Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Milord po co czytać lepiej wrzucić coś w ten deseń :niemoc.
Wracając do wątku Barbaro błąd powinnaś powiedzieć szefowi wszystko ze szczegółami. Ile razy gdzie jaka pozycja. A i nie zapomnij powiedzieć panu na portierni. Chyba też powinien wiedzieć. No i Pakiemu z sklepu gdzie robisz zakupy. I Panu Heniowi z naprzeciwka też. Kuźwa poczytajcie co piszecie. Czasami jestem ciekaw, ile osób z otoczenia najgłośniejszych piewców zna temat. Odpowiem za was niewielu. Dlaczego bo nie ma się czym chwalić. W moim otoczeniu o zdradzie wiedziały 3 osoby - matka, wspólnik, przyjaciółka. Wielu się domyślało. Po co niby ma trąbić wszem i wobec że zdradziła męża. Czemu ma niby to służyć? Jedna sensowna odpowiedź. Chyba tylko zaspokojeniu "żądzy krwi". Chleba i ingrzysk - ktoś już kiedyś to powiedział.
Myślę ze sarkazm powinien być dobrze zrozumiany.
Dziewczyna spytała o radę. Po prostu nie rozumiem tego. Czy ktoś jest z, czy nie jest. Nie ma żadnego znaczenia. Ani ten co jest ani ten drugi nie zrobił dobrze czy źle - każdy podjął swoją decyzję. Czy słuszną ocenić powinien jedynie ten co ją podjął.
I jeszcze jedno:
Autorka napisała:
Cytat
nie wiem jak byloby w Polsce
a nie
Cytat
lepszych niż w tej gównianej Polsce
Czytaj ze zrozumieniem i nie wkładaj komuś swojej interpretacji DrHouse
betrayed40 napisał/a:
Milord po co czytać lepiej wrzucić coś w ten deseń :niemoc.
Cytat
Wracając do wątku Barbaro błąd powinnaś powiedzieć szefowi wszystko ze szczegółami. Ile razy gdzie jaka pozycja. A i nie zapomnij powiedzieć panu na portierni. Chyba też powinien wiedzieć. No i Pakiemu z sklepu gdzie robisz zakupy. I Panu Heniowi z naprzeciwka też.
Nie wiem ale chyba mamy inny tok myślenia.Zastanów się teraz nad analogiczną sytuacją .Dzwoni kolega który mówi że wylądował w szpitalu i jest cały połamany.Na pytanie co się stało odpowiada ,że miał wypadek i ledwo przeżył.Co czujesz? żal,współczucie?
A co by było jak by powiedział całą prawdę? że jechał po cracku i zabił dziecko na rowerze jadące po chodniku.Czy czułbyś to samo?
Czy Twoja inteligencja jest w stanie ogarnąć,że operowanie półprawdą,niedomówieniami przynosi różne skutki?
Po co kolega opowiedział Tobie pierwszą wersję? i czy osiągnął to co chciał osiągnąć czyli to co pomyślałeś i poczułeś?
Cytat
Kuźwa poczytajcie co piszecie. Czasami jestem ciekaw, ile osób z otoczenia najgłośniejszych piewców zna temat. Odpowiem za was niewielu. Dlaczego bo nie ma się czym chwalić.
To jest forum publiczne i to co jest wystawione na widok publiczny podlega ocenie.Nikt nie będzie domniemywał i doszukiwał się głębszych aspektów każdej historii .To piszący decyduje co reszta widzi i komentuje.To co wie, jak piszesz niewiele osób w sumie mnie nie interesuje- dlaczego? bo albo ktoś pisze na forum albo w drugim obiegu.
Jeżeli wiesz więcej to nie powinieneś pisać "piewcy" i używać tym podobnych określeń bo jak wspominałem wcześniej większość wie tyle ile zostało napisane i na całe szczęście nie jest to jeszcze Twoje prywatne forum i każdy ma prawo do własnego zdania.
Cytat
W moim otoczeniu o zdradzie wiedziały 3 osoby - matka, wspólnik, przyjaciółka. Wielu się domyślało. Po co niby ma trąbić wszem i wobec że zdradziła męża. Czemu ma niby to służyć? Jedna sensowna odpowiedź. Chyba tylko zaspokojeniu "żądzy krwi". Chleba i ingrzysk - ktoś już kiedyś to powiedział.
To ze strony zdradzonego akurat zrozumiałe bo nie ma się czym chwalić i nie ma tutaj możliwości manipulacji faktami bo ktoś o tym fakcie zadecydował za Ciebie.
Cytat
Myślę ze sarkazm powinien być dobrze zrozumiany.
Dziewczyna spytała o radę. Po prostu nie rozumiem tego. Czy ktoś jest z, czy nie jest. Nie ma żadnego znaczenia. Ani ten co jest ani ten drugi nie zrobił dobrze czy źle - każdy podjął swoją decyzję. Czy słuszną ocenić powinien jedynie ten co ją podjął.
Dużo rzeczy ma znaczenie w każdej sytuacji życiowej i w każdej podejmowanej decyzji.Za wszystko trzeba brać odpowiedzialność i przede wszystkim nie konfabulować że decyzja nie była moja lub ktoś mnie do niej namówił.
Cytat
I jeszcze jedno:
Autorka napisała:
Cytat
nie wiem jak byloby w Polsce
a nie
Cytat
lepszych niż w tej gównianej Polsce
Czytaj ze zrozumieniem i nie wkładaj komuś swojej interpretacji DrHouse
[/quote]
Wiem co autorka napisała.Czytanie literatury w dużych ilościach daje szerszą perspektywę myślenia i interpretacji - to się nazywa otwarty umysł.
Jak dobrze zauważyłeś była to MOJA interpretacja i jak pisałem wcześniej,nie jest to Twoje prywatne forum ani nie mieszkamy w Chinach.
Ja tam ostatnio ignoruję czytanie postów bo często macie jakieś osobiste przepychanki i nie wiem po co to komu - chyba mamy wystarczająco problemów w swoim życiu aby ich sobie wirtualnie dokładać.
A wracając do tematu w pracy nie da się nie powiedzieć, z osobami z którymi spędzasz 8 godzin dziennie - czyli czasami więcej niż we własnym domu. U mnie w pracy wiedziały najbliższe osoby. Dalsze pytały czy dobrze się czuję i czy na coś nie choruję bo wzięłam 3 tygodnie urlopu - a byłam wcześniej pracoholikiem - bo kto ma 42 dni niewykorzystanego urlopu w grudniu i też mocno schudłam w przeciągu dwóch tygodni. A w pracy jak to w pracy plotki się rozeszły. Więc nie uważam żeby opowiadać ze szczegółami, ale wspomnieć można - ale oczywiście nie trzeba. Ja de facto teraz zmieniam pracę i tam nie widzę powodu informowania o tym, że kiedyś byłam zdradzona.
Nie wiem ale chyba mamy inny tok myślenia. Zastanów się teraz nad analogiczną sytuacją .Dzwoni kolega który mówi że wylądował w szpitalu i jest cały połamany. Na pytanie co się stało odpowiada ,że miał wypadek i ledwo przeżył. Co czujesz? żal,współczucie?
Nie wiem ale nie opisujesz analogicznej sytuacji Dr-rze. Przytoczone porównanie na wyrost x 2. Autorka czuła się w obowiązku poinformować przełożonego i to tylko jej sprawa mogła nie mówić nikomu nic i też była by to jej sprawa.
Cytat
Czy Twoja inteligencja jest w stanie ogarnąć,że operowanie półprawdą,niedomówieniami przynosi różne skutki?
Po co kolega opowiedział Tobie pierwszą wersję? i czy osiągnął to co chciał osiągnąć czyli to co pomyślałeś i poczułeś?
DrHouse nie martw się moją inteligencją co jest w stanie ogarnąć a czego nie. W sumie nic o mnie nie wiesz poza tym co znasz z forum.
Powiedzenie prawdy całej prawdy r11; zgadzam się w 100% jeżeli czemuś miało by to służyć, w sensie coś wyjaśnić. Czemu miało by to służyć w tej sytuacji nie wiem. Ale może mnie naprowadzisz na właściwy tok rozumowania. Po co przełożonemu miała by być potrzebna taka wiedza. Jeden powód?
W dawnych czasach osobom zdradzającym golono łeb i przyszywano szkarłatną literę.
Cytat
To jest forum publiczne i to co jest wystawione na widok publiczny podlega ocenie. Nikt nie będzie domniemywał i doszukiwał się głębszych aspektów każdej historii .To piszący decyduje co reszta widzi i komentuje. To co wie, jak piszesz niewiele osób w sumie mnie nie interesuje- dlaczego? bo albo ktoś pisze na forum albo w drugim obiegu.
Jeżeli wiesz więcej to nie powinieneś pisać "piewcy" i używać tym podobnych określeń bo jak wspominałem wcześniej większość wie tyle ile zostało napisane i na całe szczęście nie jest to jeszcze Twoje prywatne forum i każdy ma prawo do własnego zdania.
Tu akurat moje niedokładnie sprecyzowane stwierdzenie. Pisząc :
Cytat
Czasami jestem ciekaw, ile osób z otoczenia najgłośniejszych piewców zna temat
miałem na myśli ile osób z otoczenia np. Twojego DrHouse znało temat. Czyli wyjaśniam. Żona zdradziła Ciebie. Opowiadasz wszystkim wszem i wobec ze zdradziła? Zrobiłeś tak? Nie sądzę.
Odnośnie stwierdzenia prywatne forum pokaż w którym miejscu tak napisałem. Wskaż w którym miejscu zamieszczając mój post napisałem że ktoś inny nie ma prawa zabierać głosu. Zawsze podkreślam forum r11; to miejsce dyskusji. Nie narzucania innym swoich poglądów. Więc proszę nie przypisuj mi czegoś czego nie napisałem.
Cytat
To ze strony zdradzonego akurat zrozumiałe bo nie ma się czym chwalić i nie ma tutaj możliwości manipulacji faktami bo ktoś o tym fakcie zadecydował za Ciebie.
I tu akurat się nie zgodzę. Zaznaczam że nie ma to żadnego związku z historią BarbaryF ani z Twoją (bo jej po prostu nie znamy r11; Twój wybór), ot taka przypowieść.
Informujemy kogo tam uważamy że powinniśmy: r1; rmoją żona to larwa, zdradziła mnie a byłem super cudownym facetem po prostu ideałr1;, pomijamy istotną kwestię rbyłem chodzącym ideałem ale r11; w weekend zalewałem się w trupa lub miałem skłonności do lokali wątpliwej reputacjir1;
Możliwość manipulacji faktami jest prawie zawsze. To się nazywa magia słów. Jeżeli ktoś robi głupoty i jest biedny nazwą go r11; wariatem, gdy te same rzeczy robi bogacz nazwiemy go r11; ekscentrykiem.
Chwalić może i nie ma czym, ale zawsze można uchodzić z biednego misia który niczemu nie był winien (bo fakt zdrada może wynikać tylko i wyłącznie z predyspozycji zdradzającego)
Cytat
jak pisałem wcześniej,nie jest to Twoje prywatne forum ani nie mieszkamy w Chinach.
Nigdzie tego nie napisałem. Wiec proszę ogranicz się z takimi uwagami pod moim adresem do faktów.
Na koniec przytoczę fragmenty posta Adzi:
Cytat
U mnie w pracy wiedziały najbliższe osoby. Dalsze pytały czy dobrze się czuję i czy na coś nie choruję bo wzięłam 3 tygodnie urlopu r30;.
r30;. Więc nie uważam żeby opowiadać ze szczegółami, ale wspomnieć można - ale oczywiście nie trzeba. Ja de facto teraz zmieniam pracę i tam nie widzę powodu informowania o tym, że kiedyś byłam zdradzona.
Moim skromnym...
Nie co, ale jak przedstawiła barbaraF, wzbudza takie kontrowersje.
Sytuacja nr 1...
Zakładając, że nie wiem, po której stronie przysłowiowej barykady stoi autorka wątku (nie czytałam i nie znam prawdy), śmiem twierdzić, że spotkało ją nieszczęście, ponieważ mąż chce się z nią rozwieść (powód po jego stronie), a ona go nieprzytomnie kocha i końcem świata jest dla niej jego decyzja. Wzbudza we mnie tym samym litość (stąd te chusteczki i propozycja pomocy) i współczucie.
Sytuacja nr 2...
Jeśli jednak wiem, że ona sama przyczyniła się do rozpadu małżeństwa zdradą, już nie stać mnie na tak pozytywne uczucia.
Nie chodzi więc o to, że powinna powiedzieć szefowi całą prawdę (mogła tylko fragment), ale o to, że powiedziała tylko część w taki sposób, w jaki ja odebrałabym ją w sytuacji nr 1. A to wprowadziło słuchacza w błąd. IMO to takie celowe acz przecież nie kłamliwe manipulowanie faktami.
barbaroF, nie obraź się, ale podejście "po ludzku" do Twoich problemów i określenie szefa "biedaczkiem" , o których piszesz nacechowane jest w moim odczuciu czymś na kształt kpiny. Nasuwa mi się pytanie czy Ty aby na pewno wiesz, że nie jesteś ofiarą, a katem, którego spotkała zasłużona w moim mniemaniu kara? Ponoć, jeśli dostatecznie długo wmawiamy sobie lub nam się wmawia kłamstwo, zaczynamy w nie wierzyć...
W pełni rozumiem, że nie ma się czym chwalić, a i kogo to obchodzi, co się naprawdę u mnie dzieje. Natomiast nie rozumiem, dlaczego skoro już odważyłam się na obnażenie części siebie, robię to w sposób rzucający nieprawdziwe światło na całą sytuację.
Chciałabym, żeby czytający i Ty, barbabroF, dobrze zrozumieli, że moje obserwacje są wynikiem odczuć, które mam po przeczytaniu postu z dnia 28 stycznia. Postu napisanego z lekka, z uśmiechem, a jednocześnie jakbyś nie zdawała sobie sprawy, że ci, do których kierujesz swoje słowa, określają Cię jednoznacznie i chyba nie do końca tak, jak Ty o sobie myślisz.
Każdy z nas jest inny, więc i pewnie odbiór tego, co napisałaś, może być różny u każdego z nas. Mój jest, jaki jest...
Gdybyś napisała go nieco innej formie, kto wie, może i całej dyskusji (miejscami bezcelowej) by nie było...
Padło tutaj już porównanie, że ci, którzy zostali zdradzeni też nie informują ludzi wokół siebie o zdradzie. W znacznej większości rzeczywiście tak jest: nie obwieszczamy, że zostaliśmy zdradzeni, szczególnie, jeśli daliśmy tzw drugą szansę. Powód jednak jest jak najbardziej zrozumiały: nie chcemy każdego dnia zmierzać się z może pełnymi litości spojrzeniami, może z pukaniem się w czoło "aleś głupi", może wstydzimy się, że tak nas potraktowano...Zwyczajnie nie chcemy dokładać sobie emocji już i tak wystarczająco dużych. Zauważcie jednak, że wraz z tym, co wyżej napisałam, bronimy doopska naszych wiaro(u)łomnych, czasem kosztem tego, że nawet nie mamy z kim o tym pogadać i w efekcie jesteśmy samotni z bólem. Szukamy więc w sieci osób, które rzucą dobrym słowem, radą, wsparciem...
Obie w/w sytuacje są zupełnie różne, bo o ile autorka, dała w pracy sygnał, że wina nie leży po jej stronie (popraw mnie, jeśli się mylę, barbaroF), tym samym wprowadzając wszystkich w błąd i odsuwając od siebie winę, to zdradzeni albo nie manipulują faktami w ogóle, mówiąc prawdę, albo nie mówią jej wcale, albo też nie tylko nie obwiniają, ale kryją sprawców.
Żywię nadzieję, że nie podsyciłam emocji w temacie
Napisalam to tak jak napisalam, bo taki mam styl pisania.
Scenariusz byl taki: weszlam do pokoju szefa na normalne co-dwutygodniowe spotkanie, pierwsze po swietach. Usiadlam. Zapytal mnie co mam na swojej liscie spraw do omowienia. Odpowiedzialam ze wlasciwie to nic, bo dopiero wrocilismy do pracy. On sie usmiechnal i powiedzial ze tez nic nie ma. Na to ja ze wlasciwie mam jedna rzecz ale osobista. Ze musze powiedziec ze rozstalam sie z mezem. I tu wybuchlam placzem (nie uwazam tego za nienormalne - emocje, bo pierwszy raz otowrzylam usta w tej sprawie). On bez pytania pobiegl po chusteczki (to tez nie jest nienormalne. Kazdy chyba facet zrobilby na jego miejscu to samo). Wycierajac gile z nosa powiedzialam ze postaram sie zeby ten fakt nie wplynal negatywnie na moja prace, ale moge czasami byc nieobecna bo np. bede musiala cos zalatwic. Szef powiedzial ze jak bede potrzebowac to firma ma na uslugach pomoc psychologiczna i inna rowniez, w tym finansowa. Ja odpowiedzialam ze nie bedzie potrzebna i ze zaraz wychodze, zeby go nie krepowac swoja obecnoscia, tylko mi oczy wyschna.
Lepiej? Bardziej Ci sie podoba?
Napisalas: Padło tutaj już porównanie, że ci, którzy zostali zdradzeni też nie informują ludzi wokół siebie o zdradzie. W znacznej większości rzeczywiście tak jest: nie obwieszczamy, że zostaliśmy zdradzeni, szczególnie, jeśli daliśmy tzw drugą szansę.
Ja nie mieszkam ze swoim mezem juz od pazdziernika, on nie zamierza mi przebaczyc na razie a juz na pewno do mnie wrocic. Mieszkanie samotnie, poza sytuacja spoleczna implikuje rowniez pewne sytuacje formalne (przynajmniej tu gdzie mieszkam), gdzie MUSI sie powiedziec o swojej sytuacji "partnerskiej" w pewnych instytucjach i urzedach - kredyty, ubezpieczenia, podatki itp. Zaklad pracy byl ta ostatnia instytucja.
Zgadzam sie, gdy para decyduje sie na pozostanie razem, pewnych krokow mozna sobie zaoszczedzic. Nie w tym jednak przypadku. A niestety dla wyzej wypowiadajacych sie malkontentow, powod dla ktorego jest sie w separacji, nikogo w danych instytucjach juz nie interesuje, tak samo jak nie interesuje te instytucje czy bede miala z czego splacic kredyt czy zaplacic za prad czy tez nie.
Jeszcze na koniec mala dygresja - maz nie mieszka ze mna i to jest fakt. Nikt z naszych wspolnych przyjaciol nigdy nie zapytal mnie dlaczego. Pewnie dlatego ze wszyscy wiedza... od niego. Tylko dlaczego nie za bardzo wspolczuja... jemu???
Hmm. Ja jednak nalegałbym na odpowiedź , czy Ty rzeczywiście zrozumiałaś co JW napisała?
DrHouse zwrócił uwagę na pewien dysonans w przekazie.
BarbaroF we wcześniejszych dyskusjach był poruszany temat, że pisząc post na forum, każdy ma czas na zastanowienie się nad jego przekazem. No jak widać albo się nad tym nie pochyla i nie zastanawia albo nie potrafi tego zrobić. Hmm można by nawet domniemać, że robi się to specjalnie w jakimś celu (z lekceważenia?). Nie mnie to oceniać, ale precyzja przekazu w takim miejscu jest jednak kluczem do zrozumienia (nie używając słowa "sukces".
I przepraszam bardzo, ale czytając ten wątek, może jestem zbyt upośledzony, ale nie odgadłem prawdziwego sensu postu BarbaryF.
Odczytałem to podobnie jak wiele osób tutaj, a odpowiedź B40 traktuję jako odpowiedź również do mnie.
Pozdrawiam
Lord_Lachdanan
"I przepraszam bardzo, ale czytając ten wątek, może jestem zbyt upośledzony, ale nie odgadłem prawdziwego sensu postu BarbaryF."
Sensu którego postu nie rozumiesz? Z chęcią wytłumaczę. DrHouse
Bardzo Cię interesuje moja historia jak widać że się w moich wątkach tak usilnie wypowiadasz - może podzielisz się w końcu swoją? To dotyczy zresztą nie tylko Ciebie, ale kilku innych użytkowników też. Nie uważam że osoba która zjawia się na tym forum wyłącznie po to aby krytykować jednych czy "pomagać" innym, nie wspominając nic o swoim osobistym doświadczeniu, jest wiarygodna. I Ty mi zarzucasz niedomówienia i półprawdę? Gdzie jest Twoja prawda????
JakichWiele - bo o ile autorka, dała w pracy sygnał, że wina nie leży po jej stronie (popraw mnie, jeśli się mylę, barbaroF) odpowiadam - mylisz się więc poprawiam. Autorka nie dała żadnego sygnału, stwierdziła tylko suchy fakt. No chyba że stwierdzenie "rozstaliśmy się z mężem" jest takowym sygnałem... Autorka nie powiedziała "mąż mnie opuścił", "mąż się wyprowadził", "wyrzuciłam męża z domu", "mąż mnie zostawił", "mąż się ze mną rozstał" - a wszystkie te i wiele innych wypowiedzi mogłyby tak zostać zinterpretowane dowolnie.
Do wszystkich - sytuacja jaka się wytworzyła w moim przypadku, niestety dla niektórych ale stawia mnie na zupełnie innej pozycji. Nie muszę się Wam tłumaczyć. Nie musicie tego rozumieć. Nie muszę wszystkiego wygłaszać na forum publicznym. Jest od tego PW i jak ktoś jest bardzo zainteresowany to zapraszam.
JakichWiele - bo o ile autorka, dała w pracy sygnał, że wina nie leży po jej stronie (popraw mnie, jeśli się mylę, barbaroF) odpowiadam - mylisz się więc poprawiam. Autorka nie dała żadnego sygnału, stwierdziła tylko suchy fakt.
Krótko, bo bycie adminem jednak zobowiązuje
Jeśli przedstawiłaś szefowi ten fakt w taki sposób, jak w poście, o którym wcześniej pisałam, to tak...dałaś sygnał.
Gdybym nie znała Twojej historii i przeczytała w/w wpis, założyłabym (błędnie), że jesteś w tej sytuacji poszkodowaną, nie sprawcą.
może podzielisz się w końcu swoją?Nie uważam że osoba która zjawia się na tym forum wyłącznie po to aby krytykować jednych czy "pomagać" innym, nie wspominając nic o swoim osobistym doświadczeniu, jest wiarygodna.
Na szczęście takiego obowiązku nie ma. Idąc dalej tym tropem czy mają obowiązkowo wypowiadać się również drugie połówki by obraz naszej postaci był bardziej wiarygodny? Już widzę oczami wyobraźni jaki opinię wysmarowałby mój na mój temat ex mąż.
Powiedzialam najpierw szefowi na cotygodniowym spotkaniu, przy czym nie wytrzymalam emocjonalnie i sie rozkleilam zupelnie, biedaczek musial ganiac do kuchni po chusteczki. Zadnych szczegolow oczywiscie, tylko tyle ze rozstalam sie z mezem i moge byc chwilowo w rozsypce.
Moim zdaniem nie ma tu innego przekazu poza informacją o rozstaniu z mężem i wpływu jaki ten fakt może mieć na jakość wykonywanej pracy.I poinformowanie przełożonego miało ułatwić jemu podjęcie decyzji w jaki sposób ograniczyć wpływ tej sytuacji na pracę podległego mu działu/firmy.