Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
W innym wątku rozgorzała dyskusja nad winą lub jej brakiem kochanki w stosunku do żony kochanka, jej dzieci itd.
O co i czy w ogóle oskarżamy kochanki/kochanków my, jako zdradzeni ?
Czy traktujemy, że kochanka tylko weszła w życie między dwojgiem ludzi, które już i tak najwyraźniej szwankowało, skoro w ogóle się pojawiła i nie powinna mieć sobie czegokolwiek do zarzucenia ? Przecież niczego nie przysięgała, nie była zobowiązana do wierności...Czy moralnie jest rozgrzeszona ? Czy akceptujemy, że ona może być wartościową osobą ?
Czy jednak jesteśmy skłonni oskarżać ją, obwiniać...i za co ?
Jestem ciekawa Waszych opinii. W wielu watkach pojawiają się fragmenty o winie tej trzeciej/tego trzeciego lub ich braku, ale zależało mi na zebraniu wszystkiego w jednym miejscu...
Ja akurat uważam, że kochanka mojego męża jest winna tego co się stało. Znała mnie i wiedziała, że ten pan to mój mąż, czyli człowiek zajęty, a jednak w chwili jego słabości nie powiedziała mu spadaj do żony, tylko przytuliła do cyca i przez pół roku wierciła mu dziurę w brzuchu, by zostawił rodzinę. Tak więc, uważam, że jest winna, rozpadowi mojego małżeństwa.
Moje zdanie na temat naszej "pani" znacie z moich wpisow
obiecalam jednak paru osobom na tym forum ze przestane sie ta pania tak aktywnie w moim mozgu zajmowac bo to wszytsko psuje co staramy sie teraz budowac wdomu.
ale uwazam ze ta pani ponosi czesc winy. nie byl moj maz jej pierwszym facetem ktory byl zonaty.
wiedziala ze ma dzieci i mnie, wiedziala ze nas nie zostawi, mowil jej to
wiedziala ze nie maja najmniejszych szans na przyszlosc wspolna ( mieszkamy nie dosc ze w roznych miastach to i w roznych krajach), wiedziala ze dzieci to jego wszystko
sam jej mowil ze jakby znalazla kogos kto by nia sie na serio zainteresowal to niech nie patrzy na niego ( mojego meza) tylko uklada sobie zycie z tym innym facetem....a ona co? pisala do niego slodkie maile...zgadzala sie na "wyprawy"...5 razy sie widzieli a ona budowala sobie jakies zycie z nim, wiecie jakie pierdoly romantyczno-poetyczne do niego pisala.....smiechu warte!
moze sie faktycznie zakochala,...moze byc..pisala tak ladnie ze walczy o swoje szczescie, ze chce wygrac zycie i szczescie.....jak? tym sposobem? by niszczyc innych szczescie? jak widac ni oplacilo sie.....bo skonczylo sie jak sie skonczylo, bez slowa przestal sie z nia kontaktowac...ona jeszcze dzwonila, pisala mail i sms.....nie otrzymala odpowiedzi...
a ma 40 lat wiec nie jest nastolata, ma ciezkie przejscia w zyciu swoim..powinna byc madrzejsza uwazam ja
ja ja oceniam jako oportunistke, szukajaca jedynie sponsora i by dobrze i milo spedzic czas.....przez te wszytskie spotkania nie zafundowala mu nawet przyslowiowej kawy......ja ja oceniam jako odplatna pania do towarzystwa.....i to ze nie otrzymywala pieniedzy po kazdej nocy..to te fundowane wycieczki mozna tak traktowac...
zreszta moj maz moiw, ze akurat wtedy, w tym miejscu swojego zycia jaim byl, to sytuacja mu byla potrzebna, to mogla byc ona lub kazda inna pani....jemu na niej jako na osobie w ogole nie zalezalo..
co tez nie stawia go w dobrym swietle....
ale jest moj i jemu wybaczam, a przynajmniej staram sie.....jej nie, jej nie wybacze i potepiam ja....ja bym w taki uklad nigdy nie szla
nie mial ani przez sekunde szansy powodzenia ten zwiazek i ona, bedac w tym wieku majac dorosle dzieci powinna to rozumiec...
ta trzecie też są winne, gdyż najczęściej wiedzą o istnieniu żony czy też dziewczyny. w moim przypadku kochanka mojego chłopaka wiedziała, że on ma narzeczoną i wyznaczoną datę ślubu zaś sama miała męża i 2 dzieci i mimo tego brnęła w ten związek zamiast powiedzieć mu że nic z tego nie wyjdzie, mój chłopak też nie jest bez winy bo nie jest dzieckiem i swój rozum ma a brnął w tą znajomość.
Czy jednak jesteśmy skłonni oskarżać ją, obwiniać...i za co ?
Winne, bezapelacyjnie. Mężczyzna jest słaby i całą winę ponosi kobieta, nie ma się nawet co zastanawiać. Ponosi moralną winę czynu na równi z żoną, która nie potrafiła odpowiednio zadbać o męża tak, żeby nie sprowokować zdrady.
Czytam wasze posty i zgadzam się, że kochanki są winne, ale też zastanówcie się, dlaczego żony nie starają się być dla mężów bardziej atrakcyjnymi kobietami niż te kochanki i ostatecznie przegrywają. Czy to nie grzech lenistwa i zaniedbania? Kobieta powinna cały czas zabiegać o względy mężczyzny, a nie tylko do ślubu. Bo potem z powodzeniem potrafi zrobić to kochanka.
Ja uwazam,ze wine ponosi partner/ka,maz lub zona.Przeciez ma rozum i wolna wole.Okazji moze byc wiele ale jesli sam/a tego nie chce to nikt go do tego nie zmusi.Mozna sie dwoic i troic,kazdy ma swoj rozum i racje,ktorymi sie kieruje.Uroda jest kwestia gustu i nawet przesliczne panie i przystojni panowie sa zdradzani,a kochanki czy kochankowie potrafia byc mniej atrakcyjni od meza czy zona.Jak jestes np. w kawiarni i nie masz ochoty na ciastko to go nie zjesz.Przykre ale prawdziwe.
mysle ze to cos to ludzie maja chyba w genach nie jest to zbyt madre z mojej strony ale nie wyobrazam sobie ze spotykam faceta jest tak super pozniej mnie informuje ze jest zonaty i co idylla?przeciez rozbijajac jego malzenstwo nie osiagne nic bo czesc jego znajomych wybierze jego zone czesc jego rodziny tez moja rodzina podejrzewam ze nigdy by tego niezaakceptowala jesli by mial dzieci to mowiac najogledniej nigdy by nie wybaczyly mi ze zabralam tate od mamy masa problemow i jeszcze zastanawiam sie dlaczego te dziewczyny sa tak bez ambicji dlaczego nie szukaja wlasnych milosci a wybor z rozwalonym malzenstwem to zycie zawsze w cieniu bo ta pierwsza zona i te pierwsze dzieci predzej czy pozniej stana sie najwazniejsze dla mnie ludzie ktorzy niszcza czyjes zwiazki sa chorzy wydaje mi sie ze sami maja mase problemow nie maja ambicji i wola zadowalac sie zwyciestwem ktore zawsze jest porazka
i jeszcze jedno- ciagle brne w moj pseudoinfantylny zwiazek bo wciaz kocham i mam nadzieje ze oboje bedziemy silniejsi, lepsi...a ta trzecia?coz ciagle czeka,mnie juz szlak zalewa a moj stwierdzil ze tak naprawde to nie byl nia nigdy zainteresowany,a ja dojrzewam do odejscia mo boze bede samotna ale wierze w milosc i wierze ze znajde kogos nie tylko na dobre ale na zawsze a oni niech sie bzykaja,pozniej z innymi a pozniej jeszcze z innymi-to poziom zwierzat-mysle ze ta trzecia/ten trzeci to jakis podgatunek rodzaj pasozyta niestety w przyrodzie wszystko jest potrzebne......
Nowa miłość mojego męża, rozwaliła już kilka małżeństw. Sama jest rozwódką, po zaledwie trzech latach małżeństwa, mąż ją zostawił. Kolejny jej facet (żonaty) zostawił ją po 5 latach i wrócił do żony. Kolejnych miała na dochodne, bo nie chcieli zostawić żon. Poprzednik mojego męża, zostawił ją po 2 latach i też wrócił do żony. Ona chyba jest jakaś felerna
Może to trochę nie na temat, ale kochanka jest społecznie bardzo potrzebna. Nic tak nie pomaga w poprawie zainteresowania mężem jak potencjalna rywalka dla żony. Poza tym mężczyzna ma dużo większe potrzeby seksualne od kobiety, więc w przypadku społeczeństwa monogamicznego - "instytucja" kochanki istnieje od wieków i to przez wieki była społecznie akceptowana. Gdyby żony siedziały cicho, to pewnie mężowie nie odchodziliby do kochanek, ale działoby się wszystko w trójkącie, gdzie żona ma swój status żony, a kochanka jest tylko kochanką.
Ja także uważam że są winni. Manager mojej żony wiedział, że ja jestem w Polsce i o naszym zbliżającym się ślubie. Po weselu ja zostałem dalej w kraju a nowo poślubiona żona wróciła jeszcze na krótko za granicę. A przyszły kochanek w świadomy sposób wykorzystał to, że ona została sama. Zamiast nakazać jej, żeby wracała do męża bo było jej ciężko samej, ten zajął się nią osobiście. Oczywiście przy jej czynnym udziale i przyzwoleniu. Kochanek ten jest także po rozwodzie. Przyczyną rozstania była zdrada jego żony. Więc facet poznał jej smak, ale pomimo tego przyczynił się do rozłamu naszego bardzo młodego stażem małżeństwa. I wiedział jakie będę miał samopoczucie, kiedy się o tym dowiem. Jest to czysty egoizm, taki sam jak osoby zdradzającej.
Poniżej wklejone zostały posty z innego wątku, gdzie dyskusja na temat winy lub jej braku kochanki/ kochanka przyćmiła główny problem autorki. Mam nadzieję, że nie wprowadziliśmy zbyt dużego zamieszania... Pozdrawiam
jakich wiele
Isia dnia lipiec 22 2010 02:58:56
Skrzywdzona czy Ty naprawdę musiałaś znaleźć sobie żonatego mężczyznę?Nie ma już wolnych?
Chore to jest to co robisz......na żonę się zgadzasz i tu jest w porządku....a na trzecią do tego układu już nie?
Najlepiej jakby się dowiedziała jego żona o was i wywaliła go za drzwi.....
Głupota jednak nie zna granic..........
jakich wiele dnia lipiec 22 2010 08:27:39
Skrzywdzona ? Mylisz pojęcia, to Ty krzywdzisz co najmniej kilka osób i w dodatku nie masz sobie nic do zarzucenia, pisząc "było jak w bajce"...
Ja jestem chyba z innej bajki, bo Twojej nijak nie rozumiem...
Dostałaś to, na co zasłużyłaś, a może i tak za mało...
Tulia dnia lipiec 22 2010 10:13:55
moze jego zone tez by Twoje dzieci pokochaly? Ty pokochasz jego dzieci, jego zona pokocha Ciebie i wszyscy zamieszkacie razem w piernikowym domku w lesie u siedmiu krasnoludkow i sierotki marysi i dopiero bedzie jak w bajce.
matko, jaka kretynka....
gabi4 dnia lipiec 22 2010 10:40:41
skrzywdzona ogarni się!!!! facet ma zdradę wpisaną we krwi skoro skaczę z kwiatka na kwiatek. Uważam, że masz za swoje, cierp dziewczyno, nie trzeba było wiązać się z żonatym facetem...
Hera dnia lipiec 22 2010 12:58:08
Skrzywdzona, i tak właśnie kończą się piękne bajki i Ci wspaniali książulkowie, którzy oszukują i zdradzają swoje żony okazują się lordami waderami.... Kobieto czy Tobie nikt nie mówił, że swojego szczęscia nie zbudujesz na czyimś nieszczęściu?! Napisze brutalnie, bardzo się cieszę, że Ciebie to spotkało...Ciesze sie z tego powodu, że poczułaś to samo co czuła i jak przeżywa żona tego "kochanego człowieka" jak zaczęła się domyślać, że jej małżonek związał się z inna kobieta, jej napewno tez powiedził, ze to byla jednorazowa zdrada, ze bardzo żone kocha i przeprasza. Dla mnie osoby, które uciekają sie do zdrady są nic nie warte, są tchórzami, egoistami. A Ty również zachowalaś się obrzydliwie, egoistycznie i egocentrycznie. Chcesz mieć wszystko dla siebie nie patrząc na to, że po drodze skrzywdziłaś tyle osób, niewinnych osób....
Zło i dobro powraca do Nas ze zdwojoną siłą....
Moim zdaniem powinnas porozmawiac z partnerem, jezeli godzilas się na bycie w trójkącie, to może zyjcie w czworokącie albo w szesciokącie, też może być jak w bajce, ale w takiej bajce 3D...
muszka dnia lipiec 23 2010 12:31:52
Cytat
[i]"...od paru godzin siedze i placze nie umiem sobie z tym poradzic mam nawet bardzo glupie mysli. nigdy sie tak nie czulam. nie wiem co robic. pomozcie. doradzcie cos bo ja tego nie zniose "
A jak myślik, że jak się czuje jego żona? Pewno od kilku miesięcy tak się czuje jak TY !!! Myślałaś o tym? Zasłużyłaś na to. On ma być ojcem dla swoich dzieci
, a nie Twoich. Znajdź faceta wolnego.
jasminum dnia lipiec 23 2010 13:09:58
skrzywdzona! Wybrałaś zły nick. Powinnaś nazwać się "krzywdząca"!
Co za śmieć!!!!!!!!
marta09876 dnia lipiec 23 2010 14:38:19
Skrzywdzona,
kilka lat temu popełniłam pewien błąd. Zawiedziona rozwojem sytuacji i efektami tego co zrobiłam żaliłam się pani psycholog opisując obszernie co się stało. Pani psycholog wysłuchała tego co mówię, a potem zadała mi proste pytanie: "A co sobie pani wtedy myśłała?" Zastanowiłam się i spiekłam raka, bo okazało się, że nic sobie nie myślałam. Po prostu chciałam, żeby było tak jak ja sobie to wymyśliłam, bez względu na to jakie informacjie płynął z otaczającej rzeczywistości.
Piszesz:
poznalam tak wspanialego czlowieka
Otóż to nie jest wspaniały człowiek i to jest czas, w którym powinnaś zdać sobie z tego sprawę. Ten człowiek oszukiwał osobę, którą kiedyś wybrał na swoją partnerkę. Ten człowiek jest kłamcą. Nie jest wspaniały. Taił Twoje istnienie przed żoną, prowadził podwójne życie, bo chyba nie sądzisz, że nie sypiał (w tym czasie kiedy był w relacjach z Tobą) z żoną(bo niby co jej mówił? że jest zmęczony?)? On również oszukał Ciebie - zdradził. Nie jest wspaniały. Nie można mu wierzyć w nic co mówi, nie można na nim polegać.
A już największoą bezmyślnością, którą popełniłaś było dopuszczenie tego rodzaju człowieka do swoich dzieci. Ale oczywiście każdy jest mądry po szkodzie.
Jestem daleka od postrzegania Cię tak jak koleżanki wyżej jako swego rodzaju potwora, śmiecia czy kretynki. Ale myśłę, że jesteś naiwna nawinością podobną zdradzanym żonom. I to jest dla mnie przerażające, że my kobiety musimy przerabiać wszystko na własnej skórze po kilka razy zanim się nauczymy. A zależy jak się życie ułoży to albo jest się żoną albo kochanką.
Dlatego zadam Ci pytania, na które odpowidz sobie uczciwie przed sobą:
Co Ty właściwie myślałaś? Myślałaś, że jak będzie? Na jakiej podstawie wysnułaś swoje wnioski odnośnie tego, że ten mężczyzna jest wspaniały, że Cię kocha, że możesz z nim coś budować, że bedzie ojcem dla Twoich dzieci?
Uśmiechać się, być miłym i czułym od czsu do czasu jest tak prosto, a słowa kosztują tylko tyle co ich wypowiedzenie, więc na tym się nie opieraj.
tezeusz dnia lipiec 23 2010 21:02:50
A może już wystarczy.
To żadna sztuka skopać leżącego.
Tej dziewczynie trafił się wyjątkowy sukinsyn, z tej historii widać dosyć wyraźnie, że facet się rozkręca a w zasadzie zależy mu na zaspokojeniu apetytu na .. , no właśnie budowanie silnego, wypasionego ego kosztem naiwności to żadna sztuka.
skrzywdzona znalazła się gdzieś na wirażu własnego życia, słaba rozterką nieudanego związku była kobietą potrzebującą ciepła i czułości, jakżeż łatwo w takiej sytuacji, ulec czarowi mężczyzny, nawet zajętego.
morfeusz dnia lipiec 23 2010 22:02:22
To masz dziwne podejście Tezeuszu. Są zasady, których należy się trzymać. Wchodzisz w ogień to wiedz, że się poparzysz. Jeżeli skrzywdzona jest zdrowa na umyśle to powinna wiedzieć w co się pakuje. Nie potępiam jej ale także nie żałuje. Po prostu płaci za swoje błędy. A każda opinia jest ważna, bo w jakiś sposób otwiera jej oczy. Jeżeli by wszyscy ją tutaj żałowali, to kobieta nie wiedziała by że zrobiła duży błąd w życiu. A opinie tutaj mają na celu żeby zrozumiałą i więcej w takie bagno nie pakowała się. Musi dostać porządnego kopa, żeby klapki z oczu wreszcie odblokowały się na dobre. Pozdrawiam
jakich wiele dnia lipiec 23 2010 22:09:16
Będę dalej bezlitosna...
Perfidnej ( nie naiwnej !) amatorce cudzych mężów trafił się wyjątkowy sukinsyn...
Słabość, nawet traumatyczne przeżycia, bycie "na zakręcie" nie może być okolicznością łagodzącą...Czy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ?
W ten sposób można by usprawiedliwić niemal wszystko... "wysoki sądzie, pożyczyłam sobie to wypasione bmw, bo dzień wcześniej ukradli mi sejczento, a nie chciałam spóźnić się do pracy..." Oczywiście przejaskrawiam celowo...
Skrzywdzona, mając jak mniemam dostatecznie dużo lat, żeby odróżniać dobro od zła, uzurpowała sobie prawo do szczęścia, nie patrząc, kogo depcze, na zasadzie "mnie się przecież należy, bo zaznałam nieudanego związku w przeszłości"...
Nie jestem zwolennikiem kopania leżącego, ale czytając "było jak w bajce", nijak nie widzę skruchy, żalu, przyznania się do błędu, za to całą masę niezdrowego egoizmu...
tezeusz dnia lipiec 23 2010 22:13:09
A czy ja napisałem w którymś momencie, że ona zrobiła dobrze, że jej żałuje.
Kopa już dostała, problem w tym żeby zrozumiała, że draństwo jakie ją spotkało wcale nie jest jedynie słuszną droga postępowania.
Naważyła sobie piwa i musi je wypić.
Błędy, popraw mnie jeśli się mylę, ale założę się ze na tym forum i ogólnie w życiu nie ma ludzi nieomylny, nie popełniających błędy i nie chodzi tylko o błędy związane ze zdradą, chociaż cholera wie, bo widzisz podobno jest myślą, uczynkiem i zaniedbaniem.
Pozdrawiam wakacyjnie.
jakich wiele dnia lipiec 23 2010 22:23:29
...na to draństwo, jak piszesz, tezeusz, skrupulatnie sobie zapracowała, ono ją nie spotkało, ono powstało przy jej czynnym udziale, nie bacząc na okoliczności, na uczucia innych, na konsekwencje...
W jednym masz rację, nikt z nas nie jest nieomylny, nikt nie jest doskonały, wszyscy za to popełniamy błędy. Miarą wielkości jest jednak umieć się do tych błędów przyznać i umieć wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość, a tego u skrzywdzonej nie widzę...
morfeusz dnia lipiec 23 2010 22:35:37
Nic dodać nic ująć - jakich wiele. Właśnie o to mi chodziło Tezeuszu. To powiedz jakich rad byś jej udzielił? Pochwalił byś ją, powiedziałbyś brawo. Spotkałaś wyjątkowego drania, miałaś pecha? Czy może pożałowałbyś jednak? Prawdą jest to, że odzwierciedleniem tego wszystkiego są powyższe komentarze. Tutaj pisze się komentarze przedstawiające opisaną historię. Skrzywdzona jest pod wpływem emocji i jeżeli jak najszybciej nie wyjdzie z tego, nie zrozumie to ciężkie czekają przed nią chwile...
kaszubianin dnia lipiec 23 2010 22:57:48
Na wstepie chcialbym sie zapytac ,czy ta strona jest tylko dla zdradzonych zon i mezow?Bo z jadu i nienawisci jaki sie tu wytacza mozna tak sadzic.Moze gwoli przypomnienia nazywa sie ,,zdrzdzeni.info i nigdzie nie jest napisane i powiedziane tylko dla ludzi w zwiazkach malzenskich.Milosc to piekna i wielka rzecz i jest dostepna dla wszystkich, kazdy ma prawo do niej ,i nie kierujemy sie w tym wzgledzie zasadami moralnosci i etyki ona sama nas kieruje w strone partnera.Wielu z was decyduje sie na ratowanie swoich zwiazkow i to z roznych powodow,czyli chce dalej zyc ze swoim zdradzaczem.Bede dalej walczyl/la o swoja milosc bo mam do tego prawo.Wynika z waszych opini ze skrzywdzona nie ma do tego prawa,jest wyrzutkiem spoleczenstwa.Prosila o porade jako zdradzona kobieta,a wzamian tego zostala opluta i zgnojona.Przepraszm Cie skrzywdzona napisze do Ciebie na prywatna skrzynke
jakich wiele dnia lipiec 23 2010 23:11:32
Czy Ty, kaszubianin, doczytałeś, że skrzywdzona została skrzywdzona przez żonatego ( nie z nią!) mężczyznę, z którym miała romans ?
Przepraszam Cię, ale zupełnie nie rozumiem Twojej reakcji...
kaszubianin dnia lipiec 23 2010 23:31:41
jakich wiele ,nie wie w czym masz problem.skrzywdzona prosi o pomoc bo zostala zdradzona i opisuje swoja historie na tej stronie dla zdradzonych.I to jest odpowiedz na Twoje pytanie.
jakich wiele dnia lipiec 23 2010 23:50:05
Abstrahując od tego czy postępowała moralnie czy nie, śmiem dalej twierdzić, że nie została zdradzona, ponieważ z góry godziła się na układ bez wyłączności.
Dostała dokładnie to, co sama zafundowała żonie tego mężczyzny, więc skąd ten lament i łzy ? Co chce ratować ? Romans ?
...paranoja...
morfeusz dnia lipiec 24 2010 00:34:32
Także nie wiem o co Tobie kaszubianin chodzi. Pomoc tutaj dostała. A przynajmniej można to było wyczytać to z kontekstu. Powiedziano jej żeby zaprzestała takich kontaktów, zerwała znajomość z tym żonatym mężczyzną i następnym razem niech wcześniej pomyśli z kim się wiąże i jakie mogą być konsekwencje takich związków. Tutaj nie chodzi o poradę dla niej. Bardziej chodzi tutaj, żeby Skrzywdzona zrozumiała swoje postępowanie a sama będzie wiedziała co robić. Ale jak widać Ona nie wie co zrobiła, zasady moralne zatarły się gdzieś u niej i w tym tkwi problem. Ona nie widzi, że żonaty mężczyzna jest już zajęty i jest to owoc zakazany. Jak to powiedziała "jakich wiele", co ona ma ratować? Romans? Więc nie dziwię się, że ludzie robią takie rzeczy skoro nie potrafią odróżnić białego od czarnego. Więc nie po co dyskutować jeżeli ktoś nie dostrzega problemu. Ja ze swoją żoną też nie zamierzam wgłębiać się skoro ona widzi to zupełnie inaczej. Nie wiem, może mój obraz postrzegania świata bardzo się wypaczył...Może to ja mam problem, może nie widzę rzeczy oczywistych? Cóż, pijący alkoholik także powie, że nie jest alkoholikiem...
...Paranoja...
marta09876 dnia lipiec 24 2010 01:06:41
Cytat
Perfidnej ( nie naiwnej !) amatorce cudzych mężów
Jakich wiele, żeby była perfidia to trzeba świadomego, celowego działania. Nie sądzę, by Skrzywdzona miała hobby polować sobie na cudzych mężów/ partnerów. Przynajmniej nic takiego nie wynika z jej posta. Może Ty znasz ją od lat i wiesz na ten temat nieco więcej niż inni? Ja nie dostrzegam w poście Skrzywdzonej perfidii i celowości działania. Raczej naiwność i chęć, żeby wreszcie jej się w życiu udało. A że zrobiła to w idiotyczny sposób? No cóż, bywa, że czasem potrzeby biorą górę nad rozumem .
Cytat
Czy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ?
Teoretycznie nie, ale agresja kobiet zdradzonych w stosunku do kochanek wskazuje, że jednak zależy.
Myślę, że tak jak Skrzywdzona nie poznała się na facecie sukinsynu, tak my wszystkie zdradzone miałyśmy/mamy w domach podobnych sukinsynów i żadna się na tym zawczasu nie poznała. Każda myślała, że będzie "jak w bajce", a co gorsze post factum większość to toleruje, próbuje naprawiać i na różne sposoby oszukiwać się, chociażby przez zrzucanie winy na kochanki. A te wszak działają w większości dokładnie z tych samych pobudek co każda kobieta. Bo to są zwyczajne kobiety, jak każda z nas.
Cytat
nie bacząc na okoliczności, na uczucia innych, na konsekwencje...
Nie rozumiem dlaczego kolejny raz tą 3 osobę obarcza się odpowiedzialnością za życie zupełnie nieznanych i niezwiązanych z nią osób. Dlaczego kochanka ma zastanawiać się co czuje żona? Wszak ona nie ma żadnych relacji z żoną, a żona z nią. Żona ma za to relacje z mężem i tam powinna kierować swoje żale, bo to on i tylko on jest odpowiedzialny za zdradę. A kochanka ma relacje również z mężem i powinna go oceniać przez pryzmat rzeczy, które o nim wie. A jak ocena jest niewłaściwa to potem za to płaci.
Podsumowując, gdyby przyjąć założenie, że kochanka jest zobowiązana w stosunku do obcych ludzi, to Twoje wnioski Jakich wiele byłyby słuszne. Ale tak nie jest. Nikogo kto składa podanie o pracę nie obchodzi to, że jeśli on ją dostanie to inny pójdzie na bruk. Nikogo nie interesuje, że jak on się dostanie na studia to inny nie. Nikogo nie interesuje, że jak jego firma przebije się na rynek z nowszym sprzętem, lepszymi rozwiązaniami, to inna firma padnie. Nie rozumiem dlaczego w tym jednym jedynym przypadku kochanka miałaby dbać bardziej o dobro nieznanych jej osób niż o swoje.
Cytat
Wchodzisz w ogień to wiedz, że się poparzysz. Jeżeli skrzywdzona jest zdrowa na umyśle to powinna wiedzieć w co się pakuje.
Morfeuszu, nie do końca tak jest. Psychika kobiet póki nie nauczą się myśleć działa życzeniowo. To znaczy, że kobieta nie widzi rzeczy takimi jakimi one w rzeczywistości są. Wystarczy popatrzeć jak duża ilość kobiet usiłuje przez bardzo długi czas sklejać swoje związki po zdradzie. Postrzegają je i swoich partnerów życzeniowo. Nie zauważają brutalnej rzeczywistości, nie chcą jej widzieć. I to samo stało sie ze Skrzywdzoną, ona nie rozpoznała tego co się działo. Chciała sobie wierzyć w swoja bajkę i wierzyła do czasu aż się dupło. Myślisz, że czemu teraz tak rozpacza? Bo rzeczywistość okazała się inna niż sobie wymyśliła. Sądzę iż nie ogarniała wszystkich aspektów sytuacji, a skupiła się na tym czego pragnęła. A teraz za to płaci. Ale im szybciej dotrze do niej złożoność problemu, który wszak sama sobie stworzyła, tym szybciej sobie z tym poradzi.
Cytat
Miarą wielkości jest jednak umieć się do tych błędów przyznać i umieć wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość, a tego u skrzywdzonej nie widzę...
Jakich wiele, że zapytam : po czym wnosisz? Przecież Skrzywdzona oprócz tytułowego posta nie napisała tutaj już nic więcej, bo została zakrzyczana i wyzwana od kretynek i śmieci.
Cytat
Milosc to piekna i wielka rzecz i jest dostepna dla wszystkich, kazdy ma prawo do niej ,i nie kierujemy sie w tym wzgledzie zasadami moralnosci i etyki ona sama nas kieruje w strone partnera
Kaszubianinie, czy mam rozumieć, że jesteś w stanie pokochać seryjnego mordercę, który obrzyna łby ludziom? No bo z tego co piszesz nie liczy się etyka i moralność, zatem wystarczy by kobieta Twojego życia była w Twoich oczach ładna i miała barwną osobowość, a cała reszta to dodatek? Jestem zdziwiona, by nie rzec zszokowana.
Cytat
śmiem dalej twierdzić, że nie została zdradzona
Śmiem twierdzić, że nie do Ciebie należy ten osąd. Ona czuje się zdradzona i chyba to wystarczy. A poza tym osoba, której zaufała
wypięła się na nią, zatem to wyczerpuje znamiona zdrady.
Cytat
Prosila o porade jako zdradzona kobieta,a wzamian tego zostala opluta i zgnojona.
Tylko co tu radzić? Skrzywdzona, wywróciłaś się, bo wybrałaś niewłaściwą drogę. teraz czas wstać, otrzepać kolana i pójść inną, bez dziur i śliskich kamieni, żeby nie powtarzać tych samych błędów.
Raz pomylić się to nie tragedia, ale tkwić w błędzie,bronić to czego nie da się obronić, albo powtarzać błąd to głupota.
Cytat
żonaty mężczyzna jest już zajęty i jest to owoc zakazany
Nie wiem, może mój obraz postrzegania świata bardzo się wypaczył..
Morfeuszu faktycznie chyba się trochę wypaczył. Życie nie jest aż tak nieskomplikowane. Nikt nikogo nie legitymuje przed wejściem w związek to raz. A dwa związki mogą być różne np.: pełnowartościowy związek partnerski bez papierka lub małżeństwo w separacji. W związkach opieramy się w dużej mierze o to co mówi nam druga strona. A skąd wiesz jakie bajki sprzedał Skrzywdzonej jej partner?Nie sądzę by powiedział jej, że ma żonę, którą bzyka, a Skrzywdzona ma być tylko nr dwa i nikim więcej. Bo żadna kobieta na to nie pójdzie.
skrzywdzona dnia lipiec 24 2010 01:57:00
Chcialam podziekowac za wasze opinie i dodac ze faktycznie jak pisze marta09876 - Przecież Skrzywdzona oprócz tytułowego posta nie napisała tutaj już nic więcej, bo została zakrzyczana i wyzwana od kretynek i śmieci.- tak tez sie poczulam i dlatego nie widzialam sensu opisywania bardziej szczegolowo calej tej sytuacji . przeczytalam uwaznie wszystkie wasze komentarze - ale chce dodac niektorym ze to nie jest tak ze swiadomie sie zgodzilam byc kochanka.nie jestem amatorka cudzych mezow. wiez miz ze gdybym wiedziala od poczatku iz tak jest nie poszla bym na to. nie wiedzialam tego od poczatku zwiazku, potem nie potrafilam sobie juz poradzic z tym zeby go zostawic., wiekszosc z was poprostu ocenia ludzi a ja nie prosilam o ocenianie mnie czy obrzucanie blotem. znalazlam sie w takiej sytuacji - moze i z wlasnej glupoty ale czy wszystkie kobiety przeswietlaja na dzien dobry facetow ktorych poznaja - watpie. w kazdym razie dzieki za opinie. i chce dodac ze napewno nie mialam intencji krzywdzenia innych osob
jakich wiele dnia lipiec 24 2010 08:46:32
Cytat
Ja nie dostrzegam w poście Skrzywdzonej perfidii i celowości działania. Raczej naiwność
IMHO działanie skrzywdzonej tj. układanie sobie życia z żonatym=zajętym facetem jest zupełnie świadome. Mało tego, pisząc o "trochę chorej sytuacji" zdaje sobie sprawę, że jej postępowanie nie jest społecznie akceptowane :
Cytat
jest to troche chora sytuacja bo on ma zone ale mimo to bardzo go kocham
i
Cytat
od niecalego miesiaca zadziej sie widujemy. pytalam dlaczego mowil ze zona cos podejrzewa . ok wierzylam
Cytat
Dlaczego kochanka ma zastanawiać się co czuje żona? Wszak ona nie ma żadnych relacji z żoną, a żona z nią.
Idąc tą drogą można byłoby kraść portfele w tramwaju ( wszak nie znam tego, komu zabieram kasę)...Istnieją pewne normy moralne, kodeks, którym powinniśmy się kierować w myśl zasady "nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe".
Żeby było jasne : Zostałam zdradzona. Nigdy nie pałałam jakąś nienawiścią do kochanki mojego męża, choć nie mogę również powiedzieć, że darzę ją sympatią. Winę w dużej mierze obarczam raczej jego i w jakiejś części nas oboje za wspólne nieporozumienia. Ale to nie znaczy, że nie potępiam jej postępowania. Wychodzę z założenia, że pewnych rzeczy ( wiązanie się z cudzym mężem ) po prostu się nie robi i tyle.
Po czym sądzę, że skrzywdzona nie żałuje ? Po wypowiedziach-wspomnieniach
Cytat
spotykalismy sie codziennie i bylo jak w bajce az nie moglam uwierzyc ze spotkalo mnie takie szczescie ...
Jedyny żal to ten, że z trójkąta zrobił się czworokąt...
Cytat
Ona czuje się zdradzona i chyba to wystarczy. A poza tym osoba, której zaufała
wypięła się na nią, zatem to wyczerpuje znamiona zdrady.
Zaufała, ze będą tylko we dwie : żona i skrzywdzona ? Zaufała, że będzie wierny tylko im obu ?
Nie umniejszam, że jej poczucie jest takie, a nie inne, raczej zwracam uwagę, że podwaliny tego związku od początku były chore, więc trudno potem oczekiwać zdrowych relacji...
Cytat
ale czy wszystkie kobiety przeswietlaja na dzien dobry facetow ktorych poznaja - watpie.
Jeśli faktycznie było tak, jak napisałaś, skrzywdzona, że nie byłaś świadoma na początku jego stanu cywilnego, to powinnaś odejść po odkryciu prawdy. Tkwienie w tej chorej sytuacji, pozwalanie sobie na "bajkę" kosztem czyjegoś nieszczęścia jest dla mnie przejawem skrajnego egoizmu. On teraz potraktował Cię właśnie w ten sam sposób...Prawda, że zabolało ?
Spójrz krytycznym okiem na to, co się stało i wyciągnij wnioski na przyszłość...On jest i pozostanie marnym gnojkiem i im wcześniej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie...
morfeusz dnia lipiec 24 2010 11:01:38
marta09876 Nie do końca napisałem zrozumiale. Moja wypowiedź:
Cytat
Więc nie dziwię się, że ludzie robią takie rzeczy skoro nie potrafią odróżnić białego od czarnego. Więc nie ma po co dyskutować jeżeli ktoś nie dostrzega problemu. Ja ze swoją żoną też nie zamierzam wgłębiać się skoro ona widzi to zupełnie inaczej. Nie wiem, może mój obraz postrzegania świata bardzo się wypaczył...Może to ja mam problem, może nie widzę rzeczy oczywistych? Cóż, pijący alkoholik także powie, że nie jest alkoholikiem...smiley
tyczyła się tego, co powiedział Kaszubianin
Uważam że, jeżeli Skrzywdzona zrozumiała swoją całą sytuację w jakiej się znalazła, to zrozumiałą także wyzwiska, które padły pod jej adresem i przyjęła je z pokorą. Skrzywdzona odezwała się dopiero wtedy, kiedy zobaczyła przychylny sobie komentarz. Bo tylko to chciała usłyszeć. Oczywiście nikt nie lubi być opluwany. Dlatego myślę, że dalej uważa, że nic złego nie zrobiła. Jeżeli by to zrozumiała to napisałby swoją historię ku przestrodze innych a nie szukała pomocy. Każdy rozumny człowiek wie jak w takich sytuacjach postępować. Może, jeżeli coś by napisała więcej o sobie wcześniej, wypowiedzi były by inne i było by więcej zrozumienia dla Skrzywdzonej. Moja żona nie chciała słuchać tego co mówię. A nie oskarżałem jej, tylko przedstawiałem ogólnie sytuację bez podnoszenia głosu i upokarzania. Później powiedziała mi coś takiego: "rodzina moja nie pyta się co zrobiłam, tylko zadowolona jest że istnieję".
To jest coś podobnego jak umoralnianie i wybielanie zdradzacza. Przecież każdy zdradzający także kieruje się swoim dobrem,chce zakosztować szczęścia, nie widzi że postępuje nieetycznie, a jak wie o tym, to robi to z premedytacją. Wtedy wszyscy tutaj są zgodni. a rogacz jest napiętnowany. Czy różnica pomiędzy zdradzającym a kochanką jest taka duża? Wydaje mi się że wina leży taka sama po obu stronach. Skrzywdzona kiedy dowiedziała się, że jej facet ma żonę powinna tego związku zaprzestać, bo wiedziała czym to grozi. Jeżeli nie zrobiła tego to działała z takich samych pobudek jak osoba która zdradza. Stałą się egoistką dbającą wyłącznie o siebie.
Cytat
śmiem dalej twierdzić, że nie została zdradzona
Cytat
Śmiem twierdzić, że nie do Ciebie należy ten osąd. Ona czuje się zdradzona i chyba to wystarczy. A poza tym osoba, której zaufała
wypięła się na nią, zatem to wyczerpuje znamiona zdrady.
Nie wiem Marto, ale Twój komentarz byłby chyba zupełnie inny gdybyś to Ty była żona tego sukinsyna. "Ale oczywiście masz racje". Tylko czy nie powinniśmy spojżeć na to szerzej? Chyba nie ma co porównywać zdradzonej żony do zdradzonej kochanki.
Cytat
nie bacząc na okoliczności, na uczucia innych, na konsekwencje...
Cytat
Nie rozumiem dlaczego kolejny raz tą 3 osobę obarcza się odpowiedzialnością za życie zupełnie nieznanych i niezwiązanych z nią osób. Dlaczego kochanka ma zastanawiać się co czuje żona? Wszak ona nie ma żadnych relacji z żoną, a żona z nią. Żona ma za to relacje z mężem i tam powinna kierować swoje żale, bo to on i tylko on jest odpowiedzialny za zdradę. A kochanka ma relacje również z mężem i powinna go oceniać przez pryzmat rzeczy, które o nim wie. A jak ocena jest niewłaściwa to potem za to płaci.
Podsumowując, gdyby przyjąć założenie, że kochanka jest zobowiązana w stosunku do obcych ludzi, to Twoje wnioski Jakich wiele byłyby słuszne. Ale tak nie jest. Nikogo kto składa podanie o pracę nie obchodzi to, że jeśli on ją dostanie to inny pójdzie na bruk. Nikogo nie interesuje, że jak on się dostanie na studia to inny nie. Nikogo nie interesuje, że jak jego firma przebije się na rynek z nowszym sprzętem, lepszymi rozwiązaniami, to inna firma padnie. Nie rozumiem dlaczego w tym jednym jedynym przypadku kochanka miałaby dbać bardziej o dobro nieznanych jej osób niż o swoje.
W Anglii (taki przypadek był na lotnisku z jedną z pracownic tamtejszych lini lotniczych) doszło do tego, że osoba nosząca krzyż sądziła się w sądzie z zarządem tych lini, żeby nie zdejmować go.Władze uważały, że to to uwłacza innym wyznaniom. Ale muzułmanka, która zakryta jest od stup do głów może być tak ubrana, bo to jest przecież kraj tolerancyjny... Gdzie tutaj jest logika? Zaznaczam że nie jestem gorliwym katolikiem księdza prałata.
Wydaje mi się że u nas różnice także zacierają się. A w przyszłości takich dyskusji po prostu nie będzie, bo wejdzie to w powszechnie obowiązujące prawa moralne. Dlatego jestem czasami zwolennikiem starych praw, niepodważalnych.
Nie można wybielać i tłumaczyć zachowania sukinsyna i Skrzywdzoną . Oni stoją w jednym szeregu. Ich postępowanie jest jasne i nie podlegające dyskusji. Można natomiast polemizować o przyczyny takich działań, żeby wszyscy mogli wyciągać wnioski na przyszłość.
marta09876 dnia lipiec 24 2010 13:14:34
Cytat
układanie sobie życia z żonatym=zajętym facetem jest zupełnie świadome.
Jakich wiele, przykładasz celowość działania tam, gdzie jej nie ma. Skrzywdzona nie szukała żonatego faceta, bo lubi takie sporty, szukała po prostu faceta. Owszem dla swojego dobra mogłaby skończyć ten związek, kiedy się dowiedziała, ale człowiek działający pod wpływem emocji, nie jest racjonalny. Tak samo jak nieracjonalne są wybaczające żony. Czy tylko ja widzę analogię w naiwności kobiet? Czy tez może wg niektórych zdrada dotyczy tylko związku sakramentalnego, a zdrady we wszystkich innych relacjach to po prostu kara za grzechy?
Cytat
Wychodzę z założenia, że pewnych rzeczy ( wiązanie się z cudzym mężem ) po prostu się nie robi i tyle.
Cytat
Idąc tą drogą można byłoby kraść portfele w tramwaju ( wszak nie znam tego, komu zabieram kasę)..
Cytat
w myśl zasady "nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe".
Zastanówcie się w jakim kraju chcielibyście żyć? W Arabii? Czy tez w kraju gdzie prawo do samostanowienia i prawo jednostki do poszukiwania szczęścia są nadrzędne. Nie można czynić ze związku tworu obowiązującego bez względu na wszystko przez całe życie. Nie można właśnie ze względu na te nadrzędne prawa. Nie można w imię swojego dobra czynić z kogoś zakładnika.
Gdyby Twój mąż był Twoją własnością tak jak portfel, to miałabyś rację. Ale tak nie jest. Jest samostanowiącą, odrębną osobą, której nie da się ukraść i zrobić coś wbrew jej woli. To porównanie rzuca fałszywe światło na relacje w związku, bo relacje powinny być oparte o aktualną chęć bycia w tym związku każdej ze stron z osobna. I prawem człowiek jest móc w każdej chwili ten związek zerwać w imię szukania swojego szczęścia.
Jeśli jedna strona zdradza to należałoby to traktować jako świadome i dobrowolne wycofanie się z tego związku, bo widać coś tam nie grało i w tym momencie nie ma znaczenia postać kochanki. Wydaje mi się, że cierpienie osób zdradzonych wyznacza im co jest etyczne, a co nie, a to nie jest dobrym sposobem do interpretacji rzeczywistości i formułowania ocen moralnych. Oczywiście idealną jest sytuacja, w której mąż przychodzi do żony i mówi: "nie kocham Cię, nie jestem z Tobą szczęśliwy, mam prawo szukać swojego szczęścia i odchodzę". Czyste moralnie. Tylko czy takie postępowanie coś zmienia w postrzeganiu osób zdradzonych. Z opisów zdrad wygląda, że nie, bo one nadal czują się zdradzone, a każda kolejna kobieta męża będzie dla nich tą złą. Czy w związku z tym ten przykładowy mąż ma pozostać w związku, tylko dlatego, że ta druga osoba chce. Sfrustrowany, ale w związku. To może faktycznie owińmy kobiety w czarne chałaty, niech ich nie widać, niech nie kuszą mężczyzn, bo a nóż widelec, któryś zechce zostawić swoja żonę dla innej kobiety. W krajach Arabskich mąż ma prawo zabić żonę, która go zdradziła. Więc może od razu wprowadźmy to prawo i te ze strachu przestaną zdradzać. Tylko czy o to tutaj chodzi?
Cytat
o czym sądzę, że skrzywdzona nie żałuje ? Po wypowiedziach-wspomnieniach spotykalismy sie codziennie i bylo jak w bajce az nie moglam uwierzyc ze spotkalo mnie takie szczescie ...
Jakich wiele zauważ czas przeszły. Skrzywdzona napisała co myślała przed i co czuje po, nie napisała nic o tym co myśli po. I tego wiedzieć nie możesz, chyba że masz jakieś ukryte talenty.
Cytat
Zaufała, ze będą tylko we dwie : żona i skrzywdzona ? Zaufała, że będzie wierny tylko im obu ?
Zaufała, że facet jej nie skrzywdzi, bo ją kocha, a że źle oceniła sytuację, że nie miała do tego podstaw? Cóż, na każdym kroku na tym forum widzę podobne sytuacje w wydaniu zdradzanych żon i jakoś ich naiwność nikogo nie razi, a niewiedzieć czemu odbierana jest wręcz pozytywnie, jako zaleta czy wielka miłość. Natomiast innej kobiecie odmawia się prawa do uczuć, emocji, pomroczności i naiwności. Niesmaczne to jest, ale jednak wszystko jak widać zależy od punktu siedzenia.
Cytat
podwaliny tego związku od początku były chore, więc trudno potem oczekiwać zdrowych relacji...
Zgadzam się. To wszystkie zdradzone kobiety powinny sobie zapamiętać i wyciągnąć z tego wnioski, bo z oszustem nie można nic zbudować, naiwnością jest próbować, a głupotą próbować kolejny raz.
Cytat
Uważam że, jeżeli Skrzywdzona zrozumiała swoją całą sytuację w jakiej się znalazła, to zrozumiałą także wyzwiska, które padły pod jej adresem i przyjęła je z pokorą. Skrzywdzona odezwała się dopiero wtedy, kiedy zobaczyła przychylny sobie komentarz. Bo tylko to chciała usłyszeć.
Morfeuszu, uważam, że nie masz racji. Dziwię się Twojej moralności, w której widzisz wartość w opluwaniu innych osób. "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień"
Cytat
Jeżeli by to zrozumiała to napisałby swoją historię ku przestrodze innych a nie szukała pomocy
Widzę to zupełnie inaczej, Skrzywdzona nie przyszła tutaj opisać swoją historie z żonatym facetem, tylko przyszła po pomoc, bo została zdradzona. A tutaj niewiedzieć czemu skupiamy się jak do tego doszło, że znalazła się w takiej a nie innej sytuacji.
Cytat
zdradzający także kieruje się swoim dobrem,chce zakosztować szczęścia, nie widzi że postępuje nieetycznie, a jak wie o tym, to robi to z premedytacją. Wtedy wszyscy tutaj są zgodni. a rogacz jest napiętnowany.
Morfeuszu zastanów się co w tym naprawdę jest problemem. To, że szuka własnego szczęścia, czy że robi to za plecami?
Uważam, jak pisałam wyżej,że każdy człowiek ma prawo do poszukiwania szczęścia. Natomiast problematyczne jest w jaki sposób człowiek ten będzie do tego dążył -w sposób otwarty czy za plecami. Czy przyjdzie i powie:" nie kocham cię, odchodzę", czy tez będzie miał drugie życie udając kogoś innego w związku.
Cytat
Chyba nie ma co porównywać zdradzonej żony do zdradzonej kochanki.
Jestem ciekawa dlaczego tak sądzisz.
Cytat
Ale muzułmanka, która zakryta jest od stup do głów może być tak ubrana
Bo nie jest to symbol religijny jak np.: półksiężyc z gwiazdą czy krzyż. Tak jak nie jest symbolem księżowska sutanna czy habit klasztorny. Wiara jest prywatna sprawą człowieka, a jej emanacja może naruszać uczucia innych osób. Państwo ma być światopoglądowo neutralne i tego pilnować w imię dobra ogółu.
Jest to efekt wyciągnięcia wniosków z historii, gdzie najwięcej ludzi zginęło w efekcie wojen religijnych i stawiania jednej wiary ponad drugą.
jakich wiele dnia lipiec 24 2010 14:03:13
Cytat
Zastanówcie się w jakim kraju chcielibyście żyć? W Arabii? Czy tez w kraju gdzie prawo do samostanowienia i prawo jednostki do poszukiwania szczęścia są nadrzędne. Nie można czynić ze związku tworu obowiązującego bez względu na wszystko przez całe życie. Nie można właśnie ze względu na te nadrzędne prawa.
Prawie się zgadzam, tyle, że to nadrzędne prawo do poszukiwania szczęścia nie może opierać się na zasadzie "cel uświęca środki".
W domu wpajano mi zasadę "żyj tak, żeby nikt przez ciebie nie płakał"...
Cytat
Oczywiście idealną jest sytuacja, w której mąż przychodzi do żony i mówi: "nie kocham Cię, nie jestem z Tobą szczęśliwy, mam prawo szukać swojego szczęścia i odchodzę". Czyste moralnie. Tylko czy takie postępowanie coś zmienia w postrzeganiu osób zdradzonych.
Właśnie o to mi chodzi. Nie czuję się szczęśliwy, po bezskutecznych próbach naprawy podejmuję świadomą decyzję o odejściu, informuję o tym drugą połówkę, która już zwykle zdaje sobie sprawę, że coś w tym związku szwankuje, i odchodzę...Boli mniej lub bardziej, ale jest uczciwie, bez mataczenia, prowadzenia podwójnego życia, bez poczucia jawnego oszustwa...
Cytat
Chyba nie ma co porównywać zdradzonej żony do zdradzonej kochanki.
Tutaj zgadzam się z morfeuszem...Zdradzona żona miała mieć monopol na męża ( wszak żyjemy w kraju, gdzie obowiązuje monogamia), wspólnie kiedyś tam, pobierając się, godzili się na wyłączność, na bycie tylko dla siebie, bez osób trzecich...
Kochanka zupełnie świadomie godzi się, że wyłączności nie ma. Jeśli nie ma, oznacza to, że on ( żonaty kochanek ) może mieć nie tylko żonę, ale również cały harem, no chyba , że wspólnie z kochanką ustalili, że tylko do trzech razy sztuka i czworokąty, bądź inne wielokąty nie chodzą w grę...
Przychodzi mi do głowy skojarzenie skrzywdzonej do złodzieja ( przepraszam, skrzywdzona), który nagle został okradziony...Wyrządzono mu krzywdę, wszak ktoś przywłaszczył sobie potajemnie jego rzecz. Wkurza go to, boli...
Z jednej strony ma rację, jak ktoś śmiał zabrać mu jego własność!?
Z drugiej...wczoraj sam zrobił to samo...
Pocieszamy go czy mówimy "masz za swoje" ?
Cristal dnia lipiec 24 2010 14:57:45
Najobrzydliwszym gadem jest w tej historii jest mąż-kochanek-to pozbawiony skrupułów i zasad egoista i egocentryk,zakochany tylko i wyłącznie w sobie samym.I szkoda,że nie on cierpi,tylko zawsze babki.Bo nie wierzę,że taki typ myśli o kimkolwiek oprócz siebie...Niech go szlag trafi..
morfeusz dnia lipiec 24 2010 15:25:41
Uważam, że jeżeli Skrzywdzona zrozumiała swoją całą sytuację w jakiej się znalazła, to zrozumiała także wyzwiska, które padły pod jej adresem i przyjęła je z pokorą. Skrzywdzona odezwała się dopiero wtedy, kiedy zobaczyła przychylny sobie komentarz. Bo tylko to chciała usłyszeć.
Cytat
Morfeuszu, uważam, że nie masz racji. Dziwię się Twojej moralności, w której widzisz wartość w opluwaniu innych osób. "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień"
Nie pochwalałem opluwania ludzi nawet jak im się to należało, chyba że zostałem do tego drastycznie zmuszony. Ale każdy odpowiada sam za siebie. Pomimo tego wychodzi teraz na to, że osoby które wyzywały Skrzywdzoną stały się tymi gorszymi. Dalej myślę, że Skrzywdzona powinna zrozumieć zachowanie tych osób, które często pisały w emocjach i przyjąć to z należytą pokorą. Tak jak Ty Marto próbujesz Ją tłumaczyć, tak samo Ona niech stara się uprzytomnić sobie powyższe komentarze. W tej całej dyskusji prawda leży po środku, ale wypaczeniem byłoby ciągłe Jej wybielanie. Niech pojmie swoją sytuację i napisze więcej o sobie i swoich uczuciach to otrzyma więcej komentarzy sobie pochlebnych i pomoc. Ale Ona jest jak moja żona, woli być chwalona a nie chce "świadomie" ponosić konsekwencji swoich czynów. Zacznijmy może najpierw od podstaw co zrobiła, jak to jest widziane z punktu widzenia zasad moralnych, a później starajmy się jej pomóc. Wychodzi na to, że tutaj te podstawowe wartości należy pomijać i od razu przeskakiwać do pomocy bo o to właśnie prosiła. Ale tak się nie da. Nie można omijać to, co jest niewygodne dla uszu. Dopóki ona nie zrozumie swojego postępowania, to nie ma co sobie dalej głowy zawracać, bo dalej będzie Jej wydawało że jest skrzywdzona i jej zdradę należy wrzucić do jednego worka. A tak nie jest.
Cytat
zdradzający także kieruje się swoim dobrem,chce zakosztować szczęścia, nie widzi że postępuje nieetycznie, a jak wie o tym, to robi to z premedytacją. Wtedy wszyscy tutaj są zgodni. a rogacz jest napiętnowany.
Morfeuszu zastanów się co w tym naprawdę jest problemem. To, że szuka własnego szczęścia, czy że robi to za plecami?
Uważam, jak pisałam wyżej,że każdy człowiek ma prawo do poszukiwania szczęścia. Natomiast problematyczne jest w jaki sposób człowiek ten będzie do tego dążył -w sposób otwarty czy za plecami. Czy przyjdzie i powie:" nie kocham cię, odchodzę", czy tez będzie miał drugie życie udając kogoś innego w związku.
Więc uważasz Marto, że najlepszym rozwiązaniem jest dążenie do celu po trupach? Nie zważając co dzieje się wokół? W sumie w dzisiejszych czasach to chyba jest najlepszym rozwiązaniem. Chcę być szczęśliwy i i nie obchodzi mnie to czy ktoś cierpi przeze mnie. Właśnie tutaj trzeba widzieć tą granicę. Nie wspomniane są tutaj dzieci sukinsyna . Jeżeli on takowe posiada, to czy także Marto uważasz, że Skrzywdzona ma także prawo moralne rozbijać małżeństwo żeby być za wszelką cenę szczęśliwą? Pomijając fakt, że sukinsyn okazał się szują a później znalazł jeszcze jedną sobie kochankę. Ale żeby okazał się super facetem z dziećmi, to czy ma Ona takie prawo, żeby za wszelką cenę zaspokoić swoje szczęście? Oczywiście że tak, nie jest to przecież karane przez wymiar sprawiedliwości. Ale czy to jest zgodne z prawami moralnymi ogólnie przyjętymi? Wydaje mi się że musi istnieć granica. Czasami trzeba odpuścić sobie nawet jeżeli jest to kosztem własnego szczęścia.
Cytat
Chyba nie ma co porównywać zdradzonej żony do zdradzonej kochanki.
Jestem ciekawa dlaczego tak sądzisz.
Marto. Czy porównałabyś Siebie jako zdradzoną przez Swojego byłego męża a jej kochankę? Żeby okazało się że Twój ex znalazł sobie jeszcze inną kochankę, a ta pierwsza poczuła się zdradzona? Jeżeli w tej sytuacji wrzucisz Siebie do tego samego worka to na ten temat koniec dyskusji...
Cytat
Ale muzułmanka, która zakryta jest od stup do głów może być tak ubrana
Bo nie jest to symbol religijny jak np.: półksiężyc z gwiazdą czy krzyż. Tak jak nie jest symbolem księżowska sutanna czy habit klasztorny. Wiara jest prywatna sprawą człowieka, a jej emanacja może naruszać uczucia innych osób. Państwo ma być światopoglądowo neutralne i tego pilnować w imię dobra ogółu.
Jest to efekt wyciągnięcia wniosków z historii, gdzie najwięcej ludzi zginęło w efekcie wojen religijnych i stawiania jednej wiary ponad drugą.
Wydaje mi się, że religia islamska i wszystkie pozostałe jest bardziej złożona. Nie tylko półksiężyc jest jej wyznacznikiem. Ale także ogólno przyjęte normy moralne, kultura, w tym stroje itp. To wszystko co ukształtowały te społeczeństwa to właśnie religia. Tam nie ma przyjętej zasady noszenia półksiężyca na piersi. Ale są wytyczne (przez ludzi a nie koran. Ale sprowadza się to i tak do jednego, że i tak nakazuje to koran) noszenia strojów, które zakrywają całe ciało, oprócz oczu; odpowiedniego zachowania wyznaczonego przez koran. Cała kultura Europy opiera się na chrześcijaństwie, tak samo jak cała kultura krajów arabskich opiera się na islamie. I dlatego nie można dosłownie porównywać symbolów obu religii. Dla nas takim głównym symbolem jest krzyż, który jest zawieszony na szyi, dla nich są to inne symbole. Ale jak jest tolerancja w państwie i ma ono być neutralne to chyba ma dotyczyć wszystkich: chrześcijan jak i muzułmanów. I dotyczy to każdego symbolu czy ogólno przyjętego zwyczaju. Więc brońmy swoich praw ale szanujmy innych...
marta09876 dnia lipiec 24 2010 15:36:18
Cytat
W domu wpajano mi zasadę "żyj tak, żeby nikt przez ciebie nie płakał"...
To teoretycznie, a praktycznie to jak jest? Rozumiem, że jeśli hipotetycznie weszłabyś w związek z facetem, a potem stwierdziła, że jednak się pomyliłaś, że nie kochasz go, a on wręcz przeciwnie uważałby Cię za miłość swojego życia, to zostałabyś z nim do końca życia w imię tych swoich zasad, by nie cierpiał, nie płakał, by nie doznał od Ciebie krzywdy.
Albo jeśli Twoje dziecko jest chore i musisz je zostawić w szpitalu dla jego dobra,a ono będzie to postrzegać jako swoją krzywdę, to nie zostawisz go.
Albo kiedy Twoi rodzice nie będą akceptowali sposobu w jaki postanowiłaś żyć, rozumiem, że w imię tego by przez Ciebie nie cierpieli rezygnujesz z drogi, którą sobie wybrałaś.
To są sytuacje czysto hipotetyczne, ale widać od razu, że nie da się tak żyć.
Cytat
"cel uświęca środki".
Właśnie o to mi chodzi. Nie czuję się szczęśliwy, po bezskutecznych próbach naprawy podejmuję świadomą decyzję o odejściu, informuję o tym drugą połówkę, która już zwykle zdaje sobie sprawę, że coś w tym związku szwankuje, i odchodzę...Boli mniej lub bardziej, ale jest uczciwie, bez mataczenia, prowadzenia podwójnego życia, bez poczucia jawnego oszustwa...
Cel nie uświęca środków, dlatego zdradzający jest godny potępienia. Ale kochanka nikogo nie zdradza i nie oszukuje. Ona zastaje pewna sytuację między mężem a żoną, partnerem a partnerką. A to że deklarowana żona o tym nie wie, to jest to odpowiedzialność jej męża i właśnie to nazywamy zdradą. Zatem kto w tej sytuacji jest moralnie naganny?
Cytat
kiedyś tam, pobierając się, godzili się na wyłączność, na bycie tylko dla siebie, bez osób trzecich...
Jakich wiele, dobrze napisałaś to było kiedyś tam. Warunki zewnętrzne się zmieniają, ludzie się zmieniają i to chyba wszystko co na ten temat mogę powiedzieć - reszta jest chyba jasna. To, że ktoś kiedyś powiedział "tak", to znaczy tylko tyle, że wtedy tak uważał, a teraz uważa inaczej z jakichś tam względów. Nie można robić z człowieka zakładnika własnych słów i poglądów. Związek jest tworem dynamicznym, a niepielęgnowany łatwo obumiera. A czy ktoś ma status żony czy kochanki i tak opiera się na tych samych informacjach od zdradzającego: "tylko ciebie najdroższa kocham, jesteś najważniejsza, nie mogę bez Ciebie żyć" itd.
Rozumiem pragnienie łatwego zagwarantowania wyłączności przez podpisanie papierka, wszak oszczędziłoby to niektórym tyle bólu, ułatwiłoby życie. Ale tak nie jest na całe szczęście. I o ile w Polsce bigamia jest ścigana z urzędu, o tyle posiadanie kochanek już nie.
Cytat
Z jednej strony ma rację, jak ktoś śmiał zabrać mu jego własność!?
Z drugiej...wczoraj sam zrobił to samo...
Tylko tyle, że Skrzywdzona nikogo nie zdradziła. Złodziejem jest zdradzający, on złamał zasady i jeśliby ktoś go zdradził, to faktycznie można by powiedzieć: wet za wet. Ale oberwała osoba, która nikogo nie zdradziła i tutaj nie można mówić o jakiejś sprawiedliwości ślepego losu i wyrównaniu rachunków typu: "masz za swoje", zasłużyłaś.
Od zawsze na tym forum odbywają się ataki na kochanki, a broni się zdradzaczy, tłumaczy się, że rozum im odjęło i inne takie pierdoły albo próbuje się łagodzić efekty tego co zrobili. Dla mnie jest to dziwne, to szukanie przyczyn tam gdzie ich nie można znaleźć, bo ich tam po prostu nie ma.
marta09876 dnia lipiec 24 2010 16:12:43
Cytat
Więc uważasz Marto, że najlepszym rozwiązaniem jest dążenie do celu po trupach? Nie zważając co dzieje się wokół? W sumie w dzisiejszych czasach to chyba jest najlepszym rozwiązaniem. Chcę być szczęśliwy i i nie obchodzi mnie to czy ktoś cierpi przeze mnie. Właśnie tutaj trzeba widzieć tą granicę. Nie wspomniane są tutaj dzieci sukinsyna . Jeżeli on takowe posiada, to czy także Marto uważasz, że Skrzywdzona ma także prawo moralne rozbijać małżeństwo żeby być za wszelką cenę szczęśliwą? Pomijając fakt, że sukinsyn okazał się szują a później znalazł jeszcze jedną sobie kochankę. Ale żeby okazał się super facetem z dziećmi, to czy ma Ona takie prawo, żeby za wszelką cenę zaspokoić swoje szczęście?
Morfeuszu, jeszcze raz zapytam Cię co takiego złego zrobiła Skrzywdzona? Ale tak konkretnie. Czy miała do czynienia z niedorosłą osobą, z dzieckiem, które zbałamuciła i wykorzystała, a może zapłaciła temu facetowi, żeby ja bzykał, a może to był szantaż, że rzuci na niego klątwę do 7 pokolenia? Wskaż mi co konkretnie zrobiła?
Nikt nie jest w stanie przekonać super faceta, który jest szczęśliwy i spełniony w związku do tego, żeby wlazł do łóżka innej kobiecie. Bo nie ma do tego przyczyny. A chyba nie traktujesz swojego gatunku jak zwierza, który głupio poleci na umizgi kobiece? Wg mnie stale i niezmiennie zdrada jest decyzją zdradzającego i nie mają na nią wpływu potencjalni kochankowie.
Cytat
Tak jak Ty Marto próbujesz Ją tłumaczyć
Moim celem nie jest tłumaczenie Skrzywdzonej, a pokazanie, że rzeczy nie muszą być czarno - białe i , że niezależnie z jakiego punktu ogląda się rzecz widzenie życzeniowe jest błędne, obraz rzeczywistości staje fałszywy, a wysnute wnioski krzywdzące.
Cytat
Marto. Czy porównałabyś Siebie jako zdradzoną przez Swojego byłego męża a jej kochankę? Żeby okazało się że Twój ex znalazł sobie jeszcze inną kochankę, a ta pierwsza poczuła się zdradzona? smiley Jeżeli w tej sytuacji wrzucisz Siebie do tego samego worka to na ten temat koniec dyskusji...
Morfeuszu nie zrozumiałam o co dokładnie chciałeś zapytać, ale się domyślam. Nie mam żalu, ani pretensji do dziewczyn mojego byłego, uważam, że tak samo mogą czuć się i zostały zdradzone jak ja. Odpowiedzialnością za zdrady obarczam jego i w dużej mierze siebie, bo przez długi czas trwałam nie chcąc zobaczyć rzeczy takimi jakimi są. A każdej z jego dziewczyn mi szkoda, bo wiem przez co przez co przechodziły/przechodzą. I właściwie tyle. Zbyt dużo lat minęło, żebym miała jeszcze te rzeczy w głowie nie uporządkowane.
trzydziestolatka dnia lipiec 24 2010 16:19:53
nie bede cie obwiniac ale chce poruszyc inny temat:
napisalas:
Cytat
jest to troche chora sytuacja, bo on ma zone ale mimo to bardzo go kocham i moje dzieci takze go pokochaly, wprost szaleja za nim
zastanowilas sie ile twoj ukochany oszukal ludzi-zone, ciebie, swoje dzieci i twoje-glupek
mialas nieudane malzenstwo wiec na slepo wpakowalas sie w TO...
chyba pora na poukladanie tego wszystkiego w twojej opowiesci mnostwo uczuc wydaje mi sie ze to z powrotu niepozalatwianych spraw z przeszlosci pewnie bylas skrzywdzona i na sile chcialas byc szczesliwa i sie taki napatoczyl...a teraz moze pora na zamkniecie wszystkich spraw z przeszlosci wlacznie z ta chora sytuacja staniecie na nogi i znalezienie odpowiedniego partnera dla ciebie i twoich dzieci?
jakich wiele dnia lipiec 24 2010 16:20:45
Cytat
Od zawsze na tym forum odbywają się ataki na kochanki, a broni się zdradzaczy, tłumaczy się, że rozum im odjęło i inne takie pierdoły albo próbuje się łagodzić efekty tego co zrobili. Dla mnie jest to dziwne, to szukanie przyczyn tam gdzie ich nie można znaleźć, bo ich tam po prostu nie ma.
Nigdy nie broniłam zdradzaczy, nie tłumaczyłam ich postępowania. Jestem zdania, że nic nie tłumaczy zdrady. Można doszukiwać się przyczyn, które spowodowały rozluźnienie, mówiąc bardzo ogólnikowo, związku, gdzieś oddaliły dwie osoby...Ale i tak winę za zdradę ponosi zdradzający, głównie za świadomy wybór takiej drogi do własnego szczęścia...
Co do kochanek..."Moja" kochanka, nie przysięgała mi wierności, nie była zobowiązana do uczciwości względem mnie, ale mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że darze ją jakąkolwiek sympatią. Nie pałam do niej nienawiścią, nie życzę jej nawet źle, ale moje zdanie na jej temat jest wyrobione - wpakowała się tam, gdzie jej być nie powinno, przy okazji depcząc własną rodzinę...
Cytat
Ale kochanka nikogo nie zdradza i nie oszukuje. Ona zastaje pewna sytuację
Znajdujesz na ulicy 100tys. złotych, które ktoś zgubił. Nie oddajesz ich, zabierasz, tłumacząc się sama przed sobą, że przecież nikogo nie okradłaś. Czy wg ogólnych zasad moralnych postąpiłaś uczciwie ?
Potrzebne mogły być na operację dla syna osoby, która zgubiła, na specjalistyczną protezę inwalidzie, zresztą na cokolwiek innego, po prostu nie były Twoje...
A za rok Tobie skradziono portfel...Jesteś rozżalona i wściekła czy mówisz sobie " kurcze, dostałam za swoje" ?
Cytat
Warunki zewnętrzne się zmieniają, ludzie się zmieniają i to chyba wszystko co na ten temat mogę powiedzieć - reszta jest chyba jasna. To, że ktoś kiedyś powiedział "tak", to znaczy tylko tyle, że wtedy tak uważał, a teraz uważa inaczej z jakichś tam względów. Nie można robić z człowieka zakładnika własnych słów i poglądów. Związek jest tworem dynamicznym, a niepielęgnowany łatwo obumiera.
Wszystko się zgadza, zmieniamy się, dziś nie jesteśmy tymi samymi, co 10 lat temu. Być może nie kochamy już tego/tej, której przysięgaliśmy. Ale czy przez to mamy prawo do kłamstw i poniewierania czyichś uczuć w imię zmiany własnych poglądów, do których w zasadzie mamy prawo ?
Ja widzę to tak : Zmieniłam się, inaczej patrzę na świat i miejsce, w którym chciałabym być. Nie ukrywam, że jestem zawiedziona i chcę zmienić przestrzeń wokół siebie, chcę być szczęśliwa. Pozwalam na to samo osobie, z którą obecnie jestem. Rozmawiam, że nasze drogi się rozeszły, mimo wcześniejszych starań. Przepraszam, że obiecywałam, ale nie jestem w stanie dotrzymać złożonych obietnic...
Wiem, że boli, także mnie, ze złamałam dane słowo..Ale staram się pozostać tak uczciwą, jak to tylko możliwe...
tezeusz dnia lipiec 24 2010 16:42:15
Brawo @marta.
Bardzo rzeczowa przemyślana wypowiedź zawarłaś w niej argumenty, a nie wiem dlaczego @morfeusz nie chce czytać ze zrozumieniem, tak jak zrobił w przypadku mojego posta, @morfeusz tylko proszę nie szatkuj wypowiedzi i nie odnoś się do niczego bo to nie o to w tym chodzi. Nie chcę polemiki, która będzie obok tematu na zasadzie kto ma większą rację.
Nie chodzi o bronienie tej dziewczyny, a o przeczytanie jej wypowiedzi i odniesienie się tylko do tego co napisała, a nie nakręcenie filmu o jej plugawym życiu wyssanym tak na prawdę z palca.
Sytuacja w którą się wpakowała "nie-skrzywdzona" skopała jej tyłek i już, teraz pokażmy jej drogę jaką ma wyjść z tego, aby w przyszłości nie zabrać męża takim jak Ty @jakich wiele i wielu innym kobietom.
@Jakich wiele zawsze podobały mi się Twoje wypowiedzi, właśnie za zrównoważenie myślę, że to upał rozdrażnił Cię i dlatego trochę się zagalopowałaś w ocenie "nie-skrzywdzonej", nie traktuj tego złośliwie to takie mało słoneczko w pochmurny dzień.
jakich wiele dnia lipiec 24 2010 16:53:33
...chyba masz rację, tezeuszu, trochę mnie poniosło w formie wypowiedzi, ale moje zdanie jest jak powyżej...
Wiem, że skrzywdzona czy " nie-skrzywdzona" ma poczucie zdrady, jakkolwiek, ją rozumieć i gdyby swój post zaczęła od "żałuję..." na pewno moja postawa nie byłaby krytykującą jej morale. Raczej skupiłabym się nad jej rzeczywistym bólem i próbą pomocy, jak wyjść z impasu, w którym się znalazła. Prędzej skupiłabym się nad sukinsynem, jak go ktoś wcześniej określił, żeby uzmysłowić jej, że szkoda czasu na gada...
Może, skrzywdzona, zacznij jeszcze raz...
marta09876 dnia lipiec 24 2010 17:21:31
Cytat
Znajdujesz na ulicy 100tys. złotych, które ktoś zgubił
Jakich wiele, ale jak w praktyce to sobie wyobrażasz? Że facet przychodzi do potencjalnej kochanki i mówi jej: "cześć mam żonę i trojkę dzieci i chcę sobie pobzykać. chcesz?" Przecież rzadko która kobieta na coś takiego przystanie. Przecież to jest jakiś proces, który trwa czasem przez długie miesiące. To nie jest podniesienie pieniędzy na ulicy i krótka decyzja co zrobić. To po pierwsze. Po drugie podejmowanie takich decyzji to jednak nie jest teatr jednego aktora. Jest tam więcej zmiennych jak: partner, jego obietnice, związek emocjonalny itd.
Cytat
A za rok Tobie skradziono portfel...Jesteś rozżalona i wściekła czy mówisz sobie " kurcze, dostałam za swoje" ?
Jeśli o mnie chodzi to nie karzę się w ten sposób. Staram się żyć uczciwie,aczkolwiek różne błędy i wpadki mam na swoim koncie (choć nie zdrady). A kiedykolwiek spotkało mnie coś złego to z reguły było wynikiem mojego życzeniowego widzenia rzeczywistości. Zawsze próbuję wyciągnąć z tego wnioski i nie podkładać się drugi raz - staram się, żeby "mam za swoje" nie zagościło w moim słowniku.
Jakich wiele, widzę, że utworzyłaś nowy wątek na forum. Może można byłoby przenieść w całości te naszą dyskusje stąd tam, a tutaj zrobić miejsce dla Skrzywdzonej? W końcu to jej "przestrzeń". Da się to zrobić technicznie?
morfeusz dnia lipiec 24 2010 19:14:05
Jak już powiedziałem każdy odpowiada za swoje wypowiedzi. Ja Skrzywdzoną nie potępiam i nie żałuję. Nie wyzywam Ją także od różnych. Kobieta wpakowała się w niezłe bagno.
Tezeuszu właśnie o to w tym chodzi, żeby określić kim jest Skrzywdzona i jaką spełnia w tym wszystkim rolę. Sprawa jest jasna co do sukinsyna. Jest to egoista bez skrupułów, który nie jest wart dłuższej dyskusji. Ale z kochanką jak widać jest sprawa delikatna. I nie jest oczywista wszystkim. Czy uświadomienie tej kobiecie najpierw co zrobiła, a później wskazanie drogi nie jest dla niej pomocą?
Nie jest moim zamiarem siłowanie się na słowa kto ma rację. Chcę pokazać miejsce na którym powinna usiąść. I wtedy od tego można zacząć wskazywać Jej drogę, którą powinna iść. Bo takiej pomocy potrzebuje, skoro nie widzi wyjścia. Czy nie uważasz Tezeuszu, że jeżeli zrozumiałaby to co uczyniła, to opisałby tutaj swoją historie? Nie, bo wszystko byłoby dla niej wtedy jasne i nie potrzebowałby pomocy. Nie jest moim zamiarem kamienowanie jak pewnie większość uważa. Moje wypowiedzi polegają na pokazaniu roli którą odegrała i wskazaniu w którym miejscu teraz się znajduje. A jej naiwność nie jest wyznacznikiem i nie usprawiedliwia żeby nie mówić tego co uczyniła i jak jest to przyjmowane przez osoby trzecie. Jeżeli zaczniemy jeszcze zastanawiać się i polemizować co do roli zdradzającego to już niedługo czeka nas chyba armagedon.
Jeżeli ktoś coś pisze a ja mam inne zdanie na ten temat to wyrażam swoją opinie. Chyba na tym to wszystkim to polega? Wysuwam kontrargument. Jeżeli moje poglądy są inne niż Twoje Tezeuszu, to jest chyba normalne. Nie musimy się przecież we wszystkim ze sobą zgadzać.
Przepraszam Skrzywdzona jeżeli Ciebie uraziłem. Ale czasami powiedzenie brutalnej prawdy w sposób dosadny przynoszą lepsze efekty. Nie obawiaj się dyskusji tutaj i opowiedz więcej o sobie. Bo jak na razie to jesteś tą złą i ofiarą w jednym.
Więc mówmy rzeczy po imieniu, ale nie bądźmy obojętni na prośbę innych, obojętnie kto to by nie był.
Pozdrawiam i Życzę Tobie Skrzywdzona dużo siły, żebyś się dłużej nie zastanawiała, a jak najszybciej zostawiła tego sukinsyna, a na przyszłość żebyś wyciągnęła z tego wszystkiego wnioski i nie pakowała się więcej w taki chory związek.
Cytat
Morfeuszu nie zrozumiałam o co dokładnie chciałeś zapytać, ale się domyślam. Nie mam żalu, ani pretensji do dziewczyn mojego byłego, uważam, że tak samo mogą czuć się i zostały zdradzone jak ja. Odpowiedzialnością za zdrady obarczam jego i w dużej mierze siebie, bo przez długi czas trwałam nie chcąc zobaczyć rzeczy takimi jakimi są. A każdej z jego dziewczyn mi szkoda, bo wiem przez co przez co przechodziły/przechodzą. I właściwie tyle. Zbyt dużo lat minęło, żebym miała jeszcze te rzeczy w głowie nie uporządkowane.
A mi nie szkoda tych dziewczyn Marto. Bo to właśnie one, a nie ktoś inny weszły w związek z Twoim mężem i przyczyniły się do rozpadu Twojego małżeństwa. Oczywiście nie umniejszam roli Twojego ex. Pewnie żeby nie one, to ktoś inny by do tego się przyczynił. Ale w tym przypadku to były właśnie one. Jeżeli każda potencjalna kochanka zdawała sobie z tego sprawę w co się pakuje to nie byłby zdrad na świecie. Teraz pewnie powiecie, że to jest czysta teoria, rzeczywistość jest inna. Więc także ta sama rzeczywistość każe takie osoby, które znajdą się w takiej sytuacji. I przyznanie się do błędu, okazanie odrobinę skruchy, wyciągnięcie wniosków pozwoli jaśniej i z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Dlatego nie żałuje takich ludzi.
marta09876 dnia lipiec 24 2010 22:04:14
Cytat
A mi nie szkoda tych dziewczyn Marto. Bo to właśnie one, a nie ktoś inny weszły w związek z Twoim mężem i przyczyniły się do rozpadu Twojego małżeństwa. Oczywiście nie umniejszam roli Twojego ex. Pewnie żeby nie one, to ktoś inny by do tego się przyczynił. Ale w tym przypadku to były właśnie one. Jeżeli każda potencjalna kochanka zdawała sobie z tego sprawę w co się pakuje to nie byłby zdrad na świecie. Teraz pewnie powiecie, że to jest czysta teoria, rzeczywistość jest inna. Więc także ta sama rzeczywistość każe takie osoby, które znajdą się w takiej sytuacji. I przyznanie się do błędu, okazanie odrobinę skruchy, wyciągnięcie wniosków pozwoli jaśniej i z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Dlatego nie żałuje takich ludzi.
Morfeuszu, na podobnej zasadzie mógłbyś o wypadki oskarżać samochody, a nie kierowców, którzy świadomie przekraczają prędkość. Owszem, wieki temu o sporo rzeczy obwiniano kobiety, żeby je potem spalić na stosie. Ale to facet ma od tego rozum, żeby nie kierować się tylko popędem seksualnym.
I tak jak mi się wydaje, to najpierw są kłopoty w związku, a dopiero potem pojawia się kochanka, nie na odwrót. Więc tak jak ja to widzę, to pretensje należy mieć do sprawcy, a nie narzędzia zdrady (w tej roli widzę kochanki). Jeśli zamiast naprawiać własny związek facet woli "naprawiać" z inną kobietą, to czyj to jest wybór?
morfeusz dnia lipiec 24 2010 23:47:23
Cytat
Morfeuszu, na podobnej zasadzie mógłbyś o wypadki oskarżać samochody, a nie kierowców, którzy świadomie przekraczają prędkość.
Oj Marto. Żeby samochód miał rozum to na równi byłby winny jak kierowca.
Cytat
Owszem, wieki temu o sporo rzeczy obwiniano kobiety, żeby je potem spalić na stosie. Ale to facet ma od tego rozum, żeby nie kierować się tylko popędem seksualnym.
Winni są zarówno kochanek jak i kochanka. Nie chodzi tutaj o płeć.
Cytat
I tak jak mi się wydaje, to najpierw są kłopoty w związku, a dopiero potem pojawia się kochanka, nie na odwrót. Więc tak jak ja to widzę, to pretensje należy mieć do sprawcy, a nie narzędzia zdrady (w tej roli widzę kochanki). Jeśli zamiast naprawiać własny związek facet woli "naprawiać" z inną kobietą, to czyj to jest wybór?
Ja jednak uważam, że narzędzie jak i sprawca są ludźmi, wiec istotami rozumnymi i oboje na równi są winni tego co robią.
morfeusz dnia lipiec 24 2010 23:53:08
3 x winni
Batoo dnia lipiec 25 2010 00:28:24
Uważam, że Morfeusz ma rację. Moja była żona może nie była ze mną za szczęśliwa, ale miała dobrze. A gdyby nie miała z kim, to by nie zdradziła.
A ja ją po prostu za mało pilnowałem i ... stało się.
Pierwszym krokiem do zdrady jest za dużo pozwalać, szczególnie na jakieś kontakty z obcymi ludźmi. Nic z tego dobrego nie wychodzi.
Pewnie jakby Morfeusz trzymał swoją kobietę krótko, to by ustrzegł od grzechu.
Trzym się Moferusz, a marta09876 niech nie pisze takich głupot, tylko lepiej się mężem zajmie.
marta09876 dnia lipiec 25 2010 11:03:31
Morfeuszu, faktycznie w zdradzie nie chodzi o płeć zdradzającego - nie ma to znaczenia dla efektów, jedynie może przyczyny zdrady są nieco inne.
Cytat
Ja jednak uważam, że narzędzie jak i sprawca są ludźmi, wiec istotami rozumnymi i oboje na równi są winni tego co robią.
Morfeuszu, zapytałam Cię w poście wyże, byś wskazał co konkretnie złego zrobiła Skrzywdzina. Osąd wygłosić jest łatwo, ale kiedy przychodzi do uzasadnienia to bywa, że okazuję się to bardzo trudne. Dyskusja bez argumentacji, dyskusja typu "tak, bo tak" czy "nie, bo nie" dla mnie jest bez sensu, bo nic z tego nie wynika.
Cytat
Trzym się Moferusz, a marta09876 niech nie pisze takich głupot, tylko lepiej się mężem zajmie.
Dobrze Batoo, lecę przykuję go do kaloryfera, obróżka jakaś tez się znajdzie. Niech zna psia dusza s
Winne na 100%. Nie podlega to dyskusji.
"Przyjaciółka" jak nazwał ją mój mąż, doskonale wiedziała że jestem ja, są dzieci. Nie trwało to długo kiedy ja zorientowałam się co się dzieje i z kim.
Doskonale wiedziała co dzieje się w mojej rodzinie, jak skrzywdzona zostałam ja i przez tą sytuację dzieci. Przez co przechodzimy. Ale przecież - jak mówiła - na setki sms-ów od mojego męża odpisywała tylko jednego o treści - miłego dnia, buźka.
Myślę, że będąc sama po rozwodzie /pojawiła się kochanka/ powinna być mądrzejsza. Mnie ta cała sytuacja czegoś nauczyła.
Ale widać rajcowało ją zachowanie mojego męża, podniosło jej samoocenę, poczuła się lepsza, piękniejsza, jednak warta męskiego zainteresowania....
Odzyskała dzięki temu to co zabrał jej mąż po rozwodzie?
Mimo wszystko nie buduje się szczęścia na krzywdzie innych.
Normalna kolej rzeczy: zakochujemy się, bierzemy ślub, coś nie wychodzi, bierzemy rozwód i potem znowu szukamy szczęścia z wolnym partnerem. I znowu jesteśmy szczęśliwi - nie krzywdząc innych.
Czy to takie skomplikowane?
Ale przecież to nie kochanka przysięgała wierność, uczciwość itd. Nie była więc zobowiązana czymkolwiek do odrzucania zalotów męża/partnera. Weszła tam, gdzie...pozwolono jej wejść...
...żeby było jasne : zostałam zdradzona, ale winą za zaistniały fakt obarczyłam w dużej mierze swojego męża, w mniejszej sytuację między nami w tamtym okresie, a ty samym nas oboje...
jakich wiele napisał/a:
Ale przecież to nie kochanka przysięgała wierność, uczciwość itd. Nie była więc zobowiązana czymkolwiek do odrzucania zalotów męża/partnera. Weszła tam, gdzie...pozwolono jej wejść...
Ile ludzi tyle opinii że tak to nazwę. Owszem najwięcej winy jest w Naszych mężach/partnerach nie mniej nie miała prawa wchodzić brudnymi buciorami w życie innych, mówię tutaj o sobie, a kto czytał moje wypowiedzi wie jaka była u mnie sytuacja. Powiem więcej WSTYDZĘ się, że ja i one to KOBIETY. Ale nie każdy widać ma swoje zasady ... i godność ...
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
jakich wiele napisał/a:
Ale przecież to nie kochanka przysięgała wierność, uczciwość itd. Nie była więc zobowiązana czymkolwiek do odrzucania zalotów męża/partnera.
Dlaczego facet ma tkwić przy kobiecie, która pociąga go mniej, niż kochanka? Bo kiedyś obiecał? Śmieszne to bardzo.
Chcesz się nie bać zdrady - to dbaj o to, co masz. A jak się stanie - to zrób rachunek sumienia, dlaczego u tamtej było mu lepiej? Co ona robiła, czego ja nie chciałam?
Z tym, że trzeba dbać o to co się ma - to ja się zgadzam, oczywiście dbają o siebie wzajemnie obie strony.
I kobieta i mężczyzna!
Dla mnie przysięga małżeńska to rzecz święta.
Ale jeżeli - faceta przestaje pociągać żona - to chwila !!
Nie leci na polowanie za następną tylko robi "porządek" z dotychczasowym życiem.
Sam ma spokojne sumienie i drugiej osobie spokojnie daje żyć!!!
grazia1 napisał/a:
Dla mnie przysięga małżeńska to rzecz święta.
A dla mnie trąci myszką, bo nie ma w niej nic prawdziwego. Jak można zobowiązać się do miłości?
Cytat
Ale jeżeli - faceta przestaje pociągać żona - to chwila !!
Nie leci na polowanie za następną tylko robi "porządek" z dotychczasowym życiem.
Sam ma spokojne sumienie i drugiej osobie spokojnie daje żyć!!!
Tak, w teorii być może tak powinno wyglądać. A w rzeczywistości rzeczy się rozpoznaje na zasadzie różnic i porównywania. Podobnie z ludźmi. Jak to jest, że obca kobieta potrafi dla faceta zrobić więcej, stworzyć wrażenie, że ona go dobrze rozumie, a ta, co stoi przy boku i powinna go znać, nie jest nim zainteresowana, bo najczęściej interesuje się sobą samą?
a mnie się wydaję Batoo, że troszkę idealizujesz i generalizujesz "romans". Idealizujesz w sensie takim, że większość związków na początku wydaje się cudowna. I wcale nowo poznany partner nie robi nic więcej, ani nie rozumie bardziej niż ten stary.Oczywiście wyłączam z tych rozważań związki, które tak naprawdę są dawno zakończone,za nim jeszcze pojawił się ten/ta trzecia.Po prostu to chemia, emocje i euforia, która z czasem opada, nawet w najbardziej udanym związku relacje się zmieniają.Zawsze. I z tą następną też się zmienią, zbledną.Poza tym na początku mamy wspólne radości, tylko radości, a gdy zaczynamy dzielić życie to pojawiają się i troski. Sama jestem w związku z facetem, który rozstał sie ze swoją Żoną i wierz mi dziś znając Go trochę dłużej, zupełnie inaczej patrzę na to wszystko co mi opowiadał,bo po prostu znam Go. A wtedy rozumiałam Go, oj bardzo rozumiałam, ale co ja tak naprawdę mogłam rozumieć-nie znając człowieka i sytuacji.
Oczywiście ja też uważam, że przysięganie miłości po grobową deskę jest bezsensu, czas takie rzeczy weryfikuje, ale pakowanie się w związek z założeniem, że jak mi się cokolwiek nie spodoba, albo spodoba mi się bardziej Zosia, a nie moja Gosia to spadam do Zosi, jest idiotyzmem.