Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Chciałbym poprosić mężczyzn o relacje z własnych wrażeń, uczuć, zachowań, przemyśleń po tym jak dowiedzieli się o zdradzie małżonki, ewentualnie dziewczyny. Interesuje mnie, czy możnaby wychwycić jakiś szczególny element wzmocnienia doznań negatywnych w momencie kiedy samemu się starło zachować szacunek wobec tej jedynej miłości życia, czyli po prostu czystość przed i wierność po nawiązaniu relacji. Jakie są odczucia mężczyzn, którzy doświadczyli kontaktów seksualnych z innymi kobietami w kwestii potrzeby czystości potencjalnej "partnerki" - przyszłej małżonki? Mam wrażeni, że zwykła uczciwość nakazywałaby nieprzywiązywania tak dużej uwagi do dziewictwa. Czy tylko uczciwość odgrywa tu rolę, czy także zazdrość jest mniejsza? Po prostu, pewnego rodzaju znieczulenie emocjonalne? Czy coś takiego występuje?
To jest pytanie na które odpowiedź warunkuje dalszy mój tok rozumowania w kwestii uczuć po ewentualnej zdradzie w związku - małżeństwie.
Te moje rozważania wynikają w dużej mierze z wielkiego zdziwienia jakiego doznałem czytając różne opisy wielkich scen zazdrości osób, które będąc w związku, właśnie z tą zdradzającą osobą, wcześniej same zdradzały i to nieraz po wielokroć. Jak dla mnie jest to przejaw schizofrenii. Nie żebym popierał zdradę na zasadzie wet za wet - absolutnie. Ale wcześniejszy zdradzacz nie ma prawa, moim zdaniem czynić wyrzutów.
Czy wierność po zdradzie małżonka wynika także z obowiązku dbałości o niego, czy raczej zostaje już tylko wyrazem wierności sobie i jakimś zasadom uniwersalnym?
Czy nie jest tak, że już masz nieujawnioną tu tezę i pytasz o coś co ją potwierdzi? Bo jeśli tak to w ciemno się zgadzam
Tak poważniej, to jeśli chodzi o pytanie o zasady (choć naprawdę nie wiem o co pytasz, bo to jakoś niespójne), to zadajesz pytanie "czy istnieją obiektywne zasady, moralność?"
"Pytam mężczyzn.. " ....."opinie kobiet też mnie interesują"
Partnerka ma być wierna w trakcie związku i ma być dla mnie tą ostatnią jeśli ma to być poważna relacja...wcześniejsze doświadczenia są w zasadzie nieistotne...pisze w zasadzie bo zawsze zdarzają się skrajne przypadki jak w historii Kolegi Anastazjazaba
Jeszcze raz zadam pytanie wobec powyższego.
Czy można doszukać sie różnic w subiektywnych odczuciach mężczyzn mających tylko jedną partnerkę w życiu i takich, którzy mieli wcześniej jedną lub więcej partnerek. /jak ja nie lubię tego określenia "partnerka"/
Zastanawiam się czy z tych relacji można by wyciągnąć jakieś wnioski ogólne i spróbować obiektywizacji oceny wpływy bodźców seksualnych na stan ducha.
Z tego mogły by wynikać różne, podkreślam różne wnioski.
wplywa badzcow seksualnych na stan ducha brutalnie powiem tak...mi tam nastruj sie poprawial po udanym seksie nie bylo raczej wyrzutów sumienia tylko strach ze sie wyda
odpowiadajac na twoje pytanie: moim zdaniem mozna ....bo doswiadczenia wplywaja na postrzeganie otaczajacej nas rzeczywistosci oczywiscie pytanie brzmi jakie to ma znaczenie? u mnie dyskujsa o zdradzie miala rowniez odslone czysto "techniczna" z kazdym bolesnym szczegulem i informacja o ilosci orgazmow.
Z tresci ciezko mi znalezc pytanie...wiec porposze jeszcze raz prosciej ale z tytulu wątku biore pytanie. I uwazam ze nie znajdziesz jednej miarki, zdazalo sie mi tak ze zdradzilem i nastepnego dnia nie pamietal ze zdradzilem.... czasem wracalem do tego ..ale powroty wynikaly raczej z fascynacji seksualnej. Kobieta ..tak mi wydaje zawsze ma wieksze poczucie winy(moje zdanie) z naszych rozmow (z zona) wynikalo iz ona za kazdym razem miala poczucie winy.
Co sie tyczy czystosci partenrki "przyszłej zony" dla mnie nie ma to znaczenia , powiem wiecej nawet dle mnie nie bylo by to wskazane...wolalem raczej doswiadczone partnerki....co wiecej kobieta dla ktorej chcialem sie rozwiesc tez miala przede mna bujne rzycie seksualne i wogole na to nie zwracalem uwagi
"Napisałes ze wczesniejszy zdradzacz ni ema prawa czynic wyrzutow to jest dla mnie z lekka chore....wogole pojecie "wczesniejszy zdradzacz" jest porazające
Pojęcie czystosci jest dla mnie z lekka smieszne(teraz tak mowie) choc gdy sie dowiedzialem o zdradzie mojej to wymiotowalem. Zona zapewne gdy dowiedziala sie o mojej czystoscie tez zapewne mial odruchy wymiotne Problem owej czystosci powraca....ale jednak wazniejsza jest terazniejszosc...ale bez omijania przeszlosci....jestesmy teraz bardzo czyscita czystosc mam nadziej buduje uczucie...i to ono oczyszcz z plugawości zdrady takie moje skromne zdanie
Pskow, naprawdę uważasz, że jeżeli ktoś Cię zdradził, masz prawo do zdrady i jak napisałeś "wcześniejszy zdradzacz, nie ma prawa czynić (...) wyrzutów"? Coś na zasadzie hulaj dusza piekła nie ma? Jeżeli zdradzisz później, to Twoja zdrada się nie liczy??? A dlaczego tak?
Często w swoich wypowiedziach wspominasz o Bogu, z czego wnioskuję, że jesteś wierzący - czy jeżeli, ktoś Cię zdradził w związku, Twój Bóg zwalnia Cię z przysięgi wierności? I jeżeli tak, to, czy możesz podać mi, gdzie to jest zapisane? Być może coś przeoczyłem?...
Mam wrażeni, że zwykła uczciwość nakazywałaby nieprzywiązywania tak dużej uwagi do dziewictwa.
Może ja w innym świecie żyję, ale czy w ogóle ktoś jeszcze przywiązuje wagę do dziewictwa? Chętnie się dowiem jak mężczyźni to postrzegają. Choć nigdy nie chciałabym być w związku z mężczyzną, który dziewictwo postrzega jako swego rodzaju wartość. W moim pojęciu wartość stanowi to co jest między uszami a nie to co jest (lub nie), między nogami.
Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że łatwiej kreować związek z mężczyzną doświadczonym. Doświadczonym nie tylko w seksie - bo tego dość łatwo kogoś nauczyć, ale i w tworzeniu bliskich relacji (po przynajmniej jednym kilkuletnim poważnym związku). Dlaczego? Dlatego, że przerobił już na własnej skórze tworzenie i rozpad związku, nauczył się relacji, a jeśli jest rozumny i uczciwy, to wyciągnie z tych procesów wnioski, po to by drugi związek był lepszy i pełniejszy. Nie będzie popełniał tych samych błędów lub zrobi ich znacznie mniej.
Cytat
Te moje rozważania wynikają w dużej mierze z wielkiego zdziwienia jakiego doznałem czytając różne opisy wielkich scen zazdrości osób, które będąc w związku, właśnie z tą zdradzającą osobą, wcześniej same zdradzały i to nieraz po wielokroć. Jak dla mnie jest to przejaw schizofrenii. Nie żebym popierał zdradę na zasadzie wet za wet - absolutnie. Ale wcześniejszy zdradzacz nie ma prawa, moim zdaniem czynić wyrzutów.
Zdrada zawsze boli. Dzieje się tak z prostego powodu: każde odrzucenie, a zwłaszcza odrzucenie (a zdrada jest odrzuceniem) niszczy poczucie wartości, bo osoba, która deklarowała, że kocha nagle ma nas i nasze uczucia w dupie, zdradą pokazuje, że nic dla niej nie znaczymy, że ważniejszy jest przypadkowy gość albo kumpela z pracy niż to "nasze wspólne", niż my. I nie ma tu znaczenia ile i jakie wcześniejsze przewinienia ma osoba zdradzona. Dodatkowo dochodzą jeszcze inne czynniki prymitywniejsze, a mianowicie:
1.poczucie własności
2.pewien relatywizm
Ad.1Jeśli chodzi o poczucie własności w stosunku do partnera, to myślę, że Panowie doskonale wiedzą o co chodzi. Panie nieco mniej mają to poczucie rozwinięte, ale też ono występuje. I oczywistym jest, że jeśli ktoś coś komuś zabiera, to wystąpi agresja i próba odzyskania straconego "mienia" (czyt. partnera), wszak lepiej jest mieć niż nie mieć, zwłaszcza, że (tak jak pisałam wcześniej) te działania grubo podszyte są utratą poczucia wartości, wobec czego zatrzymanie partnera (za wszelką cenę) w skołatanej psychice zdradzonego równa się utrzymaniu/odbudowaniu poczucia wartości. Oczywiście to tylko pozorne odbudowanie, ale zwykle osoby zdradzone nie są w stanie tego początkowo dostrzec (zwykle nawet nie potrafią właściwie zdefiniować źródła cierpienia). Dlatego myślę, że "walka o związek" w wielu przypadkach nie jest podyktowana miłością do partnera (choć tak się wydaje osobom walczącym o związek).
Ad2. Można by skomentować jednym zdaniem: co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie. Czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dotyczy to największych egoistów bez żadnego mechanizmu kontrolnego "pod sklepieniem".
ale jestem głupia
pskow, powodujesz, że uważam się za debilkę
Boże drogi o co Ci chodzi? " ocena wpływu bodźców seksualnych na stan ducha" proszę, jestem prostą kobietą z jakimś tam średnim wykształceniem, ale ni cholery nie wiem co autor miał na myśli, jakich bodźców ? na czyj stan ducha? partnerki? partnera ?
wypiję jeszcze jednego drinka, a ty pisz, może dostanę oświecenia
jestem przerażona, Ty nie masz większych problemów? Facet idź poszukaj prezentu dla żony na święta, umyj okna, zrób remont, wyluzuj trochę
nie lubisz określenia partnerka to mów konkubina albo d.., to tak po ludzku brzmi
Magda, ja czytałam 3 razy i tylko niektóre myśli udało mi się zrozumieć
I to też nie jestem pewna czy właściwie. Pskow lata po orbicie z zawrotną prędkością i jest w związku z tym nieco nieuchwytny
Sorry Pskow, żartuje (nie prześmiewam), ale czasem mi naprawdę trudno Cię zrozumieć przez sposób w jaki się wyrażasz i skróty myślowe, które stosujesz (już miałam tego próbkę wczoraj).
Marta, masz rację, że liczy się to, co w głowie, a nie między nogami, jednak dla wielu facetów (nie wypowiadam się w imieniu wszystkich) dziewictwo ma znaczenie - w jakiś niepojęty sposób daje pewność, że partnerka nie przesadziła z ilością partnerów w przeszłości. Oczywiście nie wszyscy faceci zdają sobie sprawę, że wcale nie gwarantuje to, jej uczciwości i wierności w przyszłości.
Nie zgodzę się z tym, co napisałaś o mężczyźnie doświadczonym, kilkuletni poważny związek NIE GWARANTUJE, tego, że mężczyzna (jak i kobieta) nauczyli się na własnej skórze wzajemnych relacji. Relacje raczej tworzymy, i w każdym związku wzajemne relacje mogą być nieco inne. Myślę też, że jeżeli ktoś przerobił na własnej skórze rozpad związku, to w pewnym sensie poniósł porażkę, a niekoniecznie zyskał doświadczenie, które da mu gwarancję, że już następny związek będzie udany. Jeżeli masz wątpliwości to sprawdź w Internecie, w ilu związkach zdarzało się być znanym ludziom. Przy czwartym związku, a może już nawet przy trzecim, powinni być mistrzami w budowaniu wzajemnych relacji, a zdarza się, że nie udaje im się stworzyć lepszego i pełniejszego związku nawet za szóstym razem.
Podoba mi się, to, co napisałaś o poczuciu własności i walce o związek, nie zawsze podyktowanej miłością, a bardziej egoizmem.
hmm.. nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale uważam że zdrada to zdrada, czy jest to zdrada premierowa w związku, czy tez oko za oko. Ja w pierwszym odruchu też chciałam zdradzić, ale nie potrafiłam, brzydziłabym się sobą. I nie wiem czy wtedy małżeństwo (w każdym razie moje) miało by jeszcze jakiś sens, czy nasze drogi nie rozeszły by się całkowicie.
Tak się jeszcze zastanawiam czy brak seksulanych partnerek przed przyszłą żoną, może w jaki kolwiek sposób być przyczyną późniejszej zdrady "dla sprawdzenia jak to jest z inną" - takie tłumaczenie min. słyszałam od swojego męża, ponieważ byłam jego pierwszą a on moim nie.
Dzięki, dzięki, za te wpisy . Pewnie napiszę coś więcej, bo niektóre treści są dla mnie bardzo inspirujące i poszerzające znacznie moje rozumienie kwestii, choć nie ukrywam, rodzi się we mnie stanowisko znacznie odrębne.
Na razie chciałbym tylko wyjaśnić nieporozumienie.
Gordian, ja nigdzie nie napisałem, że "hulaj dusza piekła nie ma". Napisałem tylko tyle, że osoba zdradzająca, wydaje mi się, znacznie ogranicza swoje prawa pod względem wymagań wobec tej osoby, którą zdradziła. A zdradzony też, odnoszę takie wrażenie, jeśli chodzi o skrupuły względem zdradzającego, może czuć się swobodniej. I tu dużo zależy d cech osobowościowych, stanu ducha, przekonań zdradzonego. Zachowanie wierności wymaga moim zdaniem pewnej, niemałej dozy świadomości uniwersalizmu zasad etycznych i uczuć wyższego rzędu, że tak powiem. Bo ta najsilniejsza, najbardziej elementarna forma poczucia jedności z małżonkiem została zerwana. Spontaniczna reakcja może być ukierunkowana właśnie na zdradę. Ja tak miałem ze trzy tygodnie, zanim się opanowałem. Kto wie, gdybym miał inne maniery być może bym zdradził w tym szoku.
"ocena bodźców seksualnych na stan duch".
Bodziec seksualny, wiesz co to jest... Stan ducha określiłbym jako całokształt uczuć jakie są w nas, wynikające z relacji z naszym kochanym, bądź też zwykłym partnerem do którego uczucia mogą być nikłe.
No jak te bodźce wpływały w naszym życiu na stan ducha? Jak to oceniamy?
Spontaniczna reakcja ukierunkowana na zdradę? Niezła ta rspontaniczna reakcjar1;! Pscow, pomyślę, że szukasz przyzwolenia i usprawiedliwienia. Zdrada jest zdradą, albo kochasz i jesteś uczciwy, albo tylko mały, wredny i złośliwy.
dziewictwo ma znaczenie - w jakiś niepojęty sposób daje pewność, że partnerka nie przesadziła z ilością partnerów w przeszłości
Co to znaczy "nie przesadziła z ilością partnerów"? Jaki "przebieg baby" jest dopuszczalny, a jaki nie? Nie rozumiem co ta pewność wnosi, co ona daje mężczyźnie? Nie rozumiem co zmienia w patrzeniu na kobietę informacja o posiadaniu pięciu partnerów lub tylko jednego. I jakie ma przełożenie na rzeczywistość w związku posiadanie w przeszłości wielu partnerów? Wszak liczy się czas teraźniejszy i osoba, którą jest teraz, a nie np.: kiedyś tam. Ludzie wszak potrafią się zmieniać i dojrzewać. Kobieta, która kiedyś miała wielu partnerów, bo lubowała się w rozrywkowym seksie, aktualnie może widzieć nadrzędną wartość w stałym monogamicznym związku z konkretnym facetem. Wiec gdzie jest problem?
Aczkolwiek w tym kontekście, jeśli prawdą jest, że dla większości facetów dziewictwo ma znaczenie, zaczyna być dla mnie jasne dlaczego babki poddają się zabiegom odtwarzania błony dziewiczej (wg mojego ginekologa wcale nierzadko). Jak dla mnie chore, zwłaszcza, że za tym idzie oszustwo osoby najbliższej. Ale cóż, potrzeba matką wynalazków.
Cytat
Nie zgodzę się z tym, co napisałaś o mężczyźnie doświadczonym, kilkuletni poważny związek NIE GWARANTUJE, tego, że mężczyzna (jak i kobieta) nauczyli się na własnej skórze wzajemnych relacji.
Gordian, nie napisałam nigdzie o gwarancji. Wręcz przeciwnie uwarunkowałam tworzenie kolejnego lepszego związku ROZUMOŚCIĄ i UCZCIWOŚCIĄ partnera. Dlatego ilość tych związków nie ma znaczenia. Natomiast niepodważalny jest fakt, iż większość pierwszych związków się rozpada. Dlaczego? Odpowiedź zdaje się być prosta i oczywista: ludzie (kobiety i mężczyźni) nie potrafią tworzyć związku, bo robią to pierwszy raz (gdzieś, kiedyś i jakoś trzeba się tego nauczyć). To, że niektórzy nigdy nie podołają, cóż, zdarza się i to dość często, bo nie jest to proste. A żeby jeszcze było trudniej, to do tanga trzeba dwojga. Czyli, żebyś nie wiem jak był dojrzały i doświadczony, a po drugiej stronie będziesz mieć osobę niedojrzałą to marne szanse, że ten związek przetrwa.
Cytat
Myślę też, że jeżeli ktoś przerobił na własnej skórze rozpad związku, to w pewnym sensie poniósł porażkę, a niekoniecznie zyskał doświadczenie
Tak, poniósł porażkę w aspekcie tego związku i dlatego analizujące ten związek, odkrywając jakie błędy popełnił, uczy się co jest prawdziwie istotne w związku, a co nie warte poświęcania uwagi i jak robić, żeby stworzyć optymalne warunki dla rozkwitu miłości i związku. Myślę, że jednak jest to doświadczenie i to doświadczenie nie do przecenienia.
Przesadziłaś Marta - gdzie wyczytałaś w tym co napisałem o dopuszczanym "przebiegu" (jak to okropnie i ironicznie nazwałaś) kobiet. Jeżeli uważnie i ze zrozumieniem, przeczytasz drugie zdanie, które napisałem, zrozumiesz jaki jest mój stosunek do tej całej sprawy.
Czy ilość partnerów ma znaczenie? Pewnie, że nie ma!!! ...Ale zapytaj facetów; ilu z nich chciałoby być w poważnym związku z kobietą, która miała 10- 15 partnerów? Ciekawe jakie odpowiedzi uzyskasz? Takie są właśnie realia, bez względu na to, czy je rozumiesz (rozumiemy), i bez względu na to, czy nam się te realia podobają, czy też nie.
A w tym miejscu, pogubiłem się: "Ludzie wszak potrafią się zmieniać i dojrzewać. Kobieta, która kiedyś miała wielu partnerów, bo lubowała się w rozrywkowym seksie, aktualnie może widzieć nadrzędną wartość w stałym monogamicznym związku z konkretnym facetem." Taaaaa, jasne. Jak wiele znasz tak cudownie przemienionych kobiet? Bo widzisz ja często czytam na tym portalu, o przemianach, ale w drugą stronę.
Napisałaś dokładnie tak: "Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że łatwiej kreować związek z mężczyzną doświadczonym. Doświadczonym nie tylko w seksie - bo tego dość łatwo kogoś nauczyć, ale i w tworzeniu bliskich relacji (po przynajmniej jednym kilkuletnim poważnym związku)." Dopiero później było o uczciwości i "rozumności", ale i tak nie w tym rzecz, bo ja myślę, że łatwiej kreujemy związek z osobą, mądrą, kochającą, uczciwą, inteligentną, DOJRZAŁĄ, niekoniecznie posiadającą jakiekolwiek doświadczenie z poprzednich związków. Mógłbym podać parę nazwisk znanych osób, które mają doświadczenie w poprzednich związkach, są nawet uważane za mądre, pewnie też kochają, jednak - kolejne ich związki okazują się niewypałem. Ciekawe nie? Gdzie jest więc to doświadczenie z poprzednich związków??? Przecież każdy człowiek jest inny. Jeden lubi kolor czerwony, inny niebieski, dla jednego ważna jest religia, a dla innego nie, ktoś lubi pewne rzeczy w seksie, a inne nie, każdy z nas może mieć inny styl życia, inne przyzwyczajenia - wiem o czym piszę, bo mam dobre porównanie - moja żona jest zupełnie inną kobietą, niż moja poprzednia partnerka. Lubią zupełnie inne rzeczy, mają zupełnie inne przyzwyczajenia, zupełnie inne spojrzenie na życie, na świat i na związek. Więc co mi daje doświadczenie z poprzedniego związku? Absolutnie nic - zbudowaliśmy zupełnie inne, nowe relacje i żyjemy w innym świecie, bo moja żona jest kimś innym, niż TY, czy Kowalska, i do tego, każdego dnia w jakiś sposób się zmieniamy, - to bardzo dobrze, bo nie chciałbym, by moja żona była kopią innej dziewczyny i to wcale nie dlatego, że myślę źle o którejkolwiek z nich.
"(...)w aspekcie tego związku i dlatego analizujące ten związek, odkrywając jakie błędy popełnił, uczy się co jest prawdziwie istotne w związku, a co nie warte poświęcania uwagi i jak robić, żeby stworzyć optymalne warunki dla rozkwitu miłości i związku."
Pięknie zabrzmiało. To jakie są te optymalne warunki do rozkwitu miłości i związku, a które rozumiemy dzięki doświadczeniu? Co jest warte poświęcenia uwagi, a co nie? Widzisz, bo ja wciąż próbuję porównać kobiety które były w moim życiu i odnaleźć to, doświadczenie (z poprzednich związków), które przydaje mi się w obecnym i?... No sorry, ale nie bardzo...
I jeszcze jedno, napisałaś:
"(...)Natomiast niepodważalny jest fakt, iż większość pierwszych związków się rozpada. Dlaczego? Odpowiedź zdaje się być prosta i oczywista: ludzie (kobiety i mężczyźni) nie potrafią tworzyć związku, bo robią to pierwszy raz (gdzieś, kiedyś i jakoś trzeba się tego nauczyć)."
Wiesz Marta, uczymy się tworzyć związek już w dzieciństwie. Od najmłodszych lat, podpatrujemy naszych rodziców, wujków, ciocie, bacie i dziadków, odwiedzamy znajomych, a nawet o związku się uczymy, jeśli jesteśmy osobami wierzącymi, dostajemy też pewne wskazówki religijne, jak kochać (choćby Hymn o Miłości) i wiele wiele innych.
Problemem nie jest brak doświadczenia, problemem jest brak dojrzałości, uczciwości, egoizm i takie tam... (by nie zanudzać)