Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Miłe złego początki (wersja skrócona i uproszczona)
Niektóre małżeństwa rozpadają się szybko i burzliwie, moje chyba się rozpada powoli, bez wyraźnej przyczyny, może jakaś przyczyna jest tylko obecnie jej nie znam, może jednak wypieram tylko ze swojej świadomości to, że przyczyną może być romans? Tak czy siak, nie bez przyczyny napisałem na portalu o zdradach.
Zaczęło się to tak:
Jessicę (to taki żart, pewnie nie poślubiłbym dziewczyny o imieniu Jessica, zawłaszcza, że nazwisko nosiła dość pospolite, choć z drugiej strony taka Jessica Alba jest bardzo interesująca, przyjmijmy, że to będzie Jessi). poznałem wiele, wiele lat temu. Jak typowemu męskiemu prostakowi spodobała się ona głównie z powodu urody. Śliczna buzia i nienaganna figura powodowały, że moje serce szybciej biło a dłonie się pociły. Z biegiem czasu okazało się, że ma również inne zalety, miała bardzo pogodne uosobienie, przy tym była mądra i elokwentna. Ja w tym czasie też nie prezentowałem się najgorzej, z pewnością wyglądałem lepiej niż małpa a dodatkowo byłem chłopakiem z tzw. perspektywami (naturalna zdolność do zarabiania pieniędzy). Jakoś tak się poukładało, że zaczęliśmy wkrótce "mieć się ku sobie". Potem wypadki potoczyły się dość szybko, miłość wybuchła z ogromną siłą, niczym bomba na atolu Bikini. Pobraliśmy się, opuściliśmy rodzinne gniazda, urodziły się śliczne dzieci (po tacie). Po krótkiej, rzeczowej naradzie i konsultacjach społecznych minowałem się dowódcą i głową rodziny, zająłem się tym czym powinienem, żona natomiast zajęła się prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci, oczywiście podział ról był całkowicie dobrowolny i bardzo nam obojgu odpowiadał. Nadmienię tutaj, że mama wychowała mnie właściwie i może poza pleceniem warkoczyków mojej córeczce w domu potrafię zrobić wszystko i nawet jeszcze trochę więcej, więc w miarę możliwości pomagałem Jessi przy każdej okazji. W świetle tych faktów wszystko musiało się układać znakomicie i tak w istocie było, pod każdym względem.
Czas mijał, dzieciaki podrosły a my ciągle młodzi (duchem i ciałem). Zauważyłem jednak, że coraz częściej moja żona popada w melancholijny nastrój, wzdycha, ma "humory" i jeszcze parę innych objawów (a było to kilka lat temu). Zwyczajny mąż pewnie by nie zareagował, ja natomiast, chodzący ideał, zapytałem z troską "co się dzieje kochanie?". Nie otrzymałem niestety prostej żołnierskiej odpowiedzi, np. "chcę jeszcze więcej seksu", co naturalnie przyjąłbym z nieskrywanym entuzjazmem, zamiast tego jakieś babskie, mgliste gadanie, z którego niewiele wynika, żadnych konkretów. Gdybym był gejem to pewnie "w lot" zorientowałby się czego Jessi brakuje. Niestety jak to mówi pewne powiedzenie, kobiety są z Wenus a mężczyźni z jakiejś innej planety, gdzie na dodatek zamiast wody w oceanach jest wódka, ewentualnie mocne piwo. Ciężko zatem nam pojąć co w tych ślicznych główkach się czasami dzieje. Nie byłbym jednak sobą gdybym dał za wygraną, więc pewnego razu Jessi przyparta do ściany oświadczyła, że "czuje się niespełniona". Co konkretnie masz na myśli? - pytam. Ano to, że jej liczne koleżanki w tym czasie jak ona zajmowała się domem to zostały kimś, itd. Jako, że troskliwym mężem jestem to postanowiłem to oświadczenie rozebrać z należyta uwagą. Poza tym bardzo mnie zasmuciła świadomość, że Jessi "jest niespełniona", no bo powiedzmy sobie szczerze, panowie, czy może być coś gorszego w przyrodzie niż "niespełniona żona", oczywiście, że nie ma nic gorszego od "niespełnionej żony". Naturalnie, zaraz musiałem się dowiedzieć jak spowodować, żeby zaczęła się spełniać, okazało się, że musi skończyć studia, ufff pomyślałem, bo co by było jak do spełnienia potrzebowałaby np. seksu grupowego?
Minęło trochę czasu i niepostrzeżenie miałem w domu żonę studentkę Życie wymagało lekkiego przeorganizowania, obyło się jednak bez większych zakłóceń. Chciał, nie chciał ja sam zostałem przy tej okazji trochę studentem, wyszukiwałem masę rożnych materiałów z dziedziny, która leży poza obszarem mojego zainteresowania, kserowałem, przepisywałem, plagiatowałem itp., jednym słowem pełne wsparcie, zrozumienie i zaangażowanie. Tak jak pisałem wyżej, Jesii nie dość, że ładna to jeszcze bystra, skończyła studia z bardzo dobrym wynikiem. Od tej pory miałem w domu magistra (magisterkę?). Byłem z tego powodu bardziej dumny, niż ze swoich dotychczasowych osiągnięć, rozpowiadałem o tym na prawo i lewo. W domu na jakiś czas zapanowała pełnia szczęścia. Jednak musiało po pewnym czasie paść pytanie, po co mi studia jak dalej mam siedzieć w domu? Zaczęło się coraz częstsze przebąkiwanie o pracy. Długo próbowałem ją do tego zniechęcić, przecież nie musisz pracować r11; argumentowałem. Zobacz jakie rozwydrzone są niektóre dzieci z tego powodu, że ich rodzice większość czasu spędzają w pracy, niestety Jessi przytłoczyła mnie swoimi argumentami z których na czoło wysuwał się ten, ze w domu już się "dusi" i musi wyjść do "ludzi". Poległem.
Jessi pojęła pracę, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, pomyślałem. Będzie na przysłowiowe waciki (czyli zysk), wyjdzie "do ludzi", a najważniejsze, że się już "nie udusi". Co by nie mówić to jednak lepiej mieć żywą żonę niż martwą.
Wkrótce okazało się, ze szef Jessi mocno ją stresuje. W związku z tym naprędce zmontowałem w domu firmę szkoleniową, której podstawowym kursem było "jak sobie radzić z chamami i prostakami, którzy są dodatkowo twoimi przełożonymi". Kurs był intensywny, szkolenia odbywały się kilka razy w tygodniu. Jesii uwierzyła w siebie, została nawet awansowana (waciki+). Piękny rokokokowy sekretarzyk w naszym domu regularnie przykrywany został startami jakiś papierzysk z pracy Jessi. To były tzw. prace domowe.
Jessi jednak nie bardzo mogła się w domu skupić na dodatkowej pracy, dzieci, mąż, "ciągle coś ode mnie chcecie", mówiła, pomagałem więc uporać się z tymi zadaniami domowymi, musiałem się z konieczności podszkolić w obcej mi dziedzinie.
Przełom.
Zadania domowe skończyły się, lepiej przecież posiedzieć dłużej w pracy, z pewnością to efektywniejsze rozwiązanie. Jessi zaczęła się zmieniać, na początku zmiany były ledwo dostrzegalne z czasem jednak coraz wyraźniejsze. Pojawiły się "humory", zamiast seksu, ból głowy, oraz "inne dolegliwości", oczywiście wykluczające seks. "Te dni" przeciągały się nawet do dwóch tygodni. Nie dało się jechać jednak zbyt długo na tych patentach, całe szczęście w jednym z polskojęzycznych miesięczników dla nowoczesnych kobiet pewna niewiasta (na bank stara panna) napisała, że współczesna kobieta musi spać co najmniej 8 godzin dziennie i to w dodatku nieprzerwanym snem! Gdy współczesna, nowoczesna kobieta nie śpi co najmniej osiem godzin i to w dodatku nieprzerywanym snem to mogą się pojawić różne dolegliwości psychofizyczne, co ja tam piszę "mogą", z pewnością się pojawią, a z takimi dolegliwościami to nie ma żartów, bo mogą one doprowadzić do, itd. Ach, gdyby moja mama miała takie czasopisma, niestety urodziła czworo dzieci i siedziała na ostatniej wigilii z dziećmi, mężem, psem i wesołą gromadką wnucząt i od razu było widać , że jakaś taka "niespełniona", no ale mniejsza z tym.
Wracam ci ja któregoś dnia z pracy a w sypialni przemeblowanie! Z połączonych dwóch łózek zrobiły się dwa oddzielne rozdzielone szafkami nocnymi. Jeszcze tego samego dnia zrobiłem tak jak było dotychczas. Nadmienię, że łóżka nie są z Ikei, to porządne ciężkie grzmoty, wykonane według starych zasad sztuki stolarskiej, nieźle się napociłem aby przywrócić sypialnię do poprzedniego stanu, ileż determinacji musiała wykazać Jessi, z drugiej strony dobry sen jest z pewnością tego wart. Śpimy dalej razem, ale jakby jakoś tak osobno, nagle moja ręka zrobiła się tak ciężka, że Jessi ma trudności z oddychaniem jak ją na niej kładę, podejrzewam również, że od jakiegoś czasu mam ciągłą gorączkę, Jessi jest strasznie duszno i gorąco jak się próbuję w nocy przytulić. Chyba muszę iść do jakiegoś konowała.
To niestety nie koniec zmian jakie obserwuję od jakiegoś czasu. Jessi wyczytała np., że przy swoim wzroście powinna ważyć od 55 do 63 kg, zaraz przytargała ze sklepu jakąś nowoczesną wagę i niestety okazało się, że idealnie mieści się w podanym przedziale, całe szczęście koleżanka uświadomiła ją jednak, że znacznie lepiej jest jak się zbliży do tej dolnej granicy a najlepiej jak troszkę poniżej zejdzie. Zaraz potem lodówka zapełniła się jakimś szpinakiem, kiełkami, jogurtami i innymi niejadalnymi produktami, na moją "padlinę" powinienem kupić sobie oddzielną lodówkę, oświadczyła.
Ze szczupłej blondynki zrobiła się chudą brunetką, wkrótce najgrubszym miejscem na jej ciele będzie kolano.
W tak zwanym międzyczasie, okazało się, że ją ograniczam, że taki np. maż koleżanki ni stąd ni zowąd zabrał był tą koleżankę w sobotę na łyżwy, nieważne przy tym, że regularnie jeździmy na narty, często za granicę, że latem jeździmy na rowerach a raz w miesiącu chodzimy do kina, łyżwy to jest coś, cóż za wspaniały pomysł, cóż za wspaniały mężczyzna! To jeszcze nic bo inny zabrał swoją żonę na Duńską pantomimę, tak, tak na Duńską pantomimę. Szczerze mówiąc nie wiedziałem nawet , że takie zwierze istnieje, natychmiast jednak zaproponowałem, że mogę jej zaprezentować jeszcze lepszą pantomimę, naturalnie jak już dzieci pójdą spać a najlepiej jak pójdą spać do dziadków, na wypadek jednak gdyby nie była zbyt zaciekawiona takim przedstawieniem to mogę ją zabrać do Warszawy na pantomimę Szwedzką.
Nie błaznuj, odpowiedziała, poza tym to teraz już by się "nie liczyło" i w ogóle to "nie o to chodzi".
Niestety wiem o co chodzi, wygląda to jak szukanie dziury w całym, podejrzewam, że nawet kupy innych mężczyzn pływają na wierzchu i w tym czasie w toalecie roznosi się wspaniały zapach jak z perfumerii Sephora, moja natomiast natychmiast idzie na dno a zapach jest przy tym..., no mniejsza z tym. Tak czy inaczej każdy z wyjątkiem mnie cały swój wolny czas przeznacza na obmyślanie jak by tu swoim księżniczkom przychylić nieba.
Sytuacja po pewnym czasie stawała się nie do zniesienia. Dokonałem w głowie dogłębnej analizy obecnej sytuacji i jak nic wyszło mi, że musi za tym wszystkim stać jakiś lokalny Brad Pitt czy Alain Delon, no może ewentualnie Marcin Dorociński.
Zrobiłem nam po solidnym drinie i w końcu zapytałem wprost czy masz misiaczku kogoś? Pardon, jaki tam znowu misiaczku (przytyłam?), kwiatuszku oczywiście.
Nie liczyłem w zasadzie na prostą odpowiedź, tak lub nie, więc nie byłem zbytnio zaskoczony jak zamiast tego usłyszałem, że ze mną jest już coraz gorzej i powinienem się udać do odpowiedniego specjalisty (psychiatry w domyśle).
To mniej więcej tyle,z konieczności w wielkim skrócie, jeśli coś jest na rzeczy to prędzej czy później się wyda, śledził nie będę bo nie lubię, tzn. nie wiem czy nie lubię, ponieważ nigdy tego nie robiłem, po prostu nie mam ochoty.
I co o tym myślicie Panie i Panowie?
Pięknie napisane ...
chyba będziesz musiał się troszke zmęczyć , bez sprawdzenia nic nie będziesz dalej wiedział
Symptomy są , ale równie dobrze ona może nie miec nikogo , ale może doszła do wniosku że Ty to nie
jest ten na całe życie
Możliwe że trafiła do ruchu feministek z mocnym poczuciem własnej wolności
Nie sprawdzisz nie po grzebiesz nie pośledzisz - będziesz nadal przesuwał łóżka w sypialni bez powodu
Powodzenia
Ten avatar bo z popiolu... W moim przypadku z bagna..
A co tam.Jak wolisz siedzieć i patrzeć na tę swoją rozkapryszoną królewnę a nie sprawdzić i wiedzieć na "czym"stoisz i kto prawdopodobnie "obrabia" Twoją działeczkę.
Tylko nie gadaj po czasie...mogłem ale nie chciałem bo się bałem i jaj nie miałem.
Przyjaciel miał trudności
Postawiłem go na nogi
On teraz mi z wdzięczności
Przyprawić pragnie rogi
Bo z przyjaciółmi często
Podobne są układy
Przyjaciel cię roluje
Nic na to nie poradzisz
Zjawisko dziś powszechne
Nie warto się tym smucić
Najlepi
No skromności Ci nie brakuje
Całe szczęście żeś skromny , bo walnięcie obuchem przyjmiesz z klasą
A tak serio , to może działke obrabiac również kobieta
I zdradzający to specjaliści w kamuflażu
I jeszcze jedno , to co Tobie wydaje się byc idealnym życiem dla niej może może kojarzyć się ze złotą klatką
Chyba , że próbujesz tutaj swoich umiejętności pisarskich to humor zrozumiały
Ten avatar bo z popiolu... W moim przypadku z bagna..
Jestem z natury bardzo wesoły, stąd opowiadanie jest utrzymane w żartobliwym tonie. Chyba nie uwierzyliście, że jestem aż tak nieskromny
Oczywiście jak każdy człowiek mam masę wad.
Mam jednak nadzieję, że pomimo wszystko nie powinny one przesłaniać moich zalet.
W mojej głowie się nie mieści, że moja Jessi mogłaby szukać spełnienia poza domem, choć wiem, że czasem życie potrafi płatać różne figle.
Nie chodzi mi o to, że zapewniłem jej w miarę wygodne życie. Do niedawna bardzo się kochaliśmy, nie wydaje mi się, że mogła udawać przez tyle lat. To było prawdziwe, szczere i romantyczne uczucie.
Co może spowodować taką drastyczną zmianę? Podejrzewam, że może stać za tym jakiś facet, niekoniecznie lepszy ode mnie, z pewnością jednak inny, może jest poważny i ma niższy głos.
Post doklejony:
Czy przeprowadzić dochodzenie? Nie jestem przekonany, żona zawsze wiedziała, że jej ufam, inwigilacja będzie oznaczała, że tego zaufania już nie ma. Jaki to będzie miało wpływ na nasze relacje w przyszłości?
Nuuk,
uśmiałam się do łez, ależ ty masz chłopie talent. Swada, humor i autoironia.
Jak Jess mogłaby chcieć kogoś innego, nie pojmuję.
Powiem ci jedno. U mnie nie było tak różowo jak u was, raczej kryzys, ale też uważałam, że w "tych sprawach" mogę ufać, a inwigilacja będzie oznaczała brak zaufania. W mojej głowie też się nie mieściło, żeby małżonek szukał czegoś poza domem. Chociaż...oznaki jakoweś były. I znów jak ty pomyślałam: jeśli mnie oszukuje, to z pewnością sie wyda.
No i sie wydało. I nie wyobrażasz sobie jakie to było bolesne. Na to sie nie przygotujesz, zawsze cię zaskoczy, choćbyś nie wiem ile znaków widział i co przewidywał.
Więc...chyba musisz zaryzykować i wszcząć jednak tę inwigilację. Lepiej się pomylić i nic nie wykryć, niż trwać z najgorszymi przeczuciami. Wiem to z własnego doświadczenia.
A z tym zaufaniem, to w pewnych sytuacjach można sobie podarować.
A ty, z taka dozą poczucia humoru wyjdziesz chyba z każdej opresji cało
Wlasnie autoironia
Przebierz sie za szpiega z krainy deszczowcow, schodnij cobys sie mogl schowac za jakas watla brzoza i podpatrzaj zone....
A tak serio, skoro masz naturalny talent do zarabiania to nie bedzie tragedia jak wydasz na detektywa??
Pozatym tez mysle ze nic Ci nie bedzie, choc kto wie...
Cos tam zgrzyta nierowno w tym waszym zwiazku, Twoja zona wyglada na takiego ptaszka ,ktory nie lybi zlotych klatek ani zadnych innych...widzisz stalosc niektorych odstercza a dowiaduja sie o tym czego nie lubia od znajomych..wiec mysle,ze mozna sie tu tez dopatrywac jakichs wplywyw z zewnatrz.Co w gruncie rzeczy tez nie swiadczy najlepiej o zywej zonie...bo powinna byc odporna na te wplywy wlasnie.
Mysle,ze pozadnie by nia wstrzasnela nagla powaga, i jakis konkretny sygnal,ze jesli sie puszcza to nie bedzie zmiluj.....
Czy przeprowadzić dochodzenie? Nie jestem przekonany, żona zawsze wiedziała, że jej ufam, inwigilacja będzie oznaczała, że tego zaufania już nie ma. Jaki to będzie miało wpływ na nasze relacje w przyszłości?
No cóż, skoro talent do zarabiania pieniędzy masz, to nikt nie odsłoni przed tobą prawdy lepiej, niż licencjonowany detektyw.
Chyba, że nie wiedzieć jest źle a wiedzieć jeszcze gorzej - tak to wygląda w twoim przypadku, boisz się chłopie że cię prawda zmiecie z powierzchni. Nie bój się, może jej zachowanie ze zdradą nic nie ma wspólnego a prawda jest absolutnie bezcenna.
Choć obserwacje potwierdzają, że te ze złotych klatek, nie uwikłane w problemy typu: co do garnka dziś włożyć albo jak zapłacić za światło i gaz, częściej ulegają pokusie, niż te z bagażem codziennych spraw nie do rozwiązania. Otóż prawdopodobnie potrzebują swojemu przewidywalnemu i "nudnemu" życiu dodać trochę smaczku.
Nuuk, masz niewątpliwie dar do rozbawiania ludzi Gratuluję.
Nie chcę być złym prorokiem, ale może trzeba przyjżeć sie żonie. Może przestało ją bawić Twoje poczucie humoru i potrzebuje czegoś/kogoś "poważniejszego"?, mniej atrakcyjnego i pana "mniej wspaniałego"? Tak dla odmiany. Może dla niej to wszystko jest już tak oczywiste i piękne, że aż nudne?
Nie należy lekceważyć sygnałów. I podjąć poważną rozmowę z żoną na temat rozsuwania łóżek.
Ładnie piszesz tak swoją drogą
Czy przeprowadzić dochodzenie? Nie jestem przekonany, żona zawsze wiedziała, że jej ufam, inwigilacja będzie oznaczała, że tego zaufania już nie ma. Jaki to będzie miało wpływ na nasze relacje w przyszłości?
Przecież zaufania już nie ma, więc inwigilacja tego nie zmieni.
Zachowanie jest ewidentne.
Jaki to będzie miało wpływ na dalsze relacje ? Ano pewnie taki, że będziesz mógł dzieci odwiedzać, kiedy będziesz chciał, a nie w wyznaczonych godzinach przez żonę, która od dawna się spełnia, ale nie z Tobą.
Doceniam humorek, ale jeśli myślisz, że to zabawa, to się mylisz.
Na śmianie się z siebie i własnego życia będziesz miał jeszcze dużo czasu.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Yorik, nie bawi mnie to, to tylko taka powierzchowność.
No dobra, wszyscy piszecie - śledź.
Sam chyba się za to nie mogę zabrać, wyszła by z tego kolejna cześć "Różowej pantery" z inspektorem Clouseau w roli głównej.
Wypadałoby zlecić to fachowcom.
Tylko jak ja to wytrzymam, u mnie co w głowie i sercu to zaraz ląduje na języku.
Właśnie tego od Ciebie oczekiwałam Nuuk. Określenia się.
Rozumiem strach przed bólem. Ale czy życie w niepewności jest lepsze? Może trzeba zmierzyć się z tym po męsku.
A jeśli los będzie dla Ciebie łaskawy i okaże się, że jesteś tylko przewrażliwiony, napiszesz nam piękną opowieść z happy endem i będą ją czytać potomni.
Ale decyzja należy do Ciebie. Ja bym sprawdziła dla "spokojności"
pozdrawiam cieplutko
Nuuk,
zrozumiale że się boisz napiszę jak napisała Margaret:
Choć obserwacje potwierdzają, że te ze złotych klatek, nie uwikłane w problemy typu: co do garnka dziś włożyć albo jak zapłacić za światło i gaz, częściej ulegają pokusie, niż te z bagażem codziennych spraw nie do rozwiązania. Otóż prawdopodobnie potrzebują swojemu przewidywalnemu i "nudnemu" życiu dodać trochę smaczku. smiley"
tak jest dziewczyny ktore mają zajęcie nie szukają"przygód" bo nie mają na to zwyczajnie czasu. Sorry ale nasze panie "szukają adrenalinki" co bym Tobie poradził wynajmij detektywa i to szybko jeżeli boisz się że nie wytrzymasz rozumiem możesz umówić się że przekaże Tobie konkretny materiał lub powie że Jessie jest OK (szczerzee wątpie). Te same objawy co u mnie osobne łóżka osobne jedzenie po prostu komfort za cenę bycia razem. Moja opinia i obym się mylił ale tego wszystkiego (symptomów trójkąta) jest trochę dużo
Zanim podejmiesz takie działania jak wynajęcie detektywa, to zastanów się jaki cel chcesz osiągnąć. Np czy jesteś gotowy na rozwód, jeśli Cię zdradza? Bo niezależnie od tego czy zdradza czy nie, jeśli się dowie że była inwigilowana to raczej szansa na polubowne załatwienie kłopotów i wspólne życie dalej będzie wątpliwa.
Banalniak, co Ty mówisz ?
Nuuk już nie ma kobiety z którą żył. Samo się nic nie naprawi, a napewno nie zrobi tego małżonka. Będzie tylko gorzej. Uzasadnienie do inwigilacji jest ewidentne i usprawiedliwione ! Brak odpowiedzi małżonki na poważne pytania dotyczące związku, niechęć do bliskości, oziębłość, jakaś szopka z łóżkami. To niestety nie bierze się z powietrza.
Nuuk musi ocenić z czym ma do czynienia, na jakim jest etapie i dokąd zmierza.
Samo mu wyjdzie, czy będzie rozwód czy nie, jak oceni sytuację. Jego gotowość nie ma tu nic do rzeczy. Na razie to małżonka podejmuje za nich decyzję. Warto, żeby nuuk zaistniał, nawet jeśli go nie zdradza.
Takie zdecydowane odsunięcie się od partnera spowodowane jest mocnym zaangażowaniem w kogoś innego, życiem z kimś innym.
Przepracowanie?, oziębłość ?....to jakiś 1% prawdopodobieństwa, niestety..
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
<<<<Tylko jak ja to wytrzymam, u mnie co w głowie i sercu to zaraz ląduje na języku>>>>... to nie problem, zaknebluj sie
Banalniak wiszenie na krawedzi niepewnosci jest potwornie wyniszczajace nawet dla kogos z poczuciem humoru bez dna...
Najwazniejsze jest dowiedziec sie prawdy zanim wyobraznia ja sobie napisze w swojej wersji....tak czy siak- zaufanie zdechlo.
Nuuk, mnie przez myśl nawet nie przeszło że mój ukochany mąż mógłby mnie zdradzić,najgorsze scenariusze nie przewidywały tego a jednak.........Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba.Nie było żadnych sygnałów,żyliśmy sobie zwyczajnie,tak myślałam bo dla męża normalność oznaczała życie w trójkącie
Wniosek ??? nigdy nie można być pewnym a żyć w niewiedzy to chyba najgorsze co może być wyobraźnia Cię zniszczy psychicznie tak jak większość ludzi tu na forum,lepiej sprawdzić i spać spokojnie o ile się da,bo zaufanie już nie wróci.
Dowiedź się co jest na rzeczy a potem podejmiesz decyzje co dalej ale moim skromnym zdaniem nie jest dobrze.......obym się myliła