Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Finka, to jest niby tak samo, ale chyba nie do końca.
Twój mąż dał Ci jakby możliwość wyboru. Opowiadał, potem rozumiem że przestał, jak zobaczył jak Cię to rani. Ale pewnie, gdybyś chciała żeby znowu do tego wrócił, to by wrócił.
W przypadku Anice, z tego co tu czytam, to on nie mówi. Wcale.
Jak na chwilę odejdziemy od samego mówienia, to tu jest chyba inne nastawienie na człowieka. I chyba tak z czystym sercem nie radziłby Anice przechodzić nad tym do porządku.
Bo owszem, moze być tak, że on nie mówi, bo "nie każdy mężczyzna mówi" (choć jako facet ja tego nie kupuję, u faceta przeważnie są motywy), ale bardziej mi się wydaje, że on nie stawia znaku równości między Alice a sobą (to znaczy jemu wolno więcej niż jej, a nie daje jej prawa do wiedzy o jego motywacji, być może ze wstydu przed czymś, a być może z zasady). A może sytuacja go przerosła i nie wie jak ma się zachować, ale będąc facetem raczej wysłałbym jakiś komunikat typu: nie wiem jak Ci to powiedzieć, albo nie jestem jeszcze gotowy na rozmowę, coś krótkiego i bezpośredniego, ale świadczącego o tym, że mi na tej drugiej osobie zależy. Zwłaszcza, że ją skrzywdziłem.
w sobotę byliśmy na weselu. Kamerzystą był chłopak, którego pamiętam z zeszłorocznego wesela u znajomych. Jakie było zdziwienie mojego chłopaka, kiedy ten zawołał do mnie po imieniu! Od razu pytam, skąd pamiętasz mnie i moje imię. Mój chłopak na to, że pewnie pamięta imiona wszystkich dziewczyn z wesel. Kamerzysta na to - a jest przystojny - nie wszystkich, tylko pięknych kobiet. Mówię Wam, jak stolik zaczął się śmiać, a mojemu chłopakowi było tak głupio...
Finka-pytasz czy on cos robi dla nas?To zależy co masz na myśli!Bo mój mąż cały czas uważa,że robi cos dla nas!Remont domu,generalne sprzątanie i urządzanie obejścia domu,Więcej zamówień realizuje w pracy(ma swoja firmę-więc więcej zarabia),planuje nam zagraniczny urlop...
A z tego co dla mnie ważne-to jest dla mnie -muszę przyznać dobry,zdarzy mu się czasem podnieść głos(to nerwus) ale nie tak jak kiedyś-jest między nami lepiej-niż"przed".Są znów te drobne,czułe gesty,których juz przedtem brakowało-że weżmie mnie za rękę,przytuli.
Ostatnio-az sie uśmiechnęłam-bo zaczął do mnie mówić-kochanie! Nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił-nawet zaraz po ślubie..
Przede wszystkim ciągle snuje jakieś plany i ja w nich wszystkich jestem ujęta.
Bob- A może naprawdę ta sytuacja go przerosła i nie wie jak się zachować..A może chce mi wiedzy o swojej motywacji oszczędzić?
Ale boję się mysleć w takim przypadku co by to mogło być...
Słoneczko czytaj posty (stare i nowe)i pisz co Ci leży na sercu jak się wygadasz to moze Ci troszeczkę ulży.Nawet nie wiesz ile wsparcia tu dostaniesz,mnie pomogły wszystkie osoby na forum i dziś jestem zupełnie inną osobą.Życzę Ci duzo spokoju.To że z nim jesteś to nic złego,jeśli się kochacie to myślę,że warto powalczyć o związek,choć nie raz będzie ciężko .Nie jestes z tym sama.
Kilka godzin temu dowiedziałam sie od męża że mnie zdradził nie wiem co robić nie mam sił na nic ciagle zastanawiam się dlaczego????Mamy 2 synków a ja nie mam siły życ kocham go ale to tak strasznie boli
Boże co sie dzieje???Przed chwilą zawitało do nas słoneczko,teraz Diana....Aż nie wiem co napisać.Czy ten świat zwariował??co sie dzieje z tymi zdradami?/
Aż sie chce kląć...
Dianko ja mam 3 synów...
Opisz co się stało....przecież to świeże wszystko.Kilka godzin temu??
A odpowiedzi DLACZEGO nie uzyskasz..Każda z nas zadaje sobie to samo pytanie,każda szuka odpowiedzi..
Słoneczko, Diano na poczatek przykro mi że musiałyście tu zawitać
jedno wiem,będzie dobrze, przejdziecie to tak jak my, napiszcie coś więcej, czytajcie inne watki,
pewnie znajdziecie wiele podobnych do Waszych sytuacji, pozdrawiam.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
właśnie zorientowałam się że dziś pierwszy chyba raz nie płakałam...
ale mam jeszcze 1 godz. i 25 min. do końca dnia
więc posiedzę tu sobie poczytam co u Was bo i tak spać z gorąca nie mogę
to był dobry dzień, spędziłam z mężem całe popołudnie, wygłupiał się jak kiedyś, było naprawdę miło i...romantycznie ale jeszcze daleko do tego aby zaśpiewać z lady pank (wybaczcie za moją nostalgię):
Zawsze Tam Gdzie Ty
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
By zabrał mnie z powrotem - tam, gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł cię aż tam, gdzie pochowałaś sny
Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
by do ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
Nie pytaj mnie o jutro - to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy
Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
by do ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
by do ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
Żegnać się co świt i wracać znów do ciebie
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie ty
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
finka przeczytałem twoją historie chyba z 20 razy i postanowiłem założyć to konto tutaj. Sam jako facet zostałem zdradzony. Myślałem że kochałem myślałem że dawałem z siebie wszystko by ten związek był piękny, lecz jak się okazało tylko "myślałem" a myślenie nie boli. Do czego chce dojść?? a wiec teraz wiem że zostałem zdradzony bo (nigdy tego bym nie pomyślał) sam popełniłem błąd. Jaki?? np moja ola zawsze chciała iść na spacer ze mną i z naszym synkiem, zawsze sie wykrecalem ze jestem zmeczony po pracy itd, ale np jak moj przyjaciel przychodzil to odrazu wyciagalem rodzinke i szlismy na ten spacer co ona chciala. jaki wniosek z tego ?? wybieralem kolegow a nie ole ale jej dawalem uczucie caly czas. zdradzila mnie trudno kocham ja wczoraj sie jej oswiadczylem i jestesmy od tygodnia szczesliwi ale boje sie ze to moze sie jeszcze kiedys powtorzyc.. eh zycie... czlowiek sam gotoje se bigos wiec musi go zjesc...
Cześć Doger, ale masz cierliwość 20 razy czytać moje wypociny,
napisałeś bardzo szczerze, to nie jest tak łatwo przyznać się do swoich błędów ale to też nie znaczy że dlatego Cię zdradziła, naturalne jest że najpierw szukamy winy u siebie, jednak niekiedy zdrada i jej przyczyna jest całkiem absurdalna i niewytłumaczalna,
wiele osób na tym forum próbuje dociekać i szuka odpowiedzi na to pytanie,dlaczego?...
niekiedy nawet sami zdradzający tego tak naprawdę nie wiedzą
piękne jest kochać POMIMO a nie za coś, mam nadzieję że Twoja żona doceni to
teraz pozostaje tylko wyciągnąć wnioski i nauki na przyszłość z tej tragedii i oby się nigdy nie powtórzyło
wierze w to że można żyć pieknie, bez brnięcia w to co jest coraz bardziej powszechne bo takie łatwe,
co to za sztuka zdradzić?okazji nie trzeba długo szukać,
jednak czy nie lepiej jest móc spojrzeć na swoje odbicie w lustrze bez wstydu?
niekiedy ktoś musi przejść przez cuchnące bagno by docenić jak miło było na polnej dróżce.
za 4 min kończy się dzisiejszy dzień i nadal nie płakałam, jest szansa, jest nadzieja na lepsze jutro.
dobranoc.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
I chyba dziś do mnie dotarło coś istotnego, warto, żebym o tym napisał, bo może pomóc poradzić sobie z efektem zdrady.
Czytałem tu na forum kilka przypadków, w których zdradzone połówki kochają i czekają. I pierwszą moją reakcją było niezrozumienie, na co one czekają. Potem okazuje się, że część zdradzających wraca, wykazują skruchę, przepraszają, że nie zdawali/ły sobie sprawy. Zaczęło mnie zastanawiać "o co chodzi"?. Jak to jest?
Ludzie zwykle tworzą związki we wczesnym okresie życia. I te związki są szczęśliwe, są szczęśliwe prawdziwie. Mija parę, paręnaście lat. Co się dzieje? Ludzie się zmieniają. To jest normalne. Bo cały czas stajemy się starsi, zmienia się widzenie świata, potrzeby. Zmienia się człowiek. Podejrzewam, że tutaj zaczyna się problem. Człowiek po tych kilku latach jest inny, ma więcej doświadczeń, inaczej patrzy na świat, inne rzeczy są ważne. Nie każdy utożsamia się ze sobą sprzed lat. No i tu pojawia się kwestia istniejącego związku. Człowiek jest w tym związku, ale to nie on go zawiązywał. Tzn. on, ale inny on. I ten związek jest. A człowiek się zmienił. Nie pamięta już dokładnie motywacji wcześniejszego siebie, dlaczego wszedł w ten związek. Ma obok siebie drugiego człowieka, pamięta że są blisko, ale dlaczego? Każde z nich jest już trochę inne. I ten związek może zacząć przypominać pęta. Bo nie ma wyboru, mimo że człowiek inny. A to jest trudne, jest frustrujące. Jest jak klatka. Trzeba się wyrwać. I wyrywa się, robi raz coś, co ma mu udowodnić jego wolność. I okazuje się, już po czynie, że dalej kocha swoją połówkę. I już wie dlaczego. Bo zrobił coś innego i to nie było dobre. Ale musiał to zrobić, bo bez tego nie mógłby wybrać.
Więc wybiera i jest szansa, że Ci ludzie poznają się na nowo. Ale czy da radę przejść nad zdradą do porządku dziennego? Być może jeśli jest tak jak napisałem i jeśli ten zdradzany partner zrozumie, że zdrada z niego nie wynikała, to tak, szansa jest.
Gdyby związek nie był permanentny, gdyby to był cały czas wybór ... może wtedy obeszłoby się bez zdrady, bo nie ma klatki. Jest możliwość wyboru. A jeśli ja mogę wybrać, to jestem wolny. Jeśli jestem w klatce, to jestem niewolnikiem.
Widzę bob, że spać nie mogłeś, ale to dobrze, bo dzięki temu napisałeś tego posta. Przyznać muszę, że masz bardzo dużo trafnych spostrzeżeń. Nie wiem czy mimo wszystko da się przejść po zdradzie do porządku dziennego. W każdy razie nie jest to łatwe, wracają w głowie obrazy, słowa, gesty... Tak jak mówisz - rzeczywiście ludzie zaczynają poznawać się od nowa, odkrywać nowe pokłady emocji, nowe cechy charakteru. W moim przypadku nie tylko tej drugiej połówki, ale przede wszystkim u siebie. Ja wiem, że po tych paru miesiącach co raz bardziej staję się odporny na stres, potrafię się powstrzymywać od złośliwych komentarzy, potrafię schować złe emocje... nie wiem, może w przyszłości zostanę negocjatorem?
Wczoraj po raz kolejny zasnąć nie mogłem i żeby było ciekawiej nie myślałem o swoich problemach, a właśnie o tym forum. Powiem szczerze, że nawet się nie spodziewałem, że forum może tak poprawić podejście do własnych problemów. Zauważyłem też, że się znalazłem w grupie przyjaciół - bardzo miłe to było dla mnie. Wydaję mi się, ze jednak facet rzeczywiście emocjonalnie zaczyna dorastać dopiero po 30-stce. Dopiero w tym wieku zaczyna rozumieć pewne sprawy, zaczyna rozumieć pewne potrzeby kobiet... Zresztą dzięki temu forum mogę trochę więcej na ich temat się dowiedzieć. Nie da się pewnych reakcji wyczuć na własnej partnerce, nie da się zrozumieć czego oczekuje od faceta. Właściwie w tym miejscu chciałbym podziękować paru forumowiczom - nie jest tak, że dzielę forumowiczów na lepszych czy gorszych, ale te osoby dały mi najwięcej powera i ich posty czytam w pierwszej kolejności - finka, lepsza5, ilonesia i niesiunia - dzięki wielkie. No i oczywiście niedoceniony bob - lubisz prowokować, ale doceniam to, ze jak coś dla ciebie jest białe - to jest białe, a nie szare, prowokujesz porównaniami, ale sens często jest trafiony. Zresztą powyższy post to potwierdza.
Przepraszam, że pozwoliłem sobie na małą prywatę, ale taka pogoda dzisiaj u nas, że mnie troszkę wzięło. Jestem meteopatą i jak czarne chmury na niebie to i u mnie w głowie...
rise Ty też od rana na forum.hihi ono uzależnia a my wszyscy zaniedługo będziemy mieć sygnaturkę maniaków
tak,Bob mimo wszystko pisze niekiedy z sensem
a nawet sie czegoś uczy, że czekanie ma niekiedy sens,że ludzie się zmieniają niekiedy nie do poznania...
obserwuję tu niezwykłe zjawisko, zalążka zrozumienia między mysleniem kobiet i mężczyzn,
również dzięki temu że wypowiadacie sie szczerze z Bobem
może to nam wszystkim pomoże w tworzeniu naszych starych-nowych związków lepiej,świadomie i da szczęśliwe efekty
bo o to każdy z nas zabiega, oby tak było.
Edytowane przez finka dnia 04.07.2008 09:20:45
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko, tak, Bob się tutaj na forum sporo nauczył, również dzięki Tobie. Głos Rise'a też jest dla mnie ważny, bo ma podwójne znaczenie, pozwala mi utrzymać w równowadze moje spojrzenie w tym miejscu, zdominowanym przez posty kobiet. A tak Rise coś tu wrzuca i mi się to od razu przyjemnie czyta, taki męski język, rzeczy napisane wprost, zwięzłe, bez nadmiaru emocjonalności.
To forum to jest dobry sposób żeby psychicznie odskoczyć od związku, jest tu sporo emocji, które troszkę leczą tamte emocje. I to chyba dobre jest. Mam nadzieję, że nie zastępuje realnego życia, ale dobre jest na przetrwanie.
Finko, odnośnie jeszcze wyboru z poprzedniego posta. Bardziej chodzi mi o wartość, którą stwarza sama jego możliwość. To między czym a czym robi się nieistotne. Mieć wybór albo nie mieć. Mieć wolność wyboru. Mieć wolność. Czuć się wolnym, czuć, że się jest z kimś bo się chce. Nie dlatego, że się musi, bo kiedyś ktoś inny, kim się było, podjął decyzję.
Jestem wolny i chcę z nim/nią być. To tak jak na samym początku. I to dawało siłę. Bo wybieram, to mój wybór. Wybieram bo chcę być z tym człowiekiem. Wybieram, bo czuję, że to ten człowiek. Jestem z nim, bo chcę.
Dawne prawdy które gdzieś uleciały, przy tej zmianie w człowieku, w procesie rozwoju, ciągłego dorastania. Powody, które przestały być aktualne. Związek, w którym jestem. Dlaczego jestem? Emocje, które do niego czuję, czy są prawdziwe? Czy ja kocham, czy jestem przyzwyczajony do niego? Czy jestem z nim z miłości czy z odpowiedzialności za wcześniejszy wybór? Czy ja jestem szczęśliwy, czy wmawiam sobie to szczęście, bo jeśli go kocham to powinienem być szczęśliwy? Może jestem szczęśliwy, bo przecież tak długo jesteśmy razem. A jak jesteśmy razem, to znaczy że kocham?
A potem zdarza się okazja, nieważne jaka, nieważne z kim. Ale okazja do czegoś prostego, prawdziwego w swoich prostych emocjach. Z jednej strony coś w czym jestem, nie wiem dlaczego, gubię się w motywach, gubię się w uczuciach. Z drugiej strony prosta emocja, łatwa, przyjemna.
Rise, tak, spać nie mogłem, ale na moje szczęście to przez sprawy zawodowe, taka "późnonocna robota". Ale bałem się też, że zgubię tą myśl przed wklepaniem w forum
wolność w związku w tym rozumieniu jest dla mnie bardzo ważna,
gdy pytałam po wszystkim męża co czuje do mnie skoro sie w tamtej zakochał i gdy po długim jego namysle usłyszałam PRZYWIĄZANIE ...to byłam wstrząśnieta
to był dla mnie koniec, najgorsza wersja,że kiedys tak się do siebie przywiążemy że zapomnimy o wolności i miłości,
czekałam długo na to jedno słowo
KOCHAM i jestem z tobą z miłości
doczekałam się i staram się w to na nowo uwierzyc bo dałam mu możliwość odejścia
po tamtym wyznaniu a on został, z własnego już wyboru, wciąż powtarza że z miłości
a czas pokaże.
Ja myslę że jst w związku taki moment, nieraz chwila gdzie ważą się dalsze losy, pewnie nie raz my sami i nasz partner/ka zastanawia się nad sensem bycia razem,
gdy nakładają się różne okoliczności podejmujemy decyzje, robimy kroki aby umocnić to co mamy lub to zakończyć, nie zawsze informujemy się nawzajem w pore o naszych odczuciach i decyzjach więc znów winny brak komunikacji w związku, niekiedy brak czasu,
bycie razem wymaga poświęcenia temu czasu, wiele pracy, energii
może dlatego niekiedy jedna ze stron wybiera coś łatwiejszego,gdzie "samo" sie toczy i rozwija gdzie siłą napędzającą nowy związek są silne uczucia, ekscytacja czymś nowym, równieżsilny popęd
my tu wszyscy razem zaniedługo wspólną pracę doktorską na temat przyczyn zdrady, odbudowy związku po i zrozumienia płci napiszemy
to dopiero bedzie bestsseller
Edytowane przez finka dnia 04.07.2008 12:01:10
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
witajcie.....
znalazłam dziś to forum.....nie muszę pisać dlaczego....
nie wiem czy mogę tutaj o tym pisać, bo to co wczoraj przeżyłam to nie jest klasyczna zdrada (tak przynajmniej tłumaczy to mój mąż). Jednak po kolei:
jesteśmy prawie 2 lata po ślubie.....już prawie pół roku po nim moja intuicja mówiła mi, że coś jest nie tak....i nie myłiłam się: mój mąż miał internetową kochankę....to co do niej pisał przeszło moja najśmielsze oczekiwania....do mnie nigdy tak się nie zwracał....było mi strasznie ciężko.....mąż się zaklinał, że to tylko internet...wybaczyłam, bo uwierzyłam, że ta dziewczyna jest z drugiego krańca Polski....
wczoraj przeżyłam drugi szok....sytuacja podobna do poprzedniej, z tym że dziewczyna jest znana, mieszka niedaleko od nas nie tylko z nią czatuje, ale także do niej dzwoni i spotykają się w jej pracy(mąż bywa tam służbowo, a później udaje się do jej pokoju)...jak przeczytałam to co do nie pisał (no bo rozmów to raczej nie podsłuchałam bo tak cwany bym i nie gadał z nią w domu) to na moment przestałam oddychać....on twierdzi, że mnie nie zdradził, poza tym kłamie jak z nut, bo informacje, które przeczytałam nie są spóne z tym co on mi później tłumaczył.....ale to jeszcze nie jest najgorsza.....mój mąż uważa że się nic nie stało, że ona jest tylko jego koleżanką i za normalne uważa takie flirtowanie (jeśli to jeszcze flirtem nazwać można a nie sądzę) z koleżankami....i że dalej to będzie robił bo mnie nie zdradza w ten sposób....masakra.....o jakichkolwiek przeprosinach to nawet myśleć nie mam co.....zastanawiam się tylko kiedy taki flirt przerodzi się w romans.....mamy ostatnio bardzo trudną sytuację (okazało się że ja raczej nie mogę mieć dzieci) powiedziałam mu wtedy, że jeśli nie wyobraża sobie życia bez dzieci to ja mu nie będę broniła....rozstaniemy się, ale niech mi o tym powie.....stwierdził, że chce być tylko ze mną.....
ja nie wiem kompletnie co mam robić.....to on zostawił w domu obrączkę, bo stwierdził, że ma już dość podejrzeń z mojej strony....i za chwlę dojdzie do sytuacji, że to ja będę musiała go przepraszać, że się czepiam.....
oświećcie mnie bardzo proszę i wyłózcie kawę na łąwę bo coś mi się wydaje, że mój mąż zmierza do rozstania, ale chce bym to ja zrobiła....
nie ukrywam, że gdyby mi wszystko wyjaśnił i przeprosił ja byłabym skora mu to zapomnieć, ale ja przecież nie będę go prosić by on został....
zupełnie nie wiem co robić....boję się, że jeśli zostanę w domu to on uzna sprawę za załątwioną i całe życie będzie ze mną tak postępował a tego bym nie zniosła...wolę teraz pocierpieć i mieć sprawę załatwioną....
odpiszcie proszę bo tak na gorąco to nie mogę racjonalnie myśleć....potrzebne mi jest takie surowe spojrzenie osób trzecich na tą sytuację....
i przepraszam, że tak chaotycznie, ale to wszystko jest na świeżo...