Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Uno. widocznie ta matka, o której wspominasz w swoim wpisie-nie kochała ojca tego dziecka i przyczyna rozpadu jej związku musiała być inna niż u mnie-skądś musiało dziecko te przemyślenia wsiąść, nie uważasz? Moje dziecko nie będzie miało takich myśli ponieważ wie, ze kochałam jego tatę. To tato mu powiedział z wielką pomocą swojej larwy, jak się sytuacja ma, w sposób brutalny dla dziecka. I dziecko to siłą rzeczy pamięta do dziś dnia.
Ja nie twierdzę, ze miałaś złe intencję.Tylko źle oceniłaś sytuację(moją) zaszufladkowałaś wszystkie dzieci, zwłaszcza moje. Wpisując się tutaj, piszę szczerze, oczekując pomocy, jak każdy zresztą skrzywdzony.
A Ty niestety tej pomocy mi nie udzieliłaś, tylko wystawiłaś ocenę. Oczywiście masz prawo do własnego zdania i własnych spostrzeżeń, ale nie spodobało mi się to, dlatego pozwoliłam sobie zaprzeczyć i jak widać po wypowiedziach innych mam sprawy inaczej się mają.
Wiesz Uno, tak! gratuluję Ci i bardzo Cie podziwiam, ze dajesz radę, nie płaczesz itp. mi niestety jest się trudno pogodzić z zaistniałą sytuacją. Robię co mogę, by dziecko na tym nie ucierpiało, bo nigdy bym sobie tego nie darowała. Ale wierz mi mimo wielkiego, szalenie wielkiego wysiłku, nie zastąpię mu chwil z tatą, jego ukochanym tatą. Bo co ja mogę? NIC
Oleczko,
Nie znam dokładnie Twojej historii, ale opowiem Ci jak było u mnie.
Rok temu, kiedy wyrzucałam mojego męża z domu, moi synowie mieli 7 i 2 latka. Powiedziałam, że tata już z nami nie będzie mieszkał, że nie kocham ich taty, bo mnie bardzo krzywdził- chłopcy dużo widzieli i nie musiałam przed nimi ukrywać powodów rozstania, ale chciałam im pokazać, że takiego postępowania nie można tolerować.
Na początku starszy syn nie chciał w ogóle ze mną rozmawiać na ten temat, uciekał, ale ja nie odpuszczałam. Mniejszego zostawiłam z moja mamą, a starszego wzięłam na spacer. Udało się, myślę że nie wszystko do niego dotarło ale część na pewno.
Do czasu rozprawy, mój były miał dzieci co weekend- przecież nie mogłam mu zabronić. Na szczęście rozwód dostaliśmy na pierwszej rozprawie, ponieważ doszliśmy do porozumienia. Wg wyroku sądu tata spędza z dziećmi 2, 4 i 5 weekend miesiąca. Starszemu trudno było przywyknąć że nie widzi taty 12 dni, mówił, że to niesprawiedliwe. Powiedziałam mu, że tak ustaliliśmy to z tatą w sądzie. Powiesiłam mu na lodówce kalendarz i zaznaczyłam dni, które będzie spędzał z tatą i to ograniczyło jego pytania kiedy idzie do taty. Niestety zdarzają się sytuacje, kiedy tata nie przychodzi, a dziecko czeka. Wtedy dzwonie i mówię prawdę, że np. tata nie odbiera telefonu, ale najlepiej dać słuchawkę dziecku niech on mu tłumaczy co go ważnego zatrzymało.
Młodszy syn rozstanie przeżył w zasadzie bezproblemowo, tata dla niego jeszcze nie był aż tak ważny. Myślę że chętnie tam idzie, bo z bratem pójdzie wszędzie.
Z perspektywy roku myślę, że to była dobra decyzja. Wg nauczycielki w szkole Mikołaj stał się bardziej odważny i otwarty. Ma spokój w domu, mniej stresów i nie ma złego przykładu w domu. Mam nadzieję, że chłopcy w przyszłości nie będą mieli do mnie pretensji o to rozstanie, a nawet, że to docenią. Na wszelki wypadek dowody przeciwko ich tacie są i w razie wątpliwości pokaże im, jak będą wystarczająco dorośli.
To Ty rzuciłeś mną o ścianę jak szkłem, które rozbiło się na milion kawałeczków...
Nie mogłam się obronić, a Ty potraktowałeś mnie jakbyśmy nic dla siebie nie znaczyli...
Ale ja znajdę w sobie siłę i posklejam swoje szklane serce,
i udowodnię, że nie m
Beato222 ja swojego męża nie wyrzuciłam, nawet prosiłam aby dał nam szansę.Wierz mi, wybaczyła bym, bardzo go kochałam. On zdecydował inaczej, mówiąc, ze się od nas odzwyczaił, ze trzyma go przy nas jedynie przyzwyczajenie, a ta panienka mu .....jak to się wyraził "z h.... wiatrak zrobiła". Nic nie wskazywało, ze chce nas zostawić, mieliśmy ściśle ustalone plany ba! jego plany,np. kolejne dziecko.
Teraz on nie odwiedza synka, nie dzwoni nie łoży na niego nie obchodzi go. Minął rok a oni widzieli się raz, na moją prośbę.Podczas tego spotkania był cały czas na telefonie z tą larwą, bo ona musiała znać przebieg tych odwiedzin. Były jeszcze 2 spotkania gdzie on przybył z tą małolatką, a ja byłam wyzywana przy dziecku przez tą pannę. I to ona w sposób okrutny powiedziała dziecku, że już taty nie ma, używając przy tym wulgaryzmów. Dramat jaki dziecko przeżyło, nie da się opisać. A gdy tylko planował spotkanie z synkiem w ostatniej chwili zmieniał zdanie.I nie przyjeżdżał (2 razy z nią). Wiem, ze dzięki niej, wiem to. Nie będę opisywać skąd, ale wiem.
Ja też zbieram"dowody" dla syna. Jest ich sporo i są to przykre świadectwa -"jak można odkochać się od syna i nienawidzić matkę". Wiem i wszyscy wokół, ze zdradzacz to łajdak. Ale boli mnie, ze nie chce znać dziecka, które tak bardzo chcieliśmy , które zrodziło się z miłości i pragnienia.Niemal Co dzień łzy napływają mi do oczu, chwile które czasami zaistnieją, sprawiają, ze ten ból nie mija. Boli mnie krzywda dziecka. Mi już nieco minęło, ale dziecku jest przykro. Oni mieli wspaniały kontakt, co się stało, ze ojciec nie chce już znać syna? Czy jakaś larwa tak potrafi zawładnąć człowiekiem, który wyrzekł się swojego jedynego syna? Nie potrafię pojąć i zrozumieć takich kobiet, które świadomie wkraczają w czyjąś rodzinę, jak można czynić zło drugiemu człowiekowi, dziecku, zwłaszcza dziecku?
Ja staram się, poświęcam mu czas, zdarza się, ze rzucam wszystko(prasowanie, odkurzanie) i siedzę bawię się z synkiem. Rozmawiamy, dużo rozmawiamy, ale wiem, ze on tęskni za tatem. Okłamuję go, ze tato go kocha i tęskni, że kiedyś przyjedzie. Ale czy nie powinnam mówić prawdy, ze tato go olał?
Oleczko, jesteś wspaniałym człowiekiem. Wspaniałą mamą. Pewnie też wspaniałym tatą, bo być nim musisz, skoro ten prawdziwy okazał się łajdakiem.
Trwaj w swojej odwadze. Twój mały mężczyzna to przecież Twoje światełko, Twoje życie i Twoje wszystko. Bądź dzielna, a kiedyś na pewno spotkasz tego, który okaże się godny Ciebie. Któremu będziesz mogła zaufać i pokochać go.
Nie trać czasu na rozpamiętywanie. Oni nie są tego warci.
Idź śmiało do przodu, Kochana. Przytulam Cię.
Dla odmiany, aby tylko nie wiało grozą w temacie, napiszę coś przyjemnego o dzieciach.
Mam koleżankę, która związała się z człowiekiem będącym w trakcie rozwodu, ale już długo nie mieszkający z żoną (dodam że nie była przyczyną rozpadu). Ich układ był tak wrogi, że ojciec nawet nie odwiedzał dzieci i nie dlatego , że nie chciał, ale żona zrobiła z niego przed nimi potwora. Moja koleżanka, w momencie, gdy się poznali, postanowiła zbliżyć ojca do dzieci. Mimo jego oporów, stawiał maleńkie kroczki w tym kierunku. Dziś tworzą wspaniałą "rodzinę" dzieci , kochający tata i ciocia . Żona niczego się nie nauczyła, dalej jest jaka jest, ale dzieci wręcz nie mogą się doczekać dni, kiedy spotkają się z ukochanym tatą.
Jak widać, w życiu bywa różnie. Czasem ta druga strona, potrafi zbliżyć.
Oleczko, mysle że na razie nie powinnaś mówić mu prawdy, że tato go olał. Jest za mały i tak niewiele rozumie z tego co sie dzieje i juz wystarczajaco przeżywa rozstanie z ojcem. Z wiekiem, jeżeli nic się nie zmieni w postrępowaniu tatusia, sam zrozumie co sie stalo i oceni odpowiednio ojca, wtedy też będziesz mogła z nim porozmawiać i prawdę mu powiedzieć. A co do tej suki, przepraszam za slownictwo, ale gorsze slaowa cisna mi się na usta, to niedługo się zdziwi zapewne. Seks twojemu ex spowszednieje i jak piszesz widzę że ona niewiele więcej bedzie miała mu do zaoferowania. Jestes dzielna, bądź twarda i staraj się iśc do przodu dla siebie i małego. Pozdrawiam
oleczka napisał/a:
Wiesz Uno, tak! gratuluję Ci i bardzo Cie podziwiam, ze dajesz radę, nie płaczesz itp.
Nie czytasz uważnie tego co piszę, ale niech tam.
Napisałam ... jednak nie jestem już osobą, która tylko płacze ... a to przecież nie oznacza, że nie kąpią mi czasem łzy.
Nie daleko jak przedwczoraj na czacie, pisałam, że nie mam chęci do życia, że bym chciała zasnąć i już się nie obudzić. Co to może znaczyć? Że mam dni, w których ogarnia mnie niemoc. Niemniej i takie chwilowe niedyspozycje pokonam.
I tu w tym miejscu, mogę podziękować tym, którzy wtedy ze mną rozmawiali i sprawili, że zaczęłam się śmiać (no może nie tak zupełnie, ale siedząc do 1 czy 2 w nocy byłam na tyle zmęczona, że momentalnie zasnęłam i nie rozmyślałam).
Dziękuje Wam raz jeszcze
Jednak ten temat oleczko nie jest przeznaczony nam a dzieciom,
Przepraszam, że w nowym poście, tak bardzo mi doskwiera brak edycji
Witajciedziewczyny. Moje dzieci - tylko moje bo on odchodząc odemnie- odszedł od nich- nie widział ich już 11 miesięcy Synek ma 9 lat- i w niedzielę idzie do I Komunii ŚW córeczka ma 2 latka- i to już mała , śliczna dziewczynka Swoja historię już opowiadałam wielokrotnie - wyszedł do pracy- i już nie wr.- wybrał ja - wyszedł- a my nie byliśmy świadomi tego, że ma kogoś Synek bardzo żle to przeżył ...wakacje tamtego roku były koszmarem ojciec odszedł - zaraz po zakończeniu roku- Mati nie rozumiał co sie dzieje, dlaczego on nie wraca z pracy , co zrobiliśmy że kochający, czuły ojciec, odszedł- nie mówiąc NIC ...przestał jeść , miał problem,y żołądkowe, marniał w oczach - ja razem z nim( zawsze byłam szczupła....ale jak zaczęłam kupować ubrania w rozmiarze 34 - to sie przestraszyłam) córka - ona miała 15 miesięcy - czy go pamięta???? może, na pewno brak jest jej ojca bo przymila się do wszystkich naszych- a teraz moich kolegów ...Tamte wakacje- to była moja walka - walka o wszystko - o syna, mnie- i o to abyśmy jakoś żyli, walka o pozbycie sie długów- które mi zostawił, walka o alimenty- ja ta walk wygrałamByłam z synkiem u psychologa, pracowałam nad nim i nad sobą Syn nadal bardzo dobrze się uczy - wzorowy uczeń, córeczka wspaniale się rozwija...ale jest w nich złość- złość na niego Synek juz nie mówi tata- tylko ojciec , jest na niego zly...nie wiem co będzie w niedzielę ? czy gad przyjedzie na komunię ?boję się aby znów małemu nie było przykro
Uno,. Ja na prawdę uważam, ze jesteś silną kobietą, że dajesz sobie radę, lepiej niż ja. W pewnym sensie, nawet zazdroszczę. Bo ja byłam wrakiem kobiety. Dopiero od niedawna jakoś się podniosłam.... jednak jeszcze kuleję. Ta historia o tej "cioci" jest na prawdę pocieszająca. Tylko, ze ta "ciocia" nie była powodem rozpadu rodziny. Dlatego tak jest. Bo zwykle kochanki, które rozwalają rodziny nie liczą się z żoną i z dziećmi, nienawidzą, tego że istniejemy i zrobią wszystko aby odsunąć naszych mężów od przeszłości.
annwol75, to jest okropne co piszesz i widzę że mój ex tak samo ma wyciosane na synka jak Twój na Twoje dzieci. Mój synek też nie miłosiernie cierpiał. Płakał i prosił mnie, że chce tatę, był agresywny i zły. Dużo cierpliwości i mnóstwo wysiłku trzeba było włożyć w to aby wyzbyć w nim te reakcje. Nie wiem czy dobrze postępuje, ale pozwalam synkowi na wszystko, o ile mogę spełniam jego "marzenia" nie karcę nie biję nie stosuję kar. Nie chce jeść- karmię, zagaduję, rozśmieszam, czytam, przeczytaliśmy stertę książek-bez bajek nie zaśnie hehehe.
Synek już nie mówi na niego tato, tylko po imieniu. Zapamiętałam wiele obrazów gdzie ojciec w bestialski sposób go poniewierał psychicznie. Np. gdy był z tą jedna wizytą u mnie w mieszkaniu, w pewnym momencie złapał synka za ramiona, pochylił się nad nim i mu wykrzyczał:" nie rozumiesz, ze ja twojej matki nienawidzę, że do was nie wrócę bo kocham (tu imię jej) z nią rodzinę założę, z wami już nie będę" , syn stał trząsł się i powtarzał w kółko" tak tato wiem"... i płakał. Gdy zareagowałam, zwracając ex uwagę, zostałam ...... nagrałam to zdarzenie na dyktafon. ex wiedział i rzucił się na mnie, później już tylko było to co nigdy miedzy nami się nie zdarzało. To nie jest ten człowiek jakiego znałam, to coś pozbawione człowieczeństwa.Ja wiem, ze on skreślił syna, ze nie chcęjuz byc jego ojcem. Wiem, ze mój syn juz go nigdy nie zobaczy.
zyrafafa, jak zawsze potrafisz zrozumieć i dać wiarę. A czy jestem odważna? Chyba tak! Wydaje mi się, ze się zmieniłam. Chciałbym spotkać człowieka, który zastąpi mojemu synowi ojca, będzie jego przyjacielem. Ale czy są tacy jeszcze na tym zepsutym świecie?
oleczka napisał/a:
Ta historia o tej "cioci" jest na prawdę pocieszająca. Tylko, ze ta "ciocia" nie była powodem rozpadu rodziny. Dlatego tak jest. Bo zwykle kochanki, które rozwalają rodziny nie liczą się z żoną i z dziećmi, nienawidzą, tego że istniejemy i zrobią wszystko aby odsunąć naszych mężów od przeszłości.
Przyznam, że postawa dziewczyny wspaniała. Można powiedzieć, że uczyniła z ojca szczęśliwego człowieka. Wbrew wszystkiemu, dała też szczęście dzieciom. Pomogła odbudować relacje, które zdawały się już nie do odbudowania. Typowy przykład, jak nienawiść między rodzicami, krzywdzi dzieci.
Dzieci? Mało kiedy dorośli potrafią w takich konfliktach, jak zdradzona miłość, choćby w małym stopniu nie skrzywdzić dzieci. Ja sama też nie twierdzę, że bym tego nie zrobiła. Emocje są tak straszne i ból, że jest coś takiego jak zazdrość o nie. Przynajmniej ja, mając dorosłe, poczułam coś takiego i dlatego waham się, jaka bym była gdyby były małe.
Miałam w sobie uczucie, jakiego nigdy nie znałam i powiedziałam im o tym powiedziałam, aby brali na mnie jakąś poprawkę, gdy zauważą, że jest coś nie tak, bo targają mną różne emocje i mogę czasem się nie kontrolować.
Rozpadający się związek gdzie są dzieci, to wszystko jest wbrew pozorom zbyt ciężkie do ogarnięcia dla dorosłych, a teraz wyobraźcie sobie dziecko? Kocha matkę i ojca. Co tam w środku musi się dziać? Im mniejsze, obawiam się, że gorsza tragedia, niż tragedia jednego z rodziców.
Wczoraj była komunia mojego syneczka Było pięknie, mały wyglądał cudnie a córeczka- jak księżniczka - nie przyszedł dlaczego jestem zdziwiona- przecież mogłam sie tego spodziewać- ale synek sie rozpłakał - widziała to jego matka ....no cóz moja mama nie wytrzymała i dyskretnie jej powiedziała - co też zrobiła- że mamy do niej żal- bo przecież zawsze akceptowała wybory syna - a ta wywłoka od razu zaczęła do niej chodzić- my z dziećmi dopiero za 6 miesięcy Synek dostał od niej - i od gada laptopa- i tyle....a i jeszcze kartkę ,, kochanemu syneczkowi Mateuszkowi- tatuś Piotrek" żenada
aniu, strasznie to przykre jest, ze Twój synek płakał. a ten laptop nie załatwi sprawy.Nic nie odkupi krzywdy dziecka. Matka twojego gada, to powinna zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jak mogła zaakceptować łajdactwo syna? Jesteś szalenie wspaniałą kobietą i matką i wierzę, ze Ci sie uda, ze będziesz szczęśliwa. Nie moze tak być, ze to MY będziemy cierpieć wciąż, skoro nic złego wobec naszych dzieci nie uczyniliśmy.
Ich szczęście jest tylko chwilowe. Kiedyś nadejdzie dzień gdy to my będziemy górą i z uśmiechem na twarzy będziemy witać kolejne dni.
Wiem, pocieszam, choć sama potrzebuję pocieszenia. Wiem, jak ciężko jest żyć, gdy ma sie z nimi-zdrajcami, dzieci.
Ja żyję dniem dzisiejszym bo boję sie wybiegać w przyszłość i tak na razie jest dobrze.
Moi rodzice rozstali się kiedy miałam 9 lat. Zrobili to bezbolesnie dla mnie, nie bylam swiadkiem trudnych scen, oficjalna wersja brzmiała, że "przestali się kochać". Potem tata ozenił się z kimś, ale na krótko i nieszczęśliwie (ona go zostawiła).
Dla mnie odejście taty z domu oznaczało, że zamienil się w kogoś w rodzaju wujka i nasza więź bardzo się osłabiła. Dziś uważam się za osobę nie kochaną przez ojca i mam problem z okazywaniem uczuć swoim dzieciom.
Mamę niestety trochę obwiniam za jego odejscie, uważam że była zbyt krytyczna, nie pozwalała mu być mężczyzną wg jego wyobrażeń o roli mężczyzny w rodzinie; forsowała swój model ... Jako dorastające dziewczę obserwowałam, jak probuje mnie nasączyć tym krytycznym i wzgardliwym, trochę szyderczym stosunkiem do mężczyzn i zastanawiałam się po co to robi.
Wielu moich rowiesników przeżylo rozstanie rodzicow jako już dorośli ludzie (pełnoletni i samodzielni), dowiadując się przy okazji, że cale ich życie rodzinne było jednym wielkim kłamstwem. Oceniam, że to gorsze, niż moja sytuacja, chociaż de facto straciłam tatę w dzieciństwie.
Teraz nie wiem co począć z moimi dziećmi - pozbawic tatusia, czy zafundować życie w kłamstwie. Chyba rzucę monetą.
Maciejko, a co bys zrobiła gdybys nie miala dzieci? Zostałbyś z nim czy odeszła? Moi rodzice tez się rozwiedli, powodem były ciagłe zdrady ojca. Oficjalnie rozwód wzięli kiedy miałam 12 lat a ja żałuje ze nie zrobli tego wczesniej. Rozstanie nie musi dla dzieci oznaczac utraty ojca, choć niestety za czesto tak bywa. U mnie jest tak że mój ex jest teraz lepszym ojcem niż kiedy byliśmy razem. Spędza z dziećmi więcej czasu , ma z nimi lepszy kontakt. Tęsknia za nim , a kiedys gdy wyjeżdzął na np. "szkolenia" nawet o niego nie pytały. I choc teraz jeszcze trudno im zrozumieć dlaczego tak jest, że mama i tata juz nie są razem, to w pewnien sposób są szczęśliwsze, bo odzyskały ojca.
Dzień Dziecka
Chyba trudno zapomnieć o tym dniu, Jest wszędzie w TV, radiu, prasie no i w pamięci, bo przecież sami jesteśmy dziećmi tez.
A jednak można - można zapomnieć o własnych dzieciach.
Tak właśnie zrobił mój mąż.
I co tu pisać?
Smutno.
Ja jak zwykle napisze na początku, jestem z drugiej strony. to ja przyczyniłem się do rozpadu związku. Mój synek ma 4 latka. przeszedłem z córką podobną historię (teraz ma 15 lat) jak rozstawałem się z Jej matką to miała 6. wtedy Jej to wytłumaczyliśmy, aczkolwiek zawsze żyła nadzieją że rodzice bedą razem. Nie odpuszczałem spotkań czesto dzwoniłem, mimo to mam teraz z Nią słabszy kontakt ( może to wiek dojrzewania). Nie odpuszczam, Tato ważny jest w Jej życiu. Ale, nie było go. Teraz to samo mam z synkiem. Ma 4 latka, nie rozumie tego co się wokół niego dzieje. Został wyrwany ze swojego świata, ze swojego domku, przedszkola, ze swojego środowiska. Na początku mu się to podobało, z Mamą jexdził do pracy, spał z Nią u Babci gdzie jest dużo dzieci. Ale podczas ostatniej wizyty już nie chciał iśc ze swojego domku, nie chciał opuszczać Taty, źle to znosi, słabo śpi. A ja mam wyrzuty sumienia (zresztą nawet podczas zdrady miałem patrząc na Niego ale egoizm zwycieżał). Teraz do czasu wizyty u psychologa nie moge Go zobaczyć. Wiem sam sobie jestem winny. Kurde tylko to ja jestem winny a nie On. Co może taka pani psycholog powiedzieć kiedy dziecko jest tak bardzo żyte z ojcem, byłem z Nim wiecej niż moja Ukochana (niestety charakter Jej pracy taką sytuacje wymuszał) teraz jak przychodzi do mnie, nie chce oglądac bajek, nie chcenawet na chwile na komputerze siadac, ciągle za mną chodzi, nawet na krok mnie nie opuszcza. Bawmy sie tato. Boli jak jasna cholera. I ciągle sobie powtarzam "nie było warto". Teraz nie widze go już tydzień, najgorszy tydzień w moim życiu. Nie rozumiem ojca który opuszcza swoje dzieci tylko po to by być z jakąś larwą. Jak on to wytrzymuje? Nie chce używać dziecka, ale to najlepszy argument by dac mi szanse. Sadze że jak się ma świadomość krzywd które się wyrządziło można stworzyć jeszcze udaną rodzinę, tylko trzeba chęci obu rodziców. Bo jak wytłumaczyć 4 latkowi że się kocha Jego Mamę, że się kocha Jego, ale nie można byc razem. Patrząc z tej perspektywy nie było warto i nigdy nie będzie. Nawet dla największej "miłości" poświęcić szczęście dziecka. A najgorsze że poświęciłem to szczęście dla miłości do siebie. Ostatnio rozmawiałem z pewną osobą która w życiu narobiła bardzo dużo złego swojej rodzinie. Udało jej się odkupić swoje winy są razem, po latach. Teraz są dziadkami, tylko ich córka ma problem w swoim małżeństwie, rozwaliło się Jej nie może sobie ułożyć życia. Ta osoba mi powiedziała, że narobiła w swoim życiu że bardzo tego żałuje, że cieszy się że udało Jej sie wszystko naprawić, ale największy ból, że przez Jej grzechy teraz płaca jego dzieci. Ze to nie sprawiedliwe, że On powinien ponosić konsekwencje a nie One. Chciałbym by mój syn uniknoł takiego losu. Żeby znów spokojnie spał i miał radosny głos. Niestety, przez telfon brzmi smutnie, a w nocy źle śpi. Moja wina, tylko czemu On ma cierpieć? Każdy dzwiga swój krzyż. Bardzo żałuje że mój krzyż zwaliłem na plecy swoich dzieci. To była oznaka egoizmu. Nie warto, nawet dla największej "miłości". oczywiście zdarzają sie rodziny w których rodzice się dogadają i dzieci mają weekendowych ojców którzy się sprawdzają,dzieci nie mają w życiu problemów, wszystko jest ok. Zdarzają sie, ale kto z nas jest jasnowidzem by mieć pewność że tak na 100% będzie? Nikt. Może dlatego niektórzy wybierają ucieczke, bo swiadomośc tego że ponieśli klęskę jest nie do przyjęcia dla ich egoizmu. Bo odejście od swojego dziecka to zawsze egoizm. Tyle chciałem napisac.
Najwazniejsze, nie wart...dzieci zawsze są w tym wszystkim najbiedniejsze bo kochają nas bezinteresownie.
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
Słowotok masz imponujący. Ale te dwie ostatnie linijki. Zaczynasz łapać? Czy tylko tak mi się wydaje? Ale oderwane pytanie i totalnie spontaniczne, Ilu was jest na tej terapii i ilu rokuje jakieś nadzieję?
No wiesz. Mam żonę. I gdybyś zbliżył się na metr to prask w pysk to byłoby mało. Masz wszelkie predyspozycje a kobiety czują się w obowiązku pomóc. Od tego się zaczyna. Czyż nie? Ja biedny itd. Taka mrówkolwica w męskiej postaci... A dołek i obiad czeka... Cukier, lukier i... resztki już nie potrzebne... Tak dla własnego bezpieczeństwa. Drogie Panie. Nie odpisujcie mu Żadna z was go nie uratuje jeśli nie zrobi tego sam Miłość nie leczy. Miłosć tuszuje
milord masz rację, nikt mnie uleczy jeśłi nie zrobię tego sam. Ilu rokuje nadzieję? Nie wiem, chciałbym ją ja rokować. Miłość cholernie boli. Ale mniej jeśłi się jest egoistą. Wtedy nie boli tak bardzo. Do czasu kiedy zobaczysz do czego prowadzi egoizm..wtedy ból jest ogromny.
Troszke "pokiereszownay" przez życie, ale na własne życzenie.
Witam was 1 czerwca mieliśmy z dziećmi ośrodek diagnostyczny....bałam się ....a on nie przyszedł- załatwił sobie L4- nie muszę mówić, ze o dniu dziecka również zapomniał 5 czerwca miną rok jak odkryłam jego podwójne życie ....teraz mój synek leży chory- z temperatura, mała jest dziś troszkę nie grzeczna ...a ja juz jestem bardzo zmęczona i martwię się o syna.....gdzie ten gad jest- dlaczego go żadna kara nie spotka
annwol75 bardzo Ciebie wspieram w tych trudnych dla Ciebie chwilach.Trzymaj się kochana, musisz być zwycięzcą! Pamiętaj walczysz o swoje życie i o życie dzieci.Nie oglądaj się na tego ch.....a i nie czekaj na karę. On już przepadł. Jest łajdakiem i wyrodnym ojcem. Siedzi w szambie, chcesz go ratować? Na co rozmyślasz o nim? Ja jestem cwana , wiem, bo biorę leki a nie tak dawno Wam tu wyłam jak dziki kot. Ale Aniu, wiem ja i nie tylko ja, ze nie warto.Jesteś piękna(widziałam zdjęcia) i mimo bólu, uśmiechaj się co dzień masz cud obok siebie w postaci małych skarbów. Pomyśl, jaką pociechę z nich masz, jakie są piękne i Twoje, nikt ci tych chwil spędzonych z dziećmi nie odbierze. On je stracił.Kiedyś zapłacze, choć taki cham to wątpliwa sprawa ale co Ciebie to może obchodzić ... jego los. Niech się ciura. Ty masz diamenty a on gnijącą pudernicę. On tylko spłodził dzieci tak jak i mój. Ale mamy jedno życie i wybór, MY czy Oni. Ja wybieram siebie.