Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Jak zacząć? Może najpierw witam
Jestem z moim mężem ok.10 lat
Najpierw sielanka, motyle wiadomo...
Decyzja o dziecku, potem drugie, było nam ze sobą dobrze, jest dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, dobrym mężem. Ale ja go nie kocham.
Poznaliśmy się bardzo młodo, szybko też podjęliśmy decyzję o założeniu rodziny i nie żałuję, mamy dwójkę wspaniałych dzieci, jesteśmy wciąż młodzi, całe życie przed nami - właśnie, tu miałam dylemat, co zrobić z tą resztą życia...
Co nas dzieli?
Wykształcenie, praca. On pracuje jako robotnik, nie bardzo możemy porozmawiać na jakiś temat oprócz dzieci itp... Ja pracuję w większej firmie, rozwijam się, uczę, poznaję ludzi i widzę że można żyć inaczej niż my.
On jest domatorem, telewizor to jego hobby. Spędzanie naszego wolnego czasu wyglądało tak że on TV a ja laptop i spać. W weekend spacer i tak leciały lata.
Potrzebuję czegoś więcej, dusiłam się tak żyjąc, w pewnym momencie stwierdziłam że nie chcę obudzić się za kilkanaście lat i płakać: czemu się zmuszam? Z jakiego powodu? Dużo osób odpowiedziałoby: dzieci.
Nie uważam żeby moje trwanie w nieszczęśliwym dla mnie związku miało uszczęśliwić moje dzieci, nie widzę w tym żadnego dla nich pozytywu? Sfrustrowana matka i przez to nerwowy ojciec, czujący że nie jest OK ale obje udający że nic się nie dzieje... Nie sądzę żeby tak miało wyglądać szczęście naszych dzieci.
Kolejną kwestię poruszę zanim napiszecie:
ROZMAWIALIŚMY
nie raz, nie dwa
Mówiłam mu że nudzę się, że można robić coś innego niż leżeć na kanapie, że chcę czegoś więcej od życia i od niego.
Przytakiwał, zgadzał się i po rozmowie zdarzyło się że zaproponował przejażdżkę rowerową, albo zoo - i już, problem z głowy - wg Niego
Weekendy wyglądały tak że widząc moje narastające napięcie proponował spacer i już
Myślę że napiszecie że sama też mogłam coś zaproponować, i proponowałam, były dwie opcje:
1. Tysiąc powodów: nie, bo...
2. Jego reakcja, ciężko mi to opisać, przykładowo: może pojedziemy tam i tam? On: co? w taką pogodę, o której? a co z dziećmi?
Chodzi o to że każda moja propozycja była tak zasypana milionem problemów ( bezpodstawnych ) i jego reakcja była tak negatywna że nawet jak odpowiedziałam na te "problemy" - i okazywało się że ich nie ma to sama po takiej reakcji traciłam ochotę na cokolwiek.
Powiedziałam mu o tym kiedyś to się zaczął hamować i już tak od razu nie negował ale i tak widziałam że mu się nie chce i że siedziałby w domu...
Po czasie już nawet ja przestałam inicjować cokolwiek bo co to za przyjemność robić coś z kimś na siłę...
Później był czas że miałam wszystko gdzieś i stwierdziłam że ja więcej nic nie zaproponuję, oczywiście nawet wakacje musiałam wymyślić, załatwić ja bo inaczej nawet byśmy nigdzie na urlop nie pojechali...
Stwierdziłam że skoro on lubi siedzieć w domu a ja nie, to niech on siedzi a ja nie.
I wychodziłam z ekipą z pracy, oczywiście wtedy były fochy że wychodzę bez niego. Ale ja już wtedy nie przejmowałam się fochami. Teraz po czasie wydaje mi się że chciałam nim potrząsnąć i sobą, żeby coś się stało, żeby przestać w końcu grać w miarę udany związek...
Atmosfera między nami była coraz bardziej napięta, ja czułam już dłuuugo że nie spędzę z nim reszty życia, że nie dam rady udawać ale nie miałam odwagi, motywu, powodu żeby zrobić jakiś krok... Rozmowy już były i nic nie dały.
Do tematu tego forum...
Impreza, koledzy, koleżanki, knajpy a potem domówka...
Kolega którego znam dobrych kilka lat i od zawsze mi się podobał, a ja jemu ( żonaty ) Przez te lata spotykaliśmy się czasem na imprezach i czuć było chemię zawsze, oprócz tego miłe rozmowy, bardzo delikatny flirt, bardzo delikatny...
Wiedziałam że zdradzę, planowałam to i chciałam, nie był to pijacki wybryk, nie wiem czy była to w sumie zdrada, różne definicje. Poszliśmy jak para nastolatków do łazienki i wpiliśmy się w swoje usta... Chwila całowania, trochę się podotykaliśmy, potem drugi raz ale zaczęło się robić bardzo gorąco, w mieszkaniu była reszta znajomych, nie chciałam żeby gadali więc kazałam mu wyjść...
Na tej samej imprezie, ale o już nie moje plany tylko alkohol, całowałam się z drugim kolegą który odwoził mnie do domu ( był trzeźwy ) - tego nie planowałam i sama siebie zaskoczyłam, i on mnie zaskoczył.
Powiedział mi że od dawna mu się podobam, dużo rozmawialiśmy i jak mnie odwoził to jakoś tak mnie ujął swoją gadką + alkohol + posmakowanie innego faceta ale bardzo krótko, że wzięło mnie bardzo na amory i całowaliśmy się w aucie i dotykaliśmy ale bez seksu. Tym razem on przestał, powiedział mi że nie chce żebym to zrobiła po pijaku, że jak będę zdecydowana na trzeźwo to on jest za - ale nie dziś...
Zdecydowałam się.
Spotkaliśmy się kilka razy i były pocałunki.
W domu zaraz na drugi dzień po tej pamiętnej imprezie, wiem że Mąż wiedział, czuł - a ja nie starałam się udawać że to nieprawda, napięcie było straszne.
Mieliśmy imprezę rodzinną i jak dzieci już odwieźliśmy do domu, były pod opieką mojej mamy to upiłam się i wydaje mi się na 99% ( niestety prawie urwał mi się film ) że powiedziałam mu że go zdradziłam.
Spojrzał na mnie tak jak nigdy, widziałam obrzydzenie w Jego oczach i wściekłość ale nic nie zrobił, rano zapytał czy pamiętam wczorajszy wieczór, odpowiedziałam zgodnie z prawdą że nie jestem pewna, i koniec tematu, nie zapytał o nic.
Zaczęłam umawiać się z tym drugim z którym całowałam się w aucie, nazwijmy go N.
Wychodziłam kiedyś na spotkanie z Nim, odpieprzyłam się jak powinnam na randkę, moja mama widząc mnie tak ładnie "zrobioną" zapytała żartem czy idę na podryw, ja na to że tak, ona zapytała czy Mąż mi tak pozwala ( on słyszał całą rozmowę ), wtrącił się wtedy że za niedługo chyba będzie musiał mi "zabronić"
Ja odpowiedziałam tylko że jak komuś nie pasuje to nikt nikogo na siłę nie trzyma i wyszłam.
Jestem okropna, wiem - ale chciałam w końcu żeby pękło...
Spotykaliśmy się kilka razy + wspólne imprezy, fajnie było.
On nie chce odchodzić od dziewczyny ale chce odskoczni i ją ma we mnie.
Ja potrzebowałam chyba konkretnego kopa żeby zakończyć małżeństwo i tak się stało.
W końcu po jakimś miesiącu porozmawialiśmy ( z Mężem )
Powiedziałam mu że wtedy całowałam się z innym, powiedziałam mu że go nie kocham, że wiem na 100% że nie chcę z nim być i gdyby nie dzieci to bym nie była 9 tak w skrócie )
On po pierwszej złości, po rozmowie na temat tego co nas różni stwierdził że to Jego wina - że mówiłam mu że jestem nieszczęśliwa i mówiłam co mi nie pasuje a on to olał i cytuję "z****ił"
Kilka dni potrzebował na przemyślenie sytuacji, porozmawialiśmy znowu...
Ustaliliśmy że oficjalnie rozstajemy się ale na razie mieszkamy z sobą.
Ja nie potrzebuję jego wyprowadzki, on też nie chce się wyprowadzić.
Atmosfera między nami się oczyściła, rozmawiamy z sobą normalnie, jest miło i sympatycznie. Ja wychodzę sama, on też, tylko że on sporo mniej.
Nie powiedziałam mu całej prawdy, wie tylko o tej jednej imprezie, domyśla się że nie jestem niewinna jak wychodzę ale nie wie że mam romans z tym N.
Ostatnio jest jeszcze ciekawiej bo ten z którym całowałam się najpierw nazwijmy go S. zaproponował mi spotkanie schadzkę.
Jesteśmy na etapie planowania.
Podsumowując, mieszkam z mężem z którym się rozstałam ale ukrywam to że umawiam się z innymi. Żyjemy jak starzy dobrzy przyjaciele, niczego od siebie nie oczekujemy i jest między nami OK.
Rodzina, przyjaciele są już poinformowani że rozstajemy się.
Spotykam się z N. i planuję z S.
Mam zamiar korzystać z życia i spotykać się z innymi facetami bez zobowiązań, randka, sex, bez poszukiwania partnera życiowego nowego.
Sama siebie szokuję swoim zachowaniem, przez 10 lat związku z Mężem nie pozwoliłam sobie na żadną intymność z innym facetem a teraz?
Całkowicie zmienił się mój pogląd na świat, życie.
Uważam że należy robić tak aby być szczęśliwym. Dlaczego ze względu na to że Mąż jest dobry, nie bije, nie pije, mam zagłuszać siebie i swoje pragnienia? Dlaczego jego szczęście ma być ważniejsze niż moje?
Uważam na dzień dzisiejszy taki układ dla mnie idealny.
Mam męża który pomaga, zajmuje się dziećmi, wspomaga finansowo.
Mam kochanka N. który daje ****isty sex, ciekawe rozmowy i adrenalinę.
Kochanek N. ma odskocznię od codzienności, atrakcyjną kochankę i adrenalinę którą uwielbia.
Kochanek przyszły S. sądzę że będzie miał cudowny sex ze mną i poczucie że zdobył piękną i inteligentną kobietę na widok której 90% facetów ślinka leci - bo tak jest
A na przyszłość jak dzieci podrosną to może zdecyduję się na jakiś nowy związek bardziej normalny - ale wtedy musi to być facet który będzie w stanie zapewnić mi i moim dzieciom odpowiedni status. Ale to daleko daleko wybiegam w przyszłość...
Ciekawa jestem Waszych przemyśleń na temat mojej sytuacji... Czy ktoś jeszcze nie śpi?
Mam męża który pomaga, zajmuje się dziećmi, wspomaga finansowo.
Na razie masz.. A co jak mąż zmieni zdanie i wystąpi o rozwód z Twojej winy. Może juz ma zebrane dowody? Bierzesz to pod uwagę?
Czy twój mąż długo wytrzyma jako niania i bankomat? Myślę że niedługo coś w nim pęknie. I co wtedy.
A jeżeli się zakocha i odejdzie?
Stąpasz po cienkim lodzie. Jeżeli twój mąż to akceptuje , to ok wasz wybór. Ale jeżeli przestanie jesteś w stanie udźwignąć konsekwencje swoich decyzji ?
Jestem świadoma tego że prędzej czy później odejdzie.
Finansowo: jak podejmowałam decyzję o rozmowie i wyznaniu prawdy to miałam prawie wręczone wypowiedzenie w pracy, wiedziałam że mogę mieć mniejszy dochód ale mimo tego nie chciałam dłużej kłamać.
W pracy jednak zostałam, zarabiam więcej niż Mąż, więc on mnie tylko "wspomaga" - nie utrzymuje. Finansowo dam sobie radę jeśli odejdzie,
Zastanawiałam się dużo nad konsekwencjami i jestem ich świadoma, jestem świadoma tego o czym piszesz.
Mimo tego wiem że on nie jest mężczyzną z którym chcę być, wolę być sama i mieć trudniej, przynajmniej na dzień dzisiejszy tak myślę.
Mam świadomość że może tak myślę bo to jeszcze nie nastąpiło.
Jestem gotowa aby się o tym przekonać, zdaję sobie sprawę że MOGĘ żałować, nie jestem jednak w stanie dłużej udawać.
Wiem też że nie ma innego sposobu na przekonanie się czy będę żałować niż spróbować.
Jeśli nie spróbuję to jestem pewna że będę żałować.
Jeżeli mąż nie akceptuje, bądź przestanie to za jakiś czas będziesz mogła się przekonać czy realnie oceniłaś rozmiar konsekwencji które przyjdzie Tobie i Twojej rodzinie ponieść.
Jeżeli mąż akceptuje i Ty akceptujesz to nie ma co się rozpisywać.
Tylko czy Ty zaakceptujesz gdy mąż również zacznie uprawiać sex z innymi paniami... Akceptacja musi działać w dwie strony.
Post doklejony: nie wie że mam romans z tym N.
a widzisz to mi umknęło.
Jak się dowie to nie będzie tak miło ....Ale to Twoje życie i szkoda mi Twojego męża.
Slowianka....
Masz odwage.Jezeli czujesz ze robisz dobrze i dobrze sie z tym czujesz to nie ma problemu.Wiem cos na temat nieudanego malzenstwa bo sama w nim tkwie od 18 lat.Niestety nie mam odwagi zostawic meza.Bede walczyc o to by jakos dalej to ciagnac.
Otoz widzisz ja jestem takze kochanka ale juz byla.I powiem ci ze nie jest mi z tym dobrze.Wszystko byloby dobrze gdybym sie nie zakochala.A wierz mi odrzucenie przez kochanka bardzo boli gdy dowiesz sie ze On kocha zone dziewczyne i odejdzie.Poczujesz sie jak bezwartosciowa szmata ktora ktos kopnal w zad.Musisz brac pod uwage tez taki scenariusz .Ja juz jestem ostrozna dostalam nauczke.Moj romans trwal 1,5 roku.Zastanow sie nad tym czy musisz az tak szalec?Jezeli masz sile to odejdz najpierw od meza i zastanow sie bo twoi kochankowie maja przeciez swoje kobiety.Jak sie dowiedza to morzesz miec problemy.Po co ?Bedziesz cierpiec.....Albo mozesz potem cierpiec......
Post doklejony:
Wiesz co wlasciwie to na czym ma polegac to przyszle twoje szczescie?
Czy na tym ze bedziesz chodzic po knajpach i sie puszczac z kilkoma facetami na raz?To takie powierzchowne szczescie jest.Piszezs tez ze w przyszlosci chcesz znalezc partnera co by zaspokoil byt twojej rodzinie...NONONO Myslisz ze takiego znajdziesz ze jak juz sie wygzisz to bogaty pan cie zechce przygarnac pod swoje skrzydla?Taka zeszmacona?
Troszke przystopuj i sie zastanow.Prosze cie.Ja potrafie zrozumiec ze mozna zdradzic bo w zyciu nie ma kolorowo.Zmieniaja sie potrzeby oczekiwania itp bo sama tak mialam ale to mi zalatuje zwykla checia grzenia sie.
Panda - to nie jest tak jak piszesz, przynajmniej tak mi się wydaje... Ciężko jest wszystko dokładnie opisać, a i tak mój post przydługi...
Szczęście - nie, nie polega na puszczaniu się, polega na tym że już nie udaję przed swoim Mężem miłości, radości i nie zmuszam się do seksu z nim bo tak przecież w małżeństwie wypada.... Tak to u mnie wyglądało.
Też jest mi Go żal, właśnie niestety takie mam uczucia do niego, nie miłość i podziw tylko litość, żal... Po tym wszystkim co stało się między nami straciłam niestety szacunek do Niego, dlatego że pozwala mi na takie zachowanie.
Jak rozmawialiśmy z sobą to wydusiłam z Niego czy myślał czy kogoś mam ( jemu samemu ciężko jest cokolwiek powiedzieć, wszystko musiałam z Niego wyciągać ), odpowiedział że tak, zapytałam czy jak się kochaliśmy to myślał że myślę o kimś innym - On że tak ( tak faktycznie było ) i mimo tego wszystkiego nic nie zrobił. Powinien dać mi w pysk i wiem o tym i chyba tak bym wolała... A on nic, ciągle nic. Jak przez całe życie, zero Jego. Przestał być dla mnie facetem, niestety ale to prawda.
Panda - zdrada nie jest powodem dla której kończę małżeństwo, jest ona skutkiem końca mojego małżeństwa.
Ja pomijając jak to nazywasz moje puszczanie się, jestem pewna że nie chcę spędzić reszty życia z moim Mężem, czy sama, czy z kimś innym, nie z Nim.
Odrzucenie kochanka - no u mnie nie ma takiej sytuacji bo ja nie chcę wiązać się z N. On nie nadaje się na partnera, jest zabawny, inteligentny ale za bardzo puszczalski Wiem, wiem, napiszecie taj jak Ty ale powtarzam, przez 10 lat byłam z jednym facetem, przed ślubem miałam krótko jednego i tyle.
Teraz spotykaliśmy się na seks w sumie 3 razy w ciągu 2,5 miesiąca więc bez przesady...
Wiem że on nie chce zostawić swojej kobiety i nie myślę o nim w kategorii mój przyszły facet. Wiem że na miłość nie ma rady i mogę się zakochać ale takie ryzyko istnieje zawsze i wszędzie, może mogę zakochać się w swoim szefie, albo w sąsiedzie, też mogę, nic nie poradzę na miłość ale będę się starać nie zakochać w nim.
Napisałam Wam moje bardzo skryte myśli, w skrócie, wiem jak to wygląda jak się czyta, ale ja na prawdę jakbyście mnie poznali gdzieś na żywo to jestem normalną kobietą, mamą...
To co się stało w środku mnie w ostatnim czasie samą mnie przeraża.
Przestało mi zależeć na opinii innych ludzi, Męza.
Postawiłam wszystko na jedną kartę ale ja na prawdę czuję że On nie jest dla mnie...
Wiem że mnie kocha i najbardziej boli mnie fakt że wiem że On czeka z nadzieją że mi przejdzie i wrócimy do siebie.
Nie ma też za bardzo dokąd się wyprowadzić, mieszkamy w domu mojej rodziny. Nie byłoby go stać na wynajem mieszkania samotnie.
Wiem że Go krzywdzę, wiem, ale co ja mam zrobić??? Udawać że Go kocham? - nie zrobię tego, już nie potrafię.
Kazać mu się wyprowadzić żeby Go od siebie odciąć? Też tego nie zrobię bo wiem że nie ma dokąd pójść i wtedy dzieci doznałyby szoku, a tak jest jak było. Przychodzimy z pracy, jemy obiad, zajmujemy się sobą, dzieci zadowolone bo jest spokój i nie ma nerwówki, kąpiel, spać, jak zawsze.
Jak umawiam się ze znajomymi to pytam Męża czy ma plany na wieczór czy zostanie z dziećmi, jak On wychodzi robi to samo, ja zostaję z dziećmi a On idzie z kolegami. Rano nikt nie ma no nikogo pretensji, o nic nie pyta, jemy śniadanie i pijemy kawę.
Post doklejony:
Jeszcze coś.
Panda czy Twój mąż wie o Twojej zdradzie?
Oszukiwałaś go, spotykałaś się potajemnie i potem wracałaś do domu i kochałaś się z mężęm?
Dla mnie to Ty teraz puszczasz się i fizycznie i emocjonalnie.
Żyjesz i uprawiasz sex z facetem z którym nie chcesz być?
Po co? Dlaczego to ciągniesz?
Ja nie potrafię tego zrozumieć?
Nie masz pieniędzy żeby żyć sama? Czy to o to chodzi?
Ja powiedziałam Mężowi zaraz na drugi dzień jak inny facet mnie dotykał i całował, nie chciałam Go okłamywać i udawać dalej miłości.
Teraz oficjalnie nie jesteśmy razem i czasem zdarza mi się sex z kimś innym, jak większości singli.
Tyle że nie są to osoby przypadkowo poznane tylko osoba/osoby które wiem że nie będą chciały ode mnie niczego więcej bo same są w podobnej sytuacji i wystarczy im chwila przyjemności bez angażowania się, zamieszkania razem itp...
Panda, jak będziesz stara usiądziesz w fotelu i zapłaczesz że zmarnowałaś swoje życie, nie nie żyłaś Ty tylko żyła sobie jakaś nieszczęśliwa żona z niekochanym mężem.
Uważasz że ja będę bardziej żałować? Czego?
Mamy tylko jedno życie (chyba) jaki musi być powód żeby rezygnować z siebie, swoich odczuć dla kogoś kogo się nie kocha nawet?
Proszę odpowiedz mi co Tobą kieruje że jesteś z osobą i jak to napisałaś "ciągniesz" - jaki jest powód?
Edytowane przez slowianka dnia 15.06.2014 10:53:05
Słowianka
Niby prawie jest ok , zawsze tutaj powtarzamy zakończ stare zacznij nowe ...
Potrafię przyjąć argumentację , że źle że się rozmineliście , że miłość jest ślepa ..
Lisbet pisała o rozwodzie i ma rację
Pomyślałam teraz o dzieciach , pewnie są małe bo 10 lat małżeństwa więc takie do 10 roku życia
Może jeszcze nie połapały się o co chodzi , ale rosną będa więcej widzieć , więcej wyłapywać z Waszych zachowań
Uważam ze ze względu na dzieci powinniście rozstać się oficjalnie
Owszem możecie razem mieszkać , razem opiekować się dziećmi i to na przyszłość może być jakimś argumentem wobec dzieci
Argumentem , że tak było łatwiej , prościej zając się nimi , że tak można było zachowac jakieś ich poczucie bezpieczeństwa
Żal mi Twojego męża bardzo , ale bardziej żal mi tych kobiet od Twoich powiedzmy znajomych ...
Ona nie mają wyboru , bo nie wiedzą za nie ktoś zadecydował
Jest wielu singli i jeżeli Ty chcesz prowadzić takie życie ok , ale nie powoduj tego że ktoś będzie cierpieć
reasumując , nie wzięłaś pod uwagę uczuć dzieci i uczuć zdradzanych kobiet , powinnaś nad tym się zastanowić
Poza tym , skoro jakieś problemy z pracą są , zastanowiłaś się co będzie jak jednak stracisz tą obecną pracę ?
Rynek pracy jest jaki jest , matka z dziećmi naprawdę mam problem ..
I tak mi teraz przyszło do głowy , że może ten brak szacunku wobec męża wziął sięrównież z tego , że za mało zarabia ?
Rani mnie Twój post , jakkolwiek jest mi łatwiej zaakceptować Twoją postawę jak Pandy
Choć tak naprawdę zdrady ( a ciągle jesteście małżeństwem , być może nawet katolickim) nie umiem zaakceptować
I teraz jeszcze jedna rzecz , jeżeli ślub brałas w kościele masz chyba świadomość że mocno to się kłóci z byciem katolikiem?
Ten avatar bo z popiolu... W moim przypadku z bagna..
No tak.Widzisz kazdy jest inna osoba i ilu ludzi tyle roznych problemow i pogladow na ten sam temat.
Moge byc dla ciebie puszczalska wali mnie to a ty jestes dla mnie.
Powiem ci ze nie zaglebilas sie w moj temat i nie probujesz zrozumiec mnie.Ja probuje cie zozumiec.Pisalam ze doceniam to ze chcesz odejsc od meza.Tak ja sie boje.Pracuje ale moje srodki nie wystarcza mi na utrzymanie siebie i dzieci.Nie mam nikogo kto mogl by mi pomoc w razie czego.Niestety...Ciesz sie ze masz pieniadze bo wnioskuje ze masz?Glownie na dom pracuje maz ja tez pracuje ale nie jest to srednia krajowa.
Jak sie nie puszczasz to co to jest?
Co mam tutaj ocenic?Nie rozumiem po co te posty jak podjelas juz decyzje o puszczaniu sie.
Zle mnie zrozumialas.U mnie bylo troche inaczej poza tym ze w koncu tez przyprawilam mezowi rogi...
Tak boje sie wlasnie ze tak bedzie usiade w tym fotelu i powiem-bylam glupia ze nie odeszlam.....Na razie jest jak jest.Lecze rany po tym jak kochanek powiedzial ze kocha mnie i zone i postawiony pod sciana zostanie z nia.
Czy widzisz w tym wszystkim partnerow tych twoich kochasiow czy liczysz sie tylko ty?
I napisz prosze co mam ocenic?Bo nie wiem.
Jak odejdziesz od meza to na pewno nie bedziesz zalowac.W zyciu tak zdarza sie nieraz ze milosc sie konczy.
Post doklejony:
FENIX a czemu to niby rozumiesz bardziej slowianke a nie mnie?Co?Czy ona nie zdradza ?Przeciez sa drugie osoby takie jak ty?Mozesz mi wytlumaczyc?
Ja chce ratowac malzenstwo ona nie .To tez zle.No nie wiem Fenix ale cos tu nie jest tak.
To jak ona moze zdradzac a ja nie.Tylko dlatego ze powiedziala mezowi ze sie puscila p-i-n-d-a.
Post doklejony:
Teraz jest cwaniara i nie uwaza sie za puszczalska bo pewnie ma kto jej pomagac.Pewnie kazdy jak jest po rozwodzie to juz moze p******* zonatych albo zajetych ,.A co grunt ze sie powiedzialo mezowi.
Panda - to że będziesz wrzucać myślniki aby system nie rozpoznał wulgaryzmów nic nie da - DrHouse
Fenix ale czym dla moich dzieci będzie papier (rozwód) skoro nadal będziemy mieszkać ze sobą tak jak piszesz?
Nie potrzebuję tego papierku na razie, on też nie.
Nie jestem praktykującą katoliczką, kwestia religii nie ma dla mnie znaczenia.
Biorę pod uwagę uczucia dzieci, to jest główny powód dla którego mieszkamy razem. Gdyby nie one, to nasza rozmowa i rozstanie myślę że skutkowałaby wyprowadzką.
Zarabiamy podobnie, ja więcej ale nie dużo więcej.
Brak szacunku jest spowodowany tym że mój Mąż jest jakby moim trzecim dzieckiem. Ja byłam facetem w naszym związku.
Ja trzymam kasę, bo on jak miał to wydał i w połowie mięsiąca już nie miał.
Ja opłacam rachunki, ja wymyślałam wakacje, ja je rezerwowałam, ja jak były jakieś sprawy urzędowe dzwoniłam załatwiałam. Ja wymyślam prezenty dla całej rodziny, muszę zadbać żeby je kupić, pamiętać. Głupoty, wymieniać można w nieskończoność.
Oboje pochodzimy z rodzin gdzie matki były głowami rodzin i chyba tak dla nas było OK, ale mi to przestało pasować. Nie czułam się z nim jak w partnerskim związku tylko jak Jego mama. Nie dostawałam nic z rzeczy które powinien zapewnić drugiej osobie partner. Wiedziałam że jak ja nie zdecyduję, nie załatwię, nie rozwiąże problemu to On też nie.
Jeśli chodzi o pracę i pieniądze to faktycznie miałam czasem takie poczucie że Mąż nie ma ambicji w żadnej kwestii, praca go nie satysfakcjonowała ale nie robił nic w żadnym kierunku żeby to zmienić.
Uczucia tamtych kobiet? Uważam że należy polegać na swoim partnerze a nie na całym świecie kobiet które otaczają Waszych, naszych partnerów.
Oczywiście że One nie mają wyboru, czy ktokolwiek zdradzany ma? Wybiera tylko zdradzający, ja wybrałam prawdę a moi koledzy wolą kłamstwo.
Oni decydują się na zdradę swoich kobiet, ja zajmuję się sobą i swoim związkiem, nie chciałam Męża oszukiwać więc mu powiedziałam, jeśli Oni chcą oszukiwać, niech oszukują, to ich decyzja.
Tak, myślałam o utracie pracy, w sumie w momencie naszej rozmowy byłam na 99% pewna że ją tracę, mimo tego zdecydowałam się rozstać
Miałam świadomość że może być mi finansowo gorzej ale praca jest, może nie od razu jakaś super ale na życie by mi wystarczyło razem z ewentualnymi alimentami jeśli zdecydowałby się odejść.
Skoobi za to twój post wiele wnosi...
Staram się ustosunkować do odpowiedzi, nie wychodzi mi rozumiem Twoim zdaniem?
Może zadaj jakieś konkretne pytanie jeśli chcesz;p
Ja rozumię bardziej Pandę .
Słowianko jesteś bardzo wyrafinowana w tym co robisz, już jakiś czas temu podkreślałam, że takich kobiet jak Ty należy się bać. Zgoda ,żyjecie obok siebie, rozumiem ,też jakiś czas żyłam w takiej separacji, jednak inny przyświecał mi cel. Dalej ze swoim ciałem możesz robić co chcesz, Twoja doopa. Jednak ,czy nie możesz na kochanków wybierać singli? Tym bardziej ,że nie chodzi Ci o rozbijanie rodziny, tylko tak po cichutku aby nikt nie wiedział. W ogóle piszesz o tym jak o wypiciu kawy w kawiarni i to jest dla Ciebie pełnia szczęścia? Wiesz co? Potrzebny Ci taki facet, który Cię rozkocha w sobie a potem przeczołga po przysłowiowym błocie a na koniec zostawi w rynsztoku, wtedy może uświadomisz sobie co jest w życiu najważniejsze.
Post doklejony:
A tak powaznie moze ustal sobie jakies priorytety.Ja nie wiem ale wydaje mi sie ze ie mozna tez tak zyc bez zadnych zasad.Cos trzeba sobie ustalic bo inaczej to dokad cie to doprowadzi?
Pewnie kazdy zyje tak jak chce.Ale wszystko sie kiedys znudzi.Wydaje mi sie tez ze nie bylas tak naprade nigdy zakocha
Panda prosiłam Cię o definicję słowa puszczenie się, bo można różnie rozumieć?
Dla mnie puszczanie się to przypadkowy sex z przypadkową osobą, tego nie robię i nigdy nie zrobiłam.
Moim zdaniem niestety ale Ty się usprawiedliwiasz, masz do siebie obrzydzenie. Dlaczego? Piszesz że starasz się ratować małżeństwo, wg mnie gówno prawda, wyżej napisałaś że byłoby Ci ciężko finansowo jakbyś odeszła - to jesteś z Nim bo sama nie dasz rady, czy jesteś bo kochasz i chcesz ratować? Zasadnicze pytanie.
Jeśli jesteś bo nie stać Cię na życie samej z dziećmi to jak najbardziej rozumiem Cię, żadna matka nie chciałaby złej sytuacji materialnej swoich dzieci, swojej oczywiście również więc jest to dla mnie logiczny powód.
Nie mniej jednak jesteś wtedy emocjonalną i fizyczną prywatną puszczalską swojego Męża i na dodatek robisz to za pieniądze i jedzenie dla swoich dzieci.
Ja jeśli mamy to tak nazywać puszczam się z chęci i przyjemności.
Po co posty? Lubię rozmawiać, może coś wyniosę?
Lubie dyskutować i poznawać opinie i tok myślenia innych ludzi.
Jak napisałam wyżej, nie nie myślę o kobietach moich kolegów bo uważam że skoro chcą zdradzać to będą, czy ze mną czy z inną.
Jak już też napisałam wiążąc się z kimś i ustalając zasady ufasz mu czy każdej kobiecie na świecie że nie zgodzi się na sex?
W przypadku obu moich kolegów to Oni jawnie zaproponowali chęć zdrady, planowo, nie podczas imprezy przy alkoholu tylko podczas rozmowy o czymś neutralnym.
Post doklejony:
Aha, te:
"nowe idzie"
to jakieś Wasze hasło jak pojawi się ktoś nowy czy nie mieliście tu jeszcze takiej sytuacji?
Post doklejony:
Co ocenić, osądzić? W sumie nie wiem, nie wiedziałam jaki dać tytuł
Edytowane przez slowianka dnia 15.06.2014 12:26:57
W przypadku obu moich kolegów to Oni jawnie zaproponowali chęć zdrady, planowo, nie podczas imprezy przy alkoholu tylko podczas rozmowy o czymś neutralnym.
Słowianko i nie czujesz obrzydzenia z tego powodu? Nie mierzi Cię to ,że jesteś traktowana na zasadzie- ta czy inna co za różnica bylebym zamoczył kaczorka i było ****iście.
Masz takie podejście i jeszcze dziwi Cię i czujesz się lepszą od Pandy? Ogarnij się kobieto.
Post doklejony:
Te chwile przyjemności to cały sens życia? Dla mnie to bardzo płytkie .