Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Czegoś za dużo? Czegoś za mało .... czy czegoś brak?
Czegoś - Miłości, prawdy, zrozumienia, czułości, akceptacji, odwagi, odpowiedzialności,wspólnego czasu, nienawiści, zaborczości, głupoty, zarozumialstwa, egoizmu, braku taktu, chamstwa....
Czasem zastanawiam się jakie czynniki wpływają na to, że jest się razem ..... przez wiele lat.
I dlaczego jedna chwila z innym człowiekiem obraca świat do góry nogami?
Co jest prawdą w związku i co jest prawdą o nas samych?
Dlaczego zdradzamy?
Czy to przypadek, że istnieje zdrada?
Zdrada przewrotnie tak wielu ludziom pomaga, tak wielu gubi....
Emocje jakie wywołuje wypalają piętno i otwierają nowy świat.
Zastanawiam się, czy gdyby większość kobiet była samowystarczalna finansowo, mniej byłoby toksycznych związków, mniej małżeństw, a więcej partnerstwa opartego na szacunku do samego siebie?
Czy wtedy również zdrada miałaby takie oblicze, jak w momencie gdy wiążą nas wspólne rachunki, dzieci i kredyty?
<<<Czy wtedy również zdrada miałaby takie oblicze, jak w momencie gdy wiążą nas wspólne rachunki, dzieci i kredyty?>>>>
Nie, poniewaz niezalezna kobieta nie boi sie podejmowac decyzji, ma zaplecze( tak, to brak zaplecza powoduje ze, w wielu przypadkach zostanie z niewiernym, nie milosc), podobnie ma sie z kobietami ktore uwazaja sie za atrakcyjne, wiedza (swiadomie lub nie) ,ze nie beda mialy problemow ze znalezieniem kolejnego partnera.
A co do samej zdrady- wszystkie emocjonalne hustawy, sa tylko przykrywka dla zwyklego popedu ,nad ktorym niektorzy nie panuja.
Zauroczenia, pseudo zagubienia, zrywy uczuciowe, to wszystko jest tylko wyimaginowanym usprawiedliwieniem, dla uspokojenia sumienia i dania sobie przyzwolenia.
Wszystko zależy od charakteru, moralności, szacunku dla drugiego człowieka itd.
Cytat
gdyby większość kobiet była samowystarczalna finansowo
To by było jeszcze więcej zdrad ze strony kobiet. Zresztą ta tendencja postępuje i będzie coraz bardziej odczuwalna. Spora grupa samozwańczych /niezależnych kobiet/ odnajduję jakąś chorą przyjemność w traktowaniu mężczyzn jako jedynej drogi dowartościowania własnego ego. Seriale typu "Sex w wielkim mieście" itp. bzdury zyskują na popularności
Dlaczego zdradzamy?
Czy to przypadek, że istnieje zdrada?
To zupełnie nie przypadek.
Zdradzamy, ponieważ zdrada jest korzystna dla przetrwania naszego gatunku, więc wykształciły się pewne silne mechanizmy fizjologiczne. To jeden z mechanimów zróżnicowania i przystosowywania się do zmieniającego się środowiska.
Problem w tym, że rozumek i pycha się nam rozwinęły na tyle, że chcemy zmieniać prawa natury, kontrolować i zmieniać swoją fizjologię.
Niektórym się to udaje, niektórym nie.
Wprowadziliśmy uwarunkowania kulturowe, ustanowiliśmy, co jest dla nas dobre a co złe, wyznaczyliśmy własną ścieżkę ewolucji i za wszelką cenę ją realizujemy, dziwiąc się lub potępiając, jeśli coś nie pasuje.
Wielu zjawiskom i rzeczom przypisaliśmy jakieś znaczenia, często przesadne, czasami nadprzyrodzone, ale tylko z naszego punktu widzenia, tak aby nam było dobrze i najczęściej tylko w tej płaszczyźnie wszystko analizujemy i wyciągamy wnioski.
Dorastając i żyjąc w jakiejś wypracowanej kulturze przejmujemy bezkrytycznie i bardzo płytko większość postrzegania zjawisk. Bardzo często całe potężne ideologie są tworzone. Prawda jest taka, że w wielu dziedzinach życia i postrzegania świata jesteśmy laikami.
Przykładów są tysiące.
Kultura masowa to póście na łatwiznę i jak coś się nie zgadza, to potem strasznie się dziwimy. Normalne..:-)
Udawanie, że jesteśmy gatunkiem wybranym, istotami wręcz doskonałymi, mogącymi zmieniać swoją fiziologię i nad nią panować, to ślepa uliczka.
Trzeba by wejść w rozważania kulturowe, łamanie światopoglądów, wierzeń, a to temat rzeka. Najczęściej korzystamy z wypracowanych gotowych rozwiązań, które często są ze sobą sprzeczne, a przyjmujemy takie, jakie nam w danym momencie pasują. Obstajemy przy swoim, często całkowicie zmieniając orientację.
Bardzo uniwersalnym hasłem uzasadniającym bardzo dużo, jest stwierdzenie ,,kocham" lub ,,nie kocham". Mało kto wie, o co w tym dokładnie chodzi, ale pozwala zająć odpowiednią pozycję i dobudowywać całą ideologię
Rozważane czynniki zewnętrzna mają wpływ na trwałość związków, niekiedy ogromny, niekiedy żaden. Wydaje się, że decyzująca jest jednak natura człowieka, bardziej lub mniej podatnego na te czynniki.
Wiem, że osobom ,,zaprogramowanym" od dziecka ciężko to wszystko zrozumieć. Większość rzeczy mogą rozważać w ramach schematów, przekonań i wierzeń w których żyją, bo tak jest poprostu łatwiej.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Wydaje mi się ,że na zadane pytanie nigdy nie uzyskamy satysfakcjonującej nas odpowiedzi.Ja jako osoba zdradzona jestem bliższa stwierdzeniu ,że zdradzacze to bardzo nieszczęśliwi ludzie których ce****e arogancja, egoizm, pycha , niedojrzałość emocjonalna, niska samoocena i tchórzostwo/należy raczej im współczuć/ niż jak twierdzą psychologowie ,że do zdrady popycha ich próba zaspokojenia potrzeb, których nie można spełnić w relacji ze stałym partnerem/żoną,mężem/.
Yorik , proszę wytłumacz mi, bo ja mówiąc kolokwialnie prosta kobitka jestem,dlaczego zdrada korzystna jest dla przetrwania naszego gatunku?
Yorik , proszę wytłumacz mi, bo ja mówiąc kolokwialnie prosta kobitka jestem,dlaczego zdrada korzystna jest dla przetrwania naszego gatunku?
He, he...prosta kobitko, nie wiem czy dam radę w prosty sposób.
Mechanizmy różnicujące zapewniają większą zmienność. A zmienność, to paliwo ewolucji, przystosowania się i przetrwania, nie jednostek, a całego gatunku w czasie. Populacje o mniejszej zmienności zagrożone są wyginięciem z różnych powodów np. choroby, ale nie tylko.
Jesli dany gatunek jest w niedużym stopniu zmienny, to jeden niekorzystny czynnik szybko go może załatwić. Nasz gatunek jest mało zróżnicowany genetycznie i nadrabia to inaczej, jak tylko może.
Jednym z mechanizmów zwiększenia zróżnicowania populacji w jak najmniejszej jednostce czasu jest częsta zmiana partnerów, co powinno przekładać się na zróżnicowane potomstwo.
Ponieważ kultura narzuciła stałe związki, to instynktowna zmiana partnera zdradą jest. Stąd wynika to, że najpierw zdradzamy, potem się rozstajemy, a nie odwrotnie. Odwrotnie, to musiało by to być w pełni świadome, a naprawdę rzadko kiedy jest, choć tak się wydaje, ale istnieją takie przypadki.
Zupełnie nie jest istotne, czy mamy tego świadomość czy nie, jak to tłumaczymy i co czujemy, jaki mamy światopogląd czy inne subiektywne teorie. Przez wieki nie mieliśmy o tym pojęcia i całkiem dobrze działało. Nawet w dobie antykoncepcji, co niektórym udaje się to jakoś obejść. Tak silny jest ten instynkt, że często wyłącza racjonalne myślenie, a cześciej modyfikuje. Chyba porównywalny ze zdobywaniem pożywienia, które teraz zdobywamy w inny sposób niż wcześniej.
Tzw. okresową momogamię wymusił silny instynkt opieki nad potomstwem (a przy okazji partnerem), gwarantujący mu większe szanse przetrwania.
W międzyczasie doszła ewolucja kulturowa, która w swych zapędach zapomina często o uwarunkowaniach biologicznych, a nie jest jeszcze na takim poziomie, aby je w pełni kontrolować lub modyfikować. Choć się bardzo stara, bez inżynierii gemnetycznej nie da rady
Patologia czy niedobory w związkach mają znaczenie, bo zmniejszają lub niszczą więzi, zaangażowanie, ale czy zawsze są przyczyną znalezienia nowego partnera ? Z tego powodu strasznie rzadkie są rozstania bez maczania w tym palców osób trzecich.
Mało kto jest w stanie utrzymać czyjeś zauroczenie dłużej niż 2-3 lata. Czy jak euforia zaniknie, to już jest niedobór w związku, niezaspokojona potrzeba i wina rozłożona na pół ?
To przecież może być nawet subiektywny brak odczucia miłości
Teoria niezaspokojonych potrzeb jest fajna, ale trochę niedorzeczna, bo często przed kryzysem świadomości tych niezaspokojonych potrzeb nie było lub nie były aż tak istotne, skoro się ich nie próbowało wystarczająco egzekwować. Pomijając już to, że takie postawienie sprawy to teoria roszczeń, a nie dostosowania się.., ustawienie na ,,brać" a nie ,,dawać"....
Oaza,
Cytat
Co jest prawdą w związku i co jest prawdą o nas samych?
To bardo dobre pytanie. Goniąc nie wiadomo za czym, walcząc z różnymi problemami, zajęci, gubimy sami siebie, realizm, a przez to często i innych.
Hmmm...,...trochę namieszałem, co ?.......ale to nic.......
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Yorik- - o rzesz ty orzeszku, namieszałeś i to nieźle ale coś nie coś zrozumiałam -dzieki
A jeszcze w temacie- kobieta niezależna finansowa ma ten luksus że może postanowić co dalej , bez strachu o dalszy byt swój i dzieci.
"Tzw. okresową momogamię wymusił silny instynkt opieki nad potomstwem (a przy okazji partnerem), gwarantujący mu większe szanse przetrwania. "
No to wreszcie dostałam odpowiedz na pytanie DLACZEGO
Mąż poszukał młodszej partnerki w celu rozsiania swoich wybitnych genów, bo nasza okresowa monogamia ze względu na wiek dzieci dobiegała końca.
A co z teorią okresowej monogamii w przypadkach zdrad kiedy partnerka jest w ciąży ? Albo kiedy osesek ma zaledwie kilka miesięcy? Co ze zdradami, w których mąż równolatek żony , łapie się za kobietę porządnie posuniętą w latach , hm... wiekowo nieatrakcyjną rozrodczo ? Poza tym, zdrady dotyczą też związków homoseksualnych , a tam nie ma mowy o poszukiwaniach dla przetrwania gatunku, bo choćby i tysiąc razy zdradzacz zmieniał obiekt i tak go nie zapyli.
Poza tym , w czasie zdrady raczej wszyscy kombinują , żeby wpadki nie było.
Ja myślę, że prawda o zdradach jest nieco smutniejsza i jeszcze bardziej żenująca niż teoria o tym, że zdradzamy oślepieni zewem natury i instynktem przetrwania... Owszem jesteśmy dwunożnymi zwierzętami i homo sapiens jako jedyny gatunek zabija, niszczy i krzywdzi dla zabawy, zaspokojenia chorej ambicji, a najczęściej z powodu wrodzonego okrucieństwa. Także nie ma co "skromnie" i niewinnie , zachowawczo zakrywać się tym, że jako zwierzęta zdradzamy bo musimy. My jesteśmy gorsi od zwierząt, bo zdradzamy choć nie musimy.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Poza tym , w czasie zdrady raczej wszyscy kombinują , żeby wpadki nie było.
I co z tego, że kombinuja rekonstrukcjo, mimo prewencji, która w szaleństwie okraszonym przez naturę odpowiednią dawką uzależniającego "szaleju" i tak dzieci się pojawiają.
Zresztą mało tu czytaliśmy o dzieciach poczętych ze zdrad, choć nikt ich nie planował?
Czyli coś tam natura ugrała by gatunek ewoluował.
A te zauroczenia czarnymi oczami i smagłymi cerami południowców, którym nasze słowiańskie, żadne przecież specjalnie cud piękności oprzeć się nijak nie mogą, choć logiki żadnej w budowaniu jakichkoliwiek związków w tym nie ma....czyż one nie są dowodem na desperackie poszukiwanie przez naturę odmiennych genów by uzdrowić gatunek w ewolucyjnym pędzie?
I wreszcie inny aspekt zdrad, szukanie dopełnienia na zewnątrz, z czysto egoistycznych pobudek. Ego chce czuć się wyjątkowe, poprzez nowy "miłosny" koktail, substyt szczęścia, ulega iluzji, że oto jest wyjątkowe. Jest w stanie poświęcić wiele, ciężarną żonę, rodzinę, harującego jak wół męża....byle tylko poczuć się kimś. Choć to złudzenie, ego głęboko w to wierzy, że dzięki tej grze naprawdę żyje.
Starość, utrata formy, choroby, brak energii lub zainteresowania płci przeciwnej BYWA że otwiera takim egotycznym umysłom oczy, lecz niezwykle rzadko. Mówią często, niczego w życiu nie żałuję i umierają w przeświadczeniu, że nachapali się życia
Ale to też jest aspekt ewolucji lecz ewolucji świadomości ludzkiej, tylko że głównie dotyczy tych, którzy z nimi żyli.
A co z teorią okresowej monogamii w przypadkach zdrad kiedy partnerka jest w ciąży ? Albo kiedy osesek ma zaledwie kilka miesięcy?
System zachowań oparty na opiece matki jest wystarczający do przetrwania przekazanych genów, gdy zapewnione ma odpowiednie zasoby. Aby ich nie stracić od wieków musiała utrzymać ojca dzieci przy sobie. Dlatego kobiety najbardziej boją się porzucenia. To, że pan przekazywał swoje geny na dziko, nie było tak istotne jak to, żeby wiedział gdzie ma coś na kolację przynieść i gdzie mieszka
Niezrozumiałym jest, gdy u mamusi instynkt do pozyskania nowych genów przeważa nad zapewnieniem przetrwania już istniejących, jeszcze nie samodzielnych. Tu widać jak nieprecyzyjny jest ten mechanizm, ale statystycznie wystarczający. Większość kobiet ma bardziej rozwinięty instynkt macierzyński, niż instynkt do rozmnażania. Panowie chyba odwrotnie W jednoczasowym zderzeniu wykluczających się instynktów wygrywa silniejszy.
Cytat
Co ze zdradami, w których mąż równolatek żony , łapie się za kobietę porządnie posuniętą w latach , hm... wiekowo nieatrakcyjną rozrodczo ?
A jakie to ma znaczenie ? Mechanizm jest nie świadomy, a więc nieprecyzyjny, przecież to jest przeważnie ''wielka miłość" lub coś dla przyjemności, czasami można trafić i na wydmuszkę.
Z Homo homo to samo. Tyle, że coś wykształconego do przedłużenia gatunku znalazło sobie ślepą nieproduktywną gałąź ewolucji.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Oj co tu dorabiac wielka filozofie zdrada jest wynikiem nie zachamowanego popedu seksualnego.
Szkoda,ze niektore zwierzeta panuja nad tym bardziej niz ludzie...np labedzie
Yorik, ja doskonale wiem, o czym piszesz. Tylko, że dalej smutny wniosek jest taki: w większości przypadków nie musimy zdradzać, tak jak w większości przypadków nie musimy zabijać. CZYLI JESTEŚMY GATUNKIEM UPRZYWILEJOWANYM. Dorobiliśmy się tego przywileju, a teraz jest jak kula u nogi , bo stoi na przeszkodzie wygodnego usprawiedliwienia naszego zwykłego squrvysyństwa. Skoro czegoś złego nie musimy ale robimy, tzn. że robimy bo lubimy. To chyba proste i logiczne?
Co do łabędzi, wychodzi na to , że ptactwo jest na wyższym poziomie rozwoju niż homo sapiens, bo ma w doopie różne teorie i potrafi sobie dochować wierności, nie cierpiąc przy tym genetycznie.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
To jak ja super geny - to mam bzykać się z połową populacji męskiej, żeby to co najlepsze było przekazywane dalszym pokoleniom ???
Czy Twoja teoria dotyczy tylko Panów
Oj co tu dorabiac wielka filozofie zdrada jest wynikiem nie zachamowanego popedu seksualnego.
To już nie filozofia, ani nawet nie teoria.
Zdrada jest wynikiem braku kontroli nad popędem, no niby tak, czyli nad naszą naturą, mechanizmami skierowanymi na jak najkorzystniejsze dla populacji (może nawet jej być, albo nie być?). Można jakoś przyjąć, ze monogamia to wyższy stopień rozwoju kultury/człowieczeństwa. Fajnie brzmi i jest się czym chwalić. Wyodrębniając oczywiście biologiczną, lub udając, że też istnieje
A wyjątki potwierdzają regułę.
Tyle, że ta kontrola jest sztucznie wymuszona kulturowo, nie biologicznie, w celu zachowania monogamii. Ale jest to tylko monogamia narzucona społecznie, nie biologiczna. To jest gwóźdź programu ! Właściwie to o tym mówię od początku
Wydaje mi się, że większość osób mówiąc o monogami ma na myśli monogamię wyłaczną tzn. społeczną i seksualną z której wynika genetyczna. Wymóg monogamii wyłacznej próbują zupełnie bezskutecznie wprowadzić w życie co niektóre religie i sekty, nie tylko katolicka, ale to wyraźnie widzimy na swoim podwórku. Nie ważne czy jest to dobre czy złe, ale napewno wymuszone i nienaturalne
W społeczeństwach monogamicznych (jak u nas) poligamia występuje w formie monogamii okresowej (na jakiś czas z kolejnymi osobami).
Momenty przejścia, raczej nie są akceptowane kulturowo.
Trzeba się zastanowić, czy nie jest bardzo na siłę chwalenie się nadprzyrodzonością człowieka, wyrażoną również w monogamii wyłacznej nie występującej w świecie zwierząt ?
Podstawowe pytanie: czy odruchy biologiczne u człowieka kierowane są wyłacznie przez rozum i wolę, a nie przez instynkt ? Bardzo bym chciał, ale mam osobiście bardzo duże wątpliwości.
W populacji są osoby, które mają większą kontrolę, możliwe, że też do czasu odpowiednich uwarunkowań. Ludzie się bardzo zmieniają. Są też osoby, które tej kontroli od początku nie mają wogóle. Ciekawe, w jakim kierunku to pójdzie ? Czy fktycznie i pod tym względem będziemy gatunkiem wybranym ?
Rekonstrukcja chyba jednak do końca nie zrozumiała. Skąd teza, że nie musimy zdradzać ? Z czyjego punktu widzenia, osoby zdradzonej ? Wielu rzeczy nie musimy.
Porównanie do zabijania. Może być. Jeśli to instynkt, to wszystko się zgadza. Chyba żaden zdrajca nie myśli o przedłużeniu gatunku, a ten co zabija nie zawsze myśli o pożywieniu. Pozatym syte zwierzęta kierowane instynktem też zabijają, tyle, że po jedzeniu wysiłek nie jest wskazany.
Nie musieć w tych przypadkach, to nie przywilej, to brak kontroli rozumu nad emocjami. Więc raczej w tym względzie niewiele gatunek się zmienił. To chyba nawet nie zawsze squrwysyństwo, tylko przeważnie prymitywizm.
Robimy, bo lubimy ? Tak. Zaspokajając prymitywne potrzeby (fizyczne, emocjonalne) nie myślimy szerzej, co robimy, bo jest to najważniejsze. Tak funkcjonują zwierzęta.
A z tymi łabędziami, to już dajcie spokój. Pięknie to wygląda. Romantyczne jest. Łabędzice z długimi szyjami i klapiące rzęsami mi się bardzo podobają ....naprawdę....ale kurka wirne nie są !!!
Monogamia wszystkich ptaków bardo wysoka (90%) jest niestety tylko monogamią społeczną. Wśród tych udających, tylko 10% łabędzi jest wierna jednemu partnerowi. 90% wychowuje nie swoje młode.
Tylko 12% z naczelnych jest monogamiczna i to tylko społecznie.
Prawdziwą wierność wykazują chyba tylko Gibony !!!
U człowieka 75-80% społeczności kulturowych jest poligamiczna. Nasza największa ma narzuconą społecznie monogamię.
Podobno jest taka zależność, im wieksze jądra u faceta, tym jest bardziej poligamiczny
Podwaliny naszej cywilizacji dała cywilizacja Grecka, tak ? Zmieniło się trochę, inni bogowie, no i inna monogamia
Grecy cenili sobie monogamię, odcinając się tym od zezwierzęcenia. Dawała im poczucie wyższości.
Monogamia wyłaczna obejmowała jednk tylko kobiety. Mężczyźni żony mieli do rodzenia dzieci, niewolnice do uciech. Mężatki były nietykalne.
Traktowane by to było jak kradzież. Też to jakoś dość dobrze funkcjonowało.
Wychowując się w takiej kulturze, nasza wydawała by się nam jakaś upośledzona i argumenty by się znalazły
No dobrze........, kawę już wypiłem, więc koniec pogaduszek
Na razie.
Post doklejony:
Kobieta123,..
Cytat
To jak ja super geny - to mam bzykać się z połową populacji męskiej, żeby to co najlepsze było przekazywane dalszym pokoleniom ???
To nie jest moja teoria. Ja tylko tak sobie piszę od niechcenia na kolanie. To powszechnie wiadomo, tylko się o tym wśród humanistów nie mówi, zwłaszcza tych zmanierowanych kulturowo. Lepiej rozmawiać na ich tematy
Z psychologami terapeutami, to też nie ta płaszczyzna, ale od behawiorystów i neropsychologów wiele ciekawego można usłyszeć..;
Kobieto, no co ja się będę wypowiadał na temat Twojego bzykania ?
Hmmm.........nie znam preferencji...
Jeśli jednak świadomie chcesz, aby Twoje super cenne geny przetrwały w populacji, nie jak to robi większość nieświadomie, to masz dwa rozwiązania:
1. Wyłuskać z tej całej bandy równie cennego jak TY i dobrze zaopiekować się potomstwem, bo jednak liczy się jakość lub
2. Jeśli nie jesteś w stanie wytypować, to ciężka praca Cię czeka, musisz nadrobić ilością i połaczyć przyjemne z pożytecznym. Najlepiej każde potomstwo z innym
PS. Te bardziej rozwinięte gatunki, to jednak jakoś typują
A że pomyłki się zdarzają? no cóż....
no dobrze Yorik walnoles piekny wyklad..z ktorego wynika,ze nie powinnismy byc oburzeni bo przeciez to tylko biologia...jednak jakkolwiek instynkt stanowi nasz powroz(podobnie jak cala fizjologia) to jednak to co nas rozni od zwierzat jest stopien rozwoju duchowego
Jesli ktos lubi byc zwierzeciem to jego sprawa.
Moja osobista teza-mind over body- o ktorej zreszta juz byla dyskusja dzisiaj na chacie(wpadnij czasem na wirtualna kawe)-chodzi o samokontrole nie wymuszona przez uwarunkowania spoleczne-ale o samokontrole, ktora powinna nas rozwijac duchowo wlasnie.
Wszak nie chodzi tylko o rozmnazanie, zostala nam dana cala gama emocji po cos, jak rowniez mozg zostal nam dany po cos...
Gdyby ludzkosc ograniczala sie tylko do bazowania na pierwotnych instynktach mieszkalibysmy w jaskiniach a kolo byloby kwadratowe.....
Ja nie porównuję zdrady do zabijania w tym sensie, o którym mówisz Yorik. Pisałam o czymś innym: Żeby żyć nie musimy nikogo zabijać , bo możemy hodować sobie trochę roślin i np. nośne kury, bądź mlekodajną krowę i żarcie jest! Możemy też iść do sklepu i papu jest. Żeby mieć pieniąchy na żarcie ze sklepu też nie musimy nikogo zabijać , bo możemy je w sposób cywilizowany zarobić.
Żeby się rozmnażać , NIE MUSIMY ZDRADZAĆ. Ludzie się nie puszczają na prawo i lewo w celach rozrodczych, tylko czynią to, żeby sobie zrobić dobrze.
Z punktu widzenia naszej planety nie jesteśmy gatunkiem wybranym, tylko przeklętym. Tworzy bądź bezpiecznie dla niej egzystuje tylko mała część populacji ludzkiej, reszta albo ma w nosie współpracę z przyrodą, albo ją eksploatuje bez umiaru, albo z upodobaniem niszczy.
I te proporcje można przełożyć na relacje człowiek-człowiek.
My nie rozmnażamy, nie wzbogacamy, tylko NISZCZYMY to co najcenniejsze. Jesteśmy zatem barbarzyńcami, a loty w kosmos , technologiczne innowacje itp., pasują do nas jak wół do karety.
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Myślałem, że tylko ja tutaj wyjeżdżam z teoriami behawioralnymi, psychoanalizami itp. itd. Widać nie jestem sam Z tym, że goście, którzy wypocili te tezy nie robili tego po to aby kogoś wytłumaczyć i pozostawić samemu sobie. To była głęboka i naonczas szokująca analiza cech atawistycznych naszego gatunku, ukazująca dlaczego człowiek zachowuje się czasem tak niewytłumaczalnie >zwierzęco< (patrz lekarze Freud i Jung) i autodestrukcyjnie zarazem (eros powiązany z tanatosem). Mit wyjątkowości gatunku ludzkiego, który to rzekomo potrafi panować nad swoimi prymitywnymi popędami, już dawno został obalony, a w czasie 2. wojny światowej runął doszczętnie z wielkim hukiem - do dziś jest nam to przypominane ku przestrodze.
Teraz sporo wiemy (i tak pewnie mnóstwa rzeczy jeszcze nie zgłębiliśmy), posiadamy samoświadomość, czyli to, co rożni nas od zwierząt, a więc kwestia jest innego rodzaju. Jacy chcemy naprawdę być? Dostaliśmy niesamowicie wartościowe narzędzie, dzięki któremu możemy decydować o swoim losie. Mamy nad tym kontrolę, wolną wolę, potrafimy mniej więcej przewidzieć co się wydarzy, gdy... itd. W naszych głowach pozostaje wybór: czy nasze życie ma być jedynie podporządkowane biologicznemu popędowi? Czy empatia w stosunku do drugiego człowieka ma się ograniczać jedynie do tego na ile nasza popędliwość zostaje/zostanie zaspokojona przez drugą stronę?
Padł tu termin /prymitywizm/ - można to uznać za słowo-klucz. Nie bez kozery przedstawiciela pewnego typu ludzi określa się mianem /prymitywa/, można to określenie stosować szerzej
No dobrze Sinead, sądzę, że przesłanie zrozumiałaś.
Świadomie i specjalnie pojechałem po biologii, ponieważ w rozważaniach jest pomijana, niedoceniana lub lekceważona, co mnie naprawdę dziwi.
Zauważyłaś, że uformowana fizjologia stanowi nasz powróz, czy smycz i ogranicza to co byśmy chcieli i czego sobie życzymy.
Można stwierdzić, że stopień rozwoju duchowego generalnie mamy najwyższy i to też nas wyróżnia, jak wiele innych rzeczy. Smycz i tak jest smyczą dla przeciętnego człowieka, a rozwój duchowy ma różne oblicza.
To my ustaliliśmy, że nie jesteśmy zwierzętami, bo jesteśmy gatunkiem wybranym.
Niestety to nie jest kwestia lubienia bycia zwierzęciem. Dla ufoludka będziemy integralną częścią tego świata. To, że się tego wypieramy, nic nie zmienia.
Mind over body, rozwój duchowy, samokontrola, kształtowanie samego siebie, pokonywanie niedoskonałości, ćwiczenie wytrwałości i SIŁY WOLI, wyrabianie korzystnych odruchów, łamanie niekorzystnych przyzwyczajeń, panowanie nad sobą w każdej sytuacji, doskonalenie panowania nad każdymi emocjami i wrodzonymi odruchami, wytrwała droga do doskonałości jako droga lub cel życia.....a nawet...sterowanie procesami fizjologicznymi.......
Hmmm......Twoja osobista teza mówisz ?........Nie masz pojęcia, jak dawno już to wymyślili..nie jako tezę, tylko drogę życia.;.....zapraszam Cię ..na zajęcia...sztuk walki...;...wszystkie z końcówką w nazwie......-do (droga).
Jak się bardzo przyłożysz, to już po 2-3 latach zapanujesz nad większością swoich emocji, jak to pokochasz to i nad metabolizmem w pewnym stopniu. To ciężka praca. Populacja ludzka, to nie są sami wybrańcy, którzy obrali taką drogę.
Mamy różne emocje, mamy mózg i co z tego ? W szkole nie uczą jak to razem obsługiwać.
Gdyby ludzkość ograniczała się tylko do pierwotnych instynktów, możliwe, że byli byśmy szczęśliwsi....bo wszystko było by proste...i spontaniczne......
Zastanawia mnie, dlaczego większość osób, jeśli zrobi coś niewłaściwego w emocjach (agresja, miłość) z automatu traktuje to jako usprawiedliwienie ?
Z tym nie powinno się dyskutować, bo to siła nadprzyrodzona, prawda ?
Rekonstrukcjo, głupio mi się przyznać, ale chyba po raz pierwszy nie bardzo Cię rozumiem z tym, że nie musimy zdradzać w celach rozrodczych. Przekonaj narkomana, żeby nie brał następnych działek. Nie musi, aby zarazić się HIV. Myślisz, że ma jakieś znaczenie czy jest w związku czy nie ?
Co do reszty, to masz racje.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
A ja sobie myślę, że jak ktoś szuka wszędzie usprawiedliwień w postaci pierwotnych instynktów, to niech spada na drzewo i nie udaje, że jest człowiekiem. Skoro jedni ludzie potrafią kierować się lojalnością i empatią w życiu, choć specjalnych szkoleń ani fakultetów w tym kierunku nie robili, to widocznie nie jest to pułap nie do przeskoczenia dla innych. Tak szczerze mówiąc, jak ktoś się lub uwsteczniać, to nie pomagajmy mu usłużnie osłaniając go usprawiedliwieniami z pradziejów, bo kogo to po tylu tysiącach lat obchodzi z jakiego poziomu startowaliśmy? Ktoś tu już słusznie pisał o wolnej woli, więc nie stawiajmy zwyczajnych wykrętów ponad gołą prawdę. Na przykład tę : są ludzie i ludziska, są ...urwy i ...urwiska. Że już nie wspomnę o : "są ludzie i parapety".
Zdrady w większości przypadków nie powstają w sytuacjach ekstremalnych ( czyli ktoś tak wyposzczony, że aż mu się na łeb rzuciło i w pomroczności jasnej wskakuje na pierwszą/ego z brzegu kobietę/faceta, którą/ego namierzy i nakłoni do seksu) .... Zatem zdrady nie powstają w sytuacjach ekstremalnych, one te sytuacje tworzą.
Rozmnażanie nie jest powodem romansów, co najwyżej w niektórych przypadkach ciąża jest tych romansów wynikiem. Jest skutkiem , a nie przyczyną. Oczywiście nie mówię o sytuacjach kuriozalnych. Mówię o pospolitych zdradach, u podstaw których jest bardziej lub mniej zawoalowana chętka podłechtania sobie tego i owego .
Post doklejony:
...Tak szczerze mówiąc, jak ktoś się lubi uwsteczniać...
Sorki, zjadłam literkę i.
Edytowane przez rekonstrukcja dnia 02.02.2013 19:20:33