Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Zostałem zdradzony. Po 15 latach związku mnie też to spotkało.
Na początku był ogromny szok, niedowierzanie, rozpacz i załamanie. Brak sensu życia, złamane nadzieje, zrujnowane obietnice.
Może to wyda się niektórym dziwne ale bardzo szybko otrząsnąłem się z tego pierwszego szoku. Mimo, że nie wiem co będzie dalej czy wrócimy do siebie czy się rozstaniemy - to wiem, że sięgnąłem dna i nic już gorszego mi się nie przytrafi. Teraz mogę tylko piąć się w górę - sam bądź z nią. Czuję, że moja miłość bardzo się zmieniła, nie jest już ślepa stała się mądra i dojrzała. Teraz wiem, że moje odczucia są najważniejsze, wiem, że nie powinno się kochać człowieka tylko dlatego, ponieważ tak wypada, że o związek trzeba dbać i pielęgnować go jak delikatną roślinę. Paradoksalnie cokolwiek się wydarzy wiem, że dla mnie będzie to dobre i potrzebne. Jeśli wrócimy do siebie - wierzę, że z całym tym bagażem doświadczeń uda się zbudować prawdziwy związek. Jeśli jednak się rozstaniemy to wierzę, że spotka mnie jeszcze coś dobrego.
Zdrada to nie koniec świata! To jego nowy początek (z nią/nim lub bez niej/niego).
Masz tu wiele racji. Mamy podobne sytuacje. Mnie to spotkalo po 12 latach. Czesc mnie mowi to co napisales ale druga czesc jakby siadala na plecy. Moze to jeszcze za krotko bo dopiero 1,5 miesiaca po. Ale z takim podejsciem czlowiek pomoze sobie najbardziej. Pozdrawiam
Jakbym czytał swoje myśli. Ciekaw jestem jak to się skończyło, czy faktycznie można wybaczyć i żyć dalej razem, dobrze, lepiej? Wiadomo, że po zdradzie nie będzie już tak samo, ale w moim przypadku mam wręcz nadzieję, wymagam żeby było inaczej.
muszę podzielić się z kimś bo chyba zwariuję. Mąż mnie zdradził po 14 latach związku mamy 3 letnią córkę. Nadal go kocham i jestem w stanie mu wybaczyć ale on sam nie wie czego chce. ja boję się ze gdy się wyprowadzę to ta druga zajmie moje miejsce ale z drugiej strony może wtedy by coś zrozumiał i zdecydował coś. Ta niepewność jest najgorsza bo nie powie czy chce skończyć związek czy nie. i tak naprawdę obie czekamy bez sensu
Powolutku Aniołku. Zanim gdziekolwiek się wyprowadzisz i cokolwiek wybaczysz skontaktuj się z adwokatem. Jeśli masz siłę, opisz swoją zdradę, na głównej stronie jest "dodaj zdradę" , coś doradzimy, podpowiemy, a Ty sama zadecydujesz. Trzymaj się.
Cześć. Zdecydowałam się, aby opisać moją historię, gdyż doskwiera mi niesamowita pustka po tym jak moj narzeczony zdradził mnie i zareczył się z inną. Tak dziwnie to brzmi. Zareczylismy się po 7 latach związku w lipcu tamtego roku. Nie zajęliśmy się planowaniem ślubu - tak naprawdę nie wiedzieliśmy czy go chcemy i w jakiej formie. Chyba wtedy przestaliśmy się dogadywać. Poznal ja w pracy w najgorszym dla nas momencie. Zaczęła przychodzić do nas do domu, umawialismy sie na kolacje, do kina. Przychodziła ze swoim narzeczonym. Mieszkali obok. Okazalo się ze juz wtedy mieli romans. Odwiedzala nas ze swoim 2letnim synem-nazywala mnie ciocia.zapraszala mnie na spacery, ale na szczęście nie skorzystałam. Po pół rocznym plomiennym romansie zareczyli się. Sama wybrala pierścionek, czyli tego chciała. Nie chciała jednak aby to wszystko wyszlo na jaw i nie chciała,aby ich drugie polowki sie o tym dowiedziały. Wtedy zaczęły się ich kłótnie i niemiła wymiana smsow, wyzwiska ze strony mojego partnera. Twierdzi ze chciał to skonczyc i mi powiedzieć bo uświadomi sobie ze mnie kocha. Pewnego dnia przyszedł jej partner i wykrzyczal mi prawdę. Czy bylam zaskoczona? Tylko trochę. Nie wierzylam ze to moze byc prawda ale domyslalam się. Wyprowadzilam sie po tym jak dowiedziałam sie o tym ze chca zglosic na policję stalking ze strony mojego partnera. Zrobili to. Sprawa jest smieszna bo ona w taki sposob chce się wybielic. Jej partner z nia został w koncu maja dziecko. Moje życie zawalilo się mimo tego ze i tak pewnie zerwalibysmy ze soba. Nie docenialismy się. Moj partner walczy z depresją mial mysli samobójcze. Ja walczę ze soba, musiałam wrocic do rodziców i nie umiem zorganizować sobie czasu. Jestem samotna i przestałam się lubic. Mam różne mysli w głowie płaczę, myślę ze go kocham i nie potrafię go znienawidzic. Nie mogę nikomu o tym powiedzieć nie chce byc ofiarą. To wszystko jest jak film i mimo upływu 1,5 miesiąca dalej w to nie wierzę.
Mmmrr, bajki z depresją i myślami samobójczymi są bardzo skuteczne i często wykorzystywane przez pewną grupę cwaniaków. Trochę mało napisałaś o was, tzw problemy na pewno bywały, siedem lat związku bez deklaracji też tak sobie brzmi.
Byliśmy swoimi pierwszymi partnerami i problemy zaczęły się kiedy zaczęło mu to przeszkadzać. Slub nigdy nie był moim priorytetem wiec nie przeszkadzalo mi to. Znalismy sie na wylot dlatego tak mi tego brakuje. Wiele rzeczy robiliśmy razem a teraz gdy jestem sama po prostu się nudzę. Nie umiem byc sama. Mam wrażenie ze ta samotność jest gorsza niz cala ta sytuacja.
Biedaczek miał za mało wrażeń? Nie obraź się, zostałaś zdradzona, oszukiwana przez pół roku (oby tylko) , wciśnięta w ratowanie dorosłego chłopa z podejrzanej depresji. Widzisz coś sensownego w powrocie do kogoś, kto się na moment Tobą nie przejął? Choć przebłysk nadziei, że biedactwo znów nie będzie szukać dziwnych lekarstw na swoje bolączki?
Ja wiem. Sama bym tak zareagowała i negowala wszelkie chęci powrotu. Ja nie tyle tęsknię za nim jak za porządkiem życia jakie miałam. Za możliwością opiekowania się kimś, spedzania razem czasu. Potrzebuje rady jak żyć w pojedynkę. Na prawdę tego nie potrafię, a zawsze wydawało mi się ze jestem dosc niezależna i samodzielna.
Nie ma uniwersalnej recepty. Każdy jest trochę inny, potrzebuje swojej drogi. Nieporozumieniem jest żyć tylko dla kogoś. Fajne gdy można o kogoś dbać, kochać i otrzymywać dokładnie to samo od tej drugiej osoby. Ale i siebie trzeba kochać. Będąc sama zainwestuj w siebie, buduj przyjaźnie, odkrywaj nowe rzeczy. Jestem zdania, że nie można kogoś dobrze kochać, nie kochając wystarczająco siebie. A starą miłość zapewne przyjdzie odchorować.
Nudzisz się, można się nudzić nie będąc dzieckiem.?
Nie chcesz informować rodziny, spotykałaś się z chłopakiem 7 lat jak ukryjesz fakt że nie jesteście razem i po co?
Nie ty jesteś ofiarą tylko on łajzą. Ofiarą staniesz się gdy się za siebie nie weźmiesz.
Ile masz lat? Uczysz się, pracowałaś? Co robiłaś z nim czego nie możesz robić sama? Umiałaś przyjechać do rodziców, umiałabyś pojechać w Bieszczady albo nad morze.
Siądź na rower poszukaj schroniska dla zwierząt, napisz piosenkę, przeczytaj książkę. Odszukaj koleżanki i zorganizuj ognisko albo wpad nad rzekę, pomóż sąsiadce w opiece nad dzieckiem.
Podziękuj ex że uwolnił Cię od siebie, mogliście okłamywać się kolejne lata a jak napisałaś nie było wam po drodze.
Nie powinno się być z kimś wyłącznie z lenistwa, wygody, dla tego że nie ma się odwagi stanąć na własnych nogach.
Ludzie będą gościć w Twoim życiu, jedni dłużej inni chwilkę.
Sama musisz stworzyć swój świat bo nikt za Ciebie życia nie przeżyje, nie będzie walczył o szczęście,Ważni są przyjaciele, rodzina, wsparcie to są fundamenty, nie wątpliwej jakości związek.
Nie zajęliśmy się planowaniem ślubu - tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czy go chcemy i w jakiej formie. Chyba wtedy przestaliśmy się dogadywać. Moje życie zawalilo się mimo tego, ze i tak pewnie zerwalibysmy ze soba. Nie docenialismy się. Jestem samotna i przestałam się lubic. Slub nigdy nie był moim priorytetem, wiec nie przeszkadzalo mi to. Znalismy sie na wylot, dlatego tak mi tego brakuje. Wiele rzeczy robiliśmy razem, a teraz gdy jestem sama, po prostu się nudzę. Nie umiem byc sama. Mam wrażenie, ze ta samotność jest gorsza niz cala ta sytuacja.
Samotność to jest opcja na szczęście. Jeszcze nie zrealizowana, bo trzeba trochę nad tym popracować. To nie jest przekleństwo, ale otwarta możliwość na coś niezwykłego. Musisz przestać patrzeć na samotność z perspektywy przegranej i jakiejś tragedii. Tragedię już zaliczyłaś, tyle lat z facetem, który męczył się będąc z Tobą, więc gdy pojawiła się okazja - poszedł popróbować, jak to będzie z inną. Nie wyszło - ok, ale... czy ta depresja to wynik zdrady, czy też tego, że miałaś przy sobie kogoś nieszczęśliwego, kto poszukiwał szczęścia przy Tobie, potem przy innej, a teraz sam nie potrafi być szczęśliwy, i z Tobą również?
Uciekaj jak najdalej od nieszczęśliwych ludzi, bo oni mogą chcieć się podzielić swoim nieszczęściem. Mało - ich podświadomie przyciągniesz tym, że dostrzegą w Tobie sygnały pozwalające dostrzec to, że Ty niby zapewnisz im szczęście, a oni dadzą je Tobie. To cholerna iluzja, bo najpierw musisz nauczyć się żyć szczęśliwa w samotności, a gdy osiągniesz ten stan, to dopiero wtedy możesz kogoś na swoją orbitę wpuścić - nie inaczej, bo będzie kolejna katastrofa jak teraz.
Dwie nieszczęśliwe osoby związane ze sobą to i ta całość też będzie nieszczęśliwa. A samotność to duże możliwości, by teraz dotrzeć do tego, co może dawać szczęście w życiu. Jakiś chłop teraz w pobliżu - to tylko zakłócenie i rozproszenie, zajmie tylko czas, będzie zabawiał niczym telewizor, ale... za chwilę dojdziesz do dramatycznych wniosków: "miał dawać szczęście - nie daje". Co wtedy?! Czy telewizor uczyniłby Cię szczęśliwą? Na dłuższą metę na pewno nie... szczególnie taki bez anteny. Szukaj anteny, szukaj źródeł szczęścia... Niech samotność ta posłuży do dogrzebywania się do siebie!!! Działaj, badaj, poszukuj...
Wtedy, gdy samotność przestanie mieć znaczenie, wtedy będziesz gotowa na nowy związek i to, czego chcesz od życia. W tym stanie jakim jesteś teraz, żaden facet nie spełni się jako źródło Twojego szczęścia - bo to fizycznie i psychicznie jest niemożliwe. Na chwilę błyśnie bańka iluzji, kiedy to już wszystko zostanie opowiedziane, do pierwszego zanudzenia, ale co potem?
Nox napisał/a:
Nudzisz się, można się nudzić nie będąc dzieckiem.?
Nie chcesz informować rodziny, spotykałaś się z chłopakiem 7 lat jak ukryjesz fakt że nie jesteście razem i po co?
Nie ty jesteś ofiarą tylko on łajzą. Ofiarą staniesz się gdy się za siebie nie weźmiesz.
Ile masz lat? Uczysz się, pracowałaś? Co robiłaś z nim czego nie możesz robić sama? Umiałaś przyjechać do rodziców, umiałabyś pojechać w Bieszczady albo nad morze.
Siądź na rower poszukaj schroniska dla zwierząt, napisz piosenkę, przeczytaj książkę. Odszukaj koleżanki i zorganizuj ognisko albo wpad nad rzekę, pomóż sąsiadce w opiece nad dzieckiem.
Podziękuj ex że uwolnił Cię od siebie, mogliście okłamywać się kolejne lata a jak napisałaś nie było wam po drodze.
Nie powinno się być z kimś wyłącznie z lenistwa, wygody, dla tego że nie ma się odwagi stanąć na własnych nogach.
Ludzie będą gościć w Twoim życiu, jedni dłużej inni chwilkę.
Sama musisz stworzyć swój świat bo nikt za Ciebie życia nie przeżyje, nie będzie walczył o szczęście,Ważni są przyjaciele, rodzina, wsparcie to są fundamenty, nie wątpliwej jakości związek.
Też mnie to zdziwiło, że można nudzić się nie będąc dzieckiem. Wsiadam na rower, dużo czytam. Nawet zaczęłam biegać czego nie lubię. Wszystko po to, aby nie być w domu, nie gapić się bezmyślnie w telewizor. Nie sprawia mi to wszystko żadnej przyjemności. Najwygodniej jest mi w łóżku, bo nigdzie indziej nie mogę znaleźć sobie miejsca. Mam 29 lat, tak na prawdę nigdy nie byłam sama. Przed nim były koleżanki, które również były same nie miały innych zajęć, wszystko robiłyśmy razem. Teraz? One akurat wychodzą za mąż, mają małe dzieci. Rodzina wie, że się rozstaliśmy. Przecież wyprowadziłam się od niego. Nie znają prawdziwej przyczyny. Kiedyś na pewno im powiem, ale na razie nie jestem gotowa, to był członek naszej rodziny, ufaliśmy mu. Zamiast na niego jestem zła na siebie, że dopuściłam do takiej sytuacji. Dopuściłam do tego, że nie jestem zainteresowana przebywaniem tylko ze sobą. Jak na złość mam urlop, więc tego czasu mam dużo. Pracuję w edukacji, więc ten urlop będzie trwał 6 tygodni...
Post doklejony:
Cytat
Ramirez napisał/a:
Samotność to jest opcja na szczęście. Jeszcze nie zrealizowana, bo trzeba trochę nad tym popracować. To nie jest przekleństwo, ale otwarta możliwość na coś niezwykłego. Musisz przestać patrzeć na samotność z perspektywy przegranej i jakiejś tragedii. Tragedię już zaliczyłaś, tyle lat z facetem, który męczył się będąc z Tobą, więc gdy pojawiła się okazja - poszedł popróbować, jak to będzie z inną. Nie wyszło - ok, ale... czy ta depresja to wynik zdrady, czy też tego, że miałaś przy sobie kogoś nieszczęśliwego, kto poszukiwał szczęścia przy Tobie, potem przy innej, a teraz sam nie potrafi być szczęśliwy, i z Tobą również?
On twierdzi, że teraz widzi co stracił. Twierdzi, że teraz docenia nasze przywiązanie do siebie, to jak się rozumieliśmy i co mieliśmy. Najgorsze jest to, że mu wierzę. Nie wrócę do niego, jakbym to zrobiła straciłabym szacunek to samej siebie. Zresztą wiem, że zasługuję na coś lepszego. Nie zauważyłam wielu rzeczy, gdyż byłam zajęta pracą. Boli mnie to, że byłam na tyle naiwna, że wpuściłam ją do swojego domu i to że on na to pozwolił.
Mmmrr/to od zapożyczone od kotka?/ dobrze ze on docenia przywiązanie,porozumienie itd,ze po 7 latach nie olał zupełnie tego co było.
Ty też to masz w sobie.
Cytat
Moje życie zawalilo się mimo tego ze i tak pewnie zerwalibysmy ze soba. Nie docenialismy się.
Na tym właśnie się skup,nie na zdradzie.
Cytat
Nie wrócę do niego, jakbym to zrobiła straciłabym szacunek to samej siebie.
Gdybyś wróciła bylibyście razem na zasadzie,,z braku laku dobry kit"
Ty czułaś że to nie jest To i on też to musiał czuć.
Ty nie zrobiłaś nic ,on zaszalał.
Możliwe że gdyby zdrady nie było to za 2-3 lata pobralibyście się albo zostalibyście rodzicami ,a ten brak miłości by was zżerał.
Pomyliliście miłość z przyjaźnią,zrozumieniem/bardzo dobre ,ważne uczucia/ itd.Może coś tam na początku się tliło ale kiedy wygasło nie spojrzeliście prawdzie w oczy.
Nie ma co wracać do bylejakości w związku,
Jesteście z tego co piszesz w kontakcie.
Nie pozwól by on przerzucał na Ciebie swoje problemy.W tamtej sprawie nawarzył piwa,niech go wypije .Jeżeli się spotkacie możecie rozmawiać o czymś innym niż Wy czy Oni.
Odśwież znajomości z koleżankami.To że wyszły za mąż,czy mają dzieci nie oznacza że przestały być,,dziewczyńskie"
Mając swoje obowiązki pewnie chętnie zostawią je na głowie partnera by z Tobą przypomnieć sobie czasy beztroski.
Jak nie chcesz/lub nie możesz /wykorzystać /urlopu/którego pewnie wielu by ci zazdrościło/na wyjazd.To zrób coś dla siebie.
Witam, opiszę swoją historię i poproszę was o zdanie, czy takiej osobie można jeszcze zaufać.
Od prawie roku jestem w związku. Moja dziewczyna ma pracę typu "pojechać i zawieźć" do 3 instytucji publicznych w naszym mieście różnoraką dokumentację, gdzie w związku z tym spotyka wiele osób. Do pewnego czasu układało się różnie, tzn. super i mniej kolorowo (jak to w związku) Od ok. 2 tygodni popsuło się między nami, kłótnie nawet o byle co, dodatkowo czułem, że z moją dziewczyną jest "coś nie tak" - od pewnego czasu dostawała jak dla mnie "za dużo" smsów. Wtedy to "życzliwa osoba" podrzuciła mi informację o cyt. "stosunki interpersonalne szefa działu jednej z instytucji, a moją dziewczyną mogły pójść za daleko". Zapytałem co mam robić, odpowiedź była jednoznaczna, tzn. żeby posunąć się do przeglądnięcia jej telefonu. Kiedy nadarzyła się ta "okazja" oniemiałem, byłem zaszokowany, zbity z tropu. W "wiadomościach" przeczytałem same komplementy mojej dziewczyny w stronę gościa (byli nawet na "Ty", o czym nie wiedziałem!), od tego, że jest bardzo przystojny, aż po tekst, że.... podnieca ją niesamowicie swoim ubiorem. Jego odpowiedzi były podobne, tzn., że moja dziewczyna również wygląda niesamowicie i na koniec pytanie z jego strony kiedy znowu będzie u niego w biurze. Kiedy pokazałem to mojej dziewczynie oniemiałem powtórnie, tzn. była wściekła, przede wszystkim oznajmiła, że nie ma mi nic do powiedzenia. Zaprzeczyła po moich kolejnych pytaniach aby między nimi doszło do czegokolwiek, aby mieli jakieś spotkania na mieście, na dodatek miała do mnie pretensje, że jestem o to wszystko.... wściekły! Wreszcie wieczorem zdobyłem się na spokojną rozmowę z nią. Powiedziała, że czuła się mną rozczarowana, że nie dogadywaliśmy się od pewnego czasu i chciała w ten sposób cyt. "psychicznie odreagować". Zadeklarowała, że napisze mu iż to był jej błąd i tego żałuje, że powodem takich smsów była sytuacja między nami, że mnie kocha. Nie wiem co o tym myśleć, dopiero na następny dzień do mnie dotarło co "odkryłem" w jej telefonie, byłem jeszcze bardziej wściekły. Dodatkowo, na pytania, czy między nimi doszło do czegoś, odpowiadała "nie od razu" ("życzliwy poinformował też, że ostatnia jej wizyta u niego w biurze trwała prawie godzinę). Do wiadomości kolejnej dorzucam fakt, że facet ma 50 lat, ma dwójkę dorosłych synów i całkiem atrakcyjną żonę. Zasięgnąłem też informacji od osób z jej dawnej "ekipy" i wtedy dowiedziałem się też, długo zanim poznaliśmy się, cyt. "niemal od zawsze" miała parcie, słabość do dużo starszych facetów, podobno z trzema się spotykała. Po całym zdarzeniu (3 bądź 4 dni), moja dziewczyna poprosiła o szansę dla niej, momentami jest do rany przyłóż, jest między nami dobrze. Ale pomimo, że od zdarzenia upłynął miesiąc, dalej to wszystko tkwi we mnie, nie otrząsnąłem się ale co gorsze wiem, że na teraźniejszą chwilę nie mam do niej zaufania, mimo, że zapewniała mnie, że taka sytuacja więcej nie będzie miała miejsca. Co o tym sądzicie, co zrobilibyście na moim miejscu. Czy dać jej szansę (planowaliśmy ślu, jak na to wszystko spojrzeć?
Co zrobić?
1. wstrzymać się z planowaniem, szczególnie ślubu, jak napisał Apologises;
2. być czujnym
3. spotkać się z tą życzliwą osobą i spróbować ustalić źródło wiadomości
4. dowiedzieć się czegoś więcej, np co to znaczy "nie od razu doszło do czegoś więcej"
5. po ustaleniu tego co wyżej, w zależności od posiadanej wiedzy, dać szansę, ale pod warunkiem, jasnym i wyraźnym, albo-albo
I cieszyć się, że takie newsy wychodzą przed ślubem a nie po
"...No matter how many deaths that I die, I will never forget..."