Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Reakcja na zdradę w małżeństwie jest reakcją na stratę,
jest bardzo podobna w swym przebiegu do przechodzenia żałoby
ponieważ umiera jakieś nasze dotychczasowe wyobrażenie na temat związku i partnera.
Etap pierwszy czyli SZOK.
Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin. Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.
W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie. (To "nie może być prawda", "on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji. Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach. Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się ( wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku, tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie - na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Nie warto walczyć ze swymi uczuciami. Zdrada boli, więc to naturalne, że odczuwasz agresję i nienawiść. Nie tłum w sobie tych emocji. Nie oszukuj się, że nic się nie stało, nie wypieraj bólu, bo fundujesz sobie ogromny stres. Krzycz, wal pięściami w poduszkę, płacz ile wlezie. Wyładuj całą swą złość, wściekłość i żal.
Ważne jest, by nie zostawać samemu ze swym bólem. Dobrze jest porozmawiać o tym, co się wydarzyło, z kimś zaufanym, komu można przyznać się do porażki, pokazać swą rozpacz. Gdy się wygadasz, wypłaczesz, zrzucisz z siebie część ciężaru, poczujesz ulgę. Świetnie zrozumie cię osoba, która też została zdradzona, poza tym jej wskazówki mogą ci się bardzo przydać.
drugi etap, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.
Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się. Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę. Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji. To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem. Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast i z pełną bezwzględnością. To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne. Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie (często nawet siedzieć spokojnie przez dłuzszą chwilę się nie da, tak nas "nosi" ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.
Faza trzecia - etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE
Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika, pojawia się zmęczenie.Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, duzo śpimy i spędzamy samotnie czas. Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.
To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia "przed zdradą". Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło. Nie małżeństwo, ale pewne wyobrażenie o nim. Im bardziej sobie to uświadomimy, tym szybciej będziemy gotowi na wprowadzanie zmian i budowanie od nowa. A także na przebaczenie.
Żeby móc wejść w następny etap niezbędne jest stawienie czoła trudnym emocjom: żalowi i smutkowi. Nie zaprzeczać napięciom, nie czekać, że się uspokoją, tylko rozmawiać, płakać, roztrząsać. Az do ukojenia, a to może trwać. Każdy przechodzi przez te fazy we własnym tempie.
Faza druga i trzecia będą przeplatać się. Po okresie wycofania znów może nadejść okres wzmożonych emocji (nieco słabszych niż poprzednio) i znów okres ochrony. Jest to niezwykle mądrze pomyślane, bo gdyby nie te zmniejszające się dawki, to doznanie całego bólu na raz byłoby nie do wytrzymania. Ta cykliczność prowadzi do wygaszenia emocji i bólu. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w fazę czwartą.
Co do 4 fazy( słowa naszej forumowej psycholog Kasi767)
Można znaleźć w fachowej literaturze co najmniej kilkanaście różnych opisów. To najbardziej indywidualna z faz. Tutaj jest miejsce na nową miłość, studia, zmianę zawodu, adresu, ale też na stagnację i odnalezienie w sobie ciszy.
uważam, że większość z wiele osób na forum osiągnęło ten poziom empatii, że znakomicie sobie radzi na etacie terapeuty. A ja nie mam monopolu na wiedzę, a tym o czym wiem i co umiem wyjaśnić, chętnie się podzielę. Więc jeśli macie wątpliwości, a ja jestem w stanie, w całej swojej niedoskonałości, Wam pomóc, to jestem.
Administracja portalu dziękuje Kasi ze gotowość pomocy i odpowiadania indywidualnie na Wasze pytania .
Edytowane przez finka dnia 19.03.2009 18:24:19
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Ale co zrobić, jak człowiek wisi wciąż między etapem trzecim a czwartym...? Kiedy wyrywa się do czynienia zmian, ale nie ma na tyle siły żeby porzucić to stare życie i rozpocząć nowe...?
luwa masz rację. Jednak po swoim przykładzie śmiem twierdzić, że zbyt szybkie pozbieranie się lub osiągnięcie wrażenia, że się pozbierało może okazać, że szybko zastanie dostanie pstryczka w nos od życia.
Nie wiem, czy jest jakaś metoda, żeby przekonać się o tym, czy już jest wszystko ok, czy tylko tak nam się wydaje.
Kiedy się wydaje, że można się pochwalić sukcesem z odniesionego zwycięstwa i wydaje się że, człowiek z jakimś większym zdecydowaniem stąpa po świecie, sam sobie na przekór lub pod wpływem jakiś wydarzeń wkłada kij w szprychy. Efekt taki że znów trzeba leczyć siniaki.
j
Jedna z przyczyn jest dosyć prozaiczna - ludzka pamięć za cholerę nie da się sformatować. Nie wiem czy to dobry przykład ale jak zakupujemy samochód to po pewnym czasie zaczynamy zauważać że połowa samochodów to taka sama marka i model jak nasza. Po traumie jaką nie wątpliwie jest zdrada zaczynamy dostrzegać jej symptomy wszędzie pełno jej lub pochodnych zachowań w TV, u sąsiadów, znajomych, w rodzinie i w pracy. A może to tylko figiel tego pomarszczonego orgamu w czaszce.
...kiedy spojrzysz na swoją byłą partnerkę z zupełną obojętnością. Gdy widząc ją nie będziesz pragnął jej towarzystwa, czekał na smsa itd... Kiedy usiądziecie razem i nie będziesz jej w duchu obwiniał i na każde jej wytłumaczenie dlaczego tak się stało odpowiesz "że to już nieważne" i rzeczywiście tak będziesz myślał.
Te słowa to zakończenie wszystkich etapów po zdradzie i nie tylko po zdradzie, ale przede wszystkim po rozpadzie związku.
Jesli nie chcemy czegoś odbudować to do tego powinniśmy dążyć.
Ja przynajmniej staram się. Tym bardziej, że ważnym jest to że należy sobie uświadomić czy druga strona wiec co zrobiła i jak z nami postąpiła. Bo jeśli nie to po co się starać o coś co i tak w rezultacie przyniesie fiasko.
Życie nie lubi próżni, stagnacji ono idzie dalej do przodu, a my czy coś osiągniemy idąc mu na przekór?
Niesia wielu z nas nie może tak do końca porzucić starego. Bo chociażby uliczki po których idziemy były tymi którymi chodziło się razem. Mieszkanie które było kiedyś nasze, dzieci, praca zawodowa która nas łączyła razem, nawet zwierzęta jak kot czy pies który przypomina nam o tym wszystkim.
Sztuką jest pozostanie w tym środowisku i umiejętność radzenia sobie z tym wyzwanie.
Zaletą są przyjaciele, znajomi którzy darzą nas ogromnym szacunkiem.
My nie musimy ciągle zabiegać i udowadniać nasz autorytet i szacunek ludzi bo my go mamy bo oni nas znają. To jest ogromnym naszym atutem.
A oni, oni zaczynają życie od nowa w którym muszą się bardzo starać, aby ktokolwiek miał do nich szacunek, aby zbudować swój na nowo autorytet. Wielu z nich po prostu już nie zdąży bo czas i lata robią swoje.
To właśnie jest dla mnie pocieszeniem, bo ja się rozwijam dalej, a on musi budować od podstaw od fundamentów .
Pamięci nie da się sformatować. Ale też nie o to chodzi, żeby zapomnieć. Wszystkie etapy trzeba przejść. W różnym, indywidualnym tempie, z różnymi emocjami w zależności od temperamentu. Najtrudniej jest przejść z etapu III do IV i najtrudniej odczytać granicę, kiedy się ten etap osiągnęło. Osobiście uważam, że to jest właśnie miejsce na terapię, kiedy ten moment sie przedłuża, kiedy pojawiają się stany depresyjne, lęki, natrętne myśli. W pierwszych etapach człowiek potrzebuje przede wszystkim wsparcia i podświadomie tego wsparcia szuka. To nie jest najlepszy czas na zmiany bo emocjonalnie jesteśmy zbyt rozchwiani, żeby myśleć racjonalnie. Takim wsparciem może być rodzina, przyjaciele, dziecko, które motywuje nas do działania. Najgorszą rzeczą jest odizolowanie się od rzeczywistości, raezygnacja z pracy, z dotychczasowych zajęć. Nie jest to czas na nową miłość, bo w tej chwili, szukając w sobie prawdziwych czy wymyślonych win, nie kochamy sami siebie. My z trudem siebie akceptujemy więc pokochanie kogoś innego jest niemożliwe.
Jak więc przejść do IV etapu?
Najprościej rzecz ujmując: dokonać analizy. Tu jest właśnie miejsce na rachunek sumienia, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Pamietajcie, że prawidłowo poprowadzona terapia musi boleć. Tylko wtedy jest skuteczna, kiedy wyrwie z nas te złe emocje. Na oczyszczonym gruncie można zacząć budować od nowa. Budować naszą własną wartość.
Przy etapach pożegnania należy pamiętać, że dotyczą również osób, które podjęły decyzję o pozostaniu z partnerem. Też musimy się pożegnać z dotychczasowym życiem i zacząć budować nasz związek od nowa.
To taki telegraficzny skrót. Nie pytajcie jak zapomnieć, bo tego się nie da zrobić. Ale można żyć i cieszyć się z tego co jest, zauważając rzeczy małe. Czasem potrzebna jest pomocna dłoń i po to właśnie jest to forum. Pozdrawiam wraz z pakietem ciepłych myśli!
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Cytuj
Witam. bylem ze swoja dziewczyna ponad 2 lata. bylo nam cudownie. ja ja bardzo kocham naewt po tym co mi zrobila, ona tez mi to wciaz powtarzala. nawet teraz. wiec po raz pierwszy zdradzila mnie rok temu ze swoim bylym. wybaczylem jej bo widzialem jak bardzo tego zalowala i chciala to naprawic ale dzis sie dowiedzialem ze jakies 3 miesiace temu poznala jakiegos kolesia i ze wielokrotnie sie spotykali i wkoncu zaczeli ze soba sypiac. ona udawala ze jest wszystko wporzadku dalej mowila jak mnie kocha i inne takie klamstwa a dzis przylapalem ja z tym sk......em i myslalem ze kogos zabije. nie rozumiem jak mozna mowic ze sie kogos kocha itd. a zdradza sie go gdy sie tylko nadazy okazja. ja przez ponad te 2 lata nawet nie dotknalem innej dziewczyny. a jak sie jej pytalem dlaczego to zrobila to powiedziala ze sama nie wie... zyc mi sie odechcialo. a najgorsze jest to ze po tym wszystkim wciaz ja kocham i nie moge o niej zapomniec. czemu nie mogla ze mna zerwac gdy zaczela czuc cos do tego czlowieka i oszczedzic tych cierpien bo jestem pewien ze napeno na to nie zasluzylem!!! Boze co sie dzieje z tym swiatem. to wszystko jest takie chore....
przez ostatnie dwa dni tyle sie rzeczy dowiedzialem ze ze zdenerwowania na nogach chwilami nie moglem ustac. to nie byly 3 miesiace a pol roku mnie z nim zdradzala. do tego dowiedzialem sie ze gdy ja bylem w pracy to ciagle ktos do niej przyjezdzal. ostatni tydzien gdy nie mialem mozliwosci zeby sie z nia spotkac lub pisala mi ze musi sie uczyc do egazminow i mnie zbywala to okazalo sie ze ten tydzien cale 6 dni i nocy spedzila u niego w domu. a w tym czasie pisala ze mnie kocha , teskni itd. a byla u jego boku. Wiele naszych znajomych o tym wszystkim wiedzialo i nikt mi nawet nie raczyl powiedziec co sie dzieje. dopiero gdy sie z nia rozstalem to nagle wszystkim sie rozwiazaly jezyki i dowiedzialem sie tez o wielu innych rzeczach... Myslalem ze nigdy mnie to nie spotka a teraz wiem co czuja wszyscy zdradzeni, jaki to cios dla kazdego czlowieka. A ja wciaz o niej mysle i kocham. I ona mi teraz wciaz pisze i powtarza jak tego zaluje, ze chce to naprawic i zeby bylo tak jak kiedys... Niestety nie potrafie jej uwierzyc choc bardzo bym chcial zeby to byla prawda.
czytajac to co tu wszyscy pusza to widze ze kazda osoba ktora zdradza obi dokladnie to samo, mowi ze nie wie dlaczego to robila, ze wciaz kocha " a tamten dla niej nic nie znaczy" pochlastac sie idzie. mimo ze wiekszosc zostala zdradzona po wielu wieku latach a ja "tylko " po ponad dwoch to jestem tak samo zalamany. praktycznie nie spie, nie jem, w pracy musialem wziasc urlop bo wogule nie bylem w stanie sie skupic na tym co robie, a teraz co najgorsze zaczynam obwiniac o wszystko siebie. powtarzac sobie co by bylo gdyby. gdybym zrobil to albo tamto... mam chwile ze chcialbym jej to wybaczyc ale nie wierze w to ze to cis da i ze ona nie zrobi tego ponownie.... ciagle powtarzam pytanie jak kazdy z was DLACZEGO??? jesli ktos potrafi zapomniec i zyc dalej to mu gratuluje i bo ja nie potrafie. teraz pozostala tylko pustka , stracone marzenia ktore sie nigdy juz nie spelnia i wspomnienia i te dobre i te zle... nie wiedzialem ze to moze tak bolec....
Blagam niech mi ktos pomoze. ja sobie nie radze z tym wszystkim. chwilami chcialbym umrzec bo wydaje mi sie ze to juz nie ma sensu.
Lukinarty - jesteś szczęściarzem, powinieneś udać się na kolanach do Częstochowy, że poznałeś prawdziwy charakter, rzeczywiste uczucia Twojej dziewczyny, jeszcze zanim pobrałeś się, zanim urodziło się dziecko ( być może spłodzone przez kochanka żony ). Prawdziwe dramaty to przeżywają Ci, którzy muszą wybrać: odejść od niewiernej żony tracąc kontakt z dzieckiem , czy zostać tolerując skłonność do zdrad małżonki dla podtrzymania dobrych relacji z dziećmi; jeszcze większy dramat spotyka tych, którym niewierna żona wykrzyczy, że Twoje ukochane dziecko tak naprawdę jest dzieckiem Twojego "najlepszego" przyjaciela.
Zatem Lukinarty - głowa do góry, spuść wodę ( jak w WC ) na tę dziewczynę i ciesz się, ciesz, że ocaliłeś swoje życie przed życiem z oszustką. Jesteś naprawdę szczęściarzem.
lukinarty napisał/a:
dodam tez ze bylem z nia zareczony i ze Ola byla w ciazy ale niestety poronila. ja teraz o wszystko siebie obwiniam.
Skąd wiesz, że to było Twoje dziecko ? Z jej zapewnień ?
Jeśli tak to jesteś niepoprawnie naiwny.
Znowu okazuje się, że los Tobie sprzyja, Nie masz żadnych zobowiązań, jesteś wolnym, świadomym człowiekiem, świadomym jak niegodziwą osob ą jest Twoja była dziewczyna. Ciesz się życiem. Fakt, obdarcie ze złudzeń bywa niesłychanie bolesne, ale co nie zabije to wzmocni. Zapłaciłeś niezbyt wysoką cenę za wiedzę o faktycznych cechach charakteru swojej dziewczyny, zatem nie płacz, tylko się ciesz, że nie jesteś jej mężem i "ojcem"jej dziecka.
A na jakim ja jestem etapie?
Jest chęć do działania jak w etapie IV, a jednocześnie pojawiają się naprzemiennie etapy II i III (II z mniejszym natężeniem).
Minęło pół roku a ja nadal nie otrząsnęłam się na tyle by mocno stanąć na nogach, nie mogę pogodzić się ze 'stratą', nie mogę wyzbyć się żalu i wstydu. Jest gigantyczne rozczarowanie i strach a jednocześnie próba normalnego życia i odbudowy związku. Wszystko na raz!
I jeszcze jedno pytanie. Na czym polega prawdziwe przebaczenie?
tino wiadomo że teoria swoje a życie ... u siebie też obserwuję taką mieszankę po roku i wracanie do tego co już myślałam że przeszłam, dużo zależy od nas samych na ile pozwalamy sobie na to i na ile potrafimy odciąć się od przeszłosci.
Przebaczenie jest możliwe w różnych płaszczyznach, dla wierzących będzie nie chowaniem urazy i czynnym okazaniem tego przez traktowanie winnego jak bliźniego,
przebaczenie jest decyzją, nie przychodzi łatwo ale to my decydujemy przebaczyć czy nie, żywić żal i roztrząsać wciąż krzywdę czy patrzeć na partnera jak na słabego człowieka, który nas zawiódł ale nadal widzieć w nim kogoś wartego szacunku.
Przebaczenie, uważam jest najbardziej potrzebne dla nas samych aby nie zatopić się w żalu i nienawiści, przebaczając oczyszczamy się z najgorszych uczuć jakie nami targają,
mój mąż nieraz pytał mnie czy zrobiłam coś strasznego kiedykolwiek w życiu,czego bardzo żałuję?
jeśli tak to powinnam go zrozumieć choć w jakimś stopniu bo on sobie podobno tego sam wybaczyć nie potrafi.
Po wielkich emocjach i złości w której życzymy partnerowi jak najgorzej powinien w końcu nadejść czas w którym już nie zipiemy chęcią zemsty ale pomimo złych wspomnień chcemy również jego szczęścia i to jest wydaje mi się potwierdzenie że wybaczyliśmy.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
teraz najbardziej boli mnie to ze wielu moich pseldoprzyjaciol mi nic nie powiedzialo choc wiedzieli wszyscy chyba o tym i nikt mi nawet slowa pocieszenia nie dal tylko kopia mnie lezacego. a pomoc i rady uzyskuje dopiero od zupelnie obcychmi ludzi...
Tino! Prawdziwe przebaczenie to bardzo złożony proces a polega przede wszystkim na przebaczeniu sobie. Nawet jeśli faktycznie odnaleźlismy swoja winę w tym co się stało, trzeba sobie ją wybaczyć i nie odbierać sobie prawa do popełniania błędów. Nie można być doskonałym w każdej dziedzinie życia. Kiedy nauczymy się jak wybaczyć sobie, spojrzymy na siebie jak na człowieka, który może być omylny, łatwiej jest spojrzec obiektywnie na omylność naszego partnera, a przez to przebaczyć. Najczęsciej po zdradzie szukamy najpierw winy w sobie, ale nie jest to myślenie konstruktywne. Przebaczenie jak każdy proces wymaga czasu. Nie jest proste, bo najtrudniej jest wyznać własne winy i sobie je wybaczyć. I nie chodzi tu o usprawiedliwianie, szukanie wytłumaczenia. Coś sie już wydarzyło i nie da się cofnąć czasu. Jedynym sposobem jest przebaczyć, żeby zacząć żyć bez wyrzutów sumienia. I znowu dotyczy to związków, które się rozpadają, choćby po to, żeby relacje rodzicielskie były prawidłowe i związków które buduja się od nowa.
Będzie dobrze! Strach pozostanie, ale nie musi być demoniczny. Można go oswoić. W którymś z postów pisałam, że wspólne życie po zdradzie to trochę jak remisja choroby nowotworowej. Niby zaleczone, ale kontrole są nadal konieczne aż do momentu, kiedy okazuje się, że nie ma przerzutów i pacjenta uważa się za wyleczonego. Fakt, że grupa najwyższego ryzyka, ale jednak życie.
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Lukinarty! Ciebie teraz boli wszystko i nie odbieraj sobie prawa do tego bólu. Z czasem będzie tylko lepiej. Pamiętaj: nie jesteś sam. Przeczytaj o etapach a zrozumiesz, że znalazłeś się na takim etapie, że musisz to wszystko przejść. Po co? Po to, żeby być znowu fantastycznym młodym człowiekiem, którym tak naprawdę jesteś cały czas, ale teraz tego nie widzisz. Oczywiście masz ode mnie dużo ciepłych myśli!
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Tak na marginesie tych i wcześniejszych wypowiedzi.
Ja zgubiłem ten etap wściekłości na partnera i w pierwszym odruchu było to bardziej ukierunkowane na zaniedbanie z mojej strony, że nie uchroniłem jej od popełnienia błędu. Strasznie to zakręcone, bo nie było to obwinianie się że doszło do tego z mojej winy, ze względu na zaniedbania a li właśnie dlatego ze mogłem ją ustrzec przed popełnianiem błędów. Zresztą do tej pory jakoś dziwnie mi się kurczy w brzuchu jak pomyślę o tym ćwoku.
Wracając do wątku, to poczucie że mam już partnera i nie potrzebuję innego nie w każdym człowieku jest na tyle silne aby nie pozwolić mu złapać się na często iluzje perspektywy usłanej kwiatkami. O przyczynach napisano już wiele pozostaje tylko czytać, czytać i wyciągać wnioski.
Jak sobie poradzić.
W końcu sam przepiszesz dla siebie receptę, innego wyjścia nie ma. Rozgoryczenie, że zostałeś oszukany przez najbliższą osobę i w jakimś sensie przez przyjaciół o ile zechcesz ich tak jeszcze nazywać, jest wyzwaniem. Każdy człowiek inaczej opisuje swoje rozchwianie , inaczej motywuje się do życia czego tobie życzę aby skutecznie nastąpiło jak najszybciej.
nie wiem czy to normalne ale ja wlasnie obwiniam siebie o to wszystko. mysle ze moglbym byc inny, bardziej wyrozumialy, tolerancyjny, ze nie dawalem jej tyle milosci ile potrzebowala....
Już nie zionę chęcią zemsty i nie życzę źle mężowi. Niech sobie będzie szczęśliwy ale nie moim kosztem!
I nie winię siebie za jego zdradę. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Byłam dobrą żoną i dobrą, czułą, kochającą partnerką. Starałam się jak umiałam najlepiej! Dbałam o Niego w każdy możliwy sposób i na każdej płaszczyźnie.
Za zdradę winię mojego niedojrzałego emocjonalnie męża i tą beztroską sukę.
O ile można to rozpatrywać w kategorii winy to jedynym moim przewinieniem było to że zaszłam w ciążę (po 2 latach spotykania się) i w związku z tym skończyło się Nasze beztroskie życie. Ale ja ciąży nie planowałam i sama sobie dziecka nie zrobiłam, do niczego Go też nie zmuszałam. Sam zdecydował się być ze mną i stworzyć dom dla Naszego dziecka. Na ślub zdecydowaliśmy się jak mały miał 9 miesięcy.
Co mam się winić że w momencie kiedy do pracy przyszła ta bura suka to rola męża i ojca Go przerosła, że odwidziało mu się rodzinne poukładane życie?
A teraz mam nie mieć żalu bo (po miesiącu prawdopodobnie i moim odkryciu zdrady?) doszedł do wniosku że jednak Nas kocha? I jak sam powiedział że może kiedyś nie był do tego przekonany to chce bardzo żebyśmy byli rodziną i nie wyobraża sobie życia bez Nas?
Mam do Niego ogromny żal i nie wiem czy kiedykolwiek całkowicie się go wyzbędę.
a jednak przyjacio poznaje sie w biedzie. odezwala sie do mnie moja stara przyjaciolka i 2 kumpli z pracy mnie ogarneli. jako jedyni z grona wszystkich znajomych podniesli mnie na duchu i wytlumaczyli jak sie z tym uporac bo co sie okazalo sami tez kiedys to przezyli. dowiedzialem sie tez ze zdrada mojej dziewczyny nie byla tak do konca z jej wlasnej woli, tylko poniekad zostala do tego zmuszana ale to i tak jej nie usprawiedliwia. nie chce zrywac z nia kontaktu bo wiem ze to sprawi ciagle myslenie o niej, co robi itd. a jak zostaniemy dobrymi znajomymi (o przyjazn to falszywe slowo w takim wypadku) to czasem sobie pogadamy i wytlumaczymy wspolne rozterki. moze to glupie ale tak mi bedzie lzej a ja nie chce dalej cierpiec.
Od pół roku zmagam się z ogromnym poczuciem winy, szczególnie, że zanim się dowiedziałam o co tak właściwie chodzi, mąż przez dwa miesiące traktował mnie jak wroga i powietrze. Mówił, że nie rozumiem wagi problemu, bo on nie chce już ze mną być, bo przez 20 lat był ze mną nieszczęśliwy i już dłużej nie może. Winię się więc za wszystko, za to, że czuł się niekochany, że czuł się zawsze sam, że nie przeżywał uniesień i namiętności. I nie płaczę nad tym, że mnie zdradza, tylko, że nie dałam mu szczęścia. Nie analizuję co on robił, tylko co ja mogłam mu dawać, żeby chciał być ze mną. Nie mogę o niczym innym myśleć na tyle, że zabiło to we mnie złość o zdradę, o bezczelność w oszukiwaniu, o sposób traktowania mnie. Przejełam jego sposób myślenia: to ja jestem winna i wszystko jedno co on myśli i planuje to ja jestem winna
[quote]Kasiu gdyby przez 20 lat naprawdę była taki nieszczęśliwy nie byłby z Tobą,
kiedy to "odkrył"? gdy zaczął zdradzać...straszny facet, niedojrzały i do tego paskudnie bezczelny,
Kasiu nie jesteś jego czarodziejską wróżką, kimś kto ma spełniać jego zachcianki aby czuł się szczęśliwy, ile on sam dał z siebie aby uszczęśliwić Ciebie? możemy kontynuować dyskusję w innym watku, napisz np. w "Pogaduchach dla zdradzonych" wątek :"PO ZDRADZIE"
uzyskasz wsparcie innych zdradzonych.
Pozdrawiam ciepło.
Kochani ten temat został zamknięty ponieważ dyskusje prosimy prowadzić w innych watkach, ewentualne pytania do psychologa prosimy zadawać w wątku :"Twoje pytanie"
byliśmy zmuszeni tak to posegregować dla wygody korzystania z forum przez użytkowników aby Wasze pytania nie zgubiły nam się w dyskusji.