Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Julianaempat...00:14:34
Tomek04018400:56:57
Szkodagadac01:30:38
Hagi1002:09:49
Jaylo05:28:19

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Julianaempatyczna
08.03.2024 14:46:35
Cześć, Twoja historia jest już na stronie. Obserwuj męża . Dlaczego te życzenia były inne?

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Zraniona378
08.03.2024 11:31:18
Cześć jestem nowa.Opisalam swoją historię ,ale nie ma jej na stronie jak to działa

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

zdrada zdemaskowana po rozstaniu Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam. Chciałbym się z wami podzielić moją historią. Poznałem pewną dziewczynę w listopadzie 2013 na imprezie- 30 minut i na chatę na seks. Ja wówczas 24 lata- ostatni rok studiów, ona prawie 19- pierwszy rok studiów. Spotykaliśmy się miesiąc czasu bo było nam tak dobrze i nie chcieliśmy mieć stałych partnerów. Po miesiącu jednak doszedłem do wniosku że fajna dziewczyna i chciałbym z nią być, a ona też powiedziała że chciałaby abym był jej facetem. Wszystko było ładnie pięknie przez ok 6 miesięcy kiedy to przyszły juwenalia i bawiliśmy wśród moich znajomych. Moja się upiła i robiła mocno niesmaczne rzeczy, które też zdenerwowały moich kolegów. Upomniałem ją za to po paru dniach i zrobiła mi o to dym że mam po****ch kolegów itd. Potem był mój wyjazd za granicę na 3 tygodnie i po powrocie wszystko zmierzało ku dobremu- zaczęliśmy rozmawiać tak jak wcześniej o dziecku (często to właśnie ona zaczynała ten temat), zaręczyn, ślubu (w perspektywie 1,5- 2,5 roku) na co ona reagowała pozytywnie. Potem jednak się upiłem na weselu koleżanki i powiedziałem do niej przy moich kumplach okropną rzecz za którą chciała mnie zostawić na tym weselu i pojechać gdzieś sama autobusem ale żaden autobus aktualnie nie jechał (jej zdaniem ona tak zrobiła). Na następny dzień ją przeprosiłem i powiedziałem że nigdy już się coś takiego nie wydarzy. I nie wydarzyło. Przez kolejny miesiąc było wszystko w jak najlepszym porządku- dalsze rozmowy o wspólnych planach, mojej pracy itd. Po tym miesiącu jednak zaczęło się pieprzyć ale ja tego nie zauważyłem bo miałem różowe okulary na oczach- ja prawie 200km od niej a ona co drugi dzień pijana na akademikach politechniki bo tam mieszkała z siostrą- bliźniaczką, albo impreza- ja wyraźnie zazdrosny o nią ale jak miałem nie być- dla mnie wyraźnie przeginała ale nie chciałem jej tego zabraniać. W końcu powiedziała mi że "chce być sama" oraz "nie chcę Cię stracić ale się boję". Dla mnie był to straszny cios- ja próbowałem ratować ten związek, wziąłem sobie urlop w pracy na żądanie pojechałem do niej w nocy niesprawnym samochodem ponad 100km do rodzinnego domu w gołoledź. Jej ojciec mówił że mnie akceptują, jej matka że córka potrzebuje jeszcze trochę czasu bo musi skończyć studia, a gdy ja się swojej o temat szkoły pytałem w kontekście naszego dziecka to mówiła że jej szwagierka chodzi na uczelnię z dwójką a nieraz trójką dzieci i z góry dostaje zaliczenia. Jak wychodziłem od niej z domu i chciałem wrócić do siebie to wróciłem się i skakała z radości pod sufit, a potem mi mówiła w smsie że chciała zrobić pozory ale jej się nie udało i teraz płacze. Jej mama dotychczas była ze mnie zadowolona ponieważ mówiła do niej "popatrz na niego, on Ciebie tak kocha- wy napewno zawsze będziecie razem", a gdy byłemu niej ostatni raz to niby była ta sama sytuacja z tym że jej matka powiedziała "popatrz na niego- on Cię wogóle nie kocha", albo jej tekst, że ktoryś z moich kolegów powiedział do niej o mnie "jak możesz być z kims takim jak on", po czym wycofała się z tego i powiedziała że nikt o mnie czegoś takiego nie powiedział. Potem wróciłem do domu (piątek) wieczorem poszedłem na piwko z kumplami już pogodzony z sytuacją ale wzięło mnie pod wpływem alkoholu na popisanie sobie z nią i mówiłem jej niech się bawi, to jest jej czas, niech sierdala po czym ją za to ****j przeprosiłem bo koleżanka prez przypadek kliknęła wyślij (jednak moje palce to napisały- wiem szalone to było ;P ). Ja do niej wydzwaniałem, płakałem i błagałem o to ze się poprawię przez 3 dni bo wmówiła mi że chodzi mi tylko o seks, że jej nie szanuję i takie tam, a ona mi wyskakiwała z hasłami "mój poprzedni też tak płakał"- wtedy tym hasłem mi strasznie dowaliła ale teraz się z tego śmieję. Ja tu opisuję historię jednak czas przejść do zdrady! Gdy już się pogodziłem z rozstaniem i uwierzyłem w to, że ją skrzywdziłem i jestem najgorszym facetem na śr04;wiecie to wydarzył się przełom- wysłałem kolegę aby odebrał od niej moją ładowarkę do telefonu, a jej oddał pieniądze które byłem jej winien i wtedy się okazało gdy do niego zadzwoniłem że on wie o co chodzi i że widział ją w klubie ja się świetnie bawi z jakimś gościem. Ja od razu za telefon do niej i ostro ****j z mojego życia a ona i jej siostra zaczęły pisać do mnie że to nie ona tylko ta druga, jednak kumpel który to widział mówi że widział te siostrzyczki on, jego kumpel jak oni byli trzeźwi, one oraz w momencie gdy obydiwe stały obok siebie. Dalej nie chciała się przyznać i dopiero jak ją zjechałem od najgorszych to się przyznała jednak ją za to przeprosiłem bo było to dla mnie ważne. Doszliśmy do wniosku że damy sobie 3 miesiące czasu (tak jak jej ojciec początkowo mówił) bez odzywania się do siebie jedyne co to że ona mi wyśle kartkę na święta a potem, że złoży mi życzenia z okazji urodzin pod koniec lutego- ja początkowo na to poszedłem ale potem powiedziałem że "nie ma ****a i wszystkiego dobrego, powodzenia żyj sobie spokojnie dziewczyno". Kartkę na święta wysłała (przyłożyła się do niej bo koperta była wyozdabiana), odpisałem jej "dziękuję za pamięć. wesołych świąt" na co ona odpisała że mi dziękuje i cieszy się ze kartka doszła i pożyczyła mi dobrej zabawy (z wyraźnym przekąsem). Ja kartki oczywiście nawet nie otworzyłem tylko podarłem i wyrzuciłem chociaż nosiło mnie żeby zobaczyć co jest w środku. Potem na sylwestra wysłała o 23 40 smsa z życzeniami imiennymi do mnie, potem równo o 00 00, a potem o 01 30 napisała mi życzenia jej siostra, jednak ja odpisałem dopiero na smsa jej siostry dzień po nowym roku kim jest, bo miałem już usunięte jej numery, tylko wiadomo, że numer swojej eks pamiętałem i nic na niego nie odpisałem. Do dzisiaj jest cisza. Powiedzcie mi proszę o moich błędach, czy dobrze się zachowałem na końcu, co to jest za laska i ile ona jest warta. Generalnie proszę o spostrzeżenia na temat tej mojej historii. Aha- bym zapomniał! Moja eks w trakcie tego rozstania mówiła "w **** mam Twoją pracę i Twoich po****ch kolegów- niech ****ją". O co tutaj chodzi? Zdaniem niektórych laska jest po prostu niedojrzała, zdaniem niektórych jest niedojrzała i jej brakuje piątej klepki. Chciałbym się was także zapytać o te jej smsy na sylwestra i tą kartkę w nowy rok: czego był to objaw: dalszej chęci zabawy ze mną, czy chęci pokazania się "heloooooł, jestem tutaj, porozmawiajmy" i jednak oznaka tego, że zaczyna żałować (bo sms przed północą to wg mnie życzenia, drugi o północy to sprawdzenie mnie i fakt taki, że CZEKAŁA do północy żeby do mnie go wysłać, a sms od jej bliźniaka to ostatni sprawdzający na zasadzie "weź do niego napisz teraz Ty bo nie wiem o co chodzi". Bardzo was prosze o analizę tej sytuacji. Pozdrawiam
9767
<
#1 | milord dnia 21.01.2015 14:15
Jak się zaczyna znajomość od sexu to w czym problem? Nic cię nie walnęło w łeb, że większość znajomości w waszym wieku zaczyna się właśnie od imprezy i ... po niej?Z przymrużeniem oka Często ludzie w waszym wieku najpierw idą do łóżka a dopiero później poznają swoje imionaZ przymrużeniem oka Zła wiadomość. Musisz na odpowiednią partnerkę poczekać jeszcze kilka lat. Dobra wiadomość > młodość rządziSzeroki uśmiech Nie nabijam się. Kobiety, którą się kocha nie nazywa się laską. Nie robi się w konia faceta, którego się kocha. Ot!? Byliście ze sobą jakiś czas. Przełknij to jak najszybciejZ przymrużeniem oka
11988
<
#2 | pumpkin dnia 21.01.2015 14:18
Dodać chciałbym do tego, że jej matka wyskakiwała z następującymi pomysłami : "córko, ten chłopak jest z 5go roku, nie wiadomo ile dziewczyn miał przed Tobą- pewnie się chwile Tobą pobawi a potem Cię zostawi", albo "dziewczyny, może by go tak sprawdzić tzn napisać do niego z obcego numeru, podać się za jakąś dziewczynę i spróbować z nim poflirtować żeby sprawdzić czy jest wierny". Jeśli chodzi o moją eks, to jak ja szedłem na imprezę, to sama sprawdzała na internecie czy są jakieś zdjęcia ze mną w roli głównej- i znalazła jak tańczę z koleżanką (było to pierwsze spotkanie z chłopakami, które miało miejsce 3 miesiące po skończeniu studiów. Jednak nie wymieniła na samym końcu tego powodu jako główna przyczyna zerwania. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nie widzi nic złego w tym co zrobiła, tylko widzi źródło zła w moim koledze, który ją wtedy zauważył w klubie z tym gościem
7063
<
#3 | ed65 dnia 21.01.2015 14:24
Witaj Pumpkin

Jesteś młody i będziesz jeszcze kochał kobiety.
Każdemu w tym wieku i w twojej sytuacji wydaje się że jego miłość to była ta na całe życie i że już nigdy tak nie będzie, to jest oczywiście bzdura|

W tym momencie przestań myśleć o niej a zacznij myśleć o sobie, zamknij rozdział i żyj do przodu.
Nią juz sobie nie zaprzątaj głowy, bo wywody o tym co ma w głowie laska między 19 a 23 rokiem życia są zbędne.
Panna Ci teraz będzie przez jakiś czas z premedytacją wysyłała sprzeczne sygnały, przestanie dopiero kiedy będzie pewna swojego nowego.
Jeśli jej się nie uda to wróci na chwilę .
Ale od tej pory już aktywnie będzie szukała mężczyzny na stałe (nawet będąc z Tobą).

To jest etap na których jakieś 80% kobiet wyjątkowo bezmyślnie próbuje życia, jest spore prawdopodobieństwo że byłeś jednym z paru.
Wczesna dwudziestka na etapie szukania leci na trzy rzeczy: wygląd, kasę i pewność siebie, W tej właśnie kolejności..
Kobieta a właściwie dziewczyna na tym etapie życia nie rozpozna miłości nawet gdyby ta ją skopała w bramie i zabrała jej portfel.
Robi czesto z faceta psiapsiółę z podtekstem, a jednocześnie skanuje otoczenie swoimi jajnikami które niestety nie są przeznaczone dla męskich psiapsiółek.
Najtragiczniejszym i dość częstym scenariuszem jest to,że takie kobiety trzymają takich mężczyzn w rezerwie, dopiero kiedy poznają swojego przyszłego męża spuszczają takiego rezerwistę niczym wodę w klozecie,
Zazwyczaj po prostu definitywnie ucinając kontakt.

Pozdrawiam
11988
<
#4 | pumpkin dnia 21.01.2015 14:34
No okej, tylko w takim razie jakie znaczenie miało to jej gadanie, że chciałby mieć ze mną dziecko- zaznaczam, że ona sama często zaczynała ten temat. Ciekaw jestem też waszej opinii odnośnie samej zdrady: czy należy zdradę traktować jako "pojedyncze zjawisko" czy jako "gen", rzecz którą ktoś posiada i będzie zdradzać?
11287
<
#5 | overandunder dnia 21.01.2015 15:07
Hehe jakbym czytał swoją historię. Odnośnie twojego pytania: nie miało to żadnego znaczenia. Wtedy gadała i wydawało jej się to fajne a drugiego dnia zmieniła zdanie. Kobiety tak potrafią. Moja też tak zrobiła.

Moja rada jest prosta: kasuj jej numer, usuń ją z fejsbooka, odetnij się od wspólnych znajomych. Zajmij się sportem, pracą, nauką i swoimi pasjami. A gdy ją spotkasz kiedyś na ulicy i będzie chciała porozmawiać odpowiedz jej, że już sobie przecież wszystko powiedzieliście. I koniec - żyj dobrym życiem - to najlepsza zemsta z możliwych.
7063
<
#6 | ed65 dnia 21.01.2015 15:30
Młody, nie zawracaj sobie głowy tymi pytaniami..
Tak jak napisałem, jak najszybciej zamknij ten rozdział i żyj do przodu
Wyciągnij z tego wnioski dla siebie
I o pannie zapomnij

Przeczytaj kilka razy to co we wcześniejszym poście napisałem
Tam jest zawarta odpowiedź..

Głowa do góry...
11988
<
#7 | pumpkin dnia 21.01.2015 16:56
W porządku, już zaczynam rozumieć i zamierzam właśnie zrobić tak jak mówi mi overandunder bo obojętnośc najbardziej boli, a ponowne zejście się będzie bardziej bolesne niż obecna rozłąka bo zaufania już nie będę do niej miał. Dzięki wielkie overandunder i ed65. Overandunder, zostawiłem Ci wiadomość prywatną na skrzynce
6959
<
#8 | zgryzolowaty dnia 22.01.2015 04:01
przeczytaj pan co ed napisał... panie ed jesteś pan geniuszem zaś tekst o skanowaniu jajnikami otoczenia kupuję bo jest rewelacyjny...a także spuszczanie rezerwy w klozecie także... skądś to wszystko znam...
smieje się...a le moja dusza wyje z bólu...w końcu przejście przez klozet do najprzyjemniejszych nie należy... pzdr
11986
<
#9 | mononabis dnia 22.01.2015 08:58
Pumpkin, napisałeś do mnie na pv i poprosiłeś o informację na temat zaburzenia bordeline i z pytaniem czy Ty przypadkiem nie miałeś "przyjemności"właśnie zderzyć się z tym niezwykle uroczym zaburzeniem.
Ja odpisuję Ci, ale pozwolisz, że zrobię to na ogólnym, bo chcę, żeby i inni ludzie, ewentualnie skorzystali z tego tekstu. Kiedyś już zrobiłam coś takiego i wkleiłam dyskusję z forum niebieskiej linii na temat przemocy w rodzinie, bo uważam, że ta dyskusja jest niezwykle cenna. Nie jest to bowiem naukowy opis zaburzenia bordeline czy jakiegoś innego popapraństwa, lecz przełozona a polskiego na nasze niezwykle cenna wersja, którą o wiele łatwiej jest, w takim kształcie zrozumieć, nawet i laikowi w tych tematach.
Przczytaj więc to sobie i może znajdziesz w tym opisie coś, co wyda Ci się bardzo dobrze znanym zachowaniem.
Mnie ciężko jest zdiagnozować tę dziewczynę, tak tylko na podstawie Twojego wpisu, ale powiem Ci szczerze, że niektóre reakcje tej dziewczyny, rzeczywiście zalatują nienormalnością, tak samo zresztą, jak i jej matki.
Jest więc nad czym się zastanowić- chyba dobrze wytropiłeś problem tej dziewczyny.
Zaburzeniem bordeline dotknięte są głównie kobiety, ale i mężczyzn nie omija ta cudowna przypadłość.
Uciekaj od tej osoby i nawet się nie oglądaj, bo zrobiłbyś sobie wielką krzywdę, gdybys wchodził dalej w tę znajomosć.
Za chwile wkleję Ci dalszy ciąg tej pouczającej dyskusji na temat zycia z zaburzeńcem.
NIEBIESKA LINIA- FORUM O PRZEMOCY W RODZINIE

Niezwykle ciekawa dyskusja o zyciu z zaburzencem
o milosci i osobowosci zaburzenca..

warto przeczytac..
bardzo duzo świetnych informacji, ileż w tym prawdy..

Prawdy .. o nas. Czesto mysle, ze gdyby nie doswiadczenie z zaburzencem nie poznalabym siebie, swoich defektow , swoich charakterologicznych sklonnosci do wiklania sie w uklady zaburzone., ze w tym wszystkim jest ogrom szczecia w nieszczesciu.bo wyszlysmy z tego inne, dojrzalsze swiadome pulapek ktore sa w nas samych.

.
\ Ponizej kilka wybranych feagmentow ktre kazda z nas powinna przeczytac i poznac i zapamietac..

Tam, gdzie pojawia się lęk przed stratą - nie można stawiać granic. Ten, komu bardziej zależy przestaje mieć moc stawiania granic i warunków. Boisz się, że jeżeli przestaniesz akceptować, przestaniesz wspierać, dawać za darmo - ktoś odejdzie. A lęk przed stratą jest powodem rozpadu wielu wspaniałych relacji. W związku stery trzyma ZAWSZE ten, komu mniej zależy. Jeżeli ster trafi w ręce zaburzonej partnerki/partnera - jest koniec lotu."
"

"Przecież wiesz, jak jest bord zbudowany. Deklaratywnie ****sko potrzebuje bezwarunkowej, matczynej/ojcowskiej miłości, oddania i poświęcenia bezgranicznego. Ale im bardziej udowadniasz mu swoje oddanie i pokazujesz poświęcenie - on tym bardziej się Tobą brzydzi. Wysysa z Ciebie całą miłość i zostawia. Uznaje to za Twoją słabość, bo dajesz mu więcej, niż na to zasługuje. Nie musi się starać.

Mi się wydaje, że jest tak: bord jest ukierunkowany na zdobywanie atencji, współczucia, jest sępem miłości - bo całe dzieciństwo spędził bezpardonowo walcząc o to, co mu się z nadania jako kochanemu dzieciakowi należało. Każdy, kto spróbuje iść tym tropem, "uratować", wypełnić te prastare deficyty przejebie z kretesem. Dopóki bord będzie się musiał starać o to wszystko, o co niesprawiedliwie i niesłusznie musiał się starać za dziecka - bord będzie się starał. Bo to staranie ma zakodowane w podświadomości. Ma zakodowane coś, z czym mu ****sko niewygodnie, ale czego nie może się pozbyć - że na czyjąś miłość trzeba zasłużyć. I chociaż nie wiem jak by chciał sobie udowodnić, że jest inaczej - szczerze wierzy tylko w ten smutny scenariusz.

Jeżeli bord dostanie, zdobędzie - pójdzie się starać gdzie indziej. Pójdzie realizować swój smutny, dziecinny schemat do kogo innego. Pójdzie grać w swoją grę z kimś innym."

Wiesz, NIC tak nie boli jak obojętność. NIC. Chłód, dystans, zobojętnienie. To dla mnie nawet nie zaprzeczenie miłości, to coś co ją absolutnie wyklucza. Nie ma mowy o miłości, o jakimkolwiek uczuciu, kiedy mam kogoś gdzieś, kiedy go nie zauważam, kiedy jest mi obojętny. Kolosalna większość ludzi, z którymi mam styczność, znajduje się w mojej świadomości w tej bezpiecznej strefie. Bo wiem, że gdy pozwolę na to, by ktoś przekroczył tę niewidzialną linię, to cholernie trudno będzie mi go z niej potem wykopać, stracę wiele sił i sporo samej siebie, swoich zasobów."
.
to teraz sobie wyobraź, że on trzyma WSZYSTKICH w bezpiecznej strefie. Dosłownie wszystkich, łącznie z najbliższą rodziną. Ze WSZYSTKIMI ma powierzchowny kontakt. Owszem, ma sporo znajomych, ale takich do pogadania o filmie albo ubraniach."

Odzyskałaś wzrok. Cenę, którą musiałaś zapłacić za obdarzenie kogoś naturalnym, pięknym, czystym uczuciem - znamy wszystkie. Też ją płacimy albo już zapłaciłyśmy.
A gdyby nawet wrócił na terapię, to co ? Wybaczysz, zapomnisz ? Nie da się. Jesteśmy tylko ludźmi. Wciąż nie wymyślili piguł na totalny reset pamięci i nawet jeśli zdecydowałabyś spróbować raz jeszcze (w imię dobrych czasów, które razem przeżyliście) robak zwątpienia i poczucia beznadziei już w Tobie zostanie. Brak zaufania już w Tobie zostanie. I będzie Cię toczył codziennie.Bo nie da się NIE PAMIĘTAĆ.
Wiesz, co ja sobie pewnego dnia uświadomiłam ?
Że za pięć miesięcy, rok, dwa czy trzy BĘDZIE TAK SAMO JAK DZIŚ.

Będę w tym samym punkcie "związku".
Nic się nie zmieni.
Och, świetnie to wiem: nic nawet nie drgnie.

A KIEDY TO WRESZCIE DO NAS DOTRZE _ NASTEPUJE MOMENT PODJECIA DECYZJI.
Jeszcze jedno: każdy z nas ma indywidualnie ustawiony próg bólu, granicę tego, ile potrafi znieść. Ja, w imię miłości, wybaczania, rozumienia i czego tam jeszcze, zniosłam tyle upokorzeń, że w końcu zaczęłam sobą pogardzać. Pogardzać za to, na ile się zgodziłam, jakie rzeczy próbowałam zapomnieć i wybaczyć, że w momencie, w którym trzeba było odejść, nie odeszłam, ale dawałam kolejne szanse i łykałam kolejne obietnice (w które, nota bene, przestałam wierzyć, wiedziałam, że zostaną złamane).
To było jak cykliczny gwałt dokonywany na samej sobie. Nieoczekiwanie wracało w snach, w koszmarach. Pamięć nie chciała się zresetować, podświadomość żyła sobie hiperaktywnie, a ja zaczęłam wydatkować nieprawdopodobne zasoby energii na obronę integralności własnej psychiki.
bord cierpi świadomy tego, że krzywdzi -
> kocha zawsze ze strachem, że go ograją i rozpieprza wszystko - sobie też"

Właśnie, "ograją". Dlatego - rozpieprzyć w najpiękniejszym momencie, żeby nie było gorzej. Zamrozić chwilę, dalszy ciąg dopisać w głowie. Kochać zrywami, chwilami. Bordowi się wydaje, że każda miłość wygląda tak jak jego - niestabilnie, skrajnie, histerycznie. Że czyjaś miłość - tak jak jego - to zlepek największych emocji na świecie. Że te emocje, dobre i złe, najpiękniejsze i najbrzydsze, stanowią o sensie i trwaniu miłości. Jeżeli zelżeją - będzie po wszystkim, nic już nie zostanie. Dlatego walczyć, ranić i głaskać, wybaczać i prosić o wybaczenie, przeżywać niepewność, huśtać łódką.
Nie dość, że w głowie karuzela - przypuszczenie, a w zasadzie pewność, że druga strona przeżywa tak samo. Te same stany niepewności, wątpliwości, tak samo na przemian kocha i nienawidzi.
Bord trzyma się na wodzy, trzyma innych, w tym "ukochaną" osobę na bezpieczny dystans, bo kiedy dopuści zbyt blisko - można borda łatwiej i mocniej/głębiej zranić. Nie przychodzi im do głowy, że nie wszyscy na tym świecie chcą ranić. Też miałem takie same, identyczne wręcz obawy - kiedy byłem duuuuużo młodszy... Ale ostatcznie zrozumiałem bezsens takiej postawy, nie będę z góry skazywał się na miałkość i płytkość w niby-związku. I to jest chyba zasadnicza róznica pomiędzy bordem, a normalsem - paniczny strach przed bliskością, przed całkowitym oddaniem się drugiej osobie. Bo skrzywdzi mnie, prędzej czy później... A normals w **** ma to, czy go ktoś skrzywdzi! Pewnie że tez go zaboli, ale poboli i przestanie, a można przecież wygrać Miłość (duże M). Suma summarum - "gra" nader warta świeczki Wink
Hmmmm
Tak sobie dziś dumałam, i doszłam do wniosku, że lekarz/terapeuta jest dla bpd idealnym obiektem uczuć i idealizowania... Bo

-jest niemal z definicji niedostępny, nieosiągalny (jeśli istnieje relacja lekarz-pacjent)
-równocześnie jest tak blisko jak nikt: wie o Tobie tyle co nikt, zwierzasz mu się, zna Twoje troski, lęki, obsesje, słabości
-w pełni Cię akceptuje
- nie chce Cię zmieniać, by było mu z Tobą lepiej, czy dla dobra związku
- chce Ci pomóc, chce byś była zdrowa, to jest jedynym celem
- nie może Cię skrzywdzić, brutalnie odrzucić, chamsko skrytykować
- On Cię ROZUMIE (jeśli jest dobry Razz) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- nie wolno mu Cię tknąć ani okazywać względów, co może stanowić cholerne wyzwanie (dla mnie stanowiłoby)
- nie wyśmieje Cię, nie zrobisz z siebie nawet idiotki próbując go chwilami oczarować, bo Cię zna (Twoją psychikę, zaburzenia) i go to nie zaskoczy
- mimo to możesz sobie wyobrażać, że on pragnie Twojej bliskości równie silnie jak Ty jego, i to, znając nas, nie musi być jedynie wyobrażeniem
-on MA OBOWIĄZEK Cię wysłuchać, być, gdy go potrzebujesz
- jest wysoce przewidywalny (wizyta, jej przebieg, termin, jego podejście do Ciebie - żadnych złych dni czy humorów)
- nie da się wyprowadzić z równowagi Smile choćby nie wiadomo co (chyba, że jest kiepski)
- raczej nie zdołasz go zranić (chyba, że on jest słaby, a Ty dobra)
- nie jest od Ciebie zależny i nie stanie się nagle (jesteś bezpieczna)
- wyobraźnia ma pole do popisu
- to zazwyczaj bardzo inteligentni (mówię o psychiatrii i psychologii), empatyczni, głębocy mężczyźni
- nie ma wobec Ciebie oczekiwań, niczego się nie spodziewa, po prostu chce Ci pomóc i cieszy się gdy to następuje
- nie osądza Cię
- nie musisz się go bać
- możesz mu zaufać naprawdę, jak nikomu (nie wykorzysta Twoich słabości ani informacji o Tobie)
- możesz być sobą (a nawet chyba powinnaś)
- tak jak pisałaś, są twarde reguły, zasady, granice, jest wreszcie jakiś porządek, jakaś tama..
- Ty także nie możesz mieć wobec niego dużych oczekiwań (nie mówię o skutkach terapii tylko o relacji z nim), więc... pewnie ich nie masz
- jest niedostępny, bo nie może być, więc nie masz do niego o to żadnego żalu

Kurczę no.. To tak z kopyta, jakby pomyśleć dłużej, to znalazłoby się dużo więcej argumentów...

O!
- nie jest zazdrosny o innych, jesteś wolna !!
- nie obarcza Cię swoimi problemami, troskami, kompleksami (choć pewnie bardzo byś chciała), jest ideałem bez wad (bo jak tu je poznać?)
- nie odejdzie, nie opuści, jeśli tylko Ty tego nie zechcesz

--
inni boją się śmierci ja boję się żyć.
Chodzi o to, o co zwykle - o strach. Osoba zaburzona ma misternie przez lata zbudowany system zabezpieczeń i wypracowany w pocie czoła model funkcjonowania wśród ludzi. Taki, który kosztuje go jak najmniej bólu. Im wszystkim - i dda, i bpd i innym - koszmarnie trudno funkcjonować wśród ludzi, w ekstremalnych przypadkach każda jedna **** sytuacja rośnie do rangi misji kosmicznej, nawet zakup biletu w kiosku. Wiem, bo kiedyś otworzyła się przede mną taka osoba i się przeraziłem, serio. Po zwykłym dniu, najzwyklejszym, bez żadnych problemów ani wyzwań, fizycznie padała na twarz ze zmęczenia, bo od rana w masce, od rana z kontrolą pod rękę, od rana do wieczora zgadywała, jak powinna się zachować w każdej jednej sytuacji, co

odpowiedzieć, co powiedzieć, co o niej myśli ta osoba, a co inna. czy już ją nienawidzą, czy zaraz znienawidzą, czy widać po niej, że ma w środku to, co ma, czy nie widać. A wiesz, ta osoba wśród ludzi uchodzi za super spontaniczną, "normalną" do bólu, wesołą i atrakcyjną. Jest jedno ale - sama nie wie, kim jest. Bez "udawania", wcielania się w sztuczny sposób w role fizycznie znika.

"ten lek przed bliskoscia kaze mu niszczyc testowac prowokowac az do wykonczeni
> a partnera."

testuje, bo nigdy nie ma dość dowodów ani dostatecznie silnego dowodu, że może zaufać. Testuje w nadziei, że któryś kolejny test przyniesie mu pewność, gwarancję, że może sobie pozwolić na zdjęcie zbroi i nie dostanie w****. Testuje, bo nie wierzy, że za każdym razem ten sam test przyniesie identyczny wynik i nie uwierzy nigdy. Testuje, a im bardziej test przynosi wynik na korzyść partnera - tym silniejsza jest reakcja "oooo nie, chcesz mnie oszukać i zabić! Okej, prawie ci się udało!". I przychodzi z kontrą, zapina zbroję, żeby szybciej oszukać i zabić. Bywa podły i niszczycielski, udaje, że mu nie zależy - bo ten, komu mniej zależy, kto jest bardziej zimny, kto nie potrzebuje - w życiu wygrywa. Ten, komu bardziej zależy kieruje związkiem, w odczuciu borda przejmuje władzę nad jego życiem. Dla borda utrata kontroli, świadomość tego, że ktoś nim kieruje, że jest od kogoś zależny - to koszmar życia. Ten, kto silniejszy - kontroluje, ten, kto słabszy - jest na łasce kontrolującego, bezbronny.Dlatego bord, chociaż słaby jak osikowy listek, zrobi wszystko, żeby Ci udowodnić, że to TY jesteś ta słabsza. Dla borda kochać = być słabym = wystawić się na pogardę i zniszczenie. Oddać swój los kompletnie w czyjeś ręce. Dać się ośmieszyć, skompromitować, dać sobie zabrać "ja" i dać się wchłonąć -> utracić siebie. Bord się odbija w swojej relacji jak w lustrze, zresztą każda relacja jest odbiciem partnerów. Nawet kiedy bord widzi swoje piękno - zwyczajnie w nie nie wierzy. Traktuje to odbicie jako pułapkę, oszustwo i mistyfikację, dobre słowo - jak pochlebstwo, które ma jeden cel: omamić go i zniszczyć. Cierpi z niewiary, jak widzi swoje piękno, cierpi z cierpienia jak widzi swoje krzywdzące oblicze. Wciąż nie widzi jednego i stałego, tego samego siebie - wciąż na przemian dwie różne osoby. I do końca nie wie, która z nich to on sam. A może żadna?

Bord, podobnie jak dda - WIE, że znowu schrzani, on nie myśli, on to zwyczajnie wie. I nie widzi, że to samospełniająca się przepowiednia. Terapia zaburzonych - rzecz ultratrudna. Dlatego może, że to, co trzeba wyleczyć to koszmarny lęk przed odsłonięciem się i tym, że ktoś zobaczy słabość. A tak się składa, że samo zaczęcie terapii, sama pierwsza wizyta u psychologa to deklaracja "jestem słaby, nie radzę sobie, boję się - pomocy". Czyli trzeba przezwyciężyć lęk na samym początku drogi ku lepszemu, a to przecież ten sam lęk, którego wykorzenienie z dna duszy zajmuje potem lata, a czasami nigdy nie wychodzi.
Kontrola to podstawowy problem borda w związku. W walce o kontrolę bord przesuwa granice. W nieskończoność powiększa swoje terytorium i strefę komfortu kosztem strefy komfortu partnera. Jeżeli się nie udaje otwarcie i bezczelnie, bo jest opór i przykre konsekwencje - niezauważalnie przesuwa i podstępnie. Podświadomie sprawdza czujność.

Jakby karmił się drobnymi zwycięstwami w tej walce o strefę komfortu/niepodlełość. Te potyczki i zwycięstwa są niezbędne do przetrwania relacji. Kolejne dowody na to, że jednak wszystko od borda zależy, że jest na górze. Nieprzerwane pasmo testów, których wynik jest zawsze negatywny Smile Jeżeli bord nie ma kontroli - źle, jeżeli ma kontrolę - fatalnie.

Bord CHYBA podświadomie bardzo chce, żeby partner złamał ten schemat. Chciałby bord zależeć i się tego nie bać. Chciałby, żeby ktoś wziął tę odpowiedzialność, której sam nie umie wziąć - ale nie może do tego dopuścić, oddać tej odpowiedzialności, której i tak nie ma, bo strach. Bo jeżeli da trochę kontrolować - ryzyko, że odda całą kontrolę. Jeżeli odda trochę odpowiedzialności - takjakby oddał się całego w czyjeś władanie. Jest wściekły na partnera, że partner nie umie do tego doprowadzić, przejąć tej kontroli i odpowiedzialności. Że nie umie go przechytrzyć, jego podświadomości Smile A jak ma partner wygrać?

Nie stawia partner granic, zbywa milczeniem jazdy - źle, bo "sobie daje" -> utrata szacunku.

Próbuje nawiązać spokojną dyskusję, próbuje pokazać granice - źle, bo "dlaczego ma być tak, jak TY chcesz!?"

Wchodzi w kłótnię - źle, bo "jest za słaby daje, się wciągnąć..." albo "jest agresywny!" albo co jeszcze chcesz.

Przecież wiesz, że bord MUSI sobie udowadniać, że nie należy i nie zależy i często każdą, każdziutką sytuację do tego sprowadzi. Ale nawet, jeżeli zapewni się maks niezależności i niepodległości - to nie działa, bo bord realizuje się w walce i w nadmiernych emocjach, które z tej walki wynikają. Pewnie bardzo chce z tego zrezygnować, ale nie umie, tak jest i basta.
"Jak to, zachowuje spokój - więc mu nie zależy! Jak to - nie **** się, więc olewa!"
"Nie pozwala mi? Hahahaha, niech się pałuje, może sobie pozwalać albo nie!!! O, pozwala mi? Jak to? No dobra, ale na TO to już na pewno nie pozwoli!"

"> mamy parę - sfrustrowany/poświęcający się normals i sfrustrowany/rozdeptany bo
> rd "

a nie odwrotnie? Sfrustrowany, rozdeptany normals i sfrustrowany, poświęcający się bord? Bord rozdeptany to taki, któremu z wielką przykrością i jeszcze większym bólem przyszło się pogodzić z tym, że żeby mieć coś najcenniejszego - trzeba coś dać? Cokolwiek?

Czasami bywa: "on tak dużo przy mnie zniósł... chyba nikt inny by tyle nie wytrzymał, z nim sobie będę".

Znam takie przypadki, po "przetestowaniu" kilku partnerów, po kilku pełnych burz i namiętności związkach bord/dda wraca do tego, który wytrzymał najwięcej, który kocha najmocniej - nie do tego, KTÓREGO kocha najmocniej. Nie wiem, może dochodzi do wniosku, że może albo mieć czyjąś miłość, albo żadnej?
znasz swoje granice?

wracaj się do nich może czasem - faje są/były?
bord łamie granice - tak musi Smile więc nie przesuwaj ich - nie utrudniaj bordowi Smile

uśmiechasz się? załapałeś?
wiem wiem wiem - trudne.
puenta cudna.
uff. ale mysle,ze bylo warto.
Czytałam i jeszcze poczytam, bardzo ciekawa dyskusja.
Myślałam ,że mam już otwarte oczy na problem, ale po przeczytaniu tego co wskazałaś otworzyły mi się jeszcze bardziej.
Czyli nasi zaburzeńcy są bardzo precyzyjnie zdiagnozowani.
Polecam wszystkim, aby poczytali, warto.

Komentarz doklejony:
Ciąg dalszy dyskusji.
nie wiem, raczej nie aspiruje do specjalistki..
raczej rozwiazuje wlasne problemy.
Przemocowiec, psychopata, wariat, świr, potwór itp. - takimi epitetami dotąd określałam zachowanie swojego męża w najgorszych momentach naszego wspólnego życia, w chwilach bezradności, rozpaczy.
Niczego tak naprawdę nie rozumiałam do końca. Czy to była moja wina? zadawałam sobie pytanie.
Nie potrafiłam ani odejść od niego ani żyć z nim.
A czas płynął, on krzywdził mnie i dzieci.

Brak świadomości, szukanie po omacku, istna karuzela a cisy leciały z każdej strony, bez chwili na zebranie sil, na odpoczynek.

Od dawna czytam i próbuję zrozumieć ten bałagan w moim życiu, z każdym miesiącem jestem silniejsza, mam większą wiedzę.

Teraz, dzięki Tobie Marto, odkrywam coś, co mnie uświadomiło już chyba do końca, tyle lampek nagle zaświeciło mi się w głowie.

Pograniczne zaburzenie osobowości -(BPD) Borderline

Przeczytałam już prawie wszystko co znalazłam na ten temat w internecie i powaliło mnie na kolana.
Mój mąż jest wręcz książkowym przykładem tego typu osobowości, zaczynając od dzieciństwa przez nasze małżeństwo po chwilę obecną, całe jego zachowanie z najmniejszymi szczegółami, pasuje do opisanego BPD.
A ja miałam go za wrednego psychopatę, on jest po prostu tak "zbudowany" i on musi tak postępować.
Nie tłumaczę go, nie mam takiego zamiaru. Ale nie miałam zielonego pojęcia ,że on jest po prostu "inny", że żyje w swoim świecie, pełnym pustki, bólu, ucieczki przed samym sobą.
Nie, wcale mi nie ulżyło, że wiem już w czym tkwię.
Zrozumiałam jednak jakie mechanizmy spowodowały, że ja pielęgnowałam tą jego "inność" , nieświadomie. Nie jestem bez winy, mimo, że to on zrobił ogromną krzywdę swoim najbliższym.

Dotarło wreszcie do mnie, że walka z takim człowiekiem to nieporozumienie, udowadnianie mu winy, szarpanie się w sądzie.
Nie tędy droga, odejść, odejść możliwie najspokojniej, odsunąć się. Tak jak ktoś napisał w tej dyskusji, którą wskazałaś Marto, że :" życie z takim człowiekiem to wieczny poligon".

Wszystko zaczyna się od tego co mamy w głowie, od tego czy jesteśmy świadome swoich relacji. Niepotrzebne jest to całe cierpienie, łzy, nadzieja, dawanie kolejnej szansy, czekanie, że coś się zmieni na lepsze.

Zrozumiałam i jak na razie siedzę i analizuję całe swoje małżeństwo, wszystko ułada się teraz w logiczną całośc. Nie sądziłam,że zrozumienie problemu tak bardzo odmieni mnie, moje patrzenie na niego i na siebie.

Warto poczytać , naprawdę warto, nasza świadomośc może odmienić wszystko, a co najważniejsze przynieś ulgę w niepotrzebnym cierpieniu.
Żal mi jedynie strconych niepotrzebnie lat na walce o ten związek.
Zaburzenie osobosci, borderline, psychopatia, narcyzm , osobowosc historiniczna/ histeryk/ anankastyczna , schizotymiczna, antyspoleczna itd wg klasyfikacji to wciaz psychopatia, wciaz patologia rozwoju osobowosci. Narcyzm, aspoleczna i pograniczna wyrzadzaja najwieksza krzywde otoczeniu wiec o nich jest najczesciej mowa. gdy uzywa sie slowa "psychopata". Przy tym nalezy pamietac ze najczesciej mamy do czynienia z typami mieszanymi. tj jakis omawiany psychol ma w sobie po troszke wszystkiego .Kazdy z nich ma zestaw cech wspolnych dla wszystkich zaburzencow , to dlatego wydaje sie nam ze sa jak klony, niemal identyczni.Wynika to z ubostwa struktur, no wzieli i sie nie rozwineli.zatrzymali na poziomie drozdza. Lecz jak im sie lepiej przyjrzec widzimy ze jednak sie roznia.. jeden jest wesołkiem glupkowatym, drugi nadety , trzeci ponurak, jeden hipochondryk, inny niezmordowany w dzialaniu,jeden oferma niedojda, inny cwany umiejacy sie dobrze urzadzic, jeden towarzyski bezkrytycznie, drugi samotnik , jeden alkoholik, drugi kropli alkoholu nie wezmie do ust. itd..
Jesli przeczytsz dobre opracopwanie np narcyzmu tez uznasz ze to bajka i twoim psycholu. Przynajmniej ja tak szlam.. i doszlam do punktu ze juz wlasciwie nie chce JEGO diagnozowac.. wystarczy ze wiem, ze wreszcie uwierzylam , ze jest zaburzony.
Na poczatku zareagowalam jak Ty. Eureka! juz wiem, juz rozumiem. Wielka ulga. Lecz dalej cos zaczelo sie psuc.. uznanie,ze on jest swirem jakos zaczelo mi uwierac.. . w koncu doszlam do pytania.. skoro on byl swirem to kim ja bylam ? Jak to mozliwe ze bralam smiertelnie serio bredzenie 3 ;latka udajacego doroslego? Jak to mozliwe ze dalam sie wciagnac w jego gre i ba! walczylam jak lwica aby sie ze mna bawil a nie glownie walczyl. Zatrzymalam sie na slowie " bawil " i zobaczylam kolejne drzwi. Otworzylam i zobaczylam lustro a w nim siebie.- ale jaką!
To byl bardzo wazny moment.. on znikl, wyszedl z mojej glowy.. zostalam sama z karykatura siebie w lustrze. .Wiem,ze i Ty dojdziesz do tego.
. Do tanga trzeba dwojga.
Dla mnie teraz nastąpił moment, kiedy wreszcie uwierzyłam, że on jet zaburzony. Przedtem próbowałam wierzyć i jednocześnie sama siebie oszukiwałam, że może jednak się mylę. Masz rację, pisząc o pozostałych typach zaburzeń, w nich też odnalazłabym jego, nie chcę już drążyć, diagnozować , jak to nazwałaś. Ale opis BPD jest w każdym zdaniu opisem jego zachowania, poraziło mnie kiedy to czytałam.
Może nie chciałam się bawić w diagnozowanie, raczej próbowałam zrozumieć.

Bardzo dobre pytanie "skoro on był świrem, to kim ja byłam?" No właśnie, kim ja byłam?

Pewnie dzięki temu, że żyłam z takim człowiekiem, lepiej poznam samą siebie.

Piszesz, że do tanga trzeba dwojga , tak i ja tańczyłam z nim ten taniec -czy to się nazywa współuzależnieniem ?
Dotarło wreszcie do mnie, że walka z takim człowiekiem to nieporozumienie, udowadnianie mu winy, szarpanie się w sądzie.
Nie tędy droga, odejść, odejść możliwie najspokojniej, odsunąć się.

. dzieki.,. jak wiesz malo kto zgdzal sie z e mna w tej kwestii.. byly chwile,ze zaczynalam watpic , myslalam,ze projektuje swioje doswiadczenia, z e moze oceniam innych swoja miara , tj moze nadmierna ugodowoscia,wlasnym lekiem przed wchodzeniem w wojne itp..
To byly chwile, bo w srodku czułam ,ze mam racje.. ze sa ludzie i sytuacje z ktorymi nie nalezy isc na wojne poniewaz sa niezwykle brutalni i nieprzewidywalni w walce i roztrzaskuja ofiare na strzepy .oraz bo nie sa w stanie zrozumiec krzywd jakie zrobili. Wiec ew kara jest bez sensu.i wzbudza w nich jedynie poczucie krzywdy.i chec odwetu.
No i ze jak wyzej.. do tego tanga jesli taniec trwa dluzej - zawsze trzeba dwojga.

Czesto piszemy, ze nie potrafimy juz zaufac.
Czemu? bo zostalysmy skrzywdzone, oszukane, bo przemoc wykoleila nam psychike, zniszczyla nas Mamy tego swiadmosc.
A teraz odwrotnie..
a jesli nasi sprawcy przeszli podobna albo znacznie gorsza/ sadze ze gorsza bo byli dziecmi/ traume? Jesli ktos im zniszczyl psychike ? jesli oni wchodzac w zwiazek czuli tak jak my dzis czujemy? chcieili kochac chcieli byc blisko ale .. nie umieli? umieli jedynie to i tak i w taki sposob jak i czego sami doznali?

Zrobilam mala wizualizacje..
gdyby ktos.. ktos prosil, blagal mnie zaufaj
lub kochaj mnie
i jednoczesnie byl dla mni dobry, troszczyl sie o mnie, ba mial same zalety.. gdyby w jego towarzystwie bylo mi dobrze i bezpiecznie.
gdybym chciala z nim byc, zostac z nim, bo mi dobrze..
gdyby ten ktos prosil L zaufaj mi.
nie zaufalabym.
gdyby prosil kochaj mnie
nie moglabym.
Bo juz nie moge. Boje sie.
Ale to nie wyklucza checi bycia z ta osoba.
A wiec? a wiec najlepiej aby on nigdy nie ządal zaufania, ani kochania, i wogole nie narzucal sie ze swoimi uczuciami emocjami . Ma byc ale .. na bezpieczny dystans. Ma dac swoje zalety, te ktore mnie przy nim zatrzymaly ale nie zadac odemnie za wiele. Nie wchodzic mi w dusze.
Gdyby jednak probowal.. wzbudzilby w e mnie irytacje i.. lek. , czulabym sie postawiona pod sciana, oczekuje sie odemnie tego czego ja nie mam. I pewnie wymamrotalabym jak moj przemocowiec " czego ty chcesz? przeciez jestem, wracam tu, pracuje, nie latam za babami" I podobnie jak on staralabym sie unikac bliskosci. , trzymac sie daleko. I.. udawac, klamac ze cos mam dla niego.casem dc mu zludzenie z e jestem blisko.. albo..
Albo:.. musialabym powiedziec : wybacz , nie dam rady. Jest mi z toba dobrze lecz nie umiem ci nic z siebie dac, bo tego czego oczekujesz we mnie nie ma. I musialabym odejsc z zycia tego czlowieka. Czyli stracic cos co dla mnie bylo wazne.. dobroc , troske, milosc, bezpieczczenstwo jakie ten czlowiek dawaal mnie.
Czy nie przed podobnym po czesci dylematem stoi zaburzeniec?]

Czy aby ni ejst tak,ze osoba zdrowa emocjonalnie instynktownie nie bedie wchodzila w takie uklady albo jesli juz wejdzie w chwili kiedy zrozumie,ze przeliczyla swoje sily uczciwie powie " wybacz, nie potrafoe ciebie kochac ani zaufac" i odejdzie.
Natomiast zaburzeniec nie potrafi tego powiedziec bo. byc moze nie wie co czuje, nie rozumie ze krzywdzi , i chce kurczowo zatrzymac i trzymac i utrzymac swoj dobrostan.tj dobroc troske partnera..jego ofiarnoc ..

Nie sa w stanie zrozumiec krzywd jakie zrobili. Wiec ew kara jest bez sensu.i wzbudza w nich jedynie poczucie krzywdy.i chec odwetu.


dlatego ja zrezygnowałam w rozwodzie z orzekania
nic nie dochodzi do tych pustych głów, żaden logiczny argument, jak grochem o ścianę
zauwazyłąm, że odkąd przestałam jemu tłumaczyć całą moja logikę odnośnie przyczyny końca nszego małżeństwa jestem mniej sfrustrowana, ale do tego trzeba dojrzeć, odczekać swoje.
To nie jest takie jednoznaczne. Przyznaje, ze w niektórych przypadkach faktycznie lepiej zamknąć sprawę i do niej nie wracać, ale w niektórych...to o czym piszecie jest najbardziej przydatne gdy dwie strony są zgodne i dążą do wypracowania jakiegoś - choćby pozornego kompromisu. Niestety, w wielu przypadkach proste odejście, nie orzekanie, ucieczka, niewiele zmienia. Są sytuacje kiedy sprawca znęca się mimo orzeczonego rozwodu, niezamieszkiwania pod wspólnym dachem a nawet po zakończeniu sprawy karnej. W każdym przypadku trzeba zapytać - czego chcesz i jak to zmienić? - dopiero później starać się znaleźć wyjście aprobowane przez krzywdzoną.
Ja podpisuje sie obiema rekami pod cala dyskusją.
Wspaniale napisane to tak jakbyś napisała o problemie na który szukam odpowiedzi.

Ogarnij się autorze wątku i zakończ tę wspaniałą znajomość.
Powodzenia.

Komentarz doklejony:
To też się Tobie powinno przydać, więc dorzucam do przeczytania.

Zapamiętaj jednak jedno- od takich ludzi zawsze ale to zawsze nalezy uciekać i to jak najdalej, bo życie z zaburzeńcami, obojętne jakiego by oni nie byli gatunku, oznacza przemoc, a więc zdrady, wymuszanie, szantaż emocjonalny, ekonomiczny, obniżenie aż do całkowitego zaniku poczucia własnej wartości u ofiary itd., itd.
Uciekaj od "dziwnych" kobiet.

BORDERLINE Osobowość borderline. Tak daleko, tak blisko

Borderline odrzucają fakt, że najbardziej twórcze jest to, co pojawia się między nimi a innymi ludźmi. Relacje są dla nich źródłem lęku - z psychoterapeutką Danutą Golec rozmawia Grzegorz Sroczyński
"Byłem kiedyś z dziewczyną, która miała osobowość borderline. Nie życzę tego nawet wrogom". "Borderów powinno się jakoś oznaczać, żeby normalni ludzie ich omijali" - to cytaty z internetu. O co właściwie chodzi?

Moda. Kiedyś popularne było określenie "neurotyk" i każdą trudną osobę tak opisywano w towarzyskich pogawędkach. Teraz mamy modę na osobowość borderline. Od pewnego terapeuty usłyszałam żart: "Jak diagnozujemy pacjenta borderline? Jeśli po jego wyjściu mamy ochotę wbić zęby w futrynę".

Prawda?

To, czy terapeuta ma ochotę wbić zęby w futrynę, zależy przede wszystkim od jego odporności. Zdarza się - zwłaszcza początkującym - wrzucanie do worka "borderline" każdego pacjenta, który budzi uczucie bezradności i któremu trudno pomóc.

Osoby borderline to rzeczywiście przypadki ekstremalnie trudne. Niewiele w tej konstrukcji jest miejsca na leczenie. Coś taką osobę blokuje, jakaś jej część jest skierowana przeciwko rozumieniu własnych emocji.

Podręcznikowa definicja mówi, że borderline to osobowość lokująca się na pograniczu nerwicy i psychozy. Nie wpada w psychozę, zachowuje kontakt z rzeczywistością. Ale jej nie rozumie.

A gdyby miała pani kogoś takiego opisać?

Wybrałabym Alex z filmu "Fatalne zauroczenie", którą świetnie zagrała Glenn Close. Poznaje na przyjęciu nowojorskiego prawnika Dana (Michael Douglas), potem przypadkowo zderzają się na ulicy w deszczu, idą na kolację, widać wzajemną fascynację. Uwodzą się, wygląda to jak gra dwojga dorosłych ludzi. Alex pyta Dana: "Czy jesteś dyskretny? Bo ja jestem bardzo dyskretna". Wie, że on ma żonę i dziecko, daje mu sygnał do niezobowiązującego romansu. Potem jest fantastyczny seks i inne atrakcje, idą tańczyć salsę do jakiegoś klubu, świetnie się rozumieją, lubią te same opery. Na drugi dzień Alex dzwoni do Dana i już coś dziwnego słychać w jej głosie: "Nie podoba mi się, że tak nagle znikasz. Natychmiast przyjedź". "Nie mogę". W końcu jednak przyjeżdża, znowu spędzają świetnie czas, biegają razem po Central Parku, kochają się w windzie, gotują wspólnie kolację. Kiedy jednak Dan zbiera się do domu, ona wpada w panikę: "Nie możesz mnie opuścić! Zostań!". Trzęsie się, krzyczy, drze na nim koszulę, zamyka się w łazience. Po chwili wychodzi uspokojona: "Przepraszam, pogódźmy się". Wyciąga do niego ręce, ale one krwawią, bo próbowała podciąć sobie żyły.

Co jej się właściwie stało?

Po dwóch wspólnych wieczorach już go do siebie przyłączyła. Podstawowy problem osób borderline ujawnia się w relacjach z ludźmi. Zmagają się ze sprzecznymi lękami - przed całkowitym pochłonięciem przez drugą osobę i przed całkowitym odrzuceniem. Wszyscy to przeżywamy, ale znajdujemy jakiś optymalny dystans w relacjach. Tak jak z ustawianiem ostrości przed zrobieniem zdjęcia - tak jest trochę za blisko, tak trochę za daleko, a teraz jest dobrze. Osoba o strukturze borderline tego nie umie i rzuca się po ekstremach. Gdy się do kogoś zbliży, to chce się z nim złączyć, zlać. Wtedy budzi się potworny lęk przed pochłonięciem, więc się oddala. A gdy już się wycofa - lub druga osoba się oddali - to czuje się porzucona, w czarnej dziurze samotności. U Alex nie widać tego lęku przed pochłonięciem, bo widzimy ją tylko w pierwszej fazie - to Dan próbuje uciekać - ale nietrudno zgadnąć, co by się działo, gdyby scenarzysta zaplanował ich wspólne życie.

Podobne emocje targają dwuletnim dzieckiem - chce być blisko mamy, ale jednocześnie pragnie wolności, bo właśnie nauczyło się chodzić. Kiedy dziecko ogarniają te dwa pragnienia równocześnie, rzuca się na ziemię i ma atak złości.

Alex nie traktuje wyjścia kochanka jako przerwy w romansie, tylko jako straszliwe i niesprawiedliwe porzucenie. Bo sama tak funkcjonuje. W fazie zlania nie doświadcza tego, że on jest odrębny. Osoba psychotyczna może uważać: "Ty jesteś moją ręką". Osoba borderline tak nie myśli, bo zachowuje kontakt z rzeczywistością, ale w swoim świecie wewnętrznym nie czuje odrębności.

Alex parę dni później przychodzi do biura Dana: rSorry, nie wiem, co mi się stało, na zgodę kupiłam dwa bilety na » Madame Butterfly «r1;. Dan nie chce iść, bo już się jej po prostu boi. Alex reaguje spokojnie: rNo trudno, rozumiem cię, może się kiedyś jeszcze spotkamyr1;. Niby wszystko sobie wyjaśnili, ale za chwilę następuje eskalacja. Alex zaczyna Dana nachodzić, porywa mu dziecko, próbuje zabić żonę.

Pamiętam. Regularna wariatka i tyle.

Nie. Ona zachowuje kontakt z rzeczywistością tak jak pan czy ja. Wszyscy mamy w sobie wszystko. Aspekty psychotyczne, neurotyczne i mechanizmy borderline. Na przykład czasem jesteśmy tak podejrzliwi, że to wygląda prawie jak psychoza. Problem pojawia się, gdy ktoś ma konstrukcję usztywnioną i korzysta głównie z jednego mechanizmu. Taka osoba ani nie jest chora, ani zdrowa. Żyje na granicy.

Borderline oscyluje między idealizacją i dewaluacją drugiej osoby. Stąd te opowieści terapeutów o wbijaniu zębów w futrynę. Jednego dnia pacjent chce zamieszkać w gabinecie, przykleić się. "Pani jest najlepszą terapeutką w całej Warszawie, nikt nie potrafi mnie tak zrozumieć". Następną sesję zaczyna od stwierdzenia: "Pani jest beznadziejna, zrywam tę idiotyczną terapię". Trwa to naprzemiennie przez wiele miesięcy. Właściwie nie wiesz, kto przyjedzie na następną sesję. Te osoby często same nie wiedzą, kto się z nich wyłoni. "Wieczorem próbuję zgadnąć, kto rano wstanie z mojego własnego łóżka" - mówi taka osoba.

Nie wiedzą, kim są?

Żyją na ziemi niczyjej. Różne fragmenty ich osobowości są trzymane w oddzielnych szufladach wysuwanych dość przypadkowo. Osoba borderline może mieć kilka różnych obrazów siebie - jednego dnia jest homoseksualna, drugiego heteroseksualna. Jednego dnia wierzy w Chrystusa, drugiego w Mahometa, a trzeciego w Sai Babę. Ale nie chodzi tutaj o neurotyczną zmienność, którą każdy czasem w sobie znajdzie, tylko o stan permanentny.

Kiedyś w psychoanalizie przyjmowano, że część neurotyczna jest najbardziej destrukcyjnym obszarem naszej osobowości. Teraz właściwie uważa się, że jest to część w miarę zdrowa. Pacjent neurotyk powie: "Mam problem ze sobą". Czuje, że coś złego dzieje się na jego własnym terenie, swoje konflikty przeżywa wewnętrznie. Osoba borderline przychodzi i mówi: "Mam problem z matką, to ona jest winna", "Moja żona jest straszna, proszę coś zrobić", "Świat jest okropny".
a jestem dobry, a świat jest zły?

Często, ale to też może oscylować. Świat jest naprzemiennie idealizowany i dewaluowany, dzielony na dobry i zły. Podstawą funkcjonowania takich osób jest mechanizm rozszczepienia.

Co to jest rozszczepienie?

Pierwotny mechanizm obronny, który znamy wszyscy. Niemowlak od początku życia przeżywa frustracje: czasem czuje głód, bywa mu zimno, miewa kolki. Nie potrafi frustracji "przetrawić", bo jego psychika jest jeszcze niedojrzała, więc radzi sobie tak, że rozszczepia obraz matki na "matkę dobrą" i "matkę złą". Głód albo kolka oznaczają, że zjawiła się jakaś "zła mama", która to powoduje. Z kolei "mama dobra" odpowiada tylko za dobre doznania. Z czasem dziecko rozpoznaje, że to jedna osoba. Robi wtedy ogromny krok rozwojowy, łączą się dwa obrazy świata - bo matka to cały świat na tym etapie - spotykają się uczucia, które były wcześniej rozszczepiane, czyli przeżywane osobno, miłość do "dobrej mamy" i nienawiść do "złej". Z tej alchemii powstają bardziej złożone emocje, np. troska, współczucie. Obraz świata staje się wielowymiarowy.

A osoba borderline wciąż rozszczepia?

Te osoby żyją w świecie jak z westernu. Proste emocje. Bohater zły, bohater dobry. Często obsadzają osoby wokół siebie w westernowych rolach: jedną jako idealną, drugą jako złą, całkowicie zdewaluowaną. Potrafią doprowadzić do tego, że ci ludzie kłócą się między sobą.

Osoba neurotyczna będzie przeżywać konflikty we własnej głowie, gryźć się tym, może mieć objawy somatyczne, kołatanie serca, napady lęku. A osoba borderline sięgnie po mechanizmy projekcji i identyfikacji projekcyjnej - wyrzuci trudne emocje na zewnątrz, umieści w jakimś "złym obiekcie", obsadzi teatrzyk i niech inni się kłócą. Rozegra swój konflikt wewnętrzny w świecie zewnętrznym.

Też bym tak chciał

Wszyscy czasem korzystamy z tych mechanizmów. Tyle że osoba borderline sięga po nie nieustannie. To, czego nie chce widzieć w sobie, przypisuje innym. Z poczuciem, że całkowicie się od tej emocji uwalnia. "We mnie nie ma agresji, ona jest w tobie". Albo: "Może i jestem wściekły, ale to ty mnie celowo wkurzyłeś". Zupa zawsze jest za słona. Odpowiedzialność -zawsze po drugiej stronie. I rzeczywiście, chce się wbić zęby w ścianę, bo ktoś wpycha ci w brzuch nie twoje emocje.

Jakie?

Najczęściej agresywne i destrukcyjne: złość, zazdrość, poczucie winy. Ale czasem też nudę. Zdarza się, że terapeuta prawie zasypia na sesji, trudno mu utrzymać stan przytomności umysłu. Pacjent próbuje pozbyć się czegoś, co można nazwać stanem śmierci wewnętrznej.

Skąd w nim ta śmierć wewnętrzna?

Przywołam jeszcze jedną scenę z "Fatalnego zauroczenia". Glenn Close siedzi przy biurku, obok leżą bilety na "Madame Butterfly", a ona włącza i wyłącza lampę. Ta kobieta ma w oczach kompletną pustkę - genialnie to zostało zagrane - pstryka bezmyślnie i nic więcej się nie dzieje.

Osoba borderline nie jest w stanie pomieścić w sobie złożonych emocji. A to właśnie one meblują nasz świat wewnętrzny. Na przykład poczucie winy - nieprzyjemne, a jednak ważne i rozwijające. Borderline doprowadzi raczej do tego, że to on będzie się czuł skrzywdzony przez osobę, wobec której mógłby czuć się winny.

To nawet wygodne

Tak? Na pewno? Wracamy do stanu śmierci wewnętrznej, o który pan pytał. Jeśli nieustannie wydalasz trudne emocje, to masz w środku pusto. Nudno. Siedzisz z pustym wzrokiem i pstrykasz lampą.

Też tak czasem siedzę

Proponuję, żeby się pan się nie diagnozował na podstawie tej rozmowy. I czytających też przed tym przestrzegam. Wywiady z terapeutami psychoanalitycznymi mają ten niepowtarzalny urok, że każdy znajduje w nich kawałek siebie. Tyle że to urok dość złudny. Powtórzę: wszyscy mamy w sobie wszystko. Na pewno ma pan w sobie elementy borderline, jak każdy. Na pewno czasem stosuje pan proste mechanizmy obronne, jak każdy. Ale to nie znaczy, że jest pan zaburzony. Mówimy o ciężkim zaburzeniu osobowości, a nie o tym, że czasem się pan nudzi.

Proszę jeszcze powiedzieć o tej nudzie

Korzystanie z prymitywnych mechanizmów obronnych - rozszczepienia, projekcji - prowadzi do zastoju. Brytyjski psychoanalityk Wilfred Bion bardzo prosto to ujął: "Umysł potrzebuje prawdy emocjonalnej tak jak organizm pożywienia. Gdy jej brakuje, umysł zaczyna chorować". A prawda emocjonalna to widzenie rzeczy w złożony sposób.

Funkcja umysłu to nie tylko umiejętność zliczania słupków i kierowania samochodem, ale też trawienia i rozumienia emocji własnych i emocji innych ludzi. Zdolność do tak zwanej mentalizacji. Kiedy tej zdolności brakuje, umysł w pewnym sensie zaczyna działać odwrotnie - nie służy już przyjmowaniu doznań i przeżyć, tylko ich wydalaniu. Usuwa różne niestrawione kawałki rzeczywistości. W efekcie pozostaje na strawie monotonnej i mało pożywnej, jakby ktoś jadł tylko suchary.

Z relacji. Osoby borderline odrzucają fakt, że najbardziej twórcze jest to, co pojawia się między nimi a innymi ludźmi. Relacje są dla nich źródłem lęku. Bo kiedy jesteś z drugą osobą, to rozpoznasz w sobie i agresję, i małostkowość, i inne przykre rzeczy.

Osoba borderline żyje w przekonaniu, że może być samowystarczalna. Wszystko, co dobre, mieć w sobie. Nie czerpać z zewnątrz. Usłyszałam taki oto opis życia wymarzonego: "Mam pieniądze, mieszkam w dużym domu z siłownią, w której sobie ćwiczę, wieczorem czytam mądre książki i nie muszę wychodzić w ten zły świat". Proszę zauważyć: jest tu samowystarczalność i elementy doskonalenia się (siłownia, czytanie mądrych książek). Doskonalenie się to kolejna obsesja takich osób. Wierzą, że mogą wrócić do raju, z którego kiedyś zostały wygnane.

Do raju?

Do świata idealnego, gdzie dobro i zło są rozdzielone, rozszczepione, są poza mną. Szatan pod postacią węża nikogo jeszcze nie skusił i nie pomieszał miłości z nienawiścią. Ten raj jest w zasięgu ręki, wystarczy tylko trochę się postarać. Udoskonalić. Wydalić z siebie ostatnie nieprzyjemne uczucie i wreszcie ostatecznie się oczyścić. Nie udało się dotąd? Może za słabo się staram. Przecież mogę być idealny, cel jest tuż-tuż.

To jest właśnie piekło takiej osoby - życie w pogoni za rajem

Pamięta pan film "Wstyd" Michael Fassbender gra tam atrakcyjnego 30-latka, który jest seksoholikiem. Rzuca się w erotyczną ekscytację, żeby uciec od myśli, że mógłby czegokolwiek od kogoś potrzebować. W końcu spotyka kobietę, która naprawdę mu się podoba. Mógłby coś ważnego od niej dostać, poczuć jakieś emocje, zakochać się. Idą do łóżka i to jest ten jeden jedyny raz, kiedy on nie ma erekcji. Ze strachu. Bo mogłoby się okazać, że nie ma w sobie wszystkiego, że drugi człowiek jest mu do czegoś potrzebny.

We "Wstydzie" dobrze widać jeszcze jeden mechanizm borderline. Chodzi o tzw. acting out, czyli rozegranie uczuć w działaniu. Fassbender po tej nieudanej randce czuje wstyd i upokorzenie. A właściwie mógłby to poczuć, ale nie potrafi. Zamiast tego idzie do klubu gejowskiego, żeby ktoś go brutalnie przeleciał i pobił. Zamiast bólu psychicznego musi poczuć ból fizyczny. Na tym między innymi polega bieda takich osób. Bo jeśli przeżywamy przykre emocje, to jest to oczywiście trudne, ale też twórcze. A jak zamiast tego napraszamy się, żeby dostać w dziób, to już zbyt twórcze nie jest.

Ten acting out dotyczy tylko złych emocji?

Niekoniecznie złych. Złożonych. Współczucie też można rozegrać w działaniu - zaopiekować się pieskiem. I nie myśleć, że jakąś ważną emocję czuje się do bliźniego.

Przez to nieustanne wydalanie uczuć świat wewnętrzny osoby borderline jest płaski, ubogi i pełen lęków. Nie ma tu miejsca na zabawę, spontaniczność, ciekawość.

No ale jak to - nie ma? Raz wierzę w Chrystusa, raz w Sai Babę, potem biegam na jogę albo funduję sobie, dajmy na to, seks grupowy. Same rozrywki

To jest rozpaczliwa ekscytacja, nie zabawa. Prawdziwa zabawa oznacza rozwój, realne interakcje ze światem, które mogą nas zaskoczyć. Osoba borderline jest jak szeryf i nie chce być przez nikogo zaskoczona. Nosi kolta u boku i nerwowo przebiera palcami.

Rozrywki i zmienne ekscytacje to w gruncie rzeczy mielenie powietrza rękami. Takie osoby często wywołują chaos wokół siebie i niesłychany nadmiar emocji.

Coś się przynajmniej dzieje.

Niektórym to odpowiada. Osoby borderline potrafią uchodzić za ekscentryczne i atrakcyjne. Zwłaszcza kobiety. "Ach, ona jest taka zmienna!". "Ależ to fascynująca osobowość". Jak Glenn Close w "Fatalnym zauroczeniu": numerek w windzie, tańczenie salsy, bieganie po parku. Mówi się czasem o zestawie narcystyczny mężczyzna i kobieta borderline. Bo ona raz się zbliża, raz oddala, on ją musi nieustannie zdobywać i wreszcie ma wyzwanie godne siebie. Potem opowiada: "Przez miesiąc było nam cudownie, ale nagle się wyprowadziła, na miesiąc wróciła, znów się wyprowadziła, i tak to trwało przez rok. Czuję się rozbity i zmaltretowany, ale to było fascynujące".

No i fajnie. Ma, czego chciał

Nie można w kółko powtarzać numerków w windzie i tańczyć salsy, bo jednak kiedyś przychodzi realne życie. I są w nim trudniejsze chwile. Spróbuj przyjść do osoby borderline, żeby cię wsparła w gorszym momencie.

W fazie zalotów liczy się powierzchowny wystrój, barwa piór, każda strona trochę udaje, żeby pokazać się lepszą. Osoba borderline często ogranicza swoje związki do tej fazy. Zlewa się, zako****e, idealizuje partnera i oczywiście również siebie, bo przecież są jednością. Ja jestem fantastyczny, ty jesteś fantastyczna i nie wychodzimy z łóżka. A potem przy pierwszych kłopotach ucieka.

Da się żyć z taką osobą?

Związki to zabawa dla dorosłych ludzi. Najpierw trzeba dojrzeć na pewnym podstawowym choćby poziomie, a potem można coś budować. Z kimś o mocno zaburzonej osobowości naprawdę trudno żyć, a nawet się przyjaźnić. Kontakt z osobą borderline jest nieporównywalny z niczym innym. Człowiek nigdy nie wie, kiedy oberwie i za co. Zwykle w takich relacjach jest coś nadmiarowego. "Jesteś najlepszą przyjaciółką na całym świecie, nikt nigdy tak mądrze mi nie doradził".

Pani mówiła, że te osoby są trudne w terapii, bo coś je blokuje. Co?

Kiedyś pacjent powiedział: "Mam wrażenie, że mój świat wewnętrzny to państwo totalitarne rządzone przez dyktatora". Trafne porównanie. Jako terapeutka muszę się dowiedzieć, czy w świecie wewnętrznym takiej osoby działa jakakolwiek opozycja demokratyczna, z którą mogłabym nawiązać sojusz. Czy ten świat to bardziej NRD, czy może raczej Polska Ludowa, gdzie podziemna "Solidarność" korzystała z pomocy z zagranicy.

Psychoanalityk Herbert Rosenfeld używa jeszcze innej metafory: pisze, że w umysłach osób borderline zawiązał się mafijny gang. Chore części osobowości postanowiły przejąć władzę i podporządkować sobie całą resztę.

Co ten gang chce osiągnąć?

Chce rządzić. Kontrolować. Tak jak mafia. "Nie potrzebujesz niczego od nikogo. Słuchaj tylko mnie". Nie znosi wszystkiego, co może zagrozić jego władzy - niezależności, uczuć. Domaga się bezwzględnego posłuszeństwa.

Brzmi jak opis superego

Nie do końca. Superego to zestaw pewnych idealnych wzorców, czyli - bardzo upraszczając - idealny obraz własny, do którego dążymy. Nakazy: "Masz taki być". Zakazy: "Masz taki nie być". I kary: "Jak zrobisz źle, będziesz ukarany wyrzutami sumienia". Osobowość w pełni zdrowa nie liczy na to, że te ideały osiągnie. To jest tylko drogowskaz.

U osoby borderline superego przestaje być drogowskazem, zyskuje totalną władzę i okłamuje osobowość, że może ona się stać własnym ideałem. Stać się własnym bogiem i żyć w świecie szczęśliwym, bez cienia frustracji, że coś się z tym ideałem nie zgadza.

Marzenia dosyć powszechne: być idealnym, nie przeżywać frustracji, smutku i innych zbędnych emocji. Mamy epidemię borderline?

Wielu terapeutów twierdzi, że to dominująca osobowość naszych czasów. Ale nie wiem, na jakiej podstawie, bo osoby borderline nie zaludniają gabinetów. Żeby trafić na terapię, trzeba najpierw uznać, że ma się problem.

Borderline nie wie, że ma problem?

Wie, ale pójdzie z nim raczej na policję niż do terapeuty, bo to przecież problem ze złym światem. A jeśli nawet przyjdzie do terapeuty, to powie: "Proszę zrobić coś, żebym tego nie czuł".

No i?

Rozczarowanie. Bo terapia polega na czymś wprost odwrotnym. Żaden terapeuta nie da im tego, żeby nie bolało. Przeciwnie - będzie bolało i dobrze, że boli, bo wtedy jest prawdziwie. Osoby borderline często przelatują przez gabinety, zmieniają terapeutów, odchodzą.

Częściej trafiają na terapię kobiety borderline. Mają 35 lat, nie zbudowały związku i martwią się, że zaraz będzie na wszystko za późno. Na przykład na dziecko. Mężczyzna uważa, że ma czas.

Są też formy terapii, które obiecują: udoskonalimy cię. Osobie borderline w to graj! Świetnie się czuje w atmosferze "udoskonalania", chodzi na ćwiczenia "świadomości oddechowej", kursy pozytywnego myślenia, przemiany osobowości w dwa tygodnie. To zgodne z motywacją, która brzmi: "Chcę być idealny i mogę to osiągnąć".

A jak brzmi zdrowa motywacja?

"Chcę być dla siebie bardziej realny" - to dobra motywacja. Borderline musi uznać, że jest człowiekiem zwyczajnym. Że nigdy nie zostanie bogiem, który ma w sobie tylko dobro i moc oddzielania go od zła. Brytyjski psychoanalityk Gregorio Kohon o procesie leczenie pisze tak: "Pacjent będzie musiał uznać, podobnie jak czyni to reszta z nas, że raj nie tylko został utracony - ale że nigdy nie istniał.

Troszkę bym dodał i zmienił.
Zadziwiony byłem tą kwestią samodoskonalenia -która wielu czytelników z którymi rozmawiałem -zmyliła - zaczęli szukać zachowań BL u swoich całkiem normalnych bliskich...

Powiedzmy sobie to jasno - ktoś kto miał do czynienia z Borderem wie, że TO jest TO i nic innego.
To nie ma nic wspólnego ze zmiennością nastrojów ...

A propos opisanego w artykule rysu samodoskonalenia...
Border upatruje źródła problemów i ich przyczyn prawie zawsze poza sobą (choćby był sprawcą) i nie ma żadnej motywacji aby się doskonalić, on nie rozumie relacji przyczynowo skutkowej, on nie rozumie stwierdzenia "uczyć się na błędach", która napędza samodoskonalenie, bo to nie są dla niego błędy ale kłody rzucane mu pod nogi przez tych innych, "złych".

UWAGA na jego przewrotną logikę !!!
Ona jest prosta i żelazna i nie jest to kwestia najwyższego IQ aby to rozpoznać.
Broń Boże abyście starali się z nim mierzyć i coś udowadniać - nic nie wskóracie,
jesteście jego krótką grą, etapem w życiu, choćby Wam obiecywał, że jesteście jedyni, niepowtarzalni, jesteście celem jego życia...

Ofiarami BL są ludzie najczęściej o dużej empatii (lub też skrajni narcyzi) - oni w swojej dobroci chcą mu pomóc w jego walce ze złym światem, nawet nie przypuszczają, że są JUŻ jego ofiarą.
Teraz BL będzie tylko zagęszczał sieć intryg.
Tacy ludzie dają z siebie coraz więcej i więcej bo są przekonani, że da się Bordera "wyleczyć" swoją miłością, oddaniem itd. wielokrotnie nie wytrzymują ale wtedy border wraca i LOGICZNIE I SENSOWNIE "przyznaje" się do swoich złych działań i obiecuje zmianę, poprawę i znowu jest sielanka...

Poznacie Bordera po tym, że w dłuższym okresie czasu WSZYSCY są lub byli jego wrogami.
Od rodziców, przez rodzeństwo, nawet dzieci, kolejno wszyscy partnerzy, przyjaciele i przyjaciółki.
Wrogie fronty ciągle się zmieniają. Jednego dnia możesz usłyszeć, że ktoś jest skończoną kanalią, z którą Border nie chce mieć już nigdy nic do czynienia, po jakimś czasie ta osoba jest autorytetem i przyjacielem, który dobrze jej życzy aby za jakiś czas znowu stać się ostatnim wrogiem.

To samo dotyczy wspomnień - raz są one traumatyczne
a później okazuje się że nie, że było całkiem fajnie....
U bordera nie istnieje coś takiego jak nienaruszalne wartości, obiekty szacunku - to tylko kwestia czasu aby o WSZYSTKICH usłyszeć, że są źli, najgorsi, że nigdy więcej nie chcą o nich słyszeć.

I na koniec...
Po bliższym kontakcie z Borderem jesteście psychicznym wrakiem, (znaczna część trafia w końcu do psychologa aby przywrócić własną samoocenę i stabilność świata) jesteście w centrum skłóconego świata, już odcięliście się od swoich dotychczasowych przyjaciół i znajomych, często rodziny. Wspierając bordera, chcąc mu pomóc, walczyliście w jego wojnach wszystkich ze wszystkimi.
W końcu czas przychodzi na Was, w końcu sami stajecie się jego wrogiem i dołączacie do długiej listy znienawidzonych, którzy są winny wszystkich jego krzywd - cokolwiek byście nie zrobili dla niego, jakkolwiek byście mu nieba nie przychylili - ta świadomość dla normalnego człowieka jest nie do zniesienia!

Co przyciąga do Bordera?
Te krótkie chwile, w których wychwala Was pod niebiosa, kiedy jesteście dla niego jedynymi wspaniałymi na tym złym świecie, którzy go rozumiecie, jedynymi którzy KIEDYKOLWIEK go rozumieli.
Ten sam motyw zauważycie nawet w opisie z punktu widzenia terapeuty.

BORDERÓW POWINNO SIĘ OZNACZAĆ!

Niestety piszę to w pełnej świadomości, że to i tak nic to nie da.
Z wewnątrz sieci Bordera nie da się dostrzec realnego świata.
Jakakolwiek próba dotarcia jest traktowana jako przejaw wrogości.

Może PO FAKCIE, komuś to pomoże zidentyfikować z kim mieli do czynienia
i że czas zgłosić się do terapeuty po pomoc sobie
aby dać się przywrócić do pełni sił psychicznych.
A propos opisanego w artykule rysu samodoskonalenia...
Border upatruje źródła problemów i ich przyczyn prawie zawsze poza sobą (choćby był sprawcą) i nie ma żadnej motywacji aby się doskonalić, on nie rozumie relacji przyczynowo skutkowej, on nie rozumie stwierdzenia "uczyć się na błędach", która napędza samodoskonalenie, bo to nie są dla niego błędy ale kłody rzucane mu pod nogi przez tych innych, "złych".
11988
<
#10 | pumpkin dnia 22.01.2015 12:48
Sam nie wiem co o tym myśleć. Najlepiej byłoby odciąć się od tego i zostawić za sobą jednak jest to trudna sztuka. Zastanawiam się w czym ja sam mam problem i czym może on być spowodowany, bo moim zdaniem problem bycia borderem jest po części problemem nas samych (ofiar), które nie są odporne na działania bordera i w związku z tym cierpią.
W przypadku mojej eks nie było tak, że przez rok czasu jak byliśmy razem ona wiele razy "zmieniała" swoją osobowość z tej złej na dobrą i tak w kółko: wiosna naszego związku byłą piękna, z pewnymi momentami słabości z jej strony, za które ją upomniałem, natomiast jesień była jesienią samą w sobie- bez ponownego nastania wiosny, a wręcz przeciwnie- przyszedł huragan który zmiótł wszystko. Jednak to ona go spowodowała argumentując koniec związku po prostu jako "chcę być sama, chcę się bawić", a gdy zacząłem drążyć temat to wychodziły takie hasła jak "jesteś straszny, traktujesz mnie jak zabawkę i chodzi Ci tylko o jedno, Twoi koledzy są poje****, w du*** mam Ciebie i Twoją pracę. O tym już mówiłem- wiem, jednak zastanawiające jest dla mnie to, co moja eks chciała pokazać gdy wyskoczyła z hasłem żebyśmy pojechali do moich rodziców na noc i dopiero na następny dzień rano pojechali ona na uczelnię a ja do pracy. To było takie jej pożegnanie z moimi rodzicami? Niezrozumiałe jest dla mnie też to, że nigdy u niej w domu jak siedziałem przy stole to nie chciała dać się pocałować, a gdy się już wyraźnie psuło to sama mi buziaka przy rodzicach dała. Jest ona raczej cichą osobą, nie wybijającą się przed szereg i tak jak to powiedział w prywatnej rozmowie ze mną apologises "bliźniaczka jest dla niej niedoścignionym wzorem". Widać to nawet na zdjęciach z dzieciństwa: tamta zawsze na pierwszym planie, moja eks gdzieś schowana z założonymi rękami, moja eks przyjeżdża do domu ze studiów to normalna, neutralna reakcja, a jak tamta przyjeżdża po studiach do domu to rodzice niemal chcą urządzić przyjęcie. Nawet do mnie kiedyś powiedziała "mam tylko Ciebie". Ja się ją wtedy zapytałem czy to oznacza że nie ma nikogo oprócz mnie w sensie fizycznym czy to, że jestem jej jedynym oparciem. Powiedziała wtedy, że jedno i drugie, choć mógłbym to wtedy potraktować jako znak, że pojawił się w jej życiu ktoś i nie chce żebym się o tym dowiedział. Ująłbym ją w ten sposób: stuprocentową borderką moja eks nie jest (no chyba że nie musi mieć taka osoba wszystkich książkowych cech aby stwierdzić że faktycznie jest borderką), a raczej ma spaczone myślenie przez wieczne faworyzowanie przez rodziców tej drugiej, a którzy i tak mieli w **** swoje dzieci, a głównie za wychowanie tych dwóch sióstr wziął się starszy od nich o 7 lat brat z którym są niesamowicie zżyte i który jest teraz mega samodzielny (ma 2 firmy). Może faktycznie jest ona po prostu niedojrzała a ja się tutaj doszukuję choroby?
7063
<
#11 | ed65 dnia 22.01.2015 13:43
Witaj Pumpkins
Masz zamiar kolejny raz wdepnąć na kolejną minę, bo pierwsza Ciebie nie zabiła?

Nie analizuj co poeta na myśli miał...
O pannie zapomnij, odrób lekcję i żyj do przodu...
Jej nic nie zmieni,
Trzymaj się od niej z daleka.
Tutaj zasada co nas nie zabije, to wzmocni nie ma zastosowania.
Na to nie ma szczepionki i uwierz, zabija....

Będziesz miał wysyłane przez nią stałe sprzeczne komunikaty,
Trafi na kolejną ofiarę, zostaniesz rezerwistą
Ty będziesz tak jak teraz je analizować i z tej zarzucanej sieci możesz się już nie wyplątać..
I nawet się nie obejrzysz, życie Tobie ucieknie, a panna spusci Ciebie w klozecie...

Potrzebujesz adrenaliny?
To skocz na bungie, lub ze spadochronem...
Można owszem również zginąć ale to jednak Ty masz kontrolę..
W tym przypadku nie masz najmniejszych szans...

Nie jest dla Ciebie ważne czy tak jak wspomniałem, jest na etapie skanowania, czy też ma zaburzenia....
Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku trza wiać....
Wręcz ****c z prędkością światła jak najdalej od takich osobek..
A nie bawić się w psychoanalizę...
Jeszcze raz cofnij się do tego co wcześniej Tobie napisałem, bo widzę że nie zatrybiłeś

Pozdrawiam
11986
<
#12 | mononabis dnia 22.01.2015 13:48
Może faktycznie jest ona po prostu niedojrzała a ja się tutaj doszukuję choroby?

Tak właśnie może być i najprawdopodobniej tak po prostu jest. Czasem najciemniej bowiem jest pod latarnią i dlatego nie ma specjalnego sensu doszukiwać się nie wiadomo jakich to teorii, ukrytych znaczeń ani dopisywać sobie skomplikowaną ideologię, bo sprawa jest prosta i aż banalna w swojej prostocie.
Dziewczyna jest niedojrzała, może taką zostanie już do końca, a może wydorośleje, gdy pojawi się na świecie dziecko (kobiety często dorośleja w jednej chwili, w momencie gdy stają się matkami [tylko niektóre nie i dalej pozostają dziewuszkami- faceci raczej nie dojrzewają dlatego, że stali się ojcami, dlatego tak dużo jest piortrusiów panów])- nie wiadomo, jak z nią będzie. Wiadomo jednak, że na ten moment ta panna sama nie wie czego chce i wygląda na to, że powiedziała Ci prawdę mówiąc, że chce odejść od Ciebie, bo nagle zapragnęła się bawić.sama i bez ogona w osobie osobistego jej faceta. Ona za jakiś czas zapuka do Twoich drzwi i podejrzewam, że jeszcze kilka razy (jesli do tego oczywiście dopuścisz)będziesz miał zabawę polegającą na zrywaniach i na wielkich powrotach.
Nie trzymaj się więc nikogo na siłę ani nikogo też przy sobie nie zatrzymuj, jesli ktoś tego nie chce.
Daj sobie z nią spokój, jesli lubisz jasne sytuacje i chcesz wiedzieć na czym stoisz. W tej znajomości raczej czeka Cię huśtawka emocjonalna, bo tak to jest, gdy człowiek zaangażuje się w znajomość z osobą niepowazną i niestabilną uczuciowo i psychicznie.
Nie zabiegaj o tę dziewczynę i nie dbaj o kontakty z nią. Nabierz odpowiedniego dystansu do tej znajomości i idź do przodu- odczep ten ciągnący się za Tobą ogon, bo bedzie przeszkadzał Ci w normalnym i stabilnym marszu do przodu.

Komentarz doklejony:
rekonstrukcjo i 1234554321, dopiero teraz doczytałam- dla Was wszystko. Fajnie, że jesteście.
A nasz pumpkin niech idzie zdrowym i pewnym siebie krokiem do przodu, bogatszy o kolejne doświadczenie życiowe.
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 22.01.2015 14:34
Tak naprawdę to nie jest ważne czy twoja dziewczyna ma konkretnie to czy tamto. Wykazuje jakieś cechy, na które musisz uważać. Jak sam powiedziałeś "czyta się ze mnie jak z otwartej księgi ". Możesz przyciągać różnych zaburzeniowców i dziewczyny z mocnym charakterem. Jeśli ktoś wpływa na twoje zasady moralne i życiowe ,a wręcz je zmienia i łamie to nie nadaje się do związku. . Może być ci żal dziewczyny, ale po prostu uciekaj od niej. Nie pomożesz jej jeśli chodzi ci coś takiego po głowie.
11988
<
#14 | pumpkin dnia 22.01.2015 17:13
Myślę że rozumiem w czym problem- po prostu miałem nieodpowiednie intencje względem nieodpowiedniej osoby, a najlepiej wobec takiej osoby nie mieć jakichkolwiek intencji tylko co najwyżej jedną prośbę :"Spier*****" i tak jak napisałem na czacie "niech się inny z nią męczy"
Nawiązując do wypowiedzi ed65: boli mnie brzuch- nie wiem z jakiego powodu ale boli jak cholera. Muszę iść do lekarza żeby mnie wyleczył tabletkami.
Laska zatruła mnie i jest toksyczna co nie zmieni się przez długi czas. Daliście mi lekarstwo tłumacząc jak dziecku zaistniałą sytuację i powoli myślę że będę stawał na nogachUśmiech
@apologises: uważam że nie wpłynęła na moje zasady życiowe tylko zachwiało mną to, że wmówiła mi moją winę, co dzisiaj na czacie zostało mi wytłumaczone, że "jeśli psa się chce uderzyć to kij się zawsze znajdzie", chcę się bawić to niech się bawi bo "z niewolnika nie ma pracownika", a że zdradziła to oczywiście była jej decyzja bo "jeśli suka nie da to pies nie weźmie". Niby banały, ale mając na oczach różowe okulary zapomniałem o tych fundamentalnych prawdach.
Dzięki wam za pomoc. Pozdrawiam
11986
<
#15 | mononabis dnia 22.01.2015 19:33
Myślę, że wyciągnąłeś właściwe wnioski, a to już bardzo dużo. bo racjonalne myślenie jest dla Ciebie milowym krokiem naprzód.
Najgorzej jest bowiem, gdy człowiekiem rządzą emocje i pobożne zyczenia- nie ma nic gorszego od czegoś takiego.
Najciemniej jest pod latarnią (już to pisałam) i dlatego zawsze, zamiast szukać nie wiadomo, jakich skomplikowanych wyjasnień, lepiej jest spojrzeć na rzecz na zdrowy chłopski rozum.
Czasem tak jest, że człowiek zaangazuje się w coś, co nie ma żadnej przyszłości. Na początku może się komuś wydawać, że bedzie z tego coś fajnego, ale ja uważam, że jeśli ludzie nie są dla siebie, to dość szybko pojawiają się pierwsze ostrzegawcze sygnały. My lekceważymy je i mówimy, że wszysko jakos się ułoży, czasem słyszymy teksty o wzajemnym docieraniu się itd., ale to naprawdę tak nie działa i wiele też zależy od tego na jakim tle wynikają jakieś problemy, czy są to sprawy istotne, czy pierdoły bez znaczenia.
Wszystko mozna pojąć i zaakceptować, ale trzeba trzymać się jednego "CZŁOWIEK PO TO PRZECIEŻ ZACZYNA ZWIĄZEK Z JAKĄŚ OSOBĄ, BY SOBIE POLEPSZYĆ JAKOŚĆ ŻYCIA, CHOCIAŻ TROSZKĘ, ALE JEDNAK ŻEBY SOBIE TO SZARE ZYCIE POLEPSZYĆ- NIKT MYSLĄCY NORMALNIE NIE WIĄŻE SIĘ Z INNYM CZŁOWIEKIEM, BY SOBIE POGORSZYĆ, rozumiesz?
A skoro jakaś znajomość sprawia, że ciągle się męczysz, katujesz za wszystkie grzechy świata, bo ktos wmawia w Ciebie nie wiadomo, jakie głupoty, a Ty chodzisz po ścianach i więdniesz, to sorry, ale taki związek po c..h..ja jest Ci potrzebny?
Z toksyków się nie wychodzi- z toksyków się ucieka.
Boli Cię brzuch, bo pewnie nabawiłeś się nerwicy zołądka od tego stresu i życia w napięciu.
Odpuść sobie tę dziewczynę i pozwól jej zyć po swojemu. Skoro jej lepiej jest bez Ciebie, to Ty nie plącz się w jej życiu, bo w końcu ona weźmie miotłę i jeszcze mocniej Cię od siebie pogoni.
Po co ci tego rodzaju upokorzenie na koniec? Mało się jeszcze przed nią poniżyłeś?Za mało jeszcze napluła Ci w twarz? Nie masz swoich spraw, swojego zycia? OLEJ TĘ DZIOŁCHĘ I DAJ JĄ INNEMU. Może tego drugiego ona bedzie szanowała, a może też nim się zabawi- nie wiadomo, co ona jeszcze w życiu zrobi i z kim, ale niech Ciebie głowa o to nie boli.
Najważniejsze jest tylko to, żebys Tobie spadła ona z głowy i z serca.


Nie warto trzymać się na siłę układu, który sprawia, że jesteś skołowany, że wiecznie rozwiązujesz jakieś chore zagadki, że ciągle musisz się o coś martwić, ciągle czekać i czekać i żyć w niepewności. Takie stany, jesli przedłużają się, mogą odbić się na zdrowiu człowieka. Można naprawdę mocno się rozchorować przez coś takiego.
Korona z głowy nie spadła Ci przez to, że jakaś dziewczyna nagle przestała być Tobą zainteresowana. Wiele jeszcze w życiu zaliczysz różnych porażek, więc uodpornij się na nie i nie bierz sobie do serca każdego życiowego zawodu.
Myślę, że potrzebujesz jeszcze troszkę czasu, głównie na uspokojenie skołatanych nerwów, a potem bedzie już z górki. Tylko nie wpadnij na pomysł, by przyjmować tę rozrywkową panienkę z powrotem, bo popełniłbyś bardzo wielki bląd. Uwierz mi- nie warto nadstawiać łba dla czyjegoś kaprysu i chwilowego widzimisię.

Komentarz doklejony:
Do tego rodzaju "zabaw" interpersonalnych trzeba mieć odpowiednią konstrukcję psychiczną- uwierz mi, nie każdy człowiek nadaje się do czegos takiego. Ty ewidentnie nie nadajesz się do takich układów.
I powiem więcej- nawet rasowego narcyza czy innego tego typu popaprańca powali na łopatki taka relacja.
Nie porywaj się więc z motyką na słońce, bo wykończysz się chłopaku i to na własne życzenie.
Lubisz mieć jasne sytuacje w zyciu i innym stwarzasz jasne sytuacje, to bierz się tylko i wylącznie za takie sprawy. Uciekaj od klimatów, które obce są Twojej psychice, obce Twojej wrażliwości i wytrzymałości nerwowej.
Powodzenia.
11988
<
#16 | pumpkin dnia 23.01.2015 00:09
Racja mononabisUśmiech Niech sobie żyje laska jak chce i z kim chceUśmiech
Jeszcze jedno dobre sobie przypomniałem: "wszyscy faceci są do ****, wszyscy jesteście tacy sami, okrutni, przez Ciebie mam na pare lat z głowy bycie w związku, do żadnego się nie przekonam taki jesteś straszny". A tu bęc! Wyskok wychodzi na jaw hah!
Dzięki za pomoc i wskazówki raz jeszczeUśmiech
11986
<
#17 | mononabis dnia 23.01.2015 09:45
"wszyscy faceci są do ****, wszyscy jesteście tacy sami, okrutni, przez Ciebie mam na pare lat z głowy bycie w związku, do żadnego się nie przekonam taki jesteś straszny"

Głupie gadanie i tyle. Takie uogólnianie bez sensu- strasznie nie lubię czegos takiego. Gadki w stylu "wszyscy są tacy sami, Polacy są tacy a Niemcy są tacy albo Ty zawsze.. itd."- puste gadanie.
Każdy człowiek jest inny i to czy jest ktoś jest facetem, czy kobietą, czy Polakiem, Niemcem albo Żydem niewiele ma wspólnego z tym, jakim ktoś jest człowiekiem i czy ma posprzątane we łbie, czy jest z lekka pier...nięty.
Ja natomiast zwróciłam jeszcze uwagę na jedno. Ona napisała Ci, gdy Ty puściłes do niej serię żebraków o jej zasrane względy: " a ona mi wyskakiwała z hasłami "mój poprzedni też tak płakał"- wtedy tym hasłem mi strasznie dowaliła ale teraz się z tego śmieję."
Sam widziesz, co ta dziewczyna ma w głowie. Ona zalicza facetów, rozko****e ich w sobie, a potem karmi się tym, że ktoś płacze za nią. Dojrzała osoba nie miałaby żadnej satysfakcji z tego, że ktos przez nią płacze, bo jaki to powód do radości? Powinno być jej raczej przykro i głupio, że kogos doprowadziła do łez, a ta, jak widzisz, ma z czegoś takiego frajdę.
I jeszcze jedno- skoro wiele osób ocenia tę panienkę, jako niedojrzałą i taką, którek brakuje piątej klepki, to zapewne coś jest mocno na rzeczy w tym temacie. Ludzie, którym ona jest obojętna widzą ją obiektywnie i skoro oni tak o niej mówią, to raczej mają rację.
Nie jest więc ta panienka wiele warta i nie nadaje się do aż tak poważnego związku, jaki Ty miałeś dla niej w swojej ofercie.
Wykasuj jej numer, nie kontaktuj się z nią i nie śledź jej poczynań, bo tylko będziesz się niepotrzebnie denerwował, a jej podkarmisz tylko pustotę i dasz jej do zrozumienia, że jest ósmym cudem świata. Niech inni stanowią jej osobisty dwór do podziwiania jej cudowności- Ty tego nie rób.
7063
<
#18 | ed65 dnia 23.01.2015 10:23
Dzień dobry wszystkim..
Cześć Mono Uśmiech
Witaj Pumpkin

Mam nadzieję, że brzuch Ciebie rozbolał od śmiechu, a nie z powodu wymienionego przez Mono Uśmiech
Cieszę się, że wracasz do żywych ..
Co laskir30;
Znasz studencką zasadę 4x rzr1;
Ty zaś..
Zapij i zapomnij Uśmiech
Tylko z piciem to nie przesadź..
Bo zamiast brzucha to będą nogi Ciebie bolałyr30;.
Od dochodzenia do siebie Z przymrużeniem oka
Głowa do góry i śmiało do przodu..
Jesteś fajnym, młodym chłopakiem,
Gdzie Ty się człowieku tak śpieszysz? Z przymrużeniem oka
Jeszcze zdążysz r30;

Tak na poprawę humoru z działki lotniczej:

Pilot Airbusa AirFrance prosi o zgodę na startr30;
Wieża: Jesteście Airbus 320 czy 340?
Pilot: 340..
Wieża: W takim razie niech pan będzie łaskaw przed startem uruchomić pozostałe dwa r30;

Niemieccy kontrolerzy n lotnisku we Frankfurcie nie należą do cierpliwych
Autentyczna rozmowa pomiędzy wieżą(Ground) a 747 BritisAirways(Speedbird 206)

Speedbird206Szeroki uśmiechzień dobry- Frankfurt- Speedbird 206 wyjechał z pasa lądowania..
Ground: Podjedź do swojej bramkir30; Speedbird, Ty wiesz gdzie masz jechać?
SpeedBird: Chwila, szukamr30;.
Ground: (z niecierpliwością w głosie) : Speedbird206, nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
Speedbird( ze stoickim spokojem): Tak, byłem w 1944. Ale w innym Boeingu i tylko po to aby coś zrzucić. Nie zatrzymywałem się

3maj się
Miłego dnia

(usunięte powtórki - DrHouse)
11988
<
#19 | pumpkin dnia 23.01.2015 14:24
Wszyscy naokoło mówią to samo więc muszą mieć rację i hasło "jedzcie g***o- tysiące much nie może się mylić" nie ma tutaj zastosowania.
Ma natomiast zastosowanie hasło stwierdzenie "brak szacunku do osoby z którą się było jakiś czas to jest tak naprawdę brak szacunku do samego/samej siebie". Podpiąć to można też niestety pode mnie, jednak to ona zaczęła pluć po moich aspiracjach i ludziach z mojego otoczenia co mnie mocno zniesmaczyło. Wiem, że teraz to wygląda jakbym wrzucał na jedną stronę wagi swoje grzechy a na drugą jej. Boję się że jak mi przejdzie to będę każdą kobietę zbytnio analizował- każdy ruch, zachowanie i puszczał to wszystko przez filtr o nawie "moja eks" przez co będę robił z siebie psychola.

Cytat

Zapij i zapomnij smiley
Tylko z piciem to nie przesadź..
Bo zamiast brzucha to będą nogi Ciebie bolałyr30;.
Od dochodzenia do siebie smiley
Głowa do góry i śmiało do przodu..
Jesteś fajnym, młodym chłopakiem,
Gdzie Ty się człowieku tak śpieszysz? smiley

Spokojnie ed65- obiecałem sobie że nie będę pił bo mam fajne cele na ten rok i się tego trzymamUśmiech Wiem wiem, spieszyłem się z pójściem pod ołtarz ale uważałem ją za odpowiedni materiał na bycie matką moich dzieci. Jak się jednak okazało mocno się pomyliłem i podejrzewam, że i tak wszystkiego o niej nie wiem w myśl hasła "zdradzacz przyzna Ci się tylko do tego, co sam mu udowodnisz".
"Co Ty myślisz, że ja z każdym idę po pół godzinie znajomości do łóżka?", ja wtedy:
"Nie no co Ty", a teraz mam prawo w ten sposób o niej myśleć
7063
<
#20 | ed65 dnia 23.01.2015 14:42

Cytat

obiecałem sobie że nie będę pił bo mam fajne cele na ten rok i się tego trzymam

:tak_trzymaj

A tylko mi spróbuj złamać swoją obietnicęr30;
Wtedy na długo nas zapamiętasz Z przymrużeniem oka
Wierzę jednak, że nie będziemy musieli sięgać po drastyczne środki Pokazuje język
11986
<
#21 | mononabis dnia 23.01.2015 14:57
Boję się że jak mi przejdzie to będę każdą kobietę zbytnio analizował- każdy ruch, zachowanie i puszczał to wszystko przez filtr o nawie "moja eks" przez co będę robił z siebie psychola.

Nie masz czego się bać- juz się tak nie katuj.
Normalnie przecież jest- im dłużej zyjesz na tym świecie, tym więcej ludzi poznajesz po drodze i tym więcej zdobywasz wiedzy na ich temat, czyli zdobywasz doświadczenie życiowe.
Za jakiś czas sam może o sobie powiesz, że znasz zycie i że znasz się na ludziach. Tylko idiota nie wykorzystywałby swojego doświadczenia, a od normalnego korzystania ze swojej wiedzy na temat zycia jeszcze daleka droga do tego, żebyś musiał wpadać w paranoję. Nie przesadzaj.
Następnym razem nie będziesz traktował poważnie tego typu lal i tyle. Nauczysz się traktować takie użytkowo (tylko uważaj, żebyś nie złapał jakiegoś choróbska, nie tylko takiego związanego z genitaliami, bo takie puszczalskie dziewuchy to siedlisko bakterii i wylęgarnia zarazków, nigdy nie wiadomo przeciez z jakimi facetami takie się puszczają- no, uważaj po prostu, bo licho nie śpi), a poważnie będziesz traktował tylko takie dziewczyny, które szanują innych ludzi i siebie przede wszystkim.
A jak je rozpoznać? To proste- "po owocach je rozpoznasz", więc niech dla Ciebie będzie to zadaniem domowym, żebyś rozpracował na czynniki pierwsze to bardzo proste i mądre stwierdzenie. Moim zdaniem, jesli pojmiesz nalezycie to stwierdzenie, to żadna paranoja na pewno Ci nie zagrozi.
Cieszę się, że jesteś na tyle rozumnym człowiekiem, że można przemówić do Ciebie na konkretne argumenty, bo, jak widać, rozum Twój nie jest w stanie uśpionym, lecz funkcjonuje aktywnie.
7063
<
#22 | ed65 dnia 25.01.2015 11:42
Cześć Młody, jutro postaram się odezwać
3maj się

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?