Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam wszystkich uzytkowników, nie wiem jak wpadłem na ten portal ale bardzo dużo ciekawych rzeczy można tu wyczytać, za co dziękuje wszystkim
Chciałbym podzielić się z wami moją historią. Na początku zaznaczę ze dla wielu z was będzie znaczyła tyle, co nic, albo niewiele, bo to był związek nie małżeństwo, nie trwał jak w wielu opisanych na forum przypadkach naście lat, a "tylko" 2,5 roku.
Ale czy to ma znaczenie? Jeśli się kocha, to kocha sie tak bardzo jak się potrafi i czy to jest rok czy 10 nie ma to chyba znaczenia.
Wszystko się posypało w długi listopadowy weekend. Wyjechaliśmy w 3 pary do znajomego w Bieszczady.
Po kilku dniach zauważyłem ze moja dziewczyna jakby mnie unika, będąc na nogach 10 godzin, widziałem ja moze ze 2, a rozmawialiśmy tylko sekundce. Następnego dnia to samo i następnego też. Jednak oprócz tej dziwnej sytuacji zauważyłem, że nie odcięła sie od wszystkich,bo z właścicielem dobytku (ktorego oboje znalismy do tej pory tylko z widzenia, na zasadzie cześć - cześć) bardzo dużo rozmawia i golnie spędza duzo czasu w ego towarzystwie.
Zaniepokoiło mnie to, ostatniego wieczoru gdy nie chciała ze mna porozmawiać zasłaniajac sie tym ze sie źle czuje, poszedłem do naszego pokoju i zaszyłem sie tam na cały wieczor.
Przyłapała mnie na tym nasza wspólna, bardzo dobra przyjaciółka i siłą rzeczy moja pani M. dowiedziała sie ze siedze przybity sam w pokoju.
Przyszła chwile porozmawialiśmy, powiedziałem jej ze nie podoba mi sie to ze jej nie widuje prawie w ogole... nie pamiętam co na to odpowiedziała, bo powiedziała slowa ktore przez 3 kolejne dni chuczały mi w głowie: MUSIMY OD SIEBIE ODPOCZĄĆ, ZROBIĆ SOBIE PRZERWE.
Wtedy myślałem ze naprawde chodzi o chwilowy odpoczynek, bo ostatnimi czasy sie troche sprzeczaliśmy o głupoty, ze 2 razy w łóżku sie nie dogadaliśmy. Ogólnie z perspektywy czasu moge powiedziec ze stało sie to co zawsze prowadzi do zdrady: nuda, monotonia, zużycie materiału...
Potwierdziła mi moje przypuszczenia, po czym zniknęła na dole, dołączyła sie do imprezy, śmiała, bawiła, tanczyła cała noc, bo ja cala noc nie spałem i wszystko slyszałem. Noc spędziłem sam w łóżku, bo ona wybrała inny pokoj.
W drodze powrotnej, nie rozmawialiśmy, za to zauważyłem ile smsow w ciagu 5 godzin wysłała do gościa ktorego poznała pare dni temu...
moje obowy co do smsów sie potwierdziły, bo mam dostep do orange online i na bieżąco moge kontrolować jej połączenia wychodzące. Smsowała całymi seriami, nie 24h/dobe ale 25 smsow pod rzad jednego dnia, 2 dni spokoju i znow cała seria.
I tu sie zatrzymajmy, jak nie trudno policzyć minął już miesiąć od tamtego czasu. W ciągu tego misiaca przemyslałem co było moja wina co jej, co mozna naprawić i jak by dac szanse odbudowy tego co prawie zaprzepaściliśmy. Walczyłem o nią, mimo ze w glowie mialem nieustanna mysl ze ona cos z nim kreci walczyłem. Kupiłem 100 róz, przyozdobiłem jej pokoj, swieczki,wino, muzyka, szczera rozmowa 4 godziny. rezultat? z panem W. smsuje bo dobrze sie dogadujemy, bo jes tobiektywny, stara mi sie pomoc. nie mam zamiaru zastapic nim Ciebie (w sensie ze mnie ) uspokoiła mnie, powiedziała co w naszym zwiazku ostatnio wg.niej sie waliło.
Tydzien przerwy kolejna rozmowa. Kolacja w restauracji, wisiorek z Aparta jako prezent urodzinowy. Finał rozmowy:
Ona - przyszłam dac ci szanse. ale wiem ze nie taka jakbys chciał, na twoja odpowiedzialność, bo nie wiem co bedzie dalej, cos we mnie siedzi nie moge o tym zapomniec. nie zaczniemy wszystkiego od poczatku, bedzie cieżko.
Byla bardzo zaskoczona ze nie przystałem od razu na te warunki, gdyż chcialem to przemyslec.
Nastepnego dnia wydzwaniala do mnie, bo nie wiedziala jaka jest moja decyzja. A ja nie bylem pewien czy chce czegos takiego, niby szansa a jednak nie, kazde slowo musialo by być ważone, kazdy gest przemyslany, jeden zly ruch i znow by sie wszystko posypało.
z toku rozmowy wywnioskowałem, ze chciala dac ta szanse bo tak nalezy, wypada, bo tak. ale czulem ze to nie jest szansa od jej serca, tylko rozum tak podpowiada. powiedzialem ze nie chce zyc w ciaglym strachu i niepewnosci, ze jesli ona dojrzeje do tego by dac nam nie mi, prawdziwa szanse niech sie odezwie, poki co ja nie bede sie odzywal. dam nam czas na odpoczynek.
mienly 2 tygodnie, w ciagu ktorych ani razu sie nie odezwała, za to dowiedziałem sie ze ciągle z nim smsuje, rozmawia, pare razy się spotkali, szczescie w nieszczęściu ze on mieszka daleko poza miastem i nie moze byc codziennie, a ona pracuje do pozna, no ale sie spotykaja.
przed wczoraj spotkalismy sie ponownie, chciałem porozmawiac, wyjasnic sobie przede wszystkim sprawe pana W. o co chodzi? ale tez pokazac stanowczosc w swoim zachowaniu i zabrac od niej moje rzeczy.
Rozmowa byla bardzo, ale to bardzo mila, szczera, zakonczona milym pożegnaniem i pierwszym od miesiaca pocałunkiem. I ustaleniem ze na swieta się spotkamy. Ale do swiąt zyjemy każde wlasnym zyciem
Potwierdzila ze spotyka sie czasem z panem W. ale to nic nie znaczy, ze owszem był pewnym bodźcem ktory jeszcze dobitniej utwierdzil ja ze czegos brakuje w naszym związku. wie ze to nie fer w stosunku do mnie, ale jakos jej to pomaga i to co najwyżej przyjacielskie spotkania. Uspokoiła mnie, powiem szczerze ze wlała troche nadzeji w moje serce.
Niestety tego samego wieczoru dowiedziałem sie innych rzeczy, wspolna przyjaciolka wyznala mi ze moja M. może nie postanowiła, ale chodza jej po glowie takie mysli że spotkania z nim sa nie tylko czysto przyjacielskie.
Nastepnego dnia dowiedzialem sie ze wracaja w bieszczady, tam gdzie wszystko sie zaczęło...ten sam skład, tylko mnie w nim brakuje...
Wtedy chyba w pełni przejrzałem na oczy, dzis sa w Bieszczadach, ja siedze sam w domu
I w moim przekonaniu sprawa wyglada następująco.
Był kryzys w związku, to fakt. Na wyjeździe poznaje nową osobe, może w jakis sposób ciekawa intrygującą, która jak wiemy była bodźcem do działania. Ale z jednej strony ma jeszcze kszte dobrej woli w stosunku do mojej osoby. Spotkania rozmowy, wielokrotne powtarzanie, ze to jeśli jest czy była miedzy nami taka prawdziwa milość to ona wróci, ze ludzie do siebie wracaja po miesiącu, dwóch, po pół roku. Ale Wydaje mi się ze to było mydlenie mi oczu, zabezpieczała sobie w ten sposób przyszłość, wie doskonale ze strasznie ją kocham mimo tego bolu cierpienia, zazdrości o tego kolesia, bardzo ja kocham. Ona otym wie i swiadomie czy nie chyba to chciała wykorzystać. Teraz oderwała się odemnie zabawi się z nim, nikt nie wie ile to potrwa i czy to bedzie chwilowa odskocznia, krotki związek, czy może przerodzi się w cos dużego. Nie powiedziała mi tego, ale tak to wygląda ze ona czuje potrzebe nowego wyzwania, doświadczenia, rozrywki jednoczesnie wiedzac ze ja będę czekał i ze kiedys może do siebie wrocimy. A nawet jeśli nie to bol po rozstaniu ze mna umili jej pan W.
Ostatni akapit jest tym co jej powiedziałem we wtorek.
Czuje się oszukany, zdradzony psychicznie, zagrała moimi uczuciami i emocjami i żeby wybiła sobie z glowy ze ja będę wiecznie czekał. Powiedziałem ze do świąt nie chce jej widziec, mam nadzieje ze 3 tygodnie dadza jej do myslenia i mim złości i gniewu i tych wszystkim w/w uczuc chyba chce żeby na swieta przeprosila i poprosila o szanse dla nasr30;.
Z drugiej strony caly czas mysle co jest miedzy nimi, co z teog będzie, dlaczego dałem własnym przyjaciołom zagłuszyć ta zazdrość, bo od samego początku ona we mnie była i od razu trafilem w sedno, ze on jest problemem. Mimo to dalem się przekonac ze jestem zraniony i zle to oceniam, moglem wtedy zadzwonic i spróbować przynajmniej przekonac go żeby na jakis czas odposcil i dal nam normalnie zakończyć nasz związek. Nie zrobiłem tego, żałuje, a teraz jest już za poznor30;.
Nie wiem czego od was oczekuje, ale jest tu duzo starszych odemnie osob, duzo bardziej doświadczonych, może ktos potrafi słusznie ocenic stuacje.
Ja tak jak tu siedze i pisze, jestem na etapie ogromnego zalu, złości i niedowierzania w to co zrobiła. Tak jak to nazwalem wyzej, czuje się zdradzony psychicznie, niedługo pewnie dowiem się ze i fizycznie, ale oficjalnie nie jesteśmy para, kazde moze robic co chcer30;
Skasowałem ja z telefonu, bo nie moglem patrzyc na wpis KOCHANIE, Marta tez nie moglem wpisac, bo mam 10 mart, Martusia zbyt czule, glupia s**ka zbyt ostror30;wiec ja skasowałem, znam numer na pamiec,ale jakos tak mi lżejr30;
Bardzo licze na to ze pan W. okaże się takim człowiekiem jakim określają go ludzie znający go dłużej r11; jest podobno psem na baby, dlatego mam nadzieje ze pani M. boleśnie się przejedzie na swoich decyzjach.
Triglav, napisałeś rzecz, która bardzo mnie zaciekawiła. Dopamina... czyżby to było antidotum na wszelkie problemy w związkach. Na biologii zawsze rozrabiałem, więc nie bardzo pamiętam, czy ten hormon można podawać w postaci syntetycznej. Może to będzie najlepszy sposób na to, żeby zlikwidować do forum... hm.
Jeżeli mówię kobiecie, że mi na niej zależy, że jest bardzo pociągająca, że jest dobrym człowiekiem, że jestem przy niej szczęśliwy, że uwielbiam się z nią kochać, że ją kocham, robię to pod wpływem dopaminy?
Wiążąc się z kimś podejmujemy pewnego rodzaju odpowiedzialność za drugą osobę. Za jej dobro emocjonalne. Czyżby obniżenie poziomu dopaminy zwalniało nas z tej odpowiedzialności? A gdzie jest miejsce na zasady takie, jak szacunek, uczciwość, lojalność... brak dopaminy może nas zwolnić z ich przestrzegania?
Jednego nie potrafię zrozumieć. Dlaczego tak wielu ludziom z trudem przychodzi zakończenie jednego związku i rozpoczęcie drugiego. Nikt ze zdradzających nie potrafił mi odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź uknułem więc sobie sam. Wynika to z "małości" człowieka oraz z tego, że jest skończonym tchórzem. Dopamina ani z jednym, ani z drugim na szczęście nie ma nic wspólnego.
Dlaczego tak wielu ludziom z trudem przychodzi zakończenie jednego związku i rozpoczęcie drugiego
a ja spytam, w kontekście mojego, opisanego wyżej przypadku
dlaczego jednym z taką łatwością przychodzi rozpoczęcie nowego związku, kosztem poprzedniego.
dlaczego można od tak pozostawić osobe, którą poznajemy pare lat, dla kogoś kogo znamy pare dni?
w moich rozterkach chodzi głównie o to czemu poprostu nie zostałem poinformowany wprost: znudziłeś mi sie, on jest teraz dla mnie interesujący, sajonara.
byłem wodozny przez nos i prawdopodobnie gdybym w ostatnich dniach tak ostro nie zareagował, dalej by się to ciągneło...
Jeżeli bardzo czegoś pragniesz, to daj temu odejść. Jak wróci, to znaczy, że jest Twoje. Jeśli nie, to znaczy, że nigdy nie miało być...
w moich rozterkach chodzi głównie o to czemu poprostu nie zostałem poinformowany wprost: znudziłeś mi sie, on jest teraz dla mnie interesujący, sajonara.
Pez, na powyższy temat można napisać książkę i to pewnie niejedną.
Wczoraj rozmawiałem z bardzo bliską mi osobą, która także będąc w wieloletnim związku poznała kogoś i wygląda na to, że się zakochała. Przez pewien czas (w moim przekonaniu zbyt długi) nie poinformowała swojego partnera o tym, że coś takiego się dzieje. Po moim stwierdzeniu, że potraktowała ten stały związek, jako pewnego rodzaju "zawór bezpieczeństwa", przyznała mi rację.
Być może to jest część odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytanie. Nie mówią nam o tym, bo boją się, że nowa znajomość nie jest na tyle "rokująca" żeby podjąć ryzyko zakończenia starego związku, w którym chyba wcale nie jest im źle.
Do Triglav.
Bardzo cenię sobie ludzi, którzy posiadają własne zdanie, ugruntowane na wiedzy, doświadczeniu, prowadzonych badaniach.
Twoje tezy są bardzo śmiałe, w sposób jednoznaczny kategoryzujące postawy, sposoby postępowania kobiet.
Mógłbyś mi powiedzieć, skąd u Ciebie taka głęboka wiedza na ten temat.
Pytam, ponieważ znam wiele kobiet, które jakoś nie wpisują się w to, co tutaj piszesz. Może jest tak, że trafiam jedynie na wyjątki które nie wpisują się prezentowane przez Ciebie schematy. Dlatego bardzo mi zależy na rzeczowej, popartej argumentami odpowiedzi.
Pez, myślę że nie zostałeś poinformowany bo tak jak pisze Lucky osoba zdradzająca/zauroczona nowym mężczyzną/oślepiona nagłym uczuciem, zostawiła sobie możliwość powrotu do Ciebie gdyby to "nowe" okazało się nic nie warte.
Zachowanie takie nas zdradzonych bardzo boli, sprowadza nas do podmiotu "kogoś na wszelki wypadek", przeczy słowom słyszanym kiedyś :"jesteś dla mnie wszystkim" i " nie mogę bez Ciebie żyć!"...
Czym przebijają kochankowie stałych partnerów?
wersja dla kobiet a`la Finka: - tym czym dla kobiety nowe buty od Prady za 3 wypłaty a wtedy starsze od Gucciego za 10 wypłat idą na jakiś czas w kąt
wersja dla mężczyzn: - tym co znaczy dla faceta nowe radio samochodowe z 99 jeszcze niepoznanymi bajerami a wtedy wymontowują dobre, sprawdzone radio z 55 poznanymi bajerami...
podmiotowe? hmm bardzo...więc może chodzi o to że osoby zdradzające nie potrafią zaangażować się całym sercem w związek? traktują go mniej emocjonalnie a partnera nie jak kogoś niezastąpionego?...
mogę się mylić więc wszelkie moje teorie polecam do samodzielnego przemyslenia
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
potraktowała ten stały związek, jako pewnego rodzaju "zawór bezpieczeństwa"
Tak właśnie robią osoby które zdradzają. dlatego tak kłamią i oszukują, a jak są pewne ze kochanek/kochanka też chcą być z nim/nią to wtedy odchodzą i biorą rozwód.
Sala sądowa i składane na niej zeznania są złym miejscem do czerpania wiedzy o zachowaniach i emocjach ludzi. Powód jest bardzo prosty. Ci, którzy się tam spotykają nie robią tego po to, żeby dostarczać sobie pozytywnych doznań.
Gdyby Twoim miejscem pracy były sale porodowe, wnioski byłby zupełne inne. Tam widzi się tylko radość i tryskającą miłość.
Zadałem Ci te pytania, ponieważ tak radykalne stwierdzenia, których używasz mają może zastosowanie na salach sądowych w sądach cywilnych. Życie zdecydowanej większości ludzi odbywa się na szczęście poza nimi.
To, co napisałaś nie jest odpowiedzią na zadane pytania
Nawiązując do Twojego ostatniego zdania, mogę tylko powiedzieć, że serdecznie współczuję. Pomimo tego, że jeszcze niedawno byłem w środku sytuacji, do których nawiązujesz, wiary w ludzi nie straciłem. Tylko na tym forum jest wielu wspaniałych. Trzeba ich tylko znaleźć. Chcieć poszukać...
Triglav, na świecie żyje ponad 6 miliardów ludzi. Próbujesz ich na siłę wciskać w jakieś szablony, których nawet nie jesteś w stanie uzasadnić inaczej, niż twierdząc, że wystarczająco się nasłuchałaś. Jest to bardzo wygodna postawa życiowa. Owszem schematy są bardzo podobne. Zupełnie, jak tłumaczenia dzieci, jak przyniosą złą ocenę. Mówią wtedy, a "Marek" dostał jedynkę, więc moja mierna wcale nie jest taka zła. Ale czy można to stosować zawsze i wszędzie? Czy nie krzywdzi się w ten sposób wielu ludzi, mierząc ich wygodną dla siebie miarą?
Jestem idealistą być może. Ale może właśnie dzięki temu, właśnie w tej chwili przytula się do mnie kobieta, przy której czuję się szczęśliwy. Sama sobie odpowiedz, co jest lepsze, życie w wyidealizowanym świecie, czy w realiach zaczerpniętych z sal sadowych i kancelarii adwokackich.
A jeżeli jesteśmy przy kancelariach, być może spojrzenie na świat oczami autorów tekstów piosenek, pozwoli na wyjście poza utarte schematy.
KANCELARYA- szczerze polecam
Triglav1965 myślę że zbyt emocjonalnie podeszłaś do postu Lucky,tu na tym forum nie jesteśmy po to aby się obrażać i on na pewno nie miał tego na myśli.Masz racje że osoby na tym forum oczekują rady, wsparcia nie pocieszania że będzie dobrze ,bo nie będzie ,zdradził raz zrobi to drugi i trzeci (tak było w moim przypadku) i właśnie dlatego potrzebne są tu takie osoby jak ty,które znają historię rozpadu wielu związków i w ten sposób mogą podzielić się z nami swoimi ocenami .Bądż tu dalej jesteś nam potrzebna.Pozdrawiam.
Triglav, na temat Twojej osoby nie napisałem ani jednego zdania. Nie doczekałem się też odpowiedzi na zadane pytania.
Kilkaset przykładów z Twojej praktyki zawodowej, nawet na tle tylko populacji naszego kraju jest próbką bardziej niż mizerną. Tym bardziej, że zgromadzoną w jednym, bardzo specyficznym miejscu. To mniej więcej tak, jakbym chciał szukać muzułmanów podczas mszy w Kościele Katolickim.
Masz rację. Ludzie którzy tu przychodzą szukają rady, pocieszenia, wsparcia, zrozumienia.
Pisanie komuś, że jego żonie zabrakło wydzielania dopaminy nie ma nic wspólnego z powyższym. Tym bardziej, że dopamina jest hormonem, który z uczuciem zakochania nie ma nic wspólnego. Dopamina, owszem odpowiada za wywołanie stanu euforii, ale źródłem jej wzmożonego wydzielania nie jest uczucie zakochania, a na przykład kokaina.
Tzw. hormonem zakochania są endorfiny.
Myślę, że jeżeli mamy prowadzić dyskusję na temat ludzkich tragedii związanych ze zdradą jedynie przez pryzmat Twoich doświadczeń zawodowych, to faktycznie dalsza dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Mój świat jest znacznie szerszy
Zaczyna się robić przepychanka-nie podoba mi się to.Nie jesteśmy na tym forum, aby wzajemnie udowadniać sobie kto ma większe horyzonty wiedzy na temat zdrady.Zdrada jest zdradą na pewno w przypadku każdego z nas inna, ale każdego z nas jednakowo boli.Z pozdrowieniami zdradzona ale już wyleczona z miłości do zdradzającego.
Mirka, być może wygląda to na przepychankę. W żadnym wypadku nie jest to moim celem, bo faktycznie nie o to tu chodzi.
Jeżeli prowadzę z kimś rozmowę, nie rozumiem pewnych zagadnień i proszę o wyjaśnienie zakładam, że takowe otrzymam.
Stąd moja dociekliwość. W swoich wypowiedziach zawsze staram się odnosić do treści wypowiedzi, a nie do jej autora. Jeszcze raz przeczytałem wszystkie swoje posty i nie zauważyłem w nich ani jednego zdania, w którym bym się odnosił personalnie do mojego adwersarza . Podobnie, jak każda osoba na tym forum mam prawo do tego, żeby się z niektórymi poglądami nie zgadzać. Myślę, że nie ma nic zdrożnego w tym, że chcę nieco sobie przybliżyć czyjś punkt widzenia. Stąd pytania, o których wspomniałem wyżej.
Na wyraźną prośbę Triglav nie będę kontynuował rozmowy na temat budzących moje wątpliwości poglądów, co do których zadałem kilka pytań.
nie rozumiem dlaczego posty triglav1965 wyglądają jak --
wstydzisz sie swoich myśli, nie chcesz kontynuować dyskusji??
Wystarczy napisać....a nie kasować
jak ktoś kto dopiero dzisiaj przyjdzie na to forum i na przykład będzie miał podobną sytuację do PEZ'a będzie wiedział o co chodzi....?? Nie ...
na forum, każdy może wypowiadać swoje zdanie, konstruktywna polemika tylko zwiększa wartość naszych wypowiedzi, gdyż jest szansa że dojdziemy do wniosków innych niż standardowe lub te sprawdzone, które nie przyniosły rezultatu....
Proszę o ustosunkowanie się do swoich poczynań triglav1965 inaczej watek będzie zamknięty a temat główny przeniesiony do innego wątku...
czekam do wieczora na zajęcia stanowiska...
Uważam, że każda wypowiedź na tym forum jest cenna, i krytyka i pochwała i mądra i głupia, płynąca z doświadczenia czy ze słyszenia.. słowem każda....
łamanie schematów i stereotypów jest tym bardziej wskazane im wyższa staje sie liczba zarejestrowanych użytkowników na tym forum...
Kuczka napisał/a: nie rozumiem dlaczego posty triglav1965 wyglądają jak --
wstydzisz sie swoich myśli, nie chcesz kontynuować dyskusji??
Wystarczy napisać....
jak ktoś kto dopiero dzisiaj przyjdzie na to forum i na przykład będzie miał podobną sytuację do PEZ'a będzie wiedział o co chodzi....?? Nie ...
na forum, każdy może wypowiadać swoje zdanie, konstruktywna polemika tylko zwiększa wartość naszych wypowiedzi, gdyż jest szansa że dojdziemy do wniosków innych niż standardowe lub te sprawdzone, które nie przyniosły rezultatu....
Proszę o ustosunkowanie się do swoich poczynań triglav1965 inaczej watek będzie zamknięty a temat główny przeniesiony do innego wątku...
czekam do wieczora na zajęcia stanowiska...
Uważam, że każda wypowiedź na tym forum jest cenna, i krytyka i pochwała i mądra i głupia, płynąca z doświadczenia czy ze słyszenia.. słowem każda....
łamanie schematów i stereotypów jest tym bardziej wskazane im wyższa staje sie liczba zarejestrowanych użytkowników na tym forum...
Nie wstydzę się niczego co napisałam. Napisałam, że dziewczynie miłość do autora wątku przeszła i nic on na to nie poradzi.
Natomiast Lucky jest uprzejmy oceniać moją skromna osobę np. w następujący sposób Mój świat jest znacznie szerszy .
Przyznaję, jestem prostą babą ze wsi zabitej dechami, mój świat jest wąski niczym zagon kapusty, na dodatek jestem chłopką pańszczyźnianą która z trudem ukończyła 2 klasy szkoły powszechnej i za dobrze nie umie sklecić składnego zdania.
Ponieważ pomimo mojej wyraźnej prośby skierowanej do Lucky'ego ( 8.12. godz. 00.18 ) ażeby zakończył temat mojej osoby i moich poglądów - miał ze spełnieniem mojej prośby problemy - uznałam, że jedynym sposobem przerwania tego off topicu jest skasowanie moich postów, tym bardziej, że jak wspomniałam pochodzą od osoby żyjącej w niesłychanie wąskim świecie - co zostało mnie przez Lucky'ego dobitnie uświadomione.
Droga Tirglav. To, że napisałem, że mój świat jest nieco szerszy wynika tylko i wyłącznie z tego, że inaczej postrzegam rzeczywistość, staram się widzieć ją nieco rozleglej. To jest moja postawa życiowa i mam nieskrępowane prawo do jej wyrażania, nieprawdaż? Nigdzie nie napisałem, że Twoje podejście jest błędne. Chciałem jedynie wiedzieć, dlaczego jest takie, a nie inne.
Jeżeli poczułaś się przez to urażona, śpieszę nadmienić, że nie było to moim zamiarem- przepraszam.
Masz rację, pomimo Twojej prośby, pozwoliłem sobie na jeszcze jeden komentarz w dyskusji. Wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że potoczyła się ona w innym, niż zamierzony przeze mnie kierunek. Zależało mi na tym, żeby poznać podstawy Twojego punktu widzenia. Niestety nie udało się.
Nie sądzę, żeby ktokolwiek na tym forum uważał Cię za prostą babę ze wsi. Nikt tego nie sugerował nawet między zdaniami.
Może jestem idealistą, niemniej od zawsze wychodzę z założenia, że prowadząc z kimś dyskusję mam prawo się z nim nie zgadzać i pytać o rzeczy niezrozumiałe. Tak też postąpiłem w tym wypadku. Jeżeli uznajesz to za coś niestosownego pozostaje mi jedynie to zaakceptować i nie podejmować z Tobą wymiany poglądów.
Nie żywiąc żadnych uraz