Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę pisać na forum o tej tematyce. Szybciej bym się spodziewała swojego skoku w boku niż męża... No ale życie to nie jest bajka: mój mąż sie zakochał. przez internet. w kobiecie ze Stanów... I na nic prośby, groźby, rozstania i powroty. Na nic 11 lat razem, na nic adopcja dwójki dzieci, z których córa ma niecałe 2 lata, a syn prawie 3,5. Nic się nie liczy, poza rzeczoną panią, ich spotkaniem w Polsce pod koneic grudnia...
Jak się to wszystko zaczęło? Jakieś 4 lata temu mąż zaczął mieć poważne problemy z alkoholem. Raz, a potem drugi stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem. Stracił pracę, bo na targach pobił prezesa firmy. Był chamski, wulgarny, źle się odnosił do wszystkich (poza dziećmi). Pił. Palił. Nie mył się. Dziadział. Nie pracował lub pracował "na lewo". Ciągle go broniłam, pomagałam. Teraz mieliśmy jechać wszyscy do Anglii (mam tam rodzine, załątwioną pracę i mieszkanie). Miał pojechać ze mną i dziećmi, pomóc nam się ustawić, a potem mógł wracać do kochanki; później mogliśmy się rozwodzić... Dziś jednak uznał, że po tym wszystkim co ja mu zrobiłam (!), on nie zniesie psychicznie 3 miesięcy w Anglii ze mną i dziećmi. Poza tym, co ja sobie wyobrażam? Że on będzie chodził na 6.00 do pracy na kilka godzin? Jak śmiem go tak wykorzystywać?! Ręce mi opadły.
Ale najlepsze i tak zchował na koniec: uznał, że nie zgodzi się na mój wyjazd z dziećmi, jeśli nie podpiszę mu oświadczenia, że zgadzam się na rozwód za porozumieiem stron i że zrzekam się alimentów na dzieci... Szczyt bezczelności...
Jestem w tej chwili wrakiem człowieka. Wniosek o alimenty mam już przygotowany; tworzę wniosek o rozwód z jego winy. Pewnie będę musiała założyć mu sprawę o rozdzielność majątkową (non stop robi długi), wymeldowanie (mieszka u swojej matki, ale stąd nie chce zabrać swoich rzeczy..., nie chce się wymeldować, ale nie chce też ze mną być... O co mu chodzi? To nielogiczne)...
O ile na tle prawnym jakoś sobie poradzę, o tyle kompletnie nie wiem jak się podnieść psychicznie. Ciągłe pytania dzieci, zwłaszcza syna, o tatusia, prośby, aby do niego zadzwonić (ale po telefonie lub spotkaniu są prawdziwe histerie; zresztą ostatnio tatuś uznał, że nie chce widywać dzieci dla ich dobra)... Nie daję rady. To wszystko jest zbyt świeże, zbyt emocjonalne... Za dużo na mnie na raz spadło... Nie rozumiem czemu za jego chwile przyjemności, mamy zapłacić ja i dzieci?
Rzeczywiście, jesteś w bardzo wczesnym etapie, skoro nadal zastanawiasz się nad logiką postępowania mężów "zakochanych" w kimś innym niż własne żony ... Ale akurat to, że za to zapłacą najmniej winni, jest zupełnie łatwe do logicznego wytłumaczenia... Sam jestem tego całkiem dobrym przykładem (i jako dziecko, i jako mąż)...
Jak rozumiem, że do fizycznej zdrady jeszcze nie doszło... jednak Twój mąż nie chce rozmawiać o naprawianiu Waszych relacji...?
Jeśli prosisz o radę - zaproponowałbym poszukanie Ci kogoś uczciwego i mądrego życiowo do roli mediatora.
Myślę, że koniecznie potrzebne Ci wsparcie, bo wygląda na to, że postępujesz tak jak należy, to jednak najprawdopodobniej nie raz i sama (zakrzyczana przez "logicznego inaczej" męża) zaczynasz wierzyć, że białe to czarne - a przynajmniej szare... Jeśli udałoby się znaleźć kogoś takiego, kogo uznałby i Twój mąż - byłoby najlepiej...ale nic na siłę...
Nie szukaj jednak "przyjaznej duszy" do której mogłabyś teraz poczuć "coś więcej" - to chyba najbardziej kiepskie rozwiązanie...
Bądź uczciwa i konsekwentna - jeśli kochasz, kochaj mądrze!
Wierzę, że już to samo sprawi, że z pomocą podobnych Tobie - w końcu podniesiesz się z tego, otrzepiesz kolana z kurzu i znów z wiarą spojrzysz w przyszłość!
No i mamy zwrot akcji... Mąż jednak chce jechać do Anglii, ma mi przedstawić niedługo warunki tego wyjazdu - jak go znam, to będzie to brak sprawdzania komórki oraz jego przylot do Polski na sylwestra do kochanki...
Oczywiście był tak miły przez telefon, że co drugie słowo przerywał słowem na "k.."
Wszyscy mi odradzają ten wyjazd. JA go do tej pory postrzegałam jako szansę na ułożenie sobie życia w nowym miejscu, z nową pracą, mieszkaniem, nowymi ludźmi. A przede wszystkim chodziło mi o zabezpieczenie finansowe siebie i dzieci. W tej chwili, gdyby nie moja mama i ojczym, to nie wiem jak by to było... No ale idzie sezon grzewczy, mamę zwolnili... Nie wiem jak przetrwamy tu w piątkę (przedszkole syna, rachunki, specjalna dieta dla córki)... Przeraża mnie to wszystko.
Z drugiej strony wyjazd z nim w tej chwili oznaczałby przechodzenie przez to samo co teraz za kilka miesięcy... Tego nie chcę, bo nie dam rady. Jestem cholernie silna, ale nie wiem czy aż tak...
Dar
Mediator? Boże mój, chętnie... wczoraj byłam nawet u jednego rpzedstawić mu jak się wszystko ma... ale stwierdził, że nie p-odejmie się mediacji, że musimy się dogadać sami. Mój mąż w życiu nie pójdzie do żądnego mediatora.
Ledwo namówiłam go ostatnio na wizyte u psychologa i terapeuty ds. uzależnień. Bylismy raz,potem miał chodzić sam... wiec zawsze przed kolejnymi terminami terapii pił, aby go na terapię nie wpuścili... sprytne,.no nie?
Aha... on się nie poczuwa do winy... WSzystko zrzuca na mnie, twierdzi nawet, że to ja go pchnęłam w ręce kochanki,bo przecież on na początku chciał być z nami...
Za chwilę mamy się spotkać. Boję się jak diabli...
Z tego co piszesz, to nie mediator jest Ci potrzebny, tylko dobry prawnik. Nie wiem jaki układ masz tam w Anglii, ale jeśli dobry na tyle, abyś sama mogła dać sobie radę, to wyjeżdżaj bez niego, układaj sobie życie, a z nim już gadaj tylko przez prawnika. Koleś jest stracony i tu nie tylko chodzi o tą laskę ze stanów, ale o jego podejście do życia, Ciebie i do tego "nie swoich" dzieci.
Mam tylko nadzieję że zbierasz kwity na niego, aby bez problemu wywalczyć orzeczenie o winie i najlepiej pozbawieniu go, lub znacznym ograniczeniu opieki nad dziećmi.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Taaaaak... Bidulek! O rany! ...
OK - w takim razie (miałem to napisać od razu, szkoda, że nie napisałem) - jeśli mediator nie wchodzi w grę (przez wiaro(u)łomnego - pomyśl zatem o jakiejś dojrzałej emocjonalnie i uczciwej osobie (raczej kobiecie), która będzie w stanie utrzymać Cię w pionie i kierunku. Moim zdaniem masz najprawdopodobniej w tym momencie odpowiednie i jedno i drugie - niestety, mąż nie raz jeszcze Tobą zachwieje... Nie sprawdzanie komórki, przylot do kochanki!! O rany!!! Ale Ty będziesz się jeszcze nad tym zastanawiać... Ech... Ale ja też swego czasu nie umiałem racjonalnie widzieć nawet tak oczywistych rzeczy...
Uczciwe, ale i twarde warunki! Jeśli nie - nadal uczciwe, ale i konsekwentne działanie! Innego sensownego rozwiązania nie widzę!
Niech Ci się to uda!
Siły i odwagi!
Dar
PS: kiedy pisałem odpowiedź, nie widziałem postu wolfie'go... Ale wygląda na to, że pod każdym jego słowem też mógłbym się podpisać...
No i po rozmowie... Postawił takie warunki jak mówiłam. I kilka dodatkowych: mam mu podpisać oświadczenie, ze to ukłąd tylko na 3 miesiące, że zgodzę się na jego przylot do Polski na tydzień do kochanki, że zgodzę się na rozwód za porozumieniem stron i nie będę chciała alimentów. A generalnie to jestem mściwa, zachowuję się jak rozwydrzone dziecko, etc.
W Anglii jest mójk brat z narzeczoną. Załatwili pracę i mieszkanie obok siebie. Ale... mój jeszcze mąż zaszantażował mnie wczoraj, że nie da zgody na wyjazd dzieci ze mną, jeśli nie podpiszę oświadczenia o rozwodzie za porozumieniem stron i zrzeknięciu się alimentów. Nie mogę wyjechać z nimi sama, bo oskarży mnie o tzw. porwanie rodzicielskie. Byłam już w sądzie i o tym rozmawiałam...
Prosił Was ktoś kiedyś, abyście wyrazili mu pisemną zgodę na zdradę? Bo mój mąż mnie poprosił o takie oświadczenie Dow**** miesiąca!
Post doklejony:
Oczywiście, że mam na niego kupę kwitów... Zastanawiam się tylko czy,gdybym mu podpisała oświadczenie o zrzeknięciu się alimentów, to czy miąłoby to moc prawną. Oświadczenie pod przymusem. Z drugiej strony miałabym podkładkę dotyczącą podejścia do dzieci i chęci wywiązywania się z obowiązków rodzicielskich...
Cześc Emka
Wydaje mi się,ze tu wcale nie chodzi o kochankę,to tylko pretekst,który facet sobie znalazł,zeby miec usprawiedliwienie dla swojej zle pojmowanej wolnośći.On chyba wogłe nie liczy się z Twoim zdaniem,ani nie zastanawia nad wspólną przyszłościa.Masz okazję stanąc na nogi-stawaj.Zaczynaj nowe zycie gdziekolwiek,nie rezygnuj z prawnika,zabezpiecz alimenty,potem rozwód.Jeżeli rzeczywiście nie masz mozliwości życia tutaj,w kraju-wyjeżdżaj,ludzie dają sobie rade wszędzie.
Chyba jednak,zeby stanąć na nogi,najpierw musisz sie pozbyć drania,to człowiek,który może Ciebie i dzieci ciągnąc w dół.Wiem,ze dziś trudno Ci w to uwierzyć,ale poradzisz sobie,nie z takich problemów ludzie tu wychodzą i sie podnoszą.Potrzebujesz tylko czasu,konsekwencji w działaniu i spojrzenia z boku .Z tym spojrzeniem bedzie na poczatku różnie,dystans przychodzi z czasem.
Wiesz co?Moze spróbuj tak ja kiedys(za te poradę zapłaciłam psychologowi 8 dych,masz ją ode mne darmo)-zastanów się nad wszystkim raz jeszcze,na jednej kartce spisz wszystko,co dobre Ci mąż dał,na drugiej wszystko złe.Bilans będzie zaskakujący.Potem powiedz sobie,ze wszystko,co najgorsze juz Ci zrobił,nic więcej nie moze.
Boisz się?:cacyWiem co to strach,nawet jak postronni móiwą,że jest nieadekwatny do sytuacji.Może najlepiej bedize nie rozmawiac z facetem,wszystko załatwiać za jego plecami,nawet nie informując-masz do tego prawo,masz prawo do zycia wg własnych zasad,masz prawo do szczęscia swojego i dzieci.A cos mi isę wydaje,ze z nim szczęśliwi to Wy nigdy nie będziecie.
Nie jestem zwolennikiem wywalania gadów od razu,zawsze mówię,że przynajmniej nalezy próbowac Rodzine,zeby potem nie miec żadnych wyrzutów,zeby byc pewnym,ze się zrobiło wszystko.Tylko,ze Ty juz próbowałaś,nie wyszło,sama niczego nie skleisz,a facet nie chce.Jak chce życ na własnych warunkach-niech sobie zyje,ale bez Ciebie i dzieci:cacy:cacy:cacy:cacy
Trzymaj się i zapamietaj sobie na całe zycie;
strach jest najgorszym paralizatorem,strach ciągnie w dół,odbija się na zdrowiu ,uniemozliwia podejmowanie decyzji,popycha w kierunku depresji i stresu.Musisz przestać się bac.On nic gorszego Ci juz nie zrobi...
Taką listę zrobiłam ze dwa tygodnie temu... Po stronie plusów... hmmm mało było. Za to na minusy zabrakło mi kartki...
Wiecie co? Ulżyło mi. Mam jasną sytuację. O ile rano płąkałam, byłam załamana i rpzerażona, o tyle teraz jestem pewna werwy i energii. Bo jak to mówią: "być pokonanym i nie ulec, to prawdziwe zwycięstwo"...
Pierwsze pytanie, to czy dzieci mają wyrobione paszporty?
Jeśli tak, to dobrze i możesz jechać nie pytając się go o zgodę, jeśli nie, to postaraj się go tak zakręcić, aby te paszporty były wyrobione. Jak dzieci paszporty będą miały, to możesz wyjechać, a on zgodę sobie może wyrażać lub nie, co najwyżej w kiblu
Kolejna sprawa, zrzec alimentów się nie możesz, nawet jakbyś chciała, takie zrzeczenie się rodzica jest po prostu prawnie nieważne. Alimenty przysługują dziecku, a nie matce.
Kolejna sprawa to takie oświadczenie w takiej sytuacji, jest zwyczajnym wymuszeniem, ale swoją drogą jeśli padło by w nim słowo kochanka, czy jakakolwiek sugestia że przyjeżdża on do innej kobiety, to nawet dobrze dla ciebie, jeśli chodzi o orzeczenie o winie. Prawnikiem nie jestem, ale jak dla mnie, to takie oświadczenie do niczego Cię prawnie nie jest w stanie zobowiązać także jeśli od niego zależało by szybkie wyrobienie dzieciom paszportów, to możesz je podpisać, tylko zachowaj kopie dla siebie, a pertraktacje w tej sprawie nagrywaj.
Sorry, że tam powiem, bo w końcu to Twój dotychczasowy mąż, ale ten koleś jest zwyczajnie głupi i jedyne do czego się nadaje to do odstrzału.
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Mają paszporty. Włąśnie je odebrałam...
Nie mogę polecieć z nimi sama, bo praca jest od zaraz, a ktoś musi sie nimi zajac, załątwić przedszkola,etc. To trochę potrwa. Układ miał być taki, że on do rpacy, a ja w domu z dziećmi i zaąłtwiam sprawy formalne, a potem ide do pracy.
emka - napisałem się ... i bach nie weszło!
Ale chyba widzieli to moi przedmówcy - albo prorocy z nich jacyś!
Już nie muszę drugi raz pisać - dzięki MOA i wolfie!
Mogę się tylko pod tym podpisać...
- Dar
PS: Co do nowych informacji:
Dobrze, że mąż nie może Cię szantażować zablokowaniem wyjazdu...
Ale...Nie wiem, co powinnaś robić, jeśli praca tam była nagrana tylko dla niego... Na pewno potrzebujesz kogoś, kto będzie w stanie Wam (Tobie i dzieciom) pomóc - czy tam, czy tu - Ty chyba lepiej ocenisz, gdzie taką możesz znaleźć ...
Wszelka analiza jego toku myślenia jest niczym innym jak nakręcaniem spirali bezradności i mentalnej zależności od niego, którą twój mąż chce cię omotać a ty Emko dajesz mu przyzwolenie.
Czym dłużej zastanawiasz się nad tym czego on chce, jakie warunki ci stawia i dlaczego, tym bardziej cię od siebie uzależnia.
W skrajnych przypadkach osoba nie dająca ŻADNEGO wsparcia rodzinie, mało tego będąca tzw. kulą u nogi i sprawcą wszelkich problemów może stać się kimś "niezbędnym".
Tu nie działa logika, tu działa uzależnienie od osoby, której działania są całkowicie destrukcyjne.
Zatem Emko, w żadnym razie nie doszukuj się w jego postępowaniu logiki...bo jej tam nie ma.
Słuchaj swojej intuicji póki jeszcze do końca nie jest skażona jego jadem.
Masz pod opieką dzieci, jesteś za nie odpowiedzialna...na niego niestety nie możesz liczyć.
Spójrz na fakty i ich się trzymaj!!!!!!!!
Zabezpiecz siebie i dzieci prawnie na ile się da.
Jeśli widzisz sens wyjazdu a będziesz tam miała wsparcie od rodziny...wyjedź.
Rozstanie z kimś o destrukcyjnej osobowości jest najlepszym wyjściem, natychmiast uwalnia cię od wszelkiej manipulacji, której jesteś systematycznie poddawana.
Pozostając w takim związku dłużej nie masz szans na "wyzdrowienie", czyli uwolnienie się od negatywnego wpływu człowieka, który nie radzi sobie nawet sama ze sobą.
Jego obecność nie pomaga tobie i dzieciom...wręcz wam szkodzi.
On musi sam dojść ze sobą do ładu....jeśli tego nie chce, twoja praca nad nim nie ma żadnego sensu.
Sensownym jest natomiast zadbać o siebie, by być szczęśliwą a także by sprostać roli matki.
Jeśli pozbędziesz się złudzeń, reszta okaże się znacznie łatwiejsza.
Powodzenia
emka, podpisz mu co chce a potem może sobie tym wiesz co wytrzeć i tyle
nie możesz się zrzec alimentów ( ale jak on o tym nie wie to jego problem), sory ale nie ma takiej opcji, alimenty nie są na ciebie tylko na dzieci i MUSZĄ być przyznane, więc ty się możesz zrzekać i 10 razy a i tak alimenty sąd przyzna dzieciom i tak, możesz też 10 razy zmienić zdanie co do tego ile tych alimentów chcesz dostawać, więc jeżeli chcesz mieć spokój to obiecaj mu co chce, podpisz, że dasz mu rozwód bez orzekania, to też jest nic nie warte, możesz złożyć papiery do sądu o rozwód bez orzekania, a w trakcie rozprawy możesz zmienić.
Jedyne co to nie idź do żadnego notariusza i tam nie podpisuj niczego innego oprócz rozdzielności majątkowej.
A każde inne ręcznie podpisane oświadczenie możesz mu podpisać i zapomnieć.
Zastanów się na czym ci zależy, jak na wyjeździe to pakój się, podpisuj mu co chce, bierz jego i dzieci i jedźcie , a potem niech idzie w cholerę, niech wraca sam do polski, o tym teraz nie myśl, myśl o sobie i o dzieciach, zrób tak żeby tobie było dobrze, on to ... nic nie warty gad i jak on nie myśli o tobie i o dzieciach i oszukuje was, to ty rób dokładnie to samo
gamoń ten twój gad i nic nie wie, więc to wykorzystaj , nie zna się na prawie i twoje szczęście
Na razie zrezygnowałam z wyjazdu do Anglii. Przełożę na wiosnę/lato, kiedy będzie mogła jechać ze mną moja mama. Załatwię przy tym sądowe pozwolenie na wyjazd dzieci.
Zresztą kto wie, co los przyniesie przez ten czas?
Na razie muszę się zebrać w sobie. To niełatwe. Mam pracę umysłową, którą wykonuję w domu; potrzebna mi spokojna głowa... no ale przy takich przejściach, to nieco trudno :/ Staram się zabezpieczyć siebie i dzieci z każdej możliwej strony; na razie b. mocno pomaga mi mama i ojczym. Służą wsparciem, poradami, zajmują się dziećmi, robią obiad. JEstem w kompletnej zawierusze emocjonalnej i depresji. Biorę silne leki uspokajające i przeciwdepresyjne.
Niby z jednej strony wiem, że stać mnie na kogoś lepszego, że jestem więcej warta...ale z drugiej strony - no właśnie - 11 lat razem, dzieciaki płaczące za tatusiem, etc... Tylko jak długo mogę pozwalać się tak upadlać, jak długo mogę być wyzywana, bita, oskarżana o wszystko... JAk długo mam ratować mu tyłek i nadstawiać swój. Nie chcę już tego. Jestem potwornie zmęczona i zmaltretowana... Ale przy nim byłam jakoś wyjątkowo silna; tym razem to on się bał...Więc spodziewam się nowych zwrotów akcji, jak obudzi się kochanka w Stanach ;-)
emka, nie pytaj go o zgode na wyjazd-wnies wniosek o wyrazenie takiej zgody przez sad rodzinny.We wniosku opisz cala sytuacje oraz powod wyjazdu.
Paszporty masz wiec jak tylko wyrok sie uprawomocni bedziesz miala wolna reke a alimenty jesli zlozylas juz wniosek i zostana ci przyznane i tak bedzie musial placic.Na koniec juz po wszystkim, po rozwodzie etc mozesz sie pokusic o pozbawienie go praw rodzicielskich.Z tym ze to moze sie wiazac z utrata alimentow-wiec to opcja tylko jesli masz zabezpieczenie finansowe.
Co do dzwigniecia sie-jestes pod presja, cham robi wszystko by jeszcze bardziej wpedzic Cie w stres, wytracajac z rownowagi szantarzem, wymaganiami i zrzucaniem na Ciebie winy-to wszystko jest gra-on sie boi Twojego ruchu, boi sie, ze mu sie postawisz i co najlepsze ze staniesz mu na drodze do'szczescia'Odbij pileczke, nagrywaj rozmowy, zachowuj smsy , wszystko moze sie przydac.I wiesz co?
Zycze Ci zeby poszedl do tej swojej pani i juz nigdy nie wrocil, zebys nareszcie mogla zaczac zyc swoim zyciem z daleka od jego manipulacji i chamstwa.
sinead, w polsce nie ma opcji utraty alimentów gdy się pozbawi praw ojcowskich, chyba, że na wyspach
u nas alimenty są przyznawane zawsze, można nie mieć praw a kasę bulić trzeba i tyle, wiesz ile ojców pozbawiałoby się samych praw rodzicielskich tylko po to żeby nie płacić alimentów ?
bumerang napisał/a:
u nas alimenty są przyznawane zawsze, można nie mieć praw a kasę bulić trzeba i tyle, wiesz ile ojców pozbawiałoby się samych praw rodzicielskich tylko po to żeby nie płacić alimentów ?
Zgadza się, ale ten kij ma dwa końce i działa też niestety w drugą stronę taki wyrodny rodzić, nawet jak nie płaci alimentów, jak popadnie w niedostatek, może pozwać swoje niechciane dziecię o alimenty i ma pewne szanse na ich otrzymanie
W życiu trzeba być jak kaczka, nad wodą niby nic, a pod woda nóżki pracują.
Wiem o tym, że nawet pozbawiony władzy rodzicielskiej będzie musiał płacić alimenty. Już to sprawdzałam. Na szczęście mam podstawy do pozbawienia a nie tylko ograniczenia mu władzy.
Kiedy mu dziś w ogromnym zarysie wyłuszczyłam, że od wczorajszych moich błagań o wyjazd wiele się zmieniło, był w szoku. OCzywiście pojawiły się standardowe argumenty, że non stop zmieniam zdanie i jak on biedak ma mi wierzyć...
Aż mnie kusi, aby zadzwonić i podpisać mu wszystkie oświadczenia jakie chce. Właśnie po to, aby mieć podkładkę do sądu.
Wiecie... to jest tak: ja wiem co mam robić na gruncie prawa, codziennych działań, etc. Ale emocjonalnie, jako osoba współuzależniona przy alkoholiku, jestem ciągle pod jego wpływem... Prawo prawem - tu dam sobie radę. Ale gorzej z moją psychiką. Tym jak mam sobie dać radę... jest tyle do zrobienia (np. wyprzedaliśmyz domu część rzeczy na wyjazd do anglii). Muszę zajać się sama dwójką maluchów i na to wszystko zarobić. Dobrze, ze pracuję w domu, to jedno idzie do przedszkola, drugie siedzi przy mnie, a ja staram się pracować. Zabrał samochód (jest na niego)... więc to też pewien problem, bo wybraliśmy synowi świetne rpzedszkole, ale na drugim końcu miasta...