Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
hejka mar, jak zwykle sprawy pewnie są bardziej skomplikowane niż się wydaje, natomiast bazując na moim doświadczeniu radzę się nie dręczyć bo sam wiem jaka to męka być nadal z taką kobietą, poszukaj sobie kogoś kto bardziej zasługuje na Ciebie. Moja historia była taka, że byłem z moją kobietą 8 lat z czego ostatnie dwa ona była nie tylko ze mną, a dowiedziałem się przez przypadek kiedy to sięgając do jej torebki po gumy do żucia akurat dostała smska od kochanka i nie dlatego że go przeczytałem bo nie grzebałem jej nigdy w telefonie ale dlatego, że była z nim na tapecie jak się całują i czujesz ze 2 lata tego nie widziałem tak chowała telefon ( albo czuła się tak pewnie z nowym facetem że postanowiła go wstawić na tapetę ) a ja durny albo może ślepy byłem. To że trwało to od dwóch lat wyszło później a ja oczywiście dowiedziałem się ostatni. Było ciężko się pozbierać, rozstaliśmy się ale dzisiaj jestem szczęśliwy z inną kobietą, rok byłem sam poukładałem sobie życie i teraz inaczej patrzę na świat a ta zdrada była dobrą szkoła. Dzisiaj już minęły 2 lata i życzę jej jak najlepiej ale uwierz że jest tak jakby jej nie było w moim życiu totalny reset teraz mam nowe życie lepsze życie dlatego przestrzegam Cie przed pozostaniem w tym związku bo będzie Cie to męczyć albo się zeszmacisz i zrewanżujesz a to nie ma sensu bądź mądrzejszy pozdrawiam i życzę powodzenia ( dlaczego oszukiwała mnie aż dwa lata i oczywiście jego też: była na moim utrzymaniu niestety i było jej wygodnie być ze mną i spotykać się z nim)
skąd ja to znam....dowiedziałam sie częściowo w maju reszty w czerwcu.... matko jaka to była walka ze sobą, z nim z nami...koszmar..od pażdziernika zaczęło to opadać czyli po 4-5 m-cach... przeczołgałam go okropnie, równałam z ziemią niszczyłam zeby bolało tak jak mnie...facet, który płakał przy mnie moze ze 2 razy teraz średnio raz w tygodniu ryczał bo go tak mordowałam....cóż byłam nieznośna i nawet myślałam o odejściu a ten mi w kółko, ze mnie kocha i bedzie walczył...oczywiscie sprawdzałam maile i tel, bilingi... zmienił sie bardzo..z takiego egoisty zapatrzonego w siebie zaczął otwierać oczy.... a tamta sytuację postrzega jako błąd jego życia, przeprosił mnie już chyba z milion razy i ciągle przeprasza od maja....już tak go niszczyłam a ten nadal przy mnie...chyba faktycznie kocha ... zaczynamy ze soba rozmawiaći po odrzuceniu go i zero zbiliżeń zaczynam się przełamywać i ona nie siedzi mi już tak w głowie..owszem wraca ale już nie tak często i mocno.... widzę światełko w tym naszym tunelu.... po tym jaka byłam dla niego przez te miesiace a on sięnie poddał to normalnie aż go podziwiam, bo ja bym nie dała rady
Ja sie wlasne boje tego nowego.
Jak datad zycie kierowalem pod ta osobe, a teraz musze sobie uswiadomic, ze to ja jestem najwazniejszy.
Trzeba pokochac siebie i odrzucac zle mysli, wspomnienia... To 1 krok ku normalnosci
allegro, siebie chyba znacznie dłużej znasz niż tą "księżniczkę".
Sobie możesz wierzyć, sobie możesz ufać, na sobie możesz polegać.
Tu nie ma o czym mówić....kochać siebie to najważniejsza nasza powinność. Jeśli ten warunek będzie spełniony to wszystko inne będzie tylko tego konsekwencją.
No więc.
Jestem gejem- mam narzeczonego, Arthura. To znaczy już nie narzeczonego.. Nieważne.
No więc zaczęło się od tego że gdzieś we wrześniu zdradził mnie z jego kolegą, prawie bratem, bo go wychowywał, Alfredem.
No i po tym lawina kłótni, dużo krwi, również zdrad.. Po każdej obiecał, że już nie będzie, ale i tak to robił. Najgorsza była zdrada z jednym rumunem (swoją drogą, biały cygan? ) wyjawił mi, że zdradził po pijaku, doszło do tego bo cygan zakład przegrał.
No i nie wiem co z nim robić, teraz zerwaliśmy i cierpi. D:
Drogi Francisie,
znam ten ból rozstania się ze swoją drugą połówką. Ona, Elizabeth'a, słodka węgierka, w której zakochałem się już jak maluszek. Była moją opiekunką. Każda zabawa z nią to była czysta przyjemność,a teraz, gdy jesteśmy już starsi, spróbowaliśmy. Było wspaniale, najwspanialsze dwa lata mojego, życia, a potem jej ojciec kazał jej wyjść za jakiegoś arystokratę austriaka. Rozstaliśmy inaczej jak wy, bez kłótni, ale ostatnio się dowiedziałem, że mnie zdradzała. Kochała Go i mnie i nie umiała wybrać, więc decyzję podjął ojciec. Nie wiem co teraz robić.
Piotr napisałem że skomentuję więc proszę bardzo. Na początek zacytuję Ciebie:
Cytat
betrayed40
Zapomniałeś że najpierw powinno się pomagać naszym ofiarom które opisują swoje przeżycia,nie poprzez dawanie od razu nadziei ale przez podbudowanie samego zdradzonego. W jaki sposób ?Przez "terapię szokową" tak aby dostał sygnał, wzmocnił się, dostał rady jak wyjść z potwornego bólu, zanikło w nim poczucie winy, wystrzegał się kłamstw, sam się nie oszukiwał. Czy ktokolwiek z nas pisze z różnej pozycji, decyzja należy wyłącznie do zdradzonego.
Nie nigdy o tym nie zapomniałem. Jednak moja wizja pomocy diametralnie różni się od tego co doradzacie. Jakkolwiek komentarze w stylu wywal qrwe, zniszcz gamonia są bardzo trafne i pomocne chociażby w przypadku takim jak Twój. Czy innych w których zdrajca w żaden sposób nie wykazuje skruchy tak w przypadku decyzji o pozostaniu razem działają cholernie destrukcyjnie.
Staram się za każdym razem podchodzić indywidualnie do sprawy. Nie mam zdania po prostu nie komentuje. Coś mi nie pasuje nawet w przypadkach dania szansy radzę "sprawdź to i to", "to mi nie pasuje", "coś w tym wszystkim nie gra". Tak widzę pomoc.
Piszesz o daniu sygnału o wzmocnieniu osoby zdradzonej. Ok jak napisałem w przypadku beznadziejnym zgadzam się z Tobą i z Edem jednak wasze komentarze zawsze zakładają jeden scenariusz. Qrwa bedzie robić to dalej, a łajza się nie zmieni.
Wielokrotnie czytam najważniejszy jest ten zdruzgotany autor i zacytuję Eda.
Cytat
Jednak Kind,
Ty tutaj jesteś Air Force One, centrum decyzyjnym i dowodzenia.
Ty jesteś najważniejszy.
Bo to jest wyłącznie Twoje życie, więc to wyłącznie Twój wybór i Twoja decyzja.
Jakakolwiek by ona nie była, wyłącznie Ty, a nie ja poniesiesz tego skutki.
Tak się wyśpisz jak sobie pościelesz
I fakt wiemy że jest najważniejszy, wiemy też że dał szansę. Taką decyzję podjął. Co dalej czyta:
Cytat
Ba, bez żadnych oporów, zahamowań czy też wyrzutów sumienia, trzy lata bawiąc się Twoim uczuciem, mając poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji jakie jej zapewniałeś, korzystała ile się tylko da z przyjemnością, seksualnej ekstazy jaką zapewniał jej szef-posuwacz.
Tych wspomnień, tego ****istego seksu z szefunciem nikt i nic jej już nigdy nie zabierze
,
Cytat
Tak jak już prawie lądowała Twoja lafirynda.
Tylko Ty w ostatnim momencie podsunąłeś jej poduszkę. Może nie aż tak miękką, ale jednak ...
No i jedynym bolącym ją miejscem jest to, gdzie kopa wypłacił jej kochanek.
,
Cytat
Ty wkroczyłeś do akcji i szefunciowi-uchaczowi zepsułeś zabawę.
Tylko kilka jest tego więcej. Gdzie tu rady jak facet ma wzmocnić swoją zdruzgotaną psychikę? Wiecie gdy dałem szansę nie wchodziłem na forum prawie pół roku właśnie dla tego że nie chciałem czytać tego typu komentarzy. Zaznaczam bardzo pomocnych gdy mamy do czynienia z zdrajcą nie wykazującym żadnej skruchy, destrukcyjnych gdy ktoś chce spróbować wybaczyć.
Tym razem zacytuje bardzo mądre stwierdzenie Lorda:
Cytat
Z drugiej jednak strony, opinie z komentarzy zostają w głowie i dojdą do głosu wcześniej czy później. Ważne że poznaje często odmienne podejście do problemu.
Ale decyzja faktycznie należy do niego.
Pozdrawiam
Nie wiem Lordzie czy masz świadomość ile w tym prawdy i niestety jak takie komentarze potrafią zatruwać powoli to co z trudem odbudowujemy.
Zacytuję Adwokata (cytującego Skoobiego)
Cytat
Skoobi napisał: "rokowania dla trwałości związku (po zdradzie) są odwrotnie proporcjonalne do wiedzy o wyczynach niewiernego"
Absolutnie TAK, nie mniej pewna wiedza o tym jest potrzebna, inaczej nawet byśmy nie wiedzieli o zdradzie. Chodziło mi o to, że wiedza o najdrobniejszych szczegółach zdrady może nam tylko przeszkadzać. Przecież, jeżeli dowiemy się że nasza ukochana dawała jakiemuś garbatemu gachowi we wszystkie dziurki i do tego na ławce w parku albo nawet przy jego koledze a do tego jak dokładnie przy tym jęczała... to taki opis może nam ją totalnie obrzydzić.
Nawet nie wiecie ile w tym prawdy - moja wiedza była przeogromna. :rozpacz
Pojawia się nowy user i co czyta m/w to co napisał Adwokat. Może nie mieć takiej wiedzy ale szybko nabiera domysłów. Czy potrzebne mu są wątpliwości w co w jaką dziurkę i gdzie ktoś wkładał łapy. Czy to jest to budowanie poczucia wartości o który piszesz Piotrze. Inaczej widzę stawianie kogoś na nogi. :niemoc.
Odnośnie skuteczności takich rad mamy tu kilka powrotów userów po ok pół roku. Jak myślicie czemu wcześniej się nie odzywali, czemu nie pytali o radę - każdy z nich jest krótko po daniu szansy. Odpowiem - bo stawianie na nogi poprzez obrazowanie że są opcją, kimś z kim partnerzy zostali dla wygody nie służy odbudowaniu wartości. Więcej powoduje jedynie pogłębienie rozterek i bezsilności. Wiem bo sam to przeszedłem. Jeden post. Powtarzam jeden - cyt "Jak posąg pychy samotnie stać" takie rady usłyszałem z wyjątkiem tego jednego. Nawet gdy dałem szansę pojawiły się kolejne m.w takie jak powyżej cytowane.
Czemu miały służyć również wzmocnieniu mojej psychiki? Nie. Miały za zadanie nakarmieni wilka. Bo naprawdę wierzę że nikt nie robi tego celowo. Podświadomie jednak chodzi o stworzenie kogoś na swój obraz i podobieństwo. Niestety zapominamy o jednym partner danego usera to nie nasz małżonek/a. I nie my mamy podjąć decyzję ale zwracający się o pomoc. Jeżeli nie chce dawać szansy, lub nie ma takiej opcji - pomóżmy rozprawić się z łajzami jak na to zasługują. Jeżeli dają szansę i chcą spróbować - nie sączcie w nich jadu. To nie jest ŻADNA POMOC. Po prostu nieświadomie szkodzicie. Na zasadzie mi nie wyszło lub nie chciałem i wam też się nie uda - NIE WIEMY TEGO. JA też nie wiem czy nie będę miał powtórki z rozrywki. Ale taką podjąłem decyzję i BYŁ TO MÓJ WYBÓR. Nie oznacza to że jestem Humanitarnym Idiotą jak również bezwzględne rozprawienie się ze zdrajcą nie oznacza że mamy cojones do kostek.
Oznacza że taką drogę wybrałem nic mniej nic więcej. Jeżeli ktoś wybiera taką z którą się nie zgadzacie po prostu uszanujcie jego wybór. Każdy jest kowalem swojego losu.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Zapomniałeś jednak, bo dajesz od razu nadzieję zdradzonemu który nawet nie wie z czym ma do czynienia. Jesteś z Waszej grupy chyba najbardziej wartościową osobą, podchodzisz do swoich oponentów dojrzale i ze spokojem. Odnośnie dawania szansy najpierw zdradzony powinien się upewnić czy jest sens dać. Jak zauważyłeś Twoje rady nieumyślnie dają nadzieję nawet tym co nie mają szans, bo te osoby są jeszcze w takim stanie że sugestia bardzo mocno na nich działa.
Za słowo pisane Adwokata nie mogę odpowiadać.
Ale jako ludzie jesteśmy kalejdoskopem myśli, poglądów etc. i takie treści musimy przyjąć do wiadomości.
Dziękuję
Kluczowa jest swiadomosc braku pelnej informacji.
Znamy opis tylko jednej strony.Nie znamy tych ludzi.Nie znamy ich zycia.Autorytatywne rady dawane tylko na podstawie w najlepszym wypadku skrotowego , wybiorczego opisu osobe bedacej w skrajnych emocjach nie do konca musza byc trafione.
Na to naklada sie nasze filtrowanie informacji juz zanim dojdzie do ich zapisu i obrobki.
Uposledzone procesy kognitywne - skutek traumy i emocji.
Kiedyś w poprzednim wcieleniu popełniłem obszerny topik (nie umiem go na tą chwile odnaleźć) odnośnie tego, kto szkodzi a kto pomaga w kontekście kierunku udzielanych porad, była na ten temat dyskusja, z której wynika lub nie wynika zbyt wiele. Argumenty stron są mocne i tylko indywidualność każdej zdrady tłumaczy zasadność takiej a nie innej obserwacji przekutej na konkretne wnioski a za nimi konkretne porady.
Odniesieniem do problemu winna być również ankieta, która kiedyś cytowałem a dotyczącą tego jak traktujemy porady udzielane na forum. Wnioski aż krzyczą.
Uważam, iż to, ze ktoś prezentuje swoje przekonania nie oznacza, że jest głupi, zatwardziały lub należy go dyskredytować, może się mylić, bo oczywistym jest, że wszechwiedza tak trudnej materii jak zdrada nie istnieje. Częstym błędem popełnianym w moim przekonaniu przy udzielaniu rad jest brane wprost przełożenie i kalkowanie rozwiązań z własnego podwórka na historie, które pojawiają się na forum. Często oto widzimy pod topikami wpisy w których pojawia się zdanie, że "twoja historia jest taka sama jakbym czytał o sobie". Zdrady w swojej istocie nie różnią się co do konstrukcji, stąd pewnie scenariusze są bardzo podobne.
W tle zdrady natomiast pozostaje wielki zbiór okoliczności, które stanowią o tym, że każdy przypadek należy rozpatrywać bardzo indywidualnie.
Nie mogę się zgodzić co do prawdy absolutnej, nawet tej co pokiereszuje i potrafi obrzydzić. Samooszukiwanie, w zakresie tłumaczenia sobie, że to ten trzeci był motorem napędzającym zdradę to najgorszy grzech popełniany przez zdradzonych. Bardzo i to bardzo często popełniany nagminnie a w szczególności wtedy, kiedy jest podparty tłumaczeniem wiaro-ułomnego, że został zmanipulowany i wykorzystany, w tym najlepiej brylują kobiety. Kompletna bzdura. Udział w zdradzie to świadomy wybór. Wybór, który podbudowany jest masą kłamstw, wykrętów i oszukiwaniem partnera z wkalkulowanym ryzykiem, iż zło może się obrócić w kierunku zdrajcy. Tak sobie myślę, że najbardziej zdradzający nie żałują tego, że w najlepszym przypadku zbłądzili a w najgorszym weszli na ścieżkę totalnej destrukcji a właśnie tego, że się wydało.
IMHO każda rada, każda obserwacja, każdy wniosek niezależnie od etapu na jakim znajduje się poszkodowany przez jakby się wydawało najbliższa i najbardziej serdeczną osobę w swoim życiu człowiek jest cenna.
Nie jest tak, że decyzje podejmuje się na gorąco.
Nie jest tak, ze nikt nie popełnia w kluczowych momentach błędów.
Nie jest tak, że głaskaniem i wskazywaniem świetlanej przyszłości buduje się człowieka, który używając kolokwializmu jest w czarnej doopie.
Nie jest tak, że wskazywaniem słabych punktów w przemyśleniach rogacza, pogłębia się jego frustrację.
(takie kilka przykładów)
Sadzę, że cały wachlarz z każdym z dozwolonym ekstremów na każdym etapie zmagania się z tą hydrą jaką jest zdrada ma swoje znaczenie, perlustracja związku, retrospekcja, pocieszenia i dołowania (oczywiście poradami) oto całość, która przeradza się w swoim czasie w złość działania i w końcu efektywność a przecież o to chodzi.
No i na koniec.
Gdyby było tak świetnie, ze wystarczy dać szansę i znów się starać sklecić do kupy związek to nie byłoby powrotów na forum i wpisów w stylu, ZNÓW mnie zdradził lub zdradziła.
Gdyby rozwód załatwiał wszystko w głowach nie jednego człowieka nie telepałaby się myśl, mimo wszystko tęsknie za nią, za nim.
Tam gdzie są emocje rozsądek dochodzi do głosu najpóźniej.
Kluczową kwestia w związkach gdzie wybaczono i takich gdzie nastąpiło rozstanie jest praca nad sobą. Nie wystarczy dac szansy i oczekiwać zmian tylko że strony zdradzacza. Największą szansę na powodzenie maja takie związki gdzie również zdradzony przeszedł przemianę , nie chwilowa ale oparta na analizie dotychczasowych zachowań i nie mówię tu o braniu opowidzialności za zdradę ale o odbudowaniu i okrzepnieciu poczucia wartości własnej, określeniu na nowo własnych granic, przewartosciowania ja nowo. Samo wybaczenie nic nie da , zdradzacz przejdzie chwilowa przemianę i widząc że partner jest nadal taki sam , po jakimś czasie, robi to samo, zdradza , narusza zaufanie.
A po rozwodzie również trzeba uczciwie przeanalizować również siebie - dlaczego byłam/ byłem z tego typu osoba, jakie moje zachowania wyzwalaly takie q nie inne reakcje u partnera,. Dużo pracy , przemyśleń ,analiz aby nie powtórzyć błędów, i nie trafić na osobę podobną do partnera. Dlatego ważne jest aby z biegu nie wchodzić w nowe relacje , bo istnieje ryzyko przeniesienia schematów. Naprawa swoich zachowań , po to by móc rozegrać kolejny mecz z naprawdę godnym partnerem.
Ile wysiłku taka praca nad sobą kosztuje wiedzą i Ci którzy wybaczyli i Ci którzy odeszli. Ale w wielu przypadkach taka praca przynosi zacne i smakowite owoce.
Dokładnie ja pozew wycofałem dopiero przed samym 1 terminem rozprawy. Odnośnie pozwu jednak bym złożył. Żona zrozumie że to nie żarty.
Pod
,
Cytat
KoB poważnie pomyśl o tym co napisałem danie szansy tylko z ustalonymi zasadami i jej deklaracjami to trochę mało. Bo niestety zdrajca to kłamca. Ja stworzył bym realne zagrożenie. Ale Twoja decyzja.
Adam czytam i czytam i łapię się za głowę. Sorry co ty wyprawiasz? Możemy bawić się w psychoanalizę związku. Możemy doszukiwać się podstaw kryzysu. Wg mojej najlepszej wiedzy nikt z nas nie jest psychologiem.
Trzy lata związku z łajzą trzy lata podwójnego życia. Wiesz to dość długo aby albo związać się uczuciowo. lub stwierdzić to nie to kończę qrestwo.
Chcesz dać szansę właściwie ją dałeś, chcesz abyście byli rodziną. Rodziną a nie wspólnie wychowywali dziecko. Bo to nie jest rodzina ale wspólne wychowanie dziecka.
,
Cytat
Chcesz ją odzyskać (w tej sytuacji nie popieram) zmień postępowanie. Posłuchaj, zasada jest prosta. Odkrywasz zdradę stawiasz warunki ona je spełnia. Ona nie spełnia nic. Podstawowy warunek. ZERWANIE KONTAKTOW Z ŁAJZĄ. Co robi ona udaje się do niego i przy bzykanku ustalają wspólną wersje.
To tylko te ostanie. Piszesz że:
Cytat
bo dajesz od razu nadzieję zdradzonemu który nawet nie wie z czym ma do czynienia
Daję nadzieję gdy widzę podstawy. Gdy ich nie widzę zawsze doradzam twarde metody. Nie obraź się ale traktujesz moje wypowiedzi wybiórczo, Chcesz zapytaj Andy'ego, Rudej i kilku innych co zawsze mówię. Decyzje podejmiecie sami ja pomogę się pozbierać dojdziemy do prawie mety i decyzja będzie wasza. Tak widzę doradzanie. Nie jako narzucanie decyzji ale pozostawienie wyboru.
Tezeuszu zacytuję:
Cytat
Uważam, iż to, ze ktoś prezentuje swoje przekonania nie oznacza, że jest głupi, zatwardziały lub należy go dyskredytować, może się mylić, bo oczywistym jest, że wszechwiedza tak trudnej materii jak zdrada nie istnieje. Częstym błędem popełnianym w moim przekonaniu przy udzielaniu rad jest brane wprost przełożenie i kalkowanie rozwiązań z własnego podwórka na historie, które pojawiają się na forum.
Super stwierdzenie niestety ale zawsze rady będą związane z autopsją z przeżyciami. Często bardzo traumatycznymi. Takie branie przełożenia wprost jest błędem bo jak zawsze piszę to nie są nasi partnerzy to inna historia. Możemy doradzać na podstawie swoich doświadczeń w przypadku ich braku to rozmowa jak ze ślepym o kolorach.
Cytat
IMHO każda rada, każda obserwacja, każdy wniosek niezależnie od etapu na jakim znajduje się poszkodowany przez jakby się wydawało najbliższa i najbardziej serdeczną osobę w swoim życiu człowiek jest cenna.
Też tak uważam jeżeli niesie jakieś przesłanie w odniesieniu do konkretniej sytuacji
Jeżeli mamy do czynienia z argumentacją "qrwa i tak zrobi to znowu. Czemu? Bo tak bo zawsze tak robią." To żadne przesłanie jedynie hodowanie kolejnego wilka.
Cytat
Nie jest tak, że wskazywaniem słabych punktów w przemyśleniach rogacza, pogłębia się jego frustrację.
Fakt nie jest tak jeżeli faktycznie wskazujemy słabe punkty w przemyśleniach. Jeżeli obrazujemy osobie która jest na początku drogi że jest zerem dla partnera, że tak właściwie to została bo jest opiekunem, bankiem lub tym i tym gdzie kto wkładał jej łapy. To już pogłębia frustracje. I nikt nie wmówi mi że jest inaczej. I nikt mi nie powie że taka rada na etapie dania szansy w jakikolwiek sposób "podbuduje" zdradzonego. Gorzej wdepcze go w ziemię.
Tezeuszu:
Cytat
Gdyby było tak świetnie, ze wystarczy dać szansę i znów się starać sklecić do kupy związek to nie byłoby powrotów na forum i wpisów w stylu, ZNÓW mnie zdradził lub zdradziła.
dlatego właśnie tacy jak ja doradzają jak to zrobić aby za rok dwa nie było takich powrotów. Szansę należy dać mądrze. Szansa sama z siebie jest niczym innym jak strzałem w kolano.
Dlatego zawsze powtarzam dajesz ją jasno określ nieprzekraczalne granice. Przekroczenie = zerwanie umowy. Nie ważne czy mamy dowody czy ich nie mamy. Dający szansę nie może mieć nawet podejrzeń że coś jest nie tak. Niestety wszystkie te powroty to efekt podejścia na miękko.
Wiara w słowa zdrajcy. Przykład z mojego podwórka. Pani mówi mi uwierz mi bo to i to. Teraz wierzę w to co sam wiem nie w to co ktoś mi mówi.
Lisbet dla tego właśnie cenię Twoje opinie:
Cytat
Kluczową kwestia w związkach gdzie wybaczono i takich gdzie nastąpiło rozstanie jest praca nad sobą. Nie wystarczy dac szansy i oczekiwać zmian tylko że strony zdradzacza. Największą szansę na powodzenie maja takie związki gdzie również zdradzony przeszedł przemianę , nie chwilowa ale oparta na analizie dotychczasowych zachowań i nie mówię tu o braniu opowidzialności za zdradę ale o odbudowaniu i okrzepnieciu poczucia wartości własnej, określeniu na nowo własnych granic, przewartosciowania ja nowo. Samo wybaczenie nic nie da , zdradzacz przejdzie chwilowa przemianę i widząc że partner jest nadal taki sam , po jakimś czasie, robi to samo, zdradza , narusza zaufanie.
Bo wybaczenie nic nie da bez określenia granic. Bez wzięcia odpowiedzialności zdrajcy za zdradę.
Praca w każdym etapie jestestwa. Zdrada niestety jest objawem egoizmu. Postrzegania nas jako osób słabych. Wiecie teraz widzę zdjęcia żony i łajzy i na każdym jeden schemat Pan i jego piesek. Wiecie o kim mówię. Często zdrajca postrzega partnera jak słabeusza, nie docenia tego że nasze postępowanie jest formą "lojalności" w związku. Miłość, oddanie odbiera jako słabość - a w gruncie rzeczy jego psychika potrzebuje czegoś innego. Nie oczekuje partnerstwa ale pozycji pana i władcy.
Fakt znamy opis jednej strony drugie też go znają bo są zalogowane na forum (np moja)
Nie ma odpowiedniego algorytmu bo to co nas spotkało to nie bajka w stylu 100 dni ogniodpornego (Swoją drogą film bardziej szkodzi niż pomaga). Dlatego każdą historię traktujmy indywidualnie.
Jak napisał skoobi znamy część subiektywnie przedstawionej historii. Czy moja taka była - na pewno bo przedstawiłem ją z mojego punktu widzenia. Czy żona widzi to inaczej - też na pewno (na rzie obalam każde jej argumenty ). Jak by nie patrzeć historia zawsze jest naznaczona subiektywną oceną opisującego. Nie znaczy to oczywiście że ktoś mija się z prawdą. Po prostu nie znamy do końca motywów postępowania drugiej strony. Może to śmieszne ja dowiaduje się o tym po 2 latach. Np. wiem że był dzień gdy chciała mi powiedzieć (pamiętam ten dzień), długa rozmowa płacz i.... niestety później odpłynięcie dlaczego - bo wiedziała że zdrady nie wybaczę więc łatwiej było zmienić gałązkę skoro nie wybaczę.
Kiedyś mój świat był zero-jedynkowy teraz wiem że są ułamki, wiem że świat ma odcienie szarości. Od nikogo nie wymagam aby pochwalał moją decyzję ale nie oczekuję również bezpodstawnej krytyki.
Edytowane przez B40 dnia 03.07.2014 18:15:27
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
Betrayed,
Wszystko ok. tylko cytując to co napisałem do KoB, zmieniłeś kolejność.
Cytat, który umieściłeś był praktycznie na samym końcu, a nie na początku mojego postu adresowanego do Kind'a.
Zgadza się?
Jesteś inteligentnym facetem, szanuję Twoje wyważone wypowiedzi i komentarze.
Ale sam doskonale wiesz, przedstawienie w takiej kolejności jak Ty zrobiłeś ma istotne znaczenie.
I jest zmanipulowaniem mojej wypowiedzi.
Druga sprawa, ja uważam, że nie jesteśmy tutaj po to aby wspólnie ze zdradzonymi poużalać się nad ich losem, popłakać i powycierać noski.
Bo jeśli tak, zamiast pisać posty, poświęcać swój prywatny czas wyślijmy kartki z życzeniami: Uda się na pewno i karton chusteczek do nosa.
Można i tak.
Ja uważam jednak inaczej.
Jesteśmy głównie po to aby jak najszybciej dotarło, z czym ma do czynienia.
Aby jak najszybciej ofiara wstał z tej cholernej podłogi, z kolan gdzie go rzucił zdrajca.
Operowanie brutalną prawdą, z czym i z kim do czynienia, przysłowiowe wiadro lodowatej wody na głowę jest po prostu skuteczniejsze, niż dawanie w większości przypadków złudnej nadziei pod hasłem: Walcz, uda się, będzie dobrze.
Mono, ja czy też wielu innych używamy być może bardzo ostrego języka.
Ale uważamy po prostu że tak najszybciej to co się stało dotrze do ofiary łajdactwa partnera..
Zauważ że inaczej jednak piszę, jeśli mam do czynienia z kobietą, a już zupełnie inaczej do mężczyzny.
Uważam, że zawsze lepiej jest być mile zaskoczonym, niż niemile rozczarowanym.
Czyli lepiej przygotować na najgorsze, niż nawinie karmić kogoś nadzieją
Ot i całe moje przesłanie
Kiedyś któryś z userów na tym forum napisał coś takiego:
Cytat
Zdrada to jest jak podanie trującego polonu w herbacie Litwinience.
Zabija systematycznie, powoli, niszcząc wnętrzności.
Wszyscy, za wyjątkiem karmionej nadzieją ofiary, doskonale wiedzą, że bolesny koniec i tak nastąpi.
Brutalne, ale w większości przypadków jednak prawdziwe
Uwierz, że komu jak komu ale ofiarom zdrady dającym szansę naprawdę szczerzez życzę by się im udało.
By byli szczęśliwi i już nigdy nie przeżyli powtórki z rozrywki.
Bo to im się za te wszystkie cierpienia, poświęcenie po prostu od życia należy
I zawsze trzymam za nich kciuki.
Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę
Nie skończył się Twój świat nawet wtedy, gdy leżysz na samym dnie. Twój świat może się skończyć tylko wtedy, gdy stracisz nadzieję, że możesz się podnieść i zacząć żyć inaczej.
Jest książka jak i film "Frankenstein" właśnie tam gościu pozbierał padlinę z cmentarza czy z prosektorium. Za pomocą metod chirurgicznych pozszywał to do kupy i ożywił za pomocą elektryki.
Efekty były widoczne a zakończenie było bez "happy endu"
Tak wygląda w dużym procencie dawanie szansy wg mnie.
Post doklejony:
P.S.
Tylko ten potwór miał ludzkie odruchy a nie chłodno kalkulował.
Ed przepraszam jeżeli uraziłem. Napisałem jet tego wiele. Mogę polecieć od tyłu niewiele to zmieni - jedyna rada pozszywaj Frankeinsteina (to akurat Piotr ). Takie przesłanie. Tutaj kilka uwag z ostatnich postów dla mnie różnica żadna:
Cytat
Trzy lata podwójnego życia, trzy lata robienia Ciebie w uja.
Planowanie z kochankiem przyszłości, snucie planów na dalsze wspólne życie ...
No bo kochanek już w nieformalnej separacji, nie mieszkający z żoną.-czytaj gotowy do odejścia.
Z pozycją.
,
Cytat
Ty wkroczyłeś do akcji i szefunciowi-uchaczowi zepsułeś zabawę.
Twoja luba poszła do niego i zakomunikowała:
Mąż już wie, jestem gotowa od niego odejść.
Co dalej z nami?
,
Cytat
Teraz jesteś jej ostatnią deską ratunku. Ona innej już nie ma!
Ba, może stracić pracę
Kiedy?
,
Cytat
już raz przez tego qrwiszona przecież omal się nie zabiłeś.
Pamiętaj
Człowiek uczy się przez całe życie
A i tak wielu głupimi umiera.
Danie jednej szansy to naiwność.
Obyś się boleśnie nie przekonał, że danie kolejnych to była jednak głupota, by nie użyć mocniejszego słowa.
Jakkolwiek stawiacie ludzi na nogi w przypadku beznadziejnym czemu nie ujmuję. Tak nie rozróżniacie każda sytuacja jest inna.
Możemy czytać co drugi post możemy czytać od tyłu wspak, co drugi co trzeci. Rada jedna kopnij w doopę ogól łeb, to akurat cytaty z ostatniego posta w temacie.
Ed jak najbardziej doceniam Twoje zaangażowanie w forum. Jednakże rady zgól łeb bo zgól nie są radami to sztampa jak zachowanie zdradzacze. Każdy przypadek jest inny.
Edzie celowo zamieściłem cytaty tylko z ostatniego w temacie. Uwarzacie że to w jakikowiek sposób buduje userów takich jak KoB. Nie zasiewa jedynie ziarno niepewności.
Posądziłeś mnie o manipulacje czy te powyżej są inne - nie są takie same. Nie rozumiem dlaczego. Chcemy pomagać pomagajmy ale powtarzam - MĄDRZE.
wcześniejsza jest tylko "myśl przewodnia" - DOBRO USERA.
Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać
betrayed40
Widzę że w Waszym klubie" Frankeinsteina " i Tobie puszczają nerwy
Ja nie muszę nikogo pozszywać jestem wolny i nie męczę się ze zdrajcą. Nie muszę też przekonywać nikogo żeby się męczył tak jak Wy.
Z czego ten wniosek ? Reagujecie jak " psy pawłowa" na poglądy ludzi wolnych