Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam, to mój pierwszy post na tym forum. Zacznę od początku, coś o naszym związku.
Ja mam 29 lat, moja ukochana 30( będę ją nazywał M od jej imienia). jesteśmy razem od 17 lat czyli jak łatwo wyliczyć od czwartej, piątej klasy podstawówki. Dziś nasz syn ma 6 lat. Jest moją pierwszą i jedyną partnerką i ja jestem jej pierwszym i jedynym partnerem. Przez te wszystkie lata bywało różnie, raz lepiej raz gorzej. Na przestrzeni wszystkich tych lat kilkakrotnie rozstawaliśmy się i muszę przyznać że to ja byłem tym przez którego tak się działo. Jeszcze za "małolata" stwierdziłem że to koniec, że nie pasujemy do siebie, że to nie to, takie "gówniarskie" tłumaczenia. nie byliśmy razem jakieś dwa czy trzy miesiące. Mi w tym czasie wydawało się że upatrzyłem sobie taką jedną koleżankę i było to chyba swego rodzaju zauroczenie czy coś w ten deseń. Po czasie okazało się że jednak kocham tylko i wyłącznie M i wróciliśmy do siebie. To się wydarzyło bardzo dawno, mieliśmy "naście" lat i na dziś dzień wszystko już wyjaśnione i zapomniane. Żyliśmy dalej, zaczęła się praca, zamieszkaliśmy razem. Niestety znów znalazł się powód do rozstania i znów z mojego powodu. Byliśmy na jakiejś imprezie, poznaliśmy różnych ludzi. Nie zdawałem sobie sprawy że wpadłem w oko jednej z nowo poznanych koleżanek ale póki co był spokój. Pewnego dnia dostałem sms'a z nieznanego numeru. W sms'ie był obrazek, jakiś diabełek z serduszkiem i coś tam było napisane. Dziś wiem że powinienem to zlekceważyć, wtedy jednak do głosu doszła fascynacja i chęć poznania kto to. Odpisałem. Wiadomo jak to się później potoczyło. Cała masa sms'ów, wydzwanianie, telefonu nigdy nie zostawiałem bez "opieki". Nawet leżąc w łóżku z M, potrafiłem sms'ować z tamtą. Po jakichś dwóch miesiącach zdecydowaliśmy się spotkać. Spotkaliśmy się. Zaczęliśmy się spotykać, w międzyczasie odszedłem od M. Dowiedziała się o wszystkim, ludzie jej mówili że widywali mnie z inna, nawet tego nie kryłem. M bardzo to przeżyła. Spotykałem się jakiś czas z tą drugą, byłem u niej w domu. Przez ten cały czas do niczego między nami nie doszło ale faktem pozostaje że spotykaliśmy się a i to że miałem różne myśli co do E(ta druga). Pewnie seks wisiał na włosku ale mimo wszystko nie stało się i bardzo się z tego cieszę. Po jakichś trzech miesiącach wróciłem do M. Wróciłem z miłości. Tak naprawdę nigdy nikogo nie kochałem tak jak jej. Jesteśmy tak razem po dziś dzień. M urodziła nam synka, mieszkamy razem i wszystko wydawałoby się być w porządku.
Niestety. Nie wiem czy tak jest w każdym związku po tylu latach ale w nasz wdarła się nuda, stagnacja, rutyna, każdy nazwie jak chce. Nie było tak że przestaliśmy się kochać. Nigdy też nie odczułem od M że mogłaby mnie nie kochać. Seks był zawsze wspaniały, mimo że należę raczej do "krótkodystansowców". Spaliśmy zawsze razem, tuląc się a jak nie tuląc to zawsze czułem jej bliskość. Jest jedyna kobietą która potrafi w sobie tylko znany sposób pokazać mi swoimi stopami jak bardzo mnie kocha Brzmi to śmiesznie ale zawsze zasypiając czuję jej stopy na swoich, nie wiem masuje, głaszcze, cokolwiek ale robi to zawsze i nawet taka drobnostka z jej strony jest wspaniała. Mówimy do siebie "myszko", "kotku", często wyznajemy sobie miłość, nawet mijając się w kuchni czy pokoju, mówię -kocham, w odpowiedzi słyszę -kocham. Szczerze.
Z tego opisu wynika że jesteśmy idealną parą i chciałbym żeby tak było.
Kolejne niestety. Widzę to dopiero teraz. Ostatnimi czasy, przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Dalej było -kocham-kocham ale żeby rozmawiać w prawdziwym sensie tego słowa to nie. Też do mnie dopiero teraz dotarło, że to po mojej stronie była wina. Strasznie się odciąłem, tylko laptop, telewizor, laptop telewizor. Teraz widzę że faktycznie podchodziła do mnie nie raz, nie dwa, żeby porozmawiać o czymkolwiek, zawsze ją przeganiałem. Zawsze było tylko: nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź, daj mi spokój, tak byłem zaaferowany laptopem czy tv, czy czymkolwiek. Musiała w końcu pęknąć.
Jakieś dwa miesiące temu odkryłem że coś się dzieje. M często przebywała na portalu naszaklasa. Nigdy mnie to nie dziwiło, było to normalne. Do czasu. Każdy wie, że każda przeglądarka, czy to IE czy Firefox, zapamiętuje historię przeglądania. Historie można usunąć, ok. Tylko że nie każdy wie, że w miejscu wpisywania adresu www, pozostaje ślad o odwiedzanych witrynach. Działa to na takiej zasadzie, że im częściej odwiedzasz daną stronę, tym wyżej ona będzie po rozwinięciu paska, takie ułatwienie, podpowiedź. W przypadku M było tak, że wpisywałem w miejsce adresu www.nk.pl i pierwszą podpowiedzią było wiadomo, NK- logowanie a drugą najczęściej odwiedzaną było NK -profil użytkownika...(nazwę go N). Był to profil chłopaka, który remontował nasz budynek w wakacje i nie raz rozmawiał z moja kobietą czy ze mną. Wydawało mi się że to było nic nieznaczące. Tak w ogóle to ja znałem go wcześniej. On ma żonę ale z tego co słyszałem nie układa im się. Nawet zwierzał się z tego mojej M, ona mi o tym mówiła. Mniejsza z tym.
Dwa miesiące temu zaczęło się coś dziać, jak pisałem z tą NK. Zainstalowałem na starym( podczas kłótni ucierpiał) laptopie program szpiegowski i okazało się, że dzień w dzień wchodzi na jego profil. Zapytałem: -co ty masz z tym N, że tak jego profil przeglądasz codziennie. W odpowiedzi usłyszałem -przestań, normalnie przeglądam zdjęcia ludzi. OK.
Tylko że po kilku dniach już miałem dowód. Ich rozmowa na NK, jest tam taki komunikator podobny do GG. Przyszedłem z pracy, M jeszcze siedziała na laptopie, poczekałem aż zaśnie. Siadłem na laptopa, włączyłem program do szpiegowania i myślałem że mi serce wysiądzie.
Cała rozmowa, nie przytoczę całej, tylko fragmenty ale sens każdy zrozumie. W ogóle rozmowa rozpoczęła się dość nie standardowo, nie od -hej czy -cześć, tylko od jego słów -NIE RÓB TEGO BĘDĘ A RĘKI JESZCZE NIE UMYŁEM. Dopiero po jakimś czasie powiedziała mi że dzwonili do siebie i sms'owali ale o tym później. Było mniej więcej tak:
N-nie rób tego, będę...a ręki jeszcze nie umyłem...
M-taki chłopak jak ty potrafi w sobie rozkochać...
N-ja też nie wiem jak sobie to wytłumaczyć...
M-co teraz z nami będzie...
N-nie my pierwsi i nie ostatni...
...
N-myśl o mnie...
M-myślę o tobie od tygodnia...
...
M-tylko ja nie wiem czy ty coś do mnie czujesz...
N-uwierz mi, inaczej nie chciałbym się spotykać...
M-wierzę, ufam...
...
M-troszkę kosiam...
N-chodź do mnie namiot już rozłożyłem...
M-nie mogę...zaraz przyjdzie on i już nie będzie tak fajnie.,
...
pomiędzy tym wszystkim wiadomo co, buźki, misiaczki, słonka ale najgorsze było na koniec, jak się żegnali.
Moja M napisała;
M-BOŻE JAK TY ŚWIETNIE CAŁUJESZ, BOSKI JESTEŚ
N-TY LEPIEJ
M-A JAK WSPANIALE PIEŚCISZ, NORMALNIE SIĘ ROZPŁYWAM.MMM
N-TEŻ BYM CHCIAŁ
M napisała mu jeszcze że o 7 jak wstanie to napisze i się pożegnali.
Po tym wszystkim jak się później okazało, od razu zlikwidowała naszą klasę i poszła spać.
Kłótnia mimo bardzo późnej pory była straszna. Jesteśmy razem. Powiedziała mi że to tylko pisanie, puste słowa. Że nigdy się nie spotkali. Tylko że po tym pisaniu o CAŁOWANIU nie wiem co mam myśleć. Mówi mi że jakoś tak jej się napisało, że sama nie wie dlaczego, spytałem skąd możesz wiedzieć jak on całuje, takich rzeczy nie pisze się ot tak. Ona na to że może widziała jak on się całuje ze swoją żoną i dlatego tak napisała. Nie wiem. Ja wiem że to się stało, miało miejsce i nic nie jest mnie w stanie przekonać i tak żyjemy ale jest ciężko. Ja naprawdę chcę wierzyć że nic nie było ale jak...
Pozostaje jeszcze kwestia sms'ów. Nie myślałem o tym ale jak wielu innych, uderzyło mnie że zawsze ma wyczyszczone skrzynki odbiorczą i skrzynkę nadawczą. Dopiero później mnie ruszyło, żeby sprawdzić telefon. Okazało się że miała włączoną usługę 500 bezpłatnych sms;ów do Plusa i z tych 500 smsów zostało jej około 50. Wiedziałem że ona nie sms'uje dużo, przecież żyliśmy razem latami, dzień po dniu i u niej sms to raz na tydzień. Zapytałem ją z kim tak sms'uje, powiedziała że z koleżankami, wiadomo jak to się skończyło, kłótnia i M rozwaliła swój telefon, nie chciała się przyznać, mówiła że się czepiam, że ona nie może nic robić, że ją kontroluję, że to tylko koleżanki, ok. Poczułem się autentycznie źle z tym że ją oskarżyłem o to. Tyle że nie dawało mi spokoju te ponad 400 smsów i poprosiłem ją o billing jeśli to nic strasznego, jeśli tam nic nie ma. Powiedziała że nie, że nie będzie mi się z niczego tłumaczyć. Powiedziałem że to koniec, że jak ja bym był niewinny to bym wziął billing a ty ukrywasz coś. Wszystko zmierzało do rozstania, wyszedłem, była noc, zaczęła do mnie dzwonić, powiedziała że weźmie billing i przyznała się że pisali ze sobą i dzwonili do siebie. Cały czas trzyma się tego że to zwykły kolega, że to wszystko były tylko puste słowa, żarty, że nie chciała mi o tym mówić bo wiedziała że się zdenerwuję a ona potrzebowała z kimś porozmawiać o czymkolwiek i że to moja wina bo ja z nią nie rozmawiałem. Głupio się z tym czuję bo faktycznie tak było, pytanie tylko czy tylko rozmawiali czy było coś więcej.
Jesteśmy razem, na jak długo, nie wiem. Ja mimo wszystko ją kocham i chcę z nią być na zawsze. Mimo że wiem że z tym całowaniem to musiała być prawda, to i tak chcę z nią żyć, może dlatego że faktycznie jakąś cząstką siebie próbuję wierzyć w jej "niewinność" czy "czystość". Zastanawia mnie tylko czy można do kogoś pisać takie rzeczy bezinteresownie. Rzeczy typu:
-kosiam, myślę, chciałabym się przytulić do ciebie i zasnąć ale nie mogę,
i o tym całowaniu.
Jeszcze jedna ważna rzecz, on jej napisał że jeszcze ręki nie umył a każdy wie w jakich sytuacjach się takie rzeczy mówi, wtedy jak się kogoś dotknie czy poda rękę, czy coś w tym stylu. Aha, jak ona mu później napisała żartobliwie -rękę umyj, to on jej odpisał -nie, bo chcę cię czuć w nocy. Daje mi to wiele do myślenia. Boli.
Wolałbym żeby się przyznała, bo bardziej boli dalsze oszukiwanie a prawda jest widoczna przecież, sama się przyznała do wszystkiego w tej rozmowie. Będziemy razem i tak. Kocham ją a ona mnie. Przynajmniej tak to wygląda, nie wiem sam. Wiem że tak czy inaczej w życiu jej nie zostawię, chyba że ona stwierdzi że powinniśmy się rozejść, wtedy odejdę. Jest całym moim życiem. Kocham.
PS. Na koniec, może powinienem to napisać wcześniej. Musiałem się jej przyznać do swoich przewinień. Przyznałem że kilka razy skorzystałem z usług prostytutki. To był tylko nic nieznaczący seks ale liczy się sam fakt, że ją zdradziłem. Dlatego w temacie piszę że sam nie bez winy. Pozdrawiam i czekam co sądzicie. Wierzyć czy nie wierzyć. Ufać czy nie ufać.
Wiesz co? Jesteście siebie warci. Sprzedajcie dziecko niańce na kilka godzin a sami idźcie do jakiejś fajnej restauracji z przepierzeniami oddzielającymi stoliki. Musicie porozmawiać bo inaczej będzie dno.
Taka restauracja pozwoli porozmawiać w cywilizowany sposób (bez wzajemnego podnoszenia głosu, rzucania garami itd. A dobre potrawy + odrobina wina pozwolą zastanowaić się Wam wspólnie nad WASZĄ przyszłością. Jesteś facetem czy nie? Zabolało Cię dopiero w momencie jak już jest prawie po ptakach? Jeśli oboje dacie z siebie wszystko i wpakujecie całych Was w Wasz związek to może się udać.
Ale musicie sobie obiecać, że już koniec z fruwaniem na boki. Totalne nieloty, które mają swoje własne dziecko. A Wasze dziecko stoi w tej chwili na uboczu i jeszcze do końca nie rozumie co się dzieje.
Ufaj mądrze. Tyle.
no coz kolego, dostales na co zasluzyles. mysle, ze miedzy nimi cos bylo, ale nie jestem pewna czy powinienes dociekac i drazyc. sam nie jestes bez winy. czystosc Twojej zony, na ktorej tak Ci zalezy, osobiscie zbrukales niejeden raz. pytanie czy Ty choc rece umyles wracajac do niej...
jesli Twoja zona chce z Toba byc, to nie wydaje mi sie, zebys mial prawo drazyc ten temat. ufac pewnie nie bedziesz, bo doskonale wiesz jak to sie dzieje w zwiazkach na boku. wierzyc, ze bedzie dobrze - nie wiem. rozgrzeszyc chyba powinienes i zaczac dbac o swoja kobiete tak, jak na to zasluguje.
Ja zdaję sobie doskonale sprawę że mam na co zasłużyłem. Wiem też że między nimi coś było. Mimo wszystko wierzę że będziemy razem bo się kochamy.
Chodzi mi o coś innego. Chciałbym już się odciąć od przeszłości, chciałbym żebyśmy przestali się oszukiwać, żebyśmy mówili sobie prawdę, bo tylko prawda nawet najgorsza jest istotna. Dlatego też ja jej powiedziałem o moich wyskokach, wcześniej nie miała pojęcia i pewnie gdyby nie zaistniała sytuacja to by się nigdy nie dowiedziała. Nie było mi łatwo ale powiedziałem jej wszystko. Tego samego chciałbym od niej, prawdy. Bo zaboli mnie bardziej to, że za jakis czas wszystko się wyda i okaże się że jednak wciąż się oszukujemy.
Jak jej mówiłem o moich "perypetiach", to próbowałem się usprawiedliwiać że to tylko prostytutka. Że to co ja zrobiłem to nic w porównaniu z tym co ona zrobiła bo ona całowała się z kimś kogo zna i kogo ja znam. Chyba chciałem się w lepszym świetle postawić ale prawda jest taka, że i ja i ona zrobiliśmy coś równie złego. Nieistotne z kim, kiedy i w jakich okolicznościach, faktem jest że oboje w danym momencie myśleliśmy o kims innym. Teraz zależy mi tylko na prawdzie i na niej.
Najlepiej byłoby dla Was, gdybyście rzeczywiście oczyścili atmosferę...
Zauważ jednak, że zdobyłeś się na prawdę dopiero wtedy, gdy sam dostałeś po du*..., gdy przestraszyłeś się, że możesz ją stracić...A wcześniej ? Bawiłeś się uczuciami, wynajdywałeś okoliczności łagodzące dla swoich poczynań, nie zastanawiając się, że oszukujesz, ranisz...
Potem zdobyłeś się na szczerość, ale jak sam piszesz
Cytat
próbowałem się usprawiedliwiać że to tylko prostytutka.
, jakby w ten sposób Twoja wina była mniejsza...
Mam wrażenie, że w dalszym ciągu nie rozumiesz, czym jest związek dwojga ludzi...
Piękne jest to, co piszesz
Cytat
Spaliśmy zawsze razem, tuląc się a jak nie tuląc to zawsze czułem jej bliskość. Jest jedyna kobietą która potrafi w sobie tylko znany sposób pokazać mi swoimi stopami jak bardzo mnie kocha
, naprawdę, tylko oprócz intymnej delikatności znanej tylko Wam, potrzeba w związku jeszcze czegoś, co sprawia, że jest on trwały, daje poczucie bezpieczeństwa...
Co dalej...? No cóż...sporo bałaganu w tej Waszej zabawie w dorosłość...Pora usiąść i oddzielając grubą krechą to co było, zacząć od ustalania nowych zasad, nowego sposobu dbania o siebie...
wydaje mi sie, ze tym bardziej nie mozesz wymoc na niej, zeby Ci powiedziala prawde. moze potrzebuje rownie duzo czasu co Ty, daj boze, zeby nie takiej samej motywacji jak Ty. to ze powiedziales prawde nie oznacza, ze masz prawo wymagac jej od niej, bo tak teraz chcesz. miales prawo ukrywac tak dlugo swoje grzechy, dlaczego ona ma Ci powiedziec teraz wszystko? to, ze znala tego czlowieka, boli ja na pewno jeszcze. ma problem ze swoimi uczuciami. niech sobie pouklada sama i oceni czy chce Ci powiedziec, czy uznac ze ne ma o czym mowic - wyrownaliscie rachunki
Jedna sprawa nie daje mi spokoju. Mianowicie to że porównując nasze "wyskoki", biorąc pod uwagę moje i jej relacje na boku, można chyba spokojnie przyjąć że ja z prostytutką nie wiązałem się emocjonalnie w żaden sposób. OK, zdrada to zdrada ale zero uczuć. Poszedłem, zapłaciłem, wyszedłem. Koniec. Nikt mojego serca nie skradł. A co jeśli ona się jednak zatraciła w kimś innym. Nie pisałem wcześniej ale ich "relacje" prawdopodobnie trwały tylko kilka dni zanim się dowiedziałem, więc może faktycznie do niczego nie doszło ale...
Generalnie moja M jest dość specyficzna. Nie spotkałem jeszcze takiej drugiej. Ma wspaniały kontakt z ludźmi, dzieci ją po prostu uwielbiają. Zawsze uśmiechnięta, życzliwa, zawsze porozmawia.
Pisząc specyficzna, mam na myśli jej poczucie humory, to jak potrafi żartować z ludźmi. Idzie np do koleżanki i na porządku dziennym są jej żartobliwe dialogi z podtekstem erotycznym z mężem koleżanki typu: -dawaj, właśnie się podmyłam, czy on do niej -ale bym cię...albo sobie żartują -chodź zrobimy sobie dobrze.
I ja wiem o tym, bo ona tak ma, to nie jest tak że się kryje czy coś. Może stać kilka osób a ona zawsze tak potrafi pożartować. Nawet do swojej koleżanki -Chodź żonko, poliżemy sobie. Jest taka szalona i nic się nie da zrobić. Dlatego też o tej rozmowie na NK mówi mi że to właśnie takie żarty z nim były i nic więcej, teoretycznie powinienem wierzyć ale...
Moja M nie jest może modelką ale jest strasznie apetyczna, atrakcyjna, ponętna, podniecająca. Piękna jest. Ma coś takiego w sobie że przyciąga do siebie. Najgorzej że nie tylko mnie
Od feralnego dnia minęły jakieś dwa miesiące. Jesteśmy razem, kochamy się. Kocham ją i widzę że i ona kocha mnie. Pewnie zawsze będziemy się zastanawiać czy nasza miłość jest taka jaka powinna być. Wątpliwości będą wisieć po obu stronach.
Chciałbym żeby okazało się że to wszystko nie prawda, że to ja z moimi skokami jestem tym złym.
Chciałbym żebyśmy oddzielili przeszłość grubą krechą i teraz żyli tylko prawdą. Mam nadzieję że tak będzie.
Czesc kolego że tak Cię nazwę , jestem tu jakiś czas, potem miałem nie zaglądać ale to trudne . Przeczytałem wszystko co napisałeś .
Powiem tyle jesli wszystko było prawdą nic nie dodałeś nic nie ujołeś to macie szanse na uporanie się z tym. Tylko oboje musicie zrozumieć co jest dla was dobre .
Ja kiedyś zdadziłem swoją żone potem myślałem że jest wszystko w porządku , ale niebyło moja żona poznała kogoś i do końca niemam 100% pewności co miedzy nimi było i do czego doszło . Ale fakty są takie że zaistniał w jej życiu a mnie wyobrażnia podsuwała różne scenariusze.
W tej chwili jesteśmy na dobrej drodze do rozwodu. Wiesz dlaczego bo niebyło rozmowy .
Piszesz ze masz ok 30lat więc jako tako w głowie macie poukładane tylko wspólne rozmowy moga uzdrowić sytuacje. Moim zdaniem jeśli żona milczy odpuść prawda sama wyjdzie na jaw wczesniej czy póżniej... Tylko drugi raz nie zapominaj ze do łóżka idziesz z żoną a nie laptopem... Sorry...
To nie było miłe ale tutaj nie wszystko jest miłe mówiac rozmowy miałem na mysli zebyś nie zapominał o żonie tylko rozmawiał z nią też o sprawach dla Ciebie bzdurnych ale dla niej być może interesujących , one są inne niż my faceci...
Przegrany..co i rusz czytam Twoje posty i muszę powiedzieć jedno...nie wiem czy sam to dostrzeżesz ale z każdym Twoim postem widać ogomną dojrzałość myśli, odczuć.....szkoda , że Twoje małżeństwo tak smutno się kończy..aż żal.... Pozdrawiam...
Od czasu jak wszystko wyszło na jaw, po wielu kłótniach tak jak pisałem jesteśmy razem. Generalnie bardzo ważne jest to, że M nigdy nie dała mi odczuć że mnie nie kocha, że chciałaby mnie zostawić. Nawet podczas tej "swojej" przygody. Jak przychodziłem z pracy, jak zasypialiśmy zawsze czułem że jesteśmy razem. Może ona faktycznie "tylko pisała", może to faktycznie były "tylko puste słowa". Tylko że ja zobaczyłem te "puste słowa" i tak jak PRZEGRANY69 napisał, też podsuwam sobie różne scenariusze a domysły są gorsze niż najgorsza prawda.
Nie wymagam od M spowiedzi, tylko jeśli między nimi było/jest coś więcej, chodzi mi o uczucia, to chciałbym wiedzieć i jeśli trzeba będzie to się pożegnać. Życie.
Przepraszam że post pod postem ale nie można edytować.
Poczytałem trochę w sieci o "zdradzie emocjonalnej". W większości przypadków taka zdrada bardziej boli od fizycznej. No bo jeśli pisze się do siebie takie rzeczy, wysyła takie ilości smsów, prawie 500 w około 3 tygodnie, to na logikę daje średnio coś około 20-25 smsów dziennie, dzwoni się do siebie i to wszystko w naprawdę wielkiej konspiracji, to chyba można to podciągnąć pod coś więcej niż "pisanie z kolegą o pierdołach"...a może wyolbrzymiam?
Jak pytam M skąd tyle tych smsów i dlaczego mi nie powiedziała skoro to był tylko kolega i tylko pisanie a żadnego spotkania, to odpowiada mi że jak by mi powiedziała to bym się wkurzył. Pewnie ma rację, wkurzyłbym się.
Tylko że jak kiedyś też miałem taką "koleżankę", opisałem przygodę z nią w pierwszym poście. Były smsy, telefony a w końcu spotkania. Co gdybym nie zainterweniował? M mówi mi że i tak do niczego by nie doszło ale...
Ta moja "koleżanka" z przeszłości kiedyś, kiedyś, już jak z nią nie miałem kontaktu, napisała do mnie smsa co tam słychać, jak leci. Odpisałem, że jestem z M, że mamy syna i że żyje nam się fajnie. Po powrocie do domu od razu pokazałem te smsy swojej M i powiedziałem że "ona" znów się odezwała ale wymiana kilku smsów i koniec.
A jak mam rozumieć to że moja M zawsze jak wychodziłem do pracy, to dawała znać smsem "swojemu koledze" że można spokojnie pisać, nigdy się nie zdarzyło żeby dostała od niego smsa jak ja byłem w domu. On nigdy nie pisał pierwszy, powiedziała mi że zawsze to ona zaczynała i podpisywała się w specjalny sposób żeby on wiedział że to na pewno ona a nie przypadkiem ja, jeśli bym coś podejrzewał. I głupia sytuacja wyszła. Bo ja zdobyłem do niego numer od razu po aferze na NK i zadzwoniłem do niego. Na drugi dzień, jeszcze nieświadomy ich kontaktów przez smsy, poprosiłem ją żeby napisała do niego że to była tylko zabawa, że on jest strasznie naiwny i że koniec. Powiedziała że nie ma do niego numeru bo tylko pisali na NK. Ja jej powiedziałem że ja mam jego numer a że akurat ona prowadziła samochód, powiedziała żebym napisał z jej numeru i wysłał. To ja ok, napisałem, podpisałem jej imieniem, myślałem że naprawdę nie miała jego numeru i nigdy z nim nie pisała i tak poszedł sms. Poczułem się lepiej. Pomyślałem, kurcze, faktycznie to tylko na NK pisali, żadnych wiecęj kontaktów. Dopiero po kilku dniach przyznała się do wszystkiego. Że smsowali, że miała jego numer, nawet to że on jak dostał "tego smsa od niej" to od razu wiedział że to nie "ona" bo ona zawsze się inaczej podpisuje. Niby obiecała mi że już mu napisała, że koniec z tym pisaniem, że to wygląda z boku właśnie tak jak wygląda i ona nie chce żeby tak było. Mam wierzyć? Chcę wierzyć bo kocham.
Ktoś tam mi zarzucił wcześniej że ja tyle czasu ukrywałem prawdę, to nie powinienem teraz wymagać prawdy od M. Tyle że ja przyznałem się sam a M gdybym się sam nie dowiedział, to by mi też nie powiedziała i tak by to trwało. Skoro już jesteśmy razem, kochamy się, rozmawiamy, to już teraz mówmy sobie prawdę. Chcę wierzyć w jej słowa ale jakaś mała cząstka mnie pewnie nie uwierzy nigdy.
Mam nadzieję że domysły nie mają siły zabić uczuć i że w końcu przemijają. Kocham.
Jeszcze jedno.
Jeśli ja bym pisał do jakiejś innej kobiety rzeczy typu: TROSZKĘ KOSIAM, CHCE SIĘ PRZYTULIĆ I ZASNĄĆ Z TOBĄ, BOSKO CAŁUJESZ, MYŚLĘ O TOBIE, CO Z NAMI BĘDZIE, MYŚLĘ UFAM, WSPANIALE PIEŚCISZ, to albo bym tak na prawdę czuł albo byłbym zwykłym skur....... który bawi się uczuciami, chyba innej opcji nie ma. Można aż tak się zżyć z drugą osobą w ciągu kilku dni i wyznawać sobie takie rzeczy w "żartach"? A może to swego rodzaju fantazje? Ok, ja też muszę przyznać, nie raz, nie dwa wchodziłem na różnego rodzaju czaty i wypisywałem różne głupoty, tyle że z ludźmi których na oczy nie widziałem, z ludźmi z drugiego końca polski, jakieś takie durne pisanie ale w przypadku mojej M, to był ktoś kogo znaliśmy i to ona zainicjowała ten ich "związek", ona go "zaczepiła".
>>>>>TROSZKĘ KOSIAM, CHCE SIĘ PRZYTULIĆ I ZASNĄĆ Z TOBĄ, BOSKO CAŁUJESZ, MYŚLĘ O TOBIE, CO Z NAMI BĘDZIE, MYŚLĘ UFAM, WSPANIALE PIEŚCISZ,<<<<<<
No raju... A masz siłę być lepszym od niego? No skup się. Dasz radę?
Widzę, że Ci zależy. Jakoś to czuję przez skórę, że tak jest... Kobiety angażują się emocjonalnie. Wykorzystaj to. Spraw by dylematy w jej życiu prysły jak bańka mydlana.
Rozkwaś ten jej telefon na ścianie tak by SIM nie przetrwało i kup 100x lepszy jako prezent.
Wywal na jej oczach komputer przez okno i kup superlaptopa. (jako prezent). Poczytaj sobie alfabet "O". Ty masz być najlepszy! Jeśli chcesz ratować związek to ona musi wiedzieć, że Ci zależy. Musi zdać sobie sprawę z tego co traci. W tym bilansie zysków i strat Ty masz być number1.
Poczytałem trochę w sieci o "zdradzie emocjonalnej". W większości przypadków taka zdrada bardziej boli od fizycznej.
Cały czas, czytając Twoje nowe wpisy mam wrażenie, że umniejszasz swoją winę...Przecież Ty też zdradziłeś...Problematycznym jest i mega podlegającym dyskusji, która zdrada fizyczna czy emocjonalna jest większa...Zaznałeś obu, że potrafisz to określić ?
Wyznajesz zasadę, że to, co ja zrobiłem jest troszkę złe, to co ktoś ( Twoja partnerka ) to dopiero jest ZŁE ! Na jakiej podstawie ferujesz takie wyroki ?
Cytat
On29lat napisał/a:
Jeszcze jedno.
Jeśli ja bym pisał do jakiejś innej kobiety rzeczy typu: TROSZKĘ KOSIAM, CHCE SIĘ PRZYTULIĆ I ZASNĄĆ Z TOBĄ, BOSKO CAŁUJESZ, MYŚLĘ O TOBIE, CO Z NAMI BĘDZIE, MYŚLĘ UFAM, WSPANIALE PIEŚCISZ, to albo bym tak na prawdę czuł albo byłbym zwykłym skur....... który bawi się uczuciami, chyba innej opcji nie ma. Można aż tak się zżyć z drugą osobą w ciągu kilku dni i wyznawać sobie takie rzeczy w "żartach"? A może to swego rodzaju fantazje? Ok, ja też muszę przyznać, nie raz, nie dwa wchodziłem na różnego rodzaju czaty i wypisywałem różne głupoty, tyle że z ludźmi których na oczy nie widziałem, z ludźmi z drugiego końca polski, jakieś takie durne pisanie ale w przypadku mojej M, to był ktoś kogo znaliśmy i to ona zainicjowała ten ich "związek", ona go "zaczepiła".
W dalszym ciągu nie rozumiem twojego toku myślenia...A raczej widzę egoistyczne i mało obiektywne patrzenie na ciąg zdarzeń, w którym żyjesz...
Sex za kasę z prostytutką, pozbawiony z założenia jakichkolwiek uczuć jest niemal niewinny w porównaniu z romansem z kimś spoza "branży", z kimś wcześniej znanym...?
Pisanie na czatach z wirtualną osobą o "głupotach", jak sam to określiłeś jest do przyjęcia, bo nie ma nic wspólnego z realem...? Te głupoty to fantazje erotyczne, podrywanie itd ?
Czy sex Twojej dziewczyny z jakimś za kasę bolałby Cię, czy nie ?
Czy jej wirtualny sex z kimś anonimowym byłby Ci obojętny ?
Rozumiem, że czujesz się podle, że wciąż zastanawiasz się, co naprawdę wydarzyło się między Twoją partnerką a tamtym facetem, że nie wierzysz w jej słowa ( i słusznie ) i chciałbyś znać prawdę...
Jeśli rzeczywiście zależy Ci na niej, popatrz na siebie wnikliwiej, nie umniejszaj swoich poczynań z przeszłości, łatwiej Ci, być może, będzie jej wybaczyć, bo sam nie jesteś bez winy...
Wyszedł taki trochę wet za wet, nie do końca pewnie zamierzony, ale jednak...
Potraktuj to, co się stało, jako lekcję na przyszłość, że czasem można zginąć od miecza, którym się wojuje...i zacznijcie od nowa lub raczej na nowo budować Wasz związek...
Przepraszam za może zbytnią dosadność, ale miałam wrażenie, że sam siebie zapędzasz w ciemny zaułek bez wyjścia...
Jeśli ktoś się zachowuje w taki sposób, to znaczy, że mu nie zależy... Nieważne ile razy powiedział "kocham Cię"... Ważne, że pokazuje, ze to tylko " słowa, słowa, słowa"
Jednak mentalność Kalego zawsze będzie przywarą ludzką do śmierci.
Kali ukraść dziwczynę >O.K> Kalemu ukraść dziewczynę?
Dobrze, że facet trochę otrzeźwiał i chce to wszystko ratować. To cenne w dzisiejszych czasach. Jednak ma jakieś tam poczucie winy. Ale...
Cały w tym ambaras aby dwoje chciało jednocześnie to naprawić. Nabroili zdrowo. Mają dziecko. Jakoś TO właśnie dziecko jest w tym wszystkim na uboczu.
2 razy od niej odchodziles bo jakas spodniczka zawrocila ci w glowie. Zdradziles z prostytutkami, jeszcze lepiej. A teraz przychodzisz sie tu mazgaic bo twoja dziewczyna tez sobie zaszalala. Zabolalo, co?
Przestan wylewac te swoje zenujace zale i tlumaczyc sie na wszystkie sposoby. Dogadajcie sie czy na pewno chcecie byc dalej razem po tym wszystkim co sie wydarzylo, a jesli tak to na jakich zasadach. To co niedopowiedziane z przeszlosci, tak jak juz ktos powiedzial, oddzielcie gruba kreska!
Spokojnie, nie staram się umniejszać swojej winy, choć może tak to wygląda. Wiem co zrobiłem źle, nie czuje sie z tym zbyt dobrze ale tak jak mówię, nie wiązałem się emocjonalnie z prostytutką. Jeśli moja M poczuła coś więcej niż przyjaźń czy koleżeństwo do tego drugiego, to chcę to wiedzieć i jeśli będzie potrzeba to się rozejść, chcę to zrozumieć a nie trzymać siłą. Proste.
Jesteśmy dość frywolną parą a tematy typu: prostytutki, trójkąty jakoś zawsze się u nas przewijały. Nawet po moim przyznaniu się, M powiedziała że wiedziała że prędzej czy później zrobiłbym to i była przygotowana. Sama przyznałą, że dobrze że to nie był jakis romans czy bliższa znajomość. Nawet dużo o tym rozmawiamy, wypytuje mnie: a jak było, a co robiliście, a jak? Już dawno doszliśmy do wniosku że to tylko sex.
Szczerze. jak by mi powiedziała, że spotkała się z facetem z ogłoszenia, zapłaciła mu, zrobiła co trzeba i wyszła to bym to przyjął w identyczny do niej sposób. Pewnie byłyby nerwy, jak ona sama mówi ale łatwiej do przełknięcia. Powiem tak, w planach mamy wspólny "wypad" w wiadomym celu. Rozmawialiśmy o tym i oboje chcemy sie "zabawić". Czysta frajda. Domyslam się jak to odbierze większość zainteresowanych ale generalnie my tak mamy i tyle. Seks bez zobowiązań? Tak to sie nazywa? Przegadaliśmy kilka wieczorów na ten temat i wspólnie doszliśmy do wniosku, że gdyby większość par tak podchodziło do sprawy, to byłoby mniej "ofiar". Nie wiem, zobaczymy co czas przyniesie. Może brzmi to dość bezdusznie wszystko ale co ja mam powiedzieć, że tak nie jest jak jest? Obaczym...
wiernosc jest widac dla Was dosc luzna sprawa. nie wierze, zeby te 'zabawy" wyszly Waszemu zwiazkowi na zdrowie. ale jestescie dorosli, macie prawo igrac z ogniem i ponosic tego konsekwencje.