Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Osobiście nie lubię słowa "problem" bo Problemy można odłożyć na później, "wyzwanie" to jest ot co wymaga reakcji natychmiastowej bo tylko wtedy daje satysfakcję i pokazuje, że można rozwiązać wszystko jeśli się tego chce!!!!!
bob napisał:Nie Anice, to, że teraz dobrze się układa to efekt 2 lat walki, kilku prawie-rozejść się.
Być może ale jednak w tym związku z tego co pisałeś,kryzysów nie miałeś.
Cytat
bob napisał:Anice, ale do oglądania filmu nie potrzebujesz tak naprawdę drugiej osoby. A do wybrania ciucha w sklepie, czy koloru kredki, Twój facet by się przydał, przecież w sporym stopniu robisz to dla niego, tak czy nie?
Oczywiście Bob.Widzisz,jak pisałam-mnie tego tłumaczyć naprawdę nie musisz!A odnoszę wrażenie,że starasz się mnie do tego przekonać.
Ja wcale nie twierdzę,że tak jak u mnie jest lepiej.Mój mąż -owszem,chodzi ze mną na zakupy ale np. przy drugim,trzecim ciuszku traci cierpliwość i mówi-chodźmy stąd ,tu nic nie ma!
A na kosmetykach ja się nie znam-to co Ci doradzę.
I,jak pisałam,znam kochające się,młode małżeństwa w których żona skarży się,że mąż nie znosi zakupów.Albo,że mąż po dwóch,trzech przymiarkach-obojętnie czy wygląda w ciuszku ładnie,czy jak w worku-mówi-pięknie wyglądasz,kupuj i idziemy!
Chciałam tylko powiedzieć,że to akurat nie musi być wyznacznik atmosfery w związku-choć owszem-może.
Cytat
marta napisała:Zaznaczam, że ja też mam przyjaciółkę, której zwierzam się z problemów, również związkowych, ale ona nigdy nie wie więcej niż Bob, ewentualnie mniej, a jeśli jest problem to Bob dowiaduje się o tym pierwszy
Marto-czy Ty jesteś partnerką życiową Boba?? Bo tak to wygląda!
A tak nawiasem mówiąc,to wcale nie dopełniłaś wypowiedzi Boba-napisałaś coś odmiennego!
A swój przykład-powieliłaś z jego wypowiedzi.
Zwierzasz się z problemów,również związkowych przyjaciółce???
Jesteś jego dziewczyną?Czy się mylę?
Bo ja juz nic nie rozumiem-przecież kilka postów wyżej Bob napisał,że jeśli kobieta opowiada o problemach związkowych przyjaciółce-to to jest dla niego ZDRADA!!
Edytowane przez AngelinaJolie dnia 01.09.2008 23:32:41
przecież kilka postów wyżej Bob napisał,że jeśli kobieta opowiada o problemach związkowych przyjaciółce-to to jest dla niego ZDRADA
Nie zauważyłam, by napisał coś takiego. Napisał:
Cytat
W sumie w tym świetle warto zastanowić się jak wygląda relacja z bliską przyjaciółką, przyjacielem. Mi w moim poprzednim związku trochę przeszkadzało, że moja ex miała bliską przyjaciółkę, z którą rozmawiała o rzeczach dla mnie niedostępnych. Wg mnie to powinno być jawne.
To chyba jednak coś innego.
Cytat
A swój przykład-powieliłaś z jego wypowiedzi
Rozmawialiście m.in. o przyjaciółce, więc do tego się odniosłam, bo najprościej. Raczej chciałam przybliżyć nieco innymi słowami, jak to u nas w związku działa, w jaki sposób kształtujemy wzajemne relacje po to, żeby ten związek możliwie jak najlepiej funkcjonował. Główną i najistotniejszą częścią mojego poprzedniego posta jest to, co przed przykładem.
Być może ale jednak w tym związku z tego co pisałeś,kryzysów nie miałeś.
Anice, walka oznaczała kryzysy. Bardzo ostre i takie, że właściwie dochodziło do krótkich rozstań. Tego rodzaju, że zostajesz sama i zastanawiasz się nad dalszym sensem.
Ponownie powtórzę, bo wydaje mi się to istotne, ten związek był konstruowany, walki z mojej strony były o konkretne rzeczy, zasady, typu dialog, pełna szczerość, nie-domyślanie się ale pytanie. To wszystko, co po wcześniejszym związku rysowało mi się jako tamte przyczyny kryzysu.
Tak jak o tym myślę, to nie widzę przeszkód, żeby próbować przebudowywać związek po zdradzie, jeśli obydwie strony chcą, po to, żeby go uzdrowić. Z tego punktu widzenia wydaje mi się, że to co piszę, może być wartościowe.
Cytat
Ja wcale nie twierdzę,że tak jak u mnie jest lepiej.Mój mąż -owszem,chodzi ze mną na zakupy ale np. przy drugim,trzecim ciuszku traci cierpliwość i mówi-chodźmy stąd ,tu nic nie ma!
A na kosmetykach ja się nie znam-to co Ci doradzę.
I,jak pisałam,znam kochające się,młode małżeństwa w których żona skarży się,że mąż nie znosi zakupów.Albo,że mąż po dwóch,trzech przymiarkach-obojętnie czy wygląda w ciuszku ładnie,czy jak w worku-mówi-pięknie wyglądasz,kupuj i idziemy!
Anice, być może Cię zdziwię, ale ten opis pasuje do mnie w poprzednim związku. Widzisz, ja "pracę domową" odrobiłem i pod względem tego, co ja mam oczekiwać od partnerki jak i w tym względzie, co ja robiłem tam źle. A w poprzednim związek nie wkładałem tyle, co w ten aktualny. Kiedyś po wspólnej godzinie zakupów miałem dość. Teraz potrafię pół dnia spędzić i się nie nudzę. Być może w tym dostaję dużo więcej miłości niż w tamtym, dlatego potrafię. Być może mi samemu bardziej zależy. Być może dojrzałem do bycia z drugim człowiekiem, którego potrzeby nie pokrywają się z moimi. Nie wiem. Ale sądzę, że to nie jest wybór. To bardziej miara zaangażowania w drugiego człowieka.
Cytat
Bo ja juz nic nie rozumiem-przecież kilka postów wyżej Bob napisał,że jeśli kobieta opowiada o problemach związkowych przyjaciółce-to to jest dla niego ZDRADA!!
Anice, nie wiem jak Ty do takiego wniosku doszłaś
Napisałem, owszem, że należałoby się przyjrzeć w świetle zdrady emocjonalnej relacjom z kimś bliskim spoza związku (przyjaciel/przyjaciółka), ale na myśli miałem nie proste widzenie tego jako zdradę, ale "wyprowadzaniem" emocji poza związek.
Rozwinę, chodzi o to, że jeśli zdrada może mieć przyczyny w potrzebach emocjonalnych, podobne przyczyny mogą stanowić podłoże relacji z przyjacielem/przyjaciółką. I wg mnie to tak bardzo się nie różni: relacja emocjonalna z inną kobietą - OK, relacja emocjonalna z innym facetem - BE (piszę z punktu zachowania kobiety). Wg mnie obydwie są złe jeśli zastępują relacje emocjonalne z partnerem.
O to mi chodziło.
Jeśli tak się faktycznie dzieje, to wg mnie można to określić swoistą zdradą - bo zdradza się relację emocjonalną z partnerem tworząc ją z przyjaciółką ZAMIAST z partnerem.
Jeśli ta relacja emocjonalna jest RÓWNOLEGŁA i nie jest silniejsza/ważniejsza od tej w związku, to jest OK. Chodzi o to, żeby zawsze wiedzieć co jest ważniejsze i nie zastępować tego, co powinno odbywać się wewnątrz związku.
Marto,Bob-chciałam Wam tylko przytoczyć to co Bob napisał wcześniej.(29.08)
Cytat
bob napisał:Anice, dla mnie nie ma w tym logiki. Mam trzymać tajemnice przed człowiekiem, z którym chcę żyć do końca swojego życia, mieć z nim dzieci, a jednocześnie obgadywać go jako swoisty bufor z przyjacielem, tam się żalić? Veto. Odpada. To nie dla mnie. To już lepiej się rozejść.
-Bob-napisałeś: obgadywać go.... z przyjacielem,tam się żalić?
A przecież Marta napisała
Cytat
marta napisała:Zaznaczam, że ja też mam przyjaciółkę, której zwierzam się z problemów, również związkowych, ale ona nigdy nie wie więcej niż Bob, ewentualnie mniej, a jeśli jest problem to Bob dowiaduje się o tym pierwszy.
Ja nie wyłuskuję słów-napisałaś,że zwierzasz się z problemów ,również związkowych!Więc w jakis sposób go z nią obgadujesz-a przynajmniej się żalisz!Skoro nie trzymasz przed nim w tajemnicy sekretów przyjaciółki-to możesz zwierzać się jej z problemów związkowych-i Bob juz nie będzie uważał:
Cytat
bob napisał: ....a jednocześnie obgadywać go jako swoisty bufor z przyjacielem, tam się żalić? Veto. Odpada. To nie dla mnie. To już lepiej się rozejść.
???
Wybaczcie ale dla mnie nie ma w tym jedności. Trochę żeście się pogubili...Nie uzgodniliście współnie co napiszecie-i wyszło co wyszło.
Już widzę ten długachny post Boba,w którym tłumaczy,że co innego miał na mysli i on i Marta!Nie prześcignę Cię w elokwencji,słabsza jestem..
Ale z tego co napisaliście-dla mnie jasno wynika,że dla Boba nie jest w porządku,jeżeli kobieta zwierza się przyjaciółce z problemów związkowych.Marta pisze,że właśnie zwierza się przyjaciółce z problemów,również związkowych.W jakim stopniu-i to,że bobowi bardziej,więcej uwagi poświęca- dla mnie tu juz nie jest tak istotne!Jednak to robi!!
Bob-powiedz szczerze- nie przeszkadza Ci to,że Twoja partnerka zwierza się-choćby tylko czasem,i choćby w mniejszym stopniu niż rozmawia z Tobą-swojej przyjaciółce z Waszych problemów związkowych?
Cytat
bob napisał:Jeśli ta relacja emocjonalna jest RÓWNOLEGŁA i nie jest silniejsza/ważniejsza od tej w związku, to jest OK. Chodzi o to, żeby zawsze wiedzieć co jest ważniejsze i nie zastępować tego, co powinno odbywać się wewnątrz związku
-no właśnie-rozmowa o problemach związkowych powinna się chyba odbywać wewnątrz związku???A jeśli Marta czasem z przyjaciółką rozmawia i o problemach związkowych-to jak to się ma do Twoich teorii?
Ciekawa jestem odpowiedzi.Jeżeli ja nie odpiszę od razu-to nie dlatego,że robię unik-ale będę teraz miec mniej czasu-by odpisać na z pewnością długi post.
Edytowane przez AngelinaJolie dnia 02.09.2008 20:19:06
Anice, jeśli ja idę do psychologa i opowiadam tam o sobie, to nie czuję specjalnej różnicy, jeśli Marta opowiada psychologowi czy przyjaciółce. Kluczowe słowo , to słowo ZAMIAST. Jeśli o tych problemach rozmawiałaby tam, zamiast ze mną, lub gdyby ukrywała przede mną, że tam o tym rozmawia. Anice, my sobie mówimy, o czym u tego psychologa rozmawiamy. Ja nie widzę żadnej złej rzeczy w pełnej szczerości. Jeśli u psychologa mówię, z czym się borykam, to tak samo mówię o tym z kumplem, a OBOWIĄZKOWO i w pierwszej kolejności rozmawiam z Martą, bo to tu jest miejsce rozwiązywania problemów.
Anice, nie wiem czy zauważyłaś, ale w sporej ilości postów na forum, przewija się moje własne życie i to zarówno w obecnym jak i poprzednim związku. Zwróć uwagę, że Marta jest obecna na forum. I dla niej w żadnym aspekcie to nie jest nowość, to, co o sobie piszę.
Cytat
Wybaczcie ale dla mnie nie ma w tym jedności. Trochę żeście się pogubili...Nie uzgodniliście współnie co napiszecie-i wyszło co wyszło.
Anice, to chyba żart. I tak to traktuję, nie będę tego komentował. Zastanów się tylko, co miałoby być celem, jeśli już przypisujesz jakieś celowe działania.
Post jest krótki, bo nie bardzo widzę przedmiot, w temacie którego miałbym pisać. Anice, jeśli coś mi umknęło, to napisz to jeszcze raz, bardziej precyzyjnie.
Anice, czytam ponownie Twój post, próbując zorientować się o co chodzi, nie wiem czy trafiłem, ale wyjaśnię jedną rzecz:
Cytat
Skoro nie trzymasz przed nim w tajemnicy sekretów przyjaciółki-to możesz zwierzać się jej z problemów związkowych-i Bob juz nie będzie uważał ...
Ten dialog Marta - przyjaciółka ma dwa kierunki, to co mówi przyjaciółka i to, co mówi Marta. W tym co piszę chodzi o obydwa.
Wybaczcie ale dla mnie nie ma w tym jedności. Trochę żeście się pogubili...Nie uzgodniliście współnie co napiszecie-i wyszło co wyszło.
Sorry Anice, ale nie jesteśmy niesamodzielnymi dziećmi, żebyśmy musieli jakieś wersje ustalać.
Nie jest dla mnie jasne czego Ty nie pojmujesz. Naprawdę nie widzisz różnicy między pójściem do koleżanki i powiedzeniem np. "mój facet to egoista i to mnie boli", a powiedzeniem tego najpierw jemu, a potem koleżance?
Co mają do całej sytuacji tajemnice koleżanki, tego nie wiem. Nie ważne dla mojego partnera jest co koleżanka mówi, bo ona nie tworzy więzi z nim, ale ważne co ja mówię, a dla mnie ważne jest żeby wszystko co mówię komuś o sobie, swoim życiu wewnętrznym oraz związku było przede wszystkim znane Bobowi. Ale nie dlatego, że to komuś mówię, tylko dlatego, że w związku odsłaniam wszystko, jetem naga, bo tylko wtedy mogę być prawdziwie zaakceptowana.
Paplanie z koleżanką, po którym miałabym zachować dla siebie część rzeczy dotyczących mnie samej, Boba, związku jest po prostu ukrywaniem siebie, żeby nie napisać świadomym oszukiwaniem czy wprowadzaniem w błąd niedopowiedzeniami mojego partnera.
Bob-naprawdę mam mało czasu ale wyjasnię Ci krótko co mnie dziwi- jeżeli Marta zwierza się czasem przyjaciółce ze swoich problemów związkowych,a potem Tobie opowiada o czym tam z nią mówiła na ten temat -to jaki to ma sens?Czy nie lepiej-skoro macie dobre relacje,omówić to tylko z Tobą?
Dla mnie dziwna to doprawdy metoda...
Cytat
bob napisał:bob napisał:Anice, czytam ponownie Twój post, próbując zorientować się o co chodzi, nie wiem czy trafiłem, ale wyjaśnię jedną rzecz..-"skoro nie trzymasz.."
Chodziło mi o to,co napisałeś,że:
Cytat
Anice, dla mnie nie ma w tym logiki. Mam trzymać tajemnice przed człowiekiem, z którym chcę żyć do końca swojego życia, mieć z nim dzieci, a jednocześnie obgadywać go jako swoisty bufor z przyjacielem, tam się żalić? Veto. Odpada. To nie dla mnie. To już lepiej się rozejść.
mógłbyś tłumaczyć,że jeżeli trzyma tajemnicę przed partnerem i go obgaduje-to veto,odpada,rozwód.Ale jak nie trzyma tajemnicy,to może go obgadywać?
jeżeli Marta zwierza się czasem przyjaciółce ze swoich problemów związkowych,a potem Tobie opowiada o czym tam z nią mówiła na ten temat -to jaki to ma sens?Czy nie lepiej-skoro macie dobre relacje,omówić to tylko z Tobą?
Dla mnie dziwna to doprawdy metoda...
Anice, czy Ty w swoim życiu masz bliskie relacje tylko z jedną osobą? A jeżeli, tych bliskich osób jest więcej, to jak stworzyłaś z nimi te bliskie relacje, rozmawiając o dupie Maryni, czy też raczej odsłaniając kawałek siebie?
Nie ma dla mnie drugiej tak mi bliskiej i tak ważnej osoby jak Bob, tym niemniej są osoby, które nazywam bliskimi (mniej lub bardziej). I nie bardzo sobie wyobrażam jak budować te relacje bez poruszania życiowo ważnych, osobistych tematów.
to jaki to ma sens?Czy nie lepiej-skoro macie dobre relacje,omówić to tylko z Tobą?
Faktycznie, masz rację, zapytam czemu to ma służyć. Być może, strzelam, jest to odpowiedź na pytanie "co tam u was"? Ja mam kilku znajomych, którym na takie pytanie po prostu mówię, jak jest. Ale to jest moja dywagacja, nie pytałem Marty po co.
Cytat
Ale jak nie trzyma tajemnicy,to może go obgadywać?
Pisząc o tym miałem na myśli wynoszenie relacji poza związek, natomiast w tym świetle, w którym to postawiłaś, nie potrafię dać Ci aktualnie odpowiedzi.
[dopisane]
Widzę, że Marta zdążyła przede mną napisać ze swojego laptopa (akurat skończyliśmy wspólnie oglądać film), to co napisała jest zgodne z moimi przypuszczeniami.
Marto-pisałam swój post,kiedy umieściłaś swój,więc teraz Ci odpowiem.
Cytat
marta napisała:Nie jest dla mnie jasne czego Ty nie pojmujesz. Naprawdę nie widzisz różnicy między pójściem do koleżanki i powiedzeniem np. "mój facet to egoista i to mnie boli", a powiedzeniem tego najpierw jemu, a potem koleżance?
-nie Marto,w tym wypadku nie widzę różnicy!Dla mnie czy taka jest kolejnosć czy odwrotna-jest to obgadywanie partnera!
Widzisz-ja przeszłam trudne chwile w małżeństwie-ale nie opowiedziałam o tym przyjaciółce.
Cytat
marta napisała:Co mają do całej sytuacji tajemnice koleżanki, tego nie wiem
-wyjaśniłam to powyżej,zwracając się do Boba.
Cytat
marta napisała: Paplanie z koleżanką, po którym miałabym zachować dla siebie część rzeczy dotyczących mnie samej, Boba, związku jest po prostu ukrywaniem siebie, żeby nie napisać świadomym oszukiwaniem czy wprowadzaniem w błąd niedopowiedzeniami mojego partnera.
Marto-chyba nie zrozumiałaś o czym pisałam-ja napisałam,że gdyby moja przyjaciółka zwierzyła mi się z jakiegos osobistego problemu i prosiła,bym go zachowała tylko dla siebie-to nie opowiedziałabym o tym mężowi!Nie było z mojej strony mowy o tym,że ukryłabym przed nim to co mówiłysmy o nas-czyli o naszym związku.Nigdzie tak nie napisałam.A i na to odpowiedział mi Bob,że to nie byłaby szczerość z mojej strony wobec partnera.
I jeszcze jedno,
Cytat
bob napisał:Anice, jeśli ja idę do psychologa i opowiadam tam o sobie, to nie czuję specjalnej różnicy, jeśli Marta opowiada psychologowi czy przyjaciółce.[....]
Chciałabym zaznaczyć,że dla mnie jest jednak pewna różnica między opowiadaniem o swoich problemach psychologowi a przyjaciółce czy kumplowi.
Psychologa obowiązuje tajemnica zawodowa-i on raczej nie zna osobiście naszego partnera.Kumpel czy przyjaciłka raczej znają i w dodatku choćby byli najbardziej lojalni wobec nas-to mogą również tak jak Wy -mieć taki układ,że opowiedzą o tym partnerowi.A partner może w zaufaniu powtórzyc przyjaciółce czy kumplowi i może się wśród tych osób znależć ktoś,kto choćby przez nieuwagę powtórzy to przy kimś trzecim.Więc ja widzę różnicę.
Widzę,że piszemy w podobnym czasie-więc dodam jeszcze
Cytat
marta napisała:Anice, czy Ty w swoim życiu masz bliskie relacje tylko z jedną osobą? A jeżeli, tych bliskich osób jest więcej, to jak stworzyłaś z nimi te bliskie relacje, rozmawiając o dupie Maryni, czy też raczej odsłaniając kawałek siebie?
Marto-najbliższe relacje oprócz męża to ja mam przede wszystkim ze swoją najbliższą rodziną-a tam nie musiałam tak bardzo odsłaniać siebie-ponieważ mnie znają.
A jeśli chodzi np.o moja przyjaciółkę,to żeby zbudować z nią bliskie relacje-czy nawet,jak piszesz-odsłonić kawałek siebie,nie musiałam obgadywać męża!
Edytowane przez AngelinaJolie dnia 03.09.2008 00:17:55
Chciałabym zaznaczyć,że dla mnie jest jednak pewna różnica między opowiadaniem o swoich problemach psychologowi a przyjaciółce czy kumplowi.
Anice, ja nie robię zastrzeżeń, tajemnicy z tego, co opowiadam. Jeśli opowiadam, to zakładam możliwość "upublicznienia". Po drugie, nie widzę jak prawda może zadziałać dla mnie negatywnie. Owszem, gdybym z jednej strony iluś tam osobom opowiadał jedno, a kilku prawdę, to tak, prawda "upubliczniona" wykazałaby moje krętactwo. Ale jeśli wszystkim mówi się to samo, to nie ma problemu.
Zwróć uwagę że ludzie zwykle mówią o tym, co się trzyma w tajemnicy, prawda nie jest dobrym materiałem do plotek.
Wiem, że sporo ludzi żyje w zakłamany sposób, pokazując na zewnątrz co innego niż w środku. Ale to nie znaczy, że każdy ma żyć w ten sposób. Nie będę tego rozwijał, każdy z średnio rozwiniętą wyobraźnią może dojść do prostego wniosku, jak wyglądało by społeczeństwo bez udawania, że jest inaczej. Zresztą są takie społeczeństwa na świecie. Wg mnie np. dużo mniej zdrad by było.
I jedna uwaga:
Cytat
A i na to odpowiedział mi Bob,że to nie byłaby szczerość z mojej strony wobec partnera.
Anice, problem jest nie z nieszczerością, ale z subiektywną dowolnością co powiedzieć, co zataić. Podawałem wcześniej przykłady, odsyłam do nich.
Dla mnie czy taka jest kolejnosć czy odwrotna-jest to obgadywanie partnera
Ale chodzi Ci o jakąs kategorię moralną czynu czy o co? Dla mnie mówienie prawdy nie jest niemoralne.
Cytat
Widzisz-ja przeszłam trudne chwile w małżeństwie-ale nie opowiedziałam o tym przyjaciółce.
Pytanie brzmi: dlaczego?
Cytat
Marto-chyba nie zrozumiałaś o czym pisałam-ja napisałam,że gdyby moja przyjaciółka zwierzyła mi się z jakiegos osobistego problemu i prosiła,bym go zachowała tylko dla siebie-to nie opowiedziałabym o tym mężowi!Nie było z mojej strony mowy o tym,że ukryłabym przed nim to co mówiłysmy o nas-czyli o naszym związku.Nigdzie tak nie napisałam.A i na to odpowiedział mi Bob,że to nie byłaby szczerość z mojej strony wobec partnera.
Bob, do tablicy proszę . Ja też uważam, że jeżeli przyjaciółka mówi mi coś o sobie w tajemnicy to mogę zachować to dla siebie.
Cytat
Kumpel czy przyjaciłka raczej znają i w dodatku choćby byli najbardziej lojalni wobec nas-to mogą również tak jak Wy -mieć taki układ,że opowiedzą o tym partnerowi.A partner może w zaufaniu powtórzyc przyjaciółce czy kumplowi i może się wśród tych osób znależć ktoś,kto choćby przez nieuwagę powtórzy to przy kimś trzecim.
Nawet jeśli, to co się wtedy stanie? Nic. Nikomu nie będzie ani gorzej ani lepiej od tego, że ktoś tam dowie się czegoś prywatnego na nasz temat, bo generalnie większość ludzi ma podobne problemy i podobnie je przeżywa. To mam się czegoś wstydzić albo kryć z problemem? A w imię czego mam to robić?
Bob, do tablicy proszę. Ja też uważam, że jeżeli przyjaciółka mówi mi coś o sobie w tajemnicy to mogę zachować to dla siebie.
Anice, ja nadal podtrzymuję swój pogląd. Opieram się na prostej logice: jeśli z przyjaciółką można rozmawiać o sprawach damsko-męskich w związku, a w związku nie można rozmawiać o sprawach przyjaciółka-przyjaciółka, to jakby na to nie patrzeć, ważniejszym dla danego człowieka jest związek przyjaciółka-przyjaciółka.
A jeśli ktoś ma z tym problemy, to moje wrażenie jest takie, że od razu zakłada jakiś rodzaj ograniczoności związku. Wg mnie partner powinien być pierwszym przyjacielem.
[dopisane 03.09.2008]
Po długiej dyskusji z Martą, przedstawianiu emocjonalnych potrzeb i logicznych argumentów doszliśmy do wniosku, że jeśli chodzi o tajemnice, to złotym środkiem jest powiedzenie o tym, że jest tajemnica, bez wyjaśniania jej zawartości.
Ze swojej strony dopiszę, że w moim rozumieniu nie chodzi o szczerość samą dla siebie, ale wypracowanie mechanizmu, który zadziała w takim przypadku, kiedy jedna ze stron zrobi coś wątpliwego i będzie zastanawiać się, czy powiedzieć. Otóż tak, jak na przykładzie bamboleona w innym wątku, może po jakimś czasie dojść do wewnętrznego wypracowania przyzwolenia na własne, niecne działanie. Więc chodzi o to, żeby człowiek zaraz po tym, jak coś niewłaściwego zrobi i ma to poczucie w sobie, po prostu nie zastanawiał się tylko mówił. Stąd wnoszę, że nie należy wprowadzać sytuacji, że każda ze stron przy takim każdorazowym mówieniu, dzieli w głowie, co powiedzieć, a co pozostawić jako tajemnica.
bob napisał:Zwróć uwagę że ludzie zwykle mówią o tym, co się trzyma w tajemnicy, prawda nie jest dobrym materiałem do plotek.
-bob-ja uważam inaczej-dobrym materiałem do plotek jest ta najbardziej bolesna prawda.Z tego jak znam życie-zawsze!
Cytat
bob napisał:Wiem, że sporo ludzi żyje w zakłamany sposób, pokazując na zewnątrz co innego niż w środku. Ale to nie znaczy, że każdy ma żyć w ten sposób
Ja nie uważam,że jeżeli nie opowiadam o swoich problemach innym,nie pokazuję im np.swojej rozpaczy to znaczy,że żyję w zakłamany sposób!!!Dziwny to doprawdy dla mnie pogląd.Z tego co piszesz wynika np.,że gdy mąż chciał rozwodu i mnie zdradzał,to powinnam o tym opowiedzieć nie tylko rodzinie ale i przyjaciołom i koleżankom w pracy!No bo jak tego nie zrobiłam i udawałam,że wszystko jest ok-tym bardziej ,że miałam zapłakane oczy-to żyłam w zakłamany sposób,bo pokazywałam na zewnątrz co innego niż w środku!
Cytat
marta napisała:Ale chodzi Ci o jakąs kategorię moralną czynu czy o co? Dla mnie mówienie prawdy nie jest niemoralne.
Dla mnie obgadywanie partnera,nawet przed przyjaciółką,nie jest po prostu wobec niego w porządku.Mam rozumieć,że dla Ciebie jak najbardziej tak?
Pytasz dlaczego nie powiedziałam przyjaciółce o trudnych chwilach w małżeństwie?Juz odpowiedziałam powyżej.
Cytat
marta napisała:Nawet jeśli, to co się wtedy stanie? Nic. Nikomu nie będzie ani gorzej ani lepiej od tego, że ktoś tam dowie się czegoś prywatnego na nasz temat, bo generalnie większość ludzi ma podobne problemy i podobnie je przeżywa. To mam się czegoś wstydzić albo kryć z problemem? A w imię czego mam to robić?
Widzisz-ja mam inne zdanie.Ja nie lubię gdy ktoś rozstrząsa moje osobiste sprawy-chocby sam miał podobne problemy.Nie odpowiada mi to,gdy ktoś zwyczajnie mnie obgaduje.A Wiesz dlaczego?Ponieważ ja tego nie robię!Może dlatego nie mam wielu koleżanek,bo wiecznie-jak słyszę choćby mimochodem w pracy-kogoś obgadują!Ja tego nie znoszę!
I powiem Ci jeszcze tyle,że my nie dojdziemy do porozumienia,ponieważ jesteśmy różne.Z tego co piszesz wnioskuję,że jesteś osobą niezwykle otwartą-a ja jestem skryta.Zawsze taka byłam.Czy to ma oznaczać,że jestem w jakis sposób gorsza?
Cytat
bob napisał:Bob, do tablicy proszę. Ja też uważam, że jeżeli przyjaciółka mówi mi coś o sobie w tajemnicy to mogę zachować to dla siebie.
Anice, ja nadal podtrzymuję swój pogląd. Opieram się na prostej logice: jeśli z przyjaciółką można rozmawiać o sprawach damsko-męskich w związku, a w związku nie można rozmawiać o sprawach przyjaciółka-przyjaciółka, to jakby na to nie patrzeć, ważniejszym dla danego człowieka jest związek przyjaciółka-przyjaciółka.
A jeśli ktoś ma z tym problemy, to moje wrażenie jest takie, że od razu zakłada jakiś rodzaj ograniczoności związku. Wg mnie partner powinien być pierwszym przyjacielem.
Nie bardzo rozumiem dlaczego to tu napisałeś?Przecież na początku to są słowa Marty -więc jej to powinienes powiedzieć!Ja przecież uważam(pisałam o tym!),że z przyjaciółką nie powinno się obgadywac partnera!
Cytat
bob napisał:nie chodzi o szczerość samą dla siebie, ale wypracowanie mechanizmu, który zadziała w takim przypadku, kiedy jedna ze stron zrobi coś wątpliwego i będzie zastanawiać się, czy powiedzieć.Otóż tak, jak na przykładzie bamboleona w innym wątku, może po jakimś czasie dojść do wewnętrznego wypracowania przyzwolenia na własne, niecne działanie. Więc chodzi o to, żeby człowiek zaraz po tym, jak coś niewłaściwego zrobi i ma to poczucie w sobie, po prostu nie zastanawiał się tylko mówił.
Tu się zgodzę-żeby od razu powiedzieć,jak coś jest wobec partnera nie w porządku.
Cytat
Stąd wnoszę, że nie należy wprowadzać sytuacji, że każda ze stron przy takim każdorazowym mówieniu, dzieli w głowie, co powiedzieć, a co pozostawić jako tajemnica.
Czy tu lekko nie przesadziłeś?Wychodzi w/g tego na to,że jeśli ja zachowam w tajemnicy sekret przyjaciółki,to tak ,jakbym wypracowała przyzwolenia na własne, niecne działanie??Takie jak np. bamboleon?...
Spytaj Marty.przecież to ona napisała 2.09 o 23.25
Cytat
:Bob, do tablicy proszę . Ja też uważam, że jeżeli przyjaciółka mówi mi coś o sobie w tajemnicy to mogę zachować to dla siebie.
!!!
Zachowanie dla siebie osobistej sprawy przyjaciółki-jeżeli o to prosiła, doprowadza w/g Ciebie do niecnego działania?
Edytowane przez AngelinaJolie dnia 03.09.2008 23:50:53
Anice, mam kłopot, bo wychodzi na to, że nie czytasz chronologicznie postów. W chronologii tej jest zachowana ewaluacja mojego stanowiska. Tam też znajdują się odpowiedzi na część zadanych pytań, odsyłam do mojego wcześniejszego posta.
Mój post pod postem Marty miał na celu wykazanie stanowiska na forum, bo w tym medium odbywa się dyskusja. Jeśli tutaj Marta zadaje pytanie do mnie, tutaj odpowiadam.
Anice, co do Twoich obiekcji w temacie funkcjonowania w umysłach innych ludzi, wg mnie to wszystko co piszesz, jest niestety podyktowane lokalnym, polskim subiektywizmem. Od Ciebie samej zależy, jak bardzo będziesz się przejmować innymi ludźmi i ich opinią. Wg mnie zdrowiej się nie przejmować, bo i tak nie ma wpływu na to, co będą mówić. Dużo lepiej psychicznie człowiek się wtedy czuje, a i to, że nie musi udawać czegoś, czego nie ma, też działa pokrzepiająco.
Nie rozumiem też w Twojej wypowiedzi czegoś, bo mam wrażenie, że dla Ciebie istnieją tylko dwa stany: udawać że jest OK, bądź opowiedzieć wszystkim. Przecież to nie są wszystkie opcje.
Wg mnie im bardziej żyje się dla innych, tym mniej dla siebie.
Co do sekretu przyjaciółki, odsyłam do tekstu dopisanego dziś rano w moim wcześniejszym poście. Anice, mam wrażenie, że trzymając się jednego przykładu nie możesz dostrzec całości. Nie chodzi o sekret przyjaciółki. Istotą jest subiektywność w ocenie, o czym powiedzieć partnerowi a o czym nie. I tak jak pisałem wcześniej, na myśli mam tego złe strony.
To jest tak jak z ograniczeniem prędkości w terenie zabudowanym. Ograniczenie obowiązuje każdego, choć to tylko jeden na tysiąc (albo i mniej) będzie musiał hamować przed pieszym. Ale ponieważ nie można przewidzieć przed którym będzie pieszy, ogranicza się wszystkich kierowców.
Mi chodzi o to samo. Ponieważ może być tak, że partner zatai coś na pozór niewinnego, co uzna jako mały wypadek, który w jego mniemaniu się nie powtórzy więcej (ot, niewinny wieczór z koleżanką z firmy), to lepiej wprowadzić zasadę pełnej informacji. Wtedy on stanie przed sporym dylematem, jeśli to było coś niewinnego, to wtedy powie, bo inaczej świadomie złamałby zasadę. A to już nie jest niewinne.
Dla mnie obgadywanie partnera,nawet przed przyjaciółką,nie jest po prostu wobec niego w porządku.Mam rozumieć,że dla Ciebie jak najbardziej tak?
Obgadywanie kojarzy mi się z mówieniem o kimś nieprawdy lub z robieniem z czegoś sensacji po to, żeby nie było nudno(?), żeby coś się działo(?)lub z mówieniem o kimś niepozytywnych i nieprawdziwych rzeczy w ukryciu(ważne) przed tym kimś, po to żeby mu zrobić koło "pióra". Nie wiem jak to się ma do tworzenia bliskich relacji z ludźmi, do dzielenia się z kimś swoim problemem. Chyba nijak.
Cytat
Widzisz-ja mam inne zdanie.Ja nie lubię gdy ktoś rozstrząsa moje osobiste sprawy-chocby sam miał podobne problemy.Nie lodpowiada mi to,gdy ktoś zwyczajnie mnie obgaduje.A Wiesz dlaczego?Ponieważ ja tego nie robię
Czy sugerujesz, że skoro mi nie przeszkadza, że ktoś się dowie o moich sprawach osobistych i o nich mowi, to znaczy, że mam w zwyczaju roztrząsać cudze problemy? Nie robie tego póki osoba, której dotyczą do mnie z nimi nie przyjdzie po radę, wygadanie się czy cokolwiek innego albo jeśli mnie w jakiś sposób te sprawy nie dotyczą.
Cytat
ja jestem skryta.Zawsze taka byłam.Czy to ma oznaczać,że jestem w jakis sposób gorsza?
A skąd to pytanie? Czy ja Ci coś takiego napisałam? Albo w jakiś inny sposób dałam do zrozumienia, że tak jest? Wydaje mi się, że nie.
Twoje pytanie nasuwa mi myśl, że być może jest Ci trudno z tą skrytością..., ale tego nie wiem i zostawiam do Twojego prywatnego rozważenia.
bob napisał:Anice, mam kłopot, bo wychodzi na to, że nie czytasz chronologicznie postów. W chronologii tej jest zachowana ewaluacja mojego stanowiska. Tam też znajdują się odpowiedzi na część zadanych pytań, odsyłam do mojego wcześniejszego posta.
Bob-Twoje posty są długie-moze coś mi umknęło-chuyba masz na mysli to,że doszliście z Martą po dyskusji do wniosku,żeby powiedzieć,że jest jakis sekret u przyjaciółki ale nie wyjawic jaki.
Ja nie daje po prostu rady odpowiedziec zdanie po zdaniu-za mało mam czasu.
Cytat
bob napisał:Mój post pod postem Marty miał na celu wykazanie stanowiska na forum, bo w tym medium odbywa się dyskusja. Jeśli tutaj Marta zadaje pytanie do mnie, tutaj odpowiadam.
Bob-przeczytaj swój post z 2.09 godz.23.20-pod zdaniem Marty-zacząłeś zdanie od -Anice-zrozumiałam,że zwracasz się do mnie.
Cytat
bob napisał:
...co do Twoich obiekcji w temacie funkcjonowania w umysłach innych ludzi, wg mnie to wszystko co piszesz, jest niestety podyktowane lokalnym, polskim subiektywizmem. Od Ciebie samej zależy, jak bardzo będziesz się przejmować innymi ludźmi i ich opinią. Wg mnie zdrowiej się nie przejmować, bo i tak nie ma wpływu na to, co będą mówić. Dużo lepiej psychicznie człowiek się wtedy czuje, a i to, że nie musi udawać czegoś, czego nie ma, też działa pokrzepiająco.
Nie rozumiem też w Twojej wypowiedzi czegoś, bo mam wrażenie, że dla Ciebie istnieją tylko dwa stany: udawać że jest OK, bądź opowiedzieć wszystkim. Przecież to nie są wszystkie opcje.
Wg mnie im bardziej żyje się dla innych, tym mniej dla siebie
Bob wiem,że to ode mnie zależy czy będę się opinią innych przejmować,że lepiej się nie przejmować .Dużo zależy od charakteru człowieka-no cóż,jestem-jaka jestem.Wiem też,że środowisko w jakim się żyje ma tez jakis wpływ na to.
Pewnie się domyślasz,że mieszkam w mniejszej niż Gdynia miejscowości-i powiem Ci,że też może trudniej Ci mnie przez to zrozumieć.
Cytat
bob napisał:Nie rozumiem też w Twojej wypowiedzi czegoś, bo mam wrażenie, że dla Ciebie istnieją tylko dwa stany: udawać że jest OK, bądź opowiedzieć wszystkim. Przecież to nie są wszystkie opcje.
Widzisz -wcześniej to ja Tobie zarzucałam to,że z Twoich wypowiedzi wynika,że jast białe albo czarne-a są inne kolory-pamietasz?
Przecież ja nie napisałam,że nikomu o mojej sytuacji nie powiedziałam.Napisałam,że nie zwierzyłam się z tego przyjaciółce.
Powiedziałam np.o wszystkim mojej matce,która z nami mieszka w jednym domu-i która bardzo dużo sama widziała.Ale nie od razu-najpierw widziała i słyszała część sama ,potem powiedziałam.Czułam taka potrzebę-ale też mam pewność,że moja mama-jeśli poproszę-zachowa to wszystko dla siebie.Tak Bob,bo to jest i będzie dla mnie ważne.
Mogę sobie powtarzać jak jest lepiej-ale siebie nie zmienię.
Jeśli chodzi o zakończenie Twojej wypowiedzi(już nie cytuję)czy zataić cos niewinnego,czy ustalic zasady w związku-to powiem Ci tak.U nas od początku było tak,że wszystko sobie mówilismy.Przez prawie 10 lat(narzeczeństwo+ małżeństwo)O tym sekrecie-to był przykład-mój ale się nie zdarzył .Z mężem na taki temat nie rozmawiałam.No i co z tego,że tak było,skoro potem mój mąż potrafił ,zmienic się nagle o 180 stopni??Potem tamtej o wszystkim mówił-tak sądzę a przede mną zataił,że się z nią spotyka?
Mozna w związku ustalać jakieś zasady-ale nie ma sie wpływu na druga osobę-by sie tych zasad trzymała!
Cytat
marta napisała: obgadywanie kojarzy mi się z mówieniem o kimś nieprawdy lub z robieniem z czegoś sensacji po to, żeby nie było nudno(?), żeby coś się działo(?)lub z mówieniem o kimś niepozytywnych i nieprawdziwych rzeczy w ukryciu(ważne) przed tym kimś, po to żeby mu zrobić koło "pióra". Nie wiem jak to się ma do tworzenia bliskich relacji z ludźmi, do dzielenia się z kimś swoim problemem. Chyba nijak.
To co piszesz,pasuje mi raczej do słowa-oczernianie.Piszesz- m.in.-do mówienia"niepozytywnych"rzeczy.Przecież nie negowałam tego,że mówi się o partnerze z przyjaciółka w ogóle!Uważam,że jeśli mówi się z nią o problemach w swoim związku-czy partner o tym wie czy nie,to jest jakieś naruszenie obszaru między Tobą a nim.Przeciez to są tylko Wasze sprawy.A przyjaciłka,to ktos trzeci.Takie jest po prostu moje zdanie.Mam do swojego zdania prawo.
Cytat
marta napisała:Czy sugerujesz, że skoro mi nie przeszkadza, że ktoś się dowie o moich sprawach osobistych i o nich mowi, to znaczy, że mam w zwyczaju roztrząsać cudze problemy?
Marto-ja niczego nie sugeruję!Dlaczego tak myslisz?
Ja napisałam po prostu,że nie mam zwyczaju kogos obgadywać.Że taka jestem-i tyle.
Cytat
A skąd to pytanie? Czy ja Ci coś takiego napisałam? Albo w jakiś inny sposób dałam do zrozumienia, że tak jest? Wydaje mi się, że nie.
Nie,nie napisałaś i ja Cię o to nie posądzam.Zwyczajnie zadałam pytanie-mogłaś na nie odpowiedzieć lub nie.
Bob,Marto-wybaczcie ale juz chyba przestanę kontynuować ten temat Zbyt duzo czasu mi to zajmuje,tym bardziej,że jak pominę jakieś pytanie i nie odpowiem albo przocze odpowiedź to mi to zarzucacie.Trzeba sporo czasu by to wszystko analizować i odpowiadać.
Dziękuję Wam za przemyslenia i dodam jeszcze raz,że uważam iż zwyczajnie mam prawo do własnego zdania.
Edytowane przez AngelinaJolie dnia 04.09.2008 19:10:30
Dziękuję Wam za przemyslenia i dodam jeszcze raz,że uważam iż zwyczajnie mam prawo do własnego zdania.
Anice, masz prawo do własnego zdania i o to też chodzi. Wiesz, to co piszesz, po co są zasady, jeśli druga strona je potrafi nagle złamać. Napiszę trochę przewrotnie, one są dla nas, żebyśmy mieli na podstawie czego dokonać oceny. Bo jeśli nie ma zasad, to wtedy ta druga strona może czarować. A jeśli są zasady, to nie poczaruje, nie może zagrać, że nie wiedziała.
Co do "Polski B", dobrze wiem, jak jest. Wg mnie jest strasznie.
Anice, jesteś dla mnie osobą, która myśli. I to mnie cieszy. Pomimo że te dyskusje nie są łatwe, bo, zdaję sobie z tego sprawę, w pewien sposób zahaczają o to, czego Twój partner nie potrafił dotrzymać. Ale to, że możesz o tym rozmawiać, świadczy, że nie relatywizujesz zasad pod swój aktualny związek. Że masz siłę do tego, żeby widzieć co się dzieje, pomimo tego, że to nie jest przyjemne. I za to, Anice, mój szacunek.
Przecież nie negowałam tego,że mówi się o partnerze z przyjaciółka w ogóle!Uważam,że jeśli mówi się z nią o problemach w swoim związku-czy partner o tym wie czy nie,to jest jakieś naruszenie obszaru między Tobą a nim.Przeciez to są tylko Wasze sprawy.A przyjaciłka,to ktos trzeci.
Z tego wynikłoby, że nasz obszar to są tylko problemy, bo jeśli o nich powiem, to naruszyłam obszar między nami. Ale jeśli powiem koleżance, że mój facet jest zajebisty w łóżku, że jestem centrum jego życia i że w ogóle jest naj pod każdym względem, to to już nie jest nie fair i nie jest to naruszenie obszaru między mną i partnerem?
Czy ja dobrze zrozumiałam? O pozytywnych rzeczach wg Ciebie wolno mówić, a o negatywnych nie?
Cytat
Takie jest po prostu moje zdanie.Mam do swojego zdania prawo.
Ja Ci go nie odbieram, tylko dyskutuję i dopytuję, ze zwykłej ciekawości postaw ludzkich i sposobów myślenia. A poza tym jeśli czegoś w swoich poglądach nie będę w stanie obronić, to zmienię zdanie.To się chyba rozwój nazywa. Oj, oj, a wiele już w życiu zmieniłam, czasem w tę a potem nazad . Najważniejsze, żeby nie stać w miejscu, zawsze gdzieś się dojdzie.
A tak przy okazji, też pochodzę z małej mieściny ok 3000 mieszkańców. U nas całe miasteczko wiedziało, że kobitka jest w ciąży, jeszcze przed samą zainteresowaną. Ja też podobno kilka razy byłam, ale to chyba było jakieś niepokalane, bo dziewicą stamtąd wyjechałam .
Tylko, że ja zawsze to olewałam.
Cytat
Nie,nie napisałaś i ja Cię o to nie posądzam.Zwyczajnie zadałam pytanie-mogłaś na nie odpowiedzieć lub nie.
Po prostu myślałam, że pytania zawsze mają swoją przyczynę i cel.