Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Zaszufladkowałem jako najgorszego? To nie szufladkowanie "profesjonalny " gordianie. To co usłyszałem o nim , usłyszałem jako jeszcze ten niezaangazowany. I nie wierzyłem , że człowiek potrafi swoja kobiete tak traktowac, nawet w szczegolnym stanie. Zwierze by tak nie postapilo. Takiego kogoś się nie leczy. Kogoś takiego sie izoluje od społeczeństwa. Jest pewna granica, gdzie nie oferuje sie pomocy rodzinie, ale ratuje to co mozna uratowac zanim dojdzie do tragedii. Zapewne słyszałes o tym w ramach swojego profesjonalizmu. Zarzucono Ci już standardowe podejscie do sprawy. Ciesze sie , ze byles wolontariuszem. Ale to nie to samo co profesjonalizm. I nie chodzi tu o ocene mojej osoby, ale o to ze znajac wiele szczegolow nadal zalecasz postepowanie wg najprostrzego schematu. Ale to już bez znaczenia.
Ciesze sie ze Ci sie udało sinead. Naprawdę się ciesze. I ciesze się, ze nie trafiłaś na kogoś kto zalecałby Ci terapie małżeńską i leczenie męża sadysty.
W swoim profesjonalizmie gordianie przypisujesz sobie monopol na wiedzę. Stawiasz się ponad własną ocenę byłej ofiary. Gdybys był profesjonalista wykorzystałbyś to co napisała sinead jako źródło wiedzy. Negowanie jej oceny dokonanej na podstawie jej własnych dawnych przezyć to pycha i amatorstwo. Nie czuj sie urażony, ale nie chciałbym żeby ktoś taki udzielał mi pomocy. Zapewne słyszałes o syndromie bezradności i odskoczni jaką czesto jest osoba trzecia. Nie jest to scenariusz idealny, bo tak jak powiedziales, co do zasady nie jest dobrze, jak pomagający się angażuje. Ale w pewnych przypadkach jest to czynnik niezbedny bo jest motorem dla wyrwania się z matni przemocy. To słyszałem nie od wolontariusza ale od praktykującego psychologa rodzinnego. Wiec z tym szufladkowaniem to powinienes zacząć od siebie. Mnie możesz krytykować. Zrobiłem sporo błedów, choć jak sadze Ty popełnibys ich na moim miejscu tyle samo albo więcej. Ale sinead przedstawiła Ci swoje doświadczenia. Skorzystaj z nich.
Edytowane - proszę stosować sie do zasad - nie powielamy postów
E tam, Maximus! Też mógłbym mówić Ci o tym, co usłyszałem o tym i o tamtym człowieku, ale po co zajmować się plotkami???? Może należało, powiadomić o tej przemocy, pracownika socjalnego, policję. Niebieska karta A, B, C. W przypadku dobrej obdukcji i zagrożenia pan do czasu sprawy nie będzie mógł mieszkać z tą kobietą. (pod pewnymi warunkami oczywiście). Co zrobiłeś w tej sprawie? Co zrobił psycholog, by ta kobieta miała niebieską kartę? Nie atakuj mojego profesjonalizmu, bo to nie ma nic do rzeczy - po prostu nie można, zabierać się za mężatki nawet te, którym się pomaga, a może przede wszystkim za te, którym się pomaga - zapytaj o to doświadczonego psychologa, terapeutę. Wiesz o tym, że bardzo wiele "podopiecznych", "kocha się" w swoich terapeutach? I wiesz, że oni o tym wiedzą? Gdybyś był psychologiem, też byś tak otwierał serce przed każdą mężatką? Nie szufladkuję - chwalę tych, którzy pomagają, jednak w mojej ocenie pomoc, która sprowadza się nie tylko do porad, terapii, ale do miłości "na tego trzeciego" jest nie fair. I tyle. A! Podoba mi się tekst o "motorze, czynniku niezbędnym do wyrwania się z matni przemocy". Rozumiem, że ten motor, niezbędny czynnik, to Ty?
Szanuję doświadczenia Sinead i podziwiam ją. Mógłbym Cię jednak zaskoczyć jeszcze straszniejszymi historiami i doświadczeniami, ale po co? Już dostałeś nauczkę, ale nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. A co do moich błędów - pewne jest to, że nie zawsze pracowałem jako wolontariusz i że nie mieszam się w czyjeś małżeństwa, choć zdziwiłbyś się jak bardzo mocno i stanowczo reaguję na przemoc. I na tym chciałbym zakończyć tę walkę z wiatrakami.
> Przyjęłaś punkt widzenia Maximusa, bezkrytycznie. Nie ma tam ani jednego słowa o tym, że mąż wybranki jego serca, powinien się leczyć, że należy mu pomóc, bo jest z nim coś nie tak.< Poruszone są tu dwie istotne kwestie, do których się ustosunkuję:
1) Zawsze bardzo uważnie analizuję słowa autora historii, bo między wierszami, można naprawdę dużo o nim samym się dowiedzieć. A to przecież on jest źródłem materiałów do dalszej obróbki danego problemu.Więc ewentualne przekłamania, jest dosyć łatwo wprawnym okiem wyłapać, a co za tym idzie, wiem na ile wiarygodne jest to źródło. To plus moje doświadczenie, plus (jeżeli już są) konstruktywne uwagi moich kolegów, plus szeroko pojęta wiedza o współczesnych realiach życia polskich rodzin, dają mi pogląd na dany temat. I na tej podstawie wyznaczam swoją linię pomocy. Nigdy nie ośmieliłabym się wypowiadać na temat, o którym nie mam zielonego pojęcia, bo dla mnie za każdym nickiem stoi żywy i cierpiący człowiek i ja nie mam absolutnie prawa robić komuś krzywdy dla własnego widzimisię. Nie wspominając o tym, że ten człowiek nie jest jedynym uczestnikiem jakiegoś dramatu. I czasami bywa tak, że to nie główny bohater jest tym najbardziej poszkodowanym w danej historii. Zdarza się też, że to on jest tą stroną krzywdzącą. To tak kwoli wprowadzenia.
2) Czy Ty Gordian widziałeś kiedyś, żeby ofiara swojego kata zaciągnęła na leczenie? Czy słyszałeś może o przypadku, żeby psycholog ścigał człowieka znęcającego się nad jego klientem ? Czy znasz jakąś historię, kiedy człowiek udzielający pomocy maltretowanej osobie ciągnie na sznurku do terapeuty agresora tej osoby ? A wiesz dlaczego nie ? Ponieważ to a) niemożliwe, bez sensu , c) nierealne.
Oczywiście, że najlepiej byłoby, żeby kat zaczął się leczyć. Tylko powiedz mi łaskawie, kto miał go do tego nakłonić? Maximus??? Może nie wymagaj od ludzi rzeczy nierealnych, ok? Sądzę, że nawet postanowienie sądowe nie wywarłoby na babskim bokserze wrażenia. Ja już nie wspomnę o takim drobnym szczególe, że żeby terapia miała jakikolwiek sens, agresor ( tak jak każdy pacjent ) musiałby sam podjąć decyzję o leczeniu i się temu dobrowolnie i zaangażowaniem poddać. Powiedz teraz szczerze, ile razy o takim przypadku słyszałeś w swojej bogatej karierze wolontariusza?
A najważniejsze jest to, że sinead ,( jako niestety ) osoba doświadczona przemocą w rodzinie , powiedziała jak to od strony praktycznej wygląda. I nie napisała nic o czym ja sama bym nie wiedziała, choć ja akurat nie sprawdziłam na własnej skórze , jak to jest obrywać pięścią za to, że się żyje. Ale wystarczy odrobina empatii i wyobraźni, żeby postawić się na miejscu kobiety , której spirala strachu uniemożliwiła czynny opór i ucieczkę przed dalszym biciem.
Lilland, nie chcę już dyskutować w tym temacie. Mamy kolosalną różnicę zdań. Psychologowi nikt nie każe ścigać kata. Ma zwyczajnie pomóc ofierze w podjęciu właściwych decyzji. Jeżeli tego nie robi, to znaczy, że pora zmienić psychologa. Mógłbym zapytać Cię o psychologa, który pozwala, by jego klienta katowano itd., ale to już nie ma sensu. Mógłbym też opowiedzieć Ci parę historii w których ofiara, wymusiła na kacie leczenie, lub z hukiem odeszła z tak toksycznego związku. Mógłbym też opowiedzieć Ci jak w Polsce działa prawo. Na czym polega pomoc w ramach niebieskiej karty etc. Mógłbym też mówić, że ofiara, tak jak kat, musi chcieć pomocy i sama podjąć decyzję dotyczącą takowej. Mógłbym powiedzieć Ci, że byłem nie tylko wolontariuszem w swojej - jak kąśliwie napisałaś karierze. Ale nie o tym chciałem rozmawiać. Chcę tylko powiedzieć, że mimo wszystko, uważam, że Maximus postąpił źle angażując się w związek z mężatką. I zwyczajnie ma za swoje. I na tym chciałbym zakończyć tę głupią dyskusję, o tym, kto wie więcej na temat pomocy i czyja pomoc jest lepsza, lub mądrzejsza. To nie ma sensu. Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy.
Gordian, nasza rozmowa wygląda już w tym momencie jak klaskanie człowieka o powyginanych paraliżem rękach. Siedzisz za biurkiem i grzebiesz w papierach zamiast posłuchać, co ktoś Ci próbuje powiedzieć.
Jedno mnie w tym momencie zastanawia. Od dwóch dni mamy nową koleżankę na portalu, która znajduje się w rozpaczliwej sytuacji i być może za kilka godzin padnie ofiarą pięści męża zwyrodnialca. Dlaczego osoba, która ma taką wiedzę i doświadczenie , nie zająknęła się słowem , w jaki sposób może się ta kobieta zabezpieczyć się i na przyszłość ubezpieczyć profesjonalnie przed atakami brutala? Zamiast tego od wczoraj prawisz Maximusowi nauki, które są delikatnie mówiąc musztardą po obiedzie? Może wykaż się tam, gdzie obiad z hukiem szykuje się do wjazdu na stół ?
eż mógłbym mówić Ci o tym, co usłyszałem o tym i o tamtym człowieku,
Zweryfikowałem większość. Nieważne jak.Gdybyś zadał sobie trud przeczytania wiedziałbyś.
Cytat
Może należało, powiadomić o tej przemocy, pracownika socjalnego, policję. Niebieska karta A, B, C
Jestes naprawde pseudofachowcem. Jak wyobrażasz sobie zgłoszenie tego wbrew ofierze. Wiesz jak to się kończy? Przyjeżdza policja, ofiara nieprzygotowana do tego zaprzecza, wiec policja odjeżdża. I zaczyna sie piekło, które może skończyć się w kostnicy. Możesz miec odrębne zdanie, ale to kardynalna zasada, że nie da się pomóc wbrew woli ofiary. Jeśli nie chce zgłaszać tego na policję, to zawsze zaprzeczy. To powinieneś wiedzieć skoro mienisz sie fachowcem od pomocy.
Cytat
Rozumiem, że ten motor, niezbędny czynnik, to Ty?
Tak ja. Przestała być bita po wielu latach znoszenia tego. Podniosła głowę na tyle wysoko, że zmieniła relacje w domu. Nieważne, co ze mną. Ważne , że to przerwała. Może to wróci, może nie. Ale przerwała jak narazie. Wczęsniej nie potrafiła. Jesteś zbyt zapatrzony w przekonanie o swojej profesjonalności. Zapominasz, że celem jest przerwanie przemocy a nie realizowanie schematów dla samej ich realizacji.
Na mnie psy wieszać możesz. Mam gdzieś opinię tego pokroju pseudofachowców. Ja zrobiłem tyle, że nakłoniłem ją do pierwszego kroku. To się liczy bo dzieki temu udało się to przerwac. Nikt nie wie na jak długo, nikt nie wie czy bedzie kontynuowała terapie. Ale tobie gordianie umkneło to, że sie udało wiele zmienic. To jest najwazniejsze. Warto płacic potem cenę. Nawet wysoką. Nie mam wyrzutów, ze się zaangażowałem, patrze w lustro i nie czuje obrzydzenia. Czy dostałem nauczkę? Pewnie tak. Czy drugi raz bym to zrobił? Pewnie nie. Odróciłbym się. Ale stało się co się stało i najważniejsze, ze ta spirala przemocy została przerwana. Również nie chce już o tym rozmawiać. Wszystko już zostało powiedziane.
Nie bijmy sie o racje..
powiem tylko tyle, sa po prostu zli ludzie na swiecie, tacy ktorych nie mozna juz'naprawic', czasami rzeczy zachodza za daleko i nikt, absolutnie nikt nie jest w stanie nad nimi zapanowac ani tym bardziej zrozumiec.Maximus, ona najwyrazniej sie poddala, nie wyobrazam sobie do jakiego stanu ja doprowadzil, jakim emocjonalnym potworem trzeba byc zeby patrzec jak ktos 'ginie' tak na naszych oczach(mam na mysli jej meza) i bardzo jej wspolczuje i Tobie i kazdemu w takiej sytuacji.Mysle , ze dopadla ja obojetnosc, totalna ,taka ktora juz tylko moze zepchnac z krawedzi.Maximus teraz pomysl o sobie, czy to przypadkiem nie kosztuje cie za duzo, czy cena nie jest zbyt wysoka...teraz ty potrzebujesz pomocy
Gordiana posty zawsze maja jakas puente, jest madry i cenie jego wypowiedzi, kazdy zdoby doswiadczenie inna droga...lilian1 powinnas zmienic nick na Xena...
a serio- kazdy przypadek jest inny, reakcje za to zawsze podobne, ludzie maja granice wytrzymalosci, kazdy swoja indywidualna...a sa takie granice, jak to ktos powiedzial, ktorych nawet Bog przekraczac nie powinien...............
W sprawach przemocy jest kilka kwestii które warto znać.
1) działając samemu mamy mniej pomysłów (więcej osób - więcej możliwości)
2) działając bez udziału profesjonalnych służb musimy się liczyć z tym, że tak naprawdę - nie zbieramy dowodów w sprawie - dowódów, które mogą być rozstrzygające w sytuacjach krytycznych (decyzja o tym, czy np. zabrać dzieci natychmiast z takiego domu)
3) profesjonalne służby (nawet osoby pracujące w GOPSach itp) mają szkolenia oparte na faktycznych sytuacjach a nie tylko na mówieniu o artykułach prawa.
Oczywiście w każdych takich służbach (jak w każdej grupie) znajdą się i tacy, co tylko czekają na koniec pracy i myślą o tym, by jak najmniej się napracować, ale na szczęście to już mniejszość.
Fajnym przykładem może być cytat autora, który pewne sprawy zna, ale nie wie np o innych możliwościach. Służby profesjonalne znają ich więcej; autor napisał:
Cytat
Przyjeżdza policja, ofiara nieprzygotowana do tego zaprzecza, wiec policja odjeżdża. I zaczyna sie piekło, które może skończyć się w kostnicy. (...) nie da się pomóc wbrew woli ofiary. Jeśli nie chce zgłaszać tego na policję, to zawsze zaprzeczy
Otóż zgłoszenia na policję mogą mieć różny charakter. Można zgłosić sprawę dzielnicowemu, mówiąc mu to dokładnie tak jak tutaj - "nie mam dowodów, ofiara się wyprze, on się wyprze, będzie gorzej"
Policja może (i wiem, że tak robi) zrobić NOTATKĘ SŁUŻBOWĄ oraz przekazuje takie informacje właśnie dzielnicowym - do obserwacji (nie działań bezpośrednich).
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy np jakiś sąsiad zgłosi na policję że tam właśnie dochodzi do przemocy.
- jeśli wiemy o tym tylko my, to co zrobi policja - no zrobi jak w tym cytacie - przyjedzie, powie "proszę się uspokoić, nie kłócić, do widzenia"
- jeśli służby o tym wiedzą - to ta notatka może przesądzić o tym, że dane osoby nie zostaną z "bokserem"
Shigoto, ty chyba rozróżniasz postepowanie przygotowawcze od czynnosci rozpoznawczych, a to juz coś. Gordian nie bardzo bo pytał czy ZGŁOSIŁEM sprawę na policję. Takie zgłoszenie zgodnie Art. 304a. kpk powoduje obowiązek przesłuchania zgłaszającego w charakterze swiadka i sporzadzenie protokolu zawiadomienia o przestepstewie (NIE ZADNEJ NOTATKI). Niezwłocznie po otrzymaniu zawiadomienia o przestępstwie organ powołany do prowadzenia postępowania przygotowawczego obowiązany jest wydać postanowienie o wszczęciu bądź o odmowie wszczęcia dochodzenia. O wszczęciu, odmowie wszczęcia albo o umorzeniu śledztwa/dochodzenia zawiadamia się osobę która złożyła zawiadomienie o przestępstwie, oraz ujawnionego pokrzywdzonego, a o umorzeniu także podejrzanego - z pouczeniem o przysługujących im uprawnieniach (art 304a par 4 w zw. z art 325a par 2 kpk) I tutaj zachodzi ryzyko o jakim mówiłem. Druga sprawa to możliwości dowodowe, gdzie w przypadku przemocy psychicznej i fizycznej bez mozliwości obdukcyjnych tylko pokrzywdzony jest jedynym zrodłem dowodowym. Zawiadomienie policji to nie podszept dzielnicowemu, który i tak nic nie zauwazy dopóki nie dojdzie do tragedii. Wszyscy tutaj wskazujecie jakies modele postepowania oderwane od realiów danej sprawy. W tych warunkach zawiadomienie byłoby skazane na fiasko. Z kolei nieformalne zgłoszenia w małych społecznosciąch wracają w postaci pięci na twarzy kobiety "ze rozgaduje bzdury". Angazowanie policji owszem, ale nie wbrew ofierze bo zle sie to dla niej skonczy. Zresztą kobiety boją się zgłaszać na policję bo ta lekceważy często sprawę, bo boją sie reakcji męża. Pani, która wcześniej zajeła głos może wiecej o tym powiedziec, o miala powody zgłosić a nie zgłosiła.
z art 303 w zw. z art 325a par 2 kpk powoduje obowiązek wszcześcia dochodzenia w sprawie o znęcanie się nad rodziną.
Gordian nie bardzo bo pytał czy ZGŁOSIŁEM sprawę na policję
Czyli? Przez dwa lata, nie był tam żaden pracownik socjalny? Nikt takowego nie informował o sprawie? Nie było zgłoszenia na policji? Nie założono niebieskiej karty? Nie zrobiono, ani jednej obdukcji? Nie było interwencji policji? Psycholog nie wsparł, nie poinformował i nie pokierował dalszymi działaniami ofiary przemocy? Nikt nie próbował umieścić jej w domu interwencji kryzysowej? To na czym dokładnie polegała twoja pomoc, oprócz bycia tym trzecim? Sypiesz paragrafami, jak jakiś policjant, albo informator policji, mówiąc o tym, czego nie mogłeś zrobić, a ja chciałbym zapytać, bo nie rozumiem: Nie zgłaszałeś niczego dla "dobra" ofiary??? Przez dwa lata nie byłeś w stanie namówić tej kobiety do założenia niebieskiej karty? Nie poinformowałeś żadnego pracownika socjalnego, co dzieje się w tym domu? Nie namówiłeś tej kobiety do zrobienia kilku obdukcji? Cały czas mówisz o mnie źle, i wynika to tylko z tego, że wprost powiedziałem Ci, co myślę, o romansach z mężatkami. Dla mnie nie jesteś wiarygodny i twoja pomoc też nie jest wiarygodna.
A jak czytam: Wszyscy tutaj wskazujecie jakies modele postepowania oderwane od realiów danej sprawy. To... Ech...
Realia chłopie są takie, że nie powinieneś zabierać się za mężatkę, nie powinieneś udowadniać nam, że nic nie da się zrobić by pomóc, a zwyczajnie zrobić wszystko, by pomóc tej rodzinie. Tak zrobiłaby osoba mądra i kochająca - a na taką się kreujesz.
Kolega Gordianie, zalecam czytanie uważne wątków. Pomogłem tej dziewczynie pomóc zrozumieć, że wymaga pomocy psychologa, psycholog z kolei pomógł jej przedstawić mężowi bez starachu i realizować stanowisko "albo spokój, albo won za drzwi" . A bała się go panicznie, więc na początku było to niemożliwez zupełnie. Wspierałem ją , ze warto być konsekwentym, ze dzieci nie muszą widziec poniewieranej matki, ze moze nad tym zapanować, odejść. I udało jej się częsciow. Przmoc polegała na wyzwiskach, zastraszniu, zamachiwaniu się, straszeniu odebraniem dzieci, zabranianiu wyjscia do pracy, nakazom porzucenia pracy pod grozba zabije cie jak tego nie zrobisz, zmuszaniu do wpolzycia bez zabezpieczenia, ciagnieciu za włosy. Znecał się nad nią również przy znajomych wysmiewając, mowiac ze trzeba kobietę lać, ze chodzi wtedy jak w zegarku, osmieszał ją mówiąc, że ma fajną służbę w domu i jak to ma na nia sposoby itp. Dlatego wiele z sytuacji przemocy psychicznej dała się potwierdzić. Przemoc fizyczna w postaci ciosów obdukcyjnych nie miala miejsca w okresie kiedy tą dziewczynę znałem. Wcześniej wg jej relacji tak. Pod namowa psychologa podjela decyzje, ze jak dojdzie do fizycznej przemocy to zawiadamia policje. Mam wrazenie , ze wbrew temu jak tu sie przedstawiasz masz niewiele do czynienia przypadkami przemocy. Do wszystkiego podchodzisz jak do ksiązkowego przykładu przemocy fizycznej srodowisk patologicznych.Masz nikłą wiedzę o czynnosciach procesowych podejmowanych w wyniku zawiadomienia o przestepstwie. Nie zawsze fachowcu tak to wygląda jak to przedstawiasz. Ja nie mowie o Tobie zle. Oceniam Twoje wypowiedzi, tak jak Ty oceniasz moje. Ale nie przywykłeś do tego jak widać. Mam natomiast wrazenie, że Twoja aktywnośc ogranicza się do stwierdzenia "tknales mężatkę , masz za swoje". I tyle fachowcu wniosłeś do sprawy jak narazie. Widać to nie tylko w tym wątku, ale też w innych podobnych. Zapewne zostałeś zdradzony i tylko ten aspekt potrafisz dostrzec w sprawie. A w tej był drugi, ważniejszy. Jak już powiedziałem ja za swoje dostałem. Ale tego nie żałuje bo dziewczyna która potrafiła tylko powtarzac "na nic wiecej nie zasługuje, wszyscy tak mają, nikt i tak by mnie nie chciał" potrafiła podnieść głowe i postawić warunki, iść do psychologa i opowiadać o tym co sie dzieje w jej domu. przy okazji wyszła trauma jaką wyniosła z domu rodzinnego. Dla ciebie to za mało. Widzisz tylko zdradę. Negujesz moją wiarygodność. Neguj do woli. Zawsze ci zdradzani wg ciebie nie są tacy zli, a ci co zdradzili to już najgorsze zło. Zwykle niewiarygodni. Masz nikłą wiedzę o tym jak panicznie boja się męża kobiety psychicznie maltretowane. Zwykle samo poinformowanie męża o zamiarze odejscia to dla nich rzecz niewyobrażalna, nie mówiąc o policji. Zwłaszcza tam, gdzie przemoc to nie gonienie z siekierą, kiedy sprawcy łatwo przedstawić zarzuty, ale tam gdzie to przemoc w czterech scianach, gdzie rodzina ofiary nawet nie wie, albo wie, ale woli nie mówić o tym. To w takich wypadkach czynnik odskoczni okazuje się tym co wywiera pozytywny skutek, chociaż często złymi metodami bo np. poprzez zdradę. Wyśmiałeś to przedtem, a to świadczy o tym, że niewiele wiesz o miechanizmie przemocowym. Nie wiesz jak silny potrafi byc syndrom bezradnosci. Koleżanka na tym forum powiedziała że musiał być silny bodziec zeby otwarła oczy . Czasem to zdrada nim jest, poznanie innego zycia. Ale to nienajlepsza droga. Z gruntu jest negowana. Nie mówie ze tu była właściwa. Pewnie nie, ale skutek osiągnęła. To ci umknelo, a to jest tu istotne. Pomijasz istotę i podłoże zdrady. Dla mnie ten rozdział sie zakończył, nie mam wyrzutów, jest mi przykro, ze jak dotąd nie odeszła od kata zupełnie, ale jak stwiersził psycholog to proces długi bo uwarunkowania srodowiskowe sa skrajnie negatywne. Z jej relacji wiem, ze psycholog uznał, że krzywda w jej psychoce jest tak duża, że nie ma mowy na odbudowanie relacji małżenskich i przygotowywal ją do decyzji o rozwodzie. Czemu sie wycofala , nie wiem. Moze wg Twojej teorii, kat nie był katem, ona zmyslala, spostrzezenia otoczenia byly falszywe, a ja z nią miałem li tylko super seks kosztem biednego i troskliwego męża. Jedynie ta wersja odpowiada, kolego Gordian, Twojemu modelowi myslenia. Ale czemu miał bym kłamać i to jeszcze przed Tobą? Nie jestem informatorem (ci nie musza posiadac wiedzy prawniczej), ani policjantem (ci zwykle posiadają ją w dośc ograniczonym zakresie). Podstawę prawną podałem na uzytek kogoś , kto może kiedyś z niej skorzysta. Swojego zawodu nie zdradzę bo nie chcę, ale też jest to obojętne. Mogę zapewnić tylko, że to co napisałem jest profesjonalne, a ja nie jestem wolontariuszem w tym zakresie.
Cytat
Tak zrobiłaby osoba mądra i kochająca - a na taką się kreujesz.
Tak zrobiłaby osoba postronna, obojętna i nie znająca realiów sprawy. Widząc skrajne wyczerpanie psychiczne i znając formy przemocy trwające od lat nikt przy zdrowych zmysłach nie doradza trwania w tym, bo bilans korzysci jest gorszy od negatywnych nastepstw. W każdym razie tak ocenił to psycholog, ze najrozsadniejszym sposobem jest na początek separacja i ewentualnie potem dopiero dalsze decyzje w jedna lub druga stronę. Natomiast Ty zdajesz się prezentowac podejscie ratowania niezależnie od tego jaki jest stan psychoczny ofiary i jej nastawienie do sprawcy. Co chcesz ratować? Zwłaszcza, ze ten jej mąż już sam wiele razy chciał odchodzić w szale, i kiedy mówiła dobrze, to zmieniał zdanie i znecał się za to , ze już go nie kocha i chce mu pozwolić odejść. Potem odreagowywał, ze "musi z nią być" Terapii odmówił, twierdząc, że robi z niego wariata i pewnie potem to wykorzysta. Nie znasz sprawy , a forsujesz tylko jeden jedyny wzorzec postępowania. Dla wszystkich przypadków widzisz ten sam schemat.
Ja się nie kreuje na nikogo. Ja przedstawiam stan faktyczny. Z nas dwóch, jeśli już ktoś się krował , to Ty - na fachowca z doświadczeniem, które juz tu kilka razy oceniono. Jesli faktycznie chcesz pomagać, to staraj się poznać wiecej szczegółow i dobrac metody isrodki wlasciwe dla danej sprawy. Ja pomocy nie potrzebuje. Na wstepie napisałem czemu ten post tu zamieściłem. Sprawa sie już rozstrzygnęła bez mojego udziału. Natomiast jest zrozumiałe, ze w takim miejscu nie da się uniknąć nacechowania ocen pewnym syndromem zdradzonego. Nie wiem czy był tu jeden post typu : biłem ją, wyzywałem, zmuszałem do współżycia, wyśmiewałem się z niej a ona mnie zdradziła. Pewnie nie. Kazdy jeden zdradzony mąż był doskonały, wspaniały, a ta wredna żona bez powodu go zdrsdziła. Ty swietnie pasujesz do przyklepywania tego schematu. Bez zastanowienia w watpliwośc poddajesz każdego oprócz tego biednego czy biednej zdradzonej. Ale każda zdrada ma podłoże, dojrzyj je , poznaj i dopiero zabieraj głos. Może wtedy nie będziesz samozwańczym fachowcem, a rzeczywistym. Poza tym mysle o Tobie całkiem dobrze :cacy
Nie zdzierżę czytania tych bzdur i nie mówię o Tobie Max!
Gordian ,zapodam tylko z tych najświeższych rzeczy : sprawa Wilqu, Jolki, gdzie są Twoje wpisy????? Gdzie??? Ludzie szukali w internecie informacji, dwoili się i troili , żeby jakoś sensownie pomóc!!! Gdzie są wśród ich postów , wskazówki Gordiana - Zbawiciela ? Jaśnie Oświeconego Idealnego Wolontariusza Moralizatora? No właśnie...
W tej chwili już nic. Co mogę zrobić? Jestem rozdarty, ale też bardzo zmęczony tą walką i swoimi własnymi uczuciami. Mam swiadomość, ze jestem, a raczej byłem, tym trzecim. To nie jest zbyt chlubna pozycja i nie daje mi zbyt wielu możliwości. Kiedy mieliśmy ze sobą kontakt mogłem przynajmniej naciskać na wizyty u psychologa i starać się utwierdzać w przekonanie, ze nie wolno się poddawać. Mogłem zaoferować wsparcie materialne czy socjalne. Teraz nawet tej możliwości nie ma bo nie chce już ze mną się widywać. Jest pewne, ze nie raz ją spotkam, ale dostałem jasną deklarację, że nie chce mieszać mnie dalej w swoje zycie bo nie jest w stanie nic w nim zmienić i jedynie wciąga mnie w tą patologię. Czemu nagle tak zdecydowała nie wiem. Próbowałem dowiedzieć się co się stało, ale bez skutku. W tej sytuacji chyba dokonała wyboru. Problem jest tu środowiska i pojmowania dobra dziecka. Wydawało się, że psycholog pomógł jej zmienić spojrzenie na sprawę. Ale okazalo sie ze nie do konca. Zostałem z tym sam i nie mogę nic robić na siłę. Zapewne moja niechlubna rola dobiegła końca i muszę to przyjąć. Pogodzić się nie potrafię.
Maximusie,
cytuję ciebie " Jakoś mnie do niej ciagnelo. Ja kawaler, ona mezatka. Wiele rozmów, co raz blizej."
Zaczym poznałeś historię zagubionej, skrzywdzonej i maltretowanej kobiety to ty wykonałeś pierwszy krok. To, że ktoś się nie śmieje z kawałów to nie powód by zbliżać się do niego ,może ona jest po prostu rodzajem mruka, lub ma zgoła inne poczucie humoru, nie przyszło ci to do głowy?
Powód był zgoła inny....jak piszesz coś cię ciągnęgło do niej....konsekwencją tej nieodpartej chęci jej poznania były rozmowy, zwierzenia i budownie bliskości.
Kiedy zrozumiałeś w jakim bagnie ona żyje odczułeś coś w rodzaju potrzeby misji. Pewnie gdybyś nie był nią osobiście zainteresowany jak mężczyzna kobietą nigdy nie podjąłbyś się takiej misji i nie dał z siebie aż tyle. TO TYLE JEŚLI CHODZI O TWOJE INTENCJE.
Słysząc od niej jak podłym człowiekiem jest mąż nawet nie podejrzewałeś, że może być on dla ciebie, mężczyzny ciepłego, chętnego do pomocy i poświęceń jakąkolwiek konkurencją. Zakładałeś, że pomoc psychologa zmieni wszystko.....a jednak się pomyliłeś.
Bo jeśli jest rzeczywiście tak jak problem został ci przedstawiony (znasz go z jej relacji...więc ocena sytuacji jest subiektywna z założenia) to jest to typowy układ KAT I OFIARA.
Kat i ofiara jeden z najbardziej uzależniających i niszczących psychikę układów. Zależność ofiary od kata jest tak silna, że w zasadzie niewiele da się zrobić. Skoro taki wzorzec ona nosi w sobie od dzieciństwa to obecnie tylko go powiela. Nie zna innych modeli do naśladowania. Katujący , nieszanujący, upokarzający ją partner to norma. Życie z kimś spokojnym, obdarzającym miłością i szacunkiem byłoby raczej nudne dla takiej kobiety....brak napięcia emocjonalnego jest nie do zniesienia. Tym się tłumaczy dlaczego kobiety, które żyły w związku pełnym przemocy, po rozstaniu wybierają mężczyzn o takim samym profilu psychologicznym, skłonnych do tych samych zachowań.
Jest jeszcze jedna opcja.....może to nie taki był scenariusz jak przedstawiła ci ofiara?
Ufałeś jej .....chyba za bardzo a wszystko co mówiła przyjąłeś za pewnik.
Teraz, kiedy zostałeś tak przez nią potraktowany powinneś raz jeszcze przeanalizować wszystkie fakty.
A swoją drogą....po co ci były takie komplikacje, których konsekwencją są twoje rozterki i cierpienia obecnie???????
1. Tak, masz rację - ta kobieta mnie zaintersowała. To oczywiste. Zresztą gdyby nie to , nie dowiedziałbym sie prawdy. Wiec to moje podłe zainteresowanie świętą własnością innego mężczyzny jednak okazało się niezbędne do tego zeby w efekcie dostrzegła , ze jest inne zycie.
2. Watpie aby powodem była miłość do konkurenta - męża kata. Na tym etapie raczej problemem jest strach przed nowym zycie, brak sił do zmian, srodowisko. Tu raczej była nienawiść. Nie byłem przy sesji z psychologiem, ale wg jej relacji tam był tak głęboki uraz , że to raczej nie siła uczucia. Choc wszystko jest możliwe, jakkolwiek mało prawdopodobne.
3. Nie wierzyłem poczatkowo w wiekszość tego co słyszałem. Dlaczego uwierzyłem napisałem wczesniej , wiec nie bede powielał.
4. Nie zakładałem powodzenia. Jak sie słyszy, ze takie traktowanie jest normalne i kazdy facet przeciez tak robi, to trudno zalozyc powodzenie. W powodzenie zaczalem wierzyc stosunkowo niedawno, widzac jak otwiera oczy.
5. Czy ta osoba jest typem potrzebujacym napiecia kat-ofiara, dla ktorego zwykle zycie to nuda? Nie sadze. Podałaś jeden z wielu czynników utrudniajacych zerwanie z przemoca, ale nie jedyny. Nie obraz się ale podajesz tu podstawowe i modelowe informacje na temat przemocy. W takim kształcie nie pasują do tej sprawy. Ale oczywiscie, długo i to rozważałem.
6. Po co mi to było? Dobre pytanie. Ale gdybyś rezygnowała ze wszystkiego co może zranić kim byś była?
cd.
czytam i czytam jeszcze raz i coraz więcej mogę dostrzec między wierszami.
Ona, bidulka, absolutnie niezdolna do podejmowania jakichkolwiek decyzji, coś w rodzaju bezmózgiej postaci.....on wyrachowany gnój. Ona byłaby wspaniała gdyby "gnój" jej na to pozwolił.
Właściwie nie mogę pojąć jak można zakochać się w kobiecie, która jest tak bezwolna, która pozwala sobie i dzieciom urżadać takie jazdy. Taka osoba mogłaby wzbudzić we mnie conajwyżej współczucie. litość .....ale miłość? Chyba z założenia nie byłabym w stanie pokochać kogoś, kto siebie nie szanuje. a przynajmniej nie buntuje się i nie próbuje z tym walczyć. Czy zatem jest w twojej psychice coś co ciągnie cię do kobiety której nie można inaczej nazwać jak tylko OFIARĄ?
To wspaniały materiał do dalszej obróbki....właściwie komuś takiemu można zrobić wszystko......
Reakcja na przemoc powinna być naturalnym działaniem.....i chwała ci Maximusie że pomagałeś choć twoje intencje nie były całkowicie czyste.
Nie rozumiem natomiast twojego miotania się obecnie, twoich ripost pod adresem Gordiana, który właściwie tylko i wyłącznie przedstawił ci swój punkt widzenia, do którego ma absolutne prawo. Dlaczego opinie inne od przez ciebie oczekiwane napawają cię taką złością? Masz prawo nie zgadzać się z treścią opini......ale sposób w jaki to robisz jest bardzo wymowny i dużo mówi o tobie....
1. Z tego co napisałaś wynika, że każda ofiara przemocy to kobieta niewarta zainteresowania, niewarta miłośći, uwagi bo jest tylko bezkształtną masą, która pozwala robić sobie takie rzeczy. A pozwala bo jest ofiara przemocy. Nie wiem czy też wolontariat cie tego nauczył, czy jak to wydumałaś, ale dyskwalifikuje Cie to jako partnera do rozmowy o przemocy.
2. Co do ripost gordiana , to maja one dokładnie taki sam charakter , jak jego wypowiedzi. Gordian ocenił moją postawę w tym wątku, ja oceniłem postawę gordiana wobec tego co przeczytał. Co w tym takiego złego? Ocena rowniez podlega ocenie. Jak narazie tylko Ty Margaret czujesz się tym dotknięta. Nawet bardziej niż Gordian.
3. Dużo to o mnie mówi? To słuchamy doktorze Freud?
Nie unoś się, maximus1977... Gordian, przedstawił suche fakty z tego, o czym tutaj dyskutujemy. Widać, że wie na ten temat bardzo dużo, pewnie więcej niż większość z nas. Niestety, muszę się z nim zgodzić, że tak powinna wyglądać profesjonalna pomoc. Ty, jakkolwiek chciałeś dobrze, nawet znając pewne zasady postępowania w takich sytuacjach, to wmieszałeś w to konkretne emocje i wyszło, jak wyszło...