Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Miłość wierna - okazywana zawsze i wszędzie od momentu zaistnienia, ślubu aż do końca, śmierci jednego ze współmałżonków.
Nie zależnie od okoliczności nie zdradzam, choćby się waliło i paliło. Jedna strona odchodzi, zdradza, walczę o nią miłością mądrą i nie zdradzam np w ramach rewanżu, bo patrz wyżej nie zdradzam i już.
Jak ślubuje na dobre i źle to wiem co mówię i jak jest źle to działam, zamykam oczy i jak ten taran robię wszystko dla drugiej połówki (rób tak, jakbyś chciał, aby inni tak robili dla Ciebie)
Miłość mądra - jak trzeba to pouczam, gdy np widzę, że druga połówka idzie w zatracenie, z drugiej strony przyjmuję upomnienia od mojej połówki, chociaż mi się to może nie podobać, on/ona chce dla mnie dobrze (tak jak strofuje się dzieci w imię miłość do niech, chociaż dzieci nie rozumieją tego, ale przecież robimy to z ... miłości mądrej).
Gdy trzeba odważnie wdrażam konsekwencje celem uratowania mojej drugiej połówki.
Miłość bezinteresowna - kochamy za nic, za to że jest ta druga połówka. kochamy niczym małe dziecko, które przecież nic nam nie daje za to, kochamy bezinteresownie swoja drugą połówkę
Miłość czuła - gdy Ona przechodzi obok mnie dotykam ją na chwilę, rano przytulam się w kuchni, wychodzę na schody gdy wraca, patrzę się na Nią, gdy ogląda tv, puszczam buziaka w samochodzie, sms bez okazji,
Jej oczy są dla mnie obrazem świata ... nie sposób wszystkiego wymienić - to temat rzeka, czułość na każdym kroku zawsze i wszędzie, różna, bo kobieta to głównie emocje, niczym harfa na której grać nie łatwo.
Miłość ofiarna - okazywana zawsze, jak mi jest ciężko, leżę zmęczony na kanapie, dla niej rezygnuję z chwili odpoczynku, rezygnuję z przyjemności patrzenia w kompa, rezygnuję z grania, rezygnują z wyjścia bo Ona jest na pierwszym miejscu, zmęczony jadę po Nią i stoję w korku 1h w jedna 1h w drugą, chociaż One mówi że nie potrzebuje - miłość ofiarna taka jest
Wszystko fajnie, ale to co opisujesz nie ma nic wspólnego z realnym życiem i rzeczywistością.
To trochę takie fajne rady z podręcznika dla akwizytorów.
Ktoś kto mierzył się z tematem zdrady nigdy nie wpadłby na posłużenie się taką teorią, która jest właśnie tylko teorią.
Ponadto odnosisz się tylko do małżeństwa. Czy wobec tego ktoś kto pozostaje w nieformalnym związku nie może kochać? Nie obejmują go te zasady?
Z całym szacunkiem uważam to za wielkie uproszczenie a życie takie nie jest.
Echhh Poczciwy, nie bądź taki surowy:cacy , ależ oczywiście, że pewne elementy wymienione przez yrg w normalnym życiu są całkiem możliwe nawet po zdradzie. A jeśli nie.. to przecież każdemu wolno marzyć
Miałem się nie odzywać, bo chłopak zaplecza nie ma a się napracował i w sumie fajnie pokazał bajki z jakimi ludzie wchodzą w dorosłe życie i to się chwali.
Infantylne ujęcie, ale za to filmowe .
Może przesadzę, ale znając konsekwencje takich postaw przy zaburzonej, nierównej wymianie, różnych potrzebach, mentalności czy zaangażowaniu to takie postawy będą poradnikiem - Jak najszybciej zostać Jeleniem
Ciekawe jest to, że dość często ludzie podstawą (tutaj akurat nie wiadomo czemu miłości małżeńskiej) nazywają wszystko to co jest efektem i powierzchownością czegoś czego nie rozumieją, nie wiedzą skąd się bierze i na czym polega, czyli standard.
To jest hit:
Cytat
Miłość bezinteresowna - kochamy za nic, za to że jest ta druga połówka.
eee....to chyba ma jakiś związek z miłością do wszechświata
Wbrew pozorom to może być prawda.. :tak_trzymaj
Żonę kocha się za nic, bo nie ma za co, więc jest to bezinteresowność w najczystszej postaci.......... inne za to kocha się za: oddanie, bliskość, czułość, wspieranie, zaangażowanie, wspólne wzrastanie, rozwój, atrakcyjność, wrażliwość, inteligencję, zaspokajanie najważniejszych potrzeb, smaczne obiady, dopasowanie w łóżku i zgrabny tyłek
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Ja X biorę Ciebie Y za inną....I ślubuję Ci.......ect
Inna przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności....
Kurczę.. .Jakie to proste.. gdybym to wiedział kilkanaście lat temu:rozpacz
Otóż doszedłem, dowiedziałem się o tym czym jest miłość, po latach zdrady jaką zafundowałem sobie i mojej rodzinie ..... i pewnym momencie, kiedy dostałem porządne jebnięcie w głowę i zacząłem myśleć głową, a nie ...
Teraz każdego dnia staram się, jak mogę w każdym elemencie mojego życia kierować się waśnie tą miłością, która jest wierna, czuła, mądra, ofiarna i bezinteresowną...
.... bo jak moja żona będzie już stara, może zniedołężniała, może nie bedzie mogła już mówić, poruszać się, nie będziemy mogli wyjeżdżać, itp, już nie będzie miała zgrabnego tyłeczka i nie zrobi mi obiadu, to wtedy będę ją kochał tez bezinteresownie dlatego że jest.
Teraz każdego dnia staram się, jak mogę w każdym elemencie mojego życia kierować się waśnie tą miłością, która jest wierna, czuła, mądra, ofiarna i bezinteresowną...
.... bo jak moja żona będzie już stara, może zniedołężniała, może nie bedzie mogła już mówić, poruszać się, nie będziemy mogli wyjeżdżać, itp, już nie będzie miała zgrabnego tyłeczka i nie zrobi mi obiadu, to wtedy będę ją kochał tez bezinteresownie dlatego że jest.
jak masz do niej interes w zabezpieczeniu sobie starości, to po co kobiecie tyłek zawracasz jakimiś drętwymi gadkami o miłości? czemu nie postawisz kawy na ławę? gdzie Ty w tym bezinteresowność widzisz? gdzie widzisz ofiarność względem kogoś w zabezpieczeniu sobie tyłów na przyszłość?
Ja nie wiem jak wygrać, ale wiem, że nie zamierzam przegrać.
yrg z tego co zrozumiałam Ty byłeś tym zdradzającym... Te etapy większość z nas ofiarowała swojej połówce( z większymi lub mniejszymi potknięciami) i jak to się teraz ma do tego co nas spotkało. Nie wymagaj więc tutaj takiego pojmowania miłości.
yrg z tego co zrozumiałam Ty byłeś tym zdradzającym... Te etapy większość z nas ofiarowała swojej połówce( z większymi lub mniejszymi potknięciami) i jak to się teraz ma do tego co nas spotkało. Nie wymagaj więc tutaj takiego pojmowania miłości.
Tylko to nawet nie o to chodzi. Pojmowanie jest zupełnie czym innym niż bujanie w obłokach. Warto to rozróżnić.
Kiedyś w polskim radiu jeden z gości tłumaczył czym jest czas i powiedział, że to jeden ze sposobów natury by wszystko nie działo się jednocześnie.
Jak by tak w to stwierdzenie ubrać miłość, a definicję miłości wziąć z np EN PWN
Cytat
miłość,
filoz., religiozn. uczucie skierowane do osoby (miłość: Boga, bliźniego, oblubieńcza, rodzicielska, braterska) lub przedmiotu (miłość ojczyzny), wyrażające się w pragnieniu dla nich dobra (i czynienia go), szczęścia i zachowania ich istnienia.
To by wyszło: miłość małżeńska - sposób natury by małżonek pragnął dobra małżonki (i czynił je) ewentualnie wzajemnie.... A czym jest dobro małżonka to inna sprawa...
Np. Chcę twojego dobra więc nie będę wzmacniał Cię w byciu modliszką
To by wyszło: miłość małżeńska - sposób natury by małżonek pragnął dobra małżonki (i czynił je) ewentualnie wzajemnie.... A czym jest dobro małżonka to inna sprawa...
Np. Chcę twojego dobra więc nie będę wzmacniał Cię w byciu modliszką
jak małżonka chce być modliszką to jest to jej dobro,czy nie? a gdzie w tym jest Twoje?
To jest właśnie to koślawe i prymitywne spojrzenie, wynikające z ograniczonego rozumienie świata i co gorsza religii.
Post doklejony:
yrg problem w tym, że Ty nie kochasz, Ty się boisz
Jeszcze raz napisze: a to czym jest dobro malzonka to inną sprawa...
Powiedzmy, że każdy się troszczy o swoje dobre...mogę tez pragnąć czyjegoś...co w tym dziwnego..
Pytasz czy gdy chce być modliszka to czy to jej dobro...odpowiem Ci...to jej wybór...Ale ja zgodnie z przysięganą uczciwoscią małżeńską zakomunikuje jej że widzę to inaczej...zakomunikuje że nie pozwole odgryźć sobie łba...zakomunikuje że nie będę frajerem...co z tym zrobi jej sprawa...Ale nie pozwolę się podgryzac bo będę jąwzmacniał....odejdę i tu jest moje dobro...widziane z mojej perspektywy...jej dobro widziane z mojej perspektywy to też właśnie moje odejście....może się zastanowi dlaczego odszedł...
Zadam inne pytanie...A gdyby chciała być mordercą to jest to jej dobro czy nie...mam reagować czy nie....
Gdy będzie chciała podgryzac innego...czy zareaguje....nie wiem...może nie...moze mam za mało milosci do nowo podgryzanego...A moje dobro nie jest zagrożone....Ale gdy będzie kogoś zabijać to zapewne zareaguje...a przecież hipotetycznie chce być morderczynia....
Ja wiem że każdy ma być odpowiedzialny za siebie...czy to prymitywne że czasem ściągamy z kogoś odpowiedzialność...to zależy od wyobraźni, intencji, intelektu, itp....trzeba tylko dokładnie patrzeć nawet na te prymitywne reakcje...może czasem są bardziej skuteczne...
Jak prosta baba podpieprzy męża na pllicje że wsiada pijany za kierownice...to z sciaga zniego odpowiedzialnosc czy nie....co nia kieruje...itp
A jak inteligenta kobieta dajaca wolnosc...niezdejmujaca odpowiedzialności pozwala podpitemu mężowi jechać czy płynąć to zawsze jest to lepsze....
Z resztą nieważne....
Miłego weekendu
Otóż doszedłem, dowiedziałem się o tym czym jest miłość, po latach zdrady jaką zafundowałem sobie i mojej rodzinie ..... i pewnym momencie, kiedy dostałem porządne jebnięcie w głowę i zacząłem myśleć głową, a nie ...
Nie dowiedziałeś się o tym czym jest miłość, to jest więcej niż pewne, bo to na pewno nie jest kodeks powierzchowności. Nawet lekko nie dotykasz istoty rzeczy. Widok zachowań zakochanej pary i próba odtwarzania tego nie sprawi, że się zakochasz. Co najwyżej możesz nabrać nawyków na pokaz, więc to gra pozorów, do filmu o miłości wystarczy
Bezrozumne wpadanie ze skrajności w skrajności nigdy dobrze się nie kończy :niemoc
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Zadam inne pytanie...A gdyby chciała być mordercą to jest to jej dobro czy nie...mam reagować czy nie....
A co ma do rzeczy Twoje reakcja? Jak będzie chciała zabić, czy zdradzać, to to zrobi.
Wyjściową jest dobro ogólne, w naszym kręgu kulturowym, to sławetne pierwsze przykazanie miłości, które mówi w sumie o wyjściu z egoizmu i o tym, że Twoje dobro jest zależne od harmonii ogólnej/dobra ogólnego.
Kluczem jest umiejętne stawianie własnych granic, a nie narzucanie drugiej osobie tego co jest dla niej dobre. Bo skąd Ty wiesz co jest dla niej dobre? Bo coś Ci się wydaje?
Równie dobrze drogą modliszki, jest jej potrzeba pełnego doświadczenie tej "modliszkowatości".
Kochasz, to ofiarowujesz i nie czekasz, nie liczysz, na zwrot. Dajesz, bo masz i chcesz kogoś obdarować. Masz czyste intencje. Nie wchodzisz w żadne stęchłe altruizmy, podbudowane sprytnie ukrytym egoizmem.
Jej potrzeba, jej problem , nie musisz w tym współuczestniczyć, tym bardziej, jeśli to narusza Twoje granice. Ofiarujesz, kiedy uznajesz za słuszne, kiedy chcesz się czymś dzielić, bez oczekiwania zwrotu.
Post doklejony:
Jeśli jej potrzeba stoi z niezgodzie z dobrem ogólnym ( w tym i Twoim) , to czyj to jest problem? Ogółu, Twój, czy jej? W znaczeniu, kto jest władny go rozwiązać? Kto jest władny rozwiązać i wejrzeć w krynice tego problemu?
Jak można lepiej pomóc, niż przez postawienie granic dla zła i niezgody na nie?
Gdzie postawienie granic, nie jest rozwiązywaniem problemu za kogoś, bo nawet nie masz takiej mocy.
Chcesz za kogoś żyć,myśleć i sprytnie go ustawiać pod własne potrzeby?
Czy to ze piszę na tym forum, stwierdzam i zadaje pytanie a Ty mi odpowiadasz czy to jest "jakaś tam" relacja??
Jeżeli tak to czy narzucasz mi swoje zdanie?? czy wyrażasz opinie??Czy po prostu komunikujesz mi to co myślisz???
W tym rzecz amor, że ja doskonale wiem że być może mi się zdaje. Doskonale wiem że być może Eisteinowi się zdawało, że Tesli się zdawało , że Biskupom i papieżowi się wydajeitp.
Nie narzucam nikomu nic. Komunikuję...niech kazdy robi z tym co chce...
Czy ogół ma się troszczyć o dobro ogółu??Więc czym jest ten ogół??Czy nie wszyscy jesteśmy fragmentami ogółu??Mamy ustalone przez ogół prawa respektować?Czy wyrażanie na temat ogółu i fragmentów ogółu opinie są łamaniem praw ustalonych. Czy też każdy z Nas może traktować się jako fragment ogółu??
Czy moje, twoje dobro nie jest dobrem ogółu...??
Staram się nie odnosić do Boga i wiary.Choć tak jestem wierzacy. I też pojmuję boga jako dobro, jako prawdę, jako nadzieję, jako miłość, jako siłę, jako energię...
Jak walczysz z czymś ciężkim...jak znajdujesz na to siłę...jak znajdujesz energię to jesteś właśnie"blisko kogoś"....czy to prymitywne postrzeganie...nie wiem...nie narzucam nikomu zdania...nigdy nikogo do niczego nie zmuszam...komunikuję....stawiam granice...obdarowuję energią i czasem...obdarowuję zasobami jakie mam, również tymi intelektualnymi...ktoś nie chce, to nie zmuszam...zasoby mam jakie mam
Ale tak postrzegam miłość...Już to kiedyś pisałem...Pragnę swojego dobra...normalka....ale pragnę też dobra innych...Miłość jaką mam w sobie do żony i dzieci jest pełna zaangażowania...miłość jaką mam do rodziców, sióstr, brata przyjaciół również jest przepełniona zaangażowaniem...Z miłością do reszty świata jest gorzej...Staram/staramy się robić co możemy ale nie jestem aż tak rozwinięty..Nie jestem jak JCh. Daleko mi...widzę co się dzieje w Jemenie...jakie choróbska dręczą tych najsłabszych....pewnie powinienem robić więcej...bo zgadzam się z Tobą : Wyjściową jest dobro ogólne....
Ale staram się bliskim nic nie narzucać....Komunikuję..stawiam granice...Czasem zdejmuję odpowiedzialność...Czasem też wyręczam...czy to wynika z egoizmu??wydaje mi się, że nie zawsze.....Czasem to mi się wydaję najrozsądniejsza droga...Przy całej świadomości że mi się wydaję...Każdy też może odciąć się ode mnie...Nie upalowałem nikogo...Nie prowokuję, a na prawde reaguję sppokojnie...
Pytasz czy jej potrzeba stoi z dobrem ogółu kto może to rozwiązać??
Więc zapytam i ja: a czy jakiekolwiek działanie będzie działaniem w ramach relacji:Ja - Ona - Ogół??Więc kto...Kto ma zwracać uwagę na działania w relacji??
Amor - nie narzucasz mi swojego zdania...ale też nie odcinasz się...zakładając że piszę źle i niemądrze to odpowiadając stawiasz granice dla zła i reagujesz tak by twoje granice dobra ogółu nie zostały przekroczone....
Zwróć tylko uwagę na to że działasz też w ramach relacji amor-msz...komunikujesz...czy chcesz czy nie dbasz o moje dobro, bądź dobro ogółu którego fragmentem jestem...oczywiście tak jak i Mi, Eisteinowi i Teasli, tak i Tobie dobro moje, bądź ogółu obsadzone jest w "wydawaniu się"...
Jeżeli przyjmiemy, że każdy ma dbać tylko o swoje dobro to powinienem mieć w dupie WOŚP, Siepomaga, schronisko, potrzeby żony, dzieci, przyjaciół...Przecież muszę zobaczyć gdzie leży czyjeś dobro, jeżeli zadziałać....może to prymitywne myślenie...trudno...zawsze można się ode mnie odciąć...choć uczciwie Tobie powiem, że nie chciałbym Cię stracić w ramach "jakiejś tam " relacji..
Hej
Staram się nie odnosić do Boga i wiary.Choć tak jestem wierzacy. I też pojmuję boga jako dobro, jako prawdę, jako nadzieję, jako miłość, jako siłę, jako energię...
Ad religii.
Wszyscy mówią o tym, że Bóg jest Miłością, tylko jak zadasz pytanie, czym jest ta miłość, to następuje bełkot (to co Yorik wyżej nazwał i określił powierzchownością) lub głucha cisza. Lub, co zabawniejsze, personifikowanie Boga, a tym samym odzieranie z duchowości i umniejszanie przez nadanie cech ludzkich i mierzenie Go ludzka miarą. Przez nadanie np ludzkich ułomnych cech. Jednak wielu deklaruje się jako wierzących, oki. Tylko wierzących w co konkretnie? W puste , martwe pojęcie "Boga"?
Nie, nie ma żadnego dziadka z brodą siedzącego w chmurkach, i to już jako ludzie współcześni wiemy. Zakładając więc, że Chrystus był Mesjaszem i osobą oświeconą,a więc znającą odpowiedzi na pytania, na który my jeszcze długo ich nie poznamy, bo takie poznanie nie jest nam dostępne, to o czym on mówił ? W sumie nie on spersonifikował i zawęził tym samym pojmowanie Boga. A i sama miłość, jest jednym z atrybutów.
Czy Ty i ja tworzymy między sobą jakąś relację? Pewnie tak, nie mniej moja wypowiedz miała dotyczyć merytoryki tego wątku. Niepotrzebnie odbierasz ją osobiście, posłużyłam się tylko Twoim tekstem, by odnieść się do tego co napisał yrg. Dlatego nad cytatem nie umieszczałam Twojego nicku.
Cytat
oczywiście tak jak i Mi, Eisteinowi i Teasli, tak i Tobie dobro moje, bądź ogółu obsadzone jest w "wydawaniu się"...
Poza naszymi zawężonymi przekonaniami, istnieje jeszcze konkretna empiryczna wiedza, zbadana przez ludzkość i w miarę jasno określona.
I dla nas chyba wszystkich byłby najlepiej, abyśmy opierali się na tym co zbadane, cała reszta to baza do poszukiwań, może dla przyszłych pokoleń.
To co zrobiłam, to zanegowałam to powierzchowne pojmowanie, bo przy takich problemach jak zdrada, ono nie pomaga ludziom znaleźć odpowiedzi na nurtujące ich pytania i wyjście z odczuwania tej przerażającej pustki i bólu. I tym samym wyjść z problemu. A wręcz tworzy ogromny mętlik, bo powstaje potężny rozjazd, między powierzchownymi przekonaniami, a tym co odczuwalne i rzeczywiste.
Mówiąc o tym pierwszym przykazaniu odniosłam się co do zasady. To, jak ją jako człowiek wierzący, wykorzystujesz w swoim co dziennym życiu i jak często korzystasz z niej w rozwiązywaniu problemów, na ile widzisz potwierdzenia dla jej działania (co umacnia Twoją wiarę i daje Ci potwierdzenia) jest Twoja indywidualną sprawą i nie mi to oceniać.
Odniosłam się do kwestii spójności i szeregowania wiedzy. Samo twierdzenie "może tak, a może nie", "może tak, a może siak", co ma konkretnie komunikować osobie kompletnie rozbitej po zdradzie?
Cytat
Staram/staramy się robić co możemy ale nie jestem aż tak rozwinięty..Nie jestem jak JCh. Daleko mi...widzę co się dzieje w Jemenie...jakie choróbska dręczą tych najsłabszych....pewnie powinienem robić więcej...bo zgadzam się z Tobą : Wyjściową jest dobro ogólne....
No i do sedna. Dlaczego znów robienie czegoś za kogoś, stawiasz w kategoriach dobra ogólnego?
Co ma yrgowi dać wchodzenie teraz w altruizm, jak pełen jest lęku o swój własny tyłek, do tego stopnia, że wręcz wchodzi w infantylność i zakłamanie, jak to ładnie nazwał i określił Yorik w to "odtwarzanie zachowań"?
przecież gość czuje strach przed utratą, a nie miłość
Post doklejony:
p.s. msz
Cytat
Jeżeli przyjmiemy, że każdy ma dbać tylko o swoje dobro to powinienem mieć w dupie WOŚP, Siepomaga, schronisko, potrzeby żony, dzieci, przyjaciół...Przecież muszę zobaczyć gdzie leży czyjeś dobro, jeżeli zadziałać....może to prymitywne myślenie...trudno...zawsze można się ode mnie odciąć...choć uczciwie Tobie powiem, że nie chciałbym Cię stracić w ramach "jakiejś tam " relacji..
Ja nie mam najmniejszej potrzeby, czy ochoty, aby Cię odrzucać. Ot luźno sobie tutaj dyskutujemy na pewne tematy, tylko tyle. Niepotrzebnie obawiasz się takich ocen, czy działań z mojej strony.
A wracając to cytatu. To chciałam podkreślić na jego przykładzie, że moja wypowiedź dotyczyła naszych codziennych wyborów, tego jak odróżniać dobro od zła, biorąc pod uwagę relatywizację, a nie pokazowych powierzchownych działań altruistycznych na rzecz społeczeństwa.