Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie
Jestem w związku od ponad 20 lat. Zostaliśmy parą z wielkiej miłości. Mamy dwójkę dzieci. W zeszłym roku miałam romans, który trwał kilka tygodni. Mąż szybko się zorientował. Natychmiast zażądał zerwania tej znajomości, co też zrobiłam. Nie zamierzam się usprawiedliwiać. Nie ma usprawiedliwienia dla tego, co zrobiłam. Na pewno nie w oczach mojego męża. W moich też nie. Chciałabym porozmawiać o tym, co dalej.
Minęło 10 miesięcy. Początkowo były kłótnie, płacze, całe godziny rozmów w domu, całe godziny pisania wiadomości, gdy byliśmy w pracy. Trwały zwykle do późna w noc. Przyznałam się do wszystkiego, mąż wydusił ze mnie [i]wszystkie[/i] szczegóły. Piszę rwydusiłr1;, bo chociaż przyznałam się do większości spraw, początkowo chciałam ukryć bardziej wstydliwe szczegóły. Jednak on nie dał za wygraną. Musiał wiedzieć [i]absolutnie wszystko[/i], znać każdy detal tej znajomości. Szczere wyznanie nie przysłużyło mi się. Po pierwsze, choć zaprzeczał, rozpaliło jego wyobraźnię. Po drugie, nigdy w nie nie uwierzył, bo taka zakłamana podła osoba jak ja, na pewno coś tam jeszcze przed nim ukryłar30;
Nie uwierzył więc, że się przyznałam (rtakie jak Ty nigdy nie zdobywają się na szczerośćr1;), że zakończyłam tę znajomość (rone zawsze tak mówią, podłe dzi*ki jak Ty), nie dość się starałam (bo wszystko, co od tamtego czasu robię, nic nie znaczy i trąci fałszem, czy to chęć spędzenia z nim czasu, czy nawet kanapki do pracy). W ogóle nie było widać, że mi zależy. W końcu zaciągnęłam go na terapię. Tam usłyszał, że przecież robię wszystko, co w ludzkiej mocy, na co odrzekł, że to o wiele za mało.
Kilka razy był bliski decyzji o rozwodzie; na kolanach błagałam go o szansę, on się zastanawiał. Nie rozmawiał i nie rozmawia o tym z nikim w realu, za bardzo wstydzi się tego, co zrobiłam; za to pisze na forach. Obcy (i podobnie jak on poranieni) ludzie chętnie i energicznie rzucają kategorycznymi radami, co powinien zrobić. Dostaje porady w stylu: rzdradziła raz, zdradzi znowur1;, rto taki charakter, nic nie zrobiszr1;, rna pewno kłamie, one takie są, te zdradzieckie k***r1;.
W końcu uznał, że wobec mojego braku starań (!) i braku uczuć (zdrada [i]zawsze[/i] oznacza brak miłości) rozwiedzie się ze mną, a jednak ciągle mieszkaliśmy razem (zajmowaliśmy się dziećmi, robiliśmy wspólnie zakupy i nawet spaliśmy w jednym łóżku). Nadal liczyłam, że zmieni zdanie. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że w tym okresie mąż przez półtora miesiąca spotykał się z inną kobietą. Okłamywał mnie, bo jak twierdzi chciał, żebym poczuła, jak to jest być oszukiwaną, chciał, żeby mnie zabolało. Gdy odkryłam, że jest z kimś innym, zrozumiałam, że żaden cud już się nie zdarzy i sprawy rozwodu oraz mojej wyprowadzki nie można już dłużej odkładać. Wszystko wydawało się skończone. Wtedy mąż stwierdził, że ta kobieta nic dla niego nie znaczy, miała tylko zagłuszyć jego ból i poprawiała mu samopoczucie. Powiedział, że nadal myśli tylko o mnie, kocha mnie i chce dać nam jeszcze jedną szansę.
Od tego czasu upłynął kolejny miesiąc, a ja zastanawiam się, na czym ta szansa miała polegaćr30; Przez większość czasu nie odzywa się do mnie, unika kontaktu, a gdy próbuję rozmawiać, to staje się agresywny. Nienawiść do mnie wypływa wręcz uszami. Normą są wyzwiska (jestem błotem, k*rwą, szmatą, zwykłą dzi*ką) r11; podkreśla przy tym, że to nie wyzwiska, tylko stan faktyczny i gdybym umiała szczerze spojrzeć na siebie, sama bym się tak nazywała. Nie obraża mnie przecież, bo kogoś takiego jak ja, szmaty bez godności, nie można obrazić. O mojej zdradzie mówi cały czas w liczbie mnogiej (zdradziłam go z robcymi facetamir1;, choć wie, że był to jeden człowiek). Jakbyśmy nie mieli tych gigantycznych problemów, wymyśla nowe (a może właściwie ja go cały czas zdradzałam, przez te 20 lat? Gdy ma jaśniejszy umysł, to twierdzi, że sam w to nie wierzy. A jednak temat powraca).
Terapia jest głupia i mu nie pomaga. Nie pasuje mu także rozmowa o przyczynach zdrady (uważa to za zrzucanie na niego odpowiedzialności, choć zawsze podkreślam, że winna jestem tylko ja). Zgadza się, że mieliśmy bardzo poważne problemy (finansowe, długi), które zrzucił na moje barki, a które trwały blisko 10 lat; że mogłam czuć się samotna, bo nawet nie, że nie okazywał mi uczuć, tylko [i]starał się[/i] ich nie okazywaćr30; Dlaczego? Nie umie odpowiedzieć. Że moje próby rozmowy na ten temat to były rbabskie pierdołyr1;, a moje chęci okazywania uczuć wielokrotnie go irytowałyr30; Przyczyna wszystkiego jest i tak tylko jedna r11; mój k***wski charakter, który objawił się po ponad 20 latach. Jestem zła, zimna, samolubna, wszystko to sobie zaplanowałam i zniszczyłam mu życie.
I gdy już myślę, że nie ma tu o co walczyć, mówi nagle, że mnie kocha, nigdy nie przestał i że nie chce się poddać, tylko spróbować być ze mną mimo wszystko. Nie wiem, co to oznacza: nie będziemy wychodzić razem z domu (bo z tamtym chodziłam na randki), nie okazuje mi żadnych pozytywnych uczuć (bo na to nie zasługuję), nie robimy nic razem (na to przyjdzie czas rkiedyśr1;), nie chodzimy na terapię.
Podobno to ja, podła zdrajczyni, za wiele od niego oczekuję. A przecież wiadomo, że na NIC nie zasługuję. Być może to prawda, ale jak to pogodzić z szansą dla nas? Wszyscy wtajemniczeni doradzają nam rozstanie. My mimo wszystko nadal trwamy. Pewnie już niedługo. Za każdym razem, gdy próbuje o tym rozmawiać, słyszę: ra czego się spodziewałaś?r1; i rJest mi z Tobą niemożliwie źler1;.
Żeby było jasne: nie szukam współczucia ani zrozumienia. Rozumiem uczucia mojego męża. Jego niechęć do mnie. Ale minął prawie rok i nic się nie zmienia. Szukam porady: czy mogę coś jeszcze zrobić? Bo podobno za mało się staram. Wiele piszecie o próbach wybaczenia czy rprzełknięciar1; zdrady, ale mało tam konkretnych sytuacji. Jak wyglądała Wasza walka o związek? Ile trwała? Czy było podobnie?
Widzisz więc do czego doprowadza zdrada, jesteś tego żywym przykładem. Dobrze, że odważyłaś się pisząc tutaj na portalu swoją historię, chociażby ku przestrodze dla innych.
Cytat
Szczere wyznanie nie przysłużyło mi się
ale i jemu też.
Cytat
rozpaliło jego wyobraźnię
Cytat
O mojej zdradzie mówi cały czas w liczbie mnogiej (zdradziłam go z robcymi facetamir1;, choć wie, że był to jeden człowiek)
Cytat
wymyśla nowe (a może właściwie ja go cały czas zdradzałam
oczami wyobraźni widzi więcej niż tak naprawdę się wydarzyło a wydarzyło się i tak za wiele.
Cytat
mąż przez półtora miesiąca spotykał się z inną kobietą. Okłamywał mnie, bo jak twierdzi chciał, żebym poczuła, jak to jest być oszukiwaną,
i jak się czułaś? Bynajmniej z jego strony to już nie jest zdrada tylko zemsta.
On Ciebie karze, oczywiście Ty już nic nie możesz zrobić, żeby poprawić wasze relacje; teraz to już jest w jego rękach, mocy i chęciach, tyle że on nie chce.
Jak dzieci to znoszą?
Sama tylko zadaj sobie pytanie jakbyś chciała, żeby Twoje życie wyglądało za parę lat.
Po prostu odejdz. Rozstan sie z nim. Daj jemu i sobie wolnosc. Ja mysle, ze on i kocha i nienawidzi Ciebie jednoczesnie. I probuje w sobie te nienawisc zabic (chce byc rycerski w swoim mniemaniu), ale gdy Cie widzi nienawisc wciqz wyplywa na wierzch.
I ptzez to cierpi, bo chcialby czegos innego, a robi cos innego.
Moze - choc to wcale nie jest pewne - jak znikniesz mu z oczu nq co dzien i gdy minie czas jakis (to moga byc nawet lata), przestanie nienawidziec, a nawet zbudujecie coa nowego.
Dzis jestescie w czarnej d...e. Cierpicie ze soba. Warto sie tak "mordowac"?
oczami wyobraźni widzi więcej niż tak naprawdę się wydarzyło a wydarzyło się i tak za wiele.
Tak, wyobraża sobie zdecydowanie więcej, niż się zdarzyło i wścieka się, gdy zaprzeczam.
Cytat
i jak się czułaś? Bynajmniej z jego strony to już nie jest zdrada tylko zemsta.[quote]
Czuję się dokładnie tak jak chciał; szaleję z bólu i zazdrości.
Cytat
On Ciebie karze, oczywiście Ty już nic nie możesz zrobić, żeby poprawić wasze relacje; teraz to już jest w jego rękach, mocy i chęciach, tyle że on nie chce.
Cytat
Wiem, że mnie karze; a co do jego chęci, stale sam sobie zaprzecza... Nie wiem, czy działa tu zasada, że czas leczy rany i w końcu będzie jakoś lepiej..? Póki co, nic na to nie wskazuje. Dla obojga z nas ta sytuacja staje się nie do zniesienia.
Cytat
Jak dzieci to znoszą?
Sama tylko zadaj sobie pytanie jakbyś chciała, żeby Twoje życie wyglądało za parę lat.
Cytat
Dzieci początkowo chyba myślały, że to przejściowe problemy. Teraz już nikt w to nie wierzy... Unikają tematu jak ognia. Co będzie za kilka lat? Nie wiem. Mimo wszystko, mimo mojej ewidentnej winy, nie chcę tak żyć. Nie chcę, by w takim domu żyły moje dzieci. Nie mogę już zmienić tego, co zrobiłam. Ale chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by naprawić ten związek. Czy może raczej zbudować od nowa. Nie jestem naiwna, wiem, że to nie będzie łatwe. Może nawet jest niemożliwe. Ale zadeklarował chęć podjęcia próby. A jednak jej nie podejmuje... Nie wiem, co naprawdę myśli. Może on sam nie wie. Dostaję bardzo różne odpowiedzi.
Czas leczy rany tyle, ze niektore u niektorych dopiero po smierci...
Twoj maz nie jest w stanie kprzynajmniej tak to przedstawiasz) podjac w tej chwili trwalej decyzji, mioya sie i cierpi.
Podejmij decyzje Ty. Moze jesli odejdziesz to miotanie minie, moze wowczas zdecyduje sie byc z Toba i cos nowego sprobujecie zbudowac. Dzis to, ze jestescie "blisko obok siebie" tylko wywoluje u niego wiekszy chaos...
chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by naprawić ten związek.
Na tę chwilę nie masz takiej mocy.
Cytat
Mimo wszystko, mimo mojej ewidentnej winy, nie chcę tak żyć. Nie chcę, by w takim domu żyły moje dzieci. Nie mogę już zmienić tego, co zrobiłam
Przypuszczam, że radykalne posunięcie z Twojej strony może nim wstrząsnąć i zmieni swoje postrzeganie, więc to Ty powinnaś postawić wszystko na ostrzu noża, pomimo tego co zrobiłaś. Bardziej dla Was ale i dla dzieci bo ich szkoda.
Przypuszczam, że radykalne posunięcie z Twojej strony może nim wstrząsnąć i zmieni swoje postrzeganie, więc to Ty powinnaś postawić wszystko na ostrzu noża, pomimo tego co zrobiłaś. Bardziej dla Was ale i dla dzieci bo ich szkoda.
Cytat
Gdy wreszcie, zmotywowana jego nową znajomością, zebrałam się w sobie i chciałam odejść, to mnie powstrzymał. Tak bardzo chciał szansy dla nas. Po kilku dniach wszystko wróciło do "normy"...
Wiec ponownie "zbierz sie w sobie". Tylko, ze teraz badz konsekwentna i odejdz. To naprawde pomoze mu zdecydowac w ktora strone chce isc.
Komentarz doklejony:
On w tej chwili robi sam sobie najwieksze "kuku" jakie moze. Zasklepia sie w swoim bolu i rozpamietywaniu co raz bardziej i im dluzej bedzie to trwalo, tym trudniej bedzie mu sie z tego wyrwac.
Sa osoby, ktore potrafia tak przez dzieieciolecia.
Chcesz mu pomoc? Chcesz Wam pomoc? Odejdz. Naprawde, rozstanie moze byc droga do nowej relacji (niewykluczone, ze lepszej dla Was obojga).
Gdy wreszcie, zmotywowana jego nową znajomością, zebrałam się w sobie i chciałam odejść, to mnie powstrzymał. Tak bardzo chciał szansy dla nas. Po kilku dniach wszystko wróciło do "normy"...
Oczywiście, bo on miota się a to rzutuje na Waszą sytuację jaką macie w domu. Jeśli będziecie tak bawić się w kotka i myszkę to wielce prawdopodobne, że już tak zostanie na wiele lat.. Stąd było moje pytanie: jakbyś chciała, żeby wyglądało twoje życie za parę lat? Wyciągnij wnioski z tego pytania.
Komentarz doklejony:
Cytat
Wyciągnij wnioski z tego pytania.
*ze swoich odpowiedzi na to pytanie (tak miało być)
Wiesz co ,a ja myślę tak.10 miesięcy to dużo dla ciebie ,a dla niego widocznie niekoniecznie.Dajcie sobie jeszcze trochę czasu. Rób w jego stronę dobre gesty bez względu na jego ich odbiór. Utracone zaufanie zdobywa się drobnymi kroczkami ,ale jednak mozna.Na razie zostaw mu tyle przestrzeni ile potrzebuje.Nie chce rozmawiać ,to nic nie mów ,pyta to z chęcią i obszernie odpowiadaj ,szaleje karzac cię to pozwól mu na to mówiąc że wiesz o wszystkim.No kiedyś to jego szaleństwo się skończy i wtedy ocenisz czy możesz jeszcze z nim zostać.Tylko spokojnie.
Wiesz co ,a ja myślę tak.10 miesięcy to dużo dla ciebie ,a dla niego widocznie niekoniecznie.Dajcie sobie jeszcze trochę czasu. Rób w jego stronę dobre gesty bez względu na jego ich odbiór. Utracone zaufanie zdobywa się drobnymi kroczkami ,ale jednak mozna.Na razie zostaw mu tyle przestrzeni ile potrzebuje.Nie chce rozmawiać ,to nic nie mów ,pyta to z chęcią i obszernie odpowiadaj ,szaleje karzac cię to pozwól mu na to mówiąc że wiesz o wszystkim.No kiedyś to jego szaleństwo się skończy i wtedy ocenisz czy możesz jeszcze z nim zostać.Tylko spokojnie.
chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by naprawić ten związek
co było przyczyną Twojej zdrady?
ile trwał Twój romans?
co łączyło Cię z człowiekiem z którym zdradzałaś?
Komentarz doklejony:
jak zakończyła się ta wasza z kochankiem relacja? tak z dnia na dzień łatwo odpuściliście?
Komentarz doklejony:
piszesz:
Cytat
bo nawet nie, że nie okazywał mi uczuć, tylko starał się ich nie okazywać
to okazywał Ci je, czy nie?
on twierdzi, że starał się Ci ich nie okazywać, czy to Twoja opinia?
Cytat
mogłam czuć się samotna, bo nawet nie, że nie okazywał mi uczuć, tylko starał się ich nie okazywać
co sprawiło, że mając u boku męża, dzieci i mnóstwo obowiązków i kłopotów finansowych do ogarnięcia, na których powinnaś się skoncentrować, to koncentrowałaś się na poczuciu osamotnienia, do tego stopnia, że postanowiłaś wejść w romans?
Nie zamierzałam o tym pisać; doskonale wiem, że to zawsze brzmi jak ten sam banał. Wiem, że żadne przyczyny nie stanowią dla mnie okoliczności łagodzącej - chciałabym to wyraźnie podkreślić!!! Jesteśmy razem od bardzo dawna. Mój mąż jest interesującym, skomplikowanym, bardzo trudnym człowiekiem. Wiem, widziały gały, co brały, i tak dalej. Jest bardzo zamknięty w sobie. Nie potrzebuje czułości. Nie lubi okazywania uczuć. Nie przytula mnie, nie dotyka, nie mówi nic miłego. Czas po pracy spędzaliśmy głównie w domu, ja zajmując się dziećmi, on przy komputerze. Jakieś 10 lat temu wpadliśmy w tarapaty finansowe. Niespłacony kredyt, długi, komornik. Walczyliśmy z tym, ale to na mnie spoczął główny ciężar tej walki. On przyznał teraz, że nie miał sił, by się z tym mierzyć i nie powinien był zostawić tego na moich barkach. 10 lat sądów, papierów, adwokatów, harówy, wiązania końca z końcem. Byliśmy coraz bardziej przygnębieni, coraz bardziej osobno. Oboje czuliśmy się starzy, zmęczeni, nieatrakcyjni, od lat skupieni tylko na problemach. A jednak to ja zawiodłam.
Komentarz doklejony:
[ile trwał Twój romans?
co łączyło Cię z człowiekiem z którym zdradzałaś?][/quote]
Cała znajomość trwała 6 tygodni. Wcześniej nic mnie z nim nie łączyło.
Komentarz doklejony:
[jak zakończyła się ta wasza z kochankiem relacja? tak z dnia na dzień łatwo odpuściliście?]
Tak, to jedna z kwestii, w którą mężowi trudno uwierzyć, ale zakończyłam to z dnia na dzień.
Komentarz doklejony:
[to okazywał Ci je, czy nie?
on twierdzi, że starał się Ci ich nie okazywać, czy to Twoja opinia?]
Nie okazywał. Ale nie wiedziałam, że starał się tego nie robić, dopiero mi to powiedział po zdradzie. Mężczyźni nie okazują uczuć itd.
Komentarz doklejony:
Cytat
co sprawiło, że mając u boku męża, dzieci i mnóstwo obowiązków i kłopotów finansowych do ogarnięcia, na których powinnaś się skoncentrować, to koncentrowałaś się na poczuciu osamotnienia, do tego stopnia, że postanowiłaś wejść w romans?
Nie koncentrowałam się na poczuciu osamotnienia. Ono sobie rosło, nawet początkowo przeze mnie niezauważane, w trakcie tych lat, gdy koncentrowałam się na obowiązkach. Dzieciach. Pracy. Dodatkowych pracach. Na tym, co muszę ogarnąć. Na tym, że nie mam siły i nie wiem nawet jak się do tego zabrać. To wszystko wydawało mi się takie ogromne, przerażające, trwało długo i było takie ważne... Że ostatecznie wszystko spieprzyłam, wszystkich zawiodłam. I tyle. Beznadziejna historia beznadziejnej osoby.
a wiesz dlaczego od dotykania tego tematu uciekasz, a jeśli go dotykasz to tylko po łebkach i oględnie? do tego w taki sposób by w sumie odwrócić uwagę od sedna?
robisz teraz z siebie ofiarę zimnego tyrana, wchodzisz w rolę ofiary z lubością, a które z Was czuło pustkę i zimnicę? Ty, czy on?
z tego co piszesz wynika, że robisz teraz wszystko, by jeden amok zamienić na drugi , po to by utrzymać status quo;
Cytat
est bardzo zamknięty w sobie. Nie potrzebuje czułości. Nie lubi okazywania uczuć.
on tak twierdzi, czy to Twoja opinia?
Cytat
Walczyliśmy z tym, ale to na mnie spoczął główny ciężar tej walki.
mając tak trudną walkę przed sobą dołożyłaś sobie atrakcji w postaci zdrady?
przecież to się kupy nie trzyma;
jakim cudem koncentrowałaś się na romansie i jednocześnie na tak stresujących rzeczach jak rozwiązywanie problemów finansowych i zadbanie o dobre relacje w rodzinie w tak trudnym czasie; doba ma 24 godziny, jak można to pogodzić?
jak można to w ogóle pogodzić emocjonalnie?
co łączyło Cię z kochankiem?
potraktowałaś go, jako drugiego człowieka, w takim momencie przedmiotowo?
kłopoty, problemy, to zrelaksuje się bzykaniem na boku?
Komentarz doklejony:
Cytat
Tak, to jedna z kwestii, w którą mężowi trudno uwierzyć, ale zakończyłam to z dnia na dzień.
a wiesz dlaczego od dotykania tego tematu uciekasz,
Nie uciekam. Po prostu, jak napisałam na początku, zdaję sobie sprawę, że pisanie o przyczynach jest odbierane jako usprawiedliwianie się. Ja w żadnym razie nie chcę się usprawiedliwiać.
Komentarz doklejony:
Cytat
on tak twierdzi, czy to Twoja opinia?
Nasza wspólna opinia
Komentarz doklejony:
Cytat
mając tak trudną walkę przed sobą dołożyłaś sobie atrakcji w postaci zdrady?
przecież to się kupy nie trzyma;
jakim cudem koncentrowałaś się na romansie i jednocześnie na tak stresujących rzeczach jak rozwiązywanie problemów finansowych i zadbanie o dobre relacje w rodzinie w tak trudnym czasie; doba ma 24 godziny, jak można to pogodzić?
jak można to w ogóle pogodzić emocjonalnie?
Nasze kłopoty trwają od 10 lat; romans miałam w zeszłym roku; trwał 6 tygodni.
To wszystko wydawało mi się takie ogromne, przerażające, trwało długo i było takie ważne... Że ostatecznie wszystko spieprzyłam, wszystkich zawiodłam.
sekwencje masz taką:
budujesz w sobie poczucie osamotnienia, czekasz aż zjawi się książę z bajki,który zrobi coś za Ciebie i tego poczucia Cię pozbawi, a kiedy przychodzą problemy dowalasz zdradą;
zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, skąd u Ciebie to sabotowanie problemów?
Komentarz doklejony:
Cytat
zdaję sobie sprawę, że pisanie o przyczynach jest odbierane jako usprawiedliwianie się
usprawiedliwianiem jest wtedy, kiedy nie widzisz swojego udziału i swojego wyboru; kiedy od świadomości dokonania tego wyboru uciekasz i próbujesz zrobić to co powyżej, czy wejść w rolę ofiary i obarczyć odpowiedzialnością za swoje wybory innych, okoliczności lub zdarzenia, byle tylko umniejszyć wagę własnego wyboru
Cytat
Nasza wspólna opinia
był więc taki powściągliwy zawsze;
takiego wybrałaś sobie partnera; wcześniej, kiedy dokonywałaś wyboru, odpowiadało Ci to?
robisz teraz z siebie ofiarę zimnego tyrana, wchodzisz w rolę ofiary z lubością, a które z Was czuło pustkę i zimnicę? Ty, czy on?
Pytałaś o przyczynę romansu, to napisałam, jaka była sytuacja, jak się czułam. Nie rozpisuję się o tym, bo zdrada jest moją i tylko moją winą, bez względu na okoliczności. Mój mąż nie jest zimnym tyranem; i tak, to prawda, czułam wtedy wielką pustkę. Nie jestem ofiarą tej sytuacji. Jestem jej wszelką przyczyną. Nie zasłużył na cierpienie, które na niego sprowadziłam. Gdyby mnie zostawił, w ogóle bym się nie dziwiła. Ale z jakichś powodów szuka drogi, by dać mi szansę, i chociaż nie umie jej znaleźć, i może nigdy nie znajdzie, i może mnie w końcu całkiem znienawidzi za ból, który mu zadałam, to skoro jest dla nas choćby cień szansy, to pragnę go wykorzystać.
Nie rozpisuję się o tym, bo zdrada jest moją i tylko moją winą, bez względu na okoliczności.
zostaw na razie na boku, to kajanie się, bo to nie o to chodzi;
każdy, kto coś rozwali dokumentnie,a jednocześnie chce utrzymać status quo, kaja się w ten sposób, bo ma w tym swój interes;
na ile to szczere wychodzi w praniu, tak jak powyżej;
przeczytaj ten Twój pierwszy wpis, przecież Ty mężowi dalej tyłek obsmarowujesz i obarczasz go nadal winą, tym razem za to co dzieje się teraz;
Cytat
Pytałaś o przyczynę romansu, to napisałam, jaka była sytuacja, jak się czułam
[quote][przecież Ty mężowi dalej tyłek obsmarowujesz i obarczasz go nadal winą, tym razem za to co dzieje się teraz;/quote]
Po co miałabym to robić? Nie ma tu mowy o żadnej jego winie!!! Tak, rozwaliłam wszystko dokumentnie, rozwaliłam nasze życie, tak, to wszystko moja wina, zawarłam to od razu w pierwszym wpisie. To jest ustalone i bezsprzeczne, więc nie odkrywasz tu Ameryki. Tak, kajam się, nie tutaj, bo dlaczego miałabym to robić? Ale w domu, przed nim. Możesz to nazywać, że "mam w tym swój interes", jeśli chcesz; owszem, chciałabym ocalić rodzinę. Czy się uda? Nie wiem. Wątpię.
chciałabym ocalić rodzinę. Czy się uda? Nie wiem. Wątpię
Mówisz o tym co chcesz wygrać, a jednocześnie wątpisz w wygraną?
To po jaką cholerę w ogóle do tego zadania podchodzisz?
Znów książę na białym koniu ma coś zrobić za ciebie?
piszesz;
Cytat
Nie ma tu mowy o żadnej jego winie!!!
a jednocześnie wyraźnie piszesz o dalszym jego obwinianiu prze Ciebie:
Cytat
wydusił ze mnie wszystkie szczegóły
Cytat
Szczere wyznanie nie przysłużyło mi się. Po pierwsze, choć zaprzeczał, rozpaliło jego wyobraźnię
Cytat
na kolanach błagałam go o szansę, on się zastanawiał
Cytat
Nie rozmawiał i nie rozmawia o tym z nikim w realu, za bardzo wstydzi się tego, co zrobiłam; za to pisze na forach. Obcy (i podobnie jak on poranieni) ludzie chętnie i energicznie rzucają kategorycznymi radami, co powinien zrobić.
Cytat
Okłamywał mnie
Cytat
Przez większość czasu nie odzywa się do mnie, unika kontaktu
Cytat
gdy próbuję rozmawiać, to staje się agresywny
Cytat
Nienawiść do mnie wypływa wręcz uszami
Cytat
Normą są wyzwiska
Cytat
O mojej zdradzie mówi cały czas w liczbie mnogiej
Cytat
Terapia jest głupia i mu nie pomaga
Cytat
nie okazywał mi uczuć,
Cytat
Podobno to ja, podła zdrajczyni, za wiele od niego oczekuję. A przecież wiadomo, że na NIC nie zasługuję
itd, itp
Cytat
Po co miałabym to robić?
no właśnie, po co to robisz?
Cytat
jeśli chcesz; owszem, chciałabym ocalić rodzinę
w jaki sposób? obarczając go dalej winą za wszystko, na każdym kroku?
i uciekając ciągle od dostrzegania łańcuchów przyczyn i skutków m.in. Twoich decyzji, wyborów i zachowań ?
to jak z tym odczuwaniem pustki i osamotnienia? kto był władny to zmienić?
Tymczasem to Wy nakrecacie sie w cierpieniu... Dwustronny masochizm. Nie umiecie zyc ze soba bez tego cierpienia. W imie jakiegos wyimaginowanego "ratowania zwiazku" (co pewnie kazde z Was inaczej rozumie lub wrecz nie macie zadnego pomyslu na ratowanie), bedziecie dalej siebie samych i nawzajem zadreczac.
"Dopuki smierc nas nie rozlaczy"...
Tymczasem to Wy nakrecacie sie w cierpieniu... Dwustronny masochizm. Nie umiecie zyc ze soba bez tego cierpienia. W imie jakiegos wyimaginowanego "ratowania zwiazku" (co pewnie kazde z Was inaczej rozumie lub wrecz nie macie zadnego pomyslu na ratowanie), bedziecie dalej siebie samych i nawzajem zadreczac.
"Dopuki smierc nas nie rozlaczy"...
Ale chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by naprawić ten związek. Czy może raczej zbudować od nowa. Nie jestem naiwna, wiem, że to nie będzie łatwe. Może nawet jest niemożliwe. Ale zadeklarował chęć podjęcia próby. A jednak jej nie podejmuje...
ja chciałabym, ale ON nic nie robi;
znów zasada "weźmy się i zróbcie"?
Cytat
Czuję się dokładnie tak jak chciał; szaleję z bólu i zazdrości
to dlatego nabrałaś takiego pędu do zawalczenia? rywalizacja?
Twoje atawistyczne odruchy, to ma być podłoże dla tego, aby on Tobie teraz zaufał?
wszak:
Żeby było jasne: nie szukam współczucia ani zrozumienia. Rozumiem uczucia mojego męża. Jego niechęć do mnie. Ale minął prawie rok i nic się nie zmienia. Szukam porady: czy mogę coś jeszcze zrobić? Bo podobno za mało się staram.
Ile wizyt mieliście na tej terapii, co dokładnie zostało na niej zrobione?
Chodzicie jeszcze?
To dobrze, że szukasz rozwiązań, większość zdradzających jednak wybiera ucieczkę w rolę ofiary od razu. U Ciebie nie wiadomo jaka jest prawda, bo za bardzo rzucasz tym co ktoś chce usłyszeć lub co będzie poprawne politycznie.
Jak zwykle zosia samosia coś ogarnęła, ale tym razem doszła do ściany;
Zgrabnie streściłaś sytuację, niby wiesz co jest ważne ale nie wiesz czemu, takie mam wrażenie. Nie kombinuj, nie graj, bo nic nie zmanipulujesz. Nie uciekaj od perspektyw, które bolą tylko się przy nich zatrzymaj.
Zobacz - nie szukasz współczucia ani zrozumienia ale chcesz porady. Naprawdę chcesz porady bez zrozumienia ?
Rozumiesz uczucia męża ? nie sądzę, bo więcej byś wiedziała;
Na czym dokładnie polegały i polegają Twoje starania?
Wiesz co ,a ja myślę tak.10 miesięcy to dużo dla ciebie ,a dla niego widocznie niekoniecznie.Dajcie sobie jeszcze trochę czasu. Rób w jego stronę dobre gesty bez względu na jego ich odbiór. Utracone zaufanie zdobywa się drobnymi kroczkami ,ale jednak mozna.Na razie zostaw mu tyle przestrzeni ile potrzebuje.Nie chce rozmawiać ,to nic nie mów ,pyta to z chęcią i obszernie odpowiadaj ,szaleje karzac cię to pozwól mu na to mówiąc że wiesz o wszystkim.No kiedyś to jego szaleństwo się skończy i wtedy ocenisz czy możesz jeszcze z nim zostać.Tylko spokojnie.
Mądre słowa. Też bym się pod tym podpisał, choć może nie w 100 %. Jedno ale. Jeśli go przeprosiłaś (bo zakładam, że tak zrobiłaś), to nie może w nieskończoność cię karać i ciągle nazywać dziwką. Tu bym powiedział - ,,Popełniłam błąd, zelżyłeś mnie już, przyjęłam to, przeprosiłam, starczy. Dosyć.".
Co do reszty cytatu, jeśli ci zależy i chcesz odbudować zaufanie, to możesz po prostu spróbować mu to zadośćuczynić i zgodzić się na jakieś nowe warunki związku. Pytanie czy chcesz, chyba chcesz.
Trudno to wybaczyć i nie da się zapomnieć. Można jednak przynajmniej spróbować wybudować jakieś nowe wspomnienia. Zainicjować jakieś fajne rzeczy. Może to go bardziej na ciebie otworzy. Faceci generalnie są mało skomplikowani i łatwi w obsłudze.
Samym będzie wam trudno to odbudować, co nie znaczy, że się nie uda. Z tą terapią to był dobry pomysł, ale do tego trzeba dwojga. Mąż musi zrozumieć, że terapia nie ma służyć zdezawuowaniu cię, ale naprawieniu związku, co wymaga także przeanalizowania zachowań dwóch stron i nie jest żadnym zrzucaniem winy na zdradzonego. Może jeszcze spróbuj podpytać, czy by chciał drugie podejście zrobić.
Nie jest problemem chęć zemsty,
Nie jest problemem chęć ukarania,
Nie jest problemem nienawiść,
Nie jest problemem żal, wściekłość, pogarda.
To wszystko mija razem z kolejnym etapem zdrowienia.
Niestety w międzyczasie stajemy się innymi ludźmi, najczęściej pozbawiani zostajemy tej dziecięcej naiwności różowych okularów, myślenia życzeniowego itd.
Patrzymy na świat zupełnie inaczej, tymczasem Wy (niewierni) chcielibyście powrotu do życia sprzed zdrady. Tylko, że to już niemożliwe. I najczęściej nie zdajecie sobie z tego sprawy a nawet jesteście zdziwieni i oburzeni, że przecież wszystko może być tak jak było. No niestety nie może być.
Zbudować na nowo zawsze można, ale trzeba mieć ku temu solidne fundamenty.
A Wy tymczasem...
Obydwoje pozostajecie w rolach ofiary bo obydwojga Wam w tej roli wygodnie.
Piszesz że chcesz ocalić rodzinę ,więc miej cierpliwość i trwaj.Dla niego to naprawdę jest jeszcze za mało czasu by zobaczył światełko w tunelu.Stracił do ciebie zaufanie więc czas rozpocząć go przywracać.A jak? Prostymi technikami ,jak w rodzinie ,biznesie ,czy wobec dziecka. No niestety żeby ci to wyjaśnić potrzeba by było cyklu wykładów i wiele miejsca na forum. Coś jednak mi się wydaje ,że psycholog u którego byliście nie był zbyt doswiadczony. Naprawdę nie umiał znaleźć drogi do męża? No cóż ci mogę poradzić? Cierpliwości ,zrozumienia i czasu ci potrzeba , mądrych małych kroczkow do przodu ,mimo że zdarza się i te do tyłu. Tak zwana pauza w małżeństwie jest dobrym sposobem na jego odświeżenie ,ale niestety to nie w tym momencie u was.
Komentarz doklejony:
Dodam jeszcze że tylko rozumne i określone twoje postępowanie wobec męża da rezultaty.
Piszesz że chcesz ocalić rodzinę ,więc miej cierpliwość i trwaj.
zabrzmiałeś niczym ksiądz dewota z ambony
facet ją wyzywa, poniża, manipuluje tym co ona do niego mówi, sam odpłynął,stawia jej sprzeczne komunikaty,w zależności od tego, jak w jego życiu wiatr zawieje, traktuje jak podnóżek, a nie drugiego człowieka; jest agresywny, non stop ją odpycha, a ona ma cierpliwie w tym trwać???
bez jaj;
nie na tym to polega;
są teraz w innym punkcie, każde z nich powinno głęboko wsłuchać się w samego siebie, w swoje potrzeby, przyjrzeć bardzo wnikliwie tej rzeczywistości jaką teraz mają, ogarnąć emocje, wsłuchać się we własne cele i o tym rozmawiać, by wówczas zadecydować co z tym fantem zrobić dalej;
jeśli się da to razem, jeśli nie, to czas pomyśleć o ratowaniu siebie; i tego co jeszcze można uratować lub odbudować, dla zminimalizowania szkód z myślą o dobru ogólnym;
komu ona miałaby zadośćuczynić, komuś, kto ją krzywdzi?
ileż tych pierożków można ulepić i jak długo, aby na miłość sobie zasłużyć?
cierpliwe trwanie w postawie ze spuszczoną głową, kiedy daje się komuś na tą głowę wejść (bo ktoś coś odczuwa np pustkę, gniew agresję) jest drogą donikąd, bo dziewczyna co najwyżej zacznie odgrywać rolę skruszonej, samobiczującej, pełnej hipokryzji, tłumiącej lub wypierającej swoje potrzeby, w co już wchodzi, a tym samym rolę ofiary;
rolę, która oddala od spotkania się dwóch osób, a tworzy chorą relację;
Amor , no przestań ,nie mam nic wspólnego z jakimkolwiek kościołem. Uznaje prymat rozumu nad wiarą. Piszę w oparciu o wiedzę ,więc nie załamuj mnie takimi swoimi podejrzeniami bo zwątpię w naukę.Amor ,twoje wywody są słuszne ,tylko nie na ten moment w tym konkretnym przypadku. Czasami coś trzeba poświęcić aby zyskać znacznie więcej.Tu wygrać małżeństwo. Chyba że źle zrozumiałem przekaz naszej pytającej.Pozdrawiam szczerze i dobrego dnia życzę.
Baltazar by było jasne, to z uśmiechem na twarzy zapytałam o Twoje powołanie
Cytat
Czasami coś trzeba poświęcić aby zyskać znacznie więcej
pod warunkiem, że ktoś poświęca ze swojego świadomego wyboru, jak już mówimy o prymacie rozumu nad wiarą
zgadza się?
Cytat
Tu wygrać małżeństwo
nie sądzę, aby celem osób, po takich przejściach, było wygranie strony formalnej;
jeśli coś muszą wygrać w pierwszej kolejności, to siebie; formalna, to mało znacząca wypadkowa;
Ile wizyt mieliście na tej terapii, co dokładnie zostało na niej zrobione?
Chodzicie jeszcze?
Właściwie nic nie zdążyliśmy zrobić. Gdy mąż w końcu zgodził się pójść, chciał, żebym wybrała mężczyznę, bo założył, że facet lepiej go zrozumie. To się okazało niewypałem (to była jedna wizyta) i potem poszliśmy do kobiety. To dość znana osoba, z ogromnym doświadczeniem i serdecznie polecana nam przez znajomych. Zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie. Początkowo wydawało się, że uda jej się dogadać z mężem, ale szybko stwierdził, że terapia w ogóle nie jest dla niego i nie działa. W obu przypadkach wściekał się, że terapeuci oczekują od niego wysiłku, pracy, próby zmiany nastawienia, że rozważają przyczyny zdrady, analizują nasz związek. Oni twierdzili, że widzi świat i tę sytuację zbyt czarno-biało. Na którymś spotkaniu, w odpowiedzi na jego kolejny raz wygłoszoną maksymę, że kto kocha, nie zdradza, terapeutka stwierdziła (naprawdę zrobiła to taktownie), że przecież równie dobrze można powiedzieć, że kto kocha, nie zostawia też trosk na głowie ukochanej osoby i nie lekceważy do tego stopnia jej uczuć. Kolejnym problemem było to, że mąż uważał, że ja unikam tematu zdrady. W tym czasie mieliśmy za sobą już kilka miesięcy takich codziennych wielogodzinnych rozmów. Właściwie nie robiliśmy w domu nic innego, a w czasie pracy pialiśmy do siebie długie maile. One zaczęły się powtarzać w kółko, jak zdarta płyta. Padało pytanie/zarzut, moja odpowiedź i jego reakcja: i tak Ci nie wierzę, jesteś zakłamaną, podłą... Więc terapeutka zasugerowała, żebyśmy próbowali ograniczyć te rozmowy, bo one nam coraz bardziej szkodzą, a nic nie wnoszą, nie są konstruktywne. Żebyśmy rozmawiali o tym, co zrobiłam, przede wszystkim na terapii, a poza tym próbowali spędzać chociaż część czasu w inny sposób, nawet na obowiązkach domowych. Próbowała delikatnie powiedzieć mężowi, że jego reakcje są niezwykle silne i zbliżają się do obsesji. Uznał więc, że terapia jest do niczego, bo oczekuje się wysiłku od niego, zamiast tylko ode mnie - winowajczyni, że gdyby mógł zmienić swoje myślenie czy reakcje, to by tak właśnie zrobił i odebrał te pomysły na ulepszanie naszej codzienności jako bezsensowne. Zarzucał mi, że razem z nią chcemy zamieść sprawę pod dywan. Poczuł się też w jakimś sensie obarczany częścią winy za moją zdradę. W sumie był na 3-4 spotkaniach. Ja chodzę na terapię do teraz, co nie bardzo mu się podoba. Wiele razy próbowałam namówić go na kolejną próbę, obiecałam, że znajdę kogoś innego, ale bez skutku.
Cytat
Jak zwykle zosia samosia coś ogarnęła, ale tym razem doszła do ściany;
Zgrabnie streściłaś sytuację, niby wiesz co jest ważne ale nie wiesz czemu,
Cytat
Na czym dokładnie polegały i polegają Twoje starania?
Tak, doszłam do ściany; wydaje mi się, że kręcę się w kółko. Przeczytałam różne mądre poradniki i artykuły. Od wielu miesięcy czytam wpisy na tym forum. Chodzę na terapię. Próbuję wszystkich tych porad. Przyznałam się od razu, ale nie do absolutnie wszystkiego. Przyznaję, że stchórzyłam i chciałam kilka niewygodnych czy bardziej wstydliwych faktów przemilczeć. Dopiero po jakimś czasie przyznałam się super szczegółowo. Ponieważ rozmowa nam nie bardzo szła (ja ryczałam, on się wściekał i łapał mnie za słówka), zaproponowałam przyznanie się na piśmie. Potem przez kolejne tygodnie dopowiadałam detale, odpowiadałam na pytania. Oczywiście przepraszałam, prosiłam o wybaczenie i przede wszystkim natychmiast zakończyłam tę zdradę. Rozmawialiśmy o tym w kółko, od powrotu z pracy do północy i kolejnego dnia to samo. Plus długie maile pisane w pracy. Mąż dostał dostęp do mojego telefonu, listę haseł do wszystkich kont internetowych. Cały czas pracy rozmawiałam z nim przez telefon albo pisałam. Zwalniałam się wcześniej, żeby być szybciej w domu, bo inaczej martwił się, że jestem na spotkaniu. Wychodzenie z domu ograniczyłam do minimum. Nawet jeśli zdarzyło mi się wyjechać np. do matki na weekend, zabierałam ze sobą któreś dziecko, żeby nie musiał sobie nic wyobrażać. Proponowałam wspólne wypady na weekend czy wyjścia z domu; ponieważ się nie zgadzał na spędzanie czasu tylko ze mną, kilka razy wybraliśmy się gdzieś całą rodziną, z dziećmi. Początkowo ulgę sprawiała mu moja fizyczna bliskość, ale potem okazało się, że tylko pogarsza jego samopoczucie. Próbowałam okazywać mu małymi krokami jakieś gesty czułości czy troski (dotknięcie ramienia, grill w ogródku, dobra kolacja, zimne piwo zawsze w lodówce czy kanapki do pracy). Wszystko to go okropnie mierziło, bo w obliczu tego, co zrobiłam, wszelkie moje starania są nic nie warte i trącą fałszem. W połowie listopada uznał, że rozwód to konieczność i zaczęliśmy żyć osobno. Teraz, gdy znowu chce próbować być ze mną, ma dostęp do mojego telefonu, komputera, lokalizację mojego telefonu. To jednak nic nie daje, stale zastawia na mnie pułapki, próbuje na czymś przyłapać.
Komentarz doklejony:
Chciałabym podkreślić, że tylko ja tak widzę sytuację. Mąż twierdzi, że ja się w ogóle nie staram, nie widać, że mi zależy i cały czas nie spełniam oczekiwań.
Witaj Zdrajczyni,
A jakie są oczekiwania Twojego męża? Określił je? Rozmawialiscie o tym? Może warto zapytać czy potrafi w tym momencie określić co mogłoby sprawić, żeby zaczął wierzyć w to że twoje intencje są szczere?
Najtrudniej mi walczyć z poradami, jakie mąż dostaje od internautów. To go bardzo nakręca. "Na pewno nie znasz całej prawdy, takie jak ona nigdy jej nie mówią"; "Wyobraź sobie, ilu miała facetów przez 20 lat związku";"Gdyby Cię kochała to nie zniszczyła by Cię"; "To już taka szmata, co nie ma hamulców"; "Zobaczysz, gdy wszystko przycichnie, znowu zrobi to samo" itd., każdego dnia...
Komentarz doklejony:
Cytat
A jakie są oczekiwania Twojego męża? Określił je? Rozmawialiscie o tym? Może warto zapytać czy potrafi w tym momencie określić co mogłoby sprawić, żeby zaczął wierzyć w to że twoje intencje są szczere?
Próbowałam rozmawiać o jego oczekiwaniach wiele razy, ale u niego wszystko jest bardzo płynne. Twierdzi, że kocha mnie i bardzo chciałby, żeby nam się udało. Nie ma jednak żadnych konkretów. Co do mojej szczerości, to raczej słyszę, że nigdy już w nic mi nie uwierzy.
Dopóki sam nie zrozumie nic nie zrobisz. Nie dopuszcza do siebie swoich przewinień w małeństwie, nie chce czuć się winny za zdradę, nie potrafi tego rozdzielić a tym samym nie rozwija się. Na chwilę obecną karmi się opiniami (hejtem) i czuje się zwolniony z myślenia, nawet nie potrafi lub nie chce zrozumieć, że niszczy tym samym siebie, albo... doskonale o tym wie i robi to celowo.
Chcesz być ciągle cierpiętnicą? Popełniłaś ogromny błąd i pewnie będziesz płacić za to już do końca wyrzutami sumienia, nawet jak z nim nie będziesz, już się sama ukarałaś.
Najtrudniej mi walczyć z poradami, jakie mąż dostaje od internautów. To go bardzo nakręca. "Na pewno nie znasz całej prawdy, takie jak ona nigdy jej nie mówią"; "Wyobraź sobie, ilu miała facetów przez 20 lat związku";"Gdyby Cię kochała to nie zniszczyła by Cię"; "To już taka szmata, co nie ma hamulców"; "Zobaczysz, gdy wszystko przycichnie, znowu zrobi to samo" itd., każdego dnia...
Najgorsze jest to, że to świadczy o niedojrzałości, ale Twojego męża a nie tych co te porady udzielają.
Najpewniej są to osoby, które nigdy nie liznęły tematu nawet powierzchownie a powtarzają jakieś utarte slogany zasłyszane.
Dopóki Twój mąż nie zrozumie, że to jest problem WASZ a nie tylko Twój dopóty będziecie się tylko ścierać i niszczyć wzajemnie.
Twój mąż płynnie przechodzi z roli ofiary do roli kata. Zamienia te postawy w zależności od tego co da mu w danej chwili większe korzyści.
Nie ma mowy na budowie czegokolwiek nowego z kimś kto buja w obłokach, zatrzymał się w rozwoju na poziomie 6 klasy podstawowej i nie widzi w tym problemu.
Do pracy nad sobą, zmianie myślenia, chęci pracy nad sobą nie zmusisz go.
Faktycznie jedyną opcją, która może dać mu do myślenia jest dotknięcie dna.
Ty swoje już osiągnęłaś. Może warto dać mu osiągnąć swoje?
Twoj maz cierpi - to nie podlega dyskusji.
Zrodlem tego cierpienia jest to, co zrobilas, ale...
Na obecnym etapie to on chyba cierpi na wlasne zyczenie, a to juz jest chore...
Zdrowy czlowiek stara sie bol minimalizowac, a nie epatowac nim i "wkrecac" w swoje cierpienie najblizsze osoby. Ty dalas sie wkrecic, bo masz wobec niego poczucie winy za to co zrobilas. Dajesz sie "psychicznie obijac", bo uwazasz, ze na to "zasluzylas".
Tyle, ze zawsze sa jakies granice "kary", a z tego co piszesz mozna wywnioskowac, ze Twoj maz je przekroczyl.
On zyje w swojej "bajce cierpienia" i mu z tym wygodniej poniekad, bo inaczej musialby skonfrontowac sie z rzeczywistoscia. Woli bol znany, od nowego, nieznanego.
A Ty niewiele mozesz zrobic, bo on nawet nie potrafi, albo co gorsza nie chce, powiedziec czego oczekuje.
Potrzeba dystansu i Tobie, zebys sie ogarnela i jemu, zeby ochlonal. Tylko czy ktores z Was zdobedzie sie na odwage, znajdzie w sobie sile i skinczy te "gre w dwie ofiary"?
Otóż to poczciwy , tylko działanie adekwatne do sytuacji i czasu daje rezultaty. Jeżeli chcę ratować ,to liczę się z kosztami. Czasami trzeba dojść do muru bo to jedyna droga. Wszelkie teorie spiskowe są tu daremne. Co do choroby tego człowieka to jest pewne że lekarstwa zwrotnego wychwytu serotoniny na pewno by mu w okresie około trzech miesięcy pomogły.Tylko kto mu to powie? Będzie następna teoria spiskowa.
Najtrudniej mi walczyć z poradami, jakie mąż dostaje od internautów. To go bardzo nakręca. "Na pewno nie znasz całej prawdy, takie jak ona nigdy jej nie mówią"; "Wyobraź sobie, ilu miała facetów przez 20 lat związku";"Gdyby Cię kochała to nie zniszczyła by Cię"; "To już taka szmata, co nie ma hamulców"; "Zobaczysz, gdy wszystko przycichnie, znowu zrobi to samo" itd., każdego dnia...
w sumie ucieka od głębokiego wsłuchania się w samego siebie, podobnie jak i Ty;
na jego wybory nie masz wpływu, na swoje tak;
Komentarz doklejony:
Cytat
Kolejnym problemem było to, że mąż uważał, że ja unikam tematu zdrady. W tym czasie mieliśmy za sobą już kilka miesięcy takich codziennych wielogodzinnych rozmów.
to co on nieudolnie określa jako "unikanie tematu przez Ciebie", jest najprawdopodobniej właśnie tym brakiem wsłuchania się w siebie i waleniem tymi ogólnikami z jakimi wyjechałaś na początku; tym wypowiadaniem przez Ciebie tych rzeczy, jakie schematycznie wydaje się, że należy powiedzieć w takiej sytuacji";
terapeuci, którzy sami za sobą nie mają takich doświadczeń, lub odpowiedniego wyczucia, jadąc schematem postępowania (tym który opisałaś wyżej) często nie wyłapują tego
Cytat
Na którymś spotkaniu, w odpowiedzi na jego kolejny raz wygłoszoną maksymę, że kto kocha, nie zdradza, terapeutka stwierdziła (naprawdę zrobiła to taktownie), że przecież równie dobrze można powiedzieć, że kto kocha, nie zostawia też trosk na głowie ukochanej osoby i nie lekceważy do tego stopnia jej uczuć.
nie tylko, że można tak powiedzieć, ale tak jest;
Cytat
Poczuł się też w jakimś sensie obarczany częścią winy za moją zdradę.
to świadczy o tym, że dobrze i mocno się ulokował w roli ofiary, która przysłania mu obiektywne spojrzenie na rzeczywistości; zafiksował się na czubku własnego nosa i tyle;
Cytat
Przyznałam się od razu, ale nie do absolutnie wszystkiego. Przyznaję, że stchórzyłam i chciałam kilka niewygodnych czy bardziej wstydliwych faktów przemilczeć.
w tym całym przyznawaniu się nie chodzi w żaden sposób o opowiadanie wszystkich detali ze szczegółami; to błąd;
chodzi właśnie o ten przekaz, który osoba uzyskuje po głębokim wsłuchaniu się w siebie; detale są w tym kompletnie zbędne i tylko niepotrzebnie budzą takie demony wyobraźni i wiele lęków, rodzą później wiele ograniczeń;
Cytat
Próbowałam okazywać mu małymi krokami jakieś gesty czułości czy troski (dotknięcie ramienia, grill w ogródku, dobra kolacja, zimne piwo zawsze w lodówce czy kanapki do pracy). Wszystko to go okropnie mierziło, bo w obliczu tego, co zrobiłam, wszelkie moje starania są nic nie warte i trącą fałszem.
te wszystkie zewnętrzne działania, bez tego głębokiego wsłuchania się w siebie, trącą właśnie, dla nas zdradzonych, takim zakłamaniem;
on może tego nie identyfikować, ale to wyczuwa, stąd jego reakcje;
Cytat
Wychodzenie z domu ograniczyłam do minimum.
bzdura totalna , nie na tym polega odzyskanie relacji, by ze związku zrobić sobie klatkę w której oboje będziecie się katować;
Cytat
Teraz, gdy znowu chce próbować być ze mną, ma dostęp do mojego telefonu, komputera, lokalizację mojego telefonu. To jednak nic nie daje, stale zastawia na mnie pułapki, próbuje na czymś przyłapać.
oki popełniłaś błąd,dopuściłaś się "podłego" czynu, ale to nie znaczy, że masz teraz obowiązek pozywać się całej swojej intymności i żyć w klatce; jak Ty się w ogóle z tym czujesz? jakie, takie stawianie sprawy przez niego, budzi w Tobie emocje?
Komentarz doklejony:
*ale to nie znaczy, że masz teraz obowiązek pozbywać się całej swojej intymności i żyć w klatce
w tym całym przyznawaniu się nie chodzi w żaden sposób o opowiadanie wszystkich detali ze szczegółami; to błąd;
Wiem, że to był błąd. Wiedziałam już wtedy. Dlatego napisałam na początku, że ze mnie "wydusił" te szczegóły. Naprawdę nie chciałam tego opowiadać. Uznał jednak, że to wynika z mojego egoizmu i tchórzostwa, a jemu naprawdę bardzo pomoże, gdy pozna CAŁĄ prawdę. W końcu zagroził, że to moja jedyna szansa, żeby on się choćby zastanawiał nad daniem mi szansy. Któregoś dnia pękłam i zapoznałam go z wszystkimi detalami. Bo męczył mnie o każdy drobiazg: co on powiedział, co Ty odpowiedziałaś, co wtedy czułaś, którego to było dnia, o której godzinie, nie kłam, że nie pamiętasz, musisz sobie przypomnieć, jak wyglądał seks - dokładnie!, ile razy, przyznaj się, że więcej, w jakiej pozycji, no i jak Ci było... Od tego czasu i tak ma pretensje, że nie potrafię UDOWODNIĆ, że powiedziałam mu absolutnie wszystko. Gdy pytam, jak miałabym to zrobić, to słyszę, że wykazałam się fantazją w ku*wieniu, to i przy ratowaniu małżeństwa mogłabym się wysilić, zamiast udawać głupią.
Cytat
oki popełniłaś błąd,dopuściłaś się "podłego" czynu, ale to nie znaczy, że masz teraz obowiązek pozywać się całej swojej intymności i żyć w klatce; jak Ty się w ogóle z tym czujesz? jakie, takie stawianie sprawy przez niego, budzi w Tobie emocje?
Czuję się beznadziejnie źle. Dlatego w końcu tu napisałam. Ja naprawdę mam poczucie wyrządzenia mu wielkiego zła. Mam ogromne poczucie winy i jestem gotowa na wiele poświęceń. Ale sposób, w jaki mnie traktuje, jak się do mnie odzywa, jakie wiadomości wysyła mi w ciągu dnia... Użył zdjęcia tamtego faceta jako mojego kontaktu w telefonie i tylko wymienia mi ksywy, pod którymi figuruję. Cały czas podkreśla, że tylko na to zasługuję. Czuję się żałosna, jestem coraz bardziej na siebie wściekła i coraz bardziej się wstydzę, że na to pozwalam, że się stale płaszczę i tłumaczę, że go ciągle proszę. Mam coraz większe trudności z oceną sytuacji. Dlatego sądziłam, że ci z Was, którzy lepiej go rozumieją, bo przeżyli zdradę, jakoś mnie oświecą, czy to jest kwestia czasu, czy jemu tak już zostanie to ciągłe mieszanie mnie z błotem
To jak dlugo bedzie Cie "mieszal z blotem" nie zalezy od Ciebie. Od Ciebie zalezy tylko tyle co z tym "mieszaniem z blotem" zrobisz...
Dopuki sie na to zgadzasz, doputy on bedzie tak robil, bo widzi, ze to dziala ba Ciebie.
Wyprowadza cios, cios trafia wiec wyprowadza kolejny.
A co byloby gdyby cios trafial w proznie?
Skup sie na swojej terapii, on jesli do tego dorosnie, tez z terapi skorzysta.
Uznał jednak, że to wynika z mojego egoizmu i tchórzostwa, a jemu naprawdę bardzo pomoże, gdy pozna CAŁĄ prawdę.
wałkujemy tutaj na zetce dość ostro temat, czym jest ta "prawda", niestety jednak do wielu nadal nie dociera i wybierają to prymitywne jej pojmowanie, w jakiś sposób im bliższe
Cytat
Gdy pytam, jak miałabym to zrobić, to słyszę, że wykazałam się fantazją w ku*wieniu, to i przy ratowaniu małżeństwa mogłabym się wysilić, zamiast udawać głupią.
kiedy ktoś w tak podły sposób wykorzystuje Twoją uległość i fakt, że na czymś Ci zależy (wiec jesteś w stanie sporo poświęcić), by Tobie bezmyślnie i bezrefleksyjnie przylać, to jakie to w Tobie budziło i budzi uczucia?
jesteś w stanie się prawdziwie przed tą osobą otworzyć?
Cytat
Mam coraz większe trudności z oceną sytuacji. Dlatego sądziłam, że ci z Was, którzy lepiej go rozumieją, bo przeżyli zdradę, jakoś mnie oświecą, czy to jest kwestia czasu, czy jemu tak już zostanie to ciągłe mieszanie mnie z błotem
Zapamiętaj sobie najważniejszą sprawę. Fakt, że uczyniłaś coś skrajnie złego i głupiego, nie daje drugiemu prawa do czynienia tego samego.
Jeśli wybiera takie rozwiązanie, to tylko świadczy o jego stosunku do siebie, Ciebie i całej sytuacji.
To, że zrobiłaś coś głupiego, wcale nie oznacza, że masz się na to godzić, by ktoś też temu złu ulegał i jeszcze je pielęgnował, w postaci karmienia tej krzywdy, która się wydarzyła.
Komentarz doklejony:
Przypomnij sobie co robiłaś z tym poczuciem pustki i osamotnienia. To twoje oczekiwanie, by on coś zrobił z tym Twoim uczuciem i je odmienił.
On teraz robi to samo. Oczekuje, że Ty dokonasz jakiegoś cudu, choć tylko on jest władnym ogarnąć swoje negatywne emocje.
Komentarz doklejony:
*by on coś zrobił z tym Twoim poczuciem/emocją i je odmienił.
Twoj maz - pomimo deklaracji - nie tyle jest teraz zainteresowany Waszym zwiazkiem co swoim cierpieniem.
Ty sama tego zwiazku nie odbudujesz (przebudujesz), bo on i tak bedzie kazde Twoje dzialanie uwazal za "falszywe i obludne".
Bezsprzecznie zrobilas "kuku" Waszemu zwiazkowi i niewiele naprawic mozesz jesli on tak naprawde tego nie chce...
coś z czegoś wynikło, możemy to w jakiś sposób próbować określać i definiować nadawać określone znaczenie, w zależności od spojrzenia z jednej, czy drugiej perspektywy; dobry prawnik równie dobrze mógłby zrobić z Ciebie jedyną pokrzywdzoną;
zdradziła, to ona jest ta zła; zdradziła, bo ją poniewierał, to ona jest ofiarą; poniewierał, bo sam był w dzieciństwie poniewierany, to on jest biedny w tym wszystkim; źli są Ci którzy nim poniewierali; Ci oni przeszli przez wojnę, nie mieli wykształcenia, nie potrafili inaczej, to wojna była temu winna; itd, itp i tak w nieskończoność możemy zmieniać perspektywy, nie tylko z sensie linearnym, ale i binarnym, i relatywizować na tysiące i miliony możliwych sposób; coś z czegoś zawsze wynika; coś w zderzeniu z czymś działa w określony sposób; można Cię bronić i można Cię potępiać w zależności od tego, jako perspektywę przyłożymy; wyluzuj więc z tym samobiczowaniem, bo ono do niczego nie prowadzi, jest tylko ucieczką w rolę ofiary;
to wszystko ma małe znaczenie, to tylko informacja o tym jak coś działa i tyle; dla Ciebie ważnym jest to, jakie czynniki w Waszym związku zagrały i w jaki sposób doszło do tego, że zdradziłaś; w sumie samą siebie; i to, jak poprzekładać te klocki, aby dobrze układankę ułożyć, by jak najsprawniej dalej funkcjonowała; i by pomniejszyć straty wynikłe z tego wydarzenia jak najbardziej się da; bo w sumie tylko to ma faktyczne znaczenie i może realnie wpłynąć na kształt przyszłości;
A czy Twój mąż nie miał czasami już wcześniej skłonności do takiego sposobu traktowania Ciebie?Bo chyba takie poniżanie i wyzwiska nie pojawiły się z dnia na dzień. Prawie rok to już dosyć czasu żeby się przyzwyczaić do sytuacji i żeby największe emocje minęły. Wygląda na to że na chwilę obecną nie jesteś w stanie zrobić nic żeby mężowi "dogodzić". Pewne jest to że tak żyć się nie da i Ty mimo najlepszych chęci w końcu też odpuścisz. Dobrze by było przekazać taką ewentualność mężowi bo na razie chyba wydaje mu się że będzie mógł tak po Tobie jeździć do końca życia. Rozumiem że zrobiłaś coś złego ale po takim czasie wypadało by podjąć jakieś decyzję, terapię itp.
Na podstawie tego co piszesz, mozna odniesc wrazenie, ze Twoj maz uwielbia cierpiec i obarczac za swoje cierpienie Ciebie.
Zdradzilas go i zadalas mu rane. Upadl i zaczal jeczec. I poza tym jeczeniem do dzis nic konstruktywnego dla siebie nie zrobil. Co wiecej, jak tylko jego rana zdaje sie zablizniac, on pakuje w nia brudny paluch, jatrzy i znow oczekuje, ze to Ty go bedziesz ratowala i leczyla, bo przeciez "to Twoj obowiazek".
Ile mozna? W moich oczach to niemeskie. Mezczyzna owszem, ma prawo cierpiec, ale pielegnowac to cierpienie i delektowac sie nim?!
Ty juz naprawde nic wiecej (chyba) nie mozesz zrobic, bo on sam nie wie co jego zdaniem "powinnas", zeby bylo lepiej. Moze faktycznie czas mu uswiadomic, ze Twoja cierpliwosc w przeciwienstwie do ludzkiej glupoty, nie jest nieskonczona.
Bo męczył mnie o każdy drobiazg: co on powiedział, co Ty odpowiedziałaś, co wtedy czułaś, którego to było dnia, o której godzinie, nie kłam, że nie pamiętasz, musisz sobie przypomnieć, jak wyglądał seks - dokładnie!, ile razy, przyznaj się, że więcej, w jakiej pozycji, no i jak Ci było...
To normalne, że każdy zdradzony chce wiedzieć takie rzeczy. Mówienie o tym w jakiej to się działo pozycji i jak ci było, to już jednak totalne kręcenie tępym nożem w oczodole. Jak mnie zdradziła żona, to też dopytywałem (ale bynajmniej nie o tym jak jej było). Z perspektywy czasu wiem, że wystarczy się dowiedzieć ile to trwało i kim jest ten koleś. I wdzięczny jestem żonie, że więcej szczegółów mi oszczędziła mówiąc - ,,Nic więcej ci nie powiem".
On widzi w myślach ciebie ruchająca się z tym gachem. Ale jeśli jeszcze mu to dokładnie opiszesz, to będzie to widział bardziej wyraźnie i dłużej mu to się wryje w korę mózgową. Twój błąd. Ok, nie biczuję cię. Ale więcej go nie popełnij. Dla jego dobra.
Kolejna rzecz to wypominanie. Od psychologa usłyszałem ważną rzecz. Jeśli wypomnę żonie przy kolacji, to zapraszam go do stołu., odpowiednio do łóżka, na wakacje, spacer itd. To ciężkie, ale lepiej się ugryźć w język i przeboleć to w głowie niż przywołać słownie i realnie ducha kochanka. I powiem ci szczerze, że to działa. Wolno, miesiącami, latami, ale działa. Aczkolwiek, z tego co czytam, to Twój mąż robi takie jazdy, że nie wiem, czy jesteś mu tą mądrość w stanie realnie przetłumaczyć.
Zdrajczyni, jeśli tak bardzo chcesz ratować Wasz związek, pomimo tego co Ciebie spotyka a jest to bardzo nie fair z jego strony, spróbuj wprowadzić 34 kroki ( wypisane po prawej stronie). Wybierz te punkty, które mogą się przysłużyć ratowaniu a i Ty trochę odetchniesz.
amor
on odbił, Zdrajczyni ciągle próbuje utrzymać pozycję on tego nie przyjmuje. Postawienie jego w sytuacji w jakiej ją stawia (pomijam agresję) może, bo ciągle nie wiemy co w jego głowie siedzi (on sam nie wie), przynieść pożądany skutek przez Zdrajczynię.
Której nie chce i jak widać nie potrafi przekonać go do niej. Może być konsekwentną w postanowieniu i spróbować separacji?? Może dłuższa rozłąka pozwoli mu nabrać dystansu do Ciebie, siebie, życia i nakłoni do wspólnej pracy nad sobą, wami, rodziną?? ¯\_(ツ_/¯ Metoda 34 kroków o ile jest fajna o tyle w tej sytuacji nie wiem czy by nie wpędziła męża że ponownie "masz kogoś", tylko teraz się lepiej maskujesz.
Chodzisz na terapię, rozmawiasz zapewne z dalszym zachowaniem męża wobec Ciebie i jego braku chęci poradzenia sobie z samym sobą, coś zasugerował specjalista?
Metoda 34 kroków o ile jest fajna o tyle w tej sytuacji nie wiem czy by nie wpędziła męża że ponownie "masz kogoś", tylko teraz się lepiej maskujesz.
Oczywiście, autorka powinna brać taką ewentualność pod uwagę. Jeśli jednak małżonek karmi się opiniami innych, wiadomo jakimi, to i separacjacja czy też rozwód jeśli wyjdzie od niej, dla niego może to być to powodem do takiego samego stawiania sprawy. Wóz albo przewóz. Poddaństwo autorki czy chęć terapi dla nich wychodzących z tylko z jej strony nie daje rezultatów.
Witam, Mam do Ciebie Zdrajczyni kilka pytań jeśli zechcesz odpowiedzieć.
Pisałaś, że od razu zerwałaś z kochankiem.
Czy Wasza relacja opierała się tylko przyjemności (czytaj na sexie) i nic poza tym?
Wydaje mi z Twojego opisu, że mąż "zafiksował" się na punkcie kochanka.
Czy to był jakiś wasz wspólny znajomy?
Mówiłaś o tym, że nie powiedziałaś wszystkiego od razu i przemilczałaś pewne wstydliwe sprawy.
Czy od razu przyznałaś się do sexu czy ukrywałaś to?
Czy może chodzi o jakieś techniczne szczegóły sexu które zabolałyby meża?
Może z jego perspektywy wygląda to tak, że kochanek zrobił z Tobą co chciał i zostawił teraz "brudną" dla niego?
Dlaczego takie pytania, ponieważ jestem w podobnej sytuacji do Twojego męża.
Nibur6 , przy takim podejściu do zdrady ,przy takich dylematach jak piszesz droga prowadzi donikąd.Z kilku powodów. Po pierwsze musisz uznać ,choć to trudne , że starego małżeństwa już nie ma i choćbys nie wiem co zrobił to się już nie wróci.Co najwyżej będziesz się kręcił w kółko raniąc siebie i innych. Stąd po opakowaniu emocji trzeba zdecydować czy budujesz , budujecie , nowe małżeństwo dla siebie ,czy nie.A więc to czy nowa twoja żona jest brudna ,czy czysta , bo miała przed tobą kogoś z kim spała nie odgrywa tu żadnej roli. Wiem , trudno to zrozumieć ,ale tylko takie podejście ma sens. Jakiekolwiek powróty do tego co było wróża tylko kłopoty. Łatwiej jest tylko o tyle że byłeś już z żoną jako człowiekiem iles już lat , znasz ją i wiesz co ci się w niej podoba ,a co chciałbyś zmienić. I jest to ciężka praca dla dwojga , niejako ściganie się ze sobą co zrobić dla tej drugiej osoby by była bardziej szczęśliwa i to musi dawać ci radość. Jest to też i fascynujące ,bo tworzysz , bo nowe doznania , nowy seks , nowe wzloty ale też i upadki. Nie wiem czy piszę jasno.
Każde z was oddzielnie musi zdecydować co dalej po ustaleniu co do tego doprowadziło. Wtedy decyzja będzie świadoma i będzie wiadomo co warto i ma sens. Nie dopuszczalna jest zmiana zdania co chwila.
Z Tojej strony kluczem jest jasne i konsekwentne stawianie granic bez względu czy to koniec czy nie. Przy postawieniu granicy nie możesz odrzucać tylko przytulać jeśli się da. Nie jest to łatwe bo postawienie granicy wzbudza agresję lub ucieczkę od tematu na wszystkie sposoby.
Powstały w nim lęki, których musisz mieć świadomość i ich nie wzmacniać, ale jedyną osobą, która może się z nimi uporać jest on sam, ty możesz mu tylko w tym pomóc, pod warunkiem że sam tego będzie chciał.
Przemyśl to co napisałem i postaraj się dobrze zrozumieć, bo to nie są truizmy. Ty też masz leki, które musisz pokonać i nabrać dystansu. Rozdziel starannie za co ty jesteś odpowiedzialna a za co on. Nie ma tu miejsca na gierki czy przerzucanie się winą.
Zdrajczyni w sumie możesz spróbować upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Możesz chyba spróbować śmiało postawić granice, dla jego krzywdzących Cię zachowań, wychodząc jednocześnie z tematem konieczności kontynuowania terapii.
Na zasadzie " to co się między nami teraz dzieje, jest nie do przyjęcia, wróćmy do kontynuowania terapii, albo będziemy chyba musieli dać sobie spokój".
BDW, ja nie wiem, czy w sumie jakiś czas oddzielnie by Wam dobrze nie zrobił
Problem jednak w tych jego "doradcach".
Na marginesie. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale... mój niewierny, też miał wokół siebie, z portali randkowych i gg, pełno "cioteczek dobra rada". Owe pokrzywdzone przez los, nieszczęśliwe, prawe i ze wszech miar uczciwe kobiety, potrafiły z czystym sumieniem podpowiadać mu, jak dowalać zdradzonej żonie.
Tak, że tego... nie czuj się gorsza w żaden sposób
Baltazar, Zadałem takie pytania ponieważ o swoim romansie Zdrajczyni prawie nic nie napisała, a to chyba ciągle najmocniej siedzi w głowie jej męża i wydaje mi się, że on o niej myśli tak jak napisałem. Ja swoją sprawę rozwiązałem szybko i w jedyny możliwy dla mnie sposób i nie mam takich dylematów co jej mąż.
Nibur6 ,rozumiem twoje poprzednie pytania.Faktem jest też że autorka nie pisze nic o szczegółach swojej zdrady. Powiem ci tak , co to jest zdrada dla danego związku to określają jej uczestnicy przed jego zawarciem. Zdziwił byś się gdybym ci dał przykłady tego co niektórzy małżonkowie obiecali sobie że nie jest dla nich zdradą.Ale to jest ich sprawa. Co do opisywania jej zachowań w seksie z kochankiem to też jej sprawa.Dodam od siebie tylko tyle ,że jak ktoś jada zupę używając łyżki ,to robi tak zawsze.Niektórzy zdradzeni w swej wyobraźni myślą że poza związkiem ten seks był inny , dziki ,bardziej wyuzdany.Z tego co wiem to zazwyczaj jest tak jak zawsze , tzn. pierwszy nieudany ,nieporadny i w gruncie rzeczy żałosny. W seksie pary też zdobywa się praktykę i rozwój ,inaczej jest to nudne po pewnym czasie. Kurczę ,znowu robię wykład ,przepraszam ,raczej dopytaj konkretów o co ci chodzi.Tak więc demony mają tylko wielkie cienie.Raczej tu liczy się bardziej oddanie obcej osobie ,a to rodzi pytanie o rozsadek.No ale przy zauroczeniu wpływ na zachowanie mają lata ewolucji.Jesli chodzi o zdradę to ważnym jest w którym momencie jest poszkodowany po odkryciu tegoż.Inaczej wszelakie rady mogą zaszkodzić ,lub zrobić kakofonie. Co znaczy dla ciebie ....w jedyny możliwy sposób...?
...a to chyba ciągle najmocniej siedzi w głowie jej męża i wydaje mi się, że on o niej myśli tak jak napisałem...
To co mąż myśli o Zdrajczyni i jak daleko zabrnął w swej wyobraźni i ocenie to już zależy tylko od niego.
Jego postrzeganie to wypadkowa Ego, schematów myślowych, czarno-białego widzenia świata, perspektywy, z której widzi teraz tylko siebie.
Na tym etapie autorka nie ma to większego wpływu. Im szybciej jej mąż sobie to uświadomi tym lepiej, bo aktualnie z opisu Autorki wygląda
to tak jakby on nadal tkwił w punkcie "zero" i tylko w swojej agresji, wyzwiskach i poniżaniu się nakręcał. Przez te 10 miesięcy już i tak zdążył
mieć romans ale to kazało się zbyt słabą (w jego mniemaniu) zemstą / karną.
Myślę, że Zdrajczyni nie powinna mimo wszystko takiego zachowania akceptować - bo to czysta destrukcja i do niczego nie prowadzi.
Griffin82 , A tak mniej książkowo ,to na jego postrzeganie zdrady mają wpływ : to co kiedyś widział ,słyszał i poznał gdzie indziej. Może w rodzinie zdarzyła się zdrada ,może jako dziecko widział seks dorosłych ,może wyrósł na pornolach lub harlekinach....może...Stąd dopytaj ,chętnie tu każdy odpowie.
Baltazar, czemu zawężasz i rozcieńczasz przekaz? W nim jest wszystko co powinno być, jest kompletny a Ty przekierowujesz uwagę na jakieś pierdolety. Nie ma znaczenia czy zupa była za słona.
Witaj,tak od wczoraj czytam Twój wątek,osobiscie przechodziłem dokładnie takie stany jak Twój mąż(generalnie wypisała się z małżeństwa zdradzając go).dla niego jako kobieta,zona,partnerka umarlas,zostal jedynie dla dzieci,kocha Ciebie jednoczesnie nienawidzac,jedynie Co obecnie przyniesie my ulge to Twoj totalny upadek,on chce widzieć dokładnie takie samo cierpienie jakie ty mu zgotowalas.ja tez zostałem że względu na dzieci,coreczki płakały jak się pakowałam,matka moim dzieci( bo tym aktualnie dla niego jesteś) też usłyszała dosadnie co o niej myślę,ja ja złapałam także osobiście,dalem szanse potem znowu kłamstwa,on czeka aż totalnie upadniesz,ja atce moich dzieci zrobiłem opinię kur..,sama nie wie kto o tym wie ale czuję pogardę że strony ludzil,i pyta kto o tym wie,co możesz zrobić,nic,dla niego jesteś już tylko ścierką,jedynie co go przy Tobie trzyma to że jesteś matka jego dzieci,jak dla mnie odejdź,zawsze będziesz w jego oczach szmatą,pamietaj że szmaty jedwabiu nie zrobisz...
Ktoś napisał, że jego zdrada była dla twojego męża niewystarczająca zemstą. W sumie się nie dziwię. Bo to ty przez te kilka tygodni doswiadczalas euforii, rozkoszy, adrenaliny, a nie on. I pewnie już nigdy tego nie doświadczy.
No chyba, że cię zostawi i znajdzie sobie kilka innych Ale na to chyba na razie się nie zanosi.
Generalnie mam trzy pytania:
A nie chciałaś być z kochankiem trochę dłużej? Bo zerwalas z nim dopiero jak twój mąż się dowiedział.
Co odczuwał, gdy opowiadalas mu ze szczegółami o seksie? Czuł żal, że nie robiłaś z nim tego co z kochankiem?
Nic z tym facetem nie zrobisz. Wymęczy Cię do upadłego i nic sensownego z tego nie będzie. Ten typ tak ma. Nie uniósł kiedyś problemów z pieniędzmi a teraz nie potrafi wyjść na prostą z nową sytuacją. :niemoc
Przeczytałem opis sytuacji jeszcze raz i mam silne wrażenie że on chciał doprowadzić do takiej sytuacji. Słaby facet w roli wiecznej ofiary, skoncentrowany tylko na sobie.
Dostał wymówkę na każdą okoliczność, bo do tego dążył za wszelką cenę. Nie wie czemu kobietę lekceważył, odrzucał, odpychał, budował mury i udawał głupa ?
To on zakończył związek już dawno. Nie dość że nie dbał to odpychał. By ktoś jeszcze bardziej koło niego skakał. No i trochę się zdziwił, że nie jest niezastąpiony.
Ale teraz jego nieudacznictwo w końcu nabrało sensu, tego mu było potrzeba.
Facet bez jaj, bo wieksze problemy rozwiązuje zawsze tylko kobieta.
Tak to jest jak wybierze się sobie na partnera leniwego rozkapryszonego chłopca, który potrzebuje mamusi a nie partnerki.
Nie można kogoś odrzucać z wiecznym przekazem spier....aj, a potem mieć pretensje, że zrozumiał, przestał się dobijać i znalazł kogoś kto go chce i nie rani.
Nie można kogoś odrzucać z wiecznym przekazem spier....aj, a potem mieć pretensje, że zrozumiał, przestał się dobijać i znalazł kogoś kto go chce i nie ran
Skąd Ty wiesz takie rzeczy?
Dokładnie tak tym bardziej, że sam nazwijmy to zrewanżował się, więc istniała opcja restartu czyli budowy od zera nowego związku ale ne..
No jak ne to ne dlaczego ne? bo ne..
Nie wiem czy autorka wciąż czyta swój wątek, jest na youtubie film o nazwie "Gumolit". Jeśli tego nie przepracujecie jakoś a zostaniecie dalej w tym układzie to niewykluczone że skończycie tak jak Ci starsi ludzie z nagrania.
To tak może ku motywacji do działania
Myślałem że ktoś w końcu ten wątek skojarzy i wrzuci link - trudno padło na mnie . Zdrajczyni prosi by jej coś poradzić .Moja rada jest taka : przeczytaj jeszcze raz to co napisał Morfeus ( nie sądzę byś tego nie czytała ) i na zawsze zapamiętaj że tak jak nie można być troszkę w ciąży czy odrobinę nieżywym tak nie można się przyznać troszkę do zdrady.Nie z takim facetem jak Twój mąż.Pozdrawiam.
Wychodzi na to że Zdrajczyni niepotrzebnie ma pretensje do forum bo jej mąż na forum też się obraził i ja chyba źle mu radziłem bo w obrażeniu się na forum podał mnie za głównego sprawcę.
Do Wormitza,Ohlersa,Fahrenwirsta i Luboffa.Od Twojego pierwszego postu minęło już ponad 7 miesięcy.Wiesz o wyczynach żony już rok.Żadnej poprawy nie ma.Wystarczyło kilka Twoich zdań by zobaczyć ,że jest jeszcze gorzej.Rana którą Ci zadała jest śmiertelna dla waszego małżeństwa.Ona się nie zagoi.Gangrena ją zżera od wewnątrz.Zadajecie sobie nowe ciosy.Wyzwiska na porządku dziennym.Długo chcesz jeszcze męczyć siebie i ją.Odejdź.Nic już razem nie zbudujecie.Nie zawsze się da.Zajmij się dziećmi i daj im to co w Tobie najlepsze, bo wiele dobra w Tobie jest może nieco uśpione ale na pewno jest.Może jeszcze obydwoje będziecie szczęśliwi ale nie ze sobą.Pozdrawiam.
Crusoe dnia kwiecień 18 2020 20:04:56
Do Wormitza,Ohlersa,Fahrenwirsta i Luboffa
Wydaje mi się że zdrada Zdrajczyni otworzyła jej mężowi inną furtkę, a to taka by wyszedł z pod buta, by nie został zgaszony za walnięcie pięścią w stół, ba pozwoliła mu by odważył się w ten stół przysłowiowy uderzyć...
Proszę zobaczyć oboje potwierdzają że problemami to jest kasą długami i wszelkimi innymi PROBLEMAMI zajmowała się Kobieta facio w najlepszym razie nie przeszkadzał.
Co on miał w związku do powiedzenia a?
Pod butem siedział i bał się wyjść...
Samolub bo przecie po zdradzie jak mu przyszła ochota to uprawiał ze Zdrajczynią sex sam pisał no przepraszam o co kaman?
Mało tego zrewanżował się prawda?
Proszę mnie źle nie zrozumieć jestem po stronie zdradzonych bo sam zostałem zdradzony, ale tu sytuacja robi się chora moja rada dla Zdrajczyni - uciekaj od toksyka jak najdalej ratuj siebie i dzieci, nie licz na jakąkolwiek decyzje z jego strony bo on się nie zmienił a teraz tylko i wyłącznie leczy kompleksy
Cytat
Wormitzu,Ohlersie,Fahrenwirstcie i Lubofie
Cytat
Nie z takim facetem jak Twój mąż
Jakim? no jakim kozaku?
Hm Co miałem powiedzieć napisałem, a Ty Zdrajczyni działaj, a że zdrada nie popłaca to raczej doświadczyłaś
Dziękuję Wam za komentarze i wiadomości, wszystkie czytałam i rozważałam wiele razy. Odkąd wiem, że mój mąż wytropił mój wątek, uznałam że moje pisanie nie ma żadnego sensu. Ale postanowiłam się jeszcze odezwać, pewnie ostatni już raz. Jestem Wam bardzo wdzięczna za WSZYSTKIE uwagi i przemyślenia. Pomogliście mi zobaczyć coś, czego bardzo nie chciałam zobaczyć.
Cytat
zawsze będziesz w jego oczach szmatą, pamiętaj ze szmaty jedwabiu nie zrobisz...
Dokładnie tak jest. Dotarło w końcu do mnie, że to nie są uczucia przejściowe.
Cytat
Żadnej poprawy nie ma.Wystarczyło kilka Twoich zdań by zobaczyć ,że jest jeszcze gorzej.Rana którą Ci zadała jest śmiertelna dla waszego małżeństwa
Tak. Jest coraz gorzej.
Od mojej zdrady minął rok, dla jednych krótko, dla innych długo. Dla mojego męża mgnienie oka, ja mogę z całą pewnością powiedzieć, że to był najdłuższy rok mojego życia, wieńczący inne, niespecjalnie udane dla mnie lata. Zwrócenie się do Was było aktem rozpaczy. Oboje jesteśmy wykończeni udręką. Że mój mąż, to dla wszystkich zrozumiałe, ale ja też. Jestem wykończona patrzeniem na krzywdę, którą wyrządziłam. Jestem zmęczona byciem szmatą, nic nie wartą wywłoką, jestem zmęczona ciągłymi wyrzutami, kłótniami, napięciem, które panuje w domu i ciągłym odrzuceniem.
Naprawdę chciałam to jakoś naprawić. Myślałam, że w końcu mi się uda. Tak bardzo mi zależało. Ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę niekończącej się udręki, życia w klimacie: jestem wstrętna, rozwiązła i każdego dnia dostaję to, na co zasłużyłam. Nie tak wyobrażałam sobie nowy start, gdy o nim rozmawialiśmy. I nie, wcale nie myślałam, że będzie łatwo, ani że usłyszę, że dobra, wybaczone, nic się nie stało. Ale to dalsze życie nie może być rozpatrywane wyłącznie w kategoriach winy i kary, tylko też tego, czy ktokolwiek chce i może tak żyć bez perspektywy na zmianę.
Nadal wszystko jest moją winą. Jego romans, to jak mnie teraz traktuje, to, że jest cała długa lista rzeczy, których nie będziemy już nigdy razem robić, bo zostały w jakiś sposób skażone r11; nie pójdziemy razem do restauracji, bo byłam w knajpie z tamtym chłopakiem, nie pójdziemy też do kina itd. Nigdy już nie odzyskam zaufania, przyjaźni, nigdy nie będzie bliskości. Stale słyszę te deklaracje. Mój mąż mnie nie chce. Nie chce ze mną sypiać, nie chce mieszkać w tym samym pokoju, nie chce też się rozstać. Nie obchodzimy i nie będziemy obchodzić walentynek czy Dnia Kobiet, bo ja na to nie zasługuję, za to możemy obchodzić Bardzo Ważny Dzień, w którym rok temu dowiedział się o moim romansie. Dostałam kwiaty z tego powodu (!) wręczone z sarkastycznym komentarzem.
Choć chętnie bym powalczyła, nie mam już o co walczyć. Być może jako winowajczyni powinnam zacisnąć zęby i unieść więcej. Być może, jak twierdzi mój mąż powinnam rwyjść ze skóry i się postaraćr1;. Nie wiem, co to znaczy. W moim mniemaniu zrobiłam wszystko, co w ludzkiej mocy, by się z nim porozumieć. W jego mniemaniu nie zrobiłam zupełnie nic.
Nie chcę i nie mogę już niczego udowadniać. Nie chcę znowu wracać do rozmów: co tam się wydarzyło i czy powiedziałaś mi już wszystko. Ani do rozmów w stylu: na pewno znowu/nadal się z nim spotykasz/zaczniesz spotykać, wszystkie wy dzi*ki tak robicie. Ani do rozmów: z kim piszesz na tym telefonie? I czy na pewno byłaś w pracy?
Zrobiłam, co zrobiłam. Nie rozgrzeszam się. Nie usprawiedliwiam. Zniszczyłam nasze małżeństwo. Ale nie dam się biczować w nieskończoność. Chcę ruszyć dalej. Chcę żyć normalnie. Być wolna i spokojna. Nie w sensie rhulaj dusza, piekła nie mar1;, ale w znaczeniu, że mogę wyjść bez dzieci z domu, mogę wyjść z psem bez poczucia winy, mogę korzystać z telefonu, jak każdy dorosły człowiek żyjący w XXI wieku.
Potworny paradoks sytuacji polega na tym, że żadne z nas nie chce rozstania. Jednak oboje wreszcie widzimy, choć przychodzi nam to opornie i z bólem, że dalsze życie razem nie jest możliwe. Jest po prostu nieznośne. Każde z nas sądzi, że gdyby to drugie się postarało, to mogłoby uzdrowić sytuację. Gdybym potrafiła to zrobić, zrobiłabym to. Codziennie widzę ból, który mu zadałam. Huśtawki nastrojów są u nas normą, i u mnie i u niego. Ale wygląda na to, że skończyły się nam opcje, poza jedną. Podjęliśmy decyzję o rozstaniu, choć nie mogę powiedzieć, że się z nią zupełnie pogodziliśmy.
Pozwolę sobie skopiować mój stary komentarz, który zamieściłem do innej historii:
Małżeństwo to jedno - w zasadzie tylko formalność, a relacja to już zupełnie inna bajka nieważne czy będzie to małżeństwo, narzeczeństwo, konkubinat. Ja uważam, że właśnie odpowiedź na to pytanie po zdradzie kim jesteśmy dla siebie jest najistotniejszym i zarazem najtrudniejszym; a właściwie kim byliśmy i kim chcielibyśmy być. Nierzadko zdarza się, że nawet mimo szczerych chęci, dobrej woli, uczucia i oczekiwanej przez nas postawy zdradzającego, po pewnym czasie po prostu osoba zdradzona wycofuje się emocjonalnie z relacji i dzieje się tak mimowolnie. Zwyczajnie coś zostało utracone raz na zawsze i nic tego nie zmieni. Nie da się tego zastąpić, wypełnić. Świadomość czasem przeszkadza...a raczej niekoniecznie zawsze pomaga...
Jesteście dobitnym potwierdzeniem powyższych słów.
Ewidentnie się męczycie a do tego przeciągacie linę o nazwie odpowiedzialność.
Bez sensu. Faktycznie na ten moment lepiej się rozstać. A co przyszłość przyniesie tego nikt nie wie i nie jest w stanie przewidzieć.
Powodzenia.
w momencie kiedy wchodzisz na pole minowe pod tytulem zdrada partnera, nikt ci nie da gwarancji ze wyjdziesz z tego bez szwanku, owszem zdarza sie ze niektorym sie uda, partner nigdy sie nie dowie, wszystko jest jak dawniej, inni mniej lub bardziej poszkodowani, w wyniku nabytych kontuzji stracili u partnera szacunek, podziw, jeszcze inni zgineli w wyniku wejscia na mine, partner sie odsuwa, czuje odraze, ale taki urok pola minowego
Ty sobie poradzisz. Ciezko bedzie, ale sie podniesiesz. Tylko panietaj o tym co zrobilas, wyciagnij wnioski i w przyszlosci (jesli sie z kims zwiazesz) nie powtarzaj tego xo zrobilas swojemu mezowi.
A on? On moze kiedys zrozumie, ze nie mamy wplywu na to czy inni nas krzywdza, ale to my i tylko my decydujemy czy bedziemy ofiarami.
Też nie widzę sensu po co dalej się męczyć w takiej formie jak to było dotychczas u was. Możecie się rozwieźć na początek i skupić na dzieciach ,czas pokaże co dalej kto tam się bujnie w którą stronę pierwszy. Po co dzieci mają patrzeć na swoich nieszczęśliwych i skonfliktowanych rodziców ,którym nie wiadomo o co chodzi ?
Pomóc im przez to przejść na spokojnie bez większych emocji negatywnych.
Nie ma chyba nic gorszego jak dzieci ,które mogą mieć zjebane dzieciństwo czy namieszane w głowie przez swoich rodziców, bo one słyszą ,widzą ,analizują sobie w głowach i też mogą to jakoś przeżywać. Trzeba iść dalej bo życie idzie dalej... zmienić coś w nim, postawić nowe reguły których się trzymać będziecie i tyle bez głupiego wypominania ,kąśliwości,zagrywek,robienia scen powracając do tego tematu przy wielu okazjach. :_jezyk
Komentarz doklejony:
Chociaż te dzieci są już duże raczej to nie powinno ich to tak emocjonować raczej.
To i tak już wiedzą chyba wszystko o tej waszej historii wszystko przez ten rok czasu.
Mam radę dla męża Zdrajczyni. Skoro po roku nie jest lepiej, to zrób wszystko co możliwe, żeby zemścić się na twojej niewiernej żonie. Uwolnij w sobie wszystkie pokłady nienawiści. Wpędź ją w kłopoty. Niech straci pracę. Zniszcz jej reputację w oczach rodziny i znajomych. Nie miej najmniejszych skrupułów, żeby wyrządzić jej taką krzywdę jak tylko dasz radę. Ograniczeniem są tylko dzieci. Nie pozwól, żeby one oberwały rykoszetem. Jak już będziesz widział swój triumf, a jej cierpienie to pamiętaj o jednym. Są jednostki, które w wyniku takiej zemsty i stresu mogą zachorować albo się zabić. Czy będziesz w stanie z tym żyć? Jeżeli tak, to nie krępuj się...
Krzysiekstk...
Ciekawa propozycja wszelako w kontekscie oatatniego wpisu w Twoim watku (Twojego wpisu) jet ona zupelnie bezwartosciowa.
Tobie zemsta (przynajmniej wowczas) nie przyniosla ukojenia, cierpiales dalej 😁
To.zawsze tak jest jak msciciel zamiast byc mezczyzna, "chloptasiuje" i msci sie (skoro juz uwaza ze "musi" nie na zimno, a pod wplywem emocji
poczciwy - nie potrzebuję ani jednego, ani drugiego. W moim przypadku zemsta pomogła. Może też pomóc innemu. Nie wiem po co ten tekst o nieogarnięciu. Nie potrafisz normalnie? Masz ze sobą jakiś problem?
Nie potrafisz normalnie? Masz ze sobą jakiś problem?
A co znaczy normalnie? Bo obawiam się, że tę normalność definiujemy inaczej.
Wpychasz kogoś celowo z pełną premedytacją w jedyną wg Ciebie słuszną drogę, która może wyrządzić więcej krzywdy wszystkim zainteresowanym niż pożytku.
Traktujesz zemstę jako antidotum dla każdego komu w pewnym momencie życia było ciężko.
Dlaczego to robisz? Żeby nikt inny nie miał lepiej niż Ty?
Pytasz czy mam jakiś problem ze sobą? Tak mam i to duży. Mianowicie nie potrafię przełknąć, że ludzie w swoim nieogarnięciu emocjonalnym próbują szkodzić wszystkim dookoła, a nóż trafi się jakiś podatny który w silnych emocjach jest gotów do tych szkodliwych pseudo rad się zastosować.
Nie zauważasz, że możesz zaszkodzić takim wpisem?
Poczciwy, normalnie czyli bez tekstów o litości itd. Tu rzeczywiście różnie postrzegamy normalność.
Nikogo nigdzie nie wpycham. Wyrażam swoją opinię. Spora różnica. Szkoda że nie dostrzegasz.
Moja droga jak zauważyłeś "może" wyrządzić krzywdę. Ale nie musi. I nie wiem skąd twoje przekonanie, że będzie tak, jak ty myślisz. Problem z ego?
Nie interesuje mnie, czy ktoś ma lepiej lub gorzej. Ja mam się całkiem dobrze. Jeżeli ktoś ma lepiej to super. Jeżeli gorzej, to trudno.
Nieogarnięcie emocjonalne. Brawo. Ciekawa technika z rzucaniem takimi "terminami". Poziom podobny do wyzywania się od prawaków i lewaków.
To, czy zaszkodzę, czy pomogę zależy tylko od odbiorcy i tego co z tym zrobi.
Szanse są takie same. Skoro nie możesz przełknąć, to popij wodą. Może pomoże. Jak dorośniesz do dorosłej rozmowy to daj znać. Różnica między nami jest taka, że ja nie traktuję "mojej jedynie słusznej drogi" jako jedynie słusznej. U mnie była słuszna.
Komentarz doklejony:
Romanos, tak. Rok po było jeszcze słabo. Najgorzej z zaufaniem w nowym związku. Potem zaczęło się poprawiać. Dopiero po około 2 latach przestałem mieć z tym problem. Kosztowało mnie to dużo pracy, ale opłaciło się.
To oceniasz moją postawę jako "chłoptasiowanie". Ja to widzę z innej strony.
Ciebie nie przekonam, ty mnie też nie.
Nie rozumiem tylko, dlaczego uważacie, że zemsta jest czymś negatywnym.
Uwolnij w sobie wszystkie pokłady nienawiści. Wpędź ją w kłopoty. Niech straci pracę. Zniszcz jej reputację w oczach rodziny i znajomych. Nie miej najmniejszych skrupułów, żeby wyrządzić jej taką krzywdę jak tylko dasz radę.
Cytat
Są jednostki, które w wyniku takiej zemsty i stresu mogą zachorować albo się zabić. Czy będziesz w stanie z tym żyć? Jeżeli tak, to nie krępuj się...
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że od psychopaty się ucieka. Źle, ze w inne ramiona, bo to dla niego jeszcze większa pożywka, by się znęcać.
To nie są emocje po zdradzie, to charakter.
Ten portal ściąga ludzi z rozwalonymi emocjami po zdradzie ale i zaburzeńców.
Daleki jestem od nadstawiania drugiego policzka, ale zranione mentalne nieogarnięte ciućmoki uważają, że ich krzywda daje im prawo do świadomego siania nienawiści i krzywdzenia innych.
Jest wiele innych, mniej szkodliwych sposobów na rozładowanie emocji urażonego Ego, ale do tego trzeba mieć kontrolę nad sobą, jaskiniowcy nie mają.
Krzysiekstk Nie rozumiem tylko, dlaczego uważacie, że zemsta jest czymś negatywnym.
Facet co innego zemsta i jak najbardziej dlaczego nie jeżeli komuś to pomoże ja np mógłbym przyklasnąć tyle tylko, że poczytaj wątek i Morfeusa i Zdrajczyni.
To nie jest zemsta to znęcanie się, więc przepraszam jak dla mnie to jest różnica.
Mało tego obrywają dorosłe już ale dzieci no więc...
Dodatkowo już jak się zejdzie na ziemię to czytasz to co piszesz? ma puścić ja z torbami? po roku?, dlaczego nie puścił jej po tygodniu, dodatkowo jakie on ma możliwości puszenia jej z torbami? takie realne?
Jeszcze jedno mi trudno zrozumieć, a mianowicie seks...
Uprawianie seksu ze zdrajcą ...
No to jak rana głęboka... dopieczona do żywego,...cytuje ,,qurewna" a tu seks?
Komu co ty radzisz? jak dla mnie jest to w najlepszym razie jednostka silnie toksyczna, lecząca swoje kompleksy - znaczy się mąż zdrajczyni-
Cytat
Yorik dnia kwiecień 22 2020 17:36:04Chyba nikt nie ma wątpliwości, że od psychopaty się ucieka.
Ano nie powinno się mieć takich wątpliwości
Cytat
Jest wiele innych, mniej szkodliwych sposobów na rozładowanie emocji urażonego Ego.
Dokładnie w punkt dla mnie największą zemstą była mina mojej żony oglądającej to co stworzyłem np letniaczek np mój nowy dom, jej mina jak mnie zobaczyła z moją koleżanką ...itd itd
Kulturowy wzorzec Ofiary i mentalności Kalego dający sobie prawo do wszystkiego jest strasznie powszechny, zakłamany ale wygodny. Jest też taka prosta zależność, że ci co wykorzystują sytuacje krzywdząc słabszych, znęcając się udowadniają sobie, że mają jaja (bez zadawania sobie pytania po co?), lubują się w tym; przy naprawdę zagrażających życiu sytuacjach są bezradni i robią kupę w majtki. A jak tylko mogą czyimś kosztem, ratują tylko siebie.
Krzysiekstk,
Ja nie uwazam ze zemsta jest czyms negatywnym. Jest nijaka. Uwazam natomiast, ze zemsta nacechowana emocjami wskazuje iz msciciel jest niezrownowazony emocjonalnie.
Krzysiekstk,
Tym co piszesz wytaznie wskazujesz, ze to nie zemsta Ci pomogla tylko praca nad soba (cololwiek to dla Ciebie znaczy).
Jesli tak zachwalasz zemste, wskaz prosze w jaki sposob pomogla.Ci ona stac sie lepszym czlowiekiem? Jakie Twoje cechy pomogla wzmocnic, a jakie wady oslabic?
nie dolacze do plutonu egzekucyjnego krzyskastk, to jego sprawa jakim sposobem upora sie ze swoim cierpieniem, jemu zostawie ocene czy jest mu z tym lepiej, zbiorowe obszczekiwanie w niczym jego decyzji nie zmieni, a przypomnienie jego historii dla zdrajczyni to dla niej kolejna lekcja, naawet najcudniejszy romans moze doprowadzic wytresowanego meza do slepiej furii, skutkujacej przykrymi nastepstwami
blebleblee dnia kwiecień 23 2020 16:38:17
nie dolacze do plutonu egzekucyjnego krzyskastk
Ciekawym gdzie Ty ten pluton widzisz?
Tak spozieram i pacztrze i spozierom i jakoś nie widzę.
Pluton o ile istnieje nie stoi przed nikim personalnie bardziej chodzi o toksyczność w związku a nawet nie bałbym się użyć słowa znęcaniem się.
Panie kolego ja na bazie własnych doświadczeń muszę się zgodzić z moimi przedmówcami, że naaprawdę istniej baaardzo ale to baaaardzo wiele sposobów by dopiec zdrajcy do żywego, ba jak to się mówi w sztuce walki która trenuje wykorzystać siłę przeciwnika by go pokonać...
Pan szanowny czerpałby satysfakcje ze znęcania się nad kimś słabszym?
Oczywiście prywatna sprawa pana szanownego...jak to mawia Tunderek duch wiatru pustyni:,,różne są zboczenia..."
Generalnie mam słabą pamięć ale jeden mandat, który musiałem zapłacić pamiętam, a to dlatego, że zanim mi mandat wręczono zatrzymali faceta który wyprzedzał pod górę na podwójnej ciągłej...
Gościu był wyraźnie oszołomiony wysokością mandatu i zapytał za co ?
Policjant mu mówi jak jest panie wyprzedzał pan nie dość że pod górę to jeszcze na podwójnej ciągłej...gościu mu przerwał ale jechałem wolno...
Gadali tak w kole Macieju i wreszcie policjant skierował sprawę do sądu...
Mąż Zdrajczyni o ile to co ona tu zamieszcza jest prawdą z ofiary stał się najdelikatniej mówiąc toksykiem - przestał być kryształowy...
Poczytaj co ona pisze ...jak stopniowo zmienia sie w ofiarę, ona teraz czuje to co ten facio który wyprzedzał na podwójnej ciągłej ale hm wolno...ona jest ofiarą...
Mało tego...dzieciaki...syty głodnego nie zrozumie, uważa pan panie kolego, że dzieci mają pojęcie co to znaczy być zdradzonym? Nie panie szanowny natomiast widząc toksycznego ojca będą brały stronę matki nad która ten że ojciec się znęca i pastwi...pan powie jakich on sojuszników w razie co będzie miał?
Na koniec dwie rzeczy, na które moim skromnym zdaniem warto zauważyć- zrozumieć, ano pierwsza to grupen...wolf raczej był fanem plutonów egzekucyjnych , druga
w historii krzystkastk jego zachowanie jest dla mnie poniekad uzasadnione, winna zdrady pewnie do dzisiaj nie widzi krzywdy u meza w tym co sie stalo, to dla niej ciagle tylko epizod, nie rozumie dlaczego ma zerwac kontakty z kochankiem, zero skruchy, nieustanne granie na dwa bolce
historia zdrajczyni wydaje sie byc o wiele inna, rozumie bol meza, wyraza skruche, ze wszystkiego sie spowiada, a jednak przebaczenia od meza brak, I tutaj jeszcze dodatkowo ofiarami sa dzieci
nie mnie tutaj oceniac czy zemsta czy wybaczenie, czy mozna tak czy inaczej, owszem jednym sie to podoba, innych odraza, ale tak naprawde tylko zdradzony czlowiek jest w stanie odpowiedziec do czego jest zdolny kiedy ukochana przez niego osoba, z ktora ma dzieci zamienia sie w zdradzajaca go z inny bestie
Cytat
ale i jemu też.
Cytat
Cytat
Cytat
oczami wyobraźni widzi więcej niż tak naprawdę się wydarzyło a wydarzyło się i tak za wiele.
Cytat
i jak się czułaś? Bynajmniej z jego strony to już nie jest zdrada tylko zemsta.
On Ciebie karze, oczywiście Ty już nic nie możesz zrobić, żeby poprawić wasze relacje; teraz to już jest w jego rękach, mocy i chęciach, tyle że on nie chce.
Jak dzieci to znoszą?
Sama tylko zadaj sobie pytanie jakbyś chciała, żeby Twoje życie wyglądało za parę lat.
I ptzez to cierpi, bo chcialby czegos innego, a robi cos innego.
Moze - choc to wcale nie jest pewne - jak znikniesz mu z oczu nq co dzien i gdy minie czas jakis (to moga byc nawet lata), przestanie nienawidziec, a nawet zbudujecie coa nowego.
Dzis jestescie w czarnej d...e. Cierpicie ze soba. Warto sie tak "mordowac"?
Cytat
Tak, wyobraża sobie zdecydowanie więcej, niż się zdarzyło i wścieka się, gdy zaprzeczam.
Cytat
Czuję się dokładnie tak jak chciał; szaleję z bólu i zazdrości.
Cytat
Cytat
Wiem, że mnie karze; a co do jego chęci, stale sam sobie zaprzecza... Nie wiem, czy działa tu zasada, że czas leczy rany i w końcu będzie jakoś lepiej..? Póki co, nic na to nie wskazuje. Dla obojga z nas ta sytuacja staje się nie do zniesienia.
Cytat
Sama tylko zadaj sobie pytanie jakbyś chciała, żeby Twoje życie wyglądało za parę lat.
Cytat
Dzieci początkowo chyba myślały, że to przejściowe problemy. Teraz już nikt w to nie wierzy... Unikają tematu jak ognia. Co będzie za kilka lat? Nie wiem. Mimo wszystko, mimo mojej ewidentnej winy, nie chcę tak żyć. Nie chcę, by w takim domu żyły moje dzieci. Nie mogę już zmienić tego, co zrobiłam. Ale chciałabym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by naprawić ten związek. Czy może raczej zbudować od nowa. Nie jestem naiwna, wiem, że to nie będzie łatwe. Może nawet jest niemożliwe. Ale zadeklarował chęć podjęcia próby. A jednak jej nie podejmuje... Nie wiem, co naprawdę myśli. Może on sam nie wie. Dostaję bardzo różne odpowiedzi.
Twoj maz nie jest w stanie kprzynajmniej tak to przedstawiasz) podjac w tej chwili trwalej decyzji, mioya sie i cierpi.
Podejmij decyzje Ty. Moze jesli odejdziesz to miotanie minie, moze wowczas zdecyduje sie byc z Toba i cos nowego sprobujecie zbudowac. Dzis to, ze jestescie "blisko obok siebie" tylko wywoluje u niego wiekszy chaos...
Cytat
Na tę chwilę nie masz takiej mocy.
Cytat
Przypuszczam, że radykalne posunięcie z Twojej strony może nim wstrząsnąć i zmieni swoje postrzeganie, więc to Ty powinnaś postawić wszystko na ostrzu noża, pomimo tego co zrobiłaś. Bardziej dla Was ale i dla dzieci bo ich szkoda.
Cytat
Cytat
Gdy wreszcie, zmotywowana jego nową znajomością, zebrałam się w sobie i chciałam odejść, to mnie powstrzymał. Tak bardzo chciał szansy dla nas. Po kilku dniach wszystko wróciło do "normy"...
Komentarz doklejony:
On w tej chwili robi sam sobie najwieksze "kuku" jakie moze. Zasklepia sie w swoim bolu i rozpamietywaniu co raz bardziej i im dluzej bedzie to trwalo, tym trudniej bedzie mu sie z tego wyrwac.
Sa osoby, ktore potrafia tak przez dzieieciolecia.
Chcesz mu pomoc? Chcesz Wam pomoc? Odejdz. Naprawde, rozstanie moze byc droga do nowej relacji (niewykluczone, ze lepszej dla Was obojga).
Cytat
Oczywiście, bo on miota się a to rzutuje na Waszą sytuację jaką macie w domu. Jeśli będziecie tak bawić się w kotka i myszkę to wielce prawdopodobne, że już tak zostanie na wiele lat.. Stąd było moje pytanie: jakbyś chciała, żeby wyglądało twoje życie za parę lat? Wyciągnij wnioski z tego pytania.
Komentarz doklejony:
Cytat
*ze swoich odpowiedzi na to pytanie (tak miało być)
Cytat
chyba, że Cię wcześniej wykończy :niemoc
Cytat
co było przyczyną Twojej zdrady?
ile trwał Twój romans?
co łączyło Cię z człowiekiem z którym zdradzałaś?
Komentarz doklejony:
jak zakończyła się ta wasza z kochankiem relacja? tak z dnia na dzień łatwo odpuściliście?
Komentarz doklejony:
piszesz:
Cytat
to okazywał Ci je, czy nie?
on twierdzi, że starał się Ci ich nie okazywać, czy to Twoja opinia?
Cytat
co sprawiło, że mając u boku męża, dzieci i mnóstwo obowiązków i kłopotów finansowych do ogarnięcia, na których powinnaś się skoncentrować, to koncentrowałaś się na poczuciu osamotnienia, do tego stopnia, że postanowiłaś wejść w romans?
Cytat
Nie zamierzałam o tym pisać; doskonale wiem, że to zawsze brzmi jak ten sam banał. Wiem, że żadne przyczyny nie stanowią dla mnie okoliczności łagodzącej - chciałabym to wyraźnie podkreślić!!! Jesteśmy razem od bardzo dawna. Mój mąż jest interesującym, skomplikowanym, bardzo trudnym człowiekiem. Wiem, widziały gały, co brały, i tak dalej. Jest bardzo zamknięty w sobie. Nie potrzebuje czułości. Nie lubi okazywania uczuć. Nie przytula mnie, nie dotyka, nie mówi nic miłego. Czas po pracy spędzaliśmy głównie w domu, ja zajmując się dziećmi, on przy komputerze. Jakieś 10 lat temu wpadliśmy w tarapaty finansowe. Niespłacony kredyt, długi, komornik. Walczyliśmy z tym, ale to na mnie spoczął główny ciężar tej walki. On przyznał teraz, że nie miał sił, by się z tym mierzyć i nie powinien był zostawić tego na moich barkach. 10 lat sądów, papierów, adwokatów, harówy, wiązania końca z końcem. Byliśmy coraz bardziej przygnębieni, coraz bardziej osobno. Oboje czuliśmy się starzy, zmęczeni, nieatrakcyjni, od lat skupieni tylko na problemach. A jednak to ja zawiodłam.
Komentarz doklejony:
[ile trwał Twój romans?
co łączyło Cię z człowiekiem z którym zdradzałaś?][/quote]
Cała znajomość trwała 6 tygodni. Wcześniej nic mnie z nim nie łączyło.
Komentarz doklejony:
[jak zakończyła się ta wasza z kochankiem relacja? tak z dnia na dzień łatwo odpuściliście?]
Tak, to jedna z kwestii, w którą mężowi trudno uwierzyć, ale zakończyłam to z dnia na dzień.
Komentarz doklejony:
[to okazywał Ci je, czy nie?
on twierdzi, że starał się Ci ich nie okazywać, czy to Twoja opinia?]
Nie okazywał. Ale nie wiedziałam, że starał się tego nie robić, dopiero mi to powiedział po zdradzie. Mężczyźni nie okazują uczuć itd.
Komentarz doklejony:
Cytat
Nie koncentrowałam się na poczuciu osamotnienia. Ono sobie rosło, nawet początkowo przeze mnie niezauważane, w trakcie tych lat, gdy koncentrowałam się na obowiązkach. Dzieciach. Pracy. Dodatkowych pracach. Na tym, co muszę ogarnąć. Na tym, że nie mam siły i nie wiem nawet jak się do tego zabrać. To wszystko wydawało mi się takie ogromne, przerażające, trwało długo i było takie ważne... Że ostatecznie wszystko spieprzyłam, wszystkich zawiodłam. I tyle. Beznadziejna historia beznadziejnej osoby.
Cytat
a wiesz dlaczego od dotykania tego tematu uciekasz, a jeśli go dotykasz to tylko po łebkach i oględnie? do tego w taki sposób by w sumie odwrócić uwagę od sedna?
robisz teraz z siebie ofiarę zimnego tyrana, wchodzisz w rolę ofiary z lubością, a które z Was czuło pustkę i zimnicę? Ty, czy on?
z tego co piszesz wynika, że robisz teraz wszystko, by jeden amok zamienić na drugi , po to by utrzymać status quo;
Cytat
on tak twierdzi, czy to Twoja opinia?
Cytat
mając tak trudną walkę przed sobą dołożyłaś sobie atrakcji w postaci zdrady?
przecież to się kupy nie trzyma;
jakim cudem koncentrowałaś się na romansie i jednocześnie na tak stresujących rzeczach jak rozwiązywanie problemów finansowych i zadbanie o dobre relacje w rodzinie w tak trudnym czasie; doba ma 24 godziny, jak można to pogodzić?
jak można to w ogóle pogodzić emocjonalnie?
co łączyło Cię z kochankiem?
potraktowałaś go, jako drugiego człowieka, w takim momencie przedmiotowo?
kłopoty, problemy, to zrelaksuje się bzykaniem na boku?
Komentarz doklejony:
Cytat
to był jednorazowy seks?
Cytat
Nie uciekam. Po prostu, jak napisałam na początku, zdaję sobie sprawę, że pisanie o przyczynach jest odbierane jako usprawiedliwianie się. Ja w żadnym razie nie chcę się usprawiedliwiać.
Komentarz doklejony:
Cytat
Nasza wspólna opinia
Komentarz doklejony:
Cytat
przecież to się kupy nie trzyma;
jakim cudem koncentrowałaś się na romansie i jednocześnie na tak stresujących rzeczach jak rozwiązywanie problemów finansowych i zadbanie o dobre relacje w rodzinie w tak trudnym czasie; doba ma 24 godziny, jak można to pogodzić?
jak można to w ogóle pogodzić emocjonalnie?
Nasze kłopoty trwają od 10 lat; romans miałam w zeszłym roku; trwał 6 tygodni.
Cytat
sekwencje masz taką:
budujesz w sobie poczucie osamotnienia, czekasz aż zjawi się książę z bajki,który zrobi coś za Ciebie i tego poczucia Cię pozbawi, a kiedy przychodzą problemy dowalasz zdradą;
zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, skąd u Ciebie to sabotowanie problemów?
Komentarz doklejony:
Cytat
usprawiedliwianiem jest wtedy, kiedy nie widzisz swojego udziału i swojego wyboru; kiedy od świadomości dokonania tego wyboru uciekasz i próbujesz zrobić to co powyżej, czy wejść w rolę ofiary i obarczyć odpowiedzialnością za swoje wybory innych, okoliczności lub zdarzenia, byle tylko umniejszyć wagę własnego wyboru
Cytat
był więc taki powściągliwy zawsze;
takiego wybrałaś sobie partnera; wcześniej, kiedy dokonywałaś wyboru, odpowiadało Ci to?
Cytat
Pytałaś o przyczynę romansu, to napisałam, jaka była sytuacja, jak się czułam. Nie rozpisuję się o tym, bo zdrada jest moją i tylko moją winą, bez względu na okoliczności. Mój mąż nie jest zimnym tyranem; i tak, to prawda, czułam wtedy wielką pustkę. Nie jestem ofiarą tej sytuacji. Jestem jej wszelką przyczyną. Nie zasłużył na cierpienie, które na niego sprowadziłam. Gdyby mnie zostawił, w ogóle bym się nie dziwiła. Ale z jakichś powodów szuka drogi, by dać mi szansę, i chociaż nie umie jej znaleźć, i może nigdy nie znajdzie, i może mnie w końcu całkiem znienawidzi za ból, który mu zadałam, to skoro jest dla nas choćby cień szansy, to pragnę go wykorzystać.
Cytat
zostaw na razie na boku, to kajanie się, bo to nie o to chodzi;
każdy, kto coś rozwali dokumentnie,a jednocześnie chce utrzymać status quo, kaja się w ten sposób, bo ma w tym swój interes;
na ile to szczere wychodzi w praniu, tak jak powyżej;
przeczytaj ten Twój pierwszy wpis, przecież Ty mężowi dalej tyłek obsmarowujesz i obarczasz go nadal winą, tym razem za to co dzieje się teraz;
Cytat
a kto jest władny zmienić to, jak Ty się czujesz?
Cytat
on o tym wie i wykorzystuje to pragnienie przeciwko Tobie, pewnie nawet wbrew sobie.
Cytat
niekoniecznie; to jest obraz zdradzającej, a nie jej partnera; a jej obraz może nie mieć nic wspólnego z tym co on zdecydował i co on czuje;
Po co miałabym to robić? Nie ma tu mowy o żadnej jego winie!!! Tak, rozwaliłam wszystko dokumentnie, rozwaliłam nasze życie, tak, to wszystko moja wina, zawarłam to od razu w pierwszym wpisie. To jest ustalone i bezsprzeczne, więc nie odkrywasz tu Ameryki. Tak, kajam się, nie tutaj, bo dlaczego miałabym to robić? Ale w domu, przed nim. Możesz to nazywać, że "mam w tym swój interes", jeśli chcesz; owszem, chciałabym ocalić rodzinę. Czy się uda? Nie wiem. Wątpię.
Cytat
Mówisz o tym co chcesz wygrać, a jednocześnie wątpisz w wygraną?
To po jaką cholerę w ogóle do tego zadania podchodzisz?
Znów książę na białym koniu ma coś zrobić za ciebie?
piszesz;
Cytat
a jednocześnie wyraźnie piszesz o dalszym jego obwinianiu prze Ciebie:
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
itd, itp
Cytat
no właśnie, po co to robisz?
Cytat
w jaki sposób? obarczając go dalej winą za wszystko, na każdym kroku?
i uciekając ciągle od dostrzegania łańcuchów przyczyn i skutków m.in. Twoich decyzji, wyborów i zachowań ?
to jak z tym odczuwaniem pustki i osamotnienia? kto był władny to zmienić?
"Dopuki smierc nas nie rozlaczy"...
Cytat
"Dopuki smierc nas nie rozlaczy"...
Czy tak chcecie żyć?
Cytat
ja chciałabym, ale ON nic nie robi;
znów zasada "weźmy się i zróbcie"?
Cytat
to dlatego nabrałaś takiego pędu do zawalczenia? rywalizacja?
Twoje atawistyczne odruchy, to ma być podłoże dla tego, aby on Tobie teraz zaufał?
wszak:
Cytat
Cytat
Ile wizyt mieliście na tej terapii, co dokładnie zostało na niej zrobione?
Chodzicie jeszcze?
To dobrze, że szukasz rozwiązań, większość zdradzających jednak wybiera ucieczkę w rolę ofiary od razu. U Ciebie nie wiadomo jaka jest prawda, bo za bardzo rzucasz tym co ktoś chce usłyszeć lub co będzie poprawne politycznie.
Jak zwykle zosia samosia coś ogarnęła, ale tym razem doszła do ściany;
Zgrabnie streściłaś sytuację, niby wiesz co jest ważne ale nie wiesz czemu, takie mam wrażenie. Nie kombinuj, nie graj, bo nic nie zmanipulujesz. Nie uciekaj od perspektyw, które bolą tylko się przy nich zatrzymaj.
Zobacz - nie szukasz współczucia ani zrozumienia ale chcesz porady. Naprawdę chcesz porady bez zrozumienia ?
Rozumiesz uczucia męża ? nie sądzę, bo więcej byś wiedziała;
Na czym dokładnie polegały i polegają Twoje starania?
Cytat
Mądre słowa. Też bym się pod tym podpisał, choć może nie w 100 %. Jedno ale. Jeśli go przeprosiłaś (bo zakładam, że tak zrobiłaś), to nie może w nieskończoność cię karać i ciągle nazywać dziwką. Tu bym powiedział - ,,Popełniłam błąd, zelżyłeś mnie już, przyjęłam to, przeprosiłam, starczy. Dosyć.".
Co do reszty cytatu, jeśli ci zależy i chcesz odbudować zaufanie, to możesz po prostu spróbować mu to zadośćuczynić i zgodzić się na jakieś nowe warunki związku. Pytanie czy chcesz, chyba chcesz.
Trudno to wybaczyć i nie da się zapomnieć. Można jednak przynajmniej spróbować wybudować jakieś nowe wspomnienia. Zainicjować jakieś fajne rzeczy. Może to go bardziej na ciebie otworzy. Faceci generalnie są mało skomplikowani i łatwi w obsłudze.
Samym będzie wam trudno to odbudować, co nie znaczy, że się nie uda. Z tą terapią to był dobry pomysł, ale do tego trzeba dwojga. Mąż musi zrozumieć, że terapia nie ma służyć zdezawuowaniu cię, ale naprawieniu związku, co wymaga także przeanalizowania zachowań dwóch stron i nie jest żadnym zrzucaniem winy na zdradzonego. Może jeszcze spróbuj podpytać, czy by chciał drugie podejście zrobić.
Nie jest problemem chęć zemsty,
Nie jest problemem chęć ukarania,
Nie jest problemem nienawiść,
Nie jest problemem żal, wściekłość, pogarda.
To wszystko mija razem z kolejnym etapem zdrowienia.
Niestety w międzyczasie stajemy się innymi ludźmi, najczęściej pozbawiani zostajemy tej dziecięcej naiwności różowych okularów, myślenia życzeniowego itd.
Patrzymy na świat zupełnie inaczej, tymczasem Wy (niewierni) chcielibyście powrotu do życia sprzed zdrady. Tylko, że to już niemożliwe. I najczęściej nie zdajecie sobie z tego sprawy a nawet jesteście zdziwieni i oburzeni, że przecież wszystko może być tak jak było. No niestety nie może być.
Zbudować na nowo zawsze można, ale trzeba mieć ku temu solidne fundamenty.
A Wy tymczasem...
Obydwoje pozostajecie w rolach ofiary bo obydwojga Wam w tej roli wygodnie.
Komentarz doklejony:
Dodam jeszcze że tylko rozumne i określone twoje postępowanie wobec męża da rezultaty.
Cytat
zabrzmiałeś niczym ksiądz dewota z ambony
facet ją wyzywa, poniża, manipuluje tym co ona do niego mówi, sam odpłynął,stawia jej sprzeczne komunikaty,w zależności od tego, jak w jego życiu wiatr zawieje, traktuje jak podnóżek, a nie drugiego człowieka; jest agresywny, non stop ją odpycha, a ona ma cierpliwie w tym trwać???
bez jaj;
nie na tym to polega;
są teraz w innym punkcie, każde z nich powinno głęboko wsłuchać się w samego siebie, w swoje potrzeby, przyjrzeć bardzo wnikliwie tej rzeczywistości jaką teraz mają, ogarnąć emocje, wsłuchać się we własne cele i o tym rozmawiać, by wówczas zadecydować co z tym fantem zrobić dalej;
jeśli się da to razem, jeśli nie, to czas pomyśleć o ratowaniu siebie; i tego co jeszcze można uratować lub odbudować, dla zminimalizowania szkód z myślą o dobru ogólnym;
komu ona miałaby zadośćuczynić, komuś, kto ją krzywdzi?
ileż tych pierożków można ulepić i jak długo, aby na miłość sobie zasłużyć?
cierpliwe trwanie w postawie ze spuszczoną głową, kiedy daje się komuś na tą głowę wejść (bo ktoś coś odczuwa np pustkę, gniew agresję) jest drogą donikąd, bo dziewczyna co najwyżej zacznie odgrywać rolę skruszonej, samobiczującej, pełnej hipokryzji, tłumiącej lub wypierającej swoje potrzeby, w co już wchodzi, a tym samym rolę ofiary;
rolę, która oddala od spotkania się dwóch osób, a tworzy chorą relację;
Cytat
pod warunkiem, że ktoś poświęca ze swojego świadomego wyboru, jak już mówimy o prymacie rozumu nad wiarą
zgadza się?
Cytat
nie sądzę, aby celem osób, po takich przejściach, było wygranie strony formalnej;
jeśli coś muszą wygrać w pierwszej kolejności, to siebie; formalna, to mało znacząca wypadkowa;
Cytat
Chodzicie jeszcze?
Właściwie nic nie zdążyliśmy zrobić. Gdy mąż w końcu zgodził się pójść, chciał, żebym wybrała mężczyznę, bo założył, że facet lepiej go zrozumie. To się okazało niewypałem (to była jedna wizyta) i potem poszliśmy do kobiety. To dość znana osoba, z ogromnym doświadczeniem i serdecznie polecana nam przez znajomych. Zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie. Początkowo wydawało się, że uda jej się dogadać z mężem, ale szybko stwierdził, że terapia w ogóle nie jest dla niego i nie działa. W obu przypadkach wściekał się, że terapeuci oczekują od niego wysiłku, pracy, próby zmiany nastawienia, że rozważają przyczyny zdrady, analizują nasz związek. Oni twierdzili, że widzi świat i tę sytuację zbyt czarno-biało. Na którymś spotkaniu, w odpowiedzi na jego kolejny raz wygłoszoną maksymę, że kto kocha, nie zdradza, terapeutka stwierdziła (naprawdę zrobiła to taktownie), że przecież równie dobrze można powiedzieć, że kto kocha, nie zostawia też trosk na głowie ukochanej osoby i nie lekceważy do tego stopnia jej uczuć. Kolejnym problemem było to, że mąż uważał, że ja unikam tematu zdrady. W tym czasie mieliśmy za sobą już kilka miesięcy takich codziennych wielogodzinnych rozmów. Właściwie nie robiliśmy w domu nic innego, a w czasie pracy pialiśmy do siebie długie maile. One zaczęły się powtarzać w kółko, jak zdarta płyta. Padało pytanie/zarzut, moja odpowiedź i jego reakcja: i tak Ci nie wierzę, jesteś zakłamaną, podłą... Więc terapeutka zasugerowała, żebyśmy próbowali ograniczyć te rozmowy, bo one nam coraz bardziej szkodzą, a nic nie wnoszą, nie są konstruktywne. Żebyśmy rozmawiali o tym, co zrobiłam, przede wszystkim na terapii, a poza tym próbowali spędzać chociaż część czasu w inny sposób, nawet na obowiązkach domowych. Próbowała delikatnie powiedzieć mężowi, że jego reakcje są niezwykle silne i zbliżają się do obsesji. Uznał więc, że terapia jest do niczego, bo oczekuje się wysiłku od niego, zamiast tylko ode mnie - winowajczyni, że gdyby mógł zmienić swoje myślenie czy reakcje, to by tak właśnie zrobił i odebrał te pomysły na ulepszanie naszej codzienności jako bezsensowne. Zarzucał mi, że razem z nią chcemy zamieść sprawę pod dywan. Poczuł się też w jakimś sensie obarczany częścią winy za moją zdradę. W sumie był na 3-4 spotkaniach. Ja chodzę na terapię do teraz, co nie bardzo mu się podoba. Wiele razy próbowałam namówić go na kolejną próbę, obiecałam, że znajdę kogoś innego, ale bez skutku.
Cytat
Zgrabnie streściłaś sytuację, niby wiesz co jest ważne ale nie wiesz czemu,
Cytat
Tak, doszłam do ściany; wydaje mi się, że kręcę się w kółko. Przeczytałam różne mądre poradniki i artykuły. Od wielu miesięcy czytam wpisy na tym forum. Chodzę na terapię. Próbuję wszystkich tych porad. Przyznałam się od razu, ale nie do absolutnie wszystkiego. Przyznaję, że stchórzyłam i chciałam kilka niewygodnych czy bardziej wstydliwych faktów przemilczeć. Dopiero po jakimś czasie przyznałam się super szczegółowo. Ponieważ rozmowa nam nie bardzo szła (ja ryczałam, on się wściekał i łapał mnie za słówka), zaproponowałam przyznanie się na piśmie. Potem przez kolejne tygodnie dopowiadałam detale, odpowiadałam na pytania. Oczywiście przepraszałam, prosiłam o wybaczenie i przede wszystkim natychmiast zakończyłam tę zdradę. Rozmawialiśmy o tym w kółko, od powrotu z pracy do północy i kolejnego dnia to samo. Plus długie maile pisane w pracy. Mąż dostał dostęp do mojego telefonu, listę haseł do wszystkich kont internetowych. Cały czas pracy rozmawiałam z nim przez telefon albo pisałam. Zwalniałam się wcześniej, żeby być szybciej w domu, bo inaczej martwił się, że jestem na spotkaniu. Wychodzenie z domu ograniczyłam do minimum. Nawet jeśli zdarzyło mi się wyjechać np. do matki na weekend, zabierałam ze sobą któreś dziecko, żeby nie musiał sobie nic wyobrażać. Proponowałam wspólne wypady na weekend czy wyjścia z domu; ponieważ się nie zgadzał na spędzanie czasu tylko ze mną, kilka razy wybraliśmy się gdzieś całą rodziną, z dziećmi. Początkowo ulgę sprawiała mu moja fizyczna bliskość, ale potem okazało się, że tylko pogarsza jego samopoczucie. Próbowałam okazywać mu małymi krokami jakieś gesty czułości czy troski (dotknięcie ramienia, grill w ogródku, dobra kolacja, zimne piwo zawsze w lodówce czy kanapki do pracy). Wszystko to go okropnie mierziło, bo w obliczu tego, co zrobiłam, wszelkie moje starania są nic nie warte i trącą fałszem. W połowie listopada uznał, że rozwód to konieczność i zaczęliśmy żyć osobno. Teraz, gdy znowu chce próbować być ze mną, ma dostęp do mojego telefonu, komputera, lokalizację mojego telefonu. To jednak nic nie daje, stale zastawia na mnie pułapki, próbuje na czymś przyłapać.
Komentarz doklejony:
Chciałabym podkreślić, że tylko ja tak widzę sytuację. Mąż twierdzi, że ja się w ogóle nie staram, nie widać, że mi zależy i cały czas nie spełniam oczekiwań.
A jakie są oczekiwania Twojego męża? Określił je? Rozmawialiscie o tym? Może warto zapytać czy potrafi w tym momencie określić co mogłoby sprawić, żeby zaczął wierzyć w to że twoje intencje są szczere?
Komentarz doklejony:
Cytat
Próbowałam rozmawiać o jego oczekiwaniach wiele razy, ale u niego wszystko jest bardzo płynne. Twierdzi, że kocha mnie i bardzo chciałby, żeby nam się udało. Nie ma jednak żadnych konkretów. Co do mojej szczerości, to raczej słyszę, że nigdy już w nic mi nie uwierzy.
Chcesz być ciągle cierpiętnicą? Popełniłaś ogromny błąd i pewnie będziesz płacić za to już do końca wyrzutami sumienia, nawet jak z nim nie będziesz, już się sama ukarałaś.
Cytat
Najgorsze jest to, że to świadczy o niedojrzałości, ale Twojego męża a nie tych co te porady udzielają.
Najpewniej są to osoby, które nigdy nie liznęły tematu nawet powierzchownie a powtarzają jakieś utarte slogany zasłyszane.
Dopóki Twój mąż nie zrozumie, że to jest problem WASZ a nie tylko Twój dopóty będziecie się tylko ścierać i niszczyć wzajemnie.
Twój mąż płynnie przechodzi z roli ofiary do roli kata. Zamienia te postawy w zależności od tego co da mu w danej chwili większe korzyści.
Nie ma mowy na budowie czegokolwiek nowego z kimś kto buja w obłokach, zatrzymał się w rozwoju na poziomie 6 klasy podstawowej i nie widzi w tym problemu.
Do pracy nad sobą, zmianie myślenia, chęci pracy nad sobą nie zmusisz go.
Faktycznie jedyną opcją, która może dać mu do myślenia jest dotknięcie dna.
Ty swoje już osiągnęłaś. Może warto dać mu osiągnąć swoje?
Zrodlem tego cierpienia jest to, co zrobilas, ale...
Na obecnym etapie to on chyba cierpi na wlasne zyczenie, a to juz jest chore...
Zdrowy czlowiek stara sie bol minimalizowac, a nie epatowac nim i "wkrecac" w swoje cierpienie najblizsze osoby. Ty dalas sie wkrecic, bo masz wobec niego poczucie winy za to co zrobilas. Dajesz sie "psychicznie obijac", bo uwazasz, ze na to "zasluzylas".
Tyle, ze zawsze sa jakies granice "kary", a z tego co piszesz mozna wywnioskowac, ze Twoj maz je przekroczyl.
On zyje w swojej "bajce cierpienia" i mu z tym wygodniej poniekad, bo inaczej musialby skonfrontowac sie z rzeczywistoscia. Woli bol znany, od nowego, nieznanego.
A Ty niewiele mozesz zrobic, bo on nawet nie potrafi, albo co gorsza nie chce, powiedziec czego oczekuje.
Potrzeba dystansu i Tobie, zebys sie ogarnela i jemu, zeby ochlonal. Tylko czy ktores z Was zdobedzie sie na odwage, znajdzie w sobie sile i skinczy te "gre w dwie ofiary"?
Cytat
w sumie ucieka od głębokiego wsłuchania się w samego siebie, podobnie jak i Ty;
na jego wybory nie masz wpływu, na swoje tak;
Komentarz doklejony:
Cytat
to co on nieudolnie określa jako "unikanie tematu przez Ciebie", jest najprawdopodobniej właśnie tym brakiem wsłuchania się w siebie i waleniem tymi ogólnikami z jakimi wyjechałaś na początku; tym wypowiadaniem przez Ciebie tych rzeczy, jakie schematycznie wydaje się, że należy powiedzieć w takiej sytuacji";
terapeuci, którzy sami za sobą nie mają takich doświadczeń, lub odpowiedniego wyczucia, jadąc schematem postępowania (tym który opisałaś wyżej) często nie wyłapują tego
Cytat
nie tylko, że można tak powiedzieć, ale tak jest;
Cytat
to świadczy o tym, że dobrze i mocno się ulokował w roli ofiary, która przysłania mu obiektywne spojrzenie na rzeczywistości; zafiksował się na czubku własnego nosa i tyle;
Cytat
w tym całym przyznawaniu się nie chodzi w żaden sposób o opowiadanie wszystkich detali ze szczegółami; to błąd;
chodzi właśnie o ten przekaz, który osoba uzyskuje po głębokim wsłuchaniu się w siebie; detale są w tym kompletnie zbędne i tylko niepotrzebnie budzą takie demony wyobraźni i wiele lęków, rodzą później wiele ograniczeń;
Cytat
te wszystkie zewnętrzne działania, bez tego głębokiego wsłuchania się w siebie, trącą właśnie, dla nas zdradzonych, takim zakłamaniem;
on może tego nie identyfikować, ale to wyczuwa, stąd jego reakcje;
Cytat
bzdura totalna , nie na tym polega odzyskanie relacji, by ze związku zrobić sobie klatkę w której oboje będziecie się katować;
Cytat
oki popełniłaś błąd,dopuściłaś się "podłego" czynu, ale to nie znaczy, że masz teraz obowiązek pozywać się całej swojej intymności i żyć w klatce; jak Ty się w ogóle z tym czujesz? jakie, takie stawianie sprawy przez niego, budzi w Tobie emocje?
Komentarz doklejony:
*ale to nie znaczy, że masz teraz obowiązek pozbywać się całej swojej intymności i żyć w klatce
Cytat
Wiem, że to był błąd. Wiedziałam już wtedy. Dlatego napisałam na początku, że ze mnie "wydusił" te szczegóły. Naprawdę nie chciałam tego opowiadać. Uznał jednak, że to wynika z mojego egoizmu i tchórzostwa, a jemu naprawdę bardzo pomoże, gdy pozna CAŁĄ prawdę. W końcu zagroził, że to moja jedyna szansa, żeby on się choćby zastanawiał nad daniem mi szansy. Któregoś dnia pękłam i zapoznałam go z wszystkimi detalami. Bo męczył mnie o każdy drobiazg: co on powiedział, co Ty odpowiedziałaś, co wtedy czułaś, którego to było dnia, o której godzinie, nie kłam, że nie pamiętasz, musisz sobie przypomnieć, jak wyglądał seks - dokładnie!, ile razy, przyznaj się, że więcej, w jakiej pozycji, no i jak Ci było... Od tego czasu i tak ma pretensje, że nie potrafię UDOWODNIĆ, że powiedziałam mu absolutnie wszystko. Gdy pytam, jak miałabym to zrobić, to słyszę, że wykazałam się fantazją w ku*wieniu, to i przy ratowaniu małżeństwa mogłabym się wysilić, zamiast udawać głupią.
Cytat
Czuję się beznadziejnie źle. Dlatego w końcu tu napisałam. Ja naprawdę mam poczucie wyrządzenia mu wielkiego zła. Mam ogromne poczucie winy i jestem gotowa na wiele poświęceń. Ale sposób, w jaki mnie traktuje, jak się do mnie odzywa, jakie wiadomości wysyła mi w ciągu dnia... Użył zdjęcia tamtego faceta jako mojego kontaktu w telefonie i tylko wymienia mi ksywy, pod którymi figuruję. Cały czas podkreśla, że tylko na to zasługuję. Czuję się żałosna, jestem coraz bardziej na siebie wściekła i coraz bardziej się wstydzę, że na to pozwalam, że się stale płaszczę i tłumaczę, że go ciągle proszę. Mam coraz większe trudności z oceną sytuacji. Dlatego sądziłam, że ci z Was, którzy lepiej go rozumieją, bo przeżyli zdradę, jakoś mnie oświecą, czy to jest kwestia czasu, czy jemu tak już zostanie to ciągłe mieszanie mnie z błotem
Dopuki sie na to zgadzasz, doputy on bedzie tak robil, bo widzi, ze to dziala ba Ciebie.
Wyprowadza cios, cios trafia wiec wyprowadza kolejny.
A co byloby gdyby cios trafial w proznie?
Skup sie na swojej terapii, on jesli do tego dorosnie, tez z terapi skorzysta.
Cytat
wałkujemy tutaj na zetce dość ostro temat, czym jest ta "prawda", niestety jednak do wielu nadal nie dociera i wybierają to prymitywne jej pojmowanie, w jakiś sposób im bliższe
Cytat
kiedy ktoś w tak podły sposób wykorzystuje Twoją uległość i fakt, że na czymś Ci zależy (wiec jesteś w stanie sporo poświęcić), by Tobie bezmyślnie i bezrefleksyjnie przylać, to jakie to w Tobie budziło i budzi uczucia?
jesteś w stanie się prawdziwie przed tą osobą otworzyć?
Cytat
Zapamiętaj sobie najważniejszą sprawę. Fakt, że uczyniłaś coś skrajnie złego i głupiego, nie daje drugiemu prawa do czynienia tego samego.
Jeśli wybiera takie rozwiązanie, to tylko świadczy o jego stosunku do siebie, Ciebie i całej sytuacji.
To, że zrobiłaś coś głupiego, wcale nie oznacza, że masz się na to godzić, by ktoś też temu złu ulegał i jeszcze je pielęgnował, w postaci karmienia tej krzywdy, która się wydarzyła.
Komentarz doklejony:
Przypomnij sobie co robiłaś z tym poczuciem pustki i osamotnienia. To twoje oczekiwanie, by on coś zrobił z tym Twoim uczuciem i je odmienił.
On teraz robi to samo. Oczekuje, że Ty dokonasz jakiegoś cudu, choć tylko on jest władnym ogarnąć swoje negatywne emocje.
Komentarz doklejony:
*by on coś zrobił z tym Twoim poczuciem/emocją i je odmienił.
Ty sama tego zwiazku nie odbudujesz (przebudujesz), bo on i tak bedzie kazde Twoje dzialanie uwazal za "falszywe i obludne".
Bezsprzecznie zrobilas "kuku" Waszemu zwiazkowi i niewiele naprawic mozesz jesli on tak naprawde tego nie chce...
zdradziła, to ona jest ta zła; zdradziła, bo ją poniewierał, to ona jest ofiarą; poniewierał, bo sam był w dzieciństwie poniewierany, to on jest biedny w tym wszystkim; źli są Ci którzy nim poniewierali; Ci oni przeszli przez wojnę, nie mieli wykształcenia, nie potrafili inaczej, to wojna była temu winna; itd, itp i tak w nieskończoność możemy zmieniać perspektywy, nie tylko z sensie linearnym, ale i binarnym, i relatywizować na tysiące i miliony możliwych sposób; coś z czegoś zawsze wynika; coś w zderzeniu z czymś działa w określony sposób; można Cię bronić i można Cię potępiać w zależności od tego, jako perspektywę przyłożymy; wyluzuj więc z tym samobiczowaniem, bo ono do niczego nie prowadzi, jest tylko ucieczką w rolę ofiary;
to wszystko ma małe znaczenie, to tylko informacja o tym jak coś działa i tyle; dla Ciebie ważnym jest to, jakie czynniki w Waszym związku zagrały i w jaki sposób doszło do tego, że zdradziłaś; w sumie samą siebie; i to, jak poprzekładać te klocki, aby dobrze układankę ułożyć, by jak najsprawniej dalej funkcjonowała; i by pomniejszyć straty wynikłe z tego wydarzenia jak najbardziej się da; bo w sumie tylko to ma faktyczne znaczenie i może realnie wpłynąć na kształt przyszłości;
Zdradzilas go i zadalas mu rane. Upadl i zaczal jeczec. I poza tym jeczeniem do dzis nic konstruktywnego dla siebie nie zrobil. Co wiecej, jak tylko jego rana zdaje sie zablizniac, on pakuje w nia brudny paluch, jatrzy i znow oczekuje, ze to Ty go bedziesz ratowala i leczyla, bo przeciez "to Twoj obowiazek".
Ile mozna? W moich oczach to niemeskie. Mezczyzna owszem, ma prawo cierpiec, ale pielegnowac to cierpienie i delektowac sie nim?!
Ty juz naprawde nic wiecej (chyba) nie mozesz zrobic, bo on sam nie wie co jego zdaniem "powinnas", zeby bylo lepiej. Moze faktycznie czas mu uswiadomic, ze Twoja cierpliwosc w przeciwienstwie do ludzkiej glupoty, nie jest nieskonczona.
Cytat
To normalne, że każdy zdradzony chce wiedzieć takie rzeczy. Mówienie o tym w jakiej to się działo pozycji i jak ci było, to już jednak totalne kręcenie tępym nożem w oczodole. Jak mnie zdradziła żona, to też dopytywałem (ale bynajmniej nie o tym jak jej było). Z perspektywy czasu wiem, że wystarczy się dowiedzieć ile to trwało i kim jest ten koleś. I wdzięczny jestem żonie, że więcej szczegółów mi oszczędziła mówiąc - ,,Nic więcej ci nie powiem".
On widzi w myślach ciebie ruchająca się z tym gachem. Ale jeśli jeszcze mu to dokładnie opiszesz, to będzie to widział bardziej wyraźnie i dłużej mu to się wryje w korę mózgową. Twój błąd. Ok, nie biczuję cię. Ale więcej go nie popełnij. Dla jego dobra.
Kolejna rzecz to wypominanie. Od psychologa usłyszałem ważną rzecz. Jeśli wypomnę żonie przy kolacji, to zapraszam go do stołu., odpowiednio do łóżka, na wakacje, spacer itd. To ciężkie, ale lepiej się ugryźć w język i przeboleć to w głowie niż przywołać słownie i realnie ducha kochanka. I powiem ci szczerze, że to działa. Wolno, miesiącami, latami, ale działa. Aczkolwiek, z tego co czytam, to Twój mąż robi takie jazdy, że nie wiem, czy jesteś mu tą mądrość w stanie realnie przetłumaczyć.
on odbił, Zdrajczyni ciągle próbuje utrzymać pozycję on tego nie przyjmuje. Postawienie jego w sytuacji w jakiej ją stawia (pomijam agresję) może, bo ciągle nie wiemy co w jego głowie siedzi (on sam nie wie), przynieść pożądany skutek przez Zdrajczynię.
Cytat
Której nie chce i jak widać nie potrafi przekonać go do niej. Może być konsekwentną w postanowieniu i spróbować separacji?? Może dłuższa rozłąka pozwoli mu nabrać dystansu do Ciebie, siebie, życia i nakłoni do wspólnej pracy nad sobą, wami, rodziną?? ¯\_(ツ_/¯ Metoda 34 kroków o ile jest fajna o tyle w tej sytuacji nie wiem czy by nie wpędziła męża że ponownie "masz kogoś", tylko teraz się lepiej maskujesz.
Chodzisz na terapię, rozmawiasz zapewne z dalszym zachowaniem męża wobec Ciebie i jego braku chęci poradzenia sobie z samym sobą, coś zasugerował specjalista?
Cytat
Oczywiście, autorka powinna brać taką ewentualność pod uwagę. Jeśli jednak małżonek karmi się opiniami innych, wiadomo jakimi, to i separacjacja czy też rozwód jeśli wyjdzie od niej, dla niego może to być to powodem do takiego samego stawiania sprawy. Wóz albo przewóz. Poddaństwo autorki czy chęć terapi dla nich wychodzących z tylko z jej strony nie daje rezultatów.
Pisałaś, że od razu zerwałaś z kochankiem.
Czy Wasza relacja opierała się tylko przyjemności (czytaj na sexie) i nic poza tym?
Wydaje mi z Twojego opisu, że mąż "zafiksował" się na punkcie kochanka.
Czy to był jakiś wasz wspólny znajomy?
Mówiłaś o tym, że nie powiedziałaś wszystkiego od razu i przemilczałaś pewne wstydliwe sprawy.
Czy od razu przyznałaś się do sexu czy ukrywałaś to?
Czy może chodzi o jakieś techniczne szczegóły sexu które zabolałyby meża?
Może z jego perspektywy wygląda to tak, że kochanek zrobił z Tobą co chciał i zostawił teraz "brudną" dla niego?
Dlaczego takie pytania, ponieważ jestem w podobnej sytuacji do Twojego męża.
Z Tojej strony kluczem jest jasne i konsekwentne stawianie granic bez względu czy to koniec czy nie. Przy postawieniu granicy nie możesz odrzucać tylko przytulać jeśli się da. Nie jest to łatwe bo postawienie granicy wzbudza agresję lub ucieczkę od tematu na wszystkie sposoby.
Powstały w nim lęki, których musisz mieć świadomość i ich nie wzmacniać, ale jedyną osobą, która może się z nimi uporać jest on sam, ty możesz mu tylko w tym pomóc, pod warunkiem że sam tego będzie chciał.
Przemyśl to co napisałem i postaraj się dobrze zrozumieć, bo to nie są truizmy. Ty też masz leki, które musisz pokonać i nabrać dystansu. Rozdziel starannie za co ty jesteś odpowiedzialna a za co on. Nie ma tu miejsca na gierki czy przerzucanie się winą.
Możesz chyba spróbować śmiało postawić granice, dla jego krzywdzących Cię zachowań, wychodząc jednocześnie z tematem konieczności kontynuowania terapii.
Na zasadzie " to co się między nami teraz dzieje, jest nie do przyjęcia, wróćmy do kontynuowania terapii, albo będziemy chyba musieli dać sobie spokój".
BDW, ja nie wiem, czy w sumie jakiś czas oddzielnie by Wam dobrze nie zrobił
Problem jednak w tych jego "doradcach".
Na marginesie. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale... mój niewierny, też miał wokół siebie, z portali randkowych i gg, pełno "cioteczek dobra rada". Owe pokrzywdzone przez los, nieszczęśliwe, prawe i ze wszech miar uczciwe kobiety, potrafiły z czystym sumieniem podpowiadać mu, jak dowalać zdradzonej żonie.
Tak, że tego... nie czuj się gorsza w żaden sposób
Cytat
To co mąż myśli o Zdrajczyni i jak daleko zabrnął w swej wyobraźni i ocenie to już zależy tylko od niego.
Jego postrzeganie to wypadkowa Ego, schematów myślowych, czarno-białego widzenia świata, perspektywy, z której widzi teraz tylko siebie.
Na tym etapie autorka nie ma to większego wpływu. Im szybciej jej mąż sobie to uświadomi tym lepiej, bo aktualnie z opisu Autorki wygląda
to tak jakby on nadal tkwił w punkcie "zero" i tylko w swojej agresji, wyzwiskach i poniżaniu się nakręcał. Przez te 10 miesięcy już i tak zdążył
mieć romans ale to kazało się zbyt słabą (w jego mniemaniu) zemstą / karną.
Myślę, że Zdrajczyni nie powinna mimo wszystko takiego zachowania akceptować - bo to czysta destrukcja i do niczego nie prowadzi.
No chyba, że cię zostawi i znajdzie sobie kilka innych Ale na to chyba na razie się nie zanosi.
Generalnie mam trzy pytania:
A nie chciałaś być z kochankiem trochę dłużej? Bo zerwalas z nim dopiero jak twój mąż się dowiedział.
Co odczuwał, gdy opowiadalas mu ze szczegółami o seksie? Czuł żal, że nie robiłaś z nim tego co z kochankiem?
Dostał wymówkę na każdą okoliczność, bo do tego dążył za wszelką cenę. Nie wie czemu kobietę lekceważył, odrzucał, odpychał, budował mury i udawał głupa ?
To on zakończył związek już dawno. Nie dość że nie dbał to odpychał. By ktoś jeszcze bardziej koło niego skakał. No i trochę się zdziwił, że nie jest niezastąpiony.
Ale teraz jego nieudacznictwo w końcu nabrało sensu, tego mu było potrzeba.
Facet bez jaj, bo wieksze problemy rozwiązuje zawsze tylko kobieta.
Tak to jest jak wybierze się sobie na partnera leniwego rozkapryszonego chłopca, który potrzebuje mamusi a nie partnerki.
Nie można kogoś odrzucać z wiecznym przekazem spier....aj, a potem mieć pretensje, że zrozumiał, przestał się dobijać i znalazł kogoś kto go chce i nie rani.
Cytat
Nie można kogoś odrzucać z wiecznym przekazem spier....aj, a potem mieć pretensje, że zrozumiał, przestał się dobijać i znalazł kogoś kto go chce i nie ran
Skąd Ty wiesz takie rzeczy?
Dokładnie tak tym bardziej, że sam nazwijmy to zrewanżował się, więc istniała opcja restartu czyli budowy od zera nowego związku ale ne..
No jak ne to ne dlaczego ne? bo ne..
To tak może ku motywacji do działania
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=5887
Cytat
Do Wormitza,Ohlersa,Fahrenwirsta i Luboffa
Wydaje mi się że zdrada Zdrajczyni otworzyła jej mężowi inną furtkę, a to taka by wyszedł z pod buta, by nie został zgaszony za walnięcie pięścią w stół, ba pozwoliła mu by odważył się w ten stół przysłowiowy uderzyć...
Proszę zobaczyć oboje potwierdzają że problemami to jest kasą długami i wszelkimi innymi PROBLEMAMI zajmowała się Kobieta facio w najlepszym razie nie przeszkadzał.
Co on miał w związku do powiedzenia a?
Pod butem siedział i bał się wyjść...
Samolub bo przecie po zdradzie jak mu przyszła ochota to uprawiał ze Zdrajczynią sex sam pisał no przepraszam o co kaman?
Mało tego zrewanżował się prawda?
Proszę mnie źle nie zrozumieć jestem po stronie zdradzonych bo sam zostałem zdradzony, ale tu sytuacja robi się chora moja rada dla Zdrajczyni - uciekaj od toksyka jak najdalej ratuj siebie i dzieci, nie licz na jakąkolwiek decyzje z jego strony bo on się nie zmienił a teraz tylko i wyłącznie leczy kompleksy
Cytat
Cytat
Jakim? no jakim kozaku?
Hm Co miałem powiedzieć napisałem, a Ty Zdrajczyni działaj, a że zdrada nie popłaca to raczej doświadczyłaś
Cytat
Dokładnie tak jest. Dotarło w końcu do mnie, że to nie są uczucia przejściowe.
Cytat
Tak. Jest coraz gorzej.
Od mojej zdrady minął rok, dla jednych krótko, dla innych długo. Dla mojego męża mgnienie oka, ja mogę z całą pewnością powiedzieć, że to był najdłuższy rok mojego życia, wieńczący inne, niespecjalnie udane dla mnie lata. Zwrócenie się do Was było aktem rozpaczy. Oboje jesteśmy wykończeni udręką. Że mój mąż, to dla wszystkich zrozumiałe, ale ja też. Jestem wykończona patrzeniem na krzywdę, którą wyrządziłam. Jestem zmęczona byciem szmatą, nic nie wartą wywłoką, jestem zmęczona ciągłymi wyrzutami, kłótniami, napięciem, które panuje w domu i ciągłym odrzuceniem.
Naprawdę chciałam to jakoś naprawić. Myślałam, że w końcu mi się uda. Tak bardzo mi zależało. Ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę niekończącej się udręki, życia w klimacie: jestem wstrętna, rozwiązła i każdego dnia dostaję to, na co zasłużyłam. Nie tak wyobrażałam sobie nowy start, gdy o nim rozmawialiśmy. I nie, wcale nie myślałam, że będzie łatwo, ani że usłyszę, że dobra, wybaczone, nic się nie stało. Ale to dalsze życie nie może być rozpatrywane wyłącznie w kategoriach winy i kary, tylko też tego, czy ktokolwiek chce i może tak żyć bez perspektywy na zmianę.
Nadal wszystko jest moją winą. Jego romans, to jak mnie teraz traktuje, to, że jest cała długa lista rzeczy, których nie będziemy już nigdy razem robić, bo zostały w jakiś sposób skażone r11; nie pójdziemy razem do restauracji, bo byłam w knajpie z tamtym chłopakiem, nie pójdziemy też do kina itd. Nigdy już nie odzyskam zaufania, przyjaźni, nigdy nie będzie bliskości. Stale słyszę te deklaracje. Mój mąż mnie nie chce. Nie chce ze mną sypiać, nie chce mieszkać w tym samym pokoju, nie chce też się rozstać. Nie obchodzimy i nie będziemy obchodzić walentynek czy Dnia Kobiet, bo ja na to nie zasługuję, za to możemy obchodzić Bardzo Ważny Dzień, w którym rok temu dowiedział się o moim romansie. Dostałam kwiaty z tego powodu (!) wręczone z sarkastycznym komentarzem.
Choć chętnie bym powalczyła, nie mam już o co walczyć. Być może jako winowajczyni powinnam zacisnąć zęby i unieść więcej. Być może, jak twierdzi mój mąż powinnam rwyjść ze skóry i się postaraćr1;. Nie wiem, co to znaczy. W moim mniemaniu zrobiłam wszystko, co w ludzkiej mocy, by się z nim porozumieć. W jego mniemaniu nie zrobiłam zupełnie nic.
Nie chcę i nie mogę już niczego udowadniać. Nie chcę znowu wracać do rozmów: co tam się wydarzyło i czy powiedziałaś mi już wszystko. Ani do rozmów w stylu: na pewno znowu/nadal się z nim spotykasz/zaczniesz spotykać, wszystkie wy dzi*ki tak robicie. Ani do rozmów: z kim piszesz na tym telefonie? I czy na pewno byłaś w pracy?
Zrobiłam, co zrobiłam. Nie rozgrzeszam się. Nie usprawiedliwiam. Zniszczyłam nasze małżeństwo. Ale nie dam się biczować w nieskończoność. Chcę ruszyć dalej. Chcę żyć normalnie. Być wolna i spokojna. Nie w sensie rhulaj dusza, piekła nie mar1;, ale w znaczeniu, że mogę wyjść bez dzieci z domu, mogę wyjść z psem bez poczucia winy, mogę korzystać z telefonu, jak każdy dorosły człowiek żyjący w XXI wieku.
Potworny paradoks sytuacji polega na tym, że żadne z nas nie chce rozstania. Jednak oboje wreszcie widzimy, choć przychodzi nam to opornie i z bólem, że dalsze życie razem nie jest możliwe. Jest po prostu nieznośne. Każde z nas sądzi, że gdyby to drugie się postarało, to mogłoby uzdrowić sytuację. Gdybym potrafiła to zrobić, zrobiłabym to. Codziennie widzę ból, który mu zadałam. Huśtawki nastrojów są u nas normą, i u mnie i u niego. Ale wygląda na to, że skończyły się nam opcje, poza jedną. Podjęliśmy decyzję o rozstaniu, choć nie mogę powiedzieć, że się z nią zupełnie pogodziliśmy.
Cytat
przyda wam się obojgu powiew świeżego powietrza, właściwie to zmiana klimatu. Powodzenia i nie obwiniaj się.
Małżeństwo to jedno - w zasadzie tylko formalność, a relacja to już zupełnie inna bajka nieważne czy będzie to małżeństwo, narzeczeństwo, konkubinat. Ja uważam, że właśnie odpowiedź na to pytanie po zdradzie kim jesteśmy dla siebie jest najistotniejszym i zarazem najtrudniejszym; a właściwie kim byliśmy i kim chcielibyśmy być. Nierzadko zdarza się, że nawet mimo szczerych chęci, dobrej woli, uczucia i oczekiwanej przez nas postawy zdradzającego, po pewnym czasie po prostu osoba zdradzona wycofuje się emocjonalnie z relacji i dzieje się tak mimowolnie. Zwyczajnie coś zostało utracone raz na zawsze i nic tego nie zmieni. Nie da się tego zastąpić, wypełnić. Świadomość czasem przeszkadza...a raczej niekoniecznie zawsze pomaga...
Jesteście dobitnym potwierdzeniem powyższych słów.
Ewidentnie się męczycie a do tego przeciągacie linę o nazwie odpowiedzialność.
Bez sensu. Faktycznie na ten moment lepiej się rozstać. A co przyszłość przyniesie tego nikt nie wie i nie jest w stanie przewidzieć.
Powodzenia.
A on? On moze kiedys zrozumie, ze nie mamy wplywu na to czy inni nas krzywdza, ale to my i tylko my decydujemy czy bedziemy ofiarami.
Pomóc im przez to przejść na spokojnie bez większych emocji negatywnych.
Nie ma chyba nic gorszego jak dzieci ,które mogą mieć zjebane dzieciństwo czy namieszane w głowie przez swoich rodziców, bo one słyszą ,widzą ,analizują sobie w głowach i też mogą to jakoś przeżywać. Trzeba iść dalej bo życie idzie dalej... zmienić coś w nim, postawić nowe reguły których się trzymać będziecie i tyle bez głupiego wypominania ,kąśliwości,zagrywek,robienia scen powracając do tego tematu przy wielu okazjach. :_jezyk
Komentarz doklejony:
Chociaż te dzieci są już duże raczej to nie powinno ich to tak emocjonować raczej.
To i tak już wiedzą chyba wszystko o tej waszej historii wszystko przez ten rok czasu.
Niektórzy resztę życia karmią się nienawiścią do całego świata za swoje nieogarnięcie.:cacy
Ciekawa propozycja wszelako w kontekscie oatatniego wpisu w Twoim watku (Twojego wpisu) jet ona zupelnie bezwartosciowa.
Tobie zemsta (przynajmniej wowczas) nie przyniosla ukojenia, cierpiales dalej 😁
To.zawsze tak jest jak msciciel zamiast byc mezczyzna, "chloptasiuje" i msci sie (skoro juz uwaza ze "musi" nie na zimno, a pod wplywem emocji
Cytat
A co znaczy normalnie? Bo obawiam się, że tę normalność definiujemy inaczej.
Wpychasz kogoś celowo z pełną premedytacją w jedyną wg Ciebie słuszną drogę, która może wyrządzić więcej krzywdy wszystkim zainteresowanym niż pożytku.
Traktujesz zemstę jako antidotum dla każdego komu w pewnym momencie życia było ciężko.
Dlaczego to robisz? Żeby nikt inny nie miał lepiej niż Ty?
Pytasz czy mam jakiś problem ze sobą? Tak mam i to duży. Mianowicie nie potrafię przełknąć, że ludzie w swoim nieogarnięciu emocjonalnym próbują szkodzić wszystkim dookoła, a nóż trafi się jakiś podatny który w silnych emocjach jest gotów do tych szkodliwych pseudo rad się zastosować.
Nie zauważasz, że możesz zaszkodzić takim wpisem?
Nikogo nigdzie nie wpycham. Wyrażam swoją opinię. Spora różnica. Szkoda że nie dostrzegasz.
Moja droga jak zauważyłeś "może" wyrządzić krzywdę. Ale nie musi. I nie wiem skąd twoje przekonanie, że będzie tak, jak ty myślisz. Problem z ego?
Nie interesuje mnie, czy ktoś ma lepiej lub gorzej. Ja mam się całkiem dobrze. Jeżeli ktoś ma lepiej to super. Jeżeli gorzej, to trudno.
Nieogarnięcie emocjonalne. Brawo. Ciekawa technika z rzucaniem takimi "terminami". Poziom podobny do wyzywania się od prawaków i lewaków.
To, czy zaszkodzę, czy pomogę zależy tylko od odbiorcy i tego co z tym zrobi.
Szanse są takie same. Skoro nie możesz przełknąć, to popij wodą. Może pomoże. Jak dorośniesz do dorosłej rozmowy to daj znać. Różnica między nami jest taka, że ja nie traktuję "mojej jedynie słusznej drogi" jako jedynie słusznej. U mnie była słuszna.
Komentarz doklejony:
Romanos, tak. Rok po było jeszcze słabo. Najgorzej z zaufaniem w nowym związku. Potem zaczęło się poprawiać. Dopiero po około 2 latach przestałem mieć z tym problem. Kosztowało mnie to dużo pracy, ale opłaciło się.
To oceniasz moją postawę jako "chłoptasiowanie". Ja to widzę z innej strony.
Ciebie nie przekonam, ty mnie też nie.
Nie rozumiem tylko, dlaczego uważacie, że zemsta jest czymś negatywnym.
Cytat
Cytat
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że od psychopaty się ucieka. Źle, ze w inne ramiona, bo to dla niego jeszcze większa pożywka, by się znęcać.
To nie są emocje po zdradzie, to charakter.
Ten portal ściąga ludzi z rozwalonymi emocjami po zdradzie ale i zaburzeńców.
Daleki jestem od nadstawiania drugiego policzka, ale zranione mentalne nieogarnięte ciućmoki uważają, że ich krzywda daje im prawo do świadomego siania nienawiści i krzywdzenia innych.
Jest wiele innych, mniej szkodliwych sposobów na rozładowanie emocji urażonego Ego, ale do tego trzeba mieć kontrolę nad sobą, jaskiniowcy nie mają.
Cytat
Facet co innego zemsta i jak najbardziej dlaczego nie jeżeli komuś to pomoże ja np mógłbym przyklasnąć tyle tylko, że poczytaj wątek i Morfeusa i Zdrajczyni.
To nie jest zemsta to znęcanie się, więc przepraszam jak dla mnie to jest różnica.
Mało tego obrywają dorosłe już ale dzieci no więc...
Dodatkowo już jak się zejdzie na ziemię to czytasz to co piszesz? ma puścić ja z torbami? po roku?, dlaczego nie puścił jej po tygodniu, dodatkowo jakie on ma możliwości puszenia jej z torbami? takie realne?
Jeszcze jedno mi trudno zrozumieć, a mianowicie seks...
Uprawianie seksu ze zdrajcą ...
No to jak rana głęboka... dopieczona do żywego,...cytuje ,,qurewna" a tu seks?
Komu co ty radzisz? jak dla mnie jest to w najlepszym razie jednostka silnie toksyczna, lecząca swoje kompleksy - znaczy się mąż zdrajczyni-
Cytat
Ano nie powinno się mieć takich wątpliwości
Cytat
Dokładnie w punkt dla mnie największą zemstą była mina mojej żony oglądającej to co stworzyłem np letniaczek np mój nowy dom, jej mina jak mnie zobaczyła z moją koleżanką ...itd itd
Jej
Cytat
Mylisz dorosłość z dojrzałością. To wiele wyjaśnia.
Ja nie uwazam ze zemsta jest czyms negatywnym. Jest nijaka. Uwazam natomiast, ze zemsta nacechowana emocjami wskazuje iz msciciel jest niezrownowazony emocjonalnie.
Cytat
A ja wolę "zemstę frajerów".:brawo
Cytat
zawsze oberwą
Tym co piszesz wytaznie wskazujesz, ze to nie zemsta Ci pomogla tylko praca nad soba (cololwiek to dla Ciebie znaczy).
Jesli tak zachwalasz zemste, wskaz prosze w jaki sposob pomogla.Ci ona stac sie lepszym czlowiekiem? Jakie Twoje cechy pomogla wzmocnic, a jakie wady oslabic?
Cytat
nie dolacze do plutonu egzekucyjnego krzyskastk
Ciekawym gdzie Ty ten pluton widzisz?
Tak spozieram i pacztrze i spozierom i jakoś nie widzę.
Pluton o ile istnieje nie stoi przed nikim personalnie bardziej chodzi o toksyczność w związku a nawet nie bałbym się użyć słowa znęcaniem się.
Panie kolego ja na bazie własnych doświadczeń muszę się zgodzić z moimi przedmówcami, że naaprawdę istniej baaardzo ale to baaaardzo wiele sposobów by dopiec zdrajcy do żywego, ba jak to się mówi w sztuce walki która trenuje wykorzystać siłę przeciwnika by go pokonać...
Pan szanowny czerpałby satysfakcje ze znęcania się nad kimś słabszym?
Oczywiście prywatna sprawa pana szanownego...jak to mawia Tunderek duch wiatru pustyni:,,różne są zboczenia..."
Generalnie mam słabą pamięć ale jeden mandat, który musiałem zapłacić pamiętam, a to dlatego, że zanim mi mandat wręczono zatrzymali faceta który wyprzedzał pod górę na podwójnej ciągłej...
Gościu był wyraźnie oszołomiony wysokością mandatu i zapytał za co ?
Policjant mu mówi jak jest panie wyprzedzał pan nie dość że pod górę to jeszcze na podwójnej ciągłej...gościu mu przerwał ale jechałem wolno...
Gadali tak w kole Macieju i wreszcie policjant skierował sprawę do sądu...
Mąż Zdrajczyni o ile to co ona tu zamieszcza jest prawdą z ofiary stał się najdelikatniej mówiąc toksykiem - przestał być kryształowy...
Poczytaj co ona pisze ...jak stopniowo zmienia sie w ofiarę, ona teraz czuje to co ten facio który wyprzedzał na podwójnej ciągłej ale hm wolno...ona jest ofiarą...
Mało tego...dzieciaki...syty głodnego nie zrozumie, uważa pan panie kolego, że dzieci mają pojęcie co to znaczy być zdradzonym? Nie panie szanowny natomiast widząc toksycznego ojca będą brały stronę matki nad która ten że ojciec się znęca i pastwi...pan powie jakich on sojuszników w razie co będzie miał?
Na koniec dwie rzeczy, na które moim skromnym zdaniem warto zauważyć- zrozumieć, ano pierwsza to grupen...wolf raczej był fanem plutonów egzekucyjnych , druga
Cytat
historia zdrajczyni wydaje sie byc o wiele inna, rozumie bol meza, wyraza skruche, ze wszystkiego sie spowiada, a jednak przebaczenia od meza brak, I tutaj jeszcze dodatkowo ofiarami sa dzieci
nie mnie tutaj oceniac czy zemsta czy wybaczenie, czy mozna tak czy inaczej, owszem jednym sie to podoba, innych odraza, ale tak naprawde tylko zdradzony czlowiek jest w stanie odpowiedziec do czego jest zdolny kiedy ukochana przez niego osoba, z ktora ma dzieci zamienia sie w zdradzajaca go z inny bestie