Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Oj dostaje sie każdej kochance dostaje.W swym zacietrzewieniu, w swym bólu dajemy upust emocjom.Osoba zraniona nie zastanawia się w pierwszym odruchu ,że to on zrobił-ten któremu sie wierzyło! Tylko z kim to zrobił.Kochanka- zawsze ta druga .Na straconej pozycji.Bez prawa do niego.Bez prawa do jego dorobku życia. Bez prawa do spadku po nim ,bez prawa do renty.A tak naprawdę za co ją linczujemy? Za to że chciała kochać i być kochaną. Wszyscy znamy to uczucie!!I trafiła na niego.Z żoną już nie żył,separacja, osobne sypianie,brak porozumienia-znamy to.A przy tym był miły ,szarmancki,elokwentny,miał gest. Wszystko co najlepsze,najmilsze,najradośniejsze-było dla niej. I ona dziwiła się-jak żona mogła nie cenic tak wspaniałego mężczyzny.I ...do zakochania 1 krok.A gdy juz go pokochała i prawda okazywać się zaczęła w trochę innym swietle-on nadal pięknie mówił.Mówił to co ona chciała słyszeć. Piękna,kochana,czuła, super kucharka, namiętna w łóżku....Gdy prawda wyszła na jaw ,że on ma żonę-jedna w pierwszym odruchu pogoni wiarołomcę,druga nie jest w stanie tego zrobic. Bezgranicznie mu wierzy i kocha. Kocha tak mocno jak żona. Do kochania ma prawo jak każda inna żona ,panna ,czy wdowa.I tu rozpoczyna sie dramat. Dramat żony i kochanki. Każda go chce mieć dla siebie ,a on często szuka już innej.On gdyby był wierny zasadom i wszystkiemu ,co niesie z sobą małżeństwo- nie dochodziło by do dramatów.Ale społeczeństwo nie może się uwsteczniać.Dawne burdele zmieniły nazwę na agencje towarzyskie. Prostytutki spod latarni znalazły zatrudnienie w salonach masażu,tirówki-utrzymanie mają-jest popyt -jest podaż.I młodociane galerianki jeszcze uczennice,studentki.Za tym wszystkim kryje sie czyjś dramat. Ale kto się nad tym zastanawia?Nowobogacki wyrywa chętne z baru z wysokiego stołka.Biznesmen musi pokazać się z laską z nogami do nieba i dużo ,dużo młodszą od siebie.Inny topi smutki w alkoholu i kończy w przybytku rozkoszy.Nastąpiło ogólne rozluźnienie w podejściu do seksu, do szacunku gniazda domowego.Dziś wstydem jest nie pokazać sie na raucie bez laski ,której pozazdroszczą inni,która więcej odkrywa niż zakrywa.W tym zepsutym świecie -zawsze kochanke należy linczować?Nie będzie ta-będzie inna!Zawsze się jakaś znajdzie złakniona miłości lub kasy.Więc tak naprawdę kto jest winien?Loda
Napisałaś Loda, w obronie kochanki....powiem krótko.Ja jej bronić nie będę, nie mam zamiaru analizować jej decyzji ani jej współczuć..Sama zgotpowała taki los...
Dla mnie człowiek, który wchodzi w życie innej osoby związanej związkiem małżeńskim jest po prostu świnią. Niezależnie od tego, czy się taka osoba zakochała, czy też nie. Niszczenie (świadome) czyjegoś związku jest działaniem z premedytacją i tutaj nie ma obrony dla takiej osoby, a tłumaczenie zakochaniem się jest wygodną wymówką.
Może jestem staroświecki, może mój punkt widzenia na przysięgę małżeńską i moje osobiste odczucie w stosunku do drugiej połowy, którą kochałem szczerze jest naiwne, ale taki jest mój punkt widzenia na kwestię zdrady. Ja nigdy nie zdradziłem i wiem, że tego nigdy nie zrobię.
Kochanka, czy kochanek pokrzywdzeni? Nie, oni są tak samo samolubni, jak ci, którzy nas zdradzili. End of story.
nie ma takiej mozliwossci abym stanela w jej obronie wiedziala ze jest facetem ktory ma rodzine i dzieci nie wchodzi sie w czyjes zycie z buciorami bo w tym momencie jest jakis kryzys
a ona tez mial meza i co? znudził sie? no tak bedzie nastepny
Loda pisze że kochanka często nie wie że zonaty jak się dowaiduje to musztarda po obiedzie bo zakochala sie itd.Że facet to umie ukryć?Ale czy do konca?1 on ma cale weekendy zajęte często kradzione są godziny wciąż się śpieszy nie chodzi z nią w miejsca zaludnione nie zaprasza do wspolnych przyjaciół.I tu dzwonek każdemu powinien zadzwonić.Skoro ukrywa mnie to znaczy że żona istnieje że nie są w separacji jak twierdzi.Więc dwa wyjscia pogonić drania albo pogodzić się na bycie tą druga.Jeśli pogoni bedzie cierpieć no ale za głupotę się placi jeśli zostanie rozwali małżeństwo a to już powód do naplucia sobie w twarz.Po jakim czasie można się zorientować że facet klamie że żona istnieje a ja jestem tą drugą?Miesiąc ?Dłuzej?Kiedy zapala się ta lampka?Czy jestem w stanie zakochać się na śmierć i zycie w ciągu miesiąca?Jeju robienie na biednego żuczka.Każdy kto ma choć trochę oleju w głowie wie że facet chcąc wyrwać panienkę nie powie jaka ta żona wspaniala ale wiesz co chodżmy się zabawić bo potrzebuje odmiany.Pójdzie do prostytutki a nie poszuka kochanki. Więc naiwności ludzka niech mi nikt nie każe wierzyć że kochanki są takie biedne nieświadome jak małe dzieci.Jak włazi w to to zdaje sobie sprawę że facet może klamać że oszukuje i ją i żonę.Czemu nie powie kotku interesujesz mnie ale dopoki nie zobaczę papierów rozwodowych nici z naszego romansu.Ja mogę uwierzyć w naiwność mojej 12 letniej corki ale nie w tępotę dorosłej osoby.Więc nie wierzę że kochanki są takie biedne bo same ładują się w to z pełną świadomością .I niech wyją potem niech rozszarpują szaty bo zasluguja na to w pełni.Dla mnie samo to że żle mowi o żonie z ktorą przeżyl ileś tam lat o matce swoich dzieci faceta dyskfalifikuje na samym początku.Bo myśl jak on o mnie powie za jakiś czas jak stosunku do mnie się zachowa?Na litość Boską gdzie rozum?Czy ten świat aż tak bardzo zszedł na psy by nami kierowaly nie lludzkie uczucie a zwierzęca chuć.Nie ma żadnych wartości na tym świecie?Kiedyś rodzina byla świętocia.Dziś zapomina się o tej podstawowej komrce spolecznej.Dziś szybki ślub szybkie macierzyństwo szybki rozwód.Jakie będzie pokolenie mojej córki kiedy jest ogólne przyzwolenie społeczeństwa na zdrady porzucenia rodziny?Społeczeństwo pół sierot bez żadnych wzorców ktoremu można wszystko bez ponoszenia konsekwencji za swe czyny.Próbujemy tlumaczyć kochanki użalamy się nad nimi bo one też cierpią tłumaczymy swoich mężów zony szukając w sobie winy.A może czas by powiedzieć jasno i twardo zdradzacz to podlec kochanka czy kochanek to szuja ktora poprzez brak człowieczeństwa niszczy życie innym.Jeśli każdy z nas ludzi będzie to piętnował to może mniej bedzie samotnych matek mniej nieszczęśliwych dzieci.Bo najczęściej prawda jest taka że oburzamy się jak usłyszymy o naszych znajomych że on czy ona zdradzają ale nie powiemy głośno delikwentowi że jest szuja udajemy że wzystko jest oki utrzymujemy z nim znajomość bo nas to przecież nie dotyczy.I dopiero jak my znajdujemy się na miejscu ofiary zaczynamy rozumieć co tamta czy tamten czuł.Bo często wtedy zdajemy sobie sprawę jaki to ból jaka to trauma.Zawsze się tłumaczymy że nie wtrącamy się bo to nie nasza sprawa.Ale wtrącać się trzeba choćby przez wyrażenie własnej opinii .To tak jakby patrzeć jak kogoś mordują i nie zareagować.Więc nie tłumaczmy tych biednych kochanek bo oczywiście najbardziej winien jest ten który mi przysięgal ale gdyby nie ona może rodzina bylaby w całości.I zadaję sobie pytanie co dzis jest normalnościa normalnym zyciem.Chyba normą jest że zasady nie istnieją że wszędzie liczy się nie my tylko ja.
tak czytam, Berta, co napisalas i zgadzam sie z Toba w pelni. chodzi mi o tych naszych znajomych. ludzie roznie reaguja na rozwod wsrod przyjaciol. czesc zajmuje jakies stanowisko a czesc po prostu stara sie, zeby byc obok. myslalam o tym niedawno, bo moj exmaz ma do mnie pretensje, ze nastawilam czesc znajomych przeciwko niemu i oni nie chca z nim w ogole rozmawiac, miec do czynienia. ex ma zal. ex nie rozumie. podaje mi argumenty, na wzor stawia tych, ktorzy mowia, ze to nie ich sprawa, tylko nasza. ex mowi ze wartosciowi sa ci znajomi, ktorzy uznali, ze nie wiedza co zaszlo miedzy nami, ale nie urywaja kontaktow z zadnym z nas. poza tym ex mowi z duma: ja nigdy zlego slowa na twoj temat nei powiedzialem.
a ja? ja mam oczywiscie lekkie wyrzuty sumienia. mnie czasem glupio, ze moja rodzina nie chce ex'a ogladac, gardzi nim i psy na nim wiesza. ja czasem musze wrecz sie za exem ujac - bo placi, bo dzwoni, bo sie troszczy, ciagnie do domu roznosci, pamieta o rodzinnych uroczystosciach.
a przeciez to nie ma znaczenia, ze ex tak postepuje. przeciez to powinna byc norma. dzieci sa nasze, a nie moje. dlaczego norma ma byc powodem do gloryfikacji faceta - zdradzacza?
odeszlam od tematu. czy nalezy pietnowac zdrade? tak, mysle, ze berta ma absolutna racje. powinnismy. znajomi, ktorzy uwazaja, ze nic sie nie zmienilo, ze moga sobie tego ex'a zaakceptowac z nowa partnerka, to juz nie sa moi znajomi... niech sobie zostana po stronie 'ma' ex'a. po stronie 'winien' pozostana moi znajommi, ci ktorzy naprawde wspolczuli mi i rozumieli co przezywam, gdy ex zafundowal sobie te cala sytuacje 'chce byc sam, chce zaczac zyc dla siebie, chce sie rozwijac' - czytaj 'chce miec kochanke i nie krepowac sie zona'.
nurtuje mnie tylko inny problem. a my? jak my reagujemy na zdrade wsrod naszych znajomych? jak zachowujemy sie, gdy sie rozstaja? udajemy, ze nas to nie dotyczy i nie musimy zajac stanowiska? czy wspieramy strone zdradzana i gardzimy zdradzaczem wyraznie i publicznie? jak to z Wami jest?
W obronie kochanki.... Hmmm... coż, zdarzył mi się taki przypadek, że byłam skłonna stanąć w jej obronie. Gdy zobaczyłam toto na zdjęciach (tu pozwolę sobie nie opisywać doznań estetycznych, a właściwie mniej estetycznych ), powiedzialam mężowi, że ma powtórzyć tej pani, iż jeśli jej (kochance) kiedyś coś złego w życiu się przytrafi, będzie miała jakiś problem, ja jej pomogę...z litości
To na tyle w temacie obrony kochanki
Wiem, że w poście nie o to lodzie chodziło, ale nie potrafiłam się powstrzymać
tulia
nasi znajomi czyli moi i mojego (jeszcze) meza podzielili sie na dwie grupy - ci ktorzy byli z jego rodziny staneli po jego stronie bo w to wszystko wmieszala sie oczywiscie moja "ukochana" tesciowa a ci ktorych nie laczyla wiez pokrewienstwa staneli po mojej
mialam taka sytuacje ze doszlo do zdrady i musialam zajac stanowisko
stanelam po stronie osoby zdradzanej nie zastanawialam sie nad tym dlaczego jej maz to zrobil dla mnie liczyl sie fakt iz dopuscil sie takiego czynu
ludzie ktorzy zdradzaja szukaja usprawiedliwienia dla swojego postepowania uwazaja ze jezeli w malzenstwie jest cos nie tak to maja do tego prawo i wszystkiemu winna jest ta druga osoba
po co rozmawiac gdy sa gorsze dni jak latwiej jest znalezc sobie kogos kto "cie zrozumie"
dla mnie zdrada jest najgorsza rzecza jaka mozna zrobic drugiej osobie mozna wybaczyc ale zapomniec sie nie da
a moze ci ktorzy zdradzaja nie dorosli emocjonalnie do tego aby byc z druga osoba na dobre i na zle?
Tulia, ja staję zawsze po stronie pokrzywdzonej. Nawet jeśli niejako przypisuje się tej stronie współwinę to uważam, że zdrada nie jest formą rozwiązania jakiegokolwiek problemu, jak również w żaden sposób usprawiedliwioną drogą ucieczki. Oczywiście, zgadzam się z bertą. Dla mnie ten, kto tylko nie chce zauważyć, nie wyczuje, że coś jest nie tak. Kochance czasami łatwiej udawać, że nic wątpliwego się nie dzieje bo jest jej tak wygodnie, bo facet jej się podoba i ma ochotę to ciagnąć, bo być może tak jak pisze loda złakniona jest miłości i ma nadzieję, że wybierze ją. Kochanka zapewne z góry nie zakłada, że jest tą na raz. Nie uwierzę w to, że kochanki są aż tak naiwne i całkowice wierzą w zapewnienia facetów, że z żonami to separacja a może już i po rozwodzie, itp. Trele, morele... Nie dociekają bo im jest wówczas dobrze a nas, żony mają w d...
Są przecież nawet takie kobiety, które widząc na palcu mężczyzny obrączkę nie mają zachamowań. Jw też należy tłumaczyć?!
Kochanka mojego meża wiedziała, że żyjemy normalnie. Może nie w młodzięczym uniesieniu, bo 13 lat było już za nami ale na pewno akurat wtedy żadnego kryzysu nie było. I co? Sama przylazła do pokoju męża i pierwsza zrobiła gest przyzwalający. Nie twierdzę, że nie miał na nią ochoty bo musiała czuć, że się jemu podoba i że jej nie wygoni ale wiem również, że sam by się nie odwarzył chcoiażby z obawy, że może być przez nią odtrącony. Wszak była dużo młodsza.
Nie musiał zmyślać, że coś jest między nami nie tak, że separacja, że kłótnie, że brak seksu. Te żale były później. Ona z premedytacja przyglądała się jak on inicjuje kłótnie między nami, żeby znaleźć powód, do nie odzywania się i braku tłumaczenia. Dopiero jak się z nią związał szukał powodów do zwady między nami. WIęc jak znaleźć cokolwiek, aby choć w małej części ująć się z nią???
musze sie przyznac, ze neinawidze kochanki mojego meza . ex nie najlepiej sie o niej wypowiada, choc utrzymuje, ze o mnie tylko i jedynie dobrze. inna sprawa czy w to wierze... a dlaczego baby nienawidze? poza oczywiostosciami, ze spala z moim facetem, wkurzylo mnie jej podejscie - ja jestem wolna, nikogo nie oszukuje, ja mam czysta karte.a co mowil ex? ze ona jest zupelnie poza UKLADEM. tzn poza naszymi problemami, fakt ze facet po latach ode mnie odchodzi, zostawiajac mnie z czworka dzieci, nie ma nic wspolnego z tym, ze sypia z ta baba. ze ex jest dupkiem, wiadomo. ale ze baba jest glupia, ze po przejsciach, miala dwoch mezow - jeden alkoholik, drugi zdradzacz (teraz ma dwa w jednym z postaci mojego ex'a) - to swiadczy o tym, jaka jest jej moralnosc i na ile nalezy jej wspolczuc. nie... nie zamierzam roziumiec motywow jej postepowania, powiem wiecej z dwojga dla mnie przyjemnego, gdybym miala decydowac ktore z nich, ex czy kochanka, ma cierpiec - wybralabym ja. wiem, ze ex i ja zdradzil, na pewno raz, czy wiecej? mam nadzieje oj z jaka rozkosza bym ja o tym poinformowala. wyobrazcie sobie, ze glupia baba zapytala faceta, ktory zdradzal zone, zostawil ja i dzieci, o to, czy i ja by zdradzil. pusty smiech. kretynka i tyle. i oby dostala na co zasluguje.
nienawidze zarowno kochanki mojego meza jak i jego samego
jej za to iz wiedziala ze on ma trojke dzieci i jest przede wszystkim ojcem - ona jest nasza znajoma z ktora (gdy byla jeszcze mezatka ) oboje sie przyjaznilismy - zrobila to z czysta premedytacja i robi nadal nie ma pojecia przez co przechodza nasze dzieci bo skad ma wiedziec skoro wlasnych nie posiada
mojego meza nienawidze za to ze poswiecil rodzine dla czegos ulotnego dla wlasnych slabosci i nawet nie potrafi przyznac sie do tego
i nie ma wyrzutow sumienia ze rozwalil komus rodzine
zycie jest okrutne i za wszystko w zyciu trzeba placic mam nadzieje ze w ich przypadku tez tak bedzie ze kiedys dostana od zycia rachunek za to co zrobili nic nie ma za darmo
gdy rozmawiam z mezem na jej temat to mowi mze ona nie ma z tym nic wspolnego chce ja chronic biedak ze mnie robi wariatke i kretynke
wmawia mi ze to tylko kolezanka - kolezanka z ktora chodzi sie do lozka - w swieta znalazlam w szafie napoczeta paczke prezerwatyw (nie pierwsza zreszta) a ja nie spie z mezem od ponad roku
jaka oni maja gwarancje ze sami siebie nie zaczna zdradzac kiedy pojawi sie ku temu okazja kiedy minie ta fascynacja to uniesienie ktore jest na poczatku zwiazku
ja również nie kocham kochanki mojego męża...chociaż głupio się tłumaczyła,że to jego wina,że to on ja naciskał,prowokował różne intymne sytuacje...hihi a ona biedna mała dziewczynka musiała się na to godzić...To są jej puste słowa...bo gdyby tak było wystarczyłoby powiedzieć kategoryczne NIE i wracaj do zony w podskokach...Chyba każdy facet by to zrozumiał...a takie smsy jak cytuję...masz u mnie minusa,że się nie odzywasz albo zadzwoń do mnie itp ...to chyba nie świadczą o jej obronie przed nim...albo wysyłanie mmsow jej majtek...no wybaczcie...sama byłam świadkiem jak dzwoniła do niego.i co tu można napisać w jej obronie? Ja nic...po prostu jej nienawidzę i nie chciałabym zobaczyć jej na ulicy...bo by mnie swędziały łapki,żeby wytargać ja za włosy Ona dobrze wiedziała co robi,do czego zmierzało jej postępowanie(stara panna po nieudanych związkach,która chwyta ostatniej deski ratunku).Oczywiście jego nie rozgrzeszam,on był stroną aktywną to jasne,sam się nawet przyznał ale to nie zwalnia jej sumienia....że na taką sytuację się godziła a nawet później ją prowokowała..Hasło pt..suka nie da,pies nie weźmie w pełni odzwierciedla moje uczucia i uważam,że to szczera prawda...
A ja "swoją" kochankę bardzo lubię..
Tak naprawde dzięki tej ostatniej (było ich kilka) zrozumiałam z jakim kretynem żyłam tyle lat.Dzieki niej moje życie jest teraz szczęśliwsze, spokojniejsze i wartościowsze..
Tak więc My sie przyjaznimy a On? On pewnie złowił koleną zdobycz i teraz guzik mnie to obchodzi ..
Więc ja jestem też z tych co bronią kochanek..Ale nie tych co wiedzą o życiu zdrajcy i włazi w jego życie z buciorami,ale tych które wiedzą tyle ile im sam kłamca opowie..
ILONESIA , a ja ich nienawidzę i nie rozumiem jak można przyjażnić się z kochanka (jedna z nich bardzo chciała tego , aby być moją przyjaciółka) I nie ważne czy wchodziły w nasze życie z brudnymi , czy czystymi buciorami ,każda z nich po części przyczyniła się do rozpadu mojej rodziny. Każda z nich wiedziała w co włazi i nie sądzę , że były nieświadome tego ,że ich kochanek ma rodzinę .Jak napisała niedowiarka , jak SUKA NIE DA TO PIES NIE WEŻMIE .
Pozdrawiam.
Ilonesia,a najczęściej faceci mówią tym kochankom jakie to ich żony złe kobiety są albo że są w separacji,albo że mieszkają razem ale żyją osobno...i tak mnożą kłamstwa za kłamstwem.Z góry jednak można ocenić taką niejasną sytuację i nie pakować się do związku z buciorami.One jednak przymykają oczy i wolą być naiwne, bo chcą..Mało jest kochanek zupełnie nieświadomych..owszem bywają takie ale większość myśli o sobie i o swoim szczęściu,i w nosie mają,że rozbijają rodzinę i burzą jej spokój...po trupach do celu....oj potrafią nawet usnuć swój plan złowienia takiego faceta w swoją sieć,sieć intryg i kłamstw(znam taki przypadek osobiście)...No cóż..kochanki były,są i będą...ale czy trzeba je lubić?...Chyba nie...ja nie potrafię i nie będę ich bronić...pozdrawiam
przypadkiem dowiedzialam sie ze moj maz oprocz obecnej kochanki mial jeszcze jedna i byl taki moment ze byl z nami trzema z ta pierwsza rozmawialam mowila ze nic nie wiedziala ze on ma rodzine myslala ze jestesmy po rozwodzie i co mam sie nad nia litowac? pocieszac? a moze znala prawde tylko chciala we mnie wzbudzic wspolczucie
podobalo mi sie to jak jej powiedzialam ze oprocz mnie i jej jest jeszcze jedna czulam sie wspaniale patrzac jak ja to dobilo wiem ze to bylo zlosliwe ale musialam jakos odreagowac
Wydaje mi się,że cała ta dyskusja na ten temat to zwykła prowokacja przez lodę.
Jak może być komuś żal kochanki męża?
Facet ma nie jasną sytuację to nie zaczynam czegoś co być może skrzywdzi wiele osób.
W większości faceci mówią to co ONA chce uslyszeć.
A ona naiwna? Czy udaje głupią?
Takie celowe działanie z premedytacją niestety zasługuje tylko na potępienie.
Jak coś zaczyna mi śmierdzieć to biorę nogi za pas i uciekam.
Proste.
Bo do tanga trzeba dwojga.....
Po 11 latach potrafiłam zwolnić się z pracy bo jeden ze współwłaścicieli zaczął w stosunku do mnie zachowywać się dwuznacznie.
Nie pomagały tłumaczenia.Więc co mi pozostało?
Wzięłam nogi za pas a po tej osobie pozostał mi tylko nie smak bo był żonaty....
Mirka napisał/a: ILONESIA , a ja ich nienawidzę i nie rozumiem jak można przyjażnić się z kochanka (jedna z nich bardzo chciała tego , aby być moją przyjaciółka) I nie ważne czy wchodziły w nasze życie z brudnymi , czy czystymi buciorami ,każda z nich po części przyczyniła się do rozpadu mojej rodziny. Każda z nich wiedziała w co włazi i nie sądzę , że były nieświadome tego ,że ich kochanek ma rodzinę .Jak napisała niedowiarka , jak SUKA NIE DA TO PIES NIE WEŻMIE .
Pozdrawiam.
Mirko otóz ta kochanka męża (nie sypiali ze sobą, On sie w niej bardzo zakochał) To w sumie ona mnie szukała by potwierdzić jego kłamstwa.Zorientowała się że coś facet kręci,że nie jest tak chyba pięknie jak o sobie mówi no i gdy sie już spotkałyśmy to wyszło że Mój mąż jest jakimś innym człowiekiem którego ja nie znam.Jej np mówił że brzydzi się piciem alkoholu podczas gdy wracał do domu i bez butelki wina czy też 5 piw nie było mowy o wieczorze...Pił każdego dnia.Jej przedstawiał sie jako ideał, żona mieszka osobno, on jest sam itd ble ble ble..To my obie po naszej rozmowie ZDEMASKOWAŁYŚMY go ..Szkoda że ne widzieliście jego miny,jaki był malutki, jaki wystraszony.
Powtarzam wiec ze ta dziewczyna wiedziala tylko tyle co on sam jej o sobie opowiadał..Na szczęscie była inteligentna i w porę zaczęła kojarzyć fakty..
Czy jak poznajemy nowe osoby od razu chcemy widzieć na papierze ich stan formalny?Dysk z danymi??Na początku zawsze słuchamy co dana osobo nam o sobie mówi..
Poprzednia kochanka wiedziała natomiast doskonale o moim istnieniu, codziennie robiłam u niej zakupy, ona mówiła mężowi jakim to jest przystojniakiem a żonę ma nieciekawą..Tej zdecydowanie nie była bym w stanie polubić..
W 2010 roku liczba ludności zamieszkująca ziemię to 6,8 miliarda osób. Nie jeden zapytałby - tylko tyle?. Inny uzna, że co najmniej o połowę za dużo.
Gatunek ludzki to wiele ras, kultur i przede wszystkim obyczajów. Każdy kontynent, każde państwo, a w nim naród, społeczeństwo, jednostka otoczona jest obyczajami, zwyczajami, własną kulturą narodową w której została wychowana. Nie na darmo często słyszymy co kraj to obyczaj. Tak już jest, tego nie zmienimy.
Rodzimy się w danym społeczeństwie przyjmując za pewnik dane wzorce, zachowania, morale, obyczaje tak zwaną kulturę danego społeczeństwa. Przesiąkamy nią od oseska, aż do starości. Jest ona dla nas wyznacznikiem naszego życia i celów jakie sobie stawiamy w naszym życiu.
Patrząc na obyczajowość różnych kultur w których to mężczyźni decydują o wszystkim, a kobiety zajmują się tylko wychowaniem dzieci i domem. Gdzie i nawet pokazanie twarzy przez kobietę jest wręcz zakazane. Gdzie indziej mężczyzna ma wiele żon, gdzie żony nie wyobrażają sobie aby mogło być inaczej, bo istnieje i podział obowiązków i hierarchia w takiej rodzinie, a one to rozumieją.
Nasza społeczność europejska również wypracowała sobie własną kulturę obyczajowości, która na przełomie dziejów zmieniała się coraz bardziej.
Czy kiedyś nie było zdrad, były. Tu się nic nie zmieniło. Zdrady były, są i będą. Zmieniło się podejście do tego stanu rzeczy. Chociażby w średniowieczu kobiety które dopuściły się tego czynu miały wypalane znamię. Były pomijane w społeczeństwie jako człowiek drugiej kategorii. Były potępiane.
Dziś do zdrady wiele osób podchodzi mówiąc - i co się stało, to się zdarza, tak bywa.
Słyszymy, czytamy, oglądamy w telewizji ludzi sławnych dla których zmiana partnera życiowego staje się urozmaiceniem ich życia, staje się sposobem na zdobycie sławy pod pretekstem wielkiego uczucia. Uczucia które stało się komercjalizacją. Nie liczy się nic i nikt. Liczy się sława, moda na dany styl życia. Liczy się tylko i wyłącznie własne ja i własne ego.
Nie liczy się nic, nie liczy się nikt. Liczy się moje własne wybujałe JA. To w dzisiejszym świecie liczy się najbardziej.
Chcę być piękna, mądra, bogata, chcę aby całe życie obracało się tylko i wyłącznie wokół mnie, bo jestem najważniejsza bo tylko to się liczy.
Maksimum przyjemności, minimum wysiłku.
Tak wielu z tych co zdradzają podchodzi do życia. Konsumpcyjny stosunek do życia przysłania wielu ludziom to co powinno być najważniejsze zakładając rodzinę. Komercjalizacja uczuć na ekranie telewizora gdzie młodzież przy coraz częstszym braku kontroli rodziców ogląda co chce, robi co chce, chodzi gdzie chce.
Coraz mniej jest popołudniowych wspólnych zabaw z rodzicami, czytania bajek dzieciom do poduszki, rozmów z synami i córkami na wiele tematów. Dzisiejsze dzieci wychowują mas media, ulica, rówieśnicy. Młodzież czerpie bardzo często wzorce z kultur tak zwanych zachodnią. Patrzą na to co oferuje im to społeczeństwo zachłystując się chociażby swobodą seksualną. Gdzie młodzi nastolatkowie seks traktuje jak sport. Bez uczucia, intymności, poszanowania siebie i własnego ciała. Spadek obyczajowości ludzi przy współudziale żądnych sensacji pseudo dziennikarzy. To wszystko oferuje nam XXI wiek.
Patrzę na to wszystko i przeraża mnie coraz bardziej . Nie raz zadaję sobie pytanie dokąd zmierza ludzkość, tak ma wyglądać jej rozwój. Technika jaką posługujemy się rozwija się w zastraszającym tempie, a społeczeństwo ? Społeczność ludzka zaczyna się cofać.
Czyżbyśmy cofali się w swoim rozwoju?
Nawet ilość wyznawców religii katolickiej spada z każdym rokiem. Rodzina przestaje być wzorcem, coraz bardziej brak autorytetów.
Zasady współżycia między ludźmi przestają mieć znaczenie.
Ja, ja, ja, ja, ja, ja tylko to zaczyna się liczyć. Za wszelką cenę, za cenę rozbicia innej rodziny, za cenę utraty wszystkiego- najbliższych. To już dla wielu przestaje mieć znaczenie. Znów wraca kult jednostki nad ogółem.
Czasem przeraża mnie takie podejście do życia ludzi. Nie raz pytam się samej siebie, a gdzie jest słowo MY. Gdzie podziało się uczucie miedzy dwojgiem ludzi. Takie szczere, bez kłamstw, bez sprawdzania, kontrolowania.
Czy zaczynamy być jednostkami w wymierającym świecie uczciwości i miłości?
Czyżby naprawdę świat chylił się ku upadkowi wszelkiej moralności?
Czy tylko jednostki mają swoim postępowaniem i całym swoim życiem walczyć o to co najważniejsze?
Z drugiej strony zadaję sobie pytanie.
A jakie mamy wyjście?
Poddać się zubożeniu moralnemu społeczeństwa?
Nie, nigdy !!!
W swojej pracy patrzę na przyszłe żony, matki, które pod sercem noszą maleństwo swoje i partnera. Widzę jak chodzą ubrane, obserwuję ich zachowanie i styl życia. Zawsze zwracam i będę im zwracać uwagę na odkryte i gołe brzuchy z kolczykiem w pępku, na picie alkoholu i palenie papierosów. Zawsze ich i ich partnerów uczę poszanowania przyszłego maleństwa już teraz jak jest w łonie matki, przy tym uczę nawzajem wspierać siebie nie zapominając o pomocy i miłości do siebie wzajemnej.
Czy robię to bo muszę? Nie. Robię to bo chcę, robię to bo jak nie tacy ludzie jak my to pytam się kto? Pytam się co dalej jeśli staniemy się takimi szumowinami jak ci dla których moralność nic nie znaczy?