Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
no wlasnie,kto mi powie,ktore uczucie jest silniejsze do mojego meza-to ze go nadal kocham czy to ze nienawidze?
dzis mija rok odkad zyczliwy pan zadzwonil do mnie z wiadomoscia ze kochany maz mnie zdradza.
i co przez ten rok?jestem inna osoba,nie ma juz tamtej wesolej kobiety dla ktorej kazdy dzien byl usmiechem a malzenstwo bylo swiete.jestesmy razem,mamy 2 letniego synka,kocham ich obu i nienawidze tego pierwszego.widze ze sie stara,chce zeby bylo dobrze ale to mi nie wystarcza.ciagle mi malo z jego strony i ciagle go o to obwiniam;o to ze mnie zdradzal i to ze teraz mniej od niego czuje.
z drugiej zas strony mysle,ze nawet jakby niewiadomo jak bardzo sie staral i na rekach mnie nosil to chyba i tak nic nie zmieni,nie zrobi mi sie lzej na sercu.bo w koncu to co sie stalo to sie stalo.
i jak tu dalej zyc?odejsc od niego?
zrujnowal mi zycie,nam zrujnowal.jestem wrakiem czlowieka,czuje sie beznadziejnie,nic mnie nie cieszy,nie potrafie wziac sie w garsc.
wiem,ze duzo tez zalezy ode mnie zeby nam sie ukladalo.on przeciez przepraszal nie raz i sie stara na swoj sposob.ale i tak wszystko jest w moich rekach.a z mojej strony malo wysilku zeby bylo lepiej miedzy nami.bo jak mam sie starac jak ciagle zyje tym co bylo.zero usmiechu na mojej twarzy i ciagłe naburmuszenie.widze to i on tez to widzi.
nie wiem co bedzie dalej nie mam planow,zyje z dnia na dzien.i ciagle pytania dlaczego to mnie spotkalo?dlaczego on mi to zrobil?przeciez gdyby trzeba bylo to wskoczylabym za nim w ogien,wiedzial o tym...
a teraz?...
a teraz nicość,pustka,samotnosc z tymi moimi myslami,żal,nie chce sie zyc naprawde..
i ciagle pytania dlaczego to mnie spotkalo?dlaczego on mi to zrobil?przeciez gdyby trzeba bylo to wskoczylabym za nim w ogien,wiedzial o tym...
Czasem bywa tak, że bardzo trudno jest znaleźć odpowiedź.
Skoro zdecydowałaś się na zostanie z nim to jak sama piszesz od ciebie również zleży ten związek.
Wielu na tym forum którym się udało i są nadal razem wykazali się wielką determinacją aby ocalić swój związek. Razem na to pracowali.
Zastanów się nad skorzystaniem najpierw z pomocy psychologa. Idzcie razem na terapię małżeńską. To bardzo pomaga. Poznasz lepiej siebie, swoje potrzeby, zrozumiesz potrzeby swego partnera.
Po takiej terapii często odkrywamy w sobie wiele problemów wyniesionych z dzieciństwa które niestety wychodzą dopiero w życiu dorosłym.
Taka terapia pomaga zrozumieć nas samych, a to już bardzo wiele.
Na udany związek nikt nie da recepty, bo chyba jej nie ma, ale wspólnymi siłami można osiągnąć bardzo dużo. Partnerswo i przyjaźń jest nie tylko jak jest między nami dobrze, ale przede wszystkim kiedy się wszystko psuje.
Skoro twój parner wyraża chęc naprawy waszego zwiaku to zabierz się z nim do pracy i odbudujcie ten dom który spłonął, wszak pozostał fundament a to dużo bo na nim może stanąć jeszcze piękniejszy i trwalszy wasz wspólny dom.
wiem,ze chcialabys pomoc i wiem ze wiesz ze latwo sie pisze i doradza komus.ale i koniec na tym.ja jestem ze wszystkim nastawiona na NIE.chcialabym,zeby teraz on chodzil kolo mnie na palcach i przyslowiowo po dupie calowal,ale tak nie jest.stara sie ale ciagle mi malo.podejrzewam,ze nawet jakby obchodzil sie ze mna jak z jajkiem to i tak mi to nie wystarczy.bo chyba ze mna jest cos nie tak skoro przez 1,5 roku mial kochanke.jestem brzydka,glupia i pokrecona.bo jakby tak nie bylo nikogo by nie mial na boku.wiec za to wszystko obwiniam tez siebie i to w duzej mierze.bo dlaczego zenil sie ze mna skoro nie bylam w ciazy?ja wychodzialam za mąż bo kochalam.po 3 m-cach zaszlam w ciaze a po kolejnym m-cu zapoznal sie z nia.wiec gdzie tu logika??
hm... logiki nie ma bo w takich sytuacjach nie mysli sie glowa tylko fj..m.
mieszkam w nieduzej miescinie gdzie nie ma poradni malzenskiej.nawet jakby byla to nie wiem czy skorzystalabym.
bardzo cierpie z tego powodu,nie moge sobie poradzic.z gory dziekuje za rady i komentarze.
W chwili kiedy dowiadujemy się, ze nasz partner zdradzał, zdradził wali się nam cały świat. Za całą sytuację obwiniamy tylko siebie.
A TAK NIE JEST !!!!!!!!!!!!!!!
Spada w nas poczucie naszej wartości, widzimy się jako brzydkie kobiety. Wydaje nam się, że skoro ją wybrał to coś z nami nie tak.
Ja i wiele innych osób na tym forum powiedzą ci, że tak nie jest, że się mylisz. Kochanka/kochanek są po prostu inni. Zdradzający nie żyją z nimi na co dzień, są od przypadku do przypadku gdzie jest wtedy cudownie bez problemów, zmartwień, zabiegania, zarabiania na życie. Oni są wtedy tylko dla siebie. Przypomnij sobie swoje początki z partnerem, też tak było. Ale czy to wszystko i czy to powód aby zdradzić. NIE.
Miracelee najprościej jest poszukać sobie kogoś innego zamiast się starać w swoim związku.
W twojej sytuacji to Ty musisz wiedzieć czego chcesz. Czy chcesz być z nim czy chcesz się rozstać. Nikt za ciebie nie dokona tego wyboru.
To, że w twojej miejscowości nie ma takiej poradni to chyba nie aż taki problem, bo jeśli zdecydujesz się na próbę ratowania związku to ją wspólnie znajdziecie.
To, że twój partner powinien ponieść konsekwencję tego co zrobił to fakt bezsporny. Jednakże chyba wiesz, że na dłuższą chwilę taki sposób traktowania go nie zachęci go tego aby sprostać zadaniu.
Porozmawiajcie szczerze czego Tobie i jemu brakowało w waszym związku. Czasem jest tak, że każde z nas patrzy na wile spraw inaczej. Bywa i tak że zarówno oni jak i my możemy nie dostrzegać pewnych rzeczy. Skąd mamy się dowiedzieć jak partner widzi nasze wspólne życie, czego oczekuje od nas od związku, do czego dąży o czym marzy jak chce realizować te marzenia jak nam tego nie powie albo my tego mu nie powiemy. Nikt z nas nie potrafi na dłuższą chwilę się domyślać. O tym wszystkim trzeba mówić skoro mamy sobie ufać, pomagać, wspierać.
Katowanie się ciągłymi myślami o ich zdradzie niczego dobrego nie wniesie do związku a tylko przyniesie same szkody.
Postaraj się potraktować to wszystko jako problem do rozwiązana, ale ten problem niech będzie sprawdzianem z życia dla niego i dla ciebie.
miracle uczucia jakie Ci towarzysza są typowe po zdradzie,
poszukaj na forum wątku o etapach po zdradzie, pomoże Ci to zrozumieć co czujesz.
po 1. - nie obwiniaj się,
po 2. - zrób "rachunek" zysków i strat na kartce,
po jednej stronie co daje Ci ten związek a co Cię męczy w nim, zastanów się co można zmienić, najlepiej szczerze razem z mężem bo masz rację że on widzi Twoje naburmuszenie i smutek a to WAm nie pomaga.
jego wina jest bezsporna ale co musiałby zrobić jako zadośćuczynienie dla Ciebie?
napisz na kartce czego od niego wymagasz teraz aby poczuć się lepiej czyli kochana,
wspólna terapia małżeńska była by najlepszym wyjściem bo sama piszesz że sobie nie radzisz i naprawdę lepiej wydać na to trochę pieniędzy prywatnie u psychologa niż potem żałować że nic się nie zrobiło.
Nie ma gotowych recept na naprawę związku po zdradzie, jednym pomaga rozstanie na poukładanie myśli, innym wspólne wyjazdy we dwoje, specjalista oceni Wasz związek i szanse
obiektywnie, nauzy komunikować się bez negatywnych emocji, może wybaczyć sobie lub podjąć decyzję o rozstaniu w zgodzie (tak było w moim przypadku) i niekiedy jest to najlepsze z wyjść,
lepsze od tkwienia w czymś co jest dawno wypalone i narażania się na nowe zranienia a nawet depresję.
Przeszłam to co Ty teraz więc pozwolę sobie z mojego smutnego doświadczenia coś Ci poradzić, natychmiast wyrzuć z głowy te myślenie :
Cytat
.bo chyba ze mna jest cos nie tak skoro przez 1,5 roku mial kochanke.jestem brzydka,glupia i pokrecona.bo jakby tak nie bylo nikogo by nie mial na boku.wiec za to wszystko obwiniam tez siebie i to w duzej mierze.
... i zastąp je od dziś takim:
Cytat
Zasługuję na miłość, szacunek i szczęście, jestem wartościowa, piękna i mądra ale spotkała mnie zdrada i to ona burzy mój właściwy wizerunek siebie,
odbuduję go i przestanę się obwiniać bo to nie jest moja wina że mój mąż popełnił wielki błąd swojego życia, który tak mnie zranił"
zadajesz sobie pytanie : DLACZEGO ZDRADZIŁ?
odpowiedz jest jedna i prosta : BO CHCIAŁ
to nie ma nic wspólnego z Twoim wyglądem, tu nie ma żadnej logiki,
winni po czasie sami nie rozumieją swojego postępowania albo podają wykręcające odpowiedzi.
Czas skupić się na sobie, rób wszystko co sprawia Ci przyjemność, relaksuj się, spędzaj czas z przyjaciółmi, wychodz pięknie ubrana i pomalowana, potrzebujesz odmiany, która i mąż zauważy,
dopuki skupiasz się na jego zdradzie tracisz wiele z życia i energii, którą możesz spożytkować dla swojego dobra i lepszego samopoczucia, POTRAFISZ a on naprawdę nie jest Twoim tlenem,
zrobił to i tylko pokazał jakim jest człowiekiem, teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.
Edytowane przez finka dnia 24.06.2009 01:39:54
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
zrobił to i tylko pokazał jakim jest człowiekiem, teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.
TERAZ mam drżeć? Robię to już od ponad roku. Powinnaś wywnioskować to ze wszystkich wypowiedzi mojej żony. Myślę, że takie rady nie wniosą nic dobrego do naszego związku na którym mi bardzo zależy ani nie poprawi stanu psychiki mojej żony:/. Ale czepiam sie tylko tego zdania, za resztę bardzo dziękuję bo są to cenne uwagi i porady. Dotyczy to wszystkich postów. No może poza: "..powinien ponieść tego konsekwencje..." Ja je już ponoszę od tamtego czasu gdy wszystko wyszło na jaw. Jasne, że nie można porównać tej krzywdy jaką jej zrobiłem do tego jak ja sie czuję od tamtej pory - raz ze świadomością tego co jej zrobiłem (to dociera do głowy dopiero jakiś czas po tym jak wychodzi na jaw) a dwa z atmosferą jaka panuje w domu :/ Mi tez nie jest łatwo. Myślicie, że nie żałuję? Załuję Podsycanie złości mojej żony na mnie tylko pogarsza sytuację. NASZĄ sytuację. Bo zdrada rujnuje życie nie tylko osoby zdradzonej, ale również tej co zdradziła - jeśli nadal zależy jej na związku. Załatwiłem już terminy spotkań u psychologa. Dziekuję za cenną radę. Mam nadzieję że nam pomogą jeśli Gabi się na to zdecyduje.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim trzymającym kciuki za NASZ związek!
No....a teraz możecie mi nawciskać :/
Pozdrawiam.
Mąż.
Jeśli Ci mogę coś poradzić to jedyna droga wiedzie przez odbudowanie zaufania. Ona musi zaufać że chcesz tylko z nią budować Waszą przyszłość.
To jest coś co daje poczucie bezpieczeństwa. Szczerość i rozliczenie się z przeszłością dostosuj do indywidualnych potrzeb Waszego związku. Czułość i opiekuńczość nie może nosić znamion politowania czy zadośćuczynienia za wszelką cenę przynajmniej tak mi się wydaje. I co równie ważne o potrzebach trzeba rozmawiać.
pozdrawiam
miraclee jeśli jeszcze masz siły i wiarę zdefiniuj uczucia nie możesz równocześnie nienawidzić i kochać , krzywdzisz głównie siebie.
zrobił to i tylko pokazał jakim jest człowiekiem, teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.
TERAZ mam drżeć? Robię to już od ponad roku. Powinnaś wywnioskować to ze wszystkich wypowiedzi mojej żony.
MĘŻU GABI UTWÓRZ SWÓJ PROFIL I MOŻEMY PODYSKUTOWAĆ
wyraziłam swoje zdanie i nie zmienię go, to TY powinieneś teraz robić wszystko aby pomóc żonie, ona tu napisała czyli nadal jest jej źle, może za mało się starasz?
zdrada jest takim świństwem że mógłbyś przyjąć pokornie to co tu piszą zdradzeni skoro już to czytasz. NIkt tu nie podsyca nienawiści do Ciebie u Twojej żony tylko raczej podnosimy jej zdeptane przez Ciebie poczucie własnej wartości...
ps.
wg. REGULAMINU: NIEDOPUSZCZALNE JEST UDZIELANIE OSOBOM TRZECIM DANYCH DO SWOJEGO INDYWIDUALNEGO PROFILU I KORZYSTANIE Z NICH pierwsze ostrzeżenie. drugim jest ban.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko...
W kwestii formalnej: kto czyta regulamin przed rejestracją? Jedna osoba na 1000,2000...? Co w tym złego ,że napisałem na profilu żony skoro mi na to pozwoliła? Nie ukrywałem sie,podpisałem...Chodzi o to aby forum miało jak najwięcej użytkowników i tym samym było najlepsze? :/ No to macie już jednego więcej.
Co do meritum...
"...to TY powinieneś teraz robić wszystko aby pomóc żonie,.."
A nie robię? Gdybyś czytała wszystkie jej posty to byś wiedziała jak jest.
"...ona tu napisała czyli nadal jest jej źle, może za mało się starasz?"
Jest. Ale gdybyś czytała wszystkie jej posty to wiedziałabś, że "...nawet jakby niewiadomo jak bardzo sie staral i na rekach mnie nosil to chyba i tak nic nie zmieni,nie zrobi mi sie lzej na sercu..."
I dlatego myślę, że wyjściem jest ta terapia małżeńska.
"NIkt tu nie podsyca nienawiści do Ciebie u Twojej żony tylko raczej podnosimy jej zdeptane przez Ciebie poczucie własnej wartości..."
Nie mówiłem o nienawiści lecz o złości. Poza tym uważasz , że podsycanie jej tekstami typu " teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.." zrobi jej dobrze? Już nie mówię, że zrobi NAM dobrze, ale jej? Tak myślisz? Ja myślę, że nie. Czyżbyś napisała to w ramach zemsty na facetach? W ramach tego, że ktoś Cię kiedyś skrzywdził i teraz każdy facet, który zdradził jest be i nie godzien kontynuacji danego związku? Chciałbym sie mylić, ale mam takie subiektywne odczucie, że się nie mylę:/
Oczywiście, że przyjmuję krytykę tego co zrobiłem. Wiem jakie to świństwo:/ Ale nie będę słuchał z założonymi rękami jak ktoś jeszcze bardziej tą sprawę komplikuje zamiast starać się pomóc ją rozwiązać aby było jak najlepiej dla ZWIĄZKU.
A teraz zamiast tych przepychanek słownych proponuje skupić sie na sednie sprawy. Chętnie posłucham jakichś podpowiedzi i pomysłów jak wyjść z tej sytuacji jaką NAM zgotowałem Chociaż myślę, ze ta terapia będzie najlepszym wyjściem.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem.
Dziękuje wszystkim za porady.
pozdrawiam.
Kolego Artis, nie powinieneś atakować Finki za to że próbuje Wam pomóc. Czasami słowa typu "niech drży że straci..." pomagają osobie która ma problem. Twoja żona straciła poczucie wartości i jest to tylko i wyłącznie Twoja wina.Słowa które usłyszała miały na celu podbudowanie jej zniszczonej Twoim uczynkiem psychiki.W nosie mam czy teraz myślisz że następna osoba Cie atakuje ale sam przeżyłem gorycz zdrady i musisz wiedzieć że to co Ty teraz przeżywasz, niemiłą atmosferę itd. to nic w porównaniu co przeżywa Twoja żona. Super że poczuwasz się do roli naprawienia tego i trzymam kciuki że Wam się powiedzie. Nie oczekuj od nikogo gotowych rozwiązań na naprawę Waszego związku, to wszystko zależy od Was. Ludzie mający podobne problemy znalazły tu bratnie dusze i wiele ciepłych słów, nie zawsze rozwiązanie swoich problemów, nie licz więc na "gotowca". To ze napisałeś że komuś zależy na następnym użytkowniku na tym forum to trochę nie na miejscu z Twojej strony.Wiedz, że zależy nam żeby trafiało tu jak najmniej osób, bo każda nowa przynosi ból, skoro tu trafia to potrzebuje pomocy,odnaleźć się na nowo. Sam spotkałem wielu wspaniałych ludzi na tym forum, jest nią między innymi Finka która bardzo mi pomogła i poświęciła swój czas.
artis napisał/a:... Poza tym uważasz , że podsycanie jej tekstami typu " teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.." zrobi jej dobrze? Już nie mówię, że zrobi NAM dobrze, ale jej? Tak myślisz? Ja myślę, że nie. Czyżbyś napisała to w ramach zemsty na facetach? W ramach tego, że ktoś Cię kiedyś skrzywdził i teraz każdy facet, który zdradził jest be i nie godzien kontynuacji danego związku? Chciałbym sie mylić, ale mam takie subiektywne odczucie, że się nie mylę:/
moje słowa : " teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być.."
mają wzmocnić poczucie wartości Twojej żony, ona ma odzyskać kontrolę nas swoim życiem,
jest jej bardzo źle bo chyba niedokładnie czytałeś co ona napisała:
miraclee:
Cytat
zrujnowal mi zycie,nam zrujnowal.jestem wrakiem czlowieka,czuje sie beznadziejnie,nic mnie nie cieszy,nie potrafie wziac sie w garsc....
ona musi się wziąść w garść z Tobą czy bez Ciebie,
sama rozważa czy dalej z Tobą być:
miraclee:
Cytat
i jak tu dalej zyc?odejsc od niego?
więc nie pisz mi tu że mszczę się na facetach bo to zwykłe bicie piany przez Ciebie, myślę że już drżysz czy ona z Toba zechce być stąd ten Twój odzew.
Miraclee cokolwiek zrobisz, zostaniesz z mężem i pójdziecie na terapię, czy też odejdziesz od niego to Twoja decyzja, jeśli TY tego chcesz to ok, zrób tak jak czujesz to co najlepsze dla Ciebie, i uważam że w tym momencie nie powinno się myśleć o dobru związku ponad swoje osobiste bo związek został zerwany przez zdradę i teraz należy się pomoc osobie skrzywdzonej.
artis napisał:
Cytat
Oczywiście, że przyjmuję krytykę tego co zrobiłem. Wiem jakie to świństwo:/ Ale nie będę słuchał z założonymi rękami jak ktoś jeszcze bardziej tą sprawę komplikuje zamiast starać się pomóc ją rozwiązać aby było jak najlepiej dla ZWIĄZKU.
Jakiego związku?
związek to Wy musicie od nowa poskładać i to z pomocą specjalisty o ile miraclee podejmie taką decyzję.
NIkt tu nie da CI gotowej recepty, możesz tylko poskładać swoje myśli czytając różne zdania i wypowiedzi, moja jest jedną z nich i nikt nie musi się z nią zgadzać, to tylko moje przemyślenia.
POzdrawiam.
Edytowane przez finka dnia 28.06.2009 22:04:47
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Widzę, że większość osób wypowiada się czytając TYLKO ostatni lub dwa ostatnie posty ...:/
Endrju...
Cytat
musisz wiedzieć że to co Ty teraz przeżywasz, niemiłą atmosferę itd. to nic w porównaniu co przeżywa Twoja żona
Przecież wyżej napisałem, że
Cytat
Jasne, że nie można porównać tej krzywdy jaką jej zrobiłem do tego jak ja sie czuję od tamtej pory - raz ze świadomością tego co jej zrobiłem (to dociera do głowy dopiero jakiś czas po tym jak wychodzi na jaw) a dwa z atmosferą jaka panuje w domu :/
, oraz
Cytat
Oczywiście, że przyjmuję krytykę tego co zrobiłem. Wiem jakie to świństwo:/
Nie mam więc również przeciwko atakom na mnie bo wiem, że na nie zasłużyłem
Cytat
No....a teraz możecie mi nawciskać :/
Co do Finki...
Cytat
nie powinieneś atakować Finki za to że próbuje Wam pomóc.
W cale mi to nie w głowie! Wręcz przeciwnie-jestem wdzięczny,również Fince:
Cytat
Ale czepiam sie tylko tego zdania, za resztę bardzo dziękuję bo są to cenne uwagi i porady.
Udzieliła wiele cennych rad i uwag, nie zgadzałem się z Finką w JEDNYM tylko temacie a wyszło na ATAK z mojej strony:/ Wcale tak nie jest. Nie chcę tylko aby ktoś zburzył to co udało się NAM już odbudować przez ten rok czasu! Bo wiekszość może nie zauważyła, że sprawa tyle czasu trwa,nie zdarzyła sie z chwilą załozenia tematu, kilka dni temu...Od tamtego czasu jesteśmy ze soba codziennie,rozmawiamy,dbamy o dziecko,żyjemy....Oczywiście że nie jest różowo, ale coś wspólnie już osiągnęliśmy-choćby to, że jestesmy razem, że chcemy,ze szanujemy sie...A teraz Finka jednym zdaniem mogła zburzyć to wszystko:/ Stąd moja reakcja. I powtarzam-chodzi tylko o ten jeden pomysł aby żona sprawiała bym sie bał czy chce jeszcze ze mną być!
Cytat
To ze napisałeś że komuś zależy na następnym użytkowniku na tym forum to trochę nie na miejscu z Twojej strony.Wiedz, że zależy nam żeby trafiało tu jak najmniej osób, bo każda nowa przynosi ból, skoro tu trafia to potrzebuje pomocy,odnaleźć się na nowo
Endrju...nie musisz się mną przejmować, ja jestem "tym złym" który ból sprawia! :/ O moje samopoczucie nikt nie pyta, kazdy ma je gdzieś-czemu wcale sie nie dziwię bo ja jestem "tym złym" :/
Zostałem "zmuszony" do założenia konta ponieważ wypowiedziałem sie na profilu żony za co została postraszona, że następnym razem zostanie zbanowana-jak wyżej możesz przeczytać- i stąd mój taki to a nie inny komentarz w tej sprawie.
Wiem tez, że nie ma gotowych recept, kazdy człowiek jest inny, inaczej reaguje, przeżywa inaczej zapomina bądź....nie zapomina.Inaczej wybacza... Dlatego jak wyzej pisałem, chciałbym abyśmy skorzystali z psychoterapi. Jednak zanim to nastąpi chciałem też posłuchać dobrych rad,propozycji wyjścia z tej sytuacji... Zawsze lepiej wiedzieć więcej niż mniej.
Cytat
trzymam kciuki że Wam się powiedzie
Bardzo Ci dziękuję Życzę Ci również wszystkiego co najlepsze!
artis napisał/a:
Udzieliła wiele cennych rad i uwag, nie zgadzałem się z Finką w JEDNYM tylko temacie a wyszło na ATAK z mojej strony:/ Wcale tak nie jest. Nie chcę tylko aby ktoś zburzył to co udało się NAM już odbudować przez ten rok czasu!...A teraz Finka jednym zdaniem mogła zburzyć to wszystko:/ Stąd moja reakcja. I powtarzam-chodzi tylko o ten jeden pomysł aby żona sprawiała bym sie bał czy chce jeszcze ze mną być!
związek może zburzyć i burzy zdrada a nie wypowiedzi zdradzonych, radzących innym, ludzi na jakimkolwiek forum.
Przeczytałeś dramatyczny post swojej żony i chyba trochę się wystraszyłeś że ona rozważa czy w ogóle jeszcze z Tobą jest sens być razem. Twoim zdaniem coś już przez ten rok odbudowaliście, tak to widzisz ale czy ona myśli tak samo?
Czytałam jej słowa jeszcze raz i ja tam nie znajduję nic na temat tego co na lepsze zmieniło się u Was przez ten rok, chyba że sama jeszcze coś dopisze,
wiesz samo życie pod jednym dachem i wychowywanie dziecka to jeszcze żaden sukces a wiesz dlaczego Ci to piszę?nie z zemsty i nie żeby Ci dołozyć tylko żebyś się zastanowił co jeszcze możesz dla niej zrobić , dla niej, nie dla związku tylko dla niej osobiście tak aby poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą osobą na świecie.
(małe sprostowanie: nie starszyłam jej banem tylko poinformowałam Was o punkcie regulaminu, który obowiązuje wszystkich użytkowników i o konsekwencjach jego nieprzestrzegania)
miraclee napisała:
Cytat
...a teraz nicość,pustka,samotnosc z tymi moimi myslami,żal,nie chce sie zyc naprawde..
Miraclee jesli Twój mąż robi co może dla Ciebie i widzisz to zacznij to doceniać bo wiem z doświadczenia że może nadejść moment w którym on przestanie wierzyć w to że cokolwiek dostrzegasz z jego starań i zaprzestanie ich. Zostaw przeszłość i zacznij żyć przyszłością bo dręczysz siebie i męża a jesli on tu pisze to widać że mu na Tobie bardzo zależy...
Edytowane przez finka dnia 29.06.2009 01:17:27
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko,chcialam Ci podziekowac za slowa,ktore w jakis sposob podniosly mnie na duchu.
Eva, Endrju211, tezeusz, - Wam tez.
A jesli chodzi o Ciebie, mój mężu,to chcialabym abys wzial sobie do serca to co napisala Finka w ostatnim poscie :
"wiesz samo życie pod jednym dachem i wychowywanie dziecka to jeszcze żaden sukces a wiesz dlaczego Ci to piszę?nie z zemsty i nie żeby Ci dołozyć tylko żebyś się zastanowił
co jeszcze możesz dla niej zrobić , dla niej, nie dla związku tylko dla niej osobiście tak aby poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą osobą na świecie."
Napisala tu do mnie wiele budujacych zdan,a Ty sie czepiles ze masz teraz drzec czy zechce z Toba byc..
Rozmawialismy na ten temat.
Owszem minal rok,jestesmy razem.I co????Raz jest dobrze a dwa razy zle.
A dlaczego tu napisalam po roku? :
"to TY powinieneś teraz robić wszystko aby pomóc żonie, ona tu napisała czyli nadal jest jej źle, może za mało się starasz?"
Moze oczekuje czegos wiecej??
Wiem,ze sie starasz,ze tez przezywasz to na swoj sposob.Ale wiedz,ze nie chcialbyc przezywac tego co ja.Nie chcialbys byc na moim miejscu.Ale z drugiej strony jakbys byl to zrozumialbys te wszystkie slowa otuchy i porad dla mnie.I nie chodzilo tu wcale o zemste z mojej strony :
"zrobił to i tylko pokazał jakim jest człowiekiem, teraz niech drży czy Ty jeszcze zechcesz z nim być."
Tylko o :
"podnosimy jej zdeptane przez Ciebie poczucie własnej wartości..."
Miraclee podniesiesz się, potrzebujesz czasu i wsparcia, wiem że najbardziej oczekujesz tej pomocy od męża, który jest sprawcą cierpienia a jednocześnie nie umiesz przyjąć od niego tego co on próbuje Ci dać, jeszcze nie potrafisz,
być może robi to nieudolnie, po męsku i nie potrafi mimo szczerych chęci dotrzeć do Twojego zranionego serca dlatego potrzebujecie terapii małżeńskiej i oderwania się od tematu zdrady,
TERAZ MUSICIE ZAJĄĆ SIĘ WASZYMI RELACJAMI I TYM CO JESZCZE MIĘDZY WAMI POZOSTAŁO,
zostawić szczegóły tego co się stało, nie ranić się już niepotrzebnymi słowami (z obu stron),
popatrzeć na siebie łagodniej,
nie wiem czy już potraficie ale rozmowa ze specjalistą (psychologiem, terapeutą rodzinnym)
powinna bardzo pomóc dojść do równowagi.
MIraclee wymagasz od męża więcej starań ale zdefiniuj jakie one mają być i doceniaj nawet te małe ale szczere,
artis - to TY powinieneś załatwić terapię, poszukaj w Waszym lub pobliskim mieście, żona zobaczy że robisz dla Was coś praktycznego, nie zniechęcaj się gdy nie widzisz efektu starań, na to trzeba czasu, zależy Ci na żonie, samo to że tu napisałeś świadczy o tym, Wasz związek nie umarł, jest żywy tylko potrzebuje pomocy,
Odpowiedzcie sobie sami przed sobą na pytanie: "dlaczego warto kontynuować nasz związek?"
jest jeszcze tai sposób gaszenia negatywnych emocji do siebie:
-usiądzcie naprzeciw siebie i przez 5 min(z zegarkiem) patrzcie sobie w oczy bez jednego słowa, obserwujcie swoje emocje, uśmiech, łzy, smutek, może ucieczkę wzroku,
potem się przytulcie i porozmawiajcie o swoich odczuciach, o tym co teraz jest między Wami.
(przekazuję tylko to co my mieliśmy z mężem zalecone na terapii).
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Artis, napiszę Ci co o tym myślę. Nie będę pisać co myślę na temat zdrady i o szansach na odbudowanie związku, bo nie w tym rzecz, ale napiszę o tym co się stało z Twoją żoną i o co w ogóle w jej zachowaniu najprawdopodobniej chodzi.
Nie rozumiesz co się dzieje z Twoją żoną,a i ona z tego co pisze też nie bardzo (nie do końca) jest tego świadaoma.
Kobieta w pierwszym etapie rozwoju wewnętrznego buduje swoje poczucie wartości i w tym miejscu nie różni się od mężczyzny, Natomiast różnimy się (kobieta i mężczyzna) podstawą w oparciu o którą to poczucie wartości jest budowane. Dla mężczyzn ta podstawa jest bardzo fizyczna, konkretna np.: zarobiłem kupę kasy, wybudowałem wielki dom, osiągnąłem to i tamto, tzn. jestem wartościowym facetem. Kobieta buduje swoje poczucie wartości o pewne wyobrażenia, które są spełnieniem jej pragnień, ale nie koniecznie mają potwierdzenie w rzeczywistości. Np.: jest sobie brzydka kobieta, zjawia się facet, który się w niej zakochuje i mówi jej, że jest piękna. Ta kobieta oczywiście uwierzy w to, że jest piękna. Nie w to, że dla tego mężczyzny jest piękna, tylko że w ogóle jest piękna. Rozumiesz, buduje obraz rzeczywistości na nieprawdziwych przesłankach, na czymś co wychodzi nie z niej, tylko spoza niej, a do tego jeszcze dobudowuje jeszcze jeden stopień swoich wyobrażeń. A teraz wracając do Twojej żony - ona zbudowała nieprawdziwą budowlę swojego poczucia wartości w oparciu nie o to kim ona naprawdę jest, tylko w oparciu o to, że Ty z nią jesteś, że Cię kocha, a Ty ją, że był ślub, jest dziecko itd. (wiem , że dla faceta to trochę abstrakcyjne, ale wierz mi na słowo, tak działa kobieta, póki coś się nie stanie, a stało się - zdrada). Tylko, dramatem tak naprawdę nie jest sam akt zdrady, bo gdyby chodziło tylko o to, to wystarczyłoby się pokajać, posypać głowę popiołem i wszystko byłoby ok. Dramat polega na tym, że tą zdradą zburzyłeś idiotycznie zbudowane poczucie wartości swojej żony. Zanegowałeś jej (przez tę zdradę) to co ona o sobie myślała, to jak sobie siebie wyobrażała, a myślała o sobie, że jest ładna, mądra, atrakcyjna itd., ale w oparciu nie o fakty, tylko o wyobrażenie, które uzyskała dzięki swoim emocjom związanym z Tobą i miłością do Ciebie. Teraz z jej poczucia wartości nie zostało nic. I niestety póki ona nie odbuduje tego poczucia wartości to wasz związek nie przetrwa (albo Cię zostawi, albo Ty ją zostawisz bo nie wytrzymasz, albo zostaniecie oficjalnie razem z pewnych względów npziecko, a ona zrobi się zgorzkniałą, nieszczęśliwą kobietą). Ty możesz się bardzo starć, mówić jej codziennie, że jest mądra, piękna i cudna, a Ty osioł, ale to nic nie da,nie odbuduje jej poczucia wartości, bo naiwną jest się tylko raz i tylko raz można bazować w budowaniu na swoich wyobrażeniach opartych o swoje pragnienia i emocje. Teraz ona może odbudować swoje poczucie wartości tylko w oparciu o fizyczność, fizyczne realne wydarzenia (tak jak buduje je mężczyzna), np.: podwyżka czy awans w pracy, zdobycie jakiś nowych umiejętności, samotny wyjazd w miejsce X-gdzie sama będzie sobie sterem i okrętem i sobie poradzi, wreszcie seks z jakimś innym facetem, dla którego będzie atrakcyjna,itp. Przykładów można mnożyć. Żeby ona znalazła się w takiej sytuacji, kiedy będzie mogła odbudować, a właściwie tak naprawdę to poraz pierwszy zbudować swoje prawdziwe poczucie wartości, to musi mieć do tego przestrzeń. Co oznacza, że Ty musisz przestać dbać bezpośrednio o WAS - WASZ ZWIĄZEK, a zacząć myśleć jak jej pomóc jako człowiekowi poukładać sobie wszystko w głowie. Bo tylko przemiana Twojej żony w kogoś nowego może dać Wam szansę na udany związek. Wracając do przestrzeni o której mówiłam (potrzebnej Twojej żonie do przewartościowania swojego świata, umiejscowienia w nim i zaakceptowania siebie samej), to sposób jeden przychodzi mi do głowy. Powinniście się rozstać na pół(?)roku, Ty powinieneś się wyprowadzić i dać jej wolną rękę do wszystkich działań włącznie z umawianiem się z facetami. Oczywiście rozstanie musi być "kontrolowane", czyli 1. ona musi rozumieć dlaczego i co jest celem i musi zaakceptować ten pomysł - nie wolno Ci jej po prostu zostawić 2. Ty w czasie rozstanie musisz się żywo interesować tym co się z nią dzieje, pomagać jej i generalnie utrzymywać relacje, w jakiś sposób być blisko (bo inaczej "ptaszyna odfrunie". Oczywiście ryzyko, że kiedy ona wejdzie na pewien stopień świadomości to Cię po prostu zostawi (nie wróci) jest duże, ale wg mnie nie masz innego wyjścia, bo teraz jesteście w ślepej uliczce. Ona czując, się źle, bo nie czuje się wartościowa chce, żebyś sprawił, że poczuje się wartościowa, i myśli ,że jest to możliwe kiedy Ty się będziesz starał. Ale to nie jest możliwe, ponieważ Ty już nie jesteś wiarygodny dla niej w tej materii. A zatem tylko odbudowa na innej podstawie poczucia wartości da szanse na to, że ona będzie Ci mogła odpuścić.
Przeświadczenie, że żona jest na Ciebie zła czy że Cię nienawidzi włóż między bajki, to są poboczne odczucia, które wynikają z utraconego poczucia wartości i z tego, że ona przez to nienawidzi samej siebie.
Zastałam poproszona przez Artisa na PW o wypowiedzenie się w wątku. Ze względu na to, że jestem na urlopie i wróciłam z padnięta z Rawek - nie chcę dyskutować w powyższym temacie. Niech każdy weźmie sobie z tego to co mu pasuje. To jest mój pogląd na tę sprawę. Mam nadzieję, że w miarę zrozumiale go przedstawiłam.
Marto użyłas celnego określenia""ptaszyna odfrunie"Identycznie było w moim przypadku..Mąż myslał,że cokolwiek zrobi złego ja za każdym razem wybaczę,że będę na każdy jego gest pojednania...Odeszłam rok temu..Odfrunęłam jak ptaszek i ....jestem szczęsliwa.Wzmocniło się moje poczucie wartości, nabyłam sił do życia,zauważyłam swa atrakcyjność.W moim przypadku jest inaczej niż u facetów bo oni z szacunkiem dla nich nabierają wiatru w żagle gdy poznają kolejna kobietę, ja nie chce żadnego faceta bo mi cudnie samej ze sobą ..W swoim nowym życiu jest kolorowo,bezkłamstw, stresów i ciągłej galopady mysli...Jest bezpiecznie i spokojnie..
Czasami jest dobrze zaczekać z odpowiedzią na zadane pytanie.
Mąż Miraclee już wie co to znaczy ponieść konsekwencję swej decyzji.
Najprościej można ująć to w ten sposób, że jeśli będzie czuł się w podobny sposób co osoba zdradzona, osoba która straciła zaufanie to wtedy odczuje to wszystko i zobaczy sam jak to boli. Jaka to dla nas tragedia życiowa gdzie tracisz zaufanie, wiarę , nadzieję i miłość. Gdy mimo, że masz już swoje lata a czujesz się jakby się miało co najmniej osiemdziesiąt lat.
To tak jakby ci ktoś wsadził rękę i wyrwał pół serca a reszta ciągle poszarpana krwawiła i ten nieustający ból. Czujesz go przez cały czas, ból żalu i rozgoryczenia.
Jeśli choć raz poczuje się to co my czujemy w takiej chwili. To jest najgorsza konsekwencja czynu.
Zawsze myślałam, że powinno się ratować związki mimo różnych bardzo trudnych chwil w życiu. Czasem się na pewno da, ale nie zawsze. Bywa i tak, że takie sytuacje otwierają nam dopiero oczy i wtedy widzimy z kim naprawdę tak żyliśmy i stwierdzamy, że jednak się nie da. Bo przecież skoro nasi partnerzy podjęli taką decyzję o tym aby nas zmienić na inną czy innego to zarówno i MY mamy prawo do tego aby nie chcieć ich powrotu i naprawy związku. Przecież my też mamy prawo podjąć taka decyzję.
Osobiście nie zgadzam się z tym, że musimy zgadzać się na to że akurat "syn/córka marnotrawny/a" postanowili wrócić a my musimy z nimi sklejać to co zostało rozbite.
Jesteśmy wolnymi ludźmi którzy mają swoje zdanie i zaopatrywanie na życie. A ci co zawiedli nasze zaufanie i podjęli decyzję o tym aby poszukać szczęścia tam gdzie nie znaleźli powinni najpierw pomyśleć o tym.
Mężu Miraclee nikt z nas nie ma zamiaru wylewać wrzątku na ciebie bo jeśli rozumiesz przez co przechodzi twoja żona i naprawdę chcesz to wszystko naprawić to nie masz innego wyjścia jak starać się odbudować zaufanie. Sam chyba wiesz, że to jest najtrudniejsze zadanie.
To tak jakby zburzyć postawiony z cegieł dom gdzie wy byście murarzami a cementem i piaskiem była miłość i zaufanie, a każda cegiełka to wasz kolejny dzień spędzony razem przez wiele lat. A skoro nie ma miłości i zaufania to jak ma stanąć ten dom.
Poza tym zdradę fizyczna można przeżyć i przeboleć, ale najtrudniej jest ze zdradą moralną z brakiem zaufania i zniszczeniem własnej wartości.
To tak jakby kobieta powiedziała mężczyźnie, że nim nie jest, że jest po prostu beznadziejny nawet w łóżku.
Miraclee tak jak napisałam wcześniej to ty musisz zdecydować czego chcesz i sama podjąć decyzję bo nikt tego nie zrobi za ciebie.
Tak jak napisała Finka jeśli widzisz nadzieję na to że na tych ruinach jest jeszcze możliwe zbudowanie nowego, innego domu i tego chcesz to zrób to, a jeśli uważasz że to już ruiny i zgliszcza i nie ma już nic i nie widzisz już nadziei to nie oglądaj się za siebie.
No moze ja coś wtrącę od siebie.
Evo piszesz ,że mąż wie co to znaczy ponieść konsekwencje zdrady. A ja uważam ,że nie do końca wie.
Bo w tych konsekwencjach powinien się liczyć z taką opcją, że ona nie da rady, że pomimo wszystko nie będzie potrafiła z tym żyć, ze jest to silniejsze od niej samej. Bo na razie obok jego chęci naprawy związku, widzę też nutkę żalu i pretensji. No jak to przecież się staram a ona nie dostrzega.
Artis a co będzie jak Twoja żona jednak się nie przełamie? Będziesz ją obwiniał? Ona nic nie musi na siłę,ona ma zechcieć i zrobić to zgodnie ze swoim wewnętrznym JA. W innym przypadku będzie oszukiwać samą siebie, robic to czego tak naprawdę nie chce. Wiesz jak będzie wyglądało takie dalsze życie. I nie miej jej tego za złe ,że nie potrafi, czy jej się nie chce, ona w tej chwili walczy ze sobą. Ty możesz ją wspierać, być przy niej ale nie zmuszać jej.Być może wspólna terapia przyniesie efekty ale .... no właśnie musisz się liczyć z tym, że może się nie udać, czego naprawdę wam nie życzę.