Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Poruszam pewien temat, naktóry do tej pory nie dyskutowalismy - temat seksu. Przecież niekiedy w zdradzie chodzi tylko i wyłącznie o seks!
Mój mąż znalazł sobie kochankę wtedy kiedy ja zaczęłam prace na zmiany(również w nocy) i to spowodowało, że miałam dla niego mniej czasu, a co z tego wynika również mniej czasu na seks. Więc myśle, że to miało duży wpływ na zdradę, a nie np. kwestia urozmaicenia spraw łóżkowych, ponieważ ja zgadzałam sie na różne "udziwnienia", chociaż nie na wszystkie
Jeśli chodzi o seks po zdradzie to nie miałam z nim zbytnich problemów. Oczywiscie zdażało się, że nagle nachodziły mnie wyobrażenia jego z tamtą...ale mijały dosyć szybko.
Na sex, jeżeli oboje partnerzy go potrzebują jest zawsze pora. Może to być wieczorem w sypialni, przy śniadaniu w kuchni, w drodze na niedzielny obiad do teściów
Wyznacznikiem pory i miejsca są jedynie nasze potrzeby. Owszem możemy spotkać się z różnymi ograniczeniami. Ale przecież potrzeba jest matką wynalazku
Fakt, monotonia w "sypialni", różny temperament itd. są często podawane, jako jedne z przyczyn zdrady.
Nad pierwszym można w niezwykle przyjemny sposób popracować, niejednokrotnie będąc bardzo miło zaskoczonym. Zgadzanie się na coś, co nie daje nam oczekiwanej radości ze współżycia, w moim przekonaniu nie jest dobrym pomysłem. Określam to być może dość dosadnym określeniem, niemniej chyba dobrze oddającym rzeczywistość- onanizowaniem się przy pomocy drugiej osoby.
Problem drugi- zbyt mała aktywność kochanków w sypialni, jako powód do zdrady. To jest chyba troszeczkę na wyrost. Nigdy nie miałem kochanki, więc nie wiem na pewno. Niemniej zakładam, że sex z kochanką jest zdecydowanie rzadziej uprawiany, niż ten z żoną. Wynika to z tego, że jeżeli zdradzający chce ukryć posiadanie kochanki, spotkania z nią musi czymś tłumaczyć. Odnoszę wrażenie, że ilość wymówek jest jednak skończona. Tak więc to chyba nie to.
Ale też jestem ciekawy Waszego zdania
Myślę że kwestia urozmaiceń łóżkowych ma raczej średnie znaczenie bo przy odrobinie chęci można sobie z tym poradzić i to może być bardzo fajne i kreatywne radzenie (chyba że chodzi o jakąś konkretną dewiację- ale to już inna sprawa).
Mniej czasu czy też inne pory to też nie kłopot.
Myślę że w większości przypadków nie tyle chodzi o sam seks ale o partnera z którym się go uprawia- seks może być taki sam jak z żoną, w tej samej pozycji itd ale z inną kobietą, obcą/nową. W zdradzie chyba bardziej o to chodzi, o zmianę partnerki a nie pozycji seksualnej
tina28 napisał/a:
W zdradzie chyba bardziej o to chodzi, o zmianę partnerki a nie pozycji seksualnej
Mi się wydaje, ze to nie chęć zmiany partnera seksulanego pcha ku zdradzie. Bo gdyby tak było, to pewnie zdrad byłoby jeszcze wiecej. Jeśli człowiek jest szczęśliwy i zaspokojony to raczej nie bedzie szukał wrażeń gdzie indziej. No chyba, że jest jakimś maniakiem
A co myslicie o seksie analnym? Była kiedyś na czacie burzliwa dyskusja na ten temat Kobiety tego nie lubią lub sie boją, a mężczyźni pragną tego jak największego dobra Czy ten konflikt może być przyczyną zdrady? Czy kochanki spełniają wszystkie zachcianki? (chyba musze zapytać mojego ex)
Życie seksualne jest nieodłączną częścią związku. Jednak nie jest najlepszym fundamentem do jego budowy. Posługując się nomenklaturą budowlaną, jest to sciana nośna. W momencie, kiedy w związku ludzie przestają się kochać, a zaczynaja uprawiać seks, nawet najbardziej udziwniony, jest to początek końca więzi emocjonalnej a zarazem początek kryzysu. I tutaj można mnożyć przykłady jak to się dzieje. Nigdy nie wolno zapominać, że mężczyzna zawsze potrzebuje akceptacji, pogłaskania po głowie, pochwalenia. Szczególnie wrażliwi są nasi panowie na tle własnej atrakcyjności, szczególnie tej seksualnej. W związku, gdzie wszystko układa się spójnie, w pewnym momencie przestajemy mówić o tym kim dla nas jest nasz mężczyzna. Tłumaczymy to faktem, że przecież on nam nie mówi, że jesteśmy piękne, mądre, zaradne, podniecające. A on nam nie mówi, bo bardzo często nie widzi potrzeby mówienia o czymś, co jest oczywiste i pokazuje to czynami. On nie mówi, ale chce słyszeć. Tymczasem potencjalna kochanka doskonale wie, czego oczekuje facet. I daje mu to. Pomijając patologiczne jednostki z gatunku niedojrzałych emocjonalnie, ogromna większość mężczyzn wpada w sidła takiej łowczyni. Seks nie będzie się różnił od tego z żoną (i tu też mówimy o kobietach, które nie mają problemu ze swoją seksualnością), ale dostanie jeszcze podziw. Łatwiej przecież jest zachwycać się facetem, który zjawia się na randce wypachniony, elegancki, nie beka po jedzeniu, nie rozrzuca skarpet w całym domu, nie chrapie, nie... (wstawić według własnych doświadczeń). Nie tłumaczę tu mężczyzn, ale bardzo często wina jest w nas, bo nie mówimy mu jaki jest wspaniały. Więc szuka. A kiedy trafia na podatny grunt próbuje, czy coś z nim nie tak. U kobiet sytuacja wygląda podobnie. Też nie słyszą tego co chciałyby usłyszeć, z czasem przestają widzieć uwielbienie w oczach partnera (ale uderzmy się w piersi! jak często oni nas widzą w rozczłapanych bamboszach z tłustymi włosami...) A skoro znalazł sie taki, który zauważył w nas kobietę i jeszcze sie zachwyca, to czemu nie uszczknąć trochę z tej niewątpliwej przyjemności?
Co hamuje ludzi przed takimi zachowaniami? Kregosłup moralny. Proste, ale prawdziwe.
Terapia małżeńska, zarówno psychologiczna jak i seksuologiczna, ma na celu znalezienie faktycznego problemu. Przyczyny kryzysu. Znalezienie problemu, nazwanie go i wyeliminowanie lub przynajmniej redukcję. Bardzo często nieudane życie seksualne jest przyczyną zdrady. Ale co to jest nieudane życie seksualne? Najkrótszą definicją będzie: różne ideały i priorytety. Krąży taka anegdota:
Rzecz ma miejsce w gabinecie seksuologa. Pada pytanie:
-Czy często państwo współzyjecie?
Odpowiedź mężczyzny:
-Bardzo rzadko, najwyżej dwa razy w tygodniu.
Odpowiedź kobiety:
-Ciągle, co najmniej dwa razy w tygodniu.
My, kobiety, potrzebujemy czułości, miłego dnia dla miłej nocy. Pomijam w tym stwierdzeniu nimfomanki. Dla mężczyzny sprawa jest prostsza. Przecież się nie upija, przynosi wypłatę do domu, nic nie mówi na nowy ciuch, więc okazuje uczucia. Bardzo trudno jest zrozumieć o co w tym chodzi, szczególnie kiedy zabraknie rozmowy i ustalenia tego, czego od siebie oczekujemy.
To taki wstęp do dyskusji. Problemów seksualnych jest tyle ile związków. W każdym będą różnice, niuanse, które stanowią o odrębności. W każdym będzie inne tło. Jednak warto pielęgnować tą sferę życia i rozwiązywać problemy.
Po zdradzie trudno mówić o seksie, trudno nie wizualizować naszych partnerów w intymnych sytuacjach z kochankami. Jednak warto się zastanowić nad ta problematyką choćby po to, żeby w nowym związku zbudować ścianę nośną solidnie i z pełną świadomością własnej seksualności i potrzeb w tym zakresie.
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
My, kobiety, potrzebujemy czułości, miłego dnia dla miłej nocy. Pomijam w tym stwierdzeniu nimfomanki. Dla mężczyzny sprawa jest prostsza. Przecież się nie upija, przynosi wypłatę do domu, nic nie mówi na nowy ciuch, więc okazuje uczucia. Bardzo trudno jest zrozumieć o co w tym chodzi, szczególnie kiedy zabraknie rozmowy i ustalenia tego, czego od siebie oczekujemy.
Mam wrażenie, że takie podejście ogranicza temat. Upraszczając, mężczyzna interesuje się kobietą, bo celem jest seks. A kobiecie często wystarcza samo zainteresowanie. Jak czułaby się kobieta, gdyby jej facet interesował się nią tylko 2 razy w tygodniu? Gdyby poskromił swój seksualny pociąg faktycznie tylko do dwóch razy na tydzień? Czy przypadkiem dla kobiety to nie byłoby za mało?
Rozszerzyłbym ten temat, nie sprowadzałbym go do samego seksu. Kobieta ma popęd seksualny w zależności od fazy cyklu. A chce zainteresowania mężczyzny cały czas. Pozostawiona sama sobie - zaczyna się czuć odtrącona, nieistotna. Tymczasem odrzucając męską potrzebę seksualną, kobieta osłabia jego ukierunkowanie na nią.
Gdzieś kiedyś czytałem, że to jest taki oscylator. Odtrącony seksualnie mężczyzna traci zainteresowanie kobietą. Ona odczuwa tą stratę zainteresowania i wtedy jest w stanie zainteresować się nim, także w aspekcie seksualnym (na bazie odczuwania straty). Po seksie on znów jest blisko, odbiera ten seks jako zainteresowanie nim. I zaczyna znów się nią interesować. Co sprowadza sytuację kobiety do "stanu nasycenia" i uwarunkowanie na seks jako sposób utrzymania mężczyzny spada. I tak to się kręci w kółko.
Seks seksem a życie życiem czy jednak seks żądzi ludźmi ?
Ja też pracuję mam dyżury po 12 godzin tak jak i mój mąż ,tak układamy swoje grafiki, żeby być po pracy razem.Dosłownie czasami zdarzy się ,że się miniemy. Jeśli chodzi o nasze sprawy intymne to zgadzałam się na wszystko . Z mojej strony zrobiłam wszystko żeby był zaspokojony.Ale i tak mnie zdradził.Kiedy rozmawialiśmy i chciałam żeby wytłumaczył mi dlaczego to zrobił i co ze mną jest nie tak że do tego doszło( bo obwinałam siebie za to) powiedział , że nie ma mi nic do zażucenia ,że jestem wspaniałą żoną,matką ,cudowna jestem w łóżku - sam nie wie dlaczego to zrobił(nie pierwszy raz).
Więc jeśli on nie wie to jak ja mam to pojąć ,zrozumieć ?
Wiem jedno jeśli się kocha drugą osobę to się jej nie rani! I to nie jest prawda, że zdradził bo poświęcałam za mało czasu ,bo nie spełniałam się ,bo nie był zaspokojony - zdradził bo chciał.I napiszę więcej każdy człowiek ma wolną wolę zawsze może powiedzieć -nie. Każdy człowiek ma wybór tylko czemu nie wybiera tego co powinien a leci jak ćma do światła i parzy swoje skrzydła. Więc nie ma sensu się obwiniać za głupotę innych.
Jak czułaby się kobieta, gdyby jej facet interesował się nią tylko 2 razy w tygodniu? Gdyby poskromił swój seksualny pociąg faktycznie tylko do dwóch razy na tydzień? Czy przypadkiem dla kobiety to nie byłoby za mało?
Zdecydowanie byłoby za mało
Kobieta potrzebuje seksu tak samo jak facet, wcale nie ma mniejszych potrzeb, tylko trochę inne. Facetowi wystarcza sam akt seksualny, kobieta oprócz aktu potrzebuje całej tej otoczki zwanej grą wstępną czy też odpowiednim nastrojem (świece, muzyka,delikatne pieszczoty, masaż)- oczywiście nie za każdym razem ale od czasu do czasu jest to bardzo pożądane Szybki numerek też ma swój urok
Kobieta która często kocha się ze swoim mężczyzną czuje się atrakcyjniejsza i chyba bardziej kochana. Daje jej to poczucie wyjątkowej bliskości i oddania...
Cytat
A chce zainteresowania mężczyzny cały czas. Pozostawiona sama sobie - zaczyna się czuć odtrącona, nieistotna.
Jak najbardziej ale myślę że facet również. Zainteresowanie można okazać na wiele różnych sposobów- nie zawsze poprzez seks. Czasem wystarczy uśmiech, pocałunek, czuły dotyk czy też po prostu się przytulić do siebie i razem obejrzeć jakiś film
Żona w zeszłą sobotę wyjechała na wczasy, a mnie dzisiaj na
noc potrzebna
była... dziewczyna. Obtelefonowałem wszystkie moje znajome,
ale żadna z nich
nie zdradzała ochoty. Co robić? Wybrałem się do
najpopularniejszej kawiarni w
mieście, gdzie wieczorami przesiadywały ładne dziewczyny.
"Bajka" o tej porze
była prawie pełna. Gwar młodzieńczych głosów zagłuszał nawet
potężne decybele
grającej szafy. Na parkiecie rock'&'roll'owało kilka
rozbawionych par.
Rozejrzałem się zaraz wpadła mi w oko samotnie siedząca
dziewczyna, której
wielkie, marzące oczy wzbudzały zaufanie, a krucze włosy
wspaniale
kontrastowały z czerwoną, gustownie skrojoną sukienką.
- Czy mogę się dosiąść?
Popatrzyła na mnie niechętnie, ale skinęła głową. Zgarnęła
też zaraz parę
drobiazgów do torebki, jakby dalszy jej pobyt w kawiarni nie
miał większego
sensu.
"Oj, chyba trudno z nią będzie!" - pomyślałem nieco
zdeprymowany, jako że pora
była dość późna. Jeżeli mi z ta dziewczyna nie wyjdzie... to
klops!
Postanowiłem tedy bez zwłoki przystąpić do akcji:
- Umówiłem się tutaj z kimś, ale nie przyszedł. A pani?
- Co ja? - obrzuciła mnie niedbałym spojrzeniem.
- Pani tez czeka na kogoś?
- Tylko na kelnerkę - odparła ironicznie. - Zaraz zapłacę i
będzie miał pan
cały stolik do dyspozycji.
Zrobiło mi się nieprzyjemnie, tak nieprzyjemnie, że nawet ryk
grającej szafy
nie był w stanie zagłuszyć mego zmieszania. Nie od razu też
zauważyłem, że od
któregoś z sąsiednich stolików oderwał się nabuzowany
wińskiem typ i
bezceremonialnie zawisł nad naszym stolikiem.
- Zatańczymy?
Dostrzegłem w jej oczach najpierw zdumienie, a potem strach.
- Pani jest ze mną - uniosłem się z krzesła - właśnie idziemy
na parkiet.
Ująłem ją delikatnie w łokciu i poprowadziłem w roztańczony
tłumek. Nie
protestowała, a nawet jakby się bardzo spieszyła. Ogarnęła
nas melodia
cha-cha...
- Proszę wybaczyć, że postąpiłem tak bezceremonialnie, ale
nie było innego
wyjścia.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością i dopiero teraz, w tańcu,
zaczęła mi się
bacznie przyglądać. Nie odsunęła się też, gdy zdobywając się
na odwagę, objąłem
ją mocniej ramieniem.
- Pan jest bardzo miły - powiedziała. - To ja zachowałam się
wobec pana
opryskliwie, ale, istotnie, czekałam tu na kogoś, kto uczynił
mi duży zawód.
Teraz już mi przeszło... - uśmiechnęła się rozkosznie.
W chwilę później, przy lampkach czerwonego wina, gwarzyliśmy
jak para
zakochanych.
- Wiesz - powiedziała w pewnej chwili - ten podpity typ znowu
nas obserwuje.
Wyjdźmy stąd bez awantury...
Udaliśmy się do szatni...
- Mam myśl - zacząłem nieśmiało - ale, błagam, nie pomyśl
sobie coś złego.
Chciałbym cię zabrać do siebie na kolację...
Dziewczyna jakby zesztywniała, a nawet odsunęła się ode mnie.
- Oczywiście - ciągnąłem beztrosko - zrozumiem jeśli
odmówisz. Żadna sprawa.
Gdybyś jednak znała moją płytotekę, to ho, ho! Mam całego
Beethovena, Bacha,
Pendereckiego, a nawet trio jazzowe Wallina...
- Masz Wallina?
- Mam! Nawet ostatnie nagrania: "Strange Brews", "Easy
Money", "Strike Up the
Band"...
- Ale moi rodzice...
- Masz tu telefon. Uprzedź, że wrócisz później.
Zadzwoniła z szatni do domu, że uczy się z jakąś Jolką i
wróci późno.
- Wolisz, mamo, żebym zanocowała u Jolki? W porządku, jeśli,
oczywiście, nie
przerobimy całego materiału...
Teraz ja zesztywniałem. Kłamała jak z nut. Popędziliśmy do
mnie. Byłem
szczęśliwy. I ręce mi drżały, kiedy przez dobrą chwil
mocowałem się z zamkiem
u drzwi. Ledwie je otworzyłem i już na szyję rzucił mi się
mój mały syn.
- Tatusiu, tatusiu, dobrze, że jesteś, bo pani Genowefa
musiała dzisiaj wyjść
wcześniej...
Dziewczyna stała jak wryta, rozchylając usta w bezmiernym
zdumieniu.
- Józiu - powiedziałem czule do syna - ta śliczna pani
zgodziła się pozostać na
cała noc w naszym mieszkaniu i już nie będziesz się niczego
bał.
Mały brzdąc obejrzał dziewczynę od stóp do głów, uśmiechnął
się z aprobatą i
pociągnął do swojego pokoju. Dała się prowadzić, raczej
machinalnie, rzucając w
moją stronę bardziej przerażone, aniżeli wściekłe spojrzenia.
- W lodówce jest kolacja, a w moim pokoju cała płytoteka do
dyspozycji -
zawołałem już z klatki schodowej, po czym zaryglowałem drzwi
na dwa spusty i
zadowolony, że znalazłem na dzisiejszą noc opiekunkę do
dziecka, poleciałem jak
na skrzydłach do kumpla, gdzie urządzaliśmy kawalerskie
spotkanie z udziałem
mrożonych buteleczek "wyborowej".
Kobieta potrzebuje seksu tak samo jak facet, wcale nie ma mniejszych potrzeb, tylko trochę inne. Facetowi wystarcza sam akt seksualny, kobieta oprócz aktu potrzebuje całej tej otoczki zwanej grą wstępną czy też odpowiednim nastrojem (świece, muzyka,delikatne pieszczoty, masaż)- oczywiście nie za każdym razem ale od czasu do czasu jest to bardzo pożądanesmiley Szybki numerek też ma swój uroksmiley
Tino, raczej nie, Ty piszesz o rozbudzeniu w kobiecie ochoty na seks żeby go następnie z nią odbyć
A ja piszę o chceniu seksu. Kobieta też ma takie dni, że chce seksu, żadnego tam budowania nastroju, ale właśnie jakby "szybkiego numerka".
Stokrotko, nie wiem, może czasem warto przejąć inicjację, żeby ten seks się pojawił, żeby nie było próżni.
Wiecie, to jest ciężko wyjaśnić o to chodzi, ale facet potrzebuje też inicjatywy kobiety na tym polu seksu. To tak samo, jak kobieta potrzebuje, żeby facet interesował się nią sam z siebie, a nie wtedy, kiedy ona mu o tym powie
Dokładnie Bob, inicjatywa powinna wychodzić raz z jednej strony, raz z drugiej. Bo jeżeli tylko mężczyzna zachęca do odbycia stosunku, to po pewnym czasie może on poczuc się nie chciany i że zmusza partnerkę (chyba
Jak to jest, że większość osób na tym forum uważa, że miało z partnerem satysfakcjonujący seks, a mimo to zostały one zdradzone.
Wydaje mi się, że zbyt ufamy ocenie ilościowej. Bo dopiero, gdy współżycie jest coraz rzadsze zauważamy niepokojące sygnały.
Ocena jakościowa już nam się wymyka, bo skoro dochodzi do częstych zbliżeń, nawet jeżeli są one bardziej mechaniczne, pospieszne i nieuważne, wolimy myśleć, że pożądanie choć rutynowe jest oznaką niesłabnącego uczucia. Profesor Jadwiga Staniszkis w swojej biografii opisała uczucia po takim niewysublimowanym seksie z mężczyzną, którego onegdaj kochała w sposób dość kontrowersyjny, porównując siebie do naczynie na spermę. Wiele osób ma kłopot z taką brutalną oceną i uprzedmiotowieniem siebie, i woli zrównywać seks z miłością. Bywa, że czujemy zmianę, ale przyjmujemy styl partnera snując domysły, usprawiedliwiając lub bagatelizując problem.
Najtrudniej zidentyfikować ten problem, gdy rzeczywiście techniczna strona seksu nie budzi niepokoju, bo jest intensywny, finezyjny, pełen atencji. Tu rzeczywiście możemy mieć kłopot z oceną satysfakcji partnera. Tym bardziej, że taki rodzaj bliskości nierzadko rozgrzesza i unieważnia nieporozumienia spoza sypialni. Ale może być tak, że partner jest już psychicznie daleko od nas, a wyjątkowe fizyczne dopasowanie powoduje, że seks wydaje się idealny. Tylko, że pełna satysfakcja i głębokie przezywanie są możliwe, gdy seks angażuje ciało, uczucia i umysł. Po seksie pozbawionym tych niecielesnych aspektów, nawet jeśli jest wykonany podręcznikowo rodzi się frustracja, niechęć, zniecierpliwienie i stopniowe oddalanie się.
Wydaje mi się, że często nie znamy prawdziwych myśli naszych partnerów, że przypisujemy im swoje własne, a ponieważ seks jest tkanką delikatną i drażliwą nierzadko wolimy pogrążać się fantazmatach niż rozmawiać o tym.
Trafne spostrzeżenie Jagoda. Masz rację, nie zawsze ilość idzie "pod rękę" z jakością. Czasami jakość wydaje nam się jakością bo nie znamy czegoś innego. Wydaje mi się, że łatwo przyzwyczaić się do partnera.
Zastanawia mnie jedno, jak wiele można "dać" partnerowi, jakie są granice, czy czasami nie zapominamy o sobie. Czy myślenie o sobie oznacza egoizm? Jaką rolę przy wyborze partnera odgrywa "łóżko"? Co z seksem "po ślubie"? Czy istnieje jeszcze coś takiego? Co jeśli partner po ślubie nas "rozczaruje"? Czy w imię "duchowości" zrezygnować z cielesnych przyjemności? Co znaczy "robię to co on chce"? Czy oznacza to poświęcenie? Czy "poświęcając się" można być szczęśliwym?
Bo jeżeli tylko mężczyzna zachęca do odbycia stosunku, to po pewnym czasie może on poczuc się nie chciany i że zmusza partnerkę (chyba)
Niesiu, potwierdzam. Połowę większość sukcesu robi sama inicjacja. Po prostu każde z nas chce czuć, że to drugie je pragnie, pożąda. To nie jest tylko kobiece oczekiwanie.
Po prostu każde z nas chce czuć, że to drugie je pragnie, pożąda. To nie jest tylko kobiece oczekiwanie.
Bob-bob zgadzam się z tobą.
Mężczyznom gotowość do seksu przychodzi dość łatwo czego czasem można im zazdrościć.
Tak jak napisał bob- bob seksualność kobiety ściśle wiąże się z jej cyklem miesięcznym.
Największe zainteresowanie u kobiet seksem występuje podczas owulacji i wtedy są gotowe i zdolne wręcz napaść swojego mężczyznę. Bardzo często w tym czasie same inicjują seks.
Natomiast na gdzieś około tydzień przed miesiączką lepiej się do nas nie zbliżać bo jesteśmy gotowe rozpętać burzę.
Niestety mało który mężczyzna to rozumie.
Swego cyklu miesięcznego nie zmienimy bo kierują nami hormony które są odpowiedzialne również za ochotę seksualną.
W miarę sobie radzimy jak nasz cykl miesięczny jest naturalny, gdzie nie musimy stosować antykoncepcji hormonalnej chociażby w postaci tabletek antykoncepcyjnych.
Cytat
A co one powodują - SPADEK LIBIDO!!!!!!!!
Tak spadek libido. Tabletki hormonalne nie dopuszczają do wystąpienia owulacji i podczas ich brania kobiecy organizm zachowuje się tak jakby był ciąży, gdzie duża część kobiet w tym czasie ma mniejsze potrzeby seksualne. Na domiar tego śluz w intymnym miejscu nie przypomina tego śluzu z owulacji na ogół go nie ma albo jest bardzo mało.
Podczas aktu seksualnego mężczyźni uskarżają się na swoje partnerki, że są suche więc nie maja na nich ochoty i tragedia gotowa.
A co u kobiet które wchodzą w okres przekwitania, jest jeszcze gorzej. Na ogól zaczyna się on po 45 roku życia i wtedy nasze hormony płatają nam figla po prostu spada ich poziom. Co za tym idzie, "roztrój" emocjonalny, depresja, nadciśnienie, uderzenia gorąca, drażliwość, płaczliwość, przybranie na wadze mimo, że i tak mało jemy, a ta najważniejsza rzecz to fizjologiczny
Cytat
SPADEK LIBIDO
i znów tragedia gotowa.
Jest jeszcze jedna sytuacja kiedy kobiety maja naprawdę problem z seksem.
To długotrwałe przemęczenie. Niestety odbija się to bardzo źle na kobietach - BRAK OCHOTY.
Pewnie panowie są już załamani czytając jaki nasz organizm jest skomplikowany, ale tak jest i szkoda, ze mało mężczyzn chce to zrozumieć nawet jak im się o tym mówi i tłumaczy
To tyle w kwestii naszej kobiecej fizjologii organizmu.
Co jeszcze wpływa na spadek naszego libido?
- kłótnia z partnerem który nas obraża, poniża, a potem nie szanuje.
- w miejscach publicznych zapomina się i wrzeszczy
- siedzi co wieczór od kilku lat przed komputerem r i popija alkohol
- od dawna nie zrobi nam przyjemności
jagodka napisał/a:
Najtrudniej zidentyfikować ten problem, gdy rzeczywiście techniczna strona seksu nie budzi niepokoju, bo jest intensywny, finezyjny, pełen atencji. Tu rzeczywiście możemy mieć kłopot z oceną satysfakcji partnera. Tym bardziej, że taki rodzaj bliskości nierzadko rozgrzesza i unieważnia nieporozumienia spoza sypialni. Ale może być tak, że partner jest już psychicznie daleko od nas, a wyjątkowe fizyczne dopasowanie powoduje, że seks wydaje się idealny. Tylko, że pełna satysfakcja i głębokie przezywanie są możliwe, gdy seks angażuje ciało, uczucia i umysł. Po seksie pozbawionym tych niecielesnych aspektów, nawet jeśli jest wykonany podręcznikowo rodzi się frustracja, niechęć, zniecierpliwienie i stopniowe oddalanie się.
J.
O ile dobrze pamiętam, jest to pierwszy wątek, w którym nieco uważniej pochylamy się nad zagadnieniem seksualności, pożycia oraz jego wpływu na jakość naszych związków. Jagoda słusznie zauważyła, że pewne aspekty związane z pożyciem są trudno identyfikowalne. Mam wobec tego pytanie. Czy one faktycznie są trudne do zdiagnozowania? Czy może jednak nasza niewiedza w tym zakresie wynika z braku umiejętności komunikowania się w tym obszarze.
Niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego jest tak, że 6 miliardów ludzi regularnie robi coś, o czym nie potrafi porozmawiać. Czy faktycznie rozmowa o TYM jest dużo trudniejsza niż zrobienie TEGO. Fakt, z pewnością łatwiej jest mówić o oczekiwaniach związanych z samą fizycznością. Co stoi na przeszkodzie, żeby mówić także o sferze emocjonalno- duchowej, związanej z naszym współżyciem?
Myślę, że brak rozmów na ten temat powoduje, że później słyszymy stwierdzenie zgadzałam/zgadzałem się na jego/jej zachcianki. Tego nie potrafię zrozumieć. Sypialnia od zawsze była miejscem eksperymentów. Próbujemy czegoś, jeżeli jest fajnie, staje się to elementem naszej gry miłosnej. Jeżeli coś nie przypada nam do gustu... No właśnie. Gdzie otwarta komunikacja. Czy aby nie jest tak, że gdyby ona była, nie słyszelibyśmy stwierdzeń "byłam pojemnikiem na spermę, zgadzałam się na wszystko, miał mnie, kiedy chciał, czułam się jak materac".
Sex jest jedną z naturalnych potrzeb człowieka. Dlaczego z taką łatwością przychodzi powiedzenie nam, kochanie zrób mi kanapkę, bo bardzo chce mi się jeść, a już stwierdzenie, pieść mnie w tym miejscu, o tak, bo jest mi bardzo przyjemnie, nie przechodzi nam przez gardło? Czy trudnym jest powiedzenie, kochanie w sypialni czuję się dużo lepiej, gdy miło spędzimy wieczór, południe, poranek i wytłumaczenie, dlaczego tak właśnie jest.
Cleo, zadałaś pytanie, jak wiele można "dać" partnerowi.
Myślę, że zanim padnie odpowiedź na takie pytanie, warto samemu przed sobą odpowiedzieć sobie, czym dla mnie jest sex. Jeżeli ktoś odpowie, że formą rozładowania pewnej grupy potrzeb, nie wróżę satysfakcji z używania sypialni. Jeżeli padnie odpowiedź, że jest jedną z form uszczęśliwienia partnera, postawione przez Ciebie pytanie staje się bezprzedmiotowe. Ale musi być spełniony jeszcze jeden warunek. Oboje partnerzy udzielają tej drugiej odpowiedzi.
Myślę, że brak rozmów na ten temat powoduje, że później słyszymy stwierdzenie zgadzałam/zgadzałem się na jego/jej zachcianki. Tego nie potrafię zrozumieć. Sypialnia od zawsze była miejscem eksperymentów.
Lucky, brak rozmów, brak działania, postawa pasywna wydaje mi się wiązać z ogólnym nastawieniem. Seks jest po prostu jednym z pól, na którym objawia się jakieś nastawienie do świata, wychodzą kompleksy, przeświadczenie o własnej nieatrakcyjności. Nie sądzę, żeby to była kwestia niewiedzy seksualnej.
A prawda jest taka, że seks będzie taki, jakim go uczynimy. Ani mniej, ani więcej.
Najtrudniej zidentyfikować ten problem, gdy rzeczywiście techniczna strona seksu nie budzi niepokoju, bo jest intensywny, finezyjny, pełen atencji. Tu rzeczywiście możemy mieć kłopot z oceną satysfakcji partnera. Tym bardziej, że taki rodzaj bliskości nierzadko rozgrzesza i unieważnia nieporozumienia spoza sypialni. Ale może być tak, że partner jest już psychicznie daleko od nas, a wyjątkowe fizyczne dopasowanie powoduje, że seks wydaje się idealny. Tylko, że pełna satysfakcja i głębokie przezywanie są możliwe, gdy seks angażuje ciało, uczucia i umysł. Po seksie pozbawionym tych niecielesnych aspektów, nawet jeśli jest wykonany podręcznikowo rodzi się frustracja, niechęć, zniecierpliwienie i stopniowe oddalanie się.
Jagoda, niesamowicie trafne spostrzeżenie.
Seks w moim związku nigdy nie był tematem tabu. Właściwie na żaden temat nie potrafimy rozmawiać tak szczerze i bez ogródek jak o tym
Nie mam problemu aby powiedzieć co lubię, co sprawia mi przyjemność a co nie, lubię eksperymenty i lubię sprawiać przyjemność partnerowi. Nie mam oporów przed inicjowaniem seksu jeśli mam taką ochotę. Właściwie pod tym względem jesteśmy dopasowani jak w żadnym innym
Ale jak sama napisałaś pełna satysfakcja jest możliwa gdy seks angażuje ciało, uczucia i umysł...
W momencie kiedy w moim związku pojawiła się zdrada to mimo iż techniczna strona była ok, brakowało pozostałych elementów. To był jeden z powodów mojej wzmożonej podejrzliwości. Czułam że coś jest nie tak, właśnie po tym że nie było tej bliskości. Nie umiem tego wytłumaczyć ale to po prostu się czuje, to emocjonalne oddalenie...
I tym sposobem doszliśmy do meritum: seks instrumentalny zawsze prowadzi do katastrofy. Wyeliminowanie z tej sfery uczuć zawsze spowoduje frustrację. Tak jak już pisałam, seks jest bardzo ważny, ale fundamentem powinny byc uczucia. Truizmy. Wiem.
Nie chodzi o to, żeby rozmawiać tylko o technicznych zagadnieniach w seksie. Fajnie, jeżeli partnerzy zgadzają się ze sobą w tej kwestii, jeśli mają podobne temperamenty, jeżeli potrafią swobodnie o tym rozmawiać bez wzajemnych pretensji. Jednak jeżeli u podstaw związku jest przyjaźń, miłość (włącznie z tą dojrzałą, bez "iskrzenia" rozmowy często stają się niepotrzebne.
Odrębnym tematem jest seks po zdradzie. Ujawniają sie wtedy w nas dwa skrajne mechanizmy:
1. Całkowita negacja seksu jako głównego narzędzia zdrady. Pojawiają się wtedy takie myśli:
- miał co chciał, a jednak znalazł inną dlatego nie warto poświęcać energii na seks, bo on i tak woli co innego. Tylko co?
- nie jestem wystarczająco atrakcyjna
- nie potrafię sprostać jego oczekiwaniom
Osoba zdradzona zamyka się na seks. Tymczasem zdradzający zaczyna uważać, że skoro nastapiło wybaczenie, odcinamy to co było i budujemy od nowa, życie seksualne wraca i wszystko jest ok. Otóż nie. I tu bez pomocy się nie obejdzie a powstanie błędne koło. Sfera intymna jest najbardziej wrażliwa na zranienia, to takie "miękkie podbrzusze" w związku. Zbudowanie intymnej więzi wymaga dużo wysiłku, czasu i dobrych chęci obojga partnerów, a przede wszystkim cierpliwości. Wszystko dobrze, ale te słowa bardziej kierowane są dla strony winnej niż dla zdradzonych, którzy próbują ratować swoje związki. Dlatego warto o tym porozmawiać, i tu znów powtarzam, niekoniecznie z fachowcem, ale z kimś, kto nie będzie stronniczy a pozwoli wypowiedzieć i nazwać emocje. ,
2. Drugi mechanizm to "rzucenie się" w życie seksualne na zasadach:
- dam ci to czego ci żadna nie da i z nikim nie będzie ci tak dobrze
Tutaj jest miejsce na robienie rzeczy, na które wewnętrznie się nie zgadzamy. Z tego powstaje konflikt z własnymi przekonaniami i frustracja. Kolejne błędne koło.
Odrębnym problemem jest seks w połączeniu z depresją jednego z partnerów. I tutaj jestem zwolenniczką leczenia depresji u obojga partnerów, choćby po to, żeby ta druga strona zrozumiała mechanizm choroby. Po lekach p/depresyjnych spada libido i jest to naturalna reakcja. Oczywiście priorytetem jest wyleczenie depresji, ale inaczej na problem spojrzy partner, który rozumie dlaczego dzieje się tak jak się dzieje.
W całym swoim znowu przydługim i podejrzewam, że przynudnym wywodzie, mówię o tych, którzy postanowili odbudować swój związek. Problemy z seksem u tych, którzy zakończyli związki to odrębny temat, ale również pełen pułapek. Ale to kiedy indziej.
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
kasia767 napisał/a:
I tym sposobem doszliśmy do meritum: seks instrumentalny zawsze prowadzi do katastrofy.
Seks staje się instrumentalny bo jeden z partnerów jest emocjonalnie związany już z kimś innym więc nie może być już mowy o bliskości i prawdziwym oddaniu względem tego partnera. Jest obecny fizycznie ale emocjonalnie daleko. To się czuje (powiedzmy że to kobieca intuicja) i to powoduje frustracje.
Cytat
Odrębnym tematem jest seks po zdradzie. Ujawniają sie wtedy w nas dwa skrajne mechanizmy:
1. Całkowita negacja seksu jako głównego narzędzia zdrady.
2. Drugi mechanizm to "rzucenie się" w życie seksualne na zasadach:
- dam ci to czego ci żadna nie da i z nikim nie będzie ci tak dobrze
Jest jeszcze 3 możliwość.
Seks ponownie staje się instrumentalny gdyż osoba zdradzona nie jest w stanie ponownie i całkowicie oddać się emocjonalnie zdrajcy. Teraz to osoba zdradzona oddala się duchowo, dystansuje, ze strachu lub innych powodów (poczucie krzywdy, brak skruchy zdrajcy, niepewność itp).
I to też prowadzi do katastrofy...