Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie!
Dla mnie ten portal jest bezcenny. A ludzie, którzy tu są pomagają i wspierają takich jak ja choć sami zdradzenie, skrzywdzeni przez najbliższą osobę - są wielcy. Dzieki dziewczyny - kochane moje!
Zdradę mojego męża juz tu opisywałam. Mineło prawie 1,5 roku.
Parę tygodni temu chciałam tu napisać - UDAŁO SIĘ!
Niestety - wszystko wraca, czasami bez specjalnego powodu, bez przyczyny - podstępnie wraca. Moje obawy gdzieś się czają obok mnie i atakują. Kiedy jestem silna - radze sobie, kiedy mam chwile słabości - wygrywają.
Choć mój mąż nie zdradza /chyba/ ciągle jet ten ból, ta sama krzywda, poniżenie i beznadziejna niemoc.
Kocham i jestem kochana ale już nie jest tak jak było. I z jednej strony to dobrze bo już nie patrzę na mojego męża przez rózowe okulary, czegoś wymagam, o coś się upominam, czegoś chcę - dla siebie!
A jednoczesnie jestem na niego wściekła że zabrał mi /tak bezmyślnie/ i chyba sobie też - to co było dla mnie najcenniejsze, wokół czego obracało sie moje życie - zniszczył moja miłośc do niego, oddaną i bezwarunkową.
I te wracające doły....coraz trudniej z nich sie wygrzebać. Nie tylko mi - naszym dzieciom i myślę że jemu też.
Ten mur który wyrasta coraz trudniej zburzyć, coraz dłużej to trwa.
Sa chwile szczęścia, bliskości, wzajemnej zależności od siebie. I są moje mysli o naszej przyszłości.....którą coraz trudniej mi sobie wyobrazić.
To poczucie jakiegos ograniczenia mojej osoby, zagubienia, zwątpienia i beznadziejności. Te ciągle nawracające złe wspomnienia, gesty, słowa, pytania - dlaczego? Gdybym nie widziała się z tą kobietą nie wiedziałabym o wielu rzeczach /skąd wiem czy mówiła prawdę/ i pewno teraz byłoby mi łatwiej. Po co było się dowiadywać szczegółów, dociekać i wyjaśniać............to się zdarzyło, juz nie miałam na to wpływu. Zdrada to zdrada. Zajełam się przeszłością i tym żyłam. Zapomniałam o sobie o dobru naszych dzieci.
Tkwiłam i dalej tkwie w tym "zaklętym kręgu". Czasami udaje mi się z niego wyrwać ....by wrócic znowu.
Wiem że byłoby lepiej, coś by drgneło - gdybym potrawiła zapanować na sobą. A tak, spalam się - ciągłym rozmyslaniem, brakiem zaufania, sprawdzaniem i analizowaniem tego wszystkiego.
Chyba utknełam na jakimś etapie po zdradzie i nie mogę zrobić kroku do przodu, choć małego, maleńkiego.....
A szło juz dobrze, było fajnie, większe staranie męża o mnie i dzieci, jakiś wysiłek z jego strony by było lepiej, bym przebaczyła, zapomniała....chyba przegapiłam moment gdy z pomocą męża mogłam odbić się od dna.
Dziś a właściwie od kilku dni jest mi bardzo źle. Powód? Jakoś tak....samo przyszło.
Czego potrzebuje? Siły, wsparcia, kogoś kto mi powie - koniec z tym kobieto! dosyć rozmyślania, rozczulania się nad sobą! I da mi takiego "kopa" w tyłek, że odbije się od dna w którym niebezpiecznie długo tkwie.
I zaczne patrzeć w przyszłość, w swoją przyszłość a przestane oglądać się do tył.
Pisze tak szybko..jak zwykle brak czasu..
ja wlasnie dzis mam bardzo zly dzien, choc od wykrycia zdrady minelo dopiero..5 miesiecy..juz byl moment ze szlo mi lepiej
maz sie bardzo bardzo stara, ale ja, tak jak ty nie potrafie zapmoniec..wiem wiele szczegolow znajomosci..kobiety nie widzialam, jedynie na zdjeciach...ale odnalazlam wszelkie maile wiec znam kazdy intymny szczegol..boli to okrutnie
tez chcialam do niej pisac lub sie kontaktowac ale pscholog i przyjaciolka powstrzymaly mnie do tego....
nie wiadomo czy mowilaby prawde, czy nie dodawalaby szczegolow by mi bylo jeszcze ciezej...
znajomosc ich trwala rok...choc liczac widzieli sie moze okolo 20 dni w ciagu tego roku
dzielila ich bardzo duza odleglosc..
maz mowi iz ona byla odskocznia od codziennosci, ze nic nie znaczyla, mogla to by byc ona lub kazda inna kobieta...
z maili wnioskuje iz ona budowala sobie cos na tej znajomosci...jakies nadzieje, mylsal ze byla dla niego wazna....ale niestety gdy sprawa wyszla na jaw moj maz natychmiast urwal kontakt..nie odpowiadal na maile czy sms.......jej maile do niego widzialam, tzn te po wydaniu sie afery tez...
zostawil ja jak niepotrzebna zabawke...
byla w moim wieku, brzydsza, ze wsi, z koszmarnym gustem ( moja ocena;-)
moj maz byl moim idealem.....a teraz walcza we mnie uczucia milosci i nienawisci.....raz gora raz dol...
dzis akurat okrutnie boli......
witaj
Moja żona tez była dla mnie ideałem! po dziś dzień jestem rozdarty, podobnie jak ty, ale wiem, ze dla mnie liczy się moja córka, a może i moja rodzina, sam nie wiem. pewne jest to , ze gdyby zdradziła, dla próby, a nie z miłości to wtedy bym jej wybaczył!!!pzdr
ps
walcz!!! nie daj się !!!
Dzieki za slowa
ja iwem ze moj maz nie kochal tej kobiety ani przez sekunde....staram sie zrozumiec..nasze malzenstwo nie bylo idealne przez ostatnie lata ale przeciez sa inne wyjscia jak np rozmowa niz zdrada....nie jest tak?
ona dla niego nic nie znaczyla,...mowi ze mogla to byc ta, lub inna lub na kazdy wyjazd inna...bo spotykali sie na "wyjazdach"...
nie wiem, czasmai chcialabym z nia pogadac, co ona czula o czym marzyla..co sobie wyobrazala
moj malzonek , znam go dobrze, nie obiecywal jej przyzlosci, wpsolnego zycia...choc ja mysle ze ona marzyla..pisala ze jest facetem jej marzen i snow...niezly facet nie? bez slowa zostawil...i wrocil do tej nudnej zony:-)
Tego sie właśnie boję, że to będzie całe życie z Nami ... chcę wybaczyc, chcę, pragnę byc z moim "oprawcą", ale te chwile zwątpienia mogą odebrac mi silę. Nie myślalam, ze bedzie czasami tak ciężko ...Minęlo dopiero 4 miesiące, bywają chwile lepsze i gorsze, ale patrze optymistycznie na dalsze Nasze życie. Chcę, pragnę szczęścia! Uda? nie uda? życie, czas pokaże ...
Grazia1, zdecydowałaś albo tak się życie układa z różnych względów, że jesteście razem. Ale właściwie wszystko jest dobrze bo kochasz i jesteś kochana, nie możesz jednak cieszyć się życiem. Tą destrukcyjną prace twojego mózgu zapoczątkował mąż, nie wiem czy to już depresja bo nie jestem psychologiem czy psychiatrą, ale dla mnie tak. Masz natręctwo myśli, wciąż analizujesz i wracasz do tego samego, właściwie nic nie jest w stanie tego przerwać. na wszystko przez pryzmat swoich powracających myśli na ten sam temat. Nie możesz zamknąć tej otworzonej przez twojego męża klapki w mózgu. W takim zadręczeniu można zmarnować życie nie tylko sobie, dzieciom też. Znam to wszystko, bo od rana do nocy obracam w głowie te same myśli od 2 lat. Leki pomagają , ale walczę bez nich.Co dzień w każdej chwili dnia pilnuję się żeby się nie oglądać do tyłu, bo natychmiast zapadam się w ciemność. Uświadomiłam sobie, że to nie on jest winien tego co się dzieje ze mną, on to tylko spowodował, dalej to tylko ja. Ja sama marnuję swój dzień po dniu. Obudz się więc, to ty sama się zabijasz i swój czas.
Będę tu wciąż w tym temacie pisała do ciebie i cię budziła.
Wiesz grazia1...mam to samo poczucie, że nie zamknęłam jakichś drzwi i nie wiem, dziś jak to zrobić...Wciąż wracam do tamtego czasu, analizuję, kojarzę fakty, złoszczę się i w końcu opadam bezsilna z nawracającymi myślami "nie dam rady"...Męczy mnie sinusoida nastrojów...wystarczy byle skojarzenie, przypadek i wracają myśli, które lawinowo prowadzą na samo dno...Potem mozolnie wygrzebuję się z doła i kiedy jestem już na szczycie za każdym razem mam nadzieję, że to już ostatni raz, że mam to już za sobą...A potem znów jazda w dół...I tak trwa to ponad rok. Boje się, że tak beznadziejnie spędzę resztę mojego życia...Coraz częściej zastanawiam się, kiedy powiedzieć sobie "stop! nie udało się"...
...nie jesteś, więc sama...pozdrawiam
Julianna - masz rację, zgadzam się z tym co piszesz, trawiłaś bardzo celnie.
Teraz sama niszczę siebie, dzieci i jego.
Tylko jak zamknąć tę klapkę w moim mózgu?
Jak zostawić za sobą to co mnie niszczy - czy z nim czy bez niego będzie tak samo. Problem teraz tkwi we mnie.
To cholerstwo wraca.....
Więc proszę budź mnie.
Dawajcie mi kopa bo muszę się z tego wygrzebać!
jakich wiele - musimy znaleźć wreszcie sposób by zatrzasnąć te drzwi.
Na zawsze!!!
To nie może trwać tak długo!
Kiedyś myślałam minie pół roku i będzie dobrze, potem kolejne pół roku minęło i znów kilka miesięcy i .... nic.
Kopa potrzebujesz polecam dobrą książkę, po jej przeczytaniu i przemyśleniu zrobiło mi się lżej
,,EGO,, autor OSHO
Bardzo a bardzo polecam.
Inaczej patrzę na życie
pozdrawiam wszystkich zdradzonych i zdradzone.
Ja w poprzednim związku nie zdradziłem a i tak partnerka zadawała mi pytania, sama na nie odpowiadała i zarzucała mi że kłamię.
Zdradza kundel zadajcie sobie pytanie czy chcecie być z kundlem jeśli tak to wszystkiego najlepszego.
Graża1 - wyjdziesz z tego!
Mnie pomogło bieganie - zakładasz sportowe buty i przed siebie powtarzaj sobie, że jesteś silną, mądrą i piękną kobietą, zacznij robić coś na co wcześniej nie miałaś czasu.
Ja kiedy wracają wspomnienia dosłownie krzyczę na moje myśli, mówię idź precz, przepędzam je. Działa
Do 12345
A dlaczego Twoja była partnerka zadawała te pytania?
Pytania pojawiają się kiedy zaczynasz mieć wątpliwości....
Zamierzałeś zdradzić?
Witajcie,
ja wczoraj znow mialam dzien zalamania....znow byly te same tematy w domu.
Ja rozumiem iz teraz wszystko w moich rekach, ze ja musze jakos sama ze soba przewalczyc, postarac sie zamknac ten rozdzial.
Maz po raz 1000 powiedzial mi iz ta cala zeszloroczna przygoda nic a nic nie znaczyla, ze to byla jakas ucieczka psychiczna, kobieta sama w sobie nie stanowila dla niego zadnej wartosci, nie bylo tam zadnych uczuc...
ze on zamknal rozdzial...zrezsta w momencie wydania sie sprawy natychmiast cvaly ich kontakt sie urwal...ona probowala pisac i dzwonic ale nei bylo z jego strony zadnej reakcji..mam nadzieje ze ona zrozumiala ze nie byla dla niego wazna..jest to pewnie dla niej tez przykre, ale ja....glupio mi to mowic, zycze jej wszytskiego najgorszego
choc nigdy taka osoba nie bylam......by tak ludziom zyczyc..
mi jest tez zal ze ta piekna milsoc, to uczucie minelo gdzies bezpowrotnie..jest dalej milosc ale inna...tesknie za tamtym uczuciem
pisze tak chaotycznie i bez poczatku ani konca..ale momentami tak mi zle
jak czytam wasze posty....pomaga mi to bardzo, nie czuje sie taka samotna w tym uczuciu i sytuacji....i wiem ze to co czuje nie jest dziwne, chore czy nienormalne..tylko wszyscy przechodzimy te sprawy podobnie
zycze milego weekendu wszystkim!!!!
W życiu staramy się często zachowywać inaczej niż czujemy, po tym traumatycznym przeżyciu trwa wewnętrzny dialog. Dialog człowieka pokonanego, z tym, który podjął walkę. Często wydaje się, ze już to wszystko mieści się w jakiś ramach i że ujarzmiliśmy niepokój, wstyd, upokorzenie.
Hura optymizm w dziwnej miksturze degrengolady prawdopodobnie jest tym czego każdy z nas obawia się najbardziej.
Tak, to racja upływ czasu jest jedyną ostają. To ten mijający czas ma dać nam nadzieję, ostoję, że będzie lepiej, ale czy tak jest na pewno. Dla mnie początek był bardziej optymistyczny niż to co dzieje się teraz. Ile minęło r30; hmm r30; sporo, dwa lata.
Czy jest warto ? r30;. Tak.?
Kiedy wszystko wraca, bez specjalnego powodu, bez przyczyny mam lęk , że wybrałem źle.
Ktoś tu zarzucił mi ślepą miłość, jakoś nie skupiłem się wtedy nad tym, później przyszła refleksja i wydaje mi się, że jeżeli chodzi o miłość to jest jej jeden rodzaj. Różne kolory r30; ?
Kocham i jestem, no tak ciężko uwierzyć kochany, ale już nie jest tak jak było. Jest inaczej co nie oznacza gorzej. Jest smutek i okropny żal za zniszczenie tego co miało taką wartość, wiem, że dla niej jest też trudno, wbrew pozorom zdrajcy nie są z kamienia, zwłaszcza ci którzy w obliczu straty dostrzegają co uczynili.
Są chwile radości a jednak nie szczęścia, bliskości, wzajemnej potrzeby. A zaraz gdzieś tam w tle takie wielkie Dlaczego przytrafiło się to mnie ?
Nie chcę utknąć w przeszłości i w zasadzie wiem co i jak zrobić. Nie chcę zostać gdzie na etapie połowy odpowiedzi na wątpliwości, bo nikt normalny nie zostawia takiej historii za sobą bez choćby próby analizy. Ale takie rozmyślania muszą się skończyć są wampirycznie wykańczające. To raczej rzecz impulsu i nie musi to być hekatomba aby naprostować myśli i czyny.
Może szło mi za dobrze na początku, ten cały szok w jakimś sensie uporządkował mnie, więcej spokoju, rozwagi, kontrola nad słowami, zatrzymałem się i potrafię słuchać co nie oznacza że w przeszłości było ekstremalnie inaczej. Nauczyłem się trochę bardziej artykułować swoje potrzeby, zawsze stawiałem rodzinę ponad wszystko wa w niej siebie na końcu, hmm r30; czy takie coś jest karalne.
Chcę wybaczyć, jeszcze kawał życia do wykorzystania, chcę z nią być, jest dobrym człowiekiem choć dla mnie była potworem bywają chwile lepsze i gorsze, ale patrzę optymistycznie na dalsze Nasze życie. Chcę, pragnę szczęścia! Chcę odrzucić natręctwo myśli i destrukcję samego siebie, tak łatwo popaść w depresję. Obracanie tych samych myśli od świtu do nocy nie jest zabawne. Marnowanie czasu, hmm r30; wiem to wszystko, a jednak popełniam tak wiele błędów.
Psychologa zostawiłem świadomie na końcu bo zostaje ostatnią deską ratunku a tak trudno o dobrego fachowca, trochę będzie głupi gdyby zawiódł, a mi w zapasie nie zostanie nic.
Jedyne szczęście, że mój mózg odrzuca skrajne rozwiązania. Może jeszcze mnie trochę słucha.
Trochę chaotycznie bo w pracy nie można się skupić.
Są chwile radości a jednak nie szczęścia, bliskości, wzajemnej potrzeby. A zaraz gdzieś tam w tle takie wielkie Dlaczego przytrafiło się to mnie ?
Lepiej bym tego nie nazwała...Czuję jednak, że uczucie, które teraz jest między nami ( z mojej strony) to jakaś namiastka, coś jak "wyrób czekoladopodobny" a nie prawdziwa czekolada...Mam wrażenie, że krótko po odkryciu zdrady i postanowieniu "dajemy sobie szanse" było lepiej...paranoja...Niby czas goi rany lub, jak mówią niektórzy przyzwyczaja do bólu, ale z drugiej strony najwyraźniej działa jak farmakologia : na jedno pomaga, innemu szkodzi...W moim przypadku podziałał, jak środek mega znieczulający...dziś nie wiem czy kocham...Ponad rok zmagam się z całą tą sytuacją i mogłabym powiedzieć, że w zasadzie pozbierałam się, znam swoją wartość, potrafię nieco egoistycznie nazywać, czego chcę...W dalszym ciągu jednak czuję, że to nadal nie to, co chciałabym czuć...Powoli tracę nadzieję na zmianę...Czy było warto zostawać, zamiast odejść...nie wiem...
Ja mam podobne zdanie. Zdrada nie mięsci się w naszym kanonie miłości idealnej, bo skoro zdradził tzn., że to nie "ten", nie "ta" miłość. Z czasem mamy to przeświadczenie, że coś nas mija, że ta właściwa jedyna miłość jest gdzieś z boku. A człowiek nieszczęśliwy nie uszczęśliwi drugiego. Pozatym włacza nam się czy tego chcemy czy nie instynkt samozachowawczy, nie kochamy już tak bezinteresownie, nie wierzymy we wszystko.
Mnie niestety ten instynkt włączył się o 3 lata za póżno, ale włączył i to podstawa. Trudno mi zrozumieć ludzi którzy szczerze schodzą się po zdradzie i układają życie na nowo. Dziś jestem na etapie liczenia dni do końca mojej gehenny. Jutro pewnie zatli się myśl może się uda, a pojutrze znów liczenie. Mój system wartości po prostu wyklucza kłamstwo, zdradę i upokarzanie jeśli się kocha.
Na pewno jest ciężko, ale czy ktoś nam obiecywał że będzie łatwo?
Każdy z nas jest inny, różnie odczuwamy i różnie walczymy z naszym bólem.
Czasami poddajemy się zbyt szybko a czasami tkwimy w tym zbyt długo....jak znaleźć dobre wyjście?
"Słabi nie wybaczają nigdy, wybaczenie jest domeną mocnych" - mądre słowa. A ja chcę być mocna - dla SIEBIE.
Co dalej? Zobaczymy.
To tu na forum są przecież osoby, którym się udało, które są szczęśliwe ze swoimi oprawcami...
Ja chcę być szczęśliwa.
Nie wiem czy to słowa otuchy które tu przeczytałam czy jednak leki na które się zdecydowałam ale jest teraz jest lepiej. Choć daleko do ideału.
Może słoneczko które dziś tak pięknie świeci...?
tezeusz, pięknie piszesz
tracę czas, swój czas
" miłość nie jest niczym innym jak tylko dążeniem do tego,aby dzięki drugiemu człowiekowi ukoić nasz lęk, ból i samotność, potwierdzić
nasze istnienie nasze istnienie i naszą wartość"
jestem "jednym z cudów istnienia" tylko wtedy gdy odbije się to w jego oczach?
grazia1 napisał/a:
Czasami poddajemy się zbyt szybko a czasami tkwimy w tym zbyt długo....jak znaleźć dobre wyjście?
Zbyt szybko lub zbyt długo...jak znaleźć granice, kiedy dalsze starania nie wróżą poprawy i trzeba powiedzieć sobie "stop! nie udało się" ?
Cytat
grazia1 napisał/a:
To tu na forum są przecież osoby, którym się udało, które są szczęśliwe ze swoimi oprawcami...
Jestem ciekawa czy osobom, którym się udało, jak same piszą są rzeczywiście szczęśliwe czy zaledwie zadowolone...Powiem na swoim przykładzie...Minął rok z górką od tamtego czasu...Zdołałam poukładać chyba własne myśli. Coraz więcej jest dni, kiedy czerpię radość z obcowania z moim mężem, jest chęć bliskości, poczucie zadowolenia...Ale nie nazwałabym tego szczęściem mimo wszystko...To nie to, co chciałabym odczuwać, nie to, co odczuwałam przed zdradą...Nie chodzi mi wcale o tzw. motyle, bo po kilkunastu latach małżeństwa trudno ich wymagać, ale o zwykłe poczucie, że chce się być właśnie z tą osobą i żadną inną...
Im bardziej trudno tym bardziej prawdopodobne, że rzeczywiście sąsiadujące ze szczęściem. Wybaczyć można tylko wtedy kiedy kogoś jesteś w stanie pokochać bardziej niż siebie. Zdrada spowodowała, że każdy pokonany przycupnął z własnymi emocjami i zaczął limitować dobro. Dobro zawsze wróci więc chyba wbrew wszystkiemu należy je dawać.
Cholera ja to wszystko wiem, tylko czasem nie umiem się do tego zastosować.
grazia1 .To leki niestety to leki. Natręctwo myśli, niemożność odczuwania radości, zwątpienie, szczególnie gdy trwa wiele miesięcy to depresja w prawdziwym znaczeniu. Słowa otuchy nic tu nie pomagają. Jeśli nie rozpoczęłaś wewnętrznej walki a zdecydowałaś się na leki to one. Jeśli nie rozpoczęłaś wewnętrznego przekonywania siebie to leki. W chwili głębokiej depresji wzięłam jedną tabletkę i świat się zmienił. Nie zdecydowałam się na takie leczenie i nie wiem czy dobrze bo muszę wzywać wszystkie swoje podświadome i świadome siły by trwać.
Od wielu miesięcy prowadzę wewnętrzny dialog, nawet teraz pisząc, mówię do siebie. I robicie to samo. Zauważyliście, że nie rozmawiamy między sobą tylko piszemy sami do siebie?