Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Wiesz co?Współczuję Ci. Bo jest dokładnie tak jak mówisz. Uważasz, że jesteście sobie przeznaczeni. Może nawet masz rację. Jesteście.
Ale Wasza historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Zawsze już będzie tak jak teraz- zerwania, powroty, tęsknota, szaleńcza miłość, dzieci nigdy nie dość duże żeby złamać im życie, mąż nigdy nie dość podły, żeby go zostawić, rodzina nigdy niegotowa, żeby zrozumieć i zaakceptować. Więc będą mijały lata i będziecie trwali w tym zaklętym kręgu miłości, któr okaże się piekłem...
jakich wiele napisał/a:
Jedno pytanie i daję Ci spokój, notimportant...
Czego oczekiwałeś, piszą tutaj ? W jakim celu to zrobiłeś, skoro, jak sam napisałeś, i tak nasze opinie nie będą miały na Ciebie wpływu ?
A może jednak się wahasz ? Może przekonując nas, wewnątrz cały jesteś pytaniem ?
...wyszły cztery, zamiast jednego, ale sens ten sam...
Zakładałem, że wasze opinie nie będą miały na mnie wpływu. Jednak mają.
Napisałem to dlatego, że w środku jestem wulkanem emocji, związanym z całą ta sytuacją i musiałem dac temu upust, gdziekolwiek, zeby ktoś przeczytał i cos napisał. Nie pójde z tym do rodziców, do brata i nie powiem "hej, kocham ją, chciałbym żebyśmy byli razem, wiem że ją znacie od dziecka i że znacie się z cała jej rodziną i widujecie się co tydzień, dla mnie nie jest ważne że ma męża i dzieci, ona nie kocha swojego męża, spaliśmy ze sobą x razy itepe". Jakby to zabrzmiało ? To by wywołało jakąś lawinę. Zresztą, nie mam kontaktu z rodzicami więc nawet nie mówię im o prozaicznych rzeczach, a co dopiero o czymś takim". Paradoks całej sytuacji polega na tym, że już "będąc z nią" ja piłem kawę i rozmawiałem z jej mamą przynajmniej raz, a ona z moimi rodzicami przynajmniej trzy razy. Ja po rozwodzie....Skończyłoby się to pewnie jakąś piękną katastrofą. Nie mam też nikogo aż tak bliskiego "z zewnątrz", żeby mu o tym opowiedzieć.
Dlatego to napisałem, musiałem to napisać.
Chciałbym być z nią razem bez wywoływania lawiny. Chciałbym, żeby zamknęła swoje małżeństwo i otworzyła nowy rozdział. Ale to też trudne, bo przecież z zewnątrz nie jest źle, prawda ? Kto ją zrozumie oprócz mnie ?
Cytat
Zyrafafa napisał/a:
Wiesz co?Współczuję Ci. Bo jest dokładnie tak jak mówisz. Uważasz, że jesteście sobie przeznaczeni. Może nawet masz rację. Jesteście.
Ale Wasza historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Zawsze już będzie tak jak teraz- zerwania, powroty, tęsknota, szaleńcza miłość, dzieci nigdy nie dość duże żeby złamać im życie, mąż nigdy nie dość podły, żeby go zostawić, rodzina nigdy niegotowa, żeby zrozumieć i zaakceptować. Więc będą mijały lata i będziecie trwali w tym zaklętym kręgu miłości, któr okaże się piekłem...
Boję się o to.
Scaliłam, jeszcze raz prosząc o nie pisanie postów jeden pod drugim jakich wiele
nie można mieć wszystkiego.....niby banalne ale jakże prawdziwe. Ona zachłannie chce mieć wszystko- podniecające chwile z Tobą i stabilizację jaką daje jej rodzina w skład której póki co wchodzi również mąż. Jest po prostu wygodna i nie myśli o nikim innym poza sobą. A jak pisali wcześniej inni - nie znasz jej sytuacji, nie wiesz jakim człowiekiem jest jej mąż. Wiesz tyko tyle ile ci powie, a wątpię żeby była to wersja nieubarwiona. Zdradzacze jak manrtę powtarzają jacy to ich współmałżonkowie są okropni i ich nie rozumieją. Historia raczej nie będzie miała happy endu ani dla Ciebie, ani dla męża, ani tym bardziej da dzieci. Powtarzam swojemu mężowi że ok, rozumeim że serce nie sługa, że może się zakochać itd, ale niech do cholery będzie mężczyzną i mi o tym powie, rozstaniemy się a on niech wtedy robi co chce.Niech nie doprawia mi znowu rogów za plecami jak zwykły tchórz. Tak postępują ludzie z honorem, ludzie którzy powinni szanować osoby z którymi spędziły mniejszą lub większą część życia.
Twoje myślenie o was, całej sytuacji z tym związanej, to jest tylko wyobrażenie o kobiecie którą chciałbyś mieć. Nie dostrzegasz szczegółów wyżej wymiennych. Więc wyjście jest jedno dla was obojga - natychmiastowe rozstanie. W tej chwili kierują Tobą emocje, nie dociera do Ciebie, że związałeś się z mężatką nawet jeżeli znasz ją od dziecka. Więc kieruj się prostymi zasadami - od mężatek z daleka. Wtedy będzie łatwiej podjąć decyzję. Wiem, że teraz jest to strasznie trudne. Jednak musisz odejść jeżeli chcesz ratować siebie. Odchodząc od niej dajesz jej wybór co z tym fantem zrobić. Czy naprawdę jest jej tak ciężko i obojętnie na to czy jesteś czy nie, to byłaby jej decyzja. Nie zmusisz ją do bycia z Tobą. Nie zmusisz do miłości. Jeżeli Cie kocha, nie widzi innego wyjścia co do swego małżeństwa jak rozwód to wcześniej czy później będziesz z nią. Jeżeli postanowi inaczej będzie to dowód, że jednak jej miłość nie jest tym, co wyobrażałeś. Musisz wiedzieć, że nie ważne są piękne słówka a czyny. Jeżeli nie zrobisz tak, zmarnujesz kupę życia na swoich wyimaginowanych wyobrażeniach o "wielkiej miłości". Chłopie, jesteś totalnie uzależniony od niej emocjonalnie - jak niewolnik. Najgorsza jest ślepa miłość, kiedy nie widząc rzeczywistości, widzimy obrazek stworzony przez nasze wyobrażenia.
Wytrzeźwiej i zrozum, że jesteś dla niej odskocznią. Jej odchodzenie od Ciebie,ponowne wracanie, nie odzywanie się, to wszystko składa się na to, że kobieta się mota, oszukuje was obu, zdradza Cię i zdradza męża. Czy chciałabyś, żeby Twoja kobieta sypiała z innym facetem? Mnie to krew by zalewała, że w tym momencie p*****li się z mężem
Wywal ją ze swojego życia, przynajmniej do momentu, kiedy będzie mogła Ci powiedzieć, że jest już do wzięcia.
Pozdrawiam
Standardowa sytuacja; księżniczka w wieży, wyma****ąca białą chustką, :kapitulacja zniewolona przez wstrętnego, okrutnego męża i on - ten trzeci, rycerz na białym koniu, który nie może przecież pozwolić, by "jego" dama cierpiała z tym wstrętnym mężem. :brawo
W tej całej historii, wszystko ma znaczenie. Nie wiem, czy jesteś manipulowany, bo z całego opisu Twojej historii wyczytuję, że tak Ci dobrze i pewne rzeczy widzisz tak, jak chcesz je zobaczyć. Na dobry początek powiem Ci coś o czym pewnie wiesz, a do czego z pewnością nie przyznajesz się: W 90% zdrad słyszymy historie o tym jak zdrajcy cierpią w związku - o tym, jak ich partner jest nieczuły, jak bardzo ich nie rozumie itp. bzdury. Zdziwiłbym się, gdyby powiedziała Ci: Mam wspaniałego męża, facet zarabia na naszą rodzinę, dzieci mają zapewniony godne, normalne życie, dzielimy się obowiązkami, mam wspaniałe ciuchy, dobre kosmetyki i tylko ze mną, coś nie tak, bo mam ochotę na zdradę.
Pora spojrzeć prawdzie w oczy: Dziewczyna z którą spotykasz się jest zwyczajną kłamczuchą - notorycznie okłamuje męża, i swoje dzieci też. Oszukuje na potęgę nawet Ciebie, choć pewnie Ty tego nie widzisz w swoim zaślepieniu. Jeżeli tak bardzo, kocha swoje dzieci i dba o ich dobro, to dlaczego zdradza ich ojca i w jakimś sensie niszczy swoją rodzinę? Jeżeli tak bardzo Cię kocha, rycerzu na białym koniu, to dlaczego jeszcze nie jesteście razem? Jeżeli jest tak wspaniałą, tak uczciwą kobietą, to raczej nie zdradzałaby, a zwyczajnie najpierw odeszła od tamtego faceta - tymczasem mają dwoje dzieci (pewnie to drugie, też nie jest wynikiem miłości?), generalnie w łóżku za każdym razem lądują przypadkiem? Wygląda na to, że księżniczka postanowiła się zabawić, no i znalazła sobie swojego księcia.
Napisałeś, że do łóżka poszliście z jej inicjatywy. Hmmm. Inicjatywa była po obu stronach, inaczej nie wylądowałbyś w łóżku z mężatką, do tego matką dwójki dzieci. Być może kiedyś będziesz musiał spojrzeć temu facetowi (jej mężowi) prosto w oczy i być może jego dzieciom też. Co wtedy powiesz? Ja tylko ratowałem księżniczkę? :rozpacz Napisałeś, że nigdy nie zdradziłeś - nie szkodzi, i tak zrobiłeś coś równie podłego - wszedłeś z butami w czyjeś życie - "zabrałeś się" za mężatkę i próbujesz rozbić rodzinę z dwójką dzieci.
Do całej tej story, dorobiłeś sobie setki usprawiedliwień, w czym kochanka bardzo Ci pomogła, więc teraz zamiast czuć się podle - wyobrażasz sobie, że przecież robisz coś dobrego - ratujesz przecież zniewoloną księżniczkę, nie? :niemoc Tylko wiesz? Kiedyś ten czar pryśnie i wtedy, nie będzie Ci już tak wesoło. Piszesz, że zostałeś zdradzony - być może ONA (Twoja była) tak samo mówiła o Tobie, jak Twoja kochanka o swoim mężu. Pewnie przedstawiała Cię jako nieczułego, niemiłego gościa, z którym seks jest obowiązkiem, a życie udręką.
I przestań sobie wkręcać, że jeżeli z tą dziewczyną byliście przyjaciółmi, znacie się od urodzenia etc. to masz większe prawa do jej rodziny, niż jej mąż i dzieci. Miałeś swój czas i swoją szansę, której nie wykorzystałeś - powinieneś się z tym pogodzić, tak zwyczajnie, uczciwie i po męsku.
A ja powiem jako MATKA
Mówisz, zę spotykacie sie w weekendy, raz czy dwa razy w miesiacu, spędzacie ze soba noc.
Nie wyobrażam sobie, majac maleńkie dzieci 3 i 7 lat - zostawić je na weekend z tym oschłym, nieczułym meżem - a samej jechać do faceta tulic sie do niego, całować, uprawiać sex - i mieć swiadomość, zę gdzieś tam te moje dzieciaczki same zostały - bez mamy, moze tesknia, moze chca sie przytulić, moze im źle teraz.
Ale to NIC - ważne że mnie dobrze.
Jaki masz obraz tej wspaniałej kobiety w konteksie tego co inni napisali powyzej i teraz w kontekście KOBIETY-MATKI
Sory za szczerość ale jesteś tylko na tyle głupi i naiwny żeby uwierzyć w to co chcesz wierzyć - gdyby było to prawdą już dawno zaproponowała by rozwód z mężem i ślub z tobą. Babka znalazła sobie kochanka na zawołanie a Ty myślisz że to wielka miłość - zaproponuj jej ślub to wyjdzie białko. Niestety dla mnie ona jest zwykłą szmatą bez godności dającą d... na boku a ty jej kochankiem który myśli że dorobi ideologię do włażenia z butami w czyjeś życie.
A nie możesz się jasno określić Nonimpotant? Masz 31 lat i nie wiesz jeszcze, że coś takiego jak przyjaźń damsko<>męska nie istnieje? Jaka ona biedna a ten jej mąż to świnia. Nic. Absolutnie nic nie daje Ci uprawnień do posuwania códzej mężatki. Bez względu na okoliczności. I nieważne czy bawiąc się razem w piaskownicy za młodu sypaliście sobie ze śmiechem piasek na głowy. Wasze drogi się totalnie rozeszły. I najfajniejsze na koniec Jeśli słownictwo tamtego pana odzwierciedla to co o nim napisałeś to módl się i daj na mszę żeby się nie dowiedział
Znowu ten sam schemat......nieczuły, niedobry mąż.......wspaniała, spragniona miłości kobieta...... i kochanek, dający kobiecie wszystko co najlepsze....
A tak naprawdę - to mąż żyje sobie w nieświadomości, że ma fajną rodzinę i kochającą żonę.
Kobieta ?? - co można powiedzieć o kobiecie, która daje d..ę na boku , omawia rodzinne sprawy z kimś innym niż z mężem i zostawia małe dzieci jeżdżąc sobie na wywczasy z kochankiem... no proszę... Kochanek ??- tu już szkoda słów....
Zawsze się zastanawiałam , czy ktoś porządny wziąłby potem taką kobietę za żonę i chciałby mieć z nią dzieci ??
milord....jak zwykle brawo..
Oj módl się chłopie.. Bo może być niewesoło...
A tak pare groszy odemnie..a co..
Jak już wielu napisało...to jakim Ty musiałeś być potworem że żona Cię zdradziła..i ciekawe co mówiła o Tobie swojemu kochankowi? Ja wiem jakim...zrobiłeś najpotworniejszą rzecz na świecie...nie kochałeś Jej.
Właśnie..skoro to taki kryształ..piękno nieskazitelne...to co Ona robi z Tobą? Dobro dzieci...rodzina...itd..oj wymówki. W sumie to Jej i TOBIE tak wygodnie. Spotkania prawie bez zobowiązań, bez dzieci zmartwień..idealnie. Cały weekend dla was...super. Ale sądze że wystarczył by miesiąc...(jak już Ciebie wypuszczą ze szpitala) jak będziecie mieszkac razem..i wszystko runie jak domek z kart. A czemu? Bo oboje jesteście egoistami..dobrze czasami...razem juz gorzej.\
Ale .. kto wie?
Może ja głupoty pisze?
Może piękna i cudowna miłośc rozkwitnie....może rodzice tak bardzo ucieszą się że będą w końcu rodziną i powiedzą "tyle lat na to czekaliśmy'..Jej rodzice powiedzą.."zawsze widzeiliśmy że ten Twój mąż to kawał drania"...może..może ..może....życie to dziwny scenarzysta.
Ale sądze że Wy o tym się nie przekonacie....bo brak Wam odwagi..
Nawet Tobie.
Już nie mówiąc o Niej
Na zawsze pozostaniesz fajnym pogotowiem seksualnym...i kiedyś się do tego przyzwyczaisz..bo już tak będzie wygodnie.
A może to wszystko znów jakaś prowokacja
:niemoc życie..
Nie jest odwagą spotykać się ukradkiem ..ale iść przez życie razem....
Jeśłi faktycznie to taka miłośc..powinieneś postawić sprawę jasno..albo ja albo mąż..czemu nie postawiłeś? Proste..boisz się odpowiedzialności za swoje czyny....fajnie bzykać panienkę...ale ..brać odpowiedzialność za to że rozbiło się Jej rodzinę..ooo..to już nie na moją głowę....wychowywać Jej dzieci z ciągłym poczuciem winy że zabrało się im ojca.. (ale z drugiej strony ojca tyrana..więc żadna strata) ... ooo nie to już dla mnie za dużo...więc lepiej ... bzyknąc czasami i użalać się nad sobą...
Nad tym okrutnym losem który spowodował że się kiedyś rozstaliście..a takie piekne listy pisaliście jak po 14 lat mieliście..
No ... też bym chciał mieć znów 14 lat..
Tylko że od tego czasu ... 17 mineło....zmarnowanych.
Ale pozatym..powodzenia....po wyjściu ze szpitala..w którym pewnie wylądujesz..jak się mąz dowie..a dowie się..wcześniej czy później..
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
.. księżniczka w wieży, wyma****ąca białą chustką, zniewolona przez wstrętnego, okrutnego męża i on - ten trzeci, rycerz na białym koniu, który nie może przecież pozwolić, by "jego" dama cierpiała z tym wstrętnym mężem ..
W swoim życiu dokładnie to samo przeżyłem, tylko zamiast rycerza był książę, nazewnictwo bez znaczenia, przyjaciel, pokrewna dusza, dobry człowiek pełen zaangażowania w problemy innych, ideał.
Projekcja osobowości jaką zaserwowała Ci ta kobieta jest wykrzywiona przez Twoją osobowość, zdaj sobie w końcu z tego sprawę, gdyby Ciebie nie było, ocena jej męża weryfikowała by się z amplitudą wychyleń ale suma summarum była by zbliżona do ocen ludzi obserwujących ten ich związek z zewnątrz. Twój wpływ na nią przekłada się tylko i wyłącznie na nieszczęście kilku osób. Zaślepiony nie umiesz ocenić tego co się dzieje naprawdę.
Mógłbym Ci opisać mnóstwo przykładów z takiego związku, bo trwało to sobie ok 2 lat, nie było sexu (hmmm, sam nie wiem jak to możliwe, ale to prawda) jednak te dwa lata były dla mnie koszmarem, w dwóch zdaniach nie umiem nawet nakreślić w celny sposób jej zachowań, więć użyje jednego słowa - podłość zarówno z jego strony jak i jej. Budowanie fantasmagorii tej negatywnej i idealizowanie kochanka, tfu, najpierw miał być kochankiem, potem przyjacielem, później był miłością a na końcu pomyłką.
Nie,no przegięliśmy:kapitulacja! Bez jaj. Notimportant jest winien, że zdradziła go żona? Bo takim był s****lem? To nie jest takie proste. My, zdradzeni mamy jedną wadę- czytając cudze historie, zawsze czytamy własną. To nie jest takie klasyczne, takie, że "żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią". Notimportant pogubił się i przyszedł tu bo właśnie potrzebuje pomocy. Bo nie chce być s****lem. Chociaż byłby w stanie, bo kocha tę kobietę. Dla niej jest gotów ponieść wszelkie konsekwencje. A my mu tu kładziemy do głowy, że jest ch... a ona to suka taka. Pomóżmy facetowi, a nie dowalajmy do pieca. Notimportant, poczytaj Mofreusza. On mówi Ci spokojnie jak postąpić należy. I wcale nie odbiera Wam szansy. Posłuchaj go...
Żyrafko
Ja też daleki jestm od wieszani psów..na Nich..ich życie ich problem.
Błąd..że się wkręcił w taki związek..ale jak już to kiedyś pisałem..to takie budujące być własnie tym rycerzem na białym koniu...duży błąd.
Uważam poprostu..że oboje ..i On i Ona są thórzami w swoim postępowaniu..bo i Jemu i Jej tak wzgodnie..dlatego syukaj wytłumaczeń (dzieci, rodzina etc)...
I to tylko moje zdanie.
Żadna rada....czy ocena.
Moje zdanie...o które prosił.
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
Zyrafafa nikt nie napisał, że nonimportant jest winien, że zdradziła go żona. Natomiast większość z nas napisała, że prawdopodobnie tak samo tłumaczyła swoją zdradę swojemu kochankowi, jak aktualna kochanka tłumaczy swoją zdradę jemu. Miało to na celu ułatwienie zrozumienia mechanizmów, jakie dzieją się w zdradzie. I TYLE!
Napisałaś: "pomóżmy facetowi". A ja chciałbym Cię zapytać: w czym?! W rozbijaniu czyjegoś małżeństwa?! Takiej chcesz udzielić pomocy?! To może pójdź i powiedz dzieciom tej "wspaniałej" kobiety i jej harującemu mężowi, że mama i żona jest taka wspaniała, tylko świat taki niesprawiedliwy, a ten pan, który sypia z nią ukradkiem, to taki dobry, uczciwy i sprawiedliwy książę. Dla szczęścia i zadowolenia mamy i żony powinni przyzwyczajać się do nowej sytuacji? Księżniczka po latach małżeństwa, nagle sobie uświadomiła, że jest źle i że jest krzywdzona??? Więc najwyższa pora skrzywdzić męża i dzieci?
I nie mów, że "facet potrzebuje pomocy, bo nie chce być s****lem". Z obserwacji i doświadczenia wiem, że jeżeli ktoś nie chce być s****lem, to nim zwyczajnie nie jest!!! A ktoś, kto rozbija czyjeś małżeństwo i dorabia do tego jakąkolwiek ideologię nie jest w porządku - najdelikatniej mówiąc. Napisałaś, że "dla niej gotów jest ponieść wszelkie konsekwencje". A co z dziećmi i mężem w tej TWOJEJ Love Story?! Jest dla nich jakieś miejsce, czy są tylko tłem dla tego "wspaniałego" romansu i "poświęcenia" kochanka i kochanki?! Oni nie potrzebują wg Ciebie pomocy?! Pomyślałaś, że swoją wypowiedzią odbierasz im miłość i nadzieję, mało tego - przyzwalasz na to, by jakiś facet myślał, że zabieranie się za cudze żony jest ok?!
I jeszcze jedno - nie wypowiadaj się w imieniu wszystkich - Nie czytam cudzych historii przez pryzmat swojej. Po prostu zdaję sobie sprawę, że rozbijanie czyjejś rodziny jest czymś złym. Zabieranie dzieci ojcu, lub matki dzieciom jest chamstwem do potęgi. A tłumaczenie tego miłością jest czymś gorszym niż egoizm.
Właśnie...
popieram kolegę..( kurde źle ze mną).
A na poważnie...
Pomocy potrzebowali by..gdyby ta historia toczyła się inaczej..uczciwie...Ona odeszła od męża....uczciwie mówiąc...że kocha kogoś innego..że zawsze kochała...wtedy....było by uczciwie..i jak w bajce..tyle że życie to nie jest bajka...
Więc nawet jak się wyda..Ona podkuli ogon..i wróci do męża..(dla niby dobr dzieci)..a On..jak wyjdzie ze szpitala....poukłada sobie życie...
I znów do jakiegoś czasu...dopóki znów za para lat się nie spotkają i nie będa sobie chcieli przypomnieć jak to było gdy mieli po 14 lat.
Możliwe że Ona wtedy będzie wolna..bo mąż tyran nie da rady z nią żyć (może ją straszliwiec jeden nawet zdradzi) ..a On będzie wtedy w jakimś związku w którym będą dzieci..i znów apiat od nowa..
Myśle że tak się ta historia ułoży...ale żeby moje słowa się w niwecz obruciły..tego im życze..w końcu nowy rok..nowe nadzieje..
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
Gordianie, wycisz emocje, proszę. Ten portal jest dla wszystkich, dla tych którzy potwornie cierpią przez zło im zadane, ale i dla tych, którzy to zło zadali i chcą jakoś z tego wyjść, znaleźć drogę. I to, że nonimportant tu jest, że szuka, pyta i wątpi wskazuje na to, że nie chce krzywdzić.
Nikomu nie chcę odbierać nadziei. Dzieci są dla mnie Nadrzędne. To bezdyskusyjne. Napisałam, żeby autor wątku poczytał Morfeusza. Bo on nie szmaci faceta, tylko wskazuje drogę. Drogę oczywistą dla wszystkich tu- NIE WOLNO ROZBIJAĆ RODZINY. I to chciałam w swoich słowach wyrazić, tylko tak jakoś bez odzierania faceta ze skóry... Ale widać mi się nie udało. Cóż jestem tylko baletnicą, nie specjalistą od terapii par...
W sumie to co tu dużo pisać. Puściłeś się z mężatką notimportant. To nie jest istotne w tej chwili, że żona cię kiedyś zdradziła. Istotne jest to, że w tej chwili czyjaś żona zdradza swojego męża z TOBĄ. To na twojej kochanki barkach spoczywa teraz postanowienie rozwodu z mężem lub zerwanie z Tobą. Do rozwiązania sytuacji zawiąż sobie to i owo na supeł by ci przypominał o tym kto ktoś podobny tobie w tamtej chwili rozwalił ci małżeństwo. Równaj się zawsze do lepszych a nie do kanalii na białych kucykach. To zabawne jak taki czasami siądzie na coś co wydaje mu się koniem a nogi mu się wloką po ziemi.
Zyrafafa to paradoksalnie co odczytujesz w większości topików jest pomocą, pomocą zrozumienia położenia autora wątku, on tego nie dostrzega i niestety ma do tego prawo, ba ja mu się nawet nie dziwię, widzi tylko tyle ile w tej chwili jest w stanie, jak mówi młodzież nie ogarnia i w tym należy mu pomóc.
Tezeusz, to co widzę, przerodziło się w histerię zbiorową oszalałego po własnych przejściach tłumu. Żyrafa jest chyba jedyną osobą, przez słowa której nie przemawia żądza krwi. To wielka sztuka przeżyć coś traumatycznego i potem potrafić mimo to nie patrzeć na cały świat jak koń z klapami na oczach. Jak przeżyłam szok wiadomości o tym , że jestem zdradzana, nie waliłam we wszystkich na oślep, tylko zrobiłam gruntowne rozpoznanie terenu i dopiero na podstawie uzyskanej wiedzy opartej na faktach i własnej dojrzałości ośmieliłam się wydać odpowiednie oceny zdrajcy i jego wybranki. I nie uciekałam przed prawdopodobieństwem, że mojemu "panu" mogła się po prostu przytrafić miłość , której nigdy nie przeżył ze mną, ani żadną kobietą do tej pory. A z miłością się nie walczy.
Rozumiem, że podejrzewacie, iż podejście autora do jego wybranki jest przeidealizowane, ale niektóre komentarze są zwykłym wyżywaniem się za swoje krzywdy z przeszłości.