Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
I to jest jest właśnie sedno sprawy:BRAK AKCEPTACJI dla pewnych zachowań.Tylko,ze niestety w dzisiejszym świecie ,rzeczy tak zwane społecznie nieakceptowalne jak np.kłamstwo,oszustwo,kopanie dołków w pracy,zazdrość,plotki czy zdrada ,nie są niczym teoretycznie złym.Od lat cywilizacja schodzi na psy.To,co kiedyś było faktem bezsprzecznym,priorytetem w postępowaniu np.honor,duma,prawość ,dzisiaj zeszło na drugi plan.
Walczyć ze światem pskow?Wiele jest wojen,zła,głodu,zabijania i tragedii ludzkich.Były,są i będą.Nie możemy tego zmienić,bo Człowiek sam podejmuje decyzje i niestety nie zawsze ponosi ich konsekwencje.
Należy zyć tak,żeby móc sobie co rano w oczy w lustrze spojrzeć,postępować na co dzień tak,żeby nie krzywdzić innych,wychowywać Dzieci na wrażliwych i mądrych dorosłych,no i otaczać się dobrymi Ludzmi.Można robić tylko małe kroki,wokół siebie.Nic więcej.
Świata na siłę nie zmienimy,ale uczenie Dzieci kilku prostych zasad w kontaktach międzyludzkich,może przynieść efekty.
Może troszeczkę odbiegnę od początkowego tematu,ale przykładem niech będzie Dzień Niepodległości.No i pytanie tak często stawiane ostatnio w mediach i szkołach;
-Co znaczy być dobrym Polakiem?
Założę się,że ilu nas tu jest tyle będzie odpowiedzi i każda będzie dobra.
Ja powiem słowami dziewięciolatka,który zdziwił swoją klasę.Powiedział tak:
-Być dobrym Polakiem,to być dobrym Człowiekiem,patriotą.Ja nim jestem,bo ciężko trenuję grę w piłkę,a jak już będę duży ,to zagram na największych stadionach świata i będą grali mój hymn.Mama mi tak to wytłumaczyła,a moja mama jest mądra i wie co jest dobre a co złe.
Tyle możemy robić.Nieakceptować złego,wokół siebie robić dobro,a Dzieci uczyć wartości.
Jejku pskownie zostałeś rozjechany walcemZobacz ile dobra tu znalazłeś
No i niestety muszę stwierdzić, czytając większość z Was, że żyjemy w świecie przyzwolenia i braku konsekwencji, zarówno teoretycznej, jak i praktycznej.
Pisałem o "inkwizycji". Droga Mararet, zwróć uwagę na ten cudzysłów. Zaprawdę, nie zamierzam stawać w szranki np. z takim Torquemadą. Skądinąd inkwizycja nie jest tym czym przedstawia ją kłamliwa lewicowa propaganda. To też powinien być element naszej walki ze złem - nie dawać się manipulować kłamcom. Warto poczytać o inkwizycji i co nieco docenić. W ocenie inkwizycji ważny wydaje mi się kontekst historyczny, geograficzny. Ale nie to najważniejsze...
Żyjemy w społeczeństwie liberalnym i wydaje mi się, że się całkiem gubimy. Zatracamy pojęcie dobra, prawdy. Każdy ma swoją, równorzędną. Czy tak? To i zdradzacze maja swoje. A ja się z tym nie zgadzam. Chciałbym wprowadzić jasne kryteria co dobre a co złe. Czy tylko zdrada jest zła? Czy potrzebujemy tylko uczciwości? A czym one jest owa uczciwość? Jest zawieszona w próżni, czy opiera się na jakiejś prawdzie o świecie i o ludziach. Jaka jest ta prawda? Co jest ważne w życiu ludzkim?
Napisałem temacik: "nie być głupim", w który zastanawiałem się nad tym czy miłość nie jest głupotą. I powiedziano mi że nie.
Ale tak się składa, że miłość jest powodem wielu nieszczęść, nie tylko moich, tu czytam o masie takich ludzkich dramatów. Więc ja chce poznać czym jest owa miłość, jakie zasady nią żądzą i ja poskromić, by dawała ludziom to do czego została powołana.
Czy takie zasady można określić, czy żyjemy w świecie totalnego chaosu i nie nie może zostać to zracjonalizowane?
Moim zdaniem trzeba dać ludziom wskazówki jak żyć. A wy ich nie chcecie dawać, nie chcecie ich poddać dogłębnej analizie. Każdy wie swoje. I każdy na swój sposób błądzi i na swój sposób płacze. I tak wygląda nasz świat.
Boje jesteśmy liberalni i nikt nam nie bezie nic dyktował.
Np. ta przysięga. Margaret, uczciwość wymaga by szanować dorobek kulturowy pokoleń. To jest wymysł ostatnich lat, że ludzie żyją na tzw. "kocią łapę". Ja pisałem dlaczego uważam to za niebezpieczne. Uczciwy człowiek nie boi się przysięgi publicznej. Uczciwy człowiek chce pokazać, że ma zobowiązania i dać przykład innym. Po tym co napisałaś Margaret ja mógłbym pomyśleć, że obojętne są Ci te drogowskazy w naszym życiu. Czy źli ludzie bez nich będą lepsi? Kto jest Twoim wrogiem drogowskazy, które nieprzestrzeganie Cię irytuje, czy same łamanie zasad?
A ta moja "inkwizycja" to na przykład powiedzeni tym wszystkim młodym załamanym odejściem "chłopaka/dziewczyny". Zachowajcie czystość do ślubu. Seks jest piękny tylko w małżeństwie. Ładnie napisała Magda. Czym jest małżeństwo? Jest "spełnieniem i dopełnieniem" związku. Seks jest chyba właśnie tym samym. I noc poślubna powinna być długo oczekiwanym marzeniem "kochanków".
W społeczeństwie konsumpcyjnym takie brednie pisać, nie?
Ja Cię jeszcze rozjadę Pskow. A wiara jest dla mnie bardzo ważna.
Chyba nie masz pojęcia, że Jezus jest Twoim najlepszym przyjacielem.
To najlepszy kumpel jakiego miałeś a kościół... Och. On ma zasady... Tworzą go ludzie. A jak widzisz to portal w końcu ma wolną wolę. Zakochanie, wybaczenie. Odnowa czasami...
Jak chcesz > to wybieraj
Pskow,żyjemy w takim świecie w jaki dane się było urodzić.Ja się cieszę,że na średniowiecze nie trafiłam
A co do nocy poślubnej........No cóż,dzisiaj śmiem twierdzić,że ciekawsze bywają przedślubne........
Pscow, zaczynają mnie drażnić Twoje bezsensowne oskarżenia. I te insynuacje dotyczące przyzwalania też. Przecież Ty nic o mnie nie wiesz, więc dlaczego wyciągasz jakieś bzdurne wnioski? Nie za bardzo też wiem, czego od nas oczekujesz? Czego wreszcie oczekujesz od siebie? Chcesz poznać miłość? Jak? Gdy w każdym przypadku miłość, może być inna? Zastanawiasz się, czy miłość jest głupotą? A zastanawiałeś się w ogóle nad definicją miłości? Chcesz dawać ludziom wskazówki jak żyć? Masz jakiś patent na życie? Nie pomyślałeś, ze ludzie mogą nie chcieć Twoich wskazówek? Nie pomyślałeś, że Margaret, swoim zachowaniem i barkiem akceptacji zdrady i zła, może dawać przykład innym ludziom, że można żyć np. uczciwie? Nie bardzo tez wiem, co masz na myśli pisząc o szacunku dla dorobku kulturowego pokoleń? Poczytaj może najpierw o tym, jak żyli ludzie przed nami, a potem mów o dorobku kulturowym. I nie zapominaj, że inkwizycja, o której parę razy wspomniałeś zabiła kilkadziesiąt tysięcy NIEWINNYCH ludzi.
do pskow
Żeby było jasne...jestem za legalizacją związków jak najbardziej, bo to jak piszesz wiąże się ze wzięciem na siebie odpowiedziałności i to powinno być jasne.
1. Moja wiedza o inkwizycji nie pochodzi z jakiejkolwiek lewicowej propagandy (i nie poddaję się żadnej propagandzie, która pozbawiłaby mnie samodzielnego myślenia) ....ta wiedza pochodzi z wielu niezależnych ogólnoświatowych historycznych źródeł i jest tak oczywista jak to że Ziemia krąży dookoła Słońca. Czy jesteś w stanie dyskutować o wzajemnym położeniu planet posługując się wiedzą świętej inkwizycji???? Czy aby ta wiedza nie zdewaluowała się przez wieki??? Jeśli chodzi o propagandę to jestem przekonana, że to właśnie ty drogi orędowniku zasad za wszelką cenę jesteś jej ofiarą.
2.Piszesz :Chciałbym wprowadzić kryteria co dobre a co złe", "Czy potrzebujemy tylko uczciwości?, A czym jest owa uczciwość"? ..............No i tu mi ręce opadają!
A czy to nie jest oczywiste czym jest uczciwość? Czy w społeczeństwie w zdecydowanej większości katolickiej trzeba mówić czym jest uczciwość i może jeszcze ogniem i mieczem ją wywalczyć?
10 przykazań powinno wystarczyć! Są one normami moralnymi i etycznymi nie tylko w społeczeństwach chrześcijańskich i mogą być drogowskazem dla każdego człowieka.
LUdziom trzeba dać wskazówki jak żyć- tak piszesz. Czyż potrzebny jest ludziom następny Mesjasz ? Czy ten, którego nauki są znane wszem i wobec nie powiedział już wszystkiego? A może to nieumiejętność ułomnego człowieka do odróźniania dobra od złą jest powodem istniejącego stanu rzeczy.....a nie jak sugerujesz brak wskazówek.
Życzę Ci byś nie ulegał żadnej propagandzie....to czyni człowieka wolnym jeśli możemy samodzielnie myśleć, zatem wykorzystajmy ten cudowny dar od Boga.
tak pskow jednak Cię rozjadą tym forumowym walcem...
a w temacie - to chyba my tu wszyscy jesteśmy najlepszych przykładem na brak akceptacji dla zdrady, porzucenia, oszukania i kłamstwa... Czy możemy zrobić coś więcej, moim zdaniem nie bardzo...
Ja nigdy zdrady nie tolerowałam, teraz gdy doświadczyłam na własnej skórze jak może potraktować Cie najbliższa osoba, wiem jeszcze bardziej, że nie chcę się otaczać takimi ludźmi, nie akceptuję takiego zachowania i nie będę go tolerować... Mogę głośno i wyraźnie głosić swoje zdanie ale jakoś nie wiem co więcej mogę zrobić aby zdradę napiętnować do tego stopnia, aby sprzeciw społeczeństwa mógł być bardziej wyraźny...
pskow ale sie rozpedziles...tylko w ktorym kierunku jedziesz?Dostalismy wolna wole a to oznacza ze kazdy moze dokonac wyboru, nie uda ci sie narzucic swoich wartosci komus, mozesz polemizowac, wytaczac argumenty poslugiwac sie swoja logika....tylko zapomniales ze wszystko jest pojeciem wzglednym czyli punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia, ten swiat jest swiatem ludzi razem z ich ulomnosciami w kazdej mozliwej sferze ale tez wraz ze wszystkimi wspanialosciami do ktorych jestesmy zdolni.Owszem, glosic o prawosci, uczciwosci, moralnosci....beda tacy ktorzy posluchaja, beda tacy ktorzy wybuchna smiechem i tacy ktorzy nie beda mieli pojecia o czym mowa..
Masz swoje sumienie postepuj zgodnie z nim, wystarczy ze nie upadniesz, wystarczy ze podasz komus reke...osobiscie wyznaje zasade rownowagi, we wszystkim , umiar.Teraz sie wsciekasz na swoja bezsilnosc wobec tego co spotkalo i niemoznosc odwrocenia losu - to jest twoj demon pskow przed ktorym nie uratuje cie ani egzorcysta, ani 'inkwizycja'...twoja jedyna misja pskow -jest ZYC... zyc jak umiesz najlepiej.
Bedac kiedys w Glogowie przeczytalam napis nad wejsciem glownym do kosciola....modlcie sie tak jakbyscie chcieli zyc- zyjcie tak jak sie modlicie...
nie jestesmy sami w tej matni...oj nie.
Ok Sinead, więc ja będę głosił idee miłości polegającą na tym, iż ma się w życiu jedną kobietę/jednego mężczyznę. To jest dla mnie wyznacznik uczciwości wobec twierdzenia, że się kocha. Taki konkret. Zgadzacie się z nim jako ideą pewnej doskonałości, czy też nie? Jeśli nie, to w imię czego?
Tak, jest to idea, piekna bardzo...i tylko idea.Nie jestes pierwszym i zapewne nie ostatnim ktory ja glosi i ktory za nia teskni...
Swiat pelen jest pieknych idei tylko ze, ludzie nie sa idealni niestety i jak to spiewal Twoj ulubiony artysta Kaczmarski- na kazdy owoc znajdzie sie robak....
...dalej jestem zwolennikiem rownowagi, a Ty pskow ( jak wielu innych na tym portalu i w ogole)nawet nie wiedzac o tym przyczyniasz sie wlasnie do jej utrzymania...
Super Sinead, czekam z niecierpliwością na deklaracje pozostałych osób. Ale to jest punkt wyjścia do dalszych rozważań nad np. sposobem dobierania się w pary i rozwijaniem pojawiającej się miłości tak, by ten ideał, a zarazem szczęście indywidualne i małżeńskie zrealizować. Takich zagadnień może być wiecej, np.
1. pielęgnowanie związku małżeńskiego, jak żyć razem,
2. jak zachowywać się w obliczu kryzysu lub nawet zdrady,
3. jak żyć będąc opuszczonym.
Warto to wszystko rozważać i stworzyć jakaś spójna filozofię życia. Do tego potrzebna jest jakaś płaszczyzna porozumienia. Obawiam się jednak, że znajdzie się jakiś relatywista, który wszystko wywróci do góry nogami i będziemy dreptać w miejscu, a liczba zarejestrowanych rosnąć lawinowo.
pskow, czy to znaczy, ze uwazasz, ze drugie malzenstwo nie moze byc szczesliwe? czy opuszczeni, rozwiedzeni naprawde stracili prawo do szczesliwych zwiazkow? czy wiernosc zasadom musi koniecznie oznaczac zycie w samotnosci, a przynajmniej bez drugiego bliskiego czlowieka? bez seksu? nie moge sie na to zgodzic. nawet ci, ktorzy zdradzili, odeszli, zalozyli druga rodzine tez bywaja szczesliwi mniej lub bardziej. w duzej mierze z poczatku wbrew tym, ktorzy zostali zdradzeni, oszukani i pozostawieni sami. na szczescie przychodzi ten moment, ze przestaja z tego powodu cierpiec i ukladaja sobie zycie, jak bym tego chciala, z kims innym. nie wydaje mi sie to byc lamaniem zasad moralnych. jedna milosc na cale zycie zdarza sie naprawde rzadko, jest z pewnoscia najpiekniejsza, ale czy jedynie mozliwa?
punkt pierwszy i drugi, ktore wymieniles jako zagadnienia do rozwazania, dla mnie juz nie istnieja. punkt trzeci realizuje, ale nie jest dla mnie ostatecznoscia. mam nadzieje nie byc do konca zycia sama, choc na razie nie jest mi z tym az tak zle. to tylko czas na poukladanie sobie w glowie i w zyciu, ale tez czas na nadzieje, ze bedzie lepiej. nie jestesmy z natury monogamistami, a juz na pewno nie zycze sobie nia byc z wyboru. nie chce nigdy nikogo zdradzac i mam nadzieje nigdy nie byc wiecej zdradzona. wiem, ze najpewniejsza droga do takiego stanu, to bycie sama, ale chyba wolalabym jeszcze kiedys zaryzykowac.
pskow....widzę, że masz poczucie MISJI i wiele do powiedzenia na tematy, których rozwinięcie można znaleźć na półkach w księgarni ale jak widzę nie boisz się konkurencji profesjonalistów.
Naprawdę czujesz się na siłach by stać się guru potrzebujących?
"Kiedy jest ciężko, wtedy mamy okazję zabłysnąć" - twoje motto poniżej bardzo wymowne.
Robisz co możesz by zabłysnąć ale z marnym skutkiem.
ps. może terapie małżeńskie zaczniesz prowadzić online.....dobry pomysł?
pskow
Bardzo się cieszę że masz receptę na szczęśliwe życie.
Podziel się więc nią proszę ze mną...
Stan na dziś jest taki:
- mam żonę (te jedną, jedyną i nawet ją jeszcze kocham),
- żona ma mnie gdzieś (ale oficjalnie chce wrócić), ma kochanka, ma z nim dziecko (w drodze - 3 miesiąc) i nadal z nim utrzymuje kontakt (na razie zdalny bo gość jest jeszcze tydzień w chinach).
Pokaż mi proszę jak mam się w tym znaleźć i jak dalej żyć?
To nie jest z mojej strony złośliwe. Naprawdę chętnie poczytam jak to widzisz. Bo ja nie widzę żadnego dobrego wyjścia. Każde jest złe na swój sposób.
Lw-i, przeczytałam twój wrześniowy list i jak widać sprawy nie dość , że nie rozwiązały się to jeszcze problemy pogłębiły. Nie zazdroszczę tego młynu w jakim żyjesz i bardzooooooooo współczuję.
Nierozumiem natomiast jak żona będąc w ciąży z innym mężczyzną chce wrócić do Ciebie.....nosząc w sobie namacalny dowód zdrady? Byłbyś w stanie zaakceptować to dziecko? To tylko niewinna istota i nie jest winna, że przyjdzie na świat w tak popapranej sytuacji.......
I jeszcze raz potwierdza się reguła, że im więcej ludzie mają , tym trudniej im się rozstać. A co koleś, jakieś deklaracje złożył, że chociaż zapewni dach nad głową porzuconej z dzieckiem? Niewiele wiesz o swojej sytuacji po tak długim czasie, żona jak ryba widać nabrała wody w usta i czeka na deklaracje kochanka po przyjeździe, widać takowych jeszcze nie złożył skoro oficjalnie chce być z Tobą. Nic z tego nie rozumiem. Trzymaj się chłopie, musisz mieć stalowe nerwy teraz.!
Margaret
Ja nawet oficjalnie jeszcze o dziecku nie wiem (jej rodzina zresztą też)!
Nie mogę wszystkiego pisać dopóki się sprawy nie przemielą przez sądy. Mam natomiast jasność w następujących sprawach:
- żona kłamie - nadal, ciągle i nie ma zamiaru przestać. Prawdę mówi tylko na temat tego co sam udowodnię (i dopiero jak ujawnię dowody).
- ma z nim dziecko i utrzymują kontakty. I on jest jedyną osobą której jest mówiona prawda. Z jednej strony żona ma mieszkać sama, z drugiej są rozmowy o ich walce ze mną w sądzie. Sądzę, że (z jakiś względów) on nie jest brany pod uwagę jako ktoś na stałe i na miejscu natomiast na pewno będzie brał czynny udział w jej dalszym życiu (ot taki ojciec i przyjaciel).
- chce zostać ze mną - w sensie mieć wygodny dom i gwarancję dochodów w razie utraty pracy przez nią. No i pewnie do zajęcia się dzieckiem też bym się przydał. Przy czym zwracam uwagę, że cała ta próba powrotu odbywa się bez informowania mnie o dziecku! Nie mam żadnych złudzeń że tutaj chodzi o moją osobę. W całej tej aferze nigdzie nie padły słowa, które by pokazywały że ją interesuje moja sytuacja. Ją interesuje status domu, mój testament itd.
Nie wykluczałem tego, że byłbym w stanie na jakiś już bardzo karkołomnych warunkach (które by mi udowodniły że nie chodzi o kasę!) się dogadać. Pomimo tego że moje poprzednie dwie próby porozumienia zostały olane! Na moje szczęście, żona dba o moją kondycję psychiczną i nie pozwala mi rozwinąć nigdy tych złudzeń...
Każde kolejne kłamstwo działa jak skuteczny zimny prysznic i wracam z matrix-a.
A dziecko? Dziecka wolałbym na oczy nie widzieć (co pewnie nie zostanie mi oszczędzone). Jest ono niestety dla mnie kwitesensją wszystkich złych emocji jakie się nazbierały w związku z tą sprawą. I to nie jest tak, że ono biedne, niewinne.
Dziecko urośnie, będzie świadome tego że nie jestem jego ojcem a prawdziwy ojciec będzie na pewno chciał i będzie je widywał... I co wtedy zrobi to dziecko to trudno przewidzieć. Ale nietrudno mieć wątpliwości czy nie będzie wolało sobie wybrać "wygodniejszego" ojca. Może i przesadzam w związku z tym ale jeśli dołożyć do tego podejście mojej żony w stosunku do mnie to ja dziękuję...
Nie rozumiem co to znaczy nie wiem OFICJALNIE o dziecku. To znaczy jak wiesz? Skąd masz tą informację? A może jego wcale nie ma tylko to jakieś gierki twojej żony. Niewątpliwie macie ogromne problemy z komunikacją, przecież posługujecie się tym samym językiem.
Jeśli chodzi o resztę to sprawa jest jasna, ona sama nie wie czego chce, myślę że sprawy bytowe ją bardziej interesują i możliwość uzyskania jakiejś kasy. Chyba nie chce dzielić z tobą życia...............tak sądzę....jako że jej zachowanie nie jest absolutnie jednoznaczne a raczej kluczy grając na zwłokę. Rób co do Ciebie należy i nie rozczulaj się nad sobą, musisz być silny. Jeśli to ciąża to rozwód z jej winy jest tak jasny jak słońce. Ciesz się, że nie masz z tak wiarołomną kobietą swoich dzieci, wtedy byłoby znacznie trudniejsze. Powodzenia!!!!
Lw-i. A gdyby ona zagrała z Tobą w otwarte karty, to co byś, chłopie , zrobił ? Może to dobrze, że ona wykazuje postawę taką , a nie inną. Przynajmniej nie masz gorszych cholernych dylematów, a to byłoby naprawdę zabójcze , dopóki ją jeszcze kochasz. Teraz nie masz wyjścia, ona Ci go nie daje realizując swój debilny tchórzowski plan. Twoja sytuacja jest niesamowicie ciężka, ale myślę, że tak jednoznaczna, że w pewnym przewrotnym sensie komfortowa. Nie zrozum mnie źle. Po prostu, gdyby sobie nagle uzmysłowiła, że kocha Cię nad życie, to byłaby dopiero kaszanka z dożywotnim tym trzecim w tle. A tak , masz możliwość wykonania jedynego słusznego ruchu i nie będą Cię trawiły do końca życia wątpliwości, czy jednak nie powinieneś był z nią zostać. Jej prymitywna postawa zdejmuje z Ciebie choć ten wstrętny ciężar. Może to słabe pocieszenie, ale jednak...