Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Sprzedaję puste dni
pracowitej dziewczynie, którą kiedyś byłam.
Ona krąży,
zarabia,
zmierza,
a ja śpię
w posłaniu z pokrzyw.
Na starość
będziemy miały obie dość.
Ból
Nocą przez bór milczący
Przez puste rżyska pól
W tumanie mgły wiszacej
idzie Pustelnik - Ból
Przez rżyska i doliny
Z rozstajnych idzie dróg
dżwigając srebrno-siny
w swoich ramionach - pług.
W dolinie lśni okienko
spowite w nocne mgły
Przymusem dnia i męką
samotne serce śpi.
Ból wszedł we mgle osłonie
i sen mu z powiek zdjął
pług ujął w obie dłonie
i serce orać jął.
Nic nie zadaje takiego bólu jak wspomnienia.
Cierpisz, gdy myślisz jak było dobrze, gdy byłaś w jego ramionach, całowałaś jego słodkie usta.
W Twojej głowie jest tyle myśli, ale wszystkie prowadzą do Niego.
Nie ma Go, a nadal Cię rani.
Nie pozwól mu na to!
Nie możesz? A może nie chcesz?
Lubisz cierpieć.
Wspominasz Go, choć wiesz, ze nie wróci.
Znęcasz się sama nad sobą.
Wstań! Odrzuć wspomnienie po Nim i zacznij żyć dla siebie... nie dla Niego...
Wisława Szymborska - Miłość od pierwszego wejrzenia
Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność jest piękniejsza.
Sądzą, że skoro nie
znali się wcześniej,
nic miedy nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?
Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamietają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamietają.
Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.
Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im droge
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.
Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?
Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kladł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.
Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
NIEPEWNOŚĆ A.MICKIEWICZ
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu?
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie;
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?
Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?
Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?
Powiedz mi jak mnie kochasz.
Powiem.
Więc?
Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz
skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
A latem jak mnie kochasz?
Jak treść lata.
A jesienią, gdy chmurki i humorki?
Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
A gdy zima posrebrzy ramy okien?
Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
Jutro będzie jutro
dziś jest dziś.
Trudno jest iść do przodu
mając tyle za sobą.
Nieznane przed nami
wciąż pozostaje.
Kolejna myśl,
pomysł,
pragnienie,
nadzieja.
Wszystko ucieka,powraca
pozostaje zmienione i nie.
Jak będzie?
Zależy to od nas.
aa
Jestem mały miś
Nigdy w życiu mym nie umiałem zdjąć Czapki przed nikim,
A teraz na twarz,
na kolana ryms - Przed jej bucikiem.
Byłem wściekłym psem,
ona uczy mnie, Jak jeść z jej rączki.
Miałem wilcze kły,
zamieniłem je Na mleczne ząbki.
Jestem mały miś,
własność lali tej,
Co palec ssie, kiedy zasypia.
Jestem mały miś, własność lali tej,
Co mamy chce, gdy jej dotykam.
Byłem twardy drań, ona sprawia że,
Jak z makiem kluska.
Smaczny, słodki i ciepluteńki wciął
Wpadam w jej usta.
Mleczne ząbki ma,
kiedy śmieje się I kiedy śpiewa,
Lecz ma wilcze kły, gdy jest na mnie zła,
Kiedy się gniewa.
Jestem mały miś, własność lali tej, ....
Siedzę w kącie mym i cichutko łkam
Pod jej pantoflem,
Kiedy wścieka się, choć powodu brak,
Bo jest zazdrosna.
Jestem mały miś, własność lali tej, ....
Pewien śliczny kwiat wydał mi się raz Ładniejszy od niej,
Pewien śliczny kwiat,
zginąć musiał więc,
Pod jej pantoflem Jestem mały miś,
własność lali tej, ....
Wszyscy mędrcy wciąż wykrzykują mi,
że w jej ramionach,
Gdy skrzyżują się, gdy oplotą mnie,
Niechybnie skonam.
Może będzie tak, może będzie siak,
Ale dość krzyków!
Jeśli zginąć mam, jeśli wisieć mam,
To na jej krzyżu
Slyszę twój stlumiony glos,
mówisz slowa gorzkie przez lzy.
Lecz już we mnie tylko zlośc,
pusta wścieklość - już nie ty
...
Serce peka z żalu,
dloni zimną kiść
ogrzej nad popiolem
- już możemy iśc,
Ja w swe zamki z blota,
Ty - w śmierdzący szynk.
A dom pusty jak...
palacyk Meyerling
( starszy Staszewski)
Spaceruję po szarym mieście
Pełnym ludzi śpieszących się
Nie wiadomo po co
Szukam cię w miejscach gdzie kiedyś byliśmy razem
Widzę tylko cień
Cień naszych wspólnych dni
Pomału znikający wraz z zachodzącym słońcem
Szybko wyciągam zapalniczkę
Ale wiatr gasi płomyk
Zimny wiatr przenika prosto do mojego serca
aa
Przyszłaś do mnie i pokochałem cię.
Dałaś mi miłość i dałaś mi siebie.
Dla Ciebie żyłem i Ciebie tylko pragnąłem.
Dałaś mi sens życia i dałaś mi cel.
Tobie zawdzięczam wszystko.
Wszystkie złe i dobre chwile.
Dla Ciebie tylko żyłem.
Teraz dałaś mi coś więcej !
Dałaś mi słodycz i gorycz
Dałaś mi wszystko co najpiękniejsze
Bez Ciebie byłbym nikim
Jesteś spełnieniem moich marzeń
i moim najgorszym koszmarem.
Jesteś słodkim nektarem
i najstraszniejszą chorobą.
Nie znasz mnie a Ja nie znam Ciebię !
Nie wiem gdzie jesteś Ty, a Ty nie wiesz gdzie jestem Ja.
Dałaś mi dwa moje największe szczęścia
Ją i Jego !
Dałaś mi wszystko i wszystko mi odebrałaś!
Kocham cię za to co mi dałaś
Kocham cię za to co mi odebrałaś
Kocham i nienawidzę
Zraniłaś mnie do granic bólu
Skrzywdziłaś mnie do granic wytrzymałości !
Nie ma już NAS !!!
Nigdy Cię nie zapomnę ! Nigdy nie przestanę Cię kochać !
Aż Tak Cię Kocham
Kocham Cię
okiem spragnionym,
pieszczotliwą dłonią strumienia słodkich słów,
czułą myślą
Kocham Cię
Wilgotnym słońcem świerzego poranka,
melodyjnym śpiewem szklanych kropel deszczu,
fal cichym szeptem
i wiatru skrzydłem lekkim
Kocham Cię
aromatem tysiąca róż
i niebem nieprzebranym
Kocham
sercem
i dziękuję Ci za to
że jesteś....
A.Burn
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie,
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym,
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
M. Pawlikowska-Jasnorzewska
Zdrada
Biada ci podła zdrado
Potworze bez sumienia
Obdarłaś z czci i wiary
Zabrałaś mi złudzenia
Karmiłaś mnie kłamstwami
Kazałaś piekło przeżyć
Zabrałaś moją własność
Co "prawnie" do mnie należy
Mnie, ja, mi, ze mną, o mnie!
Z słodką zemstą się skumam
Ale czy kocham naprawdę?
Czy to, urażona duma?
aa
Samotność
Samotność jest jak deszcz.
Z morza powstaje, aby spotkać zmierzch;
z równin niezmiernie szerokich, dalekich,
w rozległe niebo nieustannie wzrasta.
Dopiero z nieba opada na miasta.
Mży nieustannie w godzinę przedświtu,
kiedy ulice biegną witać ranek,
i kiedy ciała nie znalazłszy nic,
od siebie odsuwają się rozczarowane;
i kiedy ludzie, co się nienawidzą,
spać muszą razem - bardzie jeszcze sami:
samotność płynie całymi rzekami.
Reiner Maria Rilke
Tłum. Janina Brzostowska
Pocałunek
Ustami malowane słowa rozkoszy,
Dotykiem czułym pieszczone.
Spojrzeniem wiosennym w niebiańskich
Oczu moich, myśli twoje zanurzone.
Adam Asnyk
"Pierwsze uczucia,to kwiaty wiosenne,
Co sie swa wlasna upijaja wonia
Przed zywszym blaskiem jeszcze w cien sie chronia
I wierza jeszcze w swe trwanie niezmienne,
Po nich,ach! inne stubarwne,plomienne,
Znow zakwitaja i za sloncem gonia;
Wiedza,ze zwiedna-wiec czasu nie trwonia
I gasza tylko pragnienie codzienne.
A pozniej znowu wspomnien astry blade
Wschodza samotne na schylku jesieni
I chca trwac tylko i walcza z ulewa,
Widzac wokolo martwosc i zaglade-
A w koncu jeden cyprys sie zieleni,
Ponure,smutne rezygnacji drzewo"
Kołysanka Lilly
Tulipan mi daj ach!daj mi moj pan
I tul i nie placz
Ze pan nie tuli
Nie tak tuli pan moj pan
..to takie dziwne
to takie dziwne
kiedy ze złota mam serce
Tobą przepełnione
a jednak gdzies czegoś brakuje
ze szczęscia swojego płacze
szklanymi łzami otulam moje policzki
bo wiem ze mam wszystko
ale mimo to czegoś nie czuje
coś nie żyje we mnie od zawsze
albo coś już umarło
zadana blizna zostanie na zawsze
a sercu zawsze już czegoś będzie brak
aa
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska:\
Nudno jest tu bez ciebie.Nudno do obłędu!
Jestem jeszcze wraz z wiewiórka i pieskiem,
Pisze,czytam i pale,wciąż mam oczy niebieskie,
Lecz to wszytko tylko silą rozpędu.
Wciąż jeszcze świt jest szary,zmierzch niebiesko-zloty,
Dzień przechodzi na jedna,noc na druga strone
I roze zakwitają bez wielkiej ochoty!
Bo tak sa juz przyzwyczajone.
A jednak swiat sie skończył.Czy wy rozumiecie?
Rozpoczynam bez Ciebie
nowy poranek
nowego życia.
Więc?
Spotkam inne kobiety,
pięknięjsze,
bardziej moje!
Ale zanim to nastąpi,
liczę się tylko Ja.
A ponieważ
traktowałam Cię
dobrze,
trochę nawet siebie lubie.
A poza tym
jutro wstaje słońce
aa
Irbis
przyczajony na ławce
chłeptał słowo za słowem
majaczyły muśnięcia
zasieczone biezwiednie w koszary
ani mi sadzić - ani pożerać
zniechęcenie
on utkał Ci gniazdo
w słowach bez znaczenia
w bezsłowiu bez treści
sobie - jemu
i jej -jemu
nudożerka nie do syta
i powolne kołysanie huraganu
piękna moja - rzekł irbis
mam dla Ciebie
wężowiska alegorii
ruchome pisaki pijanych kosciołów
oto gościniec mój niosę
rzeką świtu
- pięści moje
po co wykradł Cię tamtym
uśpiona w spokoju
okruchami chleba
dzieli sprawiedliwie - nie tylko dla Ciebie
po każdej transfuzji dotkniecia
wyrasta na nowo -
cieszą go kolejne własne wcielenia
w które wierzysz
noc nie jest sama
ja przy niej jestem
gdy kona - spada -horyzont przekłuwa
oszczepem ognia
bliżej niz myślisz
szepnał Ci czule
że nie kocha wcale
a ty tesknisz..
tesknisz?
rozumiesz to, co złe
żeby oddać to, co dobre
spojrzeniem spokojnym
zdejmujesz line po linie
i badasz dokładnie
ślady po ranach -
szafirowe półcienie
aa
paletą barw zatrzymam czas
nie widząc róznic pośród nas
cyniczny biały korytarz kłamstw
wykrzyczał zaprzeczenie dnia
prądy chemicznych gęstych rzek
spychaja nas w ocean gdzieś
- dryfujemy
pęczniejemy z dumy
- niewłasnej
ławice kobiet, ławice mężczyzn
w zmydlonej pianie dusza się
ostatni okręt lądem kusi
intuicyjnie cofam się
w schematyzm synchronicznych dni
tunele kłamstw niestraszne mi
aa
w ciszy nocy przyjdę do ciebie
otulę cię pięknych chwil wspomnieniem
w tym najpiękniejszym ze snów
przez moment znów będziemy razem
dotykając delikatnie niespełnionych marzeń
by nad ranem poczuć się szczęśliwie
przytulając zagubione dawno chwile
i spoglądając wzrokiem pełnym nadziei
odnaleźć się w odległej życia przestrzeni
wierząc, że czas wszystkiego jeszcze nie zmienił
No zaraz mi puszczą nerwy..
aa
jakos tak mnie przycmilo ze obraz twoj
w piecu spalilam po dniu za twoje
zdrowie pilam niech cie!tak mnie zaslepilo
chodze jak paw a ty sie baw nic mnie nie meczy
nawet twoj smak dla innych mily
dla mnie juz brak-nie mam juz sily
odnalezione w mojej nastoletniej szufladzie
cos przezywalam
nie pamietam
umysl wypiera zle rzeczy
mam nadzieje
ze ta tez zapomne
aa
Wytarte obietnice
Nie wykrzyczą przy porodzie
Wypełnienia
Usta ustom tajemnicą
Ślą pod wiatr klątwę słodką
"Jestem sobie Nikim Takim
Kunta Kinte w portkach w paski
Kluczę wezmę,
Serce zamknę,
Ty zostaniesz
W snach potrzasku
aa
Pochwycenie mnie
Nie jest możliwe
Rozchodzę się mgłą w parku
Przechodzę pod cieniami
Zastygam w rozczarowaniach
Kręgów kałóż, w które zerkasz
Dni rozciągnęły się
W długie miesiące obserwacji
Krzeszę ta miłość
Aż sił mi brakuje
Układam piramidy szczęścia
Z kamyków znalezionych
Tuż pod Twoim krzesłem
A Ty
Ty - o niczym nie wiesz
Wypuszczam serce
Leci
Otwartym przesrzeniom
Na wprost
aa
a przeciez........
dlaczego.........?
no powiedz......!
nic nie wiem.....
sila tworzenia
radosc istnienia
liczba zwatpienia? trzydziestolatka
Dwie Magdy: dwie miłości
Pierwsza - ta pierwotna
Pamiętam Jej sylwetkę
zapisaną w głębi moich uczuć
Tę którą pokochałem bez myśli jednej
To Ona mnie odkryła
pobudziła do życia
Ona, ale i Nie-Ona
Bo Ona we mnie była
Ta ławka w Szczytnickim parku
Ten chłód powietrza i drżenie ciała
Ach, ta iskierka Życia
I znam tę drugą Magdę
Brunetkę, blondynkę
Ciepło, uczucie, spokój
Ale też Magda - ŻONĄ była:
wymagająca, zdecydowana, głośna
I ja się zmieniłem
i Magda wraz ze mną
A teraz odchodzi...
Może Cię nie znam
I jesteś zła
Tak mówią mi
Życzliwe psy
Kto wie ona zła czy ja - zła
Zakwitasz przy mnie
I dalej nic
Prócz kilku słów
Prócz paru chwil
Różanych snów
I wspólny śmiech
I prarę łez
Naręczem kwiatów
Dotnięcia deszcz
Nie znaczę nic
I Ty nic też
Poprostu jestem
Przy Tobie gdzieś
orwela
Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży.
Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi.
A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz
i walizkę ma spakowaną już.
Pierwsza wojna - pal ją sześć, to już tyle lat.
Druga wojna - jeszcze dziś winnych szuka świat.
A tej trzeciej, co chce przerwać nasze dni,
winien będziesz ty, winien będziesz ty.
Pierwsze kłamstwo, myślisz: ech, zażartował ktoś.
Drugie kłamstwo - gorzki śmiech, śmiechu nigdy dość.
A to trzecie, gdy już przejdzie przez twój próg,
głębiej zrani cię niż na wojnie wróg
Bułat Okudźawa
LUSTRO PRAWDY
Patrzę w lustro
I widzę zupełnie obcą osobę
Spogląda na mnie nieufnie
Swym przerażająco lodowatym wzrokiem
Dumna, pewna siebie
Pełna nienawiści i wstrętu do świata
Przesiąknięta obojętnością
Zdołowana dyskryminacją
Samotna z własnej winy
Podświadomie tęskni za miłością
Nie wytrzymuję jej chłodnego wzroku
Odwracam twarz od lustra...
M. Dziedzic
Spodziewać bym mogła się wszystkiego
Że się odkochasz
Że zdradzisz
Że odejdziesz
Ale jednej rzeczy nie przewidziałam:
Że mnie znienawidzisz.
I za co?
Przecież ja Ci nic nie zrobiłam!
Więc, dlaczego?
Bo jestem Twoim wspomnieniemr30;
Bo jestem Twoim wyrzutem sumieniar30;
Bo jestem tym kim być nie powinnamr30;
I wciąż szukasz, ale znaleźć nie możesz
Bo tego tam nie ma!
To co ważne- już dawno odrzuciłaś!
Sprzedałaś w akcie zapomnienia
wiara78
Noc... sprzymierzeniec samotności, dusza szukajaca radości w miłości,
serce bez nadziei...
wiara zgaszona przez słowo egoizmu,
czas który nie leczy ran żałosnego życia,
cząstka umysłu w pustce niebycia...
autor niaznany
Wśród morza ewentualności: tego, co potrzebne, mniej potrzebne i zbyteczne, tego, co przyjemne, a pożyteczne, tego, co szkodliwe, bardziej szkodliwe, a smakowite, tego, co opłacalne, bardziej opłacalne, a krzywdzące drugiego człowieka, tego, co prawdziwe, mniej prawdziwe, kłamliwe, ale dające korzyści.
Nie zgubić się w tym gąszczu ani nie rozstrzygać fałszywie.
Nie zgubić się ani na chwilę, ani na miesiąc, ani na całe życie. Umieć wrócić, gdy się pobłądzi.
Umieć odkryć błąd, przyznać się do tego, że się było nieuczciwym, brutalnym, egoistycznym, że się skrzywdziło drugiego człowieka.
Potrzeba drugiego człowieka , który pomoże, ostrzeże, upomni w imię dobra, życzliwości.
Potrzeba drugiego człowieka, który uratuje od rozpaczy.
Potrzeba człowieka wiernego, który nie zdradzi nie odejdzie, nie opuści, nie zdarzy się czas próby, niepowodzeń, klęsk, katastrof życiowych, gdy wszyscy się odsuną, potępią, zapomną, który pocieszy, podeprze, poda rękę, pozwoli uwierzyć siebie, przyniesie nadzieję i radość.
Bo miłość to bycie do dyspozycji, to gotowość do tego, by usłużyć, pomóc, przydać się, zaopiekować się. To chęć, by być potrzebnym.
Czas jest zawsze tym egzaminatorem, przed którym nie ostanie się żadna złuda, zaślepienie.
Mieczysław Maliński
ja już nie płaczę nie rozpaczam
każdego dnia buduję mur
który odgrodzi mnie od drania
od tego który sprawił mi ból
Moje serducho jest oczyszczone
już czas by stało się zimne jak lód
bo łajdak mi ukradł
uczucia moje i ja buduję dla niego ten mur
Przebaczam mu bo silna jestem
czy on zrozumie akt ten szlachetny?
nie wiem i wiedzieć już tego nie chcę
ja oczyściłam już serce swoje
i życie jest moje już tylko moje!!!
aa
DOBRZY LUDZIE
sł. Piotr Brymas
Tu mieszkają dobrzy ludzie
Trochę krzyczą, trochę błądzą
Dobrzy ludzie, światu radzi
Dzień witają ciszą mądrą.
Bez świętości i przegięcia,
Balu, fety, maskarady
Bez wszelkiego w łbach pojęcia
Dobrzy ludzie do porady.
Choć tak wiele ich obchodzi
Są, tak zwani dyletanci
Mogą umrzeć, mogą pożyć
Życie karci ich i niańczy
Trochę robią oprócz spania
Wciąż czekają na rozmowę
Mają słabość do kochania
I na przyjaźń z kimś umowę
Więc poszukaj gdzieś ich wzroku
Może żyją całkiem blisko
Gdzie rozdają szczery spokój
Ludzie dobrzy ponad wszystko.
pytanie do Boga o miłość
wciąż uporczywie zadaję pytanie
do ciebie kieruję je oto Panie
czym jest ta miłość moja cierpiąca?
która sięgała kiedyś do słońca
kiedyś kochałam jego szaleńczo
dzisiaj już po nim łzy mnie tylko męczą
pierś rozerwana jak sucha trawa
już jest skończona moja wyprawa
w życie wyprawa która bez końca
jak koń pędzący tak była rwąca
nadszedł już koniec, jego nie mój
Panie ja kocham! skąd więc ten ból?
aa
Jak ozywic to wspomnienie
wątłe niczym bańka szklana
Jak ożywic to marzenie
w gwiazdce która z nieba spadła
Ubrac rano w zachwycenie
do obiadu uśmiech podac
i ożywic znów pragnienie
aby umiec całkiem kochac
Choc to łatwe - takie trudne
choc najprostsze - poplątane
A ja proszę tylko przytul
moje serce połatane.
gupia
Zgaś moje oczy, ja Cię widzieć mogę
Uszy zatrzaśnij, ja Ciebie usłyszę
I ja do Ciebie bez nóg znajdę drogę
I bez ust krzyk mój cisnę w Twoja ciszę
Ręce mi odrąb, a ja Cię pochwycę
Ja Cię pochwycę sercem jak ramieniem
Zawrzyj mi serce, mózgiem Cię zdobędę
A skoro mózg mi wypalisz płomieniem
Ja na krwi mojej Ciebie nosić będę
R.M. Rilke
jestem dziś zła
zła na tego drania
to on pokazał mi czym
jest litania
lamenty które dziś w sobie noszę
uświadomiły mi coś po trosze
jak podłym można stać się człowiekiem
lub być nim zawsze i odbijać się echem
on mnie wciąż rani
głęboko brodzi
sztylet wciąż nosi
i we mnie mierzy
ileż odmówić mam dziś pacierzy?
by się uwolnić od jego bólu
by dał mi spokój i poszedł lulu
aa
zyła sobie jedna Tulia
zobaczyla raz ul, ja
jej na to glupia moja
lepsza wlasna swoja koja
niz brylantow pelna kolia
zlote rybki dzisiaj w modzie
w w lozku, w kuchni i w ogrodzie.
zlota rybke sobie spraw
z nia sie zawsze dobrze baw
jesli nie chcesz byc na lodzie!
jedna pani fiku miku
majtki sciaga nie dla siku
z cudzym mezem ach!
imie jego gach
pani reke ma w nocniku
jesli nie chcesz byc na lodzie
postaw rybke na komodzie
karm, rozpieszczaj, zmieniaj wode
smaruj rybke swoja miodem
bo ukradnie ci ja zlodziej!
tulia
Rudyard Kipling
list do syna
jeżeli zdołasz zachować spokój,
chociażby wszyscy go już stracili, ciebie oskarżając;
jeżeli nadal masz nadzieję,
chociażby wszyscy o tobie zwątpili,
licząc się jednak z ich zastrzeżeniem;
jeżeli umiesz czekać bez zmęczenia;
jeżeli na obelgi nie reagujesz obelgami;
jeżeli nie odpłacasz za nienawiść nienawiścią;
nie udając jednakże mędrca i świętego;
jeżeli marząc - nie ulegasz marzeniom;
jeżeli rozumując - rozumowania nie czynisz celem;
jeżeli umiesz przyjąć sukces i porażkę,
traktując jednakowo oba te złudzenia;
jeżeli ścierpisz wypaczanie prawdy przez ciebie głoszonej,
kiedy krętacze czynią z niej zasadzkę,
by wydrwić naiwnych
albo zaakceptujesz ruinę tego, co było trescią twego życia,
kiedy pokornie zaczniesz odbudowę
zużytymi już narzędziami;
jeżeli potrafisz na jednej szali położyć wszystkie twe sukcesy
i potrafisz zaryzykować,
stawiając wszystko na jedną kartę;
jeżeli potrafisz przegrać
i zacząć wszystko od początku, bez słowa,
nie żaląc się, że przegrałeś;
jeżeli umiesz zmusić serce, nerwy, siły, by nie zawiodły,
choćbyś od dawna czuł ich wyczerpanie,
byleby wytrwać, gdy poza wolą
nic już nie mówi o wytrwaniu;
jeśli umiesz rozmawiać z nieuczciwymi
nie tracąc uczciwości
lub spacerować z królem w sposób naturalny;
jeżeli nie mogą cię zranić nieprzyjaciele
ani serdeczni przyjaciele;
jeżeli cenisz wszystkich ludzi, nikogo nie przeceniając;
jeżeli potrafisz spożytkować każdą minutę,
nadając wartość każdej przemijającej chwili;
twoja ziemia i wszystko co na niej
i - co ważniejsze - synu mój - będziesz CZŁOWIEKIEM
SZAROŚĆ
Jesienną drogą pośród wierzb,
podążam między drzew szpalerem
Chłostanych wiatrem w nagim polu,
płaczących tak pod szarym niebem
Spłowiały żal przejrzałych traw,
popołudniową mgłą nasiąka
A szara rozpacz horyzontu,
burzową chmurą świat zaciąga
Padają pierwsze krople łez,
z mętnego nieba na mą duszę
Martwe wspomnienia w jesienny deszcz
r11; stygmat miłości, śmierci , wzruszeń
Jest coraz szarzej, coraz ciemniej,
a w tej szarości ktoś mnie czeka
Ktoś, kto samotny już od lat...
Widzę! Poznaje go z daleka
To ktoś , kto łączy losy ludzkie,
gmatwa je pląta i przecina
Cieniutką przędzę człeczej doli,
rozpala, szarpie i zagina
Odbiera sen, daje iluzje,
rozsądek wraca, kradnie nadzieję
Przebija dusze setką noży,
lodowym wichrem w oczy wieje
Gdym tylko dojrzał go w oddali,
serce podałem mu na dłoni
W Chłodnej nicości szarego zmierzchu,
sił już nie miałem by się bronić
Przyjął zapłatę Pan Szarości
i pożarł serce me łakomie
Głowę złożyłem na gorzkiej ziemi,
sen wiekuisty w tęsknoty łonie
Jesienną porą pośród wierzb,
zasnąłem między drzew szpalerem
Chłostany wiatrem w szarym polu,
zawodzi duch pod szarym niebem
kermit
Twój facet Cię zdradził,nie powinien.
Ty płacisz za to największą cenę.
Bo czułaś miłość do końca,
i ją straciłaś w mgnieniu oka.
On już wybrał dawno.
Masz złamane serce i nie ma już łez,
bo ból Cię znieczuli,a emocje wypłakałaś niczym deszcz.
Wiem że cierpisz,trzymaj się jednak.
Mam nadzieję że trafisz na dobrego faceta.
Nikt nie znalazł przepisu na idealny związek
i nie znajdzie,trzeba ufać i wierzyć tak sądzę.
A do tej pory nie wiedziałem że jest tyle dobrych kobiet.
Lecz jednak szkoda że zostały zdradzone
wolny
Tramwajowi ludzie
są bardziej zmęczeni, znudzeni
niż ludzie z liliowych lotnisk.
Tramwajowi ludzie
podobni do cieni,
tylko że bardziej samotni
Bo na końcowych przystankach
ranek ma szary smak,
noce są zawsze za zimne,
a łzy za gorące - tak, tak.
Tramwajowi ludzie
wytrwali jak sosny i klony,
stłoczeni wędrują do nieba.
Tramwajowi ludzie,
mężowie i żony,
którym brak słońca do chleba.
Bo na końcowych przystankach
ranek ma szary smak,
noce są zawsze za zimne,
a łzy za gorące - tak, tak.
Są też takie pętle...
Są pętle piękniejsze niż inne,
gdzie szumi z daleka rzeka...
Tam zajeżdża tramwaj
nadziei niewinnej
i na ten tramwaj ktoś tam czeka.
drogę odnaleźć
w świecie ogromnym
wśród dróg tysięcy
w plątaninie ścieżek
w niepewności pytań
w zwątpieniach pewności
w ciemnościach nocy
w dziennym niepokoju
w samotnym tłumie
w niezbyt ciasnych ścianach
w ciszy na schodach
i w krzyku za ścianą
w samym środku lata
w płaczliwej jesieni
w lawinie marzeń
w przypływie rozpacz
wtedy gdy łzy płyną
gdy powraca uśmiech
w gąszczu spraw nieważnych
w codziennym pośpiechu
gdy przychodzi miłość
i kiedy odchodzi
na krawędzi czasu
która wciąż przeraża
w przedsionku nocy
kiedy śmierć najbliżej
albo o świcie
gdy wszystko możliwe
kto znalazł prawdę
musi ja obronić
Z jakim spokojem idziemy
przez dni i miesiące,
jak cicho śpiewamy czarną kołysankę,
jak łatwo wilki porywają naszych braci,
jak lekko oddycha śmierć,
jak szybko
płyną okręty
w tętnicach.
Weź mnie stąd, z górnej półki, zza szkła biblioteki,
Wyjmij z opraw skórzanych i wyprowadź z ksiąg.
Chcę wrócić, jak emigrant, z podróży dalekiej,
Z papieru, z martwych liter, żywy, do twych rąk.
Zawołaj mnie po prostu, imię moje wymów,
Gorącym głosem roztrąć szkielety mych słów,
Wyprowadź mnie z tych książek, uwolnij mnie z rymów
I z potrzasku oswobódź zatrzaśniętych strof.
Chcę iść ulicą nocną pod dawne twe okno,
Gdzie ongi przez rolety twój wzywał mnie cień,
Raz jeszcze być samotny tą nocą samotną
I jeszcze raz szczęśliwy obudzić się w dzień.
Nie umieć nazwać oczu twych ani postaci,
Ani smutku wysłowić w zawiłości zdań,
Naprawdę czuć, że jeśli się ciebie utraci,
Rozpacz słów nie wykrztusi przez ściśniętą krtań.
Naprawdę wrócić w ciemność, przez którą ogromem
Powietrze ślepych natchnień, jak huragan, szło.
O szczęście, uderz we mnie wielkim niewiadomem,
Zniszcz książki bezrozumne, rozbij zimne szkło!
Zdradzeni kochankowie i przez wielu to wydrwieni.
Niosą siebie jak głośną ranę.Czy w nikim tu nadziei?
Są obolałymi ciemnymi na przestwór nieba Bogami
I wymyślają Bogów dla siebie-i tych nad nami.
I nazywają zatoki wyspy w odwrocie.Mrocznego lasu sny.
Gwiazdy,śnieżynki białe,zbłąkane i zbyt ciężkie,gdy
Drapieżne zło i kłamstwo w bezgłośnym skoku pośród drzew
Dopada i gryzie.Przemienia do szpiku Ciebie i mnie?
Lecz nie wierz temu...Jest ciepły brzeg i echo z oddali
Pokora losu,mknącego dziś z dzikim nurtem i kaskadę fali
I nawet gdybyś,jak biedny Ikar,upadł pod jakieś stopy
Musisz wciąż nadzieję dawać i brać-nad tym się pochyl.
Popatrz...tylko
Czasem...piękny jest świat
I inni czekają gdzieś ludzie
Wędrowiec czeka gdzieś...brat
I świat kolorowy bez złudzeń
Spójrz na nich ciepło z uśmiechem
W koralach z jarzębin na szyi
I otwórz przyjaźnie na świat
W geście ramion otwartych
Jak kwiat...
Nie zasklepiaj skorupy mądrości
Nie więź serca w ślimaczej budzie
Po cóż w zadrach i bólach tkwić?
Nie warto pamiętać krzywd
Pamiętaj radości
Gdy słońce na łące dzień budzi
Tam inni czekają cię ludzie
A ty uśmiechem serdecznej fali
Przypłyń do nich z oddali
I zatrać w poezji...w ułudzie
Ręce swe do nich wyciągnij
Podaj im dłonie...obie
By serce mocniej zabiło
Niechęć czasem powściągnij
I pięknym odpowiedz posłowiem
(...)
Myśl...pamiętaj o czym marzysz
Serca nigdy nie trać z oczu
Natchnij słowem i maluj obrazy
Wraz z miłością...wraz z poezją
Chociaż kaczym piórem mażesz
Pięknem życie wszem obdarzysz
I wierz...trzeba mieć marzenia
Pragnąć, chcieć w ich pięknie trwać
Pieścić, kwiecić jak wspomnienia
I ciągle czekać ich spełnienia
Z życia...z klowna w marnym cyrku
Nauczyć się śmiać...!
Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne się zakłada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach.
To jest gra!
Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć!
Ty i ja - teatry to są dwa!
Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle.
Bo ty grasz!
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty!
Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz;
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera;
Flirt i alkohole, może tańce będą też,
Drzwi otwarte zamkną potem się.
No i cześć!
Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera;
Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram;
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb;
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja - teatry to są dwa.
Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
I niezaraźliwy wcale jest twój śmiech.
Bo ty grasz!
Ja - duszę na ramieniu wiecznie mam.
Cały jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy śmieje się, to wkrąg się śmieje świat!
Rozpryskiem kropli, psiej sierści dreszczem
Jak deszcz mijamy i - bez nas dnieje...
Jaką tu żywić nadzieję jeszcze?
Jaką tu jeszcze żywić nadzieję?
Że przetrawieni krzywdą - powstaną
Skruszą się ci, co na niej wyrośli;
Że można żrącą szyderstwa pianą
Otworzyć oczy sprawiedliwości?
Że pierwsza miłość będzie jedyną,
Że dobre chęci brukują - niebo,
Że woda może zmienić się w wino,
Kamień nie musi mylić się z chlebem?
Rozpryskiem kropli, psiej sierści dreszczem
Jak deszcz mijamy i - bez nas dnieje...
Jaką tu żywić nadzieję jeszcze?
Jaką tu jeszcze żywić nadzieję?
Że młodość w życiu się nie rozmyje,
Życie nie będzie tylko więdnięciem,
Że umrze pięknie - co pięknie żyje
I że po śmierci przetrwa w pamięci?
- Że można jasno dostrzec w ciemności
Co złe - co dobre, co pył - co diament;
Odrzucić pierwsze, drugie ugościć
W sercu, gdzie włada ład - a nie zamęt?
By żyć - nie żywiąc ławic pętaków
I nadaremno nie wzywać nieba -
Trzeba wciąż żywić nadzieję jakąś,
Wbrew sobie - sobą żywić ją trzeba.
Człowiek w skale nad morzem wykuty
Z prawą ręką wyciągniętą w przyszłość,
Gdy ogniście niemy i okrutny
Piorun męki zatrząsł jego ciszą,
nie drgnął. Przerósł możliwość rozpaczy.
Gestu, dwakroć kamienny, nie zmienił.
Dwakroć zimniej w zimną wieczność patrzy
Zakrwawionym od wewnątrz milczeniem.
Odchodząc - nie wie się, że się odchodzi -
Nie na serio Drzwi za sobą przymykamy -
Los - tymczasem - zatrzaskuje rygle -
Bezpowrotnie - za naszymi plecami -
I
Allegro
Zapytajcie Artura,
daję słowo: nie kłamię,
ale było jak ulał
sześć słów w tym telegramie:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
Cóż, według Ben Alego,
czarnomistrza Krakowa,
''to nie jest nic takiego
dorożkę zaczarować,
dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
dorożkarza z dorożką,
ale koń - nie''. Więc dzwonię: Serwus, to pan Ben Ali?
Czy to możliwe z koniem? Nie, pana nabujali.
Zadrżałem. Druga w nocy.
Pocztylion stał jak pika.
I urosły mi włosy
do samego świecznika:
ZACZAROWANA DOROŻKA?
ZACZAROWANY DOROŻKARZ?
ZACZAROWANY KOŃ?
Niedobrze. Serce. Głowa.
W dodatku przez firankę:
srebrne dachy Krakowa
jak ''secundum Joannem''
niżej gwiazdy i liście
takie duże i małe.
A może rzeczywiście
zgodziłem, zapomniałem?
Może chciałem za miasto?
Człowiek pragnie podróży.
Dryndziarz czekał i zasnął,
sen mu wąsy wydłużył
i go zaczarowali
wiatr i noc, i Ben Ali?
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY KOŃ.
II
Allegro sostenuto
Z ulicy Wenecja do Sukiennic
prowadził mnie Artur i Ronard,
a to nie takie proste, gdy jest tyle kamienic
i gdy noc zielono-szalona,
bo trzeba, proszę państwa, przez cały nocny Kraków:
III
Allegretto
Nocne WYPYCHANIE PTAKÓW,
nocne KURSY STENOGRAFII,
nocny TEATR KRÓL SZLARAFII,
nocne GORSETY KOLUMBIA,
nocny TRAMWAJ, nocna TRUMNA,
nocny FRYZJER, nocny RZEŹNIK,
nocny chór męski CZEŚĆ PIEŚNI,
nocne SERY, nocne MLEKO,
nocne TAŃCE WIECZYSTEGO,
nocne DZIŚ PARÓWKI Z CHRZANEM,
nocne TOWARY MIESZANE,
nocna strzałka: PRZY KOŚCIELE!
nocny szyld: TYBERIUSZ TROTZ,
słowem, nocni przyjaciele,
wieczny wiatr i wieczna noc.
IV
Allegro ma non troppo
Przystanęliśmy pod domem ''Pod Murzynami''
(eech, dużo bym dał za ten dom)
i nagle patrzcie: tak jak było w telegramie:
przed samymi, uważacie, Sukiennicami:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
Z Wieży Mariackiej światłem prószy.
A koń, wyobraźcie sobie, miał autentyczne uszy.
V
Allegro cantabile
Grzywa mu się i ogon bielą,
wiatr dmucha w grzywę i w biały welon.
Do ślubu w dryndzie jedzie dziewczyna,
a przy dziewczynie siedzi marynarz.
Marynarz łajdak zdradził dziewczynę,
myślał: Na morze sobie popłynę.
Lecz go wieloryb zjadł na głębinie.
Ona umarła potem z miłości,
z owej tęsknoty i samotności.
Ale że miłość to wielka siła,
miłość po śmierci ich połączyła.