wiem po co ta ironia i wykrzykniki. nie czuje sie na silach w ocenie Sabeny. mowie o jej przypadku, o tym co sama napisala. im wiecej czasu uplywa mi na tym forum, tym czesciej widze, ze moj punkt widzenia zaczyna sie zmieniac. po pierwsze "uniewinnilam" kochanki, jako te, ktorych wina jest tak posrednia, ze szkoda sie nad nimi zastanawiac. po drugie co mi po zacietrzwionym, owykrzyknikowanym NIE dla kazdej zdrady? zycie jest strasznie rozne. jeszcze raz powtorze: nie ma usprawiedliwienia dla zdrady. ale nie widze rowniez usprawiedliwienia dla tkwienia w zwiazku, w ktorym nie ma seksu z powodu braku checi jednej ze stron. a juz zupelnie nie rozumiem darcia szat na koniec i naiwnego pytania: to jak juz mu teraz wskocze do lozka, to on ze mna zostanie?
masakra jak dla mnie. szkoda mi Sabeny, bo dziewczyna sie nie moze ogarnac. funkcjowala bez meza calkiem niezle, nie brakowalo jej go, a teraz nie potrafi sie odnalezc w tej sytuacji. trzeba w tej sytuacji sprobowac spojrzec trzezwo. przeciez nadal moze zyc tak samo. bez meza, bez seksu, za to majac w nim kogos, na kogo moze liczyc. zdrada jest straszna, ale sa gorsze rzeczy.
sytuacja, o ktorej piszesz binka, tez jest dosc typowa i czesta. i powiem Ci, ze sama nie wiem czy moglabym generalizowac, ze zawsze jest to zle, czy zawsze jest przyzwolenie na odplacenie pieknym za nadobne... nie wiem. zalezy pewnie od sytuacji.
ja bym tylko chciala, zebysmy mogli tu dyskutowac bez tego zacietrzewienia. zwyczajnie, z szacunkiem dla rozmowcy.
no ale pewnie zaraz i tak pojde na stos
Nie przejmuj sie Tulia,spala nas obie...
Niech tylko znajdzie sie ktoś,kto bez drżenia ręki rzuci zapałke...
Nie bedzie takich,bo w gruncie rzeczy,nawet jak ponoszą emocje,to wszyscy myslimy podobnie...
Tylko jednym juz tyłki stwardniały i szare komórki sie rozjaśniły a innym jeszcze potrzeba czasu.
Wszyscy jesteśmy Ludzmi i ilu nas tutaj tyle bedzie zdań...
Ale lubie to miejsce i żal bedzie wracać do pracy...
Ja bym proponowal odstapic od watku Sabeny,jako ze po pierwsze sama zainteresowana sie nie wypowiada, a po drugie to chyba nie w porzadku wypowiadac sie w kontekscie jej historii,podczas gdy ona sama nie bierze udzialu w dyskusji.
Ze juz nie wspomne o tym,ze jak narazie ciezko nam przychodzi hamowanie emocji i kazdy kontrowersyjny temat konczy sie,jak sie konczy.
Prawie wszystkim do jakiegoś czasu wydaję się ,że ich związek jest wyjątkowy.
Sabena również miała do tego prawo ,by tak myśleć.Być może brak seksu spowodował oddalenie się jej męża od niej ,ale to nie usprawiedliwia jego odejścia od rodziny w okolicznościach ,kiedy ma przygotowane koło ratunkowe.Mógł to zrobić w cywilizowany sposób i odejść w poczuciu szacunku do osoby ,z którą spędził tyle lat i ma z nią dzieci.
Moje małżeństwo też wydawało mi się idealne.Tak nas również postrzegli inni.Nie brakowało nam niczego.Miłość wzajemny szacunek i zrozumienie.Oraz wielkie wspólne pragnienie by zostać rodzicami.Po 7 latach w końcu się udało.Urodziły się dzieci....i co zaczeły się kłótnie ,nie porozumienia.Dzisiaj wiem ,że wynikały one ze zmęczenia i traumy ,którą razem pzechodziliśmy po stracie jednego z bliźniąt.W kryzys ,który weszliśmy spowodował rozluźnienie wiezi i powstała luka......Luka ,którą wypełniła kochanka.Teraz co mam usprawiedliwić zdradę męża tylko dlatego ,że okazał się słabym człowiekiem i poddał się emocjom ,których mu brakowało?On tak mi również kiedyś powiedział ,że to moja wina...no oczywiście......najlepiej zrzucić odpowiedzialność na tą drugą osobę.....Może i były za niedbania z mojej strony ale były nie świadome...Sama byłam pogubiona i szukałam wyjścia z sytuacji ,w której się znaleźliśmy...ale on nie był widocznie tak zainteresowany ponieważ była już ona.......
To i ja wtrącę ktoś to napisał że sex nie jest najważniejszy a jakie są trzy podstawowe potrzeby życiowe ? Czy nie jedzenie,sen i sex ?Byłem w takiej sytuacji i powiem wam że owszem nie zdradziłem ale gdyby wtedy pojawiła sie jakaś bardzo chętna kobieta rzucił bym wszystko bez względu na konsekwencje tak zdesperowany byłem .
Każda zdrada jest inna ale naprawdę czasami zdradzeni sami pchają do zdrady i albo partner/ka jest dojrzały i próbuje coś poskładać a jak się nie da odchodzi albo idzie na łatwiznę i zdradza .
binka: piszesz, ze ta znajoma poznala kogos, ze sie zakochala. Czy to znaczy, ze poszla z nim rowniez do lozka ? Piszesz, ze ta znajoma ze zdradzonej stala sie kochanka - a wiec chyba tak.
Pytasz sama siebie, jak to jest, ze gdy nas cos nie dotyczy, mozemy zgodnym chorem krzyczec, ze zdrady sie niczym nie usprawiedliwia. A przeciez gdy chodzi o naszych znajomych, przyjaciol, nawet siebie - emocje wzrastaja w tempie wykladniczym, bo lokujemy tutaj swoje uczucia, po prostu te osoby lubimy. Naukowcy przeprowadzili jakiestam badania - gdziestam czytalem, nawet nie bede pamietal, gdzie - ze w zaleznosci, czy myslisz o kims, kogo lubisz, czy tez o kims, kogo nie lubisz lub masz do niego dystans, mozg przesyla wiadomosci w inne miejsca. Tak wiec informacje lokowane sa gdzie indziej w obu przypadkach, co wymusza z gory, biologicznie, sposob myslenia o kims w zaleznosci od emocji, jakimi go obdarzasz.
Jedynym wyjsciem jest miec dystans do wszystkich - to trudne, ale nie niemozliwe. Cos, co wielu nie jest w stanie zrozumiec - ogladals film z Martinem Sheenem, ktorego filmowy syn popelnil przestepstwo, a ojciec sam go wpakowal do wiezienia ? Wiekszosc ludzi kryje swoich bliskich pewnie wlasnie z w/w powodu, a chodzi o obiektywizm, dystans i takie tam du*erele. Moim zdaniem. Inaczej emocje falszuja wyrazanie dwoch opinii, ktore powinny byc takie same, ale sa inne tylko dlatego, ze jedna osoba jest nam bliska.
Wiec - tak, masz potepiac swoja znajoma tylko dlatego, ze spadla na ten sam poziom, na ktorym jest jej maz, czy tam ex-maz. Zrobila dokladnie to samo, wiec dlaczego ma liczyc na poblazanie ? Tylko dlatego, ze razem psioczylyscie na kochanki ? To juz historia, kochana, trzeba reagowac elastycznie do zmieniajacego sie swiata
Henry a jednak nie potępiałam, wytłumaczyłam. Dlaczego ? Dlatego ,że nigdy nie mów nigdy. Sama nie wiem jak zachowałabym się w podobnej sytuacji. Moja znajoma rozwiodła się bo chciała być w końcu szczęsliwa. Nie zakładała wcześniej ,że coś takiego ją spotka. Jednak przez jakiś czas była formalnie kochanką. To nie była zdrada z zemsty. To było dla niej motorem do działania,chęci uporządkowania życia.
Taki zły z tymi potrzebami życiowymi to trochę przegiąłeś są ważniejsze.
Byłem w takiej sytuacji i powiem wam że owszem nie zdradziłem ale gdyby wtedy pojawiła sie jakaś bardzo chętna kobieta rzucił bym wszystko bez względu na konsekwencje tak zdesperowany byłem .
Znając życie pewnie bym tak zrobił. Ale czy później miałbym jakieś usprawiedliwienie? Nie, bo wiem co zrobiłem. Byłbym wyrachowany, ale świadomy swoich występków, nawet zdesperowany. Pewnie nie pochwalałbym tego, ale nie żałowałbym
Tutaj nic chodzi, że coś się zdarza, że czasami jesteśmy słabi i robimy jak robimy, tutaj chodzi o to, żebyśmy nazywali rzeczy po imieniu i nie wybielali siebie.
Kiedy moje małżeństwo było jeszcze na papierze (ja w Polsce, ex w Londynie), to po 10 miesiącach, kiedy nie miałem z nią kontaktu to nie powiem chyba, że jestem w związku. Do tego czasu czułem się związany pomimo rozłąki. Ale później mogłem spotykać się z kim mi się podoba. Już nie żyliśmy ze sobą, mentalnie byliśmy daleko, a rozwód wisiał w powietrzu. Chodziło tylko o formalność. Ale jeżeli tworzy się rodzinę (przynajmniej jedna ze stron tak myśli, ma takie wyobrażenia), to każde zbliżenie się do innej kobiety/mężczyzny powoduje zdradę. Powody tego zbliżenia nie są istotne. Dokonaliśmy zdrady i to jest fakt.
Strasznie skupiamy się na Sabenie zamiast skupić się na jej mężu, bo to on kogoś poznał i z tego jak się zachowywał (standardowe zachowanie w czasie zdrady), przynajmniej zdradził emocjonalnie. Gadamy o tej Sabenie i gadamy jaka to ona niedobra. Fakt, kobieta ma problem ze sobą. I to stało się powodem, że mąż kogoś poznał i z tego powodu chciał odejść? Czyż nie jest to typowy schemat zdrady? W innych wątkach mężowie są różni, kobiety podobnie, więc patrzymy na to inaczej, ale jesteśmy zgodni co do samej zdrady. Tutaj ukazany jest dobry mąż, a zła żona. Więc szala się przechyliła na stronę męża? Czyż kiedy tak się dzieje to zapominamy o logicznym myśleniu a skupiamy się na złej kobiecie a dobrym facecie i zaczynamy mówić duże ALE.
Więc co może być gorszego od zdrady, co by ją usprawiedliwiało? Proszę mi tutaj wymienić, żebym na przyszłość mógłbym się kierować i do czegoś się odnieść. Nie interesują mnie osobiste przeżycia bycia kochankiem/ kochanką, bo to zawsze wywołuje stronniczość i wybielanie siebie. Liczą się tylko fakty a nie emocje z przeszłości.
NIe ma udanego związku bez udanego seksu...nie przeczę.
Udany jednak seks nie uchronił zdradzonych przed porażką.
Jak wiele kobiet tutaj kochało się z męzem, partnerem tylko i wyłącznie bo tego pragnęły z całych sił?
Wiele robiło to także z banalnych powodów..... bo kobiety mają wbite do głowy poprzez wychowanie i myśli naiwnie że jeśli facet nie dostanie tego czego chce to sobie pójdzie poszukać gdzie indziej. Ale pójdzie tak czy owak, jeśli chodzi mu to po głowie!
Czytałam tutaj listy kobiet, które były zawsze do dyspozycji, nawet w okresach okołoporodowych ale wszystko na nic.........także zostały zdradzone.
Więc nie demonizujmy seksu, gdyż jest on tylko jedną z wielu składowych udanego związku....i absolutnie nie podstawową wartością. Gdyby tak było to co trzymałoby razem staruszków z 60 letnim stażem małżeńskim gdy libido jest niewielkie jeśli nie zerowe?
binka napisał/a:
Nie zakładała wcześniej ,że coś takiego ją spotka. Jednak przez jakiś czas była formalnie kochanką. To nie była zdrada z zemsty. To było dla niej motorem do działania,chęci uporządkowania życia.
Widzisz, powody zdrady sa rozne. Z powodzeniem i te moznaby wrzucic do watku o kolach ratunkowych. Piszesz o nich tak, jakbys ja wrecz usprawiedliwiala. A ja moglbym powiedziec: to, ze ktos stal sie ofiara napadu, wcale nie musi napadac na innych. Nie ma usprawiedliwienia zdrady i juz. STalas sie zakladnikiem wlasnego mozgu, pozwalajac tworzyc neuronom polaczenia w miejscu, w ktorym ich byc nie powinno. To tworzy pytanie - po co sa w ogole wartosci, jesli je relatywizujemy w zaleznosci od potrzeby ? A jakie to potrzeby ? No baa..... czasem wrecz nieporownywalne z ciezarem "przestepstwa", jak chec posiadania kolezanki, czy nawet niechec/strach powiedzenia niemilej rzeczy lubianej dotad osobie. Nie krytykuje - jak zawsze (nie mow zawsze ? Nie mow nigdy ) - ale pokazuje tylko, ze mam delikatne wrazenie, ze rozmawiamy w sposob "tak, ale...".
Piszesz, ze nie wiesz, jak zachowalabys sie w podobnej sytuacji. I o to chodzi ! Nie ma powodu do dumy, albo tym bardziej do wstydu za cos, czego sie NIE ZROBILO. Badz szczesliwa, ze nie musialas dokonywac decyzji tego typu. A zatem - jestes zwolniona z obarczania sie domniemana wina. Nigdy nie mow nigdy - pokazuje tylko, ze cos moze sie i Tobie przytrafic, ale dopoki sie nie przytrafi, nie oceniaj sie pod tym katem. Nikt nie potrafi tego dokonac, a nie bedziemy gadac przeciez, jak slepcy o obrazie.
ejze, binka, nie mozemy usprawiedliwiac innych w ten sposob, ze sami zrobilismy lub podejrzewamy, ze moglibysmy zrobic tak samo
natomiast pokretnie doskonale Cie rozumiem. przeloze na siebie,zeby nie urazic Ciebie: jesli podejrzewam, ze w jakiejs sytuacji moglabym sie zachowac zle, to nie moge potepiac tych, ktorzy teraz postepuja zle, bo: 1. to hipokryzja 2. to tak, jakbym potepiala sama siebie.
i moze nam sie tu makmek odbija (strasznie mi go brakuje, a Wam?), zawsze trzeba wiedziec, ze mamy w sobie gotowosc do zdrady. od nas zalezy, co z tym zrobimy. ja szukam na razie czegos, czym moge sie w zyciu kierowac. najwygodniej by mi bylo wlasnym egoizmem. czyli: nie wpakuje sie w zwiazek z zonatym facetem, nie ze wzgledu na jego zone i dzieci, ale dlatego, ze to idiotyczny uklad dla mnie - byc ta trzecia?? natomiast bedac w zwiazku, zeby sie skutecznie oprzec pokusie zdrady.... hmm. na razie mam wersje robocza: kocham, nie zdradzam. no ale nie przekonuje mnie jeszcze... wolalabym jednak miec cos pewniejszego. i chyba nie sa to zasady, bo wszak wiemy, ze zasady sa po to, by je lamac... naginac... no moze dosc wiarygodne dla mnie jest: zeby sie nie czuc jak ostatnia szmata. ale jeszcze nie wiem. zycie po doswiadczeniu zdrady jest juz inne. nie jestem pewna czy przewartosciowanie odbylo sie we mnie wylacznie na plus... ale sprawdzic nie mam jak
Kolejne durnowate powiedzenie, ktore fajnie sie slucha w latach szkolnych, a ktore potem zostaje utrwalone - na nieszczescie - w glowie i do ktorego czlowiek tak sie przyzwyczaja, ze nieraz sklonny jest go bronic wlasnym honorem. Ohyda :szoook
Chyba zaloze watek z falszywymi madrosciami - zeby kazdy mial na przestrodze, ktorych "oczywistych oczywistosci" nalezy sie jednak wyzbyc i wystrzegac, trzymajac je dotychczas niejako cieplo, pod pazucha, co wylazi potem w zyciu w najmniej oczekiwanym momencie, pakujac nas prosto w tarapaty.
Tak samo, jak "faceci kochaja za cos, kobiety mimo wszystko", albo "to tylko sex" i tym podobne.