Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
,Ja, psychopata.' - list, który nigdy nie powstanie.
Dziś napiszę do Ciebie list. Nie przeczytasz go nigdzie więcej, bo tak naprawdę ja nigdy takowego nie stworzę. Przecież nie będę sobie sam pracy utrudniał, demaskował się. W dodatku napisanie go dla mnie jest bezcelowe - nie ma w nim ni,, co mogłoby dać mi jakąkolwiek korzyść. Szkoda mi czasu na tą szczerość, na Ciebie.
Nigdy też nie podpiszę go ,Psychopata', bo wolę ,Na zawsze Twój', lub ,Tylko Twój'. No cóż, ani Twój, ani na zawsze, ale im dłużej tak myślisz, tym lepiej dla mnie. Nie podpiszę go też prawdziwie, bo wcale się za psychopatę nie uważam. Owszem, wiem, że jestem inny, ale dla mnie oznacza to ,lepszy'.
Patrzę na Ciebie jako na obiekt swojego eksperymentu. Nie jesteś tak żywa jak ja, z krwi i kości. Chcę, byś uwierzyła, że dobro Twoje przedkładam nad swoje, chociaż jest zupełnie odwrotnie - moje dobro jest najważniejsze, a cała reszta to zwykłe gówno. Nawet Ty, Mamo, masz obowiązek odbierać sobie od ust, by zaspokoić moje materialne pragnienia. W końcu jesteś moją matką, urodziłaś mnie i jesteś do tego zobligowana. Z zadowoleniem przyjmuję taką kolej rzeczy, że będziesz mnie kochała bez względu na moje poczynania i zachowanie - mnie się kocha najbardziej na świecie. Kropka. A Ty Tato żyj jak najdłużej i bądź zdrów, bo ktoś przecież musi zarobić na mój wymarzony samochód. Jeżeli każdego zarobionego grosza nie wydasz na mnie, to wiedz, że życzę Ci długiej i bolesnej śmierci.
Zawsze się zastanawiałem jak będzie wyglądała moja żałoba po Was. Czy może coś mnie ukłuje? Czy będę stał nad Waszymi trumnami w poczuciu odrealnienia, totalnie skupiony na sobie, napawając się brakiem swoich emocji? Może wbijając zapłakane oczy w grudki ziemi stukające o drewniane wieka będę myślami przy rzeczach bardziej istotnych, jak na przykład konieczność znalezienia nowego źródła pieniędzy i miejsca, do którego zawsze można wrócić? Czy może jednak doznam czegoś podobnego do uczucia, gdy zdycha Ci stary pies, który pałętał się między nogami od lat kilkunastu i oczy zdążyły już przywyknąć do jego widoku jako do stałego elementu umeblowania mieszkania? Nie wiem, ale póki co jesteście mi potrzebni, a myśl, że może Was zabraknąć napawa mnie niepokojem o moje jestestwo.
Jesteś dla mnie, tak samo jak każdy w moim otoczeniu, obiektem z przyczepioną do niego listą korzyści. A ja chodzę i czytam te wszystkie plusy, minusy i kalkuluję wszystkie niedogodności związane z rozpoczęciem każdej gry.
Moje życie polega na ciągłej kalkulacji, dlatego też gardzę wszystkim i wszystkimi, którzy nie są w stanie mi czegoś dać, bądź polepszyć statusu mojego istnienia.
Jeżeli już masz coś, czego chcę, to z łatwością przeczytam Cię jak książkę, bo jesteś dla mnie zwykłym frajerem, który odkrywa wszystkie swoje karty. Powiesz mi czego pragniesz, co Cię boli, a ja uformuję siebie na wzór klucza do Twojego mieszkania, z którego wyniosę wszystkie kosztowności. Wychodząc naszczam do akwarium ze złotą rybką tylko po to, by widzieć Twój ból, gdy będzie zdychać. Zapytasz: ,Czemu mi to zrobiłeś?' Bo lubię patrzeć jak świat płonie, to moje najlepsze kino.
Może nawet nie wiesz, ale nie muszę się zbytnio wysilać, by Cię prześwietlić. Wiem jakich słów potrzebujesz, jakiego dotyku, jakiej intymności. Sama będziesz chciała w to wierzyć, że jestem tak wrażliwy i kruchy, a wszystkie nasze wzloty są tak samo moimi pierwszymi razami, jak Twoimi.
Tylko jeszcze muszę Cię trochę zdezorientować, zmylić Ci szyki, poznikać i pomilczeć, bo ja przecież mam taki bałagan w głowie, zgubiłem się w tym życiu. Musisz mi pomóc, poskładać moje kawałki w jedną całość, uratować mnie. Potrzebuję Cię, bo jesteś jedyną kobietą, z którą poczułem taką więź, mam na to setki dowodów, rozumiemy się bez słów. Bratnie dusze.
Uwierzyłaś w to? Boże, jesteś taka głupia, że aż ogarnia mnie śmiech.
Potem już jestem Twoim Panem. Z zadowoleniem patrzę, jak tańczysz niczym laleczka na sznurkach i z wdzięcznością za samą moją obecność przenosisz góry i kładziesz mi wszystko u stóp. Wtedy mam to potwierdzenie, że jestem najlepszy ze wszystkich, że jestem ponadczłowiekiem.
Operuję słowami jak najlepszy chirurg. Przypiszę Ci je w formie pigułek z czachą na każdą Twoją dolegliwość, na każdy Twój ból.
Lubię słowo r18;kochamr17;, wiem co oznacza, ale to co się pod nim kryje nie jest mi znane z autopsji. Jak ktoś używa go w stosunku do innego człowieka, to znaczy, że chce, żeby mu było jak najlepiej, chce być obok niego i o niego dbać. Siła tego r18;uczuciar17; jest chyba bardzo duża w waszym świecie, bo ludzie za to słowo potrafią zabijać i umierać. Dlatego też chcę używać tego słowa w stosunku do Ciebie, bo widzę jak dobrze ono działa.
Jeżeli chodzi o empatię, to też znam definicję tego słowa. Po prostu udaję, że jest mi smutno, kiedy Tobie jest smutno. Udaję, że w mojej głowie dzieją się takie same rzeczy jak w Twojej. Tak naprawdę, to wcale mnie nie obchodzi co się dzieje w Twojej głowie - to Twoja głowa i Twoja sprawa, a ja będę Ci wciskał kity tak długo, jak mam z tego korzyść.
Nie ruszają mnie żadne rzeczy, które wywierają na Tobie wrażenie. Robisz wielkie oczy na myśl o zjawiskach pogodowych i noworodkach ssaków różnych gatunków. To żałosne. Mimo to, jak będzie mi z tym po drodze, to chętnie Ci o tym opowiem, tak samo jak o ,naszej wspólnej przyszłości' (z doświadczenia wiem, że lubisz ten zbitek słów). Będę bajał o naszym domku na wsi pomalowanym na zielono, o pięknej kwitnącej wiśni, jaka urośnie w naszym ogródku i o wszystkich leniwych letnich popołudniach, gdy będziemy w nim leżeć przytuleni na kocu w blasku zachodzącego słońca.
Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić chociażby z takiego powodu, że ja żyję tu i teraz. Myślowe podróże w czasie są dla mnie nierealne, moje życie jest podzielone na bardzo wiele krótkich, różnych od siebie etapów. Nie umiem zobaczyć siebie w perspektywie np. 10 lat. Ja potrzebuję zmian, ciągłych wyzwań, więc zamienię także Ciebie na inny obiekt i co do tego możesz być pewna.
Jedyne, co ja czuję w środku, to potrzebę dbania o samego siebie. W końcu jestem wyjątkowy. Nie hamują mnie żadne durne emocje. Muszę się sprawdzać, dowartościowywać, grać. Wolno mi więcej, niż Wam. Wolno mi wszystko. Chcę się dobrze bawić, a że poczucie humoru mam niespotykaner30; Idę po życiu jak jedyna figura na szachownicy, która może kopniakiem zrzucać inne i poruszać się w dowolnych konstelacjach. Lubię adrenalinę, ale muszę robić bardziej ryzykowne rzeczy, żeby coś poczuć. Kłamię dla zabawy, żeby zobaczyć Wasze zdezorientowanie. Lubię zamęt i chaos. Czasami jeszcze czuję złość na Was, bo chcecie mi podcinać skrzydła. Czuję obrzydzenie i zdegustowanie.
Po pewnym czasie trochę mi zbrzydnie widok Ciebie sterowanej na pilota, którego trzymam w dłoni. Uznam, że wyzwanie się skończyło. Znudziłaś mi się, nie mam już nic więcej do czytania i z Twoją pomocą już nie uda mi się sobie więcej uświadamiać, że jestem kimś wyjątkowym. Być może decyzję podejmę w ciągu jednej nocy, może nawet w ciągu jednej godziny. Może tej nocy zniknę, gdy będziesz spała, a zbudzi Cię tylko dźwięk tłuczonego szkła i zatrzaskiwanych drzwi. A może bezszelestnie zmienię target i założę konto na serwisie randkowym nie wychodząc nawet z Twojego ciepłego łóżka.
Jeżeli wybiorę pierwszą opcję, możesz być pewna, że nie zostawiłem Ciebie samej sobie. Od początku urabiałem Cię na taką ewentualność. Teraz, gdy pozostał po mnie tylko zapach na poduszce, jak grzeczna tresowana suka weźmiesz winę na siebie. Będziesz się zastanawiała co zrobiłaś źle. Przecież było nam razem tak wspaniale, taka wielka miłość nie mogła się po prostu skończyć tak, jakby się nigdy nie zaczęła. Co jest z Tobą nie tak? Nie kochałaś wystarczająco? Może się przypierdalałaś o byle co? Nie dałaś z siebie 100%? Może jesteś wariatką, chorą psychicznie kobietą, która nie zasługiwała na tak wspaniałego mężczyznę.
Gdy wybiorę drugą opcję, to dokładnie będę wiedział ile czasu mi zostało. Przestanę się Tobą interesować tak nagle, że będziesz w szoku. Oszacuję dokładnie jak wiele wytrzymasz, a po praniu mózgu wytrzymasz wystarczająco długo, bym mógł trafić na nowy, bezpieczny i ciekawy grunt. Znajdę kolejny obiekt z dobrymi referencjami, który o mnie zadba i który znów sprawi, że moje życie stanie się ciekawą grą. W tym momencie nie potrafię już udawać, że jesteś mi do czegokolwiek potrzebna. Nie mam już w tym korzyści.
Będę odpowiadał na Twoje pytania zdawkowo, będą mnie drażniły, zrobię się chamski. Powiem Ci co naprawdę o Tobie myślę. Jesteś idiotką i kretynką, nic nie potrafisz, odpierdol się ode mnie. Przez ułamek sekundy zobaczysz moją prawdziwą twarz - między zdjęciem maski ,dla Ciebie', a założeniem maski ,dla nowej kobiety'. Odchodząc obejrzę się za siebie tylko w momencie rzucania zapałki na polane benzyną Twoje życie. Dlaczego? Bo mogę.
Skoro już wiesz, że słowa są tylko słowami, pewnie zastanawiają Cię sprawy seksu między nami. Niedorzeczne jest dla Ciebie to, że taką bliskość i intymność można sfingować. Już Ci tłumaczę.
Początki były wspaniałe. Pod kontem fizycznym jestem po prostu mężczyzną. Twoja cipka była dla mnie nowością i chyba nie ma w tym nic dziwnego, że stałem jak dąb. Tylko skąd ta zmiana potem? Jakieś problemy, brak więzi, bliskości, rzadsze zbliżenia... No cóż, spowszedniałaś mi. Kratka przy Twojej cipce została zakreślona ptaszkiem (moim), więc na co liczysz? Mimo wszystko pewnie byłaś mi jeszcze do czegoś potrzebna, więc zmuszony byłem do odgrywania tych scenek zbliżeń. Było to dla mnie gorsze od zwalenia sobie, bo przy tym można jeszcze było pooglądać pornografię, a tak, to tylko Ty, Twoje nudne cycki i cała reszta, którą już znam. Robiłem to mechanicznie mając przed oczami najbardziej obrzydliwe sceny z filmów porno. Przestałaś być dla mnie bodźcem, którego ja potrzebuję by poczuć w życiu COKOLWIEK. Mój organizm mówił sam za siebie, gdy mój kolega opadał w połowie lub nawet nie chciał stanąć. To znaczyło tylko tyle, że znudziłaś mi się, zwaliłem sobie już dziś przy porno (być może kilka razy) lub po prostu mój potencjał został już wykorzystany na inną szparkę.
Teraz odchodzę od Ciebie zostawiając za sobą totalny burdel i dezorganizację. Jesteś zszokowanym wrakiem, a ja po prostu idę zacząć zabawę od nowa, z innym obiektem.
Mimo wszystko wiedz jedno - lubię czasami wracać. Minie pół roku, czasami rok, może pięć lat, jest opcja, że za ten czas zapukam cichutko do Twoich drzwi. Zrobię to, bo staniesz się na nowo wyzwaniem, co więcej o podwójnym poziomie trudności. Będę chciał sprawdzić, czy po tym wszystkim, co Ci zrobiłem będę w stanie jeszcze raz zamydlić Ci oczy i kolejny raz dla zabawy roztrzaskać Twoje życie w drobny mak. Czy zostawisz dla mnie swojego chłopaka/męża? Czy tak bardzo odbiłem się na Twoim życiu?
A Ty wpuścisz mnie z powrotem w siebie żywiąc nadzieję na wyjaśnienie dawnych nieporozumień. Będziesz chciała zrozumieć co się stało, po czyjej stronie leżała wina. Gdy Cię zapewnię, że się zmieniłem, przywołasz sobie te wszystkie wspomnienia i pierwsze razy związane z nami dodając do nich szczęśliwe i piękne zakończenie. To moment, w którym zaczynam nową grę.
Czy naprawdę wgryzłem się aż tak dobrze w Twoją duszę?
Masz wrażenie, że stale przeżywasz jakieś koszmarne deja vu. Ta sama niepewna codzienność, z nim na planie głównym. Wspólna poranna kawa i stale powracające myśli: dokąd on pójdzie, co zrobi, gdy zamknie za sobą drzwi, czy wróci dzisiaj, czy też napisze, że ma dużo pracy.
- większy ból
Nie uciekając ranisz siebie, a zawracając, ranisz siebie po raz kolejny. Grzebiesz się w bagienku i taka utytłana nie dostrzegasz źródła swojego bólu, rozpruwasz siebie tylko po to, bo on chce(?) ciebie czasami mieć na wymianę z innymi lub jako ropiekunkęr1; domowego ogniska, tak aby miał gdzie wracać (ciepła strawa, ciepłe kapcie, ciepłe łóżko, ciepłe ciało obok) . Ból rośnie wraz z oczekiwaniem, tak naprawdę na niewiadomo co.
Na półkach w sklepie można znaleźć coś, co nazywa się rGulasz w sosie własnymr1;. Kiedyś czułam się podobnie, jak taki rgulaszr1; właśnie i na dodatek w konserwie.
- te same obietnice (składane wszystkim kobietom)
Nie oszukuj się. On każdej mówi podobne słowa, składa podobne przyrzeczenia, których nigdy nie dotrzymuje. Ale należy mu się nagroda za pomysłowość i fantazję w tworzeniu wciąż nowych obiecanek, zaklęć, przysiąg. Te obietnice to nic innego, jak manipulacja, bo dzięki nim jesteś stale dostępna, stale czekasz i stale masz wrażenie, że jesteś najważniejsza w jego życiu. I trwasz nieprzerwanie na posterunku, wpatrujesz się w telefon i czekasz, na jego słowo, na jego dotyk, na jego niespełnianie danych obietnicr30; byleby tylko był, chociaż na chwilę,r30; ale czy wiesz, że jeśli on się pojawi rw przelocier1;, to tylko po to, żeby sprawdzić, czy jesteś grzeczna i posłusznie czekasz?
- rbrunetki, blondynkir30; ja wszystkie was dziewczynkir30;r1;, czyli haremowy śpiew niewiernego
Tu zawsze pojawia się pytanie rile?r1;
Ile zdrad jesteś jeszcze w stanie znieść, wybaczyć, rzrozumiećr1;. Ile kobiet we wszystkich odcieniach koloru włosów, tobie podobnych i niepodobnych, chcesz uczynić swoimi wrogami. Z iloma kobietami jeszcze chcesz konkurować, startować w zawodach, w których jedynym rzwycięzcąr1; jest on?
Ile jeszcze czasu potrzebujesz, abyr30; odejść?
- jeszcze większa pogarda do siebie
Znów pojawi się pogarda, najpierw skierowana do niego, a potem uświadomisz sobie, że ma ona swoje źródło w tobie. Czujesz ponad to wściekłość na siebie, bo kolejny raz zawracając, pozwoliłaś sobie na bicie pokłonów w jego kierunku.
- ponowna utrata szacunku i godności
To jak łamanie własnego kręgosłupa. Musisz uświadomić sobie, że dla niego jesteś jedynie pogotowiem seksualnym na wypadek, gdyby inna miała rglobusar1; lub coś innego. Jesteś jego zapełniaczem czasu, ale tylko wtedy, gdy on chce i gdy nie wie, czym/kim ten czas zapełnić. Być może jesteś też matką jego dzieci, o które według niego to ty powinnaś się głównie troszczyć, bo jesteśr30; matką. Jesteś też od sprzątania, prasowania, gotowania (zazwyczaj jego ulubionych potraw). Jesteś od załatwiania spraw niemożliwych i innych wszelakich: rachunków, kredytów, umów, remontów, zakupów,r30; a masz być podczas wykonywania tych czynności zawsze radosna i masz czuć się spełniona, jako matka, żona, czy też kochanka (właściwe podkreślić). A przy okazji tej wyliczankir30; zauważyłaś ile rzeczy potrafisz zrobić sama?!
- kolejny zawód, rozczarowanie
Jesteś mistrzynią kręcenia serialu, a ilość odcinków jest wciąż tobie nieznana. W zależności ile razy zawrócisz, tyle będzie sezonów kolejnych odcinków. Z czasem zauważysz, że wszystkie epizody w serii będą takie same. Stwierdzisz, że ta powtarzalność jest wyczerpująca i męcząca dla widza, czyli dla ciebie. Ale masz wciąż nadzieję na jakiś zwrot w akcji.
Nakręcasz kolejny film z nadzieją na Oskara. Ale niestety, nie będziesz miała okazji podziękowania za statuetkę mamie, siostrze, psu, kotu i pokojowi na świecie, bo już po pierwszych odcinkach jego kolejnego, wielkiego Come-back, odkrywasz, że treść jest niczym z taniego romansidła. On zjawia się i wyznaje po raz kolejny swoją Miłość, próbuje przekonać ciebie, że liczysz się tylko ty, że żadna inna nie daje mu tego, co ty, że jesteś jedyna(!?), wyjątkowa, piękna, mądra,r30; że świetnie gotujesz, parzysz najlepszą kawę, a takiego rosołu i karkówki żadna inna mu nie robi, nawet o lodach na deser pamiętasz. No właśnie lody! bo ten cudowny seks,r30; tylko z tobą ma takie doznaniar30;
Jesteś po prostu w każdym miejscu cudowna i w kuchni, i w sypialni. Zapewniasz mu pełen wachlarz doznań, i tych z rozkoszą podniebienia związanych, jak i tych innychr30; podniebnych (częstor30; z podniebieniem także związanych).
A potem poranna kawa (wg niego ta najlepsza!) i wychodzi. Po kilku dniach pisze krótkiego SMSa, że było cudownie, że kocha, żer30;
- podeptane nadzieje i marzenia
On zrobił wszystko, aby rozbudzić twoje marzenia o nim samym, abyś miała nadziejęr30;, wiedząc, że nic tobie nie jest w stanie dać. Pozwolił na to, abyś ty rozłożyła przed nim dywan utkany z marzeń. Myślałaś wtedy, że będzie po nim stąpał lekko, tak, aby niczego brutalnie nie zadeptać.
(rWięc ci rzuciłem marzenia pod stopy, Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniachr1; W. B.Yeats)
Czy, leżąc przy nim nago, pragnęłaś rozebrać się dla niego jeszcze bardziej? Nie wstydź się, ja też miałam ciągłe wrażenie, że odziana w NIC, wciąż jestem za bardzo ubrana. Rozebrałam się więc jeszcze bardziej, a on pozwolił mi sięr30; przeziębić.
(rPrzy nim zawsze chciałam rozebrać się jeszcze bardziej.r1; J. L. Wiśniewski, rProśbar1; R.Wojaczek)
- stały i systematyczny lifting blizn, przy jednoczesnym pojawianiu się nowych
Wraz z utratą szacunku, godności, honoru, poczucia stabilizacji, spokoju, bezpieczeństwa,r30; zachwianiem po raz kolejny podstawowymi zasadami moralności, przyzwoitości, zwykłej ludzkiej poprawności zachowańr30; dostajesz klapsy, uderzenia, których ślady na zawsze pozostaną w tobie. Im więcej tych szturchnięć, tym więcej znamion na resztę życia.
Gdy uda się tobie uciec wystarczająco daleko, to będąc na zusowskiej emeryturze, siedząc w bujanym fotelu, będziesz oglądała we wspomnieniach te blizny, opowiadając jednocześnie wnukomr30; jak to kiedyś babcia kochała, zaczynając swoją opowieść słowamir30; za moich czasówr30;
- większy dół
Pamiętasz zabawy w piaskownicy? Lubiłaś kopać doły? Ja uwielbiałam! Nie wiedziałam wtedy, że kiedyś nabiorą one dla mnie innego sensu i znaczenia.
W ramach rwspólnych zabawr1; z nim dostajesz od niego łopatkę, którą wykopujesz sobie sama(!) najpierw grajdołek, a wraz z rpogłębianiemr1; znajomości, coraz większy dół. Stopniowo pogrążasz się coraz bardziej, coraz mniej widzisz, coraz mniej możesz, jest coraz ciaśniej, jesteś coraz bardziej ograniczona w działaniach i możliwościach. Jeśli natychmiast nie zaczniesz się gramolić do góry, zasypując jednocześnie wcale nie zabawny dół, zostaniesz wchłonięta i zamiast stać się super babką, staniesz się babkąr30; piaskową.
- większe wypalenie, większa utrata energii życiowej,
Dopada ciebie utrata chęci na jakiekolwiek COŚ. Pracowałaś, jak elektrownia atomowa na największych obrotach dla niego(!), aż do całkowitego wypalenia, całkowitego rozszczepienia jąder (nie jego, a szkoda!) atomu. Oddałaś ciepło, entuzjazm, radość, witalność, werwę, szał, ogień, zapał, żarliwość, gorliwośćr30; wszystko, co może być energią napędową życia.
Popatrz w siebier30; masz wielką wypaloną dziurę i wypalone paliwo. Najwyższy więc czas na poszukiwania nowych bezpiecznych(!) źródeł energii (niekoniecznie od razu w innych ramionach, najpierw TY musisz dojść do ładu ze sobą).
- gorączka, bezsenność, dreszcze, wymioty, zasłabnięcia
Cierpisz stale na bezsenność, bo stale myślisz o nim. Nie o sobie! Jeśli uda się tobie w końcu zasnąć budzisz się z gorączką duszy (a czasem i ciała), pot sprawia, że masz dreszcze. Nie możesz jeść, ale możesz wymiotować i wymiotujeszr30; Skoro nie jesz, zdarza ci się zasłabnąć. Zsuwasz się więc powoli z łóżka, żeby na wszelki wypadekr30; wpaść do niego z powrotem, bez nabijania guza.
Jeśli ktoś powiedział tobie, że jesteś chora, bor30; wahasz się, bo masz wątpliwości, to uwierz temu komuś, mówi prawdę. Jesteś chora!
- złość na siebie, na świat, na dziecko, na szczęśliwych ludzi
Masz w sobie tyle złości, że musisz w końcu gdzieś eksplodować. Nie szukasz bezpiecznego miejsca na rodpalenier1; tej bomby, tylko wybuchasz gdzie popadnie. Tym sposobem dostaje się twoim dzieciomr30; za bałagan w pokoju, za czwórkę w szkole, za umorusane ubranie i podarte portaski, za wylany sok,r30; za cokolwiek. Wybuchasz w kilkuosobowej kolejce do kasy, kopiesz w oponę swoje auto, bo nagle postanowiło nie odpalić. Czepiasz się koleżanki przy sąsiednim biurku, burczysz pod nosem na wszystkich, zwłaszcza na tychr30; uśmiechniętych. Walczysz z całym światem, zamiast zawalczyć o siebie.
- stracony bezpowrotnie czas
Ile czasu przesiedziałaś przy telefonie, przy komputerze, czekając? Czekałaś ubrana i rozebrana, rano i wieczorem, w pracy i po pracy, w dzień i w nocy, latem i zimą. Czekałaś z gorącą kolacją, która w czasie twojego czekania stawała się zimna. Czekałaś z biletami do kina, kręgielni,r30; które w końcu oddawałaś koleżance, bo sięr30; nie doczekałaś. Czekałaś, bo obiecał przyjść, bo obiecał sprawdzić akumulator w twoim samochodzie i naprawić ten cholerny kran. Nie przyszedł, nie sprawdził, nie naprawiłr30; Kolację wyrzuciłaś, bo nie możesz przecież jeść, ale za to zwymiotowałaś, to akurat możesz. Film widziała koleżanka, nie poturlałaś kul w kręgielni, jedynie on rpoturlałr1; tobą, a cieknący kran przypomina tobie, kropla za kroplą, że ktoś miał przyjść.
Czekałaś na niego i nie zrobiłaś w tym czasie nic dla siebie. Tą bezczynność nie myl z odpoczynkiem. Jesteś bardziej zmęczona niż kiedykolwiek.
- poczucie bycia ofiarą
Dociera do ciebie, że jesteś jego ofiarąr30; i ofiarą losu. A wszystko sama sobie zrobiłaś, bo byłaś ofiarna. Złożyłaś ofiarę ze wszystkiego, co miałaś do zaoferowania, rzuciłaś całą swoją wartość w ramiona kogoś, kto zupełnie nie zdawał sobie sprawy, co otrzymujer30; w ofierze. Twoja ofiarność nie została zauważona i doceniona.
Zapamiętaj, że nie istnieją ani sezonowe, ani żadne inne obniżki rcenr1; na siebie. A ofiarność nie myl z robieniem z siebie ofiary.
- brak kontaktu z rzeczywistością
Tracisz poczucie czasu i rzeczywistości. Nie interesują ciebie inni, ich sprawy, ich problemy, a już na pewno ich radości. Nie wiesz, jaki jest dzień tygodnia. Jest ci wszystko jedno, jaka jest pogoda za oknem, bo i tak nic nie czujesz, nie widzisz, nie słyszysz. Zapomniałaś, że dzisiaj urodziny ma twoje dziecko. Gdyby wybuchła III wojna światowa, z pewnością byś tego nie zauważyła. Przemarsz wojsk pod twoimi oknami nie zrobiłby na tobie żadnego wrażenia. Siedzisz w swoim kątku i zastanawiasz się, gdzie jesteś i po co. Masz oczywiście przy sobie telefon, bo może zadzwoni.
- smutek
Ogarnia ciebie tak wielki smutek, że na inne emocje brakuje już miejsca. Jesteś jednym wielkim, głębokim Smutkiem. Wszystko jest smutne, a najbardziejr30; uśmiechnięci ludzie wokół ciebie. Zastanawiasz się, co oni robią. Zapomniałaś, czym jest szczery i radosny śmiech. Twoje mięśnie twarzy zostały unieruchomione. Twoje kąciki ust opadłyr30; nie dodaje to niestety tobie uroku, co powoduje, że patrząc w lustro stajesz się jeszcze bardziej smutna.
- bezsilność
Przebywając dłużej w Psychofagowie zostajesz pozbawiona sił na cokolwiek.
A dodatkowo czujesz, że jesteś też na rbezr1;, czyli bezradna, beznadziejna, bezwolna, bezużyteczna, beznamiętna, bezimienna, bezmyślna, bezmózgowa, bezsensownar30; i bez perspektyw na lepsze(go).
- pogorszenie się stanu na wiosnę
Wiosna tylko pogłębia wszystko to, przed czym chcesz uciekać. Ludzie wylegają na ulice, kręcą się po parku i wydaje ci się, że wszyscy dookoła ciebie czują rchemięr1;, tylko ty jesteś odmieńcem, roztworem obojętnym. Nie zachodzą w tobie żadne, pożądane zwłaszcza na wiosnę, reakcje chemiczne, bo nie masz obok siebie drugiego odczynnika. Twój odczynnik, o którym myślałaś, że jestr30; zachodzi w reakcję z kimś innym. Do ciebie wpadnie rna reakcjęr1; potemr30;
- problemy w pracy
Szef się czepia? Inni wykazują, udawane lub nie, zainteresowanie twoim kiepskim wyglądem, odwróconymi w uśmiechu ustami. Pytają dlaczego jesteś taka, jaką kiedyś nie byłaś. Chcą wiedzieć, jedni po to, żeby pomóc, a inni, żeby poplotkować przy kawie. Czekają na twoją odpowiedź, a Tobie wtedy szklą się oczy, chowasz się za segregatorami i monitorem. W końcu wystukujesz adres: http://uciekamydoprzodu.blog.pl/ i zaczynasz pisaćr30; czyli zaczynasz UCIEKAĆ.
Ostrzegawcze sny i potęga intuicji
W związku z psychopatą dobre jest tylko to, że możemy się kiedyś od niego uwolnić. Problem jednak w tym, że im więcej spędziłyśmy czasu z psycholem, tym mniej "czujemy siebie", a zatem tym trudniej nam uzyskać dostęp do naszego wewnętrznego źródła siły. Targają nami skrajne emocje, a czasem przeciwnie - popadamy w zupełne odrętwienie. Miotamy się bądź wegetujemy, szarpiemy od bandy do bandy. W tym wszystkim jednak gdzieś głęboko na dnie, zagłuszony przez inne, głośniejsze i jaskrawsze komunikaty, przebija się nieśmiało niewielkie, jasne światełko. Pójdź za nim, bo to głos Twojej bezcennej broni - intuicji.
Intuicja nie jest zjawiskiem w rodzaju "abrakadabra, czary mary, chuje muje dzikie węże". Takim asortymentem posługuje się psychopata. Intuicja natomiast znajduje się na przeciwnym biegunie - to głos wewnętrznej prawdy. Każda z nas go posiada, ale często brakuje nam wiary w siebie i popadamy w uzależnienia od innych, zagłuszając własny, niepowtarzalny ton.
W "normalnym życiu" intuicja będzie dochodzić do głosu częściej lub rzadziej, często nie będziemy specjalnie się na niej skupiać ani zauważać jej roli, instynktownie wybierając to, co jest dla nas dobre. Związek z kochającym człowiekiem nigdy nie zagłuszy jej głosu. Przeciwnie - wydobędzie go. Ktoś, kto naprawdę nas kocha, będzie chciał, żebyśmy stały się w pełni sobą, najlepszą i najpiękniejszą wersją samych siebie. Nigdy nie będzie przy tym naruszał naszej wolności, ale przeciwnie - ochraniał nas w taki sposób, żeby dać nam konieczną przestrzeń do rozwoju i kontaktu z samą sobą.
Jak natomiast będzie postępował psychol? Dokładnie odwrotnie. Nigdy nie będzie dążył do Twojego rozwoju, ale do destrukcji. Nie będzie chciał Twojej wolności, tylko zniewolenia. Nie otoczy Cię opieką, ale zamknie w więzieniu stałego kontrolowania. Nie będzie chciał Ci niczego ofiarować, a jedynie omamić Cię i oszukać - po to, żeby wszystko Ci zabrać. Od pospolitego złodzieja różni się jedynie poziomem perfidii.
Złodziej na ogół nie rozpoczyna włamania od wręczenia bukietu kwiatów i pierścionka zaręczynowego. Wpada zamaskowany pod Twoją nieobecność, plądruje i sp...dala. Kradzież, jakiej się dopuszcza, dotyczy głównie dóbr materialnych (choć nie tylko, bo przecież pospolity przestępca okrada Cię również z poczucia bezpieczeństwa). W przypadku psychola kradzież rozciąga się niestety na wszystko - dobra duchowe, materialne, emocjonalne, zdrowie, przyjaźnie, rodzinę i więź samą sobą oraz z siłą wyższą. Serwowana Ci podróba bywa jednak tak dobrze wykonaną imitacją, że niestety łykasz jego sztuczki jak pelikan i otwierasz przez złodziejem nie tylko swój dom, ale i serce, niczym poczciwa babcia piekąca szarlotkę dla dawno nie widzianego "wnuczka", wrzucającego w tym czasie do złodziejskiego wora jej cenną biżuterię i chudą emeryturę.
Nie ma powodu mieć do siebie pretensji, konia z rzędem temu, komu udało się nie paść ofiarą perfekcyjnie przygotowanego oszustwa. Tu dochodzimy do kwestii zasadniczej: IM LEPSZY MAMY KONTAKT Z NASZĄ INTUICJĄ, TYM MNIEJSZA SZANSA, ŻE WPADNIEMY W ŁAPY PSYCHOLA. I tym większa, że szybciej dojdziemy do siebie po ucieczce bądź rozstaniu. Tak, jak istnieją zasady dbania o zdrowie (ruch, świeże powietrze, olej z wiesiołka, owsianka, magnez and all that jazz , podobnie w życiu emocjonalnym obowiązują prawidła, których przestrzeganie zapewni nam zdrowie psychiczne.
Kilka zasad dbania o naszą najlepszą przyjaciółkę - Intuicję:
1. MIEJCIE DLA SIEBIE CZAS. Co jest do tego potrzebne? Cisza wewnętrzna. Samotność, spacer, otoczenie przyrody, to, co lubisz. Spędzaj każdego dnia trochę czasu z samą sobą - bez paniki, bez poszukiwania bodźców, bez nerwowego otaczania się ludźmi albo rozmyślania o facetach.
2. SZANUJCIE SIEBIE NAWZAJEM. Większość, o ile nie wszystkie, ofiary psychopatów, to "kobiety kochające za bardzo". Albo raczej za mało kochające siebie. Zbudowanie szacunku dla siebie samych to podstawa każdej zdrowej relacji - inaczej każda nawiązana przez nas znajomość będzie neurotyczna. Polubienie siebie, zaakceptowanie siebie ze swoimi mocnymi i słabszymi stronami, ciekawość siebie, łagodność i wyrozumiałość dla siebie samych wymagają potężnej, ale koniecznej pracy, którą musimy wykonać, jeśli naprawdę zależy nam na głębszych relacjach i prawdziwej wolności.
3. NIE PRZERYWAJ JEJ. Twoja przyjaciółka Intuicja zawsze ma dla Ciebie czas. Ty także miej czas dla niej. Kiedy zaczyna do Ciebie mówić, a czasem z troski o Ciebie wręcz krzyczeć i ostrzegać, nie traktuj jej tak, jak psychopata traktował Ciebie - nie mów: "przesadzasz" / "jesteś przewrażliwiona" / "nie wpadaj w histerię". Usiądź i posłuchaj, zadaj dodatkowe pytania. A kiedy już wspólnie dojdziecie do tego, że jednak miała kobita rację - chwyćcie się mocno za ręce i sp...lajcie! (że po raz kolejny użyję słowa - klucza, do którego można w sumie sprowadzić całą wiedzę i wszelkie wytyczne na temat psychopatów ).
4. NIE MÓW JEJ, ŻE JEST GŁUPIA, ZAZDROSNA, ŻE MA PARANOJĘ ALBO ŻE NIE CHCE TWOJEGO SZCZĘŚCIA. Ona chce tego jak nikt inny. I nigdy Cię nie opuści.
5. PAMIĘTAJ, ŻE ZAWSZE MOŻESZ DO NIEJ WRÓCIĆ. ONA CI WYBACZY. Jeśli nawet sto razy powiedziałaś jej: "sorry, stara, muszę lecieć, psychol mnie woła, on mnie kocha, wiesz?", jeśli zamknęłaś przed nią drzwi mówiąc: "daruj, ale teraz chcemy pobyć trochę sami", jeśli nawet powiedziałaś jej: "spadaj i więcej się nie wtrącaj, kłamiesz!", Intuicja nigdy się nie obrazi. Bądź pewna, że w czasie, kiedy Ty świrowałaś i pogrążałaś się w bagnie autodestrukcji, ona nie marnowała czasu - siedziała gdzieś na strychu, oliwiła broń, ćwiczyła karate i ostrzyła noże Teraz jest gotowa do akcji
Jednego możesz być pewna. Nienawiść psychopaty do Twojej intuicji będzie daleko przewyższała nienawistne uczucia, jakimi darzy wszystkie ostrzegające Cię przed nim przyjaciółki. Od samego początku Waszej relacji, będzie próbował Was rozdzielić. Będzie chciał zamiast tego podłączyć Cię do swojego własnego GPS-a, ukrywając jednocześnie przed Tobą ekran wyświetlacza. Inaczej zobaczyłabyś, że jest tam napisane: "Cel: bagno, a ściślej - jego dno", a nie "Kanary, Seszele i cykady na Cykladach".
Skłóceniu Cię z intuicją będą służyły wszystkie teksty o Twoim "przewrażliwieniu" i "nadinterpretacjach". Wierzymy w nie, bo nie chcemy rezygnować ze złudzeń. Bo nie chcemy, żeby życie znowu było szare i polegało na spełnianiu obowiązków. Bo wsiadłyśmy w atłasowych pantofelkach do złotej karocy i wolimy nie widzieć, że woźnica ma twarz Kajetana P., a na przednim siedzeniu leży jakaś dziwna paczka, z której chyba wystają kobiece włosy.
Tyle, że ignorowanie rzeczywistości nie ma szans jej zmienić. Ono tylko przedłuży tkwienie w iluzji i sprawi, że będziemy miały mniej siły, kiedy zdecydujemy się na ucieczkę / zostaniemy do niej zmuszone. Słuchanie głosu intuicji zawsze doprowadzi nas z kolei do właściwego dla nas miejsca przeznaczenia. Tyle że będzie wymagało wysiłku, czasem nudy, czasem odwagi, a czasem z kolei - czasu spędzonego w samotności. Na pierwszy rzut oka, a raczej ucha, głos intuicji może wydawać nam się skrzekliwym pouczaniem starszej pani - dewotki, ale z czasem, kiedy odzwyczaimy uszy od sztucznych wibracji o wysokich częstotliwościach, oferowanych przez psychopatę, odkryjemy, że to żaden skrzek, ale krzyk rozpaczy i troski o nas. Kiedy nauczymy się prawdziwie wsłuchiwać w głos intuicji, odkryjemy w nim potężną siłę granitowych, tatrzańskich skał. I bijący od nich spokój.
Do dzieła zatem. Nie bójmy się czasu spędzonego w samotności, nie bójmy się pytań, rozmów z samymi sobą, odważmy się wreszcie zawalczyć o siebie, przyznać sobie prawo do życia, równorzędne z tym, jakie mają inni ludzie. Zawalczmy o miejsce dla siebie we własnym życiu.
Tyle ogólnych przemyśleń, a teraz chciałabym podzielić się z Wami przykładami z własnego życia. Utrata kontaktu z własną intuicją była chyba jednym z moich najgorszych życiowych doświadczeń. Czułam się, jakbym została wrzucona do jakiegoś czarnego oceanu w środku nocy, bez możliwości zobaczenia horyzontu i znalezienia jakiegokolwiek punktu oparcia i odniesienia. Nie stało się to oczywiście od razu, wszystko zaczęło się od zagłuszenia wewnętrznego głosu kwiecistymi tyradami bombardującego "miłością" psychola i zalewem związanych z tym emocji. Psychol ma to do siebie, że w przeciwieństwie do normalnego, a zwłaszcza wrażliwszego i mniej pewnego siebie człowieka - wygłasza swoje tezy z niebywałą wręcz pewnością siebie, przekonaniem w głosie i każdym geście. Umęczona codziennością / samotnością / samą sobą i własną niepewnością kobitka to dla niego wymarzony cel, a rozregulowanie jej wewnętrznego GPS-a to warunek powodzenia ataku. Dlatego też wyrwanie się ze szponów tego zła, musi wiązać się ze zbudowaniem, a raczej odkryciem (bo drzemie ona w każdej z nas!) wewnętrznej siły. Stąd też nazwa bloga - szczury (marne tchórze, roznoszące na dodatek choroby) kontra wadery - silne, piękne, odważne i wolne!
Z perspektywy czasu mogę wymienić kilka znaczących objawów uruchomienia Intuicyjnego Systemu Alarmowego (ISA), których doświadczyłam w czasie związku z psycholem:
1. Utrata pokoju wewnętrznego. Żyłam właściwie w stałym niepokoju, uniemożliwiającym normalny sen, pracę i kontakty z innymi ludźmi. Z czasem niepokój zamienił się w nerwicę lękową.
2. Utrata radości życia. Dziś wiem, że jeśli żyje się w harmonii ze sobą, to cieszyć może "głupia" filiżanka kawy albo miła rozmowa z panią w sklepie. Jeśli z kolei żyje się w ciągłym stanie pogwałcenia siebie, po pewnym czasie nie cieszy już kompletnie nic. Gdybym nawet znalazła się z psycholem na Seszelach, i tak czułabym się jak na dnie ciemnego, zimnego bagna.
3. Utrata zainteresowań. Na pewnym etapie nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że coś kiedyś sprawiało mi jakąkolwiek przyjemność. Pamiętałam, że kocham góry, przyrodę, pływanie w jeziorze, ogniska, kajaki, fotografię, sztukę, film i literaturę, ale nie byłam w stanie tego na nowo zapragnąć. Czułam się jak zombie - niby żywa, ale wewnętrznie martwa.
4. Utrata przyjaźni i wartościowych znajomości, spędzanie czasu wyłącznie z psycholem.
5. Brak śmiechu. To bardzo znaczący objaw, którego nie wolno ignorować. Jeśli przestajesz się śmiać - wiać, k... mać
Te wszystkie i wiele innych elementów to sygnały, że nie ma się w ogóle nad czym zastanawiać i że związek, w którym tkwimy - niezależnie od tego, czy jesteśmy z regularnym psycholem, czy też ze "zwykłym" zjebem, a może z człowiekiem, który zwyczajnie do nas nie pasuje - jest destrukcyjny i nie ma sensu tracić na niego czasu, pogrążając się jedynie w coraz głębszym uzależnieniu.
To są pewne prawidła ogólne, ale oprócz nich istnieje jeszcze cały szereg zjawisk "niestandardowych", jakich możemy doświadczyć w związku z psychopatą. Myślę, że nasza intuicja reaguje wprost proporcjonalnie do zagrożenia, toteż jeśli wykryje, że znalazłyśmy się w polu rażenia tak potężnego zła, uruchamia środki nadzwyczajne. U mnie były to sny. Pierwszy sen związany z psychopatą pojawił się zanim jeszcze na dobre coś się między nami rozkręciło. A był tak straszny, że zapamiętam go na całe życie. On chyba też uchronił mnie przed ostatecznym upadkiem i uwierzeniem całą sobą w opowieści psychola. A śniło mi się, że idę zupełnie sama przez ciemny, pusty most na Wiśle, pada deszcz, pode mną - czarna rzeka, naprzeciw mnie - czarny las. Żywej duszy dookoła. Nagle z lasu wybiega wielki, silny, żylasty, czarny pies i biegnie prościutko i szybko, bardzo agresywnie, w moją stronę - po to, żeby mnie zabić. Najbardziej przeraziło mnie to "sfokusowanie" psa na mnie, to nie był pies, który "po prostu" musi znaleźć sposób na odreagowanie swojej agresji, to był "atak spersonalizowany". Obudziłam się zesztywniała z przerażenia i niestety pewna tego, że ten sen dotyczy mojej relacji z psychopatą. Zaczęłam odmawiać różaniec, z czasem uspokoiłam się. Następnego dnia - co również było znaczące - przyśniła mi się Matka Boża. Atmosfera snu była zupełnie inna - pełno radosnych ludzi, śmiech, śpiew, głośne, wesołe rozmowy, moja kumpela szczęśliwa i w ciąży , a w ogrodzie - pomnik Matki Bożej całej w niebieskich kwiatach - dzwoneczkach.
Innym razem przyśnił mi się atak wilków w lesie i kilka moich koleżanek w białych sukienkach, które pomogły mi wejść na drzewo i uratować się. Niesamowite zdarzenie miało też miejsce, kiedy po paru miesiącach detoksu, uległam słabości i spotkałam się z psycholem "na 15 minut". Kiedy już właściwie czułam się znowu w tym specyficznym "tunelu", do którego wpadałam za każdym razem, kiedy się z nim kontaktowałam, odwiedziłam na chwilę mamę, żeby coś od niej odebrać. Z psycholem byłam umówiona na wieczór. Mama oczywiście nic o tym nie wiedziała. Zobaczyła mnie jednak i powiedziała: "Ale miałam sen, śniło mi się, że ten człowiek znów Ci zagrażał, a Ty jak taka głupia ćma, co leci do ognia, znowu za nim poszłaś". Ten sen po raz kolejny uratował mi życie, stawiając do pionu. Uznałam, że skoro Pan Bóg angażuje środki nadzwyczajne, żeby mi pomóc i uświadomić, że to szambo, a nie perfumeria, to zależy mu na mnie i ignorowanie tego sygnału byłoby głupotą. Udało mi się nie spotkać z psycholem ani tamtego dnia, ani nigdy później - nie licząc jego koczowania pod domem i mojego wezwania policji. Psy pojawiły się zatem nie tylko na początku, ale i na końcu tego uroczego związku
Podsumowując - w walce o siebie nie jesteśmy same. Psychol bardzo chciałby nam to wmówić, ale to nieprawda. Mamy intuicję, która łączy nas ze wszystkim, co na świecie dobre, piękne, mądre i szlachetne. Znaków obecności Dobra jest wiele, a w miarę zdrowienia, będziemy widzieć ich coraz więcej. To nie cały świat jest zły, to nie my jesteśmy złe. To tylko czarne okulary psychola, na które zamieniłyśmy noszone wcześniej różowe okulary naszej naiwności. Teraz pora na wyrzucenie obu par do kosza, bo - jak słusznie powiedział Antoine de Saint-Exupéry - dobrze widzi się tylko sercem.
Dlaczego kobiety wybierają sadystycznych partnerów r11; czyli czemu złe rzeczy przydarzają się dobrym ludziom? Część 1 r11; DDD, DDA, DDK, poprzednie związki i nadwrażliwość emocjonalna.
Wyrwałaś się z toksycznego związku. Jesteś emocjonalnie, psychicznie, finansowo wykończona. Ktoś ci powiedział, że byłaś w toksycznym związku, albo sama do tego doszłaś. Artykuły w gazetach, intrenecie, na blogu czy w książkach utwierdzają Cię w tym przekonaniu. Analizujesz, co ci się przytrafiło i nie możesz uwierzyć, jak mogłaś się dać tak zmanipulować. Może nawet zauważasz, że to nie jest pierwszy raz, że większość (jeśli nie wszystkie) z twoich poprzednich związków cechowała się pewnymi elementami przemocy. Nie chcesz, żeby to ci się znowu przytrafiło ale jednocześnie nie rozumiesz, dlaczego ciągle wybierasz patologicznych partnerów. Przyczyn może być kilka, poniżej wymieniam niektóre, większość z nich dyktowała moje wybory w przeszłości.
Jakie czynniki mogą mieć wpływ na wybór toksycznego partnera
1. Możliwe, że miałaś tzw. rtrudne dzieciństwor1;. Teraz jesteś dorosła i myślisz, że trudny okres masz już za sobą, wyrwałaś się z toksycznego domu i odcięłaś się od przeszłości. Tak Ci się przynajmniej wydaje.
Trudne dzieciństwo to niestety bardzo często bagatelizowana przyczyna. Nie zdajemy sobie sprawy (albo nie chcemy sobie zdawać) jak bardzo nasi rodzice i środowisko w jakim dorastaliśmy ma wpływ na kształtowanie naszej osobowości, a w efekcie na wszelkie decyzje jakie podejmujemy w dorosłym życiu. Nie ma rodziców doskonałych, ale jest taki moment, w którym niedoskonałość przeobraża się w destrukcję. Może tylko jeden rodzic był toksyczny, może była to matka, może ojciec, a może byli obydwoje. Związek pomiędzy ojcem a córka jest szczególnie istotny, jako że w przypadku toksycznego ojca, który nieustannie krytykuje, jest niedostępny emocjonalnie i stosuje przemoc psychiczną lub nawet fizyczną, w dziewczynce kształtuje się pewien akceptowalny stereotyp zachowań rnormalnychr1; dla płci męskiej. Ten wypaczony obraz będzie jej towarzyszył w dorosłym życiu i będzie ona odbierała krytykę, sadyzm emocjonalny a nawet przemoc fizyczną jako normalne objawy miłości. Taka dziewczynka, gdy dorośnie, prawdopodobnie będzie podświadomie szukała romantycznych partnerów o cechach osobowości podobnych do jej ojca i próbowała od nich uzyskać miłość, której ojciec jej nie dal. I zakończy się to, w najłagodniejszym przypadku, kolejnym rozczarowaniem.
Przykłady dorosłych, którym toksyczne dzieciństwo może utrudnić szczęśliwą dorosłość i zdrowe związki z partnerami:
r11; DDA r11; Dorosłe Dzieci Alkoholików r11; to dorośli, którzy wychowali się w rodzinach, w których nadużywano alkoholu. Alkoholizm rodzica może powodować u dziecka cięższe urazy psychiczne niż u osoby uzależnionej, które będą objawiały się miedzy innymi niska samooceną, brakiem akceptacji siebie, ukrywaniem emocji i stanami lekowymi.
r11; DDD r11; Dorosłe Dzieci z Rodzin Destrukcyjnych r11; to dorośli, którzy dorastali w rodzinie z nałogiem, poważną chorobą jednego lub obojga rodziców, wszelkimi rodzajami przemocy domowej ( jak przemoc emocjonalna, psychiczna, fizyczna czy seksualna), nadmiernie wymagającymi rodzicami bądź w rodzinach rozbitych na skutek śmierci rodzica, rozwodu lub emigracji. DDD mają trudności w radzeniu sobie z emocjami, brakiem poczucia bezpieczeństwa i nie potrafią tworzyć zdrowych i udanych związków.
r11; DDK r11; Dorosłe Dzieci Katolików r11; to dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach, gdzie na skutek nadmiernego zaangażowania jednego lub obydwojga rodziców w sprawy wiary i kościoła, życie rodzinne było zaniedbane, gdyż dorośli poświęcali więcej czasu i uwagi Bogu niż swoim dzieciom. Nie mówimy tutaj o Katolicyzmie jako drodze do spotkania z Bogiem, ale jako o nadmiernym zaangażowaniu i ucieczce od rzeczywistości, często do etapu uzależnienia, które powoduje, że rodzic staje się nieobecny w życiu swoich dzieci.
Jedynym sposobem na poradzenie sobie ze skutkami trudnego dzieciństwa jest profesjonalna terapia, nie ma możliwości poradzenia sobie z takim balastem samemu.
2. Poprzedni związek z toksycznym partnerem daje większe szanse na wpadniecie w pułapkę po raz drugi, szczególnie jeśli nie zdajemy sobie sprawy, ze takich właśnie toksycznych partnerów przyciągamy. Kolejny partner może się wydawać całkowitym przeciwieństwem naszego ex , co wcale nie znaczy, ze nie będzie toksyczny. Na przykład jeśli twój ex był alkoholikiem, krzykliwym i agresywnym, nowy partner może być typem ofiary r11; spokojnym, małomównym, troskliwym, obrażalskim, żerującym na tobie finansowo i urządzającym ciche dni pasożytem.
Dlatego obserwuj uważnie, kto się Tobą zainteresował. W razie najmniejszych wątpliwości uciekaj!
3. Tymczasowa nadwrażliwość emocjonalna, na przykład stan świeżo po rozstaniu z toksycznym partnerem. Każda kobieta, której udało się wyrwać z toksycznego układu jest zniszczona emocjonalnie, ma zdeptaną wiarę w siebie, często czuje się osamotniona i bez wsparcia, szczególnie, że toksyczny ex włożył dużo pracy w odizolowanie ofiary od przyjaciół i rodziny. Kobieta, która boi się być sama jest bardzo łatwym łupem emocjonalnego sadysty, ponieważ strach przed samotnością przyćmiewa inne, zdrowe instynkty. Oprawca ma doskonale wyostrzone zmysły i wyczuje zranioną uczuciowo ofiarę z daleka i bezbłędnie. Zjawi się na rodsieczr1; jak rycerz w srebrnej zbroi na białym koniu, będzie mówił to, co ofiara pragnie usłyszeć, będzie robił, to , co ofiara pragnie aby było zrobione, a co najważniejsze będzie uważnie słuchał. Nadwrażliwość emocjonalna i brak wsparcia od bliskich powoduje, ze kobieta będącą w trudnej sytuacji psychicznej będzie chciała się rwygadaćr1;, zwierzyć z tego co ja spotkało, wyrzucić z siebie cały żal, bol i rozpacz. A nowy oprawca będzie słuchał, bardzo uważnie słuchał, i będzie się uczył. Dostanie przecież gotowy przepis, jak zdobyć zaufanie ofiary i wślizgnąć się do jej życia r11; wystarczy postępować dokładnie odwrotnie, niż postępował jej ex, obsypywać komplementami, których ex ją pozbawiał, generalnie zafundować jej okres miesiąca miodowego i ta zniszczona emocjonalnie i psychicznie kobieta złapie się na to jak mucha na lep! I nagle okaże się, że to nie był rycerz w srebrnej zbroi, ale pachołek owinięty folią aluminiową.
Każdy związek, szczególnie ten toksyczny, trzeba rodchorowaćr1;. Tego nie da się zrobić szybko, zniszczenia są zbyt poważne. Dlatego najlepszym wyjściem jest randkowy detox i terapia, bycie singielką przez dłuższy czas (i mam tu na myśli lata, nie miesiące), chodząc na skróty wpadniemy ponownie w pułapkę.
Poruszyłyście w swoich wypowiedziach kilka ważnych wątków, kluczowych w procesie uwalniania się od psychola. Dotyczą one przede wszystkim sfery poczucia własnej wartości, autonomicznej tożsamości, ale też kwestii złudzeń i tzw. "wtórnej wiktymizacji". Ale po kolei.
1. "Czy to moja wina / Czy mogłam jakoś temu zapobiec / Dlaczego właśnie ja?!". Nie Twoja, nie mogłaś, dlatego, że na świecie istnieje niestety zło, złodzieje ludzkich serc i pożeracze dusz. Poczucie winy to ważny temat. Każda z Was przekonała się o tym zapewne po wielokroć w trakcie związku z psycholem. Na niczym nie umieją tak grać, jak właśnie na tym wrażliwym instrumencie. A że robią to po chamsku, cynicznie, wielokrotnie przeciągając strunę - instrument się rozstraja i później rezonuje już bez przerwy, wyłapując najlżejsze bodźce. To dlatego po zakończeniu związku z psycholem jesteśmy na ogół Jednym Wielkim Poczuciem Winy i Porażki. No i nic dziwnego, skoro w kółko słyszymy o tym, że krzywdzimy najbliższą i najbardziej nas kochającą osobę, bądź że jesteśmy nienormalne i nikt o zdrowych zmysłach nas nie pokocha.
Prawda wygląda jednak odwrotnie i im szybciej dotrze do nas, że padłyśmy ofiarą wyrafinowanej przemocy psychicznej i zostałyśmy brutalnie wykorzystane, tym krótsza będzie nasza droga do zdrowia. Uważam, że nieodzowne jest w tym procesie dzielenie się swoim doświadczeniem z osobami, które przeżyły to samo. Nikt inny nie będzie w stanie w pełni tego zrozumieć, toteż w początkowym etapie, choć oczywiście niezbędne jest wsparcie bliskich, kochających osób i ich opieka, konieczne jest również dzielenie się swoimi przeżyciami z innymi ofiarami psychopatów. Inna ofiara nigdy nie zada pytania: "ale dlaczego nie odeszłaś wcześniej?" / "a kto ci kazał się z nim wiązać?", nie powie: "weź już daj spokój, trzeba żyć dalej" ani nie uzna, że "wina zawsze leży po obu stronach". Inne ofiary to nie tylko wsparcie i zrozumienie, ale także i lustro. Kiedy przekonamy się, że te fajne, inteligentne, ciepłe i wrażliwe kobiety z poczuciem humoru także padły ofiarą gadów w ludzkiej skórze i zobaczymy, że wszystkie jak jeden mąż mówią o zaniżonym poczuciu własnej wartości, szukają winy w sobie albo uważają się za mniej atrakcyjne od całej reszty świata, przekonamy się, że wszystkie cierpimy na tę samą chorobę, mamy te same objawy, ale możemy również zastosować te same środki lecznicze. Łatwiej pogodzimy się same ze sobą, kiedy zobaczymy, że choroba ta dotknęła tak wielu z nas.
2. Warunkiem zdrowienia jest LECZENIE. I tutaj, podobnie, jak w przypadku Anonimowych Alkoholików i innych uzależnionych, kluczowy jest Krok 1., czyli uznanie własnej bezsilności. Oznacza to przyznanie się do tkwienia w nałogu. Czyli - odrzucenie błędnego koła myślenia: "a co ja bym mogła jeszcze zrobić, żeby on się zmienił" / "a dlaczego on jest taki straszny?" / "dlaczego nie możemy być razem szczęśliwi?" itd. To jak z wódką. Też nie możecie być razem szczęśliwi. Dla wielu ludzi to przykre i nie do zaakceptowania, toteż wielu z nich niestety umiera nie rozstawszy się z nałogiem. My nie musimy do kich należeć. Odstawiamy wódę. Raz na zawsze. Nie ma tłumaczenia: "ale może jeszcze tylko jeden pożegnalny kieliszek?", (= jedno pożegnalne spotkanie / rozmowa / wyjaśnienie), "może mogę pić tylko okazjonalnie?" (= może możemy się zaprzyjaźnić i spotykać od czasu do czasu?) etc. Stanięcie w prawdzie wymaga powiedzenia sobie, że wóda to śmierć. Toksyczny związek to śmierć. Nie pół-życia, pół-śmierci, nie "trochę śmierć, a trochę nie".
Jeśli chcemy wyzdrowieć, musimy nabrać pokory. Pokora to w tym przypadku uznanie, że nie panujemy nad naszym uzależnieniem, że to ono panuje nad nami i że jeśli chcemy się uratować, musimy postępować ściśle według wskazówek opracowanych przez inne uzależnione osoby. Tak jak w przypadku alkoholików pierwsza zasada to całkowite odstawienie wódki, tak w naszym przypadku jest to całkowity brak kontaktu z psychopatą. Tutaj uwaga - możemy w najlepsze pielęgnować uzależnienie nie pijąc grama alkoholu / nie widując się z psycholem. Wystarczy, że będziemy godzinami rozmyślać o alkoholu / analizować miniony związek i bobrować na fejsie w poszukiwaniu nowych bodźców do analizowania. Oczywiście, etap rozkminy, czytania miliarda książek i artykułów jest konieczny, ale tylko przez parę miesięcy, do roku - do momentu zrozumienia, co się stało. Czym innym jest zrozumienie, czym innym - popadnięcie w kolejne uzależnienie. Alkoholicy w początkowej fazie też rozmawiają na mitingach głównie o wódzie, ale z czasem muszą zacząć wytrzymywać na trzeźwo pytania o to, co sprawiło, że po nią sięgnęli. My też musimy. A potem musimy tak przemodelować nasze życie, żeby znaleźć w nim radość. Bez tego powrót do nałogu (tego lub podobnego związku) będzie tylko kwestią czasu - nie sposób przecież żyć w wiecznym bólu.
Wydaje się to wszystko kosmicznie trudne, ale to są tylko strachy na Lachy. Wszystko, czego potrzebujemy do zapanowania nad nimi, znajduje się w naszym sercu. I z czasem posiądziemy tę umiejętność, kiedy na jakieś rozhisteryzowane wycie usłyszane we własnej głowie: "jesteś do niczego, nic nie rób, nic nie mów, zniknij, zgiń, przepadnij!", będziemy umiały odpowiedzieć głośno, pewnie i wyraźnie zdrowym: "spierdalaj".
3. "Czy on wie, że jest psychopatą?". Takie pytanie zadała jednak z Czytelniczek. Z moich lektur i obserwacji wynika, że psychopaci doskonale wiedzą, że czynią zło i mają to głęboko w pompie. Wiele czytelniczek, a kiedyś i ja sama, jest bardzo przywiązana do etykietki "psychopata bądź nie". Tak, jakby ta diagnoza stanowiła werdykt. Tymczasem nie ma to większego znaczenia. Jeśli Twój związek jest do tego stopnia toksyczny, że wpisujesz w google hasło: "psychopata", to nie będziesz z tym facetem szczęśliwa. Możesz znaleźć nawet lekarza specjalistę, który zostanie przez psychola zmanipulowany i "uwiedziony" (zdarzyło się to nawet wybitnemu znawcy tematu, dr. Robertowi Hare), psychol może dostać "glejt", że psycholem nie jest, tylko że CO Z TEGO? Breivik może wygrać proces z norweskim wymiarem sprawiedliwości, ale czy to znaczy, że przestał być zbrodniarzem?
Zaklinanie rzeczywistości to normalny element choroby (współ)uzależnienia. "Pogoń" za "wyleczeniem" psychola jest jak tkwienie w związku z czynnym alkoholikiem i wychodzenie ze skóry, żeby naszej żabci dogodzić (czytaj: umożliwić jej komfort picia). Mądra miłość stawia granice - jeśli trzeba, stawia je za drzwiami. W toksycznych związkach nie skupiamy się na tym, jak jest nam TU I TERAZ, tylko niczym chomik w kołowrotku gonimy jakąś wyimaginowaną najczęściej marchewkę. "Kiedyś / w przyszłości / on się zmieni / bla bla bla". I dlatego tak strasznie jesteśmy zdruzgotane, kiedy zostajemy wymienione na innego chomika albo kiedy odkryjemy, że obok nas, równolegle, kręci się jeszcze kilka takich "kołowrotków", a w nich - chomiki we wszystkich kolorach tęczy. To jest nieważne, Porzućmy chomiki, porzućmy złudzenia, porzućmy nieistniejącą marchewkę Zapiszmy sobie na ścianie Podstawowe Związkowe Prawa Relacji (PZPR :
1. W związku jesteśmy po to, żeby było nam w nim LEPIEJ niż bez bez niego.
2. Związek ma nas ROZWIJAĆ (uwaga: nie mylić rozwoju ze szkołą przetrwania!).
3. Miłość to przede wszystkim SZACUNEK, gdzie nie ma szacunku, nie ma miłości.
4. Nie ma miłości bez WOLNOŚCI.
5. Jeśli przez swój związek nie śpisz, nie jesz, chorujesz, zawalasz pracę, a nie są to pierwsze dwa miesiące chemii i motyli - nie jest to dobry związek.
6. Jeśli przy swoim partnerze nie śmiejesz się pełną gębą albo często przez niego płaczesz - wiej.
7. Jeśli przy swoim partnerze nie jesteś sobą - wiej.
8. Jeśli Twój partner izoluje Cię od bliskich - wiej.
9. Nie ma miłości tam, gdzie jest jakakolwiek forma przemocy.
10. Jeśli kupujesz kolejne książki w rodzaju: "Kochałam manipulatora", ale w obawie przed partnerem, ukrywasz je w niedziałającym piekarniku - wiedz, że coś się dzieje
Przekierunkowanie naszej uwagi z "pogoni za marchewką" na budowanie satysfakcjonującej codzienności, to proces i praca, trochę trwa. Ale to jedyna droga do wyjścia na prostą.
Właśnie. Wychodzenie na prostą. Rozumiem doskonale opisywane przez Was stany pustki i tęsknoty. To naprawdę jest uzależnienie i to naprawdę mija. Warunkiem jest jednak pełne zrozumienie tego, co się wydarzyło, zaprzestanie "niuansowania" zła i zdecydowane odwrócenie się od niego. Dopóki pozostanie w nas chociaż cień sentymentu, nadal będziemy żyć w mroku i "ssaniu" w stronę tej pustki. Całkowite porzucenie zła da nam sporo siły. Rzeczywistość będzie zewnętrznie wyglądała tak samo, a jednak zaczniemy żyć w zupełnie innym wymiarze. Każda z Was ma na pewno trochę inną "wysepkę słońca". Moja to "3 x P" - Praca, Przyjaciele, Przyroda Od toksyków mam totalny odrzut, jak ktoś, kto przeżył elektrowstrząsy i za nic nie chce znowu znaleźć się w takim stanie.Tym z Was, które tęsknią, myślą, czują pustkę, proponuję: 1. zastosowanie w życiu podstawowej zasady biznesowej mówiącej o tym, iż "liczą się tylko zyski PRZYSZŁE ", 2. wypisanie listy pięciu (lub więcej) rzeczy, które ZYSKAŁYŚCIE odcinając się od toksyka. Być może "zyskałyście" także tę "pustkę" - może to jest po prostu... przestrzeń?
Więcej :https://szczuryiwadery.blogspot.de/2016/06/to-nie-twoja-wina.html
Poradnik dla uciekających
Wiele kobiet tkwiących w toksycznych związkach z psychopatami prędzej czy później myśli o ucieczce. Jednak ktoś kto nigdy nie znalazł w takiej sytuacji, nie jest w stanie zrozumieć, jak ciężkie jest podjęcie takiej decyzji. To prawdziwa walka z uzależnieniem, wyczerpujący odwyk, batalia w której stawką jest twoje życie. Przy czym musisz się zmierzyć nie tylko z psychopatą, lecz często także ze wspólnymi (zmanipulowanymi) znajomymi, rodziną, systemem prawnym (gdy czeka cię sprawa rozwodowa), a przede wszystkim z własnymi emocjami.
Opisuję dziś kilka rzeczy, które mogą ci pomóc na tym etapie.
Wszystkie poniższe punkty obowiązują również w sytuacji, gdy wasz związek już został formalnie zakończony, ale nadal utrzymujesz jakąś formę kontaktu z psychopatą. (Po co ci taki kontakt? Czy przypadkiem dalej nie jest to zależność emocjonalna?)
Nie bez powodu piszę więc o ucieczce, a nie o zerwaniu z psychopatą. Zakończenie związku to tylko jeden z elementów całego procesu ucieczki...
1. Rozpraw się z wymówkami
Nie czekaj na lepszy moment, aby odejść. Taka chwila nigdy nie nadejdzie, naprawdę. Toksyczny związek to droga tylko w jednym kierunku - w dół. Lepiej już nie będzie, a najlepszy dzień na rozpoczęcie ucieczki jest DZIŚ.
Odkładanie tej decyzji to niestety typowa przypadłość. W tym samym czasie twój umysł produkuje całe mnóstwo wymówek dlaczego nie możesz tego zrobić, takich jak na przykład:
- "A może on jednak tym razem naprawdę sobie wszystko przemyślał i teraz już się zmieni? Jego słowa brzmiały naprawdę szczerze." (Wierzysz w to? Ile razy ci to obiecywał? A co się tak naprawdę od tego czasu zmieniło?)
- "Nie czuję się na siłach, teraz jestem zdruzgotana i zrozpaczona, więc poczekam aż będę się czuła lepiej" (Poważnie? Przypomnij sobie zatem jak wyglądają twoje myśli, gdy faktycznie czujesz się lepiej. Czy przypadkiem nie próbujesz się wtedy oszukiwać, że te gorsze chwile minęły już na zawsze i teraz - po pięćdziesiątej szansie i tygodniu w trakcie którego psychopata był miły - już na pewno zawsze będzie dobrze? A jak się potem wszystko kończy? Prawda jest taka, że jeśli czujesz się teraz źle, to jest to idealny moment na ucieczkę.)
- "Muszę z nim zostać dla dobra naszego dziecka" (Czy na pewno chodzi ci w tym wszystkim o dobro dziecka, czy to tylko wygodne uzasadnienie twojego braku działania? I czy dziecko na pewno bardziej skorzysta na obserwowaniu przez lata waszej chorej relacji, niż gdybyś ułożyła swoje życie na nowo - z kimś nietoksycznym, ucząc tym samym swojego dziecka szacunku do siebie i zdrowych wzorców budowania relacji?)
- "Nie dam sobie rady bez niego" (Zakładam, że nie znaliście się od urodzenia. A to znaczy, że przez pewną część swojego życia funkcjonowałaś bez niego i dawałaś sobie radę. Czemu zatem nie poradzisz sobie teraz, tym bardziej że jesteś starsza i bardziej doświadczona?)
Każda z nas jest inna, każda ma inną sytuację, więc poszczególne wymówki mogą być różne, ale w skrócie sprowadzają się do jednego: "nie mogę od niego odejść, za bardzo się boję".
Polecam w tym miejscu wykonanie ćwiczenia, które opisywałam w innej notce, tutaj:
Co ci daje toksyczny związek [Ćwiczenie]
To powinno ci trochę pomóc z rozprawieniem się z wymówkami - przynajmniej na poziomie intelektualnym.
2. Podejmij decyzję
To bardzo ważny etap. To ta chwila, gdy mówisz sobie, sama przed sobą: "TAK - chcę i postanawiam zrobić wszystko, aby zakończyć ten chory związek."
Nie musisz czuć się dobrze podejmując taką decyzję. Prawdę mówiąc, raczej będziesz czuła się fatalnie. Teraz zaczną dobijać się emocje i możesz mieć całą masę wątpliwości.
Ale wiedz, że jak najbardziej możesz pozwolić sobie odejść i uciec, pomimo tych wątpliwości, pomimo całego lęku i rozpaczy. Wcale nie musisz pozbywać się ich wszystkich. To nigdy tak nie działa i jeśli będziesz czekać na taki moment, to on nigdy nie nadejdzie. Psychopata jest przecież osobą bardzo wprawioną w manipulacji, w tym w podsycaniu twoich wątpliwości. Właściwie to ile już szans mu dałaś?
Powiedz sobie raczej coś w rodzaju - "Boję się, bo mam prawo się bać - ale mimo to odchodzę", a potem skocz na głęboką wodę. Przez chwilę może ci się wydawać, że toniesz, ale jeśli dasz sobie szansę, to na pewno z czasem odkryjesz, że to było tylko złudzenie, bo przecież pływasz doskonale.
3. Zapisz na papierze dlaczego to robisz
Najlepiej zrób to od razu, w chwili gdy zdecydowałaś o odejściu. To jest moment, gdy jesteś na niego zła, naprawdę masz dość i jesteś pewna, że teraz już musisz to zakończyć. Wypisz teraz wszystkie jego zachowania, które cię bolały, wszystkie kłamstwa, zdrady, manipulacje które odkryłaś lub o których usłyszałaś. Napisz ile razy mu uwierzyłaś i ile razy do niego wracałaś. Napisz co stało się potem. Opisz, jak się czułaś w tych chwilach. A na sam koniec - zachowaj sobie całą tę listę. Będzie ci ona pomocą za każdym razem, gdy przyjdą chwile zwątpienia (a jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że przyjdą, nawet jeśli teraz myślisz, że nie).
Pamiętaj, że z ucieczką z toksycznego związku jest zupełnie tak, jak z wychodzeniem z uzależnienia. Jednego dnia czujesz, że masz moc przenoszenia gór i zastanawiasz się dlaczego już lata wcześniej nie odeszłaś i nie zaczęłaś żyć dla siebie. A tydzień później, nawet bez wyraźnego powodu, nagle doznajesz poczucia bezsensu, zaczynasz się łamać, a twój umysł podsuwa ci hurtowo wasze ulubione smutne piosenki i sentymentalne wspomnienia najpiękniejszych chwil. Jeśli w takim momencie odbierzesz od niego przesyłkę z bukietem róż i płaczliwie-błagalnego SMS-a o ostatniej szansie, to niestety bardzo możliwe, że się złamiesz. W takich momentach sięgaj natychmiast po swoją listę i przypominaj sobie jak wygląda jego gorsza (prawdziwa) twarz.
4. Odetnij definitywnie wszystkie formy kontaktu
To bardzo ważny punkt, bez którego w praktyce nie da się rozpocząć procesu zdrowienia. Zasada "zero kontaktu" jest najważniejszą rzeczą, którą powinnaś zrobić w tym początkowym etapie i powinnaś się tym zająć od razu, jak najprędzej się tylko da. Zero kontaktu nie oznacza, że OGRANICZYSZ kontakt na przykład do jednego spotkania na tydzień, albo tylko do telefonów lub nawet samego czytania SMSów.
(Oczywiście po jakimś czasie możesz stanąć na nogi na tyle, że jakiś rzewny płaczliwy list od psychopaty nie będzie już robić na tobie wrażenia, ale nie oszukujmy się - raczej nie nastąpi to prędko. A gdy już osiągniesz ten etap, to i tak wyjdzie na jedno, bo nie będziesz odczuwać żadnej potrzeby utrzymywania kontaktu z psychopatą.)
Ale wracając do tematu, teraz podejmujesz następujące czynności:
- Jeśli mieszkasz u niego, jak najprędzej się wyprowadzasz (do rodziny, znajomych, wynajętego pokoju - tak naprawdę każda opcja będzie lepsza).
- Jeśli on mieszka u ciebie, jak najprędzej organizujesz jego wyprowadzkę. Najlepiej jeśli uda się ograniczyć z nim kontakt już na tym etapie - wtajemnicz kogoś zaufanego w sprawę i poproś o asystę w dniu, gdy komunikujesz mu, że ma się wyprowadzić. Możesz też sama spakować jego rzeczy i wystawić przed drzwi.
- Gdy zrywasz z nim, absolutnie nie zgadzasz się na żadne "ostatnie rozmowy wyjaśniające". Zerwanie przez SMSa będzie też zawsze lepszym pomysłem, niż rozmowa w cztery oczy. Może to i nieładnie, ale tu nie chodzi o to, żeby było ładnie i elegancko. Toksyczny związek to NIE jest normalny związek, który się nie udał, a ucieczka z toksycznego związku nie ma nic wspólnego ze zwykłym zerwaniem. Tu chodzi o ratowanie twojego życia.
- Jeśli jesteście małżeństwem, jak najprędzej wnosisz pozew o rozwód (najlepiej z orzeczeniem winy).
- Zmieniasz numer telefonu lub blokujesz jego numer i SMSy.
- Nie zostajesz z nim sam na sam! Gdy kontakt jest z jakichś powodów naprawdę konieczny (np. sprawa rozwodowa), organizujesz go przez osoby trzecie (np. przez prawnika). Jeśli musisz się z nim widywać z powodu wspólnego dziecka, to również przy przekazywaniu mu dziecka dbasz o obecność osoby trzeciej (np. współlokatorki, zaufanej przyjaciółki, mamy). We wszelkich innych przypadkach, kontakt zrywasz oczywiście całkowicie.
- Zmieniasz maila. Usuwasz go z Facebooka (i wszystkich innych mediów, poprzez które ma dostęp do ciebie).
- Jeśli pracowaliście wspólnie - prosisz o przeniesienie do innego działu/zespołu, lub nawet zmieniasz pracę.
- Sama nie inicjujesz kontaktu. Jeśli odczuwasz wszechogarniającą potrzebę, aby wygarnąć psychopacie trochę rzeczy - nie robisz tego. Zamiast tego bierzesz kartkę papieru i piszesz do niego list, który na końcu palisz/wyrzucasz.
- Nie słuchasz waszej wspólnej muzyki, nie chodzisz na spacery do waszych wspólnych miejsc, nie stroisz się w jego ulubioną sukienkę.
- Jeśli dostałaś od niego jakieś prezenty, wyrzucasz je do śmieci. Jeśli było tam coś wartościowego (np. biżuteria), możesz to komuś oddać lub sprzedać przez Internet.
- Ostrzegasz wspólnych znajomych. Boisz się to zrobić? To wiedz, że psychopata, któremu zależy na odnowieniu kontaktu, będzie ich prawdopodobnie błagać, aby namówili cię na spotkanie z nim, albo nawet na danie mu drugiej szansy (nawet nie musi robić tego wprost, może zacząć przesiadywać u nich i rozpaczać na pokaz licząc na to, że ci o tym opowiedzą). Trzeba ich uprzedzić, że nie życzysz sobie niczego podobnego. A jeśli to bardziej "jego znajomi" i nie masz na to wpływu? Wtedy niestety z nimi też zrywasz kontakt.
5. Znajdź kogoś, kto cię zrozumie
Jeśli masz kogoś, komu czujesz że możesz się zwierzyć - zrób to. Może to będzie ktoś z rodziny, a może udało ci się utrzymać kontakt z jakąś przyjaciółką? Przy wychodzeniu z uzależnienia, każdy potrzebuje pozytywnego wsparcia otoczenia.
Jeśli nie masz takich osób - możesz poszukać wsparcia na forach internetowych, blogach. To oczywiście nie to samo co kontakt na żywo, ale również może przynieść ci pewną ulgę i poczucie, że nie jesteś sama.
W obu powyższych sytuacjach bardzo polecam uczestnictwo w terapii, która może ci pomóc nie tylko poukładać swoje życie na nowo, lecz również sięgnąć do źródeł, poznać mechanizmy swojego działania i lepiej zrozumieć siebie. Szczególnie wartościowa może okazać się terapia grupowa, na której poznasz osoby, które znalazły się w podobnej do ciebie sytuacji. Świadomość że ktoś cię rozumie daje naprawdę ogromną moc (szczególnie gdy osoby z twojego otoczenia próbują cię w tym czasie pocieszać bezwartościowymi i wyrządzającymi więcej szkody niż pomocy słowami w rodzaju "nic takiego się przecież nie stało", "dasz radę", "no weź się w garść". Poszukaj w swoim mieście grupy terapeutycznej dla "kobiet kochających za bardzo", a jeśli takiej nie znajdziesz (lub nie chcesz), to również terapia indywidualna może ci bardzo pomóc.
6. Uodpornij się na jego zapewnienia poprawy
Jeśli to psychopata zerwał z tobą (znajdując sobie nową ofiarę), to masz tu pewne szczęście w nieszczęściu. Jest duża szansa, że zajmie się teraz urabianiem kolejnej dziewczyny i da ci spokój na jakiś czas tak, że będziesz mogła się trochę pozbierać.
Jeśli jednak to ty zerwałaś z nim, przygotuj się na nieuchronne wielkie przedstawienia pełne łez i patetycznych teatralnych deklaracji jak bardzo on nagle zrozumiał swoje błędy oraz jak wyjątkowa była wasza relacja. Dostaniesz tonę kwiatów i miliard przeprosin (z padaniem na kolana i szlochaniem w gratisie). Może dostaniesz jakiś drogi pierścionek czy inny gadżet, a może zacznie wyć, że pragnął ci się oświadczyć. Na pewno sięgnie po coś z zestawu zagrywek, o których wie, że na ciebie skutecznie działają.
Wiedz, że to nie jest szczere (choć na pewno chciałabyś w to uwierzyć). To tylko taka totalna emocjonalna jazda bez trzymanki, która ma na celu cię złamać. A ponieważ psychopaci potrafią być bardzo przekonujący, to wszystkie punkty które opisałam wcześniej (odcięcie kontaktu, grupa wsparcia, lista jego zachowań) służą właśnie po to, aby nie dopuścić do tego jednego.
Co jeśli po raz kolejny się nabrałaś i do niego wróciłaś lub odnowiłaś kontakt?
Życie na pewno wkrótce zweryfikuje twoje działanie i czeka cię (raczej prędzej, niż później) kolejne gigantyczne rozczarowanie.
Po każdym kolejnym powrocie, po każdej kolejnej danej szansie, jest niestety coraz trudniej odejść. Tak już niestety działamy, że im więcej zasobów czemuś poświęcimy, tym trudniej jest nam się wycofać. Teraz jest ci też tym trudniej zrzucić z oczu klapki i realnie ocenić sytuację, bo inaczej będziesz musiała przyznać sama przed sobą, że wykazałaś się straszną naiwnością dając psychopacie pięćdziesiątą szansę, a to nie jest przyjemne.
Psychopata doskonale o tym wie, dlatego po każdym powrocie i szansie, pozwala sobie na coraz więcej, a ty również przesuwasz swoją granicę tolerancji wmawiając sobie, że jednak uwierzyłaś mu nie na darmo i że tym razem on naprawdę się zmieni. Oczywiście jeśli coś się zmienia, to tylko na gorsze...
Jeśli znalazłaś się w takiej sytuacji, to przede wszystkim przestań udawać, że nic się nie stało. Dałaś się znów oszukać - to niedobrze. Złamałaś słowo, które dałaś samej sobie - to jeszcze gorzej. Pomyśl - co teraz czujesz? Wstyd, złość na niego, rozczarowanie, a może wszystko po trochu? Czym cię przekonał, żebyś znów dała mu szansę? Dlaczego mu uwierzyłaś? Co możesz zrobić, aby nie dać się nabrać kolejny raz?
Ale potem dość obwiniania się. Stało się i tego już nie zmienisz. Pora powrócić do punktu pierwszego - mądrzejsza o nowe doświadczenia przystąp do kolejnego podejścia. To nie szkodzi, że już nie masz poczucia godności i jest to twoja piąta próba. To przecież prawdziwa walka o twoje własne życie, a w tej liczy się tylko przetrwanie.