Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Niesiunia, dzięki za wyjaśnienie. Widzisz, ja się z kobiecą emocjonalnością stykam jak każdy facet i niby trochę rozumiem, ale z drugiej strony nie rozumiem. To trochę tak jak tłumaczyć ślepemu kolor niebieski. Moja aktualna kobieta jest ze 3x bardziej emocjonalna niż moja ex i na początku było piekło, takie zderzenie ognia z lodem. Ja w tym i w poprzednim związku starałem się nauczyć/pokazać męski sposób widzenia świata. Wiem, zarówno z rozmów z moją Kobietą jak i z byłą, że jak trochę nauczyły się patrzeć "po męsku", to ten świat stał się dla nich bardziej zrozumiały. Oprócz przyjemności z emocjonalnego spojrzenia na rzeczy zaczęły dostrzegać jakby ich drugą naturę. To spowodowało, że poczuły się bardziej wartościowe, nauczyły się lepiej tworzyć relacje z ludźmi. Z tego co mówią/mówiły, zyskały na tym.
Faktem jest, że pewnie właśnie w efekcie tego moja ex zaczęła zdradzać, bo poczuła się pewniej w świecie. Pomimo tego ja nadal uważam, że kobieta powinna umieć wyjść poza swoje emocje. Moja kobieta mówi, że czuje się przez to dużo lepiej. Świat przez to zaczął jej sprawiać więcej radości. Nasz związek też na tym dużo zyskał, bardzo dużo, ba, wręcz stał się możliwy jego głęboki rozwój.
Może po to też powinien być mężczyzna dla kobiety w związku, żeby po raz drugi pokazać jej świat?
"Może po to też powinien być mężczyzna dla kobiety w związku, żeby po raz drugi pokazać jej świat?"
Piękie napisane bob-bob..Podpisujęsię pod twoimi wypowiedziami obiema rękami.Pisz jak najwięcej...Ja dośćsporo sie dzięki temu dowiaduję z męsskiego punktu widzenia.
Przeczytałam cały wątek i boję się, czy Bob po prostu nie przestanie pisać przez to, że nie wszystkie rozumieją to co pisze, jestem w podobnej sytuacji, wiec proszę Wszystkich uczestników wątku o szanowanie punktu widzenia innych uczestników, forum dyskusyjne=rozmowa, mam nadzieję, że dalej będzie owocna i tak merytoryczna jak dotychczas.
Pozdrawiam Was serdecznie.
~~Kuczka
Myślę, że odrobina emocji nie zaszkodzi, bo dyskusja stałaby się za bardzo sucha. Bardziej obawiam się "klęski merytorycznej", nie wiem czy wszyscy tutaj są gotowi na lekkie korekty percepcji zdrad, przyczyn, świata itp.
Wiesz bob moim zdaniem nie musisz sie obawiać klęski merytorycznej.Słuchaj jesteś facetem więc może pomożesz mi zrozumieć jak dwie osoby którym ufałam-moj mąż i moja bratowa mogli przez kilka lat oszukiwać mnie i mojego brata-mieli romans a jednocześnie ona już teraz to wiem udawala moją przyjaciolkę a on był jak mi sie wydawało dobrym męzem.Nie mogę tego zrozumieć!Tym bardziej że mój mąz mial kilka lat temu cięzki wypadek ,dużo razem przeszliśmy i to nas jeszcze bardziej ze sobą zbliżyło,więc gdy wszystko wyszło na jaw to był dla ogromny cios prawie nie do uniesienia!Do dzisiaj z tym się borykam choć minęlo już sporo czasu!A co Ty o tym sądzisz?Tylko proszę Cię nie dobij mnie !
bob-bob napisał/a:
Finka, czytam to i w sumie zastanawiam co się dzieje, że masa takich ludzi niedowartościowanych krąży po świecie. Czy to ten PRL tak zrobił w rodzinach, czy też ta jedynie słuszna wiara powoduje, że ludzie uciekają z problemami do Boga, zamiast uczyć się je rozwiązywać i budować własną wartość? Nie wiem.
Przy pierwszym poważnym związku wiedziałem o niskiej wartości własnej mojej partnerki, ale naiwnie myślałem, że to nawet lepiej, bo będziemy mogli razem zbudować coś własnego, co da jej siłę. A potem się okazało że dało, ale do potwierdzania nowo zyskanej wartości. I najgorsze jest to, że niezależnie co bym robił, jaki bym był, to nic nie jestem w stanie poradzić. Bo jestem tylko jeden i nie dam jej pełnego poczucia wartości, takiego jak dadzą obcy ludzie, którzy od zera się nią zainteresują. Śmieszne, prawdziwe i tragiczne. Ale też chyba ludzkie. Jeśli nasz własny rodzic będzie 1000 razy powtarzał, jacy to jesteśmy mądrzy i wspaniali, to znacznie bardziej cenimy taką pojedynczą uwagę od obcego, nauczyciela itp. Czyli bliskość jest minusem.
Nie wiem, może jakimś wyjściem byłoby czekać na tą drugą osobę, że może jak potwierdzi kobiecość/męskość to wróci jako pełnowartościowy człowiek i będzie wspaniale. Pewnie jest spora szansa na to. Tylko co wtedy z nami samymi? Mamy udawać że nic się nie stało? Czy zdradę w takim celu można dopuścić?
Czytałem takiego maila mojej ex do jej najlepszej przyjaciółki (wiem, że to nie fair, ale w tamtym okresie przestało mi zależeć na tym, ja potrzebowałem wiedzieć), żaliła się że się rozstajemy, jak jej ciężko i że te zdrady zupełnie nie miały znaczenia przy tym związku ze mną, zupełnie nie tej rangi. Ale pisała też, że nie potrafiła by przestać. Ale też że widzi jak ja się męczę i chyba lepiej dla mnie że się rozstajemy. Nawet śmiała się, że wychodzi na to, że jest altruistką.
Bez tego maila pewnie nie zrozumiał bym w pełni, co tam się działo i szukał bym winy w sobie. A to co się dzieje jest w dużym stopniu niezależne od nas samych. No chyba że wiedzielibyśmy od początku, to wtedy jest spora szansa jakoś to sensownie poukładać.
lepsza5, zrób sobie jakiś wątek, tam siedź i płacz nad sobą, obiecuję że nie będę tam zaglądał. A jak tutaj dyskusja Cię przerasta, to pyk mi stąd.
ja nad sobą nie płaczę (za dobrze mi jest) i nie dzięki Tobie ale pozostałym forumowiczom, którzy podali dłoń a nie dołowali a dla mnie jesteś zwykłym dupkiem, który mi do piet nie dorasta..... zresztą nie ja jedna cię krytykuję więc pomyśl co tu robisz.
A co do Lepszej to też uważam że trochę po chamsku ją potraktowałeś .Ona bardzo dużo przeszłaa ty nie o wszystkim wiesz.Jednak myśle że odpowiesz mi na moj post bo jestem ciekawa co otym myślisz?
Bob-ja cały czas uważam i uważałam,że i bez fizycznego aktu-to co robił mój mąż było zdradą!
To tylko on próbował się wymigać i twierdził najpierw-że "tylko rozmawiał" z kuzynką-a te erotyczne właściwie teksty-to były żarty!
Poza tym mówił mi,że "wtedy była inna sutuacja"-to zn.że powiedział mi,że chce rozwodu-i czuł sie wolny!!(mieszkając ze mną).
Dopiero potem-jak zdobyłam bilingi zobaczyłam,że juz prawie miesiąc wczśniej był ten intensywny kontakt z nią -a tak się wtedy zapierał,że nie ma w jego życiu żadnej kobiety-po prostu już nie chce ze mną być!
Ja uważam ,że oni oboje-zarówno on jak i ona zachowywali sie tak-jakby już było po rozwodzie i mój mąż mieszkał sam!( a nawet nie wniósł sprawy do sądu!).
On jest winny-ale czy i ona nie była dla niego pokusą?Skoro-kiedy zwierzył się jej ,że mysli o rozwodzie(to najbardziej mnie boli-bo musiał przecież jakieś argumenty na to podać-mówił jej o naszych problemach o naszych najbardziej-myslę,osobistych sprawach!!) to potrafiła zaprosić go samego na Sylwestra!?Dwa dni po tym -jak powiedział mi o rozwodzie!!No i oczywiście pojechał do niej...
Bob-mój mąż teraz(skończył z nia tak m/w 4-4,5 miesiąca temu)w ogóle na ten temat nie chce rozmawiać!Nigdy nie chciał!Dla niego ten temat jest juz amkniety i koniec!A ja chciałam wyjaśnić pewne sprawy..
Jakiekowiek pytania z mojej strony wywołują wściekłść,złość,nawet agresję!
I zupełnie nie umiem go rozgryźć!Czy ma jakieś poczucie winy,czy się wstydzi tego co robił czy może wspomnienie o niej nie jest mu juz miłe! Może to ona skończyła,a może przyprawiła mu rogi(jeżeli w ogóle mozna tak powiedzieć),skoro na mój zarzut,ze to zwykła k...wka powiedział,że to prawda!! że widział jej zachowanie i zmienił o niej zdanie..
I co-tylko dla tego wrócił do mnie?...
On teraz naprawdę sie stara,jak juz dawno nie-ja czuję,że znów mu na mnie zależy ale...jednak mi to zrobił!
On się zachowuje tak,jakby nigdy czegoś takiego nie było-tylko lepszy jest dla mnie niz przed tym zajściem...
Ale gdzieś na dnie duszy to zostanie na zawsze...
bob wytłumacz mi jedno.PO CO TU JESTEŚ NA TYM FORUM?Bo albo ja jestem ograniczona umysłowo albo ty rżniesz wszystkowiedzącego.Ja rozumiem że masz swój punk widzenia i szanuję to bo każdy ma do tego prawo ale czasem myśle że ty pomyliłeś portale albo minąłeś sie z powołaniem.Negujesz wszystko krytykujesz wszystkich obrażasz i nie bierzesz pod uwagę że ktoś może mieć swoje widzenie świata małżeństwa zdrady.Ja w ludziach szanuję że potrafią słuchać rozumieć.Ja ci piszę oterapii na którą uczęszczałam a ty mi mówisz że tam mnie tylko uczyli jak przeżyć.A skąd ty mój drogi to wiesz?I tu cię mam bo bardzo się mylisz ale nie mam ochoty opowiadać ci o swoich sprawach.Myślę żę czasem powinieneś zastanowić się nad sobą i przestać być tak przesadnie mądry.Nie znasz nas nie wiesz jak możemy jak chcemy reagować o co chcemy walczyć jacy są nasi mężowie żony.Każdy związek jest inny każda zdrada jest inna a ty jakby jedziesz cały czas z tym swoim pouczaniem nas .A może my tak mamy ochotę żyć tak przeżywać nasz ból?Może chcemy wierzyc że jesteśmy niewinne bo tak nam dobrze.Gdybym miała 15 lat to może zechciałabym się uczyć od ciebie ale wybacz jestem stara doświadczona i na tyle mądra że sama umiem podejmować decyzję co jest dla mnie dobre za co mam się obwiniać za co nie.Nie czytałam twojej historii i jeśli się mylę to cię przepraszam ale wydaje mi się że ty jesteś szczęśliwyże wszedłeś na to forum żeby się dowartościować.Trzeba też umieć dyskutować i nie starać się narzucać innym swojego zdania.Próbujesz za wszelką cenę udowodnic nam że wszyscy się mylimy a nieomylny jesteś tylko ty.Może przeżyłes swoje może zostałeś zdradzony cierpiałeś ale to w żaden sposób nie upoważnia cię do oceniania nas.Ja mam trochę lat trochę dośwaidczenia i jeśli ci mówię że nie czuję się winna że to on dupek bo zdradził bo opuścił rodzinę to uszanuj to i zakończ na tym swoje wywody.Jest to conajmniej niesmaczne być takim bufonem .Ja nie mam nic przeciwko krytyce bo to też dobra rzecz i człowiek się uczy od innych ale ty krytykujesz wszystko.Jeśli piszę że dla mnie odpowiedzialność za rodzinę jest ważniejsza od szczęścia własnego to przyjmij to do wiadomości i nie komentuj.Ten portal jest po to aby sobie pomagać a nie jeszcze dołować roztrząsać jaka w tym moja wina.Na przemyślenie co było nie tak jest czas potem a narazie trzeba wyjść z tego trzeba zacząć żyć.Jeśli masz wątpliwości to zajrzyj sobie choćby na stronę związaną z psychologią i może tam zrozumiesz co jest ważne po takiej traumie.Nad następnym związkiem będę pracować kiedy już go będę miała a teraz czas jsetem ja najważniejsza i tylko o mnie w tej grze chodzi.Mogłabym ci pisać jeszcze wiele co mi się nie podoba ale chyba na tym zakończę.Życzę ci więcej pokory i pomimo wszystko pozdrawiam serdecznie.
Lepsza5, dziękuję za kolejny już komplement z Twojej strony.
Berta, dziękuję za post, udana praca zbiorowa. Kilka słów dla Ciebie i przyjaciółek z "loży".
Pojawiłem się tu dlatego, że pewna osoba obecna na tym forum poprosiła mnie o wyjaśnienie kilku kwestii, w których ona sama nie czuła się za mocna, aby przełożyć je w zrozumiałe dla innych słowa. Co do reszty poruszanych przez Ciebie spraw, nie napiszę niczego, zrobiłaś zbitkę zdań z wielu moich postów. Robisz to kolejny raz, za pierwszym razem starałem się wyjaśniać, teraz widzę, że to zwykłe "bicie piany". Jeśli faktycznie masz ochotę coś odebrać z tego, co napisałem, odsyłam ponownie do moich postów.
Tak jak zdążyłem się zorientować, to kilka osób na tym forum wcale nie jest zainteresowanych rozwiązywaniem swoich problemów. Nie, te osoby przez wzajemne powtarzanie sobie jak jest świetnie zaklinają rzeczywistość w lokalnym kółku własnej adoracji. OK, to jest w porządku o ile dotyczy tylko zainteresowanych. Gorzej, jak to kółko zaczyna strzelać do wszystkiego, co próbuje faktycznie iść drogą rozwiązywania problemów, bo z tego co przeczytałem nie ja pierwszy jestem na celowniku "kółkowych" sztucerów.
Przechodzę do sedna, wydaje mi się, że forum jest zdominowane przez "kółko" (vide post Kuczki), a "kółku" wyraźnie przeszkadza moja aktywność. Mogę zignorować "kółko" (forum jest dość pojemne) i dzielić się własnymi doświadczeniami z osobami, które chcą, w takim przypadku proszę o info, albo tutaj, albo jeśli ktoś nie chce podpaść "loży", na PM. Jeśli nie będzie odzewu, to kończę swoją aktywność.
To nie praca zbiorowa bo jestem dużą dziewczynką i nie muszę podpierać się czyimś zdaniem by napisać coś co mi się nie podoba.Co do jak to napisałeś zbitki zdan skleconych ztwoich postów to odpowiadałam ci na to co czuję jak widzę twoje zapatrywanie się na wiele spraw.Ja nie mam ochoty czytać więcej twoich mądrych słów i odbierać z nich cokolwiek.Ja mogę dyskutować z kimś kto słucha i czyta to co ja napisałam a nie odpowiada mi tak jak jemu się widzi.I znów nie przyjąłeś krytyki i obrażasz ludzi pisząc miedzy wierszami że skoro się nie zgadzają to znaczy że są głupibo nie rozwiązują problemów .A kim ty jesteś że widzisz się jako ten co rozwiąże nasze problemy który napisze jak to my mamy postępować.Owszem dać dobre rady skrytykować ale nie obrażaj.Bo gdybym myślała tak jak ty gdybym zf\gadzała się z twoim zdaniem to nie musiałbyś na próżno bić piany.Samo zakonćzenie twojego posta świadczy o niedojrzałośći i braku taktu.Ty tak wielki pewnie żę możesz zignorować kółko ty możesz wszystko.To tak dziecinne że aż żenujące.Będziemy teraz linczować obrażać się na innych bo z tobą piszą.O Boże czy ja mamdo czynieniaz dzieckiem?Wiesz nigdy by mi nie przyszło do głowy że dorosły facet tak głupio się będzie zachowywał.Pisz sobie kochany ile ci się tylko podoba bo takie twoje prawo a ja jak będę się z tobą zgadzała w jakieś kwestii to ci odpiszę.Bo nie mogę pisać że nie zgadzam się z tobą bo ty tego poprostu nie czytasz albo ja piszę niezrozumiale.Ale i tak cię pozdrawiam i niech ci się układa jak najlepiej.Usłysz ludzi a nie udawaj że słyszysz i czasem warto skulić uszy.
Bob ludzie uciekają z problemami do Boga i on w swej mądrości pomaga zrozumiec.Nawet Feel śpiewa w piosence " Jak aniola głos" że "...na rozdrożu dróg stoi dobry Bóg by pokazac Ci drogę..."
Nie będę dystutowac na ten temat bo to temat "morze" i to forum zmieniło by się na forum radio maryja a ne wzyscy pewnie by tego chcieli .
To takich jak was porąbało z manią wyższości .
Przeczytaj Co piszesz "...niska wartośc mojej partnerki..."więc powinneś byc na to przygotowany że ta się to skończy bo ty jesteś jak rozumiem z tą wyższą wartością więc przewidujesz co będzie .
I co jakby wszystko wyszlo z toją ex na tym budowaniu to co został byś jej ojcem Którego już ma albo miala To potem byś pisał że Cię nie docenia a tyle dla niej pośwęciłes czasu , jak ona mogła?
A nie pomyślaleś o tym że nie którzy chcą się po prostu wygadac przepraszam "wypisac" by im było lżej na sercu
Pojawiłem się tu dlatego ,że pewna osoba obecna na tym forum poprosiła mnie o wyjaśnienie kilku kwestii, w których ona sama nie czuła się za mocna, aby przełożyć je w zrozumiałe dla innych słowa.
Kto to taki ????może się domyślam coś mi tu nie pasowało za dużo agresji!!pozdrawiam Grusza
Ja myslę że Bobuś ma duzo racji w swoich wypowiedziach, tylko po prostu nie umie rozmawiać z kobietami a my nie umiemy go wysłuchać. I tak to właśnie jest: facet mówi coś, a kobieta słyszy coś zupełnie innego...i dlatego to nasze życie uczuciowe jest takie popaprane...... myslę że on nie chce dla nas źle, ale po prostu jest troche za ostry w wypowiedziach, a my zaraz bardzo emocjonalnie na nie reagujemy (mi tez sie to zdarzyło
cyt. Finka, nie rozumiem. Co jej to da, że będę sztucznie podnosił jej poczucie wartości? Czy to rozwiąże jej problemy w rzeczywistym świecie? Daj mi choć jeden argument za, a to uczynię. (BOBA)
Drogi Bobie, mojego poczucia wartości nie musisz podnosić , nie stac cie na to..... moja wartość jest wystarczająca dlatego m.in mam takie a nie inne życie przynajmniej zawodowe. Moje życie prywatne ułożyło się tez dobrze i na pewno nie za sprawą filozoficzno-psychologicznych rozmów jakie ty nam nasuwasz, ale dzięki wspólnie spędzonym chwila i to w większości w MILCZENIU!
Teraz radzę sobie zarówno ze swoim nowotworem jak i problemami rodzinnymi, które powoli całkowicie zanikają. Nie mając pojęcia o tym co mnie spotkało, nie waż się więcej podchodzić do mnie w ten sposób.
Dziękuję dziewczyny za wsparcie, jesteście mądre i wyrozumiałe i co najlepsze widzę jak świetnie sobie radzicie w "BOBOWYM MĘSKIM ŚWIECIE"
p.s wczoraj zaczęłam kolejną chemioterapię, o dziwno dobrze zniosłam te 6 godzin w szpitalu, jestem silniejsza niż wczesniej, mówię sobie, że raki to są w jeziorach
Anice napisał/a:
Bob-ja cały czas uważam i uważałam,że i bez fizycznego aktu-to co robił mój mąż było zdradą!
To tylko on próbował się wymigać i twierdził najpierw-że "tylko rozmawiał" z kuzynką-a te erotyczne właściwie teksty-to były żarty!
Poza tym mówił mi,że "wtedy była inna sutuacja"-to zn.że powiedział mi,że chce rozwodu-i czuł sie wolny!!(mieszkając ze mną).
Dopiero potem-jak zdobyłam bilingi zobaczyłam,że juz prawie miesiąc wczśniej był ten intensywny kontakt z nią -a tak się wtedy zapierał,że nie ma w jego życiu żadnej kobiety-po prostu już nie chce ze mną być!
Ja uważam ,że oni oboje-zarówno on jak i ona zachowywali sie tak-jakby już było po rozwodzie i mój mąż mieszkał sam!( a nawet nie wniósł sprawy do sądu!).
On jest winny-ale czy i ona nie była dla niego pokusą?Skoro-kiedy zwierzył się jej ,że mysli o rozwodzie(to najbardziej mnie boli-bo musiał przecież jakieś argumenty na to podać-mówił jej o naszych problemach o naszych najbardziej-myslę,osobistych sprawach!!) to potrafiła zaprosić go samego na Sylwestra!?Dwa dni po tym -jak powiedział mi o rozwodzie!!No i oczywiście pojechał do niej...
Bob-mój mąż teraz(skończył z nia tak m/w 4-4,5 miesiąca temu)w ogóle na ten temat nie chce rozmawiać!Nigdy nie chciał!Dla niego ten temat jest juz amkniety i koniec!A ja chciałam wyjaśnić pewne sprawy..
Jakiekowiek pytania z mojej strony wywołują wściekłść,złość,nawet agresję!
I zupełnie nie umiem go rozgryźć!Czy ma jakieś poczucie winy,czy się wstydzi tego co robił czy może wspomnienie o niej nie jest mu juz miłe! Może to ona skończyła,a może przyprawiła mu rogi(jeżeli w ogóle mozna tak powiedzieć),skoro na mój zarzut,ze to zwykła k...wka powiedział,że to prawda!! że widział jej zachowanie i zmienił o niej zdanie..
I co-tylko dla tego wrócił do mnie?...
On teraz naprawdę sie stara,jak juz dawno nie-ja czuję,że znów mu na mnie zależy ale...jednak mi to zrobił!
On się zachowuje tak,jakby nigdy czegoś takiego nie było-tylko lepszy jest dla mnie niz przed tym zajściem...
Ale gdzieś na dnie duszy to zostanie na zawsze...
Anice, to dobrze, że jesteś czujna, wszystko może być. Nie wiem, może powinnaś spróbować się z nią skontaktować i wymienić spostrzeżenia? (pewnie to szokująca propozycja, ale to w sumie druga kobieta i trochę prawdy pewnie Ci o Twoim mężu powiedzieć może). Chyba najgorszy scenariusz byłby taki, żeby on znów za jakiś czas gdzieś nie "odskoczył".
To że nie chce mówić, to może wskazywać albo na taki typ człowieka, co nie mówi, albo po prostu, że nie traktuje Cię jako partnera, że faktycznie wrócił na przeczekanie. Raczej nie sądzę, żeby to było podyktowane wstydem. Wtedy chyba raczej chciałby się jakoś usprawiedliwiać, czyli mówić, wiesz, otworzyć, wylać to, co mu leży "na wątrobie".
Ja bym tego tam nie popuszczał, nie przechodziłbym do porządku. Jest wina, to ma być pokuta, kara a dopiero potem rozgrzeszenie.
Do marty .Ja się nie boję dyskusji bo ona jest wskazana iludzie mądzry wymieniają poglądy.Ja tylko twierdzę że on nie czyta albo nie rozumie co ja piszę.Przedstawiam mu swój punkt widzenia i owszem on się nie musi z tym zgadzać .Nie rozumiemy się co do siebie piszemy działa mi na nerwy jego pisanina bo jestem tu żeby się pozbierać żeby pomóc innym i sama taką poimoc otzrymać.Na poczucie winy przyjdzie może czas a on cały czas twierdzi że powinnyśmy się zastanawiać.A w duszy ja teraz chcę ułożyć sobie życie chcę zapomnieć i przestać cierpieć.Właściwie to nie ma o czym gadać.Widocznie nie odbieramy na tej samej fali i gdybym go chciała obrażić to zrobiłabym to bo wyrobione mam zdanie.Ale dla mnie on nie grożny niech sobie pisze niech filozofuje jeśli to go uszczęśliwia.Nie mam awersji do mężczyzn bo faceci to fajni ludzie a że trafiłam na gnoja to już inna sprawa.Bardzo cię pozdrawiam
lepsza jesteś wspaniała.Nie poddajesz się walczysz i to z gorszym przeciwnikiem niż my.Ja wierzę zę wszystko będzie dobrze że wróci zdrowie że znów będziesz szczęśliwa.Trzymam za ciebie kciuki.Masz rację że raki są jeziorach.Całuję cię mocno
Marto, dziękuję za głos rozsądku w ogólnej burzy. Zgadzam się, że piszę jak myślę, a że myśli szybko mi ulatują, to staram się nadążyć za sensem rękami na klawiaturze i nie bardzo zwracam uwagi na formę, bardziej na precyzyjne oddanie moich myśli.
Poza tym chcę Ci o czymś napisać. Wg mnie, kobieta kobiecie nie równa. Od początku 20 wieku a nawet wcześniej, kobiety zmieniały się diametralnie. Niedoceniana przez stulecia płeć okazała się równie silna, o ile nie silniejsza, od męskiej. W okresie II wojny światowej przemysł w Stanach stanął na kobietach, bo mężczyźni ruszyli na wojnę do Azji i Europy. I te kobiety po wojnie już nie chciały wrócić do domów, na powrót stać się kucharkami i matkami. W kolejnych dziesięcioleciach następował dalszy rozwój (PRL: "kobiety na traktory". Dzisiaj kobiety służą w wielu armiach zbrojnych świata, latają w kosmos (są dowódcami, pilotami wahadłowców). Ja nie bardzo widzę w tym jakieś znamiona słabości, przecież to tego trzeba mieć silną psychikę. Wydaje mi się że z kobietami jest tak, że bardzo silnie podlegają sugestiom. Jak im się wmówi, że są słabe, to takie się stają. Ale jak trzeba, to stają się silne.
Tu na tym forum widzę jakiś rodzaj kultu słabej kobiety, która nie radzi sobie z mężczyzną. Trochę w tym upatruję źródła problemów. Faceta trzeba czasem "złapać za jaja i ścisnąć", bo tu mu będzie też imponować, taki pokaz siły. A potem można mu okazać kobiecość.
Więc wydaje mi się, że nie chodzi tylko o to, że ja ostro piszę.
Pozdrawiam
bob-bob napisał/a:
Anice dobrze, że jesteś czujna, wszystko może być. Nie wiem, może powinnaś spróbować się z nią skontaktować i wymienić spostrzeżenia? (pewnie to szokująca propozycja, ale to w sumie druga kobieta i trochę prawdy pewnie Ci o Twoim mężu powiedzieć może). Chyba najgorszy scenariusz byłby taki, żeby on znów za jakiś czas gdzieś nie "odskoczył".
To że nie chce mówić, to może wskazywać albo na taki typ człowieka, co nie mówi, albo po prostu, że nie traktuje Cię jako partnera, że faktycznie wrócił na przeczekanie. Raczej nie sądzę, żeby to było podyktowane wstydem. Wtedy chyba raczej chciałby się jakoś usprawiedliwiać, czyli mówić, wiesz, otworzyć, wylać to, co mu leży "na wątrobie".
Ja bym tego tam nie popuszczał, nie przechodziłbym do porządku. Jest wina, to ma być pokuta, kara a dopiero potem rozgrzeszenie.
Bob-nie mam zamiaru się z nią kontaktować,żeby rozmawiać o moim mężu!!
Jeden raz z nią wymieniłam korespondencję -pisząc jej ,że wiem o romansie!I nic to nie dało-tylko tyle,że bardziej się ukrywali!
Uważam ją za współwinną zdrady-choć nie mysl,że ja go w jakiś sposób tłumaczę-nie!Jest winny-myślę,że on to zaczął.Ale skoro kobieta wie,że mężczyzna jest żonaty a romansuje z nim-to chyba nie jest w porządku-nie sądzisz?
I ja mam z taką rozmawiać o moim mężu?Właśnie z nią?
A jakąż prawdę ona mi może o nim powiedzieć?
Oni znali się w dzieciństwie,nie widzieli kilkanaście lat,a potem romansowali niecałe trzy miesiące.Co ona mogłaby mi powiedziec o moim mężu??Ja go znam ponad 10 lat!
Mój mąż nie chce mówić o tym co robił ale nie uważam,żeby wrócił na przeczekanie.Jego zachowanie i postępowanie temu przeczy.
On żyje teraz tak,jakby nic takiego się nie zdarzyło.Zakończył ten temat-po prostu.Dla mnie to takie proste nie jest-bo wciąż pamietam...
Nie mysl,że ja tak sobie od razu przeszłam nad tym co było do porządku dziennego!Nie!Zadręczałam go wyrzutami,pytaniami,wspominaniem i wypominaniem na okrągło tego co robił-widziałam,że ma tego naprawdę serdecznie dość!Złościł się i prosił,żebym wreszcie przestała!
To była jakaś mała kara...
Pokutę to w jakis sposób sam sobie wyznaczył,bo haruje teraz za dwóch..I naprawdę się stara.
Tak sobie teraz myslę,że skoro ja -znając go tyle lat nie potrafię rozgryźć tej zagadki ,to juz chyba nikt postronny mi nie pomoże...
hmmm
nie chce nikogo bronić, ale często jest tak na naszym forum, że osoba mająca inny punkt widzenia, i mówiąca go głośno nie znajdzie niestety zrozumienia z zasady, bo nie wspiera pozostałych, sama znalazłam się w takiej sytuacji, kiedy najgorsze moje doświadczenia chciałam przekazać żeby ktoś inny mógł z nich wyciągnąć wnioski i co, okazało się że po prostu domysły i urażenie są większe niż rady, jak zrozumieć paranoję sytuacyjną...???Myślę, że najgorszym błędem jest przyjmowanie każdego posta do Siebie choć tak naprawdę kierowany jest do wszystkich ,a nie personalnie..agresja jaka wdaje się na forum jest zupełnie nie potrzebna i wynika pewno z kilku spraw, ale myślę, że nie powinna mieć wpływu na dyskusję...jako administrator cieszę się, że do dyskusji dołączają wciąż nowe osoby, inaczej byłoby tak zwane kółko różańcowe, zatem załóżmy sobie, że nikt nie pisze po to by obrazić, każdy wyraża swoją opinię przez pryzmat doświadczeń, pojawiając się w dyskusji chce nie tylko wziąć w niej udział, ale także przedstawić swoje przemyślenia, zatem nie naskakujmy na siebie i czytajmy to co ktoś pisze nie personalnie do siebie, gdy ktoś pisze do kogoś z reguły i zgodnie z netykietą wstawia jego nick na początku wywodu....pozdrawiam