Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
czekam bo innego wyjscia nie mam ale to tak boli nie umiem sie cieszyc moze zapozno zrozumialam kto tak naprawde jest dla mnie wazny i na kim mi zalezy boje sie ze on nigdy nie wroci to straszne
betikk.Dopiero dziś przeczytałam twoja historię.Jakże one podobne wszystki bez wyjątku.Ten sam schemat te same oszustwa.I wiesz co jest najśmieszniejsze że kiedy ty dajesz kredyt zaufania on to depcze.Ja wytrzsymałam trzy dni od dnia kiedy dowiedziałam się że jest zakochany i wyrzuciłam z domu .nie było sensu ratować bo on tego nie chciał.Wiedziałam że albo ja albo on .jeszcze jeden dzień i zwarjuje.Za parenaście dni mija rok odkąd nie ma go w moim zyciu.On mieszka z nią jej dzieckiem w wieku naszej córki.Czy jestem szczęśliwa?Nie wiem bo chyba trudno być szczęśliwym po takiej traumie jaką przeszłam.Ale jestem spokojniejsza wyciszona pełna wiary że jutro będzie lepiej.Pierwsze miesiące były koszmarem łacznie z parogodzinnym pobytem w psychiatryku.nie pamiętam co się działo przez dwa miesiące ale potem zaczęlam walczyć.Ostra była walka o siebie o własne życie.Zmieniłam wszystko co mogłam zmienić mieszkanie sama własnymi rękoma remontuję do dziś załatwiam męskie sprawy biegam załatwiam łatam dziury w budżecie,I wiem że jestem tyle warta ile sama sibie cenię.Ja z tej ofiary przeobrażam się w mocną osobę kogoś na kogo warto popatrzeć w lustrze.Mam twarz odzyskałam ją i zaczynam powoli żyć.Ból na początku jest ogromny bo to tak jakby wyrwano ci serce ale potem mija.Na początku czekasz nasłuchujesz masz tyle nadziei że to tylko zly sen.Ale przychodzi moment że juz nie patrzysz w okno z nadzieją że ujrzysz go nagle jak wraca.Patrzysz w to okno by zobaczyć słońce by zobaczyć życie.Bo ono toczy się ale teraz obok ciebie.Umieramy wraz z odejściem ukochan ej osoby ale czas działa cuda.Pewnego dnia zaczynasz czuć że oddychasz że czujesz wiatr we włosach słońce na swojej twarzy.I myslisz kurcze zmarnowałam tyle czasu czekając pogrążając się w żalobie.Ale teraz jest trudny czas i by wygrać musisz walczyć o siebie w każdy możliwy sposób jaki przyjdzie ci do głowy.Nawet jeśli komuś może wydawac się głupi a dla ciebie będzie dobry to realizuj to.Nie zatrzynasz go na siłe to nie ma sensu.Puść go jak zechce wróci to wróci a jeśli nie pomyśl co był wart i masz czego żałować.Ja wiem że takie historie nie trwają długo kiedyś się opamięta zrozumie i oby nie było za pózno na powrót.Ja założyłam że to koniec a jeśli kiedyś wróci ja go będę jeszcze chciała tym milsze zaskoczenie.To co dziś wydaje ci się tragedią nie do przeżycia za jakiś czas zrozumiesz że wszystko nie jest takie czarne.Masz wsparcie i to jest naprawdę ważne.krzycz płacz ale walcz bo bez walki nie mozna się poddać.A masz o kogo walczyć.O SIEBIE bo ty jesteś najważniejsza i ty jesteś warta wszystkiego co w zyciu najlepsze.
Berto psychoterapeutko zranionych i zasmuconych kobiet. Sama powinnam sobie twoje słowa wbic do głowy na stałe
Cytat
To co dziś wydaje ci się tragedią nie do przeżycia za jakiś czas zrozumiesz że wszystko nie jest takie czarne.Masz wsparcie i to jest naprawdę ważne.krzycz płacz ale walcz bo bez walki nie mozna się poddać.A masz o kogo walczyć.O SIEBIE bo ty jesteś najważniejsza i ty jesteś warta wszystkiego co w zyciu najlepsze.
Wiara i czas czyni cuda.
Dziś uśmiechnął się do mnie przystojny mężczyzna jak robiłam mu zastrzyk. Krótko zamieniliśmy parę słów i było cudownie. Czułam się znów kobietą.Kobietą atrakcyjną. Odchodząc życzył mi spokojnej pracy uśmiechnął się poszedł.
Berto! Bardzo współczuję ci twoich przeżyc, jak zresztą wszystkim którzy tu piszą. Takie słowa jak twoje każdy z nas powinien sobie wytatuować na czole i codziennie uczyć się tego na pamięć patrząc w lustro.
Mam nadzieję, że szybko przyjdzie taki dzień, kiedy zacznę w ten sposób myśleć.
To, że on się jeszcze nie wyprowadził jest straszne, bo czuję się przez to zawieszona między dwoma swiatmi - tym niedawnym z nim i tym, który mnie niedługo czeka bez niego - i to jest bardzo męczące. Jednoczesnie nie wyobrazam sobie tego dnia, kiedy faktycznie odejdzie. Moja przyjaciółka twierdzi nawet, że przez to ja podświadomie mam jeszcze nadzieję, ze jednak nie odejdzie i się łudzę, ze wróci moje poprzednie życie, mimo, ze twierdzę, ze to już raczej nie będzie możliwe. To jest takie dodatkowe wbijanie głebiej noża, który siedzi w sercu. A najgorsze jest, ze on często zachowuje sie tak, jakby nic wielkiego się nie stało - próbuje rozmawiać ze mną o pierdołach i różnych codziennych sprawach, nawet żartować, ale tego tematu oczywiście nie porusza, jak ja zacznę, to dostaje furii. Nie rozumiem tego człowieka i chyba wcale go nie znam.....
Bardzo się cieszę, ze tu trafiłam. Rozmowy z moimi przyjaciółmi i bliskimi sa teraz bezcenne, ale jednak prawdziwe zrozumienie i pomoc można znależć u ludzi, którzy przeżyli tą samą tragedię i wiedzą, a nie tylko wyobrazają sobie, jak to jest.
Betik, faktycznie jest tak, że dopóki "te drzwi" finalnie się za nim nie zamkną, gdzieś pozostaje nadzieja, że może jednak...
Myślę, że ta nadzieja wynika przede wszystkim z tego, że w początkowej fazie myślimy tylko tym, co pięknego pamiętamy z naszego związku. Wówczas wzmaga się poczucie straty.
Z czasem, zaczniesz myśleć wyrządzonymi krzywdami, potem krzywdy i piękne chwile się zrównoważą i zaczniesz myśleć przyszłością. Później już idzie łatwiej. Przynajmniej u mnie tak było .
Myślę, że dobrze może robić zaglądanie na nasz chat. Tam już się potrafimy śmiać z tego, co nas spotkało. Uważam, że to dobry objaw . Uprzedzam tylko, że na pierwszy rzut oka w chat możesz się przerazić
Ale chyba lepsze łzy ze śmiechu, niż te wywołane żalem
Zawieszenie w próżni jest straszne niszczące i niczego dobrego nie przynosi.Nie wiem jak poradziła bym sobie gdyby był ze mną w domu a wiedziała bym że kocha kogoś innego że nasz małżeństwo na chwilę obecną to fikcja.By się pozbierać trzeba unikać tego co boli liczy jego bo jak mówią co z oczu to i z serca.Widzisz przed oczami piękne wspomnienia czasem idealizujesz go a tak naprawdę on nie jest taki wspaniały taki piekny taki dobry.I wydaje ci się że choćby jeden dzień bez niego jes niemożliwy do przeżycia.Bo on był twoim Bogiem bóstwem patrzyłaś na świat jego oczami .A przecież masz własne oczy wlasny świat własne mysli pragnienie.Przez tyle czasu on był cały swiatem kładłaś się i budziałaś obok,I tu nagle tago zabrakło.To tak jakby ktoś odciął ci wszystkie kończyny.I pytanie jak żyć jak oddychać każdego dnia budzić się samej.I pytanie kim jestem że nie umiem go zatrzymać.I odpowiedzieć nikim.Jestem nikim do niczego się nie nadaję.Ale to nieprawda.Bez niego można się budzić można oddychać.Można uwierzyć w siebie.A on okazuje się że to zwykły człowiek nie żaden ideał nie bóstwo do którego modliłyśmy się tyle lat.A jeszcze jak się okaże że zaczyna być podły to miłość przechodzi.Zaczynasz być zła na niego na siebie że tak cierpisz.A potem przychodzi moment pogodzenia się z tym potem zaczyna być tak pogoń za własnym życiem a potem obojętność.Z tego co mówią mi inni na końcu jest ci tak obojętny że zaczynasz mu życzyć jak najlepiej byle z dala od ciebie.Ja jeszcze do tego etapu nie doszłam choc często się modlę by był z nia jak najdłużej bo my mamy wtedy spokój nie muszę waloczyć o mieszkanie.Więc widzisz że wszytko mija że wszystko jest do przeżycia choc boli choc dziś tak strasznie cierpisz.Ale to naturalne bo gdybyś nie cierpiała to znaczyłoby że go nie kochałaś.Wszystko ma swój kres i zobaczysz że zaczniesz się śmiać pełną piersią.Ja zaczęłam po paru może 4 miesiącach jak to nazywam uśmiechać.Dziś zaczynam się śmiać pełną piersią choć zdarza się że jeszcze zapłaczę.Ale to inny płacz.Jeśli nie daje się tego ratować jeśli on tak bardzo chce być z nią to jak najszybcviej uwolnij się od niego.powiedz wprost że chcesz aby odszedł dlatego że go kochasz że chcesz mu dać czas na zastanaowienie się czego chce w życiu.Oczywiście jego czas jest ogrniczony ale ty jesteś wspanaiłomyslna i niech wie że na drodze do jego szczęścia nie staniesz.Że miłość polego na tym iż pozwala się tej drugiej osobie iść swoją drogą jeśli tego pragnie.Przypuszczam że zbaranieje.A przecież chodzi o to by się chwile zastanowił i w przypadku gdy jednak tamta jest ważniejsza zniknął z twojego życia na jakiś czas dla twojego dobra.Nie pozbierasz się mając go na karku.To moja rada ale to ty musisz podjąć decyzję bo to twoje życie.Właśnie twoje życie więc walcz o nie.Nie dla niego ale dla siebie samej.I codziennie patrz w lustro i mów sobie że jesteś wspaniała a on głupi że tego nie docenia.Rozpieszczaj się traktuj siebie jak królową co zresztą wyjdzie ci na dobre i pokażesz się nie jak ofiara.Im lepiej będziesz wyglądać tym bardziej będzie szlag go trafiał,Już tyle razy pisałam na tym forum że ofiarę się kopie więc nie pozwól by dokopał ci bardziej.Bąz piękna na przekór jemu wbrew temu jaki jest ból w tobie.Jak się zaniedbasz to pomysli że rzeczywiście nie ma czego żałować.A nich właśnie żałuje.Dlaczego kochanki śa takie atrakcyjne?Bo zawsze śa zadbane usmiechnięte nie zrzędzą.I wydaje im się że to raj.Pokaż się z tej najlepszej strony jaką masz.Nie pomoże odzyskać go ale ty zyskasz w swoich oczach.Nic tak nie poprawia humoru jak dobry wygląd.uwierz że to działa jak również że dni trudne i bolesne kiedyś miną.Trzymaj się cieplutko i pisz bo to pomaga.Tylu ludzi dzięki temu forum stanęło na nogi
Berto! To zawieszenie jeszcze chwilę potrwa, dopóki jego nowa pani nie poukłada pewnych spraw, a ja nic z tym nie zrobię, choćbym chciała....niestety, ale to już długo nie potrwa...
Teraz, oprócz całej tej sytuacji , mam tyle spraw do ogarniecia, głównie zawodowo-finansowych, że nie myślę zupełnie o sobie, o swoim wygladzie ( chociaż mimo to podobno jest nie najgorzej )zresztą zawsze o sobie myslałam na samym końcu. Ironia polega również na tym, ze ONA podobno jest duuuuużo mniej atrakcyjna ode mnie, nie jest też wartościowym człowiekiem, skoro potrafi tak w zyciu postepować - więc co go urzekło, pojęcia nie mam...ale w sumie to jest jakieś pocieszenie, że moze jak przejrzy na oczy, to bardzo mu się nie spodoba to co zobaczy...
Na razie, jako poczatek małej terapii, postanowiłam przygarnąć zwierzatko, żeby jakiekolwiek życie zagościło w moim domu, jak jego już nie będzie. Przy okazji będzie to malutka złośliwość w jego strone, bo zawsze był przeciwny zwierzętom w domu, teraz na szczęście już ma niewiele do powiedzenia
A tak w ogóle to dzisiaj złapałam potwornego doła, ta pogoda za oknem jest dodatkowo dobijajaca.
Nie mógł mi tego zrobić na wiosnę, tylko w listopadzie...?
Pewnie byłoby wtedy łatwiej spojrzeć na wszystko bardziej optymistycznie, a tak......
Dziękuję ci po raz kolejny za miłe słowa, życzę ci coraz więcej tego spontanicznego śmiechu, przede mną jeszcze długa droga do tego etapu.
Pozdrawiam serdecznie!
Powiem ci że szokuje mnie to co napisałaś.To znaczy że masz czekać aż tamta łaskawie ułozy swoje sprawy a twój pan i władca wtedy łaskawie zabierze swoje zabawki.W imię czego masz im ułatwiać życie?Dlaczego masz czekać i patrzeć na to wzzystko?A zrób ty dziewczyno taką awanturę że aż szyby będą drżały.Ciśnij talerzem o podłogę i poweidz że jak wybrał ją to ma natychmiast wyprowadzic si ę z domu bo inaczej tak mu umilisz życie że nawet w pośpiechu nie zdąży zabrać swoich rzeczy.To ladaco.On ma jeszcze czelność czekać aż kochanka bez pośpiechu poukłada swoje sprawy.A co z tobą?Co z twoimi uczuciami?Widzisz kim jest.Zacznij być zła .nie bądż jego ofiarą.Pokaż siłę.Im więcej jej pokażesz tym bardziej będzie się liczył z tobą i twoim zdaniem.Ja wiem że to dziś dla ciebie trudne i człowiek najchętniej chowa się w kącik odsuwa od siebie złe myśli nie umie działać.Ale to jedyna droga ku temu żebyś poczuła się silna by on zobaczył że tobą nie można pomiatać.Musisz pokazać że masz pazurki jak potrzeba że musi się liczyć z tobą.Też byłam na początku jak gąbka.Można było mnie bezkarnie kopać i im niżej upadałam na kolana tym więcej dostawałam kopów.Jak pokazałam że umiem podrapać jak się postawiłam to zmieniło się wiele.Juz nas nie nachodzi nie bije małej nie krzyczy i mamy spokój.To ważne by móc jakoś się pozbierać.Napoisałaś że z tym dbaniem bywało różnie że byłaś na samym końcu.To czas to zmienić.Dość służącej dość brzydkiego kaczątka.Masz mało kasy to kupciuch w lumpeksie zrób maszeczkę z tego co masz w domu jogurtu zamrożonych owoców.Twój wygląd szczególnie teraz jest ważny.Nie pokazuj mu się biedną i załamaną bo to działa odstraszająco.Wychodż nawet pochodzić po ulicach wcześniej wyszykuj się niech mysli że idziesz na jakąś imprezkę.Ja jeżdziłam gdy on przychodził do dzieci do siostry zawsze pachnąca i wyszykowana.Po drodze wyłam za kierownicą ale on mnie takiej nie widział.Doceniasz to co ci umyka co nie jest już na wyciągnięćie ręki.To parę rad tak na początek.Ale to ty musisz walczyć ty musisz pokonać w sobie strach przed decyzjami.Pozdrawiam i pisz
Hmm, wiem, ze to szokujące, nikt nie może w to uwierzyc, ze tak to wyglada. Ja natychmiast jak się o wszystkim dowiedziałam, wykrzyczałam mu w twarz, ze ma się wynosić, na co on, ze to jest tak samo jego mieszkanie jak moje, więc będzie mieszkał, dopóki zechce. Potem się dowiedziałam, ze tamta ma rodzinę i sporo spraw do poukładania, wiec czeka na jej ruch, bo sam nie może zrobić nic. A siłą go nie wyrzucę, taka jest prawda. Totalny brak honoru, już nie wspomnę o szacunku dla mnie i moich uczuć, bo tego już od dawna nie ma, skoro robi to, co robi....Szkoda gadać...
Z tym dbaniem to jest tak....rzeczywiście zawsze były wazniejsze rzeczy, ale też nigdy nie byłam brzydkim kaczątkiem - przeciwnie, jestem uważana za bardzo atrakcyjną babkę, niejeden mi mówi nawet teraz, że gdyby był moim mężem to by z łóżka ze mną nie wychodził nigdy nie musiałam godzinami slęczeć w salonach kosmetycznych i na zakupach, zeby było dobrze, a jednak jest jak jest.....zresztą tak jak napisałam, tamta podobno do piet mi nie dorasta, więc pewnie chodzi o coś innego, tylko jeszcze nie rozumiem, o co....Ale zgadzam się, że czasami trzeba się trochę porozpieszczać, tak dla samej siebie, a nie dla faceta - jakiegokolwiek...
A propos tego pokazywania siły i ni ebycia ofiarą.....Wiesz, on mnie zna i wie, że ja jestem wrażliwa, uczuciowa, dobra i muchy bym nie skrzywdziła i niestety to wykorzystuje. Nawet powiedział jej, ze ja mam na tyle dumy i godności, ze nie będę o nic z nim walczyć...Własciwie nie wiem, dlaczego tak załóżył, bo wie równiez, że oprócz tej dobroci mam również drugą stronę natury - jak trzeba to walczę i nie poddaję się łatwo, przekonał sie o tym nie raz w naszym życiu. Więc jeszcze się oboje zdziwią.... Mam nadzieję, ze starczy mi tej siły i walecznego nastawienia jak przyjdzie czas tą walkę podjąć, tego się boje najbardziej....że zmięknę...
Poczytałam trochę wcześniejszych postów o twojej sytuacji i naprawdę byłam wstrząśnięta. Kiedy są dzieci i one również stają się ofiarami tych drani to już jest prawdziwa tragedia. Podziwiam cie za siłę i życzę ci jej jeszcze więcej na przyszłość.
Chyba pozostaje tylko czekać aż czas zrobi swoje, tylko ile tego czasu potrzeba, zeby zniknął ten potworny bół? Na pewno już nigdy nie będzie jak dawniej.....
PS. Wczoraj czytając trochę to forum zdarzyło mi się nawet szczerze roześmiać, czego nie robiłam juz dawno, jak czytałam o depilacjach naszych ogierów - mój też to robił, wprawdzie tylko pod pachami, ale jakiś wspólny mianownik jest!
miedzy mna m michalem zaczyna sie ukladac emocje opadly i jest coraz lepiej ale ja nie wiem jak bedzie z jego znajomymi wolalabym ich nigdzy nie spotkac ale wiem ze to nastapi i nie wiem jak sie zachowac :
nie wiem czy wiecie, ale w numerze 51-52 tygodnika WPROST
dostajemy w prezencie pewną ciekawą książke, a mianowicie "Moc pozytywnego myślenia" Autorstwa Norman V. Peale
koszt całkowity gazeta + ksiązka 9,90zł wiec cena bardzo przystepna.
Jeszcze nie czytałem, musze najpierw skonczyc książke Clarksona (ją tez moge poleci, głownie facetom, ale styl pisania autara jest mega wyluzowany i czytajac cały czas siedze i szczerze zęby do ksiązki)
jesli ktos mial stycznośc moze powiedziec cos wiecej o książce
ale na nastrój wiekszosci z nas wydaje się by jak znalazł
Jeżeli bardzo czegoś pragniesz, to daj temu odejść. Jak wróci, to znaczy, że jest Twoje. Jeśli nie, to znaczy, że nigdy nie miało być...
Witam Was. Jestem z moim chłopakiem 5 lat. Wszystko zaczeło sie 8 miesięcy temu. To wtedy przeżyliśmy ogromny kryzys nie wiem czemu ale kłóciliśmy się bez powodu aż postanowiliśmy że przez kolejne 3 tygodnie nie będziemy się spotykać. W tarkcie tego okresu powiedział mi że już mnie nie kocha i że jestem dziwna. Te 3 tyg były nagorszym okresem w moim życiu - nic nie jadłam cały czas płakałam. Dobrze że mam siostrę która pomogła mi przetrwać ten trudny dla mnie okres. Wieczorami razem ze mną płakała i pocieszała mnie. Po kilku tygodniach spotkaliśmy się. Powiedział mi że spotykał się z inną dziewczyną przez te 3 tyg i że bardzo żałuje tego co zrobił. Powiedział też że nadal mnie kocha - płakał i obiecywał że to już nigdy się nie powtórzy. Mineło już 8 misięcy a ja wciąż o tym myślę. Mimo jego zapewnień czuję ze dzieje się z nim coś nie dobrego. Denerwują go moje pytania typu : czy mnie kocha chociaż dla mnie to ważne. Staram się mu ufać - chociaż jest mi bardzo ciężko. Ostatnio kilka razy popłakałam się przy nim i powiedziałam że nadal mnie to boli.
Myślę o tym coraz częściej. Kocham go najbardziej na świecie.Proszę o radę co robić.
monika198619 napisał/a:
Myślę o tym coraz częściej. Kocham go najbardziej na świecie.Proszę o radę co robić.
w takim wypadku nie pozostaje nic innego jak szczera rozmowa, przekazanie mu Twoich obaw, pokazanie że kochasz i przedstawienie jakieś wspólnej wizji na przyszłość, wiem wiem łatwo sie pisze ale można też tego dokonać, jesli on kocha Ciebie zrozumie że ból nie mija jak pstryknięcie palcem... Musicie sobie jasno powiedzieć dokąd zmierzacie i tego się trzymać, znaleźć dobre strony mimo tego ze to zdrada, tej właśnie sytuacji i patrzeć do przodu... nie oglądać sie za siebie.. co było nie odstanie się, możecie sie tylko nauczyć żyć z tym i żyć inaczej, pełnią miłości, często jest tak, że osobo której sie wybaczy, będzie dużo mocniej i dużo bardziej, starać się i robić wszystko dla Ciebie... skoro dałaś szansę to nie zmarnujcie jej, bądźcie szczęśliwi, nie czas na płacz.... naucz się o TYM nie myśleć obsesyjnie, naturalnie bądź czujna masz do tego prawo...
pozdrawiam....
Witam . nie wiedziałam komu powiedziec o tym co mnie spotkało straciłam wszystkich przyjaciól , staram sie ukryc to wszystko zapomniec ale czasami cos we mnie peka i nie daje rady . jestesy ze soba od roku w sumie to bardzo krótko ,ale nigdy jeszcze nie czułam sie bardziej kochana i nigdy nikogo tak bardzo nie kochałam.
od zawsze mój chłopak bardzo lubił moja przyjaciólke nigdy nie zabraniałąm im rozmawiac nocami , nie przeszkadzałao mi nawet to ze czasami sie do niego przytuliła <ufa łam i Jemu i Jej > w koncu przyjazn 15 letnia zobowiazuje a pozatym mój chopak zawsze mówił mi ze ja jestm najwazniejsza. od kilku miesiecy postanowilismy zamieszkac ze soba .nigdy nie dawał mi do zrozumnienia ze cos jest nie tak . kilka tyg temu dowiedziałam sie ze zostałąm zdradzona i ze wszyscy moi znajomi o tym wiedzili nikt nie chciał mi o tym powiedziec najgorsze w tym wszusykim było to ze ta trzecia była moja przyjaciółka ... niebnawidze jej za to . teraz wiem wszystko gdy wychodził nocami niby do kolegów szedł do niej. gdy jechalismy razem do rodziców a ja chciałąm zostac dłuzej pote jechał do niej . najgorsze było to co jej mówił < ze jetsem okropna ze nie moze ze mna wytrzymac ze jak jezdzi czasami na weekandy to po to zeby odpoczac ze chce byc z nia , > wiem tez ze ona nakrecałą go zeby ze mna zerwal ale on nie potrafił . to wszystko jets straszne . mineło juz kilka tyug od tego momentu ale nie potrafie nadal sobie z tym poradzic . Wybaczyłąm mu bardzo Go kochma i naprawde chce zapomnioec , zerwalismy wszystkie kontakty z tamtymi ludzmi<jednak jets to bardzo ciezkie> On naprawde sie straa juz nigdzie beze mnie nie wychodzi ja o wszystkim decyduje wszysko zalezy odemnie . jednak nadal ze mna jest cos nie tak przeszkadza mi to ze kolezanki mieszkaja w mojej miejscowosci .
Witaj eweerra! świetnie Ciebie rozumiem, przeżyłem dokładnie to samo 9 lat temu. mój przyjaciel z pracy, który był też przyjacielem dla mojej rodziny, okazał się przebiegłym i fałszywym draniem. zakochał się w mojej żonie i uknuł misterny plan - ukraść mi Ją. Przychodził do mojego domu kiedy chciał. Przez jakiś czas mieszkał u nas, gdyż pomagaliśmy mu w chwili kiedy nie miał gdzie się podziać. Zwyczajnie podburzał żonę przeciwko mnie. zwierzałem mu się ze wszystkiego. Pytał jak nam sie układa a ja mówiłem jak jest wspaniale. Bardzo kochałem moją NIUŃKĘ i ufałem jej bez granic. Nie zdraqdzałem jej, nigdzie nie kombinowałem - miałem wszystko jak Vip!!! Zatruł ją gadaniem, co co niby ja wyrabiam po za domem, jak wogóle moge robić takie świństwa tak cudownej kobiecie! Dobrze zaplanował. Kazał jej nie reagować, udawać ślepą i głupią - jedynie obserwować jak ja się zmieniam. Człowiek który kocha drugą osobę zna jej zachowanie, spojrzenia, głos i gesty. Wszystko wyczuje, gdy coś się psuje. A ona biedna trwała w milczeniu, zatruta jego jadem i widziała jak ja istotnie się zmieniam. Zrobiłem się inny w zachowaniu bo to ja zauważyłem zmiany u niej. Rozumiesz? Stałem się troszkę podejrzliwy, inny...wyczuwałem chłód. On o tym świetnie wiedział i dalej grał swój teatr. W mojej reakcji znalazła potwierdzenie jego knowań. Straciła poczucie rzeczywistości, uwierzyła jemu i pocieszyła się z nim...To co było dalej to koszmar...Wszystko to zmieniło ją bardzo. Dziś jest już inną kobietą. męczymy się razem 9 lat. Teraz ona chce rozwodu ale z powodu innego "pana". Święta? Proszę Ciebie.... Dzieci? Dwoje 17 i 14 lat - wszystko czują. Syn dowiedział się konkretnie. Mogę opisać co było dalej. Co potem zrobiłem ja (aż wstyd) ale obecnie - nie ma sensu w tym trwać. Rany się goją ale blizny pozostają paskudne aż wstyd się z nimi gdzieś pokazać. Doradzać będą Ci wszyscy, wspaniale i klarownie. A Ty i tak musisz zdecydować sama... Życzę Tobie i innym wiele sił i zdrowia. Warto walczyć...o siebie...
pietrucha napisał/a:
Witaj eweerra! świetnie Ciebie rozumiem, przeżyłem dokładnie to samo 9 lat temu. mój przyjaciel z pracy, który był też przyjacielem dla mojej rodziny, okazał się przebiegłym i fałszywym draniem. zakochał się w mojej żonie i uknuł misterny plan - ukraść mi Ją. Przychodził do mojego domu kiedy chciał. Przez jakiś czas mieszkał u nas, gdyż pomagaliśmy mu w chwili kiedy nie miał gdzie się podziać. Zwyczajnie podburzał żonę przeciwko mnie. zwierzałem mu się ze wszystkiego. Pytał jak nam sie układa a ja mówiłem jak jest wspaniale. Bardzo kochałem moją NIUŃKĘ i ufałem jej bez granic. Nie zdraqdzałem jej, nigdzie nie kombinowałem - miałem wszystko jak Vip!!! Zatruł ją gadaniem, co co niby ja wyrabiam po za domem, jak wogóle moge robić takie świństwa tak cudownej kobiecie! Dobrze zaplanował. Kazał jej nie reagować, udawać ślepą i głupią - jedynie obserwować jak ja się zmieniam. Człowiek który kocha drugą osobę zna jej zachowanie, spojrzenia, głos i gesty. Wszystko wyczuje, gdy coś się psuje. A ona biedna trwała w milczeniu, zatruta jego jadem i widziała jak ja istotnie się zmieniam. Zrobiłem się inny w zachowaniu bo to ja zauważyłem zmiany u niej. Rozumiesz? Stałem się troszkę podejrzliwy, inny...wyczuwałem chłód. On o tym świetnie wiedział i dalej grał swój teatr. W mojej reakcji znalazła potwierdzenie jego knowań. Straciła poczucie rzeczywistości, uwierzyła jemu i pocieszyła się z nim...To co było dalej to koszmar...Wszystko to zmieniło ją bardzo. Dziś jest już inną kobietą. męczymy się razem 9 lat. Teraz ona chce rozwodu ale z powodu innego "pana". Święta? Proszę Ciebie.... Dzieci? Dwoje 17 i 14 lat - wszystko czują. Syn dowiedział się konkretnie. Mogę opisać co było dalej. Co potem zrobiłem ja (aż wstyd) ale obecnie - nie ma sensu w tym trwać. Rany się goją ale blizny pozostają paskudne aż wstyd się z nimi gdzieś pokazać. Doradzać będą Ci wszyscy, wspaniale i klarownie. A Ty i tak musisz zdecydować sama... Życzę Tobie i innym wiele sił i zdrowia. Warto walczyć...o siebie...
bardzo mądrze i zwięźle napisane - w moim małżeństwie kochanka męża obrała identyczną taktykę,
pracując z nim codziennie po 12 godzin wlewała mu do głowy jaka ja jestem zła żona, jaki on biedny zaniedbany mąż itp,
trzymaj się cieplutko ,pozdrawiam
pietrucha
hmm... jakbym czytała swoja historie tylko kilka lat pózniej
mam tylko nadzieje ze moja sie tak jednak nie zakonczy . narazie wszystko zaczyan sie układac spedzilismy razem swieta i ja czuje sie lepiej . W kazdym razie nie mysle o tej zdradzie tak czesto . potrafie sie usmiechac a to juz jets mój mały sukces ... mój chłopak naprawde zaczał sie starac jeszcze nigdy nie był tak kochany mam nadzieje ze nie ejst to tylko po to aby zamydlic mi oczy ... :/ staram sie zapomniec a przynajmniej potrafic nad tym panowac . zycze wytrwałosci wszystkim którzy postanowili wybaczyc .
ps. nie mozna nikomu ufac pamietajcie
eweerra cóż przygnębiające to co Ciebie spotkało...
Tym bardziej, że miłość z Twojej strony faktycznie jest była ogromna...skoro ufałaś i nic cię nie zaniepokoiło...stał się chyba najgorszy scenariusz ale cóż, mamy to za sobą, bo stało się i już nic nie zmienisz... najważniejsze teraz dla Ciebie jest być otwartą na przyszłość, pragnącą zmian i widzącą przyszłość...
Nie wiem, czy to, że Ty o wszystkim decydujesz jest dobrą opcją, bo gdy coś zrobisz źle a może się to zdarzyć każdemu może się okazać, że teraz jest Twoja wina, on czuje się jak niewolnik, jest na twoje zawołanie, myślę, że to dziwny układ...
Całkiem niedawno poznałam człowieka, który bardzo kochał swoją żonę, ale zdradziła go... Cierpiał i myślę, że do dziś nie pogodził się z tym co go spotkało, jednak z tego wszystkiego jak się dziś okazuje, powstał nowy związek, czysty, bez kłamstw...jest coś między nimi czego się nie spodziewał a jednak okazało się to wszystkim czego nie miał, mimo że kochał kiedyś żonę.... tutaj nasuwa się taka refleksja, że może powinnaś mimo ogromnego uczucia, pozostawić swojego chłopaka jego dobrej woli i uczuciom, co Ci po takim manekinie, co robi wszystko jak sobie życzysz... przecież, to on krzywdząc Ciebie powinien teraz zrobić wszystko, by ukazać uczucia jakie do Ciebie żywi....
Moim zdaniem, on powinien wiedzieć, co i jak robić, jak iść dalej przez życie niosąc na sobie cierpienie Twoje i swoje... powinien powiedzieć, Ci czego mu brakowało, w czym masz ułomne w porównaniu do niego wymagania czy potrzeby, jasno się określić, Ty powinnaś powiedzieć mu jak się czujesz, z czym sobie nie radzisz, zapytać czego więcej mu potrzeba byście mogli razem dalej iść ... w takiej sytuacji jak opisałaś nie wydaje mi się by było Wam dalej po drodze mimo uczucia, w końcu będziesz miała dość decydowania za niego... wstydzić też się nie powinnaś w końcu nie ty mu rogi przyprawiłaś tylko on wyskoczył na bok...
przemyśl wszystko czego potrzebujesz, co Ci przeszkadza
Pogadajcie szczerze, jeśli się kochacie a jest tak jak piszesz, być może właśnie rozpoczynasz życie po zdradzie, jednak jak on nie czuje do Ciebie tego magicznego uczucia, będzie trudno...
Napisz jakie są miedzy Wami relacje ... może coś razem wymyślimy...napisz o swoich odczuciach i pragnieniach.. po prostu, bez wymyślania....pozdrawiam
czytam i czytam.....i mysle....nie sprawdzam juz telefonu bo to nie ma sensu.....moj ''wspanialy maz''ktory plakal podczas mowienia przysiegi malzenskiej.....zdradzil mnie 3 tygodnie po slubie.....nie ufam mu juz i nie zaufam,tylko czy takie wspolne zycie bez zaufania ma sens???? wydaje mi sie ze nie ale jak wiekszosc osob tutaj chyba boje sie odejsc,bo nie powiem ze go kocham....ostatnio,pewnego ''pieknego dnia'' bylam bardzo mila i wesola....az trudno bylo mu uwierzyc ze taka mila jestem.....ale do wieczora nie wytrzymalam a te swieta byly najgorsze......nie wiedzilam jakie zyczynia nu zlozyc....powiedzialam tylko....to moze tak...wracaj do domu w jednym kawalku(idiotka!!!!)bo pracuje w wojsku z niebezpiecznymi materialami.......i powiedzialam jeszcze....zebys nigdy juz nikogo tak nie krzywdzil jak mnie........i to wszystko. czasem mam dosc, czasem jest mi dobrze...trudno strasznie jest zyc z nim,nawet nie widze zeby sie staral odzyskiwac moje zaufanie.....albo nie dopuszczam tego do siebie....Pozdrowienia dla wszystkich podobnych do mnie osob....tzrymajcie sie mocno
maja1101 mnie mąż zdradził 2 miesiące po ślubie to był cios ale staram się pozbierać. Czasem udaje mi się na chwilę zapomnieć i żyć prawie normalnie ale potem wszystko wraca i chce mi się płakać i tak w kółko... Co do zaufania to go na dzień dzisiejszy nie mam w ogóle bo na zaufanie trzeba zapracować, a jeśli ktoś zawiudł to zaufanie tak strasznie to potem ciężko nauczyć się znów ufać Mimo wszystko chcialabym aby to zaufanie kiedyś wróciło, żeby stało się 'coś' co przekona mnie że znowu mogę mu zaufać bo związek bez zaufania nie ma przyszłości, jest pusty i jałowy. Mam nadzieję że nasi mężczyźni zrobią wszystko aby na nasze zaufanie zapracować i już nigdy tego nie spier... ale na wszystko trzeba czasu więc i tobie i sobie życzę wytrałości