Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Po pierwsze, kobieta jako istota obdarzona wolną wolą, nie ma obowiązków.
to bardzo nowatorskie
że ja też Cię nie poznałam jakieś 15 lat temu
Dziecka nie postrzegam jako obowiązek.
drogi Bobie tym naraziłeś się rzeszy matek i już słyszę jak ostrzą na Ciebie oręż więc ja Ci odpuszczę bo zauważyłam że patrzysz naprawdę z pozycji 101 % faceta i pewne sprawy są dla Ciebie matrixem ale to nie Twoja wina tylko płci a tej sie nie wybiera
Bo facet zdobytą kobietę zaciąga do jaskini, tam instaluje i po pewnym czasie wychodzi po następną.
to potwierdza moją poprzednią wypowiedz ale zmieniam 101 na 1000 % Twojego testosteronu
i wciąż jesteśmy w epoce kamienia łupanego
A jaki cel widać w "kurze domowej"? Nie zarabia, nie tworzy budżetu, to po co z nią uzgadniać cele, jeśli nie ma na nie wpływu? Więc jej się oznajmia: postanowiłem to, kupujemy tamto itp.
j/w
Jeśli kobieta chce być "widziana" poważnie przez faceta, to powinna trochę zachowywać się jak facet.Przede wszystkim powinna być niezależna, finansowo też.
dotychczas myślałam że faceci raczej boją się takich niezależnych i silnych kobiet,
podziwiają je z daleka a rodziny wolą tworzyć z tymi uległymi i kruchymi,
przyjmuję tylko tą niezależność finansową,
tak ogólnie wyłapałam sens Twojej wypowiedzi, kobieta ma nie dać się stłamsić i zdominować przez mężczyznę, powinna dla własnego bezpieczeństwa robić wrażenie na facecie nie tylko urokiem osobistym ale pokazać mu że to co robi w życiu jest równie cenne jak to co on robi mysląc jego kategoriami a ja oprócz kilku szczegółów mówię na to NIE
bo to wciąż bedzie moje dopasowywanie się do męskiego świata aby ZADOWoLIĆ mężczyznę,
zatracenie swojej kobiecości, ewolucja mojej płci aby przetrwać u boku mężczyzny i wmawiać sobie że to mi zagwarantuje szczęście
jesli będę pracować to dlatego że chcę a nie żeby mu zaimponować, nie po to aby stwierdził że w sumie fajny ze mnie kumpel i całkiem zaradny facet brrr...oj! babka, bo się pogubiłam w tych płciach a są tylko dwie(uf na szczęście)
świat opanowany przez mężczyzn i kobiety zmieniające się w facetów to byłby dobry temat na thiller science fiction
jeden wniosek wyciągnę z tego wszystkiego dla siebie:
jesli coś zmienię w swojej kobieceści, w mysleniu(a już dużo się zmienia)
to nie dla mężczyzny i jego zadowolenia ze mnie tylko jesli będę się z tym dobrze czuła dla siebie samej.
Wiem że Ty Bob nie napisałeś o konieczności zmiany myslenia kobiety tylko w celu usatysfakcjonowania mężczyzny ale tak troche przewijała sie taka mysl w Twoim tonie wypowiedzi co z pewnością sprostujesz liczę na to
Edytowane przez finka dnia 06.07.2008 09:18:33
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
anirolak napisał/a:
nic nie będę robić pod niego...mam dość....mam swoje plany i będę je realizować....jak mu się nie podoba to droga otwarta....uczę się od największego mistrza: od niego samego....zresztą tyle razy już od niego słyszałam, że on mnie nie zatrzymuje....
to najbardziej dwulicowy człowiek jakiego znam.....już brk mi słów
jutro kończę 27 lat i obojętnie czy z nim czy nie mam zamiar się dobrze bawić....jedno mamy życie.....i naprawdę szkoda go na tego typu przepychanki....
a i jeszcze jedno było fajne: mój mąź stwierdził, że ja w głębi duszy wiem, że on mnie nie zdradził.....bo ciągle tu jestem....że gdybym była pewna to to byłby koniec a tak walczę......naprawdę zabawne.....
w takich sytuacjach myślę, że życie bez ślubu jest lepsze....mówimy sobie do widzenia i sprawa załatwiona....a tak to człwoeik ma skrupuły.....
dopisane: kurcze a mimo wszystko ciągle myślę o tym czy do niej nie pojechał...i męczy mnie to.....szlak by to trafił.....jaka ja jestem głupia....
popadam ze skrajności w skrajność.........
witam przeczytałam cały wątek z zapartym tchem, ale to co powyżej przytoczyłam chciałabym skomentować:
anirolak jak czytam Twoje posty, zastanawia mnie jedno czy Ty i Twoja polówka, macie ze sobą jakiś wspólny język czy w ogóle rozmawiacie ze sobą??? Strasznie emocjonalnie domyślasz się co on myśli, a jak mówi coś po prostu okazuje się, że i tak się domyślasz, wiem, ze zostanę skrytykowana ale moim zdaniem to chyba powinniście nauczyć się ze sobą rozmawiać, przekazywać mową dokładnie to co chcecie i co myślicie...Być może to, że Ciebie nie zatrzymuje oznacza, że chciałby żebyś nieczuła się ograniczona, i zamknięta w jakiś dziwnych sztucznych ramach...życie bez ślubu niczym się nie różni w praktyce od tego ze ślubem, bo po pierwsze jak kogoś kochasz to kochasz czy w takim czy innym związku i tak na prawdę to nic się nie zmienia, bo w jednym i drugim powinny obowiązywać takie same zasady moralne i partnerskie, i z jednego i drugiego może w efekcie być wielkie nic, no może konkubinat jest trochę tańszy ale nie o takich różnicach mamy rozprawiać...tylko o skrupułach jak kochasz i wiesz, ze on kocha to skrupuły chyba zupełnie nie pasują....
Ok a teraz chciałabym jeszcze poprosić o rozwinięcie tematu : żona wspiera męża, partnerka wspiera partnera czy możecie w jakiś fajny że tak powiem czytelny sposób powiedzieć mi na czym polega to wspieranie, bo wiecie wiem że mam w tym problemy...czasem moja niedoskonałość w tym temacie przyprawia mojego partnera o smutne oczy i nie tylko a ja jakoś nie mogę rozkminić o co biega....
A co do Kury domowej to moim zdaniem wszystko zależny od kobiety, są takie co zrobią z siebie kwokę a są takie które mimo siedzenia w domu i że tak powiem, zależności pozornej od partnera nadal pozostają niezależne....i nie wszystko moim zdaniem w tych uzależnieniach oceniane jest przez pryzmat pieniędzy
Pozdrawiam serdecznie
Bob do wypowiedzi Finki dodała bym tylko od siebie dlaczego kobieta ma się właśnie starac zmieniac tok swojego myślenia dostosowywac się a mężczyzna nie?
My widzimy ,szukamy i starmy sie zrozumiec was żeby dotrzec do sodna błędu który rozwala nasz związek jesteśmy gotowe zmienic swoje życie i swoje myślenie by ratowac związek ,rodzinę ,znaleśc sposób na udany związek a wy poprostu nawet nie podejmujecie wyzwania by cokolwiek zmienic Tylko z wygodnictwa uciekacie do innej .
Przeciesz ( tak jak w moim przypadku )po etapie kury domowej założyłam firmę stałam się niezależna finansowo (wyszłam z jaskini)i nie uważam etapu kury domowej za stracone lata wychowałam dzieci nie z obowiązku tylko z miłości do nich i jestem z nich dumna.
Dlaczego mężczyzna nie docenia tego nie prubuje zrozumiec tylko zdradza bo jego żona popadła w rutynę przeciesz to był okres przejściowy?
Podejrzewam że większośc kobiet się ze mną zgodzi że w więszości przypadków gdyby właśnie mężczyżni więcej doceniali swoje partnerki to one mogłyby góry przenosic -każdy dąży do miłości ,by byc kochanym i potrzebnym
I wiesz co proszę nie pisz o niskiej wartości jakiegoś drugiego człowieka bo to mnie bardzo drażni i wtedy ujawnia się moja agresja.
Każdy Głupi Ma Swój Rozum.
A niska wartośc doprowadza do kompleksów które chcemy wyeliminowac by stanąc na nogi
tak ogólnie wyłapałam sens Twojej wypowiedzi, kobieta ma nie dać się stłamsić i zdominować przez mężczyznę, powinna dla własnego bezpieczeństwa robić wrażenie na facecie nie tylko urokiem osobistym ale pokazać mu że to co robi w życiu jest równie cenne jak to co on robi mysląc jego kategoriami a ja oprócz kilku szczegółów mówię na to NIE
bo to wciąż bedzie moje dopasowywanie się do męskiego świata aby ZADOWoLIĆ mężczyznę,
zatracenie swojej kobiecości, ewolucja mojej płci aby przetrwać u boku mężczyzny i wmawiać sobie że to mi zagwarantuje szczęście
Finko, w tym masz sporo racji i świetnie to ujęłaś.
Napiszę tak, jak znam kilka kobiet, który przeszły pewną ewolucję, to stanowisko przez nie głoszone, co jest istotą kobiecości, było przywiązane do ich aktualnej filozofii. Czyli jakby przestawienie się trochę na "męski świat" dało efekt, że kobieta mówi, że poczuła się bardziej kobieca niż wcześniej. A jak była w "tradycyjnym widzeniu" kobiety wcześniej, to uważała, że to to jest emanacja kobiecości.
To chyba jest tak, że ciężko mieć stosunek do czegoś, w czym się nie było.
I jedynie zasugeruję, że może nie traci się, ale coś się zyskuje. Może jakieś dziewczyny, które zaczęły grać trochę bardziej "po męsku" powinny się wypowiedzieć.
Teraz kilka sprostowań:
Cytat
Dziecka nie postrzegam jako obowiązek.
drogi Bobie tym naraziłeś się rzeszy matek i już słyszę jak ostrzą na Ciebie oręż więc ja Ci odpuszczę bo zauważyłam że patrzysz naprawdę z pozycji 101 % faceta i pewne sprawy są dla Ciebie matrixem ale to nie Twoja wina tylko płci a tej sie nie wybiera
Finko, to jest sposób definicji świata. Ja rozróżniam wybór pochodzący z woli wraz z konsekwencjami od obowiązku. Obowiązek jest podatkowy, bo ja go nie wybieram. Dziecko na świat powołuję bardziej lub mniej świadomie, ale jest to efekt mojej woli, czyli wyboru. Rozumiesz? To inna szuflada w mózgu.
To tak samo z kobietą, z którą jestem. To moja wola, nie obowiązek. To nie jest "nie chcę ale muszę". To jest "chcę".
Wola to nie jest chwilowe chcenie. Chwilowe chcenie to chęć.
Jeszcze jedno, ja nie przekazywałem swoich opinii lub swojego widzenia (w punktach o jaskini czy widzeniu "kury domowej", ale starałem się wczuć w zwykłego faceta, zabierając sobie na ten czas moje widzenie świata i zastanawiając się, jakbym się pokierował, jakbym to widział na zasadzie jakby działania odruchowego. To taka szczególna teoria. Zresztą tak staram się tutaj na forum robić z wieloma rzeczami, staram się szukać w sobie bardziej prymitywnego faceta i zastanawiać się, jak on by działał.
Co do moich własnych przekonań, to niestety, ja nie pozwoliłbym się mojej kobiecie stać kurą domową. Dlatego że osobiście uważam, że wtedy kobieta nie byłaby dla mnie partnerem, ale sługą. I ja bym tego nie cenił szczególnie. Bo chcę mieć obok kogoś, kto będzie w stanie iść obok mnie, a nie za mną. Bo potrzebuję kogoś, kto razem ze mną będzie podejmować decyzje, pokaże swój punkt widzenia, pokaże mi, gdzie się mylę, da lepszy pomysł. Czyli musi mieć szersze poglądy, trochę znać świat taki, jakim jest. A mam wrażenie, że zamykając go w domu, odcinam go od tego realnego świata. A wydaje mi się, że w bieżącym świecie nie ma już takiej przyczyny, żeby to robić kobiecie.
Berta pisała o zaoszczędzonych pieniądzach w ten sposób. Berto, ja walę pieniądze, wolę zapłacić i mieć obok Kobietę. Kobietę, przyjaciela, towarzysza. Kobietę, która mnie rozumie (na tyle na ile się da). Bo to powoduje, że nie czuję się sam w psychice. Że tam w środku nie mam pustki. A z drugiej strony mam tylko jakieś pieniądze.
Cytat
dotychczas myślałam że faceci raczej boją się takich niezależnych i silnych kobiet,
podziwiają je z daleka a rodziny wolą tworzyć z tymi uległymi i kruchymi,
Finko, napisałaś coś, co jest prawdą, ale powinnaś to przemyśleć, bo to jest właśnie to, o co chodzi.
Dlaczego faceci boją się niezależnych, silnych kobiet?
Dlaczego po latach to z takimi często dochodzi do zdrady? Czy oni wtedy szukają takich kobiet? Dlaczego przestali się ich bać?
Dlaczego w takich momentach już im nie wystarczy ta "krucha i uległa"? I dlaczego ona była całkiem wystarczająca na początku?
Wskażę kierunek odpowiedzi, to co pisałem w którymś poście, taka utopia, że kobieta powinna ewoluować w ślad za potrzebami mężczyzny, który dorasta.
Bob przyznaję że podziwiam Twoją obecność na tym forum, niejako wziąłeś sobie na barki obronę i wytłumaczenie zachowań płci jakiej przedstawicielem jesteś i robisz to świetnie ALE...
myślę że gdyby to mężczyzna zadał sobie trud przestawienia się na kobiecy świat było by może o wiele prościej i sprawiedliwiej,
nawet ta nasza dyskusja jasno pokazuje różnicę w podejściu i zrozumieniu przez nas tych samych kwestii,
pozostańmy przy swojej płci w zachowaniach i mysleniu, tak będzie chyba zdrowiej
tylko próbujmy z większą uwagą wsłuchać się w drugiego człowieka abyśmy my też byli zrozumiani właściwie.
a propo tego co napisałeś:
(..) kobieta powinna ewoluować w ślad za potrzebami mężczyzny, który dorasta.
mężczyzna mógłby czasem postarać się iść za potrzebami kobiety, która go kocha
Edytowane przez finka dnia 06.07.2008 14:57:23
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finka masz rację Bob jest mężczyzną i bardzo pomaga na tym Forum chociaż nie zawsze się z nim zgadzamy trzeba przyznac że tylko on stawia czoło takim sfrustrowanym,agresywnym babom jak my i chce to Forum puścic w dobrym kierunku.
Nasze poglądy to czasem ogień i woda mimo wszystko szacuneczek!
A ja tak z innej beczki, powiedzcie mi jak ja mam teraz postępować z męzam jak wróci do domu i chcemy budowac to wszystko od nowa?
Pomózcie mi bo tak naprawde nie mam zielonego pojęcia, jak Wy to przetrwałyście, jak rozmawiacie i wogóle?
Muminko, nie jest łatwo ale warto spróbować, w głębi duszy wierzę że się uda, że jeszcze bedziemy szczęśliwi, naprawdę trudno coś poradzić, każdy związek jest inny, na pewno nie wracać do starego życia jakby się nic nie stało ale tez nie wyrzucać mu co chwila jaki to jest okropny,
ja jestem dość spontaniczna i często nie panuję nad emocjami ale każde wracanie do tego co było cofa nas do tyłu.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Ilonesia, postanowił że wyjedzie na jakiś czas, podczas tej podrózy w domku był dwa razy. W tym tygodniu ma wrocić. Tak się boję.
Jestem ciekawa co jutro przyniesie. Tęsknię za nim bardzo.
Finko, wiem każdy zwiazek jest inny, u mnie w dodatkowo mąz jest tym wszystkim zdruzgotany, że skrzywdzić dwie osoby i nie wie jak sobie z tym poradzić. Jest słaby .
Muminko mój też jest rozczarowany samym sobą, był na granicy zrobienia sobie krzywdy gdy uświadomił sobie co zrobił mi swoim romansem, mielismy sceny jak z najmroczniejszego thillera...
ja w depresji siedziałam godzinami pod ścianą płacząc a on płakał nad sobą i nademną żegnając się...
tylko dzięki Bogu cudem wyszliśmy z tego cało,
potem jeszcze chciał zniknąć,uciec bo nie radził sobie z patrzeniem mi w oczy,
to że tak to przezył znaczyło dla mnie że nie jest skończonym draniem,
Jesli widzisz że Twój mąż żałuje podaj mu rękę, nie zapomni tego do końca życia,
zrozumie że najłatwiej byłoby teraz Ci mścić się na nim, wyrzucić go, jeśli bedziesz ponad to to tylko z miłości,
mój powtarza mi teraz że nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy z tego że tak go kocham,
ja szczerze mówiąc też nie...
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
finko, my tez mamy za sobą takie sceny. Równiez slyszalam, że sobie cos zrobi ale nie wiem czy tylko mnie straszył. Ja do swojego mam jednak żal, bo widział jak cierpię, ze sobie z tym nie mogę poradzić a jednak nie chciał iść na terapie gdy proponowałam. Twierdził, ze jest mu to nie potrzebne bo on wie co zrobił źle i potrafi to z pamięci wyrzucić. Ja juz byłam tak wykończona, że sama powiedziałam, że chcę jechac do psychitry bo nie daje rady. gdy ten stwierdził, że mam depresję, przepisał silne leki to mój maż nawet nie przeczytał broszurki o tej depresji. a niby chciał mnie wspierać. Jego zdaniem ja sama doprowadzialam się do takiego stanu na wlasne zyczenie niejako ciagle rozpamietując. Dopiero teraz, po takim czasie a może dlatego, że znow jest daleko, i teskni obiecał, że pojdziemy na tą terapię skoro ma mi pomóc, że zrobi wszystko, zeby to już sie pomyslnnie dla nas skończyło.
finka napisał/a:
Muminko mój też jest rozczarowany samym sobą, był na granicy zrobienia sobie krzywdy gdy uświadomił sobie co zrobił mi swoim romansem, mielismy sceny jak z najmroczniejszego thillera...
ja w depresji siedziałam godzinami pod ścianą płacząc a on płakał nad sobą i nademną żegnając się...
tylko dzięki Bogu cudem wyszliśmy z tego cało,
potem jeszcze chciał zniknąć,uciec bo nie radził sobie z patrzeniem mi w oczy,
to że tak to przezył znaczyło dla mnie że nie jest skończonym draniem,
Jesli widzisz że Twój mąż żałuje podaj mu rękę, nie zapomni tego do końca życia,
zrozumie że najłatwiej byłoby teraz Ci mścić się na nim, wyrzucić go, jeśli bedziesz ponad to to tylko z miłości,
mój powtarza mi teraz że nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy z tego że tak go kocham,
ja szczerze mówiąc też nie...
U mnie jest identycznie, cały czas powtarza że jest ostatnim kretynem, draniem, gnojkiem, płacze i opowiada, że najchętniej by skończył ze sobą. Teraz kiedy go nie ma (w tym tygodniu ma wrócić) pisze mi sms , że jest pesymistycznie nastawiony, w złej formie, że nie wie czy da radę zyc z tym ze mną, dręćzy go to strasznie, ale ja ciągle wyciagam ręke do niego, że ma inaczej spojrzeć na to. Jestem optymistką zawsze nią byłam i widze wielką szanse dla tego związku. Kiedy pierwszy raz mu powiedziałam, że wybaczam był w szoku, nie wiedział co sie dzieje, Kiedy powiedziałam ze kocham , że tęsknie, i ze pewnie jestem głupia , powiedział nie jesteś głupia nawet tak nie mysl, to ja jestem głupi i szkoda ze nie pomyslałem o tym wczęsniej. Kiedy widzieliśmy sie w czwartek ubiegłego tygodnia, powiedział ze nie wie jak zyć, że mózg powinnien dac do wyprania, że nie jestem mu obojętna , gdybym była poprostu by odszedł. Boi sie że może powtórzyć sie ta sytuacja , ze moze nie dac rady dotrzymać słowa. Mam silną wolę i bedę walczyć, bo kocham jak szalona. Moja przyjaciółka powiedziała mi ty jesteś chora, ja bym to olała, a ja naprawde nie moge bo kocham i chce walczyć bo woem o co walcze.
Mineło kilka dni przestałam płakać i o dziwo zastanawiać sie co dalej ciągle mam tamten dzień przed oczami i szczerze powiem mam dość ciągle mnie to dręczy nie mogę patrzeć na męża .Napisałam wniosek o rozwód ale czy zasniosę nie wiem musi jeszcze trochę czasu minąć
Nie wiem czy ja bym chciał, żeby moja kobieta robiła sobie taki lincz, żeby siebie katowała, żeby płakała (choć płacze ... ). W końcu ja kocham, chciałbym ją widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą, taką jaką ją poznałem. Chciałbym ją adorować, chciałbym, żeby mnie kokietowała... Chciałbym wyzerować liczniki i zacząć wszystko od nowa - bez wypominania, żalu, depresji... Co osiągnę jeśli będę mówił - "A ty mnie w 2008 roku zdradziłaś" - nic. Po co mi u mojego partnera syndrom winy? Mija się to z celem, dajmy sobie zapomnieć o wszystkich złych rzeczach i starajmy się by nigdy więcej się taka sytuacja nie powtórzyła. Nauka na błędach najdłużej zostaje w pamięci.
Nikt nie jest chory jeśli walczy o miłość, tyle, że jeśli nie ma odzewu to trzeba sobie powiedzieć STOP, bo zapędzimy się w ślepą uliczkę.
Nikt nie jest chory jeśli walczy o miłość, tyle, że jeśli nie ma odzewu to trzeba sobie powiedzieć STOP, bo zapędzimy się w ślepą uliczkę.
No i ja chyba zabrnęłam w tę ślepą uliczkę.Dziś sie dowiedzialam,że mój mąz mówil do kuzyna,że dawno juz sie do mnie wypalil,że umarło jakiekolwiek uczucie do mnie.nie kochał mnie a ja jego tak.I chyba myslalam,że skoro ja kocham tak mocno to i on choć troszkę .Jakże mylne myślenie..Przykro mi słyszeć,że w męzu uczucie już tak dawno zgasło..Muszę teraz przestać żyć złudzeniami bo do miłości nie zmusisz nikogo.Kurcze 3 tyg od rozstania a ja dziś ciągle płaczę.
Ilonko skarbie, jeśli nie kochał cy przestał kochać-trudno, nie wie widać dupek co stracił, nie docenił miłości jaką mu dałaś, dzieci, domu, spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Jestem pewna, że poznasz kogoś, dla kogo będziesz prawdziwym skarbem, takim, jakiego się na rekach nosi........ zasługujesz na to i dobrze o tym wiesz, zresztą kiedy rozmawiałyśmy wyrzuciłaś z siebie chyba większość żali i mimo tej miłości do męża, sądzę, że rozumiesz, że nie ma sensu dalej w to iść, to jak droga bez celu....stracisz tylko siły, a tych potrzeba Ci teraz najwięcej, dla chłopców, dla ciebie, dla kogoś....... pozdrawiam Cie serdecznie
Ilonko to dopiero 3 tygodnie,on jeszcze nie wie czego chce,płakać będziesz jeszcze długo taka jest prawda niestety,ale będzie coraz lepiej nie sluchaj co on mówi bo jeszcze nie umie określić swoich uczuć to za wcześnie.Musi minąć więcej niż 3 tyg. ,żeby do niego dotarło czego naprawde chce.Ty skarbie odpuść sobie na razie i zastanów się czego Ty chcesz,musisz dać sobie więcej czasu. U mnie to trwało rok iwiele razy mnie zawiódł,dawałam szansę on nie skorzystał,ale po takim czasie dopiero wiem że nie umiem z nim być i juz nie Chcę .wiem to trudne ,ale możliwe
ewiku ja tez bym chciała nie chcieć już z nim być!!
I chyba to mnie zdołowało bo chciala bym żeby prosił o powrót a ja powiem NIE a że nic takiego sie nie dzieje to boli...Ale my kobiety mamy popierdzielone hehehe..
Do tego szukam pracy11gdybym miała pracę ,przebywała wśród ludzi to pewnie było mi łatwiej..Powrót do domu zmęczona , chwila odpoczynku....a tak?siedzę,myślę, szukam i myśle, i rozmyślam i panikuję..
Beznadzieja..
Ilonko mnie zajęło dużo czasu by dojść do ładu ze sobą ,kiedyś też bardzo chciałam aby przyszedł do mnie na kolanach i prosil o wybaczenie ,nic takiego nie miało miejsca przez rok(było,ale nieszczere i ja to wyczułam)szarpał mną strasznie ,raz w jedną a raz w drugą stronę.Postawiłam na intuicję,nie zawiodła mnie,dobrze go wyczułam bo w słowa nie wierzylam i nie wiedziałam co o tym myśleć.Dopiero nie dawno przestalam walczyć o niego i w tym momenie zauwazyłam jego zmianę.Teraz on chce, ale ja już nie wierzę w jego czyste intencje ,mam świadomość ,że zostałam oszukana wiele razy i to pomaga powiedzieć nie.W życiu wiele się może zdarzyć dlatego "nigdy nie mów nigdy"ale narazie nie chcę