Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Kochani nic nie usprawiedliwia zdrady --to wiemy wszyscy.
Ja wybaczylem ale chyba nie da sie zapomniec --nadal boli,jesli chodzi o zaufanie do osoby ktora zdradzila to nie wiem jakiego czasu potrzeba by na nawo zaufac i czy bedzie to pelne zaufanie.
Mimo wielu watpliwosci jakie we mnie sa wybaczylem,PROBUJEMY TO POSKLEJAC --co bedzie czas pokarze.
NIGDY NIE UPADNIJ TAK NISKO,
BYŚ ZDOŁAŁ ZNIENAWIDZIC DRUGIEGO CZLOWIEKA........
ja jestem pewna ,że nigdy nie wybaczę byłemu mężowi zdrady i związanego z tym rozwodu jako konsekwencji....Nigdy nie pogodzę się z tym ,że moje dzieci mają rozbity dom tylko dlatego ,że pseudo tatuś chciał być szczęśliwy...Za to jego szczęście ja i dzieci zapłaciliśmy najwyższą cenę ....a on?...on jest z odzysku kawalerem i cieszy się życiem.Ja z dziećmi codziennie zderzamy się z trudami i codziennością życia,która nie jest kolorowa.....On praktycznie o nich zapomniał......nawet gdy były bardzo chore nie przyjechał.Jest moim wrogiem ,tak go traktuję i nigdy już to się nie zmieni.......
wiele słyszałam o tym żeby wybaczyć by móc żyć. Chciałabym wybaczyć mu bo go bardzo kochałam i mimo podłości które mi zaoferował wraz ze swoją kochanicą, serce mi drży gdy oglądam nawet nasze wspólne zdjęcia.
Jednak, Nigdy mu nie wybaczę, jej tym bardziej i nic nie poradzę na to, ze nienawidzę tej która mnie i dziecko....zastąpiła. I niech mi nikt nie piszę, ze to nie jej wina!
Głupotą jest twierdzić, ze to tylko facet jest winien, gdyby suka nie dała to podobno pies by nie wziął.Wystarczyłoby gdyby złączyła nogi, ale tego pokroju podmioty są psychicznie skrzywione brak im szacunku do samych siebie i powinno się je leczyć. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić tych kurewien i kurewiczów zachowania.
Nikt nie chce być zdradzany i zdrada wywiera piętno psychiczne na całe życie. A ta, która mi to zrobiła jest tego autorką.
Zawsze będę miała w pamięci to co oni mi zrobili a kiedyś nadejdzie dzień kiedy mój syn odpowiednio swego ojca potraktuje za to, że zostawił za to że go nie było, za to, ze nie łoży na niego za to że dopuścił do tego że syn nie miał choinki na święta, za to, ze składa(ł) donosy na jego matkę, za to że naraża go na olbrzymi dramat, psychiczny mówiąc do niego, ze matki nie nienawidzi a kocha swoją panią ..... wszystko mu powiem gdy nadejdzie odpowiedni czas. I wątpię by go kiedykolwiek uszanował.
Raczej, Nie wybaczę, przynajmniej nie dziś nie jutro i nigdy nie zapomnę, nie da się.To jest mój wróg bo zniszczył dzieciństwo mojemu dziecku odebrał mu rodzinę i przyjemność bycia z tatą, osierocił i olał go w całości.
Jednakże, Nie zarzekam się, że nigdy nie wybaczę, bo ja mam miękkie serce i litość, ale on musiałby żałować szczerze w co wątpię dopóki kurewna będzie jego marionetkować.
jasio napisał/a:
Ja wybaczylem ale chyba nie da sie zapomniec --nadal boli,jesli chodzi o zaufanie do osoby ktora zdradzila to nie wiem jakiego czasu potrzeba by na nawo zaufac i czy bedzie to pelne zaufanie.
Niezbadane są nasze zwoje nerwowe i drogi przewodzenia myśli...a może to wcale nie rozum, tylko serducho ?
Zaufanie u mnie przyszło nader łatwo. Ogromne znaczenie miało zachowanie mojego zdradzacza, który chwilami przesadzał i w sumie wciąż przesadza z udowadnianiem swojego nawrócenia...
Za to wybaczenie jawi mi się jako czysta abstrakcja...Coś, co znajduje miejsce w życiu, ale nijak nie daje się zastosować w realu...
Rozumiem pojedyncze myśli : uwolnienie się od gniewu, zaprzestanie pielęgnowania w sobie urazu, zaniechanie chęci zadośćuczynienia, pogodzenie się z zaistniałymi i nieodwracalnymi faktami itd. Tylko...nijak nie dają się, w mojej głowie, złożyć do kupy i znaleźć zastosowanie...
Niestety.. ja również muszę się pod tym podpisać.. Jak mogłabym wybaczyć komuś kto nie tylko zdeptał moją kobiecość i serce ale i z pełnym egoizmem wytarł buty w bezwarunkową miłość własnego dziecka.. Może jako kobieta kiedyś bym tam zapomniała i wyrzuciła to z pamięci czyli.. wybaczyła.. Ale jak patrzę codziennie na synka i jego emocje.. a właściwie to jak próbuje się z nimi uporać.. Nigdy! Nigdy nie wybaczę! Mój syn dziś ma już 4 lata i.. i już zachowuje się jakby się tatusia wstydził.. ba .. pomimo moich usilnych starań coraz rzadziej o nim wspomina.. nie chce z nim rozmawiać.. Ma widocznie więcej dumy niż ja.. Nie wybaczyłabym nikomu, kto skrzywdziłby moje dziecko.. Więc niby dlaczego miałabym jemu wybaczyć?
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
Złota piszesz o wybaczeniu a raczej o jego braku.Ale w wybaczeniu nie chodzi o to by zostać przyjaciółmi by razem si e smiac bawić podawać ręke choc wciąz jest gryziona.Wybaczenie dla mnie jest pozbyciem się tych zlych emocji jakie mi towarzyszyly od wielu miesięcy.Zlość nie jesgo zabijała a mnie.Działała dobrze na samym poczatku bo dawała mi kopa do dzialania a teraz działa na mnie destrukcyjnie.Co mi po zlości nienawiści kiedy ona niczego na lepsze nie zmieni a jedynie zatruje mnie.Wole się skupic na sobie na swoich potrzebach na dalszym zyciu.Nie chcę by nienawiść zeżarla i przeslonila mi to co bylo dobre co jest dobre i co może być dobre.Ja wybaczyłam by moc żyć dalej.Nie usiądę z nim przy jednym stole i nie będę się zasmiewać do łez z jesgo dowcipów nie pójde do niego jak do przyjaciela po radę i wsparcie nie zierzę się ze swoich sekretów bo on nie jest mi przyjacielem ale jest ojcem moich dzieci był moim męzem przez długie lata.Moze jest kiepskim ojcem ale nim jednak jest i za to ze dał mi dzieci będę mu wdzięczna do końca życia.Jest mi go tak zwyczajnie po ludzku zal jao człowieka ktory szykuje sobie marną przyszłość i wiem ze jeśli kiedyś upadnie to go podniosę podam ręke jak podałabym komus obcemu.Tym się róznie od mojego męża że nie kopie leżacego że mam w sobie tyle dobroci .Czas podziałal na nie leczniczo bo zrozumiałam że by iść do przodu trzeba przestać rozdrapyać rany.Nie myslę o nim nie dociekam co się z nim dzieje nie rozmawiam jeśli nie muszę po prostu daję mu zyc swoim zyciem .On jest już i tak bardzo pokrzywdzony przez zycie nie mając dzieci rodziny cierpiąc w święta .To co on ma nie jest szczęściem a pułapką .Nie zrobiłam nic by go zniszczyć nie mści;lam się bo szkoda mi czasu i energii na coś co nie przyniesie mi ani satysfakcji ani ukojenia,On mnie nie może już zranić wiec nie ma przewagi nade mną.To ja mam ta przeage bo wyszłam z twgo z twarzą i oge spojrzeć w lustro .Stal mi sie obojętny i nawet moge oglądac wspolne zdjęcia beż łez .Może kiedyś mnie jeszcze podkurzy ale nie na tyle bym to przżyla jak tragedię.Najlepsze w tym wszystkim jest to że gdy widzi moj spokoj moją obojętność to jest jak wulkan.To on ma problem z emocjami .Na każdego czas działa ineczej dla każdego jest inna recepta i każdy musi wypracowac sobie własne ale wiem jedno że dopoki te złe emocje są w nas to nie mamy szans na nowe życie.Trzeba to wyciąć jak ycina się wrzód i iść dalej.Wiele osób tutaj wciąz żyje jego życiem mówi o kochance wciąż docieka .Nie ma go nie ma kochanki nie interesuję się co robia co kupili co zamierzają itd.KOchanka nie istnieje dla mnie jest nikim nie chę wiedziec jak wyglada jak ma na imię bo nie chę żyć ich życiem.Nie nazywam jej ani kurewna ani ladacznicą bo jej poprostu nie ma dla mnie nie istnieje.Złota nie zadręczaj się że nie umiesz tego jeszcze bo może twój czas jeszcze nie nadszedł .Przyjdzie kiedyś taki dzikeń że już tak ci to zobojetnieje że będziesz gotowa zapomniec o tym co ci zrobil i wybaczysz .Czasem to trwa lata czasem nie umiemy pogodzic sie z tym do końca życia tylko wtedy vo nam po takim zyciu kiedy wiecznie czujemy się udręczeni.Złota nadejdzie ten czas że zaczniesz się bać że już nie czujesz do niego nic.Widzisz ja tak miałam jak ktoregoś dnia zdałam sobie sprawę że ja już go nie kocham to już obcy czlowiek.Przeraziła się bo tego noego uczucia nie znałam.Tamto bylo mi znane oswoilam się z bólem lzami .Więc jak to ja mam byc teraz taka pusta jak żyć bez tago bólu bez tęsknoty ?Głupie to ale przerazilo mnie to.Dzis sie ciesze bo to pomoglo mi stanąć na nogi .Przyjdzie taki czas że przeszłość będziesz wspominała nie ze łzami ale jak cos fajnego .i wtedy wybaczysz.
cos o wybaczeniu-
mysle,ze jesli 2 osoby w zwiazku dozyly wspolnych dni to jest to wynikiem kompromisow,takich jak:
wybaczanie zdrad
wygodnictwa
egoizmu
lenistwa
obojetnosci
swinstw
jesli wiec umiemy wybaczac powyzsze i druga strona umie wybaczac nasze "zdrady",wygodnictwo,lenistwo,obojetnosc,egoizm,swinstwa wowczas jest mozliwosc stworzenia dlugoletniego zwiazku
Jak czytam to wszystko to zastanawiam się czy ja już naprawdę jestem aż tak głupia i naiwna że go nie pogoniłam w cholerę,dałam szansę ale nie, nie wybaczyłam jeszcze nie,nie potrafię zapomniec,tak naprawdę to toczę walkę sama ze sobą po co to wszystko dla dzieci,można powiedziec ze się poświęcam a przecież mogłabym sobie ułożyc życie na nowo z kimś kto jest wart mojej miłości.
Nic już nie jest takie samo jak było,żyjemy z dnia na dzień razem ale jakby osobno,można wybaczac ale tylko raz tylko raz można dac szansę naprawy tego błędu,ja taką szansę dałam ale jakim kosztem.
Cena jest wysoka bo tą ceną jest moje życie.
Wybaczenie to niestety trudny temat....bo jak wybaczy komus, kto nas skrzywdzil i sprawil, ze upadlismy ponizej poziomu morza. Wybaczenie dla mnie to zoobaojetnienie na sytuacje ktora miala miejsce, to brak odczuwania bolu, leku, zlosci, nienawisci itp. To potraktowanie tego jak pewnego rodzaju doswiadczenie z ktorego wyciaga sie wnioski. Nie zgadzam sie z twierdzeniem ze wybaczanie jest wtedy kiedy ta sytuacja nie ma wplywu na nasze zycie. Oczywiscie ze ma, bo jest nasza zyciowa lekcja jak jedna z wielu...gdybysmy nie wyciagneli z tego wnioskow popelnialbysmy te same bledy a rzadne z nas tego nie chce. Mysle ze wybaczenie to nabycie dystansu do sytuacji, nabycie dystansu do osoby ktora nas skrzywdzila. Strasznie trudne to jest do osiagniecia zwlaszcza gdy nie uslyszy sie slowa przepraszam, gdy osoba ktora to zrobi kompletnie nie rozumie swojego bledu albo go bagatelizuje. Skoro tak jest, to trzeba sobie tym bardziej uswiadomic ze ta osoba nie jest warta nas samych. Ostatnio dowiaduje sie o wyczynach mojej eks i wiem ze sie nie zmienila, ze nie wyciagnela wnioskow, ze nie rozumie co sie stalo i brnie dalej w swoje tchorzoskie zachowania. Wiecie co w tym jest najsmieszniejszego, ze gdy ktos mi o niej opowiada to ja z ironicznym usmiechem pod nosem mowie cala ona i ciesze sie ze jej juz przy mnie nie ma. Pozostaje jeszcze tylko jedno uczucie...wstyd. Wstyd, że moglam byc kiedys z kims wlasnie takim...i radosc, ze pozbylam sie pasozyta i jestem szczesliwa
Z racji, że założyłem ten temat, pozwolę sobie lekko podsumować:
Widać 4 sposoby odczuwania wybaczenia:
1) Nie da się, nie umiem.
2) Musi być wybaczenie
3) Wybaczenie oznacza, że przyznajemy rację temu co zdradzał, że w sumie miał prawo i dobrze robił.
4) Wybaczenie jest elementem związku takim jak wiele innych trudności w nim.
Po tym wszystkim zgłupiałem, czy ja wybaczyłem czy też nie.
Delikatnie mówiąc, będąc człowiek upierdliwym, drążę temat i dlatego poszperałem w definicjach (lipa totalna - jest ich tyle, że równie dobrze mógłbym zapytać 6-cio latka). Poszperałem w kulturach, religiach i społecznościach i okazało się, że łączą je wspólne cechy:
Wybaczenie jest aktem łaski, miłosierdzia, "anulowania długu, krzywdy".
Wybaczenie jest zaprzestaniem domagania się przeprosin, odszkodowania itp. Okazuje się, że jest też coś co nazywa się koniecznością przy wybaczaniu: 1) Zrozumienie problemu (chyba oczywiste - trzeba wiedzieć co w ogóle wybaczamy) 2) Podjęcie się wybaczenia przez osobę której wyrządzono krzywdę (czyli wybacza nie z automatu, ale własnej woli - w naszym przypadku to osoba zdradzona sama musi podjąć taką decyzję - nie będąc przymuszona, że TAK TRZEBA!) 3) Naprawa krzywdy (to już chyba indywidualnie trzeba rozpatrywać, bo jeśli u kogoś późniejszy powrót męża po pracy jest stresem, to osoba, która zdradziła powinna sama zadbać o to, by osoba zdradzona mogła być spokojna ... a jeśli stresem jest co innego, to adekwatnie do sytuacji). 4) Prośba (czyli osoba zdradzająca powinna prosić o wybaczenie a nie osoba która została zdradzona miałaby brać to sama z siebie, bo tak wypada).
... a teraz moje zdanie:
Ciągle mam w pamięci sytuację: Jedna osoba powiedziała "tego się nie da zrobić" a druga odpowiedziała "skoro nawet małpę można wysłać w kosmos, to znaczy, że wszystko da się zrobić". To, że nie umiemy wybaczyć, może jest tylko sytuacją w której to akurat My nie znamy metody, ale takie metody gdzieś na świecie są.
To czy wybaczamy zależy od NAS a nie od czynników zewnętrznych.
To czy chcemy wybaczyć zależy też od tego czy druga strona stara się dalej nie krzywdzić oraz stara się nam w tym pomóc. Jeśli się nie stara, to nie róbmy z siebie masochistów.
Na początku muszą być działania naprawcze osoby zdradzającej a dopiero potem wybaczenie. Oznaczałoby to, że słowo Wybaczam można powiedzieć po jakimś czasie a nie w sytuacji gdy ledwo dowiedzieliśmy się o zdradzie i ta druga strona zapewnia nas o swoim przyszłym postępowaniu.
Może dobrym wyjściem jest powiedzenie: Wybaczę ci, jeśli mi pokażesz, że naprawdę jesteś dobrym człowiekiem i ci zależy.
Ja odniosę się tylko do jednej definicji.."wybaczenie jest aktem łaski..."- nie jestem w stanie anulować długu i krzywdy osobie ,która uważa ,ze "nic się nie stało i takie rzeczy po prostu się zdarzają czyt.przestałem Cię kochać kocham inną''.....nie nie można wybaczyć kto z pełnym wyrachowaniem zdradza przez dziewięć miesięcy i prowadzi podwójne życie i liczy na to ,że to się nie wyda i sukcesywnie swój stary związek prowadzi do totalnego rozpadu....bo przecież gdzieś w tym swoim małym móżdżku przelatuję myśl jakie będą konsekwencje tego romansu.Jak można wybaczyć palantowi to ,że zniszczył nam życie ,które przez 13 lat z mozołem budowaliśmy? jak można wybaczyć to ,że po 7 latach małżeństwa a 9 w związku urodziły nam się upragnione dzieci na ,które tak długo czekaliśmy,a w efekcie końcowym te dzieci zostały pozbawione pełnej rodziny? tylko dlatego ,że palant się zakochał?
czyli co nie kocha również dzieci? więc jeśli ich nie kocha ,to ja nie mogę wybaczyć......jestem człowiekiem -myślę i czuję i może właśnie dlatego nie wybaczę!!!!!!
Wybaczyć ,to ja mogę swoim dzieciom ,rodzinie ,bo to miłość bez warunkowa....
Wybaczyć mogę obcym ludziom ,bo są oni nie związani ze mną
uczuciowo i cokolwiek by nie zrobili ,to nie są mnie wstanie zranić......
Tak teraz Sobie myślę...., mylimy chyba wybaczenie od "wyzwolenia się od złości, żalu..." , do danej osoby.
Moje wybaczenie polegało by na wyrażeniu myśli i uczuć...
Musiałabym powiedzieć...:
-wybaczam Ci, że przestałam "czuć się kobietą"..
-wybaczam Ci, że okradałeś mnie i nasze dzieci...( że musiałam prosić o pomoc rodzinę , przyjaciół , aby spłacić twoje pożyczki..)
-wybaczam Ci, to, ze mówiłeś, że "jestem cudowną matką i żoną, że "problem tkwi w tobie (i nic z tym nie zrobiłeś.. )... a dalej mnie oszukiwałeś..
- wybaczam Ci, że mówiłeś, że mnie kochasz.., i to samo w tym samym czasie mówiłeś to do kochanki..
-wybaczam Ci, że muszę borykać się z problemami dnia codziennego..
-wybaczam Ci, że muszę być "ojcem i matką dla naszych dzieci..", i że muszę podejmować decyzje sama..
- wybaczam Ci, że ...muszę ciąć i rąbać drzewo..
- wybaczam Ci, że muszę dbać o ogród , który ma 0,5 h..
- wybaczam Ci, że nie przeprosiłeś...
-wybaczam, że nie prosisz o wybaczenie....
Jednak już nie ma we mnie złości... ani chęci zemsty..
żyj po swojemu tylko daj Nam żyć, tak jak potrafimy i chcemy.....
I w tej chwili.. , chcę CI podziękować ZA DZIECI BO NAPRAWDĘ SĄ SKARBEM
to może i ja się wypowiem w tym temacie ...
Zgadzam się z przedmówcami co do wybaczenia, że jest to swego rodzaju wyzbycie się uczuć nienawiści, żal, złości, zemsty, wyzbycie się potrzeby zadośćuczynienia. Jednak mimo pokonania tych przeciwności w głowie na zawsze pozostanie cierń, który prędzej czy później znowu nas zacznie uwierać. Codzienność spraw w pewnym sensie pozwala nam sie skupić na czymś innym i nie myśleć o tym, ale w chwilach słabości, sprzeczki, kłótni znowu dadzą o sobie znać. Ja swojej żonie wybaczyłem dawno temu wyskok w bok ... było to 7 lat temu, Po pewnym czasie tak jak pisaliście człowiek jest w stanie z tym życ, starać się zapomnieć. Jednak od czasu do czasu myśli te powracały. W między czasie wzięliśmy ślub, urodziła się córeczka. I co??? Po 7 latach od pierwszego wyskoku sytuacja się powtórzyła. W tedy zdałem sobie sprawe że nie warto było walczyć z samym sobą i poddałem się. Pozoliłem odejść bez walki, bez poniżania, bez próśb. Była to jedyna słuszna decyzja której nawet teraz nie żałuje. Czasami mam jeszcze złe dni kiedy sentyment do przeszłości powoduje smutek i rozgoryczenie.
Reasumując po tym co przeszedłem NIGDY nie wybaczę zdrady. Choćby zdażyła się po raz pierwszy.
Jeszcze napiszę jedno zdanie do Oleczki.
Olu, zapewne wiesz jakie jest moje zdanie na temat osób które zawróciły w głowie naszym ex. Ja nie czuje do nich urazu, żalu, a całą winę przypisuje tylko i wylacznie mojej byłej żonie.
Powiedz mi, czy lepiej byś się czuła wiedząc że Twój mąż chciał zdradzić a nie zrobił tego bo tamta "złączyła" nóżki??
Tosia to ze nie jestes nic warta to twoj mylny osąd.jestes bardzo wiele warta,a czym sa dla ciebie dzieci skarbem czyli wszystkim w zyciu to dla nich zrobilabys wszystko,nawet jesli nieraz sie zastanawiasz czy wato ----to wiem ze zrobilabys dla nich wszystko uwierz mi wiem to.wiec jestes warta wiele i jestes dobrym czlowiekiem i masz milosc w tym swoim serduchu --przeciez potrafisz kochac.
Tosia przeanalizuj to:
TRZEBA NAPRAWDE KOCHAĆ,BY POZWOLIĆ ODEJŚĆ DRUGIEJ OSOBIE...
p.s.a ty na dodatek zyczysz mu by zyl swoim zyciem i dziekujesz mu za to co ci dal najcenniejszego --dzieci
MASZ W SOBIE MILOSCI POTRAFISZ KOCHAC
obudzony,
mam złość i żal a przede wszystkim poczucie krzywdy ze strony kochanicy mojego ex i nic nie jest w stanie tego zmienić napiszę więcej ... nienawidzę tej osoby i nigdy jej nie wybaczę bo:
1. zwał jak zwał(każdy ma swoje zdanie) odebrała mi faceta i zniszczyła rodzinę, jest autorką tego dramatu. Nie wolno włazić nikomu w związki gdzie jest rodzina świadomie i z premedytacją, ona wiedziała o naszym istnieniu. Wykorzystała to, ze mieliśmy kryzys.
2. Wtryniła się w cudze życie ze swoimi brudnymi buciarami i pryszczatym pyskiem, a tego nie wolno robić
3. nakłania ex do niespotykania się z dzieckiem, tego chciała to był jej warunek
4. zabrania łożenia na dziecko, bo jej ubywa
5. nie pozwoliła by ojciec spędził wakacje z dzieckiem sam na sam(ona się wepchała, wiedząc jakie ja mam zdanie na ten temat)
6. wyzywała mnie przy dziecku
7. Odbierała telefony od mojego dziecka gdy ten chciał rozmawiać z tatem
8. Nadzorowała każdą rozmowę i każde spotkanie(on musiał mieć włączony telefon podczas spotkań a ona słuchała przebieg takiego spotkania) Miał mi wtedy powiedzieć, jak bardzo mnie nienawidzi i że nigdy mnie nie kochał-tego od niego wymagała.
9. zabroniła mu spotykania się z dzieckiem bez jej zgody
10. z dobrego człowieka uczyniła złego (kto z kim przystaje takim się staje)
11. wysyła do mnie wulgarne smsy wraz z groźbami
12. oświadczyła wreszcie, ze moje dziecko nie otrzyma żadnych alimentów i nie będzie żadnych spotkań
...... mogę wymieniać tak bez końca metody jej działania i wiem, ze posypią się teraz komentarze typu, ze facet ma mieć swoje zdanie na ten temat, tylko, że on zdania już nie ma jest w pełni jej podporządkowany działa jak w amoku nie dostrzega zła jest przy tym naiwny i myśli, ze ona kieruje się jego dobrem udając że akceptuje, ba! lubi jego dziecko co jest oczywiście nie prawdą, bo ona je nienawidzi za to, ze jest, wiem to z jej i jej matki ust-dosłownie!
Pewnie, ze chciałabym traktować ją obojętnie i olać ale nie potrafię nie znam metody by się wyzbyć tego uczucia do niej.(może joga by tu pomogła :-) )
Mam jedynie nadzieję, że on kiedyś otrzyma to co teraz daje swojemu jedynemu dziecku i czekam na dzień gdy przekona się jak złym osobnikiem jest ta dla której zdeptał rodzinę.Tyle że już będzie za późno na naprawę.
Widziałam jego łzy jak za każdym razem gdy udało mu się spotkać z dzieckiem(o co ja zawsze prosiłam), płakał nad nim na kolanach i przepraszał za to, ze wyrządził nam krzywdę- czy było to szczere? Nie wiem, może. Tylko, że chwilę potem(rozmowa z tym podmiotem) stawał się wręcz agresywny.
Wiem, że pewnego dnia ON szczerze pożałuje swojej decyzji.Natomiast ja wiem, ze krzywdy dziecka mu nigdy nie wybaczę. A ją będę nienawidzić dotąd dopóki ja zdecyduje, że mi zobojętniała. Po za tym, ona nie potrzebuje mojego wybaczenia i zrozumienia on również o to nie prosi. Więc, nie staram się nawet wybaczyć.
Obudzony, gdyby ona złączyła nóżki i każda jej podobna to nie byłoby zdrad, przynajmniej w większości przypadków. Owszem on jest również winowajcą tego dramatu i do niego należało ostatnie słowo. Tyle, ze sytuacja nasza była nieco inna, był kryzys on daleko od domu i znalazła się pocieszycielka która mózg mu prała, dążąc do tego by nas poróżnić i uwierzył w to że to ja jestem ta beeee.Alkohol i rozrywka brak "kontroli" dodatkowo zrobił swoje.
To jak on mnie kochał a ja jego to fakt niezaprzeczalny, bo tego udawać przez 10 lat nie można, być może się mylę bo słyszałam opinie też taką -gdyby mnie kochał to by nie zostawił. Nie wiem, jestem zagubiona i choć zaraz minie rok to mam rożne odczucia i nie potrafię ich jednoznacznie określić. Wiem jedno, ze kocham go nadal i najbardziej na świecie pragnę by to uczucie wreszcie we mnie zdechło czekam na dzień kiedy się od tego uwolnię. Ja już nikogo nie pokocham i z nikim się nie zwiążę(próbowałam), dostałam takiego kopa od życia, być może zasłużonego lub nie, nie mi to oceniać( Bóg oceni każdego z nas) ale żal i gorycz jest we mnie i nienawiść do niej. Nigdy jej nie wybaczę i jemu również tego, ze tak traktuje dziecko.